Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Spadem targały sprzeczne emocje - troska i strach. Cała sytuacja była dla niego skrajnie nowa i nie bardzo wiedział co robić. Chciał wierzyć, że istnieje szansa na to, że jednak Etsuja pod wpływem silnej gorączki przestał nad sobą panować i trochę mu się zaczęło lunatykować w dość crepy stylu...Jednak zwierzęcy instynkt, słowa Akane, jak i dalsze wydarzenia szybko pozbawiły Hayato wszelakich złudzeń. W Etsui nie było już nic ludzkiego prócz ciała, któremu prawie udało rzucić się na Wilka. Na szczęście Czerwonowłosa zareagowała w czas. Jej atak przyciągnął zainteresowanie "chorego" jednocześnie w brutalny sposób przywracając Spada do rzeczywistości, który chyba tylko dzięki sile woli zmusił się do ruszenia. Czuł niemal obezwładniający strach, adrenalinę i obawę o Akane. Wyciągnął rękę przed siebie chcąc chwycić rękojeść wbitego w szyję Etsui sztyletu, którego zaszedł od tyłu. Chciał pochwycić i przeciągnąć nim, tak by pozbawić powstańca szyi. On już nie żył. Był jak ci z przed budynku. Bezmyślni, zatraceni...Hayato tymi myślami chciał usilnie przekonać się do włożenia w zamiar więcej siły co zresztą zapewne jemu samemu sprawiłoby ból przez wzgląd na obtłuczone ramię. Zacisnął zęby. Trudno. W tym momencie cieszył się, że Etsuya był odwrócony do niego plecami. Tak było łatwiej.

\\Zrozumiałam, że skoro nóż wbity był w szyję, to Akane w niego tak rzuciła i sobie ten sztylecik tak dyndał. Jeśli się mylę niech mnie ktos wyprowadzi z błędu : |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z całej siły marzyła o tym, żeby cała ta sytuacja okazała się tylko sennym koszmarem. Niestety, malejący już ból w zranionym ramieniu był jak najbardziej prawdziwy i nijak nie pozwalał wierzyć, że to wszystko się nie dzieje naprawdę. Niestety, wyglądało to jak wyglądało. Odpieranie ataku obecnie już kompletnie nieludzkiego Etsuyi nie należało do marzeń rudej. Żal jej było biedaka, bo właściwie gdyby nie to, że kazano mu iść z Vivian, pewnie do tej pory by żył. To samo Gihei, którego może już nigdy więcej w życiu nie zobaczyć.
Życie jest takie brutalne.
Zaatakowała jak w transie, powtarzając sobie w myślach, że nie ma innego wyjścia. Nawet się nie oszukiwała. Albo zlikwiduje zagrożenie, albo skaże na śmierć siebie oraz obecnego tu Spada. Na to nie mogła sobie pozwolić, nie wystawi na kolejne niebezpieczeństwo kogoś, kto wcześniej dla jej sprawy ryzykował życie z własnej, nieprzymuszonej woli. Tak się po prostu nie robi i koniec.
Udało jej się zadać celny cios w życie, który przeciętnego człowieka powaliłby na kolana. To, że jej eks-ochroniarz utrzymał się na nogach tylko świadczyło, że rzeczywiście doświadczył przemiany w ghula. Nóż wszedł w ciało niczym nasmarowany wazeliną, jednak popełniła jeden błąd. Czy to z roztargnienia, czy też po prostu nie udało jej się utrzymać noża, gdy usuwała się od zagrożenia - puściła rękojeść, przez co głowa potwora pozostała na swoim miejscu. Nim zdążyła zareagować, całą sprawą zajął się drugi z wymordowanych. Ona mogła co najwyżej jeszcze trochę się cofnąć i liczyć na to, że rudemu uda się ostatecznie pozbawić Etsuyę tego marnego życia jako zombiak i wreszcie nastanie spokój.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Etsuya jakby zupełnie zapomniał o Hayato, który był jego pierwszym celem. Atak Vivian zupełnie go rozproszył. Widać było, że jego mózg zdecydowanie nie pracuje w normalny sposób, gdyż zamiast wykończyć najbliższy cel, którym był Spad, zaczął odwracać się powoli do Akane, która zdążyła się już cofnąć o kilka metrów a tym samym stanął tyłem do wilka, nie wyjmując z siebie ostrza. I to był z jego strony ogromny błąd.
Wymordowana już widziała, jak przemieniony towarzysz szykuje się do skoku na nią, gdy wtem nad jego ramieniem dostrzegła twarz Spadesa. Mężczyzna miał mieszane uczucia i było widać, że nie jest on urodzonym mordercą, ale zdecydował się zrobić to, co było konieczne.
Chwycił za nóż i szarpnął nim z całej siły, by pozbyć się w końcu przeciwnika. Ghoul zdążył jedynie spróbować się odwrócić... co zrobił przeciwnie do kierunku przesuwającego się ostrza i tylko ułatwił Hayato sprawę. Niestety, Etsuya obracając się, mocno uderzył łokciem Spada w przeponę i odebrał mu na moment dech w piersiach, a ramię wymordowanego zaczęło go strasznie boleć od tej nagłej akcji.
Ale to nie było już istotne. Zbuntowany to warzysz był już trupem. Definitywnie. Jego ciało upadło bezwładnie na podłogę a oderwana głowa gdzieś się potoczyła. O dziwo, z jego szyi nie wypływała strumieniami krew. Jedynie powoli kapała z niej jakaś gęsta, ciemnoczerwona ciecz. To był kolejny dowód na to, że nosiciel już nie żył, kiedy zaatakował.
Zapanowała dziwna cisza. Przez chwilę nikt się nie poruszał, a jedynymi słyszanymi dźwiękami była szumiąca w uszach krew i przyspieszone oddechy. Czyżby było w końcu po wszystkim?
Za oknem powoli wschodziło słońce.

/Możecie się zbierać. Pozbierać inwentarz i wybyć w wybranym przez siebie kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Udało się.
Głowa poleciała na ziemię, a zaraz za nią korpus. Hayato zaś stał przez moment niemal na bezdechu, jakby chcąc się upewnić czy to już koniec. Tak, nie mylił się. Gdy zdał sobie z tego sprawę sam z wolna osunął się na kolana. Stres, strach, poczucie zagrożenia uleciały, a ich miejsce zajęła chłodna pustka. Jego złot tęczówki z góry spoglądały na bezgłowy korpus, by zaraz uciec gdzieś w kąt. Żal, smutek i poczucie winy zaczęło zalewać umysł Hayato do którego powoli dochodził sens czynu, którego się dopuścił. Pierwszy raz bowiem kogoś skrzywdził. Szepty usprawiedliwienia mówiące, że przecież nie był to już człowiek, które jeszcze przed chwilą przeważyły i sprawiły, że pociągnął za sztylet - stały się pustą wymówką. Jak bowiem nie był...? Jeszcze chwilę wcześniej stał, chodził, mówił, towarzyszył im, odczuwał ból, miał twarz i bijące serce ...Jak można nie było nazwać go człowiekiem? Zacisnął dłoń na wyrwanym z Etsui sztylecie, a gdy zdał sobie z tego sprawę...poczuł obrzydzenie. Do broni? Do siebie? Do świata? W tym momencie nie potrafił odpowiedzieć. Nie było to zresztą miejsce do takich rozważań, a przynajmniej nie odpowiednie przez wzgląd na obecność Akane. Gdy po uderzeniu łokciem jego oddech się unormował przeniósł na nią wzrok, jednocześnie podnosząc się na nogi.
- Jesteś cała? - Był blady jak ściana, a na jego twarzy prócz wyraźnej troski o wymordowaną nie igrały żadne inne uczucia. Był aktorem. Nawet jeśli przeżywał w tym momencie swoją cichą tragedię nie zamierzał rozklejać się przy czerwonowłosej. Chociażby dlatego, że uważał, że ta przeżywa jeszcze większą z powodu straty towarzysza. Chociażby dlatego też, że był mężczyzną i uważał, że tak należy.
- Zbierajmy się stąd. - Zaproponował, pomagając zebrać się dziewczynie ze wszystkimi rzeczami, gdy kierowali się do wyjścia z ratuszu. - Odprowadzić cie do twoich? Zostać z tobą jakiś czas...? - Nie bardzo wiedział, czy to co mówił miało w tym momencie jakieś znaczenie czy sens. - A...i, masz, Twój. - Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ciągle trzymał w ręce sztylet wymordowanej. Podał go jej z dleikatnym uśmiechem na ustach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yay, sukces! Bezgłowe ciało Etsuyi padło na ziemię z głuchym tąpnięciem, powodując odruchowy dreszcz odrazy. Ghul nie żył, a zagrożenie zostało zlikwidowane.
Cudownie. Wspaniale. Cieszmy się i radujmy.
Tak, panno Andersson, właśnie straciłaś drugiego z pozostałych sobie podwładnych.
Podsumujmy więc. Przybyliście do miasta z odpowiednim wyposażeniem, w trójkę - członkini Starszyzny Kościoła i dwójka inkwizytorów-ochroniarzy. Obecnie dysponowała szczątkowym ekwipunkiem, jednym trupem, jednym osobnikiem o statusie zaginionego i kompletnie obcym wymordowanym plus ranami na własnym ciele.
Nie żeby miała coś przeciwko Spadowi, nie. Po prostu niedługo również i z nim się rozstanie, co uczyni z tej podróży kolejną porażkę. Zostanie sama jak palec i towarzyszyć jej będzie co najwyżej nadzieja, że nic więcej nie postanowi zrobić jej krzywdy, aż nie znajdzie się z powrotem w domu. Szlag by to wszystko, doprawdy.
Naprawdę było jej żal poległych towarzyszy. Możliwe, że gdyby podejmowała inne decyzje, wszyscy by ocaleli. Możliwe, ale nie pewne, a więc mogłaby tak sobie gdybać i gdybać, ale nigdy się tego nie dowie. Pozostała jednak skaza w sercu, jakaś pustka i smutek. To wszystko mogło się skończyć inaczej.
Ale ale, dość już tych dygresji. Teraz pozostała ich tylko dwójka rudzielców w ruinach ratusza, poranionych i zmęczonych walką, pewnie dodatkowo niedospanych... a tu trzeba ruszać dalej.
- Prędzej martwiłabym się o ciebie... mi nic nie jest - odparła ze spokojem, tak jakby cała sytuacja niewiele ją obchodziła. Widać było jednak, że to nie obojętność, a raczej dobrze wypracowana umiejętność zachowania spokoju. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do wymordowanego, wraz z nim zbierając wszystkie pozostałe rzeczy, jakie mogły im się jeszcze przydać. Zgarnęła katanę niedźwiedziowatego, apteczkę i pozostałe rzeczy. Zapalniczkę Etsuyi najprawdopodobniej nadal miała gdzieś przy sobie, bo chyba jej wcześniej nie oddała.
- Hm? Wiesz, wszystko zależy, czy chcesz. Jeżeli nie masz żadnego konkretnego celu wędrówki, możesz iść ze mną, byłoby bardzo miło. A jeśli wolisz udać się gdzie indziej, mogę ci potowarzyszyć, póki nie będziemy musieli się rozstać. Polubiłam cię, Spad - zakończyła wywód już właściwie w radosnym tonie. Przyjęła od niego nóż, obtarła o pierwszą lepszą nadającą się do tego powierzchnię (kto by chciał mieć na ostrzu gluty umarlaka?) i przypięła z powrotem do pasa. - A w ogóle, to jeżeli czegoś ci potrzeba... wiesz, sama tego pewnie nie uniosę - przy tych słowach wskazała na wszystkie przedmioty, jakie pozostały po obu inkwizytorach. Jak by nie patrzeć, sporo tego wyszło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Upiorna noc dobiegła końca. Byli wolni. Co prawda, skład ich drużyny znacznie się zmniejszył, ale przeżyli i to było najważniejsze.
Wzięli się w garść i pozbierawszy rzeczy, ruszyli w dalszą wędrówkę. Nogi niosły ich w kierunku Nowej Desperacji. Ta nie była aż tak daleko, a na Akane miał tam ktoś czekać. Niebawem mieli dotrzeć do "bardziej cywilizowanej" części tego pustkowia. I to chyba byłby koniec tej przygody. Ich sylwetki powoli oddalały się od tego miejsca, na tle wschodzącego słońca. (Nie mogłam się powstrzymać od takiej sceny.)


______________________________________________________________________

Gratuluję: misja zakończona.

Spades zgarnia:
- lornetkę (noktowizor, termowizor, zoom, skaner skażenia terenu wirusem X)
- pistolet (magazynek 14 naboi) i 28 naboi
- manierkę z wodą
- scyzoryk
- jodynę (do odkażania wody)
(Niepotrzebne zawsze można sprzedać za jedzenie)

Akane zgarnia:
- zapalniczkę dającą ochronę przed ogniem (artefakt) działanie: 2 posty/3
- nóż taktyczny
- apteczkę
- dobrej jakości katana

Bonus: Jako, że postacie wykazały się na misji umiejętnością opatrywania ran, otrzymują ode mnie umiejętność fachowego przyklejania plastra. A tak na poważnie... pierwsza pomoc na poziomie podstawowym. Plaster przykleicie, rękę zabandażujecie, złamaną nogę usztywnicie, ba.. nawet nie wyglądającą aż tak źle ranę dacie radę zaszyć! Ale za nastawianie złamań z przemieszczeniem i ratowanie konających się nie zabierajcie. Aż tak dużo się nie nauczyliście. ; )
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach