Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 20.03.15 20:00  •  Gdy nadchodzi noc... [Spades i Akane] Empty Gdy nadchodzi noc... [Spades i Akane]
MG - Natalie
Uczestnicy - Spades, Akane
Cel - przeżyć (co znajdziecie, to prawdopodobnie wasze)
Poziom trudności - średni (?)
Możliwość zgonu - jedynie, jeśli zrobicie coś głupiego
Dodatkowe: Może to wyglądać groźnie, ale nie zamierzam wam robić większej krzywdy, więc nie ma co wpadać w panikę. Zalecam jednak ostrożność.


Gdy nadchodzi noc... [Spades i Akane] Wolverine____apocalypse_city_by_JJa

Spades
Wilczur przemierzał Desperację bez żadnego konkretnego celu. No może miał jeden, typowy dla wymordowanych cel - znaleźć coś do jedzenia i przeżyć. Gdzieś w kryjówce czekały też na niego trzy niedawno poznane kulki, więc wypadałoby w najbliższym czasie tam zawitać. Musiał się teraz troszczyć nie tylko o siebie, ale również o nie.
Traf chciał, że jego droga prowadziła przez to właśnie miasto. Widocznie była to najprostsza droga do jego domu.
Znajduje się w południowej części miasta i kieruje się na północ.

Akane
Wymordowana szła przed siebie pewnym krokiem w towarzystwie dwóch ochroniarzy. Była przecież kimś ważnym, nawet taka organizacja jak Kościół Nowej Wiary nie była gotowa zdać się na los do tego stopnia, by wysyłać przywódców w ten niebezpieczny świat samych, jak palec.
Celem Akane było dotarcie do Nowej Desperacji. Miała się tam spotkać z "kimś ważnym". Z kim? A czy to istotne? Grunt, że spotkanie było na tyle poważne, by wysyłać tam członka starszyzny.
Znajduje się we wschodniej części miasta i kieruje się na zachód.

NPC1:

NPC2:

Miasto
Ogólna ruina. Nie ostał się ani jeden nietknięty budynek, choć niektóre nawet nieźle się trzymają. Obszar ma kilkanaście kilometrów kwadratowych. Na razie nie widzicie nic szczególnego. Pełna dowolność w opisywaniu (tylko proszę to robić z rozsądkiem).
Słońce powoli chyli się ku zachodowi i robi się coraz ciemniej.

/Opiszcie, co ze sobą wzięliście i w co jesteście ubrani.


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 22.03.15 12:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co Spad ma ze sobą:

Spad przemieszczał się przez ruiny miasta, próbując wrócić do szczeniąt, które zostawił w opuszczonej, lisiej norze. Były tam względnie bezpieczne, gdyż w ich okolicy wilk nie wyczuwał woni żadnych drapieżników. Zostawił przy nich swoje ubrania, coby było im cieplej, a sam wyruszył na poszukiwanie pożywienia. Z trudem udawało mu się dla siebie coś znaleźć, a teraz miał na głowie dodatkowe trzy puste żołądki. Zmuszało to go do jeszcze dalszych wypraw. Całe szczęście, że był wilkiem. Długie wycieczki nie dawały mu dzięki temu w kość, a wyostrzone do granic możliwości psie zmysły bardzo ułatwiały mu orientację w terenie i wynajdowanie ewentualnego obiadu. Oczywiście nie wspominam nawet o gęstym futrze, które o tej porze roku spisywało się wręcz wybornie.
Starał się wrócić jak najszybciej do swych podopiecznych, nim dopadnie go zmrok. To sprawiło, że węch chciał przeprowadzić go przez ruiny miasta. Cóż...nie był do końca przekonany o tym pomyśle, lecz koniec końców ni zdobył jeszcze nic do jedzenia. Miał jeszcze chwilę, a kto wie, może znajdzie jakąś kilkusetletnią konserwę lub coś futerkowego na ząb? Człapał więc między ruinami zaglądając do każdej dziury, czasem używał łap, ostrożnie wciskał łeb w wyrwy ledwie trzymających się budynków mając nadzieję na znalezienie czegoś cennego. W czasie takiej inwentaryzacji gruzu przemieszczał się powoli do przodu, nie zapominając o tym, że zmrok go goni. Już powoli oswajał się z myślą, że dziś cała "rodzinka" pójdzie spać o pustych żołądkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Służba nie drużba, a skoro już ktoś miał się wybrać na spotkanie w ważnych sprawach to chyba lepiej, żeby to była obeznana we wszystkim członkini Starszyzny, niż jakiś świeżak? To jasna jak słońce rzecz, a więc ani przez chwilę nie protestowała, kiedy to właśnie jej przypadła w udziale ta misja. Szczególnie, że nie szła sama. W końcu osoba piastująca wysokie stanowisko powinna mieć jakąś ochronę, gdy już wyściubiała nos poza bezpieczne górskie jaskinie. Akane nigdy nie narzekała na trudy zajmowanej przez siebie pozycji, gdyż wraz z nią przychodziło sporo udogodnień.
Szkoda tylko, że jej towarzysze byli tacy małomówni... odkąd wyruszyli ze świątyni, naprawdę starała się nawiązać jakąś formę rozmowy. Wysilała się do granic swoich towarzyskich możliwości, jednak niestety, trafiły jej się raczej milczki. Większość podróży spędzili więc przy odgłosach kroków sześciu stóp i sporadycznych wypowiedziach Vivian, która nadal desperacko podejmowała próby zaczęcia jakiejkolwiek konwersacji, jednak na próżno. Rozglądała się więc naokoło, nie tylko jako dodatkowy środek bezpieczeństwa, lecz także by zabić czas. Obserwowała ruiny budynków, świadczące o tym, że kiedyś istniało tu życie. Pewnie ludzie chodzili tą samą drogą, którą ona stąpała teraz. Może miał tu miejsce wypadek? Może pierwsze spotkanie przyjaciół? Może zamach na ważną osobistość? Tak można by rozmyślać godzinami, ale w końcu będzie musiała wziąć wyobraźnię z powrotem na smycz, gdyż miała się spotkać z jakąś ważną osobistością, nawet nie wiedząc, o kogo chodzi. Któż nie uwielbia wybrać się nie wiedząc kompletnie nic, full spontan?

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miasto
Niebo nagle pociemniało. Chyba zbierało się na burzę, bo granatowe chmury w mgnieniu oka przesłoniły całe niebo. Cóż, Desperacja. Tutaj wszystko było przeciwko człowiekowi...
Wszechobecną ciszę, przerywały co jakiś czas odległe grzmoty. Sądząc po ich odległości, było jeszcze sporo czasu, by znaleźć schronienie.

Spades
Żwawo maszerował swoim wilczym krokiem, sprawnie omijając wszelkie przeszkody. Asfalt na ulicy, którą się przemieszczał, był nieźle przeorany. Do sporych szczelin powstałych po trzęsieniach ziemi, można było dołączyć dziury po oderwanych fragmentach  budowli, porozwalane kamienie i przerdzewiałe wraki samochodów. Obraz był iście przygnębiający. Miał jednak swoje plusy. Zawsze stanowiło to jakieś urozmaicenie, dla wszechobecnej pustki Desperacji. Nawet zniszczone miasto mogło być przecież odpoczynkiem dla znudzonych oczu.
Spad starał się znaleźć coś do jedzenia. Jego wilczy żołądek już od dłuższego czasu domagał się jakiegoś jedzenia. Niestety, miasto wydawało się  opustoszałe. Od tak dawna, nikt tu nie mieszkał, że próżno było szukać jakichś przydatnych pozostałości po cywilizacji.
Chwila, chwila, chwila. Czy tam coś się poruszyło?  
Czujne oczy wilczura zdołały wypatrzyć między budynkami jakieś niewielkie, futrzaste stworzonko. Może i nie znał się zbyt dobrze na faunie, ale był w stanie stwierdzić, że istotka ta bardzo przypomina swoim wyglądem królika.
Stworzonko szybko zniknęło w jednej z bocznych uliczek po jego prawej stronie, ale pewnie byłoby jeszcze w stanie je dogonić...

Akane
Istotnie, mężczyźni nie wydawali się być zbyt rozmowni. Każda próba podjęcia z nimi rozmowy, kończyła się szybkim jej ucięciem przez Etsuyę. Chłopak wolał skupić się na doprowadzeniu przełożonej na miejsce w jednym kawałku, niż na miłym spędzeniu czasu podróży. Rozglądał się nerwowo na boki, jakby spodziewał się, że w każdej chwili coś może na nich wyskoczyć zza najbliższej, większej skały.
Minęli jedno skrzyżowanie, drugie. Dotarli na większy plac. Było chyba niegdyś centrum tego miasta. Na środku znajdowało się coś na kształt ratusza, a dookoła widać było budynki, które niegdyś były zapewne jakimiś sklepami, sądząc po powybijanych witrynach od strony chodnika.
Etsuya niechętnie spojrzał na ciemniejące niebo.

- Wydaje mi się, że będziemy tu musieli spędzić noc. Nie wygląda na to, byśmy byli w stanie dotrzeć na miejsce, zanim pogoda rozpęta nam tu piekło. - Westchnął
Rozkazał towarzyszowi sprawdzić okolicę i poszukać im miejsca na odpoczynek.
Gihei skinął głową i jeśli Akane nie miała nic przeciwko, oddalił się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Żwawym truchtem przemierzał okolicę w poszukiwaniu czegoś przydatnego, lecz najwyraźniej nie miał szczęścia. Przypuszczał, że wszystko co nadawało się do użytku w tej okolicy znalazło już innego właściciela. Drugim powodem mogło być to, że w tej części właściwie mało co się ostało. Humoru wilkowi nie poprawiała pogoda. Wyczuł bowiem tą subtelną zmianę w powietrzu zanim jeszcze burzowe chmury przyćmiły bardziej i tak ciemniejące już niebo. Wzdrygnął się nieco, gdy do jego wilczych uszu doszło echo odległego grzmotu. Nie lubił burzy. Właściwie to nawet się jej bał, lecz nie do tego stopnia by strach przed nią był w stanie go sparaliżować. Była to dość zabawna słabość wilczura zważywszy, że był już po trzydziestce. Spadowi jednak nie było do śmichu. Przyśpieszył kroku chcąc dostać się do schronienia w którym były szczenięta. Tak, w takich sytuacjach cieszył się, że nie jest sam.
Gdy tak poganiał go strach zatrzymał się nagle, dostrzegając ruch między budynkami. Mimochodem przyczaił się, starając nie myśleć o burzy i podążył za tropem. Wzrok i nos podpowiadał mu, że ma do czynienia z niewielkim gryzoniem. Gdy doszedł do prześwitu w którym owe stworzenie mu mignęło wyjrzał zza niego ostrożnie próbując zlokalizować ofiarę. Jeśli tylko ją dostrzegł planował wyskoczyć na nią z zaskoczenia, a potem gnać czym prędzej by dorwać ją w zęby. Gdyby jednak mu zwiała, zawsze mógł miał możliwość skonfrontowania się z nią na nowo, póki deszcz nie zmyje tropu.
Nie wiedział czy uda mu się to polowanie, czy będzie musiał obejść się smakiem, lecz miał dziwne wrażenie, że niezależnie od wyniku, przez tą przygodę, nie uda mu się wydostać stąd nim rozpęta się tu burza. Psychicznie przygotowywał się już na potrzebę poszukiwania schronienia. Za bardzo bał się burzy by biec w jej trakcie. W tym celu na pewno będzie rozglądał się za jakimiś ruinami z zadaszeniem. Najlepiej takimi dość w dobrym stanie z przyzwoicie porządniejszym dachem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż, w milczeniu też można było iść. W końcu to w jakimś stopniu zwiększało poziom bezpieczeństwa na wyprawie, nawet jeżeli podczas podróży Akane nudziła się jak mops. Miała do dyspozycji co najwyżej własne zmysły, wiec żywo rozglądała się po okolicy, by zająć czymś myśli. Wyglądało na to, że jeszcze kawał drogi przed nimi, a już miała powoli dość. Nie zrażały jej trudy, długi marsz i wszelkie inne niedogodności, ale właśnie brak jakiegoś konstruktywnego zajęcia. Mogłaby z kimś porozmawiać, jednak towarzystwo na to nie pozwalało, a trudno było robić cokolwiek innego, skoro cały czas musiała jeszcze iść. Mimochodem uniosła dłoń i zaczęła bawić się włosami, bez większej uwagi nawijając poszczególne kosmyki na place i bawiąc się nimi w ręce, dopóki jej nie rozbolała. Wtedy też wcisnęła ją do kieszeni płaszcza, przybierając nieco sfrustrowany wyraz twarzy.
I zaraz przeklęła się w duchu za myśli na temat nudy, gdy tylko zauważyła burzowe chmury na horyzoncie. Oznaczały one, że będą musieli się gdzieś ukryć, by uniknąć przykrości związanych ze znaną pogodą.
Czyli podróż będzie dłuższa.
Jeszcze więcej czasu z tymi nudziarzami.
O święty Ao, za co?
Skinęła głową w kierunku inkwizytora, po czym zaczęła spacerowym krokiem przechadzać się po placu. Przynajmniej mieli na tyle rozsądku, by nie zostawiać Vivian samej w trakcie tej wyprawy. A teraz, skoro i tak mieli tu zostać, przynajmniej poogląda sobie okolicę. Zawsze to lepsze od odmrażania sobie siedzenia na jakimś zimnym murku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spades
Ostrożnie zakradł się do uliczki, w której dostrzegł swojego zająca. Wychylił się zza rogu i na swoje szczęście, zobaczył jak stworzonko przegrzebuje coś, co wyglądało na zalążek roślinności. Może coś tam zwęszyło? Było odwrócone plecami do wilczura, który sprytnie to wykorzystał. Dopadnięcie ofiary nie sprawiło mu większego kłopotu. Co prawda, gdy królikopodobnecoś odnotowało jego obecność, zaczęło uciekać wzdłuż uliczki, ale Spad zdołał je dogonić. Mógł być z siebie dumny. Właśnie trzymał w zębach zdobyty obiad. W Desperacji na prawdę było to 'coś'.
Usłyszał przed sobą jakiś szelest. Podniósł oczy do góry i zobaczył dużego mężczyznę o oliwkowej cerze. Popatrzyli na siebie, ale człowiek nie zainteresował się nim zbytnio i po chwili zniknął za murem budynku.
Spades słyszał swoimi wilczymi uszami, że nie była to jedyna żywa istota w okolicy. Na placu przed nim też ktoś był.

Akane
Nie wyglądała na zbyt przejętą wizją pozostania tu na dłużej. Jej mina wyrażała co najwyżej znudzenie. Po odprawieniu podwładnego, zaczęła spacerować po placu.
Tu rozpadlina. Tak szczelina. A tutaj, O! duży kamień! Doprawdy, fascynujące widoki.
Zaraz, czy za tym przerdzewiałym wrakiem osobówki nie dostrzegła właśnie jakiegoś ruchu? Wytężyła słuch. Tak, tam ktoś chyba był. Słyszała jęki.

Po jakichś dziesięciu minutach zjawił się inkwizytor, meldując możliwe miejsca noclegu.
Były to:
katedra - duża, przestronna, z łatwą drogą ucieczki, ale bez większej możliwości ogrzania się lub ukrycia
ratusz - nawet nie tak bardzo zniszczony, z wieloma korytarzami, które stanowiły dobrą drogę ucieczki, łatwo się tak było jednak zgubić
galeria - podobna do katedry, jednak dwupoziomowa, miała dobre stanowiska strzeleckie i łatwo było z niej obserwować drogę, z której można się było spodziewać niebezpieczeństwa
dom mieszkalny - wyglądało na to, że pomieszkiwał tam niedawno jakiś wymordowany, jednak nie zaglądał tam od kilku dni; były tam koce i prowizoryczny piecyk, miejsce to wyglądało na dobrą kryjówkę, jednak ciężej było z ucieczką, gdyż ta wymagała nieco gimnastyki i chodzenia po dachach.
Wybór, gdzie się skierują, należał do Akane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spad czuł jak zwierze coraz rzadziej się rusza, a jego futerkowe ciałko wiotczeje pod naciskiem jako zębów. Był z siebie zadowolony i w pewnym sensie dumny, że mimo wszystko podołał dzisiejszemu zadaniu wykarmienia "potomstwa". Chwycił martwe zwierze pewniej w zęby i zamierzał wybrać się w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Chciał przeczekać burzę, by następnie pognać do swoich podopiecznych. Jakby nie było nie obrastał w nadmiar odwagi by biegać w czasie grzmotów po ruinach. Ledwo się jednak ruszył, a momentalnie wyrósł przed nim jakiś typ. Przyglądał mu się będąc lekko zaskoczonym, acz twarz nieznajomego nie zdradzała żadnych emocji, czy też nawet zainteresowania. Spad poczuł się niemal jakby był niewidzialnym tworem, co go nieco zmieszało. Ocknął się z tego stanu, gdy tajemniczy człowiek zniknął. Podążył za nim nie wychylając się jednak zza jakichś ruin. Tym sposobem dotarł do ludzi znajdujących się na placu. Obserwował ich z daleka. Prawdopodobnie zamierzali tak, jak on udać się do jakiegoś schronienia. Spad postanowił za nimi podążyć. Przypuszczał, że oni w przeciwieństwie do niego już zrobili gruntowne rozeznanie terenu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No cóż, nie było za bardzo co oglądać. Ruiny to ruiny i nawet jeżeli wyobraziła sobie, jak mogło kiedyś wyglądać tu życie, niestety nie była w stanie trwale go przywrócić. Miasto pozostawało tak samo martwe, jak wtedy, kiedy utraciło jego resztki wraz ze śmiercią ostatniej istoty. Mogłaby tak sobie siedzieć dzień, tydzień, kilka miesięcy, ale owo miejsce nie byłoby ani odrobinkę mniej umarłe niż w tej chwili. Raczej mało prawdopodobne, żeby do ruin nagle zaczęli ściągać osadnicy. Nie było tu nic szczególnie ciekawego.
W końcu zwiadowca powrócił i stanęła przed dość poważną decyzją. Wybór miejsca noclegowego był bardzo istotny, jeżeli chcieli się jeszcze obudzić. Z miejsca odrzuciła cudzą kryjówkę, uznała za bezsensowne włamywanie się na terytorium jakiegoś wymordowanego. Nie wiadomo, może akurat zastałby tam wędrowców i nie miałby przyjaznych zamiarów? Takiej sytuacji wolała uniknąć, by nie wdawać się w zupełnie niepotrzebne konflikty.
Jeżeli zaś chodzi o kaplicę czy galerię, uznała je za zbyt odsłonięte. Prawdopodobnie gdyby ktoś jeszcze postanowił się w nich schronić, zostaliby szybko zauważeni. Tego też wolała nie doświadczać w obecnej okolicy. Wybór padł więc na ratusz, gdzie powinno być dużo pomieszczeń. Jeżeli nikt nie zauważy, jak wchodzą, powinni pozostać bezpieczni. Decyzja została podjęta, można było ruszać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Robiło się coraz ciemniej. Pogoda w Desperacji zdecydowanie nie była miła dla wędrowców. Silny wiatr targał im włosy. Szła burza.
Akane nie zwróciła uwagi na rusz za wrakiem samochodu. Widocznie miała ciekawsze rzeczy na głowie, bo oto wrócił jej zwiadowca. Kobieta zdecydowała się na druga opcję. Udali się więc we trójkę, do sporej budowli w centrum placu. Jak na razie żadne z nich nie odnotowało obecności rudego wilka. No, może wiedział o nim niedźwiedziołak, ale ten zapewne nie uważał, że stworzenie będzie się nimi interesować. Jeśli Akane nie zmieniła zdania, jej grupa zniknęła za rozwalającymi się drzwiami ratusza. Tym razem opuścił ją drugi z mężczyzn, pod pretekstem znalezienia potrzebnych surowców, na stworzenie obozowiska. Kobieta mogła teraz do woli zwiedzać budynek z niedźwiedziem.

Spadesowi udało się podsłuchać część z ich planów. Mógł teraz podążyć dalej za nimi albo samemu coś wymyślić. Zaczęło go jednak nękać dziwne przeczucie, że może się tu wydarzyć coś złego. Nie wiedział, co. Zwierzęcy instynkt mówił mu jednak, że nie chciał się teraz znajdować w tym mieście. Nie miał już niestety wyboru. Z nieba zaczęły kapać pierwsze krople deszczu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No cóż, bardziej zaangażowało ją poszukiwanie schronienia przed burzą niż coś poruszającego się za samochodem. W końcu silny wiatr równie dobrze mógł przywiać tam jakąś starą reklamówkę, czy coś w tym stylu. Zresztą, od tego miała swoich goryli, żeby czuwali nad bezpieczeństwem i rozglądali się dookoła. A skoro już zdecydowała się na ratusz, to najlepiej było od razu się tam udać.
Ruiny jak ruiny, jednak ten budynek nie był aż taki straszny. Skoro tylko jeden z ochroniarzy udał się po potrzebne zapasy, Vivian zarządziła zwiedzanie miejsca noclegowego. Po pierwsze rozglądała się za dobrym miejscem na ukrycie się, wypatrywała ewentualnych zagrożeń i starała się zapamiętać układ korytarzy. Nie chciałaby się zgubić w tym miejscu, co to, to nie. Dobra orientacja na terenie budynku była kluczowa, jeżeli będą zmuszeniu do ucieczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach