Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 15.04.15 21:33  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Kyofu zaśmiał się tylko, gdy Warner odchodził. Spojrzał na niego i uśmiechnął się - Mnie tez było miło poznać blaszko - powiedział sam do siebie. Spojrzał na swój zegarek i otworzył szerzej oczy - O cholera! Babeczki za pół ceny - kontynuował swój monolog. Obrócił się na pięcie i miał już iść, lecz nagle się zatrzymał odwrócił się w stronę leżących na ziemi zwłok kota - Dziękuje za zaspokojenie mej chęci do wdania się w bojkę z tą puszką... he he - uśmiechnął się i ponownie ruszył w kierunku, w którym zamierzał.
zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 0:18  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Po zawracaniu sobie łba całym burdelem organizacji i tego świata, postanowiła trochę odpocząć. Wybrała się więc na mały spacer po mieście. Świerze powietrze pobudza jakieś komórki, enzymy czy inne gówno, które czekało na zregenerowanie. Miała nadzieje, że zza rogu nie wyskoczy jakiś Łowca i nie będzie chciał się bawić w pierdolonego kota i pierdoloną myszkę, gdyż nie zajmie dużo czasu zanim złapie kabury, wyciągnie spluwę i pozwoli rebeliantowi zajebać zgreda.
- Agrr... - Złapała się za skronie, rozmasowała je wypluwając resztki flegmy z ust. Fajki, to tego było jej potrzeba. Sięgnęła  dłonią ku kieszeni i wyciągnęła z niej paczkę doskonałości w postaci papierosów wraz z zapalniczką. Wyciągnęła jednego, który równocześnie był jej ostatnim, zapaliła i zaciągnęła się w oparach tytoniu po chwili wydychając z siebie siwy dym. Od razu poczuła się lepiej. Nikły uśmiech przemknął jej przez twarz, gdy mijała szarych, niczego nie świadomych człowieczków, którzy nie mieli pojęcia jakie atrakcje czekają ją tego samego dnia dnia. Pixiv również nie wiedziała.
Z wszelakich rozważać wyrwał ją dźwięk syreny. "Jesus". Przewróciła oczami, robiąc teatralny młynek. Nie myśląc zbyt długo, odskoczyła w bok, stając się nie zauważona dla przerażającego obok wozu. Nie odczuwała ochoty pakować się w jakieś gówno. Nie miała czasu, humoru i okresu, a wtedy ma nie lada chcice, aby oddzielić kilka głów od reszty ciał. Dlatego też zniknęła za zaułkiem, oddalając się od przechodniów i umundurowanych, do których sama należała.

Oparła się o ścianę i rozejrzała na około. Zaułek. Nic dodać, nic ująć. Nie było niczego czego można się nie spodziewać. Zaułek jak zaułek, ot co. Kilka kotów nawołujących inne, aby przedłużały z nimi gatunek, otwarte kontenery z których dolatywał niezbyt przyjemny swąd, szumy ludzi zamieszkujących budynki, między którymi znajdowało się owe miejsce.
Przyłożyła resztki papierosa do ust i wpuściła do płuc tyle dymu, ile tylko pomieściła ostentacyjnie i wypuściła w powietrze chmurkę. Wypalił się. Rzuciła niedopałek w bliżej niezidentyfikowanym kierunku, niczym panna młoda kieliszek.
- Tia... - Syknęłam i odepchnęła się od ściany. Miała ruszać, gdy usłyszała coś. A raczej kogoś. Mięśnie się napięły, a dłonie powędrowały w stronę broni, która zawsze gościła w okolicy bioder Pixiv. Zerknęła przez ramie. Ujrzawszy młodego mężczyznę w obdartych ubraniach, odwróciła się. Nie wyglądał na niebezpiecznego, ale pozory mogą mylić.
- Witam Cię, obywatelu - zaczęła formalną gadkę szmatkę. Nie lubiła jej, wkurwiała ją swoją udawaną ważnością. - Mogę Cię prosić o ukazanie identyfikatora? - Teraz bacznie zdążyła przyjrzeć się nieznajomemu. Był mniej więcej jej wzrostu, atletycznie zbudowany, na twarzy niczego sobie. Coś dla mnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 12:57  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Inseki po krótkim spotkaniu z One postanowił, że nie będzie dłużej zwlekał z opuszczeniem Miasta. W końcu ściągnie na siebie uwagę S.SPEC, a to nie mogło dobre się skończyć... Niosąc przerzucony przez ramię neseser z amunicją, lekami i kilkoma dodatkowymi ciuchami - co jak co, ale te akurat bardzo szybko się niszczyły w Desperacji - wkroczył do jednego z zaułków, mając nadzieję, że nikt nie będzie zwracał tu na niego uwagę. Zamyślony szedł przed siebie, nie zwracając zbytniej uwagi na otoczenie. Wyglądało na to, że sporo się tu zmieniło przez rok jego nieobecności. Nie spodziewał się, że władza wyjawi mieszkańcom fakt istnienia Wymordowanych. To nie mogło wróżyć niczego dobrego, Łowca przeczuwał, że zbliża się coś poważnego. Wszystkie jego obawy przybrały kształt skupiony w jednym słowie - wojna. I to taka, która nie pozwala na pozostanie neutralnym. Czy będzie w stanie poprzeć swoich byłych podwładnych w razie otwartego konflik-

Jego rozmyślania przerwał żeński głos. Chłopak nie dał po sobie poznać, że dał się zaskoczyć, ale w duchu przeklinał się w myślach. Kurwa! S.SPEC! Do tego android! Jego uwadze nie umknęły metalowe elementy jej ciała, sam w końcu kiedyś nosił protezę. I wiedział, że mogą się w nich kryć różne niespodzianki...
- Witam panią oficer! - powiedział uprzejmym tonem, uśmiechając się lekko. Zauważył, że dziewczyna mu się przygląda. On też szybko ocenił ją wzrokiem. No no, chyba w wojsku ostatnio podnieśli standardy rekrutacji... Nieznajoma miała całkiem spore...argumenty popierające jej wyniosły ton. Całkiem niczego sobie... Aż żal będzie ją uszkodzić, ale jak mus to mus... Przejrzał w myślach uzbrojenie jaki dysponował. Tanto i wakizashi zbytnio się tu chyba nie przydadzą, w końcu przeciwnik to chodząca metalowa konserwa, trzeba by celować w "ludzkie" części. Pistolet "Nadzieję" oddał niedawno Taihen... Granaty? Może, ale będzie musiał uważać, żeby i siebie nie uszkodzić. Noże do rzucania też raczej za dużo nie zdziałają... Jest jeszcze artefakt... Chłopak skrzywił się w myślach. Jeśli sprawy przybiorą naprawdę zły obrót ot będzie musiał z niego skorzystać, mówi się trudno.
- Niestety zostawiłem przepustkę w siedzibie, ale liczę na pani wyrozumiałość. S.SPEC i Drug-on łączą raczej...neutralne, acz nie pozbawione wzajemnego szacunku stosunki i zarówno moi towarzysze, jak i pani przełożeni nie chcą chyba tego psuć, prawda? - powiedział rozbawiony, podchodząc do niej powoli, odstawiając wcześniej neseser. Ręce trzymał w górze, przygotował się też, żeby w razie czego zasłonić się tarczą z krwi. Starał się nie sprawiać zagrożenia. Zatrzymał się koło kontenera, kilka metrów od niej.
- Oczywiście poddam się rewizji jeśli to panią zadowoli. A co do mnie... Może mi pani mówić... - powiedział i w tej chwili posłał w jej stronę kopnięciem puszkę która leżała obok jego stopy, dodatkowo rzucił w jej stronę dwoma nożami. Nie był w tym ekspertem, ale z takiej odległości nawet on trafi w człowieka jeśli ten się nie uchyli. Korzystając z odwrócenia jej uwagi, rzucił się w jej stronę po skosie. Walka z androidami nie należała do łatwych, ale nie była też aż tak trudna. Pewnie, są najeżonymi wszelką bronią i technologią chodzącymi maszynami do zabijania. Ale przy tym są też...wolne i ciężkie. A z pewnością wolniejsze niż Łowca po mutacjach. Dlatego też Inseki zaryzykował dosyć niebezpieczny manewr. Padł na ziemię, przetaczając się do niej w zwinnym przewrocie i posyłając jej obiema nogami kopnięcie w brzuch. Dzięki wzmocnionej mutacjami sile powalił ja na podłoże i rozbroił, odrzucając na bok jej broń. Przyłożył jej tanto do gardła.
- ...Asheritt. I jestem byłym przywódcą Łowców o czym pewnie wiesz słonko, bo atak na wcześniejszą głównodowodzącą i generałów nie przeszedł bez echa, z tego co mi wiadomo jest nagroda za moją głowę. - popatrzył na nią w skupieniu, klekając nad nią okrakiem. Zwiącał jej ręce solidnym rzemieniem, który służył mu za wstążkę do włosów i te rozsypały się w nieładzie. Kilka luźnych kosmyków prawie dotykało jej twarzy gdy się nad nią pochylał. Widać było w nich białe nitki, a czerwone pasemko zwisało całkiem luźno. Posłał jej nieprzyjemny uśmiech. Przesunął dłonią po jej talii i złapał ją za pierś. Cholera, na serio apetyczna. Łowca już dawno nie miał żadnej kobiety, więc może by tak... Pocałował ją krótko, ale namiętnie w usta, pilnując nadal, żeby nie wywinęła żadnego numeru.
- Szkoda, że tak się to kończy. Wolałbym zająć się tak śliczną dziewczyną w inny sposób. - pogłaskał ją po policzku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 21:00  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Nieznajomy świdrował ją wzrokiem. Byłoby to dla niej całkiem przyjemne i uznałaby, że to komplement, jeżeli chodziłoby o przedłużanie gatunku, jednakże kobieca logika mówiła jej, że raczej do tego nie zmierza. Skierowała więc dłonie ku kaburą z bronią, aby w razie konfrontacji szybko zaatakować. Pomyśleć, że przyszła tu odpocząć. O ironio.
- Zostawił Pan w siedzibie? - Pozwoliła sobie powtórzyć jego słowa, unosząc pytająco brew. Co dziwnego - Oczywiście będę musiała poinformować o tym dowództwo i przystąpić do sprawdzenia Pana wierzytelności. -  Odparła spokojnie. Kontrola, rewizja... zwał jak zwał. Musiała go po prostu obmacać, aby sprawdzić czy nie chowa jakiegoś asa w rękawie. Raczej nie mogła to być grubsza broń, ale drobny rewolwer czy sztylet mógł błąkać się po jego kieszeniach, niby nic, ale w odpowiednich rękach może stanowić niebezpieczeństwo. Albo pozbawić życia. Młoda kobieta już za wiele widziała, aby to zignorować. Dodatkowo, typ wydawał się coraz bardziej podejrzany i nawet jego urok osobisty, nie pozbawił ją jasnego myślenia. W duchu była jednak zadowolona, że samoistnie oddał się rewizji i nie musiała się z nim męczyć.
Uznawszy, że w czasie badanie zakamarków ciała mężczyzny, broń nie będzie mi potrzebna, zdjęłam ręce z rączki pistoletu, odpuszczając się swobodnie wzdłuż ciała. Poczyniła krok, może dwa w jego kierunku, wtem kopnął puszkę, a Pixiv przesunęła wzrokiem w jej stronę.
Okazało się to jej błędem.
Dwa ostrza, niczym pociski, przemknęły obok niej. Jeden trafił wprost w protezę, nie czyniąc większych szkód, drugi zaś przeciął kawałek skóry nad obojczykiem. Stróżka krwi zaczęła płynąć wzdłuż jej ciała. Miał cela, lecz wojskowa miała refleks. Otumaniona nagłym zamieszaniem i ucieczką przed nożami, nie zauważyła zbliżającego się nieznajomego. Rzucił się na nią niczym tygrys i gdyby nie okoliczności, uznałaby to za świetną grę wstępna, jednak teraz próbowała odeprzeć atak.
Z technicznego punktu widzenia miała spore szanse, aby wygrać starcie, ale intruz wykonał nieprzewidziany manewr, pozbawiając ją broni oraz uruchomiając. Był silny. Był szybki.
Jęknęła padając na posadzkę, a metalowe protezy wydały stłumiony chrobot. "Zajebiście", przeleciało przez jej głowę. Pomyśleć, że musiała wpakować się w jeszcze większe gówno, niż którego mogła zasmakować wcześniej, jeżeli można tak to ładnie ująć. Jeżeli udałaby się na akcje, wiedziałaby co ją czeka, a w takim przypadku zachowanie mężczyzny było owiane tajemnicą. Pixiv nie lubiła niespodzianek.
Leżała unieruchomiona, gdy napastnik wyznał, że jest Łowcą. Cóż, tego mogła się spodziewać. W końcu raczej wojskowy by jej nie napadł, chociaż lekko się zdziwiła dowiadując się, że ma do czynienia z samym, co prawda byłym, przywódcą.
- Miło mi poznać tak ważną osobistość. - Odpowiedziała zadziornie, zdmuchując sobie z twarzy kosmyk długich włosów, które Asheritt rozpuścił, aby rzemieniem związać mi dłonie. Spróbowała ostatni raz się wyrwać, nieudolnie.
No cóż, chyba przyszedł czas zajebać zgreda.
Przymknęła oczy oddając się w łaski typowi, lecz zamiast bólu, poczuła kojący dotyk wzdłuż tali i delikatny chwyt za pierś. Mimowolnie jęknęła poczuwszy rozkosz. Nie szamotała się, gdy mężczyzna pogrążył się w krótkim, aczkolwiek namiętnym, pocałunku. Czuła nieukryty żal, gdy oderwał od niej wargi.
- No to na co czekasz? - Uniosła pytająco brew i oblizała usta. Wyrwała się z sideł Łowcy i przełożyła złączone dłonie przez jego szyje. Pocałowała go żarliwie, kończąc, gdy zabrakło jej tchu. Połknęła głośno ślinę, którą przeniosła od rebelianta, a następnie głośno odetchnęła. Na jej twarzy zagościł kusicielski uśmiech, mówiący jasno i wyraźnie, że pragnie pieszczot, a zwykłe muśniecie warg jej nie wystarcza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.15 4:23  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Inseki uśmiechnął się kpiąco słysząc Pixiv, a dokładniej rzecz ujmując jej słowa o "ważnej osobistości". Co jak co, ale taki opis raczej nie pasował do człowieka ukrywającego się w Desperacji i żyjącego z dnia na dzień. W końcu nie wiadomo, czy jutro nie zabije cię jakiś Wymordowany czy inne tatałajstwo, prawda?
- Na posiłki które wezwałaś słonko.
Nie był taki głupi, żeby pozwolić jej na przełożenie rąk. To stwarzało sporo...kreatywnych sposobów działania, a dziewczyna, chociaż obezwładniona, to nadal była żołnierzem. No i do tego androidem. Jednak pozwolił jej na pocałunek, w końcu czemu by nie? Po niedawnym spotkaniu z panią Prorok pilnował jednak, żeby nie spróbowała odgryźć mu języka, albo przegryźć tętnic. No co? On by tego spróbował... Łapiąc za jej nadgarstki jedną ręką przycisnął je do podłoża nad jej głową. Drugą skierował ostrze noża na miejsce, gdzie znajdowała się jej przepona. Równie dobrze mógłby ją teraz zranić, jak i rozciąć jej ubranie...
- Wybacz kotku, ale nie czas i nie miejsce. A i osoba nieodpowiednia... Jakoś nie mógłbym się tobą cieszyć, zastanawiając się, czy zaraz nie spadnie mi na kark setka twoich kolegów. To byłoby...irytujące. Wiesz jak ciężko sprać krew z ubrań? A w Desperacji nie ma za dużo wody, wierz mi. - posłał jej czarujący uśmiech, zwiększając nieco nacisk noża. Czemu jeszcze jej nie zabił? Sam nie był pewien. Zaklął w myślach. W razie kłopotów powinien zdążyć uciec, jednak walka z siłami S.SPEC mogłaby być kłopotliwa, zważywszy na to, że miał ze sobą neseser z cennym - dla niego - ładunkiem. Mówi się trudno, najwyżej tego pożałuje. - Jednak... Cholera, podobasz mi się. I chyba nie masz nic przeciwko...
Szybki ruch nożem i ubranie dziewczyny doznało uszczerbku w dziedzinie zakrywania piersi. Łowca jednym cięciem rozciął jej bluzkę i stanik, a potem rzucił okiem na jej biust.
- No no... - rzucił z podziwem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.15 19:00  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Uśmiechnęła się parszywie, gdy na nowo odczepiła się od ponętnych Łowieckich ust. Nie rzadko mężczyźni działają w jakikolwiek sposób na jej zmysły, sama woli też raczej nie zapędzać się w związki, nie ważne jak silne byłoby uczucie, którym pałała do jakiegoś osobnika. Nie oszukujmy się jednak, Pixiv to biochem i trudno o niej o czułości, a zachowanie w stosunku do Asheritt'a było niespotykane z jej strony. Głównie wolała powstrzymywać nerwy na wodzy i... do tego czasu jakoś jej się to udawało.
- Phy. - Wyrzuciła z pogardą, po monologu rebelianta. Nie miała jednak ochoty przyznawać, że nie wezwała reszty wojska. Podobało się jej, że intruz działał ze świadomością, że grozi mu niebezpieczeństwo. Wtedy osobnik był bardziej rozkojarzony i działał podświadomie, a mogło to odwrócić się na korzyść umundurowanej. Czekała cierpliwie, aż nadejdzie moment, gdy Łowca wykona ruch decydujący o jej wygranej. Złapana za nadgarstek drgnęła lekko i wydała z siebie cichy jęk.
- A ty mi wręcz przeciwnie. - Odpowiedziała kąśliwie na słowa długowłosego, mimo, że mijało się to z prawdą. Podobała mu się? Cóż, już wiadomo czemu jej nie zabił. Przez jej twarz przeszedł cień figlarnego uśmiechu. Sądziła, że ta nacja działa instynktownie, niczym zwierzęta i chcą wyplenić wszystko co im się nie podobało. W tym ją, wojskową.
- Widzę, że się nie patyczkujesz. - Skomentowała, gdy nóż skierował w stronę jej mundury, gdzie pod skrawkiem materiały znajdowały się piersi młodej kobiety. Nie mówiła już nic, gdy szybkim cięciem pozwolił im uwolnić się z więzów stanika.
Dziewczyno, to okazja. Nie zmarnuj jej.
Z impotentem wyrwała nogę i skierowała ją w kroczę rebelianta. Metalowa proteza uderzyła prosto w miejsce gdzie znajdowała się jego męskość lub.. parodia męskości. Bóg sam jednak wiedział co trzyma w zakamarkach spodni.
- Nie zapędzaj się, koleżko. - Mimo, że była wolniejsza nadrabiała siłą, szczególnie pochodzącą od protez. Metalowe części, które stanowiły ponad 50% ciała, były niezwykle przydatne, mimo, że były ekspresem do kawy, tak jak myślała większość. Śmieszne, że o androidach, maszynach noszących śmierć mówili jak o zwykłych mikrofalówkach. Nie była to jednak pora, aby się tym zamartwiać.
Objęła wolną nogą Łowce i próbowała go przeważyć. Ręce nadal miała związane i nie mogła pozwolić sobie na większy ruch, nawet, gdy nieskutecznie próbowała je wyrwać. Na jej twarz wkradł się grymas niezadowolenia.
- Kurwa. - Rzuciła pod nosem. Asheritt dobrze związał ten jebany rzemyk. Nie mogła jednak tracić czasu na walkę z nim, ból w okolicy czułego miejsca mógł niedługo przejść. Obróciła głowę do tyłu i w oddali ujrzała nóż, którym kilka chwil temu celował w nią intruz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 15:31  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
[+18)

Łowca uśmiechnął się paskudnie gdy Pixiv niespodziewanie wyrwała nogę, chcąc kopnąć go w miejsce, które powiedzmy że nie zostało stworzone do bycia kopanym... A przynajmniej tak jej się wydawało, bowiem Asheritt był na to przygotowany. Jego tatuaż zalśnił szkarłatem, a skórę i ubranie na biodrze przebiła krew. Cztery długie kolce o grubości 5 cm przeszyły nogę androida w kilku miejscach, przyszpilając ją do podłoża, a drugą nogę uwięziły czymś przypominającą odwróconą literę V, jednak nie przechodząc przez ciało.
- I kto się tu zapędza?. - rzucił pod nosem Inseki i schylił się całując ją w szyję, a potem schodząc powoli coraz niżej, by w końcu dojść do piersi. Nie przejmował się protestami dziewczyny. - Bądź grzeczna to nie zrobię ci więcej krzywdy, w końcu to nie tak że tego nie chcesz, przecież widzę.
Uśmiechnął się wesoło. Takie zachowanie świadczyło o tym, że prawdopodobnie nie wezwała pomocy, w innym razie grałaby na czas. A to pozwalało na...nieco zabawy. Pogładził ją po policzku, a potem chwycił lekko w usta prawy sutek ssąc go lekko. Jednocześnie jego ręka wędrowała po jej talii schodząc coraz niżej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.16 2:04  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Telefon trzymał mocno w spoconej dłoni, spoglądając to na kreski odzwierciedlające rzeczywistość ulic na wysłanej mu mapie, to rozglądając się niepewnie dookoła. Chyba dobrze trafił. Miał nadzieję, że dobrze trafił, bo na prawdę nie chciał się spóźnić. Wyznaczony mu w esemesie limit czasowy na dotarcie powoli się kończył, więc nie miałby czasu na znalezienie prawidłowej ulicy, jeśli ta w której teraz stał miała być tą nieprawidłową.
Wytarł dłonie o spodnie, skasował wiadomość zważając na chęć zachowania ich znajomości i spotkania w możliwie jak największej dyskrecji i blady jeszcze bardziej niż zazwyczaj ruszył do przodu szukając celu swojej ekspresowej wycieczki przez miasto.
Pewnikiem Yury na widoku, wesoło ręką machając, stać nie będzie. A nawet jeśli radośnie machać będzie, to z kolei nie wróżyło to niczego dobrego dla Matta. Okolica była w miarę pusta, co odpowiadało tej porze dnia. Ego rozejrzał się za najbardziej niepokojącym i odpychającym miejscem do którego każdy normalny człowiek nawet by nie pomyślał aby zerknąć, i po paru minutach spaceru wzdłuż ulicy takowy odnalazł. Przełknął zbierającą mu się pod językiem ślinę i ostrożnie postawił nogę w pierwszy cień. Cholera, jeszcze dobrze się to wszystko nie zaczęło, a on już miał przemożną ochotę rzucenia wszystkiego w kąt i natychmiastowo wprowadzić w życie taktyczny odwrót. Ale jak zawsze jeśli chodziło o tego konkretnego najemnika, Ego miał niedające się do odpędzenia wrażenie, że jeśli nawet zdobyłby się na taki numer, Yury wyśledziłby go na końcu świata i tylko i wyłącznie dla zabawy połamałby mu kości dokładnie w tych miejscach, w których Ego nie naprawił mu protez. Odczucie właściwie czy nie, nie miał zamiaru się o tym przekonywać. Jak zdecydowania większość ludzi chłopak nie był fanem przemocy, a Kido zachowywał się i wyglądał na takiego co lubi, co stawiało studenta w bardzo niekomfortowej sytuacji.

- Umm... h-halo? - rzucił w zaułek zaciskając dłonie mocniej na ramiączkach plecaka, podświadomie pragnąc aby odpowiedziała mu cisza. Mógłby wtedy uczciwie powiedzieć, że bardzo się starał, ale cóż, musieli się gdzieś minąć, no nic, może spróbują następnym razem. I tak mnożąc mrzonki w głowie, zrobił kolejny krok w przód, pozwalając sobie na jeszcze jeden głęboki wdech i wydech na uspokojenie.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.16 3:50  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Pięć razy się zastanowił zanim wysłał smsa, ale w końcu to zrobił, można powiedzieć, że siłą rzeczy nie miał innego wyjścia. W razie problemów znał adres zamieszkania Ego, wiedział, gdzie studiuje i z kim się zadaje, ba, nawet strzelił zdjęcie pamiątkowe jego ojcu. Wojskowemu. Splunął, zaciskając mocniej zęby na filtrze papierosa. Na samą myśli aż się w nim zagotowało. Kiedyś na pewno wyśle mu jego serce. Najlepiej pod choinkę, coby dzieciak w końcu się uśmiechnął. „Twój tatuś kopnął w kalendarz, ale jego serduszku na zawsze będzie należało do ciebie, dziecino.” Piękna wizja gwiazdki, nie ma co, ale wykorzystać ją mógł w każdej chwili. Tak w ramach potwierdzenia swojej wiedzy, coby uwodnić studencikowi, że nie kłamie i naprawdę sporo wie i nie zawaha się przy okazji tej wiedzy zastosować w praktyce, a groźby wprowadzić w życie.
Wpatrywał się beznamiętnie w ekran telefonu, choć nawet nie oczekiwał wiadomości zwrotnej. On nie pytał, nie proponował, nie zapraszał, on żądał. Tu i teraz. Natychmiast. „Przyjdź, bo nogi z dupy powyrywam”, tak należało interpretować tego smsa. Wysłał mu łagodniejszą wersję tylko dlatego, że chłoptaś się dobrze zachowywał i nigdy nie wykręcił mu żadnego numeru. Zawsze punktualny, sumienny. Mało rozmowny, ale nad tym popracują. Pełna kultura. Przynajmniej na razie, bo zaufanie w tym wypadku było raczej kwestią sporną i Yury, niczym sęp, tylko czekał aż podwinie się tu komuś nóżka, i będzie mógł wyciągnąć z tego konsekwencje.  
Nie wrzesz. Zaalarmujesz psy  — upomniał, zachodząc do tyłu obiekt swojego zainteresowania, który chciał go poinformować o swojej obecności. Nie musiał tego robić. Kido zaczaił się na Ego, żeby się upewnić, że smarkaczowi nie strzelił do łba pomysł z eskortą. Przecież nie był na tyle głupi, żeby zaciągnąć się w pułapkę na własne życzenie i jeszcze odciąć sobie ewentualnie drogę ucieczki.
Złapał gówniarza za kark i przycisnął boleśnie do ściany, demonstracyjnie, co by czasem ktoś nie poczuł się swobodnie w jego towarzystwie. Parsknął. Sielanka w ich relacjach raczej nie miała racji bytu. Dzieciak wyglądał, jakby miał zaraz narobić w gacie od samej perspektywy spotkania z nim, a teraz przecież ten fakt się urzeczywistnił. Sceneria jak z bajki. Ciemna uliczka odcięta od cywilizacji i przede wszystkim światła. Strzelna, bo dźwięki z zatłoczonych ulic miasta dochodziły tu szczątkowo. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny. Zakątek rodem z horrorów. Pewnie zwłoki mogłyby tu ulec rozkładowi i nie zostałby zauważone. Smutny koniec.
Dziesięć sekund. Tyle się spóźniłeś. Co mam teraz z tobą zrobić? — wymruczał mu do ucha w akompaniamencie charakterystycznej chrypy jak u rasowego alkoholika, który przedawkował i procenty, i wrzaski.
Złapał za delikatny nadgarstek i przekręcił go pod niewygodnym dla właściciela kątem, tym samym uniemożliwić mu ucieczkę. Oczywiście paznokcie wbił do skóry, nie mógł się powstrzymać, nie były wtedy sobą. Jak szaleć, to szaleć. Nie po to pofatygował się do wyidealizowanego miasta, żeby wrócić na łono Desperacji z kwitkiem. Poza tym ręka dziwnie reagowała, z opóźnieniem, co doprowadzało go do szału. Może ten chuderlak jednak nie był kompetentny i stroił sobie z niego żarty. No ale nie stać było go na razie na nic innego. Musiał się pocieszyć marną imitacją złotej rączki.
Rozluźnił uścisk z karku, a w wolnej ręce natychmiast pojawił się nóż, który wyuczonym gestem został wyciągnięty z kieszeni. Zimne ostrze skonfrontowało się najpierw z szarym policzkiem, potem, wędrując niżej, zatrzymało się na drżącej grdyce. Zostało mocniej do niej przyciśnięte, aż w końcu pojawiła się rana, a potem krew. Chęć, by oszpecić tą delikatną, niczym nie zmąconą twarzyczkę była silna, ale w ostatecznym rozrachunku pohamował się. Rany cięte wzbudziły by sporą dawkę podejrzeń, a w aktualnym położeniu nie mógł sobie pozwolić na utratę tak wygodnej formy pomocy. Był mu potrzebny i tylko to dzieciaka utrzymywało w przy życiu.
Grzeczny chłopiec — pochwalił go infantylnie. Pozbywszy się tymczasowo werbalnych aktów agresji, poczochrał go po jasnych włosach w geście aprobaty. Taki tam system nagrody i kar, który na nim stosował, by zwiększyć lub zmniejszyć efektywnie jego motywacje. Z reguły działał bez zarzutu. Przynajmniej na razie.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.16 22:26  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Miał chwilkę aby na szybko przejrzeć i zastanowić się, które życiowe wybory doprowadziły go do obecnej chwili, tego konkretnego specyficznego koszmaru, którego nienawidził bardziej niż wszystkich innych okropnych rzeczy jakie spotkały go do tej pory w M3. Każde spotkanie z tym… tym… psychopatą, przebijało wszystkie poprzednie troski i zasadniczo w mini-konkursie „Udręka Roku” rozgrywającym się nieustannie w głowie Ego, Yury wybijał się na coraz to wyższą pozycję.
- …! – ciężko oddać dźwięk zaskoczenia jaki wydał na zajście od tyłu. Krótki zduszony wdech przy przekręcaniu głowy na bok jakby połykał powietrze. Głowę skulił w ramionach jak spłoszony ptak i natychmiast zamilkł, wchodząc na bezdech, który nie skończył się najlepiej zważywszy na to co stało się chwilę później.
Wzięty znów z zaskoczenia nie kontrolował co mu się z ust wydobywało, a tym razem był to gardłowy jęk bólu, który przez moment kotłował mu się w przełyku przez co nie mógł zaczerpnąć oddechu. Przez sekundę czy dwie, bardziej z naturalnego odruchu niż własnej świadomej woli, próbował wyrwać się z uścisku, ręka automatycznie próbowała odtrącić uścisk oprawcy. Chłód ściany ścierał się z wolno pulsującym i narastajacym bólem pleców.
- P-przepraszam, j-ja… ja… - zdołał wykrztusić słabym głosem, tak  cichym, że przez chwilę nie był pewien czy rzeczywiście udało mu się wydobyć słowa ze zbielałych ust czy pojawiły mu się tylko w głowie.
- Dżizys, ouch, ooouchh… jeez… - zaprotestował niezbyt dyplomatycznie, ale autentyzm dyskomfortu stuprocentowo prawdziwy, kiedy nowy punkt bólu znalazł się na jego ciele. Lubił swoje nadgarstki, to były naprawdę porządne nadgarstki, i miał nadzieję, iż Yury zdawał sobie sprawę, że są jednym z kluczowych elementów potrzebnych mu do czynienia swojej niefortunnej doli w ich układzie. Nie miał jednak czasu myśleć o tym za dużo, bo kiedy tylko udało mu się rozluźnić szczękę na tyle żeby móc cokolwiek z siebie wydusić, przekonał się, że nie warto. Dreszcz przeszył jego ciało,  po czym zmartwiał kompletnie, błagając swoje płuca o ostrożne wdechy i wydechy, zanim sam się przy ataku paniki na ostrze noża nadzieje. Powiódł struchlałym wzrokiem z krawędzi metalu ściskającej jego policzek na twarz moralnie spaczonego mężczyzny, szukając w niej… czegoś. Czegokolwiek, jakiegoś wytłumaczenia na ten zaserwowany mu terror, na jakiś błysk w oku zwiastujący coś lepszego niż… to. Ale jedyne co widział to paskudna gęba, nieodłączny w niej papieros i ciemne okulary, którym właściwie był wdzięczny za to że nie sięga wzroku Yurego.
Zacisnął mocno powieki, czując jak serce zaczyna mu bić coraz szybciej, a ucisk na szyi niebezpiecznie się zwiększał, ale nie śmiał powiedzieć ni słowa, nie chcąc prowokować do gorszych rzeczy. Chwila nadwyżki stresu, chłód wpijający się w skórę, uciekająca ciurkiem stróżka krwi i…

…wreszcie koniec. Przynajmniej tę chwilę. Ego ostrożnie otworzył oczy, żeby upewnić się, że Yury odsunął się dając Mattowi chwilę, którą ten wykorzystał na próbę wyrównania oddechu. Dobrze, że oparty był o ścianę, bo inaczej jego jak z waty cukrowej nogi zaraz posłały by go na ziemię. Zafundowano mu tu istny rollercoaster emocji. Drgnął na nowy ruch ręki, nie wiedząc czego znów się spodziewać, i zażenowany „wynagradzającym” gestem wbił wzrok w ziemię. Jedyne co o tym mógł powiedzieć, że było to zdecydowanie lepsze od bólu. Przekaz odebrany, Ego szybko się uczył, a kij i marchewka cuda tu działały.
- Ahahaha… tak…, aha, tak… - rzucił zmuszając swój głos do współpracy. Potrzebował chwili czy dwóch, a nawet trzech, w czasie których ostrożnie cofnął się o parę kroków, jedną dłonią wciąż wspierając się o ścianę, drugą trzymając na piersi tuż przy sercu. Zaraz jednak przeczesał nimi włosy, przystawił do ust i szyi, cały szereg nerwowych gestów, cały czas usilnie wpatrując się w brudną posadzkę zaułka.
- Tak. Okey. W porządku – wymamrotał bez sensu prostując ramiona, choć mentalnie dalej trwał w zahukanej postawie, wciąż próbując odnaleźć się w tej sytuacji, powtarzając sobie w głowie, że wszystko jest w porządku. Ile masz palców na obydwu dłoniach? Dalej dziesięć? No to wszystko jest w porządku. Nic nie połamane, pierwszy kontakt za nami, przejdźmy szybko do rzeczy, a potem będziesz mógł wrócić do domu, naćpać się leków i spróbować o wszystkim zapomnieć.
Na razie odetchnął i zmierzył wzrokiem Yurego, ze szczególną uwagą na zmechanizowane części, szukając przyczyny swojej obecności. Wyglądał…, na ile mógł to powiedzieć o członku Drug-on, w miarę w porządku. Na szczęście żadna proteza nie wyginała się pod podejrzanym kątem, z niczego iskry nie leciały, żadnych większych ubytków, co dobrze wróżyło. Prawdopodobnie sprzęt który na szybko wrzucił do plecaka starczy, o ile któraś wewnętrzna część nie poszła się paść i była do wymiany.
- Umm. To… co się dzieje? – spytał, starając się wszystkie swoje wypowiedzi sprowadzać  do minimum, zsuwając plecak z ramion i stawiając go przy nogach. Ręce mu drżały tylko trochę. Starał się to ukryć próbując zająć je grzebaniem w narzędziach. Rekonesans rzecz podstawowa. Kido najlepiej wiedział co mu w częściach źle trzeszczy. Ale pewnie i tak skończy się na oglądzie całości mechanicznego sprzętu, tak na wszelki wypadek, bardziej z uwagi o własne zdrowie niż z troski o swojego prześladowcę.


Ostatnio zmieniony przez Ego dnia 12.04.16 12:48, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 1:30  •  Ciemny zaułek obok sklepu. - Page 7 Empty Re: Ciemny zaułek obok sklepu.
Zlustrował go uważnie, by ocenić jego dzisiejszą kondycją. Wyglądał okropnie, jakby się bał. Ciekawe czego. Drug-on nie stanowił dla niego żadnego zagrożenia, na razie. Matt był potrzebny i użyteczny. Te dwa czynnik zdecydowanie przemawiały za tym, by utrzymać dzieciaka przy życiu, a przecież zabić go mógł w każdej chwili. Nawet miał pewien scenariusz, jego realizacja go korciła, ale bronił się przed tym rękami i nogami. Takiego drugiego naiwnego, co nawet nie miał siły, by się bronić przed sadystycznymi skłonnościami ze święcą szukać. Zresztą dzieciak był doskonałym materiałem na powiernika zmechanizowanych części. Cichy, ostrożny, wystraszony, podatny na manipulacje. Yury nie miał pewności, ale wyglądał na takiego, co raczej nie zwierze się i dużo nie papla, o czym świadczyły jego pomruki. Przecież to nawet porządnie nie umiało się przeciwstawić, a co dopiero zakablować. Niech uginają się pod nim kolana. To dobrze rokowało na ich dalszą współpracę.
Podrzucił nóż, a zaraz go zręcznie złapał. Dziecinna zagrywka. Chciał podkreślić swoją dominacje na każdej płaszczyźnie. A potem przejechał metalowym ostrzem po zapełnionym kontenerze, ot, dla zabawy. Nieprzyjemny dla ucha zgrzyt rozniósł się po ścianach zaułka, jakby tym samym smok chciał zasygnalizować młodemu, że każdy złych ruch może skończy się dla niego tragicznie, rozpaczliwie.
Ręka. Coś w niej trzeszczy, słabo działa. Czasem nie działa. Ma opóźnioną reakcje. Zapłon jak zapchana rura wydechowa. A czas to pieniądz. Przecież wiesz. Z autopsji. — Mruknął niby bez podtekstów, ale aluzyjnie. Limity czasowe. Yury lubił je stosować w przypadku chłopaka. Półgodziny. Zazwyczaj. Czasem krócej, czasem dłużej, co w sumie było całkowicie uzależnione od jego kaprysu i humoru albo jego braku. Zresztą tak samo jak palić, lubił zerkać na zegarek. Odprężające uczucie. Przez ułamek sekundy czuł się tak, jakby posiadł władze nad czasem. Ulotne to było co prawda, ale pożyteczne. Nie lubił, gdy ktoś zakłócał mu plan dnia, stąd tez przykre niespodzianki traktował równie przykro. — Wracając do tematu, chyba ostatnio przesadziłem i coś się popsuło. A w sumie — rzucił niedopałek pod nogi i zmiażdżył go ciężkim butem, też sugestywnie, zresztą chyba wszystkie gesty, który wykonywał w towarzystwie Ego były iście teatralne i zwierały w sobie jakieś pokrętne przesłania; tu na przykład mu sugerował, że może go zmiażdżyć tak bezlitośnie i bez skrupułów, jak tego nieszczęsnego peta, który w sumie nikomu krzywdy nie zrobił — co ci tu będę mówił, sam zobacz. Znasz się na tym lepiej, złotko. Napraw to, w końcu po to tu jesteś. Pogawędzimy sobie później, albo w trakcie. Jak wolisz. Nie chcę jednak odciągać twojej uwagi. Potem może się to źle skończyć.  — Wyciągnął zdewastowaną, na wpół opróżnioną paczkę fajek. Ich konwersacja zawsze wyglądała podobnie. Kido gadał jak najęty, a Ego po prostu majstrował, milcząc, czasem dla odmiany przytakiwał, chyba, że Arata zmuszał go do konkretnego działania, co raz albo dwa razy się zdarzyło. Ale nie był nachalny. Gdzie tam. — Zapalisz? — Podłożył ją pod nos młodemu. — Nie? Ah, nie wiesz, co dobre — mruknął, a przecież w rezultacie wcale nie czekał na jego potwierdzenie, czy też zaprzeczenie. Ten dzieciak nie palił i już, a jak to robił, niech nie robi tego na oczach Kido i nie psuje jego światopoglądu. Papierosy to zło ostateczne, a Matt był grzecznym chłopcem ze skłonnościami masochistycznymi. Zdarza się. Każdy posiadał jakiś defekt, czasem parę, albo całą masę, jak to było w przypadku Araty, ale ten fakt można było przemilczeć. Pierwsze interesy, potem przyjemności. — W sumie, jak już się tu pofatygowałem, to możesz sprawdzić wszystko. Jeszcze noga się obrazi i dopiero będę mieć przekichane. Złośliwość rzeczy martwych. Nie polecam. — Wsunął sobie używkę w usta, a resztę włożył do kieszeni, by zaraz wyciągnąć zapalniczkę. — Wiesz przecież, że nie toleruję żadnych niespodzianek — dodał, zapalając w końcu. Zaciągnął się zbawczym dymem, a uśmiech na ustach się powiększył. Usiadł na jakieś skrzynki nieznanego pochodzenia, które na szczęścia pod ciężarem jego cielska nie poszła w drzazgi.  — Do roboty — zaklaskał w dłonie, tsa, przynajmniej starał się to uczynić  — bo nas noc zastanie. Chyba obaj nie chcemy, żeby przez czysty przypadek stała ci się krzywda w trakcie powrotu do domu, co nie, dziecino? Nawet takie z pozoru bezpieczne miasto, jak to, jest pełne kryminalistów. Spójrz chociażby na mnie. Siedzi sobie takie coś i jeszcze wymaga. — Parsknął.
Kido ostatecznie nie lubił się za bardzo kręcić po M3, gdzie pełno było niespodzianek w postaci wojskowych, spuszczonych ze smyczy psów. Co prawda mógł obić mordę jednemu, albo drugiemu, ale to nie gwarantowało mu bezpiecznego powrotu zza mur. Zaalarmowałoby tym całe, rozjuszone stado, żądnych krwi bestii.
Przepustka. Brak tej małej zdziry wszystko utrudniał. Obiecał sobie, że kiedyś w końcu zdobędzie jej marną namiastkę w charakterze fałszywki i spędzi z uroczym Ego cały dzień, prezentując mu uroki życia, ale w rezultacie niebezpieczne, ale jakże atrakcyjne mrzonki kończyły się tylko na chęciach, dlatego też jeszcze dziś chciał opuścić miasto, które wzbudzało w nim jedynie odruchy wymiotne i coś na pograniczu irytacji z bezsilnością. Desperacja może nie była piękna, ale przynajmniej tam nie musiał dostosować się do sztywnych, upierdliwych reguł, które w gruncie rzeczy więcej utrudniały niż ułatwiały.
Zaciągnął się z lubością papierosem, a jego wyczekujący wzrok przesunął się po drobnej sylwetce chłopaczka. Wypuścił kłębek dymu ustami. Matt był uroczy, na swój własny sposób. Czasem w jego towarzystwie Arata czuł się jak rasowy pedofil, a przecież nie robił mu żadnej krzywdy. Przynajmniej w teorii. W praktyce było różnie, ale miał usprawiedliwienie, które wręcz potwierdzało jego niewinność. Ego nie uskarżał się o dyskomfort. Nigdy. Przynajmniej nie w sposób werbalny, czytelny, akceptowalny. Jego jęki i niekontrolowane dźwięki mogły być przecież interpretowane według widzimisię Yurego. Wszystkie chwyty dozwolone. Ważne, że tym razem pojawił się przed nim w jednym kawałku, a nie w strzępach. Jak zazwyczaj.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach