Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 18 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17, 18  Next

Go down

Pisanie 03.03.19 14:44  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Postanowiła się zająć nim najlepiej jak umiała i nie zmuszać do niczego. Jaką niby miała nad nim władzę? No żadną. Była tylko delikatną, niższą od niego o głowę roślinką, która co najwyżej mogła groźnie popatrzeć i rzucić równie groźną groźbą, której by nie spełniła. Jeśli chciałaby go za cokolwiek ukarać, to raczej przywiązałaby go do krzesła czy łóżka i zaczęła gadać o tym jak spędziła poprzedni dzień. Ze szczegółami, zawierając w tym największe pierdoły, niemal dosłownie cytując wypowiedzi spotykanych osób i robiąc zdecydowanie za długie opisy widzianej przyrody. Dla niektórych konieczność słuchania tego trajkotania była niemożliwie irytująca, a przekonała się o tym wielokrotnie na własnej skórze. Raz nawet ktoś ją zakneblował jabłkiem.
Nie zatrzymała go, kiedy się podniósł. Odprowadziła go tylko kilka kroków na wypadek, jakby miał wyrżnąć orła z braku sił. Całe szczęście zaraz wróciła medyczna pomoc, która przejęła Wilczura i postanowiła pomóc mu dotrzeć do siebie. Widząc spojrzenie przywódcy, Miyata uśmiechnęła się i skłoniła głowę, jakby pokazując w ten sposób, że nie ma nic przeciwko. Tak długo jak nie zacznie szaleć miała czyste sumienie. Niech leży u siebie, tam będzie miał ciszę i spokój. Byleby nie brudził opatrunku i zostawił liść na miejscu. Nie miała ochoty poprawiać mu szwów przez kolejną godzinę i marnować kolejnego elementu swojego ciała na jego głupie zachcianki. Jeśli się dowie, że wyszedł poza kryjówkę w ciągu najbliższych trzech dni, to osobiście go udusi i to bez znieczulenia.
Kiedy już żaden pacjent nie wymagał cudów i miała odrobinę spokoju, zaczęła sprzątać. Zakażone tkanki trzeba było spalić, szmaty przeprać lub przynajmniej pozwolić im wyschnąć w rozłożonej pozycji. W końcu ogarnąć cały ten burdel, wyczyścić narzędzia i odłożyć je na swoje miejsce, żeby pozostali lekarze nie zjedli jej potem. Śmigała w te i wewte bez ustanku wykonując jakieś czynności. Starała się nie obudzić odpoczywającego Jinxa, więc hałasy oraz przechodzenie koło niego ograniczała do minimum. Wreszcie, gdy uznała, że pomieszczenie nie wygląda tak tragicznie, zawinęła się, żeby posprawdzać co nabroili od jej ostatniej wizyty.

[zt +wszyscy, którzy jeszcze tu tkwią, a nie chce im się pisać posta na wyjście]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.19 22:01  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Z deszczu pod rynnę. Egzystencja Jekylla w pigułce, ale tym razem miał trochę więcej szczęścia niż zazwyczaj. Towarzyszył mu Faust. Dzięki niemu nie musiał tułać się po Desperacji dniami i nocami. W każdym razie proces powrotu do kryjówki był krótszy. I Anglik miał dość siły, by odprawić towarzysza z kwitkiem, gdy znaleźli się na poziomie -3, zanim ten zaalarmował przebywającego w pokoju medycznym Bernardyna o jego krytycznym stanie zdrowia. Lekarz wolał to załatwić na własną rękę.
  Wszedł do medycznego, jak do siebie, wszak spędzał w tym pomieszczeniu większą część dnia podczas swoich dyżurów, a przez deficyt pomocy medycznej był tutaj obecny częściej niż zwykle. Od razu poznał właściciela odwróconej do niego plecami sylwetki.
  Reika.
  Nie spodziewał się, że ją tutaj ujrzy, więc na ustach pojawił się grymas - ni to ulgi, ni to udręki. Wymordowana, wyposażona w niezniszczalne struny głosowe, była skłonna zgadać go na śmierci przy niemal każdej nadarzającej się ku temu okazji, a dzisiaj, bardziej niż zazwyczaj, nie miał ochoty na rozmowy.
  Zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł na jednej z wolnych prycz. Materac zaprotestował pod obcym ciężarem. Jęknął żałośnie, gdy sprężyny wbiły się w jego ciało. Jedna z dłoni mimowolnie powędrowała w okolice prowizorycznie zabandażowanego prawego boku, który przesiąkł posoką. Brakowało po nim sporego fragmentu skóry. Zasięg ubytku obejmował kilka ostatnich żeber oraz połowy pleców. Ponadto miał naderwany płat lewej małżowiny usznej. Wymagał konsultacji z igłą i nicią przez regularne krwawienie podczas wędrówki do kryjówki.
   Utkwił spojrzenie w stojącej nieopodal Wymordowanej. Oczy miał przekrwione; na białkach pojawiła się siateczka cienkich naczyń krwionośnych. W lewym oku jedna z nich pękła. Przejechał koniuszkiem języka po spierzchniętych wargach i przełknął ślinę, by nawilżyć wysuszone gardło, w obawie, że nie wydusi z siebie chociażby pojednczej sylaby.
  — Reika. — Głos mu zadrżał, gdy struny głosowe przetworzyły ten dźwięk na ludzką mowę, więc nie kontynuował swojej wypowiedzi. Poza tym, wymawiając imię medyczki, poczuł gorzki posmak na ustach. Rzadko zwracał się do niej o pomóc. Zwykle był samowystarczalny, ale teraz - na w poły zrujnowany przez tak zwany głód alkoholowy, na w poły wykończony fizycznie, a także psychicznie przez wizje, których był świadkiem zaledwie dzień wcześniej, był na straconej pozycji, o czym nieustannie przypominał mu świszczący oddech. Łapał go z trudem z powodu sinych śladów na skórze. Nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że palce Nine’a nadal zakleszczają się na jego szyi.
   Przy pomocy drżących palców, owinął brudny bandaż, by bez użycia słów zademonstrować medyczce główny powód swojej wizyty w tym miejscu. Z ledwością powstrzymywał się przed wydaniem jej instrukcji, jak powinna postępować z raną. W celu uniknięcia tego czynu zacisnął mocno szczękę. Ból towarzyszył mu przy najdrobniejszym ruchu mięśni. Emanował nie tylko z obrażeń. Był na całym ciele.

Obrażenia:
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.19 12:51  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Nie wróciła do domu tylko i wyłącznie z jednego powodu – coś tu się zaraz odchrzani takiego, że cały medyczny personel to będzie za mało. Myślała cały czas o słowach dwóch tajemniczo oślepionych, ale nie wpadała na żadne sensowne rozwiązanie ich problemu. Bo co, jeśli zaatakowany został nie narząd, a nerwy czy mózg? Zamierzała wyjść z kryjówki, ale tylko po to, by się z kimś spotkać. Współpraca w takiej sytuacji była znacznie ważniejsza niż dbanie o prywatne interesy i własne tyłki. Krążyła po siedzibie zadając różne pytania, które dla niektórych były dziwne i jakby wyrwane z kontekstu.
Siedziała w medycznym, żeby rannym było łatwiej ją znaleźć. Najpierw postarała się posprzątać cały ten burdel, ale to było bezcelowe. Bez wody i środków czyszczących mogła co najwyżej poustawiać przedmioty w mniej losowych miejscach. Materace nadal będą poplamione krwią, podłoga będzie gdzieniegdzie rdzawa, a kurz zalegający tu i ówdzie nie zniknie bez przetarcia go. Najgorsze, że ich zapasy czystych rzeczy topniały w zastraszającym tempie. Aż strach kogoś owinąć taką wielokrotnie używaną szmatką.
Nuciła coś cicho, z braku zajęcia czyszcząc tym razem broń. Snajperka widziała lepsze czasy, zapewne w dłoniach poprzedniego właściciela, ale trupy nie strzelały, a ona jak najbardziej jeszcze mogła. Właśnie kończyła, kiedy słuch wyłapał czyjeś kroki i umieranie na równie umierającym materacu. Na dźwięk swojego imienia odwróciła się od razu do ofiary. Wielkie fioletowe ślepia obrzuciły go takim wzrokiem, jakby ich właścicielka miała zaraz wyciąć drugiemu lekarzowi nerkę. Nie odezwała się od razu, najpierw oceniając jego stan. Przeżuła chęć zrugania go z góry na dół za to, że dokładał jej roboty, kiedy sam wiedział, jak jest chujowo. Z trudem w ogóle się nie odzywała, ale nie chciała wylądować w schowku i zostać zastąpiona jakąś praktykantką. Schowki śmierdziały.
Podeszła na tyle blisko, że miała go na wyciągnięcie ręki. Przykucnęła, przyglądając się ranie. Była w porównaniu do niego naprawdę dodupnym medykiem, ale chyba lepiej, żeby zajął się nim ktoś z gorszym doświadczeniem niż jakby miał to robić sam. Sięgnęła palcami do bandaża i zakryła ranę. Z tym będzie najwięcej roboty, najpierw wolała zająć się uchem. Z torby rzuconej niedbale na jedno z łóżek wyciągnęła butelkę wody, prywatny zestaw igieł oraz nici, zapalniczkę, znacznie czystszy bandaż niż ten, którym owinięty był Jekyll. I coś co wyglądało na złożoną koszulkę.
Nie wiem czy mamy jeszcze coś do odkażania. Nie mogłam ostatnio znaleźć – odezwała się wreszcie, rozstawiając sprzęt obok. Przygotowała igłę, rozgrzewając ją zapalniczką. Prowizoryczne odkażanie płomieniem chyba nie będzie takim złym rozwiązaniem, a przynajmniej będzie lepsze niż zszywanie go bez tego. Odkręciła butelkę, przyłożyła ostrożnie materiał i polała wodą zranione ucho. Zabrała się do zszywania robiąc to delikatnymi, ale stanowczymi ruchami.
Mam nadzieję, że ten drugi wygląda podobnie, bo jeśli dałeś się obić i nie gryzłeś, to wstyd na ciebie i trzy pokolenia wstecz – mruknęła cicho.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.19 19:51  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Choć był świadkiem poruszających się ust kobiety, dopiero po kilku sekundach jej wypowiedź została zarejestrowana przez otępiały narząd słuchu. Znowu zacisnął mocno powieki, przełykając zalęgającą w ustach ślinę. Cholera jasna, miał wrażenie, że struny głosowe w ogóle nie chciały z nim współpracować, ale mimo to musiał je do tego zmusić. Przynajmniej na okres paru minut. Potem da im spokój.
  — Ja mam. W pokoju —odezwał się po chwili, gdy umysł przeanalizował deficyt odkażających medykamentów. Żadna nowość.
Nie dysponujesz alkoholem, Reika?, chciał zapytać, ale wiedząc, że w tym przypadku jego głos zapewne przybierze sardoniczny ton, ugryzł się w język. Ponadto miał świadomość, że stojąca przed nim kobieta znała jego słabość do trunków wysokoprocentowych, zatem wolał nie dawać jej pretekstu do pobłażliwego spojrzenia albo innych oznak drwiny.  
  — Alkohol — dodał, aby nie oskarżano go o konfiskatę pełnowartościowych środków dezynfekujących. Ostatnią buteleczkę ze spirytusem wyniósł na potrzeby ratowania życia herszta, ale od tamtego czasu minęło wiele miesięcy, a większa część zwartości naczynia zapewne pozostawiła po sobie pamiątkę pod postacią plamy na podłożu w norze mężczyzny.
  Oparł plecy o ścianę. Była odrobinę chłodniejsza od panującej w pomieszczeniu temperatury, więc przyniosła ulgę. Tymczasową. Wiedział, gorączka nie ustąpił przez najbliższy tydzień, a rana po obdarciu ze skóry będzie goiła się przez kilka miesięcy przez brak odpowiednik materiałów.
  — Kwas zeżarł mu połową twarzy. — Kolejna pauza. Nie był w stanie wykrzesać z siebie bardziej złożonych zdań. Po użyciu języka od razu go mdliło. Odetchnął głęboko i po chwili kontynuował: — Sama oceń, czy przyniosłem wam wstyd. — I znowu przerwa.
Wam, bo wstyd przestał mu towarzyszyć dawno temu. Pozbył się go wraz z treściami pokarmowymi podczas pogardliwego stosunku organizmu do jego alkoholizmu na wcześniejszym etapie przemiany w Wymordowanego. Musiał obejść się smakiem.
  Do pomieszczenia wpadła dziewczyna, która pełniła rolę pomocy medycznej. Od progu wydał jej polecenie, choć zapewne, gdyby go nie znała, nie potraktowałaby jego słów poważnie. Dyszał, wymawiał średnio jedno zdanie na minutę, a jego głos był udekorowany w chrypę. W każdym razie po nie lada wysiłku wyjaśnił jej gdzie przechowywał alkohol.
  — Potrzebna nam jedna butelka. Od drugiej trzymaj się z daleka — dodał, gdy była jedną nogą za drzwiami. Wysłał jej w miarę groźne spojrzenie, którym obdarowywał pacjentów ze specjalnym przywilejami, po czym zamilkł na kilkanaście minut. Przekroczył limit. Wykorzystał do tego przedsięwzięcia resztę drzemiącej w nim siły.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.19 20:35  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Lekko zmrużyła oczy słysząc, że jednak ma te zapasy. Cóż, spodziewała się, że ma coś odłożonego, jednak nie alkoholu. Zawsze to lepiej mimo wszystko niż używanie samej wody, która jedyne co mogła zrobić to spłukać nadmiar krwi i ewentualne drobinki brudu. Wszelkie bakterie i inne świństwo pozostawało wtedy w środku, a raczej nie o to chodziło w ich lekarskim fachu.
Znośnie. Nie ma takiego obijania medyków bez konsekwencji. Jesteśmy gatunkiem na wymarciu – zatrajkotała w odpowiedzi. Nie mogła tego powstrzymać, gadulstwo było częścią jej natury, silniejszą od jej woli. Gdyby ktoś chciał ją torturować, wystarczyłoby po prostu ją związać i zakneblować.
Zerknęła za pomocnicą, mając nadzieję, że szybko uwinie się z powrotem do nich i zdobędzie to, po co została wysłana. Nie było co zwlekać z opatrunkami, bo atmosfera śmierci i ogólny syf kryjówki mogły tylko wszystko pogorszyć. Roślinka potarła palcami miejsce blisko czubka głowy. Jeden z użytych wcześniej na Wilczurze liści dalej odrastał, powodując nieprzyjemne swędzenie co jakiś czas. Dało się to znieść, a czasami nawet zignorować, ale w chwili bezczynności za bardzo skupiała się na odczuciu. A będzie tylko gorzej.
Zanim cię zabandażuję, obłożę cię liśćmi. Przyspieszą gojenie, bo to – tu wykonała dłońmi gest w kierunku boku mężczyzny – wygląda okropnie.
Zastanowiła się ilu potrzeba, badając dwoma palcami różowe narośle z fioletowymi cętkami. Upatrzyła dwa największe, ale dobrze wiedziała, że tyle nie wystarczy. Wiosną może jeszcze, za to trzech nie chciała wyrywać ze względu na własne zdrowie. Woda się jej kończyła, a musiała jeszcze zdążyć wrócić do domu zanim zahibernuje im tu do najbliższego deszczu. Dwa to nadal lepiej niż żaden, a lecznicze soki i tak wspomogą proces regeneracji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.19 0:13  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Przymknął powieki, by odciąć się od otoczenia. Światło zakradało się do jego oczu, wymuszało na nich łzawienie. Światłowstręt. Jeden z symptomów wścieklizny.
  Po komentarzu Reiki na jego wargach ukształtował się uśmiech, jeden z szczerszych grymasów, na jaki było go stać.
  Lekarze. Gatunek na wymarciu. Jasne. Wykonywanie tego zawodu nie dawało im immunitetu.
  — Daj spokój. Mam więcej wrogów niż przyjaciół, więc prędzej czy później ktoś musiał upomnieć się o swoje.
  Obojętne wzruszenie ramionami, bo w tej chwili był tylko ból. I niedobór tlenu, przez problemy z oddychaniem.
  Drzwi pokoju medycznego znowu stanęły otworem. Do środka weszła wcześniej wysalana po alkohol dziewczyna. Dyszała. Pewnie całą drogą od tego pomieszczenia do jego zakwaterowania i z powrotem pokonała biegiem. Zasługiwała na pochwałę, ale…
  — Jestem wzruszony twoim poświęceniem, ale weź się w garść.
  Ujął w dłoń butelkę, którą przekazała mu dziewczyna. Po zetknięciu palców z jej szklaną strukturę, uświadomił sobie, że już wcześniej podjął decyzje. Przecież musiał czymś ugasić ściskającego go w gardło pragnienie, skoro nie zaproponowano mu żadnej alternatywy, prawda?
  — Jeszcze z tobą nie skończyłem.
  Odkorował butelkę ku radości swojego wyczerpanego przez brak nałogu organizmu. Woń trunku pobudziła do życia dreszcze. Poczuł też nieprzyjemne ssanie w żołądku.
  — T-tak? — Utkwiła niepewny wzrok w medyka.
  — Ucho — Przełknął ślinę. — Napraw je.] — Kurwa. Zapach stał się intensywniejszy, kuszący. — Zestaw do szycia znajdziesz w moim ekwipunku. — Tylko kropla. Ewentualnie dwie. No dobra, może trzy. Musiał czymś uśmierzyć ból.
  — Ż-ze co? — wydusiła z siebie, po czym zerknął na stojącą nieopodal kobietę. Jej rola ograniczała się do pomocy medycznej w zakresie przynieść-podaj-pozamiataj.
  Jekyll zignorował jej zawodzenie. Skoncentrował się na trzymanej w dłoni butelce, ale był na straconej pozycji. Przybliżywszy ją do ust, przejechał językiem po jej szyjce, a potem bez żadnych podniosłych ceremonii wylał ¼ trunku do gardła i przełknął, czując przyjemne ciepło w przełyku. Skrzywił się.
  — Weź to ode mnie. — Podał butelkę Reice. Liście? Czemu nie. Dał jej wolną rękę. Dzisiaj interesował go tylko efekt. Uczennicą przestała być dawno temu.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.19 9:54  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Duże oczy wpatrywały się w drzwi, kiedy bernardynka oczekiwała na powrót dziewczyny. Zastanawiała się momentami czy ona też się tak zachowywała w początkowej fazie nauki. Choć, kiedy przyszła do gangu miała już trochę doświadczenia przez pomoc aniołom w ich szpitalu, wiedziała jak zszyć pacjenta, żeby nie był tak przerażający jak potwór Frankensteina, potrafiła rozpoznać kilka lecznicznych ziółek i ich właściwości. Może była taka zagubiona i chciała wszystko zrobić jak najszybciej i jak najlepiej zanim tam trafiła? Nie, raczej nie. Widok krwi jej nie przerażał, szyła jeszcze w Edenie, praktykując zazwyczaj na rannych zwierzętach. Z ludźmi było łatwiej, przynajmniej większość nie mała gęstej sierści, która utrudniała sklecanie pacjenta w jedną całość.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco do praktykantki. Musiała się kiedyś nauczyć i odważyć, to nie było takie straszne na jakie wyglądało. Ostatecznie, to nie lekarz czuł ból wbijanej igły, lekkie szarpanie kiedy nić zagłębiała się w ciele próbując utrzymać w jednym kawałku świeżą ranę dopóki ta wystarczająco się nie zagoi. Rolą medyka było utrzymanie ofiary przy życiu, a nie dbanie o to, żeby za bardzo nie cierpiał. Poza tym, Jekyllowi zdarzało się być niemiłym. Jak go coś za mocno dźgnie to nawet i lepiej, chyba, że spróbowałby się odgryzać. Naprawdę wolała nie korzystać ze swojej drugiej zdolności do unieszkodliwiania agresywnych osobników.
To prawie jakbyś miała zacerować skarpetę. Taką bardzo miękką, mokrą i niezadowoloną – odezwała się do dziewczyny, odbierając butelkę od lisiego wymordowanego. Od razu zajęła się też jego bokiem, przemywając ranę. Pewnie zapiekło jak cholera, kiedy odsłoniła wielką ranę, polała ją alkoholem i dotknęła. Dopiero co się odrobinę znieczulił, a zresztą nie należał do tego gatunku co marudziłby i kręcił nosem na jakiś lekki dyskomfort. Zorganizowała sobie szybko bandaż.
Jak skończysz, przytrzymaj liście na miejscu, kiedy będę go opatrywać – dodała zaraz, odrywając dwa z głowy. Niemal natychmiast poczuła falę senności, zachwiała się lekko, powstrzymała ogromne ziewnięcie, które w nagrodę pozostawiło w kącikach oczu łzawe kropelki. Zaczęła ugniatać palcami najpierw jeden, a potem drugi liść, wydobywając z nich słodkawo pachnący sok. Dowiedziała się o tej dziwnej właściwości zupełnie przypadkiem, kiedy jakiś chujek wyrwał jej kępkę prosto z głowy. Zadrapania na rękach zniknęły w zaskakującym tempie, a ona w nagrodę poczuła się tak, jakby tydzień czołgała się po piachu w pełnym słońcu.
Przyłożyła liście w strategicznych miejscach, jak najbliżej centrum pobojowiska na boku i plecach. Korzystając z pomocy wystraszonej dziewczyny, obwiązała Jekylla bandażem na tyle ciasno, żeby nic niespodziewanie się nie zsunęło, a jednocześnie zachowując umiar i nie chcąc go udusić. Wystarczyło, że już oddycha z trudem.
Trzymaj je kilka dni. Przy zmianie opatrunku można zgnieść je po drugiej stronie i przyłożyć tą świeższą do ran. Samo krwawienie ustąpi niedługo, a po samej ranie pewnie zostanie blizna. Albo i nie. Potem się zobaczy – odezwała się do pacjenta. Nadal rzucała dużo słów, ale w znacznie wolniejszym tempie, jakby miała zaraz położyć się spać po bardzo ciężkim dniu. Kolejne ziewnięcie cisnęło się na twarz, ale przełknęła je jakoś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.19 20:47  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Gdy alkohol przedostał się dalej, poczuł mdłości. Przełknął żółć żołądkową, która podleciało pod sam przełyk, gotowa wydostać się przez usta na zajmowany przez swojego właściciela materac. Pogratulował sobie w myślach dobrego posunięcia. Dzięki temu, że nie miał apetytu, przebywające w pomieszczeniu kobiety nie musiały podziwiać jego treści pokarmowych. Sam nie chciał czuć zapachu wymiocin. Miał wrażenie, że takowa woń niczego by nie ułatwiła.
  — Nie przejmuj się, że zafundujesz mi dodatkową dawkę bólu — rzucił ku dziewczynie, która nadal nie potrafiła podjąć decyzji, niemniej po przemowie Reiki Bernardyn dostrzegł w jej w mimice zmianę. Podświadomie tego chciała. Widział to w jej oczach, w grymasie, który pojawił się na twarzy. Napięcie zniknęło, na jego miejsce wstąpiło rozluźnienie. No dalej, nie daj się prosić. Nie jestem porcelanowym tworem imitującym ludzką sylwetkę.Kiedyś odpłacę ci pięknym za nadobne i będziemy kwita — rzucił bardziej ochryple niż wcześniej, a potem zamilkł, gdy lekarka wzięła sprawy w swoje ręce.
   Zetknął dłoń z ustami w celu stłumienia niepożądanych dźwięków, na którymi przestał panować po tym, jak Reika potraktowała ubytek w ciele substancją składającą się z etanolu. Wykonał ten ruch z opóźnieniem. Nieartykułowany skowyt wydostał się z jego gardła, zanim drżąca ręka natrafiła na wargi; dotychczas nie wiedział, że jego krtań była w stanie wyprodukować takie nieludzki odgłos. Zaniżony próg bólu znowu dał o sobie znać. Przymknął powieki, koncentrując myśli na czymś przyjemniejszym, ale nie mógł natknąć się na wydarzenie, które chociażby na chwilę oderwałoby go od rzeczywistości. Zmienił taktykę. Zaczął liczyć.
   One. Two. Three.
   Wciągnął do płuc gwałtownie powietrze, czując, że znowu brakuje mu tchu.
   Four. Five. Six.
   Do nozdrzy znowu doleciała woń alkoholu. Oblizał koniuszkiem języka wargi.
   Seven. Eigth. Nine.
   Otworzył gwałtownie oczy. Wrażenie, że ktoś nadal zaciska dłoń na jego gardle znów przybrało na sile.
   Nine.
   Słyszał echo własnych słów, zagłuszające inne dźwięki, lecz po chwili w tle rozległ się głos Reiki, który skutecznie sprowadził go na ziemie. Słodkawa woń kobiety zmieszała się ze smrodem alkoholu. Zlokalizował ją spojrzeniem. Stała tuż przy nim. Obcy oddech podrażniał jego skórę; był przyjemniejszy i chłodniejszy od jej temperatury.
   — Mam u ciebie dług wdzięczności. — Głos drżał mu lekko, gdy wypowiedział te słowa. Nawet nie próbował nad nim zapanować. Musiał wreszcie obudzić się z tego koszmaru. Spojrzenie utkwił w kawałku ściany, na której widniał fragment pajęczny.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.19 10:35  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Czyszczenie materaca to raczej ostatnia rzecz, na jaką miałaby teraz ochotę. Oczywiście mogła to zrzucić na ich przyuczającą się pracownicę — w końcu dbanie o czystość, zwłaszcza w przypadku łóżek, było jednym z ich obowiązków, nawet jeśli mniej ważnym — ale nigdy nie unikała brudu. Nie była tak delikatna na jaką wydawał się ukształtować ją wirus. To, że bardziej miała w sobie z kwiatka niż ludzkiej istoty było jedynie zasługą życia w ogrodzie. Chyba tylko cud uratował ją przed zmutowaniem z pszczołą, ważką czy pająkiem. Zamiast mieć dodatkowe kończyny czy delikatne skrzydełka utknęła jako chodząca roślinka. Mały, osobisty bukiecik.
Gdyby nie lubiła Jekylla, podsunęłaby drugiej kobiecie pomysł dźgania ile wlezie bez ociągania się, żeby tylko sprawa była załatwiona, a jęki przewrażliwionego pacjenta olać. Ale nie była niestety sadystyczna i lubiła właściwie każdego, kto się jej nawinął pod łokieć. Zawsze szła zasadą minimalizowania nieprzyjemnych odczuć, wtedy miała większą pewność, że ofiary losu wrócą do niej i znowu będzie miała co robić. Siedzenie w miejscu nie było w jej stylu, choć udowodniła kiedyś komuś, że potrafi nie ruszać się dłużej niż dwie minuty. Nadal żałowała, że nie gwizdnęła jego snajperki. Ta, którą sobie zorganizowała w późniejszym czasie była znacznie gorsza niż jego sprzęt.
Daj spokój, jestem bernardynem, to moja praca – stwierdziła ze zmęczeniem, patrząc na drugiego lekarza. Uśmiechnęła się niewyraźnie. Miała gdzieś u siebie w kąciku jeszcze jedną butelkę świeżej wody. O ile się do niej doczołga, opróżni na raz. To było pewne. Nie wzgardziłaby też jakąś sadzawką z chłodną wodą, ale tej nie uświadczy aż do powrotu do Edenu. – Połóż się, odpocznij. Zrób jakiś okład na zbicie gorączki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.19 13:52  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
Pająk się nie zjawił. Smród unoszący się w powietrzu musiał go odwieść od tego czynu.
   Skierował wzrok na inny element krajobraz, lecz kulawe łóżko polowe nie rozbudziło w nim nawet cienia zainteresowania. Było brudne od krwi i przechylone na lewą stronę. Na tej podstawie wywnioskował, że wcześniej musiało być zajęte przez kogoś, kto swoje ważył. Na powrót ulokował oczy w obliczu swojej rozmówczyni, która nadal wypełniła przestrzeni nieopodal niego, odbierając mu tym samym dostęp do powietrza. Przez nacisk odczuwalny na szyi miał wrażenie, że ciągle brakuje mu tlenu.
  — Sama się połóż. Masz zaczerwienione oczy — skwitował. Ton jego głosu dawał jasno do zrozumienia, że rola medyczki się skończyła. — Gdy padniesz ze zmęczenia, nikomu już nie pomożesz — dodał, jakby stawiał jej diagnozę w zestawie z zaleceniem lekarskim, a przecież tymczasowo to on był lekarzem, który powinien słuchać wskazań. Celowo je zignorował. Na własną odpowiedzialność. Powołując się na swoje doświadczenie. Jak zwykle zresztą.
   Nie zważając na protesty drugiej kobiety, zszedł z pryczy. Z ledwością powstrzymał grymas ból. Jego mimika pozostała niewzruszona, choć, by to osiągnąć, zacisnął mocno zęby, dzięki czemu powstrzymał niekontrolowany odgłos cisnący się na usta.
  — Wracam do siebie. Nie potrzebuję kompresów, a jedynie odpoczynku — dodał, czyniąc kilka kroków ku drzwiom. Gorączka, która mu towarzyszyła, była niczym w porównaniu z rozerwanym płatem skóry. Miewał ją w sporadycznych odstępach czasu. Przywykł i nie miał najmniejszego zamiaru ingerować w jej istnienie. Wiedział, że prędzej czy później zniknie samoistnie, o ile do organizmu nie wdarł się stan zapalny, ale o tym przekona się po kilku godzinach. Zatrzymał się tuż obok drzwi. Asekurował się ścianą w celu uniknięcia konfrontacji z podłożem. — To samo tyczy się ciebie. Zdrzemnij się. Chociaż na kilka godzin. — Wypowiedziawszy te słowa, opuścił pomieszczenie.

  __zt
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.19 0:53  •  Pokój medyczny - Page 15 Empty Re: Pokój medyczny
  Ile razy odwiedził już to miejsce? Można by myśleć, że Kirin, stały bywalec medycznego kąta psiej sfory powinien mieć już wyryty w pamięci układ pomieszczenia, ale tego dnia poznawał go znów na nowo. Jego pamięć szwankowała, to był w stanie stwierdzić bez niczyjej pomocy. W sieci wspomnieć pojawiały się szerokie dziury, czarne plamy okrywające część przeszłych wydarzeń. Gdy ostatni raz zawitał u którego z medyków, nie był sam, ale twarzy osoby towarzyszącej nie potrafił sobie przypomnieć. Sylwetka z dziurą zamiast głowy i imię, którego brzmienie i zapis poplątały się na dobre.
  Szedł po omacku. Część tuneli śmierdziała funkcją, którą pełniła, więc w teorii nie było szans, aby przegapił medyczną dziurę, której szukał. Mimo to krążył bez efektów przez dłuższą chwilę. Nie spotkał na swojej drodze nikogo.
  Pociągnął nosem. Gorzki zapach suszonego zielska dobrze przetkał zatkane dziurki, mógł już prawie normalnie oddychać nie przejmując się zapchlonym smrodem reszty desperackiej bandy. On, powracający z miasta, w najgorszym przypadku śmierdział krwią, ale jego długa wycieczka za mury na pewien czas pozbawiła go zapachu beznadziei. Szlajając się po pustynnych równinach w ciuchach skradzionych mieszkańcom czuł się prawie nie na miejscu. Koszulka, którą nosił nadal miała przyszytą z tyłu kołnierz paskudnie sztywną i drapiącą metkę, ale nie śmiał je odrywać. Dla niego była jak order, dowód że przeżył w mieście. Znalazł to, czego szukał.
  Była też druga strona przygód na podwórku dyktatora. Brzydka rana w barku, którą Kirin pozbawiony zdrowego rozsądku ignorował tak długo, jak tylko mógł. Krew dawno zlepiła się ze strukturą ubrania tworząc w miejscu jego kończyny paskudną, stwardniałą strukturę, mieszaninę krwi, brudu i przekleństw, które padały z ust wymordowanego gdy przypadkiem jej dotykał. Nie mógł poruszyć ręką, za co za tym idzie, jedzenie wiązało się z dyskomfortem. Mógł zignorować odpadającą rękę, potrzebę zmieniania ubioru raz na jakiś czas, ale jedzenia nigdy.
  Z irytacją złapał w zęby klamkę. Normalnie do otwarcia drzwi posłużyłby się dłonią, ale tego dnia był zdenerwowany. Szarpiąc za metalową rączkę oderwał kawałek farby u jej nasady, ale przejście w końcu się dla niego otworzyło. W środku nikogo nie było. Tylko on, zdziczały doberman i dusząca woń leków, których zastosowania nigdy nie poznał. Wykrzywił się, ale nie stracił impetu. Natychmiast przykucną przy jednej z szafek i dedykacją zaczął wyciągać z niej wszystko, co udało mu się znaleźć. Szmatki, jakieś nici, w pewnym momencie znalazł nawet butelkę która pachniała alkoholem. Nie wiedział nawet czego szuka, miał tylko pojęcie że magicznym sposobem zawsze pojawiał się tu obolały, a wychodził otumaniony, ale szczęśliwy. Co takiego miał połknąć, by bark przestał go tak cholernie boleć?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 18 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17, 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach