Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 18 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17, 18  Next

Go down

Pisanie 25.08.19 0:39  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
Po kilkutygodniowej tułaczce w końcu wrócił do kryjówki nazywanej przez niemal każdego posiadacza żółtej chusty domem. Niemal, bo on nadal nie potrafił utożsamiać tego miejsca ze stabilizacją, bezpiecznym kątem. Traktował je bardziej jak stan przejściowy - miejsce pracy, gdzie leczył pacjentów, a nie bliskie mu osoby, członków rodziny. Im rzadziej pojawiał się w okrytych mroku tunelach, tym bardziej oddalał się od swoich pobratymców. Zapominał. Zapominał, jakie to uczucie mieć stały dach nad głową, przystań, do której wracało się nie z obowiązku, a z przywiązania.
  Pierwsze zajrzał do pokoju 139. Hades stał przy drzwiach, czekał, merdał ogonem, zamiatając nim kurz z posadzki. W końcu nie wstrzymał i podbiegł do swojego właściciela. Oparł masywne łapy o jego biodra, dotknął chłodnym językiem spoconej, zakurzonej dłoni, która skonfrontowała się z lśniącą, czarną sierścią czworonoga.
  — Siad.
  Pies usiadł, nie spuszczając wzroku z Jekylla. Doktor rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie zaszła w nim żadna drastyczna zmiana. Hyde nie wrócił. Wszystko było na swoim miejscu. Odetchnął. Podszedł do pryczy i usiadł na niej; kończyny domagały się wytchnienia.
  — Mamy problem. W medycznym. — Usłyszał po chwili. Spokój wyparował, mięśnie stwardniały, na ustach ukazał się grymas niezadowolenia.
  Spojrzał ku drzwiom. Zostawił je otwarte, toteż objął wzrokiem stojącą w progu sylwetkę. Drobna kobieta. Wizualnie dwudziestoletnia. Zawsze na posterunku. Chart.
  — Jaki? — Jekyll sięgnął po swój dobytek wcześniej rzucony na blat starego kredensu. Wyjął z niego do połowy napełniony bukłak. Chciał ją odprawić wyrzucić za drzwi, może zaszczuć Hadesem. Był wycieńczony, cały w pocie i brudzie. Ubrania miał przedwczorajsze. Włosy splątane, przetłuszczone.
  — Doberman. Kirin. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Myślałam, że umarł, a ten wrócił po roku jak gdyby nic. Widziałam, jak zaszedł do medycznego. Nie wyglądał najlepiej. Chyba krwawił, ale po tym, co spotkało Matyldę bałam się podejść i zapytać. W każdym razie… — urwała, zerkając znacząco na bernardyna.
  — Pomyślałaś, że jestem idealnym kozłem ofiarnym? — zapytał kąśliwie i urwał. Łyknął kilka kropel wody w celu nawilżenia gardła. Słyszał o tym, co spotkało kucharkę. Nie chciał znaleźć się na jej miejscu.
  — Ależ skąd — zaprzeczyła kobieta, ale na próżno doszukiwać się w tym szczerości. Lekarz nawet nie próbował.
  — Dopiero wróciłem.
  Wzruszyła ramionami. Wiedziała, ale jakie to miało znacznie? Żadne. Każdy z nich miał wyznaczoną rolę.
  — Jest w medycznym — powtórzyła i odeszła.
  Podirytowany Jekylla na powrót skonfrontował ciężkie obuwie z deskami. Zaskrzypiały, gdy zbliżył się do drzwi, uprzednio zabierając swój prywatny ekwipunek medycyny w postaci apteczki wyposażonej w bogatszy asortyment.
  — Chodź.
  I Hades poszedł. Wyszedł z pokoju jako pierwszy i zaczekał na medyka przed schodami na niższą kondygnacje kryjówki. Jekyll zamknął drzwi i poszedł jego śladem.  Wszedł do pokoju medycznego kilka minut później. Jego wzrok od razu spoczął na sylwetce Kirina trzymającego między palcami syrop o wątpliwej dacie przydatności.
  — To ci jedynie zaszkodzi  — rzucił od progu w ramach „cześć” i wszedł do środka. Doberman poszedł do mężczyzny i obwąchał go precyzyjnie, a potem oddalając się o pięć kroków, zaszczekał, obnażając garnitur zębów. — Waruj, Hades, a ty odstaw to i usiądź — sekwencja krótki komend opuściła gardło Bernardyna. Pies dostosował się jak zwykle od razu - choć nadal warczał, to jednak wyminął długowłosego i usiadł przy drzwiach – a Kirin niekonieczne.
  Jekyll postanowił sięgnąć po mniej ryzykowane rozwiązanie niż osobiste oględziny, kontakt fizyczny; skorzystał z artefaktu. Prawe oko, dotychczas zielone, pokryło się bielmem. Przysłonił lewe dłonią i rozeznał się w uszkodzonym fragmencie ciała. Ujrzawszy pod skórą obce ciało, na spękanych wargach zastygł subtelny, odrobinę zadziorny uśmiech.
 — Kula zatrzymała się przy kości. Muszę ją wyjąć.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 9:08  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
  Kirin momentami nie różnił się wcale zbytnio od psa. Gdy w powietrzu rozległ się dźwięk komendy rzuconej przez bernardyna, zanim wymordowany dostrzegł w ogóle, że ktoś pojawił się w pomieszczeniu, również usiadł. Z zębów wypadło mu jakieś małe pudełeczko leków i pacnęło o podłogę bezgłośnie. Dopiero wtedy rogaty zdał sobie sprawę, że rozkaz tyczył się zapewne czarnego dobermana, ale nie jego. Wstał.
  — Nie — zaprzeczył zdecydowanie, chociaż sam nie wiedział czego tyczy się jego odpowiedź. Medycznej oceny Jekylla odnośnie jego stanu, polecenia by zajął jakieś miejsce, samej obecności medyka w pomieszczeniu nazwanym od ich roli, czy czegoś zupełnie innego. Odczuwał ból, promieniujący i uciążliwy, ale nie na tyle, by zamknęły mu się jadaczki. — Jaka kula? To ta... kobieta mnie ugryzła. Chyba.
  Gdzieś w odmętach pamięci mieszały mu się niedawne wspomnienia. Była w nich jakaś ucieczka, potem wrzeszcząca kobieta, trochę bladego ciała dziewczyny biegającej w podkoszulku i dużo lasu. Nie pamiętam drogi, którą przebył przez Desperacje, a jedyna myśl, która kotłowała mu się w głowie dotyczyła leków, które bez wątpienia musiał pożreć, by bark przestał uciążliwie pulsować.
  Na przedramieniu nadal miał ślad po odciśniętych zębach, notabene swoich własnych, ale tego nie potrafił już sobie przypomnieć. Ugryzł się zanim jeszcze odwiedził miasto, ale uciążliwe blizny nie chciały się do końca zagoić. Nawet gdy opatrzyła je jakaś kobieta z lasu, nadal pozostały widoczne na powierzchni jego pokrytej tatuażami skóry.
  Przykucnął mierząc wzrokiem psa. Przez jego obecność czuł ciągłe napięcie wyzwania. Wydął usta i zamachnął nerwowo zwierzęcym ogonem, z jego gardła wydobyło się ciche warknięcie. Chciał sprowokować czworonoga, sprawdzić jego cierpliwość. Nagle zapomniał o leczeniu czy niedogodnościach i chociaż nie był szczególnie agresywny, trudno było mówić też o współpracy. Przestał zwracać uwagę na bernardyna i skupił całą uwagę na drugim dobermanie. Sama zbieżność rasy i rangi go irytowała, chociaż z ich dwóch czuł się tu zdecydowanie ważniejszym przedstawicielem.
  Poza tym był z siebie odrobinę dumny. Zanim ktokolwiek go nakrył, zdemolował już kawałek pomieszczenia. Głownie wszystko wszędzie porozrzucał, ale na ramie jednego z łóżek widoczne było wgniecenie i kilka śladów, jakby po zębach. Szczęka nadal go przez to bolała, ale przynajmniej zapomniał na kilka chwil o denerwującym szczypaniu w miejsca, gdzie kula przedostała się do wnętrza jego ciała.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.19 0:00  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
Doktor zbliżył się ku niemu na odległość wyciągniętej ręki, po drodze mijając bałagan zalegający na podłodze w postaci porozrzucanych pudełek, pustych butelek, opakowań po lekach, skrawków materiałów służących za bandaże i innych przedmiotów, które pod zetknięciu z obleczoną zarazkami powierzchnią nie nadawały się już absolutnie do niczego.
  — Rana postrzałowa tuż przy barku. Jest dużo poważniejsza od ugryzienia poniżej łokcia — wytłumaczył cierpliwie, jak dziecku, które wkraczało z zapałem w nowe rejony nieznanego dotychczas świata. Bernardyn przypuszczał, że pacjent sam się ugryzł w złości, a przynajmniej na to wskazywał stan znajdującej się nieopodal pryczy.
  Przypatrywał się poczynaniom Kirina, jakby ten był eksponatem muzealnym najwyższych lotów. Jekyll od dawna sądził, że w mężczyźnie drzemał najprawdziwszy potencjał do wciela się w niewdzięczną rolę królika doświadczalnego, ale jak dotąd nie miał okazji, by przetestować swojej teorii. Był egocentryczny i niebezpieczny, a bernardyn mimo wszystko przywiązał się do swoich części ciała, zwłaszcza organów, i życia. Nieskromnie uważał, że był o wiele cenniejszym nabytkiem dla DOGS niż stojący metr bliżej półek wymordowany wyposażony w rzadki, wręcz ekskluzywny genotyp żyraf, który nie panował nad własnym odruchami, nierzadko działając pod wpływem targających go emocji, upodobniając się swoim zachowaniem do Wilczura. Obaj szaleni, niebezpieczni, pozbawieni poszanowania do cudzej przestrzeni osobistej.
  Nie minęło kilka sekund, a lekarz zaczął się obawiać o Hadesa. Błysk ujrzany w oczach Kirina nie przypadł mu do gustu, ale to tylko kropla w morzu obaw zalewających umysł długowłosego strumieniem złych przeczuć. Pies też adresował ku „żyrafie” pewne, ale przy tym czytelne obiekcje. Warczał z odsłoniętym garniturem zębów i sierścią jeżącą się na karku. Brakowało tylko pijany toczącej się z pyska.
  — Hades, wyjdź — rozkazał bardziej posłusznemu dobermanowi, który nie od razu dostosował się do komendy doktora. Jekyll podzielał jego niezadowolenie; nie chciał zostać sam na sam z poziomem E, ale nie miał wyjścia. Podjął ryzyko, powtarzając komendę tym razem z rezultatem. Po upływie kilku kolejnych sekund Hades wycofał się, ujadając, a bernardyn znowu skoncentrował wzrok na niestabilnej sylwetce pacjenta. Spróbował złapać z nim kontakt wzrokowy, jednocześnie obawiając się, że to wytrąci odczuwającego ból mężczyznę z równowagi. — Jeżeli nie usunę obcego obiektu, będzie tylko gorzej. Nie przyszedłeś tutaj po to, by pozbyć się bólu? Mam posłać po innego medyka, skoro masz głęboko w poważaniu moją diagnozę?
  Na czole doktora ukazała się pierwsza oznaka irytacja – zmarszczka pomiędzy brwiami. Po wizycie charta obiecał sobie, że zachowa przy Kirinie pełen profesjonalizm, będzie klarowany, powściągliwy i przede wszystkim opanowany, ale odczuwalne przezeń zmęczenie wiodło aktualnie prym, skutecznie pobudzając układ nerwowy.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.19 11:16  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
  Wymordowany nie był na tyle inteligentny, by specjalnie robić doktorowi na złość. Działał jak zwierzę. Bolało go, więc czuł rozdrażnienie, dla którego upust znajdywał gryząc i miotając się nerwowo po całym pomieszczeniu. Ludzki pierwiastek sprawiał, że zamiast rozgramiać kolejne medyczne zapasy patrzył na psa, albo na jego właściciela zgrzytając przy tym wściekle zębami. Panował nad sobą na tyle, na ile pozwalała mu naruszona świadomość. Nigdy nie ugryzłby swojego bez powodu.
  Gdy Jekyll zwrócił mu uwagę na postrzelony bark, wykręcił szyję starając się obejrzeć dokładnie wskazane miejsce. Jego źrenice się rozszerzyły, a usta zastygły w niewypowiedzianym 'Ooo'. Prawdopodobnie dopiero teraz odkrył źródło bólu, o który cały czas oskarżał ugryzienie na przedramieniu, albo tajemniczą ranę, którą rzekomo miała mu zadać kobieta bez bielizny. Nawiasem mówiąc, zapomniał jej spytań o imię, dlatego musiał silić się na tak artystyczne określenia. Wątpił jednak, że w razie czego odnajdzie ją opisując wyłącznie jako osobę, bez majtek. Połowa Desperacji uważała, że zakrywanie swojego ciała jest zbyt kłopotliwe.
  — A zrobisz tak, żeby nie bolało? — zapytał przestraszony i zły jednocześnie, jakby pytanie miało być w którymś momencie groźbą. Bał się jak dziecko igły, które miało na tyle rozsądku by zdawać sobie sprawę z potrzeby zażegnania problemu. Ogon przewalał się nerwowo z boku na bok zdradzając rzeczywiste emocje Kirina.
  Przynajmniej nie zwracał już uwagi na psa, który zniknął wynosząc się z pokoju. Zniknęła chęć rywalizacji, ale teraz wymordowany mógł w całości skupić się na doktorze, a także swojej ranie.
  Strupy skleiły się z ubraniem. Nie ściągnął go przez całą drogę pozwalając krwi wsiąknąć w strukturę zgniłozielonej koszulki, która miała teraz niemal czarny kolor. Poruszała się z każdym oddechem rogacza naruszając kolejne skrzepy. które natychmiast wilgotniały od posoki. Gdzieś pod tym wszystkim, w strukturze mięśni wtopiła się kula.
  Uderzył końcem ogona i regał, przy którym siedział sprawiając, że kilka przedmiotów przewróciło się z głuchym tąpnięciem. Chociaż szczerzył zęby, a wargi drgały mu jak u psa, siedział niemalże w bezruchu. Gdyby zignorować żyjącym własnym życiem ogon. mógłby uchodzić za idealnego pacjenta, którego lekarz z dumą nagrodziłby jakąś wymyślną naklejką. Dzielna żyrafa, czy coś w tym stylu.
  Nie zamierzał wspominać Jekyllowi, że zachowuje się tak przyjaźnie tylko dlatego, iż liczy na cudowne ozdrowienie, które pozwoli mu natychmiast rzucić się w kolejny wir walk. To, że dopiero co wrócił z wojaży nie miało żadnego znaczenia. Głód skręcający wnętrzności kazał mu natychmiast ruszyć na polowanie, którego celem nie miały okazać się wychudłe, suche desperackie zwierzęta.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.19 1:53  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
[post został usunięty]


Ostatnio zmieniony przez Liam ♥ dnia 11.09.19 16:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.19 11:15  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
Groźba doskonale słyszalna w słowach pacjenta nie wywarzała na Jekyllu żadnego wrażenia. Przed stu laty, gdy objął niewdzięczne stanowisko medyka w DOGS, przywykł do takiej ekspresji pobrzmiewającej z gardła najbardziej zarozumiałych posiadaczy żółtej chusty, czyli w zasadzie niemalże każdego, który lądował  w tym pomieszczeniu, nieważne w jakim stanie. Być może Kirin miał powody, żeby takim być, wszakże jego sylwetę okrywała sława porównywalna z tą wilczurowską i zdecydowanie - na podstawie zasłyszanych pogłosek - zasłużył na miano jednego z najbardziej niebezpiecznych członków gangu. Doktor miał powody, choćby na przykładzie ledwie odratowanej kucharki, by go nie lekceważyć, a nawet podejrzewać, że doberman zrobi się nieprzyjemny, jeżeli bernardyn zaaplikuje mu podwyższoną dawkę bólu, ale w przypadku rany postrzałowej, gdzie pocisk nadal tkwił w ciele, nie mógł mu obiecać bezbolesnego zabiegu. Nie dysponował morfiną, ani innym skutecznym znieczuleniem. W jego posiadaniu znajdowały się obecnie tylko tabletki przeciwbólowe, ale takowe sprawdzały się głównie przy migrenach.  
  — A zrobisz tak, żeby następny razem wrócić z wojaży bez obrażeń? — Poszedł za jego przykładem, lecz zamiast modulacji zastosowanych przez Kirina, w głosie była słyszalna jedynie lekka nuta ironii z domieszką rozdrażnienia.
  Podszedł ku niemu niepośpiesznie, choć nie wiedział czego się spodziewać po niestabilnym dobermanie, który w każdej chwili mógł rzucić się na niego z zębami. Upewniwszy się, że ma przy sobie jeden ze skalpeli, jedynie łudząc się, że ma jakiekolwiek szanse w starciu z mężczyzną, przyjrzał się ranie z bliska, a na czole pojawiła się paskudna zmarszczka.
  — Muszę najpierw oderwać kawałki materiału od rany. Przykleiły się do niej razem z skrzepłą krwią — mruknął pod nosem, tuż przy ucho drugiego wymordowanego. — Zaboli. Nawet bardzo. Lepiej dla ciebie, gdybyś stracił przytomność — zweryfikował, sięgnąwszy  do apteczki. Wyjmując z niej nożyczki, naciął nimi materiał okalający biceps mężczyzny, na razie konsekwentnie omijając najbardziej zakrwawione miejsce. Szczerość. I własne umiejętności. Tylko tyle mógł mu zagwarantować.



_________
Zakładam, że Liam pojawił się w medycznym w innym dniu, gdyż ani Kirin, ani Jekyll nie siedzą cicho jak myszy pod miotłą, więc znalazłszy się w progu pomieszczenia z pewnością zorientowałbym się, że ktoś w nim przesiaduje. Nie potrzeba do tego wzroku, wystarczy słuch. Gdy ktoś pojawia się na cudzej fabule powinien wykrzesać z siebie przynajmniej odrobinę wysiłku, by zapoznać się z wcześniejszymi postami, ale może wybrzmiewa ode mnie zbyt duży optymizm...
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.19 19:02  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
  Polerował posadzkę ogonem, miotając nim na boki nerwowo. Pokój medyczny już dawno nie miał tak dokładnie zamiecionej podłogi, co teraz. Delikatny ruch powietrza wynikający z działalności jego zwierzęcego atrybutu był odczuwalny w całym pomieszczeniu. Od razu zrobiło się nieco chłodniej.
  — Jesteśmy sforą, a nie przytułkiem dla sierot. — odpowiedział zadziwiająco opanowany, chociaż drżąca warga zdradzała, że niewiele brakowało, by ugryzł. Na początku powietrze. — Oczywiście, że następnym razem wrócę jeszcze bardziej poturbowany. Inne kundle walczą, żeby tacy jak ty nie musieli. Za to masz swoje obowiązki.
  Skrzyżował nogi w tureckim siadzie garbiąc się nad udami z nietęgą miną. Ostatnimi czasy miał bardzo wiele wątpliwości odnośnie swojej własnej lojalności względem psów. Nawracająca i znikająca naprzemiennie pamięć przyniosła ze sobą sporo dziwacznych obrazów. Nie wierzył w część z nich, ale inne irytowały go dogłębnie swoim realistycznym wydźwiękiem. Nie zawsze był najwierniejszym dobermanem Wilczura, czasami był... nieco bardziej krytyczny względem ich destrukcyjnych działań. Nie odrzucał jednak praw rządzących grupą. Uwielbiał je.
  Nie drgnął, gdy Jekyll zabrał się za dokładniejszą ocenę jego rany. Poza zwierzęcym ogonem w ogóle się nie ruszał. Być może był potwornie agresywną jednostką, ale cechowała go przede wszystkim nieprzewidywalność, nie siła. Potrafił walczyć szaleństwo, a innym razem zachowywać się jak najbardziej nieśmiały szczeniak z miotu i nikt nie potrafił powiedzieć, dlaczego.
Eeeeh, znowu tu jesteśmy Vince?
  Cichy głosik, Kirin prawie zapomniał już jak brzmi, pojawił się w jego głowie, gdy z przymrużonymi oczami skupiał się na cierpliwym siedzeniu. Powrót Alicji mógł znaczyć tylko tyle, że znowu był sobą. Dobermanem, który zniknął jednego dnia z kryjówki DOGS po napaści na kucharkę. Prawie się za nią stęsknił. Prawie.
  — Zamknij się. Nie mam teraz czasu z tobą gadać — odparł do głosu dziewczynki, który słyszalny był wyłącznie w jego głowie. Końcówka ogona zachwiała się nerwowo. Wykrzywił się, ale nie za sprawą działalności doktora, ale niechęci do słów swojej siostry. — Później się tobą zajmę. Teraz jestem leczony, nie widzisz?
  Słowa opętanego zmieszały się ze słowami Alicji. Ze wszystkiego zrozumiał tylko tyle, że będzie boleć, cholernie, piekielnie, potwornie i że powinien modlić się o utratę przytomności.
  — To niech przynajmniej będzie szybko — kontynuował negocjacje wkładając do ust kciuk i zagryzając go. W ten sposób przynajmniej jego moc nie wrzuci Jekylla w świat halucynacji, kiedy w końcu zabierze się za wyszarpywanie materiału znad rany.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.19 15:03  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
Ja walczę tu, z wami, a to, aby wasza rekonwalescencja rozeszła się po kościach, a nie przerzuciła się na wciąż pogarszający się stan zdrowia, co u niektórych jest już normą, przyszło mu do głowy, ale nie przeobraził tych myśli w słowach. W zasadzie przemilczał całą wypowiedzi Kirina, która mogła śmiało stać się kością niezgody pomiędzy nimi dwoma. Wiedział bowiem, że Kirin nawet nie próbował minimalizować obrażeń powstałych na jego ciele, do czego często namawiał mniej porywczych członków gangu. Właśnie, mniej, a doberman był w gorącej wodzie kąpany, typowy zabijaka, który zapewne nie wyobrażał sobie dnia bez bijatyki na śmierć i życia, gdzie głownie śmierć dotykała jego przeciwników. Czasem miał wrażenie, że niektórzy z nich byli nie do zdarcia, a poziom E zdecydowanie kwalifikował się do tej kategorii.  
  Zerknął w przelocie na jego twarzy, kiedy wybełkotał niezrozumiałą dla doktora wiązankę.
  — Słucham? — Uniósł brew ku górze, szarpnięciem wydostając kawałki materiału spod władzy ciemnej posoki. Nawet nie przyszło mu do głowy, że Kirin rozmawiał ze samym sobą, był skoncentrowany głownie na tym, by nie nastarczyć mężczyźnie dodatkowej porcji bólu, chociaż właściwie już teraz odczuł dotkliwe na swojej skórze konsekwencje zignorowanej rany po postrzale. Jekyll dołożył wszelkich starań, by ukryć cień satysfakcji, chcący zakraść się do oczu i na ustach.
  Znów użył technologii w celu sprawdzenia lokalizacji pocisku. Nie utknął głęboko. Oczyścił powierzchownie ranę i przeszedł do głównego zabiegu, szybko manewrującą dłońmi i trzymanymi w nimi narzędziami medycznymi, jednocześnie nachylając się nad obrażeniem bardziej. Jego oddech w tej pozycji najprawdopodobniej podrażniał skórę wymordowanego, ale Jekyll w tym momencie nie przejmował się komfortem pacjenta, zapomniał też o jego destrukcyjnych skłonnościach. Popadł w głęboki trans, o czym świadczyła wyraz jego twarz wyrażający głęboką, niczym nie zmąconą koncentracje, przez którą nie mrugał nawet powiekami. Był w swoim żywiole.  
  — Chcesz zachować go na pamiątkę? — przerwał ciszę, wyjmując przy pomocy nożyczek zakrwawiony nabój. Odstawił go na blat stołu, nie mając czasu na oględziny narzędzia zbrodni, bo oto z rany Kirina trysnęła krew i musiał zatamować krwotok, jak najszybciej, aby nie doszło do dalszych powikłań, a przynajmniej starał się tu uczynić. W tym celu zastosował uścisk ręczny, przyciskając do obrażenia gazik. Miejsce, w którym utkwił pocisk nie było szczególnie ukrwione, najwyraźniej Kirin na drugie imię miał "szczęście", godne do pozazdroszczenia. On nadal był pod wpływem klątwy Chrisa.
  U mężczyzny nie występowały problemy z krzepliwością. Posoka przestała się sączyć po upływie dwóch, może czterech trzech minut. Nałożył na obrażenie czysty opatrunek osłaniający, uciskając go wałkiem ze zwiniętego bandaża, a raczej resztek, który mu pozostały.
  — Już po krzyku — oznajmił po chwili. Przyglądając się drżącej, prawej dłoni ochronionej przez materiał cienkiej, lateksowej rękawiczki. Postarał się, aby jego działania były jak najbardziej sterylne, by uniknąć ewentualnej gangreny. — Ślad po zębach jest powierzchowny — ocenił, oczyszczając go delikatnie, chcąc pozbyć się śliny zalegającej na skórze.
  Tak, Kirin zdecydowanie był szczęściarzem.


____
post pisany na szybko, błędy poprawię później; jeszcze góra dwa-trzy odpisy i Kirin będzie wolny.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 14:09  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
  Nie krzyczał, ale z jego gardła umykały raz za razem oznaki bolesnego dyskomfortu. Zaczął jęczeć już zanim palce doktora zetknęły się w fragmentem materiału, który musiał usunąć, by dostać się do rzeczywistej rany. Jakby na sam widok narzędzi i wyobrażając sobie co zaraz nastąpi odczuwał realny ból. W rzeczywistości był panikarzem. Nie przerażała go śmierć i wojna, ale igła to co innego. Jakimś cudem jednak widok krwi nie robił na nim już takiego wrażenia, bo do niej przez wieki zdołał przywyknąć.
  — Miało nie boleć! — warknął, wierzgając nogami i odsuwając się tak, że strup oderwał się od kawałka koszulki jeszcze gwałtowniej niż powinien to zrobić za sprawą działań doktora. Wszystkiego towarzyszyło jeszcze wypowiadane jak mantra 'ajajaj' w każdej możliwej tonacji z akcentem zarówno japońskim, jak i francuskim.
  Ciepło zalało bark i toczyło się wraz z krwią po odsłoniętym ciele. W porównaniu z nagłym, raptownym szarpnięciem pulsujący ból prawie nie istniał. Zaczerwienienie objęło spory kawałek skóry, którą zaniedbanie poziomu E doprowadziło do obecnego stanu. Nie znał się na medycynie na tyle, aby zobaczyć jak wiele miał szczęścia w swojej głupocie. Być może właśnie to, że pozwolił strupowi obrosnąć ranę, zamiast co chwile go zrywać i narażać delikatną strefę na zarazki uchroniło go przed Desperackimi chorobami. Z czasem jednak cuchnąca szrama doprowadziłaby go zguby.
  — Nie chcę — mruknął niezadowolony pakując dłoń na ramię bez zwracania uwagi na kulę, która utkwiła w jego ciele po przygodzie w mieście. Bardziej przejmował się tym, że obrzęk uniemożliwiał mu swobodne machanie ręką, a krew tryskała z rany swobodnie, jak woda z fontanny zanim została na nowo zabezpieczona.
  Na jego twarzy mieszał się grymas bólu i niezadowolenia, lecz bez wątpienia nie wyglądał jak dzika bestia, która miała zaraz zaatakować. W tym momencie bardziej przypominał człowieka, zwykłego chłopaka, którym był, kiedy zwierzęce geny pozostawały bierne. Pomimo całego wachlarza nieprzyjemnych doznań wydawał się spokojniejszy, niż przed zabiegiem. Prawdopodobnie dlatego, że miał już najgorsze za sobą. Nie pierwszy raz trafiał pod skalpel medyków.
  Pomimo wszelkich obaw, także względem samego siebie, Kirin zachował względny spokój przez cały czas udzielania pomocy. Poza ogonem, który zdołał uderzyć o blat i strącić z niego jakieś narzędzia, jęków niezadowolenia i szorowaniem butami po podłodze w jednym miejscu, aż wytarł się z niej kurz.
  — To moje własne zęby — przyznał z mieszaniną dumy i wstydu, gdy Jekyll spojrzał na ranę w przedramieniu. Ślad zdołał się już zasklepić i teraz pozostał jedynie brzydki ślad odbitej szczęki. Zrobił go sobie wiele tygodni temu, nawet zanim nogi skierowały go do miasta. W międzyczasie przecież trafił także na kobietę, która pozwoliła mu się umyć, a potem zadbać o brzydką ranę. Znowu nabawił się kilku nowych śladów, które pozostaną z nim najpewniej przez resztę życia, ale tym właśnie był - zbieraniną blizn z paskudnym temperamentem.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 0:20  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
Ignorował okrzyki i jęki dobermana, skupiając się na wykonywanej przez siebie czynności. Wiedział, że jego ewentualna złośliwości najprawdopodobniej tylko pogorszy niezadowolenie pacjenta, a sprowokowanie go było ostatnim czego w tym momencie chciał.
  — Wiem. Domyśliłem się już wcześniej — przyznał z pobłażliwym kącikowym uśmiechem rysującym się na ustach, kiedy mężczyzna przyznał się do popełnionej zbrodni. Był poziomem E. Cholernym, groźnym jak diabli, ale przede wszystkim nieobliczalnym. Zadając się z Lecherem, wiedział co to oznaczało. Nie mógł sobie pozwolić na błąd w komunikacji. Musiał działać czytelnie, skutecznie. Obchodzić się z nim jak jajkiem, ledwie napoczętym niemowlęciem, kruchym naczyniem z porcelany będącym jednocześnie ważną, rodzinną pamiątką przekazywana z rąk do rąk od pokoleń.
  Odetchnął cicho, wypuszczając z ust powietrze.
  Nie, to jeszcze nie koniec. Chociaż najgorsze faktycznie minęło, to jednak Kirina czekało jeszcze jedno wyzwanie pod tytułem musisz siedzieć nieruchomo.
  Odwinął na powrót bandaż i przyjrzał się ranie. Krwawienie ustało na dobre. Mógł działać.
  — Muszę ją jeszcze zaszyć, a to... hm... — pozwolił sobie na krótką i w zasadzie nieplanową przerw, podczas której zastanowił się jak ubrać myśl w słowa —  ...całkiem inny poziom skupienia — rzekł w końcu, wyjmując z apteczki przyrządy do szycia. — Musisz siedzieć nieruchomo przez pięć minut. Dasz radę?
  Zerknął na dobermana, wątpiąc. Nie wiedział, jak się do niego zwracać. Czasem zachowywał się niczym szaleniec, który urwał się z ośrodka dla psychicznie chorych, czasem był jak chłopiec, bojący się ukłucia, a przecież jego ciało było skupiskiem blizn, świadectwem tego, że stoczył nie jedną bitwę w swoim życiu i jeszcze wiele podobnych przed nim. W obliczu tego problemu nie wiedział, jakie zachowanie będzie najstosowniejsze. Postanowił zatem wykrzesać z siebie trochę więcej „empatii” niż zazwyczaj i po prostu do niego mówić, cicho, uspokajająco, z udawaną troską pobrzmiewającą w głosie.
  —  Nie posiadam w swoim asortymencie naklejek dla dzielnych pacjentów, ale mogę oddać ci tabletki przeciwbólowe. — Po wypowiedzeniu tych słów igła wbiła się w naskórek mężczyzny i bernardyn zaczął zakładać szwy. — Podczas rekonwalescencji pewnie nie raz poczujesz fizyczny dyskomfort. One pomogą ci go zagłuszyć.
  Wyrobił się we wspomnianym czasie, w pięć minut. Przyjrzał się swojemu dziełu krytycznie. Nie był u szczytu swojej formy. Borykał się z syndromem odstawiania pobudzonym przez łyk alkoholu wypitym u Yuna, ponadto od czasu do czasu natężenie wirusa we krwi zwiększała się, głównie przez wściekliznę. W trakcie przeprowadzenia tego mini zabiegu poczuł mrowienie w palcach u prawej dłoni. Złożył ją w pięść i wyprostował, by powstrzymać postępujący proces odrętwienia. Powtórzył tą czynność kilkakrotnie.
  — Skończyłem — oznajmił mu w końcu po ponownym zabandażowaniu schorowanego miejsca na jego ciele. — Oszczędzaj ramię przynajmniej przez tydzień. Przyjdź po półtorej na kontrolę. Zdejmę ci wtedy szwy. Zrozumiałeś?
  Wyjął z apteczki pudełko z sześcioma obiecanymi wcześniej tabletkami. Nie wyjawił mu instrukcji obsługi kolorowych kapsułek. Mimo wszystko Jekyll  chciał przynajmniej wierzyć, że pacjent wiedział do czego służyły i jak je stosować.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 19:58  •  Pokój medyczny - Page 16 Empty Re: Pokój medyczny
  Nie lubił takich mądrali. Skoro doktor domyślił się szybciej, mógł o tym powiedzieć na głos, zanim Kirinowi przyszło na myśl, by podzielić się z nim swoim, istotnym w jego mniemaniu, odkryciem. Machnął nieznacznie końcówką ogona wyrażając swoje niezadowolenie, lecz nie skomentował niczego na głos. Bo chociaż w walce niewielu było w stanie mierzyć się z nim na równym poziome, w słownych potyczkach zawsze odpadał jako pierwszy.
  Wszystko co dla niego było nowością, tematem wartym poruszenia wszyscy inni już dawno puścili w niepamięć. Nigdy więc nie próbował na poważnie dyskutować, ograniczając się najczęściej do wyrażania własnych, zwykle negatywnych uczuć i komentowania teraźniejszości. Zgaszony nawet z powodu takiej błahostki, stracił na nowo chęci, by próbować.
  Na pytanie Jekylla nie odpowiedział więc w ogóle. Oparł łokieć po nienaruszonej stronie na udzie i odwracając głowę na bok wyraził całą swoją dezaprobatę dla jego postępowania, a przy tym zgodnie z poleceniem zastygł. W całym pomieszczeniu zrobiło się gęsto z powodu skupienia i tylko dziki, zwierzęcy ogon pracował rytmicznie jak wycieraczka.
  Minuty mijały powoli. Na początku zaczął liczyć myślach sekundy, by w razie czego zmusić doktora do wzięcia odpowiedzialności za każdy nadprogramowy czas, ale Alicja przeszkadzała mu w tym jak mogła. W którymś momencie, gdy pogubił się na dobre, warknął w eter na moment naruszając stabilność swojej sylwetki.
  — Ma boleć. — odpowiedział dopiero wtedy, gdy zaproponowane zostały mu tabletki. Nienawidził łykać czegoś, co chociaż zmniejszało niedogodności, osłabiało także jego samoświadomość. Szaleństwo zwierzęcych genów tylko czekało na takie okazje, by zamroczony umysł poddał się szałowi. — Wytrzymam. Ktoś może bardziej ich kiedyś potrzebować.
  Kącik jego ust podskakiwał z każdym naruszeniem skóry. Uczucie szerokiej igły przechodzącej przez naciągnięta skórę nie było najgorszym co w życiu czuł, ale bez wątpienia najdziwniejszym. Kiedy opuchlizna zejdzie, szwy najpewniej się poluźnią, ale rana nie wyglądała z zewnątrz na zbyt groźną. Poza tym Kirin ufał, że doktor wie, co robi.
  Pozycja posągu trochę go irytowała. W nogach czuł już drętwienie, miał ochotę zerwać się natychmiast i je rozprostować, ale wytrzymał grzecznie do samego końca. Zapach własnej krwi drażnił jego nozdrza. W pierwszej kolejności po wyjściu z tego pomieszczenia uda się do jadalni. Ciekawe, czy Matylda nadal będzie pamiętała o jego drobnym występku...
  — Tydzień to za długo — oznajmił natychmiast, badając zasięg ruchów opatrzonego barku. Powoli, jakby ręka mogła mu w każdym momencie odpaść od reszty ciała zaczął nią delikatnie kręcić, a potem obracać po różnymi katami. — Półtora tygodnia? Nie da rady wcześniej? Mam wiele rzeczy do zrobienia...
  Westchnął, a nie robił tego często. Zagnębiał się z powodu ostatnich miesięcy, chciał jednocześnie zacząć znowu działać i ukryć się w swojej norze na resztę życia. Może to za sprawą bólu, który pulsował od rany? Fale gorąca przechodziły go raz za razem, a wraz z głodem nasilały się mdłości. Nic już nie miało sensu.
  — Dzięki — zwrócił się do jasnowłosego i chociaż jego twarz, wyglądając złowrogo i wiecznie wykrzywiona nie oddawała tej wdzięczności, matka nauczyła go chociaż tyle, by szanować innym za ich pracę.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 18 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17, 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach