Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 17 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next

Go down

Pisanie 15.09.19 4:13  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Ulżyło mu, gdy Kirin nie stawiał oporu podczas medycznej interwencji. Nie łudził się, że takowa odbędzie się tak bezkonfliktowo, a jednak tak właśnie się stało. Być może mężczyzna był o wiele bardziej stabilny emocjonalnie niż przedstawiały to plotki, czy też poniektórzy członkowie gangu, żyjący w strachu, że spotka ich krzywda z jego ręki. Doktor poniekąd chciał w to wierzyć, ale też nie dał się zwieźć.
  Kiedy mężczyzna odmówił tabletek, chciał zapytać jesteś pewny?, ale ugryzł się w język, odrobinę nie dowierzając. Wcześniej narzekał, że zabolało, a teraz nie ma nic przeciwko temu. Niektórych ciężko było zrozumieć.
  — Nie da rady. Półtorej tygodnia to minimum. Nie jestem cudotwórcą, a skromnym lekarzem.
  Wysłał mężczyźnie chłodniejsze od wcześniejszego spojrzenie, podkreślone przez krzywy grymas zdobiący usta. Chciał dać mu do zrozumienia, że nie da się przyspieszyć tego procesu, ale nie był zadowolony z efektu. Co jeżeli doberman zinterpretuje ten gest na opak?
  Cokolwiek się stanie, czasu nie mógł już cofnąć. Przełknąwszy bezgłośnie ślinę, jeszcze przez chwilę utrzymywał kontakt wzrokowy z poziomem E, ale w końcu odpuścił. Wysiłek był daremny. Przy najbliżej okazji doberman zignoruje zalecenia lekarskie, a może nawet o nich zapomnij w ferworze walki, ale…
   …ciche „dzięki” uchwycone przez narząd słuchu wybiło go z rytmu. Rzadko ktokolwiek zmuszał się do takiej kurtuazji, wszakże wykonywał tylko swoje obowiązki. Oszołomiony zamrugał, wpatrując się niepewnie w kierunku towarzyszącego mu mężczyzny, a raczej w jego obandażowany bark.
  — Nie musisz dziękować. Jesteś wolny — wykrzesał z siebie, wstając. Zakręciło mu się w głowie. W celu zapanowania nad równowagą uchwycił się krawędzi mebla, a po jej ustabilizowaniu w pierwszej kolejności zdjął rękawiczki, w drugiej wyrzucił je do jego pustego kartonu. Nie miał zamiaru sprzątać bałaganu, którego autorem był Kirin, choć niewątpliwie ktoś musiał to zrobić. Tym kimś zapewne okaże się jeden z kundli. Nie było lepszych do tej niewdzięcznej roboty.
  Pochował do apteczki używane przedmioty. Też myślał o odwiedzeniu kuchni. Potrzebował wrzątku, a być może Matylda nim dysponowała. Poza tym  podobnie jak Kirin czuł ssanie w żołądku. Nie jadł „wartościowego” posiłku od dwóch dni, pewnie stąd te zawroty głowy. Musiał w końcu zadbać o kondycje fizyczną, skoro doszło do ustabilizowanej tej psychicznej, chociaż wcześniej nie przypuszczał, że pojawienie się Yun w jego aktualnym życiu wywołała taką falę bądź co bądź ciepłych i zdrowych emocji. Był tym odrobinę skołowany, ale też nie mógł narzekać. Być może w końcu dopisało mu szczęście.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.19 0:42  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Lata, które zdążył przeżyć w DOGS minęły zaskakująco sprawnie. Nie spodziewał się, że dołączenie do tej zgrai będzie jednym z lepszych pomysłów na jego nędznie cierpiące życie. Śmiało więc mógł powiedzieć, że jego nieustanna tułaczka póki co zakończyła się częściowym sukcesem. Bo jednak mimo wszystko ciągle czuł okropny niesmak tym, że to nadal nie było to, czego przez te wszystkie lata szukał. Prawdą było, że od dawien dawna zapomniał, co tak naprawdę chciał odnaleźć w życiu, a nikt trzeźwy na umyśle nie potrafił mu tego powiedzieć. Zwyczajnie nie chciał znać prawdy.
Bywały takie momenty, w których mężczyzna nie miał kompletnych chęci do tego, aby podnieść się z łóżka i zacząć robić coś więcej niż przeżywać kolejny dzień. Wiele osób myślało, że Sansar właśnie w ten sposób ładuje swoje baterie przed tym, aby później móc dobrze wykonywać swoją część zadania. Póki jednak nikt mu nie powie, co ma zrobić, nie jest zbyt chętny do tego, aby cokolwiek robić.
Siedząc w swoim pokoju z lekko uchylonymi drzwiami, usłyszał jak ktoś krzątał się po korytarzu. Był cholernie leniwy, aby móc to sprawdzić. Z czasem jednak odgłos szczęśliwego psa, który najwyraźniej wabił się Hades, a później rozmowa z jakimś kundlem jasno sugerowało, że do kryjówki zagościł nikt inny jak Jekyll wraz z Kirinem. Nie kwapił się do tego, aby wstać i przywitać się z nimi. W ogóle nie czuł chęci, aby witać się z kimkolwiek. Jednak od dłuższego czasu chodziła mu pewna rzecz po głowie, a Jekyll mógł okazać się jedyną osobą, która byłaby wstanie spełnić jego malutką i nic znaczącą prośbę. W końcu należeli do jednej organizacji, tak? Należała mu się bezinteresowna pomoc. Dodatkowo ciekawość nad tym, w jakim stanie zdrowia był tym razem Kirin powodowała, że po kilku dłuższych chwilach ściągnął swój leniwy tyłek, aby powędrować w stronę pokoju medycznego.
Nieśpiesznym i chorobliwie ślimaczym tempie przemierzał korytarze DOGS, aby ostatecznie móc znaleźć się przed właściwymi drzwiami. Nie dziwił go fakt, że były otwarte na oścież, ani to, że pierwsze kogo przywitał to był doberman, wierny pies Jekylla. Widząc nową osobę, która zmierzała do medycznego, praktycznie od razu nastroszył sierść na karku i dość nieprzyjemnym wzrokiem zmierzył beztroską sylwetkę Sansara. Kiedy Hades stanął mu przed drzwiami, Sansar łaskawie spojrzał się na niego, w ten sposób wykrzesując z siebie minimalne zainteresowanie stworzeniem.
Rusz się — krótki, aczkolwiek bardzo jasny komunikat został wychrypiany z ust wymordowanego. Sansar nigdy do cierpliwych nie należał, więc jeśli pies nie zrozumiał jasnego przekazu, mężczyzna nie zamierzał czekać w nieskończoność aż ten zejdzie mu z drogi. Początkowo chciał wyminąć psa, ale jeśli ten zechce go ugryźć, również potraktuje go mniej delikatnie.
Czy to możliwe, że nasz drogi Kirin cały czas żyje?! — rzucił, z pół uśmiechem na wargach, celowo modelując głos tak, aby delikatnie podchodziło to pod żart — Jestem pełny podziwu, że jesteś w jednym kawałku, Jek — rzucił, nie kwapiąc od bezpośredniości swoich własnych słów.
Było niewiele rzeczy na świecie, przed którymi czuł obawę i zdecydowanie agresywne zachowanie Kirina, ani chłodnie spojrzenie medyka nie należało do listy, których się obawiał. Chociaż czuł zaskoczenie całkiem grzecznych zachowaniem Dobermana, to wcale nie dziwił go bałagan, który zdążył jeszcze zastać. Miał ochotę zdrowo się zaśmiać, ale w ostatniej chwili powstrzymał się od tak bezczelnego zachowania. W końcu Jekyll nie był niczemu winny, więc nie musiał się nad nim pastwić.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 12:19  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
    Jęknął przeciągle podnosząc wzrok na sufit. Był okropnie niecierpliwy, co z resztą było prawdopodobnie powodem, przez który ludzie często oskarżali go o porywczość. Prawdziwej agresji nie było w nim aż tak wiele, wszystko zazwyczaj było okropnie przeinaczoną formą nudzenia się. Szukał sobie rozrywki w gwałtownych i niekiedy brutalnych zabawach, chociaż z dobrymi intencjami. Pomysły miał dobre, ale ich wykonanie często było wątpliwej jakości.
    Skazany więc na wyjęcie ze swojego aktywnego życia półtora tygodnia czasu zaczął natychmiastowo odczuwać zniechęcenie, potrzebę do narzekania i zniszczenia czegoś. Niestety w pokoju medycznym zdemolował już chyba wszystko, co było tego warte. Zazgrzytał zębami i zaczął stukać palcami nerwowo w metalową ramę jednego z łóżek. W końcu pochwycił ją i wspierając ciężar ciała na meblu wstał powoli. Obolały bark i ręka w dalszym ciągu zwisały smutno przekrzywione bardziej w stronę ziemi. Garbił się i zaciskał zęby. Bolało, ale nie zamierzał już dalej tak otwarcie się do tego przyznawać.
    Szczególnie, że kiedy planował już, by wydostać się wreszcie z pokoju, w drzwiach zjawił się kolejny doberman. Kirin nie miał dzisiaj szczęścia do noszących to miano. Skrzywił się nieznacznie, ale nie silił na odważną postawę. W pierwszej kolejności był głodny i okropnie zmęczony, a dopiero potem dumny. Nie miał potrzeby niczego nikomu udowadniać.
    — Powstrzymaj łzy rozpaczy. Najlepszy doberman nadal tu jest, by chronić wasze tyłki — zakpił, a potem ziewnął głośno nie zakrywając ust. Od całego tego siedzenia na podłodze zrobiło mu się chłodno i bolały go pośladki. Najchętniej rzuciłby się natychmiastowo do snu, co biorąc pod uwagę jego okropną bezsenność było dość niepokojącym objawem. Może po raz pierwszy od bardzo dawna zmęczył się na tyle, aby dać ciału zaznać prawdziwego wypoczynku. Najpierw jednak musiał ukraść coś z kuchni.
    Wyminął Sansara i bez zbędnych słów pożegnań postanowił zabrać się za realizacje swojego planu na dalszą część dnia. Jekyll mógł mieć przynajmniej pewność, że jeden dzień z całego zaleconego czasu Kirin spędzi na całkowitym wypoczynku.

z/t
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.19 0:37  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Hades czuwał przy drzwiach. Na widok zbliżającego się intruza przybrał obrończą postawę, ale nie zaatakował. Odsunął się, kiedy mężczyzna podszedł do drzwi i wszedł do środka. Jekyll nie spodziewał się, że jeszcze ktoś tutaj zajrzy. Wniósł oczy do sufitu po ujrzeniu kolejne znajomej sylwetki, kolejnego wariata.
  Odprowadził Kirina wzrokiem do wyjścia, nadal zadziwiony tym, co tu się wydarzyło. Okazał się być najłagodniejszym pacjentem tego roku i kilku ostatnich również. Po tym, co przydarzyło się Matyldzie z jego rąk i zasłyszanych plotek spodziewał się rozlewu krwi, kolejnej porcji bólu. Był gotowy na atak, na to, że Kirin prędzej czy później zatopi zęby w jego skórze, a może nawet pod wpływem emocji wyślę doktora w zaświaty. Nawet w najbardziej nierzeczywiste sny nie zakładały takiego scenariuszu w postaci wdzięczności. On ich leczył, oni nadstawiali za niego karku.
  Hades wszedł do środka, kiedy działający mu na nerwy doberman opuścił medyczny, lecz tym razem był wyjątkowy przyjacielski. Nie ukazał mu zębów, ale jedynie odrobinę niechęci w postaci gardłowego powarkiwania. Podszedł do bernardyna, stając między nim a intruzem. Jego czujne, czarne niczym węgiel ślepia spoczęły na jego sylwetce. Uważnie mu się przypatrywał, choć tym razem bez demonstracji swojego wybuchowego temperamentu. Postanowił z tym najwyraźniej zaczekać.  
  — Co cię tu sprowadza? Potrzebujesz konsultacji medycznej? — Z gardła Jekylla wydobył się w końcu jakiś konkretniejszy dźwięk. Spojrzał przybysza z ukosa, jakby ten był intruzem, który pojawił się w nieodpowiednim momencie i poniekąd tak było. Jekyllowi marzył się święty spokój. Szybka randka z łazienką DOGS, a potem kilka godzin snu. — Co ci dolega? Ostrzegam, że nie dysponuję lekarstwem na głupotę  — odparł kąśliwe, prowokacyjnie, ale zmęczony umysł wysłał coraz więcej sprzecznych sygnałów. Postępowało zmęczenie.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.19 22:27  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Najlepszy doberman nadal tu jest(...).
Najlepszy doberman.

Mężczyzna nie musiał nawet kończyć wypowiedzi, aby z ust Sansara wydobyło się kpiące prychnięcie. Oczywiście, że nie uważał siebie za najsilniejszego wymordowanego na świecie — często przez pryzmat lenistwa. Mimo to nie mógł zgodzić się ze stwierdzeniem, że był najlepszy. Równie nerwowy i bezmyślny co Sansar. Czasami miał wrażenie, że nawet bardziej niż on. W którym niby miejscu brał to "najlepsze"?
W Twoich snach, słońce — wyrzucił w paskudnym uśmiechu, żegnając w ten sposób Kirina. Również nie był szczególnym fanem pożegnań, jak i powitań. Zawsze istniało te prawdopodobieństwo, że jeszcze minął się na korytarzu albo będą chcieli wypruć sobie flaki — równie prawdopodobne zdarzenie do tego pierwszego.
Kiedy jeden z dobermanów odszedł, zaskoczyło go pojawienie się psa w pomieszczeniu. Sansar spojrzał na niego lekko spod byka, ale nie niechętnie. Lubił zwierzęta, dlatego nigdy nie odnosił się do nich szczególnie agresywnie, jeśli zwierzak nie oferował tego samego. Zwierzęta też potrafiły lubić specyficzną aurę Sansara, dlatego rzadko kiedy kierowały na niego swoje kły. Chociaż i takie przypadki się zdarzały.
Znużone spojrzenie od psa oderwał dopiero wtedy, kiedy usłyszał głos Bernardyna. Z początku neutralnie, później już bardziej odważnie, najwyraźniej doszukując się jakiejś zaczepki. Zupełnie jak wizyta Kirina była zbyt spokojna.
Na głupotę...? — spytał, najwyraźniej z początku nie chcąc rozumieć to, co próbował mu powiedzieć mężczyzna. Dopiero z lekkim opóźnieniem dotarł do niego ich wydźwięk, jak i słowa, na które zmarszczył nieprzyjemnie brwi. Syknął coś do siebie, po czym agresywnie spojrzał się na Jekylla, robiąc w jego stronę równie agresywny krok , ignorując przy okazji zachowanie psa. Prawdopodobnie przez swoją nieuwagę mógł nadepnąć mu na łapę.
Głupota, co? Może to ja powinienem Ci ją wybić z Twojego pieprzonego łba, co? — uniesiony ton, jak i lekko chaotyczna gestykulacja mogła sugerować, że te kilka prostych słów własnie wytrąciły Sansara z równowagi. Nigdy nie miał jej nad wyraz stabilnej, dlatego nigdy nie dało się wyczuć, czy to, co akurat ktoś powie uderzy w mężczyznę dużo bardziej czy dużo mniej.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 13:21  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Jakakolwiek rywalizacja pomiędzy członkami gangu nie leżała w kręgu zainteresowań bernardyna. Nigdy nie musiał nikomu nic udowodniać; jego umiejętność czyniły z jego kompetentnego lekarza. Udowodnił to wielokrotnie. I to nie ona, a lojalność była zwykle poddawana pod ostre ostrze wątpliwości, aczkolwiek świadomie zapracował sobie na taką reputację swoją zniechęconą postawą. Ile to razy miał nóż przy szyi w starciu z Wilczurem? Zabrakłoby mu palców w czterech kończynach, by zliczyć takie sytuacje. Ilekroć konfrontował się z przywódcą, tylekroć czuł na swoim karku jego badawcze spojrzenie, czując, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwu.  
  Złość wyraźnie wyczuwalna w tonie głosu poziomem E utwierdziła lekarza w przekonaniu, że pod wpływem zmęczenia puścił gardle. Zbyt skoncentrowany na tym, by nie dopuścić się prowokacji w obecności Kirina, uczynił to bardziej świadomie w kontakcie z drugim mężczyzną. Jego pojawienie się nie została cieple przejęte z dwóch, prozaicznych powodów – po pierwsze: chirurg ledwo trzymał się nogach, marzył tylko o w jego mniemaniu zasłużonym odpoczynku; po drugie: po zeskanowaniu urządzeniem rentgenowskim znajomej sylwetki nie dostrzegł na usłanym przez blizny ciele świeżych obrażeń wymagających natychmiastowej interwencji medycznej.
  Po tym, jak Sansar wykonał gwałtowany ruch, minimalizując dystans między sobą a doktorem, Hades nie pozostał jego dłużnikiem. Podszedł ku niemu bliżej, demonstrując pakiet ostrych zębów. Aura, którą roztaczała się wokół intruza, nie wywierała na nim żadnego wrażenia. Stykał się z wieloma różnymi, mniej lub bardziej przerażającymi osobnikami, a rozłoszczony doberman nie stanowił żadnego wyjątku od tej reguły, nie będąc na ich tle nikim wyjątkowym.
  Podczas owej demonstracji, twarda podeszwa buta skonfrontowała się boleśnie z psią łapą. Od ścian pomieszczenia odbił się pojedynczy dźwięk brzmiący jak skowyt, który uleciał na korytarz przez uchylone drzwi. Hades, tracąc kontrolę, doskoczył do mężczyzny, zaciskając szczękę na kostce na jego ręce.
  —  Hades! — krzyk Jekylla przebił się przez warkot ich obu. Ścierściuch z krwią skapującą po pysku zagregował z opóźnieniem, niemniej odsunął się w porę, nie dając Sansarowi czasu na odwet. Z nadal obnażonymi zębami odsunął się na bezpieczną odległość od dobermana. Jekyll wycofał się kroków do tyłu, choć nie miał gdzie uciec. Jego plecy skonfrontowały się z powierzchnią szafki. —  Usiądź. Opatrzę ci — zaoferował się, siląc się na spokoju, choć przez wypowiedziane słowa przebijało się zdenerwowanie w formie drżenia. Chciał ulotnić się stąd jak najszybciej, ale wiedział, że mężczyzna nie puści mu tego płazem. Sięgnął dłonią po skalpel.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.19 17:35  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Podejrzewał, że obecność psa sprawi, że i Sansar będzie czuć się nieswojo. Nie powinien mieć mu za złe tego, że chciał tylko uchronić swojego właściciela przed gwałtownym i niespodziewanym zachowaniem wymordowanego, przy okazji broniąc także siebie przed nieplanowanym atakiem. Poziom E nie był zadowolony z obrotu sprawy, który miał go własnie spotkać. Niespodziewane ugryzienie, które bardzo wyraźnie czuł na swoim nadgarstku doprowadziło do głośnego syku, któremu towarzyszył przy tym wszystkim bardzo charakterystyczne przekleństwo. Cicha, ale bardzo konkretna kurwa opuściła jego gardło, a pulsujący ból w tym rejonie czuł dwa razy bardziej niż normalnie. Lubił go czasem, ale w tym przypadku podnosił mu adrenalinę, która mogła doprowadzić go do niechcianego przez bernardyna szału. A o ten szał nigdy nie było trudno u Sansara.
Dalej był już czysty impuls. Początkowo chciał rzucić zwierzakiem o ścianę lub jakąś szafkę, która była w pobliżu — mimo chęci nie zdążył tego zrobić. Na wezwanie swojego imienia, Hades posłusznie puścił nadgarstek głośnego i gwałtownego Dobermana. Wycofał się, przez co jego umysł uznał, że da upust gromadzonej złości właśnie na Jekyllu. Co z tego, że chwilę temu chciał krótko porozmawiać. Był zły i niezadowolony. Z ręki ściekała mu krew, która tylko pobudzała jego wszelakie zmysły.
Spojrzał się wściekle na medyka. Zrobił parę kroków na przód, a jego ręce wyraźnie trzęsły mu się od gromadzonego gniewu. To był krótki moment, w którym rzucił się na Jekylla, a całą winę zamierzał rzucić właśnie na niego. Zdrową ręką przycisnął go z całej siły do szafki, łapiąc go za fraki i niebezpiecznie przybliżając do niego swoją sylwetkę. Nie zarejestrował momentu, w którym medyk wyciągnął skalpel najprawdopodobniej w formie obrony.
Widzisz do czego doprowadziłeś?! — rzucił, a tym samym pokazał mu swoją ranną rękę. Wyraźnie dało się zauważyć na niej kły zwierzaka, a z ugryzienia cały czas sączyła się krew — W dupie mam Twoją pomoc, Jekyll! — po rzuceniu kolejnej fali złości, która tliła się w jego wygłodniałych oczach, uderzył ciało mężczyzny o szafkę, sprzedając mu również bardzo konkretny i silny cios z kolana w żołądek.
Jednak to nie pomogło.
To było zdecydowanie za mało. Czuł chęć rozwalenia wszystkiego co go właśnie w tym momencie otaczało. Sansar miał tendencję do ulegania, dlatego słysząc ciche szepty i podjudzanie, warknął głośno, odsuwając się już wcześniej od sylwetki bernardyna. Szukał. Szukał upustu złości, która zaczynała doprowadzać go do szału. Najpierw chciał zrzucić wszystko, co znajdowało się w zasięgu jego ręki. Później chciał atakować wszystko, co tylko stanęło mu na drodze. Głód. Czuł wyraźny głód i chęć rozlewu jakiejkolwiek krwi. A w sali miał tylko dwa wybory, które dałyby mu możliwość zaspokojenia szału, w który wpadł Poziom E.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 13:13  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Widoczna wściekłość w spojrzeniu mężczyzny zmusiła Jekylla do instynktownego działania Kiedy Sansar do niego poszedł, zanim zrobił manewr, doktor uniósł dłoń na wysokości jego twarzy, w akcie desperacji konfrontując uformowane w pięść palce z czerwonym od złości policzkiem. Zamach nie był potężny, a przy jego wykonaniu wykrzesał z siebie najprawdopodobniej resztki tlącej się w nim siły, której nie zatracił podczas kilkudniowej tułaczki po pustynnym terenie. A potem... nie miał wpływu na to, co wydarzyło się później.
  Niezdolny do wykonana uniku, czy nawet wypracowania jakiekolwiek taktyki obronnej, z gardło wydobył się stłumiony okrzyk bólu, kiedy plecy zetknęły się z meblem, a obce kolano zdarzyło się z żebrami. Ognisk bólu było kilka, każde odezwało się równomierne, a więc nie był w stanie określić zakresu obrażeń. Każda komórka w ciele wyła, w oczach stanęły łzy. Skulił się, osłaniać się dłońmi, jakby to miało powstrzymać wymordowanego przed kolejnym ciosem. W połowie nieprzytomny wsłuchiwał się w krzyki, w opętańcze warczenie Hadesa, który rzucił się na dobermana z całym zapleczem swoich możliwości, ignorując zagrożenie wynikające z takiej bliskości. Zacisnął mocno szczękę na nodze agresora, ale ten nie zdążył zareagować.
  Hałas, który wytworzył się w pokoju medycznym, zaalarmował przechodzącego tamtędy pitbula, olbrzymiego wymordowanego wyposażonego w geny byka. Doskoczył do poziomu e i, wykorzystają element zaskoczenia swoim nagłym pojawieniem się, oplótł dłonie wzdłuż jego szyi.
  — Uspokój się — warknął mu w ucho, ale to był jedyny przejaw uprzejmości, na jaki sobie pozwolił w starciu z ogarniętym szaleństwem pobratymcą. Kopnął szamotającego się dobermana w zgięcie kolan, by tymczasowo go unieruchamiając.
  W tym samym czasie pies podbiegł do bernardyna. Chcąc zwrócić na siebie uwagę właściciela, wpierw szturchnął zimnym nosem jego dłoni, a potem oblizał językiem zakrwawionych knykci. Jekyll odetchnął głęboko, otwierając oczy. Chociaż obraz przed nimi był zamazany, zorientowanie się w sytuacji nie zajęło mu więcej niż minuty. Na środku pomieszczenia nadal rozgrywała się walka.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.19 20:47  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
To były sekundy, w których dawał upust swojemu szałowi. Nie trudno było go w taki stan wprowadzić, gorzej było natomiast z kwestią uspokojenia go. Jekyll myśląc, że miał za sobą starcie wizytę Dobermana, pojawił się drugi, przy którym bezsilność organizmu sprawiła, że nie był już wstanie myśleć o tym, o czym mówił. To spowodowało gniew Sansara. Dla innych nic nieznacząca pierdoła, dla niego idealny pretekst, aby móc wkurzyć się do tego stopnia, że adrenalina w żyłach da wyraźnie o sobie znać. Tym razem wyjątkowo aż za bardzo.
Pomimo słabszych receptorów bólu, które miał w sobie wymordowany, czując na sobie uderzenie, nijak poczuł jego działanie poza delikatną stróżką krwi, która znalazła się w jego kąciku ust. Najprawdopodobniej medyk trafił w tą część, gdzie w śladowej ilości odczuwał jakiekolwiek receptory czucia. Jednak czując na języku metaliczny posmak krwi, oblizał ją. I pewnie własnie to było wisienką na torcie, która spowodowała szał Poziomu E.
Kolejną falą złości były ostre zębiska Hadesa, które ponownie zacisnął na ciele mężczyzny. Nieszczególnie spodobał się Sansarowi taki obrót sprawy. Praktycznie od razu chciał pozbyć się natrętnego stworzenia, wyrywając z jego szczęki swoją nogę. Przypływ ból, który emanował z lekka rozszarpanej rany, nakręcał go jeszcze bardziej, przez co swoją złość skupił na pierwszej rzeczy, która rzuciła mu się w oczy. I o dziwo nie był to pies. Dopiero później, kiedy pozrzucał parę rzeczy, które z trzaskiem uderzały o podłogę, a także wydobywając z siebie parę głośnych krzyków, w praktycznie idealnym momencie pojawił się Pitbull, który spróbował swoich sił w uspokojeniu szału Sansara.
Początkowo ich starcie nie było zdrowe. Wymordowany za wszelką cenę nie chciał dać za wygraną. Szarpał się, a gdy kątem oka widział psa, który kilkukrotnie go pogryzł, nakręcał się jeszcze mocniej. Z ust wydobywały się przekleństwa i wrzaski. Nie potrafił zapanować nad falą negatywnych emocji, która go w tym momencie uderzyła. Przez pewien moment nawet nie zarejestrował, że był przetrzymywany i to za szyję. Dopiero później doszły do niego słowa takie jak uspokój się. Sansar nie chciał być spokojny, chociaż widać było, że przez ten krótki moment walczył ze sobą. I to właśnie przez ten moment Pitbull był wstanie powalić go na nogi, coby wymordowany miał czas na przetrawienie swojego gniewu. Na krótko udało mu się go unieruchomić, choć podczas widocznej szarpaniny raz czy dwa razy oberwał mocno od Dobermana, zostawiając gdzieś na jego ciele silne ślady po pazurach.
Chwilę zajęło Pitbullowi z ogarnięciem Poziomu E, ale ostatecznie udało mu się. Bardzo możliwe, że dobre wyczucie czasu spowodowało, że teraz Sansar dyszał z emocji, które stopniowo zaczęły mu opadać. Wciąż jednak czuł na sobie silny uścisk wymordowanego, który ledwo poradził sobie z szałem Sansara. Prawdą było, że miał przy tym wszystkim dużo szczęścia.
Puść mnie — wycedził przez zaciśnięte zęby, szarpiąc się ten ostatni raz z jego uścisku. Wymordowany puścił go, kiedy miał pewność, że Sansar nie zrobi nic więcej głupie. Że nie będzie zagrażał życiu swoim własnym.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.19 0:11  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Na pewno?
  Pitubull spojrzał na poziom E lekko z góry, ale ujrzawszy w oczach Sansara nie mgłę szaleństwa, a pierwiastek człowieczeństwa, potraktował go jako odpowiedź. Rozluźnił uścisk, dusząc ciężko. Sporo ważył, taka szamotanina nie była w jego stylu. Może niepotrzebnie się tak wysilał? Nie przepadał za Jekyllem i dziwił się, czemu Wilczur nadal tolerował jego wybryk. Poza tym z reguły używał pieści, by uciszyć więźniów lub zmusić ich do współpracy. Nie chciał swojego daru przekonywania zużywać na dobermanie. Przeciwieństwie do bernardyna, więź między członkami gangu była dla niego sprawą pierwszorzędną; od kiedy pamiętał DOGS zastępowało mu rodzinę i to w pełnym wymiarze. Kiedy za kraty trafiła Evy, z trudem znosił jej widok w zimnej, opuszczonej celi.
  — Nie wiem, co z tobą jest nie tak, ale trzymaj nerwy na wodze — burknął, rzuciwszy ukradkowe spojrzenie Jekyllowi. Przez ten gest trudno w zasadzie orzec, do kogo adresował te słowa - czy do poziomu E, czy jednak do lekarza?
  Chirurg zetknął dłoń z szorstką, psią sierścią, po czym omiótł spojrzeniem pokój  medyczny i ostatecznie utkwił wzrok w mężczyźnie, który nadal stał w tym samym miejscu, co wcześniej. Dopiero po zorientowaniu się w swojej obecnej sytuacji, spróbował się podnieść, lecz wpierw zbadał zakres obrażeń na swoim ciele. Ból, którym wcześniej promieniował cały organizm i problemy z oddychaniem, nieco przyćmił jego ocenę sytuacji. Żebra miał całe. Wszystkie kręgi szyjne były na swoim miejscu. Czuł jedynie nieprzyjemne impulsy w okolicy pleców. Zapewne na ich powierzchni pojawiły się siniaki. I dyskomfort podczas poruszenia zastałymi, sztywnymi mięśniami.
  — Skoro już nad sobą panujesz, to może z łaski swojej usiądziesz na kozetce? — warknął przez zęby, aczkolwiek zaraz zacisnął szczękę, kiedy spróbował się podnieść. Zmiana pozycji była bolesną decyzje, ale jak najbardziej wskazaną w obecnej sytuacji. — Nie testuj mojej cierpliwości.
  Jekyll w końcu z niemałym trudem stanął na nogi, opierając cały ciężar ciała o ścianę. Przymknął na chwile powieki, by ustabilizować zawroty głowy, które pojawiły się zaraz po wyprostowaniu pleców.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.19 12:19  •  Pokój medyczny - Page 17 Empty Re: Pokój medyczny
Wywrócił od niechcenia oczami, gdy tylko usłyszał z ust Pitbulla zapewnienie. Gdyby nie był tego pewny, zdecydowanie nie prosiłby oto, aby go puścił. Raczej nie szczędziłby sił na to, aby mu dodatkowo przywalić.
Zajmij się sobą. Przecież nie zrobiłbym mu nic poważnego — rzucił, trochę od niechcenia, uznawszy, że to zdanie bylo rzucone w jego stronę. Chociaż prawdę powiedziawszy nie mógł zagwarantować mu tego, czy Jekyll skończyłby gorzej. Sansar był mieszanką wybuchową. I nawet jeśli nie miał ochoty ranić swoich, to nie zawsze potrafił nad tym panować. Kiedy popadał w złość, to lubił dać jej upust. Wtedy nie liczyło się otoczenie i to, na kim konkretnie się wyżywa. W końcu co to za różnica?
Westchnął ciężko, przeczesując swoje włosy i spojrzał się na ranę, która powstała na wskutek ugryzienia. Syknął coś pod nosem, w lekkiej złości i niezadowoleniu, a niechętne spojrzenie utkwił na sylwetce Bernardyna. Co ciekawe, to tą nienawiść nie kierował do niego. Przynajmniej było to widać w jego oczach.
Mógłbym, o ile ten skurwiel mnie nie ugryzie — rzucił z jawną niechęcią i jak zwierzaki zazwyczaj lubił, to tak teraz nie czuł się zbyt dobrze w towarzystwie Hadesa. Nie chciałby drugi raz przez niego popaść w lekki szał, tylko dlatego, ponieważ zwierzak nie zna swojego miejsca. Według Sansara go nie zna.
Mimo to nie zamierzał długo zwlekać. Usiadł na kozetce, z ostrożnością, coby nie narazić się na kolejne rany ze strony zwierzaka, który tym razem chcąc nie chcąc dostałby guza od Dobermana. Spojrzał się na Bernardyna, który z trudem wstał na równe nogi. Nie było mu go szkoda, pomimo tego, że z jego winy przez bliższe kilka dni będzie odczuwał wyraźny dyskomfort w okolicy żeber. Sam Sansar będzie czuł skrępowanie w ruchach przez ugryzienie, które znajdowało się na jego ciele.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 17 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach