Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 07.03.16 22:27  •  Pokój nr 404 Empty Pokój nr 404
Z tajemniczych powodów każdy gubi się w jego pobliżu i nigdy nie może go znaleźć. Niegdyś przyczepiona dla żartu obok numeru karteczka "Not found" idealnie odwzorowuje odosobnienie pomieszczenia, choć znajduje się przecież dużo przed końcem korytarza. Właściciel nigdy nie pozbył się kawałka papieru, doskonale rozumiejąc żart i ułatwiając poszukiwania.
Pierwsze co rzuca się w oczy wewnątrz pokoju to nienaganna czystość. Każdy przedmiot ma swoje miejsce, żadna drobina kurzu nie ma prawa bytu przez dłużej niż kilka godzin. Potem dopiero zauważa się niewielki rozmiar "rezydencji" i małą ilość mebli. W jednym kącie stoi niepozorne, idealnie pościelone łóżko, w innym kącie fotel i dwie poduszki do siedzenia na ziemi, gdzie indziej szafa z ubraniami. Jeden, mały stolik, szafka z książkami. I żadnych ozdób.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 15:29  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Nayami nigdy, ale to nigdy nie gubiła się w kryjówce DOGS. Może to dlatego, że po tych własnie korytarzach raczkowała, potem tutaj uczyła się chodzić i biegać. Od małego plątanina przejść nie miała dla niej żadnych tajemnic, a nawet przy jakichś zmianach dostosowanie się nie było wielkim problemem. W końcu ciężko nie zapamiętać, gdzie się co zawaliło, jeżeli oblatuje się całe podziemia przynajmniej cztery razy dziennie. Nigdy nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu, a skoro matka nie patrzyła entuzjastycznie na zbyt dalekie wycieczki, zwiedzała jak najdokładniej to, co miała na wyciągnięcie ręki. Stąd też trudno się dziwić, że nawet do pokoju 404 była w stanie trafić bez większego problemu, podczas gdy inni mogliby całymi dniami szukać go bez skutku.
A Insomnia bardzo potrzebowała się teraz do niego dostać. Już nawet nie chodziło o to, że ostatnio brakowało jej wujka Arthura - bo brakowało - ale o to, co stało się podczas krótkiego wypadu po przydatne rośliny. I pal licho rozorane twardą skórą jakiejś bestii łydki, które powoli dochodziły do siebie pod opatrunkami. Już mniejsza z tym, że po morderczej walce była rozdrażniona. Prawdziwie wściekło ją to, co znalazła w swoich włosach.
Włosach? A tak, dokładnie. Długie, czarne pasma od zawsze były jej dumą i największym skarbem. Nikomu nie pozwalała ich dotykać i przycinała je sama, w obawie że ktoś może przeholować. Teraz jednak miała z nimi ogromny problem. Zaczęło się niewinnie, od mało przyjemnego swędzenia. Mogłaby je nawet zignorować, ale nieznośne uczucie przybierało na sile, a dziewczyna bezwiednie zaczynała rozdrapywać sobie skórę głowy. To się nie mogło skończyć dobrze, szczególnie gdy nie do końca panowała nad sobą. Kiedy więc straciła kontrolę i paznokciami wydarła sobie ranę nad karkiem, postanowiła zbadać sprawę. Wtedy właśnie we włosach znalazła jakieś dziwne, obrzydliwe robactwo. Wszelakie insekty mogły jej nie brzydzić, ale kiedy postanowiły zamieszkać w jej włosach, wpadła w furię. Nikt i nic nie miało prawa psuć jej fryzury pod groźbą okrutnej śmierci. Tylko jak tu zwalczyć... stado wszy?
Nie wiedziała, co zrobić ze swoim problemem. Naturalne było więc, że wybrała się z nim do kogoś kompetentnego. Kto mógł lepiej pomóc jej uratować włosy jeśli nie ktoś, kto trochę siedział w zajmowaniu się nimi? Nie pojmowała, w jaki sposób Arthur farbuje się w warunkach Desperacji, ale było to coś godnego podziwu.
Nie przejmowała się konwenansami. Dotarłszy w odpowiednie miejsce, po prostu szarpnęła za klamkę, otworzyła drzwi i wparowała do środka, rozglądając się za gospodarzem.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 17:45  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Przez siedzenie w podziemiach i leczenie się kompletnie stracił poczucie czasu. Od paru dni praktycznie nie dało się go zauważyć w korytarzach, pojawiał się tylko w okolicach kuchni, ale zaraz znikał, kierując się gdzieś w stronę drugiego poziomu, kryjąc się w swojej prywatnej norze. Nikt nie próbował go zaczepiać, bo i nie miał powodu. Blondyn mógł spokojnie egzystować na swoim niewielkim skrawku ziemi, nie zawadzając nikomu i dochodząc powoli do porządku dziennego. Wirus ostatnio jakby osłabł, a przez to Ratlerek nie miewał już mdłości i nagłych napadów wirującego świata, ale wciąż wolał nikomu nie wchodzić w drogę.
Wegetując w pokoju, leżał na łóżku głową w dół, zwieszając lewą rękę tak, by dotykała podłogi, a w prawej trzymając książkę, którą leniwie czytał. Naga klatka piersiowa unosiła się i opadała dość miarowo, nie licząc momentów, w których Adrich krótko kaszlał. Podsunął nogi do góry i oparł lewą na kolanie prawej, dotykając srebrzystą stopą ściany. Gdyby nie świeży zapas książek, już dawno zamknęliby go w psychiatryku.
Szmaragdowe ślepia dotarły do końca rozdziału, ręka uniosła się, przerzuciła kartkę i opadła, zatapiając w burzy złocistych kłaków opadających na ziemię w kaskadach nieładu. Planował w najbliższym czasie znowu zmienić ich kolor, ale chwilowo nie chciało mu się moczyć głowy. Wolał nie dorzucać sobie przeziębienia do listy obecnie męczących go dolegliwości, medycy chyba osobiście wykopaliby go po leki, które ostatnio podbierał im garściami. O ile na ogół trzymał się z dala od wszelkich tabletek, tak półroczna choroba wymagała zajęcia się nią. I przynajmniej zaczęło mu przechodzić.
Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że przerwał pochłanianie liter zapisanych na kartkach. Wygiął się w lekki łuk i odchylając łeb spojrzał w kierunku wejścia, spodziewając się dosłownie każdego, z rozkazem wy3,14erdalania łącznie. Ale gość okazał się o wiele milszy jego martwemu sercu.
- Co tam, Młoda? - zapytał, a na jego bladą twarz wpełzł przyjazny uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 18:33  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Gdy tylko jej wzrok padł na rozłożonego na łóżku osobnika, zatrzymała się w bezruchu. Po minie dziewczyny od razu dało się dostrzec, że jest czymś mocno przejęta; nawet więcej - w złotych oczach czaiła się złość. A kto znał Nayami, nie chciał mieć do czynienia z nią w takim stanie, szczególnie jeżeli nie był z nią w wystarczająco dobrych relacjach.
Złagodniała jednak nieco, widząc przyjazny uśmiech. Teraz oblicze wymordowanej wyrażało raczej błaganie o ratunek. Energicznie zamknęła za sobą drzwi i w moment dopadła do łóżka, siadając na podłodze tuż obok jego krawędzi. Złote oczy wlepiły się prosto w Arthura. - Tragedia. Okropna, straszna, tragiczna tragedia - wyrzuciła z tak silną grozą w głosie, że aż powiało teatralnością. Była jednak stuprocentowo poważna. - Coś na mnie żyje. - Wytrzeszczyła na chwilę oczy, a potem skrzywiła się i energicznie podrapała po głowie. Potem cofnęła rękę i przyjrzała się dokładnie końcom palców, aż wreszcie znalazła to, czego szukała. Podstawiła dłoń prosto pod nos Ratlerka, prawie go nią uderzając. Na czubku paznokcia właśnie dokonywała żywota maleńka, trzymilimetrowa wesz.
- To coś żyło! Na mnie! W MOICH WŁOSACH! - prawie wrzasnęła, ale stonowała się szybko. w końcu była zła na przeklęte robactwo, a nie na Bogu ducha winnego Arthura. Nie powinien obrywać za to, że dziewczynę spotkało nieszczęście. - Potrzebuję ratunku, bo jeszcze mnie zjedzą! - dodała już nieco ciszej, ale dalej silnie rozemocjonowana. Prawie każdy w DOGS wiedział, jak bardzo Ins dba o swoje włosy i jak bardzo wrażliwa jest na ich punkcie, więc każde zagrożenie traktowała bardzo poważnie. Teraz też wolną ręką przerzuciła sobie wszystkie lśniące czarne pasma przez jedno ramię i zaczęła je bezwiednie głaskać, jakby uspokajała dziecko. Była bardzo serio przerażona także dlatego, że po raz pierwszy sama doświadczyła takiego problemu. Mimo ogromnej ciekawości świata, jej wiedza nadal była mocno ograniczona w pewnych dziedzinach. Zupełnie normalna rzecz, bo końcu Desperacja nie dysponowała żadną szkołą ani choćby biblioteką. Posiadacze książek byli ogromnymi szczęściarzami, tak samo jak Ci, którzy mieli kiedykolwiek szansę pozyskać wykształcenie. Dla Nayami i tak wielkim darem było to, że wśród Psów znalazło się parę osób z zacięciem pedagogicznym, dzięki którym umiała czytać, pisać i liczyć. Wymagało to wiele pracy i cierpliwości, ale zaczęcie nauki od wczesnych lat życia przyniosło pożądany efekt, z którego wszyscy nauczyciele wymordowanej mogli być niezmiernie dumni.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 20:40  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Bezruch dziewczęcia udzielił się nawet i jemu. Wlepiał patrzałki w Ins, próbując odgadnąć o co może jej chodzić. Raczej nie użyli jej do podstępnego wyciągnięcia go z nory, żeby wreszcie zaczął być przydatny. Gdyby tak było, jej mina wyglądałaby całkowicie inaczej... o ile w ogóle przystąpiłaby do zadania. Nie patrząc na książkę, blondyn wsunął do niej zakładkę i odłożył tom na łóżko, nie dbając nawet o to gdzie skończyło się zdanie.
Przekręcił się na bok, przyjmując pozycję niczym grecki bóg. Mięśnie napięły się ładnie pod cienką, bladą skórą gdy oparł głowę na wnętrzu dłoni. Poprawił okulary jednym zwinnym ruchem i słuchał lamentów Czarnulki ze spokojnym wyrazem twarzy. Przynajmniej póki nie machnęła ręką, co wywołało u niego odruch natychmiastowego cofnięcia się w obawie o własne życie. Dopiero po paru sekundach znów się przysunął się do wyciągniętej dłoni, lekkim zezem zerkając na jej palec. Lekko rozchylił wargi i zmierzył wzrokiem żyjątko. Chociaż nie był to pierwszy raz, gdy roztaczał się przed nim taki widok, zaczął powoli domyślać się jakie wewnętrzne szaleństwo musi w tym momencie przeżywać młoda zielarka.
- Dostałaś zwierzątka za darmo i narzekasz - mruknął z lekkim rozbawieniem. Podniósł się do normalnego siadu, odrzucił jasne kudły na plecy i lekko pochylił nad ciemną łepetyną dziewoi. Ostrożnie sprawdził parę pasemek, przebierając palcami jej włosy. Z wyraźnym skupieniem obserwował małe stworzenia, szacując ich ogólną ilość. Przewidywał, że nie zaraziła się aż tak dawno, skoro nie wytworzyły jeszcze własnej kultury i małego miasta. - Wiesz... Najskuteczniejszą metodą jest ściąć się na łyso... - zaczął niezwykle poważnie, choć w środku z trudem mógł opanować chichot. Bał się jednak zostania zamordowanym za taki pomysł, sam uważał swoje kudełki za świętość i cierpiał męczarnie gdy musiał je skrócić. - ...ale w sumie równie dobrze możesz je po prostu umyć. Powyciągam ci wtedy co zostanie. Będzie dobrze~.
Wyszczerzył kły w uśmiechu i podniósł zadek. Przeszedł parę kroków do szafki zawalonej w większości książkami, a następnie przykucnął i otworzył szufladę. Szperał w niej przez dłuższą chwilę, otwierając co jakiś czas jakieś pudełko. Wreszcie triumfalnie wyciągnął w górę okrągły, metalowy pojemnik i wsunął szufladę na miejsce. Wrócił do dziewczęcia i podał jej zdobycz.
- Wiem, że nie ma najwspanialszego zapachu na świecie, ale ostatnio nie byłem w M-3 i został mi tylko ten robiony ręcznie. I może trochę szczypać, ma w sobie alkohol.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 21:32  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
- Zwierzątka?! - Odchyliła się od krawędzi łóżka, obrzucając Arthura spojrzeniem pełnym świętego oburzenia. - Nazywasz to coś zwie-rzą-tkiem? - Strząsnęła wesz z palca, wykrzywiając się z obrzydzeniem. Dłoń zacisnęła w pięść i uderzyła od góry w łóżko. - To coś jest obrzydliwe i nie chcę tego! Nie chcę! - zawołała znów z mieszanką złości i obrzydzenia. Czymkolwiek były te małe stwory, zamierzała eksmitować je ze swojej głowy w trybie bardzo pilnym, bez względu na koszty.
No... prawie.
... ściąć się na łyso, usłyszała i w tym momencie złote oczy prawie wyleciały jej z orbit. Uchyliła nieznacznie usta, bo w kompletnym szoku straciła panowanie nad tym, czy jeszcze trzyma je kulturalnie zamknięte. W tej chwili całe jestestwo Nayami wyrażało coś w rodzaju No chyba nie! Nie było mowy o tym, żeby kiedykolwiek, ktokolwiek, jakkolwiek skłonił ją do pozbycia się długich włosów i nawet sama sugestia, choć rzucona w żartach, mogła uruchomić w dziewczynie mechanizm gniewu. A ten, raz spuszczony ze smyczy potrafił odstawić niezłe szaleństwo.
Dobrze więc, że sprostowanie nadeszła szybko, jednak Arthur i tak musiał oberwać bardzo złowrogim spojrzeniem. - To nie było zabawne - warknęła wściekle i zaplotła ręce, szykując najprawdziwszego kobiecego focha. Nie doszło jednak do niego, gdyż obietnica pomocy była zbyt nęcąca i dość szybko przydusiła narastającą frustrację. Była już zła na swoje położenie, więc dalsze igranie z ogniem mogło nie skończyć się dobrze. Ratler miał szczęście, że dysponował odpowiednio solidnym argumentem, by nie złamać mu nosa za ten nieśmieszny dowcip.
Kiedy blondyn zabrał się do poszukiwań, wstała z ziemi i przetarła kolana. Na łydkach wciąż miała opatrunki i nie chciała, by się niepotrzebnie zabrudziły. Potem wzięła metalowe pudełko i ostrożnie obróciła w dłoniach, oglądając z każdej strony. Spoglądała na nie bardzo podejrzliwie, nie mając pewności, czy nie padnie znów ofiarą żartu.
- To zadziała? Jesteś pewny? Na sto procent? - Znów podrapała się po głowie, bo na samą myśl o jej małych mieszkańcach swędziało jak cholera. Komuś, kto tego nie przeżywał, łatwo było mówić, ale Ins miała pełno wątpliwości. Tak wiele mogło pójść niezgodnie z planem! Stworki mogły wziąć odwet, zaatakować ją albo nawet udać kapitulację i wrócić z posiłkami po zemstę! Wszystko się mogło zdarzyć, a porażka niosła ogromne ryzyko. Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo nie chciała być zmuszona do ścięcia wszystkich włosów, a na tym mogłoby się skończyć, gdyby przegrała batalię z wszawicą. Musiała mieć pewność, że plan zadziała.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 23:06  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Zaczął chichotać przez jej reakcję. Chichot powoli przeszedł w lekki śmiech, a ten w krótki napad kaszlu, podczas którego zakrył usta dłonią. Ogarnął się i odetchnął spokojnie, choć rozbawienie pozostało na jego bladej mordce. Dobra, co jak co, ale wszy wcale nie były zabawnym tematem i sam mógł to przyznać. Miał je wielokrotnie, w obydwu "życiach", które dała mu Mama Natura, choć za ludzkiego żywota całkiem przypadkowo przez plagę w klasie we wczesnej podstawówce. I panikował jak na dziecko przystało. Kolejne nie były już takim zaskoczeniem, zwłaszcza gdy przeżywał epizod całkowitego poddania się wirusowi i nawet nie zwracał uwagi na swoich pasażerów. Przynajmniej póki nie został zgolony na łysolca przez tymczasowego towarzysza, który niestety kolejnego dnia nie przeżył. Ale chociaż był smaczny.
- No dobra, nie było. Wybacz to niegodne zachowanie, albowiem jestem idiotą - pokornie pochylił łepetynę gotowy nawet na trzepnięcie w nią. Wolał już kary cielesne niż focha, głównie dlatego, że po prostu by nie poczuł. Ale tego nikt przecież nie musiał wiedzieć.
Jego mina wyrażała nic więcej niż powagę. Nastrój do żartów przeszedł mu całkowicie, w końcu nie chciał jej obrazić. Akurat rozmowy z nią mogły mu się bardzo przydać w tym marnym, samotnym życiu, gdy wszyscy dookoła go unikali albo go nie lubili. Droczenie się z Nayami było jednym z jego ulubionych zajęć, aczkowiek wolał nie przesadzać, skoro nie miała na to nastroju.
- Na dziewięćdziesiąt. Pozostałe dziesięć to pościel, ręczniki, przybory do włosów i wszystko co ich dotykało. Najlepiej je wymienić albo porządnie wyczyścić, bo wszy mogły się roznieść - wsunął dłonie do kieszeni, zerkając na czubek głowy dziewczęcia. Żyjątka jak żyjątka, przynajmniej nie była sama. Paskudy mogłyby być nawet całkiem miłe gdyby nie ich skutek uboczny. Aż dziw bierze, że pasożyty przez tysiące lat ewolucji nadal miały gdzieś, że nosiciel je czuje. - Na pewno ci to nie zaszkodzi, ale jak chcesz to przejdę się do jakiejś apteki po coś konkretnego.
Mógł się przecież poświęcić aż w takim stopniu i przetrzepać zaplecze jakiegoś losowego przybytku medycznego. Przy okazji pewnie by zwędził coś dla Bernardynów, żeby nie musieli kombinować ze swoimi szybko topniejącymi zapasami. Byłoby łatwiej gdyby w M-3 nie wprowadzili prawie całkowitego braku gotówki, bo po prostu by tam wparował i na legalu coś kupił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.16 23:33  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Śmiech potrafił być bardzo zaraźliwy, ale w tej chwili dziewczyna była niewzruszona. Powstrzymywała w sobie żądzę mordu skierowaną przeciwko nieproszonym lokatorom, a że nie mogła jej efektywnie wyładować, mogła w każdej chwili wybuchnąć. I tak dobrze, że nie należała do tego rodzaju wymordowanych, którym zdarzało się losowo stracić nad sobą kontrolę. Przeprosiny nieco ją ugłaskały, więc pozwoliła sobie nawet na niewielki uśmiech. W końcu nawet kiedy była zła, nie umiała się długo gniewać na swoich bliskich. Większość gangu była dla niej jak rodzina, więc nietrudno się domyślić, że kłótni z nimi unikała jak ognia. W głębi serca wiedziała, że Arthur nie chciał jej urazić i nie zamierzała karać go zbytnio za niewinność. Co najwyżej pozadziera nosa przez chwilkę, a potem wróci do jako-takiej normy.
O ile w przypadku Insomnii istnieje jakakolwiek norma.
Zacisnęła palce na pudełku i wbiła wzrok w blondyna, gdy ten mówił. Kiwnęła głową raz, drugi, trzeci. Przyjęła informacje do wiadomości i zakodowała sobie, by zająć się tym od razu, gdy tylko rozprawi się z pasożytem. To w tej chwili było sprawą priorytetową, ale oczywiście za żadne skarby nie chciała nawrotu. Byłoby to marnotrawstwo dobrej - miejmy nadzieję - kuracji i oznaczałoby konieczność użerania się z problemem jeszcze raz.
- Nie no, nie musisz. Spróbuję, a dopiero jak nie zadziała, to się będziemy martwić. Nie zostawisz mnie z tym, nie? - Poważna atmosfera udzieliła się i młodszej, więc swoją typową osobowość odstawiła nieco na bok. No, przynajmniej na chwilę. - Ale jakbyś kiedyś szedł, to weź mnie ze sobą! - W oczach błysnęły ogniki ekscytacji. I co z tego, że gdyby Hemo się o czymś takim dowiedziała, oskalpowałaby oboje. Nayami od zawsze chciała zobaczyć trochę większy kawałek świata niż tylko Desperacja, jednak matka kategorycznie jej tego zabroniła. Nie łączyło ich zbyt wiele, ale dziewczyna wiedziała, że nieposłuszeństwo skończy się bardzo źle. Czasem żałowała, że oboje rodziców nie może mieć jej równo gdzieś i dać jej spokój, ale z drugiej strony kilka zakazów to było to minimum uwagi, które Hemofilia była w stanie z siebie wykrzesać dla córki. A zainteresowanie rodziców zawsze było jej marzeniem.
Nagle wyrwała się z tego rozmyślania i przymrużyła oczy, przechylając głowę nieco na bok.
- A ty w sumie co tak nie na niebiesko? - Zapytała, mierząc wzrokiem rozczochrane blond pasma. Była wielką fanką błękitnej barwy na głowie Ratlerka i teraz jej brak był w jakiś sposób... niewygodny, trochę też przykry. Musiała wiedzieć, dlaczego - jak zwykle.

Pokój nr 404 Mn7ORfd
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 22:25  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
- Musiałbym nie mieć serca, żeby cię zostawić. A chyba jeszcze jakieś mam - wyszczerzył ostre kły w szerokim uśmiechu. Nie był pewny czy ma komplet wnętrzności, czy może nawet wyewoluowało mu coś dodatkowego, ale serce musiał mieć. W końcu czuł czasem jakieś wredne bicie, nawet jeśli już raz padł trupem. - Nawet jakbym nie miał, to nie mogę pozwolić, żeby się to rozniosło po całej siedzibie. I wezmę cię, tylko ani słowa matce, bo wypruje mi flaki zanim zdążę się odwrócić do ucieczki.
Planował jeszcze trochę pożyć, ale różnie to być mogło, gdyby naraził młodą panienkę Leather na niebezpieczeństwo. Niby tereny Desperacji były bardziej niebezpieczne niż okryte kopułą miasto, ale z Wymordowanym jeszcze dało się dogadać, w przeciwieństwie do wojskowych z M-3. Współcześni ludzie mieli zapewnioną apokalipsę zombie na żywo, a jeszcze narzekali. Może nie spodziewali się, że zombie będą się mnożyć i okażą przejawy inteligencji...
- Hę? - mruknął lekko zdziwiony pytaniem. Nikt nigdy zdawał się nie zauważać jego kłaków, sam też przestał przywiązywać wagę do ich koloru. - Ostatnio nie czułem się na siłach, żeby samemu je ufarbować. I nie chciałem marnować wody, mimo wszystko na spłukanie idzie dość dużo - odpowiedział wreszcie, choć musiał przez chwilę pomyśleć czemu tak właściwie powrócił do naturalnej barwy. I to na tyle, że nie pozostał ślad po błękicie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 22:04  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
- Masz, masz - potwierdziła i z wyszczerzem wymalowanym na twarzyczce dźgnęła Arthura palcem wskazującym w mostek. W końcu dało się tam jeszcze poczuć rytm uparcie utrzymujący przy życiu osobę, która na ludzkie warunki powinna być już dawno rozłożona na podstawowe pierwiastki chemiczne głęboko pod warstwą ziemi.
- Głupia nie jestem. - Mrugnęła wymownie złotym oczkiem. - Mamie nigdy ani słowa. Zresztą mnie też by pewnie za to rozszarpała. - To było w sumie pewne, bo Hemofilia z nikim się nie patyczkowała. Wyraźnie nakreśliła córce zasady i nie ulegało wątpliwości, że będzie piorunująco konsekwentna w ich egzekwowaniu. Dlatego wiele najlepszych przygód Nayami odbywało się bez wiedzy rodzicielki, bo choć nie chciała jej okłamywać, bez tego nie wyściubiłaby nosa z kryjówki aż do późnej starości. Zadziwiającej, jak można było przejmować się bezpieczeństwem dziecka, które przyszło na świat z przypadku. Z tego, co dziewczyna zdążyła usłyszeć - lub podsłuchać - od różnych osób, żadne z rodziców nie chciało jej narodzin i w gruncie rzeczy gdyby nie zbieg okoliczności, znaleźliby sposób na pozbycie się jej jeszcze jako malutkiego zarodka w łonie matki. To, że ostatecznie tego nie zrobili, uratowało małej życie.
- Och, szkoda. Chociaż, wiesz w czym jeszcze byś świetnie wyglądał? W fiolecie. - Cofnęła się o krok i zmrużywszy oczy przypatrzyła się twarzy i sylwetce Ratlerka. - Tak, zdecydowanie fiolet. Ale nie taki, jak fiołki. Taki bardziej... mocny. Jak wrzosy. To by dopiero był odlot! - Podskoczyła z ekscytacji, ściskając pięści przy roześmianej twarzy. W wyobraźni już widziała mężczyznę w nowym kolorze i była stuprocentowo przekonana, że pasowałby mu idealnie. Sama nigdy nie zrezygnowałaby ze swojego naturalnego koloru, ale gdyby trafiła się taka możliwość, namówiłaby Arthura nawet na tęczę na głowie. Jemu takie eksperymenty, przynajmniej w opinii Ins, pasowały jak nikomu innemu.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.17 1:10  •  Pokój nr 404 Empty Re: Pokój nr 404
Musiał mieć jakieś serce. Każdy zwierz je ma, a nie przypominał sobie, żeby naukowcy mu je wycięli razem z dwiema kończynami. Zresztą, starali się zastępować ubytki śliczną, nowoczesną sztucznością, w końcu na tym polegały ich eksperymenty - połączenie istoty organicznej z mechaniczną. Z tego co Arth się orientował, ostatecznie udało im się stworzyć te całe biomechy, więc jego "poświęcenie się w imię nauki" nie było daremne. Szczegół tylko, że nie zgłosił się na ochotnika, a trzymanie w klatce nie należało do najprzyjemniejszych. Ale ostatecznie nawiał, stając się silniejszym i zyskując nienawiść do osób odzianych w lekarski kitel. Nawet, jeśli osoba ta była przyjacielem.
Kiwnął głową, zadowolony z jej słów. Wcale nie brakowało mu do szczęścia dwóch zgonów spowodowanych niewinnym wypadem na wrogi teren i szczerze powiedziawszy wolałby chyba spotkanie z pułkiem egzekucyjnym wojska M-3 niż wkurzoną Hem. I nie chciał też narażać krótkiego życia Ins, miała przed sobą jeszcze wiele czasu i mnóstwo ciekawych rzeczy do zobaczenia. A im bardziej te rzeczy były zakazane, tym lepiej. W końcu co może być lepszego od przemierzania miasta pełnego nieprzyjaciół, zwinięcie czegoś niezauważenie z tego miejsca mlekiem oraz miodem płynącym, strzelenie paru drinków i zwianie bez płacenia? Obojgu w sumie przydałby się jakiś zastrzyk adrenaliny, kop w tyłek na rozruszanie. Desperacja była nudna z tymi wszystkimi stworzeniami czekającymi na pożarcie ofiary żywcem. I szara, w przeciwieństwie do Miasta, którego Nayami zapewne z bliska nie widziała. Im dłużej Adrich o tym myślał, tym bardziej kusiło go zabranie Młodej na wycieczkę krajoznawczą.
- Wrzosy, powiadasz... - zamyślił się na chwilę, próbując sobie przypomnieć ten kolor. Zajęło mu to dłuższą chwilę, dopóki w jego myślach nie przypałętał się bardzo stary obraz lasu i fioletowego dywanu kwitnących wrzosów. Jedna z ostatnich wycieczek przed przeprowadzką, środkowo-wschodnia Europa, koniec lata. Wtedy nieco bardziej wrażliwy na piękno niż obecnie, był zachwycony widokiem, a aparat o mało nie przegrzał się od natłoku wykonywanych zdjęć. Blondyn uśmiechnął się na to wspomnienie, powracając do mniej barwnej rzeczywistości. - No to już mamy po co iść do Miasta. Przy okazji weźmie się listę potrzebnych rzeczy, żeby nie marudzili, że zmarnowaliśmy wypad. W międzyczasie pokażę ci parę miejsc, bo przecież o to najbardziej nam chodzi. Mają tam niezłe cuda, zrobili sobie nawet sztuczne góry - odezwał się z tajemniczym uśmieszkiem na bladej mordce. Zawsze uważał, że mieszkańcy M-3 marnowali kasę. Ale nie było się co dziwić, w końcu to tereny Japonii, Azji. A Azjatów nie powinno się próbować zrozumieć, jak brzmiała kiedyś jedna z zasad internetów. Czasem zastanawiał się czy dalej odwalali jakieś dziwne rzeczy, w końcu mimo wszystko minęło te kilkaset lat i może wreszcie zmądrzeli.
- Właściwie myślałem też o tęczy na grzywce, więc może zgarniemy jeszcze parę kolorów na potem, jeśli nam się uda. A póki co możesz mi pomóc z niebieskim, jeśli chcesz. W końcu i tak musimy iść ogarnąć twoje zwierzątka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach