Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa


Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 27.12.17 23:43  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Uniosła kciuki, kiwając głową z uznaniem. - Nieźle. Ja ostatnio tylko sprowadziłam na siebie gniew największego desperackiego gangu. - dlaczego nie chciała wspomnieć o swoim kasynie na desperacji? Sama zastanawiała się nad tym. Chyba nie chciała dotykać tego tematu, który teraz jeszcze był dla niej bolesny... zbyt bolesny, by rozdrapywać świeżą ranę. Z pewnością Hex dowie się o lokalu, ale jeszcze nie teraz. - Można, pewnie. Ale nie uważam, by zadawanie sobie niepotrzebnego bólu było czymś... szlachetnym. I potrzebnym. - rozumiała, że istniała na świecie grupa fetyszystów kochających ból. Ale ona się do nich nie zaliczała - i miała nadzieję, że dżin również do takiej wesołej grupki masochistów się nie zaliczał. - Może. - Nie potrafiła skomentować jego rozmyślań w inny sposób. Rzadko myślała o tym, że w jej żyłach płynie anielska krew. Z tej rasy nie otrzymała pięknej twarzy, idealnych proporcji ciała czy cudownego głosu słowika. Jedyne, co zdradzało faktyczny stan rzeczy były marcelinowe oczy. Na nie każdy zwracał uwagę, były bowiem nienaturalne i nie pasowały do zezwierzęconej wymordowanej. Budziły co prawda emocje sprzeczne, acz najczęściej pośród mieszanki rożnych odczuć zawsze znalazła się fascynacja nimi.
Kolejne minuty zdawały się spełnić marzenie Marceliny o chwilowym spowolnieniu pędzącego na łeb i na szyję czasu. Chciała, by ta chwila trwała dłużej niż inne, życiowe przyjemności. Pozwoliła ująć swoją twarz i skierować w stronę oczu mężczyzny. Spojrzała nań równie przymkniętymi oczami, czując, jak jej ramiona zaczynają się trząść. Tak dawno nikt nie dotykał jej w ten sposób; tak cholernie dawno nikt nie mówił do niej takim tonem.
Jenevier. Tak oto brzmiała prawdziwa godność mężczyzny siedzącej za nią. To właśnie jemu zaufała na tyle, by pozwolić zajść i objąć się od tyłu, będąc praktycznie nagą; nie mając żadnej broni przy sobie, ani żadnych wrogich chęci, ani nawet złych myśli, którymi mogłaby skrzywdzić anioła. Marcelina przyjęła pocałunek, nie mając pojęcia, co właściwie począć z rękami i właściwie samą sobą - jej myśli wirowały, nie mogąc skupić się na niczym konkretnym. To było szaleństwo, ale ona tego chciała. Dziewczyna bała się odwrócić w jego stronę. Od wielu, wielu lat nikt nie widział jej nagiej.
Pokój oblała woń drzewa sandałowego, muzyka pozwoliła utonąć dwójce w półmroku, który otulił ich atramentowym ciepłem...
Jeśli się go nie obawiasz.

Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 20dtwvB
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.17 13:00  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Myślę że nie jest to specjalne trudne. - Wystawił język z rozbawieniem, może z lekka umniejszając "osiągnięcia" Marceliny, ale jednak nigdy nie sądził by psy było trudno wkurzyć. Wystarczyło tylko na jednego z nich spojrzeć nie pod tym kątem i już były problemy. Ale kto wie, może jego towarzyszka naprawdę zaszła im za skórę lepiej niż nie jeden wymordowany desperacji.
- Czasem, gdy jest się przepełnionym negatywnymi emocjami, zaaplikowanie sobie odrobiny bólu jest pomocne. Kiedyś również byłem od tego uczucia w jakimś stopniu uzależniony... Ale powoli te chęci zanikają. - W miarę jak co raz rzadziej zezwala Exowi na jego wybryki, tym co raz bardziej odzyskuje "cywilizowane" nawyki. Powoli przestaje się bać każdego cienia. Powoli przestaje chcieć sobie zadawać ból. Powoli przestaje traktować ludzi jak coś, co nie jest warte jego czasu.
Zwłaszcza to ostatnie nabiera co raz więcej znaczenia, biorąc pod uwagę Marazm... A teraz może i Marcelinę?
- Może. - Zawtórował kobiecie, nie drążąc dalej tego tematu. Kto wie, może do anioła mu bliżej niż myśli, tylko stara się to od siebie odsunąć? A może w ogóle z aniołami nie ma nawet najmniejszego ułamka wspólnego. Nie wygląda jak typowy anioł. Nie zachowuje się jak typowy anioł. Nawet nie pachnie jak większość z nich. A jednak... Jest stamtąd.
I być może to sprawiło że kobieta się go nie boi. Już nie.
Fakt że poddała się jego gestom był dla niego jak najbardziej przyjemny. Widział że już się go nie obawia. Widział że... Że pozwala mu na to. Nie wiedział jeszcze co to konkretnie znaczy dla niego, dla Niej... Dla ich obojga, ale nie zamierzał się tym przejmować. Nie teraz. Kojąca melodia, półmrok jaki przestał być przeciwnikiem, a stał się ciepłym kocem, pełnym wonii przyjemnych dla nosa. Tak, czuł się dobrze. Bardzo dobrze.
Ale czy Marcelina się tak czuła? Nawet pomimo iż nie odczuł by obawiała się pocałunku, widział że nie jest jeszcze w pełni rozluźniona. Że jeszcze... Się obawia. Stąd też, po krótkim zetknięciu się ich ust w tym delikatnym, czułym pocałunku, oparł swoje czoło o jej, z uśmiechem spoglądając jej w oczy.
- Marznę, Marcelino. Zsuną swoje dłonie z jej ciała, prawą wędrując powoli wzdłuż pleców, podczas gdy lewą wsuną pod kolana i jednym, solidnym zrywem "wciągną" kotołaczke sobie na kolana. Co by nie poczuła się w jakimś stopniu niekomfortowo, postanowił podarować jej kolejny, delikatny pocałunek złożony na jej ustach. - Obejmij mnie. Chcę poczuć twoje ciepło. - Zachęcił ciepłym, cichym szeptem gdy tylko zerwał pocałunek, wciąż darząc ją uśmiechem i miękkim, miłym spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Widział bez problemu że kobieta ma pewne trudności z rozluźnieniem się, otwarciem, więc starał się nie stosować gwałtownych ruchów, a zachęcać, sugerować. Pozwalać jej działać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.17 13:47  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
W odpowiedzi uniosła jedynie wargi, ukazując zaledwie małą część kłów. Nie zamierzała tego komentować, bo brnąc w ten temat najpewniej w końcu wygadałaby się o desperackim kasynie. A póki co wolała ten temat przemilczeć; tak, jak Jenevier unikał niczym ognia słowa krew. - Ha, masochista. - czyli jednak. - Ale rozumiem Cię. Szaleństwo popycha ludzi do różnych decyzji.
Marcelinę onieśmielały te romantyczne gesty ze strony mężczyzny. Zawsze twarda, czasami wycofana, ignorująca wszelkie zaloty z zewnątrz; przez większą część dnia zapominała o własnej kobiecości, podświadomie widząc w niej słabość, na którą w tym świecie nie było po prostu miejsca. Gdyby pozbyła się większości swoich cech, które wcale nie wpisywały się w kanon cech płci pięknej nie zdołałaby osiągnąć aż tyle w życiu. Choć trudno powiedzieć, czy dziewczyna była jakoś szczególnie ambitna - sporo podarował jej przecież los. A raczej osoby, które stanęły na jej drodze - tak, jakby karma chciała wobec niej spłacić swój ogromny dług. Nie ogrzeję Cię, Jenevier... - myśl ta uderzyła w nią jak zatruta strzała. Nie chodziło jej wcale o swoje chłodne ciało, które nie dość, że nie ogrzeje nikogo to w dodatku odbierze część ciepła jemu samemu. Marcelina nie wiedziała, czy jest w stanie obdarzyć kogoś uczuciem takim, jak niegdyś obdarzyła Hadriana... a na pewno nie teraz, kiedy jej serce miota się w gęstej sieci obiecanej zemsty. Jeśli jej nie dokona, a otworzy ponownie serce... zdradzi.
Gdy Hex wziął ją na swoje kolana, szakalica była niczym kukła. Przez te kilka sekund mógł zrobić z tym bezwładnym, lekkim ciałem wszystko. Dopiero w momencie kolejnego pocałunku odzyskała kontrolę nad sobą; uniosła się trochę i objęła dżina za szyję, wtulając się w niego.
Jej blada, chłodna skóra pachniała wilczą jagodą...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.17 15:29  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Zaczął energicznie kręcić głową na boki, gdy nazwała go masochistą.
- Nie, nie, nie, nie, nie. Powiedziałbym raczej... Że szukałem rozwiązań jakie nie wikłały osób postronnych. - Czyyyyyli był masochistą raczej niż sadystą, dobrze że to wyjaśnił. Zaiste. - Nawet nie wiesz jak bardzo te słowa są prawdą. - Nie wachał się mówiąc to. Wiedział aż za dobrze co szaleństwo potrafi zrobić z innymi. Co robiło z nim, co robiło z nieprzygotowanymi na takowego uderzenie ludźmi. Nie raz, nie dwa widział do jak potwornych zbrodni popycha innych jego moc. Popycha jego.
Lecz nie w tej chwili. Nie tu. Tu Ex nie miał władzy, tu nie miał głosu, i Jenevier go nie usłyszy. Nie teraz, nie w tej chwili.
Czy nie to miał zrobić? Onieśmielić ją, rozluźnić, ukomfortować by nie obawiała się jego dotyku i swojej nagości? Właśnie to chciał osiągnąć, by kobieta dobrze czuła się przy nim. Tych cech nie należy wyrzucać z siebie, trzeba je pielęgnować i utrzymywać - dla tych specjalnych osób. Tak jak takową specjalną osobą dla niego była Marcelina. Nie patrzył na nią jak na "kolejną kobietę" czy "kolejnego mężczyznę". Nie. Jego wzrok widział "tą" kobietę. Tą jedną, jaka jest inna od wszystkich. Tą jedną, jaka jest szczególna. Jest szczególna dla niego. To nie jest wyścig do łóżka - to powolny proces ukomfortowania osoby, na jakiej zaczyna mu zależeć.
Stąd też, gdy udało mu się ją przekonać do objęcia go, nie mógł zrobić nic więcej jak się ucieszyć i odwzajemnić ten gest, otulając jej talie lewym ramieniem, a prawą dłoń opierając na jej włosach, delikatnie mierzwiąc je miarowymi ruchami palców.
-Ufam ci, Marcelino. Bez względu na to, jaką stronę siebie mi pokażesz. Jeśli więc potrzebujesz... Stań się tą, w której poczujesz się dobrze... Bo wiem że to wciąż będziesz Ty. -
Zasugerował, szeptając jej do ucha ciepłym, kojącym tonem. Tu i ówdzie gdy miał bliżej jej delikatną, bladą skórę szyi to składał ciepły, krótki pocałunek na niej. Mała, skromna pieszczota, po to by kobieta poczuła się lepiej. Składając te pocałunki, mimowolnie wyłapał słodki, jagodowy zapach jej skóry. - Pięknie pachniesz. - Skomplementował, nie mogąc się od tego powstrzymać. Kobieta zaiste pięknie pachniała, a w połączeniu z jej drobną figurą i delikatną skórą, dawało to dżinowi obraz osóbki... Jaką chciał chronić. I dla jakiej chciał być jak najlepszy.
Nie obawiał się czy trzyma w swoich objęciach kobietę, kotołaka czy bestię z najgorszych koszmarów - tak długo jak trzymał właśnie Marcelinę. W tym kojącym, cichym i miłym nastroju zapewne wiele osób mogłoby dostrzec chwilę nastrajającą do bliższego kontaktu, ale Hex, jakkolwiek bardzo takowy lubił, tak nie w wypadku osób jakie znaczyły dla niego wiele. Nie takich, jak Marcelina.
- Zrobię tylko tak wiele, na jak wiele mi pozwolisz. -
Nie wiedział czy kobieta czuje pociąg do "tego" typu działań, więc na razie nie popychał ich, nie naciskał. Nie dopóki nie zezwoli.


Ostatnio zmieniony przez Hex dnia 28.12.17 23:32, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.17 22:39  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Ufam ci, Marcelino.
Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Dziewczyna zmrużyła raz jeszcze oczy, bez pośpiechu i zbędnych, gwałtownych ruchów zsuwając dłoń na jego nagą klatkę piersiową. Gładząc lekko przymkniętą dłonią wypukłości, które winne były towarzyszyć każdej męskiej klacie, chuchała bezpardonowo na jego lewy bark równie chłodnym co ona sama powietrzem ze swych lodowatych płuc. Uważając na pazury, pieściła nieśmiało jego skórę opuszkami palców, a gdy ręka spłynęła w kierunku żeber, objęła go mocno w tamtym miejscu. Uwielbiała subtelne pieszczoty, między innymi właśnie masaż głowy czy delikatne mierzwienie włosów. Czuła, jak fala gorąca napływa, atakuje jej organizm ze wszystkich stron...
Bez względu na to, jaką stronę siebie mi pokażesz.
Nie, chwila. To ciepło nie pochodziło z zewnątrz. Ten gorąc tlił się w niej samej, głęboko gdzieś, w duszy... w sercu. Iskierka tej cudownej chwili, okraszonej nastrojowym zapachem drzewa sandałowego i słodkich słów Jeneviera rozpaliła tlący się płomień ukrytej namiętności, gaszony wciąż przez bezduszność otaczającej Marcelinę rzeczywistości. Poczuła, jak przez kontakt z nagą skórą mężczyzny jej sutki twardnieją i stają się znacznie wrażliwsze na dotyk, a piersi unoszą się kusząco, jakby zachęcając do zainteresowania się nimi.  
Jeśli więc potrzebujesz... Stań się tą, w której poczujesz się dobrze...
Odsunęła głowę w taki sposób, by móc spojrzeć Jenevierowi prosto w złote oczy. Trzęsła się; z pewnością jednak nie było to spowodowane zimnem. W salonie było ciepło i przytulnie, mrok otulał ich, tym razem okazując się sprzymierzeńcem, nie wrogiem - jak to często bywało na desperackich pustkowiach czy pośród nieoświetlonych uliczek miasta-3, gdzie nie dotarła jeszcze moralna cywilizacja. Towarzyszył im piękny krajobraz miasta nocą, w którym tliło się niczym niezmącone, wciąż pędzące życie. Światła i migające neony ciągnące się aż po horyzont, którego harmonię rozbijał każdy następny drapacz chmur; i nikt w tym miastowym morzu nawet nie pomyślał, jak piękne rzeczy mogły mieć miejsce gdzieś obok nich. W wieżowcu, w mieszkaniu numer czterdzieści siedem.
Bo wiem że to wciąż będziesz Ty.
Tak. To wciąż będzie ona. Ta Marcelina, którą Jenevier przypadkowo spotkał po raz pierwszy na desperackich, szarych pustkowiach - nie wściekła, żądna krwi bądź łupów bestia; nie kolejna, fałszywa sucz, chcąca w jakiś sposób wykorzystać przypadkowego, osłabionego w dodatku mężczyznę. To wciąż będzie ona, Marcelina, ta trochę zagubiona w świecie, do którego zwyczajnie nie pasuje.
Zrobię tylko tak wiele, na jak wiele mi pozwolisz. - Jenevier... po prostu... bądź przy mnie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie było ciężko poczuć podświadomych sygnałów jakie wysyłało jej ciało, ani też ich zobaczyć. Dostrzegł pojawiające się na ciele znaki "gęsiej skórki", czuł jej gesty, czuł reakcje jej ciała. Czuł że kobieta powoli otwiera się przed nim, powoli pozwala mu na ogranie jej chłodnego serca i ciała swoim ciepłem. Nie miał go za wiele, gdyż sporo z niego zostało mu odebrane.
Ale specjalnie dla osób takich... Nie... Nie dla osób. Specjalnie dla niej miał jeszcze odrobinę ciepła i delikatności, jakiej nie potrafiłby nawet w odrobinie zagrać tak prawdziwe, jak robi to tu i teraz. Nie potrafiłby dać jej nikomu innemu. Nikomu, kto by na nią tak nie zasłużył, wobec kogo by nie poczuł tego, czego wobec Marceliny.
Spojrzał w jej oczy bez strachu, bez nawet najmniejszej chwili zawahania. W jego złotych źrenicach nawet nie krył się blask małego, acz wyraźnego płomyczka. Płomyczka, jaki płonie wenątrz jego ciała, duszy i umysłu dla niej. Nie kontrolując po części swoich odruchów i ciała, na jego policzkach pojawiły się małe, acz wyraźne "buraki". Nie było raczej powodu tłumaczyć skąd one, prawda? Osóbka jaką trzymał w swoich objęciach była dla niego wyjątkowa. I dla niej nie krył żadnego odruchu, ani żadnej emocji.
Choć był może nieco mniej "poruszony" tymi gestami w porównaniu do niej, z tego co zauważył kątem oka. Nie jest to jednak problemem, tak długo póki kobieta nie poczuje się już niezręcznie ze świadomością własnego, rosnącego podniecenia, albowiem odgadywał że to jest powód dla jakiego jej organizm tak reaguje.
Zsuną dłoń z talii kobiety i odnalazł jej dłoń na swojej klatce piersiowej, wplątując swoje palce pomiędzy jej. - Jestem. Szepnął, przysuwając swoją głowę bliżej jej. Wciąż podtrzymywał jej ciało za tył głowy dłonią, stąd też nie obawiał się że kobieta mu nagle "odleci" gdzieś. Nie powinna, miał nadzieję.
- Jak sobie życzysz. - Nie zrzucał uśmiechu z twarzy. Ten sam, ciepły wyraz, zmieszany z miękkim spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Wszystko po to, by kobieta czuła się dobrze w jego towarzystwie, w jego objęciach.
Przy nim. To było jego pragnienie. Przechylił nieznacznie głowę na bok, by następnie połączyć ich usta po raz kolejny w pocałunku. Starał się nie być gwałtowny, muskał delikatnie jej wargi swoimi, kosztując jej warg swoim językiem w delikatnych cmoknięciach ust. Nie naciskał. Delikatnie. Jak z porcelaną. Jak z motylem... Jak z kimś, do kogo poczuł dużo więcej niż kogokolwiek innego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 13:01  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Zapomniane uczucie odradzało się w niej na nowo, rozkwitając niczym kwiat na wiosnę po długiej, mroźnej zimie. Pierwsze, nieśmiałe promyki słońca zachęcały do rozłożenia jeszcze zmarzniętych i osłabionych płatków, które z czasem jednak cierpliwie nabiorą koloru i wigoru. Tak, jak Marcelina.
Dziewczyna nabrała trochę odwagi i postanowiła zrobić śmielszy krok do przodu - zsunęła się z kolan Jeneviera i usiadła na nim znów, tym razem jednak w wygodniejszym rozkroku, będąc teraz z mężczyzną twarzą w twarz. Odwzajemniła pocałunek, oddając się tej chwili; delektowała się smakiem jego ust, obejmując dłońmi twarz dżina, pokrytą uroczymi buraczkami. Ona sama również była rozpalona, co nie pozostawało bez śladu na twarzy - mieszanka zawstydzenia i ekscytacji zamknęła się w dwóch, okrąglutkich rumieńcach na marcelinowych policzkach. Objęła mężczyznę ponownie za szyję, wtulając się w niego całym ciałem. Czując, jak ich dwa serca odnajdują wspólny rytm i biją w tym samym tempie, zaczerpnęła łapczywiej powietrza. Oddychała coraz szybciej i płyciej, tracąc kontrolę nad własnymi płucami. Delikatność Jeneviera wprawiała ją w zachwyt, a jego obchodzenie się z nią jak z kosztowną, porcelanową figurką pozwoliło jej rozluźnić się i nabrać pewności, że ich działania idą w dobrym, również i bezpiecznym kierunku. Mężczyzna niczego nie wymuszał na niej; pozwolił iść Marcelinie swoim torem, jakby wyczuwając, że dziewczyna od bardzo dawna nie znajdywała się w tak intymnej sytuacji. Można było to poznać po jej nieśmiałości, zagubienia i spięcia, które teraz powoli ustępowało. Marcelina czuła, że chce więcej, i że mężczyzna siedzący tutaj jest odpowiednim do przypomnienia sobie tej burzy uczuć i płynącej z nią przyjemności...
Marcelina odsunęła w końcu usta od jego warg, odsuwając się trochę. Chciała znów spojrzeć w jego spokojne oczy, które wydawały jej się takie kojące i pełne dobrych uczuć, których brakowało jej na codzień. Oblizując szybkim, nieświadomym ruchem wilgotnego języka wagi, uniosła kąciki warg w nieśmiałym uśmiechu, czekając na jego ruch.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 14:08  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
A on będzie pielęgnował ten kwiat, i pomagał mu rozkwitnąć. Bez pośpiechu. Bez ponaglania, w swoim czasie. I gdy kwiat jej uczucia rozwinie się w piękny, mieniącymi się barwami i ciepłem obraz, on... On będzie się cieszył. Bo, egoistycznie przyznając, ten kwiat będzie tylko dla niego.
Tak jak i tylko dla niej będzie ten jeden, wybrany kwiat spośród setki pozerów i sztucznych sadzonek. Ten jeden, prawdziwy kwiat, podcięty, podniszczony i chory przez ostatnią osobę jaka się nim zajmowała... Teraz odżywał, i lgnął do osoby, która mu na to pozwalała.
Do osoby jaką Jen trzymał w swoich ramionach, jaką grzał swoim ciałem, jaką cieszył swoim uśmiechem, rozgrzewał swoimi gestami i słowami... I uwielbiał spojrzeniem. Ich kontakt urwał się na chwilę gdy kobieta poczuła się na tyle pewnie, by dokonać własnego działania, co nie mogło go cieszyć bardziej. To było zapewnienie, że wszystko co robi to robi dobrze. Że kobieta otwiera się przed nim, pozwala mrozowi jaki skuł jej serce lodem lżeć i zanikać pod wpływem ciepła jakie jej darował. Przyjął ją na nowo w swoje ramiona, ciasnym sznurem ze swojego ramienia obejmując jej talie i wracając wolną dłonią do delikatnego gestu głaszczenia tyłu jej główki, gdy po raz kolejny oddali się tańcowi pocałunków. Co raz wyraźniejszych, namiętniejszych i gorętszych, gdzie oboje kosztowali swoich ust już bez większych obaw. Czuł jak praktycznie w tej chwili uzależnia się od niej, od jej obecności, jej zapachu i smaku jej ust. Czuł, jak jego ciało się rozgrzewa, jak oddech robi się płytszy i krótszy, gdy zaczyna powoli się porywać chwili. Tej jednej chwili, jaka mogłaby trwać dla niego wiecznie.
Chwili tylko dla obojga z nich.
Gdy więc Marcelina zerwała pocałunek i poprzez swój nieśmiały uśmiech mimowolnie przekazywała mu by działał dalej... Cóż. Dżin, odwzajemniając ten uśmiech swoim własnym, ciepłym i miłym zsuną dłoń z jej głowy, delikatnie przesuwając palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Robił to powolutku, koniuszkami palców stykając się z jej skórą, aż dotarł do mniejwięcej punktu w jakim zapewne Marcelina miała zapięty biustonosz. Zacisnął ramiona nieco mocniej, ale to tylko w jednym, konkretnym celu.
By powoli się z nią przekręcić na bok i ułożyć jej drobniutkie, piękne ciało na kanapie. Z uśmiechem górował nad nią, gdyż sytuacja w jakiej się znaleźli była dość podobna gdy był tu ostatni raz. Lecz tym razem oboje byli trzeźwi, i pewni swoich uczuć. Zbliżył swoją twarz ponownie do jej warg i złożył na nich lekki, niespodziewanie urwany pocałunek - jakby samemu chciał sprawić, by zapragnęła do niego powrócić - by następnie zsunąć się swoimi ustami na jej szyję, obdarowywując jej bladą, gładką skórę pieszczotami całusów i liźnięć.
- Mamy czas, droga Marcelino. Jeśli nie jesteś pewna czy chcesz to robić... Zawsze będziemy mieli inną okazję. - Zasugerował szeptem, pomiędzy pieszczotami. Jak bardzo odważna nie była jego... Tak! Tak, jego Marcelina, nie chciał naciskać na ten bliższy kontakt jeśli nie była gotowa. Przerwał na moment pieszczoty i spojrzał jej ponownie w te słodkie, czarujące oczka jakie zakręciły jego światem. Jakie zabrały jego świat... Jakie stały się jego światem.
- W sumie, Marcelinko... Powiedz mi, czy nie wygodniej będzie w sypialni? Zaniosę cię, jeśli zechcesz. - Zaproponował. Jak na białego (no, zielonego) rycerza przystało, nie pozwoliłby damie się przemęczać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 15:05  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Jej zmysły wyostrzyły się, szczególnie dotyku i powonienia. W ten sposób rekompensowały one półmrok, który zmusił również i wzrok do większej pracy; nie było to jednak konieczne, wszak w takich momentach najpiękniejsze doznania daje właśnie kontakt fizyczny. Dotyk, muskanie, całowanie, drapanie... wszystko inne to tylko miły dodatek, który jednak nie jest w stanie przysłonić w żaden sposób przyjemności płynącej z dotyku. Oprócz kontaktu wzrokowego. Zarówno Jenevier, jak i Marcelina posiadali nieziemskie oczy - zapewne jedyne atrybuty, które zbliżały dwójkę do anielskiej rasy. Choć Hex wydawał się być znacznie bliższy im, tak Marcelina szła zupełnie innym torem, upodobniając się do ludzi i do wymordowanych.
Dziewczyna poczuła przyjemne, ciepłe dreszcze, które opanowały całe jej ciało; mrowienie podążające za pieszczotliwym dotykiem Jeneviera zmusiło ją do lekkiego, seksownego wygięcia pleców i odchylenia szyi nieznacznie do tyłu, w prawo. Pozwoliła się położyć na kanapie, oddając teraz swoje ciało w ręce zielonowłosego. Nie broniąc się, nie powarkując i nie próbując odepchnąć mężczyzny, który przecież mógł jej zagrozić... lecz szakalica ufała mu, nie bała się go. Już nie.
Gdy ten całował jej łabędzią szyję, ta objęła jego barki, oddając się niesamowitym, zapomnianym już doznaniom. Z jej gardzieli słychać było ciche, niekontrolowane pomruki, które pozwalały mężczyźnie upewnić się, że tymi działaniami sprawia kobiecie przyjemność. To była odpowiedź na jego pytanie, czy jest pewna, czy chce... Chciała.
Gdy wspomniał o sypialni, na chwilę jej świat się zatrzymał. Jej sypialni... jej i Hadriana. Spojrzała mu głęboko w oczy i przez chwilę nie odpowiadała, jakby głęboko się nad czymś zastanawiając. W końcu kiwnęła powoli głową twierdząco, pozwalając unieść się i zanieść tam, gdzie niegdyś w podobny sposób zanosił ją Hadrian... Lecz jego już tu nie było. Jego zamglona twarz, jakby przez sen, uśmiechała się do Marceliny, a jego dłoń na chwilę ujęła jej policzek. Bądź szczęśliwa, Marcelino. Wiem, że zawsze będę w Twoim sercu; nie zamykaj go jednak; chcę, żeby ktoś się Tobą zaopiekował. Pozwól sobie na to.
Dziewczyna wróciła do żywych, układając się wygodniej na łóżku w swojej sypialni. Tutaj również panował półmrok, muzyka grała wystarczająco głośno, by słychać ją było aż tu, a ponieważ drzwi ciągle były otwarte, przyjemny zapach wdarł się do pomieszczenia już dawno. Dziewczyna z półuśmiechem wtuliła się znów w Jeneviera, czując, jak drży z podniecenia. Trzeba w końcu pozbyć się zbędnej odzieży...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 15:48  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Wszystko to wydawało się tak szybkie, tak nagłe i nierealne. Dopiero co stracił osobę, jaką uznawał za kogoś, kto będzie jego bezpieczną ostoją, kto będzie jego... Jego wybraną. W rozpaczy i bólu chciał rzucić się w otchłań, zapomnieć, umrzeć. Chciał oddać swój los w dłonie przypadkowej osoby i wziąć go takim, jaki będzie.
Przypadek? Przeznaczenie? Coś zadecydowało że spotkał tam właśnie Marcelinę. Nie spotkał tam nieucywilizowanej bestii która zdarłaby z niego ostatni łach i zostawiła na śmierć. Nie spotkał tam osoby która wykorzystałaby jego naiwne serce, poranione i błagające o pomoc. Spotkał tam kogoś, kogo być może powinien spotkać zanim poznał Marazm. Ta osóbka, jaką właśnie ma w swoich ramionach, jaką pieści swoimi ustami i dotyka swymi palcami, ona darowała mu życie. Dała mu żyć na nowo. Przeznaczenie zetknęło ich wszak aż trzy razy, i to raczej w krótkim odstępie czasu. To nie mógł być przypadek. Tak miało być. Tak, jak jest teraz.
Każdy jej gest, każdy jej ruch bez większych problemów utwierdzał go w tym, że Ona tego chce. Że chce jego. Lód został złamany, a jej serce biło żarem i ogniem namiętności, ogniem dla jego serca. I jego serce odwzajemniało ten rytm, tak jak ich źrenice odbijały nawzajem ten namiętny blask. Dał jej czas na zastanowienie się, widząc że go potrzebuje, że jeszcze musi rozwiązać ostatnie spory w swoim umyśle. I gdy dostał zezwolenie, nie czekał długo. Szybko staną na równych nogach i podsuną swoje ramiona odpowiednio pod jej kolana i plecy, unosząc kobietę na wysokość swojej klatki piersiowej i kierując się do sypialni. Nie spieszył się, tylko co jakiś czas zerkając czy aby zaraz oboje nie rąbną w ścianę. Większość jego uwagi była pochłonięta przez tą drobną, kochaną istotkę jaką trzymał w swoich ramionach. Bez względu na jej wady, jej ciemne strony...
Była to Marcelina. Jego Marcelina.
A on był Jej Jenevierem.
Koniec końców jednak dotarli do sypialni, gdzie zielonowłosy ułożył kobietę na łóżko i praktycznie faktem że się do niego przyssała tuleniem był już zmuszony do wylądowania z nią w takowym. Wygodne, duże łóżeczko z pewnością będzie miłą odmianą do... Innych warunków w jakich wspominał robienie tak intymnych kwestii.
Specjalne warunki dla specjalnej osoby wszak, prawda?
- Czy zrobiło się tu gorąco, czy to tylko Ty, Marcelino? - Pół żartem, a pół komplementem wyszeptał te słowa z ciepłym uśmiechem, po raz kolejny wpijając się w jej usta. Każdy pocałunek był namiętniejszy i słodszy od kolejnego, każdy rozgrzewał go jeszcze mocniej. O ile lewa dłoń w tej chwili służyła temu by całkowicie nie runą na Marc i nie przygniótł ją swoim ciężarem (hej, facet spory jest mimo wszystko), tak jego druga dłoń błądziła swawolnie po klatce piersiowej kobiety, sunąc opuszkami palców po jej nagiej, bladej skórze. Badawczo, powoli, dokładnie. Nie oszczędził sobie zetknięcia palców z jeszcze wrażliwszą i delikatniejszą skórą jej piersi. Nie próbował jednak póki co jeszcze zbyt napastliwszych pieszczot.
Jeszcze nie. Teraz, teraz jej usta to to, czego pragnie najbardziej. Głębiej i namiętniej, lizał i cmokał wargami, nawet pociągając ząbkami za jej wargę by wpić się jeszcze namiętniej w jej słodkie usteczka. Mmm. Wsuwał swój język do jej ust, międląc i liżąc jej w każdym, kolejnym całusie, nie obawiając się w tej chwili o ewentualny nadmiar śliny jaki mógł się ulać kącikiem warg. Później się to posprząta.
Teraz liczy się ten namiętny moment. I tylko on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 17:02  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 4 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- To tylko MY, Jenevier - zaśmiała się cicho, krótko i całkowicie szczerze. Jej dłonie również błądziły gdzieś po jego klatce piersiowej, silnych ramionach, plecach, jego szyi. Delektowała się pociągającym zapachem Jeneviera, ciesząc się nieprzerwanie jego bliskością. Jego silne ciało bardzo podobało się Marcelinie. Podniecenie sięgało powoli wysokiego zenitu; gra wstępna niesamowicie ją nakręcała, a gdy opuszki jego palców zetknęły się z jej nagimi piersiami, dziewczyna musiała powstrzymywać się od jęku; przymknęła oczy oddając się rozkoszy płynącej z tak niepozornego ruchu, przygryzając delikatnie wargi. Przełknęła ślinę, czując, jak jej ciało staje się cieplejsze; zaskoczyło to Marcelinę, była bowiem pewna, że nic nie jest w stanie rozgrzać chłodu jej skóry. A tu proszę - wystarczyła jedna chętna, zainteresowana nią osóbka z paradoksalnie równie chłodnym sercem, co jej. Widocznie hibernowały one w oczekiwaniu na ten dzień, tę noc, kiedy w końcu będą ze sobą tak blisko, jak teraz.
Marcelina złapała rytm i również zachłannie poczęła całować Hexowe wargi, gładząc go po gładkich, przystojnych licach równie rozpalonych co on sam. Tu nikt nie potrzebował słów; odczuwanie przyjemności i zadowolenie zdradzało ciało. W takich sytuacjach nie można było w żaden sposób ukryć chemii i szaleństw hormonów, które tylko napędzały lawinę tej namiętności. Dziewczyna już wcześniej czuła, jak okolice jej miejsc intymnych robią się wilgotne; jak przyjemne rwanie w okolicach podbrzusza zaczyna narastać, a ona sama zaczyna prosić w myślach, by mężczyzna to zauważył i zainteresował się tym faktem. Nie należała do osób odważnych, acz podniecenie popychało ją do coraz śmielszych ruchów - złapała delikatnie mężczyznę w pasie i, szukając po omacku paska, nie przerywała ich dzikiego tańca namiętnych pocałunków. W końcu złapała za jego pasek od spodni, rozpinając go nieśpiesznym ruchem. Nie miała zamiaru rozbierać go, dawała tylko jasne sygnały, że w tym momencie pozwala na kolejny krok i uchyla Jenevierowi drzwi.
Pozwoliła mężczyźnie na dalszy krok, zabierając dłonie z tamtych okolic i pozwalając mu na podjęcie kolejnej decyzji.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach