Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa


Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 30.08.14 14:45  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Przytulne mieszkanie Marcelinowe~


Mieszkanie numer 47 to najwyżej położone, bardzo przytulne lokum, będące jedynym azylem dla Marceliny, które kupiła wraz z Hadrianem lata temu. Tutaj nie ma miejsca na troski, a problemy Hiena wyrzuca za próg. Zaraz po jego przekroczeniu znajdziemy się na korytarzu prowadzącym kolejno do pozostałych pomieszczeń. Największy, jedyny pokój znajdujący się po prawej stronie to salon z wielką, futrzaną kanapą ułożoną na planie łuku w jego centrum, puchaty dywan przyjemnie muskający stopy i szklana ława przed kanapą. W ścianę wbudowany czarny, 48-calowy telewizor. Parę kroków za sofą znajduje się kuchnia, oddzielona wyspą, ktora pełni funkcję blatu jadalnego. Znajduje się tu lodówka, mikrofalówka, piekarnik, kuchenka, ekspres do kawy i toster. Półeczki na krańcach szafek podświetlane są przez niebieskie neony, zaś źródło oświetlenia wyspy znajduje się zarówno nad nią, jak i pod nią i również są to neonowe żarówki.
Na samym końcu korytarza, naprzeciw salonu znajduje się mała sypialnia, do której prowadzą rozsuwane niczym do szafy drzwi; większą część zajmuje ogromne łóżko z miękką pościelą i siedmioma poduszkami. Nad nim powieszone różnokolorowe żarówki, niczym te ozdabiające choinkę oraz liczne naszyjniki, talizmany i medaliony, łapacze snów a pośród tego wszystkiego: malutka klatka na świeczkę, w której zawsze znajduje się jedna, zapachowa. Ściany pomalowane na przyjemne odcienie bieli i łagodnego fioletu. Gdzieniegdzie widać wesołe, w różnych wielkościach oraz kształtach i kolorach doniczek kaktusy i inne kwiaty egzotyczne, których pełno w całym mieszkaniu. Jest tam też dość spora, ukryta za rozsuwanymi drzwiami szafa mieszcząca wszystkie, oczywiście czarne ubrania.
Sekwencje świateł w całym mieszkaniu zaświecić można pilotem, zaś te główne, mieszczące się w sypialni i salonie - klaśnięciem dłoni. Zaraz na lewo, obok drzwi wejściowych znajduje się skromna łazienka z wc, umywalką, lustrem powieszonym nad nią oraz wyłaniającą się na pierwszy plan, wysuniętą najdalej w kąt okrągłą, dość sporą wanną połączoną z prysznicem. To, co najbardziej rzuca się w oczy - szczególnie nocą - to ogromne okno ciągnące się od sufitu po podłogę, od ściany będącej granicą salonu z kuchnią po drugi koniec salonu. Widok jest oszałamiający - widać z niego miasto, a widok nocą rekompensuje wszelkie trudności, które stanęły na naszej drodze za dnia. By jednak widok ten nie przeszkadzał w korzystaniu z tv okna mogą zostać w szybko sposób zasłonięte - wystarczy jeden przycisk pilotem.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 19:22  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Starał się pędzić przez poboczne uliczki na tyle szybko, na ile to było możliwe. Ścinał zakręty, rozglądał się uważnie czy nie są śledzeni, a jeśli faktycznie odczuwał że jest obserwowany, stosował jeden z forteli jakie tylko on jest w stanie. Dobrze że kobieta jest nieprzytomna, jeszcze poznałaby jeden z sekrecików Hexa, jakim była kreacja wewnątrz świata powstałego. W tym wypadku - było to używane do "otwarcia" ściany i zamknięcia za nimi gdy już przez nią przeszedł, efektownie gubiąc ewentualną pogoń przez zniknięcie w "ślepej" uliczce.
Koniec końców, udało mu się dostać z kobietą w ramionach (damn, można się dobrze poczuć) przed jej miejsce zamieszkania. A przynajmniej tak je zrozumiał gdy mu opisywała tą lokalizacje.
- 47... 47... Czy ja muszę się wlec na samą górę? - Zajęczał żałośnie sam do siebie, wchodząc do środka. Na szczęście, nocna pora sprzyjała NIE spotkaniu nikogo na ich drodze. I hallelujah, była winda!
Tak, wbrew innemu dżinowi on umiał się nią posługiwać, i nie bał się jej jakby miała go zabić. Nie ta lokalizacja, heh. Zgadywał że jej mieszkanie znajduje się na samej górze, biorąc pod uwagę jej preferencje do wspinaczki po drzewach, więc bez większego wahania wcisnął łokciem przycisk z najwyższą liczbą. Nie licząc dachu, ale tam chyba nie było windy.
Spojrzał ku bladej twarzyczce kobiety. Wciąż nieprzytomna... I wciąż wyglądała pięknie, nawet w tak zmarnowanym stanie. Och, Hex, znowu ulegasz czarowi ludzi? Czy to przez Echo, która przełamała lód twojego serca? Heh.
Dzięki, Prorokini.
Nie przejmował się melodyjką, choć już zaczęła go irytować po pierwszych paru sekundach. Na szczęście, dużo dłużej niż kilka takowych przetrwać nie musiał. Yey! Drzwi uchyliły się, a Hex ostrożnie wystąpił z windy, nie chcąc przypadkiem rąbnąć Marc w czerep. Nie musiał się upewniać że jest nieprzytomna. Serio, nie musiał.
44... 45... 46... Aha! To chyba tutaj. Numer 47. Tylko teraz, tak, klucze. Chyba ma je przy sobie, nie? Tylko jakby tu...
Ach, nie będzie jej przeszukiwał i macał jakby był niewyżyty. Oh wait, ale on jest.
Nieważne, i tak nie będzie tego robił. Miast tego, skorzystał ze swoich specyficznych zdolności i przy kontakcie dłoni z zamkiem wytworzył końcówkę "klucza" z materiału zamka, zmuszając go do przekręcenia się i otwarcia.
Kszt. Nie raz już tak robił. Zawsze działało i nie zostawiało żadnego śladu. Heh, idealny byłby z niego włamywacz, prawda?
Wszedł do środka, z uprzejmości zrzucając buty tuż za drzwiami i zamykając drzwi za nimi. To teraz, gdzie by ją tu...
- Woah. - Z zachwytem spojrzał w kierunku miasta przez ogromne okno, jakie w tej chwili oświetlało dość solidnie jej mieszkanie. Do tego stopnia, by nie chciał jej odłożyć na kanapie, tylko dojrzał sypialnie. Skierował się tam więc już dość prędko, bo powoli rączki mu odpadały (weź biegaj z 50 kilogramami przez dobre kilkanaście minut w ramioanch, to pogadamy). Stąd też, położył nieprzytomną Panienkę do łóżka, ściągając jej buty też zanim zakrył ją pościelą. Pokiwał lekko głową, zadowolony ze swojej grzecznej postawy i poszedł odnieść buty.
A co dalej?
Cóż...
Nie chciał jej zostawiać takiej bezbronnej, nieprzytomnej. Stąd też, usiadł na kanapie i... I czekał.
W ciemności. Heh. Tia... Najlepsze miejsce.
Nie... Nie, nie jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 19:44  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Marcelina tym razem również śniła. Znowu siedziała skrępowana i bezbronna na fotelu Josepha, ten zaś, z karykaturalnie przekształconą twarzą i głosem śmiał się jej w twarz. Już nigdy go nie zobaczysz! Będziesz patrzyć na jego fotografię, podczas gdy JA będę się z Tobą zabawiał! Jesteś moja! - wymordowana spojrzała na fotografię, na której dostrzegła jego. Hadriana. - Tylko moja! Jego lepkie ręce zaczęły niebezpiecznie błądzić po jej spoconym ciele. Była naga, zimna i przerażona. Nie mogła krzyknąć, gryźć ani wydać z siebie żadnego dźwięku, jakby jej usta były czymś zaklejone. Nim ręka Mengele dotarła do najwrażliwszych miejsc, sceneria zmieniła się a dziewczyna leżała teraz w środku zadymionego pomieszczenia. Podniosła się. Obok niej leżała znajoma sylwetka. - Hadrian... - szepnęła, sięgając w jego stronę ręką.
Były całe zakrwawione.
W cieniu nieopodal jarzyły się dwa, czerwone ślepia. Marcelina syknęła wściekle, spodziewając się sztucznie wyhodowanego wymordowanego. Pamiętała tę akcje doskonale. Z cienia wyłoniła się jednak ludzka twarz... z ogromną, szpecącą blizną na lewym policzku i z zamglonym, ślepym, lewym okiem. Śmiał się tak, jakby wygrał w grze, w której tylko jeden może odnieść zwycięstwo. Wymordowana zacisnęła zęby i wstała czując, jak pięści same zaciskają się, a dłoń wędruje ku Billie Jean. Wtedy jednak jej oczy zalała krew. Ciemność.
Otworzyła oczy, zdyszana i spocona. Dotknęła natychmiast blizny na czole, pamiątkę po dniu, kiedy próbowała ratować upadłego anioła. Przez chwilę kręciło jej się w głowie - nie wiedziała, gdzie się znajduje, nie pamiętała nic z ostatnich godzin. Wstała powoli, ściągając bluzę, spodnie i odrzucając je na łóżko. W mieszkaniu było dość ciepło - majtki i długi t-shirt stanowiły jej strój po domu, w których czuła się najlepiej. Podłoga była, z racji pory, jaka obecnie panowała lekko ogrzewana. Wyszła ze swojej sypialni kierując kroki od razu do kuchni - cholernie chciało jej się pić, a przez suchotę zaś piekło ją podniebienie niemiłosiernie. Zastanawiała się, w jaki sposób znalazła się w mieszkaniu - gdy zaczynała przypominać sobie cokolwiek, klasnęła w dłonie. Światło zaświeciło się, Marcelina zaś krzyknęła, widząc wysoką, siedzącą postać na sofie. - Chryste! - złapała się za serce, wielkimi oczami patrząc na anioła. Przypomniała sobie już absolutnie wszystko, od spotkaniu w wiśniowym skwerze po spacer na promenadzie. - Chryste. Hex! - chwyciła najbliższą, małą poduszkę z sofy i rzuciła nią w zielonowłosego. - Przestraszyłeś mnie! - był dopiero drugą osobą, która odwiedziła ją w tym mieszkaniu. Nigdy nikogo nie zapraszała do swojego lokum,  parę razy tylko - co prawda tylko przelotem - był tutaj Lokstar.  
Marcelina skierowała się do kuchni, nalewając sobie do wysokiej szklanki schłodzoną colę. Nalała również Hexowi. - Trzymaj - powiedziała, stawiając pełną szklankę przed Hexem, z zatrważającą szybkością opróżniając swoją. - Ja idę pod prysznic. Poczekaj chwilę, to będzie szybka akcja. Weź sobie coś z lodówki jeśli nadal burczy Ci w brzuchu. - po tych słowach Marcelina skierowała się do swojej łazienki, zamknęła za sobą drzwi i z westchnięciem spojrzała na swoje zmęczone odbicie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 20:31  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
A Hex? Osamotniony, w ciemności, nie pomyślał o tym by zapalić światło. W ogóle o niczym nie pomyślał, bo zmęczenie narastającym bólem mięśni i ogólną potrzebą chociaż małej drzemki odbierało mu myślenie logiczne. Hex nie potrzebował wiele snu, głównie z jednego, konkretnego powodu, jakim był fakt że już przywykł do tego. Nie potrafił spać zbyt długo, by nie obudzić się z wrzaskiem i gotowy do zabicia kogokolwiek w zasięgu wzroku, biorąc go za jeden z omamów lub halucynacji. Czasem nie odróżniał tych dwóch światów, tych dwóch stanów. Ostatni raz, gdy zdołał się w jakikolwiek sposób wyspać, był przy "niej". Gdy jego serce i dusza były ukojone. Gdy czuł się... Dobrze.
To nie zabroniło mu jednak opaść w pozycji pół-siedzącej a pół-leżącej na kanapę na jakiej siedział. Co gorsze, nie minęło więcej jak parę minut, a wrzask praktycznie zrzucił Hexa z łóżka. Zaskoczony nim chciał zareagować, najchętniej odskakując. Co jednak nie zauważył, to mały, skromny fakcik.
Skończyła mu się powierzchnia gdy zsuną się z kanapy. No, dopóki przynajmniej nie miał zderzenia "plackiem" z podłogą.
- Aua... - Ztłumiony przez twarz wbitą w podłogę jęk ze strony Hexa był ledwie słyszalny, a gdy faktycznie zebrał się by podnieść, to tuż po podniesieniu się przy pomocy odepchnięcia dłońmi od podłogi, to oberwał poduszką z oskarżeniem, że przestraszył kogoś. Ściągnął brwi, podnosząc się do pionu i odrzucając puduszkę, z uśmiechem jednak.
- Przestraszyłem? A co ja mam powiedzieć?! Aż zleciałem z kanapy od twojego krzyku. - Zamarudził sobie, bo mógł! Miał do tego pełne prawo! Poza tym - to nie tak, że został zaproszony. Został błagany o to, by ją tam zanieść. To nie jest do końca forma zaproszenia, ale powiedzmy że w tym wypadku pasuje. Pasuje? Pasuje.
Kolejny z niezdrowych elementów żywienia ludzi. To jednak już zdołał poznać. Czarno-brązowy, słodkawy napój z bąbelkami, colą go nazywali. Był cholernie słodki, zawierał chyba również coś z kawy, bo działał w jakimś stopniu pobudzająco.
Biorąc pod uwagę że raczej na spanie się nie zanosi, to nie odmówił dodatkowej opcji by pozostać przytomnym i przyjął napój z wdzięcznym "dziękuję", by następnie przejść do konsumpcji owego specyfiku. Nie wypił tego może na łyk jak Marcelina, ale cóż - nie jest profesjonalistą w tej kwestii, heh. W sumie to nawet nie zdążył zacząć, a ona już skończyła.
- Ściągasz mnie na złą ścieżkę, Marcelino. Do niedawna miałem tylko opcje picia wody i jedzenia podpieczonych lub surowych ryb, a teraz? Cola, kebab. Masz na mnie zły wpływ. - Parsknął cichym śmiechem i pokiwał głową na jej słowa o prysznicu. Nie, odpuścił sobie komentarze o podglądaniu. Gdy jednak otwierała drzwi i może mogła go jeszcze usłyszeć, to dopowiedział to poprzednich słów jedną rzecz. - Acz nie mam nic przeciwko temu. - I następnie zajął się, cóż, piciem coli i czekaniem, zajmując kanapę znowu. Nie rozmażał się tak nad jej smakiem jak w wypadku kebabu, ale jednak to był jeden, cholernie smaczny napój który kij wie kiedy sam miał okazje próbować.
A teraz nie dość, że ma picie, to jeszcze lodówkę z jedzeniem? Damn, raj. Pomijając kręcących sie po całym mieście wojskowych którzy nic od niego nie chcą, bo nosi ten przeklęty znak Nowej Wiary na sobie.
Już niedługo.
A wtedy zacznie się zabawa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 21:21  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Zbliżyła opuszki palców do widocznych podkrążeń pod oczami. Trochę zmniejszyły się - widocznie krótki sen dobrze im zrobił. Marcelina wiedziała, że gdy prześpi się nieco dłużej oznaki zmęczenia znikną, a gdy w pełni skorzysta z urlopu ponownie nabierze sił i witalności. Dziewczyna ściągnęła koszulkę, zbliżając ją do nosa; skrzywiła się, odrzucając ją. Przez chwilę stała jeszcze w swojej ulubionej, czarnej bieliźnie z delikatnymi koronkami, oglądając dokładnie swoje ciało. Kilka nowych siniaków i zadrapań - nic nowego. Rana na udzie doskonale goiła się i była prawie niewidoczna - maść przyniesiona przez Josepha przyniosła doskonałe, widoczne efekty. Po dziwnych, czarnych grudkach nie było śladu, ugryzienie także okazało się zbyt płytkie by zostawić duży, trwały ślad. Marcelina odetchnęła z ulgą, choć blizny nie są jej obce - ta, która będzie zapewne mała i słabo widoczna będzie kolejną pamiątką po pełnej adrenaliny przygodzie w kasynie, gdzie załoga starła się z gangiem DOGS. Marcelina uśmiechnęła się pod nosem. Zginęła jej bestia, zginął współzałożyciel kasyna, Dżerard, Lokstar stracił rękę - lecz na jej twarzy i tak pojawiał się uśmiech na samą myśl o tamtych wydarzeniach. Dlaczego? Wyrzuty sumienia będą zapewne towarzyszyć jej do końca dni a sumienie nie przestanie nocami gryźć, ale ona... nie żałowała. I gdyby mogła, zrobiłaby dokładnie tak samo.
Kilka zręcznych ruchów i zbędne odzienie leżało już na podłodze. Marcelina weszła do sporej wanny, zasłoniła ją i odkręciła ciepłą wodę, która pociekła ze słuchawki powieszonej wysoko nad głową. Wymordowana z ulgą poczuła, jak gorąca ciecz oczyszcza jej ciało, z którego właśnie spływał brud ostatnich kilku dni. Chwyciła w dłoń ulubiony, pachnący wanilią żel pod prysznic i nasmarowała nim całe, obolałe ciało. Relaksująca kąpiel była jej w tym momencie bardzo potrzebna.
Marcelina upewniwszy się, że biała piana już nie pokrywa żadnej z jej części ciała w końcu zakręciła wodę. Wyszła ostrożnie z wanny starając się nie poślizgnąć i w efekcie czego nie upaść niefortunnie; otworzyła szafkę, w której trzymała ręczniki i wyciągnęła jeden, bawełniany, jasno-różowy. Wytarła się nim dokładnie, po czym naciągnęła na sobie schowaną do szafki pidżamę - czarny, długi niemalże do kolan, rozciągnięty t-shirt i krótkie, szare spodenki, których zresztą nie było nawet widać. Dziewczyna opłukała jeszcze twarz zimną wodą i szybko umyła zęby, które po tej czynności olśniły wymordowaną naturalną bielą. Z ulgą spojrzała na swoje odbicie, prezentując lepszą, czystą siebie.
Nim otworzyła drzwi przypomniała sobie o siedzącym w salonie mężczyźnie. Czuła się trochę niepewnie - mieszkanie zawsze należało do miejsc, w których czuła się swobodnie i raczej preferowała samotność w czterech ścianach. Nie mogła wyrzucić jednak Hex'a - w końcu to dzięki niemu znalazła się tutaj, w mieszkaniu. Cała ta sytuacja mogła skończyć się dla niej znacznie gorzej. - Dzięki za... dostarczenie mnie tu całej. - powiedziała, wysuwając się z łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i dodała tylko, pokazując kciukiem w stronę drzwi. - Jeśli odczuwasz potrzebę weź prysznic.
Stanęła przy blacie w kuchni, otwierając ponownie lodówkę. Zastanawiała się chwilę, w końcu wzruszając ramionami i chwytając za swój telefon. - Nie zrobiłam zakupów. - parsknęła, wybierając jakiś numer w telefonie. Przyłożyła aparat do lewego ucha, czekając, aż po czterech sygnałach odezwie się w końcu głos. - Pizzeria Halalapenjo, słucham? - Poproszę pizzę nr 24, dużą. - Marcelina podała dokładne dane mieszkania, wysłuchała, ile będzie to ją kosztować i za ile mniej-więcej posiłek winien dotrzeć na miejsce, dowiedziała się o promocji oraz o tym, że w razie przekroczenia limitu dostawy pizze może zatrzymać za darmo. Podziękowała grzecznie, odkładając telefon na blat. Z błogim uśmiechem rozciągnęła się i tanecznym krokiem podbiegła do sofy. Rzuciła się na nią płasko, niemalże ześlizgując się na drugą stronę. - Jestem głodna, znowu. - powiedziała, w końcu zsuwając się dolną częścią ciała na miękki dywan. Westchnęła głośno, drapiąc się po głowie. Chciała zaproponować włączenie tv, nim jednak w ogóle otworzyła usta w celu rozpoczęcia zdania w domu rozległ się dźwięk dobijania do drzwi. Marcelina zdziwiła się - Niemożliwie, żeby tak szybko przybyła pizza! - Hoho, widzę, że robią wszystko, by tylko nie narazić się na opóźnienie dostawy. - Dziewczyna wstała z ociąganiem, podchodząc do drzwi. Zajrzała przez judasza, z nieukrywanym zaskoczeniem na pysku otwierając drzwi. - Ciociu Jinkens! - dziewczyna patrzyła na starszą kobietę, która stała w progu. - Witaj, Marcelinko - miły, acz donośny głos sąsiadki z mieszkania obok wypełnił całe mieszkanie dziewczyny. - Cieszę się, że już jesteś. Podlewałam wszystkie Twoje kaktusy, niestety, jeden wydaje się chorować. Wzięłam go do siebie, myślę, że wszystko z nim będzie dobrze. - Cieszę się niezmiernie, dziękuję, ciociu - Marcelina chwyciła pudełeczko, które do tej pory stało niezauważone na regale tuż przy drzwiach - To dla cioci. Za troskę i opiekę nad moim mieszkaniem no i, rzecz jasna, kaktusy i wszystkie inne rośliny zamieszkujące ten dom. No i za Cygana, rzecz jasna. -  Jakie piękne kolczyki! Dziękuje Ci, wiesz doskonale, jakie lubię... Cygan ma się świetnie. Jutro Ci go przyniosę. Rozumiem, że zostajesz na dłużej?
Rozmowa sąsiadek trwała jeszcze krótką chwilę. Pani Jinkens obiecała, że przyniesie Cygana następnego dnia, gdyż Marcelina zamierzała zatrzymać się w mieście na znacznie dłużej, niż dotychczas. Oprócz tego dziewczyna dowiedziała się, że ta ździrowata córka gwardzisty wyniosła się w końcu z pokoju obok, co Marcelina przyjęła z nieukrywaną ulgą. - Dziękuje raz jeszcze, ciociu Jinkens. Do jutra! Wpadnę na obiecaną szarlotkę, wie pani, jak bardzo uwielbiam ten pani przysmak!
Zamknęła drzwi i wróciła do swojego gościa. Rozłożyła się na kanapie, chwytając pilot. - Pani Jinkens jest moją przyszywaną ciocią. - wyjaśniła z uśmiechem, naciskając jeden z przycisków. Tv włączyło się akurat na wiadomościach. - Patrz, znowu gadają o sojuszu z Kościołem Ao. - Na ekranie pojawiła się pucowata, czerwona twarz jednego z ważniejszych jegomości m-3. Gadał coś o korzyściach, jakie płyną z sojuszu między władzą miasta a sekciarzami, w trakcie wymieniając kilka wspólnych osiągnięć, które pojawiły się w efekcie nawiązania współpracy. (...)Wyznawcy Ao bronią nas przede wszystkim przed plagą, jaką są anioły. To one, zaraz obok wymordowanych stanowią dla nas, ludzi ogromne zagrożenie (...)
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 22:39  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Gdy znów został sam na sam ze sobą, nie miał zbytnio pomysłu co w tej kwestii zrobić. Po wysączeniu coli ze szklanki, jego nogi nie dały mu tak sobie siedziec na kanapie zbyt długo. Może to zasługa kofeiny z coli jakiej rzadko miał okazji kosztować, czy czegoś innego, trudno stwierdzić. Powiodło go przed to wielkie, szklane okno, z jakiego miał widok na całą panoramę miasta. Miasta jak ze snów.
A w którym czaiły się koszmary. Może nie widział stąd każdego fragmentu życia jaki tam się toczył, może i nie miał możliwości objęcia wszystkiego wzrokiem i rozumiem. Nie musiał. Nie musiał tego robić by wiedzieć że "pokój" i "dobrobyt" tego miejsca to fikcja, przynajmniej dla niego. Tak samo jak na Desperacji, tak samo i tu był zagrożony.
Nie chciał jednak o tym myśleć. Jak raz, nie chciał myśleć o żadnej z tych rzeczy, jaka zazwyczaj ściągała jego ducha w dół gdy tylko czuł się odrobinę lepiej. Obrócił się, rozglądając nieco uważniej po, tym razem oświetlonym pomieszczeniu. Całkiem rozległe miejsce, nie można zaprzeczyć. Nie mając w tej chwili nic konkretnego do działania i nie spodziewając się raczej prędkiego przybycia właścicielki, postanowił sobie pomyszkować. W granicach rozsądku, oczywiście. Nie wchodził do sypialni, nie przeszukiwał szuflad i nie, na pewno nie wąchał majtek. Psh, perwersi.
Coś jednak przykuło jego uwagę. Noże. Typowe wyposażenie kuchni, noże do szatkowania warzyw i cięcia mięsa.
Nim w ogóle zdał sobie z tego sprawę, jeden z takowych trzymał w lewej dłoni, zbliżając jego ostrze do własnych żył. Ściągnął brwi, spoglądając to na ostrze, to na podciągnięty rękaw. Nie pamiętał tego. Naprawdę nie pamiętał.
- Ex? Próbujesz mieszać?
"Nie muszę. Kiedy ostatnim razem miałeś dostęp do czyjejś krwi, wybawicielu? Wiesz, to może być nawet ciekawe. Widząc, jak ci zaufała, a ty, w najmniej spodziewanej chwili, wbijesz jej nóż prosto w serce, tylko po to by zchłeptać ciepłą posokę z jej gasnącego ciała. Mmm. Smaczne."
- Znam swoje odruchy i swoje ciało. Wiem że to nie był mój wpływ, ani tej choroby. Nie kombinuj, mój drogi. - Odstawił nóż z powrotem na jego miejsce, wkładając dłonie w kieszenie bluzy i wracając do kanapy. Akurat gdy do niej dotarł, panienka Marci skończyła swoje działania rekreacyjne. Zwrócił się w jej stronę, uśmiechając subtelnie. - Nie widziało mi się zostawienie cię nieprzytomnej na środku promenady. Poza tym, czułbym się nieswojo rzucając cię na ziemię po tym, jak zemdlałaś mi prosto w ramiona. - Uśmiechnął się nieco szerzej, ale szybko spostrzegł pewną, trapiącą go kwestię, jaką też przywiódł na wierzch. - Wiesz, jeżeli krępuje cię moja obecność, powiedz. Nie będę cię zmuszał do znoszenia mnie. - Dość szybko zauważył że kobieta wydaje się w jakimś stopniu "przygaszona" w porównaniu do tego, jak zachowywała się na promenadzie czy w parku. Co prawda wtedy też nie błyszczała aktywnością, ale to były inne powody. - Ewentualnie, jeśli przeszkadza ci to że masz tu faceta, to też można jakoś obejść. - Dodał, uśmiechając się dowcipnie. W zasadzie, od długiego czasu już nie próbował zmienić swojego wyglądu by jego płeć została również zmieniona. To zawsze dość... Interesujące uczucie. Nigdy do niego nie przywyknie.
Chwilowo zareagował tylko kiwnięciem głową na propozycje prysznica. Może skorzysta później, jeśli zaraz się nie wyniesie. Tak to chociaż nie zmarnuje jej wody, prawda?
- Ha! I dobrze myślałem, by nie ruszać lodówki. - Zauważył, słysząc jej reakcje na przejrzenie zawartości tego urządzenia. Skoro i tak było puste, to no. Whatever, ne? Nie wtrącał się jednak, gdy zaczęła zamawiać, z tego co zrozumiał, pizze. Kolejne z niezdrowych, ludzkich dań. Jeśli dobrze kojarzył, był to okrągły (choć nie zawsze) placek z różnego sortu sosami i dodatkami nań, wypiekany w piecu.
Gdy zamówienie zostało zakończone, i kocica ruchem nurkującym rozłożyła się na sofie, aniołowaty wzruszył barkami, by następnie się zbliżyć i walnąć obok niej, odwrotnie w stosunku do normalnego ułożenia ciała, co powodowało że z pozycji głowy wiszącej zerkał w jej stronę. Kapelusz, logicznie rzecz ujmując, zleciał. Podlega wszak prawom grawitacji.
- Wiesz, zaczynam się obawiać że w tym tempie i mnie zjesz... Przyznaj się! Taki miałaś plan od samego początku! - Z uśmiechem tyknął ją palcem pare razy w ramię, jakoby wytykając "ty ty ty ty", by jednak po chwili wrócić do normalnej pozycji siedzącej. Au. To był zły pomysł. - Przy okazji, nie polecam leżenia z głową wiszącą w dół. To zło. - Obserwacje robione na bieżąco, brawo, Hex! Jeszcze będą z Ciebie ludzie!
Nim jednak mógł kontynuować myśl, ktoś zapukał do drzwi. Nie odzywał się, mierząc wyjście wzrokiem, jakoby doszukując się dodatkowego zagrożenia. Oby nie było żadnego.
Stwierdził jednak że ta pokojowa rozmowa raczej nie zaprowadzi do bólu i mordu, więc skorzystał z okazji (i nie chciał też by ktoś uznał że Marc randkuje może, nie wiedział jak to u niej), wślizgnął się do łazienki, pod prysznic. Może nikt go nie zauważył, może i zauważył - medal za starania! Weee!
Szybko zrzucił swoje ciuchy, czując chęć do obmycia się w sposób bardziej "cywilizowany" niż natrysk ze zraszaczy przed wejściem do miasta. Stąd też, chcąc nie chcąc korzystając nieco z kosmetyków Marceliny pozwolił sobie na kojąco ciepłą wodę, która tak przyjemnie ogrzała jego pocięte, zniszczone ciało. I o ile skorzystał z jej żelu pod prysznic, szamponu, nawet ręcznika (no musiał no : C ), to jednej rzeczy nie ruszył, z czystego zrozumienia.
Szczoteczka do zębów. Bez przesady.
Odświeżony i ogólnie dużo bardziej rozluźniony niż wcześniej, z lśniącymi wprost od wilgoci, zielonymi kłakami ułożonymi w kij-wie-co-bo-po-co-gniazdo-burzę po wytarciu wrócił do pomieszczenia, odziany już od stóp do pasa. Wychodził właśnie założyć koszule, bo nie chciał przypadkiem niczego zrzucić wymachując łapskami. Jeszcze by coś zepsuł, i byłby smuteczek. Chcąc nie chcąc pokazało to stan ciała niebianina. Rany. Blizny. Dziesiątki. Może nawet i setki, wszystko skrzętnie zakryte ciuchami po chwili.
- Każda rodzina jest lepsza niż żadna. - Odpowiedział po tym, jak usłyszał o osobie jaka przyszła. Nie podsłuchiwał przez prysznic, to też no, nie bardzo miał pojęcie o czym była mowa. Może to i lepiej. Zgarnął swój kapelusz z podłogi i odłożył go na razie na stoliczek, przyglądając się "magicznemu pudełku" jakie gadało o KNW. Prychnął, kręcąc głową na boki. - Jedyny plus Nowej Wiary tutaj to łatwiejsze dostanie się do miasta innych istot niż ludzi. A, i mordowanie aniołków, tak. Poza tym? Chyba wiele tu nie widzę. - Wzruszył bezwiednie barkami, wzdychając cicho.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 23:34  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Nie przeszkadza mi to. Po prostu... - zaczęła niespokojnie, szukając odpowiednich słów. - Bardzo rzadko przyjmuję tutaj gości. Bardzo cieszę się, że tu jesteś. - Dziewczyna zastanawiała się, czemu właściwie tyle mu o sobie powiedziała. Czemu mu... zaufała? W pewnym momencie zrzuciła to wszystko na samotność. Może i lubiła własne towarzystwo, ale kąśliwej samotności bała się najbardziej.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy ten zaczął tykać ją w ramię. - Jasne. Wyglądasz wyśmienicie, Hex. Nic, tylko chrupać. I to na surowo! - zaśmiała się głośno.  
Marcelina rozłożyła się jeszcze bardziej na sofie. Spojrzała w stronę Hexa, który właśnie wychodził z łazienki. Kiwnęła jedynie głową. Ciocia Jinkens była jej najbliższą "rodziną". Kotowata miała także brata, który najprawdopodobniej żył. Nie miała także wątpliwości, że wśród żywych znajdował się również jej wujek, który niegdyś zajmował stołek przywódcy wielkiej, desperackiej mafii. Od dawna nie słyszała jednak wzmianki o tej organizacji. Czuła jednak, że ukochany wujcio najprawdopodobniej pałęta się gdzieś w dalekich okolicach. Marcelina schyliła się i podniosła z podłogi leżącą obok sofy nieruszoną butelkę whiskey. - Skoro gadamy o polityce... - powiedziała dziewczyna, z nieukrywanym sapnięciem stawiając dość ciężką butelkę na ławie - ...to nie obejdzie się bez alkoholu. - wstała, podchodząc do barku i wyciągając dwie, niskie acz szerokie szklanki z subtelnymi zdobieniami na kanciastych krawędziach. Po drodze chwyciła również niemalże pełną, dość sporą butelkę coli nadal chłodzącej się w lodówce - To jedno z najlepszych whiskey w okolicy. Trzymam je tutaj na szczególne okazje - dodała, napełniając obie szklanki do połowy. Odsunęła się, zapraszającym gestem dłoni zachęcając Hexa do chwycenia za butelkę whiskey. - Nalej sobie tyle, ile chcesz. - zaproponowała, po czym sama wzięła butelkę i dolała do swojej szklanki odrobinę.
Po chwili w mieszkaniu ponownie rozległ się dźwięk dzwonka. Marcelina wystrzeliła niczym gumka z babcinych majtek, chwyciła za portfel i podeszła szybkim krokiem do drzwi, kątem oka spoglądając na zegar stojący na półce przy drzwiach. Podekscytowana otworzyła drzwi, uśmiechając się do blondyna w śmiesznej czapce z logiem jej ulubionej pizzeri. - Dzięki, Charles - z szerokim wyszczerzem wręczyła mu odliczoną kwotę. - Widzę, że bizneswoman w podroży strasznie zgłodniała - zaharczał niski mężczyzna, wręczając Marcelinie kwadratowe, kartonowe pudełko. - Mam nadzieję, ze nie chapnąłeś mi znowu kawałka? - pogroziła mu palcem przed nosem, zabierając pudełko i otwierając go. Cudowny zapach rozniósł się szybko po przedsionku, Marcelinie zaś niemal pociekła nieokiełznana ślinka. - Smacznego, kochana. - Charles ukłonił się i z lekkim wahaniem otworzył usta. Widocznie chciał coś powiedzieć - stwierdził jednak, że nie ma to żadnego sensu i uśmiechnął się tylko, odwracając się i odchodząc. Dziewczyna zmrużyła brwi, po czym wzruszyła ramionami i zamknęła drzwi. Weszła do salonu stawiając na ławie otwarte pudełko, znów usiadła na sofie i chwyciła jeden z kawałków. Nie chciała po raz kolejny wstawać, dlatego machnęła kilka razy rekoma w stronę kuchni - dwa talerze i sztućce posłusznie pofrunęły w stronę dwójki i spoczęły na szklanej ławie. - Smacznego! Jest dużo kawałków, myślę, że po tej uczcie nasze brzuchy będą jak pokaźne bębny - parsknęła, wskazując palcem na trzy, przezroczyste pudełeczka. - Tam masz trzy sosy. Pomidorowy, czosnkowy i słodko-kwaśny. Wszystkie są doskonałe.
Pizza prezentowała się smakowicie. Była w standardowym, okrągłym kształcie; pokrywał ją podwójny ser, plasterki drobiowej szynki, kukurydzy i pieczarek. Na samym końcu posypano ją ziołami. Była to dość skromna wersja pizzy. Marcelina chwyciła pierwszy kawałek i pokryła go sosem czosnkowym. W tv pokazywano właśnie moment, jak misjonarze z Kościoła Nowej Wiary rozmawiają z uczniami jednej z lepszej akademii miasta-3. (...) Organizacja ma już swoje kościoły w mieście-3. Władza zdecydowała, że lekcja nowej religii powinna zostać uznana jako obowiązkowy przedmiot w szkole - wprowadzono ten obowiązek w kilku szkołach i akademiach na okres próbny. (...)
Marcelina parsknęła, sącząc już powoli swojego drinka.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

A może jednak jest coś więcej w tym że mu tyle zdradziła? Hex czuł się podobnie. Zazwyczaj jest otwarty co do siebie, ale rzadko kiedy sypie to wszystko, co powiedział dotąd. Ckliwa historyjka o byciu sługusem jest mówiona każdemu. Historia o nienawiści, prześladowaniach, zabijaniu, poczuciu samotności i odrzucenia... Już nie.
- Tylko jak ja ci się odpłacę za to wszystko... - Żeby nie ciągnąć tematu i nie wpuszczać Marceliny w dalszą niepewność, szybko go zmienił na raczej zabawną (bądź nie) kwestię tego że WCIĄŻ. NIE. MA. ŻADNEJ. KASY. To nei tak że go to specjalnie boli, ale kurde, fajnie byłoby mieć własne pieniądze i jednak coś komuś użyczyć lub cokolwiek zrobić, a nie darmozjadzić. Meh.
Wydał z siebie krótki, z lekko cwaniackim wydźwiękiem śmiech, wskazując dłońmi na siebie. - Toć to jasne, każdy chce kawałek tego faceta! - Niemniej, szybko pozbył się tego podejścia i miast tego, jego spojrzenie skierowało się prosto na oczka roześmianej Marceliny. - Acz dzisiaj, jestem tylko dla Ciebie. - Z ciepłym uśmiechem i równie ciepłym tonem wypowiedział te słowa. Może to była forma kokieterii, może zwyczajnie chciał zobaczyć jak się wstydzi? Nieważne. Ważne że miał racje - tej nocy, póki go oczywiście nie wyrzuci siłą, nie zamierza się nigdzie wybierać. No, i póki sam nie stwierdzi że lepiej się ewakuować, dla ich obojga dobra.
Jego wzrok powiódł za Marceliną gdy zaczęła coś działać tuż po jego komentarzu, i widok alkoholu od razu dał mu taką lampkę "oho, zaczyna się". - Dawno nie piłem, nie wiem czy długo wytrzymam, a też miałem ci chociaż dotrzymać towarzystwa, nie paść trupem po pijaku. - Stwierdził, przyglądając się nieco niepewnie butelce alkoholu. Co prawda nie miał nic przeciwko, i raczej mówił to w tonie humorystycznym, co jednak nie zmieniało faktu że jego głowa należy do tych słabszych. - Szczególne okazje, mówisz? Nie wiem czy oglądanie relacji ze spotkania z Aonistami to najlepsza okazja do tego. - Wzruszył bezwiednie barkami tuż po swojej odpowiedzi na jej słowa. Nie widział tu specjalnej okazji, celowo omijając fakt jego przebywania tutaj. Bo, toć to jasne że to nie jest w żadnym wypadku specjalna okazja, prawda? Prawda.
Oj, zachęca. Oj, kusi. Z markotnym "nieeeeh", acz uśmiechnięty podbił bliżej. Cóż, to może skończyć się bardzo dobrze, albo bardzo fatalnie.
Pierwszy łyk. Pieczenie w przełyku, acz całkiem przyjemne ciepło rozchodzące sie po całym ciele. Nie jest źle, nie jest. Miał się zabierać za drugi, ale wyciągnęło go z tego pukanie. Siedząc w miarę wygodnie jedyne co mógł, to obserwować Marcelinę, lub telewizje. Wolał więc, oczywiście, opcje pierwszą. Nigdy nie rozumiał ludzkiej fascynacji tymi pudełkami. O ile nie posłyszał wszystkiego dokładnie, tak coś nie coś wyłapał, uśmiechając się pod nosem. Tia. Chyba miał pomysł, co też facet chciał powiedzieć.
- Popisujesz się. - Rzucił z uśmiechem, widząc lewitujące talerze. O ile nie wiedział że kobieta w ogóle posiada tego typu moce poza wpływem Aragota, tak nie zaskoczyło go to zbytnio. Telekineze widywał już nie raz, nie dwa.
- Dzięki. Wciąż nie mam ci jak zapłacić jednak... - Westchnął cicho, przyglądając się apetycznemu jedzeniu. Mimo wszystko, źle się czuł z byciem "pasożytem" na kimś kogo w jakimś stopniu lubi. Jakieś szuje i nie warci jego czasu ludzie? Czemu nie, okręci ich sobie wokół palca i będzie kazał robić co zechce. Ktoś, kto w jakimś stopniu cokolwiek dla niego znaczy? Już niezbyt.
- W zasadzie, jak widzę, potrafisz poruszać przedmioty siłą woli. Telekineza, jak to ludzie nazywają. Potrafisz coś jeszcze? Pytam z ciekawości. - Być może dodatek o tym że pyta z ciekawości był trochę na wyrost, ale wolał jednak mieć co do tego pewność że wie, iż nie zbiera informacji o niej by ją zabić czy coś. Zresztą, miał tyle okazji - czemu miałby czekać do teraz? Właśnie. Porwał jeden z kawałków pizzy i na razie, testowo, chciał go zjeść bez żadnych sosów, do czego przystąpił. Mmmmmmhhhh, znowu aż nim zatelepało od tego, jakie to dobre żarcie. Nie mógł powstrzymać pomruku zadowolenia z tego pysznego żarełka, które naprawdę było świetne. Zapijane alkoholem zaś - piękne połączenie na całkiem dobry nastrój.
Nastrój jakie psuło "gadające pudełko". - Wiesz, nigdy nie rozumiałem fascynacji ludzi telewizorami. - Rzucił tak nagle "znikąd" w przerwie pomiędzy kolejnym dziabem pizzy, oddechem a napiciem się odrobiny whiskey. No i bardzo, ale to bardzo nie chciało mu się odnosić do fanatyków na ekranie. Bardzo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Marcelina uśmiechnęła się pod nosem. Znała to. Ludzie, szczególnie mężczyźni nie lubili sytuacji, kiedy ktoś płacił za nich. Ambitnie. - Odpłacisz się innym razem - wzruszyła ramionami zajadając się pizzą. Zdecydowanie nie była sknerą, nie mogła też narzekać na brak pieniędzy - chociaż w jej życiu różnie bywało. Gdzieś z tyłu jej głowy nieznośny pazur wydrapywał na ściankach jej umysłu głośne musisz oszczędzać. Tak, tak, kasyno, spalona sala główna, papierosy, bla bla bla. Dziewczyna postanowiła nie przejmować się tym. Nie dzisiaj. Potrzebowała odpoczynku, dobrej zabawy, doborowego towarzystwa i świętego spokoju. Parsknęła, gdy ten wspomniał o wyłączności Marceliny do niego - w głębi ducha ucieszyła się. Wszak niektórymi aspektami nie lubiła się dzielić. - Spokojnie, nie wypijemy dzisiaj dużo - tak, tak, Marcelinko. Zawsze tak mówisz. - Mam słabą głowę. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio piłam jakikolwiek alkohol. Ten piję dla rozluźnienia, smaku... towarzystwa - uśmiechnęła się, z błogim uczuciem na podniebieniu pochłaniając kolejny kawałek pizzy. - Potrafię wyczuwać strach. - odpowiedziała po chwili zastanowienia. Dzięki Aragotowi wachlarz jej mocy był pokaźny, nie była jednak pewna, czy zdradzanie wszystkich umiejętności jest dobrym pomysłem. - Demon oddał mi też siedem swoich dusz, które opiekują się mną.
Jak na zawołanie wymieniła w myślach imiona wszystkich. Dike, Dysforia, Kairos, Fuma, Insomnia, Anhedonia, Nemezis. Gdzieś pośród swoich refleksji odezwały się głuche głosy. Szybko jednak ucichły - mary nie były już tak nachalne, jak niegdyś. Być może znudziło im się dręczenie Marceliny. Wyszło im to wszystkim na dobre - wymordowana mogła stwierdzić, że polubiła ich towarzystwo. Z niektórymi można było porozmawiać na poziomie - inne należały do zupełnie innych epok. Dzięki nim dziewczyna poznała kulturę ludzi żyjących długo przed apokalipsą. - Oprócz tego potrafię znikać. Przybieram postać ciemnego dymu. Bardzo przydatna umiejętność.
Po słowach mężczyzny na temat telewizji Marcelina nacisnęła inny przycisk. Ekran zgasł, z głośników szła raczej cicho muzyka o delikatnych, elektrycznych i dość ciekawych brzmieniach. Światła przygasły, pozostawiając dwójkę w półmroku. Zamglone rolety w jednym mgnieniu zniknęły i dwójce ukazał się widok zapierający dech w piersiach - miasto-3 nocą w pełni swej okazałości. Światła i neony ciągnęły się po horyzont, drapacze chmur co chwilę burzyły idealnie prostą linię w tej perspektywie. Dziewczyna dopiła drinka i ponownie nalała do szklanki najpierw nadal zimną colę, po czym dolewała odrobinę whiskey. Wstała, podchodząc ze szklanką do szklanej ściany, opierając się o nią i tonąc w tym cudownym widoku. -I jest jeszcze jeden dar. - powiedziała w końcu, nie odwracając się do Hex'a. - Przybieram postać czarnej pantery. Wyglądam wtedy prawie tak, jak Aragot. To demon, który za powłokę wybrał sobie czarnego jaguara.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.17 14:57  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Planujesz już kolejne spotkanie? - Spytał, robiąc "falkę" brwiami przy tym z uśmiechem. Nu nu nu, już go chce z powrotem chociaż jeszcze nie skończyli? Hue.
Problem z Hexem jest taki że jego pojęcie pieniądze jest trudne, głównie dlatego że jest w stanie bez problemu "replikować" każdy przedmiot stworzony z tworzyw martwych lub sztucznych bez problemu. Co zatem, jest w stanie zrobić idealną kopię banknotów i monet, tak długo jak posiada materiał z jakiego się je robi. Dlaczego więc to problem? Otóż, kreacje jakie tworzy nie są trwałe. Te pieniądze po jakimś czasie znikają bez śladu, rozpływają się w powietrzu - w dużej mierze przestają egzystować. Zazwyczaj ludzie nie są w stanie zrozumieć kiedy to się stało i zrzucają winę na zgubienie się.
Ale jak coś się zgubi wiele razy, robi się to podejrzane.
- Już gdzieś to słyszałem. I zazwyczaj budziłem się w miejscu i z obok osoby jakiej się bym nie spodziewał budzić obok. - Czyli prawdopodobnie mógł tak samo jak Marcelina "tak tak, zawsze tak mówisz". Tudzież słyszysz. Ale zawsze wychodzi na to samo, czyli kompletnie nie tak właśnie. Heh.
Nie miał komentarzy co do słów o wyczuwaniu strachu, stąd też wsłuchiwał się dalej, sącząc swój alkohol i zajadając się pizzą. Oczywiście, starał się nie objadać bez przesady - toć to ona kupiła, niech Marc ma więcej, heh.
- Potrzebujesz aż siedmiu dusz do opieki? Aż tak często wpadasz w kłopoty? - Spytał, pół-żartem pół-serio, unosząc przy tym lekko prawą brew w górę. Może to i było dość głupie, bo no, to nie był jej wybór, tylko dar od demona jaki ją opętał? Tak można to powiedzieć? Hm.
- Domyślam się. - Skomentował to krótko, na razie pozwalając jej kontynuować swoje słowa. Najwidoczniej przyjęła trochę na wyrost jego wypowiedź o telewizji, bo już go wyłączyła. Albo mogła go zwyczajnie dosyć, i stwierdziła że zrobi co innego. W niemym oczekiwaniu obserwował, jak wszystko przygasa, jak rolety zostają odsuwane i teraz mógł obserwować w pełni to, co było za nimi - całą panoramę miasta M-3. Było większe w sumie niż się spodziewał, patrząc na nie "z dołu" i z tego, jak sobie to wyobraził. Huh. Odstawił napój i pizzę póki co, skupiając się w tej chwili na Marcelinie. Więc faktycznie w jakimś stopniu jest wymordowaną, ale zmiany jakie wprowadził w niej Aragot sprawiają że... Jest czymś ponad to? Czymś innym? Hmmm.
- To chyba tylko uczciwe bym sam zdradził własne zdolności, prawda? - Spytał, choć nie oczekiwał na odpowiedź, bo tuż po tej wypowiedzi wstał z kanapy i ruszył ku oknu i do Marceliny, kontynuując swoje słowa.
- Ułamek jednej z nich już ci pokazałem - jestem w stanie przybrać postać i wygląd innej osoby. Każdy detal jaki ujrzałem, każdy, mały ułamek jej osoby, a nawet i nie, bo mogę zmyśleć te detale. Ta moc to nie jest jednak iluzja. Zmieniam swoje ciało, mogę rozciągnąć kości i mięśnie, porosnąć futrem czy piórami czy... Zmienić płeć, jak proponowałem. - Uśmiechnął się, gdy w końcu znalazł się obok niej. - Jeśli chcesz, mogę ci to zaprezentować, acz musisz mi opisać czym miałbym się stać. Jedynym ograniczeniem jest rozmiar ciała. Nie mogę się rozciągnąć do rozmiaru olbrzyma, bo moje kości stałyby się cienkie jak wykałaczki. - W zasadzie już parę razy były w tym stanie, ale dzięki pomocy pewnego "uczynnego" osobnika to już nie jest problemem. Hallelujah.
Wysuną swoją dłoń ku szybie, zatrzymując ją w odległości paru centymetrów może od szkła. - Umiem również wpłynąć na świat. Nie tak jak inne anioły, wytwarzając płomienie czy ściągając deszcz. Nie. Ja mogę zmienić rzeczywistość. - Dla pewności rozejrzał się czy za oknem nikogo ani niczego nie ma, by następnie... Wejść w szybę. A raczej, szyba się "otworzyła" przed nim, a sam staną w czymś, co przypominało mały, szklany "pokój" tuż za linią okna. - Mogę zmienić rzeczywistość, a także ją tworzyć. To dlatego tak szybko się tu dostaliśmy. Każdego, podejrzanego osobnika mijałem pakując się w jakąś uliczkę i otwierając jej ściany przed sobą, by potem znów ją zamknąć. - Wystąpił ze "szklanego" pokoju, wzdychając cicho. - Moje kreacje nie są jednak trwałe i znikają po jakimś czasie. Dlatego w sumie nie zabrałem ci jednej z monet jak byłaś nieprzytomna i nie sklonowałem jej wielokrotnie, bo potem wszystko to by wyparowało. - Posłał jej szerszy, dowcipny uśmiech. Oj, zdziwiłaby się gdyby cała kasa jej wyparowała, nie?
- Jest jeszcze jedno... - Zaczął, kierując się z powrotem do stołu by dolać sobie alkoholu i zmieszać go nieco z colą. - Ale nie wiem czy chcesz o tym usłyszeć, a na pewno nie zamierzam ci tego pokazać. - O ile w pierwszej części zdania miał wątpliwość, tak jego druga część była stalowo pewna w jego głosie. Nie zamierzał jej przedstawić Exowi. Zdecydowanie nie.
Przyjął nieco więcej alkoholu głębszym łykiem. Chyba mu to rozplątuje język, heh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 13:11  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Marcelina nie odpowiedziała, a jedynie mrugnęła zawadiacko w jego kierunku, szczerząc przy tym zęby. Dopiła trunek do końca, przechylając szklankę i biorąc dwa, potężne łyki. W tym samym momencie do jej uszu doleciał dźwięk wibrującego telefonu - odłożyła szklankę na ławę gestem prosząc Hexa, by ten nalał jej kolejną porcję drinki. Marcelina chwyciła telefon, odblokowując go i czytając powiadaomienie. Jedna, nowa wiadomość. Zaciekawiona dziewczyna uniosła lewą brew.

Lokstar napisał:Marcelina! Gdzie jesteś? Dotarłaś do miasta? Wiem, że spieprzyłem, przepraszam. Ale nie znikaj tak. Martwię się. Elisabeth też.

Dziewczyna zmrużyła złowrogo oczy. Nawet nie zastanawiała się, czy odpisać. Usunęła wiadomość, odkładając, ba, niemalże odrzucając telefon z powrotem na blat. W tym samym momencie poczuła ból w okolicach rany, a następnie skroni. Zrobiło jej się niedobrze; podeszła do sofy, usiadła, łapiąc się za głowę i zamykając oczy, starając się przetrwać te trudne sekundy. - Potrzebuję lekarza - sapnęła, chwytając za szklankę. - Jakiegoś na terenach m-3. Ale nie byle jakiego, wiadomo. - wzięła pierwszy, spory łyk. Alkohol dawał jej jakieś ukojenie, co zawsze niepokoiło wymordowaną. Po ucieczce z laboratorium prawie wpadła w nałóg. Nie chciała już tego. - Kogoś, kto przyjmuje łowców, aniołów, wymordowanych i inne, dziwne stworzenia. Znasz jakiegoś?
Miała ogromną, acz nikłą nadzieję, że Hex kogoś takiego znać będzie. Marcelina pomyślała o łowcach - z pewnością mają w swoim gronie jakiegoś medyka, nie było jednak wątpliwości, że w pewnych kwestiach miał on związane ręce. Chociażby w dostępności do medykamentów. - Nie wiem, dlaczego akurat siedem. Aragot tak zadecydował.
Przez kolejne minuty siedziała w milczeniu, obserwując z nieukrywanym zaciekawieniem to, co wyczyniał Hex. Stanęła obok niego przy szybie, z wrażenia aż otwierając usta. Nieźle. -Co to za moc? - spytała tonem raczej nienachalnym. Jeżeli nie chciał tej umiejetności chociaż opisać i urywał temat, rozumiała to i nie naciskała.
Powróciła do pudełka z pizzą, smarując kawałek sosem tym razem słodko-kwaśnym. Czuła, jak alkohol zaczyna oddziaływać na nią coraz bardziej. Parsknęła śmiechem, sama nie wiedziała, z czego. Humor jej się wyraźnie poprawiał, jednak gdy jej myśli znowu wróciły do Lokstara i Elisabeth poczuła nagłą złość. Jej negatywne myśli poczęły niebezpiecznie kłębić się, stwarzając nad nią czarną, wściekła chmurę. Jej przemyślenia ponownie przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości; dziewczyna podeszła szybko, sprawdzając, czy i tym razem nadawca okaże się ten sam. Nie myliła się.

Lokstar napisał:Marcelina.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach