Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa


Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 26.11.17 14:10  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Oczywiście. Więcej jako odpowiedzi nie potrzebował, jej gesty mówiły same za siebie że to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy ją spotka. Nie żeby miał coś przeciwko temu, oczywiście. Nawet jeśli jeszcze to nie doczekało końca, bardzo chętnie spotkałby ją znowu. Dlaczego? Ciężko mu to określić. Zwyczajnie czuje się dobrze w jej towarzystwie. Może to podobieństwo tego, czego przeszli? Może to fakt że obojgu w głowie gadają głosy? A może to zupełnie coś innego, nei związanego z tym. Nieważne, tak długo jak jest dobrze, prawda?
Zajął się nalewaniem, nie przywiązując zbytniej uwagi do gestów Marceliny, choć zauważył fakt że raczej kobieta nie traktuje zbyt dobrze jej urządzeń elektrycznych. Zawsze myślał że to dość ważne urządzenia, te telefony, ale najwidoczniej rzucanie nimi nie jest problemem. Kto by pomyślał.
Gdy już przygotował zarówno jej jak i sobie kolejną porcję trunku, kotołaczka powróciła do niego, choć nie w takim samym stanie jak przed chwilą. Zkonsternowany zbliżył się do niej, kucając obok. Nie wyglądała zbyt dobrze.
- Też mi go potrzeba, ale nie tak jak tobie. Wiem że w okolicach Miasta znajduje się anielica, Liselotte. Nie wiem czy ukrywa się jako obywatel, czy jest z Łowcami, ale wiem że jest lekarzem. Być może ona ci pomoże? - Wzruszył bezwiednie barkami. Wolał póki co oszczędzić faktów że: A, był anioł jaki go wyleczył z łamliwości kości, ale jest w tej chwili nieprzytomny, pobity i zamknięty w kontynerze na śmieci i B, że Liselotte jest jego siostrą. Przyszywaną, ale to nie jest ważne. Uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie o niej. Tak, Lilo. Zdecydowanie byłaby zadowolona, widząc że stara się przeżyć i leczyć z jego problemów. Pewnie nie pochwaliłaby metod, ale no. Liczą się efekty, prawda?
Pozostawił bez komentarza słowa o decyzji Aragota. Cóż zrobić, nic. "Żłopnął" jeszcze jeden łyk, a potem zabrał się za pokaz. Zapewne to ten i te poprzednie łyki sprawiły że w ogóle zaczął jej to wszystko pokazywać. Ostrzegał, i no. Ból.
Kolejny łyk, zaczął powoli już zatracać kwestie smaku, a jedynie robiło mu się bardziej "gorąco" i jego, może nie tyle co "hamulce" co dotąd powody z jakich nie chciał robić i mówić pewnych rzeczy się zacierały. Ściągnął bluzę, zostając w podkoszulku, albowiem gorąc jest gorący. A jemu było już dość ciepło.
- Zauważyłaś już zapewne że nie należę do najnormalniejszych osób, prawda? To tylko wierzch, ledwie tafla jeziora, jakiego wnętrze mogę wyciągnąć na wierzch. Ex... To wszystko co we mnie złe. Cały mój gniew, nienawiść, ból i rozpacz ściśnięte w jedno, materialne widmo o własnym umyśle. Esensja mojego szaleństwa. Potrafię go wyciągnąć na wierzch, a sama jego obecność powoduje że każdy traci zmysły. Jego dotyk to kwintesencja bólu, jaka nie zostawia żadnego śladu na ciele, lecz płonący odcisk na psychice. On tam jest, głęboko w moim umyśle i mojej duszy. I nigdy mnie nie opuści, jak ciebie Aragot. Ex jest chociaż bardziej rozmowny, acz większość czasu to czarnowidzowy bełkot.
"Może jednak mnie jej przedstawisz twarzą w twarz?"
- Nie, Ex, nie będzie żadnego przedstawiania. - Kolejny łyk alkoholu, zmieszany z chorobami jakie się w nim rozwijały sprawił, że trochę zakręciło mu się w głowie, aż musiał złapać się oparcia kanapy, by nie runąć. Potrząsnął głową, odganiając od siebie ten stan. Dobra, zwolnijmy z piciem. Serio. Zwolnijmy.
...
Czarna chmura narosła nad Marceliną? Zamrugał kilkukrotnie oczyma, chcąc się pozbyć miriady jaka powstała mu przed takowymi. O dziwo jednak, to faktycznie się działo. Nie chciał by przypadkiem coś wybuchło, to też zbliżył się do niej raczej (jeszcze) sprawnym krokiem. Jeszcze, wszystko przed nim. Nachylił się ku Marcelinie i wysuną dłoń ku jej twarzy. Jeśli nie został znokautowany albo Marcelina nie uciekła przed nim z wrzaskiem, oparł takową dłoń o policzek i lekkim naciskiem z jej strony chciał obrócić jej spojrzenie w jego stronę. Jego ciepłe, uśmiechnięte oblicze. - Nie przejmuj się tym, Marcelino. Teraz jesteśmy tu tylko Ty i Ja. Zostaw to co za drzwiami za drzwiami i uśmiechnij się. Będzie czas na troski i gniew, lecz nie tu i nie teraz. - Przysuną swoją twarz odrobinkę bliżej. - A ja wolę Ciebie znacznie bardziej gdy twoją uroczą twarz uśmiechniętą, niż złą. - Oczywiście, istniała opcja że Marc mu zwyczajnie na to wszystko nie pozwoliła, że odskoczyła, że przerwała. Nawet jeśli, to kontynuował swoje słowa - lecz z dystansu i bez tych gestów... Acz może jednak mu na nie pozwoli? Nie naciskał jednak na więcej, choć czuł chęć do zrobienia pewnej rzeczy.
Ale że jest tu gościem, pozwoli gospodarzowi na decyzje. Póki jest dość przytomny umysłowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 15:26  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Kiwnęła jedynie głową. Będzie teraz wiedziała, kogo szukać w kanałach - Lisolette, anielica. Miała piękne imię. z którym Marcelina spotkała się pierwszy raz.  - Być może. - Miała ogromną nadzieję, że znajdzie medyczkę bez problemu w kanałach. Potrzebowała pomocy - o ile Mengele powstrzymał wirusa kamiennej brodawki, tak nie udało mu się doleczyć Marceliny. Nie kurowała się dostatecznie. Ale w jaki sposób miała to zrobić? Marcelina cieszyła się, że uciekła z czeluści piekielnego szaleńca. Joseph miał na jej punkcie niezdrową obsesję, ona zaś chciała trzymać się od niego z daleka.
Kiwnęła głową. Z nieprzerwaną nutką fascynacji słuchała wyjaśnień zielonowłosego. Poczuła się w tym momencie lepiej - dotarło do niej, że nie tylko ona nosiła na karku demoniczne brzemię. Z mrocznych części mieszkania zaczęły wyłaniać się zaś stworzenia, które swoim wyglądem przypominały czarne pantery. Przypominały zlepione w kocie, czarne formy, duże istoty - wyglądały identycznie, jednak wbrew pozorom każda mara była inna, co dało się zauważyć po dokładnych oględzinach. Jedna miała podłużne, zwinne ciało; inna trochę szersze szczęki, kolejna była szersza w barkach. U jednej włosy na grzbiecie sterczały, przypominając grzywę młodego lwa; u następnej sierść była w tym miejscu przylizana. Mary podeszły do Marceliny, kładąc się na podłodze, siadając na dywanie bądź zajmując miejsce na kanapie. Marcelina położyła rękę na największej. - To moja rodzina. - powiedziała z uśmiechem. - To jest Dike. Ulubienica Aragota. - wskazała na marę, na której łbie spoczęła jej dłoń. - To Fuma, Nemezis, Kairos, tam siedzi Dysforia, Insomnia oraz Anhedonia. Od mar bił chłód, który szybko wgryzał się w ciało zarówno dziewczyny, jak i Hex'a. - To one są źródłem mojej chłodnej aury.
Minęło kilka chwil i mary rozpłynęły się. - Niektóre opowiedziały mi już swoje historie. Los w brutalny sposób zmusił je do oddania się Aragotowi. Wymordowana podeszła do telefonu, a następne sekundy spowodowały spadek jej nastroju. Po alkoholu Marcelina podatna jest bardziej na własne emocje; mimo to nadal rozszyfrowanie ich stanowiło problem. Celowo układała też grzywkę na bok w taki sposób, by ta zakrywała lewe oko i bliznę, która szpeciła jej czoło nad lewą brwią. Gdy Hex podszedł do niej i położył jej dłoń na policzku grzywka delikatnie odsunęła się, ukazując bliznę i oko, które w momencie działań anioła przybrało odcień fioletowy.
Dziewczyna przeniosła się w świat jej własnej retrospekcji. Ujrzała te chłodne, śliskie, ciemne mury; poczuła na sobie ten ból, złamanie, poniżenie i bezsilność, które doznała w laboratoriach. Pośród tych ścian, w których nie mogła zrobić nic, by ochronić swoją godność. Tam, gdzie nie istniała intymność, gdzie nie szanowano ciała, tylko traktowano je przedmiotowo. Tam był tylko on, Lokstar, tylko jego dotyk był dobry, tylko jego objęcie było bezpieczne. Marcelina nie zaatakowała dłoni, która spoczęła na jej policzku - to był jeszcze dość neutralny gest, acz w momencie, gdy Hex spróbował się do niej w jakiś sposób zbliżyć odsunęła się.
Nie chciała.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 16:16  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Jeśli ktoś miał jej pomóc, to z pewnością będzie to Lilo. Chyba że będą potrzebne specyficzne leki, jakich ona może nie mieć - wtedy to już będzie problem. Niemniej, wierzy w to że obie Panie sobie poradzą w tej kwestii. Raz Lilo leczyła go z przeziębienia, i robiła to jeszcze jako nowopowstały aniołek. Skoro po blisko tysiącu lat jest już lekarzem, to z pewnością jej wiedza i umiejętności są dużo, dużo pokaźniejsze.
Miał w sumie jeszcze coś powiedzieć, ale wyłaniające się z ciemnych kątów mary wyglądające jak wyrwane z mroku przypomniały mu o pewnej przypadłości, jaką potrafił usilnie uniknąć na różne sposoby.
Cofnął się o krok, widząc jak mary zbliżają się ze wszystkich stron w jego kierunku, przełykając nerwowo ślinę. Skoro Marcelina potrafiła wyczuwać strach, z pewnością mogła wyczuć zmianę w zachowaniu Hexa. Trochę się to unormowało gdy koty przestały iść w jego stronę z zamiarem wyjedzenia mu wątroby, ale wciąż chwilowo postanowił... Na razie się nie zbliżać, o.
- M-hm. - Nie miał w tej chwili zbyt wielkiego wachlarzu mówczego, głównie dlatego że raczej skupiał się na wszystkim co nie miało związku z ciemnością. Te koty zaś, pomimo wyglądu jak normalne zwierzęta, były właśnie stworzone z takowej ciemności, co skutecznie trzymało go z dala.
Przynajmniej tak długo jak były w pobliżu. Gdy zniknęły, rozluźnił się nieco. Pewnie nie zareagowałby tak, hm, wyraźnie, gdyby nie fakt że jego ciało było zmęczone chorobą a jego umysł stępiony alkoholem. Co jednak nie powstrzymało go od zbliżenia się i wykonania gestów, jakie zostały wykonane. Nie był jednak ślepy, i widział jej zachowanie. Nie starał się go zasłonić samemu sobie.
- Rany duszy są najtrudniejsze, by z nimi sobie poradzić. Coś o tym wiem. - Wyprostował się, zsuwając dłoń z jej policzka na bark, a drugą dłonią wykonując zachęcający gest machnięcia w stronę stołu. - Chodź. Najedzmy się i spijmy tak, by pousypiać w najbardziej połamanych i bolesnych pozach. Nie myślmy o troskach. - Puścił ją i zaczął się cofać, ciągle machając dłońmi w swoją stronę, dalej ją zachęcając i "ciągnąc" (w przenośni) w kierunku stołu.
Oczywiście, stracił wyczucie przestrzeni, o ile je kiedyś miał. Jak to się skończyło? Rąbnął nogami w kant kanapy, przewracając się na nią.
I spadając na podłogę.
Znowu.
- ... Aua... Hello floor my old friend
I come to talk with you again~
- Jakimś sposobem przypomniała mu się ta, stara piosenka.
Podnieść się? Nieee tam. Wygodnie i kręgosłupowi pomoże.
Z pewnością pomoże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 16:29  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Otoczka strachu, która zaplątała się wokół Hex'a nie uszła uwadze Marcelinie. Jej szósty zmysł wyczuł strach zielonowłosego, który teraz stał się niemalże namacalny. Dlatego też kazała marom szybciej zniknąć. - Nie wiedziałam, że boisz się ciemności. Wybacz. - podrapała się po głowie. Jej czarne włosy były już suche, napuszyły się i ułożyły tylko tak, jak to one potrafią. - Ciemność, mrok i cienie to moje główne bronie. Mój drugi świat. I w sumie... moi przyjaciele. - wzruszyła ramionami. - Aragot jest bóstwem, które powstało właśnie z mroku. Jego porą jest nawet nów bądź zaćmienie księżyca - czyli czas, kiedy nawet światło księżyca nie pada na ziemię i nie rozprasza ciemności.
Nie odpowiedziała, odwróciła jedynie wzrok. Wiedziała, że dżin nie miał nic złego na myśli. Czuła też, że raczej nie chciał jej skrzywdzić, zadać ból czy nawet wykorzystać w sposób zły. Chyba. Postanowiła jednak odgonić złe myśli i, za radą zielonowłosego świetnie się bawić. Po chwili wahania ruszyła za nim, a gdy ten stracił równowagę i przewrócił się, lądując na podłodze i śpiewając Hello..., wybuchnęła śmiechem i zaczęła chichotać. Chichotać jak prawdziwa hiena. Z oczu pociekły jej łzy rozbawienia, ona sama złapała się za brzuch i usiadła na podłodze. Rozbawienie okazało się być zbawienne. Doczołgała się do pudełka z pizzą i do swojej szklanki, którą szybko opróżniła, w międzyczasie chichocząc jeszcze i parskając co chwilę, przez co nie mogła w spokoju dopić pysznego trunku. - Cholera. Przez Ciebie nie mogę pić! - wybełkotała, znowu wybuchając śmiechem. Dolała sobie ponownie coli i whiskey, siadając po turecku na podłodze i nadal spazmatycznie chichrając się. Nie spuszczała rozbawionego, trochę rozmazanego wzroku z leżącego Hex'a. Obraz trochę jej falował, ona sama zaś czuła przyjemne ciepło w żołądku. Nie piła od dawna. Czuła, że jeszcze krótka chwila a odleci daleko, za góry, lasy i desperacje...
- Żałuję trochę, że nie zabiłam Josepha - wymamrotała w końcu, spoglądając na swoje niewyraźne odbicie w kanciastej szklance, do połowy jeszcze wypełnionej drinkiem - Ale skurwysyn uratował moje. Co prawda tylko po to, by później wykorzystać mnie do swoich celów. Dobrze, że w porę pokazałam mu pazura. I dzięki niemu mam to... - prychnęła, pokazując wyciągnięte, trochę pomięte zdjęcie mordercy Hadriana wyrwane Josephowi i dopijając swojego zimnego drinka jednym tchem. - To on zamordował mojego partnera, dawno temu. Teraz ja idę po niego. - Dopóki nie dokona zemsty własnymi rękami jej dusza i serce nigdy się nie oczyszczą, a pamięć o upadłym aniele nie da jej przeżyć reszty życia w spokoju. I ewentualnie z kimś u boku - Marcelina nie dopuszczała do siebie nikogo. I nie dopuści, dopóki nie zabije tego gnoja.
Ojca Hadriana, który wtedy trafił w samo serce. Marcelina zacisnęła pięści, dolewając sobie ponownie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 18:20  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- Nie sądzę by to było coś o czym warto rozmawiać. - Rzucił od niechcenia. Nie był na nią zły, nie miała pojęcia o fobii dżina, ale jednak miał w tej chwili prawo bycia trochę podburzonym. Kolejne tłumaczenia sprawiły, że pokręcił głową z rezygnacją, acz uśmiechając się. - Może przy tobie ta fobia zniknie. Podobno najlepszym sposobem na wyleczenie strachu z czegoś to stawanie z nim twarzą w twarz. Jeśli pobędę z tobą trochę dłużej, to może mi przejdzie. Kiedyś. - ... - W dalekiej przyszłości... - Kolejna chwila przerwy. - Być może. - Koniec? Tak, koniec. Chyba koniec. Raczej koniec.
Cóż, z pewnością nie miał na myśli niczego złego, choć to zależy od tego, jak na to spojrzeć. Chciał zwyczajnie sprawić, by Marcelina poczuła się dobrze. W każdej sferze takowego odczuwania. Nie naciskał jednak, widząc że kobieta tego nie chce. I w ciągu kilku chwil miał usłyszeć czemu, acz póki co, postanowił zająć ją w inny sposób. Taki, jaki tylko on umie. Dziwny, acz dobry, prawda?
Nie tam, ból. Ból to koszt dobrej zabawy, czasami. W tym wypadku, wizytacja podłogi po raz kolejny nie była specjalnym problemem, a że od razu przypomniało mu tą piosenkę, jaką odrobinę zmienił, to tym lepiej. Tego właśnie chciał - radosnej Marceliny. Nie smutnej, nei wkurzonej. Radosnej. Czy to z powodu ekstazy seksualnej, czy durnego dowcipu - nieważna droga, ważny wynik.
Koniec końców jednak oparł się o kanapę, bo już wczłapać się na górę mu nie chciało i przejął od niej butelkę, dolewając sobie więcej alkoholu. Kolejny łyk, następna kolejka poszła. Hehe. Podłoga.
- To nie pij, to szkodzi zdrowiu! Wypiję za Ciebie. - Zażartował już może odrobinę spitym tonem, kiwając się na boki. Dobry humorek, rozgrzany od alkoholu, nie może się podnieść z mijsca w jakim siedzi - tak, zdecydowanie się upił.
Jego umysł może był już zmęcony wszystkim, ale wciąż słyszał i rozumiał. Spojrzał na zdjęcie, już nieco rozmazane przed oczyma i słuchał dalej.
- Jeśli... - Czknął, popijając kolejnym łykiem trunku czkawkę. - Będziesz chciała, by cierpiał przed śmiercią, pamiętaj o mnie. Zapewnię Cię... Że będzie błagał o śmierć gdy z nim skończę. - I kolejne czknięcie na koniec, które całkowicie odebrało powagi całej tej wypowiedzi. I o ile może to nie wydawało się poważne, tak Hex faktycznie miał to na myśli. Jeśli zechce, by facet cierpiał - niech mu go odda. Odda go w tak załamanym i wyniszczonym stanie że facet będzie ją błagał na kolanach i lizał jej, wymazane w gównie buty, byleby tylko go zabiła.
Po raz kolejny chciał się napić, ale jego szklanka była pusta. TO nie powstrzymało go od próby wypicia pustej szklanki i dopiero gdy przez parę chwil nie poczuł żadnej wilgoci, to faktycznie spojrzał ku szklance. Heh, nie ma nic. Wysuną dłoń ze szklanką niej, z deczke drżącą, uśmiechając się szeroko. - Polej, szefowo. Dziś pijemy za to, byś dorwała tego drania i wyrwała mu jaja, a następnie go nimi nakarmiła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 18:55  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Kiwnęła jedynie głową. Miał rację, Marcelina słyszała nawet o podobnych metodach walki ze strachem w okolicznych klinikach - parę razy trafiła wzrokiem nawet na bilbordy ogłaszające nowe, doskonałe techniki usuwające główny problem fobii. Szczerze powiedziawszy Marcelina nie była do końca do nich przekonana... - Będę chciała, by cierpiał tak, jak ja przez niego - powiedziała w końcu, dolewając sobie trunku do szklanki. Prawdę mówiąc Joseph nie wywarł na niej aż tak negatywnych wrażeń, jak morderca Hadriana, jego ojciec. Mengele nie wyrządził jej nawet takiej krzywdy jak naukowcy w podziemnych laboratoriach. - Jednak bardziej pragnę śmierci kogoś zupełnie innego. Jego. - palcem wskazującym dziabnęła twarz mężczyzny na skradzionej fotografii. Zdjęcie było robione profesjonalnie, zapewne to część jakiejś kampanii. - Ten gostek, Remus, jest podobno kimś ważnym. Gwardzistą, albo generałem. - czknęła cicho, przysuwając nadgarstek do ust. Pijana, niepijana, dobre maniery znała. I była w końcu damą, no nie? - Ale to nic. Rozszarpię go, gdy tylko z Ciro dopadniemy tego gościa. To łowca, ha, nie byle jaki - sam szpiegmistrz! Remus zabił mu córkę. - Marcelina stanęła pionowa na kolanach, będąc na wysokości wystarczającej, by dokonywać działań nad ławą bądź na ławie. Sięgnęła po opróżnioną do połowy colę i wlała ją zarówno do swojej, jak i Hexowej szklanki, chwilę później dolewając trunku do obydwu szklanek. Zaraz potem przysunęła butelkę do ust, szczerząc się - dobre maniery odstawiam na trzeźwiejsze czasy - obiecała, po czym pociągnęła solidny łyk z butelki. Szybko dobrała się do coli - whiskey sama w sobie miała okropny smak. Marcelina jednak nie żałowała. Po pięciu łykach słodkiego napoju z ulgą odłożyła butelkę i opadła na pośladki, opierając się dłońmi z tyłu pleców. - To w sumie całkiem dobry pomysł. - zaczęła, wyobrażając sobie opisaną przez Hexa zemstę na Remusie. Widok dławiącego się mężczyzny własnymi jądrami rozbawił pijaną dziewczynę.
Nagle do jej uszu dobiegł znajomy rytm. Chwyciła pilot i nieznacznie pogłosiła muzykę, lecącą do tej pory w tle tak cicho, że dwójka prawdopodobnie o niej zapomniała. Dziewczyna wstała i zaczęła kręcić się, podskakiwać i wymachiwać rękami. Alkohol odebrał jej najprawdopodobniej poczucie rytmu - albo to ona, po prostu, nigdy nie należała do szczęściarzy z muzycznym słuchem czy wyczuciem. - To mój ulubiony kawałek!
Skoczyła z impetem na sofę, odbijając się stopami z niesamowitą energią. Zeskoczyła z niej, robiąc zawadiacki przewrót i skrywając się za sofą. Po chwili zza niej wyłoniła się dłoń Marceliny, która - z użyciem palca wskazującego, środkowego i kciuka uformowała się w prowizoryczny pistolet wycelowany wprost w Hexa. - Jest pan aresztowany, panie dżin - powiedziała grubym, parodiującym głosem - Ręce do góry i gacie w dół!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 20:31  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
- To nie jest zbyt dokładny opis tego, co mu zrobić. - Zauważył, unosząc palec wskazujący nie zajętej ręki w górę między nimi obojga jak na potwierdzenie tego faktu. Tak, ten palec ni za cholerę nie mógł utrzymać się w bezruchu, tak samo jak i Hex, ale csiiii.
- Widzę, że, hyc, masz niezłe kontakty. Niezrównoważony psychicznie anioło-podobny gostek, szpiegmistrz, co ty tam jeszcze skrywasz, kobieto. - Pokiwał głową samemu sobie, a trzymana w oczekiwaniu szklanka robiła się co raz cięższa i trudniejsza do utrzymania w pionie. Nie rozlał jednak ani kropli nigdzie poza gardłem, gdzie "wbił" całą zawartość alkoholu jednym, solidnym haustem. Aż nim zatrząsnęło, a sam dżin odłożył szklankę na bok, widząc że raczej to tyle z jego udziału w alkoholu. Cóż, fajnie było, ale na razie i dzięki za rybki. Rozłożył bezradnie ręce na jej słowa, co on, biedak, ma poczynić w takiej sytuacji. Jej alkohol, jej lokum, jej zasady. I jej picie.
"Nie mogę na to patrzeć, jak się stoczyłeś. By tak się spić. Jest mi cię wstyd."
- To d-dobrze że ty rzadko wychodzisz na zew-hyc-nątrz, Ex. N-hyc-ikt cię nie utożsami ze m-no. - Pijacki bełkot w maksymalny bieg. Przynajmniej w tej chwili, gdy stan otępienia alkoholem wszedł na najwyższy, możliwy poziom i praktycznie jego pojęcie o rzeczywistości wyglądało teraz jak budyń.
- Moja głowa pełna jest dobrych pomysłów, Marcelino. Rzadko tylko kiedy ich używam, bo wolę robić to, co w danej chcę i kiedy chcę. - Cała prawda o Hexie wyszła na jaw. Umie planować, potrafi tworzyć naprawde perfidne strategie, pułapki i pomysły, ale po co to? Po co coś planować przez godziny czy miesiące, jak można to wszystko zrobić "na czuja" w ciągu jednej chwili i mieć przy tym więcej zabawy? No właśnie.
Rozgłoszona muzyka dudniła mu w uszach, dodatkowo robiąc z jego mózgu większą papkę niż jaką już był do tej pory. Yey! W takiej chwili nawet najgorsze możliwe obijanie kijem o bęben byłoby w jego mniemaniu najlepszym kawałkiem jaki usłyszał, więc nawet nie skomentował o tym że to jej ulubiony kawałek. W tej chwili wszystko jest świetne.
Dołączyłby do niej w tych dziwnych podrygach, ale jego próby podniesienia się do pionu zajęły mu tyle czasu że dopiero dźwigną się do pionu gdy Marcelina już skryła się za sofą, grając policjantkę. Na jej polecenie wystrzelił dłonią w losowym kierunku, krzycząc. - Ale Pani Władzo! On tam ucieka! - Nie czekając na to czy zareagowała czy nie, coś go pchnęło do zrobienia tej rzeczy. Wystrzelił jak z procy w kierunku Marceliny, impetem swojego ciała przewracając ją na podłogę. Sam znalazł się na niej praktycznie, klęcząc i mając ją pomiędzy swoimi kolanami. Opierając się dłońmi o posadzkę przy niej, nachylił się lekko (ale tylko odrobinę) z uśmiechem.
- Wiesz, w tej chwili nie marzę o niczym innym, jak sprawić ci radość. A przez wiele lat nauczyłem się że najlepszy sposób na poprawę humoru to solidny seks. - Parsknął śmiechem, nachylając się nieco mocniej. Jego nogi i dłonie zostały jednak w tej samej pozycji, nie zabraniały jej ruchów, nie pętały jej ruchów bardziej niż fakt że nad nią klęczał. - I choć chcę tylko byś poczuła się lepiej i zapomniała o troskach na zewnątrz... Nie zrobię tego. Nigdy nie byłem osobą, jaką obowiązywało słowo "nie". Nigdy go nie słuchałem. Zawsze brałem co chciałem, nigdy nie przepraszałem i nigdy nie miałem o to wyrzutów. A jednak, przy tobie... Dla Ciebie... Może to tylko zauroczenie przez to że dzięki tobie żyję. Może to minie, może to coś więcej, Marcelino, nie wiem, ale Ja... Ja... - Nachylał się co raz mocniej, aż w końcu rąbnął głową o podłogę obok jej głowy. W tej chwili kobieta mogła poczuć, jak nieco wyraźniej jego ciężar ciała i...
Chrapanie? Nieeee. Głębokie, powolne oddechy odpowiadające zaśnięciu i zamknięte oczy?
Owszem. Idealny moment, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 21:02  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Wzruszyła ramionami, przyjmując na twarzy cwaniacki, szakali uśmieszek. - Lista kontaktów jest długa. - jej lewe oko błysnęło tajemniczo. - ...o wiele za długa.
Nie, wcale nie żyła długo. Sto kilka lat to mało jak na niektórych wymordowanych egzystujących na desperacji. Mimo to nie mogła odmówić sobie wielu przygód i naprawdę pokaźnej ilości różnych doświadczeń. Nie zginęła tylko z jednego powodu - wychowały ją szakale. Tak naprawdę dorastała z nimi - w końcu miała niecałe piętnaście lat gdy ta banda ją znalazła i przyjęła do siebie. Zrobili z niej prawdziwego, desperackiego wojownika. Wychowali jako najsilniejszego, wilczego szczeniaka z pomiotu. Zrobili z niej alfę.
Ex? Marcelina stwierdziła, że coś jej się przesłyszało i anioł mówił po prostu o sobie, dlatego szybko zapomniała o tym bełkocie. Nie była jednak w stanie wyrzucić z pamięci każdego następnego zdania wypowiedzianego przez zielonowłosego. Wszystko działo się cholernie szybko, zbyt szybko, by skutecznie spowolniony alkoholem umysł Marceliny potrafił zareagować dostatecznie szybko. Nim zorientowała się o wspomnianej szybkości akcji, Hex przygwoździł ją już do podłogi. Słyszała i rozumiała każde słowo, rękami jednak próbując w jakiś sposób wydostać się z tej pułapki. Na chwilę zamarła, przełykając bezgłośnie ślinę i starając się nie panikować. Cholera, cholera, cholera... nie wiedziała, że takie gesty są w stanie ją tak sparaliżować. Nie miała pojęcia, co teraz robić, nie wiedziała też, jak odpowiedzieć. Szczególną uwagę zwróciła na moment, gdy dżin wspomniał o braniu tego, na co tylko miał ochotę - wyciągając wnioski zbyt szybko i zbyt pochopnie. Dość prędko jednak uświadomiła sobie to i próbowała nawet chłodno kalkulować docierające do niej komunikaty, niestety, w tym stanie nie było to do końca możliwe. Docierały do niej informacje o dość dużej wadze, zbyt dużej, by pijany umysł mógł w poprawny sposób zareagować pomimo bezbłędnej interpretacji. Nim zdążyła trzy razy pomyśleć o leżącej na ławie pizzy już dyszała ciężko, a po jej czole spłynęła kropla potu. Potu, które wycisnęło przerażenie.
Bo była przerażona. Nawet ona nie sądziła, że takie niewinne gierki są w stanie tak ją rozdrażnić i doprowadzić do skrajnych emocji. Teraz wiedziała, że nie pozbyła się traumy mimo, że minęło już trochę lat - że tylko przykryła problem starym, cygańskim dywanem wmawiając sobie, że tak będzie lepiej pozwalając mu kurzyć się przez tyle lat i wyrwać się z łańcucha zapomnienia w takim momencie. Popełniła OGROMNY błąd.
Nim jednak zdążyła zareagować w konkretny, agresywny sposób Hex... zasnął. Marcelina z nieukrywaną trudnością wydostała się spod jego ciężaru i wstała, otrzepując się. Wciąż kręciło jej się w głowie, jednak skrajne emocje, które opanowały jej umysł zadziałały niczym kubeł zimnej wody; Marcelina otrzepała się, idąc w stronę łazienki. Odkręciła zimną wodę i kilka razy obmyła zmęczoną, trochę czerwoną twarz. Gorączkowo zastanawiała się, co teraz? Czuła, że nie jest z nią wszystko w porządku. Szafki wokół niej zaczęły przez chwilę wibrować, wymordowaną przeszył zaś tępy ból w głowie. Ona sama skuliła się, starając opanować burzę, która opanowała jej umysł. Policzyła do trzech - mniejsze przedmioty wokół przestały się w końcu trząść. Wymordowana wiedziała, że nie jest to dobry znak. Traciła kontrolę nad swoimi emocjami, co mogło być katastrofalne w skutkach. Nie mogła w tej chwili stracić równowagi, nie mogła pozwolić, by teraz cała konstrukcja jej osobowości runęła niczym domek z kart! Nie teraz, kiedy jest tak blisko celu, którym żyła przez tyle lat. Była świadoma faktu, że zbyt wiele ostatnio przeżyła, zbyt wiele straciła i zbyt wiele stracić mogła. Ale nie mogła się poddać.
Kilka dni urlopu... poczujesz się lepiej.
Wyszła z łazienki i niepewnym krokiem ruszyła w stronę sofy. Stanęła nad Hexem, długo patrząc, jak ten śpi. Przełknęła ślinę, zostawiając go tak, jak leżał i kierując się do kuchni. Stanęła tam i chwyciła do ręki telefon, grzebiąc w wiadomościach. Wybrała odpowiedni numer.

Marcelina napisał:Nie, nie jest w porządku. Odlatuję, Lokstar. Tracę kontrolę. Nie kontaktujmy się przez jakiś czas. Potrzebuję odpoczynku.

Odłożyła telefon na blat, czując, jak nogi robią się coraz cięższe. Jedyne, o czym teraz marzyła to pójście w ślady Hex'a, dlatego też ruszyła do swojej sypialni. Zasunęła za sobą drzwi i runęła na wielkie łóżko, niemalże od razu zapadając w zakręcony sen. Śpij dobrze, moja słodka. Twoje przeznaczenie się zbliża.
Ogromny, czarny jaguar stał nad nią, wlepiając w nią swe czerwone, ciężkie spojrzenie. Jego pomruk był jak kołysanka, a jego chłodny oddech otulał dziewczynę zadziornymi szponami.
Klatka piersiowa unosiła się delikatnie. Nie wydawała przy tym żadnego dźwięku - cicha, bezszelestna jak zawsze.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 21:41  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Pewnie później będzie się czuł winny. Pewnie będzie go to gryzło.
Ale teraz? Teraz zupełnie odpadł i nie miał najmniejszego pojęcia, jak strasznie przeraził Marcelinę swoim zachowaniem, chociaż, na serio, miał najlepsze możliwe intencje. Ba, on nawet nie chciał jej nic zrobić, tylko właśnie pokazać tym że tego nie chce, bo ona tego nie pragnie.
I wszystko na opak, ysh.

A co w jego śnie? Jego sny bywają zazwyczaj urwane, krótkie i nieprzyjemne. Tak samo było też i tutaj. Przywykł już do dziwnych obrazów, krwawych wizji, niszczenia samego siebie i innych.
Ale nie potrafi przywyc do widoku śmierci Echo. Najgorsze było to że nigdy nie widział jej martwego ciała, więc sny podsuwają mu wszystkie, najgorsze fantazje jakie przychodziły mu do głowy, nie rzadko robiąc z niego kata i zabójcę. Teraz? Nie było inaczej w tej kwestii. Ale jedna rzecz się zmieniła. Oprócz Echo... Była też i Marcelina. W tak krótkim czasie być może stała się dla niego ważna, a nawet możliwe że ważniejsza od Echo. Czy to tylko zauroczenie spowodowane tym że "uratowała" mu życie? Czy może faktycznie coś się w nim rodzi z powodu tego, jak bardzo podobni są do siebie nawzajem, jak bardzo są bliskimi ku sobie duszami. Nie warto opisywać sposobów dekapitacji i śmierci obu kobiet. Serio. Nie warto.

Sen nieprzyjemnie mu się dłużył, aż w końcu udało mu się z niego wybudzić. Czy czuł się wyspany? W życiu. Czy czuł się zrelaksowany? Absolutnie. Czy czuł się dobrze? Oczywiście że nie. Czy, jak mówił wcześniej, będzie tego żałował i że uśnie w najbardziej możliwe nieprzyjemnej i połamanej pozycji? Tak. I się sprawdziło.
Z twarzą w posadzce wydał z siebie przeciągły, obolały pomruk, gdy rozwlekł ciało na podłodze, a następnie się podniósł. Odruchowo chwycił się za głowę. Kac uderzył go jak pociąg towarowy, i zielonowłosy doczłapał się obok kanapy, do zimnej pizzy. Czuł się strasznie głodny, możliwe że za mało zjadł wcześniej a za dużo wypił. Stąd też postanowił zjeść jeszcze z kawałek albo dwa i solidnie je popić. Zdecydowanie.
Nim jednak się zdążył za to zabrać, coś z tyłu głowy zaczęło wgryzać mu sie w czaszkę. Nieprzyjemne poczucie że zrobił coś, czego nie powinien. Powiódł wzrokiem ku sypialni Marceliny. Zamknięte. Westchnął, spuszczając wzrok i podnosząc się, po czym poczłapał do drzwi, chcąc do nich zapukać. Już z dłonią złożoną do pukania, wstrzymał się, ściągając brwi. Pokręcił głową, wracając z powrotem do planu A.
Lepiej by się stąd wyniósł. Zaczeka tylko, by upewnić się że nic jej nie będzie.
"Nie muszę ci tłumaczyć że nigdy nie pozwoli ci się zbliżyć do siebie i praktycznie nie masz szans z nią być, prawda?"
- Tsa. Choć raz zgadzam się z twoimi słowami.
"To tylko zauroczenie. Minie, i znowu poczujesz tyle samo powodów by umrzeć co zwykle."
- Jasne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.17 23:08  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
A sny marcelinowe?  Przepełnione przeszłością - jak zawsze. Tym razem jednak coś się zmieniło... jeden szczegół.
Był w tych snach, okraszony dziwną aurą. Atmosfera w snach była niezwykle burzliwa, emocje targały Marceliną niesamowicie. Rozszarpywały ją niczym wygłodniałe wilki, które dopadły długo ścigają ofiarę. Wymordowana widziała krótkie sceny nauki w zagajniku, losowe rozmowy z prababcią Felicją, któremu towarzyszył nieustępliwy smak i zapach wypiekanych przez nią grzybków z zajęczym mięsem; pożar, który lizał nieboskłon, gdzieś w oddali krzyki, strzały, swąd palonych ciał, ciało oblepione szarym popiołem, a potem tułaczka, długa i mozolna, w końcu jego twarz. Retrospekcja przenosiła Marceliną w coraz dalsze biegi jej zawrotnego losu, ponownie do momentu, kiedy Marcelina próbowała złapać za rękę leżącego Hadriana. Nigdy jej się to nie udawało - nim zdołała chociażby dotknąć jego skóry ciało ogarniał ogień, a upadły anioł znikał w oczach. Tym razem jednak dziewczyna złapała go za rękę, dostrzegając zadaną przez pocisk ranę przeszywającą jego serce; słysząc złowrogi chichot. Podniosła wzrok - nad jej głową unosiła się chmura gęstego mroku, w której widziała świecące, czerwone ślepia. Chichot był długi, ponury i denerwował Marcelinę, wywołując w niej też inne, mało przyjemne uczucia. Widziała rękę, w której dobrze znana postać trzymała jeszcze dymiący, czarny pistolet. Twarz w końcu wyłoniła się z gęstej otoczki cienia, lecz miast znienawidzonej twarzy z blizną po lewej stronie i ślepym okiem ujrzała...
Hexa.
Marcelina długo jeszcze leżała w swoim ogromnym, miękkim łóżku. Powieki były ciężkie i zdawały się być z ołowiu, wzrok rozmazany i nie próbujący się nawet wyostrzyć, mięśnie miękkie i niemalże zwiotczałe, kończyny drętwe. W końcu jednak próbowała podnieść się, rozpoczynając trudną, niesprawiedliwą grę z własnym ciałem i grawitacją. Z pozycji na brzuchu starała się najpierw unieść górną część ciała, prostując powoli ręce. Szybko jednak zrezygnowała z tego pomysłu, czując, jak przegrywa i ląduje twarzą w miękkim puchu. Westchnęła głęboko, czując, jak tępy ból zjada ją od środka, atakując najpierw głowę. Nigdy nie miewała mocnych kaców; ten był jednak wyjątkowo dokuczliwy, acz nie można było nazwać go szczególnie ciężkim. To zapewne przez fakt, iż dwójka opróżniła trochę więcej niż zaledwie połowę butelki whiskey... No cóż. Resztę zostawi na następny raz. Marcelina miała nadzieje, że niedługo będzie co oblewać.
Zmieniła pozycję, przewracając się na bok i następnie, już bez większego wysiłku, na plecy. Westchnęła ciężko, zastanawiając się długo, która mogła być godzina. W jej sypialni nie było żadnych okien, które pomogłyby jej określić konkretną porę dnia; sypialni bowiem nie można było jej nazwać nawet pokojem, przypominała bardziej ogromną i głęboką garderobę, która w dziewięćdziesięciu procentach składała się z wielkiego, miękkiego łóżka. Zaraz przy "wejściu" znajdowała się dość spora szafa, która na pierwszy rzut oka wyglądała na znacznie mniejszą, niż w rzeczywistości była - a wszystko dzięki jej zaskakującej głębokości. Otwierała się w taki sam sposób, co drzwi do sypialni - były one rozsuwane, co pozwalało na swobodny manewr. Na drzwiach znajdowało się ogromne, zajmujące niemal całą ich powierzchnię lustro. Zresztą - rozsuwane drzwi do sypialni również w znacznej części pokryte były zwierciadłem. Bardzo ciekawe rozwiązanie. Osoba, która pierwszy raz znalazłaby się w tym miejscu nawet nie pomyślałaby, że za tymi drzwiami znajduje się coś więcej, niż tylko szafa, w dodatku optycznie stwarzało iluzję, iż mieszkanie jest trochę większe.
Będziesz CIERPIEĆ, dopóki nie pozbędziesz się tej drzazgi z przeszłości.
Wymordowana westchnęła głęboko, zsuwając się z łóżka. Zastanawiała się, czy Hex nadal znajdował się w jej mieszkaniu - może dalej spał? A może to był tylko sen? Usłyszała kroki. Mężczyzna zbliżył się do drzwi, serce dziewczyny zamarło na chwilę. Nic. Cisza. Hex odszedł od drzwi. Marcelina długo jeszcze siedziała nieruchomo, ze splecionymi dłońmi na kolanach. W końcu jednak wyszła, bez słowa, rozsuwając powoli drzwi. Wyszła bez słowa, nie patrząc w tamtą stronę. Zrobiła kilka kroków i już znalazła się w łazience; zamknęła za sobą drzwi, spoglądając ciężkim spojrzeniem na swoje odbicie. Jej roztrzepane, czarne włosy latały we wszystkie strony. Oczy jasne, głębokie, niebieskie. Blada, jak zwykle. Blizna orała przestrzeń nad lewą brwią. Kilka nierzucających się w oczy piegów. Co takiego w sobie masz, Marcelino?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.17 18:31  •  Przytulne mieszkanie Marcelinowe~ - Page 2 Empty Re: Przytulne mieszkanie Marcelinowe~
Zachowanie kobiety utwierdziło go w przekonaniu tego, co miał zrobić. Nie był tu już mile widziany, nie teraz, nie po tym, co zrobił. Może jak Marcelina ochłonie? Może jak spotkają się w innych okolicznościach.
A może już nigdy. Heh. Nie obrócił się nawet, zdołał usłyszeć jak zamyka za sobą drzwi do łazienki, jak ucieka przed jego obecnością. Nie będzie więc jej tego bronił, nie będzie jej od tego odciągał. Chciał się tylko i wyłącznie pożegnać, nic więcej. Kompletnie nic więcej. Podniósł z podłogi i kanapy odpowiednio bluzę i kapelusz i odział te części ciuchów jakich na sobie nie miał, po czym zbliżył się do drzwi łazienki. Nie pukał.
- Pójdę już. Mam nadzieję że wiesz o tym iż nie miałem nic złego na myśli... I może kiedyś jeszcze się spotkamy. Kiedyś, kiedy mi wybaczysz. Kiedy nastanie taka potrzeba, znajdziesz mnie. Albo Ja Ciebie. - Nie mówił tego zbyt głośno, stąd też jego słowa mogły utonąć w dźwięku prysznica czy jakiejkolwiek innej czynności w jakiej brała udział kobieta. Zaczekał krótki moment, w sumie nie wiedząc czego nawet oczekuje. Odpowiedzi? Reakcji?
Nieważne. Skierował się ku drzwiom, zgarnął buty i ubrał je w przedsionku by następnie otworzyć drzwi za pomocą już dobrze sobie znanych zdolności do "włamywania się" za pomocą ręcznie robionych kluczy. Klik, drzwi się uchyliły, a on czmychnął przez nie i zamykając je. Nie spieszył się. Nie miał dokąd, ani po co.
Jedyny cel w tej chwili jaki mu przychodził do głowy, to pozbycie się tych choróbsk. O ile faktycznie nie chrychał w jej domu, tak zdecydowanie osłabienie zakrapiane alkoholem nie było najlepszą, możliwą kombinacją. Hallelujah za przyzwyczajenie do gorszych sytuacji.
Nim jeszcze ostatecznie zabrał się stąd, posłał jedno spojrzenie ku oknom mieszkania Marceliny. Nie spodziewał się tam nikogo ujrzeć.
I zapewne nie ujrzał.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach