Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 14.08.14 21:22  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
Atak bestii przewrócił go. Wygrzebując się z piasku, Glen usłyszał chrzęst zębów na metalu. Zerknął do tyłu - pajęczak puścił go i niepocieszony brakiem obiadu odbiegł w ciemność - ale noga Glena zdążyła trochę ucierpieć. W metalu i tworzywie szkieletu powstały wgłębienia, a sztuczna skóra na łydce poszarpała się; jej fragmenty smutnie powiewały, gdy Glen stanął na nogi i ponownie ruszył przed siebie, tym razem nieco spokojniej, choć nadal szybko. Spodziewał się, że bestia nie spróbuje go więcej zaatakować, niemniej nadal musiał zawiadomić odpowiednie służby o jej istnieniu.

Nagle Glen po raz drugi tego wieczora stracił równowagę. Upadłby twarzą w piach, gdyby czyjeś silne ręce - ewidentnie humanoidalne - nie podtrzymały go w locie. Nie zareagował na ostrze przy szyi - było dla niego mniej niebezpieczne, niż kły, z którymi zetknął się przed chwilą - ale ludzki głos natychmiast go zdyscyplinował.
- Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą i na wszelki wypadek dodał:
- Szukam miasta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.14 21:38  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
Tak. Chyba tak. Można było usłyszeć nutkę niepewności, nawet bez wspaniałych umiejętności odczuwania cudzych emocji. Wzruszyła lekko ramionami i pokiwała głową na 'tak'. Gdy ten podbiegł jednak do humanoidalnego-czegoś, przystawiając mu nóż do gardła, Marcelina nie wytrzymała i podbiegła tam, ostrożnie stawiając każdy następny krok. Uszy przylgnęły do jej głowy, a jej ogon - trochę długi, nie utrudniał jednak poruszania się, a majestatycznie zamiatał podłoże. Kurz, kurz, kurz, współczuje alergikom. Wysoka trawa lekko muskała ją po pyszczku i sierści, co dało jej miłe wrażenie wolności. Przypomniał się jej dom, w którym pełno zieleni i magicznych, złych kranów.
Wyłaniając się z cienia i stając dwa metry od nich. Wpierw jednak utwierdziła się w przekonaniu, że krwiożercza, łakoma na ich krew bestia nie zechce tu wrócić po prawdziwy, syty obiad (z domieszką białego puszku, ostrzegam, Marcelina jest nie smaczna - w dodatku strzępki jej futerka dostają się między zęby!).
-Kim jesteś? - spytała, patrząc na niego jak na obcego. Wyglądał jej bardziej... na androida. Tak, to był android - trochę nienaturalny głos, nienaturalna postawa i równie nienaturalna reakcja. No chyba że to jakiś masochista. Tfu, tfu, zboczeńce. Ale nawet ten android zobaczy Marcelinę w prawdziwej postaci - no come on - są na desperacji, tu wszystkie chwyty dozwolone, żadnych iluzji nie trzeba, by wprawić kogoś w osłupienie. Wręcz przeciwnie - by zachować pozory normalności, taka iluzja to podstawowa rzecz. Takie czasy...
Miasta? On szukał miasta? Wskazała głową na wielkie mury nieopodal nich. -Dlaczego tak szukasz miasta? -  Była stosunkowo nieufna do takich osób, ale to pytanie zadała raczej ze względu na swoją ciekawość. Niezdrową ciekawość, która wepchnie ją do piekła, a nie do Krainy Czarów - niestety, jakoś nie widzę twojego powrotu tam... - usłyszała cichy śmiech swojego demona. W kącikach jej warg pojawiły się ostre kiełki. Coraz bardziej mnie denerwujesz. Nie mogła znieść faktu, że demon czyta w jej myślach. Z drugiej jednak strony podziwiała tę umiejętność. Wiedziała, czuła, że jakieś domieszki telepatii w sobie ma. Chciała posiąść tę moc - pragnęła czytać ludziom w księgach ich umysłu, czytać każdą kartkę najważniejszych wspomnień, przejrzeć listę lęku. To wspaniałe, na prawdę wspaniałe zdolności. Przydałby się jej, w końcu uwielbia wszystko, co związane z parapsychologią!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.14 22:24  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
Nienaturalna reakcja.
Nienaturalny głos.
Nie. Nie człowiek.
Puścił androida i schował broń. W zetknięciu z metalem nie zdałaby się na wiele.
Odsunął się nieco w bok, w stronę Marceliny. Nie wiadomo, jaki to android. Może rzeczywiście był zdezorientowaną maszyną, ale równie dobrze mógł należeć do jednostki wojskowej.
Wytężył wzrok. Mrok gęstniał. Widział coraz mniej.
Spojrzał w stronę murów.
Lekka paranoja. Ale obawiał się, czy ktoś nie obserwuje. Nie chciał zwracać na nich uwagi użyciem światła. Może później, jeśli już całkiem oślepnie. Na razie nie ryzykujmy.
- Dlaczego tak szukasz miasta?
Skrzyżował ręce na piersi i zmrużył oczy, próbując wyłapać rysy 'twarzy' robota.
- I jak znalazłeś się poza miastem? - dorzucił, już zwykłym, spokojnym głosem, ale ze spojrzeniem wypranym z jakiegokolwiek współczucia. To tylko robot. Nithaniahowy mózg nie został zaprogramowany do troski o przedmioty. Wystarczyło, że nieustannie trząsł się z obawy o ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.14 19:30  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
- Nie mam sieci - powiedział wolno Glen, jakby się zastanawiał. Uważał, że w tych trzech słowach zawarł wszystko, co tylko mógł, ale coś w reakcji rozmówców podpowiedziało mu, że nie jest to wystarczająca odpowiedź.

- Muszę zawiadomić odpowiednie służby o niebezpieczeństwie, sprawdzić, do kogo należę i wrócić do właściciela. Coś się stało i straciłem dane, a teraz nie mam również połączenia z innymi. - Mówił całkowicie beznamiętnie, jakby wszystkie te wydarzenia dotyczyły kogoś innego. Glen spojrzał w dół.
- Mam ludzkie przykrycie więc na pewno należę do osoby prywatnej - dodał jeszcze, jakby do siebie.

Przyjrzał się uważniej stojącej przed nim dwójce. Mężczyzna wyglądał jak ludzie, których mijał w mieście, był może tylko bardziej zmęczony i chudy. Kobieta natomiast...
- Nie jesteś człowiekiem - bardziej oznajmił niż zapytał, patrząc w stronę Marceliny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.14 15:24  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
Android. Zwykły, głupi android, zaprogramowany dla ludzi. Słyszała coś o zbuntowanych androidach, z błędnym oprogramowaniem bodajże. Ten na takiego nie wyglądał. Zachowywał się bardziej jak wierny piesek. Po pytaniu Nthaniana po prostu spojrzała na sztucznego człowieka i słuchała uważnie jego wyjaśnień. Zawsze traktowała te "stworzenia" neutralnie, teraz zaczęła im... współczuć. Po prostu współczuć.
-Nie musisz mi przypominać. - warknęła do niego, robiąc zirytowaną minę. I bardzo się z tego cieszę. dodała w myślach. Jakoś nie widziało jej się życie w postaci ludzkiej. To istoty bez grosza honoru w sobie. Pomyślcie, ile musi kosztować ją przybieranie iluzji... czuje się wtedy okropnie. Za każdym razem. Dobrze, że to tylko iluzja, a nie prawdziwa skóra.
Glen mówił coś o powiadomienie odpowiednich służb. SPEC?
Marcelina dziwnie się poczuła. Ziarenko niepokoju kazało jej go powstrzymać. Może to przez niedawne wydarzenia odnosi się do tej organizacji z dystansem. Nie ma ochoty mieć z nimi nic do czynienia - no niestety ma, bo w końcu bardzo im na niej zależy. Za bardzo.
Spojrzała na Nithaniana i zmrużyła oczy porozumiewawczo. Jakby czekała na jego zdanie. Nie należy do osób w pełni indywidualnych, lubi wysłuchiwać opinii innych. Nie raz, nie dwa są one mądre, trafne i pomocne. Ale co, jeśli ten android to szpieg, a ich spotkanie przypadkowe do końca nie było? Co, jeżeli ten android tak na prawdę ich śledzi, i to na zlecenie SPEC, próbując określić położenie każdej z ich następnej ofiary? Ta wizja skutecznie ją zmroziła. - Nigdzie nie pójdziesz. - powiedziała w końcu, okrążając go i stając po drugiej stronie, jawnie pokazując przeciw. Jeśli chce przejść, najpierw będzie musiał się z nią zmierzyć. Jej prawe oko przybrało niebezpieczny czerwony kolor, kryjąc domieszkę fioletu i niepewnej żółci. Kolejny raz tego dnia jej puszysta sierść na grzbiecie zjeżyła się, przez co Marcelina zyskała optycznie na objętości. W pogotowiu miała już pazury, Hakudo i szwajcarski scyzoryk. O nie, tak łatwo siebie nie odda.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.14 23:13  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
Nie spuszczał wzroku z androida. Ciemność powoli gęstniała do konsystencji stygnącej smoły. Kusiło go jak diabli, żeby zaświecić światło. Ale nie chciał zdradzać ich pozycji.
Oczywiście. Przecież cały świat tylko czyha, żeby znaleźć Marcelinę i jego. Przecież drzewa mają uszy. I nawet ten kamień je ma. Co z tego, że to tylko martwy obiekt - i tak wszystkim doniesie, że tu są.
Paranoja.
Ostrożność.
Tak.
Z trudem wychwycił spojrzenie Marceliny. 
Bez słowa przyglądał się, jak niknąca sylwetka okrąża blaknącą postać androida.
- Nigdzie nie pójdziesz.
Cóż... Lepiej by tego nie ujął.
Morderstwo na androidzie? Powodów, żeby się go pozbyć jest kilkakrotnie więcej, niż argumentów za puszczeniem go wolno, więc czemu by nie...?
Ale kto go wie, może ma pod tą ludzką skorupą ukryte jakieś działko. Kilka sekund i Marcelina stałaby się uderzająco podobna do sera szwajcarskiego.
...
Jak on nienawidził maszyn. Jeśli to nie były twory sił nieczystych, to nie miał pojęcia, co mogło nakłonić ludzi do wymyślenia tych wszystkich ustrojstw.
Maszyna parowa była w porządku, żarówka też niezgorsza. Przy komputerze zaczął mieć złe przeczucia. Przez wymyślenie sztucznej inteligencji już dawno poobgryzał sobie wszystkie paznokcie.
- Słuchaj mnie, androidzie - zastąpił mu drogę z miną wykidajły - Nikogo nie wolno ci tutaj zawiadamiać o czymkolwiek. Dopóki nie znajdziesz właściciela, nie powinieneś z nikim rozmawiać ani mówić o tym, co widziałeś.
Uważaj, bo cię posłucha. To nie twój robot.
I chwała Bogu, że nie jego.
No. To co teraz?
Panie aniele, czysta, oświecona istoto, powinieneś wiedzieć, co robić w każdej sytuacji.
...Dobre sobie.
- ...W końcu nie powiedziałeś, skąd się tu wziąłeś.
Jeszcze przez chwilę można pociągnąć tą komedię, dopóki nie znajdzie jakiegoś prostego i w miarę korzystnego rozwiązania, poza zabiciem... Zniszczeniem robota.
Nie będzie pytał Marceliny o radę. To on tu niby jest wyższą istotą, racja? Powinien wiedzieć, jakie wyjście będzie najkorzystniejsze, tak?
...Tak?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.14 17:33  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
-W tej chwili nie. Nie wiem dokąd - odpowiedział spokojnym głosem na rozkaz Marceliny. Jego oprogramowanie nie przewidywało słuchania rozkazów od nie-ludzkich istot, ale jednocześnie ich nie wykluczało, więc do czasu otrzymania dokładniejszych informacji postanowił brać jej słowa pod uwagę. Nie miał pojęcia, czym była, ale ufał, że albo zaraz się dowie, albo zrobi to jak tylko dotrze z powrotem do miasta i połączy się z internetem.

Słowa anioła wydały mu się dziwne. Dlaczego ktoś - kto w rozumieniu Glena był człowiekiem - miałby być niechętny zgłoszeniu potencjalnego niebezpieczeństwa? Powstrzymanie go przed wysłaniem raportu mogło zmniejszyć efektywność działania całego systemu ochrony obywateli i w efekcie doprowadzić do istotnych problemów. Co prawda, ludzie nigdy nie byli specjalistami w podejmowaniu logicznych działań...
Polecenie Nitaniaha mogło nabrać sensu tylko w wypadku pomyłki ze strony Glena - czyżby tamta bestia nie była agresywna w stosunku do ludzi?
-Dlaczego? - dopytał - Czy to stworzenie nie było niebezpieczne?


-Nie wiem. Uszkodzenia musiały być większe niż na początku wykryłem. Nie mam żadnych informacji o wyjściu z miasta. Nie mam żadnych informacji poza własną budową.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.14 11:49  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
-Słuchaj mnie, androidzie. Nikogo nie wolno ci tutaj zawiadamiać o czymkolwiek. Dopóki nie znajdziesz właściciela, nie powinieneś z nikim rozmawiać ani mówić o tym, co widziałeś.
No i co tu dużo dodawać? Marcelina miała to na końcu języka. - Widziałeś chyba, androidzie, że ten uciekał, nie pożerając Cię... stoisz tu teraz i z nami rozmawiasz. - odpowiedziała mu, wyczuwając w powietrzu kłopoty. Jeżeli ten dojdzie do wniosku, że psopająk był tak na prawdę bardzo niebezpieczny, będzie dążył do wcześniej założonego celu. Przy okazji zdradzi położenie anioła i Marceliny. Umgh, wiadomo, że dla s.p.e.c.ów ta wiadomość będzie dobrą wiadomością. Jeden telefon do miłego pana z maską i... właściwie obydwoje mają posprzątane! Zarówno ona, jak i Nithanian. W końcu Jakub był już blisko swojego celu... wyobraziła sobie jego złość i aż się lekko uśmiechnęła, szybko przechodząc jednak w bojowy stan. Jej serce dosłownie r u c h a ł o teraz płuca. Biedna wyciągnęła z kieszeni papierosa, by choć garstka nikotyny zadziałała uspokajająco i relaksująco. Zadziałało, aczkolwiek nie na długo, co jest wielkim minusem tej całej papierosomani. Wzięła jeszcze dwa głębokie buchy, po czym zgasiła fajkę i włożyła z powrotem do kieszeni. Nagle poczuła wibrację w okolicach jej kieszeni. Sięgnęła po telefon, który był jedynym (tak, JEDYNYM) źródłem owych wibracji - przyszedł sms! Dobrze słyszeć, że jesteście bezpieczni. Mam nadzieję, że ten "Kłusownik" da Ci wreszcie spokój. A ja? Właśnie opuściłam szpital. Dość boleśnie nastawiali mi uszkodzone kręgi w kręgosłupie. Marcelina odpisała szybko i treściwie na sms'a.
-Nie wiem. Uszkodzenia musiały być większe niż na początku wykryłem. Nie mam żadnych informacji o wyjściu z miasta. Nie mam żadnych informacji poza własną budową. - głos androida wyrwał ją ze skupienia.
Wow. Czyli android też ma pozamiatane. Albo mu pomogą, albo go zniszczą, albo go tu zostawią. Opcja pierwsza oczywiście odpada... Marcelina przez chwile wpatrywała się w tą kupę złomu i żelastwa, otwierając pyszczek, mając w zamiaru odpowiedzieć na to stwierdzenie kąśliwą uwagą. Do jej uszu doszedł jednak dziwny dźwięk. Uniosła głowę i nakierowała uszy w różne strony. Odgłos dochodził z kilkunastu metrów od nich. Coś jak podejrzane szuranie w trawie, skradanie się, ciche szepty... przeładowywanie broni... Skuliła się efektownie, zaś jej zmysł słuchu wyostrzył się. Teraz na niebie czarna jak smoła noc zarzuciła ciemną sieć na stado nikle świecących gwiazd. Była jakaś... nienaturalna. Nienaturalna ciemność. Nawet Marcelina, mimo swojego bystrego, kociego wzroku, nie widziała zbyt wiele. Już ślepnie? Jest na to za młoda! - Słyszałeś? - spytała cicho Nithaniana. Nawet nie zauważyła, jak koło niej stanął masywny bóg śmierci. Powarkiwał, jednak jego siła i zapał do walki nie nadawały się zbytnio do niczego. Prócz dobrego wrażenia. Póki Marcelina nie trzyma jeszcze dumnie artefaktu, rzecz jasna. Już niedługo, gołąbki. Zdobędzie go, choćby miała zginąć przy okazji. Odwróciła się cicho, odgarniając kępki suchej trawy. Dwanaście-trzynaście metrów dalej można było zauważyć błysk. Dokładnie tak, jak błyszczy się świeżo wypolerowana broń. - O kurczę! - szepnęła - mamy towarzystwo!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.14 0:26  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
- Nie mam żadnych informacji o wyjściu z miasta. Nie mam żadnych informacji poza własną budową.
Masz jedną, bardzo istotną informację.
Spojrzał na Marcelinę i pokręcił głową.
Chyba nie ma innego wyjścia, niż na dobre unieszkodliwić robota. Ktoś bardziej zaawansowany technologicznie mógłby obezwładnić androida i spróbować wyczyścić jego pamięć. Ale zważywszy na poziom wtajemniczenia anioła, jedynym wyjściem była czysta destrukcja.
Chyba, że kotowata przekona robota, że faktycznie nie ma o czym alarmować.
Marzenie.
Sięgnął po broń.
- Słyszałeś?
Słyszał co?
Rozejrzał się, przeładowując.
Mógł tak gapić się i gapić w ciemność, ale i tak nie dostrzegłby więcej, niż ślepy kurczak. Gdyby nie błysk, który zdradził pozycję.... kogoś.
Poczuł, jak mięśnie mu drętwieją.
Nic nie widział, ale on tam był. Ktoś.
Ktoś. Łowca? Znalazłby ich? Tak szybko?
Zmarszczył brwi.
A może...
- Androidzie. Jesteś tu sam? - warknął, łapiąc go za ramię i przyciągając obok siebie, tak, by razem zasłaniali Marcelinę.
Drugą ręką skierował pistolet w miejsce, w którym dostrzegł błysk.
Przez chwilę zastanawiał się, czy coś powiedzieć.
Teraz pewnie obydwoje mierzyli w siebie nawzajem. Wszystko zależy od tego, kto pierwszy strzeli. Nie ma sensu wdawać się w pogaduszki.
Ale nie wiadomo, kto tam jest. Łowca nie powinien dotrzeć tu tak szybko.
Co, jeśli tamta osoba wcale nie jest drapieżnikiem? Co, jeśli to tylko broniąca się ofiara?
Westchnął mentalnie.
Nie mógł zdzierżyć tego mroku. Czuł się... źle.
- Kim jesteś? - rzucił w ciemność, z taką pewnością siebie, jakby siedział w budce obserwacyjnej i celował do kulejącego jelenia. Nie, żeby faktycznie czuł się wygranym. Właściwie, poniekąd, było na odwrót. Właściwie zastanawiał się, czy zdążyłby wystarczająco szybko zareagować, żeby uchronić od kul zarówno Marcelinę, jak i siebie. Właściwie, to powoli zaczynał rozważać użycie androida jako żywej... 'żywej' tarczy.
Ale to, co jest w jego głowie niech tam pozostanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 23:23  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
- Rozumiem - odpowiedział na przekonywanie Marceliny. Chociaż w dalszym ciągu wydawało mu się to irracjonalne, pozostała dwójka faktycznie nie sprawiała wrażenia zaniepokojonych bestią, a kim on jest, żeby wydawać osąd za istoty biologiczne?

- Sieć telefoniczna ma tu zasięg?! - zapytał widząc, jak Marcelina wyjmuje z kieszeni komórkę. Po raz pierwszy od początku w głosie Glena zabrzmiało coś oprócz androidziej obojętności - zaskoczenie pomieszane z radością. Całkowicie sztuczna reakcja, całkowicie nastawiona na naśladownictwo ludzkich uczuć, ale diametralnie zmieniająca zachowanie androida. Szybko zerknął w dół, sprawdzając szczegóły swojej budowy, po czym niemal błagalnie popatrzył na kocią kobietę.
- Czy mógłbym na chwilę pożyczyć twój telefon? Obiecuję, że nie zrobię mu krzywdy. - Wprawne ucho mogłoby wychwycić, że sposób akcentacji słów i wymowy odrobinę mu się zmienił, przechodząc od typowej dla androidów urzędowej poprawności do bardziej ludzkiego, nieco potocznego stylu.

Nie mając wyczulonych zmysłów pozostałej dwójki, Glen jedynie po ich reakcji zauważył, że coś jest nie w porządku. Spojrzał w stronę, z której usłyszeli podejrzane dźwięki, ale nie dostrzegł niczego. Cofnął się odrobinę, by w razie wypadku nie przeszkadzać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.14 19:28  •  Teren niedaleko murów.  - Page 6 Empty Re: Teren niedaleko murów.
The blind eye can no longer be cast.
The clock is ticking, there is no second chance.


Teren niedaleko murów.  - Page 6 Mcd8pd

>> Zły Los. <<
_________

Fucktycznie, w krzakach coś było. Coś siedziało, czaiło się, obserwując grupkę od jakiegoś czasu. Przywlekło się tu, słysząc ich rozmowę.
Robimy rozpierdol! To był właśnie ich okrzyk. Gruba doskonale uzbrojonych ludzi wyskoczyła zza roślin niczym dzikie maszyny zagłady. Wszyscy podbiegli do gruby, celując tylko w dwie osoby.
-Ręce do góry! - krzyczał ktoś. - Padnijcie, zasrane gnidy, bo odstrzelę wam łeb! - odezwał się drugi. W rękach broń wszelkiego rodzaju, w kieszeniach paralizatory i wszelki sprzęt niezbędny na wyprawę na desperację, a w oczach... strach. Mogli mówić, co chcieli, bełkotać o wielkiej odwadze i nienawiści do innych, a tak na prawdę bali się, bali się odmieńców. Jeden uklęknął i wycelował w ich stronę. Każdy z nich zajął swoją pozycję, tworząc półokrąg wobec nich. Pośród nich można było usłyszeć śmiechy.
-Proszę, proszę... - z ciemności wyłonił się ktoś zupełnie inny. Ich... dowódca? Nie miał na sobie nic, prócz białego płaszcza. - Jaki piękny okaz wymordowanej, anioła i androida. Przydadzą mi się. - wyszczerzył się w podłym uśmiechu. - Brać ich obaj. Android nie będzie mi po... - odwrócił się gwałtownie, patrząc w trawę. Był podejrzanie skupiony, a trwał w takiej pozycji przez kilka sekund.  Wystarczająco, by można było uciec. <uciekajcie, gołąbki, póki czas!>
W końcu lekceważąco odwrócił się i machnął wojsku na rozkaz. Ci ledwo wstali, niektórzy ledwo skłonil się do przyjęcia pozycji wyprostowanej, gdy w okolicy usłyszeć można było wycie. Głośne wycie, które zwiastowało coś niedobrego.
Myśleliście właśnie tak? Wasza intuicja nie odbiegła zbytnio od rzeczywistości. Nagle zza kotary mroku wyłoniła się macka. Pełna kolczastych haczyków po bokach oślizgłej błony, wiła się niczym dziki węgorz. W końcu owinęła się wokół nogi jednego z żołnierzy, wciągając go w otchłań. Jego krzyki ucichły po krótkiej chwili. Rozległ się za to ryk, a wysoko ponad głowami całego zbiorowiska zauważyć można było czerwone ślepia. Wtedy właśnie potwór sięgnął po kolację. Jego wszystkie dziewięć macek zaczęło chwytać i wciągać ludzi. Jej macki działały niczym język węża, wyczuwając żywe organizmy w promieniu kilkunastu metrów.

Jedna sięgała już po Nithaniana. || Marcelina cudem uniknęła żelaznego uchwytu, odskakując i odbiegając. <z/t> || Glen ma szczęście, jako że bestia nie żywi się metalem.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 27.09.14 11:45, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach