Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 13.12.15 22:29  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Akito zerknął z ukosa na Vellarda.
-To już nie leżało w mojej gestii zarówno Ford jak i ja sam dostaliśmy wcześniej termin odjazdu z bazy, który wcześniej był już zaplanowany. Zmiana terminu nie była w mojej gestii. - Odpowiedział po prostu. Gdyby to zależało od niego to oczywiście, że poczekałby na Ford. Co do żołnierzy, którzy tu nie chcieli spędzić nocy, cóż im się dziwić. Ci którzy tu zostaną zostali jakby wyselekcjonowani z większej grupy, a kierowcy to zwykli zaopatrzeniowcy, którzy woleliby uniknąć problemów takich jak zasadzka w słabo znanym terenie. Można było wybierać między bezpieczeństwem całej grupy, a jednej dodatkowej osoby. No chyba, że to akurat Akito by się spóźniał. No albo wysłano by go z koleją dostawą. Są równi i równiejsi, ale ostatnio jakby bardziej zwracano uwagę na młodego oficera. Chyba nikt nie chciałby się tłumaczyć później przed Ayako.
-15 kilometrów... to może być zbyt daleko. Zbyt łatwo byłoby taki ciąg sabotować, a zbyt dużo energii zabierałaby ochrona instalacji. Myślę, że 5 - 6 kilometrów miałoby sens. Im dalej tym większe koszty i ryzyko. Chociaż najlepsza byłaby podziemna rzeka w jaskini.
-Kilometr na głębokość... - powtórzył... - trzeba będzie zrobić porządny nawiew. Przy głębszych poziomach może być ciężko. Na samym dole pewnie będą magazyny, wszystkie urządzenia i kwatery będą musiały być nieco wyżej. - myślał na głos, ale mówił na tyle wyraźnie, żeby Salvadore mógł go słyszeć.
-Zbiorniki wody... ciekawe czy dałoby się zalać najniższy poziom w razie czego... chociaż pewnie to nie byłby najefektywniejszy pomysł...

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 12:30  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
/ Powiedzmy, że będę ogarniał. 2 posty i będzie lepiej, serio. Także z góry przepraszam ;_; W razie czego usunę i napiszę od nowa.


Wieści o nowej bazie rozchodzą się w błyskawicznym tempie, a już na pewno wśród "góry", dla której sprawą priorytetową było zapewnienie bezpieczeństwa sobie oraz przy okazji innym, takową bazę rozstawiając na Desperacji. Przynajmniej miastowi będą mniej się bać, jeśli w razie czego coś najpierw zaatakuje bazę niż ich, prawda?
Mały, pojedynczy powóz było widać z daleka, aż wkrótce dotarł pod rzeczoną nową bazę, wzbudzając swoją istotą zamieszanie śród ludzi będących już na miejscu. Nieuzbrojony, mały wozik o pancernym uzbrojeniu "zaparkował" w pobliżu, a z środka wyszedł chudy i mizernie wyglądający mały człowieczek w wielkich brylach. Pod pachą trzymał kurczowo wielką teczkę, zbyt dużą jak na niego, a zakrywała 1/3 jego ciałka. Człowieczek chrząknął zbliżając się dumnym krokiem do głównodowodzącego, tudzież jedynego wysokiego rangą Vellarda. Najwidoczniej mimo takiej postury w ogóle nie obawiał się Desperacji, czując się jak u siebie. To działało na swój sposób podbudowująco.
- To tutaj? Ale tutaj paskudnie - Mruknął zbyt głośno, zapisując coś w swoich teczkach.
Wkrótce do niego dołączyła dwójka bojaźliwych chłystków, oraz droid. Cała trójka nosiła masę sprzętu.
- No nic, trzeba zebrać wszystkie dane jakie się tylko da. Grubość skał, wilgotność, prądy powietrza, co tu jeszcze... a! Panie Tazuna, tym razem proszę się nie pomylić. Nie chcemy przecież, by przy odwiertach jakiemuś robotnikowi coś na łeb spadło - mały człowieczek wyraził swoją opinię, poprawiając bryle na nosie. Dwójka z droidem rozstawiła się ze sprzętem, wcześniej wchodząc do środka.
Mały człowieczek obrócił się do Generała ponownie, przy okazji kątem oka łypiąc na wszystkich pozostałych.
- No... teraz możemy się przywitać. Shugo Akatoshi, specjalista od spraw geodezyjnych. Miło poznać - Mały człowieczek wyciągnął dłoń, w geście przywitania.

Notka od MG: Następny post pojawi się w czwartek jednak w piątek bo zmęczenie. Wololo.


Ostatnio zmieniony przez Grima dnia 17.12.15 23:51, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.15 13:41  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Dalszych słów nie skomentował Okatome. Nie chciał się z nikim kłócić, a tym bardziej spierać, kiedy potrzebne to nie było. Wiadomym było faktem, że jeśli spóźniłby się Akito, ludzie czekaliby na niego, aż ostatecznie zgłosiliby, że go nie ma i rozpoczęły się poszukiwania. Wiedział to aż za dobrze, ponieważ sam miał dwie siostry. Jednak dla niego było ważne bezpieczeństwo całej drużyny. Dlatego bolał go fakt, iż Ford pozostała sama sobie.
- Piętnaście kilometrów to już ostateczna ostateczność. Wiadomo, że wtedy byłoby ciężko, ale lepsze to niż zbiorniki wody, które będą zbyt charakterystyczne - wyraził swoją opinię, cały czas patrząc się na oficera - Będzie ciężko, ale nie a wykonalne. I też mi się wydaje, że na dole znajdować będą się magazyny. Chociaż może do tego wykorzystać jaskinie w pobliżu? Niby inne nie są takie złe, ale będzie trzeba je dokładnie zbadać - po wymianie zdań z Akito, nadjechali kolejni ludzie. Chrząknął na zachowanie geologa, na jego słowa. Widać, że nie przypadł mu do gustu, ale to wolał zatrzymać dla siebie.
No raczej pięknie tutaj nie będzie.
Fałszywy uśmiech wkradł się na wargi Vellarda, witając się z Akatoshi skinięciem głowy. Nie, nie zamierzał mu podać ręki. Taki gest przywitania w zupełności wystarczy.
- W idealnym momencie Pan przybywa, Panie Shugo. Proszę zająć się rozstawianiem sprzętem, pomiarami, badaniem okolicy i sprawdzić raz jeszcze dokładny stan jaskini, w której mamy zamiar zrobić bazę. Potrzebne nam ewentualne miejsce na zbiorniki z wodą, kiedy przynajmniej w odległości 7 kilometrów nie znajdziemy jakiekolwiek źródło z wodą - stwierdził, zanim tamci zdążyli rozstawić się ze swoim sprzętem i wziąć się do działania - My z Oficerem Okatome będziemy dbać o wasze bezpieczeństwo podczas pracy - chciał jeszcze dodać wraz z panienką Ford, jednakże zielonego pojęcia nie wiedział, co się z nią dzieje. Może to najwyższy czas, aby niektórzy sprawdzili okolice lub skontaktować się z nią jakoś? Niepokojące jest to, że tak długo jej nie ma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 20:52  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
No cóż, ktoś postawiony wyżej od Akito się pospieszył z wysłaniem transportu i tyle. Jakby nie było to jeśli chodzi o stopnie chłopak wciąż był dość nisko w hierarchii.
-Jakby je odpowiednio zamaskować tam gdzie się da, to nawet by nam oszczędziło trochę problemów- zgodził się z opcją na rury.
-Jeśli chodzi o te magazyny to po prostu chodziło mi o to, że na najniższym poziomie może szwankować nieco wentylacja więc prościej będzie tam wcisnąć jakieś pomieszczenia, które nie są niezbędne w codziennym życiu takiej bazy- chyba nieco się zakręcił w swoim wyjasnieniu, ale liczył na to, że Vellard załapie sens jego wypowiedzi.
O ile Vellard ukrył brak sympatii do nowoprzybyłego geologa czy innego dziada tak Akito nie zdołał do końca ukryć swojej niechęci. Podejrzewał, że problemy tej małej grupki średnio pasującej do Desperacji, staną się jego problemami. No i do tego trochę przypominali mu jego nieporadnego kuzyna. To nigdy nie było dobre połączenie. Oderwani od rzeczywistości naukowcy.
Spojrzał z lekką rozpaczą na Vellarda gdy ten zadeklarował, że on i Vellard będą dbać o ich bezpieczeństwo. Młody miał nadzieję, że się mylił, ale podejrzewał, iż w efekcie banda geodetów będzie do nich łazić ze wszystkimi bzdurami.
-Skoczybruzda- mruknął widząc jak chycają po jaskini. Oczywiście powiedział to na tyle cicho by usłyszał go Vellard i nikt więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.15 15:29  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie


Pan Shugo zabrał rękę, uśmiechając się do siebie.
- Dobrze, że się rozumiemy generale -Człowieczek odwrócił się na pięcie i tyle z rozmowy. Na resztę nie spoglądał, tylko chodził pośród swoich pracowników i zapisywał w notesie co trzeba. Czasem kogoś opierdzielił. W gruncie rzeczy, reszta dnia przebiegła nadzwyczaj spokojnie, do jaskiń nikt się nie zbliżał.  W końcu, przed wieczorem, człowieczek zebrał co swoje i nawet się nie pożegnawszy, władował swoje cztery litery do samochodu którym przyjechał. Reszta pracowników się została, do późnej nocy wykonując pomiary i badając próbki oraz resztę jaskiń.
W nocy coś wyło tak przeraźliwie, że robotnicy, będący na miejscu nie spali spokojnie, aczkolwiek tej nocy nic więcej się nie wydarzyło.
Następnego dnia, gdzieś koło południa zaczęły się zjeżdżać maszyny, droidy i ludzie, którzy tym wszystkim sterowali. Cały sprzęt, potrzebny do prac remontowych. Wieczorem również dotarły i materiały w kontenerach. Koło jaskini robiło się powoli zamieszanie, ustawianie wszystkiego i zabezpieczanie trwało do nocy.
Coś przykuło uwagę Akito i Vellara oraz paru innych, co pilnowali dobytku - mianowicie na wozach wiozących, były ogromne ślady pazurów, najwięcej na tyłach pojazdów. Co prawda, materiał pozostał nienaruszony, aczkolwiek, mogło być to trochę zastanawiające.

Tej nocy znów coś wyło, ale ani śladu po jakimkolwiek zagrożeniu.


Notka od MG: Następny post pojawi się we wtorek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.15 13:42  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Przytaknął na słowa Akito, zaraz zajmując się nowo przybyłymi ludźmi. Tak, będą musieli dbać o ich bezpieczeństwo, czy to oficerowi się podobało czy też nie. Dalej nie toczył żadnych rozmów, chyba że było to potrzebne. Coś obgadać, czasem powiedzieć coś luźnego do Akito, aby się nie zanudzić. Nadal przejmował go fakt, że Panienki Ford nie ma, ale może nie będzie od razu panikować. Da jej jeszcze chwilę, po czym wyśle ludzi, aby rozejrzeli się za nią. Co jeśli leży gdzieś ranna?
Jeszcze Emmę trzeba wezwać.
Nastała noc, pełna niebezpieczeństw, bo nigdy nic nie wiadomo, co mogło ich zaatakować. Generał nie spał, jego bezsenność dawała we znaki, ale to tym lepiej. Był jedną z bardziej czujnych osób w grupie, przez co słyszał doprawdy wszystko. Był cały czas w gotowości i pomimo przerażających dźwięków, które fundowała im Desperacja, nic takiego nie stało się. Żadnego zagrożenia nie było póki co, a to więcej niż lepiej.
Ale przecież cały czas nie może być spokojnie.
Dnia następnego zaczęło być bardziej tłoczno, co za tym idzie, iż zaczęło się coś dziać. Jednak Vellard nie mógł być spokojny, jeśli chodzi o Panienkę Ford, więc rozkazał dwójce żołnierzom przeszukać tereny desperacji, zdawać cały czas relację, co widzą, a w razie niebezpieczeństwa, to mają z nim stały kontakt i w mgnieniu oka im pomoże. Podczas zabezpieczania, uwagę Vellarda zwróciły niepokojące pazury. Wciągu nocy słyszał różne dźwięki, wycia i skomlenia, ale nie zauważył nic w pobliżu bazy, więc tak, to było niepokojące.
Pod wieczór wrócili żołnierze, którzy mieli za zadanie znaleźć Ford, jednak nic z tego. Dalsze poszukiwania rozpoczną się dnia następnego. Żołnierze poszli spać, zaś Vellard miał kolejną noc nieprzespaną, stojąc znowu na warcie. Tejże nocy również był bardziej czujny. Zmęczony był, ale zdążył przyzwyczaić się do takiego trybu życia, więc to nie powinno zakłócić jego zmysłów. W nocy ponownie coś wyło, ale tak poza tym nie było żadnego zagrożenia. Bynajmniej na razie nie było.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 11:44  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Głowa Ford opadła. Opuściła broń zmęczona. Tak bardzo zmęczona. Leżała, chwilę, szybko jej ciało ogarnęły dreszcze. Zaczęła się trząść i to bardzo, że musiała usiąść. Złapała się za brzuch i spuściła głowę. Wybuchła donośnym, niepohamowanym śmiechem. Tak bardzo się śmiała, że przewróciła się na prawy bok i śmiała się dalej. Zrobiła pauzę na otarcie łez i nastąpiła kolejna fala śmiechu, przerywana kaszlem i jęknięciami, jej organom wewnętrznym wcale tak do śmiechu nie było. Powoli wstała łapiąc się za obolały brzuch. Bawiło ją, co może zrobić banda najemników z bazooką, której technologia przewyższa obsługę piekarnika. Mają tylko jedną głowicę i w myślach życzyła im powodzenia z odpaleniem bazooki. Nie bez powodu jest to sprzęt tylko dla spec, albowiem dopóki nie wpiszą hasła, nie odpalą rakiety. Taki kruczek. Każdy by mógł mieć własną rakietę, gdyby nie było takich zabezpieczeń. A hasło znane było tylko jej jak i świętej pamięci oficerowi Thomsonowi.Mimo wszystko szkoda broni. Ale miała na głowie poważniejszy problem. Jak dotrzeć do bazy?
Doczłapała się do samochodu i zajrzała do środka, co będzie w stanie wziąć ze sobą. Pojazd jest bezużyteczny, ale jego zawartość, może być przydatna. Zobaczyła zapasowy mundur, ładnie złożony w kostkę. Westchnęła cicho. Nigdy nie nosi munduru, nie cierpi go. Ale jak dojdzie taka nieogarnięta do bazy, to jeszcze ją z miejsca rozstrzelają, bo pomyślą, że to jakiś obdarty desperata. Z ciężkim westchnieniem wgramoliła się do samochodu i zaczęła powolny proces przebierania. Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo jej ciche jęki, brzmiały bardzo dwuznacznie.
***
Podpierała się na kiju znalezionym po drodze i człapała przed siebie. Już niedaleko, niedaleko- w kółko powtarzały jej myśli. Miała kompas, mapę, jakieś porcje suchego prowiantu i wodę. Wszystko to zawinięty w zgrabny tobołek i przerzucone na plecy. Pod górkę szło się jej bardzo mozolnie, z górki niemal zbiegała na miękkich nogach. Robiła przystanki, siadała na jakimś głazie i pija wodę łapczywie. Znowu wstała, szła, siadała i cały proces się powtarzał. Usłyszała jakieś głosy, jak i dźwięk odbezpieczanej broni. Dyskretnie schowała się w mała wnękę w skałach, obserwując okolicę. Zobaczyła dwie postacie. Trzymali, bodajże karabiny w gotowości, nie była pewna, bo byli od niej oddaleni.
Co za idioci zachowują się tak głośno?-zastanawiała się w myślach, z politowaniem.
Coś jej podpowiadało, że to mogą być żołnierze. Szli przed siebie, rozglądali się na boki, ale Ford i tak nie ufała, czy rzeczywiście są to przyjaciele. Postanowiła zostać we wnęce chwilę dłużej… uniosła głowę. Okolicę ogarnęła ciemność. Wiatr podrywał do góry piasek, tworząc małe fale. Przysypywał górską roślinność, a wiatr szumiał między skałami, wytwarzając upiorne jęki. Ford mrugała szybko, starając się pomóc źrenicom do adaptacji w nowym otoczeniu. Noc zapadła nad desperacją, kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy kiedy usnęła. Nie zostało jej nic innego, jak przeczekać ten czas i wytrwać do świtu. Okryła się podartą, motocyklową kurtką, z którą za cholerę nie chciała się rozstać i na powrót zasnęła. A gorączka wywoływała senne mary i zimne dreszcze. Byle do brzasku…
***
Nowy dzień przywitał Ford lodowatymi podmuchami wiatru, dreszcze tańczyły na jej ciele, włosy niemal stawały dęba. Uniosła rękę by odgarnąć włosy z twarzy, ale kazało się to za trudne. Przechyliła ciało do przodu, by przybrać wygodniejszą pozycję i znów spróbowała opanować włosy. Osłabione ciało nie dało rady tym czynnością, stoczyła się ze swojej kryjówki, a znajdująca się na dole skała „złapała” eliminatorkę, nie łagodząc upadku. Stękając wstała i przytuliła głaz. Tak bardzo go kochała, że miała ochotę go skruszyć. Wyprostowała się ciężko. Z trudem schyliła się po toboły i ruszyła dalej. Starała zachowywać się, jak najciszej, udawać, że jej tu nie ma. Mimo to nogi stawały ciężkie, szurające kroki, a szybki oddech, był coraz głośniejszy, jej twarz owiewała wydostająca się z płuc para zmieszana z niską temperaturą otoczenia. Znów zobaczyła dwie postacie. Nie miała sił się schować. Szła im naprzeciw z wyjętym rewolwerem. Koniec litości dla ubogich. Nawet, jeżeli osobnicy, nie będą mieć niczego na sumieniu, zabije ich, chociażby za brudne buty.
Skurcz jelit niemal zbił ją z nóg. Klęła w myślach, na swój osłabiony żołądek. No teraz to na pewno da sobie radę z dwoma nieznanymi przeciwnikami. Przykulała się „na stronę”. Skalny labirynt wgłębień, był dla niej bardzo zbawienny. Schowała się i jej organizm zaczął rachunek sumienia. A nieznane postacie, okazały się być szukającym ją patrolem żołnierzy. Znów ją ominęli, z czego cierpiąca „na stronie” kobieta nie zdawała sobie sprawy.
***
Nadeszło południe. Ford piła resztki wody i przegryzała suchą wołowinę. Siedziała rozwalona na skale, jakieś 4m. nad ziemią. Chciała się wspiąć wyżej, ale te cztery metry były dla niej na obecną chwilę szczytem możliwości. Szukała wzrokiem bazy, która powinna być niedaleko. Machała nogami w powietrzu i lekko kiwała się na boki. Okolica była opustoszała, a mała półka skalna, na której siedziała, zadziwiająco wygodna.
Coś majaczyło jej na horyzoncie. Wytrzepała ręce i zrobiła z nich lornetkę. Uśmiechnęła się krzywo.
-Na moje oko, to baza, zaraz będziemy w domu generale.- zdawała raport samej sobie. Śmiejąc się pod nosem, rozpoczęła proces schodzenia na dół.
***
Zmierzch otulił swoim mrocznym całunem Desperację. A baza choć bliżej, wciąż była za daleko, Ford wiedziała, ze nie ma szans dotrzeć tam przed świtem, swoim wolnym tempem. A była już tak blisko. Zmarszczyła się i z niezadowoleniem, zaczęła szukać kryjówki, by przeczekać drugą noc, która okazała się nie lepsza od poprzedniej.
***
Słoneczko wstało radośnie, a wiatr witał okolicę zimnymi podmuchami. Słońce jedyne co robiło na ten moment to świeciło, jakby zapominając, że powinno przy okazji ogrzewać. Ford rozpoczęła ostatni etap wędrówki. Powoli bawiła ją cała sytuacja, ale to był tylko kamuflaż rosnącej irytacji i wściekłości. Minęła ostry zakręt, pnącego się w górę terenu i niemal wpadła na dwóch osobników.
Dwa karabiny celowały w nią, a rewolwer w nich. Nastała krepująca cisza. Patrzyła na dwóch żołnierzy, a oni na nią. Opuścili szybko karabiny, a ona swoja broń.
-Co ty tutaj robisz? Szukamy eliminatorki, a Ty co teren zwiedzasz?- odezwał się jeden z mężczyzn.-Ford wlepiła w niego ślepia, zastanawiając się o czym on mówi. Przecież ona stała przed nimi.
-Co Ci tak mowę odebrało żołnierzu? Nas wysłano na patrol, a wczorajszy wrócił z niczym… dezerterujemy sobie tak?- odezwał się drugi, a lufy znowu zostały skierowane w jej stronę. Odruchowo uniosła magnum. Starając się zrozumieć zaistniałą sytuację. Szybkie spojrzenie w dół dało jej odpowiedź. Miała na sobie mundur z samochodu, zapasowy, zwykłego żołnierza, rangi zaledwie o jeden stopień wyższej niż rekruta. Opuściła broń i z krzywym uśmiechem odezwała się ostro.
-To ja kretyni. Opuścić  broń, w tej chwili.
Spojrzeli po sobie niepewnie, ale się nie posłuchali.
-Ja to zgłoszę Generałowi, półgłówki, albo opuścicie automaty, albo po dotarciu do bazy wasze dupy przeżyją jesień średniowiecza, a w ręce będziecie mogli trzymać tylko szczoteczki, szorując kible kampusu przez najbliższe dziesięciolecie.- głos miała chłodny i opanowany, ale była o krok od postrzelenia obydwu panów, nawet jeżeli miałaby zginąć z ich rąk. Karabiny opuściły się w dół niemrawo. Ford minęła ich, musi szybko dotrzeć do bazy, nie ma czasu na dyskusje skoro zagrożenie minęło. Znajdujący się bliżej niej żołnierz złapał ją za ramię z miną zwiastującą długie kazanie. Bez namysłu wykręciła mu rękę na plecy i kopnęła w zgięcie kolan powalając mężczyznę na ziemię. Popatrzyła na drugiego morderczym wzrokiem, wściekłego żołnierz, po dwóch ciężkich nocach na istnym zadupiu zapomnianym, przez bogów, starego jak i nowego. Drugi żołnierz uniósł puste dłonie w geście poddania, a karabin zawisł luźno na pasku.
-Idziemy.-rzuciła krótką, nieznosząca sprzeciwu komendę.
***
Baza dosyć szybko się rozwijała. Ford uważnie obserwowała nowe wnętrze, dysząc ciężko, marsz okazał się bardziej wyczerpujący niż myślała, a nie chciała okazywać słabości i zostawać w tyle podczas końcowej wędrówki.
Zobaczyła Vellarda, jak i widoczne zmęczenie malujące się w jego oczach.
-Wybacz spóźnienie, Generale.-zasalutowała- Ciężka noc?- spytała retorycznie i poprawiła za ciasny mundur, zakurzony, pognieciony, ale przynajmniej nie porwany. Zachwiała się, a żołnierze, z którymi przyszła, rzucili się podtrzymać, dogadali się po drodze, teraz są prawie przyjaciółmi. Machnęła na nich ręką by tego nie robili, jednak i tak położyli jej ręce na plecach i ramionach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 22:20  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Och, Akito nie miał nic przeciwko temu by tych nieszczęsnych naukowców/inżynierów pilnować. Obawiał się tylko, że nie ważne co zrobią Ci i tak nie zakumają o co chodzi z tym bezpieczeństwem w Desperacji i co poniektórymi procedurami. No ale życie. Pewnie nie raz i nie dwa przyjdzie im jeszcze współpracować z tego typu ludźmi. Poza tym jesli Ayako daje sobie radę z różnymi półgłówkami to i on da. A przynajmniej miał nadzieję, że trochę cech przydatnych w tym celu również odziedziczył.
W nocy Akito nic nie słyszał. Męcząca podróż zrobiła swoje i spał jak zabity. Poza tym ufał rozstawionym wartownikom. W razie większych kłopotów obudziliby i umarłego.
Na drugi dzień Akito jak i Vellard przyuważyli ślady pazurów na pojazdach. Do tego niepokojące wycia dawały do myślenia. Zapewne po szybkich konsultacjach z Vellardem postanowiono nie zwiększać ilości wartowników, ale dać im pełne bojowe wyposażenie na noc. Lepiej trochę się pomęczyć niż potem mieć problem, nie?
Poza tym Akito przez następne dni był zajęty równie mocno co Vellard. Jako adiutant zajmował się sprawami obozu, które nie wymagały specjalnej uwagi generała. Generalnie problemy typu,"panie gdzie ja mam postawić ten samochód toż to daleko będzie, nie będę lazić ze sprzętem wte i nazad". Ogarnięcie i sprawdzenie nowoprzybyłych coby nikt niepożądany się tutaj nie kręcił. Do tego jeszcze zostawało trochę papierkowej roboty typu "sprawdź czy materiały dostarczone do obozu się zgadzają" no i ewentualne problemy wychodzące w trakcie. Generalnie dbanie o zaopatrzenie i takie tam było w jego obowiązkach.
Gdy Ford przybyła do obozu Akito akurat miał przeprawę z jakąś ekipą, która koniecznie chciała rozłożyć sprzęt w miejscu, który miał być pustym placem gdzie póki co stanie trochę zbiorników z wodą na potrzeby wojskowych.
Tak więc siłą rzeczy jak na razie nie wiedział nic o przybyciu Ford. A nawet gdyby wiedział to by tak szybko nie doleciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.15 0:11  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie


Dziwne nocne wycia ustały w końcu, wobec czego było nad zwyczaj spokojnie. No, pomijając gadających i pijących do późna robotników. Prości ludzie, to musieli dla odstresowania coś sobie chlapnąć przed snem. W końcu to Desperacja. Miasto dość mocno wpaja obraz zwykłym mieszkańcom nieprzebranej dzicy i niebezpieczeństwa.
Ściany powoli stawały. Ogrom ludzi i maszyn i materiałów. Za dnia po prostu czasem nie dało się przejść, już nie mówiąc o tym, że było bardzo głośno i można było dostać migreny.
Żeby wam się nie nudziło. (huehue)
Piątej nocy po ustaniu wycia, tym razem coś widocznie przemieszczało się po horyzoncie i zboczach wzniesień dookoła. Tym razem wycia były bardzo głośne.

Notka od MG: Jako, że zbliżają się święta to tym razem ci, który napisali po deadlinie mają upust, nic wam teraz nie zrobię. Ale na następne posty macie czas do poniedziałku północ. potem zacznie się rzeź.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 13:33  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Prace póki co szły bez zarzutów. I pomimo specyficznych odgłosów w trakcie nocy oraz tajemniczych pazurów, zagrożenia nie było, co cieszyło całe wojsko. Ale na wszelki wypadek zdecydowano, aby nie rozstawić więcej wartowników, a dać im lepsze uzbrojenie. Ludzi z każdym dniem przybywało, robiło się tłocznie, każdy zajmował się swoją określoną dziedziną - Akito latał to tu, to tam, Vellard głównie zajmował się pilnowaniem, dyrygowaniem i wskazywaniem, gdzie co powinni jeszcze zrobić, co nie jest dopracowane i w jaki sposób najlepiej powinni to zrobić i czy w ogóle tak się da. Z oficerem Akito świetnie się współpracowało, nie spodziewał się, że aż tak dobrze będzie mu szło. Jednak nazwisko trochę zmienia ludzi. W końcu wstyd dać hańbę nazwisku panience Ayako. Jakby ludzie wtedy patrzyliby? Niepokój odnośnie panienki Ford wzrastał, ale nie pokazywał go. Jedynie rozkazał, aby przeczesali teren, bo przecież nie chcieli mieć jednego eliminatora mniej w wojsku. Szczególnie tak dobrego.
-Wybacz spóźnienie, Generale.
Nareszcie.
Również zasalutował, później krzyżując ręce za sobą, uprzednio poprawiając swoją katanę przy pasie.
- Nie taka ciężka jakby mogło się wydawać - odpowiedział z pewną ulgą w głosie, zerkając na żołnierzy z panienką. Pewnie nie chcieli jej przepuścić, kiedy próbowała się tutaj dostać. Typowe. Poza tym, Vellard potrafił żyć w takich warunkach i funkcjonować poprawnie nie sypiając parę noc pod rząd. W końcu survival był mu bardzo dobrze znany, nie raz miał krytyczne warunki do tego, aby przeżyć. To w tym momencie jest pikusiem.
Zauważył zawahanie, nawet sam odruchowo chciał ją złapać, jednak żołnierze go uprzedzili. Zmarszczył nos w niesmaku, obawiając się, że coś mogło się jej stać. A może to tylko zwykłe zmęczenie?
- Jeśli czujesz się zmęczona, to przejdź się do obozu i prześpij. Grupa medyczna sprawdzi, czy wszystko z Tobą w porządku, podadzą leki w razie niebezpieczeństwa. Jadłaś coś? Piłaś? - spytał, unosząc brew ku górze. Tak, musiał zadbać o jej bezpieczeństwo, tak samo jak o bezpieczeństwo wszystkich tutaj zgromadzonych - O, właśnie. Widziałaś może po drodze jakieś źródło z wodą? Wojsko ma problem ze znalezieniem je, co stawia nas w niekorzystnym świetle  - odparł, uważnie przyglądając się jej osobie.
Kolejne noce były spokojne, niepokojąco spokojne. Podczas jednej Vellardowi udało się zdrzemnąć na parę godzin, biorąc uprzednio proszki nasenne. Piątej nocy śmignęło coś niepokojącego, przez co Vellard rozbudził stojących wartowników, aby w razie czego byli gotowi do kontrataku. Wszyscy mieli broń w gotowości, czekali tylko na rozkazy ze strony Vellarda. A on natomiast przysłuchiwał się głośnym wyciom, uważnie rozglądając się po okolicy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.15 23:23  •  Niebezpieczne zbocze górskie - Page 5 Empty Re: Niebezpieczne zbocze górskie
Poruszyła ramionami, chcąc pozbyć się trzymających ją rak. Generał przeszedł do pozycji spocznij. Był to dla Ford sygnał, że nie musi stać, jakby połknęła wielki kij. Również płynnie zmieniła pozycję.
-Nic mi nie jest. To tylko, objawy…hmm. nagłego wypadku medycznego, spowodowanego rotawirusem. – starała się, jak najbardziej poprawnie, politycznie ująć, fakt, że ma sraczkę. Miała nadzieję, że była to na tyle zawiła odpowiedź, by nie dopytywał się o szczegóły.
-Spałam w szczelinach skalnych, czekając na świt. W tej chwili są ważniejsze sprawy niż sen. Jednakże skorzystam z szybkiej opieki medycznej. Na jedzenie i picie jeszcze znajdę czas. Powinieneś odpocząć Generale póki świt i ludzie dopiero budzą się do swoich obowiązków. Jak znikniesz na cztery godziny, damy radę opanować budowniczy chaos z oficerem Akito. Gdziekolwiek on się w tej chwili znajduje.
Rozejrzała się pobieżnie i odesłała jednego z dwójki swoich nowych „przyjaciół”, by załatwił miejsce dla Vellarda, gdzie będzie mógł na chwilę spocząć we względnej ciszy, oraz po wodę dla niej. Gardło zaciskało się powoli, od suchości. Usta piekły, a kiszki skręcały się na wszystkie strony. Dużo ją kosztowała, by nie pokazać, żadnych emocji na twarzy. Na szczęście pytanie Vellarda, pozwoliło jej na chwilę zapomnieć o tych niedogodnościach i skupić się na analizie.
-Tak się składa, że tak, Sir. Koło 10 kilometrów na południe, następnie trzy na zachód, znajduje się źródło wód podziemnych, nawadniający występujący tam gąszcz i ma ujście w postaci małego źródełka. Znajduje się tam też mój pojazd. Uszkodzony, z powodu komplikacji, jakie napotkałam.
Wysłany przez nią żołnierz przybiegł i salutując im z osobna obwieścił, że tymczasowa sypialnia dla Vellarda została przygotowana, a Ford otrzymała butlę wody. Chwyciła ją zgrabnie i patrzyła wyczekująco na Generała. Wiedziała, że pracoholik łatwo się nie da. Ale możliwe, że udało jej się go przekonać, na chociaż chwilę odpoczynku. Nie ustępowała, pod żadnym, ewentualnym argumentem z jego strony. Zmęczony, dowódca, to niedokładny dowódca. Nie chciała, by miał wyrzuty, że coś poszło nie tak, bo musiał robić mimo wszystko, większość sam. Nawet jeżeli Akito pomagał, jak mógł. Baza jest wielka i przydałby się jeszcze ktoś do ogarniania całego bajzlu, od którego Ford dostawała bólów głowy. Niekończący się kac. Jak nie urok, to sraczka. Albo na odwrót.
Następne dni były dla Ford bardzo twórcze. Pomagała coś przenosić czy też robiła za eskortę. Biegała z kawą, bo mimo to, ma jakieś serce i szczyptę dobrej woli. Przysypiała po katach, jeżeli znalazła się wolna chwila. Starała się stać na warcie, popychając Vellarda, by poszedł na chwile odpocząć i wyłączył pracoholiczny amok na czas spoczynku. Noce nie były złe, dość spokojne. Czyściła namiętnie magnum’a i pożyczony pustynny karabin szturmowy. Przeczesując celownikiem okolicę. Ford marszczyła się z dezaprobaty, widząc, jak Vellard bierze proszki nasenne, jednak nic nie mówiła. Lepsze to, niż jakby w ogóle nie spał. Piąta noc wzbudziła stan gotowości w wartownikach. Ford, w takim wypadku, za nic nie chciała przespać tej warty. Siedziała w kącie pobijając wodę z bukłaka, z który, ani na chwilę się nie rozstawała. Obserwując czujnie okolicę, a pedantycznie czysty rewolwer leżał załadowany na jej kolanach. Zina stal lśniła, odbijając jasne światło księżyca. Złapała się za brzuch i cierpiała w milczeniu, nasłuchując wycia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach