Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 23 Previous  1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next

Go down

Pisanie 14.12.14 21:19  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie drgnęła nawet, odchylając jedynie głowę do tyłu, coby móc przyglądać się poczynaniom nieznajomego. Końcówka ogona poruszała się z lewa na prawo i z powrotem, zdradzając lekkie podenerwowanie. Kiedy Ciemnowłosy się cofnął, niespiesznie podniosła się do pozycji siedzącej, ani na sekundę nie spuszczając z niego wzroku. Wodziła szeroko rozwartymi patrzałkami od pozostawionego prowiantu, do oczu intruza, by to na tych drugich w ostateczności zawiesić spojrzenie. Uparcie milczała, przygryzłszy dolną wargę, jakby cholernie mocno się nad czymś zastanawiała. Tak też było w rzeczywistości, bowiem z jednej strony miała ogromną ochotę się odezwać, z drugiej miała przecież ograniczyć ilość person wiedzących o tym, iż potrafi mówić. Znacznie wygodniej było udawać zdziczałego psa, do którego bez kija nie warto podchodzić. Do którego w ogóle nie warto podchodzić. Niestety, albo stety, dziecinna butność zwyciężyła. Trzeba być niezwykle niereformowalnym, aby nie dojrzeć psychicznie przez kilka wieków.
- Na co się tak gapisz? Jakbyś psa... wilka w życiu nie widział. - Rzuciła warkotliwie, kładąc uszy po sobie. Kilka razy uderzyła puszystą kitą o ziemię, wznosząc obłoczki kurzu zmieszanego z drobnymi pyłami. Skoro już zaczęła gadać, to po co przestawać?
- Psów i innych futrzaków tutaj cała masa. - Mówiąc to, karykaturalnym gestem uniesionej dłoni powiodła wzdłuż horyzontu, jak gdyby zagarniała go ku sobie. Pal licho, że nie licząc ich dwójki, najbliższa okolica świeciła pustkami. Na koniec nonszalancko machnęła ręką. - No, może teraz się schowały, ale... Ale na pewno gdzieś są. Na pewno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 22:29  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Siedział spokojnie i się jej przyglądał. Dziewczyna wyglądała na niezdecydowaną jak przestraszony zwierzak, którym przecież po części była. Jednocześnie rejestrował wszystko co się wokół niego działo by w razie potrzeby móc szybko i sprawnie zareagować. Póki wilczka nie otworzyła ust i jej słowa nie przecięły ciszy, był przekonany, że jest jednym z bezrozumnych wymordowanych. Nie wyglądała na zbytnio niebezpieczną, ale kto wie? Pozory mogły mylić. Poza tym, zgodnie z jej słowami, inni wymordowani mogli się gdzieś tu pochować a Is nie miał najmniejszej ochoty dziś wdawać się w jakieś konflikty z dzikimi, zatraconymi w szaleństwie istotami. Co prawda nie wypatrzył nikogo z góry ale okazało się, że jest tu ta wilcza dziewczyna, więc równie dobrze mogli być i inni.
-Nie jesteś głodna? - zapytał uśmiechając się ciepło - Jeśli chcesz, możesz to ze sobą zabrać i zjeść później. - mówił spokojnie i starał się brzmieć przyjacielsko. Wszak nie miał złych zamiarów i nie chciał jej skrzywdzić. Pomimo swej oczywistej natury, gdy zaczął stawać się bardziej ludzki zrodziło się w nim uczucie altruizmu i chęć pomagania tym którzy mają gorzej. Sam się czasem sobie dziwił, lecz cóż, nic nie mógł na to poradzić. Czasami zastanawiał się czy to co robi ma sens. To całe przynoszenie jedzenia i różnych rzeczy wymordowanym. Przecież na następny dzień mogli zostać zabici przez innych, silniejszych. Czasami też, ale bardzo rzadko, bolał go ich brak wdzięczności. Zawsze brali co przyniósł i uciekali bez słowa dziękuje, lecz mimo to nie miał do nich urazy. Wydarzenia na ziemi były tragiczne a wymordowani byli tak naprawdę ich największymi ofiarami.
-Jeśli chcesz, to możesz to schować tutaj. - powiedział sięgając do swojego plecaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 19:29  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Postawiła uszyska na sztorc, przysłuchując się słowom nieznajomego. Mimowolnie przechyliła głowę lekko na bok, zdradzając narastające zaciekawienie. Ona, głodna? Skurczony żołądek wcale nie potrzebował wiele pokarmu, zaś cały organizm wymordowanej nawykł do nieczęstych, małych posiłków, w związku z czym pożarty przed niespełna godziną zwierzak zupełnie wystarczał, aby na najbliższych kilka dni zatrzeć uczucie głodu.  Późniejsza konsumpcja również nie wchodziła w grę. Koczowniczy tryb życia uniemożliwiał schowanie podarunku w bezpiecznej kryjówce, z resztą niewątpliwie woń jedzenia przyciągałaby okoliczne stworzenia. Niektóre z nich mogłaby bez problemu przegonić, inne z łatwością by ją pokiereszowały. Co z kolei tyczyło się korzystania z plecaka… Cóż, niestety po zmianie formy miałaby ogromne trudności z upchnięciem w paszczy zarówno swoich ubrań, jak i ewentualnego ekwipunku. Może gdyby nie była małym kundlem to z chęcią wzięłaby to, co Ciemnowłosy przyniósł. O ile wyuczona ostrożność nie sprawiłaby, że porzuci pokarm po drodze, obawiając się niewyczuwalnej nawet dla jej zmysłu węchu trucizny. Tak czy inaczej, nie było sensu gdybać.
- Nie. - Ucięła krótko, nie racząc rozmówcy żadnymi obszerniejszymi wyjaśnieniami. Ot, temat uznała za zamknięty. Jeśli mężczyzna zechce poznać powody, dla których odmówiła, po prostu zapyta. Znacznie bardziej Lou interesowało... wszystko inne. Jak zwykle pytania w jej głowie pojawiały się szybciej, niźli umiała mówić. A paplała cholernie szybko.
- Kim ty w ogóle jesteś? Co tu robisz i po co i w ogóle? I po co ci skrzydła? Jesteś Aniołem? Czy może jesteś taki jak ja? I... hm, nie wiem co jeszcze. Czekaj, wiem! Pytałam może, co tu robisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.14 16:03  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie? Nie była głodna? Nie chciała jedzenia? Słowa dziewczyny zdziwiły Iscara do tego stopnia, że na moment go zatkało. Siedział z wyciągniętą ręką na której wisiał plecak, lecz chwili zaczął mu ciążyć, więc odstawił go na wyschniętą ziemię obok zniszczonego murka na którym siedział. Zaprawdę dziwna była to dla niego sytuacja, zazwyczaj wymordowani, niezależnie od tego jak zdziczali czy rozumni byli, rzucali się na jedzenie i pożerali je w mgnieniu oka. Zabierali też wszystkie rzeczy jakie im przynosił. Wilczyca była...dziwna. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że jest podejrzana, lecz nie wyglądała na kogoś kto potrafiłby się obronić czy atakować kogoś większego od siebie bez ostrzeżenia.
-Dobrze więc - wstał i powoli zaczął zbierać prowiant do plecaka - dam to komuś innemu. - pakując jedzenie przyglądał się dziewczynie z zainteresowaniem i zastanawiał się czy czegoś jednak nie kombinuje, mieszkała w końcu w Depresji, miejscu zapomnianym przez Boga i ludzi.
-Możesz nazywać mnie Is, a co tu ro... - zaczął odpowiadać na nieprzerwany ciąg pytań, lecz gdy usłyszał wzmiankę o skrzydłach i aniołach zamilkł a jego twarz stężała i przybrała posępny wyraz. A więc jednak widziała, cholera. Afiszowanie się ze swoimi zdolnościami poza Edenem mogło sprowadzić tylko kłopoty, a widząc jak ta dziewczyna papla mogło się szybko rozejść kim, w jej mniemaniu mógłby być.
-Nie, nie jestem Aniołem - uśmiechnął się ciepło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.14 20:00  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- No ale...! Nie powiedziałeś, co tu robisz! Ani dlaczego to robisz, ani kim... Czym jesteś i wiele innych! – Zaaferowana całą sytuacją ledwie powstrzymała się przed szczeknięciem, zwieńczającym chaotyczną wypowiedź. Niecierpliwie szurała ogonem po spękanym, suchym podłożu, na którym siedziała i bynajmniej nie wyglądała na taką, której śpieszno do zmiany pozycji tudzież zerwania się na równe nogi i ucieczki. Dopóki Is nie próbował zmniejszyć dzielącego ich dystansu, nie czuła się zagrożona, a faktem było, że jeszcze za swego normalnego, ludzkiego życia była okropecznie gadatliwa. Skoro miała okazję zamienić z kimś kilka słów... To czemu miałaby nie skorzystać? Priorytetem jednak nie była rozmowa, a poznanie odpowiedzi na pytania. Te zadane, jak i te, które dopiero miały paść, uformowawszy się uprzednio w umyśle Srebrzystowłosej. Pal licho, że sama nie raczyła się choćby przedstawić. Być może po prostu wypadło jej to z głowy, może nie chciała zdradzić własnego imienia, albo… Nawet go nie miała. Nie chciała mieć. Któż mógł to wiedzieć... Nieznajomy raczej nie miał teraz czasu na jakiekolwiek głębsze rozmyślenia, zarzucany kolejnymi zlepkami wyrazów, tworzącymi mniej, jak i bardziej sensowne zdania.
- Czemu masz skrzydła? Pokażesz mi je? Tylko nie podchodź, bo... No bo nie. Ale pokazać możesz, tylko z daleka. Pokażesz? - Błysnęła zębami w czymś, co w teorii miało być rozbrajającym uśmiechem, w praktyce jednak bliżej temu było do makabrycznego grymasu, niby wyszczerzone przed atakiem kły dzikiego zwierzęcia. W parze z jarzącymi się w gęstym mroku ślepiami zdecydowanie nie wyglądało to zachęcająco. Cóż, Lou chciała dobrze, ale wyszło jak zawsze. Wcale tym niespeszona, kilkukrotnie zamachała ogonem i cofnęła do tyłu uszy, kryjąc je wśród zmierzwionych, białawych kosmyków sterczących we wszystkie strony, jakby przeczesanych wiatrem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 17:52  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Pozbierał w ciszy prowiant który zaoferował wilczej dziewczynie po czym wrócił do siedzenia na zniszczonym murku obok którego położył plecak. Zawsze może znaleźć kogoś innego do obdarowania, głodnych w Desperacji było co niemiara. Nie trzeba było nawet długo szukać, czasami wystarczyło tylko rzucić coś na ziemię na moment się odwrócić i już. Jedzenie znikało.
-Czyż nie widzisz co robię? - zdziwił się lekko - Dokarmiam cię. - nie widział żadnej zagadki w swoich czynach, przecież było to oczywiste. On daje, ktoś bierze, żadnej filozofii. Spojrzał na jej ogon miotający się wte i we wte jak szalony. Widocznie miała w sobie więcej z psa niż z wilka jak zakładał na początku. Naszła go nawet pewna myśl. A mianowicie czy dałoby się ją wytresować? Powstrzymał jednak chęć rzucenia czymś i kazania jej aportować. Uśmiechnął się tylko na tę myśl i wzruszył ramionami.
-A dlaczego miałbym tego nie robić? - spytał zmuszając ją do myślenia, jednocześnie starając się odciągnąć jej myśli z dala od tematu skrzydeł. Była to ostatnia rzecz z którą chciał się afiszować. Zmrużył lekko oczy widząc jak dziewczyna szczerzy kły. Czyżby chciała go zaatakować? Raczej nie, nie była w końcu głodna. Gdyby była to by rzuciła się na jedzenie które jej dał, nie zachowywał się też agresywnie więc nie musiała się bać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 18:19  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Dokarmiasz? Bez sensu. Ten, kto umie polować, nie głoduje. A przynajmniej nie jakoś bardzo. Z kolei ci, którzy nie potrafią… No cóż, selekcja. Najczęściej kończą jako czyjaś przekąska. Taka sytuacja. – Wzruszyła ramionami, na pozór obojętnie. – Dlatego dalej nie rozumiem, po co to robisz. Ale nieważne.
Przeciągnęła się, splótłszy dłonie nad głową i wyprężywszy grzbiet, wydając przy tym nieokreślony pomruk, by zaraz znów zogniskować wzrok na rozmówcy. Pech chciał, że Is trafił na istotę wścibską i pamiętliwą, gotową zagadywać do skutku, byleby osiągnąć zamierzony cel. Tym razem było nim ujrzenie skrzydeł i dowiedzenie się z kim, a raczej czym ma do czynienia. Po co jej to było? Ot, aby zaspokoić ciekawość, nic więcej. Tutaj, na pustkowiu, prawie każdy dzień był taki sam. Niekończąca się wędrówka, walka o byt, przerażająca cisza, przerywana od czasu do czasu odległymi wrzaskami… Doprawdy, nic ciekawego. Z tego też powodu każde odstępstwo od codziennej normy tak strasznie ją fascynowało. Do tego stopnia, że chwytała je garściami i nie chciała puścić.
- To jakaś wielka tajemnica? Mi możesz powiedzieć! I tak jutro mogę być martwa… Bardziej martwa niż dzisiaj. No powieeedz! Nikomu nic nie powiem, z resztą, nawet nie miałabym komu. – Rozkołysany ogon zaczął kręcić się w koło, na wzór śmigła, raz za razem uderzając o ziemię i wznosząc w eter jeszcze więcej pyłów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.14 20:36  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Dziki pies. Iscar nie miał już wątpliwości, co do tego co przed nim siedzi. Całe zachowanie dziewczyny jednoznacznie na to wskazywało. Nerwowe machanie ogonem, ruszanie uszami i nie zamykające się usta. Brakowało tylko by zaczęła się lizać na jego oczach. Mogła wyglądać dziko i z pozoru mieć w sobie coś z wilka oraz pozować na taką, lecz była to tylko otoczka. Była tylko psem.
-Robię to ponieważ tak trzeba - powiedział spokojnie, lecz wyraźnie spoważniał - to co się dzieje w tym miejscu nie powinno wogóle się wydarzyć. - chciał jeszcze dodać, że wymordowani nie mają racji bytu i nie powinni właściwie istnieć, lecz uznał, że mogło by to zostać negatywnie odebrane, więc przemilczał tą kwestię. Nie chciał jej obrazić, no bo po co?
-Selekcja... - mruknął cicho pod nosem przyznając jej rację. Dziewczyna nie znała innego życia, lub o nim zapomniała. Pozostała jej tylko walka o przetrwanie i mrok codziennych, pustych dni.
Wstał podnosząc swój plecak i zarzucając go na ramię.
-Nie mogę nikomu powiedzieć. Żegnaj. - uciął krótko i odwrócił się po czym zaczął powoli oddalać się od dziewczyny. Uznał rozmowę za zakończoną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.14 14:27  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Umyślnie ugryzła się w język, wbijając jeden z szablastych kłów w miękką powierzchnię mięśnia  i bez trudu tnąc tkanki. Metaliczny posmak podrażnił kubeczki smakowe; ciepły karmin musnął podniebienie, powodując krótki, przyjemny dreszcz, idący przez całą długość kręgosłupa, aż po końcówkę rozkołysanego ogona. Tym sposobem Louve powstrzymała się przed dalszą, zupełnie bezsensowną paplaniną. Ten tutaj najwyraźniej nie potrafił zrozumieć, że to, co jego zdaniem w ogóle nie powinno mieć miejsca, już się wydarzyło i nikt nie był w stanie cofnąć czasu. Co zaś się tyczyło pomocy z jego strony… Była bezcelowa. Szansa na to, że ci, których dokarmi przetrwają następne kilka tygodni była do tego stopnia mała, iż ów ratunek był zwykłym marnotrawstwem.  Doprawdy, lepiej byłoby, gdyby tępił takich jak ona, miast kreować się na wielkiego bohatera, ratującego pokrzywdzonych przez los, w dużej mierze ułomnych wymordowanych. A może Is miał coś na sumieniu i chcąc je zagłuszyć, za cel postawił sobie wykonywanie dobrych uczynków? Żałosne.
Puszysta kita raz jeszcze przejechała po suchym gruncie w towarzystwie cichego szmeru, by zawinąć się w precel na wysokości lędźwi. Sierść u nasady ogona nieznacznie się nastroszyła, odwrócony tyłem mężczyzna nie mógł już jednak tego dostrzec. Tak samo, jak nie mógł posłyszeć stłumionego warkotu, ani dojrzeć szybkiego błysku ostrych, perłowych zębisk. Pieprzone idee. Rdzawe oczęta rozbłysnęły wśród gęstniejącego mroku, na wzór gwiazd migoczących na aksamicie sklepienia. Utopijne, kurwa, wizje. Spiczaste uszy wyłoniły się spośród plątaniny mlecznobiałych kosmyków, kierując ku przodowi czaszki. Mięśnie skrzętnie oplatające smukłą sylwetkę wyraźnie się spięły, gotowe w każdej chwili podźwignąć całą konstrukcję. Ren szybko się podniosła, mrużąc ślepia uparcie wbite w plecy odchodzącego.
- Marzenie ściętej głowy. – Wysyczała na tyle głośno, by słowa dotarły do uszu byłego rozmówcy, nim odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i żwawym krokiem ruszyła przed siebie, zupełnie tracąc nim zainteresowanie. Mogła być ciekawska, aczkolwiek daleko jej było do istoty upierdliwej, gotowej zrobić wszystko, byleby zdobyć pożądane informacja. Była na to zbyt… dumna? Tak, to dobre słowo. Dumna i niezależna. To także było, obok niedawno spożytego posiłku, istotnym powodem, dla którego nie przyjęła podarku w postaci dwóch bochnów chleba, kawałka mięsa oraz butli czystej wody. Do diabła, była drapieżnikiem, nie domowym pupilkiem! Stworzono ją by zabijać słabsze istoty i żywić się ich ciałem, nie zaś żebrać o jedzenie, czy nawet przyjmować je od zupełnie obcych person, jak zrobiłby każdy wygłodzony kundel. Bo Lou, we własnym mniemaniu, nie miała niczego wspólnego z psem. Przynajmniej nie z takim udomowionym, niezdolnym do przeżycia w dziczy na własną rękę… Czy tam łapę. Dawała radę przez ostatnich kilka setek lat, czyż nie? To wystarczyło, by zasiać w niej żywo kiełkujące ziarenko zgubnej butności.
Podczas marszu majestatycznie skręcony ogon rozluźnił się i zwiesił luźno ku ziemi, bezwiednie kołysząc w rytm kroków niewysokiej, filigranowej panienki, bezszelestnie przemierzającej pustkowie pod osłoną nocy. Nie minęło pół godziny, a wszelki ślad za nią zaginął, jak gdyby rozpłynęła się w mroku, albo… Nigdy nie istniała? Może była tylko jedną ze zjaw stąpających wśród zgliszczy Starego Świata? [z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.14 0:49  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szedł powoli w swoją stronę myśląc nad tym stworzeniem. Była jednym z wielu nic nie znaczących pseudo zwierzaków na tej zniszczonej pustyni. Okazała się także taka sama jak inne. Dzikie, głupie zwierze.
Zrzucił z pleców bluzę i pozwolił swym skrzydłom się pojawić. Nie śpieszył się, więc chwilę to trwało. Przy każdym, nawet ich najmniejszym ruchu słychać było szczęk i trzask kości. Gdy w końcu rozłożył je na całą szerokość, przewiązał się bluzą w pasie i wziął do reki plecak z prowiantem.
Szybki ruch skrzydłami połączony z lekkim wyskokiem sprawił, że szybko znalazł się w powietrzu. Kierował się w stronę Edenu.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.15 19:48  •  Obrzeża Desperacji - Page 2 Empty Re: Obrzeża Desperacji
......Wyczołgał się z kryjówki DOGS, teoretycznie potrzebując zaczerpnąć w końcu „świeżego” powietrza. Jednak bardziej prawdopodobną wersją była chęć uniknięcie spotkania z jakimkolwiek członkiem organizacji, co w kryjówce było coraz bardziej podobne z każdym kolejnym dniem. Najwyraźniej w Christopherze pozostały jakieś marne resztki dumy, zabraniające mu żalenia się... zresztą, najpewniej nie wyszłoby mu to na dobre. Dlatego też; posykując się, krzywiąc i kołysząc podążał w wybranym przed siebie kierunku, chcąc znaleźć sobie jakąś chwilową kryjówkę. Aby w końcu odpocząć. Nocami źle sypiał; każde przesunięcie się, poruszenie ramieniem wywoływało krótkie wybuchy bólu w poszczególnych miejscach. Może i bez płaczu, ale nieustannie go to drażniło, przeszkadzało w odprężeniu się, wywoływało wspomnienia. Możliwe, że jego organizm dalej zostawał pod wpływem szoku, niepogodzony z własnym losem.
Cholerna Desperacja.
Idealne podsumowanie całości. On wcale nie prosił się o problemy, to problemy ciągle upominały się o niego. Niemal mógł sobie wyobrazić, jak Los z rozbawieniem wskazuje na niego palcem i mówi do kłopotów w ramach jakiejś nagrody  „patrzcie, możecie się z nim pobawić”. Gdyby nie wierzył w Boga (co ostatnio było specyficznym zachowaniem w „kraju”) pewnie byłby skłonny założyć nową wiarę. W Los, Chaos, Ziemię i tym podobne bzdury. No, ale marudzić i zwalać wszystko na pecha zawsze można.
Wracając do meritum; w końcu niebieskie oczy dojrzały jakiś pojedynczy, niewielki, płaski głaz obtoczony suchym, trzymającym się ostatkami sił, wysokim krzakiem. Gałązki w wielu miejscach były sczerniałe i suche, dużo z nich było połamanych i trzymały się przez podpieranie na innych, ale nieliczne zielone listki pojawiały się praktycznie przy samej ziemi. W sumie, dość smutny widok, ale kto wie, może roślina zamiast umierać, właśnie zaczyna żyć. Odruchowo więc mężczyzna podszedł bliżej i krzywiąc się subtelnie usiadł na skale, zapewniając sobie w razie czego możliwość osłonięcia przed wiatrem i pewność,  że nikt od tyłu go nie zaatakuje. Nawet mając wyostrzone zmysły, jak każdy wymordowany, to i tak można było go podejść jak zwykłego człowieka. W końcu łowcy na przestrzeni wieków znaleźli nawet i na to sposób, czyż nie?
Przymknął oczy, pozwalając sobie na krótką chwilę odpoczynku. Marna kryjówka, ale przecież nie zamierzał tu siedzieć parę dni, a co najwyżej godzin. Chociaż to również jest mało prawdopodobne. Planował odpocząć, zebrać myśli i przeanalizować pewne fakty, a potem wrócić. Wyjście w takim stanie i tak było swoistego rodzaju głupstwem, ale nie był całkowicie słabą i bezbronną personą, nawet jeśli sprawiał takiego wrażenie.
No... i nie da przecież Wilczurowi całkowitej satysfakcji albo powodu do drwin. To i tak nie były najgorsze możliwości w wypadku dość nieprzewidywalnego przywódcy organizacji.


// No, przypominałam sobie, przypominałam, a i tak zapomniałam 1/18 ~ osłabienie i dolegliwości związane z plecami
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 23 Previous  1, 2, 3 ... 12 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach