Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next

Go down

Pisanie 02.02.16 0:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Zauważył, że najwyraźniej go zranił. Poczuł ukłucie wyrzutów sumienia, które pojawiły się u niego wraz z ujrzeniem zawodu i bólu w oczach mężczyzny. Najwyraźniej sprawił mu przykrość, jednak kompletnie nie rozumiał sytuacji, w której obecnie się znalazł. Jego myśli były teraz niczym okropnie poplątany supeł. To jakiś żart? To właśnie wydawało mu się najrozsądniejszym wytłumaczeniem. Żart. No bo... gdyby Isei naprawdę uważał, że Isao jest jego bratem to czy nie powiedziałby mu tego na początku? Ten natomiast wyskoczył mu z tym tak nagle, kiedy blondyn już zamierzał odejść. Składało się to więc na jeden obraz - próbował go w ten sposób zatrzymać. Tylko po co? Zamierzał zabawić się jego kosztem? Nic nie rozumiał. Zwłaszcza, że mężczyzna przed nim wydawał się być poważny. W dodatku to podobieństwo...
- To jakiś żart, prawda? - Mruknął cicho, patrząc na niego nieufnie. Kompletnie nie rozumiał co się działo i było to po nim widoczne bardzo wyraźnie. Czuł się jak ktoś, kto stał się obiektem żartów lub drwin drugiej osoby i nie do końca jeszcze wie o co chodzi. - Kompletnie nie wiem o co Ci chodzi. Nie wiem co Ci chodzi po głowie, ale mów wprost czego chcesz ode mnie. - Dodał już po chwili. Niecierpliwił się. Zwykle nie był taki, nie zachowywał się w ten sposób, ale chaos w jego głowie skutecznie mu mącił wszelkie myśli i powodował zniecierpliwienie oraz rozdrażnienie. Nie chciał dać się wciągnąć w coś głupiego i wyjść na idiotę. Ale Isei dalej ciągnął to wszystko, trzymając go za ramiona i potrząsając nim (dodałam sobie to, bo tak lepiej). Wydawał się być poważny, przejęty. Ale co z tego?
- Nie straciłem żadnej pamięci. Pamiętam wszy... - Wyjaśnił ostro, wyraźnie się niecierpliwiąc. Jednak nagle stracił pewność siebie. Kiedy dotarło do niego, że przecież pamięta tylko kilka lat wstecz. Zmrużył oczy i ściągnął brwi, wyraźnie gubiąc się we własnych myślach. - Prawie wszystko. - Poprawił się, jak gdyby było to coś normalnego i wcale nie potwierdzającego słów Iseia. No bo co z tego, że miał lukę w pamięci i tak naprawdę nie pamiętał nic prócz kilku lat wstecz? To nic nie znaczy! Jednak nagle zamarł i miał wrażenie, że jego serce również na moment przestało bić. Cholera... Miał znamię... Dokładnie takie, o jakim wspominał mężczyzna przed nim. Ale skąd wiedział? Ukradkiem zerknął na swoje ubranie, sprawdzając czy jego ubranie nie odkrywa tego. Nie odkrywało... Nie było szans, by ten zobaczył ów znamię, a przynajmniej tak mu się zdawało. Cholera. Wyraźnie pobladł.
- M-mam. - Wydukał, wyraźnie zszokowany i zagubiony. Co się działo? Nic nie rozumiał. Cały jego świat wywracał się w tym momencie do góry nogami. Wpatrywał się w Iseia otępiały i blady niczym ściana, a jego oczy wyraźnie się poszerzyły. Serce biło mu niczym oszalałe, a w środku czuł jakieś okropnie niewygodne uczucie. W głowie pojawiały mu się obrazy, które wydawały mu się obce i znajome jednocześnie. Mógł w tej chwili wyglądać tak, jakby zaraz miał paść od nadmiaru wrażeń. Ale trzymał się.
- Dom... Gruzy... Pożar. - Wydukał, jakby mówiąc to wcale nie do Iseia, a w przestrzeń. Nie pamiętał niczego dokładnie. Właściwie w jego głowie pojawiły się krótkie urywki. Ale tyle wystarczyło, by zaczął wierzyć w słowa Iseia. Zresztą... Kilka wspomnień związanych z nim również pojawiło się w jego glowie. Równie krótkie co inne, ale nie miał już wątpliwości. Tyle, że dalej był w szoku. Jego świat wywrócił się teraz do góry nogami. - Ale... Ale jak to? Ja nic nie rozumiem. - Mruknął cicho, a język wyraźnie mu się plątał od nadmiaru emocji. - Isei. Ja nic nie rozumiem. Mam tylko małe urywki wspomnień. - Jęknął z rozpaczą, patrząc na brata z zagubieniem. Ale poznawał go już, wiedział już, że to jego brat. Brat bliźniak. Osoba, która przez całe ludzkie życie była mu najbliższa. I brzmiał teraz tak jak kiedyś, gdy przychodził zagubiony prosząc go o radę lub pomoc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 21:05  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Żart? Nie, to na pewno nie żart! Isei nie wyglądał teraz na kogoś kto chętnie obracałby tak poważne sprawy w żartobliwy sposób. O nie! On teraz był poważny, było to idealnie wymalowane na jego radosnej mordeczce. Ten banan który został stworzony przez usta, on mówił wszystko za niego. Jednakże coś musiał pleść, co nie? Isao najwyraźniej nieco się zdziwił. Był niedowiarkiem. A może po prostu nie chciał w to uwierzyć? Może ta samotność o której wcześniej rozmawiali tak mu uprzykrzyła życie, że nagła wiadomość o istnieniu brata... Może właśnie to go zabolało, bo czemu wcześniej nie było im dane się spotkać? Oboje żyli na swój sposób, Isao nic nie świadomy, ale Isei to co innego. On wiedział o wszystkim. Zdawał sobie sprawę, że stracił brata, żył w przekonaniu, że już go nigdy więcej nie zobaczy prócz jakichś tam pamiątkowych zdjęć. Swoją drogą. Czemu to było teraz takie ważne? Świetnie sobie radził samemu, mógł przemilczeć wszystko. Każdy z nich ruszyłby w swoją drogę, nie byłoby niepotrzebnego zamieszania. Nie, chwila. Ikeda nie mógł tak zrobić, nawet gdyby nie chciał mącić obojgu w głowie, to nie w jego stylu. Ma rodzinę, on naprawdę ma rodzinę! Nie pozwoli na kolejną utratę, nie!
Chwila. Staph! Jak on go przemyci do miasta? Boże, nie. Isei za pewne jest wymordowanym, tak na pewno! Obudził się do życia jako ktoś zupełnie inny, może nie potrafi czasami panować nad sobą. Cholera. Teraz wojskowy to ma dopiero dylemat. Albo, dobra. Potem się pomyśli.
Błękitnymi ślepiskami spoglądał na brata. Widział jego zakłopotanie. Nagłe urwanie od rzeczywistości. Przebłyski wspomnień? Czyżby to one się obudziły? Może coś głęboko ma zachowane w podświadomości, przecież by to ot tak nie wyparowało, co?
- Właśnie! Pożar! Nasz dom, spalił się doszczętnie. Zginąłeś wtedy, nie byłem w stanie Ci pomóc. Ja... Ja... Przepraszam! Ledwo uszedłem z życiem!
Przeprosił, pragnął tego. Poczuł jakby tonowy głaz spadł mu z serca. Coś mu przestało ciążyć. Poczucie winy? Nie mógł go ocalić, nie był w stanie wtedy. Może teraz dałby radę? Może dlatego tak ciężko trenował, żeby już nigdy taka sytuacja nie miała miejsca? Można gdybać nad tym wiele godzin. To co jest ukryte w nim, praktycznie nigdy nie zostanie odkryte. Isei z miną zawodowego pokerowca zawsze się wyprze. Co innego teraz. Emocje zdecydowanie nad nim zawładnęły. Ale co poradzić. Każdy z nas przeżywałby w tym momencie równie wielkie zdziwienie co blondyn.
- Pamiętasz, na pewno. Twój umysł wyparł wszystko, ponieważ była to tragedia. Postaraj się, na pewno przypomnisz sobie wszystko.
Tak, Ikeda nie był wcale taki głupi. Nie był typowym, wojskowym trepem. Umysł ludzki ma tendencję do "zapominania" traumatycznych przeżyć i wszystkiego co z tym związane. To swoisty ruch obronny naszego mózgu. Teraz jednakże pewnego rodzaju mur został uderzony porządnym kawałkiem żelastwa. Naruszony, prawie zniszczony. Żołnierz wiedział, że jest szansa, aby przywrócić Iskowi wszystkie jego wspomnienia. Te dobre i te złe. Pragnął tego, by znów byli nierozłącznymi braćmi. Kochał go. Tak, kochał. Jak brata, jak rodzinę, byli sobie najbliżsi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.16 2:41  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Isao nic nie rozumiał, nie potrafił tego wszystkiego pojąć. W pierwszej chwili wziął to za żart, który był drabinką do nieznanego mu celu. Nie znał Iseia, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wiedział nic o nim i nie potrafił odczytać z jego miny czy to wszystko było szczere, czy nie. A jeśli był dobrym aktorem? Jeśli tylko sobie z nim pogrywał? Szarooki był dobrym facetem, często pomagał ludziom bezinteresownie, lecz mimo to nauczył się swego rodzaju nieufności w stosunku do osób napotkanych na Desperacji. Tak było bezpieczniej i chyba tylko i wyłącznie dzięki temu jeszcze żył. Przebywał tu tak długo, że nie jedną niebezpieczną sytuację napotkał. Ale, jak widać, do tej pory jakoś żył.
Dopiero po chwili coś zaczęło mu świtać, coś do niego wracać. Niewidzialny mur, który tkwił w jego głowie, a którego do tej pory nawet nie był świadom, został uderzony czymś ciężkim i twardym. I pękał. Pęknięcie po pęknięciu pojawiały się na nim i powoli rozszerzały. Czy ściana runie, czy zostaną jedynie pęknięcia? Nie wiadomo. Mimo wszystko to i tak było wiele. Isao zaczął wierzyć osobie przed sobą, zaczął go poznawać. Niektóre rzeczy zaczęły do niego wracać, albo raczej majaczyć w jego umyśle. A on sam czuł się skołowany, tak cholernie skołowany. Jego dotychczasowe życie, odkąd żył jako anioł, właśnie obracało się w ruinę. Zawsze sądził, że urodził się aniołem. A tu okazywało się, że wcale nie.
- Pożar... Pożar... - Powtarzał jak mantrę, patrząc w jakiś punkt ślepo i wyraźnie analizując coś. Starał sobie przypomnieć, starał się poukładać to sobie wszystko w głowie, która zaczynała go od tego wszystkiego boleć. Nie szło mu łatwo. - Nie mów nic, to nie jest teraz ważne. - Uciszył go, dołączając do tego także gest dłoni. Był zagubiony, zmartwiony tym wszystkim, nie wiedział co się dzieje, co ma myśleć o tym wszystkim. I było to wyraźnie widoczne po jego minie. Wyglądał teraz niczym małe dziecko, które zgubiło rodzica i potrzebowało pomocy.
- Uderzyłem się w głowę i jakimś cudem ożyłem. Nie wymagaj ode mnie wiele. Głowa mnie boli - mruknął, kręcąc głową z rezygnacją. Wróciły do niego urywki wspomnień, ale wciąż miał olbrzymie luki w pamięci. Niektóre wspomnienia, zwłaszcza te z wypadku, były na tyle nieprzyjemne, że zdawało mu się, iż przeżywał to wszystko na nowo. Nie był pewien czy chciał, aby pamięć z tych momentów do niego wróciła. Tak czy owak podszedł nieco bliżej Iseia i popatrzył na niego uważniej. Chwilę tkwił w bezruchu, aż w końcu zmierzwił swoje przydługawe włosy.
- Boże... Mam brata. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mam rodzinę. - Bąknął bardziej do siebie, niż do Iseia. A potem podszedł bliżej i zgarnął go ramieniem w braterskim uścisku. - Dobrze Cię widzieć, Isei. - Mruknął cicho.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.16 0:14  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Niesamowite, a jednak cuda się zdarzają, nieprawdaż? Może to ingerencja tego Boga, który rzekomo opuścił ten świat? Może w rzeczywistości on gdzieś tam się ukrywał i pomagał właśnie takim ludziom. Takim stworzeniom, które straciły wszystko w ich mniemaniu. Bracia Ikeda żyli własnym życiem, Isao pomagał ludziom na desperacji, niczego nie świadomy. Isei natomiast popadł w ciąg zdarzeń, który zmienił go. Stał się wojskowym kundlem, trenował, ćwiczył, zabijał. Wszystko byleby uciec od nieprzyjemnej rzeczywistości. W końcu zwykłe pociągnięcie za spust stało się niczym, zwykłą rutyną. Opustoszał wewnętrznie, okropnie. A raczej wszystko co dobre zostało zamrożone głęboko w jego sercu.
Ten lód zaczął się roztapiać, właśnie w tym momencie. Tak jak Isao miał swój mur, który zabraniał na spojrzenie w przeszłość, tak Isei miał zamrożone niektóre emocje. Choć udawał szczęśliwego, tak naprawdę nigdy nie był. Teraz widział na własne oczy bliźniaka, stał naprzeciw niemu. W głowie roiło się od myśli, serce zaś gotowało się. Ten rzekomy lód topniał w mgnieniu oka. Błękitne ślepia pokryły się łzami, które po chwili zaczynały spływać po jego policzkach. Posłuchał Isao, nie mówił nic. Zostawił go w jego własnych przemyśleniach, nie odzywał się. Co jakiś czas jedynie pociągając nosem, a rękawem płaszcza wycierając poliki z łez.
Płakał jak niemowlę, aczkolwiek czuł radość. Czy to właśnie jest te najprawdziwsze szczęście, które tylko niewielu miało okazję otrzymać od życia? Pełnia radości, tęsknota. W pewnej chwili przestał nawet słyszeć co blondyn mówił do siebie. Jakby się wyłączył z tego świata i pogrążył się w sobie samym. Z całego letargu wyciągnął go anioł, który objął go. Wziął w sobie wątłe ramiona. Miecz oparty o ziemię, klinga delikatnie wbita w ziemię, rękojeść kurczowo trzymana jedną ręką. Drugą natomiast odwzajemnił uścisk, tak bardzo braterski. Położył swoją głowę na jego ramieniu.
- Isao...
I nie wytrzymał. Było tego już za wiele. Buchnął takim rykiem, że to głowa mała, osoby z nadwrażliwymi uszami lepiej niech je zakryją. Rozbeczał się teraz kompletnie.
- Naw... Nawet... Nie, nie.... Nie wiesz..
Wszystko było przerywane. Przełykał ślinę, pociągał nosem. Wycierał łzy ręką. Jego głos się załamywał co chwile, ledwo dukał.
- Tęskniłem.
Porzucił momentalnie pomysł składania zdań. Rzucił jedno, krótkie słowo. Jednakże tak znaczące w tej chwili, że nie wyobrażałby sobie powiedzieć czegokolwiek innego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.16 17:30  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
ZT x 2 .
Fabuła unieważniona ;X
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.16 12:44  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szybował nad Desperacją bez większego celu. To znaczy, jak zawsze próbował wypatrywać potrzebujących, lecz w tym momencie był to jedynie pretekst do opuszczenia Edenu. Potrzebował nieco się zdystansować od tych wszystkich wydarzeń. Nie mógł sobie pozwolić na to by go przytłoczyły. Potrzebował mieć jasny pogląd na sprawę, trzeźwy umysł by móc wydać odpowiedni osąd. Doskonale dawał sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu aż dostanie zorganizowane zebranie, a on musiał do tego czasu nabrać pewności co do swoich poglądów na ten temat. Niedecydowanie to nie była cecha którą powinien reprezentować...Być może spotkanie Evanem, jako pomogłoby mu się ukierunkować? Tylko gdzie ten recydywista mógł się podziać?
Po długim locie odczuł zmęczenie. Wylądował więc widząc coś co mogło nazywać się lasem. Nie uważał za rozsądne stać na środku pustyni, wolał mimo wszystko nie rzucać się za specjalnie w oczy.
Kontynuował więc swoją podróż pieszo, powalając skrzydłom odpocząć - nie chował ich, lekko kołysały się przy każdym kroku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.16 14:49  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
To była tak bardzo niekomfortowa sytuacja, że Hemofilia nie wiedziała, co powinna zrobić. Po prostu uciekła jakby była tchórzem. Ale czy nim była? Skąd znowu. Po prostu to nie jestta odpowiednia chwila, aby się pojawić. Jeszcze trochę musi minąć zanim wróci do DOGS, do kryjówki. Nie, nie odeszła na stałe, nawet nie oddała chusty osobie, której powinna ją oddać. Nie ukrywała tego, że jest psem, ale czuła, że na ten czas nie powinna jej nosić. W końcu nadal była pełnoprawnym członkiem organizacji. Z małym urlopem krótkoterminowym.
Dobra, uciekła. No i co z tego? Nie bała się konsekwencji swojego wybryku. Już nie raz, nie dwa walczyła z Growlithe, więc kolejny raz jej różnicy nie zrobi. Miała swój powód, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. I nie zamierzała go zdradzić pierwszej lepszej osobie, która się napatoczy. Poza tym, miała bardziej poważniejszy problem niż myślenie o takich pierdołach. Co jak co, ale jej ramię było postrzelona. Dwa naboje siedziały w jej barku i ramieniu, a ona coraz bardziej czuła się zdezorientowana. Tak, zdezorientowana, bo zwykłego bólu nie odczuwała. Jednak wiedziała, że przez utratę krwi trochę słabnie. Mało czasu jej zostało, oj mało. Przyniesienie kogoś do kryjówki, by parę chwil później uciec i szwendać się bez konkretnego celu. Zabrała bandaże, ale co jej to da, skoro nie ma ani nici, ani igły, a samej wyciągać sobie nabój jest cholernie trudne i niewygodne? Ona ma takie ułatwienie, że nie czuje bólu. Ale czuła, że słabła.
Na chwilę usiadła. Zrobiła sobie prowizoryczny opatrunek, by nie traciła aż tak dużo krwi. Obandażowała sobie w wolnej chwili ramię i bark, trochę niedbale, ale jednak, po czym szła dalej do czasu, aż nie znalazła się przy jakimś drzewie, a raczej przy ruinie. Tam postanowiła odpocząć, by za jakiś czas ruszyć dalej. Tak, szukała pomocy, ale nie od członka DOGS. Ich starała się omijać szerokim łukiem i przez te ładne parę miesięcy całkiem ładnie jej to wychodziło. Do dnia dzisiejszego.
Cholera jasna.
Nagle przed jej oczami coś śmignęło. Nie wiedziała, co to było. Zwierzyna, wymordowany? Niedobrze. Nie miała czasu, aby się rozglądać, musiała iść dalej. Może nic, ani nikt jej nie zeżre. Rozglądała się po bokach, aż koniec końców dostrzegła jego. Anioła. Widziała jak lądował, to musiał być on. Pośpieszyła nieco kroku, na plecach poprawiając swój łuk, aby jej nie spadł. Na drugim, zdrowym ramieniu siedział jej jastrząb. Cały czas z nią był, poza momentami, kiedy walczyła i niosła Shiona do kryjówki.
- Hej, Ty! - zaczęła nagle, swoje słowa kierując w stronę Williama - Musisz mi pomóc - nie brzmiała to jak prośba, bardziej jak rozkaz. Ale mężczyzna powinien ją zrozumieć. Miała przecięty polik, bandaż powoli przesiąkał czarną krwią. Cóż, taki tam standard. Mogło być w sumie gorzej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.16 0:47  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Hm...? - Mruknął pytająco pod nosem i odwrócił się, gdy tylko do jego uszu dobiegło pretensjonalne "hej ty". Jego skrzydła poruszyły się nieznacznie.
- Nie. - rzucił chłodno, nieco obojętnie, spokojnie. Oplótł sobie przy tym dłonie na torsie i mierzył tak spojrzeniem ranną, unosząc przy tym nieznacznie jedną z brwi ku górze. Momentami ludzka nieszczelność go bawiła i rozbrajała jednoczenie. Nie lubił tego. Jakoś nie wiedzieć czemu przypominały mu się wówczas słowa ojca, które były ciągle świeże. Nie chciał o nich w tym momencie myśleć. Ignorując więc niepotrzebne myśli westchnął i zrobił pierwszy krok w kierunku kobiety. - Nie muszę, lecz mogę i to zrobię. - zapowiedział z typową dla swej rasy cierpliwością. Nie mógł w końcu odwrócić się plecami do potrzebującej. To nie było w jego stylu, a rządny ton...cóż, przez tysiąclecia przywykł do tej niechlubnej, ludzkiej natury. Nie czuł się  tego powodu dotknięty i nie ubliżało mu to jego gonności w żaden sposób.
Podszedł do niej.
- Mogę? - Zagaił pytająco. Nie chcąc narzucać jej swojej obecności, a chcąc jednak zerknąć na jej rany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.16 17:34  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie.
Warknęła pod nosem. Było to do przewidzenia. W końcu to desperacja, czego mogła się spodziewać? No tak, zapomniała wspomnieć o zapłacie lub przysłudze. I choć była jaka była, to potrafiła czasem prowadzić konwersacje dyplomatyczne. I już miała z nim dojść do jakiegoś porozumienia, kiedy to do jego uszu dotarły kolejne słowa.
Nie muszę, lecz mogę i to zrobię.
Zdziwiła się, co nawet dało się zauważyć. Uniosła nawet brew w lekkim szoku, zaraz jednak padając z wycieczenia na ziemię. Brud przykleił się do jej spoconego ciała, a woń krwi wyraźnie dała o sobie znać. Cholera jasna, niedobrze.
- Ta, jasne. Co chcesz w zamian? - zagaiła powoli, spokojnie, podnosząc się z ziemi, aby móc usiąść. Złote tęczówki oczu przyglądały się jego sylwetce. Anioł. Taka niewinna istota. A tak wielu zostało zdegenerowanych. Chociażby Ci, którzy należeli do KNW. Nigdy za nimi nie przepadała i raczej nigdy przepadać nie będzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.16 22:29  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Oddalał się, oddalał od Desperacji, co mogło być dla niego niebezpieczne. Jednakże czy to go obchodziło?
Takich jak Ty nic nie obchodzi.
Ten wewnętrzny, wiecznie krytykujący głos często się mylił. Był aniołem, dużo rzeczy go interesowało, niewżne jakby nie chciał z tego zrezygnować. Potrzebował oddalić się od centrum i poszukać JEJ albo Shiona.
Ona nie żyje, a on Ciebie nie potrzebuje.
Wewnętrzna krytyka go irytowała, a nie potrafił jej powstrzymać. Zacisnął więc zęby oraz pięści i kroczył przed siebie będąc już na pograniczu Desperacji. Słyszał mowę zwierząt, obecnie dwie istoty, więc nie martwił się tym aż nadto. Był brudny. Włosy przez pył unoszący się ostatnimi czasy w powietrzu zmieniły swą barwę na szarawą. Powinien się umyć, jednakże najpierw musiałby odnaleźć wodę. Nie chciał marnować tej pitnej na higienę.
Shion, mam nadzieję, że nie wpakowałeś się w kłopoty.
Spojrzał na wyświetlacz komórki, która była na pograniczu rozładowania się. Chciałby, aby w końcu również Ona gdzieś się pojawiła, lecz obstawiał, że mogła o nim po tylu latach zapomnieć.
Nadal żyje.
To było jedyne co czuł i właściwie nie wiedział czy chodziło o jego sympatię sprzed wieków czy też o Shiona. Może o oboje. Anielska intuicja była więcej warta od kobiecej, chociaż i ta się sprawdzała.
Shion...
Musiał się dowiedzieć co u niego czy czegoś potrzebuje, czy aby na pewno nic mu nie odpadło.
Na pewno ma kogoś, kto mu pomaga.
Micael mógł odejść z Edenu, ale nigdy nie wyzbył się swej anielskości, nieważne jakby opryskliwy by nie był. Zdecydował, że będzie dbał o tego chłopaka, mimo że tamten go okradł. Może właśnie dlatego. Sam nie wiedział i pluł w sobie w brodę.
Nie jestem już gówniarzem, powinienem przestać kierować się dobrem innych.
Tego jednak nie mógł się wyzbyć, to tkwiło w jego naturze, mimo że aniołem stał się dopiero po śmierci. Od zawsze był dobry, nieważne jakby się nie starał ukazywać, że jest inaczej. Nie pozwalał tylko na to, aby inni w nadmiarze obciążano go swoimi problemami. Musiał żyć po swojemu.
Wyłamał sobie palce i stanął, rozglądając się wokół. Słyszał tylko zwierzęta, nie widział nikogo w pobliżu. Był zdany na samego siebie w tej chwili. Miał jednak przeczucie, że Shion gdzieś jest w pobliżu.
„Jeść.”
Tego zdania nie chciał słyszeć w głowie, w szczególności od dzikiego zwierzęcia. Te stały wyżej od niego w hierarchi ważności oraz w łańcuchu pokarmowym. Spojrzał na zwierzę, które wpatrywało się w niego wygłodniale, nie wiedząc czy się śmiać, czy płakać. Sarna.
W tym świecie nawet one są krwiożercze. Nawet nie mam pewności czy nie została dotknięta wirusem.
Postanowił się oddalić, mając nadzieję, że zgubi zwierzę. Jeśli nie to będzie mógł mieć problem. Nawet jeśli nie będzie chodziło o jej głód, to o to, że będzie mogła pognać po większe stadko. Wtedy parę minut i po nim. Rozszarpią go, to pewne.
Shion, gdzie się podziewasz?
Czuł się lekko zamroczony ze względu na dwie istoty, które między sobą się komunikowały, a co on niestety wychwytywał. Czuł się śledzony.
Micael, anioł zjedzony przez krwiożerczą desperacką sarnę.
Bardzo śmieszne.

//Post z cyklu jak nie pisać. Krwiożercza sarna, to jedyne na co mnie stać ostatnio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.16 17:11  •  Obrzeża Desperacji - Page 14 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Był głodny.
Nieco zamglonym wzrokiem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś ruchu świadczącego o jakiejkolwiek zwierzynie w pobliżu. Nic. Nic, na co mógłby zapolować. Z jednej strony zawsze mógł wrócić do Kryjówki, a Matylda z pewnością uraczyłaby go jakimś ciepły posiłkiem. Choćby zupą. Z drugiej zaś strony… Byłaby to jego kolejna porażka. Mógł wyobrazić sobie spojrzenia innych Psów, nieprzychylne i oceniające, bo znów wróciłby z pustymi rękoma. Dlatego tym razem nie mógł zawieść. Musiał coś upolować, choćby dla samego zachowania twarzy.
Palce zacisnęły się mocniej dookoła rękojeści małego noża. Przykucnął po chwili, starając się uspokoić oddech i zamknął powoli powieki.
Spokojnie. Skup się. Na pewno gdzieś w okolicy czai się zwierzyna. Wsłuchaj się, spokojnie. Spróbował oczyścić umysł, skupiając się na jednym ze zmysłów – słuchu. Od kiedy stał się wymordowanym, czuły słuch wielokrotnie ratował jego skórę w ostatniej chwili, ostrzegając przed zbliżającymi się napastnikami czy też niebezpieczeństwem. Liczył, że i tym razem go nie zwiedzie. W końcu coś usłyszy. Musiał.
I usłyszał.
Jakiś kawałek od niego poruszało się sporej wielkości stworzenie. Sarna? Pomimo wrażliwości na różne dźwięki, nie był w stanie nic konkretnego określić z takiej odległości. Poderwał się na równe nogi i podbiegł do najbliższego drzewa. Wsunął rękojeść noża między wargi i zacisnął na nim zęby, chcąc oswobodzić dłonie. Podskoczył i chwycił się jednej z gałęzi, na którą się podciągnął, a następnie wspiął się jeszcze trochę wyżej, chowając w ciemnej koronie drzewa. Musiał uważać. Teren na Desperacji był wyjątkowo wysuszony i jeden gwałtowniejszy ruch, a niemal smoliste liście zaczną gwałtownie opadać na jałową ziemię momentalnie go demaskując. Teraz wystarczyło zaczekać i się przyczaić.
Jest coraz bliżej.
Wyciszył swój oddech, przesuwając się nieznacznie bliżej krawędzi gałęzi, unosząc lekko trzymany nóż. Wystarczy zeskoczyć, wbić ostrze a potem….
Zamarł.
Człowiek?!
Z jego gardła wydobyło się niekontrolowane warknięcie, a kiedy chciał odsunąć się gwałtownie, zbyt gwałtownie, do tyłu, do jego uszu dotarł nieprzyjemny trzask, zwiastujący najgorsze. Cały świat odwrócił się do góry nogami, kiedy runął z drzewa wprost na nieznajomego, przygniatając go do ziemi. Całe jego ciało krzyknęło ostrzegawczymi alarmami, a mięśnie zapulsowały obolałe. Instynkt tchórza i chęci przetrwania był jednak o wiele głośniejszy. Odepchnął się brutalnie od, w jego mniemaniu, napastnika, lecąc do tyłu wprost na kościsty tyłek. Wymordowany? Dłoń zadrżała, gdy unosił przed siebie nóż, zdradzając swą postawą, że tanio skóry nie sprzeda. Zaczął cicho warczeć, ostrzegawczo, żeby się do niego nie zbliżać, jednocześnie rozglądając się po bokach rozbieganym spojrzeniem chcąc znaleźć najszybszą drogę ucieczki. Musiał to zrobić nim nieznajomy….
…. Nieznajomy?
Znał ten zapach.
Znał te oczy.
Znał osobę.
Dłoń z bronią osunęła się niżej, a w brązowym spojrzeniu zamigotała iskierka zaskoczenia.
- Ty…. – poruszył ustami, ledwo wypowiadając to jedno słowo.
Tak, zdecydowanie go znał.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach