Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 30 z 52 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 41 ... 52  Next

Go down

Pisanie 05.02.16 0:33  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
MISTRZ GRY - SĘDZIA
(I LOS, BO WIDZĘ, ŻE ŹLE SIĘ DZIEJE Z NPC).
Cały świat zamarł na kilka ułamków sekund, gdy padł strzał z broni.
Raz.
Dwa...
Trzy...
Ktoś wrzasnął, widząc, jak siknęła krew. Ktoś inny uderzył pięścią w stół i niemalże wyrwał się już do Siriona, gdyby nie przytrzymały go drobne dłonie bliskiej szlochu kobiety. Sirion wycelował i pociągnął za cyngiel, przebijając nabojem nogę Shiona - tuż pod kolanem, miażdżąc dotychczas niezachwianą równowagę Psa. To był ten moment, w którym Shion musiał zmierzyć się z ciężarem obrażeń, jeśli chciał dobrze użyć mocy. Wiatr wewnątrz pomieszczenia zerwał z blatów ściery, nieliczne sztućce i poszczerbione misy. Zawirowały kufle pełne złocistego piwa, roztrzaskało się kilka cennych szklanek o kanty ław i ściany. Wiatr nie był jednak w stanie ruszyć androida.
- Co tu się kurwa dzieje?! - wrzasnął ktoś; jakiś czarnowłosy, pozlepiany łuskami mężczyzna, który chwycił za krzesło i rzucił nim na oślep. Roztrzaskało się tuż przy Karyuudo, jednym z większych ułamków uderzając ją w udo.
- Nie będziesz mi tu odliczał, ty parszywy ryju! - syknął brunet, wychodząc przed szereg. Niektórzy kulili się, ale były i głowy, które wychyliły się zza rzędów ław. Ktoś splunął w bok, ktoś inny wyłamał kości w ręce, ktoś syknął, kopnął, komuś strzyknęło w kolanach.
Czarnowłosy wystartował jako pierwszy. Był wysoki, ale szczupły; w sekundę zamienił ciało w tarczę z czarno-zielonkawych łusek - pancerz trudny do przebicia. To on, w akompaniamencie cudzego, żeńskiego wrzasku (Calamity akurat dobił kolejnego mężczyznę, który padł u stóp niewysokiej brunetki, wyglądającej całkiem zwyczajnie, a piszczącej takim sopranem, że Shiona i Siriona rozbolały głowy) rzucił się ku robotowi, wysuwając naprzód grube i długie na prawie 10 centymetrów szpony.

Nie był jedynym, któremu puściły nerwy. W tłumie coraz bardziej podirytowanych wymordowanych, dezerterów i mało praktykujących wiarę aniołów pojawił się potężny mężczyzna, który padł na ziemię i wpadł w drżenie wściekle powarkując. Ubranie zaczęło się drżeć, gdy sylwetka z sekundy na sekundę rozrastała się o kolejne centymetry, zmuszając pozostałych do odsunięcia się. Wyrósł ruchliwy, cienki ogon zakończony pędzlem rudych włosów, uszy przeniosły się w górę i bardziej do tyłu, zaokrągliły, przyprószyły futerkiem, pierś powiększyła się, dłonie zamieniły w łapy...

Wszystko działo się bardzo szybko.
Wpierw padł strzał od Siriona.
Potem wrzasnął czarnowłosy, ruszając tłum z miejsca.
Calamity tymczasem zabił kolejną osobę, powodując większe rozdrażnienie wśród klientów „Przyszłości”.
Zerwał się ostry wiatr, kilku dostało talerzem lub kubłem prosto w pysk, ramię, biodro...
Czarnowłosy wypruł ku androidowi, wybijając się metr przed nim, by doskoczyć do mechanicznej sylwetki.
Wiatr zelżał z racji bólu i wrzasku jednej z kobiet.
Karyuu to wykorzystała. Podniosła zapalniczkę, a sekundę później kula ognia wystrzeliła w Siriona.

Shionowi nie udało się uciec z racji i rannej nogi, i faktu, że android wciąż stał jak go postawiono. Prócz tego jeden z klientów Desperacji oberwał naczyniem prosto w twarz, fiknął w tył i przez moment wił na podłoże. Przez bardzo krótki moment.
- Ty... cholerny... - syczał, wspierając się na łokciu. Huknął dłonią w glebę, a deski pod Shionem trzasnęły, wypuszczając dwa zielone pędy. Bluszcz owinął się wokół rannej nogi i szarpnął w dół, ściągając go na ziemię.

- - - - - -
|| OBRAŻENIA:
- Shion: postrzelona prawa noga (tuż pod kolanem), nabój przeszedł na wylot; lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem;
- Calamity: brak.
- Sirion: lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem;
- Karyuudo: przecięcie na lewym udzie (kilka drzazg), niegroźne;

|| MOCE:
- Shion:
Kontrola wiatru: 1|3 (odpoczynek: 0|4)
- Calamity:
Ramiona Horizon: 1|3 (odpoczynek: 0|4)
- Karyuudo:
Zapalniczka piromana: 1|2 (odpoczynek: 0|4)

|| NPC:
- #1 - czarnowłosy; ok. 180 cm; ok. 70 kg.; moce/dodatki: łuski służące za tarczę, omijające „ruchliwe” części ciała - pachy, wewnętrzną stronę kolan, błony palców, oczy, usta itp.; twarde szpony, mogące przeorać stal.
- #2 - blondyn, ok. 170 cm; ok. 55 kg.; kontrola roślinności.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.16 20:37  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
W odpowiedzi na poczynania Smoków, bar zaczynał się ożywiać. Sirion nie mógł pohamować radości z tego powodu. Chaos był jego żywiołem, w nim wymordowany czuł się najlepiej. Źle to o nim świadczyło jako przywódcy, że nic sobie nie robił z rozwścieczonego tłumu, który próbował go rozerwać na strzępy, nic jednak na to poradzić nie mógł. Zaczął się śmiać. Zaniósł się potwornym rechotem, dla odmiany obierając na cel Desperata, który właśnie zaczął się przemieniać. Głowa, głowa, łokcie. Wystarczyło mu zwykłe wyeliminowanie stwora z gry, zabicie było poboczną kwestią.
- Łap go, Handlarz i spierdalamy! - zawołał pomiędzy jednym strzałem a drugim.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz właśnie w tej chwili przed jego twarzą przeleciała kula ognia. Nie zdąży się odsunąć, za to odruchowo użył medalionu smoka. Jeśli nie zdoła uchronić się przed poparzeniem, to przynajmniej ogień zgaśnie szybciej i nie spali i tak już niezbyt ładnej twarzy Pradawnego.
Obrócił się, szukając wzrokiem sprawczyni podpalenia. Jeśli ją zobaczył i rozpoznał, że to jej sprawka, wystrzelił w jej stronę trzykrotnie. Jeśli nie, wpakował jedną z kul w piszczącą kobietę - doprowadzała go do furii, a pozostałe dwie wykorzystał ponownie na transformującego się wymordowanego.
Nie brał na siebie jaszczura, jego broń nie służyła do przebijania pancerza.

Łącznie wystrzelił 6 kul.
Artefakt przywódcy - aktywacja (1/3)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.16 1:54  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Wszystko działo się szybko. Za szybko. Nim chłopak zdołał cokolwiek zrobić, poczuł przeszywający ból w nodze, który wgryzał się w jego kość i swoimi pazurami ściągnął wprost na brudną podłogę. Wydał z siebie przeciągły syk, czując obolałe ciało, ale nawet ból nie był w stanie zagłuszyć narastających instynktów, które z każdym kolejnym uderzeniem serca przeradzały się w istny chaos. Musiał uciekać. Teraz. Już. Złapał się kurczliwie, niemal desperacko, tej jednej myśli i podniósłszy się na łokciach, zaczął pełznąć przed siebie, próbując skierować najpierw w stronę stołów, których blaty mogłyby ochronić jego ciało przed zdeptaniem rozszalałych wymordowanych, a potem w stronę wyjścia. Serce waliło mu jak oszalałe, a w nozdrza uderzył otumaniający zapach krwi, potu i żelaza. Starał się jednak totalnie wyłączyć na wszelakie bodźce z zewnątrz. Drzwi. To była jego jedyna droga ucieczki i…. szansa.
Przepraszam, Grow. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Popełniłem błąd. Cholerny błąd. Powinienem już wcześniej się wydostać, a tak…
Zamarł raptownie, kiedy poczuł jak podłoga niebezpiecznie zaczyna drżeć a spomiędzy starych, drewnianych szczelin wyrywają się pnącza. Cholerne pnącza. Chłopak w ostatniej chwili zdołał zacisnąć zagryźć wargi niemal przegryzając je, kiedy pnącza oplotły go, a ranna noga niefortunnie się ułożyła, wywołując kolejną falę dławiącego bólu. Przewrócił się gwałtownie na plecy i spojrzał wprost w wściekłe spojrzenie jakiegoś nieznajomego mężczyzny.
- Ja nie… - … jestem z nmi. Nie skończył jednak swojej wypowiedzi, kiedy przez jego ściśnięte gardło przetoczyło się soczyste przekleństwo w akompaniamencie krótkiego, niemal głuchego krzyku pełnego bólu. Nawet nie zorientował się, kiedy krew, do tej pory swobodnie brudząca nogawkę jego spodni raz podłogę dookoła zaczęła niebezpiecznie falować, aż wreszcie dwie krwiste smugi uniosły się do góry, niczym przebudzone z głębokiego snu węże i znieruchomiały tworząc ostre szpikulce. A w czasie dwóch uderzeń serca wystrzeliły w stronę oponenta, chcąc go odgrodzić od rudowłosego wymordowanego, jakby raptownie ożyły własnym życiem, zupełnie niepodatne na wolę ich właściciela. Shion uniósł nieco powieki, spoglądając brązowymi oczami, w których zaczęły gromadzić się łzy i wciąż na plecach, podtrzymując się łokciami i kontynuował próbę wycofania się, wsuwając ciało pod jeden ze stołów. Problem stanowiły jednak wciąż pnącza. Drżącą dłonią sięgnął za pasek spodni skąd wyszarpnął mały nożyk. Raczej nie stanowił jakiegoś wielkiego zagrożenia dla przeciwnika, ale nie to było celem przerażonego chłopca. Rozpaczliwie podjął próbę przecięcia krępujących pnączy. W czasie, kiedy coraz więcej tracił krwi, jednocześnie coraz bardziej dając upust nagromadzonym emocjom, jego krew powoli zaczynała wariować. A to dawało chłopakowi mniej szans na utrzymanie przytomności umysłu. Musiał się spieszyć.

Moc "kontroli" krwi - 1/3
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.16 2:59  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Chaos zapanował w tym przeważnie przytulnym, obdarowującym klientów ukojeniem przybytku, przynosząc ze sobą kakofonię krzyków - tych wywołanych boleścią i tych, których źródłem był gorzki, palący serce gniew - oraz plamy metalicznej w smaku czerwieni coraz gęściej zaściełającej ściany, meble i podłogę niszczonego aktualnie Baru. O ile wcześniej wydarzenie się tu rozgrywające można było śmiało porównać do chłodnej, lodowatej wręcz wyliczanki zimnego szkarłatu, tak teraz przedstawienie to - w którym czynny, już nie bierny, udział poczęła brać rozwścieczona i panikująca publiczność - bez oporu dało się nazwać rzezią. Sytuacja odwróciła się gwałtownie i o sto osiemdziesiąt stopni w momencie, kiedy do akcji wkroczyli przesiadujący w budynku i do tego mający dość bezczelnego zachowania Smoków Wymordowani. Tuż po wyprowadzonym, skromnym swoim ataku Karyuu schowała się z powrotem za niestabilnym, trzęsącym się stolikiem przed wzrokiem uderzonego kulką ognia mężczyzny, zapalniczkę ściskając kurczowo w prawej dłoni i chowając ją w ten sposób przed wszelkimi wścibskimi, niechcianymi spojrzeniami. Wątpiła, aby zaatakowany osobnik dostrzegł ją i jej malutką, srebrną broń tutaj, w tym najbardziej oddalonym od lady zakątku - w skryciu się przed Sirionem pomogło jej także ogólne zamieszanie królujące wewnątrz Baru oraz fakt, że paru Wymordowanych rzuciło się, niektórzy wręcz dosłownie, do akcji. W efekcie rozpętał się jeszcze większy, poważniejszy rozgardiasz, podczas którego tuż obok czerwonookiej rozbiło się z hukiem krzesło - nie byłoby w tym nic złego i tragicznego, gdyby nie jeden z większych kawałków wspomnianego mebla kaleczący ją w udo. Syknęła pod nosem, zakleszczając silniej palce na rękojeści dzierżonej w lewej dłoni łopaty i zerkając przelotnie na otrzymane obrażenie - nie było głębokie, poważne czy mocno krwawiące, toteż na ten czas je zignorowała. Wiedziała doskonale o tym, że trzeba będzie to opatrzyć, inaczej wda się w tę szramę infekcja zdolna ją zabić lub trwale okaleczyć, ale... potem. Potem, tak.

Na razie całą - bądź też znaczną jej część - swoją uwagę skupiła na tym, co działo się w poharatanym, zdewastowanym pomieszczeniu, dość prędko przy tym rejestrując to, w jakiej nieszczęsnej i niekorzystnej pozycji znalazł się Koinu. Nie czekając na nic więcej - już wystarczająco sekund i minut straciła na czajeniu się za okupowanym wcześniej, przed strzelaniną, stołem - wybiła się susem na prawo, sprawnie przechodząc z niego do średnio szybkiego biegu w kierunku Pana Roślinki. Lawirując pomiędzy innymi gośćmi - i obecnie uczestnikami rozwijającej się tu burdy - dopadła swój cel od tyłu, robiąc mocne, szerokie zamachnięcie rozłożoną w biegu bronią i ostatecznie uderzając ostrym kantem - tym wyposażonym w ząbki - łopaty w kark nowego przeciwnika. Wyraz jej twarzy się nie zmienił, tak samo jak kaptur przez nią noszony w dalszym ciągu nie pozwalał innym ujrzeć w pełni jej jasnych, złotych włosów i bladej, neutralnej twarzy. Po ewentualnym znokautowaniu oponenta planowała przeciąć - tym samym sposobem, jakim może wyeliminuje Pana Roślinkę z dalszej gry na tym serwerze - trzymające nogę Shion bluszcze, chwycić go za fraki i rzucić się wraz z nim ku błogim, niebiańskim drzwiom prowadzącym do słodkiej wolności. Miała się, naturalnie, na baczności i starała się trzymać dwójkę najemników w zasięgu wzroku, chcąc zareagować jak najprędzej tylko mogła na nadciągające ataki i natarcia. Miała jednak nadzieję, że tamci zbyt zajęci będą niezadowolonymi z nich Wymordowanymi i uda jej się przeprowadzić swoją akcję szybko, sprawnie i bez większych komplikacji. Kto wie... może się uda? A może i nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.16 12:20  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Symultanicznie wykonywane czynności nie przeszkadzały systemowi działać na najwyższych obrotach. Gdyby tylko wokoło panowała cisza, dałoby się dosłyszeć mechaniczny odgłos wewnętrznego chłodzenia podzespołów, które uruchomiło się gdzieś wewnątrz ciała androida gdy akcja zaczynała się rozkręcać. Klientów baru zaczynało chwytać dramatyczne szaleństwo, gdy raz za razem u ich stóp padała kolejna ofiara brutalnych poszukiwań smoków. Nawet przez moment nie dało się wyczytać z ich twarzy, jakoby uznaliby taki rozwój sytuacji za niewłaściwy i odmiennych od ich założeń, prawie jakby od początku zakładali, że wszystko potoczy się właśnie w kierunku walki wewnątrz budynku. Twarz maszyny emanowała zimnym spokojem, niezdolny do przejawiania emocji humanoidalny robot wykonywał swoje zadanie zgodnie z założeniami manewrując pomiędzy tym, co podpowiadał mu komputer, a rozkazami wydawanymi przez pradawnego, tworzył więc swoją oryginalną wersję zachowania, balansując na granicy powinności i efektywności.
Nic nie przeszkodziło mu po raz kolejny wystrzelić pojedynczego pocisku, który obrał optymalny tor lotu celując w jednego z gości baru, nie ważne czy aktywnego już w bójce, czy zwykłego dygocącego gdzieś ukrytego połowicznie za stolikami. Mechaniczny głos po raz kolejny wydobył się z ciała androida, chociaż ten nie poruszył ustami nawet odrobinę.
- 60.- zaraz po tym rozpoczęło się kolejne bezgłośne odliczanie. W tym momencie większość powinna się już zorientować, że nawet atak na Chie nie uniemożliwia mu dopełniania wcześniejszej groźby. Halo wystrzeliło bez opóźnienia sterowane przez jeden z pobocznych kanałów komunikacyjnych androida.
Główna jednostka została jednak wyraźnie obrana za cel, co nie mogło umknąć uwadze lustrującemu całość sali bez mrugnięcia atakowanemu. Nastąpiła błyskawiczna korekta działań, które w wersji pierwszej miały w najskuteczniejszy sposób pozwolić na wykonanie rozkazu skierowanego do niego przez Siriona. Teraz jednak nowa przeszkoda musiała zostać wzięta pod uwagę i z wyliczonym prawdopodobieństwem sukcesu Cyjan zdecydował się na schemat ataku w formie obrony.
Pazury wyglądały na zdolne przebić się przez jego zewnętrzną powłokę, bądź przynajmniej bardzo dotkliwie ją zniekształcić. Doprowadzenie do ich styczności z ciałem było niewskazane, lecz bilans zysków i strat wykazywał wyraźnie, że sama formacja obronna może okazać się nieskuteczna. Nastąpiła więc sekwencja ruchów odpowiedzialna za gotowość do ataku, stojący plecami do wyjścia z baru blondyn odstawił lewą nogę w odległości niecałego metra od drugiej, ciężarem ciała balansując pomiędzy dolnymi kończynami i zachowując najstabilniejsza pozycję. Poczekał na odpowiedni moment i... będąc niemal pewnym, że przeciwnik rzuci się na niego z chęcią stoczenia bezpośredniej walki wybrał moment, w który rozpędzone ciało wymordowanego wpadnie w próżnie wytworzoną wokół androida przez mechanizmy w jego ramionach i straci cały swój pęd. Kiedy zacznie spadać, bez możliwości żadnej reakcji, Calamity wyprowadził cios z zaciśniętej w pięść ręki celując od dołu, w podbródek napastnika i z impetem odrzucając go nico do góry i do tyłu. Przede wszystkim jednak, wiedząc że atak w miejsce takie jak to może doprowadzić nawet do śmierci, dążył właśnie do tego, by doprowadzić przeciwnika do utraty życia. Nie bez powodu pozycja z gardą chroni właśnie ten niezwykle czuły punkt, ale pozycja w ataku odsłania go.
Skupił się najpierw na opanowaniu sytuacji z obecnym przeciwnikiem, jeżeli jednak udało mu się zakończyć to jednym ciosem (One-Punch Man, he) to za następny cel obrał sobie gadatliwego młodzieńca, torując sobie drogę prowadzącą do niego. Jeżeli jednak walka z wymordowanym pokrytym zbroją z łusek toczyła się dalej, to on zgarnął sobie całą uwagę rozgrzanego już dosłownie i w przenośni Calamity.

Pociski: 10/20
Ramiona Horizon: 2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.16 20:57  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
MISTRZ GRY - SĘDZIA.
Jeden z nabojów Siriona trafił mężczyznę w miejsce tuż nad łokciem. Cała reszta zmieniła swój kierunek tak nagle, jakby natrafiły w ścianę, odbiły się rykoszetem i - w efekcie - znokautowały dwa krzesła i jeden kubek. Kobieta niedaleko zaklęła siarczyście, opuszczając dłoń i kierując ją ku Sirionowi, w którego właśnie wcelowała kula ognia rzucona przez Karyuudo. Ogień rozpalił policzek powoli zaczynając go zżerać - prawdopodobnie gdyby nie użycie artefaktu, obrażenia byłyby dotkliwe. Łuski szybko ugasiły problem; kobieta warknęła na samą myśl.
Blondyn rwał się do walki mimo obitej twarzy i wyglądało na to, że żadne słowa nie były w stanie ostudzić jego gniewu - nieważne czy Shion był, czy nie był ze Smokami, to za sprawą jego mocy oberwał i to jemu miał ochotę się odpłacić. Podnosił się już do siadu, nadal panując nad tym, aby zacieśniać chwyt pnączy na nodze Shiona, gdy coś huknęło, a potem wyłączyło mu cały świat. Jasnowłosy runął z powrotem na glebę znokautowany przez Karyuudo, która spróbowała dopaść do Shiona akurat w momencie, w którym Calamity w powodzeniem (po postrzeleniu kolejnej jednostki) wyperswadował swojemu indywidualnemu przeciwnikowi atakowanie go - czarnowłosy ledwie przekroczył linię wytyczoną przez moc, a już leciał na stoły, z trzaskiem łamanego drewna. Z racji mocy, nie odniósł jednak śmiertelnych obrażeń.
Moc Shiona - związana z krwią - trafiła w mdlejącego przeciwnika, wżynając się w jego ramię i pierś. Chwilę potem do chłopca dobiegła Karyuudo, która jeszcze nie tak dawno kryła się przecież za obalonym stołem, unikając bacznego spojrzenia Siriona, który zdążył strzelić do jednej z niewielu butnych postaci. Choć ta początkowo wrzeszczała, teraz znów machnęła dłonią, aby uniemożliwić postrzelenie się.
- Dalej! - warknęła wściekle, uderzając bokiem buta o leżącego na ziemi mężczyznę, który przypominał już bardziej lwa niż człowieka. - Nim zwieją! Ruszcie dupy, wy tchórzliwe pierdoły! Karmen! Miroto! Do diabła z wami!
Ktoś charknął, by się zamknęła i nie robiła dalszych komplikacji.
Dokładnie w tym momencie łopata Karyuu wpadła na pnącza, niszcząc je na tyle, że jeszcze kilka nieznacznych machnięć, a można było mówić o uwolnieniu - problem w tym, że ucieczka, jakkolwiek miałaby być efektowna, była mocno utrudniona. Drzwi co prawda nie były już blokowane przez Calamity'ego, ale android zbliżał się do nich nieubłaganie, a ranna noga uniemożliwiała Shionowi szybkie poruszanie się.

- - - - - -
|| OBRAŻENIA:
- Shion: postrzelona prawa noga (tuż pod kolanem), nabój przeszedł na wylot; lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem;
- Calamity: brak.
- Sirion: lekki ból głowy wywołany ogólnym hałasem; poparzenia (nie aż tak poważne, ale pieką jak skurwysyn) na lewym policzku;
- Karyuudo: przecięcie na lewym udzie (kilka drzazg), niegroźne;

|| MOCE:
- Shion:
Kontrola wiatru: 1|1 (odpoczynek: 0|4)
Kontrola krwi: 1|3 (odpoczynek: 0|4)
- Calamity:
Ramiona Horizon: 2|3 (odpoczynek: 0|4)
- Karyuudo:
Zapalniczka piromana: 1|1 (odpoczynek: 0|4)
- Sirion:
- artefakt przywódcy: 1|3 (odpoczynek: 0|4)

|| NPC:
- #1 - czarnowłosy; ok. 180 cm; ok. 70 kg.; moce/dodatki: łuski służące za tarczę, omijające „ruchliwe” części ciała - pachy, wewnętrzną stronę kolan, błony palców, oczy, usta itp.; twarde szpony, mogące przeorać stal. ← [nieprzytomny]
- #2 - blondyn, ok. 170 cm; ok. 55 kg.; kontrola roślinności (u: 2|3, o: 0|4). ← [nieprzytomny]
- #3 - kobieta, czarnowłosa, ok. 160 cm; ok 45 kg; możliwość wytworzenia częściowej bariery (u: 1|3, o: 0|4).

DO KOŃCA TYGODNIA JESTEM ZAROBIONY albo mnie nie ma w domu, ale jak uda wam się odpisać do piątku to dostaniecie posta.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.16 0:50  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
MISTRZ GRY - SĘDZIA.
TERMIN ODPISÓW: 7 marca. Kolejność obojętna.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.16 13:05  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Rytmiczny szczęk mechanizmy zwiastował wystrzelenie w stronę najmniej spodziewającej się tego ofiary kolejnego pocisku. Tym razem jednak Calamity poruszał się, dlatego mógł wycelować dosłownie w każdego, kto w momencie padnięcia mechanicznego komunikatu znalazłby się w zasięgu jego broni. Wędrował spokojnie, nie zważając na wrzawę i chaos dookoła. Jego przeciwnik najwyraźniej odleciał, cios musiał trafić idealnie w miejsce, gdzie został posłany i teraz było jednego zdesperowanego desperata mniej.
- Taki los czeka każdego, kto zdecyduje się na atak. - rozległ się mechaniczny głos wydobywający się gdzieś z okolic ust androida, lecz i tym razem, tak jak wcześniej, jego usta nie poruszyły się w ogóle, bo maszyna w całości skupiła się na walce, nie na aspektach wizualnych. Osłaniany tarczą ramion Horizon wędrował w stronę swojego celu, obserwując jak pnącza ustępują powoli pod wpływem cięć nieznajomej dziewczyny. Nie wydała mu się specjalnie groźna, tak samo jak każdy inny klient baru, dlatego ominął ją bez reakcji.
Tym czasem obręcz zatrzymała się z charakterystycznym kliknięciem i głos oznajmił wyraźnie:
- 60.
Po czym nastąpił pojedynczy wystrzał w kierunku przypadkowego gościa baru, stojącego zaraz za Karyuudo.
Bez przejmowania się jeszcze jednym trupem, Calamity zatrzymał się nad Shionem, jeżeli tylko udało mu się do niego dotrzeć i nikt nie próbował go zatrzymać. Mały nożyk, właściwie scyzoryk nie robił na androidzie wrażenia, nie było żadnej reakcji z jego strony.
- Jeżeli aż tak bardzo szanujesz bandę, to sprawdzimy, czy ona szanuje Ciebie. - Powiedział obojętnym tonem spoglądając na niego z góry i nie wykonując żadnych więcej czynności. Stał w stabilnej pozycji kontrolując do końca otoczkę osłaniającą go przez atakami z poza niej. Uniósł delikatni głowę i głosem przebijającym się przez wszechobecny hałas oznajmił tonem tak obojętnym i chłodnym, jakim tylko maszyna mogła się posługiwać. - 31, 32, 33... odliczanie nadal się odbywa, zatrzymać je może jedynie moja komenda. Macie natychmiast zaprzestać prób walki, odsunąć się pod ściany i zrobić przejście. Zabierzemy tego osobnika jako zakładnika, nikomu więcej nie stanie się krzywda. Macie powiadomić DOGS o naszych działaniach i przekazać im, że mają czekać na dalsze instrukcje. Nic mu się nie stanie, jeżeli otrzymamy odpowiedź zwrotną z potwierdzeniem, że to właśnie banda się z nami kontaktuje. W przypadku braku odpowiedzi od nich w ciągu tygodnia osobnik ten poniesie śmierć. W przypadku niepożądanych działań z ich strony, osobnik ten poniesie śmierć. W przypadku waszego braku współpracy, wszyscy tu poza mną i człowiekiem przy barze poniesiecie śmierć.
Jasno określił swoje warunki, a obręcz nadal odliczała sekundy do wystrzału. Tym razem możliwe że nie tylko jednego, tak małego pocisku. Groźba destrukcji była wielka. Sytuacja jednak mogła zostać opanowana, jeżeli i sam tłum potrafił się opanować.

Ramiona Horizon: 3/3, odpoczynek 0/4
Pociski: 11/20
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 19:55  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
/w poprzednim poście Sirion strzelał w tego wymordowanego, co się właśnie przeobraża w lwa. Growie, co się podziało z tym strzałem?

Warknął głośno w kierunku sopranowej suki. Przyprawiała go o piekielny ból głowy, przy czym rana policzka także nie była delikatnym muśnięciem. Był cholernie zły, czerwona mgła zakradła się na krawędź pola widzenia, nie odbierając wszakże celności jego strzałom. Wkrótce wpadnie w szał, a wówczas biada. Jemu albo im.
Pozwolił Cyanowi zająć się mówieniem. W jakiś sposób góra żelaza wydawała się bardziej odpowiednim narzędziem do wygłaszania gróźb niż pół-smok o ludzkich rysach. Może związane to było z faktem, że robotyczny brak strachu czy kręgosłupa moralnego był dobrze znany, jego mogliby posądzać o blefowanie. Nie odezwał się, bo Handlarz powiedział to, o czym myślał Pradawny, każde wtrącenie wskazywałoby, że traci kontrolę nad sytuacją nawet u podwładnych.
Strzelanie w tę czarnowłosą sukę było bezcelowe, miała jakąś magiczną barierę, następnym celem był albo lew, kończący transformację, albo szalona dziewczyna z łopatą.
Chociaż, gdyby tak zmylić wszystkich obecnych...
Skoczył w bok, w locie aktywując moce kameleona. Zrobił po tym kilka kroków w tył i jeśli to zadziałało, zmylił większość bywalców baru. Bariera nie zadziała, jeśli ona nie będzie widziała przeciwnika, prawda?
Strzelił więc dwukrotnie do sopranowej kobiety, przesunął się metr w lewo, odpalił trzy pociski w stronę lwa, podbiegł do Cyana, w przelocie rzucając doń:
- Nie pierdol się z nimi.
Po czym z bardzo niewielkiej odległości strzelił dwukrotnie do dziewczyny z łopatą.
Ludzie mogli usłyszeć jego kroki, nawet jeśli go nie widzieli, ale gwar i wrzawa panujące wewnątrz powinny skutecznie zniwelować tę możliwość.

7 strzałów
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 22:09  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Dopiero teraz się skapnęłam, że dwa poprzednie posty zaczęłam bardzo podobnie xD
Chciałam czekać na Shion, ale...


Zaklęłaby, gdyby posiadała charakter inny od tego, jakim się chowała. Zaklęłaby siarczyście, soczyście i głośno, wkładając w ten jeden, dosadny wyraz całą swoją frustrację oraz niezadowolenie wypływające z aktualnie panującej w Barze sytuacji. Karyuu jednakże była inna - neutralna, wypalona z większości emocji, dla poniektórych wydająca się frustrująco pusta bądź przeraźliwie chłodna - toteż słownictwo godne wieloletniego, brutalnego wilka morskiego nie wypłynęło melodyjnie z jej ust - ba, nawet nie przeszło jej przez myśl, aby wiązankami takowymi uraczyć znajdujące się dookoła persony. Miast tego uderzyła raz jeszcze i mocno w pnącza trzymające nogę nieznajomego Kundelka, zauważając zaraz kątem oka zbliżającego się nieustępliwie, niezłomnie androida, który najwidoczniej nie miał zamiaru zrezygnować z pochwytania swego obranego, namierzonego celu. Odskoczyła, w odpowiedzi, prężnie do tyłu, kręcąc szybko, sprawnie łopatą w jednej ręce i przyglądając się uważnie, bacznie nadciągającemu oponentowi. Stanęła w tym momencie przed niezwykle trudną, ciężką decyzją, ponieważ na tę chwilę nie widziała pozytywnego, szczęśliwego wyjścia z dalszego pojedynku z Calamity - po swojej długiej, żmudnej podróży nie posiadała ani środków, ani siły na potyczki z takimi osobnikami, co zmusiło ją do zastanowienia się, czy aby nie potrzebowałaby czegoś mocniejszego - lub chociażby dystansowego, pomijając cudowną zapalniczkę - w swoim jak na razie skromnym arsenale. Cóż, jeżeli uda jej się wyjść z tego grząskiego, głębokiego bagna, to na pewno poszuka jakiejś dodatkowej broni bądź wspomagającego narzędzia - skoro już wplątuje się w takie zawiłe, niebezpieczne sytuacje, to przynajmniej będzie miała czym się sprawniej, lepiej obronić.

Podczas przemowy Calamity rozległy się następne, huczne strzały zmuszające ją do przelotnego zerknięcia w kierunku, w którym działo się odrębne, lecz jednocześnie połączone z tym przedstawienie. Bójka trwała nadal - przecinające powietrze kule były na to idealnym dowodem - ale tym razem jeden z zawodników wydawał się przemieszczać na kompletnie innej płaszczyźnie - niezauważalny, uderzający znienacka niby prędki, zabójczy grom. Barierowa kobieta, wściekły lew, krótka wypowiedź znikąd i coś pośród tłumu - tak, na ten czas ci osobnicy znajdowali się daleko poza jej ligą. Nie bała przyznać się do tego, że jest od kogoś słabsza - Merlin wie, że istnieją Potwory - i przeważnie kierowała się swoim łowieckim instynktem połączonym z wolą przetrwania. Jasnowłosa postanowiła więc, z ciężkim sercem i gorzkim posmakiem w ustach, wymknąć się z tego zamieszania mocnym susem w bok, za bar - wcześniejszy skok w tył powinien, teoretycznie, ustawić ją w dogodnej do tego pozycji - ściskając przy tym mocniej, bardziej kurczowo swoją broń w zgrabnej, bladej dłoni - łopatę, którą po schowaniu się za solidny mebel wsunęła na blat jako znak, iż nie będzie się już do tego wszystkiego wtrącać. Sumienie koiło tylko to, iż z wypowiedzi Calamity wychodził fakt - jeśli nie kłamał, naturalnie - że nie zamierzają oni zabić psiego dzieciaka od razu, teraz i tutaj, tylko planowali uprowadzić go w celu skontaktowania się poprzez jego malutką osobę z bandą DOGS. Czyli mogła się już wycofać i uratowanie Kundelka zostawić w rękach - szponach, pazurach, kłach - jego towarzyszy, co przyniosło jej malutkie, drobne poczucie satysfakcji - nie został z zimną krwią zamordowany tu w Barze, tylko zyskał dodatkowe siedem marnych, szybko przemijających dni. Niby nic, ale...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.16 22:29  •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
Spokojnie. Spokój może ci pomóc.
Wzrok spoczął na drzwiach, które nie były już blokowane przez jakiekolwiek cielsko. Jednakże szybko pojął, że pomimo ułudnej wolności, to nie zdąży tam dobiec, cokolwiek by nie zrobił. Dłoń mimowolnie spoczęła na rannej nodze, kiedy przez zaciśnięte zęby wyrwał się głośny syk. I kiedy umysł podpowiadał coraz bardziej chaotyczne plany ucieczki, to jeden z oponentów ruszył w ich, a raczej jego, stronę. Instynktownie dzieciak zacisnął mocniej palce na rękojeści małego nożyka i chociaż dłoń niekontrolowanie drżała, to dzielnie trzymał swoją jedyną broń przed sobą. Jakby ten jeden, z pozoru głupi gest mógł pomóc w ocaleniu jego skóry.
Kiedy nieznajomy zaczął przemawiać, szczęka rudowłosego niemal opadła do samej podłogi. Nie wierzył w to, co słyszał. Oni tak na poważnie? Chcieli wymusić na nim poddanie się, kapitulacje i pozwolenie, by niczym baranek na rzeź, dać się związać i zabrać w-chuj-wie-gdzie? Był Psem do cholery jasnej. A Psy nigdy nie się nie poddawały.
Z drugiej zaś strony co ON mógł zdziałać w tak kiepskim położeniu, w jakim aktualnie się znalazł? Racja, powiadomił Rainbow i być może już pierwsza grupa Kundli zmierzała do baru. Ale przecież nienawidzili go i wciąż uważali za Kota. Równie dobrze mogli olać jego informacje. Równie dobrze mogli go porzucić. I jeśli nie podda się, to pewnie zabiorą go siłą i wyjdzie z tego nie tylko z rannym kolanem.
Zacisnął wargi mocno w wąską linię, przesuwając opuszkami palców po żółtej chuście. Właśnie. W ich oczach był zdrajcą i zapewne nigdy nie zmieni ich nastawienia. Po co niepotrzebnie cierpieć? Wystarczy podnieść ręce i wtedy….
Chłód na skórze po bluzką musnął go tak delikatnie, że ledwo wyczuwalnie. Momentalnie w jego głowie pojawiło się spojrzenie dwubarwnych tęczówek i cichy głos „Oddaj mi, kiedy poczujesz się prawdziwym Psem.” Ależ był głupi. Spojrzał na nieznajomego z dzikim uśmiechem.
- Pierdol się! – warknął w tej samej sekundzie, w której z jego rannego kolana wystrzeliły cztery krwiste wstęgi, zakończone ostrym kantem, celując głównie w twarz oraz szyję przeciwnika. Jednakże Shion nie czekał na to, czy jego krew dosięgnie wroga czy też nie, jedno uderzenie serca zanurkował pod stół, w który się wczołgał i pod osłoną blatów i krzeseł zaczął pełznąć w stronę… okna. Byle tylko dostać się do niego i wyskoczyć, po cichu licząc, że inni wymordowani kupią mu jeszcze trochę tego cennego czasu.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 30 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 30 z 52 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 41 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach