Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 52 1, 2, 3 ... 26 ... 52  Next

Go down

Pisanie 26.09.13 22:02  •  Bar Empty Bar
Bar OvfHx6U

W środku bar wydaje się żywcem wyciągnięty z lat '70 XX wieku. Ciemnoczerwone ściany, wyblakłe tu i ówdzie, nadszarpnięte w innym kącie, wciąż jednak przywołują na myśl coś przytulnego, domowego. Luźno porozstawiane stoły, każdy z innej parafii, o dołączonych do zestawu krzesłach nie wspominając w ogóle. Tak to zresztą jest, gdy tworzy się coś z niczego. Wymordowani kradli i znajdowali przedmioty, którymi później umeblowali wnętrze jedynego, prawdziwego w Desperacji baru. Na ścianach powieszonych jest nawet parę obrazów, jakaś wypchana głowa łosia, trofeum miecznika, który zawisnął tuż nad zwykle palącym się kominkiem.

Wzrok przyciąga jednak to co wzrok przyciągać ma: czyli bar. Nie jest zbyt okazały, ale wystarczy, by dostawiono do niego cztery podwyższone siedzenia. Blat, choć obdrapany, jest z uwielbieniem pucowany przez stojącego za ladą barmana, gotowego sięgnąć za siebie do jednej z półek na której poustawiane są trunki najróżniejszych lotów. Dodatkowo pomieszczenie to zostało wzbogacone o parę cennych przedmiotów, których próżno szukać w innych domostwach Desperacji. Po pierwsze: telewizor. Uwieszony na haku w rogu pomieszczenia, zwykle bzyczy i pokazuje jedynie śnieżycę z grochu. Czasami jednak, gdy nie brak prądu, a satelita okaże się nader łaskawa, ekran zamienia się w ruszające się obrazy o wyblakłych nieco i rozmazanych (ale zawsze, po co marudzić?) barwach. Po drugie zaś: kanapa. Czarna, skórzana, jak wszystko tutaj obszarpana, podrapana, zszyta niedbale. Ale to ona wydaje się tym „wyjątkowym” miejscem w barze. Ustawiona gdzieś na uboczu, dodaje tej szczypty wyluzowania i pozwala na odosobnienie się od mamrotu rozmów i natarczywych spojrzeń. Po trzecie: stół bilardowy. Są też dwa kije i z pięć kul. Naturalnie, gra toczy się na odrobinę innych zasadach (wciąż brak białej kuli), ale z nudów jesteśmy w stanie zdobyć się na wszystko.

Jest to prawdopodobnie jedyne, tak luksusowe miejsce, do jakiego można po prostu wejść, pobyć za friko i wyjść kiedy tylko najdzie nas taka ochota. Żyć nie umierać.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 14:16  •  Bar Empty Re: Bar
Od wczorajszego wieczoru po głowie chodziły jej tylko i wyłącznie myśli związane z planem. Gdy zamknęła oczy przelatywał jej obraz mapy którą szczelnie schowała w kurtce. Po domu w dzień chodziła jak struta, gdy wybiła 15 szybko się ubrała i wyleciała z wiejskiego mieszkania. Ciotka wychyliła się przez okno marszcząc brwi. Musiała zwolnić, bo każdemu wydawałoby się to podejrzane. Wzięła kilka wdechów i ruszyła w stronę lasu.
Gdy upewniła się że jest sama wyciągnęła brudna obdrapana mapę za którą musiała się nie się nieźle namęczyć. Oczywiście również wykosztować.
Wzrokiem szukała jednego z wyjść, dziury w całym murze. Czuła podniecenie, strach i.. Znów się musiała uspokoić, mimo iż wiedziała że plan raczej nie wypali i nie znajdzie ojca. Jednak nie miała zamiaru się zniechęcać, nawet jeśli go nie znajdzie obali mit świata poza kopułą.
Od domu do muru musiała iść z godzinę jak nie więcej, później pół przy murze. Koniec końcu znalazła.
Gdy stanęła po drugiej stronie idąc za wskazówka handlarza, narzuciła na głowę kaptur i zdjęła zegarek. Jednak nie miała zamiaru się brudzić jak jej polecił. Niby miało ja to upodobnić do reszty, jeśli kogoś spotka. Ale niby jak ona miałaby się później wytłumaczyć ciotce?
„- no wiesz, spiłam się i wybrudziłam w ziemi która nie pochodzi z murów”
Nie ważne, schowała swoja kartę przetargową i znów ufając starcowi ruszyła jak mente powtarzając jego słowa. Było jeszcze jasno, ale i tak ponuro.
Każdym swym zmysłem odczuwała strach i nie pewność. Od zawsze mówiono jej, że za murem nie ma życia... Że nic nie istnieje, a jednak. Widzi domy, piasek... zapewne jakieś robaki pod piaskiem. Inaczej sobie to wyobrażała. Bardziej tragicznie.
Kilka razy złapała się na tym że nabierała więcej powietrza w płuca jakby trucizna miała naprawdę istnieć i miała jakiś smak.
Idąc wolno, bo tak naprawdę nie wiedziała gdzie idzie zauważyła w oddali budynki. Mimowolnie przyspieszyła mając dość samotności w takim miejscu. Przybliżając się nasunęła głębiej kaptur.
-O tym mówił „starzec”.
Wzrokiem przejechała po większości w opłakanym stanie budynków aż dostrzegła ten jeden. Weszła do niego, czując jak słońce które się żegnało ze światem każe jej zawracać. Za daleko jednak zaszła. Zatrzymała się w progu trochę oniemiała.
Co teraz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 15:38  •  Bar Empty Re: Bar
Ucho drgnęło.
Coś jasnego biło go po oczach, gdy z natarczywym wyrazem pyska gęby mordy twarzy brnął przed siebie po kostki w krwistej brei. Palce kleiły się mu od czerwieni, szczęka bolała od zaciskania zębów.
„Ka...”
Głos był nachalny, nadchodził z oddali, a on — nieważne ile razy by nie próbował — nie mógł się go pozbyć. Zasłaniał ręką uszy, warczał pod nosem jak przyszpilone do ściany zwierzę, próbował zagłuszyć go własnymi wyzwiskami: dla każdego boga na łebek po przekleństwie. Mimo to głos wydawał się tylko przybierać na sile.
„Ka... KA... KA!”
Ka ka ka... — charknął wzburzony, z gorzkim posmakiem na ustach. Dosłownie jakby podświadomie wiedział, czego chciał ode niego ten natręt z góry, a jednocześnie starał się sobie zmówić, że pojęcia zielonego nie ma, z jakiego powodu kierowane są do niego te półsłówka. „Ka ka ka”... co to w ogóle miało być?
Trzask.
Jace jęknął, skulił się, chowając głowę między ramionami. Poczuł nagle jak nowa fala niezbyt intensywnego, ale wystarczającego bólu przecina głowę zygzakiem na pół. Dokładnie jak piorun zrzucony z nieba przez wściekłego Zeusa. Co do cholery ciężkiej? Mimowolnie podniósł dłoń i wplótł szczupłe palce w grzywkę.
Chika!
Na Boga... — zaczął, ale kufel ponownie stuknął o brzeg jego głowy. Jonathan warknął, otworzył wreszcie oczy i skierował spojrzenie na barmana. Kryło się w nim tyle nastoletniego rozdrażnienia, że z perspektywy kogoś tak poważnie starego jak sam barman Bob było to coś całkiem uroczego.
Wreszcie się obudziłeś.
Wreszcie zostałem obudzony, Bobby. Nikt cię nie uczył, że nie rzuca się w klientów zastawą stołu?
Jonathan mimowolnie oderwał spojrzenie od tęgiego mężczyzny. Przyjrzał się swoim butom, aktualnie uwalonym niedbale na blacie stolika. Sam zresztą rozsiadł się wygodnie na skórzanej kanapie umieszczonej w rogu pomieszczenia i... najwyraźniej usnął. Tak. To był sen. To był piekielny, kurewski sen, a moje buty wcale nie są upaćkane cudzymi płynami. Co za palant w ogóle wymyślił sny?
Mamy gościa, skocz po coś do picia — Bob nie dawał za wygraną, trajkocząc nad głową ledwie zbudzonemu.
Choć rzeczywiście.
Coś jakby się zmieniło. Telewizor nadal buczał, nad głową żarówka bez klosza dogrywała ostatnimi tchnięciami. Ściany nadal były ciemnoczerwone, gdzieś rozmawiało dwóch facetów w kwiecie wieku, co przypominało bardziej powarkiwania, niż normalną pogawędkę przy dobrym trunku i choć definitywnie było to traktowane jako coś dziwnego... w Desperacji temu podobne zachowania były na początku dziennym. A mimo to nawet Wilczurowi zdawało się, że coś jest ewidentnie nie tak. Łaskawie więc zdjął nogi ze stolika, wyprostował się na kanapie i delikatnie uniósł barki. Poczuł jak wszystkie mięśnie krzyczą o rozluźnienie, a jego dotychczasowy brak problemów właśnie zapełnił się chociażby brakiem wygody i wyspania. Ziewnął, po czym wstał nieprędko, wspierając rękę nad kolanem. Teraz dopiero. Teraz dopiero omiótł dokładniej spojrzeniem wszystko dookoła, a jego wzrok — oczywiście — padł na stojącą w progu dziewczynę. Jedno było pewne: wyróżniała się. Ot, chociażby naturalnością. Tym nietypowym brakiem bycia kolejnym skurwysyńskim dziwolągiem, jakich rozsiano tysiące po Desperacji.
Leniwy krok, trzepoczące uszy i ogon, wolno kołyszący samą końcówką na boki.
Witamy w naszym piekle, Hime — wymruczał, wciąż nieco zaspanym głosem, jednocześnie wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny. No złap mnie, kotku.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 16:28  •  Bar Empty Re: Bar
Rozmyte wizje snu na jawie przemykały przed jego gadzimi ślepiami. Błoniasty zestaw drugich powiek przykrywał gałki oczne chroniąc je przed wyschnięciem spowodowanym brakiem mrugania. Bezczynność sprawiała, że nie miał co robić, a siedząc praktycznie nieruchomo nad kuflem bliżej niezidentyfikowanego trunku o niebieskawej barwie, po prostu przeniósł się w świat rozmyślań. A dlaczegóż to wizje były rozmyte? Ponieważ częściowo czuwał, starając się nie stać bezbronnym i narażonym na atak, a do tego znowu nie wziął ani okularów ani soczewek. Prawie niczego nie widział, znów mogąc zdać się jedynie na swój nienaganny węch i smak. Węchosmak, o. To słowo lepiej nazywało zmysł, którego posiadanie chwalił ponad wszystko.
Blond łeb zsunął się z podpierającej go dłoni i rąbnął czołem o blat baru, jednakże sam chłopak zdawał się tego nie odczuć. Usłyszał jedynie uderzenie, a sen przybrał nieco innych kolorów. Zgniłozielony kaptur skrył twarz Arthura w jeszcze większym cieniu. Gdyby telewizor zaczął działać, to kurdupel nie rozbijałby teraz nieświadomie jednego z najlepszych budynków w całej Desperacji, a gapiłby się na bliżej niezidentyfikowane obrazy, które dzięki jego słabemu wzrokowi byłyby jeszcze mniej zidentyfikowane. Z drugiej strony mógł iść przeszkadzać ludziom w Mieście-3, sabotować działania Władz, czy choćby szukać sobie miejsca do spania na najbliższą noc, ale jednak wolał siedzieć w bezczynności nad naczyniem z alkoholem, który by na niego nie zadziałał nawet gdyby wypił całą jego butelkę.
Otrząsnął się z letargu dopiero po chwili od pojawienia się "świeżego mięsa". Najpierw wysunął szybko długi, rozwidlony język, później uniósł głowę i wyprostował się. Znów posmakował powietrze. Pociągnął nosem, odwrócił się w kierunku wejścia. Fioletowy jęzor po raz kolejny został zaprezentowany całemu pomieszczeniu, teraz na dłużej, unosząc się lekko w górę i w dół. Gdy został schowany, gadowaty przymrużył ślepia. Błoniaste powieki schowały się.
- Dziwnie pachnie... - stwierdził wstając i podchodząc o parę kroków. Czwarty raz liznął powietrze. - Człowiek? Co tu do cholery robi ktoś normalny?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 16:57  •  Bar Empty Re: Bar
Niewiele ma się w życiu do roboty, jak się jest w połowie kotem, na dodatek Zdziczałym. Nie to, żeby zaraz Claw była głupia i całkiem niczego nieświadoma. Rozumiała bardzo wiele rzeczy, ale jej umysł nie chciał na nie odpowiadać. Mniejsza z tym... Wybrała się na małe polowanko po "pustyni". Nie szukała innych Wymordowanych, tylko stworzenia zdolne na jakiś czas wypełnić biedny żołądek kociego dziewczęcia. Długo szukać nie musiała.
To był szczur. Albo coś szczura przypominającego, bo miał też coś chyba z psa. Cholera go tam wie, Claw się zbyt długo temu czemuś nie przyglądała. Doskoczyła i złapała w ostre niczym brzytwa ząbki. I pożarła. Jeden kęs, drugi... Tak, najadła się jak cholera. Ze zdenerwowanym pomrukiem pomaszerowała przed siebie. Zewsząd cisza... Straszna cisza. Jednakże niedaleko miejsca jej polowania okazał się być ów bar, do którego lubiła czasem zaglądać. Bob robił same pyszności. A nuż i tym razem też da jakieś resztki? No, przekonajmy się!
Drzwi tego jakże zacnego przybytku otwarły się ponownie. Ale nie ręką zostały otwarte, tylko obiema wielkimi łapami skrytymi za cienkim, żółtym materiałem. Od razu w powietrzy wyczuła znajome zapachy oraz jeden dziwny, niepasujący do reszty niezwykłych i innych stworzeń. Człowiek. Przysunęła się bliżej kobiety, zaglądając nań przez jej ramię. Cóż, ten widok mógł nieznajomą przerazić. Ni to koci pysk, ni ludzka twarz, nawet żadnych rys nie było widać, tylko te świecące, rubinowe ślepia i szeroki uśmiech ostrych zębów.
- Nyan. - Wydała z siebie ciche miauknięcie i oblizała się lekko. Poniuchała zaraz powietrze wokół tej panny i szybko się nią znudziwszy, odsunęła się i podreptała z kocią gracją do pustej kanapy! I dobrze, że pusta była! Bo by tego psa, co ją niekiedy zajmował, tym razem po prostu stąd przegoniła!
Usadowiła się nań, klęknęła, łapami pomacała szkaradną skórę. Przeciągnęła się nań leniwie, tym samym ukazując obecnym swoje czerwone majtki, po czym legła na kanapę tak, że aż wokół uniosły się drobinki kurzu gdzieś tam wcześniej zagubione pod skórzanym obiciem.
I jak na jakieś zaklęcie, dziwaczny pysk zaczął się zmieniać, jakby ciemna mgła spływała z twarzy dziewczęcia. Oczy stały się normalne, rysy złagodniały. Ot, teraz po prostu wyglądała uroczo, jak zwykła pannica. Oparłszy główkę na splecionych dłoniach na bocznym oparciu, przymknęła powieki i znużona podsłuchiwała rozmowę obecnych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 17:15  •  Bar Empty Re: Bar
W barze zapanowało nie widzialne poruszenie. Którego ona nie mogła dostrzec, ale poczuć jak najbardziej. Poczuła jak atmosfera zmienia się w ta którą bez problemu można ciąć nożem i dzielić jak tort.
Mimo iż w pomieszczeniu było cieplej niż na dworze nie odważyła się zdjąć kaptura. Czuła się w nim nieco bezpieczniej, ale tylko nieco... Bo instynkt samozachowawczy wrzeszczał by uciekała ile ma sił w nogach. Że właśnie znalazła się w paszczy lwa, a lew nie będzie czekał aż ktoś ogłosi porę obiadową. Mimo wszystko zwalczyła strach i rozejrzała się. Przeleciała swym ludzkim wzrokiem po „stworzeniach” w barze. Był to dla niej szok. Mętlik. Miała wrażenie, że myśli zaczną jej zaraz przez uszy wypływać. Kręciło jej się w głowie od szoku. Nikt nie mówił, że to...Ci...Oni...istnieją.
Ze snu wyrwał ja inny głos, niż ten w jej głowie.
Przeniosła spojrzenie z wnętrza baru na mężczyznę nie wiele wyższego od niej samej. Przez kilka sekund podziwiała jego uszy, ogon. Wszystko to wyglądało jak przyczepione. Zamrugała kilka razy zastanawiając się czy to nie kolejny głupi program „mamy Cię”. Gdy odmieniec wyciągnął ku niej dłoń, ta cofnęła się w odruchu obronnym, tym samym wpadając na prowizoryczne drzwi. W porę opanowała równowagę. Wolałaby nikt jej tu nie dotykał.
Może informacje o wirusie były prawdziwe, tylko przekręcone. Naciągnęła kaptur głębiej, tak by nikt nie widział jej twarzy, zielonych oczu. Jasnej czystej cery.
Wiedziała, że tak jak Oni tak, Ona jest dla nich wielka atrakcją. Starała się z całych sił nie pokazywać, że się boi. Tak daleko już zaszła... Może za daleko.
-Em... Szukam kogoś. – nie mogła teraz się wycofać.
Mruknęła niespokojnym głosem, po czym wyciągnęła zdjęcie. Fotografia przedstawiała w średnim wieku mężczyznę z dziewczynką na rekach. Gdyby ktoś się nie domyślił, to małe roześmiane stworzenie w ramionach wielkoluda było nią kiedy miała 3 lata. Nowszych zdjęć nie posiadała.
Ciężko o nowsze, gdy tylko ta skończyła przeklęte oczy stara łajza uciekła gdzieś. W mieście nie mogło go być. Zostało pustkowie i podziemia.
Wziął czy nie wziął zdjęcia nie ważne, bo Caro musiała odskoczyć w bok gdy coś przykleiło się do jej ramienia. To chyba było dla niej nieco za wiele.
Zaczęła się cofać w głąb pomieszczenia, rozglądając nerwowo po pomieszczeniu. Czy ktoś jeszcze chciał ją powąchać czy dotknąć. Gdy dotarła do jakiegoś siedziska, bezwłasnowolnie się po nim zsunęła.
-Kurwa...- jęknęła.
Już wiedziała jak czuła się Alicja w krainie czarów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 17:50  •  Bar Empty Re: Bar
Wyglądał na urażonego, gdy dziewczyna zamiast chwycić go za dłoń, cofnęła się tylko, naciągnęła ten swój zbędny kaptur i wytworzyła wokół siebie irytującą barierę, nie pozwalającej wilczemu na dotknięcie jej. Miał jednak te ostatnie szczątki przyzwoitości, które momentami wychodziły na wierzch. I tym razem wyszły, nakazując mu cofnąć rękę i wzruszyć niedbale barkami, jakby już tym pokazywał jej, że skoro nie — to nie. Sytuacja była teraz o tyle niezręczna, że nagle całe pomieszczenie wypełnione dziwactwami, zwróciło uwagę na to, na co zwrócić uwagę miał tylko on. W dodatku Arthur... Jonathan obrzucił go nieprzychylnym spojrzeniem.
„Dziwnie pachnie”.
Z ciebie też kiepskie różyczki od Coco Chanel — warknął, kładąc po sobie czarne jak noc uszy, kontrastem odcinające się od bujnej czupryny włosów. Mimo wszystko był mu w pewien sposób wdzięczny. Zapytał o coś, o co chciał zapytać on sam. Mniej marnowania śliny na nieznajome osoby, których nigdy więcej nie tknie choćby kijem.
„Szukam kogoś”.
Chłopaka? Tatusia? Mamusi? Siostry? Przyjaciółki? Wroga?
Odebrał zdjęcie.
Huh? Dziadka?
Jace przesunął się nieco do tyłu, jakby już wiedział, że za sekundę czy dwie wtargnie tu Claw, rozgromi biedne dziewczę, a później — naturalnie olewając już jej osobę — odejdzie w stronę wygrzanej przez niego kanapy. Sam zlustrował niedbale fotografię, ale twarz mężczyzny niewiele mu mówiła. Nie przypominał też sobie, aby ktoś o podobnej aparycji był ważną osobistością w Desperacji, a dość porządnie się tu orientował.
Podał zdjęcie Arthurowi.
Zerknij, Arth — w tym momencie odwrócił się za siebie w stronę kota. — Kici, kici, pluszaku. Chodź. Pomożesz.
Powoli zwrócił się ku nieznajomej, ale...
A ty wiesz może coś... hej? — ostatnie słowo wyrwało mu się już przypadkowo. Co się tak cofała? Mieli coś na twarzy? Mimowolnie dotknął swojego policzka jakby sprawdzał, czy wczorajszej nocy nie jadł czegoś niezidentyfikowanego, ale... raczej był czysty. No, względnie. Mógłby się przebrać, wykąpać, uczesać, wyszorować ząbki, nałożyć fluid... łoł, łoł, prrr, ogierze. Pozostańmy przy szorowaniu ząbków.
Za to „kurwa” dotarło do jego uszu bardzo szybko. Rozłożył natychmiast ręce na boki w całkiem bezradnym geście, a jego usta wykrzywiły się w niezadowoleniu.
Nie, nie. Spokojnie. To tylko Arthur. Chyba już skończył z kurwowaniem.
Zero poczucia humoru, co, Jace?
Co nam więcej powiesz o tym gościu? Właściwie po co go szukasz, hm? Kim ty jesteś, żeby zapuszczać się w takie chrzanione miejsca? W nocy jest tu niebezpiecznie. I zimno, wietrznie, niebezpiecznie, ciemno, wspominałem, że niebezpiecznie?
Westchnął na końcu, jakby setny raz tłumaczył coś dziecku, a ono i tak ładowało te swoje łapska do kontaktu. Doprawdy, niektórzy ludzie byli tacy lekkomyślni... Jace przyjrzał się jej z niesmakiem. A może Władza ją wykopała na zbity pysk? Nie wydawała się typem przestępcy, ale i oni prezentowali się inaczej niż powinni.
Już teraz co najmniej dwójka osobistości chce cię zjeść.
Jasna brew powędrowała do góry.
Ale co tam. Miałem zapytać czy nie chciałabyś czegoś do picia. Przecież lepiej rozmawia się w przyjemnej atmosferze, ze szklanką w ręce, w wygodnym siedzeniu... nie?
Czyżby? A gdzie ty tu widzisz wygodne siedzenia, Jace?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 18:53  •  Bar Empty Re: Bar
Przechylił delikatnie głowę, wyglądając jakby się przyglądał ludzkiej istocie, która postanowiła przyjść do tego zatrutego, brudnego miejsca wyglądającego gorzej niż dzielnice biedoty w XXI wieku. W rzeczywistości jednak kija widział, więc mógł tylko sprawiać wrażenie stworzonka o sokolim wzroku. Rozmyta plama pachnąca na kilometr człowiekiem pozostawała tą plamą i zmieniłoby się to dopiero, gdyby ktoś znalazł Arthowe okulary, które jak zwykle gdzieś posiał. Rozwidlony język przesunął się w powietrzu w górę i w dół, rejestrując wszelkie zmiany w składzie chemicznym woni otoczenia. Coś znów się pojawiło, ale pachniało tutejszo, więc zielonooki nie zwrócił na to uwagi.
- Chodziło mi, że taka świeża... - burknął, choć bardziej brzmiało to jak wężowy syk. - Znaczy... Ludzka. Inna. Rany no, smaczna? Pachnie niecodziennie i smacznie... - gadzie ślepia przymrużyły się bardziej, język ponownie zasmakował woni powietrza. Nie jego wina, że był trochę głodny, a jak wiadomo - głodny nie jesteś sobą. Jeśli zachodziła taka potrzeba, nie bał się kanibalizmu, choć szczerze wątpił, by rzucił się na człowieka w samym środku budynku dość wypełnionego innymi istotami żywymi.
Wziął zdjęcie od Wilczura i przysunął je bardzo blisko oczu. Zasyczał cicho, co było oznaką poddenerwowania. Wyciągając łapkę przed siebie i posługując się smakowęchem, ruszył w kierunku jakiegoś stolika. Bywał tu niesłychanie często i wiedział, że w jednym miejscu zazwyczaj przesiaduje ktoś w okularach. Wątpliwym było, że szkiełka będą mieć wystarczającą moc, żeby widział wyraźnie, ale jednak na pewno coś by pomogły.
- Pożycz okularów - mruknął bez emocji w kierunku jakiegoś potworzastego. Po uzyskaniu przedmiotu, wsunął go na nos i spojrzał ponownie na fotografię. Szybko jednak odwrócił się i spojrzał na Chikę. Uniósł kąciki ust w górę, odsłaniając ostre, haczykowate kły.
- Jak zapłacisz, to mogę wrócić - odpowiedział. Zaraz jednak powrócił do uważnego obserwowania postaci przedstawionej na kawałku papieru. Jakimś cudem widział na tyle wyraźnie, że zmarszczył cienkie, jasne brwi.
- Chyba go kojarzę - stwierdził. - Ale nie jestem pewny... - oddał okulary i powrócił do poprzedniego miejsca, w którym stał. Może i miał dość dobrą pamięć, ale musiał już śledzić tyle osób, że mógł się pomylić. A przecież istnieją też osoby podobne do innych istot, więc to jeszcze pogarszało sprawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 18:57  •  Bar Empty Re: Bar
| Post Caro. Przerzucam tutaj, bo dała go w propozycjach bestii... to rozgarnięcie. |


Ku jej zdziwieniu „pies” był całkiem rozgarniętym i (nie wiedząc czy to dobrze) całkiem rozgadanym towarzyszem. Widać było po nim, że każdego tu zna... Mała poprawka w tej klitce, każdy wyglądał na takiego, co zna każdego tylko nie ona. Wzięła kilka głębszych wdechów, wypuszczając je ze świstem.
Gdyby była może troszkę bardziej odprężona to by się uśmiechnęła na kąśliwą uwagę do jednego z „stworów”. Była chyba zbyt oszołomiona cala tą sytuacją, bo zapach jej całkowicie nie przeszkadzał. Póki co skupiała się na utrzymywaniu bezpiecznej odległości od nich, a zwłaszcza od kotki która... teraz kotką wcale nie była, a jedynie „zwykłą” dziewczyną. Przyglądała się jej chwile gdy Pies i reszta bandy zastanawiała się nad zdjęciem.
Pozwoliła sobie by myśli jeszcze bardziej się zakotłowały w głowie. A jeśli Ojciec tak wygląda? Co jeśli jest inny? A może to Ona jest dziwna? Co się tym ludziom stało? Czy się tacy urodzili? Wyglądali na takich którzy potrzebowali by minimum trzech dni w ciepłym pomieszczeniu. Z dobrym jedzeniem. Tak, przypominali trochę te wszystkie poszkodowanych ludzi z filmów historycznych. Wzbudziło to w niej nawet współczucie, które szybko zastąpił strach.
Wzrokiem przejechała po obskurwiałych ścianach. Jak oni tu żyli.
Poczuła nagle wibracje, była pewna ze nie będzie tu zasięgu. Wyciągnęła nowy model telefonu i szybko przeczytała 5 wiadomości od Ciotki. Zjeżyła się na karku.
„Gdziekolwiek jesteś masz się wrócić”
„Szukają Cię”
„Dwóch facetów się o ciebie pytało”
Teraz to już całkowicie świat stanął na głowie.
Podniosła się chwiejnym krokiem. Nie mogła sobie pozwolić na problemy z rządem. Wcisnęła na rękę zegarkowy- identyfikator i wyfrunęła z baru ignorując wszlekiego rodzaju głosy. Zostawiając po siebie telefon i zdjęcie jej i ojca.

z/t
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 19:31  •  Bar Empty Re: Bar
Zmarszczyła nosek. Doprawdy, nie można się tu było spokojnie odprężyć, odpocząć po kolacji, ani nic z tych rzeczy, bo cały czas ktoś czegoś chciał. Na licznych bogów, o których istnieniu nawet nie miała Claw pojęcia, czy o tak wiele prosi? Parę godzinek snu w ciepełku? Nie, oczywiście, to niewykonalne dla wielu.
Wstała więc, przeciągając się z pięć razy póki nie powędrowała do Wilczura. Oparła się łbem o jego ramię, beznamiętnie spoglądając na zdjęcie trzymane przez niego w dłoni. Spojrzała jednym okiem, drugim... Ni wuja, nie znała gościa. Ani dzieciaka. Ale to chyba nieważne. No cóż, nie pozostało jej nic innego, jak jeszcze bezczelnie otrzeć się ramieniem o wilczego chłopca i wrócić na swoje nagrzane miejsce. Rozwaliła się tam chamsko, ale już drugi raz nie było tu tak wygodnie, jak za tym pierwszym. Mruknęła cicho do siebie i wstała.
- Nyaaan... - miauknęła przeciągle, ni to do siebie, ni do zgromadzonych w barze. Ot, po prostu obwieszczała całemu światu jak jej źle i niedobrze. Poza tym, brakowało jej pieszczot... I przez to czuła się biednie i samotnie. Bowiem, gdy ktoś Claw głaszcze, dotyka... To wtedy jest jej bardzo milutko.
Ruszyła ku wyjściu. Nikomu specjalnie nie obwieściła swego wyjścia, bo po co? Zresztą, jakby chciała... Nie, nie chciała. No, przecież jest kotem, do jasnej ciasnej. Nie musi nikomu mówić, gdzie idzie, czemu już idzie, po co. Claw chodzi własnymi ścieżkami i nikt nie ma prawa nakazywać jej robić inaczej. Taka natura kocicy...
Otworzyła drzwi, z którymi chwilę się męczyła (no weź spróbuj nacisnąć klamkę wielkimi łapami), aż w końcu opuściła bar. Po cichu. Pewno nawet niezauważona, ale co tam. To dziewczę mało co obchodziło czyjeś zdanie, albo spojrzenie. Nie masz ciastek, albo nie chcesz jej głaskać? To spierdalaj, Twoje życie się dla Claw nie liczy.
Skierowała się z wolna ku swojemu terytorium.
[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.13 20:40  •  Bar Empty Re: Bar
Poczuł falę dreszczy, gdy kotka otarła się o niego ramieniem. Jasna brew drgnęła mimowolnie, zęby zacisnęły się, napinając mięśnie szczęki. „Spokojnie, spokojnie, cicho” — powtarzał sobie jak mantrę i przeklinał jednocześnie podobne metody, które były równie skuteczne co lód w roli ogrzewacza. Przełknął cicho ślinę, dławiąc warczenie. Zresztą: na co się wściekać? Na co drażnić? Denerwować? Claw i tak już poszła. Zajęła się tymi swoimi kocimi, bezsensownymi sprawami.
Nie waż się jej zjeść — mruknął, odwracając ponownie spojrzenie w kierunku blondyna. Jego kły błysnęły w półmroku, gdy w obronnym geście uchylił wargi. Nigdy nie był typem osoby, która murem staje za nieznajomymi, wrzeszczy, aby brali go, a nie ją. Definicja „poświęcenia” nie istniała w jego niewielkim tomiku słownika. Tym razem był jednak zwyczajnie zaciekawiony. Kogo szukała? Co tu robiła? Kim była? I z jakiej racji właśnie wybiegła jak torpeda, zostawiając... — I co zrobiłeś? — wybuchł, wyrzucając rękę w górę. — Pewnie ją wystraszyłeś, idiota!
„Tak będzie lepiej”.
Tak miała szansę, by wrócić do domu. Może przed totalnym zmrokiem? Hej, może nawet w całości? Jonathan przyłożył dwa palce do skroni i zmrużył dwukolorowe ślepia, starając się uspokoić. Pamiętaj — powtarzał sobie — Bobby jest na ciebie wystarczająco zły za ostatnio. Tym razem serio wyjebie cię na bruk. Nie rób afery. Umiesz nie robić afery, prawda? Pewnie, że umiem. Kto by nie umiał? Bycie spokojnym jest takie nudne... znaczy, łatwe. Słowa przelatywały przez jego głowę, gdy ten w lekkim roztargnieniu przyglądał się podłodze. Miejscu, gdzie chwilę temu stała jeszcze interesująca go postać. Omiótł spojrzeniem krzesło, jej telefon, stół, pusty kufel po piwie, jej telefon, ponownie podłogę...
Chwila.
Powrócił do telefonu. Powieki drgnęły, oczy otworzyły się szerzej, a on wyciągnął automatycznie rękę, która zatrzymała się dosłownie milimetr przed przedmiotem. Powinien to w ogóle dotykać? Przegryzł wewnętrzną stronę dolnej wargi, po czym chwycił ostatecznie za komórkę. Wyglądała zupełnie inaczej niż jego, ale nie zdziwił się tym specjalnie. Miał kloca, bo niczego innego, ładniejszego po prostu nie znalazł. To typowe dla osób z Desperacji. Tu wszystko było po prostu brzydkie...
„Jak zapłacisz, to mogę wrócić”.
Uśmiechnął się kpiąco.
Gdybym miał kasę, wolałbym żarcie niż dziwkę. Przydatniejsze. I daj mi zdjęcie, przyda mi się — rzucił na końcu, wyciągając rękę po fotografię. — To co? Ty coś mocniejszego a ja wodę? Przyniosę z magazynu.
Bo przecież mieli całą noc przed sobą...
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 52 1, 2, 3 ... 26 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach