Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 41 z 52 Previous  1 ... 22 ... 40, 41, 42 ... 46 ... 52  Next

Go down

Pisanie 01.07.17 16:04  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Nie musiała długo czekać na to, aby Luna skinęła głową i skierowała się szybkim, pewnym krokiem w kierunku wyjścia, a później ku wspomnianej przez Kai stacji benzynowej. Sama bezskrzydła Anielica pokręciła głową z delikatnym uśmiechem, po czym podążyła za nią z nadzieją, iż pojedynek ten będzie wartościowy oraz chociaż odrobinę pasjonujący - a patrząc na ich niedawną rozgrywkę w bilarda, to szanse na to, że potyczka będzie ciekawa i interesująca były doprawdy wysokie i obiecujące. Wyszła z podstarzałego, acz wypełnionego przeróżnej maści gośćmi - którzy niezbyt byli zadowoleni z utraconej atrakcji w postaci dwóch kobiet rywalizujących przy stole bilardowym, lecz ona nie zwróciła najmniejszej uwagi na ich pogwizdywanie i mamrotanie - budynku bez oglądania się za siebie, w następnych minutach znikając za pobliskim rogiem niezbyt ładnie prezentującej się ulicy.

z.t. Kaijin & Luna
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 12:29  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
W rzeczywistości nie łudził się, że zdobycie książki, która zaprzątała mu głowę przez ostatnie miesiące, będzie łatwe. W innym przypadku nie musiałby wcale polegać na osobie trzeciej, ale tak się złożyło, że mimo oficjalnego bezrobocia często wkraczał do strefy „niedostępnego”, a czasami łapało go po prostu rozleniwienie, więc skoro dysponował pewną sumą pieniędzy czy innymi dobrami, dlaczego się kimś nie wysłużyć? Pożądany przedmiot chował w sobie wielką wartość, przynajmniej dla samego Carla.
Dzień na Desperacji powoli dobiegał końca, a słońce majaczyło na horyzoncie, ogrzewając ostatnimi promieniami połacie ziemi. Wiatr uciekł po innych stronach świata i tylko napór powietrza poruszał płaszczem mężczyzny, który pewnym krokiem zbliżał się do jednej z nielicznych atrakcji poza murami M-3. Trudno zaprzeczyć, że brakowało mu luksusu panującego w pozornej utopii, zwłaszcza że nie tak dawno temu funkcjonował tam jako przeciętny mieszkaniec. Teraz zaś przyszło mu chwytać się nawet najbardziej czerstwego chleba i podziurawionego materaca. Może odrobinę przesadzam, Carl wszakże potrafił się nieźle ustawić, jeśli chciał, i właśnie z tego powodu mógł sobie pozwolić na pewne układy z innymi.
Co tu taka grobowa atmosfera? – Rzucił na wstępie, przekraczając wejście do baru. Omiótł spojrzeniem niemal puste wnętrze, gdzie jedyną bardziej żywą osobą był barman pucujący od niechcenia naczynia za ladą.
Okularnik zbliżył się do niego i zajął miejsce na krześle, zaś na pytające spojrzenie pracownika pomachał przecząco dłonią. Dziś nie ciągnęło go do alkoholu, chciał tylko dostać w ręce swój mały prezent. Było to pierwsze zlecenie, którego się podjął wraz z Fury, więc nie miał pewności co do efektów, jakie otrzyma, żywił niemniej nadzieję, że wszystko poszło bez większych problemów. Ubezpieczenia nie zapewniał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 20:00  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Ostatnimi czasy Fury nie narzekała na brak zadań. W ciągu kilku miesięcy imała się niemal wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z jej desperackim zawodem, więc kiedy Carl się z nią skontaktował przyjęła zlecenie bez marudzenia. Nawet jeśli fucha wiązała się z pewnym ryzykiem. Wszystko po to, by mieć zajęty umysł i ręce. Samotność miała swoje plusy, ale ostatecznie stawała się dlań coraz bardziej uciążliwa, a mając do wyboru pracoholizm albo mordobicie, wybrała pierwszą opcję.
Kiedy w końcu dotarła do baru, wydała z siebie ciche westchnienie i zerknęła tęsknie w kierunku znikającego za horyzontem słońca. Wieczór zbliżał się nieubłaganie, a Shay nie chciała, by ktokolwiek widział jej oczy po zmierzchu. W większości przypadków starała się zachować swoją prawdziwą tożsamość w tajemnicy. Dlatego też poprawiła maskę, obróciła się na pięcie i wmaszerowała do lokalu, zaciskając dłoń na ramiączku plecaka, przerzuconego niedbale przez ramię.
Przystanęła na progu i rozejrzała się w poszukiwaniu znajomej postaci. Przymrużyła lekko ślepia i odgarnęła z twarzy nieznośne kosmyki włosów, które wymknęły się z upięcia, a kiedy wreszcie zlokalizowała Carla, przysiadła się do niego bez zbędnych ceregieli. Nie zostało jej zbyt wiele czasu, dlatego zamierzała przejść od razu do rzeczy.
- Masz szczęście - mruknęła, wciągając swój bagaż na kolana. Rozpięła materiał i wyciągnęła ze środka pakunek, po czym ostrożnie wyłożyła go na blat. Książka została owinięta w skrawek jakiegoś w miarę czystego materiału. - To był dobry dzień - dodała i uniosła kącik ust w nieznacznym uśmiechu, czego nie mógł dostrzec.
Przesunęła zawiniątko po blacie w kierunku Magnussona i pokręciła przecząco głową na pytanie barmana. To nie był czas na zapijanie smutków. Nie po to tutaj przyszła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 21:00  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
W trakcie oczekiwania na przybycie drugiej osoby, oparł wygodnie stopę na kolanie i oddał się kontemplacji wnętrza baru. Było to chyba jedno z najlepiej utrzymywanych miejsc na Desperacji, a i tak w porównaniu do lokali w M-3 wypadało blado. Właściwie nie było co zestawiać ze sobą dwa tak skrajnie różne miejsca. Może to z dziwnej tęsknoty do poprzedniego życia? Carl próbował znaleźć wspólny mianownik i chociaż w małej cząstce przytrzymać przy sobie wspomnienie tamtego okresu. To niestety zakrawało niemożliwe. Desperacja i utopia – kontrast słyszalny nawet w samych określeniach.
Skrzypnięcie starych drzwi zwróciło jego uwagę, dlatego przeniósł wzrok ze schodzącej ze ściany tapety i przeniósł go przelotnie w stronę wejścia do baru. Widok najemnika sprawił, że na ustach Szweda mimowolnie zagrał nieznaczny uśmiech.
Wstaję prawą nogą i kolekcjonuję czterolistne koniczyny. Poczułbym się oszukany, gdyby mi nie sprzyjało. – Stwierdził luźno, a w żółtych ślepiach zagrało coś na wzór pobłażliwości.
Obserwował z uwagą, jak kobieta sięga swojej torby, a później odkłada na blat owiniętą książkę. Od razu wyciągnął po nią dłonie i ostrożnie odwinął szmatkę, by móc rzucić okiem na wnętrze przedmiotu. Z przesadną niemal czułością przekartkował kilka stron, a gdy był pewien, że to to, czego szukał, rysy jego twarzy złagodniały w usatysfakcjonowaniu.
Dobra robota. – Pochwalił, zawijając książkę z powrotem i chowając ją do własnej torby skrytej pod płaszczem. – Były jakieś komplikacje? – Zainteresował się, wyciągając małą, ale pełną sakiewkę monet. Dokładnie tyle, ile był jej winny za zlecenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 21:32  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Ona sama już dawno przestała porównywać jałowe tereny Desperacji do luksusów, jakie oferowało Miasto. Pamiętała jak to było budzić się co dzień w czystej pościeli, ale - o dziwo - nie tęskniła już za tym tak bardzo, jak kiedyś. Co więcej, to właśnie tutaj czuła się chyba bezpieczniejsza. Wzdrygała się na samą myśl, że miałaby na zawsze wrócić do tej utopijnej bańki, która zamiast wolności oferowała co najwyżej pętlę na szyję, zaciskającą się z dnia na dzień coraz mocniej. Życie na odrzuconych terenach było trudne, ale pozwoliło jej poznać samą siebie; nauczyło ją jak przetrwać. Tutaj każdy dzień oznaczał nowe wyzwanie i był o wiele bardziej satysfakcjonujący w przypadku wygranej.
- W takim razie twoje rozczarowanie będzie tym bardziej bolesne, kiedy w końcu wyczerpiesz swój limit - odparła i na moment wzniosła oczy ku sufitowi w dość teatralnym geście. Nie to, żeby mu tego życzyła. Po prostu pamiętała jeszcze doskonale smak swojej pierwszej porażki i wiedziała, że niezwykle łatwo o zwykłe potknięcie. Niemniej jednak, to już nie była jej sprawa.
Kątem oka obserwowała jak Carl przygląda się upragnionemu przedmiotowi, a jego twarz przybiera o wiele przychylniejszy wyraz. Najwyraźniej nie do końca pokładał wiarę w jej umiejętnościach... I słusznie. Tutaj powinien polegać wyłącznie na sobie. Mimo wszystko Fury odczuła pewnego rodzaju zadowolenie, kiedy okazało się, że znalazła to, co powinna.
- To Desperacja... - urwała i obróciła się przez ramię, by omieść lokal uważnym spojrzeniem. - Tutaj należy się martwić dopiero wtedy, gdy coś idzie zbyt gładko - zauważyła spokojnie, uważając to za rzecz najbardziej oczywistą. Mówiła w końcu z własnego, wieloletniego doświadczenia.
Jej uwagę skupił dopiero brzęk monet w sakiewce. Shay w ułamku sekundy znów siedziała zwrócona przodem do swojego rozmówcy. Mimowolnie przekrzywiła głowę i podchwyciła spojrzenie Carla, niedbałym ruchem dłoni wskazując mu, by odłożył zapłatę na blat. Interes interesem, ale nie zamierzała tracić czujności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.07.17 10:33  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Carl miał mieszane uczucia co do M-3. Z jednej strony je kochał, a z drugiej życzył jak najgorzej. Właściwie marzył o tym, by pewnego dnia obserwować przedstawienie burzenia wysokich murów, niszczenie pozornie idealnej wizji żyjących w bańce mieszkańców. A przede wszystkim chciał utrzeć nosa władzy, winą której musiał porzucić poprzednie życie bez jakiegokolwiek wsparcia. Jak na wymordowanego był dosyć młody, nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu się zmierzyć z mutacją, a później z warunkami panującymi na Desperacji. Pierwszy rok zadecydował o dalszej egzystencji, gdyby wówczas nie podołał, z całą pewnością wąchałby teraz kwiatki od spodu. A jednak ludźmi kierowała wewnętrzna wola życia.
Skąd w Tobie tyle pesymizmu? – Zmarszczył brwi, choć na twarzy zagrał delikatny uśmieszek. Zdawał sobie sprawę, że to realizm. – Czasami szczęście można kupić, a ja przymierzam się do pakietu nielimitowanego. – Zażartował lekko, opierając jeden łokieć o ladę dla wygody, równocześnie będąc bardziej zwróconym w stronę rozmówczyni.
Znalezienie łupu, który obecnie bezpiecznie spoczywał pod jego płaszczem, należało głównie do zajęcia czasochłonnego, a jak zostało wcześniej wspomniane, Carl nie dysponował sporą ilością wolnego czasu. Gdyby Fury się nie udało, byłby to dla niego znak, że osobiście musiałby poświęcić jeszcze więcej energii w powodzenie misji.  
To życie. – Sprostował. – „Po grubych dniach muszą nastać cienkie”… „Po deszczu zawsze wychodzi słońce”… iii tak dalej. – Machnął nonszalancko ręką. – Na dobrą sprawę tutaj również można by przełożyć to limitowane szczęście. Ale jeśli coś poszłoby nie tak w murach… – odsłonił nieznacznie zęby w szerszym uśmiechu – sądzę, że ratowanie swojego tyłka byłoby znacznie trudniejsze, niż tutaj.
Bez zbędnego ociągania czy śmieszków (czasami lubił drażnić pracowników z pomocą ich zapłaty) położył sakiewkę na środku blatu, zaraz cofając rękę.
Możesz mi się jeszcze w przyszłości przydać. Jaki kontakt do Ciebie jest najlepszy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.08.17 22:01  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Nikła miłość Fury do Miasta wyparowała całkowicie w dniu, w którym kazano zamordować jej zarażonego wirusem X partnera, a ją samą zmuszono do ucieczki na tereny Desperacji w poszukiwaniu ratunku. Od tamtej pory nie czuła do M-3 niczego, poza pewnego rodzaju tęsknotą za wygodami, ale i ona szybko minęła.
Na pytanie Carla pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą. Wyglądał na cwanego i dość spostrzegawczego typa. Nie czuła się więc w obowiązku odpowiadać, a zamiast tego przyciągnęła do siebie sakiewkę i otworzyła ją, obrzucając wzrokiem zawartość. Nie przeliczała, chciała po prostu sprawdzić czy w środku nie ma jakiegoś podejrzanego żelastwa, tak na wszelki wypadek. Przy okazji słuchała co jej towarzysz ma do powiedzenia.
- Kiedy Ci się uda, chętnie poznam receptę na to całe... szczęście nielimitowane - mruknęła z wyraźnym rozbawieniem w głosie i ukryła zapłatę w plecaku, a następnie zarzuciła swój bagaż na ramię i skupiła wzrok na Carlu.
- Mój numer już masz - zauważyła i oparła łokieć na drewnianym, porysowanym blacie tylko po to, by usiąść nieco wygodniej. - Wystarczy, że zostawisz mi wiadomość, a ja cię znajdę - dodała i mimowolnie zerknęła na torbę skrytą pod płaszczem mężczyzny. Zawahała się przez chwilę.
- Co to właściwie jest? - zapytała w końcu, wcale nie starając się ukryć zaciekawienia. Nie chodziło jej o definicję przedmiotu, bo nie była idiotką i wiedziała co to książka. Nie zaglądała do środka, chociaż wcześniej strasznie ją kusiło i teraz po prostu sobie o tym przypomniała. - Lubię wiedzieć z czym mam do czynienia - sprostowała, gdyby Carl stał się nagle podejrzliwy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.08.17 12:54  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Carl rzadko sięgał po oszustwa, choć trudno stwierdzić, że był całkowicie uczciwym typem. Jeśli współpraca mu odpowiadała i przynosiła smaczne owoce, starał się ją pielęgnować, zaś gdy miał do czynienia z osobami zwyczajnie głupimi i nieszkodliwymi na dłuższą metę, nie omieszkał się robić ich w balona. Gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy, Magnusson dawał im lekcję, że naiwność i brak ostrożności wiele kosztują na Desperacji.
A ja chętnie się nim podzielę za drobną opłatą. – Stwierdził w tym samym, rozbawionym lekko tonie. Ktoś, kto znał Szweda nieco dłużej, wiedział, że zachowuje się jak sroka w pobliżu błyskotek. Nie pozwoliłby przemknąć okazji na zysk pod nosem, można mu wręcz zarzucić skłonność do wtykania nosa w nie swoje sprawy.
Telefony to zguba nie tylko w murach… wiesz, jak trudno bywa ze złapaniem zasięgu na tym pustkowiu. – Poskarżył się z cichym westchnieniem dezaprobaty. Nie korzystał za często z tego sposobu komunikacji, bo zdawał sobie sprawę, że w najważniejszej chwili może go zawieść. Inna sprawa, jeśli miał pewność, że złapie sygnał.
Pytanie bynajmniej nie wzbudziło w nim podejrzliwości, książka nie była niczym osobistym ani na tyle ważnym, by musieć hamować się przed odpowiedzią.
Znasz definicję słowa „fraszka”? – Przyjrzał się jej twarzy z zaciekawieniem, w międzyczasie poprawiając palcem kwadratowe okulary na nosie. – To krótkie dzieło liryczne o satyrycznej tematyce, najczęściej rymowane. Sto lat temu wydano ostatni, nieocenzurowany zbiór fraszek znanego, japońskiego autora Hyuyu Kochirama. Osobiście bardzo przypadła mi do gustu jego literatura, dlatego miałem nadzieję znaleźć tę książkę. – Niby nic wielkiego, ale dla Carla to jak kolejny skarb do kolekcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.17 22:40  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Jericho całkiem lubił to miejsce. To był idealny przykład, że z niczego można jednak coś zrobić. Co prawda, wszystkie meble wyglądały jakby były z innej parafii (i tak w istocie było), ale to właśnie sprawiało, iż to miejsce miało więcej klimatu niż te bogate, burżuazyjne kluby w Mieście-3. Najlepsze było również to, iż nikt nie narzekał na wystrój czy też nawet na jakość trunków. Niektóre z nich smakowały bowiem, jakby były pędzone z paliwa rakietowego. A może tak w istocie było? Han wiedział jednak, że barmańska specjalność wypalała gardło bardziej niż płynny ołów. Dlatego też mężczyzna wszedł do baru i zasiadł na wolnym krześle przy szynkwasie. Było dzisiaj jakoś zadziwiająco mało ludzi, o czym świadczyło to, iż można było normalnie wejść do tego baru. Na ogół był tutaj taki tłum, że lokal pękał w szwach. Mokugawa zamówił na początek piwo. Było nienajlepsze, ale przynajmniej zachowywało pozory prawdziwego piwa, które pijał przed laty.
Jericho przyszedł tutaj dzisiaj tylko dlatego, że mu się nudziło i nie bardzo miał co ze sobą zrobić. Jego nogi same go tutaj powlokły. Stwierdził się, że skoro i tak tutaj zmierzał to przynajmniej usiądzie na chwilę i, być może, wydarzy się coś ciekawego. A nuż, może pozna kogoś równie ciekawego?
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 1:28  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Na początku trochę w to nie dowierzała, ale ostatecznie musiała przyznać Jekyllowi rację. Rzeczywiście udało mu się pozbyć choroby w trzy dni i choć anielica była jeszcze nieco osłabiona, była w stanie funkcjonować w z grubsza normalny sposób. Cokolwiek zawierały podejrzanie wyglądające fiolki, musiało być skuteczne przeciwko grypie. Po katarze nie było już śladu, gorączka o bóle odpuściły. Jeszcze tylko kaszlała nieco, ale to akurat było zrozumiałe. Tych kilka dni ciągłego kasłania strasznie zdarło jej gardło, przez co musiała mówić nieco ciszej i dać sobie jeszcze odpocząć.
Okres rekonwalescencji nie mógł jej jednak powstrzymać od wyjścia z nory. Kiszenie się w ciasnych czterech ścianach, w dodatku pod ziemią, na pewno nie był dobry na powrót do zdrowia. Potrzebowała świeżego powietrza, nieco ruchu. Słoneczny dzień wydawał się idealny na nie za długą przechadzkę, ot, spacerek dla rozgrzania zastałych od leżenia kości.
Do Apogeum nogi poniosły ją same. Trasę między kryjówką a zalążkiem desperackiego miasta pokonywała w życiu już tyle razy, że byłaby w stanie odnaleźć ją nawet przez sen. Była to jednak droga nieco dłuższa, niż początkowo planowała. Potrzebowała zatrzymać się na chwilę i dać odpocząć płucom, wciąż osłabionym po walce z wirusem. Bar napatoczył się w idealnym momencie, więc bez dłuższego zastanowienia skręciła z uliczki w kierunku wejścia. Wypatrzyła wolne miejsce, i zaopatrzyła się w wodę - podaną elegancko w ubitym kubeczku, jako że szklanki były oszczędzane na bardziej wyszukane napoje. Siadając zahaczyła okiem o sąsiedniego klienta lokalu, którego twarz wydawała jej się dziwnie znajoma. Gdzieś się musieli minąć, a może było to tylko wrażenie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 18:52  •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
Jericho upijał łyk piwa raz za razem i, mimo iż w tych stronach prawdziwy mężczyzna pierwsze piwo pił na hejnał, to jednak on wolał się delektować trunkiem. Znaczy, o ile można się delektować tym tworem. Jemu jednak nigdzie się nie spieszyło, toteż kosztował powoli starając się doszukać czegoś nowego w trunku, który pił. Wtem do baru weszła dziewczyna. Mężczyzna zerknął na nią ukradkiem, po czym zastanowił się przez moment.
"Ładna jest.", pomyślał. W ciągu dwóch krótkich chwil, które poświęcił na zerknięcie na kobietę, dostrzegł kilka rzeczy. Po pierwsze, wszystko miała na swoim miejscu, po drugie, miała podrażniony nos, po trzecie już skądś kojarzył. Pierwsze spostrzeżenie dawało jasno do zrozumienia, iż była ona atrakcyjną kobietą. Za takie rozumowanie jednak zganił się w myślach, gdyż obiecał sobie przestać postrzegać kobiety jak dawniej. Drugi wniosek zaś nasunął się sam - niedawno była chora. A przynajmniej przeziębiona. Trzecie spostrzeżenie jednak nie dawało jasnego wniosku. Tutaj wszyscy mniej więcej kojarzyli się. Chociażby z widzenia. Desperacja w końcu nie była tak rozległa jak niektórym mogłoby się wydawać. A wszystko to dostrzegł dzięki dwóm cechom charakteryzującym dobrego snajpera - bystre oko i spostrzegawczość.
Han zaczął zastanawiać się, gdzie też mógł spotkać tę kobietę. Gdzieś na mieście? Być może. W barze? Jeśli bywała tutaj częściej częściej niż raz na pół roku to owszem, mogli się tutaj spotkać. Tak, to było tutaj. A skoro już ustalił miejsce to...jak ona mogła mieć na imię? I jak się skończyło tamto spotkanie?
Mężczyzna dopił swoje piwo i zamówił następne. Wziął je, po czym odwrócił się w stronę kobiety.
- Cześć. Wydaje mi się, że skądś się znamy... - zagaił do dziewczyny, chociaż nie znał jej reakcji. Na jego ustach zaś pojawiło się, coś, co rzadko tam bywało. Uśmiech. Delikatny, subtelny, ale jednak.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 41 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 41 z 52 Previous  1 ... 22 ... 40, 41, 42 ... 46 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach