Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 27.03.20 18:52  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Na ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie protestował, nie szarpał się i nie marudził. Mało tego, nawet wymamrotał żeby prośbę, która nie umknęła jej uwadze. Na jego szczęście albo i nieszczęście miała bardzo dobry słuch. Wielkie uszy fenka wyłapały wszystko i tak jak prosił, ona nie przestawała go głaskać. Taki groźny był jeszcze przed chwilą a teraz? Jak mały nie dopieszczony kotek. Kim była by odmawiać mu odrobiny czułości i spokoju?
Zaskoczył ją dalszymi wypowiedziami. To brzmiało tak łatwo, wystarczyło wykazać chęć dołączenia. Aż przypomniała jej się oferta złożona przez Rashn'a. On też chciał żeby z nim została. Tyle że jego się bała, może bezpodstawnie, bo też był lisem tak jak ona. Nie wzbudzał jednak takiego zaufania jak Growlith i jego wesołą gromadka.
Stado w którym mogłaby się czuć bezpiecznie. Zamilkła na chwilę i odchyliła głowę lekko w tył wpatrując się ciemniejące niebo. - Nie chcę nikogo narażać.. ja sama nie umiem walczyć. Jak miałabym bronić mojej nowej rodziny i jednocześnie wymagać żeby mnie chronili? - zrobiło jej się przykro. Czuła się bezsilna, słaba, bezużyteczna. - Nic nie potrafię.. to naprawdę cud że jeszcze żyję.. w sumie gdyby nie On, pewnie byśmy nigdy się nie poznali. Tamten wymordowany by mnie zagryzł w uliczce.. - wyjaśniła i po chwili wróciła do niego spojrzeniem. - To co mówisz o gangu, to jak o siebie dbacie.. to wspaniałe i.. sama nie wiem. Nie wiem gdzie w tym wszystkim mogłoby być moje miejsce. - wyjaśniła swoje obawy, wątpliwości. - A tez nie chcę żerować na nikim, nie umiem.. wszystko kosztuje, wiem o tym i naprawdę chciałabym móc wam coś zaoferować. Cokolwiek. - wymamrotała już nieco ciszej ostatnie słowo. Wszystko brzmiało tak dobrze, tak wspaniale. Kto by nie chciał dołączyć do DOGS?! Tylko kompletny debil by się przed tym bronił.
Wzdrygnęła się lekko gdy wspomniał i jej krwi. Przełknęła głośniej ślinę. - Trochę potrwa zanim rana się dobrze zagoi.. moja krew jest strasznie wybredna.. potrafi leczyć każdego bardzo szybko tylko nie mnie.. - wymamrotała uśmiechając się lekko. Ale nie był w stanie dostrzec tego lekkiego wygięcia kącików ust, opierając podbródek na jej ramieniu. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze. - Czy.. czy oddałbyś mi teraz jego chustę? Bardzo proszę.. pójdę z tobą do niego, nie będę uciekać.. masz moje słowo.. - zapach wilczura nadal był dość intensywny, trzymana w ręce kundla chusta nadal przypominała jej o całym zajściu. O tym jak jedno spotkanie z Wilczurem zapoczątkowało całe pasmo znajomości z członkami Dogs. Nawet jeśli chciałaby dołączyć do gangu to nie czuła się godna takiego zaszczytu.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.20 18:53  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
  – Tak działa ta rodzina – wzruszył ramionami. – Oni narażają ciebie i ty narażasz ich. To jednak nie zmienia faktu, że gdy przychodzi potrzeba, to każdy nadstawi karku za każdego. Rzucimy wszystko i pobiegniemy w sam środek ognia, byleby tylko wyciągnąć z żaru swoich. Nieważne, czy jesteś słaba, czy silna, odważna, czy tchórzliwa, wszystko da się wyhartować. Poza tym... nawet jeśli nie jesteś dobra w boju, to znajdzie się inne miejsce, w którym będziesz równie pomocna – mówiąc, cały czas opierał podbródek na jej ramieniu, w zasadzie w ogóle się nie ruszał; jedynie żyjący własnym życiem ogon wił się na ziemi jak wygrzany na słońcu wąż. Siedząc w tej kamiennej pozie, czuł na policzku muskanie jej białych kosmyków. Za każdym razem, gdy targana kolejnymi emocjami podrygiwała, pasma jasnych włosów dotykały odsłoniętej skóry wymordowanego.
  Przez cały tan czas analizował jej osobę. Słuchał tonu jej głosu, sprawdzał sposób, w jaki się wypowiadała, wertował informacje, które mu sprzedawała.
  Nie mógł krzywo się nie uśmiechnąć, gdy wspomniała o niecodziennej naturze swojej krwi. No tak... Czy zawsze musiał trafiać właśnie na takie przypadki? Zawsze musieli mieć w żyłach coś, co było inne, co odstawało i co – do cholery – zwykle uzależniało. Nie tak było z Pridem? Gdyby od początku wiedział, że jego jucha wpędza w uzależnienia... nigdy nie pozwoliłby leczyć swoich ran w ten sposób.
  Zacisnął szczęki, gdy intensywny zapach juchy zbyt mocno uderzył w nos. Musiał być głodny. Zawsze był głodny, gdy trafiał na rannych. Właśnie w tym leżała ironia losu.
  – Skoro potrafisz leczyć przy użyciu krwi, to czemu nie pójść w tym kierunku? Mówisz, że opatrzył cię Bernardy, wiesz więc, jak wygląda ich praca. Mogłabyś się od któregoś uczyć, a później zostać jedną z nich. Medyków nigdy dość, a patrząc na to, jak często Psy wracają pokiereszowane... rozumiesz, zawsze przyda się dodatkowa para rąk – mruknął, powoli wycofując się w tył. Czerwień i turkus lisich tęczówek wyłapała płynne złoto jej oczu. Patrzył tak na nią przez kilka wieloletnich sekund, jednocześnie tocząc wewnętrzną walkę z instynktami; mrowienie w kłach zaczynało doprowadzać go do szaleństwa, toteż podjął logiczną decyzję o wycofaniu ciała w tył.
  Wspominając o chuście opuściła spojrzenie chłopaka na żółty kawałek materiału. Cały czas ściskał tkaninę w palcach, jakby byle podmuch miał zmienić ją w proch i rozsiać po świecie.
  Podniósł się nagle, upychając dłonie w kieszenie bluzy.
  – Twierdzisz, że nic nie potrafisz... po co ci więc ta chusta? Jej właścicielowi nic po kimś, kto niczego nie potrafi. Nie zwróci uwagi na kogoś, kto nie broni walczy przede wszystkim o siebie.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 3:15  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Im więcej mówił o Gangu, bym bardziej przypominała sobie słowa Wilczura. Wypytywała jego kompanów, bo on jej to podsunął. On zarzucił pomysł poszukania właśnie takiej rodziny dla siebie. Zmrużyła ślepia nieco bardziej. Nie miała wtedy nic przeciwko żeby nakarmić Growa swoją krwią jeśli by tego potrzebował. Właśnie dlatego że on ryzykował dla niej wcześniej. Nawet jeśli zrobił to z litości, mógł ją zostawić tam w uliczce. Ale chciał ją wziąć ze sobą. To ją najbardziej zaskoczyło, że nie ważne jak w tamtej chwili była bezużyteczna i słaba. Zabrał ją ze sobą!
Cieplej jej się na sercu zrobiło na tamto wspomnienie. To wszystko szło w jedną stronę. To wszystko zbliżało się w kierunku podjęcia najważniejszej decyzji w jej dotychczasowym życiu. Dostała tyle poszlak, chociażby przez liska teraz opierającego podbródek na jej ramieniu.
Uśmiechnęła się delikatnie na wzmiankę o przydatności jej możliwości. Czuła jak serce zaczęło bić coraz mocniej, coraz szybciej. Zaczynało jej się robić cieplej. Na samą myśl że może być częścią tych szaleńców z Desperacji.
Nawet zaczęła małymi kroczkami iść w kierunku światła, wierzyć że może wcale nie będzie tak źle. Że może by pasowała właśnie do tej frakcji. Był tam Wilczur, była tam Nove i miły Rumcajs. Był tam ten młodzik z heterochromią w którego towarzystwie czuła się naprawdę dobrze. Rhett okazał się mieć dar przekonywania. Działał idealnie do czasu.
Gdy odsunął się od niej i chowając dłonie do kieszeni wraz z chustą mruknął w jej stronę rzeczy które zabolały jakby ktoś przycisnął jej rozgrzane dłuto do piersi. Aż zaparło jej dech. Cała ta bezsilność wypłynęła ponownie na wierzch. Spuściła wzrok z niego, wbiła go w uda. Dłonie zacisnęły się na materiale kimona. Uszy położyła po sobie. - Po co mi ta chusta? - powtórzyła po chwili po nim. Dłonie mocniej zacisnęły się na materiale kimona. Biała grzywka zakryła w tej pozycji jej oczy. Czuła jak oczy napływają jej łzami, ściekając z gałek bezpośrednio na wierzch dłoni i materiał ubrania. - Nie miałeś prawa mi jej zabrać.. On mi ją powierzył, nie tobie.. to Jego chusta.. ty masz swoją przecież.. - mówiła cicho, z żalem w głosie. Nie była odważna, nie czuła się ważna w tym świecie. Nikt jej nie pokazał że może coś znaczyć dla innych. "Może tak właśnie musi być.." przemknęło jej przez myśl gdy powoli się podniosła z kamienia nadal ze spuszczoną głową. - Nie umiem się bronić..nie jestem konfliktowa.. masz racje.. dlaczego miałby zwrócić na mnie uwagę? Dlaczego wysłał swoich towarzyszy żeby mi pomogli? Z litości.. wiem o tym.. to był błąd.. przez chwilę nawet myślałam że mogłabym to zrobić.. że mogłabym spróbować stać się jedną z was.. jak opowiadałeś o swojej rodzinie.. ale masz rację.. - żal ściskał jej serce. Ruszyła powoli przed siebie zatrzymując się na równi z chłopakiem ramię w ramię. - Przekaż mu..że.. że spróbuję odnaleźć tą osobę.. będzie wiedział o co chodzi.. tak spłacę ten dług.. - wyszeptała cichym głosem.
"Już go więcej nie zobaczę.. Już nigdy więcej go nie zobaczę.. ale.. on ma rację.. nic mu po kimś kto nic nie potrafi.." czuła gorycz na te myśli. Ruszyła przed siebie zostawiając lisiątko w miejscu w którym stał. Nigdy nie potrafiła walczyć o swoje, nigdy nie potrafiła walczyć o lepszą przyszłość dla siebie. Taka już była, słaba i bezużyteczna. Nikt nie potrzebował takiego kogoś w rodzinie, tego była pewna.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 20:47  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
  Z każdym jej kolejnym słowem tracił werwę. Nagromadzona przez ostatni kilka minut pewność siebie prysnęła jak bańka mydlana za dotknięciem palca. Nie tak wyglądał plan, nie tak miało się to potoczyć.
  Opadły mu wpierw ramiona, później para lisich uszu odchylona w tył.
  – Zaczekaj – zaczął dość niepewnie, w porę łapiąc ją za nadgarstek. Gdyby nie to, zdążyłaby mu uciec. – Nie mówiłem poważnie, chciałem cię tylko sprowokować do walki we własnym imieniu. Myślałem, że chusta zmotywuje cię na tyle, byś stanęła na nogi i zaprzeczyła moim słowom – Nie puścił jej, ale uchwyt na trzymanej ręce nieco się poluźnił. Sam wymordowany opuścił wzrok na ziemię, nagle nie będąc w stanie odnaleźć odwagi do uniesienia oczu na oblicze Seiyushi.
  On mi ją powierzył, nie tobie.
  Chciał zgrzytnąć zębami. W tym jednym miała całkowitą rację i to właśnie ta świadomość szczuła najmocniej.
  – Naprawdę nie sądzę, żebyś była tak słaba, jak utrzymujesz. A nawet jeśli, to w czym problem? Możesz to wyćwiczyć, przekuć na fundamenty pod nowe umiejętności, nauczyć się czegoś, czym zniwelujesz minusy. Nic nie stoi na przeszkodzie, wystarczy tylko trochę chęci – Spojrzał na nią przez ramię. Z początku chciał się obrócić, ale impuls bólu w kostce powstrzymał go już na starcie. Znacznie łatwiej było się poruszać na czterech łapach; nawet jeśli jedna pozostawała niesprawna, to wciąż miał trzy inne.
  Westchnął.
  Zaraz pociągnął ją lekko za nadgarstek, chcąc, by znów stanęła do niego frontem. Skrzywił się nieco, ale tym razem nie ze względu na ból w skręconej nodze, a woni, jaka przemknęła tuż obok nosa wraz ze świeżym podmuchem.
  Czy los musiał ich sobie przedstawić akurat w momencie, gdy była ranna? W chwili, gdy z jej ran wciąż sączyła się krew, a jemu głód wykręcał żołądek? Przeklinał Pride'a, przeklinał całą tę leczniczą krew i narkotyki, którymi aptekarz zwykł się szprycować. Najbardziej przeklinał jednak siebie i fakt, jak łatwo dał się w to wszystko wciągnąć.
  Z kieszeni wysunął upchniętą tam wcześniej chustę Wilczura, zaraz wyciągając rękę w kierunku lisiczki.
  – Masz rację. Dał ją tobie, jest twoja – mruknął, odbiegając wzrokiem gdzieś na bok. – Pamiętaj, by nikomu nie pozwolić spoglądać na swój strach, wówczas nie będą go mogli wykorzystać przeciwko tobie – Żółty materiał luźno zwisał spomiędzy jego palców, wystarczyło lekko pociągnąć, by wysunąć go z uścisku.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.20 5:52  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Nie chciała być niczyim problemem, nie chciała marnować niczyjego czasu. Chciała odejść, choć bolało strasznie. Nie wiedziała że lisi chłopak chciał ją sprowokować do ataku, nawet jeśli miałby być słowny. Nawet gdyby wiedziała, potoczyłoby się wszystko w ten sam sposób. Spasowałaby tylko dlatego że nie wiedziała jak walczyć o swoje. Może miała niską samoocenę na tle tych wszystkich wojowniczych, drapieżnych mieszkańców Desperacji. Nie była łowcą, była tchórzem. Była tak łatwą zdobyczą że to było aż przykre do patrzenia dla osób postronnych.
W chwili gdy złapał ją za nadgarstek, została siłą zatrzymana w miejscu. Spojrzała przez ramię, oczy miała większe z zaskoczenia. Nie spodziewała się takiego rozegrania. Dla niej jego słowa były ostateczne, nie miała czego szukać przy wymordowanym. A ty taki szok!
Rozchyliła usta zaskoczona tym jak to się zaczęło rozgrywać. Widziała położone po sobie uszy, wyjaśnienia jakie jej sprzedał wprawiły ją w jeszcze większe zdumienie. Uścisk na nadgarstku zelżał nieco, usta same się rozchyliły, ale nic z nich się nie wydobyło. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć w pierwszej chwili.
Czuła że był szczery z nią, sam fakt że unikał kontaktu wzrokowego tak długo i te oklapnięte uszka. Znała te gesty aż za bardzo. Widziała że żałował doboru słów jakie padły przed chwilą z jego ust. Gdy spojrzał na nią przez ramię, mógł dostrzec delikatny, uśmiech na jej ustach. Tak łagodny jakby skrywał ciepło całego świata w sobie. Nie protestowała gdy delikatnie ją pociągnął w swoją stronę. Uwadze nie uszedł krótki grymas na buzi. Zrobiła większy krok w jego stronę, kolejny i po chwili pochwyciła dzieciaka w ramiona. Objęła go czule, oplatając rękami tak ze jedna dłoń spoczęła na jego plecach a palce drugiej wsunęły się w miękkie włosy. - Nic się nie stało.. nie mogłeś wiedzieć jak zareaguję.. to ja przepraszam.. że jestem taka pasywna.. - wyszeptała na tyle głośno ciepłym tonem głosu żeby usłyszał wszystkie jej słowa. Nie miała serca się wyszarpnąć z pochwycenia. Nie mogła go tak zostawić po tym jak zebrał w sobie tyle odwagi żeby przyznać się że nie postąpił najładniej w stosunku do niej przed chwilą. - Skoro we mnie wierzysz.. że mam w sobie wystarczająco siły aby stać się lepsza.. to nie mogę cię zawieść.. prawda? Obiecuję że dam z siebie wszystko.. - dodała po chwili. To chyba postanowiła spróbować stać się jedną z nich, a przynajmniej na to wskazywały te słowa.
Na wzmiankę o chuście, poluzowała uścisk i spojrzała na materiał. Ostrożnie wzięła go od chłopaka i zbliżyła do twarzy. Nadal pachniało Growem, zmrużyła lekko ślepia i bez ceregieli odchyliła lekko materiał kimona upychając tam na powrót szmatę Wilczura. - To nie będzie łatwe, nie jestem tak odważna jak inni.. nie wiem czy coś da się z tym zrobić.. ale będę próbować.. - przyznała z lekkim zawodem w głosie. Za dobrze się znała żeby obiecywać gruszki na wierzbie. - Skrzywiłeś się przed chwilą.. czy.. czy coś cię boli? - spytała zaciekawiona uważnie wpatrując się w twarz Rhett'a. Zapach krwi nie tylko mógł być wyczuwalny pod nowym opatrunkiem, cała krawędź kimona była ujebana jej krwią, oczywiście że musiał czuć jej zapach. Jak znajdzie jakieś źródło to będzie musiała przeprać materiał żeby nie wabić drapieżników.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.20 1:20  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
  Zaskoczyła go. Znowu.
  Spodziewał się raczej siarczystego policzka w twarz, niż czułych objęć, którymi go oplotła. Nagle wlała cement we wszystkie jego stawy, choć nie samym dotyk był problemem. Ten leżał w intensywnym zapachu, który przez gwałtowne ruchy i bliskość przybrał na sile. Buchnięcie woni zacisnęło szczęki aż do uwydatnienia kilka strategicznych żył, głód zacisnął długie szpony na żołądku, ściskając go boleśnie za każdym razem, gdy opętany pociągał nosem.
  Zmrużył ślepia.
  Coś do niego mówiła, był nawet pewien, że lisie uszy podrygiwały w takt tonacji jej głosu; zapytany później o treść spoglądałby pusto w przestrzeń, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie przyswajał padających obietnic, słów pełnych wigoru i determinacji. Wszystkie zmysły skupiły się na przesiąkniętym czerwienią bandażu i odsłoniętą szyją, na której, mógłby przysiąc, widział tętniące żyły.
  Tak do niego lgnęła... w pewnym momencie policzek znów otarł się o jasne kosmyki, pod nosem czuł zapach jej skóry, ale nie tylko. Kolorowe ślepia lśniły od blasku zachodzącego słońca, wyłapywały ostatnie promienie znikającego za horyzontem okręgu. Gdy mocniej go ścisnęła, usta rozchyliły się nieświadomie, jakby wraz z ostatkiem świadomości opadły również łańcuchy trzymające mordę zamkniętą. Kły wychynęły zza warg, już prawie sięgając uwypuklenia na odsłoniętym skrawku ciała. Ledwie milimetr dzielił zęby od przebicia delikatnej struktury...
  Odsunęła się.
  Spojrzał na nią zaskoczony, jakby przyszło mu nagle rozmawiać z kimś zupełnie obcym. Przechylił głowę kilka centymetrów na bok i patrzył tak w skupieniu na jej lico, doszukując się na nim jakiekolwiek odpowiedzi.
  W końcu mechanizm zaskoczył, maszyna ruszyła zwyczajowym tempem.
  – To nie będzie łatwe – powtórzył za nią, potakując krótkim ruchem głowy. – Ale nie niewykonalne. Tak jak mówiłem – Psy to rodzina. Gdy upadniesz, to zawsze znajdzie się ktoś, kto wyskoczy naprzód i będzie cię bronił, bylebyś zyskała czas na pozbieranie się z ziemi.
  Nie chciał jej na razie mówić, że musiała przede wszystkim nauczyć się wstawać i bez pomocy. Nie wątpił w siłę stada, lecz słabsze osobniki miały niewątpliwie ciężej. Mając jednak na uwadze skrajną reakcję sprzed paru minut, zatrzymał słowa dla siebie. Na nauki przyjdzie jeszcze czas, nie musiała od razu skakać na głęboką wodę.
  – Nie, nie, nie musisz się przejmować – pokręcił głową. Kłamał, ale nie musiała tego wiedzieć. Ciepły uśmiech rozciągnął miękkie usta. – Po prostu bardzo intensywnie pachniesz krwią. Jak już dotrzemy do Wilczura i skończysz z nim rozmawiać, to przydałoby się znów obejrzeć rany. Lepiej, żeby nie zaczęły się babrać – Krótki pomruk zwieńczył wypowiedź. Nie był do końca przekonany czy powinienem zdradzać prawdziwy powód grymasu; mogłaby znów się wystraszyć i próbować uciec, gdyby wyszło na jaw, że niemal zatopił w niej zęby.
  – Może opowiesz mi coś o sobie? Jestem ciekawy, kim jest osobą, z którą niedługo przyjdzie mi dzielić dom – zachęcił, samemu zaczynając rozglądać się po okolicy. Czas pędził nieubłaganie. Za kilka minut miała zapaść noc, a oni potrzebowali chociaż najmarniejszego ogniska.
  Chodzenie ze skręconą kostką pozostawało wiele do życzenia, ale na twarzy nie pojawił się nawet cień grymasu.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 6:15  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Gdy go tuliła do siebie dla pocieszenia, nie miała bladego pojęcia że to go tylko popycha na skraj wytrzymałości. Że ta bliskość pogarsza jego stan. Że powoli zatraca się w zapachu jej krwi. Ale czy gdyby wiedziała to by uciekła przed nim? Czy może zostałaby przy nim? Tego sama nie wiedziała. Ale jego ciepły oddech na odsłoniętej skórze szyi sprawił że przeszedł ją dziwny dreszcz. Odrobię się tym speszyła. Więc odchyliła się od niego dla swojego psychicznego komfortu, nadal była trochę nieufna ale było to bardziej wywołane poważną raną niż instynktem. Czuła się teraz bardziej odsłonięta, bardziej wrażliwa na dotyk w tych okolicach.
Rozumiała co do niej mówił, zdawał się mieć więcej wiary w nią niż ona sama. To było nawet miłe, ale tak bardzo niespotykane. Przypomniały jej się słowa Wilczura że powinna sobie właśnie takie stado ogarnąć na które będzie mogła liczyć. Może Psy sprawią że w końcu zakwitnie, że nabierze większej wartości? Brzmiało jak dobry plan na start.
Ostrożnie się mu przyglądała gdy wspomniał o zapachu krwi. Ona też go bardzo intensywnie czuła. - Czy.. czy bardzo ci przeszkadza mój zapach? - spytała nieco ciszej, zbliżając dłoń do obandażowanego miejsca. Sama czuła zapach swojej krwi. Nove zrobiła świetną robotę zszywając głębokie zadrapania. Ale trochę potrwa zanim wszystko się ładnie zagoi.
Widziała jak zrobiło się ciemniej i trochę chłodniej wraz z zapadającą nocą. Zama rozejrzała się za jakimiś wyschniętymi gałązkami. Znalazła dwa mniejsze patyczki nieopodal swoich stóp, po które się oczywiście schyliła. - Um.. ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.. nie jestem nikim wyjątkowym.. - zaczęła trochę zawstydzona, zbierając gałązki. Kilka kroków dalej były kolejne. Przysypane kawałkami poniszczonych ścian. Uzbierała solidną kupkę z której można było zrobić małe ognisko. - Jestem taka od urodzenia, umm.. normalnie poruszam się w swojej Zwierzęcej formie dla bezpieczeństwa.. od jakiegoś czasu szukałam zatrudnienia.. wiesz żeby w końcu gdzieś się zahaczyć.. wieść w miarę normalne i bezpieczne życie.. zmęczona jestem życiem w wiecznej podróży.. Dobrze jest znaleźć sobie własny kąt, miejsce do którego można wrócić po większej przygodzie.. tego mi brakuje chyba najbardziej.. - mówiła ze spokojem przynosząc małe patyczki na kupkę obok chłopaka. Po czym usiadła na ziemi na kolanach z lekkim uśmiechem. - Myślisz że tyle wystarczy żeby rozpalić choć mały płomień? - spytała z czystej ciekawości.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 21:18  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
  – Czy bardzo ci przeszkadza mój zapach?
  – Nie, w porządku. Nie chcę tylko, by zwabił drapieżniki – Kłamał po raz kolejny, lecz i tym razem głos nie załamał się ani na sekundę. Głupio byłoby ją straszyć w takich okolicznościach.
  Mimo ściskającego trzewia głodu zdołał się skupić na jej słowach. Słuchał czego o sobie opowiadała i sposobu, w jaki mówiła. Nie rzucał komentarzy do jej wypowiedzi, w ogóle jej nie przerywał, zbyt skupiony na odwracaniu uwagi od drażniącej nos woni. Nie było łatwo, ale zdecydowanie lepiej, niż gdy go przytulała.
  Zajął się więc zbieraniem badyli. W przeciwieństwie do lisiczki starał się wybierać raczej grubsze badyle, dzięki którym palenisko posłuży im na trochę dłużej. Na takim pustkowiu okazało się to ciężkim zadaniem, lecz nie niewykonalnym. Utykał i czasem się nawet krzywił, ale koniec końców zebrał całkiem zadowalającą ilość i wrócił do tymczasowego obozowiska, rzucając stertę na ziemię. Seiyushi zaraz dodała swoje znaleziska.
  – Wystarczy – skinął głową, przyklękając tuż obok niej. Zabrał się za układnie stosu, wpierw robiąc niewielką kupkę z najdrobniejszych patyków oraz liści a nad nią konstrukcję z grubszych gałęzi. Gdy całość nabrała zadowalającego wyglądu, sięgnął do rzuconej wcześniej torby; z bocznej kieszonki wyłuskał zapalniczkę.
  – Radziłbym teraz, żebyś odpoczęła. Trochę snu zregeneruje siły i pomoże ranom lepiej się zagoić. Z samego rana pójdziemy szukać Wilczura. A tymczasem... – Zerknął wpierw na ciemniejące niebo. Coś kliknęło, a ognisko zaczęło powoli obrastać w płomienie. – Chcesz jeszcze o coś zapytać?

Wybacz tragiczny post... ale już nic lepszego nie naskrobię.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.20 8:10  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Wzdrygnęła się na wzmiankę o drapieżnikach. - Niestety nie mam jak się pozbyć plam krwi z ubrania.. trzeba to przeprać.. a teraz nie ma gdzie.. - wymamrotała z lekkim zawodem w głosie. Nie widziała w jego zachowaniu niczego groźnego, naprawdę bardzo dobrze się trzymał żeby nie wzbudzić w niej strachu.
Podczas zbierania gałęzi które mogliby użyć do rozpalenia ogniska, co jakiś czas zerkała w stronę chłopaka. Nie umknęło jej uwadze że co jakiś czas trochę utykał. Wcześniej jak się do niej zbliżał tego nie dostrzegła, ale może się maskował. Podejrzewała że teraz ból musiał być już na tyle silny że nie dało się go dłużej ukrywać. "Ten grymas wcześniej.. to musiało być to!" oświeciło ją nagle. A przynajmniej miała nadzieję że miała rację. "Jest ciężko ranny? A może to nic groźnego.." przemknęło jej przez myśl. Zaniepokoił ją jego stan. Przytknęła dłoń do dekoltu za którym trzymała chustę wilczura. On też jej pomógł! Mało tego, wysłał kogoś kto zajął się jej raną. Kątem oka patrzyła z jakim trudem Rhett się poruszał. Widziała jak próbował zamaskować trudności związane z chodzeniem. Uwinęła się ze zbieraniem drewienek i wróciła do niego jak najszybciej.
Obserwowała jak układał w kupkę patyczki, poczynając od mniejszych a na masywniejszych kończąc. Przykucnęła przy nim. - Tak.. chcę o coś spytać.. jak długo chcesz lekceważyć swój stan? - spytała przenosząc spojrzenie z ogniska na chłopaka. Zbliżyła się do niego bardziej. - Chcę pomóc! Pozwól mi! - złapała go za przedramię przysuwając się bliżej niego. - Moja krew leczy, naprawdę bardzo dobrze i szybko też! Czeka nas pewnie długa podróż, w tym stanie będzie Ci ciężko! To naprawdę nic takiego dla mnie.. - to mówiąc zbliżyła dłoń do swoich ust, ostrym kłem nacinając delikatną skórę wewnętrznej części dłoni. Językiem naniosła nieco śliny wymieszanej z morfiną na skórę przy świeżo zrobionej ranie. Po chwili krew wypływająca z rany zmieszała się z jej śliną gdy uformowała z dłoni miseczkę w której zbierało cię co raz więcej posoki. Po czym podstawiła mu dłoń pod twarz. - To uśmierzy też twój ból na trochę.. przyniesie trochę komfortu. - wyjaśniła. Słodki smak śliny wymieszał się z metalicznym smakiem krwi. - Nie krępuj się.. nie jesteś pierwszą osobą, której w ten sposób pomagam.. - dodała z lekkim uśmiechem na ustach dla dodania mu nieco otuchy.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.20 22:59  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
  Nie przywiązywał uwagi do ran tak bardzo, jak ona. W trakcie rozmowy pięć razy zapomniał o bólu w kostce i prawdopodobnie ten fakt umknąłby mu jeszcze kilka kolejnych, póki znów nie oparłby ciężaru ciała na wadliwej nodze. Zmarszczył więc znacznie brwi, gdy ubrała słowa w ton niezadowolonej matki. Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć o zawalonym sprawdzianie z matematyki? Zacisnął usta, szokując się samym sobą, gdy stanął przed nią jak karcony dzieciak; ze stulonymi w pięści dłońmi wpatrywał się uparcie w glebę. Może gdyby patrzył na grunt wystarczająco długo, to ten zabrałby go do podziemnych jaskiń daleko od karcącego spojrzenia Seiyushi.
  Rozluźnił nagle ramiona i roześmiał się rozbawiony, gdy zaczęła mówić o leczniczych właściwościach swojej krwi. Ile razy już na to poleciał i ile razy los kopnął go za to w rzyć?
  – Doceniam twoje chęci, ale muszę odmówić. Krew i ja to niezbyt dobre połączenie, zaufaj mi – Kończąc mówić, udało mu się wyślizgnąć ramię z jej uścisku. – Poza tym to nic takiego. Wystarczy odrobina odpoczynku i wszystko wróci do normy. Na razie zajmijmy się czymś istotniejszym, na przykład ogniskiem, bo nadwyrężona kostka nie będzie jedynym problemem – Kątem oka, czysto kontrolnie, zerknął w mrok nocy, doszukując się weń zdradliwego ruchu, który nie pasował do natury cieni. Noc była jednak spokojna więc i on odetchnął rozluźniony, przybliżając wyziębione ciało bliżej ognia.
  – A teraz się zdrzemnij. Nie chcesz chyba paradować przed Wilczurem na wpół przytomna, hmm? – posłał jej zaczepny uśmiech. Zaraz złapał za wysłużoną torbę. – Mogę cię prosić, żebyś jej przypilnowała? Razem z ubraniami. Znacznie lepiej będzie mi się szło na czterech łapach, nawet jeśli jedna będzie mniej sprawna.
  Nie wyglądała na kogoś, kto odmówiłby pomocy, niemniej również na odmowę wolał być przygotowanie. Trzymanie paska torby w pysku było równie realną opcję, jedynie ciut mniej wygodną.
  Nocą pozwolił jej odpoczywać ani razu nie budząc na zmianę warty. Nieprzespane godziny miał już we krwi, kilka dodatkowych nie robiło zbyt wielkiej różnicy. Zajmował się zresztą czymś zupełnie innym i ciekawszym – obserwacją. Świat skrył się w mroku na dobre; tego dnia nawet księżyc gdzieś zniknął, pozostawiając ciemne niebo pod sztandarem gwiazd. Marshall czuwał więc cały ten czas, nie pozwalając żadnej zarazie postawić choćby kroku w kierunku śpiącej lisiczki.

  Ranek nastał zaskakująco szybko. Chłopak podniósł się z ziemi wraz z nieśmiałym obliczem słońca wychylającego się leniwie ponad linie horyzontu. Zniknął tylko na kilka chwil za jakąś chybotliwą ruiną, by wrócić już z ciałem pokrytym sierścią. Wcześniej poskładane w kostkę ubrania opadły na torbę, zaś zwierzęcy no dotknął twarzy Seiyushi. Czas iść.

z/t
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.20 20:06  •  Stare złomowisko - Page 3 Empty Re: Stare złomowisko
Westchnęła gdy stanowczo odmówił mieszanki którą mu zaoferowała. Przytknęła więc dłoń do skrawka białego rękawa, pozwalając krwi i ślinie wchłonąć w tkaninę. - Dobrze.. przepraszam za nachalność.. widok cierpiących osób jest przykry, zawsze staram się pomóc nawet wbrew woli drugiej osoby.. może nie powinnam tak naciskać z pomocą.. - powiedziała ze spokojem wpatrując się w tańczące płomyczki ich skromnego ogniska.
Zerknęła na niego gdy wyraził prośbę o przypilnowaniu jego rzeczy, od razu skinęła głową. - Oczywiście! Chociaż tyle jestem w stanie dla ciebie zrobić, po tym wszystkim co robisz dla mnie.. - wyjaśniła z uśmiechem na ustach. Przysunęła się bliżej chłopaka i oparła policzek na jego barku. Wpatrując się w małe ognisko powoli oczka same zaczęły jej się zamykać. - Masz rację.. nie chcę być ledwo przytomna, nie chcę być większym problemem.. - wymruczała pozwalając sobie przy nim na relaks. Szybko się odprężyła przy drugim lisku, zapamiętując zapach nowego kompana podróży. Nie trzeba było jej wiele żeby zasnąć.

Z rana szturchnięta lekko otworzyła ślepia rozglądając się po okolicy. Chłopak powrócił do swojej zwierzęcej formy. Był ogromny z tej perspektywy. Przetarła zaspane ślepia i schowała ubrania do torby chłopaka, po czym przewiesiła ją sobie przez ramię. Powoli wstała i przeczesując miękką sierść na jego karku i ruszyła z nim w tylko chłopakowi znanym kierunku.

z tematu
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach