Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 29.04.14 15:21  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Zdaje się, że Sebastian zdążył już i tak nadszarpnąć swoją reputację w oczach Eliotta, dlatego blondyn nie musiał krępować się swoimi łzami. Najpewniej w najbliższej przyszłości nie zapowiadało się na to, by jasnowłosy ponownie miał odzyskać swój tytuł autorytetu. Starszy brat okazał się nie być na tyle rozsądny, na ile wcześniej się wydawało, więc Yves miał nawet pełnie prawo stwierdzić, że nie chce go więcej widzieć, choć teraz wyglądało na to, że tamte słowa nie były do końca prawdziwe. Już nawet nie czekał na przeprosiny, jakby sam fakt, że nie wyrzucił go z domu mówił sam za siebie. Zresztą nawet, jeżeli próbowałby to zrobić, Oliver tym razem odmówiłby, skazując go na swoją obecność i konieczność znoszenia jego spojrzenia w chwilach słabości. Rzecz jasna, w tej chwili nie śmiał otwierać ust, by rzucać pokrzepiającymi tekstami i usprawiedliwiać go tym, że powinien zachowywać się jak facet. Właściwie trudno było mu jakkolwiek obchodzić się teraz z Eli'm. Chociaż znali się od wielu lat, jeszcze nigdy nie widział go w kompletnej rozsypce. Zdarte kolano można było zasklepić plastrem, dlatego zawsze uważał, że świetnie radził sobie w roli przyjaciela, gdy potrafił przywrócić uśmiech na twarz błękitnookiego, odsuwając na bok wszystkie nieprzyjemności, które go spotkały. Ale z pękniętym sercem było już znacznie gorzej. Równie dobrze mógł tu po prostu stać i czekać aż samo przejdzie, ale nawet wtedy nie miałby w tym żadnego udziału, choć z dwojga złego czasem lepiej pomilczeć niż palnąć coś naprawdę głupiego, a teraz naprawdę mnóstwo głupot mogło opuścić jego gardło.
I jeszcze przepraszał go, choć nie miał za co, ale oczywiście Hyde sam go do tego zmusił. Zacisnął zęby i pokręcił głową przecząco. To nie był czas na przepraszanie, a już tym bardziej nie jego. To właśnie niebieskooki powinien przepraszać za to, że w aktualnej sytuacji był po prostu bezsilny. Sam wiedział najlepiej, że po czasie wszystko powinno minąć samo, ale mimo wszystko byli osobami o różnych charakterach i oboje inaczej radzili sobie z przeciwnościami losu. Skoro Sebastian w chwilach słabości wyciągał rękę po żyletkę, de Croÿ mógł oczekiwać cudzej obecności i słów, które pomogłyby mu wszystko sobie poukładać. Niestety jego najlepszy kumpel okazał się chujowym pocieszycielem.
Nawet nie naciskał na to, by chłopak na niego patrzył. W zasadzie takie zachowanie było dla niego w pełni zrozumiałe, choć mimo wszystko sam cały czas przypatrywał się mu, jakby chciał dopatrzeć się jakiejkolwiek oznaki na to, że poprawiło się choć trochę. Niestety. Było jeszcze za wcześnie na to, by oczekiwać, że jego emocje z niego zejdą, a łzy wreszcie ustaną. Niezależnie od woli, zacisnął palce mocniej na jego ramieniu, jakby przypominał o swojej obecności obok, choć z jakiegoś powodu wmawiał sobie, że to za mało, bo aktualnie młodzieńcowi potrzebna była wyłącznie jego matka i to w żywym wydaniu. Przeklinał w duchu, że ten cholerny telefon nie rozładował się, zanim Eliott odebrał. Może, gdyby dowiedział się później, a nie w momencie, gdy i tak czuł się już wystarczająco źle, sprawy potoczyłyby się lepiej? Nie lepiej-świetnie, bo mimo wszystko to nie było możliwe, ale Yves nie znalazłby się w kompletnej rozsypce.
„M-miała wypadek.”
Zamienił się w słuch ze świadomością, że może jednak nie przesadził z wypytywaniem go o to zdarzenie. Oczywiście, tyle wystarczyłoby, żeby Sebastian ułożył sobie w głowie całą scenę, ale blondyn chciał mówić dalej, a on nie zamierzał mu przerywać, chłonąc słowa, jakby każde z nich było cenną informacją, o którą przecież sam się prosił. Rzecz w tym, że im więcej Eli mówił, tym mniej zaczynało mu się to podobać.
Przestań ― rzucił i nie zapanował nad odruchem szarpnięcia go i odwrócenia w swoją stronę. Za późno zdał sobie sprawę, jak ostro zabrzmiało jego polecenie, choć w obecnej sytuacji powinien być delikatniejszy. Zaraz skarcił się w myślach, formując wolną rękę w pięść. ― To znaczy... Przepraszam. ― Uniósł na moment ramiona w obronnym geście, ale zaraz opuścił je. Nie to chciał powiedzieć. ― Przykro mi. Ale musisz wiedzieć, że to, co się stało nie jest w żadnym wypadku twoją winą. Jasne? Nie mów tak więcej i nie myśl o tym w ten sposób. Wiem, że to nie jest proste, bo w takich chwilach ludzie często zastanawiają się, jakby to było, gdyby postępowali inaczej, ale przecież niczego nie mogłeś przewidzieć. Nie wiesz, czy zostałaby w Japonii i to nie ty kierowałeś tamtym cholernym pojazdem. I wiem, że to marne pocieszenie, ale obiecuję, że gdy zniosą ten durny zakaz, wybierzemy się tam, co? Myślę, że... dla niej liczyłyby się chęci ― zakończył wypowiedź ciężkim westchnieniem. To nie pomaga. Instynktownie przyciągnął go do siebie i objął, choć z początku wyglądało to tak, jakby walczył ze samym sobą. Po tym wszystkim wydawało się to odrobinę nieodpowiednie, ale przecież uścisk był już czysto braterskim gestem, chociaż może nieco niewygodnym. ― Więc jak? Chyba nie chcesz, żebym tu tak stał i czekał aż te głupie myśli wyparują ci z głowy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.14 23:37  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Naprawdę nie trzeba było odznaczać się wybitnie wysokim ilorazem inteligencji, aby zauważyć, że wszystkie słowa, które wcześnie wypadły z ust Eliotta, teraz były nieaktualne. Mógł sobie być strażakiem, policjantem, dziwką, a nawet księdzem, ale niezależnie od tego, w czym Sebby by się specjalizował, na zawsze pozostanie w pamięci młodszego blondyna, jako osoba, którą uważa za członka swojej rodziny. Był dla niego cholernie ważny, zupełnie jak brat, a uświadomił to sobie dopiero teraz, kiedy życie dobitnie dało mu kopa w tyłek. Bez wątpienia śmierć pani de Croÿ była przyczyną, dla której Eliott zaczął w pełni tolerować zawód przyjaciela. Oczywiście tolerować nie znaczy pochwalać, bo ilekroć Yves przypomni sobie o jakich obrzydlistwach opowiadał mu jego kumpel, to naprawdę czuje się, jakby zaczynały siwieć mu włosy. Mimo tego, już nie czuł takiej palącej chęci wygarnięcia mu wszystkiego co złe, bo odczuł, że właściwie w jego zachowaniu niewiele się zmieniło. Jasne, że jest inaczej, bo jednak to trochę niezręczne, ale w takich chwilach słabości, przez które musiał teraz przejść Yves, Sebastian naprawdę okazywał się nieocenionym przyjacielem. Faktycznie, pokracznie wychodziły mu próby pocieszenia, bo żadne z jego słów nie było dla Eliotta dostatecznym argumentem, aby nagle rzucić wszystko w niepamięć i iść sobie na piwko, ale student bardzo doceniał to, że Oliver w ogóle przy nim wtedy był. Powiedział mu, że to koniec ich przyjaźni, że go nienawidzi, brzydzi się nim, a mimo to, starszy blondyn postanowił zostać z nim w tych najgorszych chwilach i dodawać otuchy choćby samą obecnością. Dopiero to uświadomiło de Croÿ’a, że chłopak jest dla niego nieocenionym wsparciem i prawdziwym przyjacielem, bez względu na to, co robi, gdy zapada zmrok.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Nie bez powodu wbił wzrok w ścianę, uciekając nim od Sebastiana. Nie chciał, aby przyglądano mu się, gdy był w takim żałosnym stanie. Roztrzęsiony, zapłakany, kompletnie blady chłopczyk, bez planu na resztę życia. Otoczony tak wieloma negatywnymi myślami, naprawdę wolałby, aby teraz nikt mu się z zaciekawieniem nie przyglądał. Zawsze przecież robił w towarzystwie za wesołego ciamajdę, więc ten widok mógł być trochę szokujący. Wstydził się, że był taki słaby. Mimo wszystko, absolutnie nie spodziewał się, że Hyde postanowi siłą zwrócić go w swoją stronę, zmuszając do tego, aby złapali jakikolwiek kontakt wzrokowy i to jeszcze z tak ostrym rozkazem. Eliott nie stawiał dużego oporu, więc szarpnięcie wywołało zamierzony efekt, stawiając Yvesa dokładnie tak, aby był naprzeciw przyjaciela, wpatrzony w niego nieco skołowanym, acz dalej szklistym spojrzeniem. Gdyby tylko nie był tak zdezorientowany i przygnębiony, może wydałby z siebie jakąkolwiek oznakę protestu, acz w tej chwili, wyglądał, jakby było mu już wszystko jedno. W milczeniu przysłuchiwał się słowom Sebastiana, co jakiś czas desperacko pociągając nosem. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji był fakt, że Oliver był dla niego strasznie niewyraźny, więc nie odczuł na sobie aż tak dobitnego wzroku przyjaciela. Chyba pierwszy raz w życiu cieszył się, że miał wadę wzroku.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Wydał z siebie krótki pomruk, który najwyraźniej był stłumionym zdaniem, które bardzo chciał z siebie wyrzucić. No, trudno było mu zostawić bez komentarza wywód Olivera na temat braku jego winy w tym przykrym zdarzeniu, skoro wszelkie jego myśli kumulowały się właśnie w tym, że był źródłem wszystkich problemów. Mimo wszystko postanowił nie drążyć tematu, wiedząc, że Sebby i tak nie wie jak się teraz z nim obchodzić. Wiedział swoje, więc lepiej zachować to dla siebie. Może dzięki temu będzie stwarzać wrażenie mniej rozhisteryzowanego? Dał się przytulić. Może nigdy jakoś szczególnie wylewny względem przyjaciela nie był, a jego kontakty fizycznie z nim ograniczały się to bezkarnego molestowania jego policzków, jak u jakiegoś małego dzieciaka lub do braterskich docinek, przejawiających się w przepychankach, ale w tej chwili chyba potrzebował jakiegoś dobitniejszego przekazu, że wcale nie jest w tej chwili sam. Nie było mu jakoś szczególnie wygodnie, ani dobrze, ale przynajmniej poczuł, że ma kogoś, kto się nim teraz zaopiekuje, bez względu na to, jak żałosną sierotę teraz z siebie robi.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Trzymam Cię za słowo. – szepnął po naprawdę długiej chwili milczenia. Minuta to niby niewiele, ale gdy spędza się ją w absolutnej ciszy, będąc w tak dziwnym położeniu, może ona wydawać się prawdziwą wiecznością. Tak czy siak, Eliott wymagał trochę czasu, aby jakoś się uspokoić, przestać się mazać i wydobyć z siebie jakiś inny dźwięk, niż ten pierdolony szloch. Głos miał zachrypnięty, cichy, pełen bólu, ale jednak nie ozdobiony już żadnymi spanikowanymi zaczerpnięciami powietrza, które są charakterystyczne w chwilach płaczu. W końcu wydał z siebie ciężkie westchnięcie i pokracznie odkleił się od Sebastiana, po raz ostatni – już chyba bardziej dla zasady – przecierając powieki rękawem koszuli. – E.. nie. Herbata stygnie. – rzucił smętnie, przypominając sobie, że właściwie Sebby ją dla niego zaparzył. – Ale chyba najpierw się przebierzemy. – rzucił cicho, zerkając zaczerwienionymi oczami na ubrania, które oboje mieli na sobie. Akurat mieli o tyle dobrze, że ich obu nie dzieliła tak duża różnica w posturze, więc ubrania Eliotta pasowały na Olivera i odwrotnie. Owszem, student był trochę drobniejszy i mniej wysportowany, ale mimo wszystko jego przyjaciel nie powinien się dusić w koszulkach, które należały do niego. Eliott zwrócił się ku szafce i schyliwszy się do niej, wyciągnął z niej dwa pierwsze lepsze t-shirty i jakieś spodnie. Wręczył część ubrań kumplowi, zagarniając dla siebie drugą połowę. Bez zbędnych komentarzy i skrupułów, zaczął się przebierać. Oboje byli facetami, więc co za różnica czy są w jednym pokoju czy nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.14 19:14  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Faktycznie. Nawet on czuł się nieswojo w takim zestawieniu, chociaż na co dzień spotykał się z cudzą bliskością oraz dotykiem, który powinien wzbudzać większe skrępowanie, niż najzwyklejszy w świecie uścisk. Jednak nie bez przyczyny czuł ten niewyobrażalny stres, gdy obejmował Eliotta – miał wrażenie, że za sprawą tego gestu świadomość tego, z kim młodszy blondyn miał do czynienia, powróci do niego ze zdwojoną siłą, a wtedy nie skończy się tylko na wrzaskach, a dodatkowym okładaniu go pięściami, na które nie będzie potrafił odpowiedzieć tym samym. Może i Eli uświadomił go już w tym, że to, co mówił wcześniej, wcale nie było prawdą, a nieuniknionym wpływem chwili. Sebastian powinien wykazać się chociaż szczątkowym zrozumieniem, biorąc pod uwagę, że to właśnie on był przy blondynie, gdy jego matka okazała się zajmować czymś, czego nikt by się po niej nie spodziewał, już w tym czasie popełniając jej wszystkie błędy. Oczywiście wtedy starał się załagodzić całą sprawę, nie chcąc wyjść na jeszcze większego kłamcę niż dotychczas. Mógł postawić się wtedy zarówno w sytuacji Eli'ego, jak i jego własnej matki, która mimo niechęci i tak nie powinna była go opuszczać. W końcu doczekałaby się chwili, w której jej syn oswoiłby się z myślą, że nie wszystko zawsze idzie tak, jakby sobie tego zamarzył. Ucieczka była najgorszą z możliwych opcji. Ale czy nie to przez ostatnie dni robił Oliver? Chował się? Unikał? Oczywiście, że tak. Trudno znieść pogardliwe spojrzenie osoby, którą darzy się uczuciem, choćby tym braterskim. Trudno znieść świadomość tego, że jakaś wada może całkowicie nas przekreślić. Chciałby przeprosić i powiedzieć, że odpracował już swoje winy, ale usta milczały. Poza tym nic nie mogło wynagrodzić tego Yvesowi, a teraz jeszcze jak na złość los postanowił go dobić. Bo czemu nie?
Dlaczego tak bardzo w niego wątpił?
Poczuł ulgę, gdy przez następne kilka sekund błękitnooki rzeczywiście nie uniósł się z powodu swawoli, na jaką pozwolił sobie Hyde. Był za to wdzięczny, ale chyba jeszcze większą ulgę przyniosło mu to, że jasnowłosy zwyczajnie zmienił temat i się od niego odsunął. Był to dobry znak, a niebieskooki nie zamierzał protestować. Ręce luźno opadły wzdłuż jego ciała, jakby były wycieńczone ogromnym wysiłkiem. Poniekąd właśnie tak było – przez ten cały czas niemalże każdy mięsień jego ramienia, przedramienia i zaciśniętych w pięści rąk był napięty, a rozluźnienie mogło nastąpić dopiero teraz. Młodzieniec odetchnął głębiej i pokiwał głową, w zasadzie odnosząc się do obu spraw. Przesunąwszy ręką po twarzy, starał się zmyć z niej ten nachalnie zmartwiony wyraz, by zastąpić go łagodnością, chociaż w tej sytuacji trudno było pozbyć się tej smętnej aury bijącej od jego oblicza. Właściwie to, że nie miał ochoty się śmiać, gdy jego przyjaciel był załamany i nie potrafił zdobyć się na poprawienie atmosfery, było czymś naturalnym. Gdy było się z kimś blisko, humory udzielały się jak na zawołanie.
Dzięki ― rzucił cicho, zabierając od niego ubrania, by zaraz po tym odwrócić się. Jeśli o to chodzi – nie, nie wstydził się. Po prostu był już do bólu ostrożny. Na tyle, by darować sobie przypadkowe spojrzenia na półnagiego przyjaciela, gdy ten już wiedział, co robił po nocach i... co prawie zrobił jemu. Właściwie, pomijając już sytuację w burdelu, i tak zrobił za dużo. ― A co do tamtego... Nie chciałem, żeby tak wyszło ― mruknął niechętnie i zrzucił z siebie mokrą koszulkę, by na jej miejscu zaraz umieścić tę suchą, którą dał mu Eliott. Faktycznie nie miał żadnych problemów ze zmieszczeniem się w jego ubranie. Ich różnica wzrostu była niezauważalna, a budowa nie była przeszkodą, gdy dziewięćdziesiąt dziewięć procent męskich ubrań i tak zawsze było za szerokich. Ściągnięcie z siebie przemoczonych jeansów było o wiele trudniejszym wyzwaniem. Materiał nie chciał tak łatwo ześlizgnąć się ze skóry, ale niebieskooki wreszcie i z nim się uporał. Naciągnąwszy na siebie jasne spodnie przyjaciela, obrócił się w jego stronę, uprzednio upewniwszy się, czy ten zdążył już zmienić ubranie. Podszedł bliżej i odłożył niedbale ubrania na szafkę, jakby znów przypomniał sobie, że może czuć się jak u siebie. ― Idź wypić herbatę. Mam zadzwonić w tym czasie w sprawie obrazu? Mógłbym też wstąpić po drodze do sklepu, bo twoja lodówka jak zwykle świeci pustkami. Powinieneś czasem zjeść coś porządniejszego niż zupki z proszku. ― A ty powinieneś przestać zachowywać się, jak opiekunka dla dziecka. ― Mogę ugotować ci obiad, jeśli powiesz, na co miałbyś ochotę. A, i powinienem nakarmić i wyprowadzić Fear'a.Przez całą noc był sam w domu. Jak dobrze, że udało mu się pohamować, zanim to powiedział. ― Postarałbym się uwinąć z tym szybko. Chyba, że chciałbyś iść ze mną? ― rzucił niepewnie, przypominając sobie o tym, że zostawianie Yvesa samego w tej sytuacji nie byłoby aż tak dobrym rozwiązaniem. Z drugiej strony, równie dobrze mógł nie mieć ochoty patrzeć na innych ludzi...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.14 20:36  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Zaczął powolnie rozpinać swoją koszulę, uprzednio zgarniając mokrą grzywkę do tyłu, aby co chwila nie spadała mu na oczy. Co prawda ani myślał w tej chwili o gonitwie po pokoju w poszukiwaniu jakiejś wsuwki, żeby mieć pewność, że nic mu do ślepi nie wpadnie, ale włosy wydawały się wziąć pod uwagę jego beznadziejny nastrój i choć raz w życiu postanowiły posłusznie pozostać w poleconej przez właściciela pozycji . Choć pewnie po prostu pomógł fakt, że były kompletnie przemoczone. Nawet nie zauważył, jak woda cały czas z niego skapywała, tępo uderzając o drewniane panele jego pokoju. Gdyby w ogóle obchodził go stan porządku w jego królestwie w tej chwili nie czuł się tak beznadziejnie, z pewnością od razu poleciałby po mop, żeby ogarnąć połyskujące na ziemi krople. Ewentualnie przetarłby je skarpetą, jak każdy normalny, leniwy człowiek, zarzucając jakimś głupkowatym tekstem o perfekcyjnej pani domu. Jednak teraz na jego twarzy nie było widać absolutnie niczego, co mogłoby kojarzyć się z żartem lub choćby radością. Właściwie można było odnieść wrażenie, że jego humor uległ kompletnemu pogorszeniu, choć istotnie Eliott przestał już płakać. Zamiast wyraźnej rozpaczy, teraz przemawiało przez niego jakieś smutne otępienie. Apatia. Zupełnie tak, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że już nigdy w życiu nie usłyszy głosu kobiety, która notabene go wychowała, a on kompletnie nic nie może z tym zrobić. Bezsilność – idealne słowo.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Narzuciwszy na siebie suchą koszulkę, zaczął wciskać się w spodnie, co było dosyć ciężkim zadaniem przy zmarzniętej, mokrej skórze, ale w końcu się z tym uporał. Zapiął rozporek, oficjalnie kończąc swoją przygodę ze zmianą ubrań i poszedł w ślady przyjaciela, bez zastanowienia rzucając swoje szmaty na szafkę. Kiedyś je stamtąd weźmie. Kiedyś. A jak nie on, to Sebastian. Zaraz jednak wyraźnie się skrzywił, gdy dotarły do niego słowa przyjaciela. Kurwa, serio? Bynajmniej nie chodziło o jego podziękowania, co potraktował soczystym olaniem sprawy, a o drugą część. Tamto? Czyli konkretniej co? Oliver chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak cholernie źle to teraz zabrzmiało. Zrobił Eliottowi naprawdę sporo rzeczy, za które mógłby go błagać o wybaczenie. Grzechów miał bardzo dużo. Raz, nie powiedział Yvesowi o swojej prawdziwej pracy, kłamiąc mu o jakiejś robocie w magazynie. Dwa, w burdelu pchnął go na łóżko, wydając się całkowicie zdeterminowanym, aby wykonać swoją usługę. Trzy, w szale wściekłości postanowił zamknąć studentowi usta głębokim pocałunkiem, który z niewinnym cmoknięciem miał niewiele wspólnego. Cztery, trzasnął go z otwartej ręki w twarzy, wypróbowując nową metodę uciszania. Pięć, szarpnął go w swoją stronę, zmuszając do patrzenia na jego twarz w chwili, kiedy Eliott zdecydowanie nie chciał czuć na sobie wzroku innych ludzi. Może na upartego znalazłoby się sześć i siedem, ale po co ciągnąć dalej to samo, skoro można ograniczyć się do prostego stwierdzenia, że Sebastian był cholernie nietaktowny, próbując okazać skruchę w tak beznadziejny sposób? Student z pewnością okazałby swoje niezadowolenie, gdyby nie beznadziejne poczucie obojętności na wszystko wokół. Pomimo kłębiących się w jego głowie myśli, skomentował wypowiedź przyjaciela nieobecnym „mhm” czy „aha”, zerkając tępo przez okno, starając się nadać swojemu zachowaniu jakikolwiek cel, choćby to miałaby być żałosna próba obserwacji przechodniów na ulicy. No, ale nie. Nawet nie było kogo obserwować, bo rozleniwiony latami wygód naród, woli sobie pospać. Wszak dalej było całkiem wcześnie.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG - Obrazu? – zdziwił się, nieco zdezorientowany odrywając wzrok od okna i przenosząc dalej lekko zaczerwienione oczy na przyjaciela. – Ah.. ta. Trzeba do niego zadzwonić. Nie chcę tracić klienta. – powiedział ochrypłym i tragicznie niezainteresowanym głosem, dalej odpływając gdzieś myślami. Podszedł na przyjaciela i wskazał mu numer, uprzednio podając własny telefon. Był to jedyny kontakt, który nie był zapisany, więc Sebastian nie mógł mieć wielkich problemów ze znalezieniem go. – Powiedz, że zaniosę mu ten obraz jutro. – dodał, jasno uświadamiając Olivera, że ten nie musi latać i załatwiać spraw za Eliotta. Młodszy blondyn nie chciał go dodatkowo kłopotać, bo ten już i tak robi dla niego zbyt wiele. Zresztą.. student cholernie nie chce zostawać teraz sam. Na wzmiankę o pustkach w jego lodówce postarał się uśmiechnąć, choć finalnie wyszło z tego coś tak tragicznie smutnego i rozżalonego, że z rozbawieniem miało niewiele wspólnego. Tak czy siak, więcej nie komentował kwestii jedzenia, bo Oliver jak zwykle miał rację. Często mu wypominał, że źle się odżywia. Czasami nawet sam mu coś gotował, co Yves osobiście uwielbia, bo to jak mieć własną służbę w domu! Oczywiście nie to, żeby student był niewdzięczny. Też starał się dawać coś od siebie, choć potrawy przygotowane przez przyjaciela zawsze cholernie mu smakowały i jego zdaniem były najlepsze. Perspektywa zostania samemu w domu jakoś nie bardzo mu się uśmiechała, więc całkiem się ucieszył, słysząc propozycję Sebastiana, choć jak można było się spodziewać, w ogóle tego nie okazał.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG - Jasne. – powiedział cicho, co mogło zabrzmieć trochę smętnie. Żadnych dodatkowych komentarzy, zero radości, tylko po prostu sucha zgoda. Tak czy siak, na nic większego nie było go stać. – To.. ja idę… - wychrypiał, niemo dodając, że oczekuje późniejszego przybycia Olivera do kuchni, gdy tylko zdąży uporać się z jego klientem. Wszedł do pomieszczenia i choć było to trochę dziwne, to dalej czuł się zbyt spięty, żeby rozsiąść się wygodnie przy stole, więc wziął kubek do ręki i oparł się plecami o lodówkę. Tak cholernie nie chciało mu się jej teraz pić… ale mus to mus.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.14 22:12  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Eliott wyje, Sebastian nie wyje... nie sądzicie, że ktoś powinien biednemu de Croÿowi jednak potowarzyszyć? A kto lepiej nadaje się do wycia jak nie psy? No właśnie. Czworonogi sąsiadów postanowiły wszystkie rozszczekać się w dokładnie tym samym momencie. Z tego, co wiedział student, w jego najbliższym sąsiedztwie mogły znajdować się gdzieś tak z 4 sierściuchy. Policzmy więc. Są te dwa jamniki z mieszkania obok, które w każdy weekend zaczynają ujadać przed 6 nad ranem; jest pudel z kawalerki piętro wyżej, który wygląda, jakby do fryzjera uczęszczał z trzy razy większą częstotliwością niż jego właścicielka i jeszcze ten przytulaśny rottweiler spod 8. O co im mogło chodzić? To pozostanie zagadką. Wiadomo natomiast, że w tym momencie zwierzaki nie brzmiały, jakby miały zamiar rychło przestać.

Super-tajne informacje od MG: Psy będą ujadać jeszcze przez okres 2 postów {jeden post Sebiego i jeden Eliego}, po czym przestaną tak samo nagle, jak zaczęły. I mała niespodzianka dla Bastarda: kiedy wróci do domu, zastanie swojego psiaka warczącego i dumnie prezentującego mu swe piękne, ostre kły. Ogólnie Fear nie będzie dawał do siebie podejść, a co dopiero dać się pogłaskać - na wszelkie takie próby odpowie kłapnięciem zębiskami, podkulonym ogonem i uszami przyklejonymi do czaszki. Taki fun.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.14 21:17  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Taktowny czy nie – w kryzysowych sytuacjach nikogo nie obchodziło to, jak wypadnie się przed drugą osobą. Sebastian nigdy nie uważał siebie za uosobienie – o ironio – cnót i stoickiego spokoju. Był normalnym człowiekiem, miał brawo do tego, do czego mieli prawo inni ludzie, emocje mogły brać nad nim górę i nie mógł od razu odpowiadać za to, co zrobił w przypływie złości. Każdy z niektórymi błędami musiał się zmierzyć po czasie, a tak się składało, że chłopak nie mógł zrobić niczego innego poza przeproszeniem Eliotta. Rzecz jasna, odsuwał na bok wszelkie drastyczne środki, bo wywołanie u przyjaciela amnezji silniejszym uderzeniem raczej nie wchodziło w grę. Może i był to jeden z prostszych sposobów, by wymazać z jego pamięci wspomnienia tych zbrodni popełnionych wobec niego. Może nawet nie czułby się z tym tak źle, gdyby nie to, że Yves zapewne już po tym twierdził, że gorzej być nie mogło aż wreszcie zderzył się z brutalną rzeczywistością. Trudno było Oliverowi nie żałować popełnionych czynów, biorąc pod uwagę, że zły nastrój Eli'ego zaczął się od jego obrzydliwego kłamstwa, a teraz było już po prostu fatalnie. Gdyby jeszcze wiedział, jak powinien mu pomóc, może udałoby mu się odkupić te wszystkie winy, ale nie wiedział. Nie miał doświadczenia, przez te multum lat nie widział blondyna w aż tak kiepskim stanie i nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób powinien do niego podejść. Nie mógł sobie tego wybaczyć, ale jeszcze bardziej nie wybaczyłby sobie ucieczki od problemów błękitnookiego, które przecież były także jego problemami. Czy tego chciał czy nie – podzielał smutek przyjaciela. Gdy on czuł się przybity, Hyde automatycznie także pochmurniał albo starał się robić dobrą minę do złej gry, czekając na choćby pojedynczy uśmiech świadczący o tym, że już jest lepiej. Tym razem taka mina byłaby nie na miejscu.
Szczerze mówiąc czuł się coraz bardziej niezręcznie, gdy musiał mówić znacznie więcej, choć przeważnie nie sprawiało mu to problemu. Tym razem brak zaangażowania w rozmowę bił po oczach i automatycznie zniechęcał do dalszego nadwyrężania sobie gardła. Nie miał jednak za złe de Croÿ'owi. Młodzieniec tym razem miał pełne prawo do tego, by ostentacyjnie zaznaczać swoją niechęć do rozmowy, gdy jego myśli zaprzątała sprawa większej wagi, niż jakieś biadolenie o jedzeniu, na które w chwilach depresji nawet nie miało się ochoty.
No dobrze, przekażę mu. ― Przytaknął słabo, skupiając już całą swoją uwagę na telefonie, który przejął od jego właściciela. Szybko wychwycił wzrokiem numer do klienta, z którym niebawem miał zamienić kilka słów. Jeszcze raz kiwnął głową ze zrozumieniem, gdy jasnowłosy zadeklarował, że wychodzi. Odprowadziwszy go wzrokiem, odwrócił się tyłem do drzwi, wykręcając numer. Odchrząknął, jakby chciał pozbyć się guli w gardle i przyłożył komórkę do ucha.
Nie czekał długo.
Rozmowa była równie krótka. Niebieskooki przedstawił się, jako przyjaciel artysty i uprzejmym tonem poinformował mężczyznę o tym, że student nie czuje się dziś najlepiej, ale na pewno jutro dostarczy jego obraz. Biorąc pod uwagę to, z ludźmi różnie bywa, spodziewał się wszystkiego, ale okazało się, że pan wcale nie był taki zły w obejściu, więc nie przeszkadzało mu to chwilowe opóźnienie. Mimo wszystko, w połowie rozmowy musiał przycisnąć rękę do drugiego ucha, bo psy, które rozszczekały się jak jeden mąż, nieco zagłuszały mu głos w słuchawce. Młodzieniec ściągnął brwi i zerknął za siebie przez ramię, jakby to miało pomóc mu dowiedzieć się, co się właściwie działo. W tym czasie zdążył już pożegnać się i opuścić ręce. Wyszedł z sypialni z zastanowieniem wlepiając wzrok w drzwi frontowe, które były jego punktem zaczepienia nawet, gdy zatrzymał się już u progu kuchni.
Zawsze są takie głośne? ― spytał i dopiero wtedy spojrzał na Eliotta, wchodząc do pomieszczenia i odłożył telefon na stoliku. ― A-aach, klient powiedział, że nie ma problemu i nic nie szkodzi, że dostarczysz go jutro. ― Przez krótką chwilę rozchylał jeszcze usta, jakby chciał coś dodać, ale ostatecznie zamknął je i zacisnął palce na oparciu krzesła. Spojrzenie różnobarwnych oczu zahaczyło o kubek z herbatą, który prawdopodobnie nie cieszył się teraz wielkim zainteresowaniem, pomimo tego, że tkwił w rękach blondyna. ― Dopijasz czy się zbieramy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.05.14 0:14  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG To naprawdę było męczące. Jednocześnie czegoś chcieć i nie chcieć. Chaos w głowie - absurd w myśli. Nie podobała mu się perspektywa zostania samemu w domu, tonąc w ciszy i własnym żalu, co byłoby wręcz nieuniknione, gdyby Sebastian jednak zdecydowałby się go opuścić, szybko ewakuując się z jego domu. Na pewno wtedy po raz kolejny by się załamał, zalał łzami i popadł w jeszcze większy stan rozżalenia, niż w chwili obecnej, a spotęgowana depresja mu teraz nie w smak. Powinien być twardy, jak przystało na mężczyznę. Swoją drogą dopiero teraz odczuł, że reprezentowanie płci brzydkiej jest jednak cholernie trudnym zdaniem. Od facetów zawsze oczekiwało się twardości, zero okazywania jakichkolwiek emocji, które normalnie kojarzyłyby się z czymś zgoła kobiecym. Płacz jest dla bab, nie dla brodatych drwali, jednak każdy kiedyś ma taki okres w swoim życiu, że po prostu nie może już dalej zgrywać, że nic go nie rusza, a taki czas właśnie nawiedził biednego Eliotta. Szkoda, że przy okazji uświadomił mu, że przy przyjacielu też zdarzało mu się grać. Naprawdę nigdy nie uronił przy nim żadnej łzy, nie licząc czasu dzieciństwa i tego jednego momentu, kiedy postanowił ulepszyć jajecznicę, dodając do niej cebulę, którą uprzednio obierał w wybitnie nieprofesjonalnym stylu, co skończyło się warzywem w oku. Przy każdej przykrej chwili wymuszał na sobie uśmiech, dając i sobie i Sebastianowi złudne wrażenie, że wszystko jest okej. Teraz ani trochę mu to nie wychodziło, a kąciki ust dalej tkwiły w niezmiennej pozycji i nie zapowiadało się, aby nagle miały rozweselić studentowi twarz. I właśnie przez to było niezręcznie. To jest to, co naprawdę czuje Eli. Smutek. Żaden udawany śmiech nie wyrwie mu się z ust, bo ten nie ma na to najmniejszej ochoty. Zresztą teraz wypadłby jeszcze gorzej, gdyby jednak zdecydował się na zgrywanie wesołka. To naprawdę wyglądałoby desperacko, szczególnie przy fakcie, że niespełna kilka minut temu ujawnił przed Oliverem swoje łzy. Ta cholerna niemoc w komunikacji z najlepszym przyjacielem była dosyć dobrym powodem, aby mieć jego obecności chwilowo dosyć, co było wręcz paradoksalne z niechęcią pozostania kompletnie samym.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Przynajmniej w kuchni mógł odnieść wrażenie, że przez jedną chwilę nikt na niego nie patrzy, będąc przy tym samym doskonale świadomym obecności przyjaciela. Oparłszy się lodówkę, zamienił kilka nieprzyjemnych spojrzeń z herbatą, w końcu uświadamiając sobie, że zrobienie jej było faktycznie pozbawione sensu. Nie chciał pić. Nie chciał jeść. Nie chciał nawet żyć, więc na kij mu herbata? Zamiast tego postanowił wsłuchać się w głos Sebastiana, który właśnie załatwiał za niego sprawy. Cholernie się cieszył, że miał kogoś takiego jak on, nawet pomimo tej całej niechęci do jego teraźniejszej obecności. Próbował pomóc, co oczywiście Eliott jak najbardziej doceniał. Mało tego. On nie próbował, a faktycznie pomagał, choć sam Sebastian mógł nie być tego w pełni świadomy, będąc speszonym utrudnionym kontaktem z młodszym znajomym. Już nie mowa tutaj o tej walonej herbacie czy załatwieniu spraw służbowych. Sam dźwięk jego głosu był całkiem kojący. Uświadamiał Eliottowi, że choć teraz stoi jak jakiś debil w kuchni, oparty o lodówkę z wystygniętą herbatą w łapie i zmarłą matką na głowie, to jednak nie był kompletnie sam. Co jeszcze uświadomiło go, że nie tylko on łazi po tym świecie? Psy. Tośki, Pimpki, Azory i inne Burki, które zamieszkiwały jego kamienicę. Istotnie wyrwało go to z zamyśleń, bo nie ma nic lepszego od odwrócenia uwagi, niż szczera irytacja.
Mieszkanie Eliott'a - Page 3 GbylG Yhm.. nie. – odparł cichym, ochrypłym głosem racząc Sebastiana krótkim, nieco speszonym spojrzeniem. – Zazwyczaj są cicho. Może przypałętał się jakiś kot? – zagadał, co było cholernie smutne dla uszu. Taka nędzna próba nawiązania kontaktu. No, ale ważne, że próbował, co może być dla Olivera znakiem, że pomalutku zaczyna lepiej kontaktować. – Dzięki. – dodał po chwili, a na wzmiankę o kubku, który trzymał w ręce trochę się zamyślił i zawahał, ale finalnie odłożył naczynie na blat szafki, odbijając się do lodówki, by następnie minąć się z Sebastianem. – Zbieramy. – bez zbędnych czynów i zachęt, skierował się na korytarz, by tam narzucić na siebie kurtkę, ubrać buty i naciągając kaptur na łepetynę, wybyć z domu, uprzednio grzecznie czekając aż Oliver zrobi to samo, by razem z nim po raz kolejny narazić się na zmoknięcie. Śmieszne.. zmiana ubrań nie miała sensu? Tak czy siak, Eliott nie zapomniał kompletnie o przyjacielu, na chama wciskając mu przed wyjściem parasol do ręki. Wszystko robił z grobową miną, ale przynajmniej dobrze, że zaczynał myśleć trochę szerzej.

{ z.t + Sebastian }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach