Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 10.10.14 23:00  •  Wynajęte mieszkanie Empty Wynajęte mieszkanie
Uwaga techniczna - temat wcześniej nazywał się "trzypokojowe mieszkanie" i służył jako mieszkanie Luki. Nie chcę śmiecić niepotrzebnym zakładaniem kolejnych tematów, więc adaptuję go na nowo. Fabuła aktualna zaczyna się tutaj.

Opis aktualny (Erich):

Dawny opis tematu (Luka):


Ostatnio zmieniony przez Erich dnia 18.04.16 20:44, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.14 22:34  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- Gratulacje, wytrzymałaś - powiedziała wesołym tonem Luka, pomagając Ren wspiąć się po ostatnich schodkach na drugie piętro bloku mieszkalnego. Szybko mignęła ID przed czytnikiem i drzwi do mieszkania stanęły przed nimi otworem.
- Tylko teraz cicho, mam współlokatorów - szepnęła teatralnie, prowadząc Ren przez ciche, ciemne pokoje do małej, ale wysprzątanej łazienki. Posadziła ją zdecydowanym gestem na krześle, a sama pobiegła po sprzęt.

Wróciła niosąc niewielką apteczkę i dwie strzykawki.
- To będzie nieprzyjemne - uprzedziła, po czym sprawnym ruchem wstrzyknęła Ren jedną z nich do lewej ręki. Następnie zaczęła zmieniać przesiąknięty opatrunek, ponownie przemywając rany i dociskając bandaż mocniej, niż Ren wcześniej byłą w stanie.
- Zastanawiam się, co zrobić z tym - wskazała brodą na opaskę na ramieniu dziewczyny. - Teoretycznie dopóki krwawisz nie powinnyśmy jej zdejmować... Ale trzymanie za długo też nie jest dobrym pomysłem.
Wstała i umyła ręce, po czym spojrzała na swoje dzieło.
- Posiedź chwilę spokojnie, zobaczymy, czy będziesz dalej przesiąkać czy nie. Powinnaś się też czegoś napić... Właściwie dużo napić.
Po chwili nieobecności przyniosła dziewczynie litrową butelkę wody.
- Szukałam czegoś lepszego, ale niestety zostały tylko soki Natsuko... A Akemi zabiłaby mnie, gdybym znowu któryś ruszyła. Już i tak cud, że pozwoliła mi tu dalej mieszkać.

Luka zachmurzyła się, po czym nagle dopadło ją zmęczenie całego dnia. Potarła oczy.
- Słuchaj, ja nie dam rady, muszę się przespać. Jeśli coś będzie nie tak, możesz po prostu mnie obudzić? Pościelę ci łóżko, wolisz spać u mnie, czy w salonie? W salonie od rana będzie bieganina - ostrzegła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.14 18:46  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
Park:
Ren spojrzała na Lukę zdziwionym wzrokiem i nutą rozkojarzenia na twarzy.
- Nie zgadnę, co pani gotuje. Nie powiedziała mi pani tego. Albo mam kłopoty z pamięcią, albo nie zaszczyciła mnie pani tą informacją. - Skomentowała nieco zgryźliwie. Czuła małą chęć odegrania się. Oko za oko, ząb za ząb.
- Radę? Dam, tylko jakbym mogła się na pani wesprzeć. - Odpowiedziała z małą szczyptą nadziei na pozytywne rozpatrzenie sprawy, a w zasadzie - prośby. Jak widać po efekcie, Luka zgodziła się robić za wieszak.
Po przejściu paredziesięciu metrów, nastolatka instynktownie odwróciła za siebie głowę, od tak, po prostu, jak żona Lota za Sodomą.
W dalszej części monotonnej pieszej podróży, dała się swobodnie prowadzić kobiecie. Ponownie pstryknięciem języka wezwała do siebie albinosa, hasającego jak zając.

Zachodnia część miasta:
Po jakimś kwadransie przechadzki po mieście w stronę zachodniej dzielnicy mieszkalnej, święta trójca znalazła się przed niewysokim, dwupiętrowym, burym jak kamienica Kami budyneczkiem. Luka przyłożyła do czytnika znacznik i drzwi otworzyły się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Widok schodów nieco zamglił białogłowej pole widzenia. Potrząsnęła głową i ruszyła wraz z Luką na przód. Za nimi słychać było ciche stukanie pazurków Rayu. Po chwili wspinaczki, święta trójca stanęła przed drzwiami, które okazały się być wrotami do lokum Luki. Zawiasy nieco zaskrzypiały, dźwigając ciążące na nich drzwi. Na wprost ukazał się wąski korytarz wyłożony umiarkowanie jasnymi panelami o pastelowym odcieniu piaskowej żółci. Kilka kroków wchodzącej do środka świętej trójcy zakłóciło ciszę panującą w mieszkaniu. Szybkie zlustrowanie mieszkania i koniec podróży zakończony w łazience na wprost. Ren wylądowała na krześle z ręką wsadzoną w misę umywalki, którą zaraz jak po naganie oparła łokciem o ścianę na wysokości głowy. Ważne bowiem było, by krwawiące rany znalazły się powyżej poziomu serca, by krew za sprawą grawitacji nie tyle spłynęła w dół, co nie płynęła tak wzmożenie w górę.
Zaraz potem zjawiła się doktor prowizorycznych nauk medycznych - Luka, która zaczęła zajmować się fatalnym przypadkiem Ren. Kobieta zakasała rękaw szarego sweterka, obnażając tym samym siedmiocentymetrową bliznę na przedramieniu po prastarej operacji. Luka ostrzegła białogłową przed zastrzykami, ale Ren nie robiło to większej różnicy. Nawet z większą uwagą przyglądała się, jak igła wbija się w jej w skórę. Zaraz po tym Luka zaczęła odwiązywać przesiąknięty, czerwony bandaż. Z ran już o wiele słabiej pulsowała krew uzależniona od rytmu mięśnia sercowego nastolatki. Ren spojrzała na wewnętrzną stronę nadgarstka, cały czas trzymając go na zewnątrz i ponad głową.
- To trzeba zszyć. - Westchnęła przygaszona, gdy Luka ponownie zaczęła wykonywać opatrunek.
- Ściągnijmy to. Nie chce mieć za chwilę amputacji z powodu niedokrwienia i obumarcia tkanek. - Łokieć lewej ręki oparła na krawędzi misy umywalki, a palcami podparła sobie czoło.
- Jak będę trzymać rękę w górze, to obejdzie się bez opaski. - Stwierdziła wzdychając. Była totalnie zmęczona, zarówno całym dniem, jak i swoimi wybrykami. A tym bardziej pomyślała, jaki ciężar sprawia Luce. Chciałaby wrócić do domu pod własny koc, ale w tym stanie była kompletnie niedyspozycyjna. Musiała skorzystać z łaski Luki i spędzić u niej noc.
Odbijając się o płytki, do uszu nastolatki wsiąkło stwierdzenie, że powinna teraz dużo pić. Po chwili Luka zjawiła się z butelką wody, tłumacząc się, iż nie znalazła niczego lepszego. Ren i tak powinna całować ją po rękach za to, że stosunkowo długo się z nią bawi. Woda była wystarczającym zapotrzebowaniem białowłosej na płyny. Oby nie kończyło się to co pięciominutowym wypadem do łazienki.
- Za to, co pani dla mnie robi to powinno być dla mnie wystarczające. - Odparła z wyraźnym zmęczeniem w głosie, jak i wymalowanym na twarzy. Oczy miała sine i podkrążone. Jednak buzia cały czas pozostawała pomarańczowa jak dynia. No właśnie, teraz wyraźniejsze światło o wiele lepiej podkreślało kontury twarzy i pigmentów na niej zawartych. Okrągłą głowę przyozdabiały także wystające we wszystkie strony, nastroszone jak u kota włosy, odbijające żółtokremowe światło lampy. Jak się tak na nią patrzyło, to można było trafnie wywnioskować, że to istna sierota, natomiast błędnie, że zaatakowana przez złodzieja i pozbawiona wszelkich oszczędności.
Luce także udzielało się zmęczenie. Spochmurniała, a jej oczy nieco straciły na blasku. Ostatecznie, kończąc już wyczerpujący dzień, zaproponowała nocleg.
- Rozumiem. Nie ma sprawy. - Odparła. Trudno się dziwić, że wiedziała, jak się czuje Luka, kiedy obydwie były jak zmordowane psy.
- Wolałabym u pani. Nie będę się ludziom po salonach kręcić. - Uśmiechnęła się szczerze.
Przesiedziała jeszcze kilka minut z opartą o ścianę, wrażliwą kończyną, po czym, gdy szczypiące oczy coraz bardziej zaczęły dawać osobie znać, dokończyła picie, zgasiła światło i poszła do Luki do pokoju. Ułożyła się na przygotowanym posłaniu, i tuląc do siebie Rayu, by nie pałętał się po mieszkaniu, zasnęła.
Rano obudziła ją potrzeba. Nie tyle własna, co psa. Zacisnęła zęby i wstała ciężko. Do głowy wpadł jej bardzo niebezpieczny pomysł. Spojrzała na śpiącą jak kamień Lukę. Szkoda byłoby ją budzić. Chciała wziąć ID kobiety, by tylko wyjść z psem na zewnątrz na dziesięć minut i zaraz potem wrócić. W jej żyłach zaczęło się gotować. Zacisnęła usta w wąską kreskę, po czym wstała i najciszej jak umiała zakradła się do Luki, zabrała od niej czytnik i na palcach wyszła na korytarz, przemycając ze sobą pupila. Otworzyła pospiesznie drzwi i wyszła, cicho je zamykając. Po ciemnej klatce schodowej rozległo się ciche stukanie psich łap. Po chwili merdająca kita wystrzeliła jak z procy na dwór. Obwąchał cały fundament budynku, po czym załatwił swoje sprawy i wrócił niespiesznie do właścicielki, truchlejącej w drzwiach ze strachu i porannego zimna. Pies wpełzł przez drzwi frontowe, a nastolatka, której nagłe uderzenie gorąca rozpłynęło się po ciele, cicho zamknęła drzwi i ponownie z pupilem przy nodze pomaszerowała do mieszkania. Przyłożyła ID Luki do czytnika i drzwi zwolniły magnetyczny zamek. Ren, jak komediowy detektyw, przygarbiony z rękoma jak modliszka, weszła ponownie do domu na palcach. Wślizgnęła się do pokoju Luki i ułożyła na miejsce znacznik ID. Sama zaś postanowiła wziąć koc i przespać się na kanapie w salonie. Nieco jej ulżyło. Byleby Luka nadal spała podczas nieobecności nastolatki. Ren położyła się wzdłuż kanapy, przykrywszy się całkowicie kocem.
Rano ze swojego pokoju wyszedł zaspany student. Nie zwróciwszy uwagi na obiekt leżący na kanapie, pomyślał, że to ktoś z lokatorów zostawił po sobie bajzel. Nieuświadczony spoczął jak gdyby nigdy nic, aż nagle niebieski koc pod mim zaczął jęczeć i co gorsza ruszać się. Student zdążył poczuć jakieś dziwne twarde i podłużne, schowane pod przykryciem obiekty. Z szerokimi oczyma patrzył na ruszającą się płachtę, z której po chwili w poszukiwaniu rąbka, wyłoniła się biała, nie do końca przytomna rozczochrana głowa z pomarańczową twarzą. Spojrzała zaspanymi oczyma na studenta, przeciągnęła się, powiedziała łamanym głosem "dzień dobry", po czym przesunęła się na jedną połówkę kanapy. Zaskoczony student nic nie powiedział, tylko usiadł obok i włączył poranny program telewizyjny. Ren oglądała przemieszczające się obrazy z zamglonymi oczami bez większej uwagi. W zasadzie widziała same purpurowe, niebieskie i białe plamy. Nie minęło pół godziny, a ciężka głowa Ren wylądowała na podłokietniku. Znów zasnęła.
Nadeszła godzina dziewiąta rano. Ren obserwowała już od godziny biegających w tę i wewte lokatorów. W końcu, gdy wszyscy opuścili mieszkanie, przed Ren na antenie emitowano właśnie przemówienie, lecące na żywo z czerwonym napisem na dole "BREAKING NEWS". Na kineskopie pokazywano przebieg parady, w której głos zabrał nowy dyktator. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że on właśnie zdradził wszem i wobec, że S.SPEC od dawna utajało przed ludźmi brutalną prawdę, i że za murem czają się Wymordowani. Ren z okrągłymi oczyma patrzyła na migający prostokąt przed sobą. Niewiarygodne. Zaraz potem usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się do idącej Luki z wyraźnym przerażeniem i brakiem wiary w to, co się właśnie stało. Oczy jej przybrały niemal kształt kół, a źrenice skurczyły się niemal do zera.

<--

Sorry, że takie długie, ale jak się siedzi przez tydzień bez kompa, to strasznie dużo się tego kumuluje w głowie i tyle chce się tego przekazać...

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 18:27  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
//Jeżu kolczasty, ilość mnie przytłacza. Pozwolisz, że nie będę kontynuować rozmowy z parku, bo tylko zrobi się chaos.

- Tak myślisz? - spojrzała krytycznie na najgłębszą ranę. Według niej nie była aż tak poważna... Ale też Luka rzadko korzystała z pomocy lekarzy. Szybciej leciała jak na skrzydłach do najbliższego znanego anioła, w celu wybłagania uleczenia.
- Może tak: zdejmę ci to - wskazała brodą na opaskę - i zabandażuję rękę. Poczekamy, aż środek przestanie działać, jeśli będzie tylko gorzej, zadzwonię po karetkę, a jeśli jakoś się ustabilizujesz, wstrzyknę ci drugą dawkę i zastanowimy się nad resztą rano.
Uśmiechnęła się zmęczonym, choć raczej uspokajającym uśmiechem.
- Pewnie już zdążyłaś odkryć mój mały sekret - zaśmiała się. - Tak naprawdę prawie nie znam się na pierwszej pomocy, tylko tyle, ile słuchałam na kursach BHP... A to i tak jest raczej o zatruciach i oparzeniach...
- Ale też często miałam gorsze rany od tego, a jeszcze żyję, więc może nie jest z tym tak źle - znów się zaśmiała. Podciągnęła sukienkę, prezentując Ren długą, poszarpaną bliznę na udzie.
- Prawie się wtedy nie wykrwawiłam - stwierdziła z satysfakcją. - Całe szczęście, że ominął tętnicę.
Nagle jakby uprzytomniła sobie, z kim rozmawia, i płynnie dodała:
- On, czyli pies mojego ówczesnego pracodawcy.

- Właściwie... - zaczęła podczas bandażowania.
- Czemu jesteś taka pomarańczowa? Za dużo marchewek? Solarium? - próbowała żartować, by odciągnąć uwagę dziewczyny od ran. Odgoniła ręką Rayu, który pochylił się nad nią, lekko pryskając śliną. Nie miała nic do psów, ale były dla niej zdecydowanie zbyt fizyczne. I brudne.

Rankiem obudził ją wściekły głos Isy, połączony z silnym szarpaniem jej ręką. Całkowicie zamroczona uniosła powieki.
- Co - wymamrotała.
- Ile ona ma lat?! - dwudziestodwuletni mężczyzna wyglądał na oburzonego, gdy głośnym szeptem próbował dotrzeć do Luki.
- Co? Ale kto? - jej przytomność nagle powróciła, gdy pupil Ren wskoczył jej na łóżko. - Boże, złaź, ty przeklęty futrzaku...
- Luka! Ile. Ona. Ma. Lat. - Isa ewidentnie był na skraju wybuchu. Kobieta popatrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Piętnaście, szesnaście... Coś takiego. Nie pamiętam.
- Zdajesz sobie sprawę, że to nielegalne? Zdajesz sobie sprawę, że właściwie powinienem natychmiast wyrzucić cię z mieszkania?!
- O czym ty... - jej oczy nagle rozszerzyły się, gdy dotarł do niej sens jego wypowiedzi. - O kurwa - wyrwało jej się, po czym wzięła głęboki oddech.
- Czy ciebie pojebało do reszty?! Za kogo ty mnie uważasz?! - jej wrzask mógł być usłyszany niemal w całym budynku. Ściany nie były zbyt grube. Jej wściekły słowotok skutecznie uniemożliwił mężczyźnie wtrącenie czegokolwiek; coraz bardziej tylko kurczył się, zalany falą niepohamowanej furii.
- ...więc zamknij łaskawie mordę i odpierdol się ode mnie! - odrzuciła pościel, chwyciła identyfikator, który z jakiegoś powodu znalazł się na szafce obok (sama go tam kładła? nie pamiętała), po czym wymaszerowała z pokoju. Czas się pozbierać... A w czasie jej prysznica student powinien zniknąć z mieszkania. Same plusy.

Pół godziny później mieszkanie opustoszało. Z mokrymi włosami Luka leniwie przygotowała sobie miskę płatków śniadaniowych - należących do Isy oczywiście, jakoś musi sobie wynagrodzić poranne straty moralne - i podeszła zobaczyć, czy Ren się obudziła.
- Mam nadzieję, że nie słyszałaś tego rano... - zaczęła, ale zaraz jej uwagę zwrócił przesuwający się na pasku informacyjnym tekst. Niemal nie upuściła jedzenia.

Jedno spojrzenie na twarz Ren wystarczyło.
- Wiedziałaś - to nie było pytanie. Ponownie wpatrzyła się w ekran, zachłannie chłonąc wszystkie wiadomości. Wyłączyła telewizor jak tylko program się skończył; komentarze w studiu nie interesowały jej.
- Musimy porozmawiać - powiedziała rzeczowym, bardzo poważnym tonem siadając obok dziewczyny.
- O twoich rodzicach... i o tobie. I trochę w sumie też o mnie... Ale przede wszystkim, jak twoja ręka? Z tego, co widzę, bandaż się trzyma, no i jesteś przytomna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 23:12  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- Mhm. - Przytaknęła głową.
- Niech będzie - Przystała na propozycję kobiety.
Kilka słów o rzekomo małej znajomości zasad pierwszej pomocy nie wniósł więcej do życia Kami, poza zwiększeniem się niepewnej szansy przeżycia nocy. Ale cóż, jak zdechnie, przynajmniej wszyscy będą mieli spokój. Albo problem.
Kobieta wtrąciła, że przeżyła gorszy zamach na swoje życie i obnażyła uda. Wielka szrama ciągnęła się łącząc w szarpany sposób skórę uległą wypadkowi jakiś czas temu. Białogłowa nie wiedziała z początku, o kogo bądź o co chodzi, ale Luka pośpieszyła z wyjaśnieniem. I nastała jasność.
Pytanie Luki rozśmieszyło nastolatkę. Z początku tylko prychnęła śmiechem, podskakując jednorazowo do góry na krześle, ale jak tak sobie tą informację przetwarzała któryś raz z kolei, to coraz bardziej zaczęło ją to śmieszyć, aż w końcu śmiała się jak naćpana. Oparła czoło o kant umywalki i dalej się chichrała.
- Heheh, nie. To jodyna. - Podniosła gwałtownie głowę. - Wylali ją dzisiaj na mnie, a z uwagi na.. - zawiesiła głos. W sumie po co się tłumaczyć z tego, że jest słaba psychicznie? - Ehh. - Westchnęła. - A to zaowocowało tym. - Wskazała głową na pokiereszowaną przez siebie rękę. Było jej głupio. Spuściła głowę. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Znowu przypomniała sobie zabawne pytanie kobiety i zaczęła się trząść ze śmiechu. - Z solarki nie korzystam, to głupota. A po marchewkach byłabym pomarańczowa nie tylko na twarzy.
Pomyślała, jak to komicznie wygląda z wielkim pomarańczowym nieregularnym szlaczkiem na twarzy. Nagle obudził się w niej spóźniony zapłon. Dopiero teraz zauważyła całą śmieszność tej sytuacji. Ten moment powinna przytoczyć, kiedy to trafiła do składziku i swoim śmiechem przywołać woźnego, a nie czekając na niego, jak na boga.
- Hihihi - Śmiała się dalej. - Pójdę z tym tak do szkoły.

Rano szanowny student w pewnym momencie opuścił kanapę i polazł do pokoju Luki z niżej nieznanych pobudek. Coś tam mamrotali, co było porównywalne do GŁOŚNEGO szeptu. W pewnym momencie kobieta wybuchła jak.. balon z wodorem. Ren zjeżyły się włosy na głowie. Czyżby zrobiła coś złego? Na to wyglądało z dialogu dwójki, a później ze skwaszonej miny szanownego studenta.
Mieszkanie zrobiło się puste. Jedyne, co odbijało się od ścian i innych elementów wyposażenia wnętrza, to przechodzenie z kąta w kąt Rayu, jak i poranna toaleta Luki.
Wiedziałaś.
Spuściła głowę i utkwiła wzrok w jasnoszarym oparciu kanapy.
Musimy porozmawiać - To brzmiało jak wyrok. Kami skrzywiła usta, ścisnęła powieki i ruszyła głową, jak przy małej chęci ucieczki w chwili, kiedy komuś wytyka się wszystkie jego winy, niedoskonałości, porażki. Luka spoczęła na kanapie po lewicy Ren, przez co teraz turkusowe oko zatrzymało się na jej udzie. Hmmm, dziwny obiekt do oglądania. Nastolatka zmieniła pozycję oczu, unosząc głowę i patrząc na mokre włosy kobiety.
- Ręka. Nie najgorzej. Osobiście żyję, tak, bandaż się trzyma, a wracając do poprzedniego pytanio-stwierdzenia... Niestety słyszałam co nieco. To przeze mnie, prawda? Nie chciałam, żeby miała pani przeze mnie kłopoty. - Ponownie spuściła głowę, obserwując marszczenia koca.

Dzisiaj nieco krócej. Oczy mi wypadają, no i w niedzielę nie skopiowałam odpowiedzi.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.14 0:49  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- Boże, kobieto, a to nie jest głupota? - oparła jedną dłoń na biodrze, drugą wskazując na rękę Ren.
- Nie prościej było ich o... ochrzanić? - coś w postawie dziewczyny włączało jej autocenzurę wymowy, co było rzadkie; zdarzało się prawie wyłącznie wtedy, gdy chciała zrobić na kimś dobre wrażenie. - Albo pobić, albo coś - kontynuowała - nie twierdzę, że to zawsze dobre rozwiązanie, bo często i tak dostanie się w mordę, ale przynajmniej możesz zachować szacunek do samej siebie.
- Nie, jutro nie pójdziesz - stwierdziła przeciągając samogłoski, przyglądając się dziewczynie z góry.
- Jutro robisz sobie wolne, po takich wrażeniach ci się przyda - jej ton wykluczał wszelką dyskusję.

---

- Po pierwsze skończ z tą panią - rzuciła, skupiając uwagę na śniadaniu. Stanięcie między Luką a jej jedzeniem mogło być niebezpieczne, zwłaszcza, jeśli było to jedzenie zdobyczne.
- Czy ja ci wyglądam na kogoś szacownego? Nie. Ja ci mówię po imieniu, to ty też tak rób.
- A Isą się nie przejmuj, od czasu... - zawahała się. Chyba wspomnienie dziewczynie o swoim wyroku nie było teraz najlepszym pomysłem, tylko ją przestraszy. - Od pewnego czasu oskarża mnie o wszystko, co najgorsze na świecie - skończyła nonszalancko.
- Wolałby mnie wyrzucić z mieszkania, ale w przeciwieństwie do niego płacę czynsz regularnie - uśmiechnęła się szeroko.

- Dobra, ale wracając do spraw ważnych. Wiedziałaś o Desperacji - sposób, w jaki wymówiła to słowo wyraźnie sugerował, że chodzi jej o miejsce. - I o trupach, i innych nieprzyjemnościach - jej gestykulacja łyżką stawał się coraz bardziej dynamiczna.
- Jak zginęli twoi rodzice? - zapytała bez uprzedzenia.


//przepraszam, że dopiero teraz, święta wymagały skupienia uwagi ;n;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.14 1:30  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- W sumie to... to tak. To głupota. - Powędrowała za wzrokiem Luki w kierunku swojej łapki.
- Ochrzanić?! - Patrzyła na nią żywo, z podkrążonymi acz okrągłymi oczyma i nadzwyczajnym, wręcz nienormalnym rozbawieniem, jakby ktoś wstrzyknął jej jakiś eliksir rozbawienia wraz z lekiem w tej strzykawce. - Jak niby miałabym to zrobić?! Jestem jak chodzący szkielet powleczony zimną, trupio bladą skórą! - Rozbawiony ton nie przestawał dźwięczeć w jej wypowiedziach. Jak zwykle przesadzała. Nie tyle ubiła, co miała w zwyczaju siebie dołować i pogrążać. Nie była aż taka chuda, jak się przedstawiała, bowiem do pełnoprawnej anorektyczki brakowało jej dość sporo. Naciągnęła nogawkę leginsów, opinających nieco mięśni na łydce i udzie. - Nawet włosy mi zesiwiały! - Złapała się za głowę obiema rękami, ciągnąc za białe kosmyki. - Jestem żywym trupem! - Oparła się z powrotem na krześle, a niesprawną rękę z powrotem na ścianie. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co właśnie  powiedziała. W zasadzie, na tą okoliczność zapomniała o istnieniu Desperacji i zamieszkujących ją istotach.
Skrzywiła się, kiedy postanowienie Luki było istnym nakazem. W sumie nie wiedziała, czy powinna się teraz cieszyć, czy zacząć ryczeć jak wół, że opuści jutrzejszy dzień edukacji. Nawet poczuła lekką otuchę, czy lekkość na duszy, kiedy kobieta podała argument usprawiedliwiający nastolatkę.

Speszyła się i poczuła po raz kolejny, jak włosy jeżą jej się na głowie. Skończ z tą panią. Kami nie wyobrażała sobie, żeby do ludzi starszych od siebie, a bynajmniej tych z ukończoną osiemnastką, mówić po imieniu. To wbrew jej zasadom. Do obcych miała niepodważalnie większy szacunek, niż do samej siebie, co widać gołym okiem.
Argument Luki przebił błonkę pytań, dlaczego powinna robić tak, a nie inaczej. W sumie, właśnie teraz mogłaby się w niej obudzić złośliwa osobowość i wygarnąć, jakim prawem kobieta chce narzucić jej własne widzimisię. Ta jednak spała.
Po wywodzie w mózgownicy Ren zostało odnotowane polecenie, że do Luki ma zwracać się po imieniu.
- Najgorsze na świecie, to znaczy? - Spytała niepewnym głosem. Nie wiedziała, czy warto poruszać ten prawdopodobnie drażliwy dla Luki temat, ale mimo to wstrętna ciekawość była silniejsza, i Kami chciała mieć wszystko czarno na białym.
Towarzyszka zmniejszyła znaczenie studenta w oczach nastolatki, oskarżając go o nieregularne opłaty rachunków, gdzie dodała także własny powód do dumy i odpowiedzialność o swoje zasoby, kończąc na szerokim uśmiechu.
Beztroską chwilę przerwał jednak powrót do bardzo delikatnego tematu, za który władza bez podania przyczyn mogłaby od tak na ulicy wykonać egzekucję i człowiekowi łeb odstrzelić.
- O trupach... - Odparła niskim głosem. - Chodzi o Wymordowanych? - Podwyższyła strunę, ale ściszyła wydawany przez siebie dźwięk. - Wiem jedynie, że są tacy i że przejmują cechy zwierząt. Jedni są dzicy, inni znów są jak normalni ludzie, tylko z ogonami. Potrafią przejmować nadzwyczajne moce i... tyle... W sumie, to chyba miałam przyjemność zapoznać takich dwoje... - Właśnie zdała sobie sprawę, dlaczego w ogóle rozmawia o tym z Luką. Dlaczego jej się wypeplała, dlaczego zdradziła rodzinne sekrety? Do diabła, dlaczego?
- Nie powinnam pani tego mówić. - Skrzywiła się i odchyliła tułowiem. Ponadto polecenie "mów mi po imieniu" chyba poszło w las. - W ogóle, dlaczego ja jeszcze o tym z panią rozmawiam? co ma pani do śmierci moich rodziców? po co pani chce to wiedzieć?! - Przypomniała sobie o swoim nastawieniu wobec ludzi i o swojej naiwności. Jak można zdradzać takie rzeczy nieznajomym?
Przysunęła się do prawego podłokietnika, opatuliła w koc i burknęła do siebie.
- Rany, ale ja jestem głupia. Ufam obcym ludziom i przystaję na ich łaskę. Pojebało mnie chyba do reszty... - Skarciła siebie. W zasadzie, to już chciała się stąd zbierać i iść do szkoły.


Wiem, Ren przypomniała sobie dopiero teraz o swojej nieufności wobec ludzi, ale nie możesz jej wypuścić z mieszkania i dać tak łatwo za wygraną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.14 20:40  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
wypuścić ją teraz z moich łapek? chyba żartujesz >D

- Przesadzasz - rzuciła z cichym śmiechem, patrząc na dramatyzowanie dziewczyny. - Zresztą, co ci szkodzi? Jeśli maltretują cię tak czy inaczej, chyba lepiej mieć wrażenie, że sobie na to zasłużysz?

---

- Morderstwa, kradzieże, demoralizację nieletnich, wandalizm, popychanie staruszek na przejściu dla pieszych... Do wyboru. Parę razy nawet sugerował, że uważa, że jestem buntowniczką - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, jakby cała sytuacja ją bawiła. Tak zresztą było w istocie; domysły Isy zawsze były bliskie prawdzie, ale nigdy nie potrafił ich pociągnąć w dobrym kierunku. Zawsze skręcał w kierunku skrajności.
- Jeśli tak wolisz ich nazywać - skrzywiła się.
- Nie lubię ich - dodała tonem wyjaśnienia. - Większość to zdziczałe bestie, a ci, którzy wydają się rozsądni, potrafią oszaleć od niczego w każdym momencie. Dwoje, ale rozumiem, że w mieście? Nie wychodziłaś poza?

Wybuch dziewczyny skwitowała niezbyt miłym uśmiechem, ponownie skupiając uwagę na śniadaniu. Było to dość lekceważące zachowanie, mogące rozsiedzić każdego.
- Ustalmy dwie rzeczy - rzuciła.
- Jeden, nigdzie cię nie puszczę. Dwa, nie zamierzam cię skrzywdzić. Możesz mi wierzyć lub nie, ale i tak jesteś chwilowo na mnie skazana, więc nie zrobi to większej różnicy.
- A pytam, bo to ważne - stwierdziła, kładąc głowę na oparciu kanapy i uważnie obserwując Ren. - Jeśli chcesz, mogę ci w zamian powiedzieć, jak zginęli moi. Chociaż wątpię, żeby było to jakoś specjalnie interesujące - zaśmiała się lekko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.14 11:13  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- Co mi szkodzi? Nie chcę wracać do domu z połamanym nosem, naderwanym uchem czy długopisem w oku. - Skwitowała tonem obrony. Ren bliżej było do pacyfisty, aniżeli do temperamentnego wojaka. Może to i dlatego, że nie doszukiwała się w sobie i w swoim ciele ani krzty ikry i bodźca do walki.
- A ponadto, jestem zbyt słaba do takiej obrony. Kto wie, jeślibym wszczęła z nimi bójkę, to czy wyszłabym z niej żywa.

Niepotrzebnie zadała to pytanie. Łańcuszek przestępstw i przewinień rósł, dłużył się i ciągnął, jak wstążka w pasmanterii, której nie dopilnował sprzedawca i która toczyła się po podłodze coraz bardziej tracąc na wadze. Ren przytuliła się bliżej prawego podłokietnika kanapy, byleby nieco dalej od Luki. Nastolatka zapoznała się nieco z jej charakterkiem i była świadoma, że powyższe tytuły mogły mieć udział w życiu kobiety. Patrzyła na nią ze znanym sobie lękiem i strachem.
- Tak, w mieście. Nigdy nie byłam poza miastem. Boję się tego całego wirusa. Może być wszędzie. Panoszyć się jak hiszpanka, dżuma albo cholera. Od samego myślenia czuję, jak mnie wszystko świerzbi. - Opatuliła się szczelniej kocem i zerknęła na psa, który właśnie spoczął obok niej na podłodze i niebieskimi ślepiami wwiercał się w jej oczy, po czym spojrzał wnikliwym wzrokiem na Lukę.
Czyli i ci potencjalnie normalni są nienormalni?
- A skąd pani tyle o nich wie? - Wcześniejsze ostrzeżenie "mów mi po imieniu" poszło w niwecz. Kami nadal nie mogła tego przetrawić, nadal bała się złamać granicę wieku i nadal bała się zaprzeczyć swoim małym wartościom, nakazującym zwracać się do osób starszych z szacunkiem, mówiąc pan/pani.
Chociaż teraz powinna tą zasadę złamać, bo ignorancki gest kobiety zasługiwał na jakąś odpowiedź zwrotną.
- Jak to nigdzie mnie pani nie puści?! Nie ma pani prawa mnie tu przetrzymywać! - Ren poczuła ucisk napierający na gardło i uderzenie gorąca, z początku w klatce piersiowej, a z czasem rozpływające się do reszty członków.
W ładne bagno wleciałam...
- Skazana na panią? A z jakiej to okazji?!
Ren twierdziła, że skoro nieco jej się polepszyło, to może już normalnie funkcjonować i wracać do domu. Brzuch jeszcze nie krzycząc, ale swoim bólem zaczął się domagać jakiegoś napełnienia.
- Ważne? A niby do czego to jest ważne? Pani jest ze S.SPECu, że tak wnikliwie o wszystko pyta? Że chce pani wycisnąć ode mnie jak najwięcej informacji?! A zawód kucharki to tylko przykrywka! Jasna cholera, ale dałam się wrobić! - Wybuchła, chwytając się za głowę i sprawnym susem opuściła kanapę, klepiąc się po udzie w celu przywołania psa. W chwilę potem obydwoje znaleźli się przy drzwiach. Nastolatka zamachnęła się po białe, pobrudzone tu i ówdzie trampki i stojąc przed "wrotami do wolności" próbowała lewą ręką gorączkowo otworzyć pokrętło zamka.
Szkoda, że dopiero teraz poczuła na sobie zimne łapska węszących szpiegów i chłodny metal na szyi, gdy ten przygwoździ człowieka do ściany i nie odpuści, kiedy się nie wygadasz. A czy zrobisz tak, czy inaczej, zawsze lądujesz u nich w celi, a w przypadku rodziców Ren - zginiesz w ciemnym zaułku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.14 18:38  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
- Wątpię, czy którykolwiek nauczyciel chciałby trupa na swoim terenie, więc żywa wyszłabyś na pewno - ton jej głosu był zdecydowanie zbyt beztroski jak na takie słowa. Wydawało się, że chce dodać coś jeszcze, ale przerwało jej potężne ziewnięcie.
- Dobra. Koniec. Idę spać, bo zaraz padnę. Jakby coś się działo, to mnie obudź - z tymi słowami skierowała się do swojego pokoju, by paść na łóżko. Zasnęła niemal od razu; tyle wydarzeń w jednym dniu zmęczyłoby każdego.

---

- Powiedzmy, że miałam pecha i często na nich wpadam - powiedziała lekko znudzona. Dała sobie spokój z ukrywaniem czegokolwiek - może poza wyrokiem - skoro Ren i tak wiedziała zbyt dużo.
- Poza tym, jeśli człowiek chce uniknąć zarażenia, powinien znać się na chorobie.

W końcu wstała, zmierzając w stronę dziewczyny i psa. Od niechcenia odłożyła miskę na blat kuchenny, po czym stanęła nad Ren opierając ręce na biodrach.
- Przecież i tak nie wyjdziesz, drzwi otwierają się na chip - przypomniała, wymownie stukając palcem w identyfikator na ręce. Oparła się o futrynę, obserwując spod oka Rayu. Pies, nawet tak duży, nie powinien sprawić jej problemu, ale wolałaby nie uciekać się do walki.
- Gdybym była ze SPECu nie musiałabym pytać, mają wszystko w bazach danych - rzuciła.
- Dobra, powiem wprost. Wiem, że rząd miał związek z ich śmiercią. Chcę wiedzieć, dlaczego, ponieważ możliwe, że przypadkiem obie naraziłyśmy się na niebezpieczeństwo. A nie widzi mi się śmierć z powodu przypadkowego spotkania, tak samo, jak nie chciałabym, żebyś ty zginęła z takiego powodu. Dlatego chcę wiedzieć więcej, żeby określić, czy faktycznie jesteśmy w niebezpieczeństwie, a jeśli tak, to w jak dużym. Ok? I naprawdę pracuję przy jedzeniu, możesz w to wierzyć lub nie - przewróciła oczami. - Mogę ci pokazać zaświadczenia zrobionych kursów.
- Wróćmy do ważnych pytań. Byli rebeliantami? - zapytała, robiąc niezidentyfikowany, szeroki gest ręką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.15 0:31  •  Wynajęte mieszkanie Empty Re: Wynajęte mieszkanie
Wyszłabym? Nawet jak zachowuję całkowitą ciszę, a na ciele pojawia się coraz więcej siniaków? - Pomyślała. Przecież nie zaczęłaby drzeć się wniebogłosy i błagać nie tyle o pomoc, co o zaprzestanie katorgi. Czekałaby na koniec. Siedziała jak mysz pod miotłą, byleby nikt się nie dowiedział. Nie lubiła zbytnio mówić o swoich problemach, co niestety w tym przypadku nie udało jej się wcale. Nadal nie umie trzymać jęzora za zębami. Może, gdyby zaczęła, to potem nie miałaby takich litanii.
Postanowiła, że musi się jeszcze bardziej w sobie zaszyć i pozamykać, by przestać tyle kłapać dziobem i obnażać się ze swoich problemów, które przecież chce szczelnie trzymać pod kluczem, jak więźnia, co w jej przypadku było na odwrót. To ona była więźniem swoich lęków, aniżeli w drugą stronę.
- Dobranoc. - Życzyła, a sama przesiedziała w toalecie jeszcze dobry kwadrans, sycąc się wodą i zerkając raz po raz na opartą o ścianę rękę.

- Wpada pani? Jak?! Gotuje pani dla nich? - Czy tym zajmuje się kucharka?
Poznać się na chorobie... Tylko skąd wziąć takie informacje? - Przemknęło jej przez głowę. Warto by nieco podrążyć ten temat, by czegokolwiek się dowiedzieć. Jednak teraz Ren miała inny cel. Oparła się plecami o drzwi, które nie chciały się otworzyć mimo przekręcenia pokrętła zamka, a Luka triumfalnie stojąc przed nią zakomunikowała, że bez identyfikatora się nie obejdzie. Ren spojrzała na swoją bransoletkę i przyłożyła do czytnika. Ten jedynie zabrzęczał i wyświetlił czerwoną diodę. Znaczyło to, że i technologia jest przeciwko niej.
Zjechała przygaszona ocierając plecami o drzwi i wylądowała na czterech literach, znikając w cieniu korytarza. Spuściła głowę. Nie zamierzała ruszyć się spod tych drzwi, choćby nie wiadomo co.
Przypomniała sobie dawne spotkanie w kawiarni z panem Łowcą. Potrząsnęła głową. Mówił, że jeżeli Ren się wygada, to on bez problemu się zemści. Chociaż zaraz... on to mówił w odniesieniu do mapy. A więc nie jest najgorzej. A jeśli czegoś tej kobiecie nie powie, to cienko będzie z wyjściem z tej jaskini smoka. Poza tym, Luka była małą przepustką, by zrozumieć tamten świat i by się do niego zbliżyć.
Serce zaczęło mocniej obijać się o żebra, oddech wzmocnił na sile. Zmarszczyła brwi i zacisnęła zęby. Syknęła pod nosem i z niekrytą złością wycedziła spod spuszczonego łba:
- Byli Łowcami. Nie przechodzili inicjacji. Nie wiem, czy to rząd ich załatwił. Na furgonetce nie było naklejki z napisem "S.SPEC". - Dobrała najważniejsze informacje o jakie mogłaby na chwilę obecną zapytać Zainteresowana.
Skrzyżowała ręce na piersi. Nie podnosząc głowy zacisnęła usta w wąską kreskę. Była wściekła jak osa. Przypominała małe, naburmuszone dziecko, które za wszelką cenę chce się wydostać na zewnątrz.
- A teraz Twoja kolej. Skąd tyle wiesz o niejakich Wymordowanych, skoro ciągle na nich wpadasz? Pracujesz poza miastem? Skąd wiesz o chorobie? - Białowłosej skończyła się już cierpliwość oraz nieprecyzyjne, urwane i maskujące odpowiedzi. - I w jakim jeszcze fachu się trudnisz, skoro na nich "wpadasz", a tak na prawdę ich nie lubisz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach