Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 14.03.14 16:35  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Nie było żadnych wątpliwości co do tego, że Eliott nie zrozumie tej sytuacji. Żadna osoba, która nie miała jakiejkolwiek styczności z tym zawodem, nie mogła tego zrozumieć. Owszem – Sebastian doskonale wiedział, że nie każdy robił to z własnej woli. Zdarzały się przypadki, w których dane jednostki były przymuszane siłą do świadczenia usług, a traktowano je nie lepiej od zwierząt zamkniętych w klatkach ku uciesze całej reszty. On miał to szczęście, że znajdował się w tej lepszej części. Pewnie – czasem nie czuł się najlepiej przez widzimisię klientów, ale tak na dobrą sprawę wcale nie miał się najgorzej. Dopóki robił wszystko, co musiał robić, tak jak na dziwkę przystało, nie musiał obawiać się, że skończy w rynsztoku, a jego życie będzie wisiało na włosku lub po prostu już całkiem skończy martwy. Dla niego była to ucieczka, ale o tym nie śmiał już pisnąć ani słowa, bo usłyszałby, że są inne formy uzyskiwania pomocy. Może tak, ale nie każdy chciał z nich korzystać, a ponadto Oliverowi nie uśmiechało się dodatkowe mieszanie w swoje sprawy przyjaciela. Już teraz martwił się aż za bardzo, co wcale nie sprawiało, że niebieskooki czuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. Dlaczego w ogóle do tego doszło? Już wolałby któregoś dnia usiąść przy stole i na spokojnie porozmawiać z młodszym blondynem, a nie z miejsca patrzeć jak wylewa mu kubeł lodowatej wody na głowę swoim niecodziennym widokiem. Jedynym pocieszeniem było to, że z miejsca nie wparował tam w stroju Adama, prezentując się w całej swojej krasie i obnosząc się z tym, jak hojnie został obdarzony przez naturę. Szkoda, że o ile normalnie nie miał swojemu ciału niczego do zarzucenia, tak wtedy spaliłby się ze wstydu po tym, jak wcześniej deklarował, że nigdy nie pozwoli na to, by Yves go takim widział i vice versa.
Gdyby tylko zerknął na błękitnookiego w czasie wygłaszania swojego pasjonującego monologu, zapewne przerwałby go od razu. I tak starał się dobierać słowa ostrożnie, ale najwyraźniej nie do końca, skoro nawet one okazały się być niczym czerwona płachta dla byka. Zjebał na całej linii, a teraz tylko się pogrążał i nieumyślnie pociągał za sobą de Croÿ'a. Rzecz jasna, gdyby nie powiedział nic albo z góry założył, że jego znajomy na pewno tego nie zrozumie, sytuacja nie poprawiłaby się ani trochę, a Eli i tak go wysłuchał i ani raz mu nie przerwał, co dawało mu zielone światło do kontynuowania. Nie przewidział, że na koniec i tak wszystko się spieprzy. No bo i skąd miał to wiedzieć?
„Skoro to takie cudowne to może sam zostanę dziw-…”
Hyde od razu ściągnął brwi i zwrócił twarz w jego stronę, ukazując swoje niezadowolenie. Jasnowłosy miał dużo szczęścia, że nie dokończył swojej myśli. Może w tym wypadku złość, która w nim wezbrała, była drobnym przejawem hipokryzji, ale to, że nie życzył chłopakowi tego samego, było zgoła naturalne. Wypuścił powietrze z sykiem przez zaciśnięte zęby, gdy Eli zdążył się zreflektować i potarł ręką policzek w zażenowaniu. Gorzej już być nie mogło.
Mhm. Nic dobrego z tego nie wyjdzie ― rzucił, a jego słowom zawtórowało ciche westchnienie. Nie to, że jakoś bardzo zależało mu na byciu sceptycznym, ale nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek przekonał Eliott'a do swojej fuchy. ― Nikt nie powiedział, że będzie aż tak kolorowo ― dodał zaraz nieco ciszej. Zaczynał trochę żałować, że otworzył usta, a później przyszło mu przyglądać się koledze, który wstał z miejsca. Gdy ten zdążył już zgarnąć jego kubek z jogurtem i ruszyć w milczeniu w stronę drzwi, Sebastian rozchylił usta, ale ostatecznie nie podjął próby zatrzymania blondyna. Możliwe, że dziś nie powinien odzywać się w ogóle, więc pozostało mu tępe wpatrywanie się w drzwi, przez które wyszedł Yves i oczekiwanie na jego powrót, choć teraz nawet sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność, zaś Oliver nieświadomie zaczął poruszać nerwowo nogą. Zaciskał palce w pięści, zgniatając w nich materiał swoich spodni, po czym rozluźniał je i tak na zmianę, ale koniec końców czekanie i dla niego stało się uciążliwe.
Może de Croÿ chciał być teraz sam, może nawet powinien dostać swoją chwilę na przemyślenia, ale niebieskooki i tak zerwał się z z kanapy i widocznie nerwowym krokiem udał się w stronę kuchni, a gdy już znalazł się na miejscu, zatrzymał się w progu. Przez chwilę w milczeniu błądził spojrzeniem po kafelkach, zanim odważył się obdarować nim przyjaciela. Postarał się też, by niepewność zniknęła z jego twarzy, chociaż powinien okazać więcej skruchy w związku z tym, co się stało. Czuł się winny, ale z drugiej strony niewiele mógł zrobić.
Słuchaj, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. ― Tak, jakby to cokolwiek miało zmienić. ― Wiem, że cię oszukałem, ale sam widzisz, że było to tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Nie mam innego usprawiedliwienia, więc pewnie nie jestem w stanie zrobić niczego, żebyś nie był zły ― mruknął i zmierzwił włosy z tyłu głowy, spoglądając z ukosa gdzieś w bok, chociaż do głowy nie przychodziło mu już nic więcej. ― Na pewno mam zostać? Bo wiesz...
Mówiłem, że to nie jest dobry pomysł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 2:19  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Byłoby trochę dziwne, gdyby Eliott ją rozumiał. W końcu według niego nic z zakresu zawodu Sebastiana nie było na porządku dziennym. Mycie zębów, jedzenie, śpiewanie, granie na gitarze… to są rzeczy, które są akceptowalne przez społeczeństwo jako te w zupełności normalne. Oddawanie swojego ciała za pieniądze nie jest według Yvesa rzeczą naturalną i tak, jak kiedyś po prostu go to wszystko nie obchodziło, tak teraz z miłą chęcią podpaliłby wszystkie burdele na świecie i zaciągnął każdą dziwkę do uczciwej roboty, gdzie nie musiałaby się już poniżać przed „wyszukaną” klientelą i samą sobą, łudząc się, że to co robi da jej w przyszłości jakiekolwiek szczęście. Owszem, jeśli pieniądze są dla kogoś wyznacznikiem największej radości to może jednak prostytucja nie jest taka zła, jednak za jaką cenę otrzymuje się ten pliczek zielonej forsy? I tak dzień w dzień? Według Eliotta już chyba lepiej byłoby pozostać bezdomnym i bezrobotnym menelem na ulicy. W chwili obecnej Yves naprawdę uważał, że mieli oni więcej godności, niż taka zwykła prostytutka. Nawet Sebastiana posądzał o takie tragiczne podejście do swojego życia i niestety, ale z upływem czasu coraz trudniej było mu kryć się ze swoim prawdziwym zdaniem. I nie ma się co mu dziwić. Gdyby tylko jego przyjaciel dowiedział się, że de Croÿ wyczynia jakieś obrzydliwe rzeczy przed zupełnie obcymi ludźmi, to chyba też byłby trochę przeciwny, prawda? Albo czuł się zły na kumpla, że mu nigdy o czymś takim nie powiedział i pozwolił gnić w błogiej nieświadomości przez te wszystkie lata. Ostatecznie pewnie czułby też niechęć do samej swojej osoby, która nie była w stanie zauważyć, że cokolwiek z jego znajomym jest nie tak. Czy myśli Sebastiana nie zmierzałyby właśnie w takich kierunkach? Powinien on wykazać się nieco większą zdolnością do wczuwania się w uczucia innych, bo w chwili obecnej ani trochę nie poprawia swojej sytuacji.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Taki lekki stosunek Olivera do sprawy bardzo denerwował młodszego blondynka. To nie jest przecież małe kłamstewko z zakresu „to nie ja zjadłem ostatnie ciastko”, tylko ogromne oszustwo, które ciągnęło się przez cztery bite lata i generalnie może przeważyć na ogólnym odbieraniu Sebastiana jako dobrą osobę. Co prawda Eli robił naprawdę wszystko, żeby tylko przestać o tym wszystkim myśleć w negatywny sposób, ale naturalnie mu się to nie udawało. Bardzo chciał wyciągnąć kolegę z tego nieprzyjemnego środowiska - które z czystym sercem można nazwać bagnem –i ponownie sprowadzić go na dobrą drogę. Taki sobie anioł stróż w ludzkiej skórze, acz jak to wyjdzie w praktyce? Najpewniej cienko.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Oczywiście, że chciał pobyć chwilę w samotności, bez towarzystwa innych osób z samym Oliverem na czele. To wszystko było dla niego po prostu za wiele i sprawiało, że de Croÿ nie wiedział co już dalej robić. Sam zaprosił tutaj Hyde’a i usilnie próbował go zmusić, aby u niego został, ale gdy w końcu mu się to udało, to nagle zupełnie nie wie jak dalej postępować, bo emocje biorą w nim górę. Z każdym zdaniem Sebastiana ochota na strzelenie mu w pysk rosła, a wiara na odrestaurowanie ich przyjaźni malała. Mimo wszystko Eliott musiał wytrzymać i przytrzymać znajomego u siebie w domu jeszcze przez chwilkę.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Odwrócił w jego stronę łeb i wydał z siebie ciężkie westchnięcie, niby to przygotowując się do jakiejś głębszej wypowiedzi, która znając jego możliwości w tej chwili, miała nigdy nie nastąpić. Poprawił szybko okulary i odważył się nie opuszczać wzroku z przyjaciela przez jeszcze jakiś moment.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylGNie musiałoby być żadnego usprawiedliwienia, gdybyś nie trwał w tym gównie dalej albo chociaż wykazał się chęcią jakiejkolwiek zmiany! - powiedział i oparł się plecami o szafki – Jeśli nie chcesz, abym był zły, to zmień się! Jesteś cholernie przystojny! Dlaczego pozbawiasz siebie godności, spędzając czas w tym burdelu? Mogę Ci załatwić jakąś sesję fotograficzną i zrobić z Ciebie kurwa mać modela.. wszystko, bylebyś tylko się ogarnął! – powiedział patrząc na niego ze zrezygnowaniem. Cóż, akurat w tej kwestii nie kłamał. Za pośrednictwem matki, mógłby otworzyć Oliverowi drzwi do kariery modela, nawet, jeśli wiązałoby się to z zamienieniem kilku zdań z rodzicielką, z którą wybitnie nie miał ochoty rozmawiać od dobrych kilku lat. – Miałem nie komentować, wiem, ale nie potrafię, bo jeszcze nigdy w życiu nie byłem czemuś tak przeciwny, jak w tej pieprzonej chwili! Chciałem, żeby było normalnie, ale najwyraźniej sam się wkopałem. – powiedział z żalem, przypominając sobie, że to właściwie on chciał drążyć dalej temat. – I.. nie chcę żebyś szedł. Jak teraz wyjdziesz, to nigdy już nie przyjdziesz. Nie będę wiedział jak z Tobą rozmawiać, aż w końcu stracę z Tobą kontakt, a ty dalej będziesz robił to, co robisz-…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.14 11:57  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Zastanawiał się, czy gdyby został w salonie i przemilczał to wszystko, to cokolwiek by się zmieniło. Czy gdyby dał mu trochę czasu, nie wywołałby kolejnego wybuchu gniewu. Szczerze w to wątpił, jednocześnie sądząc, że chyba dobrze się stało. Przynajmniej wiedział, co Eliott myślał o tym wszystkim i nie musiał dusić w sobie tego przez resztę czasu ich znajomości. W końcu i tak te myśli zaczęłyby mu ciążyć, a Sebastian zareagowałby dokładnie tak samo, jak teraz – złością. Zacisnął zęby i zazgrzytał nimi, marszcząc przy tym brwi w nieprzyjemnym wyrazie. Pewnie powinien czuć się skruszony tym wszystkim, bo to, co robił w gruncie rzeczy było złe i niewłaściwe, ale chyba nikt nie chciałby usłyszeć od przyjaciela, że ma się zmienić, pomimo tego, że przez ostatnie cztery lata wszystko było w jak najlepszym porządku, robił cały czas to, co robił, a jedyny szkopuł tkwił w tym, że Yves o niczym nie wiedział. A jednak Oliver nadal był tą samą osobą, którą znał od piaskownicy. Miał swoje drobne spaczenia, ale na dobrą sprawę to, że okazał się być dziwką, co nie czyniło go zupełnie obcą dla blondyna osobą. Tak właśnie to widział, ale wszystko wskazywało na to, że miał dostać po mordzie za to, że przez ostatni czas troszczył się o przyjaciela równie mocno, co zawsze, nie licząc tylko tego, że czasem brakowało mu po prostu czasu, ale oboje mieli swoje obowiązki. To już nie były te czasy, kiedy godzinami mogli przesiadywać wspólnie na placu zabaw, okupować huśtawki, wspinać się na drabinki, udawać, że postawione tam domki to fortece lub statki kosmiczne. Dorośli, nieco się zmienili, ale wydawało mu się, że błędy, które popełniali nie zaważą na ich dalszych losach.
Mylił się.
W którymś momencie po prostu trzasnął pięścią o ścianę, a ból, który rozszedł się po jego ręce częściowo przypomniał mu, że powinien się uspokoić, ale tego nie zrobił. Nie chciał, ale przede wszystkim w tym świetle spraw było to po prostu niemożliwe. Zmień się, powtórzył kpiąco w myślach i nie powstrzymał karcącego spojrzenia, które spłynęło na Eli'ego. Nie chciał się z nim kłócić, nie chciał wytykać błędów, ale najwyraźniej musiał. Po prostu nie rozumiał, że ludzie nie zmieniali się na cudze życzenie. Owszem – cenił błękitnookiego, ale to nie był wystarczający argument, który wywołałby w nim chęć zmiany. Prawdopodobnie, gdyby tak się stało, dopiero wtedy można byłoby uznać, że Hyde stał się inną osobą.
Ale nie wykazuję i możliwe, że nie wykażę. To co? Teraz wyrzucisz mnie za drzwi, bo już nie jestem taki idealny, jak sądziłeś? ― prychnął i zmrużył oczy. Jeszcze chwilę temu chciał załagodzić sytuację, ale właśnie uświadomiono mu, że bycie dobrym się nie opłaca. ― Nie, czekaj. Nie odpowiadaj. Nie wyrzucisz, bo uparcie chcesz mnie naprawiać, ale ja tego, kurwa, nie potrzebuję! Jasne? Nie chcę żadnych sesji, zabaw w modela, ani tego, żebyś ingerował w moje wychodzenie na prostą. Już i tak zrobiłeś wystarczająco dużo, ale oboje jesteśmy dorośli, więc pozwól, że będę decydował za siebie. Nie musisz martwić się o to, że czymś cię zarażę. ― Ostatnie słowa wycedził przez zaciśnięte zęby, jakby chciał przypomnieć, że jego praca w żaden sposób nie odbije się na de Croÿ'u, bo nie zamierzał się w żaden sposób przystawiać, ani dawać mu do zrozumienia, że potrafił sypiać też z mężczyznami. ― Nie będzie normalnie, jeżeli mam tego słuchać. I to nie tak, że bym nie wrócił, ale musisz pogodzić się z tym, że taki już jestem. Ba, byłem taki przez ten cały czas! Po prostu przemyśl to, a ja wrócę do domu. Na moim miejscu też byś to zrobił ― rzucił już ciszej, po czym bez słowa pożegnania ruszył ku drzwiom wyjściowym. Naciągnął na siebie buty, nawet nie zawiązując sznurówek, byleby tylko opuścić mieszkanie przyjaciela jak najszybciej, po czym naciągnął na siebie płaszcz. W niedługim czasie Eliott'a pożegnał trzask zamykanych drzwi.
    z/t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.14 21:58  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Nie pozostało mu nic innego jak tylko grzecznie usłuchać przyjaciela, który najwyraźniej był tak samo zdenerwowany jak i on. Eliott naprawdę nie rozumiał postępowania Sebastiana i z biegiem czasu coraz trudniej było mu chować swoje własne zdanie dla siebie. Oliver powinien to zrozumieć, w końcu jak on by się zachował w zaistniałej sytuacji? Zachowywałby się tak jakby nic się nie stało? Przecież to śmieszne. Prostytucja w jego wykonaniu przecież byłaby najgorszą z możliwych rzeczy i na pewno pod żadnym pozorem by się z nią nie zgadzał. Takie uwłaczanie godności jest wręcz tragiczne.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Młodszy blondynek z zaciśniętymi zębami wysłuchiwał wywodów kumpla i jakoś nie bardzo miał odwagę mu przerywać. Wezbrała się w nim tak wielka złość, że przez ten krótki moment naprawdę miał ochotę pożegnać się na tę chwilę z Sebastianem i grzecznie wyprosić go z domu. Szkoda tylko, że ta chwila trwała akurat w tym samym momencie, w którym to wcześniej wspomniany Oliver postanowił sobie wybyć. Eliott nawet go nie powstrzymywał tylko stał z rozgniewanym wyrazem twarzy w kuchni, ani myśląc o tym, aby go powstrzymać. Ocknął się dopiero po jakimś czasie po wyjściu starszego kolegi. Yves powinien go powstrzymać. W końcu bardzo chciał mu pomóc, a póki co jakoś nie najlepiej mu szło.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Nie zamierzał za nim lecieć. Uznał, że to teraz może tylko i wyłącznie pogorszyć sytuację, szczególnie, że ma nieodpartą ochotę skopania mu tyłka. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Zaraz poleciał do swojego pokoju i usiadł przy fortepianie, aby dać upust swoim emocjom. Nienawidził gry na fortepianie, ponieważ wiązała się z przymusem uczęszczania na zajęcia dodatkowe w dzieciństwie, ale musiał przyznać, że był to dobry sposób, aby odreagować. I.. nie chce mi się opisywać co tam grał, ale było to bardzo ładne i bla bla bla.. taki se Chopin.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Gdy skończył poszedł się umyć, później wskoczył do łóżka, a nazajutrz.. ponownie stał, ogarnął się i wyszedł załatwiać swoje własne sprawy… na przykład, żeby kupić bułki, o.

Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG { z.t }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.14 15:30  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Był w kompletnej rozsypce. W jego głowie nie rodził się żaden pomysł na to, jak w ogóle trwać w tym życiu dalej. Zapomniał zupełnie o swoich planach na przyszłość. O tym, że miał kiedyś być wielkim artystą, znaleźć sobie ładną dziewczynę – i na tyle głupią, aby chciała spędzić z nim resztę swoich dni – ożenić się, być może mieć syna i właśnie jego nauczać o pięknie sztuki, które on sam kiedyś dostrzegł i póki co zachwycał się nim aż do teraz. Malował albo szkicował codziennie, próbując stać się coraz to lepszy w swoich fachu. Chciał kiedyś zaprojektować wygląd wnętrz jakiejś znanej osobistości, a jeśli nie, to chociaż sprzedać jej swój obraz za oszałamiającą sumę, której zera ciągnęłyby się w nieskończoność. Te wszystkie plany teraz przygasły i stały się dla Eliotta wręcz nic nieznaczące. Na ważności straciły nie tylko odległe marzenia, ale też te, z którymi młody chłopak miał styczność niemal codziennie. W tej chwili nie wyobrażał sobie, aby w ogóle dalej kontynuować studia. Szczerze mówiąc to miał ochotę rzucić to wszystko w cholerę i zamknąć się w swoim domu, nerwowo kręcąc się w kółko po pokoju, jak wilk zamknięty w klatce. Ta bezsilność go wręcz paraliżowała. Naprawdę nie mógł nic zrobić? Czuł się tak, jakby odebranie tej ponurej wiadomości było jedyną rolą, jaką w ogóle miał odegrać. Normalnie powinien zająć się urządzaniem stypy albo chociaż głoszeniem tej informacji dalej, choćby powiedzieć to swojej przyszywanej ciotce, która zapewne teraz żyje w błogiej nieświadomości, ale.. nie widział ku temu najmniejszego sensu. Po co? Jego matka będzie gnić sobie kilkaset kilometrów od niego, a on dusi w sobie tą gorycz, że nie może jej nawet zobaczyć. Co jeszcze jest dla niego takie dobijające? To cholerne poczucie winy, które teraz niemal w nim płonie. Może i miał swoje powody, aby zerwać kontakty ze swoją mamą, ale wręcz parząca była dla niego myśl, że zmarła cały czas przekonana, że jej własny, jedyny syn jej nienawidzi.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Szarpnięcie za ramię trochę wyrwało go z tego otępiałego stanu, a przynajmniej zmusiło Eliott’a, aby zwrócił uwagę, że Sebastian cały czas był obok niego. Może i młodszy blondyn rzucał wcześniej do niego jakieś słowa, ale były one raczej puste, jakby zupełnie nie kojarzył, że w ogóle jeszcze na tym świecie dycha i jest uznawany za osobę żywą i myślącą. Tak czy siak proste chodzenie sprawiało mu na początku trochę trudności, bo nogi miał jak z waty, bo uginały się pod nim przy każdym kroku. Później oczywiście złapał swój rytm i nie wyglądał jak nastolatka ucząca się chodzić na szpilkach, ale początkowo faktycznie chodził jak jakaś nowonarodzona żyrafa. Zdawał się nawet nie zauważać tego, że telefon, który wcześniej tak desperacko trzymał przy swoim uchu został mu teraz tak bestialsko wyrwany. Może cząstka jego trzeźwo myślącej świadomości w końcu uświadomiła mu, że to co robi jest jeszcze bardziej bezsensu, niż właśnie pójście sobie spokojnie do domu?
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Mhm, o-okej. – powiedział zupełnie tak, jakby naprawdę wierzył, że gdy już będą w mieszkaniu Yves’a, Sebastian pozwoli mu na powtórne okupowanie telefonu. Wyglądał teraz strasznie smutno. Zdawał się być jak takie zagubione zwierzątko, które kompletnie nie wie co robić, więc ślepo podąża za swoim właścicielem, łudząc się, że ten będzie miał jakiś pomysł na przywrócenie ładu do jego życia. Rolę takiego opiekuna oczywiście przejął Sebastian, a Eliott nie stawiał już więcej oporów, czując, że nawet choćby bardzo chciał to i tak trudno mu będzie wyrzucić z siebie jakieś dłuższe zdanie, bez żadnego walonego jąknięcia czy szlochu. Z tego też powodu raczej nie był zbyt rozmowy przez całą drogę do swojego domu. Wysilił się na co najwyżej kiwnięcia głową i ciche mruknięcia pod nosem. Mimo wszystko zaczynał naprawdę doceniać obecność przyjaciela, choć może faktycznie nie było tego widać. Z jednej strony wolałby teraz być sam, choćby na tym walonym deszczu, skąpany we własnym cierpieniu i uczuciu bezsilności, ale z drugiej, czuł, że druga osoba jednak jest mu teraz cholernie potrzebna. Tym bardziej cieszył się, że ów osobą był Sebastian. Zawsze traktował go jak starszego brata. Zresztą właśnie z tym człowiekiem miał najsilniejszą więź. Znał go już od tylu lat, że uważał go za kogoś ważniejszego nawet od własnej siostry, którą w porównaniu do Seby, znał naprawdę słabo. Szkoda tylko, że musiało mu się przypomnieć jak ważny jest dla niego Oliver akurat po tym, jak wygarnął mu wszystkie najgorsze rzeczy prosto w twarz. Eliott czuł się teraz naprawdę głupio w jego obecności, w myślach cały czas karcąc się o swoje idiotyczne posunięcia. Dodajmy do tego jeszcze desperację, uczucie bezsilności, smutek, poczucie winy … nic dziwnego, że chłopak cały drżał z trudem powstrzymując się przed wybuchem tych wszystkich emocji, mocno zaciskając zęby i co jakiś czas nerwowo poprawiając okulary, trąc przy okazji zaczerwienione oczy. Nie będzie się rozklejał.. a przynajmniej tego nie chciał.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Kiedy stanęli przed domem Eliott znowu zaczął czuć się rozdarty. Naprawdę nie chciał teraz spokojnie siedzieć sobie w domu i pić herbatkę, jakby nic się nie stało. Znowu zaczęło go nosić. Wolałby teraz się gdzieś przebiec, a najlepiej do samej Północnej Części M-3 błagając na kolanach o możliwość wyjechania z kraju.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylGT-To jest takie bezsensu.. – wyszeptał pod nosem, patrząc z bólem na wejście do klatki. Przez chwilę zawahał się, sprawiając wrażenie, jakby rozważał możliwość ucieczki, ale jednak ruszył przed siebie, mocniej zaciskając trzymany w ręku rulon z obrazem. Wszedł po schodach z lekką niechęcią przyjmując do wiadomości fakt, że deszcz już nie pada mu na łeb. Krople tak pięknie maskowały prawdziwe łzy, które mimowolnie spłynęły mu raz czy dwa po policzku, a zaczerwienienie jego ślepi zawsze mógł zrzucić właśnie na ulewę, która zamiast na chodnik, trafiła prosto w jego oko. Teraz będzie trochę trudniej zamaskować uczucia, choć na dobrą sprawę i tak chyba nie ma już co kryć, bo Eliott dalej wygląda jak po potrąceniu przez ciężarówkę. Rozdygotany, blady, zdesperowany, dziwnie cichy… Stanął przed drzwiami i uświadamiając sobie, że już raczej nie wyciągnie Sebastiana z powrotem na deszcz, wyjął klucze i starał się wcelować w zamek. I… dupa blada. Ręka za bardzo mu się trzęsła, przez co klucz cały czas trafiał w złe miejsce. Wyglądał strasznie nieporadnie, a czuł się chyba jeszcze gorzej, bo dodatkowo przyszło mu się błaźnić przed Oliverem jeszcze bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.14 21:46  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Był przyzwyczajony do tego, że to on znajdował się w gorszej sytuacji, chociaż nie dawał tego po sobie poznać. Fakt, że Eliott nie potrafił się normalnie wysłowić, nieco utrudniał mu działanie. Przeważnie, gdy wysłuchiwał cudzych problemów, był przygotowany na falę sfrustrowanego słowotoku. Był dobrym słuchaczem, większości ludzi wystarczyły proste zapewnienia, że będzie dobrze albo pokrzepiające słowa o tym, że świat się jeszcze nie kończy. Teraz nie mógł pozwolić sobie na podobny nietakt. Oczywiście, w końcu wszystko miało wrócić do normy, ale na pewno nie w takim samym wydaniu. Matka błękitnookiego nie żyła i nie istniała żadna siła, która mogłaby to zmienić, a przynajmniej nie słyszał o niczym podobnym. Ludzie odchodzili i po prostu przestawali istnieć. Świat Eli'ego być może kręcił się dalej, ale aktualnie był w rozsypce, a Oliver za cholerę nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć, żeby wyrwać go ze stanu osłupienia. Zawsze, kiedy mówił dużo, wiedział, że Yves odpłaci mu się tym samym i pójdzie gładko, ale teraz nie miał co liczyć na podobne ułatwienia. Skoro przyjaciel nie wyrażał jakichkolwiek chęci na rozmowę, niebieskooki automatycznie je tracił, co w ostateczności skutkowało obustronną ciszą. Już wolał, gdy na niego wrzeszczał i go wyzywał. Wtedy nie zachowywał się jak pierdolona kukła, którą ciągnął za sobą, a ona, posłuszna jego woli, musiała iść z nim. Plusem było to, że przynajmniej nie zostali na deszczu, ale karcił siebie w myślach za to, że nie miał pojęcia, jak do tego podejść. Poprawianie humoru nie było teraz na miejscu. Współczujące słówka też były nie na miejscu. Wspominanie o niej także. Nic nie wydawało się być, kurwa, na miejscu. Tylko cisza i obecność.
Chciał, żeby byli już na miejscu.
Patrzył głównie przed siebie, mrużąc oczy, do których uparcie wdzierały się krople deszczu. Chciał przebić się spojrzeniem przez ulewę, która za cholerę nie chciała ustać. Co jakiś czas zerknął na de Croÿ'a, sprawdzając jak się trzyma, chociaż doskonale wiedział, że nie wydarzyło się nic, co w jakikolwiek sposób miałoby mu pomóc. On też mu nie pomagał. On ciągnął go przez ulicę, by zaprowadzić go do domu. Właściwie nie miał żadnego konkretnego planu. Cicho liczył na to, że będzie wiedział, co robić, gdy znajdą się na miejscu. Ale skoro nie wiedział, co robić teraz, dlaczego miałby wiedzieć, co zrobi później?
To była tylko kwestia kilkunastu – może kilkudziesięciu – minut. Jego oddech był przyspieszony, a wysiłek okazał się teraz całkiem dobry, bo pozwolił puścić zimno w niepamięć, chociaż przemoczone ubrania były nieprzyjemne. Ale wreszcie stanęli przed budyniem, w którym mieszkał. Liczył na to, że wejdą do środka od razu, ale pozwolił blondynowi przeczekać chwilę. Widział, że poruszył wargami, ale jego szept utonął w nieznośnym szumie. Hyde nie zamierzał dopytywać. Gdy zauważył, że młodszy blondyn zamierza udać się do swojego mieszkania, wreszcie wypuścił jego ramię z silnego uścisku i wsunął zmarzniętą rękę do kieszeni. Niepewnie ruszył za chłopakiem, w zasadzie w tej chwili zachowując się tak, jakby był jego cieniem. Wolał sprawdzić, czy młodzieniec sobie poradzi, chociaż gdzieś tam zdawał sobie sprawę, że nie był mile widziany w tym domu i na pewno miał zostać z niego wyrzucony.
Był taki nieporadny. Niebieskooki westchnął cicho i bez słowa podszedł bliżej. Tym razem postanowił zabrać mu klucz z ręki i sprawnie wsunąć go w zamek. Przekręcił. Drzwi otworzyły się, a on odsunął się na bok, pozwalając koledze wejść do środka. Przyjrzał mu się jeszcze zaniepokojonym spojrzeniem, aż wreszcie zdobył się na to, by wyrzucić z siebie zlepek słów:
Przebierz się w suche rzeczy. I masz. ― Podał mu telefon. W końcu obiecał, że to zrobi, gdy znajdą się na miejscu. ― Zadzwoń do klienta. Zaniosę ten obraz. Chyba, że wolisz, żebym został? ― ostatnie słowa były wypowiedziane ciszej. Nie liczył na to, że Eliott udzieli mu twierdzącej odpowiedzi, ale zawsze można było mieć nadzieję, nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.14 23:52  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Tyle nieprzyjemnych uczuć teraz kłębiło się w jego głowie, że naprawdę czuł, jakby cały świat mu się w tamtej chwili zawalał. W pewnym momencie nawet złapał się na tym, że zaczyna trochę wszystko wyolbrzymiać. Przez szok, który teraz nad nim zapanował, zdawał się traktować wszystko jak rzeczy popełnione z jego własnej winy. Może gdyby jednak nie zareagował na pracę swojej matki tak gwałtownie, ich stosunki nigdy by się tak nie pogorszyły? Gdyby przedyskutowali to wszystko na spokojnie, może nawet doszliby do porozumienia, a matka mogłaby częściej przyjeżdżać do Japonii, by spędzić czas z synem? Może nawet w tym momencie przebywałaby w Mieście-3, z dala od rozpędzonych samochodów i niebezpiecznych przejść, których jest tak pełno na zachodzie? Może nie zginęłaby tak szybko? Może te kilka tygodni temu razem z nią spędzałby czas w swoim mieszkaniu, zamiast łazić po nocy w poszukiwaniu inspiracji? Może nigdy nie odkryłby sekrety Sebastiana i dalej uważaliby siebie za najlepszych przyjaciół i nigdy przenigdy nawet nie pomyśleli by o tym, aby móc się wyzywać lub tak boleśnie walić po łbach? I najważniejsze.. może czułby się teraz mniej okropnie stojąc cały rozdygotany przed osobą, która de facto jest dla niego ważna jak prawdziwy członek rodziny, a jednak tak wcześniej przez niego obrażaną, że aż wstyd teraz spojrzeć w oczy? Zaczynał się czuć podwójnie źle, gdy tylko przypomniał sobie te wszystkie gorzkie słowa. Jest w tak tragicznym stanie, że nawet tym pierdolonym kluczem nie umie trafić w dziurkę, a Oliver, nie zważając na to, co stało się kilkanaście minut temu, cierpliwie znosi jego obecność, ba, nawet pokornie mu pomagając. I nie zadaje zbędnych pytań, a jednak stara się jakoś go odciągać od paskudnych myśli. Może teraz Eliott jest zbyt przybity, aby okazać wdzięczność, ale naprawdę to docenia. Jak mógł nazwać go dziwką? Jak mógł powiedzieć, że nie chce mieć z nim nic wspólnego?
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Spojrzał na niego spanikowanym wzrokiem, który cały czas usilnie powstrzymywał się od okazania z siebie trochę więcej, niż tylko olbrzymiego strachu i totalnego zdezorientowania. Wrak człowieka to mało powiedziane. Mimo wszystko starał się – mniej lub bardziej – okazywać w miarę męską i dumną postawę, choć w tej sytuacji było mu naprawdę ciężko. Choć dobrze wiedział, że niedługo pewnie i tak nie wytrzyma i cała frustracja po prostu z niego wypłynie. Rozdygotaną dłonią odebrał od niego telefon i spojrzał tęskno na ekranik, jakby zastanawiał się co ma z tym urządzeniem zrobić. Dzwonić do niej? Znowu..? I tak nie żyje i na pewno nie odbierze, ale mimo to czuł jakąś chorą potrzebę, żeby spróbować jeszcze raz. Jedyne co go od tego powstrzymywało to obecność Sebastiana, na którego wlepił teraz pełne smutku i zdezorientowania oczy, niby pytając się co ma teraz robić.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Drzwi były otwarte, ale on jakoś nie chciał przez nie przechodzić. Był teraz taki rozdarty, że sam przestawał siebie rozumieć. Nie chce tu siedzieć, to strata czasu. Wolałby naprawdę czuć, że robi coś co ma sens. I coś, co nie kojarzy mu się z jego matką. Gdzieś na półce chyba nawet ma jej zdjęcie, bo choć był na nią cholernie zły, to nie czuł potrzeby by pozbywać się tak ładnie przyozdobionej przez siebie samego ramki. Tak więc został tam, gdzie stał, cały czas patrząc się desperacko na przyjaciela, niemo szukając w nim pomocy.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylGT-Tak.. – poddał się w końcu i wyrzucił z siebie trochę połamany szept, który w tym otoczeniu miał taką zaletę, że przynajmniej żaden szum deszczu go nie zagłuszał. – H-Hebrata, n-nie? – burknął poprawiając nerwowo okulary i choć pięknie pasowałby tutaj jakiś drobny uśmieszek, to jego twarz cały czas była blada jak ściana i potwornie przygnębiona. Nie dość, że chciało mu się wyć z rozpaczy, to jeszcze nie był w stanie pozbyć się uczucia, że cholernie się przed Oliverem błaźni. Wyzywał go od dziwek, obrzydliwców i innych dupków, a teraz upomina się o wcześniej obiecaną herbatę? Pięknie, Eli.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Tak czy siak.. sam do domu nie chciał wchodzić. Właściwie to jego zachowanie teraz wydawało się cholernie irracjonalne. Otworzyli drzwi, Yves nie sprawiał zbyt dużych oporów, a teraz jednak odwidziało mu się wchodzenie, choć do jego własne cztery kąty. Taki rozbity..
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.14 16:00  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
W innej sytuacji na takie przypomnienie posłałby przyjacielowi rozbawiony uśmiech. Teraz nie wypadało, a poza tym żadnemu z nich nie było do śmiechu, chociaż ten grobowy nastrój także wcale nie polepszał sytuacji. Sebastian przytaknął głową – oczywiście, że o tym nie zapomniał. Po prostu wolał upewnić się, czy Eliott po tym wszystkim jeszcze będzie chciał mieć go w swoich czterech ścianach. Powiedział, że nie chce go widzieć i choć był to efekt burzliwych emocji, mimo wszystko mógł zdawać sobie sprawę z tego, co mówił. Ale teraz Oliver odsunął na bok swoje uprzedzenia i nie okazywał tego, że mimo wszystko go to zabolało. Może to nawet lepiej? Yves przynajmniej nie oglądał go ze łzami w oczach, a na pewno nie tak, aby zdawał sobie z tego sprawę. W tej chwili nie interesowało go, co się wydarzyło i co się jeszcze wydarzy, gdy Eli wróci do siebie, a na pewno nie miało być to nic dobrego. W pewnym sensie był zadowolony z faktu, że ich sprzeczka ucięła się, zanim nerwy sięgnęły zenitu, ale na pewno nie oczekiwał tego, że zakończy się właśnie w taki sposób. Że to śmierć kogoś bliskiego sprawi, że zabraknie im słów w gębie i przypomni o tym, że nie zostali stworzeni do sprzeczania się, tylko do pomagania sobie nawzajem. Teraz przyszła okazja, aby się wykazać, ale Hyde'owi nie przychodziło to łatwo.
Na pewno wystarczyło to, że po prostu tu był?
No to chodź ― odparł, widząc, że młodszy blondyn nie wyrażał chęci przekroczenia progu własnego mieszkania. Dłoń niebieskookiego spoczęła na jego plecach i lekkim naciskiem zachęciła go do przejścia przez drzwi. Gdy już oboje znaleźli się w środku, blondyn wysunął klucz z zamka i zamknął za sobą. Odłożył srebrny przedmiot na szafkę i zrzucił z siebie plecak, który ustawił pod ścianą, żeby nie przeszkadzał. Zsunął z siebie kurtkę i odwiesił ją na wieszaku, po czym zdjął buty. Wyprostowawszy się, zerknął na chłopaka, sprawdzając, czy dał sobie radę. ― Zrobię herbatę. Przebierz się ― przypomniał mu. Tym razem to on przyjął rolę tego, który musiał zadbać o to, by jego znajomy się nie przeziębił, samemu nie zwracając uwagi na swoje przemoknięte ubrania, choć tu w dużej mierze chodziło wyłącznie o nogawki spodni, których nieprzyjemną wilgoć czuł na swoich nogach.
Znów pozwolił sobie na chwilę poczuć się jak u siebie. Nie mówiąc już nic więcej, skierował swoje kroki do kuchni. Niedługo po tym z pomieszczenia dobiegł szum wody. Chłopak ze zblazowanym wyrazem twarzy przyglądał się, jak woda wpływa do otworu w czajniku. Nie uzupełnił go do pełna, chcąc, żeby ciecz zagotowała się możliwie jak najszybciej. Włączywszy urządzenie, wyciągnął kubek z jednej z szafek, później wygrzebał herbatę z innej i umieścił jej jedną torebkę w naczyniu. Na szczęście Eliott w ciągu całego tego czasu nie dokonał żadnych gruntownych zmian w kuchni, więc Sebastian odnajdował się w niej całkiem dobrze. Jeszcze tylko wyciągnął połówkę cytryny z lodówki, a później oparł się tyłem o blat i wlepił wzrok w drzwi, jakby nasłuchiwał, czy de Croÿ udał się do pokoju i zamierzał zrobić to, co miał zrobić. Przez ten czas ignorował czajnik, który zaczynał syczeć, informując o tym, że za niedługo zakończy swoją pracę. Dopiero ciche pstryknięcie sprawiło, że chłopak odwrócił się przodem do blatu, by przygotować gorący napój dla kolegi. Zalał torebkę, złapawszy za jej sznureczek, zaczął podciągać ją wyżej, to opuszczać, by przyspieszyć proces parzenia. Dopiero teraz zorientował się, że jego ręka wciąż drżała nieco nerwowo. Zmrużył oczy i zacisnął zęby, wydając z siebie częściowo stłumione prychnięcie. W każdym razie nie zapomniał o tym, w jaki sposób powinien przyrządzić Eli'emu herbatę, choć dawno tego nie robił. Jedna łyżeczka cukru, cytryna... Gdy wszystko było gotowe, sprzątnął po sobie i postawił kubek z parującym napojem na stoliku. Odsuwane krzesło zaszurało o podłogę, a on zajął miejsce i czekał na błękitnookiego. Miał nadzieję, że nie zajmie mu to dużo czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.14 2:30  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Może to trochę dziwne, ale w tej sytuacji Eliott chciał Sebastiana w swoich czterech ścianach jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Było mu naprawdę głupio za to, co mu powiedział te kilkadziesiąt minut temu i pewnie trudno byłoby mu spojrzeć na przyjaciela, gdyby nie fakt, że w chwili obecnej ma trochę większe zmartwienia na głowie. Był rozdarty pomiędzy swoimi wszystkimi myślami. Z jednej strony chciał natychmiast coś zrobić, już nawet nieważne, co by to takiego było. Naprawdę frustrowała go myśl, że w zaistniałej sytuacji jest aż taki bezsilny. Żadna magiczna siła nie sprawi, że w najbliższych dniach wydadzą mu pozwolenie na uczestnictwo w pogrzebie własnej matki, która aktualnie znajdowała się zagranicą, więc tak naprawdę mógł tylko siedzieć w domu i tonąć w swojej rozpaczy. Zresztą, patrząc od drugiej strony, faktycznie miał teraz na to cholerną ochotę. Łzy już od dłuższego czasu na chama cisnęły mu się do oczu, a Eliott z wielkim trudem – i czasami mizernym skutkiem – starał się je powstrzymywać, zachowując jako taki twardy wyraz twarzy. No, o ile udawało mu się całkowicie nie załamać przez ten cały czas, o tyle przypłacał za to okropnym wyglądem. Prezentował się bardzo źle. Skóra dalej była pobladła, oczy nerwowo rozbiegane i wyraźnie zaczerwienione, a na dodatek cały był przemoczony. Mokre włosy brzydko przylepiały mu się do okularów z pewnością zasłaniając pole widzenia, ale w chwili obecnej Yves zdawał się mieć to po prostu gdzieś. Jedyne co go teraz powstrzymywało od zrobienia kolejnych irracjonalnych rzeczy, była właśnie obecność Sebastiana. To on starał się w końcu przemówić mu do rozsądku, acz trzeba powiedzieć, że robił to nadzwyczaj delikatnie. Eliott oczywiście to doceniał. Ba, w ogóle zaczynał być wdzięczny Bogu za sam fakt bytu przyjaciela. Co on by zrobił, gdyby teraz go przy nim nie było? Rozbeczałby się na środku ulicy, robiąc z siebie pośmiewisko? Poszedłby do tego cholernego klienta z przerażeniem wypisanym na twarzy? Albo zrobiłby coś jeszcze bardziej głupiego, bo jak wiemy, ludzie o artystycznych duszach są czasami mocno pojebani. Patrz: Pablo Picasso.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylGZ wyraźnym ociąganiem przekroczył próg domu, rozpaczliwie zerkając na drzwi wejściowe w momencie, w którym Sebastian je zamykał. Ponownie naszła go chęć, aby jednak spróbować się dogadać z władzami, choć doskonale wiedział, że to i tak nic nie da. Zresztą nie uciekłby teraz z mieszkania, bo to wiązałoby się z opuszczeniem Olivera, a jego akurat chciał mieć teraz przy sobie. Nie wiedział jak długo uda mu się jeszcze wytrzymać ten natłok emocji w swoim ciele, ale bardzo nie chciał zostawać teraz sam. Czułby się jeszcze bardziej bezradny, niż teraz, a z tego na pewno nie wyniknęłoby nic dobrego. Przebierz się? W sumie.. nawet nie zauważył, że jest mokry. Szybko spojrzał po sobie i bez słowa, zaczął powolnie zdejmować kurtkę i buty. Z tymi ostatnimi szło mu naprawdę kiepsko. Ręce drżały mu niemożliwie mocno, uniemożliwiając sprawne rozwiązanie sznurówek. Gdy w końcu się z nimi uporał, wyprostował się i wydał z siebie ciche, przerywane westchnięcie. Trzymaj się. Trzymaj się. Trzymaj się. Było trudno. Znaczy.. łatwiej nie było ani na ulicy, ani na korytarzu, ale jego mieszkanie zaczęło przywoływać wszystkie wspomnienia, jakie ze sobą wiązało. Cóż, przeprowadził się do niego stosunkowo niedawno, a jego matki nigdy w nim właściwie nie było, jednak to właśnie przez kłótnię z nią w ogóle zaistniała w jego życiu konieczność, aby zmienić miejsce zamieszkania z rodzinnego domu, na takie małe gniazdko w centrum miasta. Poszedł kulawym krokiem do swojego pokoju i w ciszy zaczął szukać jakichś suchych rzeczy w szufladzie. Poprzewracał kilka szmat i natrafił na swój stary sweter, który dostał od matki na święta, gdy jeszcze spędzali je razem. Szczerze mówiąc.. nigdy mu się nie podobał. Był cholernie brzydki, ale Yves nigdy nawet nie myślał o tym, aby go wywalić. Był na to zbyt sentymentalny, ale teraz, gdy tak trzyma go w ręce zamiast odczucia ciepłych wspomnień rodzinnych, czuje tylko igły, które boleśnie wbijały się w jego serce, bo tak w sumie.. on nigdy nic jej nie dawał. Znaczy.. jako mały chłopiec zawsze latał do niej z laurkami, ale tak na dobrą sprawę nigdy nie dał jej jakiegoś wyjątkowego, super wypasionego prezentu, który nie byłby kwiatami bądź czekoladkami. Owszem, miał plan, żeby kiedyś uraczyć ją czymś naprawdę ekstrawaganckim i nowoczesnym, ale z biegiem lat odkładał ten plan na później, aż w końcu.. pstryk. I jego mamy już tu nie ma. Kolejny powód do obwiniania się. Szybko wrzucił sweter z powrotem do szuflady, czując jak gardło mu się niebezpiecznie zaciska. Nie chciał teraz na niego patrzeć, wiec szybko odwrócił wzrok i… w oczach stanęły mu łzy. Pianino. Lekcje gry na tym instrumencie opłacała mu mama, która pomimo jego wiecznych narzekań i tak uparcie kazała mu się uczyć tworzenia muzyki. Narzekał wiele, ale ten trud się opłacił, bo dzięki rodzicielce Eliott potrafił nie tylko ucieszyć czyjeś oczy obrazami, ale też rozweselić uszy przyjemną melodią. Bez wątpienia ten talent zawdzięczał upartości matki i.. nie wytrzymał. Pękł. Po prostu. Za długo tłumił w sobie to wszystko i teraz każda z trudem przełknięta łza, każda gorzka myśl i zmartwienie po prostu z niego uleciały. Ciepłe strużki zaczęły obficie spływać mu po policzkach, a sam Eli początkowo zaczął desperacko przecierać sobie oczy, aż w końcu sam przyznał, że ma to wszystko gdzieś i zdjąwszy uprzednio okulary, schował twarz w dłoniach, zamieniając wcześniejszą ciszę na jebany szloch. Nie chciał płakać, szczególnie gdy w jego domu był Sebastian, ale  dłużej nie potrafił wytrzymać. Stał na środku pokoju ze schowaną twarzą, rozdygotanymi rękoma i nogami, wydając z siebie ciche, acz pełne bólu i desperacji jęknięcia. Jestem kurwa taki bezużyteczny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.14 15:55  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Czekanie go wykańczało, a jedynym sposobem, w jaki mógł sobie zająć czas było nerwowe poruszanie nogą. Gdyby ktoś w tej chwili przebywałby w jego obecności, już teraz życzyłby mu tego, by przypieprzył kolanem o blat. Może to powstrzymałoby go przed kontynuowaniem. Pozwalał myślom, by brnęły swoim własnym torem, gdy wyczekiwał aż Eliott w końcu uraczy go swoją obecnością. Prawdę mówiąc, wyglądał teraz jak ktoś, kto kompletnie postanowił oderwać się od rzeczywistości, co skutkowało tym, że po jakimś czasie obraz przed jego oczami rozmazał się, a jasnowłosy już zapomniał o tym, że powinien mrugnąć. Zastanawiał się, czy da radę w jakiś sposób pomóc Yvesowi, czy będzie tej pomocy chciał i jak długo potrwa, zanim znów będą mogli wspólnie się śmiać. Nieświadomie pokręcił głową do własnych myśli, z miejsca negując taką możliwość. Gdy wszystko wróci do normy, wróci i złość, wróci też niechęć do tego, czym się zajmuje i nikt z nich nie będzie skory do żartów. Teraz mógł jedynie przeczekać gorzkie chwile przyjaciela i być dla niego podporą, choć nie najlepszą. Niby stracił ten obowiązek w momencie, w którym powiedział, że nie chce go widzieć, ale sam poczułby się nie w porządku w stosunku do blondyna, gdyby zrezygnował choćby z głupiego dotrzymania mu towarzystwa. Możliwe, że właśnie spłacał swój dług, bo jasnowłosy nie omieszkał być przy nim, gdy stracił wszystko. Prawda – wiele rzeczy przed nim ukrywał, ale tylko dlatego, żeby Eli nie miał dodatkowych problemów z nim. Nie musiał wiedzieć o tych wszystkich krzywdach, które wyrządzał samemu sobie, bo i to nie wpłynęłoby na niego dobrze. Ta myśl sprawiła, że drgnął gwałtownie i zamarł. Przez chwilę mrugał nerwowo powiekami, jakby ktoś właśnie przywalił mu w twarz, a on nie miał pojęcia, za co właściwie oberwał. Uniósł ręce i poklepał się po policzkach, próbując się jakoś otrzeźwić i wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli. To niemożliwe, powtórzył sobie już chyba z dziesiąty raz. Jego kolega miał więcej oleju w głowie, a mimo to znalazł się powód, dla którego mimo wszystko powinien tu zostać i go pilnować.
To trwało już za długo.
Eli? ― rzucił głośno i podniósł się z krzesła. Przez chwilę nasłuchiwał uważniej, a jakiś stłumiony dźwięk wdarł się do jego uszu. Już nie pytał. Powoli wyszedł z kuchni i równie wolno zaczął kierować swoje kroki do pokoju chłopaka. Już wiedział, jaki widok czeka go po wejściu do pomieszczenia i wcale mu się to nie uśmiechało, bo wiedział też, że nie będzie wiedział, jak powinien się zachować. Nie to, że nigdy nie widział cudzych łez, ale błękitnooki raczej nie zwykł płakać w jego obecności. Inaczej reaguje się na płacz osób, z którymi nie jest się powiązanym emocjonalnie, a inaczej na tych, z którymi się jest. Prosta zasada. ― Mam nadzieję, że już skończyłeś się przebierać, bo wchodzę. Pamiętasz? Mówiłeś, że wolisz, żebym nie widział cię w takiej sytuacji ― rzucił, starając się wysilić na luźniejszy ton, co wyszło mu pokracznie, czyli... wcale nie wyszło. Na koniec westchnął ciężko i wreszcie przekroczył próg sypialni de Croÿ'a, zawieszając na nim spojrzenie różnobarwnych oczu.
W pierwszej chwili postanowił nie podchodzić bliżej, a i zabrakło mu języka w gębie. Obawiał się, że cokolwiek teraz zrobi albo powie, wcale w niczym nie pomoże. Z drugiej strony nie mógł pozwolić na to, by Eliott nadal zachowywał się jak ktoś, kto nie ma już wyjścia. Nie na tym polegało radzenie sobie z problemami. Nie na tym polegała przyjaźń. Może powinien zrobić mu na złość i pokazać, że jest, kurwa, najlepszym przyjacielem, żeby żałował swoich słów? Szkoda, że w tym momencie ani myślał o tym, żeby się mścić. Chciał pomóc tylko dlatego, że... chciał. Nie płacz. Bądź facetem. Będzie dobrze. Tyle opcji i żadna z nich nie była odpowiednia. Miał prawo płakać, nic nie stało na przeszkodzie, by to robił. Nie musiał zachowywać się jak facet, bo teraz był tylko chłopcem, który stracił swoją matkę. Nie miało być dobrze, bo nic nie przywróci jej do życia... Wszystko takie oczywiste.
Niczego nie ułatwiasz ― odparł cicho, jednak bez jakiegokolwiek wyrzutu. Podszedł bliżej i położył rękę na jego ramieniu. ― Nawet nie wiem, co mam dla ciebie zrobić. Potrzebujesz czegoś? Co właściwie ci powiedzieli?
No tak, nawet o to wcześniej nie zapytał, a przecież najlepiej, żeby chłopak wreszcie to z siebie wyrzucił.
Jesteś nogą w pocieszaniu, Sebby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.14 21:58  •  Mieszkanie Eliott'a - Page 2 Empty Re: Mieszkanie Eliott'a
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG On naprawdę nie chciał zareagować w taki sposób. Prawda, wiedział, że prędzej czy później na nowo zmieni się w tego małego, wrażliwego brzdąca sprzed lat i ryknie płaczem, nie mogąc dłużej trzymać tych wszystkich emocji zamkniętych w sobie, ale nie planował takiego wybuchu akurat w tym momencie. Wolał przetrzymać tę najgorszą chwilę i udawać twardego, choćby przed Sebastianem, wszak trochę się zmienił przez te wszystkie lata. Już nie jest tym cztero czy pięcioletnim smarkaczem, który potrafił zrobić dramat o byle rozdarcie na kolanie. Wydoroślał. Według niego pojęcie „mężczyzna” nie miało w swojej definicji słowa „płacz”, toteż naprawdę wolałby dalej zgrywać silnego, szczególnie przed Oliverem, który dla niego zawsze był autorytetem. Yves nie miał rodziny. Mama często wyjeżdżała, ojciec go zostawił, żadnych prawdziwych ciotek i wujków nie znał… gdyby nie blondyn, Eliott skończyłby jako bardzo osamotniona osoba, która nie dość, że nie miałaby żadnych przyjaciół, to jeszcze osoby, na której mogłaby się wzorować. Niebieskooki był dla niego kimś w rodzaju starszego brata, a wiadomo, że przed takim chce się wypaść jak najlepiej. Sebastian nigdy przy nim nie płakał. Zawsze wydawał się taki twardy, nawet kiedy jemu waliło się życie. Dlatego Eliottowi teraz było tak cholernie głupio, bo nie wytrzymał i jednak się załamał.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Kiedy tylko usłyszał, że Sebastian zbliża się do drzwi jego pokoju, niemal natychmiast zaczął nerwowo wycierać łzy, które i tak mimowolnie spływały mu po policzkach. Dobrze, że wcześniej zdjął okulary, bo przynajmniej ma ułatwioną sprawę. Akurat bez dodatkowego manewrowania dłonią między oprawkami, dużo łatwiej strzepuje się niechciane krople z twarzy, łudząc się, że w jakikolwiek sposób zamaskuje fakt, że płakał. Oczywiście na niewiele mu się to zdało. Zresztą i tak dalej wyglądał okropnie. Pomijając łzy i drżenie ciała, które w żadnym razie ustępowało, nawet nie fatygował się, żeby zdjąć z siebie mokre ubranie, przez co dalej wygląda jak jakiś smutny kundel, łaskawie zabrany z ulicy podczas ulewy. Choć teraz wilgotna koszula i spodnie były jego najmniejszym zmartwieniem.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Niczego nie ułatwiasz.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG P-przepraszam. Tak n-nie miało być-ć. – szepnął jąkliwie, głośno pociągając nosem i ponownie mocno przecierając oczy rękawem koszuli. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że przepraszając wydawał się jego bardziej żałosny, niż gdyby milczał, ale trzeba mu to wybaczyć. W chwili obecnej jest tak rozkojarzony i rozdarty, że ledwo wydobywa z siebie jakiekolwiek dźwięki, więc trzeba być dumnym, że w ogóle da się go jeszcze jakoś zrozumieć. Co dla mnie zrobić? Nawet nie wiem, co JA mam ze sobą zrobić, do cholery. Nie powiedział tego na głos, ale w momencie, gdy tylko przeszło mu to zdanie przez myśl, niemal natychmiastowo odwrócił łeb w inną stronę. Powodem nie była oczywiście ręka Sebastiana na jego ramieniu, ponieważ akurat jej zdawał się nie zauważać. Po prostu chciał to sobie wszystko ułatwić. Nie może przestać się mazać, a i uciec też nie bardzo, bo koniec końców wiedział, że samotność go wykończy, więc pozostaje tylko patrzeć w miejsce, gdzie Olivera nie ma. Nie widać go – nie ma go. Beznadziejna zasada, ale przynajmniej ogarnia go mniejsze poczucie wstydu, aniżeli miałby spojrzeć mu teraz prosto w oczy.
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG Doceniał obecność Sebastiana, ale pytania, które zadawał zdawały się jeszcze bardziej rozdzierać jego świeżą ranę. Mówienie o tym to ostatnia rzecz, na którą Eliott miał teraz ochotę, ale z drugiej strony, w końcu będzie musiał to z siebie wyrzucić, więc.. może jednak lepiej teraz?
Mieszkanie Eliott'a - Page 2 GbylG M-miała wypadek. – zaczął z trudem zdobywając się na głośniejszy ton, ale chrypliwy, zdesperowany głos nie zapowiadał poprawy nastroju. – Samochodowy. Jechała n-na jakąś sesję fotograficzną.. czy coś.. n-nie wiem. Nie s-słuchałem. – przerwa. – To było w M-1. I.. i j-ja nie mogę n-nawet pojechać na jej cholerny pogrzeb. – ton ściszał się w miarę z biegiem w zdania, by przechodząc w szept, załamać się na samej końcówce. Kolejna przerwa. Akurat w tym momencie zaczął myśleć, że stanie na środku pokoju było złym pomysłem. Ledwo trzymał się na nogach, które niemiłosiernie mu drżały, skutecznie wprowadzając w jeszcze gorszy nastrój. – Te dupki boją się kogokolwiek wypuszczać z Japonii, przez ten pieprzony zamach. – pomimo przekleństw, dalej brzmiało to zdecydowanie bardziej jękliwie i smutno, aniżeli gniewnie. – O-Ona do końca życia myślała, że ją nienawidzę i.. i co? Po tym wszystkim mam jej dać kolejny p-powód ku temu? Nawet cholernych kwiatów nie mogę jej zrzucić na grób. Pożegnać się. Zapalić znicz. Poznać szczegółów w-wypadku. Cz-Czuję się taki bezużyteczny.. i winny. – szybkie potarcie policzka rękawem. – G-Gdybym chociaż dał jej szansę, może byłaby teraz w Japonii i nic by s-się.. n-no... – znowu załamał mu się głos. Chyba osiągnął limit słów, które był w stanie wypowiedzieć w ciągu tej chwili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach