Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

........Samokontrola. Co za specyficzne pojęcie. Zawsze myślała, że panowanie nad własnymi emocjami to jej naczelny konik, jednak teraz, wewnętrznie targana przez burzę, nie wiedziała, czy da radę podążać według wcześniej ustalonego planu. Im więcej czasu upływało, tym coraz bardziej malał szok, który początkowo zasłaniał to uczucie nagłej, przeraźliwej pustki w sercu. Czuła się, jakby coś wydarło jej kawałek duszy i spopieliło tą cząstkę od razu na popiół, by niemożliwym było ponowne scalenie się w jedno. To bolało. Tym bardziej, że nie mogła zaprzeczyć tego, że część winy, niezależnie od wszystkiego, zawsze będzie leżała po jej stronie. Tego, co się stało, nie da się odczynić, ale czasem pojawiała się żałość, niby pokuta za podjęte decyzje.
Co byłoby, gdyby?
Nie może o tym myśleć. Nie może tak tego postrzegać. Musi wziąć się w garść. Musi się z tym pogodzić. Teraz nie ma już prawa krzyczeć, każda decyzja ma swoje konsekwencje, z którymi trzeba dalej żyć. Nawet jeśli w środku już zawsze ma być rozdarta, to teraz miała zamiar sprawić, by nikt inny nie musiał czynić tego samego, co ona.
Aaah. Pogrążasz mi go tutaj jeszcze bardziej – jej głos stał się nieco cichszy, słabszy, ale nie drżał. – Czasem miewałam wrażenie, że Reiji składa się z samych sprzeczności. Nikogo nie da się zdefiniować jednym słowem, ale u niego było to wybitnie widoczne. Wojsko wyostrzyło u niego pewne cechy, kilka mu przydało, część umniejszyło, ale mimo to wciąż był tak bardzo niejednoznaczny.
Reiji Kitō.
Osoba, z którą łączyła ją więź tak silna, że niejednokrotnie w pewnych momentach bolesna. Czasami, gdy nikt nie patrzył, w domu tłukli talerze podczas kłótni, mimo że oboje uchodzili za opanowanych. Zaczepni wobec siebie, mimo to zawsze godzili się już po chwili, najczęściej w jakiś głupi, bądź emocjonujący sposób. Pomimo tylu lat razem wciąż potrafili się zaskakiwać. Stanowili tak silnie uzupełniającą i wspierającą się wzajemnie parę, że teraz Natsumi czuła się, jakby już nigdy nie miała odzyskać pewnej części siebie.
To, jak się całość wydarzeń potoczyła, tym bardziej kruszyło ją od środka. Uczucia miażdżyły ją, dusiły, sprawiały, że miała ochotę paść na kolana, ale jednocześnie to samo wspomnienie z feralnego momentu trzymało ją na nogach. Zmuszało, by pozostała wyprostowana. By milczała, chociaż chciała krzyczeć.
Czy wyglądam ci na dziecko, które nie rozumie prostych komunikatów, Kido? – rzuciła neutralnie, patrząc się na niego spokojnie, a następnie syknęła, gdy ten pstryknął ją w nos. – Niewychowany gówniarz z ciebie, wiesz?
Gdyby chciała uciec, już dawno zrobiłaby to.
Gdyby tylko mogła, nie uciekłaby sama.
Niemniej zrejterowanie nie wchodziło teraz w grę. To już nigdy nie będzie dostępna opcja. Niezależnie od wszystkiego, teraz nie mogła się cofnąć. Te drzwi zatrzasnęły się z hukiem, wpierw dając jej kopa na dalszą drogę.
Kitō odetchnęła głęboko, odprowadzając wzrokiem mężczyznę, a następnie skupiła się po prostu na przestrzeni przed sobą.
Deszcz miał w sobie coś hipnotyzującego. Krople przypominające łzy spadały na ziemię, jakby wiedziały i miały zamiar dzielić razem z nią tajemnicę tamtego dnia. Pogoda płakała, robiła to, czego jej nie było wolno. Pod wpływem wilgoci szramy po pazurach zaczęły nieznośnie piec, stanowiły świadectwo i przypomnienie tego, co się stało. To nie przez nie zabiła swojego męża, dla niej to nie był problem, ale dla Reiji’ego…
Niewybaczalne.
To przecież nie była prawda. To nie powinno tak się potoczyć. Nie powinna pociągnąć za spust. On również nie powinien trzymać na nim palca.
Cokolwiek się po tym nie stanie, zawsze będę po twojej stronie.
Łup!
Uderzyła pięściami w ścianę, w ogóle nieświadoma tego ruchu. Przez chwilę w milczeniu wpatrywała się w swoje palce, nagle skupiła się tylko na nich. Ból ją otrzeźwił. Uświadomił, że chociaż pewna część jej życia skończyła się i już nigdy nie wróci, to teraz ma zobowiązania, z którym musi się wywiązać. Chce się wywiązać. Nie, żeby zrobić coś tak egoistycznego jak wybielenie samej siebie. Po to, żeby coś zmienić. Po to, by ludzie mogli t o zrozumieć.
Nieważne, ile czasu będzie potrzebowała, by to zrealizować. Nieważne, jak bardzo będzie musiała poświęcić samą siebie.
Dlatego, gdy jej przyjaciel wyszedł ze sklepu, stała już z zapiętą po szyję kurtką, która miała chronić ją nie tylko od chłodu, ale teraz przede wszystkim od deszczu, oraz z dłońmi schowanymi w kieszeń, by nie kusiło jej aż tak maltretowanie ich. Wyprostowana, z nieodgadnionym spojrzeniem, jakby chciała nałożyć maskę, ale dochodziła do wniosku, że przy Aracie nie ma to większego sensu.
Deszcz przynosi ze sobą ochłodzenie – odpowiedziała, i pozwoliła sobie na nieco kpiący uśmiech. – Sam oddałeś mi kurtkę, teraz cierp, rycerzu w koszuli. A w dodatku odwołałeś rumaka, więc wycieczkę kontynuujemy pieszo.
Znali się na tyle długo, że bez problemu potrafiła do niego trafić, dlatego obróciła się na pięcie i wkroczyła w powoli siąpiący deszcz.
Mam nadzieję, że kupiłeś coś przyzwoitego do picia, Arata – odwróciła lekko głowę w jego stronę.
Ten ból nigdy nie minie, ale może to i dobrze. Zawsze będzie jej przypominał, co teraz stanowi jej cel. Za co zdecydowała się zabrać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyglądasz na kogoś, kto z trudem trzyma emocje na wodze  — odpowiedział przed wejściem do sklepu. — I nie musisz mnie komplementować. — Wyszczerzył się i zniknął za drzwiami. Dzwonek na nich zamontowany zaalarmował pracowników o obecności klienta.
  Wrócił do niej po kilku minutach, żałując, że pogrzebał swoje szanse u ładnej kasjerki, której spojrzenie w dalszym ciągu czuł na swoim karku. Zanim na jego ustach ukształtowały się jakikolwiek słowa, przyjrzał się jej uważnie. Choć nie zasłynął z błyskotliwości, nadal posiadał w zanadrzu kilka szarych komórek ułatwiających kojarzenie faktów i takowe podpowiadały mu, że Kito była w rozsypce. Niby rzecz oczywista, w końcu ją i Reijiego łączyła dość specyficzna więź, ale nigdy wcześniej nie widział ją w takim stanie. Ponadto deszcz spływający po jej twarzy do złudzenia przypominał łzy i był skłonny uwierzyć, że na prawdę płakała. Przystanął nieopodal niej, uciekając spojrzeniem w bok.
  — Nie musiałem. Coś przyzwoitego przywiozłem z M6. — Odwdzięczył się tym samym. Napotkał spojrzeniem jej twarz. Niebieskie oczy jarzyły się niebezpiecznym blaskiem po złapaniu z Natsu kontaktu wzrokowego. Śmiał twierdzić, że przywieziony przez niego trunek nie miała sobie równych na rynku alkoholi w M3, o czym wdowa przekona się już niedługo. — Mieszkańcy tego miasta słyną z wysokoprocentowych trunków. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie piłaś. Zaufaj mi.
  Ponownie zaprezentował jej pakiet zębów, jak na razie utrzymanych w dobrym stanie. Póki co nie odcisnęło się na nich piętno nałogu, ale wiedział, że ten stan rzeczy nie będzie trwać wiecznie, o czym przekonywał go dentysta po każdej wizycie.
  Wyjął papierosa i wsunął go do ust, postępując kilka kroków w przód. Do budynku, w którym wynajmował kawalerkę, dotarli w niespełna cztery minuty. Jego wygląd wizualny nie zachęcał, ale mimo to Arata, wrzuciwszy uprzednio papierosa na chodnik, z ulgą wszedł do środka. Otóż był przemęczony. Ubrania ciążyły na nim, a z grzywki lał się strumień wody. Dłoń, w której trzymał reklamówkę, drżała z zimna, a choroba to ostatnia rzecz, o której marzył w obecnej sytuacji. Nie dojść, że nazajutrz miał wrócić na służbę, to jeszcze zadeklarował, że pomoże wdowie zorganizować pogrzeb. I tym razem nie miał zamiaru złamać danego jej słowa, a gorączka utrudniłaby mu i jedno, i drugie.
  — Winda nawala, więc proponuję bezpieczniejszą opcję — wyjaśnił, gdy wdrapał się na kilka pierwszych stopniu ku ucieszę swojej organizmu. Szedł szybko, by się rozgrzać. Ich kroki niosły się echem. Klatka schodowa była pozbawiona życia. Najwidoczniej wszyscy mieszkańcy kamienicy pozamykali się w swoich mieszkaniach.
  Po pokonaniu czterech pięter, w końcu znaleźli się u celu swojej wędrówki. Podszedł do drzwi bez numeru. Instynktownie przeszukał kieszenie pod kątem obecności klucza, ale go nie znalazł, więc szarpnął za klamkę. Były otwarte, a z jednego z pomieszczeń dobiegała muzyka. Nie przejęty tym zjawiskiem, włączył światło w przedpokoju, niemniej zanim sam przystąpił za próg swojej skromnej przestrzeni, wpierw puścił do środka Kraska. Kawalerka składała się na cztery pomieszczenia – ciasny przedpokój, w którym obecnie się znajdowali, kuchnię, sypialnię i łazienkę. Mieszkanie to nie mogło równać się z domem Kitō. W porównaniu z nim był zaledwie klitką, ale Arata przywykł do tego niewielkiego metrażu. Czuł się tutaj zdecydowanie lepiej, niż w swoim wielkim, piętrowym domu rodzinnym, w którym mieszkał do osiemnastego roku życia.
  Rzucił swojej towarzyszce krótkie, rozbawione spojrzenie, niemal stykające ramię z jej ciałem. Nie mógł sobie przypomnieć, czy kiedyś tutaj była. Chyba nie. Reiji czasem u niego nocował, gdy przeholował z alkoholem i nie chciał w takim stanie pokazywać się na oczy swojej lubej.
  — Czuj się jak u siebie w domu — rzucił po zdjęciu butów. Najpierw zaniósł reklamówkę do niewielkiej kuchni, w której nadal grało radio – źródło podejrzanych dźwięków, a potem udał się do pokoju, by wygrzebać z szafy komplet suchych ubrań. Z nowym zestawem odzieży przeniósł się do łazienki. Zwykle przebierał się tam, gdzie stał, ale biorąc pod uwagę komfort swojego gościa, wybrał bardziej przemyślaną opcję. Po wytarciu się, założył nowe ubrania i wrócił do kuchni. — Jesteś głodna? — Wolał nie proponować jej rosyjskiej wódki na pusty żołądek, a był niemal przekonany, że przez natłok emocji przez kilka godzin nie miała niczego w ustach. Wizyta w kostnicy zapewne odebrała jej apetyt.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

……..No tak. Jak nic Yury nie miał dla niej żadnej litości, dlatego podarowała sobie próbę zakomunikowania temu zakutemu łbowi, że mimo wszystko mógłby czasem nieco ugryźć się w język. Tak troszeczkę. Zresztą, czekając przed sklepem, nie poświęciła mu zbyt dużo uwagi, zbytnio skupiona na całej tej parszywej sytuacji. Przecież wiedziała, że będzie ciężko, a mimo to czuła się całkowicie nieprzygotowana na wszystko, co nagle spadło na jej barki, niemalże przykuwając ją do ziemi.  
Hm? W porządku, niech będzie, że ci wierzę – wymamrotała cicho, zaraz potem wzdychając, gdy ponownie zmusiła się do powrotu myślami do rzeczywistości; odtwarzanie tego w głowie w niczym jej nie pomoże. – Mam tylko nadzieję, że jedzenie również zgarnąłeś przyzwoite. Oboje musimy jutro jakoś funkcjonować. Ty masz służbę, a ja…
Zamilkła. Rozmowa z rodziną. Rozmowa z teściami. Rozmowa z przyjaciółmi. Zorganizowanie pogrzebu. Formalności. Podpisy. Oficjalne wyczyszczenie przepustki męża. Wdrożenie w życie podjętych nowych decyzji. Tyle do zrobienia, a tak mało sił, żeby się z tym zmierzyć. Najchętniej zaszyłaby się w domu i pozwoliła sobie na załamanie, ale wiedziała, że tego nie zrobi. I ponownie – nie może tego zrobić.
Obserwowała uważnie Aratę, w gruncie rzeczy wcale nie wyglądał specjalnie lepiej od niej. Marne pocieszenie, a właściwie żadne, bo w sumie jak tak dalej pójdzie, to włączy jej się troska o niego. A niestety w obecnej sytuacji jej psychika raczej mogłaby tego nie udźwignąć. Ledwo radziła sobie teraz z własnymi emocjami, trzymała je tak krótko na smyczy, że aż zaczęły ją kąsać. Przeczuwała, że to będzie strasznie ciężka noc i zapewne jeszcze gorszy poranek.
Niewątpliwie utknięcie w windzie to ostatnie, czego aktualnie potrzebujemy – skomentowała, w sumie nawet nie bardzo wiedząc po co.
Trochę przygasła w trakcie wędrówki, ciężko stwierdzić, na ile z powodu najzwyklejszego zmęczenia, a na ile z powodu rozmyślań. Tak. Teraz jej głowa pracowała zdecydowanie zbyt intensywnie i zbyt długo. Zapewne dlatego tak bardzo ją bolała. Klasyczny nerwoból. Biorąc pod uwagę, co ją spotkało i co ją czeka w najbliższych dniach, to powinna zacząć się do niego przyzwyczajać. Stanie się zapewne jej dość bliskim przyjacielem, twarda, sprężysta psychika mimo wszystko niewiele tutaj pomoże. Pewne rzeczy po prostu trzeba było       p r z e ż y ć.
Wchodziła do kawalerki z pewnym cieniem zainteresowania. Reiji opowiadał jej kilkakrotnie o mieszkaniu Araty, dlatego mniej więcej wiedziała, co może zobaczyć.
Szczerze mówiąc, spodziewałam się kompletnego burdelu. Czyżbyś nie zdążył jeszcze nabrudzić? – rzuciła, w jej ton wkradła się pewna nuta mimowolnego rozbawienia.  
Dziwnie się z tym czuła. Zawalił się cały jej dotychczasowy świat, a i tak potrafiła jeszcze się uśmiechnąć, czy też w jakiś sposób zaśmiać, bądź zakpić. Z tymi myślami odwiesiła kurtkę, ciesząc się, że koszula jej nie przemokła, więc nie było widać bandaży. To ostatnie, z czego miała ochotę się tłumaczyć, chociaż teoretycznie miała na to pewną wymówkę. Wolała jednak użyć jej w ostateczności, która, jak miała nadzieję, raczej nie nadejdzie.
Usiadła w kuchni przy stole, czekając, aż mężczyzna się przebierze. Miała ochotę zacząć obgryzać paznokcie – to chyba jednak był zły pomysł, jednak powstrzymała się od tej formy „autoagresji”.
„Jesteś głodna?”
Tak, ale tylko i wyłącznie wtedy, jeśli oznacza to, że zaczynamy pić – odpowiedziała, kierując spojrzenie na jego twarz. – Wpierw jednak byłabym wdzięczna za jakiś szlafrok. Wciąż mi chłodno i chociaż nie wątpię, że alkohol mnie rozgrzeje, to mimo wszystko będzie to co najwyżej oszukiwanie ciała.
Stać ją jeszcze było na racjonalne myślenie, ale miała wrażenie, że jeśli zaraz się nie napije, to wpadnie w naprawdę parszywy humor, co ogólnie zdarzało jej się bardzo, ale to bardzo rzadko.
Ach, jeszcze jedno… kto gdzie śpi? Zakładam, że przynajmniej jedno z nas będzie upite w sztok – odkaszlnęła cicho, nieme „i to będziesz ty, a nie ja” było wyczuwalne.
Cóż, ona po prostu nie mogła sobie pozwolić na utratę kontroli, taka prawda. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu godzin w jej życie pojawiło się mnóstwo "musi" i "nie może". Na dłuższą metę nie było to specjalnie zdrowe, ale jakoś musiała trzymać się w ryzach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podobało mu się to, że Natsumi nie zrezygnowała w pełni z poczucia humoru. Żałoba żałobą, ale Reiji na pewno by nie chciał, aby jego małżonka cały czas smarkała w chusteczkę (na wszelki wypadek zaopatrzył się w kilka paczek, gdyby jednak emocje wzięły nad nią górę podczas picia).
  — Bingo. Szczerze powiedziawszy, nadal nie rozpakowałem torby i walizki, więc nawet nie miałem możliwości nasyfić,  ale nadbiorę to w trakcie kilku najbliższych dni.
  Prawie nie spał podczas podróży, a więc pierwsze co zrobił po przekroczeniu progu swojego mieszkania, to konsultacja ciała z łóżkiem. Metro nie należało do najbardziej wygodnego środka transportowego. Choć oferowali kabiny sypialniane, nie był na tyle majętny, by sobie taką zafundować w ramach powrotu, mimo iż teoretycznie S.SPEC finansowało mu ten wyjazd. Jak widać, budżet państwa był ograniczony.
  Przyjrzał się zawartości plastikowej torby, którą nabył podczas zakupy. Do tej pory nie wiedział, czy znajdujące się w niej artykuły spożywcze przysłużą się jako konkretny zapełniasz żołądka. Będąc w sklepie, nie zastanawiał się, co lądowało w koszyku. Zakupy wrzucał doń machinalnie. Myślami był daleko. Przypominał sobie chwilę spędzone razem ze zmarłym małżonkiem kobiety i było ich naprawdę mnóstwo. Znali się szmat czasu i nic, pomijając dzisiejszy dzień, nie zapowiadało rychły koniec ich znajomości. Ulżyło mu, gdy natrafił spojrzeniem na bułki.
  — W siatce znajdziesz prowiant, a tu...  - rozejrzał się po pomieszczeniu i w końcu przedostał się w kierunku kredensu. Wyjął z jednej z dwóch szuflad nóż i położył go na blacie stołu. Nie dokończył wcześniejszego zdania. Nie musiał. Przecież Kraska wiedziała do czego służył nóż w kontakcie z pieczywem. No chyba, że w jej głowie tliły się myśli samobójcze, ale nigdy nie posądzałby ją o takowe. — Pójdę czegoś poszukać — dodał po chwili, ale zanim ulotnił się z kuchni, postawił przed nią poszczerbioną szklankę, a do zestawu dorzucił karton ze sokiem i dopiero potem przemieścił się z powrotem do swojej skromnej sypialni,
  Przebywanie w jednym pomieszczeniu z Natsumi nigdy wcześniej niebywało takie trudno. Ledwie trzymał na smyczy własne emocje, a jej widok sprawiał, że nie miał siły ich ukrywać. Musiał wziąć się w garść. Może kolejny zimny prysznic załatwi sprawę? A propos tego co leciało z kranu - powinien ją powiadomić, że nie ma dostępu do ciepłej wody? Nie. Przekona się o tym sama. W swoim czasie.
  Przeszukał zawartość szafy. Jak łatwo było się domyśleć, nie posiadał szlafroka, więc ostateczności przypomniał sobie o czymś, co miało miejsce kilka dni przed jego wyjazdem. Zerknął na najniższą z półek i wyciągnął z niej samotną odzież, po czym wrócił do kuchni.
  — Nigdy nie nabyłem szlafroka, ale mam to. — Rzucił w Natsumi bluzą, przy okazji testując jej refleks. Wiedział, że nie musi jej mówić do kogo należała. Najprawdopodobniej znała jego zawartość garderoby niemal na pamięć, a mimo to poczuł się niezręcznie wręczając jej coś, czego właścicielem był Reiji. Nie chciał dolewać oliwy do ognia, ale jak zwykle brak subtelności zweryfikował jego zamiary. Skoro nawarzył piwa, musiał go wypić. — Miał ją zabrać po moim przyjeździe, ale...
Urwał. Nie zdążył nie chciało przejść przez jego gardło. Zapadła krępująca chwila ciszy. Przejechał dłonią po politycy, jakby ten gest miał udzielić wsparcia procesowi myślowemu, ale tak się nie stało.  Odruchowo sięgnął do kieszeni po papierosa. Wsunął go sobie do głos, ale po chwili go wyjął, by udzielić jej odpowiedzi na kolejne pytanie, które swoją drogą sprawiło, że na jego ustach pojawił się zarys uśmiechu.
  — Moje łóżko jest do twojej dyspozycji, bo skoro typujesz mnie jako tego opitego w sztok, to będzie mi wszystko jedno, gdzie będą spał. — Kiedyś rozważał kupno pompowanego materacu i kolejny raz ten pomysł zaczął chodzić mu po głowie. Najwyższy czas zainwestować w stan swojego kręgosłupa.
  Znowu się przemieścił. Tym razem w kierunku lodówki. Oprócz ponad czterdziestoprocentowej Putinki jej asortyment był zerowy, zatem wyjął z niej dwie z trzech butelek obiecanej wódki, którą nabył przed dzień wyjazdu. Jedną z nich miał zamiar opróżnić wspólnie z nowożeńcami, ale skoro Reiji się wykręcił, nic nie stało na przeszkodzie, by skonsumować ją z jego małżonką.
  — Kiedy piłem ją pierwszy raz, miałem wrażenie, że wypali mi dziurę w przełyku — podjął, kładące flaszki między plastikową torbą, a prowizoryczną popielniczką, a raczej słoikiem pełniącej jej funkcje. Papierosa też odłożył. — Nazajutrz nie wiedziałem kim jestem i jak się nazywam.
  Wyjął nabyte w sklepie ogórki, konkretnie korniszony z dodatkiem chilli oraz koreczki śledziowe, które pełniły podstawową przystawkę do wysokoprocentowych trunków w tamtych regionach. Rozłożył je na dwóch talerzach, w międzyczasie konsumując jedną z bułek. Też wolał nie zaczynać nowej przygody z alkoholem na pusty żołądek, bowiem wiedział jak się to zwykle kończyło.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

……..Póki co trzymała się jeszcze w ryzach, jednak zapewne jak tylko zostanie sama, to jej samokontrola runie niczym nieostrożnie dotknięty domek z kart. Wśród wszystkich swoich znajomych zawsze uchodziła za osobę odporną psychicznie, ale nie było to przecież równoznaczne z posiadaniem kamiennego serca. Planowała trzymać fasadę osoby pogodzonej z losem, nawet jeśli w środku tupała z wściekłością nogą niczym dwuletnia dziewczynka. Wcale nie chciała pogodzić się z tym, co się stało, jednak prawdę powiedziawszy po prostu nie miała innego wyjścia. To nie był czas, by płynąć pod prąd. Za wcześnie.
W to nie wątpię, dzieciaku. Przecież wiadomo, że odkładanie rzeczy w to samo miejsce, skąd się je wzięło, jest bardzo skomplikowanym zadaniem wymagającym sięgnięcia głęboko w swoje schematy poznawcze – mruknęła, drobna nuta kąśliwości wkradła się w jej głos.
Skoro Kido był zatrważająco mało subtelny, to w sumie w swojej sytuacji również mogła sobie pozwolić na bycie nieco bardziej ciętą, niż zazwyczaj, prawda? Skoro oboje próbowali trzymać swoje emocje na wodzy, to w jakiś sposób musieli to sobie zrekompensować. Trochę okrutne, ale ich więzi były na tyle mocne, by jeden dzień nieco bardziej napiętego tonu nie powinien im specjalnie zaszkodzić. Zresztą, gdy zaczną pić, to i tak wszystko się zmieni.
Czekając na mężczyznę przyrządziła sobie na szybko bułkę. Masło, udało jej się znaleźć szynkę… czekolady postanowiła nie dodawać, ale najwyraźniej mężczyzna naprawdę nie wiedział, co kupić, jednak ser też był obecny, więc jego już dorzuciła bez żadnego oporu. Musiała zapchać żołądek, żeby się nie zalać w trupa. Dlatego też po chwili zastanowienia, pomimo ściśniętego żołądka podwoiła ilość zapychaczy, a następnie niemrawo wgryzła się zębami w jedzenie.
Widząc lecącą w jej kierunku bluzę opuściła bułkę na talerz i złapała ubranie, jednak gdy rozpoznała, do kogo należała ta część garderoby, kawałek jedzenia stanął jej w gardle. Przełykając go czuła się, jakby połykała szkło.
Wiesz co, Arata? Jesteś tak cholernie nietaktowny, że zastanawiam się, czy przypadkiem nie wychowały cię wilki – powiedziała z nutą niedowierzania w głosie, przyciskając skrawek odzieży do policzka, dyskretnie wciągając powietrze, jakby spodziewała się poczuć znajomy zapach. – Niemniej… dziękuję.
Chyba nie musiała więcej mówić. Włożyła ręce w rękawy i zapięła suwakiem polar, przegryzając na chwilę swoją dolną wargę. Jego ubrania… wspólnie dekorowane mieszkanie, wspólnie wybierane naczynia, sztućce, obrazy, dodatki. Od teraz wszystko to miało przypominać jej o tym, co straciła. Nawet obrączka zdawała się ją uwierać, jakby chcąc zaznaczyć swoją obecność.
Z miną straceńca Natsumi ponownie wbiła zęby w bułkę, przeżuwając ją niespiesznie. Żołądek miała ściśnięty, gardło zdawało się być całkowicie zablokowane, jednak siłą wmuszała w siebie jedzenie. Od czasu zgłoszenia Centrali tego wydarzenia czuła się, jakby nie potrafiła normalnie przełykać. Jednak potrzebowała sił i potrzebowała czegoś, co nieco poratuje jej organizm od trującego działania alkoholu.
Perfekcyjny środek dezynfekujący, co? – mruknęła, kończąc jeść posiłek, odruchowo sięgnęła ręką po koreczek, przyglądając mu się z lekka nieufnie. – Jak polecasz w takim razie, przegryzać przed, po, czy i przed i po?
Wątpiła, by alkohol poprawił jej humor, ale jeśli miało być choć odrobinę prościej, to cholera, miała prawo, żeby sobie trochę to wszystko ułatwić.
Zanim przejdziemy do użalania się, może chociaż opowiedz mi, jak było w dawnej Polsce, co? – rzuciła, wbijając w niego nieco rozkojarzone spojrzenie. – A także czyń honory. Polewaj. Nie ma co z tym specjalnie zwlekać.
Odetchnęła głęboko. Z jednej strony decyzja, by zapijać smutek w wysokoprocentowych napoju był idiotyczne, a z drugiej… musiała chociaż w tym móc poluzować sobie cugle, inaczej zwariuje. Jeśli w jakiś sposób nie nabierze teraz sił, to potem będzie już tylko gorzej, a ostatnie, na co miała ochotę, to chociażby załamanie nerwowe w czasie pogrzebu. Musiała utrzymywać swoją fasadę. Wszyscy i tak będą czuli się nieswojo, a gdyby rozkleiła się, to jedynie pogorszyłaby sytuację. Gdy emocjom ulega zwykle opanowana osoba, to kończy się to się z reguły sporym hukiem, a tego nie potrzebowała.
Wbiła wyczekujące spojrzenie w mężczyznę. Pogodzić się ze śmiercią przyjaciela też nie było łatwo, nieprawdaż?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie odszukawszy w głowie ciętej riposty, pozostawił jej złośliwość bez komentarza. Ktoś, kto posiadał uporządkowane życie, nie był w stanie pojąć, że nie wszyscy dysponowali takim szczęściem. Kido odbijał sobie w to w postaci bałaganu. Nigdy był przesadnie pedantyczny, a raczej praktyczny, dlatego łatwiej było mu odnaleźć się w błaganie, niż w ładzie. Jego mieszkanie poniekąd odzwierciadlało jego stosunek do życia. Było małe, minimalistyczne, bez zbędnych ozdób w formie chociażby zdjęć. Obraz swoich najbliższych miał wyryty w pamięci. Nie potrzebował fotografii, by o nich pamiętać.
  Zanim wszedł w głąb kuchni, przypatrywał się z jaką czułością Natsumi przyjęła bluzę swojego małżonka. Wiedział, że od razu pozna, że to właśnie on był jej właścicielem. Jego zapach z pewnością nadal utrzymywał się na ubraniu, mimo iż przez długi okres czasu przeleżała samotnie w szafie.
  — Hm — zamyślił się, jakby faktycznie w rozumowaniu Nastumi była prawidłowość, która umknęła jej uwadze. Parsknął, gdy odszukał we wspomnieniach twarzy ojca.  Porównując go do wilka, ubliżyłby temu stworzeniu. — Nie wzgardziłbym wilczym wychowaniem, ale miałem mniej szczęścia —  oświadczył luźno. Uszczypliwości kobiety nie działały tak jak powinny. Nie wywierały na nim żadnego wypływy. W zasadzie wprawiały go w stan rozbawienia, co mogła dostrzec na jego twarzy. Dotychczas Kitō zachowywała się, jak przystało na pannę z dobrego domu. Reiji wielokrotnie podkreślał, że to anioł, a nie kobieta, a Arata w tym momencie widział w niej diablice w ludzkiej skórze i wcale mu to nie przeszkadzało. Ludzie różnie radzili sobie w obliczu tragedii. Nie miałby nic przeciwko temu, gdyby charakter kobiety nieco się wyostrzył.
  Zatopił zęby w bułce. Nie była ni świeża, ani stara. Przeleżała na sklepowej półce cały dzień, czekając na litość konsumentów. Miała pecha; Arata napełnił nią swój żołądek bez zbędnej delikatności. Jej konsumpcja nie zajęło mu więcej niż minutę. I nadszedł czas na atrakcje wieczora. Zachęcony przez słowa towarzyszki, otworzył jedną butelkę i nalał jej przezroczystą zawartość do dwóch literatek.
  — Przegryzaj, jak chcesz. — Wzruszył ramionami, bo nie potrafił udzielić jej odpowiedź na te pytanie. On sięgał po przystawki dopiero wówczas, kiedy natężenie alkoholu we krwi odbierało mu zdolności logicznego myślenia. Nie chciał radzić tego samego Kito, bo według jego znajomych, powinien częściej sięgać po korniszony.
  Usadowił się wygodnie w krześle, powstrzymując się przed wyłożeniem nóg na blat stołu. Upewnił się, że miał pod ręką paczkę papierosów. Podczas libacji zawsze miał ochotę zapalić. I nawet nie miał zamiaru uciekać do innego pomieszczenia, gdy przyjdzie mu na to chęć.
  — Nie jest tam tak ładnie, jak u nas. Przede wszystkim mieszkańcy są bardziej zróżnicowani, przez to powstały małe zgrupowania w dużym społeczeństwie. Na przykład prężenie rozwijająca się dzielnica rosyjska. Jej mieszkańcy nadal nie pogodzili się z utratą swojego kraju, przez co mają dość nacjonalistyczne poglądy. To tam można zdobyć to cudo. — Ujął w dłoń szklane naczynie. — Twoje zdrowie, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.
  Wyszczerzył się do niej, po czym bez żadnych ceregieli opróżnił duszkiem zawartość szklaneczki. W asyście wzdrygnięcia, odłożył naczynie z hukiem na blat i porwał szklankę ze sokiem na przepitkę. Opróżnił ją niemal do połowy. Paliło w gardło niemal tak samo, jak za pierwszym razem. Musiał się jeszcze sporo nauczyć.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

…….Większość osób zakładała, że Natsumi to klasyczna panna z dobrego domu, a przynajmniej na przestrzeni tych ostatnich kilku lat. Coś w tym było, ale nie czyniło to z niej świętej. Po prostu bardzo dobrze potrafiła wczuwać się w sytuację innych osób, dlatego przeważnie stanowiła kulkę wyrozumiałości i spokoju, przy czym nie dawała sobie wchodzić na głowę. Potrafiła stawiać granice, świetnie odnajdowała się w naprawdę różnorakim towarzystwie, nie zatracając przy tym siebie. Po prostu nie walczyła ciętym słownictwem, a dyplomacją. Nie byłaby dobrym psychologiem wojskowym, gdyby miała w nawyku głaskania wszystkich po główce, nie na tym polegały badania i też niekoniecznie na tym polegała terapia.
Jej związek z Reiji’m w gruncie rzeczy był dość burzliwy, w szczególności w początkowej fazie, bo początkowo Natsumi darzyła go szczerą antypatią. Oboje w stosunku do siebie samych zachowywali się inaczej, niż wobec innych. Z czasem okazało się, że stanowią zarówno swoje podobieństwa, jak i sprzeczności, a ich relacja była bardzo dynamiczna. Jednak fakt, Kitō miał w zwyczaju nazywać ją aniołem, na co wewnętrznie pani psycholog uśmiechała się kpiąco, bo noc wcześniej miał trochę inne skojarzenia. Aczkolwiek ani jedno ani drugie nie było skłonne do rozmawiania o pożyciu seksualnym ani o kłótniach w ich wykonaniu, które choć rzadkie, jak już były, to cechowały się spektakularnością.
Dlatego teraz, gdy go zabrakło, czuła się pusta i choć wiedziała, czym będzie zapełniać to uczucie, to jednocześnie była świadoma, że pewnych rzeczy już nigdy nie odzyska. To wzbudzało w niej gniew, a także żal, a niemożność powiedzenia prawdy dobijała ją jeszcze bardziej. Z tego też powodu zrobiła się bardziej cięta, niż zazwyczaj, tym bardziej, że Arata nie próbował tego specjalnie łagodzić, a wręcz ją pewnymi zachowaniami prowokował. Pewnie jutro będzie nieco zmieszana z tego powodu, ale jak na razie musiała uważać, by przypadkiem nie zagalopować się specjalnie.
Wojskowi bardzo często mają specyficzny sposób wychowywania dzieci ¬– odparła, dobierając teraz ostrożniej słowa. – Jedni kompletnie sobie z tym nie radzą, przenosząc wszystkie tłumione emocje na własne pociechy, innych ściga przeszłość, a jeszcze inni byli sobie w stanie z tym jakoś poradzić. Dlatego zamierzałam być psychologiem w wojsku, chociaż nie jest to łatwe. Manipulacje, próby nagięcia prawdy, niechęć przyznania się do słabości, żołnierze są oporni w kwestii współpracy. Nie, żebym nie potrafiła tego zrozumieć…
Rozmowa o pracy na chwilę odciążyła jej myśli, ale świadomość własnych dalszych planów ponownie spadła na jej barki, dlatego westchnęła tylko na sam koniec. Wzrok kobiety na chwilę wbił się w koreczki, jakby miała dzięki nim zdobyć odpowiedź na wszystkie pytania. Jakie to… dobijające.
„Przegryzaj, jak chcesz”.
Huh. Czyli tak, by się nie zapić w trupa, więc najlepiej po każdym kieliszku, by trochę oszukać swój organizm w kwestii trucia go. Cudownie. Zapowiada się wspaniały wieczór, o ile cokolwiek może być chociażby przyzwoite, biorąc pod uwagę całą tą sytuację. W gruncie rzeczy miała przeczucie, że upije się „na gorzko” i wtedy już w ogóle będzie tragedia. Chociaż… byleby nie na smutno, bo Żur będzie musiał ją zbierać z podłogi, ponieważ zemdleje z powodu utraty płynów, tyle będzie płakać. Nie, nie. Do tego też lepiej nie dopuścić.
Hmh. W sumie nic dziwnego, że rozwijają się tam takie dzielnice. M3 jest odgrodzone najbardziej ze wszystkich Światów, co prawda wymiany studenckie, czy żołnierskie kwitną, ale nie na specjalnie wybitną skalę – mruknęła, a następnie posłała mu spojrzenie spode łba. – Sam wyglądasz jak strach na wróble, szczeniaku. Zdrowie.
Również łyknęła na raz i odruchowo natychmiast zagryzła tym nieszczęsnym śledzikiem. Poczuła, jak parzące ciepło rozchodzi się od przełyku, przez klatkę piersiową do żołądka. Odkaszlnęła cicho po przegryzieniu koreczka i rozmasowała gardło, będąc pod wrażeniem, jak mocno ten alkohol dawał popalić.
Pierwszy zawsze najgorszy – skwitowała, krzywiąc się subtelnie.
Jej mąż jak nic miałby ubaw z sytuacji, w której to jego żona pije z Aratą. Reiji jednak wiedział, że Natsumi ma mocną głowę, zdążył się już przejechać na próbie picia z nią i więcej swojego eksperymentu nie próbował powtórzyć. Zresztą, pani psycholog niespecjalnie często sięgała po alkohol.
Reiji opowiadał ci kiedyś, jak przebiegało nasze pierwsze spotkanie? Rzadko kiedy komuś mówiliśmy, jak faktycznie wyglądało – powiedziała, przegryzając korniszona.
Elegancja równa zeru. Nie miała na to siły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie ufał psychologom. Poniekąd nawet nie szanował tego zawodu, gdyż ich działanie nigdy nie miała zbawianego wpływu na jego do połowy zrujnowaną psychikę. Podczas sesji z takowymi zwykle z trudem powstrzymał organizm przed kapitulacją, przysypiał w wygodnym fotelu, ziewając, a jedyną rozrywką było wsłuchiwanie się w odgłos mechanizmu zegara zamontowanego na ścianie przy pomocy gwoździa. Człowiek, który chciał prześwietlić jego wspomnienia na wylot, zadawał zbyt wiele pytań i ciągle posługiwał się gestykulacją. Udawał, że mu zależy, że wie wszystko lepiej, że zna lekarstwo na każdą dolegliwość. Wmawiał mu, że musi współpracować, żeby terapia przyniosła pożądany efekt, ale Kido trwał w bezruchu, jak ktoś czekający na wyrok śmierci i wpatrywał się w pozornie uprzejmą twarz należącą do siedzącego naprzeciwko specjalisty od podnoszenia ciśnienia we krwi. Zmuszony, zajrzał do niego po tragicznej śmierć psa, która bądź co bądź pożądanie nim wstrząsnęła, ale dobrotliwy uśmiech, rozmowa na temat jego dzieciństwa i dalszego życia nie przyczyniła się do opracowania złotego środka na poprawę jego samopoczucia. Im dłużej o tym rozmyślał, tym bardziej chciał zapaść się pod ziemie. Martwy corgi leżący na dywanie. Opakowanie po trutce na szczury w koszu. Jego zdolności matematyczne nigdy nie osiągnęły wysokiego poziomu, ale umiał dodać dwa do dwóch. Wychodząc z budynku w głowie miał jeszcze większe mętlik niż dotychczas. I nigdy ponownie nie przekroczył progu obskurnego gabinetu na trzecim piętrze, w którym panowała bezwarunkowo duchota, chociaż ponowna wizyta została wyznaczona odgórnie, więc ostatecznie, psycholog po konsultacji z Akinorim, przerwał terapię.
  — Myślisz, że dyplom z psychologii i gadką ku pokrzepieniu umysłu uda ci się naprawić moje postrzeganie rzeczywistości nabyte w dzieciństwie? Daj spokój, Natsumi. Wydawało mi się, że aspirujesz wyżej, znacznie wyżej — tym razem drwina w jego głosie nie miała żartobliwego charakteru; była do bólu prawdziwa i najprawdopodobniej krzywdząca, ale nie miał zamiaru się nad tym rozwodzić. Przyświecał mu tylko jeden cel. Uchlać się do nieprzytomność. Zapomnieć o dzisiejszym dniu, a raczej o tym, że jego przyjaciel za niespełna kilka dni zostanie pochowany na cmentarzu obok poległych żołnierzy.
  Przyglądał się, jak Natsumi poszła jego śladem i opróżniała zawartość naczynia do ostatniej kropli. Musiał przyznać, że nieźle się spisała. Lepiej niż on, gdy pierwszy raz łykał wódkę, którą z początku nazywał świństwem.
  — Nasz dzisiejszy cel to dwie butelki, więc mam nadzieję, że twoje przechwałki nie były na pokaz.
  Wyćwiczonym ruchem dłoni napełnił na powrót dwie szklanki. Reiji nie udostępniał mu wiele szczegółów ze swojego związku z kobietą, a Kido nie pytał. Nie miał w zwyczaju wchodzić z brudnymi buciorami w cudze życia bez uprzedniej zgody.
  — Coś tam gadał od rzeczy, ale łgał przy tym jak pies. Nigdy nie nauczył się kłamać. Nawet moja subtelność przy tym to prycz. — Na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. — Chwalił ci się, że niespełna trzy lata temu zaspał na ćwiczenia wytrzymałościowe? Chcąc usprawiedliwić swoją godzinną nieobecność, usiłował wmówić instruktorowi, że miał wizytę u dentysty. Jak myślisz, jak to się skończyło?
Uchwycił w palce literatkę i znowu opróżnił jej zawartość jednym haustem. Tym razem się nie wzdrygnął, ani nie sięgną też po sok czy choćby zakąskę. Jego ręka natomiast zacisnęła się na paczce z nałogiem. Otworzył ją i przeliczył jej zawartość. Cały komplet. Dzisiaj mógł się truć bez wyrzutów sumienia. Reiji mu to umożliwił, choć zwykle namawiał go, żeby rzucił. Myślał, że zdołał go nawrócić, tak jak uprzednio nawróciła go Natsumi. Nie w tym życiu.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

…..Zastanawiała się, kiedy pęknie. Kiedy emocje wezmą nad nią górę i sztorm wszystkich negatywnych odczuć porwie ją i zmiażdży wszystko na swojej drodze. Nigdy nie oceniała ludzi, za to zawsze starała się ich rozumieć, dostrzegać rzeczy, których oni sami czasem nie dostrzegali, jednak bez wszystkowiedzącego podejścia. Próba całkowitego postawienia się w sytuacji drugiej osoby była ciężka, bo z jednej strony trzeba było zachować dystans, by nie zaburzyć własnej tożsamości i nie unieść się czyimiś emocjami, a z drugiej strony trzeba było w pełni przybrać czyjąś perspektywę. Na to potrzeba było czasu. Nie marnych sześćdziesięciu, czy dziewięćdziesięciu minut. Nie jednego spotkania. Ludzie zakładali, że na pierwszej wizycie ich uleczy albo od razu będzie się pytać, czy przypadkiem w dzieciństwie nie doszło do czegoś niestosownego w ich najbliższym otoczeniu. Jak nic to będzie jej pierwsze pytanie. To wszystko było znacznie bardziej subtelne. A w pewnym momencie bardzo nieprzyjemne, bo bez pogorszenia, przepracowania, nie mogło być lepiej.
Pracowała z wojskowymi, ludźmi o twardych łbach i zamkniętych sercach. W dodatku była kobietą. To sprawiało, że budowanie kontaktu było dłuższe, a czego musiała się nasłuchać na swój własny temat, to już w ogóle była odrębna historia. Zawsze jednak wiedziała, że to po prostu kolejna próba obrony swojej psychiki. Otworzenie się na innych wymagało niesamowitego zaufania, pewności, że druga osoba cię nie osądzi.
Lubiła swoją pracę, jednak nie była ona prosta. Reiji o tym wiedział. Gdy oboje wracali i zamykały się za nimi drzwi, odgradzając ich od świata zewnętrznego, widziała jego zmieniający się wzrok. Uważny, czujny, zawsze z tą iskrą fascynacji. W zależności, czy jego wargi unosiły się w kokieteryjnym, czy też prowokująco-kpiącym uśmiechu, albo lądowali… no cóż, niekoniecznie zawsze musiało być to łóżko, albo wybuchali w swój własny specyficzny sposób. To nie tak, że nie bywało u nich spokojnie, to również nie tak, że prowadzili jakąś wielką grę na zewnątrz, a przynajmniej ona nie prowadziła. Po prostu ograniczała się trochę bardziej, z wewnętrznej chęci, a nie poczucia obowiązku. Naprawdę lubiła ludzi, rozumiała ich i „empatyzowała” z nimi. Jednak jak każdy miała również tą gorszą stronę, po prostu rzadko kiedy pozwalała jej wyjść na polowanie. No, a przynajmniej pewnie tak byłoby, gdyby nie Reiji.
Tak. Znali takie aspekty swoich wzajemnych charakterów, o których nikt by ich nie podejrzewał.
Kitō… ach. Był inny, niż większość osób myślała. A przynajmniej w pewnych kategoriach zachowań. W rzeczywistości kontrolował się znacznie bardziej i był znacznie mniej spontaniczny, niż z reguły to przedstawiał. Trochę grał. Trochę manipulował. Trochę sprawdzał. Tylko trochę, ale jednak. Nie miał rzecz jasna osobowości psychopatycznej, czy socjopatycznej, nie, nie, kompletnie nie o to w tym chodziło.
Ta bardziej złośliwa i prowokująca część jego osobowości pojawiała się tylko, gdy bywali sami. Tylko wtedy sobie na to pozwalał. Naprawdę był towarzyskim stworzeniem, sprawiał wrażenie otwartego, ale czasem odnosiła wrażenie, że te cechy charakteru po prostu na sobie wymusił na pewnym etapie dorastania. Nie przez jakieś złe wspomnienia, a przez kwestie powinności. A może po prostu cechowała go otwartość tylko na pewne tematy. Czasem zastanawiała się, czy aby na pewno ma aż tak słabą głowę do alkoholu. A może potrafił zachować kontrolę nawet będąc pijanym w sztok.
Inni ludzie ich znali. Rodzina, przyjaciele, współpracownicy. Bardzo dobrze, ale na zupełnie innym poziomie.
Chociaż tak naprawdę zastanawiała się, czy to własne towarzystwo ich nie zmieniało. Może za bardzo to wszystko analizowała. Może po prostu tak silnie na siebie wpływali, że gdy byli sami w mieszkaniu, to ich charaktery rezonowały. Kochała go. Temu nie mogła zaprzeczyć. A tym bardziej nie mogła zaprzeczyć temu, że on kochał nią, nawet jeśli ich sposoby okazywania sobie miłości bywały różne. Nawet jeśli bywali wobec siebie zgryźliwi, to wszystkie wspólne momenty sprawiały, że robiło jej się ciepło na sercu. Nawet durne potyczki słowne były oznaką tego, że czują się bezpiecznie.
A teraz jego zabrakło i sama się do tego przyczyniła.
Wszystko w niej krzyczało, że to nie tak powinno być i powtarzania sobie tego wszystkiego, co postanowiła, nic nie dawało. Spory kawał jej duszy został wyrwany, a następnie przeżuty.
Nigdy nie pozwalała sobie na utratę kontroli przy kimś innym niż Reiji’m. Mimo to teraz spojrzała się na Aratę z chłodem i dystansem w oczach, jakby ten w końcu faktycznie przekroczył pewną granicę. Bo przekroczył. A ona dzisiaj nie miała siły na rozumienie innych, na stawianie się na czyimś miejscu. Nie wymagała, by ktoś to robił dla niej, ale do jasnej cholery, miała dość prowokacji. Dostało się jej podczas przesłuchania, przez co po jej głowie krążyły coraz bardziej czarne myśli odnośnie tego całego wydarzenia.
Myślisz, że kilka godzin po śmierci męża mam ochotę na psychologiczne rozwiązywanie problemów kolegi, co jest zresztą etycznie niedopuszczalne właśnie ze względu na znajomość? – wyrzuciła, gorzki ton przeplatał się z jawną, niekrytą drwiną. – Myślisz, że teraz mam ochotę zatargać się do gabinetu na pierwszą sześćdziesięciominutową sesję, która nie byłaby nawet ułamkiem całej pracy? Myślisz, że kilka zdań wypowiedzianych na krzyż ma na celu jakąkolwiek naprawdę twojego punktu widzenia, co zresztą jest absurdalnym określeniem? Naprostuję się od razu, tak nie jest, ani tak to nie wygląda, ale ostatnie, na co mam teraz ochotę, to tłumaczenie ci tego. Zresztą wydawało mi się, że w tym dzisiejszym spotkaniu aspirujesz nieco wyżej, Arata.
Nie uniosła się. Jej ton, choć podszyty wyraźnie negatywnym ładunkiem, nie podskoczył nawet o nutę, żadne słowo nie zostało szczególnie podkreślone. Nie traktowała go jak substytutu swojego męża, och, zdecydowanie nie. Pewne sprawy już na zawsze pozostaną dostępne dla jednej osoby, której serce miało już nigdy nie zabić.
Potraktuję to jako rozgrzewkę – mruknęła, bez oschłości, ale dało się wyczuć, że ma napięte nerwy, miała nadzieję, że Arata nie będzie próbował na nich zagrać.
Wcale się nie dziwiła, że Reiji nie opowiadał zbyt dużo o ich życiu za zamkniętymi drzwiami. Ona również tego nie robiła. Wbrew pozorom, wyjątkowo ceniła sobie w pewnych kwestiach prywatność. Zresztą, większość ludzi lubiła pewne rzeczy trzymać dla siebie
„ Nigdy nie nauczył się kłamać.
Oh, zdziwiłbyś się, Kido. Mimo to jednak parsknęła, bo kojarzyła tą sytuację.
Zaspał przeze mnie, moja wina, Wysoki Sądzie – przyznała się, na jej twarzy wpełzł w końcu uśmiech, dość smutny, ale jednak. – Potrafił czasem przekombinować, trzeba mu to przyznać.
Z namysłem zakręciła przez ruch dłoni płynem znajdującym się w szklance i zerknęła na papiery trzymane przez Kido. Hmh. Reiji palił najpierw przez tło nerwowe, potem przyzwyczajenie, wątpiła jednak, by chciał, żeby zdradziła Aracie, jak dokładnie przebiegała „kuracja”. Zresztą, to był długi temat i prywatny. Można powiedzieć, że wspólnie z mężem mieli swój własny sposób na łagodzenie stresu.
Wypiła alkohol. Niech to szlag, wcale nie robiło się lepiej.
Zagryzła ogórkiem.
Za czasów licealnych kilka razy wszedł do mojego pokoju przez okno. A nie mieszkałam na parterze – zaczęła, sugestywnie zerkając na swoją pustą szklankę. –  Raz złapał go mój tata, co było dość problematyczne, bo niespecjalnie za nim przepadał. A tym bardziej nie podobał mu się fakt, że otwarcie z nim flirtuję. Mój ojciec to dość zachowawczy człowiek. Porządny, ale czasem konserwatywny do bólu, trochę się przejechał na mojej relacji z Reiji’m. Zresztą, zdradzić ci jedną drobną tajemnicę, jeśli chodzi o to, jak traktowali się wzajemnie? Kitō i pan generał Igarashi? Bo z wybrankiem mojej biologicznej matki, Hiroshi'm, dogadywał się zdecydowanie lepiej.
Oparła policzek o swoją dłoń, odruchowo pogrążając się we wspomnieniach. Tylko się nie rozpłakać teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie znał jej od tej strony, ale w tym wydaniu podobało mu się o wiele bardziej niż w przebraniu panny z dobrego domu o konserwatywnych poglądach, z którego wyniosła przykładne wzorce zachowania i same pożądane cechy charakteru, a wśród nich rzecz jasna sumienność, pracowitość i uczciwość. Co prawda cenił jej zaangażowanie i to, że można było na niej polegać, ale niemniej jednak nie znosił spokoju, którym emanowała na każdym kroku, więc uwidoczniony w oczach chłód go usatysfakcjonował. Świadczył o tym, że nawet ona posiadała granice, a on ją właśnie przekroczył, jak to zresztą miał w zwyczaju.
 Wykrzywił usta w niewinnym uśmieszku; jego przekaz był banalnie prosty: daj spokój, ślicznotko, złość piękności szkodzi, ale tak czy owak nie miał zamiaru zasiąść na laurach. Był ciekawy co będzie dalej i  czy uda mu się nadepnąć na kolejny odcisk, bo w jego założeniu dysponowała kilkoma słabymi punktami. Chciał ją obnażyć nie z przyzwoitości, a z serwowanego wszystkim dookoła spokoju. Pragnę ujrzeć mokre od łez policzki, zaczerwienione oczy i drżące dłonie, czyli wszystkie tłamszone w sobie emocje.
 — Natsumi, ty naprawdę myślisz, że mam ochotę na to, byś mnie tam zatargała i potraktowała jak pacjenta? Wybij to sobie z głowy. Naszym dzisiejszym lekarzem jest ona, największa przyjaciółka rosyjskich alkoholików. I także nasza. — Uniósł niedawno napełnioną szklankę ku górze w ramach toastu. — I za to wypijmy, skoro i tak nie mamy wpływu na nasze zdrowie!
 Czy sobie tego życzyła, czy też nie zetknął naczynie z tym trzymanym przez nań, po czym znowu opróżnił literatkę jednym haustem, nie pozostawiając na dnie nawet pojedynczej kropli. Bowiem  nie miał żadnych zahamowań i nawet perspektywa jutrzejszej służby nie skłoniła go do ograniczenia kontaktu z wódką. Co ma być, to będzie. Najwyżej wywalą go na zbity pysk. W tej chwili liczyło się tylko sztywne ciało przyjaciela w kostnicy i jego wyraźnie zdenerwowana żona, która prędzej czy później zademonstruje wszem i wobec skrzętnie skrywane uczucia. Tej jej powściągliwości też nie cierpiał, ale przynajmniej miał nad czym pracować. Lepiej, by wybuchła tutaj, niż na pogrzebie, w towarzystwie kilkudziesięciu światków, gdzie znaczna większość wymówi słowa współczucia bez przekonania i tylko dlatego, że tak wypada.
 Ponownie otworzył paczkę i uchwycił w palce jednego papierosa.
 — I co, Natsumi? Skusisz się na jednego szluga? — zapytał. W celu przekonania ją do szkodzącego zdrowiu występku wykorzystał swój najpiękniejszych uśmiech, łudząc się, że dzięki temu przyjmie jego propozycje. Nic z tego, już dawno udowodniła mu, że jest odporna na jego urok osobisty. Jednak na wszelki wypadek przybliżył kartonik ku niej, by mogła przemyśleć swoją decyzje bez natarczywej presji, a sam zapalił, ratując się zapałkami, które preferował bardziej od zapalniczki.
 Zaciągnął się, a wpuszczając dym nawet przymknął powieki, by jak najlepiej zapamiętać smak nałogu, który utraci znaczenie, gdy straci kontakt z rzeczywistością na skutek nagromadzenia promili we krwi.
 — Więc mówisz, że przetrzymałaś go w łóżku dwie godziny dłużej niż zazwyczaj? — Zaśmiał się, ujmując w dłoń papierosa. Strzepnął popiół do popielniczki, zanim z powrotem zacisnął zęby na filtrze.
 Przyjrzał się swojej rozmówczyni z wyraźnym rozbawieniem uwidocznionym w niebieskich oczach. Wypiła stanowczo za mało. Miała to wypisane na twarzy. Cholera jasna, a więc jednak nie umiała się wyluzować, puścić hamulca i tankować, ile wlezie. Nie wierzył w mit o jej mocnej głowie do picia, ale podświadomie zwrócił jej honor. Chyba faktycznie ją posiadała.
 — Smakują ogórki? — zapytał, patrząc jak kwaśny sok ścieka Kito po podbródku. Powstrzymał się przed otarciem go z kącika jej ust.  Bądź co bądź mogłaby ten gest odebrać na opak, a nie szczególnie zależało mu na mocnym ciosie w policzek i w ogóle złej interpretacji swoich zamierzeń. Wszak naprawdę nie zaprosił ją tutaj po to, by ją upić i przeleć. Nadal był coś winny nieżyjącemu przyjacielowi, choć pewnie nikt nie posądziłby go o lojalność i jakiekolwiek zasady. — Jedz trochę oszczędniej, bo zaraz ich zabraknie. — Znowu napełnił szklanki. Ponad połowa butelki za nimi, a ona już opędzlowała tyle samo słoika. Co prawda pozornie zaopatrzył się w dwa, ale wpierw musiałaby sobie ten drugi otworzyć. On raczej nie będzie na siłach, by to uczynić, sądząc po kierunku w jakim zmierzała ich rozmowa. — Jak się tam dostał? Rzuciłaś mu sznur ze związanych ze sobą prześcieradeł? Naprawdę chciałbym widzieć miną twojego starego, gdy przyłapuje go na gorącym uczynku, ale przynajmniej już wiem, dlaczego wycisnął z nas siódme poty na pierwszej musztrze. Widok Reijiego musiał pobudzić do działania jego układ nerwowy. — Ponownie się zaciągnął. Z papierosa został tylko pet, który po chwili podzielił los swoich poprzedników; wylądował w zapełnionej popielniczce. Gdyby nie Kaori, ten przedmiot nigdy nie znalazłby się w wyposażeniu jego skromnej kawalarki. Nadal używałby albo puszki, albo słoika. — Mów. Nie krępuj się. Choć pewnie po poznaniu jej niż nigdy nie spojrzę na twojego ojca tak samo.
 Rozsiadł się wygodniej w krześle, wykładając nogi na stół. Sięgnął po szklankę. Obrócił ją w palcach i dopiero potem skonsultował jej zawartość ze swoim gardłem, ale nie był tak zapalczywy jak poprzednio. Opróżnił ją w dwóch ratach.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

…….Wszyscy posiadali jakieś granice, po prostu czasem nie byli ich świadomi. Przekraczali je, podświadomość wyznaczała nowe, bądź też próbowała sobie poradzić z nagłym dyskomfortem związanym z utratą poprzednich. Niewiele osób udawało się popchnąć Natsumi poza wyznaczone linie i jedną z nielicznych person, które nagminnie próbowały to zrobić, był jej mąż.
Wcale nie dziwiła się temu, że Arata podejmował podobne wysiłki. No, podobne do tych ze strony Reiji’ego to może zbyt duże słowo, ale jego nieustanne prowokacje dzisiejszego dnia grały jej na nerwach, podczas gdy z reguły potrafiła zbyć to wzruszeniem ramion. Bądź niby zakłopotanym z powodu skonfundowania uśmiechem. Tym razem jednak podskórnie przeczuwała, że próbuje popchnąć ją dalej niż zazwyczaj i wcale jej się to nie podobało.
To niezdrowe, panie Kido. Bardzo niezdrowe, tak nieustannie pogrywać z innymi.
Przymknęła na chwilę oczy, chociaż czuła, jak coś szarpie ją za serce. Wewnętrzne jak on śmie nakazywało reakcję, ale doskonale wiedziała, że jak da mężczyźnie palec, to odgryzie całą rękę. Dlatego odetchnęła głęboko, całą swoją rozpacz i wściekłość schowała głębiej niż poprzednio i gdy już otworzyła z powrotem ślepia, była nienaturalnie spokojna.
Niestety, im większy nacisk, tym większy opór. Jeśli Arata chciał, żeby uległa emocjom i wyrzuciła je z siebie, to wybrał sobie złą taktykę. Zamknęła je bardziej, chociaż rozrywało jej to duszę jeszcze mocniej niż wcześniej. Powinna jednak zacząć się do tego przyzwyczajać. W końcu i tak nikomu nie może powiedzieć prawdy, czyż nie?
Słuchaj mnie uważnie, a nie ciągle dokonujesz nadinterpretacji. Nie mam zamiaru zaciągać cię do siebie na kozetkę, bo to nieetyczne i problematyczne – powiedziała, na sam koniec wzdychając ciężko.
Nie zamierzała wybuchać. Nie przy ludziach. Jak będzie sama, to co innego, wtedy nic nie da rady zatrzymać kotłującej się w niej fali emocji, ale towarzystwo innych osób hamowało ją skuteczniej niż cokolwiek innego. A przynajmniej w takich sprawach. Zdawała sobie sprawę z tego, że ten sposób zachowania stawał ością w gardle Araty, ale pewnych rzeczy nie zamierzała zmieniać. Do niektórych części jej osobowości miała dostęp tylko jedna osoba, która teraz nie żyła. W najbliższym czasie z pewnością się to nie zmieni.
Wstydu oszczędź – rzuciła, kręcąc głowę w reakcji na jego pytanie. – Co ty masz z tymi papierosami? Cuchną, szkodzą zdrowiu, a w dodatku wytwarzają tik nerwowy, bez którego nie można się uspokoić. Jak cię tak korci, to pal, ale beze mnie.
Łypnęła na niego z dezaprobatą iskrami strzelającą z szarych oczy. Słysząc jego kolejną sugestię parsknęła cicho i zabębniła palcami o stolik.
Można tak to ująć – odparła wymijająco, nie zamierzając wdawać się w szczegóły.
Rodzinny dar, jeśli mowa o mocnej głowie. Co prawda, wbrew pozorom była to oznaka podatności na uzależnienie od alkoholu, ponieważ organizm potrzebował go w większych ilościach, by odczuć pewne skutki z nim związane. Natsumi jednak znała swoje granice bardzo dobrze. Była na nie wyczulona.
Ujdą – mruknęła, doprowadzając się chusteczką do porządku, koniec tego dobrego. – Słabo dziś rozróżniam smaki, do jutra mi przejdzie.
Przejadanie się też nie było specjalnie dobrym pomysłem. Możliwość wymiotowania z rana niespecjalnie ją kusiła, tym bardziej biorąc pod uwagę ilość spraw, które spadły jej teraz na głowę. Szybko jednak wróciła myślami z powrotem na nostalgiczne tory.
Bez przesady. Swego czasu naprawdę duże drzewo rosło pod naszym domem. Gdy mój ojciec przyłapał u mnie Reiji’ego, zdecydował się je ściąć. Siekierą. Trochę pechowo, bo od tamtego czasu mój chłopak wchodził normalnie drzwiami – parsknęła cicho, wspominając tamte wydarzenie. – To też średnie spodobało się tacie, ale miał niewiele do powiedzenia w tej sprawie.
Lisi uśmiech na moment wpełznął na jej twarz, by zniknąć równie szybko, jak się pojawił. Natsumi postukała palcami w szklankę i odetchnęła nieco głębiej.
Nie przesadzajmy. Nie było aż tak źle – mruknęła, ponownie decydując się na nawiązanie kontaktu wzrokowego z Kido. – Chociaż pewnie niewiele dziewczyn może powiedzieć, że ich ojciec bił się na poważnie z wybrankiem ich serca, jakkolwiek patetycznie to brzmi. To było jakieś dwa lata po tym, jak Reiji wstąpił do wojska. To miała być miła, wspólna kolacja, pamiętam, że moja przybrana siostra zdecydowała się upiec ulubione ciasto taty, byleby był spokojniejszy niż z reguły. Od samego początku mój partner i pan generał darli ze sobą koty. Jak tylko znajdowali się w tym samym pomieszczeniu, od razu gęstniała atmosfera. Bez wyraźnego powodu. Jakby ktoś im zmienił przełączki, gdy tylko siebie dostrzegali. Nie powiem, było to dość… problematyczne. No i tego wieczoru najwyraźniej kompletnie im poodbijało, ponieważ pobili się, a konkretniej to mój nieszczęsny tatuś pierwszy rzucił się z łapami na mojego, jakby nie było, późniejszego męża. Zresztą, czasem mam wrażenie, że między wierszami Kitō non stop go prowokował.
Przewróciła oczami na samo wspomnienie i skrzywiła się gorzko.
Generał o posturze niedźwiedzia i wilczo-smukły żołnierz z dwuletnim stażem, pożal się Boże. Dzwonić po patrol? Trochę nie bardzo. Udusić ojca? Niekoniecznie. Stanąć między nimi? Trochę ciężko byłoby to zrobić – westchnęła ciężko. – Myślałam, że moja przybrana siostra i jej matka padną na zawał. Ja z kolei byłam wściekła jak nigdy. Pominąwszy fakt, że Reiji całkiem dobrze się trzymał, to mimo wszystko wolałabym, gdyby wtedy nie próbował kontynuować bójki, a wycofał się. Ale nie. Honor, hormony, czy cokolwiek innego sprawiało, że prali się po pyskach jak w pijackiej burdzie. Teraz brzmi to komicznie, niemniej wtedy mało co nie wylazłam z siebie i nie stanęłam obok. Najpierw próbowałam ich zatrzymać. Potem mówiłam. Następnie krzyczałam. Nic. Jak już ojciec rozpoczął proces zakładania dźwigni, która mogłaby wybić mojemu chłopakowi ramię z barku, trzasnęłam go krzesłem w plecy, rozdarłam się na pół dzielnicy, a Reijiego wyciągnęłam stamtąd za kołnierz jego eleganckiej, już nie białej wtedy koszuli, mając przemożną ochotę kopnięcia go w tyłek. Chyba przez miesiąc nie odzywałam się wtedy do taty, dopóki osobiście nie zdecydował się przeprosić. Więcej nie organizowałam wspólnych kolacji, godząc się z tym, że ta dwójka siebie nie trawi.
Przełknęła piekący trunek, z namysłem wpatrując się w okno. Nie wiedziała, jak rodzina zareaguje na śmierć jej męża. Nie wiedziała, co będą mówić. I, szczerze mówiąc, nie miała ochoty tego przewidywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach