Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 04.11.14 20:48  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Kątem oka dostrzegła ruch przy oknie. Nie usłyszała, co mówiła Luka.
Gwałtownym ruchem ręki dała jej znak, żeby była cicho. Musiała się skupić.
Uważnie rejestrowała każdy ruch i każdy dźwięk, jaki była w stanie wychwycić.
Dwoje?
Troje?
Dwoje?
Jeden wpadł do środka.
Skoczyła na niego, chcąc zdążyć, zanim odda strzał.
Spodziewała się broni palnej. Żołnierze z reguły to nią się posługiwali, prawda?
Z góry założyła, że będą próbować atakować z dystansu.
Z małym spóźnieniem odczytała ruchy tamtego.
Nie spodziewała się miecza.
Nie w tych czasach. Nie u wojaka.
Na chłodno przyjęła do świadomości pomyłkę.
Zamiast rzucić się na żołnierza, z rozpędu przeszła do półobrotu i wyprowadziła potężne kopnięcie, które miało wbić rękę tamtego w ścianę. Jeśli trafiła, kończyna żołnierza spokojnie mogła zostać rozgruchotana.  
Nie zdążyła jednak umknąć przed strzałem.
Ból przeszył jej łydkę.
Zachwiała się i wpadła na biurko, upuszczając nóż.
Co z Luką? Co w końcu zrobi? Po co się wracała?
Cokolwiek zamierza - im później ją zauważą, tym lepiej.
Nie namyślając się długo, cisnęła drogim, rzeźbionym krzesłem w stronę wojskowych. Ją samą rozpęd prawie zwalił z nóg, kiedy stanęła nie na tej, co trzeba.
Przez uszkodzenie kończyna odmawiała posłuszeństwa.
Źle.
Dla znieczulonej psychologii Järv obecna sytuacja właściwie nie wydawała się krytyczna. Sam ból również nie stanowił większego kłopotu, co wyraźnie było widać po mało przejętej twarzy wymordowanej.
Problemem było jedynie ciało, które chwilowo nie zamierzało współpracować z uwagi na kulę w pechowym miejscu.
Oparła się o biurko, szybko sięgając po swój pistolet i w beznamiętnym skupieniu wycelowując w tego, który wcześniej oddał strzał.
Musi wytrzymać koło minuty i wszystko wróci do normy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.14 21:06  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Widziała ją i ruszała się. Żyła, chociaż w przypadku Järv trudno określić to "życiem". Gest najemniczki był wymowny - nie wtrącaj się - a było to jak najbardziej na rękę Luce. Już i tak czuła niesmak do całej sytuacji; nie tak powinny to załatwić. Z pomieszczenia dobiegły odgłosy walki - szczęk metalu, oddech żołnierza, wreszcie strzał - a po nim głośny łomot, sugerujący, że wymarła nadal była w stanie działać. Gdyby potrzebowała szybkiej pomocy, dała by znać krzykiem. Luka cofnęła się głębiej na gzyms i zastanowiła się przez sekundę.

Mieli broń palną, co było do przewidzenia. Jeśli teraz pojawi się w oknie, będzie wymarzonym celem dla strzelca, zwłaszcza, że ponowna teleportacja w tak krótkim odstępie czasu byłaby samobójstwem. Pozostało jedno wyjście.
Czas załatwić to tak, jak powinny od razu.

Najcichszym krokiem zaczęła przesuwać się po gzymsie, próbując dostać się za róg i do najbliższego, nieskażonego wojskowymi pomieszczenia. Järv powinna skutecznie odwrócić od niej uwagę.

(1/3 posty od teleportacji, zt -> korytarze. Jeśli jakiś MG mnie nawiedzi nie będę narzekać.)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 17:43  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Dzielny obrońca miasta krzyknął głośno, gdy obrzydliwy trzask dał poznać światu, że nie jest już w stanie walczyć kopniętą ręką. Głośny, metaliczny brzdęk oznaczał upuszczoną katanę. Ten pan chyba nie będzie już stanowił dla niej zagrożenia, prawda? Uskoczył ledwie przed rzuconym krzesłem, wpadając na ścianę i uderzając o nią barkiem. Syknął, gdy złamana kończyna również zderzyła się z murem. Spojrzał na Järv pełnym nienawiści wzrokiem i schylił się powoli, aby podnieść miecz jedyną sprawną ręką. Następnie, gdy ujrzał, jak najemniczka celuje w jego dowódcę, rzucił się do ataku. Nawet, jeśli byłby skazany na porażkę, to przecież uratowanie Blighta było jego powinnością, jako zwykłego szarego szeregowca. Krzyknął, chcąc dodać sobie odwagi i jednocześnie rozproszyć przeciwniczkę. Jeśli mu się to uda, zaatakuje poziomo, na wysokości brzucha. Powinno ją to okaleczyć wystarczająco, by Ikar zdołał ją wyeliminować.

Myśli naukowca nakierowane były teraz na uzyskanie przewagi nad wymordowaną. Pomimo ofiarności swojego żołnierza, nadal był w kiepskiej sytuacji. Było ich dwóch, przy czym wojak nie był w stanie władać bronią z dawną sprawnością. Sytuację mógł poprawić jedyny nieobecny, ale chwilowo Ikar nie widział go nigdzie na horyzoncie. Potrzebne było mu wsparcie i to pilnie, bo pomimo swoich zalet, może nie zdołać zabić najemniczki.
Odetchnął głęboko, uspokajając oddech. Wymierzył w rękę dzierżącą broń i wystrzelił. Niezależnie od efektu, schował się za ścianą. Nie spieszyło mu się do grobu, wolał więc podejmować wszelkie środki ostrożności.
Na moment zamknął oczy. Próbował pozbierać myśli. Włamywaczka była sama, choć wydawało mu się, że słyszał dwa głosy. Nie był jednak w stanie tego stwierdzić definitywnie, wziął więc taką możliwość pod uwagę. Nie wiedział jednak, gdzie mogła się schować. Okno, owszem, było wybite, ale ktoś kto je wybił musiałby spaść na ziemię, zgodnie z prawami fizyki. To wykluczało opcję żywego człowieka. Ale wtedy musiałby to być anioł… A anioła wyskakującego z okna wielu ludzi mogłoby zaobserwować. Potarł czoło w skupieniu. Wkrótce, kobieta zabije jego towarzysza i przyjdzie po niego. Lepiej jednak prowadzić walkę na zamkniętej przestrzeni, wiec wpuszczenie jej na korytarz byłoby złym pomysłem.
Rozważania przerwał mu tupot nóg drugiego wojskowego, który właśnie wbiegł na piętro. Trzymał w ręku karabinek automatyczny, a do pasa przytroczoną miał katanę. Szybko skrócił dystans pozostały mu do dowódcy i spojrzał nań pytającym wzrokiem. Ten, milcząc, wskazał mu głową drzwi i sam także ruszył. Musieli zgrać atak idealnie w czasie. Wychylili się zza framugi. Żołnierz wszedł do środka, próbując zdjąć Järv serią. Gdyby to mu się nie udało, zaatakowałby mieczem.
Blight w tym czasie starał się wyeliminować ważniejsze kończyny, przez co porwanie jej mogłoby być łatwiejsze. Tym razem znów celował w jej nogi, próbując trafić w drugą, tą jeszcze nie zranioną.
Miał nadzieję, że jego plan się powiedzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.14 20:31  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Wystrzeliła - zgodnie z zamiarem. Jednak, koniec końców, nie w stronę Blighta, lecz w głowę biegnącego na nią wojaka. Nie było mowy o chybieniu. Mimo jej szybkiej reakcji, tamten zdążył się już znacząco zbliżyć. Razem z tym cholernym żelastwem.
Kilka sekund i znowu wystrzał. Nie jej.
Prawe ramię rozgorzało bólem.
Żołnierz... Ciało żołnierza zwaliło się na najemniczkę. Rozpędzony miecz trafiłby.
Järv stwierdziła, że została postrzelona. Znowu. Złapała wolą ręką wymierzone w nią ostrze i poczuła, że traci równowagę.
Podłoga uciekła jej spod nóg. Runęła na ziemię, powalona przez zwłoki wojskowego.
Jakieś ustrojstwo na jego piersi wpijało się w ranę najemniczki. Zrzuciła z siebie trupa. Ruch spotęgował ból w ramieniu. Zacisnęła palce na broni, nie pozwalając sobie na jej upuszczenie.
Drugi. Gdzie drugi.
Korytarz.
Poderwała się z ziemi.
Noga dokuczała odrobinę mniej, kula została już wyrzucona z ciała.
Przeładowała i zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia, po czym znieruchomiała.
Kolejne kroki.
Drugi wchodzi do środka.
Dźwięk odbezpieczanej broni.
I to jakiej broni.
Szybko włożyła pistolet za pas i rzuciła się na ziemię, ku zabitemu wcześniej żołnierzowi. Szarpnięciem podciągnęła trupa do góry, tak, żeby osłonił przynajmniej większość jej ciała przed pociskami.
Nie namyślając się długo, przebiegła w stronę łóżka, unikając serii, jak tylko mogła. Ale prócz karabinu strzelała jeszcze jedna broń.
Źle.
Kiedy znalazła się u celu, rzuciła się pod łóżko, porzucając trupa.
Jedna kula przedziurawiła jej dopiero co ozdrowiałą łydkę. Druga wbiła się w udo tej samej nogi, zanim zdążyła wsunąć się pod mebel.
Szybko przeczołgała się pod spodem, starając się ignorować ból w kończynie.
Kiedy znalazła się po drugiej stronie, przyklęknęła, oparła stelaż na barkach i dźwignęła się do góry, zapierając się zdrową nogą. Łoże zaskrzypiało żałośnie i zwaliło się na bok, tworząc barykadę, odcinającą prawie połowę pokoju.
Najemniczka pochyliła się jak najniżej, licząc na to, że grube drewno skutecznie powstrzyma kule.
Miała dwadzieścia strzałów. Oddała jeden. Dziewiętnaście.
Trzeba było jednak dokupić te parę magazynków.
Będzie musiała skorygować to przeoczenie, kiedy już wróci.
Nie ma żadnego jeśli wróci.
Wróci na pewno. Pytanie brzmi - kiedy i z jakim wynikiem. Ale - o ile uda jej się odciągnąć uwagę wojskowych wystarczająco długo - Luce powinno się udać znaleźć to, po co przyszły.
Za sobą miała okno. Ale nie była gimnastyczką, jak druga Drug-on. Nie zdąży wspiąć się na tyle szybko, żeby uchronić się przed całkowitym podziurawieniem. Musi pozbawić tamtych broni palnej, albo nie dać im zbliżyć się na tyle długo, żeby wyczerpały im się magazynki.
Tylko jak, cholera, utrzymać ich na dystans przy dziewiętnastu nabojach?
Ostrożnie wyciągnęła rękę w górę, ignorując protestujące ramię. Oddała dwa strzały, wymierzone mniej-więcej w stronę wojskowych, udając, że wcale nie jest bezbronna.
Siedemnaście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.14 19:32  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Uśmiechnął się szeroko, widząc jej panikę. W myślach pogratulował jej refleksu, choć  z satysfakcją zauważył, że zdołał trafić ją w łydkę, nim zniknęła pod łóżkiem i przewróciła je z hukiem, tworząc prowizoryczną barykadę. Skoczył w bok, za wojskowego, gdy ręka najemniczki wychyliła się znad osłony. Miał szczęście – obie kule uderzyły w ścianę za nimi. Nie wiedział, jak bardzo jest uzbrojona, ale teraz był ukryty za wojakiem. Gdyby tylko mógł go skutecznie wykorzystać…
W tej chwili, jego ręka bez konsultacji z resztą ciała uniosła się do góry. Błyszcząca lufa rewolweru znalazła się kilka centymetrów od karku bezmózgiego trepa S.SPECu. Ikar skrzywił lekko usta w uśmiechu, gdy dotarła doń ironia tego stwierdzenia. Wbrew oczekiwaniom, moment tuż przed pewną egzekucją posłusznego psa władzy nie dłużył się w nieskończoność. Nie wywołał u Anterio żadnych wyrzutów sumienia ani nie spowodował chociażby chwili zawahania. Palec śmierci zgiął się zdecydowanie, choć jego właściciel wiedział, że wkrótce obie półkule osiłka zostaną wreszcie uwolnione przez niepozorny kawałek ołowiu. Choć trwało to ułamek sekundy, gdyby ktoś obserwował wówczas twarz naukowca, mógłby zauważyć zadowolenie, malujące się na jego twarzy, gdy gorąca krew obryzgała jego twarz, znacząc ją niezliczoną ilością czerwonych kropel, do wtóru huku wystrzału, który poniósł się echem po korytarzu. Wyglądał, jakby nie przejmował się ograniczeniem widoczności, gdy okulary pokryły się szkarłatną mgiełką. Wpatrywał się tylko w pozostałości czaszki odlepiające się od sufitu i wybuchnął głośnym śmiechem. Jego palce wyżłobiły dwie jasne kreski w masce pokrywającej jego oblicze i zawędrowały do ust, z których natychmiast wysunął się język. Powoli i dokładnie oblizawszy opuszki palców, pochylił się nad pozbawionym woli ciałem wiernego sługi i podniósł jego broń. Schował swój rewolwer do kabury i wymierzył nowy nabytek w kierunku barykady.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, na której skorzystamy oboje – kiedy się odezwał, jego głos w niczym nie przypominał tego, który wykrzykiwał rozkazy ni tego, który śmiechem obwieszczał śmierć swego towarzysza. Głos, który nie był głośny, jednak był wyraźnie słyszalny w całym pokoju.
- W tej chwili żadne z nas nie chce walczyć. Zakończmy to więc, ale chciałbym, abyś wykonała dla mnie pewną rzecz… - zawiesił głos na chwilę.
Dlaczego w ogóle to zrobił? Co takiego krążyło w jego głowie, że ośmielił się podnieść rękę na członka własnej organizacji? Blight był po prostu… zdeterminowany, do osiągnięcia swoich celów. A te nie pokrywały się w tym momencie z planami S.SPECu. Od dłuższego czasu, Ikar traktował pracę dla nich jako przykry obowiązek, do czasu, gdy zbieg okoliczności lub zaplanowane działania będą na tyle łaskawe, że pozwolą mu na zmianę stron. Organizacja przestała stanowić dlań atrakcyjne źródło informacji. Wiedział już wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nic, co S.SPEC dotychczas odkrył nie stanowiło dlań tajemnicy, a w tej chwili zastój w badaniach trwał zbyt długo, jak na jego gust. Było to oczywiście spowodowane osłabieniem pozycji S.SPEC na okolicznej arenie zmagań. Już nie pozwalała mu na cieszenie się nielimitowanym napływem obiektów. W takiej sytuacji postanowił spróbować czegoś zupełnie innego, ale do tego, musiałby skontaktować się z Łowcami. Nie powinno sprawić mu to trudności, jeśli tylko będzie pamiętał, by znaleźć kogoś, dzięki komu nie odstrzelą mu głowy z ramion przy pierwszej okazji. Musi…
Potrząsnął głową z irytacją, rozwiewając myśli i skupiając się na teraźniejszości.
- … a mianowicie, spal tę rezydencję, gdy już zdobędziesz to czego szukasz. Tak, by ciała były nierozpoznawalne. Wtedy rozejdziemy się, bo nasze cele ze sobą nie kolidują. Czy widzisz, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji?
Nie miał ochoty na walkę w tym momencie. Nie była mu do niczego potrzebna. Jeśli tylko najemniczka wykaże się rozsądkiem, wszystko może skończyć się po jego myśli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.14 20:49  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Kolejny strzał.
Uderzenie ciała o ziemię.
Dywersja?
Cóż... tego się nie spodziewała.
Oparła się o szafkę. Jedną ręką obmacała postrzeloną nogę, oceniając, czy uda jej się pozbyć ołowiu z ciała. Drugą wciąż trzymała pistolet, gotowa w każdej chwili zmarnować kolejne kule.
Jej twarz pozostała tak samo nieprzejęta, kiedy usłyszała śmiech żołnierza i kiedy słuchała jego przemowy.
Zacisnęła zęby i wykorzystała chwilę 'rozluźnienia' na wyciągnięcie pocisków z nogi.
- ...Czy widzisz, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji?
Bezgłośnie wypuściła powietrze, odkładając na bok wygrzebane kule.
Nie lubi niespodzianek.
- Widzę. - mruknęła pod nosem, wycierając zakrwawioną  dłoń o spodnie.
Nie. Nie najlepsze.
Dla żołnierza - może.
Dla Järv - niekoniecznie.
Więc dlatego zabił towarzysza. Chciał się pozbyć świadków. I z góry założył, że Drug-on zgodzi się na jego warunki.
Propozycja nie do odrzucenia, co?
Przyklęknęła na zdrowej nodze.
Udała, że się zastanawia, czekając, aż ból nieco zelżeje.
- Widzę, że strony nie mają gwarancji na dotrzymanie umowy - zaczęła, jednocześnie zastanawiając się, czy zdążyłaby do niego doskoczyć, nie obrywając kulką w łeb.
- Że korzyść jest jednostronna. I że zostałeś sam.
Było ich więcej, musieli się rozproszyć.
- Skąd założenie, że muszę się zgodzić? - rzuciła pytanie w przestrzeń, nasłuchując, z pustymi ślepiami obojętnie wpatrzonymi w podłogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 20:41  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Westchnął z doskonale słyszalną irytacją. Najemniczka niczego nie chciała mu ułatwić. Czy naprawdę musiał wytłumaczyć jej wszystko po kolei, czy nie lepiej było ją zabić? Rozsądniej było ją zostawić przy życiu. Mogło mu to w znacznym stopniu pomóc w rozwinięciu jego planu i uprościłoby wszystko, ale nie była obowiązkowym punktem planu. Sam również może spalić tę siedzibę do gołej ziemi. Problem polegał na tym, że nie chciał tracić cennego czasu, gdy należało działać tak szybko, jak tylko było to możliwe. Możliwe, że kobieta była potencjalnym sprzymierzeńcem, ale również mogła wbić mu nóż w plecy w najbardziej dosłownym znaczeniu. Czasami jednak należało ryzykować. Wiedział, że żadna ze stron nie może spodziewać się dotrzymania umowy, dlatego, wciąż obserwując barykadę, pochylił się, aby przeszukać zwłoki. Miał nadzieję, że ten imbecyl pamiętał o zabraniu ze sobą granatów. Wystarczyłyby mu dwa, do dosadnego zaakcentowania dobrej woli. Jednak nie należy opierać się na przegniłych wojskowych mózgach, które nie są w stanie ubrać się rano, bez sierżanta wykrzykującego polecenia nad uchem. Nie dając po sobie poznać zawodu, wyprostował się i wymierzył lufę broni w prowizoryczną osłonę wymordowanej.
Omiótł wzrokiem pokój, próbując zlokalizować drugiego ze swych podwładnych. Niestety, jego pozbawiony życia zewłok leżał poza zasięgiem Ikara. Trudno, szkoda się stała. Wiedział, że nieprzytomna anielica na korytarzu nie będzie posiadała przy sobie żadnych materiałów wybuchowych, które były mu tak bardzo niezbędne. Postanowił więc jeszcze przez chwilę spróbować negocjacji, nieważne jak wielkie szanse miał na sukces.
- Czyż dowodem mojej dobrej woli nie było unieszkodliwienie twojego wroga? I, owszem, nie musisz się zgodzić, ale postawmy sprawę jasno: nie chcę cię zabijać, bo każdy cios skierowany w S.SPEC, będzie mi bardzo na rękę. Proszę cię o spalenie rezydencji, bo wtedy nie będą wiedzieli, co was interesuje, co zginęło, a co poszło z dymem. Chcę darować ci życie, bo przecież sama doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że kule z tego automatu, który właśnie trzymam w ręku, przebiją twoją prowizoryczną barykadę jak masło.
Zamilkł na chwilę. Mówił zdecydowanie za dużo. Należało z nią skończyć i iść w swoją stronę. Pragnienie, by plan powiódł się całkowicie, było jednak silniejsze od rozsądku. Nie rozumiał sam, dlaczego daje jej drugą szansę. Skrzywił wargi w paskudnym uśmiechu. Może trzeba spróbować innych argumentów? Jeśli brak ci siły argumentów, użyj argumentu siły? Chyba tak to leciało. Mógł też odwrócić się i odejść, wiedząc, że da radę przed nią uciec. Nawet jeśli jej mutacja zwiększyła jej szybkość, on był w stanie biec szybciej i dłużej. Na ogół. Oczywiście, w przypadku, gdy jego przeciwniczka całe dnie spędza na maratońskich przebieżkach i robi to bez wysiłku, nie ma szans żadnych. Lecz to należało wykluczyć.
- Czy wzięłaś może pod uwagę fakt, że mam jeszcze kilka tych okrąglutkich cudeniek, które pomagają ludziom stać się wszechobecnymi? Wiesz co się stanie, jak jeden wrzucę za twoją osłonę, a drugi zostawię tutaj? – choć jego głos brzmiał śmiertelnie poważnie, w jego oczach błyskały radośnie okrutne iskierki. Wiedział, że blefuje, ale ona nie musiała.
- Oczywiście, mogę ich nie mieć. Ale to ty podejmujesz ryzyko.
Przesunął się w kierunku drzwi, stając w progu. Oparł się ramieniem o futrynę i uśmiechnął się szeroko, choć ona nie mogła tego widzieć.
- Zdecydowanie nie na rękę mi twoja śmierć. Podejmij wreszcie decyzję, bo kolejny raz powtarzać propozycji nie będę.
Tym razem dotrzyma słowa. Teraz mogą żywi wyjść z tego pokoju albo we dwoje, albo jedno z nich. Wiedział, że zrobi wszystko, by być tym jedynym, jeśli plan legnie w gruzach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 21:34  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Po kulkach powinna się pozbierać. Pod warunkiem, że zdążyłaby się wyczołgać z rezydencji, zanim ta doszczętnie spłonie.
Mała Järv zniesie wiele, ale daleko jej do feniksa, żeby powstać z popiołów.
- Czy wzięłaś może pod uwagę fakt, że mam jeszcze kilka tych okrąglutkich cudeniek, które pomagają ludziom stać się wszechobecnymi? Wiesz co się stanie, jak jeden wrzucę za twoją osłonę, a drugi zostawię tutaj?
Natychmiastowe rozszczepienie. I śmierć.
Albo bardzo długa męczarnia i jeszcze dłuższa regeneracja.
Chociaż nie była pewna, czy udałoby jej się pozbierać, gdyby rozrzuciło ją po całym pokoju.
Są granaty, albo granatów nie ma.
Ryzyko podejmują oboje. Gdyby nie automat, którym zasłaniał się żołnierzyk, już dawno dostałaby go w swoje ręce.
- Zdecydowanie nie na rękę mi twoja śmierć. Podejmij wreszcie decyzję, bo kolejny raz powtarzać propozycji nie będę.
Przejechała dłonią po powierzchni grubego drewna.
Owszem - mogło nie wytrzymać. Choć to nie aż tak wielki problem.
Ostatecznym argumentem za został fakt, że nie wiadomo, czy żołnierz, nie spali rezydencji razem z Luką w środku.
Wróć.
Luka ucieknie.
Nie wiadomo tylko, czy zdąży znaleźć to, po co przyszły.
- Mnie też to nie na rękę - przyznała w końcu. Ton głosu nie wskazywał na specjalne przejęcie.
Położyła palec na spuście i wolno podniosła się, z pistoletem wycelowanym w ziemię.
Niespecjalnie spodziewała się uszanowania tego zawieszenia broni. Ale można spróbować.
Wyprostowała się i zmierzyła żołnierza pustym wzrokiem. Uważnie rejestrowała każdy ruch, by w porę zerwać się do ewentualnego uniku.
Nie była na tyle głupia, żeby w jakimkolwiek stopniu zaufać wojakowi.
Ale potrzebowała czasu dla Luki.
Cholerna Luka. Wszystko trzeba pod nią robić.
Czarne ślepia przez chwilę świdrowały twarz mężczyzny.
- Teraz słuchaj, żołnierzyku - mimo wszystko w jej głosie nie dało się wyczuć ani odrobiny lekceważenia. Właściwie - nie dało się niczego wyczuć.
Pewnie stanęła na nogach i spokojnie przedstawiła swoje warunki.
- Kiedy skończę, przypadkiem wybuchnie pożar. Ty za to zabierzesz stąd cztery litery i zajmiesz się resztą swojego oddziału. Jakkolwiek. Nie przeszkadzajmy sobie, a wszystko pójdzie sprawnie i szybko.
Schowała broń, nie spuszczając oczu z wojaka.
I tak nie zdążyłaby wystrzelić, zanim by ją podziurawił.
- Pasuje?
Uniosła nieco głowę, mierząc go pustym wzrokiem.
Uznała, że gdyby nie ten karabinek, uporałaby się z nim bardzo szybko. Być może wniosek był zbyt pochopny. Ale z natury miała lekceważące podejście do zwykłych ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.14 21:58  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Zerknęła za róg. Parę ciał, jeden żywy, najwyraźniej zajęty rozmową przez drzwi. Rozmową z Järv? Luka była pewna, że gdyby kobieta padła, to natychmiast wojsko zabrałoby ją do laboratorium, nie sterczało w zdemolowanej rezydencji.

Zastanowiła się. Miała przepiękną szansę zabić mężczyznę, ale jego zachowanie było dziwne. Gdyby okazał się być zakamuflowanym sojusznikiem...
Nie, to niemożliwe. Łowcy dali by znać, gdyby mieli swojego człowieka we wnętrzu. Wiedzieli, że w innym wypadku skończyłby martwy.
Jak ten tutaj.

Teraz tylko starannie wymierzyć. Parę kroków po ziemi, dla nabrania rozpędu, skok, by trafić mężczyznę w plecy i teleportacja dokładnie nad niego. Nawet, gdyby jakimś cudem uniknął jej ostrza, i tak powinien stracić równowagę; rozpędzone sześćdziesiąt kilogramów masy mało kogo pozostawiało w pionie.

Sięgnęła wolną ręką do jego włosów, chcąc znaleźć oparcie na czas podrzynania gardła. Jej ulubiona metoda. Cicha, skuteczna, bez niepotrzebnej walki.

(teleportacja 0/3)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.14 17:34  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Uśmiechnął się kątem ust, gdy najemniczka poddała się i wyprostowała, pozbywając się swojej prowizorycznej osłony. Którykolwiek z jego argumentów do niej trafił, zadziałał wystarczająco, by schowała swoją broń, wystawiając się idealnie na strzał. Wiedział, że gdyby tylko zechciał, kobieta skończyłaby leżąc na panelach, dławiąc się własną krwią. Ale nie było to jego pragnieniem. Zamierzał dotrzymać słowa, bo przecież ona mogła przydać się mu kiedyś w przyszłości. O takich sprawach należało jednak myśleć zanim zmieni się przeciwnika w krwawy pojemnik na ołów. Zdjął palec z okolic spustu na czas rozmowy. Słuchał jej z rosnącym zadowoleniem. Plan się powiódł. Teraz wystarczy już tylko wyjść, złapać kontakt z Łowcami, nie dając się przy okazji zauważyć S.SPEC i przejść do kolejnej fazy. Pozwolił sobie na lekki rozluźnienie. Był przekonany, że w tej chwili nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo ze strony najemniczki.
- Taki układ mi odpowiada. – przytaknął.
Błąd.
Za dużo mówił. Zdecydowanie za dużo. Właśnie przez to, nie usłyszał pierwszych kroków, które zaprowadziły drugą kobietę w ich okolicę. Gdy je usłyszał, natychmiast cofnął się, wchodząc na korytarz i ustawiając się twarzą w kierunku źródła dźwięków. Druga. Biegła nań, z zamiarami widocznymi z kilometra. Może i nie dostrzegał żądzy mordu w jej oczach, lecz intencje były nazbyt oczywiste.
- Tak wygląda u was zawieszenie broni? – panował nad swym głosem, choć jego irytacja wzrastała. Powinien być może się przestraszyć, lecz zimna obojętność, która nim teraz kierowała, zablokowała możliwość odczuwania emocji.
Jeśli się nie zatrzyma, umrze.*
Nie pozwoli się zabić. Nie tutaj. Nie teraz. Kiedyś może nie miałby wyboru, będąc zbyt słabym, teraz jednak tylko uśmiechnął się i wycelował. Kobieta miała teraz kilka opcji, a wszystkie złe. Różniły się tylko ilością pocisków w ciele, gdyż ogień zaporowy w niezbyt szerokim korytarzu, na niewielkiej odległości… nie pozostawiał jej żadnej innej możliwości.
Kiedy jednak zniknęła, jego umysł odrzucił świadomość na bok i zaczął wykonywać wpojone mu dawno w wojsku instrukcje. Nie czekał, nie stał, zastanawiając się, gdzie podziała się kobieta, która miała paść martwa na ziemię. Natychmiast rzucił się w przód, gdy jego mięśnie zareagowały instynktownie. Czuł, że ona jest tuż za nim. Nie wiedział, w jaki dokładnie sposób zaatakuje, zakrzywił więc tor ruchu w prawo, chcąc uniknąć bezpośredniego pchnięcia w plecy. Nie znajdował się w idealnej pozycji ani do ataku, ani do obrony, lecz zawsze można było to zmienić.
Negocjacje już na nic się nie zdadzą. W ogniu walki żadna ze stron nie chce osiągnąć porozumienia, póki nie znajdzie się w pozycji patowej. Ale mimo wszystko, należy próbować.
Odwrócił się do niej twarzą, z karabinem w dłoniach i niewielkim dystansem pomiędzy.
- Idiotko! – syknął, a głos jego zabrzmiał ostro i zimno, niczym odłamek lustra.
- Jak myślisz, dlaczego przestaliśmy walczyć? Nie wiesz, że oboje stoimy w tym momencie po tej samej stronie barykady?
Powiedział człowiek, który właśnie przed chwilą wygarnął do niej ćwierć magazynku.
Póki co, nie naciskał spustu, ale jeden fałszywy ruch lub nagłe zniknięcie, poskutkuje natychmiastową reakcją.
Nasłuchiwał również odgłosów z pokoju, na wypadek, gdyby jego chwilowa sojuszniczka postanowiła wbić mu nóż w plecy. Co było bardzo prawdopodobne.

* jeśli Luka w następnym poście stwierdzi, że jednak nie atakowała, zaintrygowana wspomnianym rozejmem, to on również tego nie zrobił. Proste.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.14 18:30  •  Pokój panicza Mounhabierre - Page 5 Empty Re: Pokój panicza Mounhabierre
Również nie usłyszała Luki.
Kiedy już się zorientowała, że nie są sami, w pierwszej chwili sięgnęła po nóż za pasem, spodziewając się nadejścia kolejnego żołnierza.
- Tak wygląda u was zawieszenie broni?
Lekko zmarszczyła brwi.
Że co?
Pewniej chwyciła nóż, drugą ręką wyjęła dopiero co schowany pistolet.
A tamten wybiegł.
Strzały.
Takie same, jak wcześniej.
Albo zdecydował się zlikwidować któregoś ze swoich, albo Luka urządziła wielki powrót.
Kiedy wystrzały ucichły, wysunęła się na korytarz, wytężając wzrok.
A jednak. To nasi.
Wymierzyła w S.SPEC-owca.
Nabrała powietrza.
- Spokój - zawarczała, po zwierzęcemu marszcząc nos.
Nie wysilała się na krzyk. Jej głos i bez tego miał siłę przebicia.
- Jeszcze raz w nią wycelujesz, a odstrzelę ci łeb, żołnierzyku - dorzuciła zimno, jednocześnie świdrując Lukę wzrokiem.
- 'Idiotka' niech posłucha, co żołnierz ma do powiedzenia - syknęła, teraz już obserwując tylko i wyłącznie ruchy czarnowłosego - A żołnierz niech wpierw opuści broń. Nie wyglądasz na głupiego- nie muszę tłumaczyć, że zdążysz zabić tylko jedną z nas.
Nie wygląda na głupiego. Ale nadal wierzy, że mogą współpracować.
Ci ludzie.
Już nie potrzebowała czasu. Już mogła robić, co chciała.
Luka, powiedz, że znalazłaś tą kartę.
Mimo wszystko nie chciała pozostawić propozycji S.SPEC-owca bez echa. W razie faktycznego zawarcia umowy, mogły mieć jako-tako zagwarantowaną chwilową nietykalność.
Co prawda - gdyby żołnierz po prostu chciał wywabić Järv z ukrycia, zastrzeliłby ją z miejsca, kiedy się odsłoniła. Bo po co miałby czekać?
Mimo wszystko - zbyt piękne.
Ale niech Luka zdecyduje, ile w tym blefu. Skoro mają działać na równi, to niech też się pomęczy ze spekulacjami.
Järv już zajęła stanowisko. Ale jeśli druga Drug-on się nie zgodzi, zawsze będzie mogła zmienić zdanie.
A niech już straci - będzie elastyczna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach