Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

- Chyba tak... taką mam przynajmniej nadzieję - zgodziła się. Uśmiech na jej twarzy był nieco blady i słabowity, ale trzymał się dzielnie. W końcu skoro przeszli tak wiele, a mimo to wciąż dawali sobie radę, co jeszcze mogłoby im zaszkodzić? Prawda, w lesie nadal czyhało mnóstwo niebezpieczeństw, jednak w tym momencie byli już chyba przygotowani na wszystko. Podobno im większy wysiłek po drodze, tym bardziej satysfakcjonujące osiągnięcie celu; w takim wypadku kiedy już zakończą zbiory, na edeńskim niebie powinny się chyba pojawić fajerwerki lub coś równie spektakularnego. Kto jak kto, ale oni zasługiwali na pozytywne zakończenie tej przygody.
- Ten maluszek przed chwilą to był mitten. Musiał mnie drasnąć jednym ze swoich kolców na łapkach - wyjaśniła pokrótce. - Mamy całkiem imponującą kolekcję - zaśmiała się zgodnie. Jednego zwierzaka nawet zabrali ze sobą; ikurua wyglądał na całkiem wygodnie ułożonego w torbie anielicy i nie protestował przeciwko tej przymusowej próby, założyła więc, że już się ich nie bał. Chyba rzeczywiście pomagała im aura Fabiena, do którego wszelka zwierzyna lgnęła jak do statku-matki.
- To racja, może lepiej nie mówić im wszystkiego. Ale zawsze będziemy mogli wspominać między sobą - zauważyła. Fakt faktem, historia tej wyprawy w wykonaniu dwójki jasnowłosych aniołów stawiała ich w niezbyt dobrym świetle jeśli chodzi o zdolność radzenia sobie w życiu. Nazywając rzeczy po imieniu, wychodzili na kompletne ofermy i nikt o zdrowych zmysłach nie pozwoliłby im nigdy więcej na wycieczki do lasu. A przecież jak inaczej mogli zdobyć doświadczenie w radzeniu sobie z podobnymi sytuacjami, jak tylko zmagając się z nimi regularnie? Może prędzej czy później nabraliby wprawy w niedawaniu się gryźć, żądlić i kopać.
Może.
- No, przeszło wreszcie - zakomunikowała, pocierając wolną dłonią zastały nieco mięsień w łydce. Wreszcie wróciło jej czucie i była w stanie poruszać nogą, a więc mogli też iść dalej. Nie było chyba potrzeby organizowania dłuższej przerwy, skoro i tak zatrzymywali się właściwie co chwila. Wstała więc z pniaka, który dotychczas służył jej za krzesełko. Czekały na nich kolejne przygody!

formularz:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Urijah z powodu niezgłoszonej nieobecności - wypada z gry. Maria i Az mają jeszcze szanse dołączyć i rozegrać między sobą kolejki.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Anielska porażka jakoś dawała radę, jednak póki paraliż nie mijał, postanowiła raczej nie pochylać się do ziemi w celu poszukiwania roślinek. Zwyczajnie by wolał się nie przewrócić. Zgodnie jednak z przewidywaniami, but jego natrafiał na glebę coraz to bardziej wilgotną, a zatem bliżej byli celu. Przynajmniej jego połówki. Beatrice wydawała się pełna energii, co w pewien sposób działało podobnie na Hanaela, jednak naraz wprawiało go w jakiegoś rodzaju poczucie niepewności. Nie robiła nic złego — on po prostu taki był.
 W ciszy słuchał anielicy, czasem mruknąwszy jedynie niby-entuzjastyczne (ale w jego mniemaniu naprawdę entuzjastyczne…!) „mhm” bądź kiwnąwszy głową na znak zgody czy samego faktu, że słucha. Nieważne, że odruchowo robił to nawet, gdy ona nie patrzyła. Młodzieńcza twarz zbyt starego anioła nie wyrażała zbyt wiele, jednak policzki delikatnie rumieniły się za sprawą ekscytacji (wszak znów mógł być przydatny; czego chcieć więcej?), a kąciki ust zdawały się unosić ku górze.  Podarek dla Zwierzchności z całą pewnością był wskazany, jednak nie widział też przeciwwskazań, by nie uraczyć prezentami zarówno innych piastunów tej funkcji, jak i innych aniołów. Ciekaw był, co porabiały panienki Efrat i Maria. Na myśl o tej drugiej nieco spochmurniał, jednak ponowne spojrzenie na radosną Faith przywróciło aniołowi uśmiech.
 Czy właściwe będzie, jeśli po wszystkim zaproponuje jej herbatę?
 W pierwszej chwili nie wiedział, jak zareagować na to, że kobieta spada? Zanurza się? Sam nawet nie wiedział, jak właściwie to określić. Wiedział, że gdyby to spotkało jego, to dostałby zawału i wrócił do postaci niefizycznego bytu. Dopiero zaraz anioł pisnął niby mała dziewczynka i, mając już obie nogi sprawne, podbiegł możliwie najszybciej do swej towarzyszki. Ta jednak dała sobie radę — w innych okolicznościach bądź w animacji dla dzieci ten skok ze szpagatem może i wydawałby się komiczny, jednak śmieszność przeradzała się w dużo gorsze odczucia, gdy problem stawał się czymś realnym.
 – A— T-tak, dajemy radę chyba – Wygłosił niezbyt pewny sąd, prawdziwy jednak w odczuciu anioła. – Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Gwałtowne ruchy nie zawsze dają pozytywny skutek – I na samą sugestię, jakoby komuś miało stać się coś złego, Hanael skulił się nieznacznie i wbił spojrzenie w ziemię. Tak, należało poszukać roślinek. Zdecydowanie. Gdy oddalili się nieco od tej paskudnej, złowrogiej dziury, Hana schylił się do ziemi. Jej wilgoć wskazywała na to, że jedna z roślin, jakie mieli tu spotkać, powinna znajdować się na właściwym miejscu. Niekoniecznie pozytywnie się zapatrywał na zbieranie niedojrzałych owoców, jednak w znacznej mierze za nimi się rozglądał, gdy przegrzebywał ostrożnie ziemię. Wszak właśnie z nich robiło się odtrutkę. Pierwsze okrągłe kształty pojawiły się pod jego dłońmi, a w oczach anioła pojawił się niemal dziecinny błysk ekscytacji.

Rzut pierwszy: 4, 2, 5; już za całość
Rzut drugi:
Suma pierwszych rzutów: 20 (Faith — 1, 5, Hana — 3, 4, 2, 5)
Nazwa rośliny: co. Czemu nie miałem tu wpisanej giaczanki, Hachi pls.
Ilość zebranych przez postać roślin: 4
Ilość odegranych kolejek: 3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z pewnością gdyby zebrał wszystkie wydarzenia z tego jednego, na pierwszy rzut oka niewinnego spaceru po roślinki, zdołałby z tego zrobić niewielką komedię. Mówi się, że nawet tragedia może się zmienić w coś zabawnego, jeżeli do magicznego równania dodasz czas. Często potem wspomina się o dziwnych wypadkach z uśmiechem na ustach, twierdząc, że przynajmniej coś się działo w twoim życiu - nawet, jeżeli w dniu tego wydarzenia chciało się płakać. Życie jest, cóż, bardzo ciekawe.
Niemniej jednak duet samozwańczej baletnicy i nieśmiałego anioła musiał zebrać drużynę i wierzyć, że jednak dalej będzie nieco przyjemniej i nie spotkają żadnych dodatkowych przygód, które tylko by utrudniły im drogę. Beatrice wykonała dla pewności kilka dziwnych ruchów nogami dla upewnienia się, że słowa Hanaela się nie spełnią i na szczęście tak było - na tę chwilę nie czuła żadnych niedogodności i mogła spokojnie kontynuować drogę. Przed tym spojrzała najpierw na Hanaela i posłała mu ciepły uśmiech, po czym kiwnęła głową i ruszyła dalej, upewniając się, że cały czas są blisko. Chłopak nie miał już takich problemów z ruchami, stąd założyła, że paraliż już puścił, co ją cieszyło.
Zauważyła jednak, że ten zaczął się rozglądać i coś zbierać, co ją zainteresowało. Rozejrzała się po terenie, niemniej jednak jej znikoma wiedza nie podpowiadała jej zbyt wiele. Dosyć ironiczne zważając na jej wiek.
- Czyżbyśmy się zbliżali, przyjacielu?

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ha? Ach, tak. Jesteśmy już coraz bliżej – Przyznał, podnosząc wzrok na drugiego anioła. – One… Praktycznie są już tutaj, ale muszę wybadać, jak bardzo dojrzałe są. – W końcu wolelibyśmy uniknąć zarażenia się łuskowicą, Hana miał pewne doświadczenie z nowymi chorobami i leczeniem ich, a tę wspominał jako cokolwiek nieprzyjemną. Wyciągnął kilka owoców z ziemi i delikatnie przecierał palcami ich powierzchnię, chcąc się zorientować, jaka jest ich właściwa barwa. Te, które odznaczały się najjaśniejszym odcieniem, lądowały w koszyku.
 Anioł miał skupioną, ale trochę nieobecną minę, gdy wygrzebywał owoce. Dopiero po jakimś czasie podniósł się z myślą, że może lepiej nie naruszać struktury roślin pod ziemią. Otrzepał dłonie i kolana i rozejrzał się za Wiarą.
 – Przejdę trochę w stronę wody. Tam powinienem znaleźć więcej owoców – I jak powiedział, tak też zrobił. Przeszedłszy na teren bardziej wilgotny, Hana znowu zaczął przegrzebywać ziemię w poszukiwaniu giaczanki, a koszyk powoli się zapełniał.


Rzut pierwszy: 4, 2, 5; już za całość
Rzut drugi: —
Suma pierwszych rzutów: 25 (Faith — 1, 5, 5,  Hana — 3, 4, 2, 5)
Nazwa rośliny: giaczanka
Ilość zebranych przez postać roślin: 14
Ilość odegranych kolejek: 4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A więc mitten. Dużo się dzisiaj dowiadywał i poznawał różnych zwierząt. Cieszyło go to na swój sposób. Oczywiście wolałby je poznawać nieco łagodniej... Ale co się poradzi, taki los.
- Dużo panienka wie - powiedział z pewnego rodzaju podziwem w głosie. Z drugiej strony, ciężko nie zaimponować komuś, kto nie widzi i prawie nie rusza się z Edenu... Wszelka wiedza o Desperacji dla niego była niemalże jak zakazana i niedostępna. Ale już zostawiając tereny poza lasem, zwykłe pojmowanie kolorów oraz natężenia światła stanowiło coś mistycznego.
- Może zaniesiemy tego małego ikuruę do pana Akaiaha? Tam mógłby odpocząć i wyzdrowieć w pełni. Pan Akaiah jeszcze rozmawia ze zwierzętami, więc... - Zawahał się, nie chcąc, aby to brzmiało tak, jakby umniejszał zdolności Lise. Po prostu pomyślał, że pasterz, który potrafi komunikować się z innymi stworzeniami, zajmie się dobrze maluchem wymagającym rekonwalescencji. Speszył się zaraz i zmieszał lekko.
- U-um, nieważne... - Słysząc, że Lise przeszedł paraliż, rozchmurzył się zaraz. Wstał pierwszy, czego pożałował. Spieszył się, aby podać rękę anielicy, ale po jego ciele rozeszła się fala bólu. Nie tylko od obitych żeber, ale też naciągniętej skóry na karku. Skrzywił się i zatrzymał, przez chwilę nie mogąc złapać oddechu. Musiał przeczekać najgorsze, a potem wyprostować się łagodnie. Odetchnął ostrożnie raz i drugi.
- Po-pomóc panience? - Blady uśmiech wpełzł na jego twarz. Dobra mina do złej gry... Stara się przynajmniej. I pomimo tego nieudanego początku, wyciągnął dłoń do Lise, aby mogła się go w razie chwycić. Jeśli tego nie zrobiła, zabrał ją i schował za plecy. Zamiast tego wkrótce ruszając w dalszą drogę.

Rzut pierwszy: 6
Rzut drugi: -
Suma pierwszych rzutów: 111
Nazwa rośliny: Kaukaski granat
Ilość zebranych przez postać roślin:56
Ilość odegranych kolejek:  16
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nie tak dużo w porównaniu do innych. Staram się zapamiętywać wszystkie przydatne informacje, bo dość często szwendam się po niezbyt bezpiecznych regionach. Wiedza często ratuje życie - przyznała. Gdyby wypuszczała się na Desperację bez uprzedniego zapoznania z tamtejszymi realiami, zginęłaby  pewnie w ciągu pół godziny. W miejscu tak pełnym wszelakich niebezpieczeństw, kompletną głupotą byłoby zignorować możliwość przygotowania się na spotkanie z zabójczą fauną, wrogą florą i całymi gromadami agresywnych humanoidów.
Chociaż, jak się właśnie okazywało, zaciszne lasy Edenu wcale nie były pod tym względem o wiele lepsze. Trudno było wyrokować przed powrotem, czy to tylko ich dwójka miała takiego pecha, czy po prostu obszar będący pod opieką Elemis przedstawiał sobą aż takie zagrożenie, ale jedno było pewne: ani Liselotte, ani Fabien nie opuszczą leśnej gęstwy w takim samym stanie, w jakim w nią wkroczyli. I nie chodzi tu tylko ostan fizyczny.
- Do Akaiaha... - Pospiesznie przywołała w pamięci odpowiednią twarz, dopasowując ją do imienia  kilku znanych sobie informacji. - Tak, to znakomity pomysł. Na pewno będzie w stanie lepiej pomóc temu maluszkowi - pochwaliła sugestię blondyna. Nie odbierała jej jako ujmy na honorze, bo weterynarzem nie była i nie posiadała żadnego szczególnego talentu w kontaktach ze zwierzętami. Wiedza medyczna i umiejętność założenia opatrunku to jedno, zaś rozeznanie się w sytuacji zdrowotnej zwierzęcia, w dodatku zmutowanego wirusem X, to zupełnie inna sztuka.
- O, dziękuję. - Uśmiechnęła się wdzięcznie, czego młodszy anioł nie mógł zobaczyć, mógł jednak usłyszeć w pełnym ciepła głosie. Ostrożnie wsparła się na jego dłoni, jako że choć odzyskała czucie i możliwość chodzenia, wciąż dokuczało jej w delikatne mrowienie w łydce. Bardziej łaskotało niż przeszkadzało, jednak bezpiecznej było podjąć dodatkowe środki ostrożności. Po tym wszystkim, co przeszli od wejścia na ścieżkę oznaczona zielonym szlakiem, każde zabezpieczenie wydawało się niezbędne.
Po kolejnych kilku czy kilkunastu minutach spokojnego marszu, niespodziewanie wypatrzyła jakiś błysk w trawie. Bez zastanowienia przyspieszyła o dwa kroki, schyliła się po niezidentyfikowany przedmiot i od razu wyprostowała się z powrotem, bez zbędnego zatrzymywania się ruszając dalej. Z początku nie zauważyła, że ukryty pod tajemniczym obiektem żuczek spryskał jej dłoń swoim jadem, tylko mimochodem przetarła ręką o ubranie i przysunęła znalezisko przed twarz, by lepiej się mu przyjrzeć.
- Znalazłam lusterko! Naprawdę ładne. Pewnie też ktoś je zgubił - stwierdziła po chwili zastanowienia. Jak tak dalej pójdzie, po powrocie otworzą biuro rzeczy znalezionych.

formularz:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No tak. Lise wybywa poza bezpieczny - w mniemaniu Fabienia - obręb lasu. Chociaż po tej wizycie powinien zmodernizować własne spojrzenie na Eden. Nie był wcale taki łagodny, za jakiego można go brać. Nie była to agresja jałowej Desperacji, bardziej naturalna dzikość leśnych ostępów, które rządzą się prawami kłów, pazurów, siły oraz sprytu. Anioły nie stanowią jednak zwyczajnej części ekosystemu i chociaż Fabien chciał pojąć, jak działa bór, nie stanowiło to dlań łatwego zadania. Szczególnie jeszcze będąc niewidomym. Nie dotknie przecież rytualnych tańców barwnych ptaków czy nie usłyszy skoków zwinnego kota w trakcie polowania. Dla niego będą to tylko niezrozumiałe awantury, hałasy i gorączka zabijanej ofiary. Coś znacznie bardziej przerażającego niż fascynującego.
Musiał jednak przyznać, że podziwia Lise, jak odważnie porzuca Eden dla Desperacji. Tereny poza lasem były jeszcze gorsze niż puszcza. Fabien nie zna wiele, nie był tam nigdy, ale te okazjonalne opowieści starczają, aby nie chciał stawiać nogi na pustkowiu. Ledwie przeżył spacerek ścieżką. Strach myśleć, co by było, gdyby istotnie trafił w środek piekła będącego Desperacją.
- Panienka jest bardzo odważna - stwierdził z pewną nutą wesołego zamyślenia. Takiego "a co by było gdyby". Ale wolał nie psuć sobie humoru i nie myśleć o tym zbyt mocno.
Uśmiechnął się, słysząc, że jego pomysł nie został źle odebrany. Poczuł się pewniej i jako, że Akaiaha lubi, rozgadał się lekko.
- Możemy go odwiedzić i pokazać mu malucha. Na pewno ucieszy się z wizyty panienki. Mógłbym iść z panienką? Lubię chodzić do pana Akaiaha i chyba jego zwierzęta też mnie lubią, ale okazują to tak energicznie, że czasem się ich boję. Szczególnie lisy. Róża gdyby mogła, to chyba by wskoczyła mi na barki i wylizała całą twarz. Nawet parę razy próbowała, ale pan Akaiah jej nie dawał. Wydaje mi się, że była niepocieszona za każdym razem, jak ją łapał i zdejmował - tematy były dużo lżejsze i przyjemniejsze, więc warto było je pociągnąć. Dać odpocząć myślom. Do momentu, aż Lise znalazła lusterko.
- Tak? - Chwilę milczał, ale jednak ciekawość była większa. - Czym jest lusterko? - Spytał wyjątkowo bez cienia skrępowania. Anioły nie mają ich za wiele. A jak mają, to nie chodzą i nie tłumaczą każdemu, czym jest obiekt na ich szafce czy ścianie, póki gość sam go nie zauważy i nie skomentuje. Ciężko, aby Fabien dojrzał lustro, nie chodzi też i nie maca każdej rzeczy w domach innych. Nie spotkał się zatem jeszcze z nim bezpośrednio, a mocniej w formie elementu tła, o którym nie miał pojęcia. Nie sądził, że to zwykły przedmiot użytku codziennego, nie podejrzewał, że zadał teraz pytanie z gatunku "czym jest woda", trzymając w ręce szklankę wody. Bardziej zakładał, że to coś wyjątkowego, skoro się Lise ucieszyła z jego znalezienia.

Rzut pierwszy: 4
Rzut drugi: 6, 1
Suma pierwszych rzutów: 121
Nazwa rośliny: Kaukaski granat
Ilość zebranych przez postać roślin: 60
Ilość odegranych kolejek:  17
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Różnica była mocno wyczuwalna, dobrze pamiętam? - spytała z ciekawości, rozglądając się po raz kolejny - Na Desperacji idzie usłyszeć, że ci bardziej okrutni lubili nawet wykorzystywać to w celach sprowadzenia bolesnej śmierci na innych... Humor Desperatów w pewnością zalicza się do bardzo specyficznych.
Powiedziała anielica, która przez połowę tej wypowiedzi uśmiechała się do jakiejś roślinki, zupełnie jakby jej myśli były w zupełnie innym miejscu. Niemniej sama wizja, choć bardzo rzadko występująca - w końcu po co marnować coś, co może cię wyżywić i uleczyć? - była możliwa i rzeczywiście raz zapisywała to we własnym notatniku. Rośliny są zdradliwe.
- Oczywiście, nie ma problemu! - kiwnęła głową - Tylko upewnij mnie, przyjacielu - kwiaty czerejki miały granatowe płatki i błękitny środek, a owoce były w odcieniu jasnego purpurowego?
W końcu wolała nie ryzykować i zbierać to, co naprawdę się przyda, a nie coś, co może im zaszkodzić... Ale jeżeli to była czerejka, to nie mogła lepiej trafić z kolorystyką. Poczekała spokojnie aż Hanael odpowie na jej pytanie, poszukując wspomnianych roślinek, owoców, krzaków - czegokolwiek, co tylko pasowało do opisu. Co jakiś czas nasłuchiwała też, co się działo wokół nich, ale to już bardziej dla zwykłego poczucia bezpieczeństwa.
Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Staram się - odpowiedziała z rozbawieniem. Raczej nie myślała o swoich zwyczajach jako o akcie odwagi. Ktoś musiał pomagać tym, którzy żyli poza bezpiecznym obszarem Edenu czy Miasta. Liselotte była głęboko przekonana o tym, że własnie w tym najlepiej wykorzysta swoje możliwości. Odejście od Łowców było trudną decyzją - wiedziała, że bardzo nadszarpnie ich zaufanie i prawdopodobnie uznają ją za takiego samego zdrajcę jak tych, którzy zwyczajnie uciekli. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Pozostawało mieć nadzieję, że zdoła unikać ich wystarczająco długo, by zniknąć ze zbiorowej i indywidualnej pamięci rebeliantów.
- Oczywiście, chodźmy do niego razem. Na pewno ucieszy się z wizyty. - Co prawda to założenie uczyniła bez żadnych konkretnych podstaw, ale można powiedzieć, że miała przeczucie. Intuicja czasami bywała skuteczniejszym doradcą od suchych faktów, szczególnie, gdy ilość tych drugich była niewystarczająca.
A jeszcze kiedy indziej okazywało się, że żadna ze zgromadzonych informacji nie przygotowywała na niespodziewane pytanie.
- Em... lusterko to taki specjalny rodzaj szyby, który odbija obraz. Dzięki niemu można zobaczyć, jak się wygląda.
Brawo Lise, wytłumacz niewidomemu, o co chodzi w lustrach. Nie miała pojęcia, jak prosto ubrać w słowa definicję i jeszcze przekazać ją w sposób zrozumiały. Zmieszała się nieco, czego jej towarzysz na szczęście nie mógł zauważyć. W dodatku w tej chwili poczuła wreszcie skutki spotkania z ukrytym w trawie żukiem, którego jad właśnie zaczynał działać, powodując nieprzyjemne pieczenie na wierzchu dłoni. Zerknęła na skórę, którą teraz pokrywały zaczerwienione plamki. Postanowiła przemilczeć ten mały wypadek - w końcu czy był sens dokładać blondynowi zmartwień? I tak ich wycieczka do lasu wyglądała jak pasmo porażek.

formularz:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chłopak był w stanie przywyknąć do odzywającego się czasem bólu i dopasować tempo oraz ułożenie kroków do tego, by zminimalizować cierpienie. Mogli zatem prowadzić lekką, przyjemną konwersację w czasie niezbyt szybkiego spacerku przez las.
- O tak, pan Akaiah uwielbia rozmawiać. Myśli panienka, że czuje się samotny? Ale ma tyle zwierząt wokół siebie... Niemniej za każdym razem, jak przychodzę, bardzo się cieszy - zamyślił się na temat tego, czy można poczuć się osamotnionym, mając towarzystwo w postaci zwierząt, z którymi można rozmawiać.
- Kiedyś opowiedział o mnie rybom w rzece i wie panienka, że poszliśmy, abym mógł poznać te ryby? To było naprawdę bardzo... Niecodziennie doświadczenie, nigdy nie zawierałem przyjaźni z rybami - zaśmiał się cicho i delikatnie, nie chcąc naruszyć sobie żeber.
- Ale bardzo je polubiłem, mają takie śmieszne w dotyku łuski i twarde łepki. Niektóre też ostre płetwy, parę razy się poraniłem nimi, ale to nie było nic poważnego. Są strasznie śliskie. Ryby, nie płetwy. Chociaż płetwy też. Potem miałem taką śluzowatą rękę. Pan Akaiah mi wytłumaczył, że to po to, aby łatwiej im było pływać. A niektóre prawie nie miały łusek i ich skóra była gładka oraz miękka. Onne miały duże, okrągłe łuski. Jeszcze inne ostre, podłużne... Aj, nie nudzi panienki moje gadanie? - Mógłby tak naprawdę długo. Lubi badać dotykiem różne rzeczy, a nigdy nie ma, z kim dzielić się swoimi wrażeniami, więc jak raz zacznie, ciężko mu potem przerwać. Ekscytuje się każdą nową teksturą. Nic dziwnego. Ma sporo z dziecka ciekawego świata.
Wysłuchał z uśmiechem odpowiedzi Lise i... zupełnie nic z niej nie zrozumiał, jednak kącików ust nie opuścił.
- Szyba, która odbija obraz... - Powtórzył. Nope. Nadal nic. Pojmował z tego tyle, co jakby ktoś przeciętnemu szóstoklasiście zaczął tłumaczyć fizykę kwantową. Sama perspektywa posiadania głębi w płaskim obrazku przekraczała jego zdolność rozumowania, a co dopiero takie magiczne rzeczy, które zmieniają pokazywany obraz. W żaden sposób nie umiał nawet ich sobie wyobrazić. Więc tylko kulturalnie się uśmiechał.
- Ah tak... - Zrobiło się dość niezręcznie, trzeba przyznać. Przynajmniej do momentu, aż Fabien nie natrafił na kolejną sakiewkę. Tym razem słysząc chrzęst monet, nie przeraził się tak, a jedynie ostrożnie kucnął i namacał dłonią woreczek. Wyprostował się, zaś uśmiech wolno schodził mu z twarzy, zastąpiony zmartwieniem.
- Czy... Czy sądzi panienka, że te wszystkie rzeczy... Że one tu są, bo... Poprzedni właściciele... Nie żyją? - Spytał cicho, niemalże podszytym strachem, lekko drżącym szeptem. Wydało mu się nagle okropne, zbierać rzeczy nieboszczyków. A patrząc po tym, co przeżyli... Samotny podróżny najprawdopodobniej zmarłby już dawno. Szczególnie, że zwierzęta nie okazywałyby łaski, jak uspokajane mocą Fabiena.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa. W pewien dziwny sposób cieszył się, że jest niewidomy, inaczej zacząłby się rozglądać paranoicznie za kośćmi i zwłokami pod drzewami czy krzakami. A tak... Tak będzie trwać w niewiedzy, czy aby przypadkiem nie idzie środkiem cmentarzyska. Ciężko określić, co lepsze.

Rzut pierwszy: 5
Rzut drugi: -
Suma pierwszych rzutów: 130
Nazwa rośliny: Kaukaski granat
Ilość zebranych przez postać roślin: 65
Ilość odegranych kolejek:  18
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach