Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 03.11.15 16:46  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Szansa by jeden z ich pobratymców rozpoznał w anielicy członkinię DOGS zdecydowanie była zbyt niska, to trzeba było przyznać. Niemniej w przypadku Hope'a podobne prawdopodobieńśtwo było zwyczajnie zerowe. Nigdy nie miał w zwyczaju interesować się sprawami innych, do tego stopnia, że wielu nawet jeśli kojarzyło go od tysiącleci z przechadzek terenami Edenu, a nawet wśród uliczek Desperacji, dużo częściej brało go za ducha, bądź zapominało o jego istnieniu. Gdyby anioł miał taką szansę, ukazywałby im się równie często, co Bóg pod postacią ducha świętego.
Czyli jak można się było domyślić, choć odrobinę znając biblijne dzieje - niezbyt często. Niestety tak długo jak byli uwięzieni na ziemi, tak długo skazany był na wieczyste, mozolne wędrówki pośród tych, którzy na każdym kroku dowodzili, że nie zasługują na ich obecność. Zepsucie.
Czy nie właśnie przez to zepsucie tak bardzo was potrzebują?
Przemilczał słowa Wilka, mimo że wiedział, że ma rację. Bronił się jednak przed tą myślą za każdym razem, gdy cichy szept przetaczał się przez Eden, niosąc wieści o kolejnych jego braciach, którzy zginęli, bestialsko zamordowani przez zdziczałych. Nie ludzie, lecz zwierzęta.
Podobne jednostki powinny zginąć. To nienaturalne.
Wedle Apokalipsy wszyscy mieli zginąć i zostać poddani sądowi ostatecznemu. Żywi i umarli.
Lecz na tym świecie ci, którzy giną, często odradzają się na nowo. To nie jest już ziemia, nie jest miejsce, gdzie ludzie mogą wywalczyć sobie miejsce w niebie, Hope. To jest...
Piekło.
Wiatr zawiał mocniej, zrzucając kaptur z jego głowy. Miętowe włosy rozsypały się miękko na jego twarzy, przysłaniając oczy, a pióra na skrzydłach poruszyły się nieznacznie, gdy anioł zatrzepotał nimi w powietrzu, zaraz składając na plecach.
Hope.
Dłoń przesunęła się w górę, skrywając się na nowo przed niechcianym wzrokiem z pomocą kaptura. Ułożył przy okazji wygodniej poły płaszcza, choć w tym momencie nie był w stanie zasłonić swych wielkich, pierzastych skrzydeł. Nie próbował więc. Był w końcu u siebie, w Edenie, gdzie to anioły wiodły prym. Nawet jeśli wszyscy wychodzili z założenia, że ich dobra są dostępne dla każdego, nie oznaczało to, że oddadzą swój dom w ich władanie.
Nie poruszył się więcej, wpatrując cały czas w jeden punkt. Jedynie jego umysł pracował intensywnie, gdy do jego wrażliwych uszu dotarł odbijający się dźwięk stawianych kroków. I zderzenie. Szczeniak zaskomlał cicho, wyraźnie wystraszony celem, który wyrósł mu spod ziemi. Co więcej, upadł do tyłu.
"Cholerka"
Nie minęła sekunda, gdy pies zatoczył koło wokół altanki i wpadł w jedne z krzaków, wyściubiając z nich jedynie nos, wyraźnie skierowany w stronę anielicy. Zupełnie jakby chciał w ten sposób badać, czy będzie próbowała zrobić mu krzywdę czy nie.
Dopiero wtedy Hope zmusił się przesunięcia w bok, by móc swobodnie skierować zakapturzoną twarz w stronę nieznanej mu sylwetki, mierząc ją uważnym spojrzeniem.
- Szukasz schronienia, dziecko? - zapytał cicho, pozwalając by jego słowa poniósł wiatr. Przesunął się nieco wygodniej, by trzon kosy nie uwierał go w plecy, skupiając chwilowo całkowicie swoją uwagę na dziewczynie. Skrzydła pozostawiał złożone, wyraźnie nie mając zamiaru ruszać się ze swojego miejsca. Czekał spokojnie na odpowiedź na pytanie, które zawisło pomiędzy nimi w ciszy i spokoju, przerywanym od czasu do czasu cichym szelestem, gdy pies przebierał niecierpliwie łapami, bądź trącał rozmachanym ogonem jedną z gałęzi, która miała mu służyć za kryjówkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.15 20:58  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
- Huh? - Rozejrzała się raz jeszcze za przyczyną swojego upadku. W końcu gdyby zauważyła go wcześniej, udałoby jej się może uniknąć lądowania na ziemi w sposób niekoniecznie spektakularny, czy chociażby elegancki. Nie, jak już się przewracać, to niczym ostatnia niezdara. Postać Psa tylko mignęła jej przed oczyma, kiedy podnosiła wzrok z własnych kolan; trochę skołowała ją nagła zmiana wysokości, na której znajdowała się jej własna głowa. Zaraz jednak dotarł do niej obraz całej sytuacji, który przecież był raczej jasny - jakieś płochliwe stworzenie wpadło pod nogi anielicy, powodując jej upadek, a następnie samo uciekło.
Jak łatwo się domyślić, siedzenie na trawie nie jest jakimś szczególnie produktywnym zajęciem i nawet jako forma rozrywki prezentuje się raczej marnie. Czas więc zaprzestać tej bezsensownej czynności i podnieść się do postawy, jaka przystoi istocie humanoidalnej, a nawet w pewien sposób od człowieka wyższej. Podparła się na rękach, a następnie jednym, sprawnym susem stanęła na wyprostowanych nogach. Zaraz też otrzepała dłonie, co było niemożliwym do pozbycia się nawykiem czystości. Dużą ilość swego czasu spędzała na bardzo precyzyjnej robocie, przez co brud na skórze kończyn górnych denerwował ją niemiłosiernie. Wystarczyła odrobina jakiejś kleistej substancji, choćby potu, by praca stawała się irytująca, wręcz nie do zniesienia. Igła ślizgająca się w rękach albo choćby wrażenie, że ufajdanymi łapskami brudzisz świeżo wyprane ubranie, które cerujesz... no po prostu nie.
Dopiero usłyszawszy obcy głos podniosła głowę i skierowała wzrok na dach altany. Widziała, rzecz jasna, że ktoś tam przebywa, jednak zazwyczaj nie zajmowała się wariatami łażącymi po budynkach. Ludzie (i nie-ludzie) różne dziwne rzeczy robią i nie zawsze warto zaprzątać sobie tym głowę; miała na co dzień żywy przypadek tego, że pewnych osób nie należy analizować, tylko zaakceptować nietypowe zachowania, by nie spowodować u siebie implozji mózgu. Skoro więc komuś podobało się przebywanie na wysokościach, to nie miała do tego zastrzeżeń. Inną już jednak sprawą jest to, że ów osobnik właśnie do albinoski się odezwał i to w sposób również niekoniecznie normalny.
Z której strony by nie spojrzeć, naprawdę nie wyglądała na dziecko. Nawet za nastolatkę ciężko by ją wziąć, bo odkąd przestała dojrzewać, zdecydowanie plasowała się wizualnie w przedziale od lat dwudziestu do dwudziestu trzech. Skąd więc taki zwrot? Mógł być równie dobrze szyderczy, co też padający z ust osoby o wiele bardziej wiekowej. A może po prostu ten ktoś miał w zwyczaju tak zwracać się do ludzi? Nie ma co się kusić o interpretację, nie znali się nawzajem, a więc i na logiczne wnioski nie ma co liczyć.
- Że ja? Schronienia? Nie, bynajmniej, tylko przechodziłam. A ty rozumiem lubisz się bawić w gargulca? - Nie mogła się powstrzymać od tego, żeby nie skomentować w jakiś sposób miejsca przebywania swego rozmówcy. Fakt faktem, w jej głosie nie było nadmiernej złośliwości, ot, drobny przytyk. Oby tylko nieznajomy miał chociaż śladowe ilości poczucia humoru i nie zinterpretował żartobliwej wypowiedzi Reb jako ataku na swoją osobę. Byłoby raczej nieszczególnie miło, gdyby ta znajomość zaczęła się od skoczenia sobie nawzajem do gardeł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.15 13:16  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Nie był to pierwszy raz, kiedy Pies sprawiał problemy. Jego wrodzona nadpobudliwość wielokrotnie władowała go pod nogi jednego z przechodniów, dosłownie przewracając w miejscu. Co ciekawe, teraz choć nadal był jeszcze szczenięciem, nadal był na tyle duży (i głupi), by przewrócić nawet rosłego mężczyznę. Póki co jak widać żył i nikt nie próbował żadnych zamachów na jego życie, niemniej Hope nawet nie chciał myśleć o tym, co będzie gdy dorośnie i osiągnie pełne wymiary. Już i tak miał z nim za dużo kłopotów, których zwyczajnie nie potrafił rozwiązać.
W końcu przy nim zwierzak zachowywał się dużo spokojniej, a nie będzie przecież chodził za nim krok w krok. Nikt nigdy nie nauczył go jak obchodzić się z innymi istotami, ludźmi czy zwierzętami. Osób, które przełamały ową barierę było zbyt mało by zająć nawet miejsce wszystkich palców jednej ręki, choć prób było wiele. Niektórzy rodzą się sami i sami umierają, jak to mówią.
Przyglądał się kątem oka podnoszącej z ziemi nieznajomej, cały czas zachowując milczenie. To był ten moment kiedy zwykła osoba uśmiechała się niezręcznie i przepraszała za zachowanie swojego pupila. Właściwie już wcześniej powinien się podnieść, zejść do niej na dół i wyciągnąć dłoń w jej stronę, oferując pomoc.
Niestety, lista rzeczy które anioł powinien robić w swoim życiu była znacznie dłuższa, a jak widać, nadal siedział nieruchomo na dachu altany kompletnie nie zwracając na podobne rzeczy uwagi.
Samica.
Płeć nie gra roli.
Samice trzeba chronić. Są nieporadne.
Gdyby rzeczywiście były tak nieporadne jak mówisz, drogi Wilku, nasz Pan nie wyznaczałby anielic na stróży.
Naszego Pana już nie ma.
Przecież sam to nieustannie powtarzał. Nie powiedział nic więcej, nadal przyglądając się dziewczynie, tym razem już bardziej otwarcie, choć nieustanne skrywanie twarzy pod kapturem, raczej nie czyniło tego przeżycia zbyt pozytywnym. Większość wolała widzieć z kim ma do czynienia, zupełnie jakby w oczach mogli wyczytać wszelkie najważniejsze cechy, ocenić czy dana osoba wypowiada słowa będące prawdą, czy może fałszem.
"Lubisz się bawić w gargulca?"
Przez dłuższą chwilę milczał, zastanawiając się czy powinien w ogóle udzielać odpowiedzi na podobne pytanie. Gdy już wydawało się, że zwyczajnie ją zignoruje, otworzył w końcu usta.
- Być może. Choć zdecydowanie nie leży w moim zwyczaju spluwanie wodą podczas deszczu. Jeśli jednak moja obecność w tym miejscu odstraszy próbujące je nawiedzić demony to chętnie wcielę się w jego rolę. Jesteś demonem, moja droga? - zapytał beznamiętnie, nie pozwalając by w jego głosie pojawił się choć przebłysk uczuć. Ostrożności nigdy za wiele.
Chcę wyjść, Hope. Pokażmy jej gargulca.
Nie.
Dalej aniołku. Nie tchórz. Wypuść nas.
Zamilcz.
Buntownicze krakanie w jego głowie niejednego doprowadziło go do szaleństwa, gdy Ravnor raz po raz odbijał się od barier postawionych w jego umyśle, wyraźnie szukając wyjścia na zewnątrz i możliwości przejęcia nad nim kontroli. Tym razem Wilk się do niego nie przyłączył. Obserwował całą sytuację w milczeniu, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
Miej się na baczności, Hope. Nie wiemy skąd przybyła ani jakie ma zamiary.
Nie jestem strażnikiem granic.
Dlatego uważaj. Jeśli cię za niego weźmie, a nie jest naszym sprzymierzeńcem, może zaatakować w najmniej odpowiednim momencie.
Jego głowa poruszyła się nieznacznie w górę i w dół, gdy mierzył ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Ostatnimi czasy wszystkich ogarnęła wewnętrzna wojna. Nawet anioły nie stąpają spokojnie po ziemi. - rzucił przyciszonym tonem, nie odrywając od niej wzroku. Rada, ostrzeżenie czy zwykła uwaga? To mogła w tym momencie stwierdzić tylko i wyłącznie sama białowłosa, kierując się własnym instynktem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.15 18:52  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Właściwie nawet nie uznała zachowania zwierzaka za jakiś wielki dla siebie kłopot. Co prawda nie musiała koniecznie lubić twardego lądowania na ziemi w sposób zupełnie niespodziewany i z pewnością tak nie było, ale z drugiej strony nie była to też jakaś horrendalna krzywda. Ot, po prostu się przewróciła, co zdarzało się przecież nawet najlepszym. Do psa żadnej urazy nie chowała i właściwie to chętnie przyjrzałaby się mu bliżej. Miała jakiś sentyment do tych zwierzaków odkąd sama w jakiejś przenośni również nosiła ich miano. Może i nie przywiązywała jakiejś wielkiej wagi do symboli, ale do tamtej pory po prostu niewiele się interesowała się zwierzakami. Zmieniło się to później, gdy poznała kilka osób posiadających swoich pupili i nieco się przekonała, że zwierzaki to wspaniałe zjawisko. Własnego jednak nie chciałaby mieć - wystarczy jej już jedna niemożliwa do okiełznania bestyjka kojarzona szerzej jako żyrafa. Z takim podopiecznym było wystarczająco dużo zachodu i nerwów, żeby zdecydowała się hodowlę chociażby mrówki.
Ciągłe zadzieranie głowy w górę nie było wygodne, ale obserwowała swojego specyficznego rozmówcę bez przerwy. Najzwyczajniej w świecie przypatrywała się ciemnej, zakapturzonej postaci. Oceniając po głosie, nie miała większych wątpliwości, że ma do czynienia z istotą płci męskiej. Cóż, znowu. Chyba miała w życiu trochę za dużo tego towarzystwa facetów, by było to jeszcze zdrowe.
Będzie się trzeba przejść na ploty do Federiki, bo powariuję.
- Skoro lubisz, to proszę bardzo - wzruszyła ramionami. - A wyglądam ci na demona? - Nie, o dziwo to pytanie nie było ironiczne. Posiadało za to zabarwienie czystej ciekawości; była zwyczajnie zainteresowana tym, co znajomy pomyślał na jej temat przez pierwsze dwie minuty tegoż spotkania, bo przecież wywarcie pierwszego wrażenia już miało miejsce.
Nigdy nie miała w zwyczaju stać spokojnie. Teraz też, choć wpatrzona do góry na swego rozmówcę, nie pozostawała całkowicie nieruchoma. Ciężar ciała dziewczyny spoczywał na jednej nodze, w trakcie gdy druga błądziła niewielkimi półkolami, do przodu i do tyłu, nieznacznie szurając w trawie. Ręce splotła z przodu tułowia, w dalszym ciągu wypatrując czegokolwiek charakterystycznego w wyglądzie siedzącego na dachu altanki mężczyzny.
Dziwny jakiś.
- Hm? Z tego co słyszałam, to wewnętrzna wojna świata trwa tak w sumie od prawie tysiąca lat. Ostatnio się aż tak bardzo zmieniło? - Może brzmiało to trochę dziwnie, gdy tylko tak zadawała pytania, ale właśnie takim typem osoby była Zimmermannówna. Skoro nieznajomy nie dawał jej się dowiedzieć niczego o sobie wprost, to zamierzała odrobinę pociągnąć go za język i zmusić do wypowiadania swoich opinii na konkretne tematy. Na co jej były jakieś ogólniki i filozoficzne mamrotanie? Do albinoski trzeba było konkretnie i bez ogródek. Na zbyt duże ilości gierek reagowała po prostu alergicznie; miała za mało cierpliwości na to, by do wszystkiego dochodzić samodzielnie, mozolnie i krok po kroku.

Pierniczę, że krótko, bo od Ciebie i tak dostanę ścianopost.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.15 19:57  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Nadciąga MG, a wraz z nim, zmiana aury:

Urok altany i jej okolicy nagle zaczął gasnąć, wraz ze wszelkimi źródłami naturalnego światła. Niebo pokryły ciemne chmury, które z minuty na minutę gęstniały tylko po to, by ostatecznie chlusnąć drobnym deszczem. Lekki wiatr gnał kłębiące się, szare nimbostratusy. Pomimo ochłodzenia, krople wody były przyjemnie ciepłe. Jak widać, Eden nawet w czasie swej nieprzyjemnej pogody potrafił być miły dla jego gości.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.15 23:17  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Być może właśnie dlatego, w pewnym momencie szczeniak przestał aż tak stresować się obecnością nieznajomej, choć jeszcze przez jakiś czas nie wyściubiał nosa z krzaków. Raz po raz kulił uszy i rozprostowywał je ponownie, wyraźnie walcząc ze swoim wewnętrznym instynktem - który nakazywał mu trzymanie się z daleka od obcego - i wrodzoną ciekawością, wręcz krzyczacą na każdy jego mięsień, by ruszył się z miejsca, obwąchał, dotknął nosem i dokładnie się z tym-dziwnym-czymś-to-chyba-samica-bo-ładnie-pachnie zapoznał.
W końcu ciekawość wygrała.
Szelest.
Otrzepanie się.
Krok.
Krok.
Krok.
Głupie psisko.
To tylko nieporadne szczenię.
Nie spodziewam się po szczenięciu z twego gatunku większej inteligencji.
Przeklęte ptaszysko. Niech no tylko cię dorwę w swoje kły-
Wściekły warkot wypełnił jego umysł, gdy Wilk raz po raz atakował świadomość Kruka, próbując go zmiażdżyć i podporządkować swojej woli. Ten umykał jednak sprawnie, kracząc z wyraźną pogardą, nawet nie próbując odwdzięczyć się tym samym.
Łapy niczego nieświadomego Psa uderzały miękko o trawę, gdy wyczłapał z krzaków, nadal przyozdobiony pojedynczymi listkami i gałązkami, które jakimś cudem zaplątały się w jego krótkim futrze. Stanął w odległości pół metra od białowłosej i wyciągnął swój długi pysk ku niej, węsząc z uwagą. Ten ciekawy twór, ciekawił go jeszcze bardziej, z tego względu, że nie miał okazji wcześniej go spotkać. Pokonał więc barierę strachu i przysunął się jeszcze bardziej, węsząc przy jej nogawce.
Hope tymczasem trwał w bezruchu, wpatrując się w nią milczeniu, gdy zadała pytanie. Nie podjął się go od razu, choć tym razem nie zwlekał z odpowiedzią tak długo jak wcześniej. Doskonale wiedział, co chce powiedzieć, przewiercał ją jednak wzrokiem, nadal skrywając oczy pod kapturem, zupełnie jakby chciał w ten sposób dotrzeć do jej umysłu.
- Nie wygląd, lecz czyny stanowią odpowiedź na zadane przez ciebie pytanie. Wyłącznie ty możesz jej zatem udzielić. - i prawdopodobnie tyle z jego opinii na jej temat.
Hope nie miał w zwyczaju oceniania ludzi, a już na pewno nie na podstawie ich aparycji. Stawianie osądów nie było rzeczą błachą, choć błąd ten popełniała większość istnień na świecie. Uczyli się, że przecież mogą stanąć po odpowiedniej stronie, jeśli wysłuchają opinii obu stron. Czasem wystarczała im ta, która padała z ust ich przyjaciela, by uznali ją za słuszną i to właśnie za nim się opowiedzieli.
Kto dał im jednak prawo, by decydować co jest słuszne, a co nie? Że to właśnie ich moralność jest tą, która ma miano 'słusznej'? Oceniają na podstawie własnych odczuć, ksiąg nieznanego proroka, a może tego, że to ich, a nie przeciwnika poparła większa ilość osób?
Podobne pytania stawiane były od wieków. Nie tylko zresztą te.
Czego nie możesz zrozumieć, to powinieneś pożreć, Hope. Taka jest zasada przetrwania.
A czego, nie możesz pożreć, od tego uciekaj i wyśmiewaj to z góry, patrząc jak próbuje cię dopaść.
Tylko tchórz ucieka przed zagrożeniem. Podjętą walkę kończy jedynie śmierć.
Dlatego tacy jak ty szybko giną.
Milczeć.
"Ostatnio się aż tak bardzo zmieniło?"
- Nie świata, lecz stąpających po ziemi ludzi. Ona sama w niczym nie zawiniła. - zamilkł ponownie, odwracając głowę w bok. Dodatkowy mrok, który ogarnął otoczenie był dla niego niezwykle przyjemny. Nawet pierwsze krople deszczu, nie potrafiły pozbawić tego miejsca uroku, którego nabrało wraz ze zgaśnięciem wszelkich świateł.
Jedynie Pies wyraźnie nie podzielał jego zdania. Momentalnie wydał z siebie niski pomruk, otrzepał futro z wody, która jeszcze nie zdążyła się na nim zgromadzić i pomknął pod dach altanki, wyraźnie chcąc się skryć, przed niechcianymi kroplami.
Hope w końcu się poruszył. Wstał z miejsca i rozprostował skrzydła, robiąc dwa kroki przed siebie, zupełnie jakby miał runąć w dół.
Niedoczekanie.
Miękki trzepot skrzydeł, wypełnił jego uszy, chwilowo zagłuszając inne dźwięki, gdy opadał powoli ku ziemi, w końcu na niej stając parę metrów od białowłosej. Złożył skrzydła na plecach, nadal nie zdejmując kaptura, pod którym nieustannie kłębiły się cienie, skrywając połowę jego twarzy w nienaturalnym półmroku.
- Teraz, gdy anioły stąpają pośród nich, wiele z nich oddala się od swego obowiązku. Oddaje ludzkim pokusom i przesiąka grzechem, przed którym mieli ich bronić. Inne próbują z tym walczyć, obierając ścieżkę przepełnioną agresją. Być może nadejdzie dzień, gdy zbrukani bracia powrócą na właściwą ścieżkę. - zerknął w stronę altany, patrząc na skulonego pod jedną z ławek psa, który wyściubił nos w jego stronę z wyraźnym zaciekawieniem. Ogon uniósł się nieznacznie ku górze i poruszył w wyraźnej formie zadowolenia z uwagi.
- Być może umilkną ich głosy, a zbrukanie zbierze swe żniwo plamiąc ręce tych, którzy ich uciszyli. Jak sądzisz, moje dziecko? - zapytał łagodnie, ponownie zwracając się w jej stronę.


Ja się naprawdę staram, żeby były krótsze...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.15 20:22  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Cały czas krążyła spojrzeniem pomiędzy Psem a jego panem; zachowanie zwierzęcia było dla niej nieco intrygujące i jednocześnie liczyła na to, że stworzenie się jednak przekona do nieznajomej sobie istoty, którą była albinoska. Gdziekolwiek się nie pojawiła, robiła za swego rodzaju atrakcję, bo w końcu ten typ schorzenia nie był na tyle popularny, by uznać go za normę. Nie da się zaprzeczyć, że najzwyczajniej w świecie rzucała się w oczy. Zastanawiała się przez chwilę, czy nietypowy wygląd może psiaka odstraszyć, ale odrzuciła tę hipotezę. Już prędzej można się pokusić o stwierdzenie, że wpływ na zachowanie zwierzęcia miał szansę mieć zapach czy gesty, na które istoty niehumanoidalne chyba bardziej zwracały uwagę niż na samą, suchą aparycję.
Odczuła pewną satysfakcję, gdy Pies ostatecznie się zbliżył. Powoli przykucnęła, by nie wystraszyć go gwałtowniejszymi ruchami i ostrożnie wyciągnęła dłoń przed siebie. Nie zamierzała dotykać zwierzaka, ale dać mu coś w rodzaju "próbki siebie" - niech sobie do woli powącha, przekona się i przyzwyczai. Nie wiedziała do końca, w jaki sposób ten pupilek został wychowany i jak reaguje na obcych, więc zachowywała czujność. Z drugiej zaś strony liczyła na to, że pies został dobrze przysposobiony i nie będzie agresywny, szczególnie w obecności swego właściciela.
- Ktoś tu nie zainwestował w poczucie humoru, hm? Zresztą, nieważne. Po prostu nie jestem żadnym demonem. Żadnych złych zamiarów. Żadnego gwałcenia miast i palenia kobiet. - Wywróciła oczyma i wypowiedziała się z lekką, acz nadal wyczuwalną nutką ironii. Jak gdyby mogła być prawdziwie upadłym aniołeczkiem! No bez żartów. Może do ideału było jej daleko, ale fundamentalne zasady pozostawały u niej niezmienione od wieków i nadal zgodne z Bożymi rozkazami. Co do tego nigdy nie miała jakichś większych możliwości, nawet jeżeli na swojej duchowej drodze potykała się nieraz, często też boleśnie.
- Teraz to już się czepiasz szczegółów - wymamrotała pod nosem ze zrezygnowaniem. Naprawdę, skoro już było jej dane natknąć się w Edenie na żywą duszę to wolałaby kogoś o chociaż minimalnie bardziej rozwiniętym poczuciu humoru, a nie taką totalnie sztywną istotę. Czy ten koleś w ogóle się śmiał? Tak chociaż raz za życia? We wczesnym dzieciństwie albo na podtlenku azotu? Zresztą, to nawet nie było ważne. Od rozważania stan rzeczy się przecież nie zmieni.
Poczuwszy pierwsze padające z nieba krople deszczu zapragnęła od razu podążyć w ślady futrzaka i ukryć się pod dachem, ale nieznajomy chwilowo odgrodził ją od altany. Teraz nie musiała zadzierać głowy aż tak wysoko, by spojrzeć na swego rozmówcę, no chociaż taki plus. Zerknęła na niego i westchnęła nieznacznie. Podczas dłuższego wywodu odgarnęła swoje długie, białe włosy przez prawe ramię i wsunęła na głowę kaptur kurtki. Nie uśmiechało jej się zamoknąć, a od schronienia dzielił ją jeszcze kawałek. Deszcz zaś powolutku, acz nieubłaganie przybierał na sile.
- Możemy mieć nadzieję, że w naszych braciach i siostrach zwycięży prawe sumienie, nie zaś przyzwyczajenie do ludzkiego zepsucia. Wybacz jeżeli zabrzmię nieuprzejmie, ale idę się schować. Narażanie swojego zdrowia to też grzech - dokończyła łagodnym tonem, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem w kierunku swego wciąż anonimowego rozmówcy. Zaraz też ruszyła ze swojego miejsca i sprawnie wyminąwszy anioła skierowała się ku altance, by po chwili znaleźć azyl pod dachem. Przecież nie chciała złapać jakiegoś paskudztwa tylko przez to, że wystawiła się na byle mżawkę.

Przestałam się przejmować, bo chyba w treści ujmuję wszystko. Jak się nie ma kilku osobowości to nie ma aż tak o czym pisać no xD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.15 23:40  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Biorąc pod uwagę 'jakże żywe' zachowanie Hope'a, raczej nie pozostawiało żadnych wątpliwości, że to właśnie jego towarzysz wzbudzał zazwyczaj w innych większą dozę zainteresowania. Nie miał mu tego za złe. Tak długo, jak nie próbował sprowadzić ich zafascynowany do jego domu, narażając go tym samym na niechciane towarzystwo.
Pies jak to pies, nie miał w zwyczaju przejmować się wyglądem innych. Choć w pierwszym momencie, na wyciągnięcie dłoni w jego stronę zareagował nieufnym cofnięciem się w tył i położeniem po sobie uszu, nie zawarczał, ani nie odsłonił kłów w agresywnym geście. Odczekał chwilę, dopiero po chwili wznawiając węszenie, a gdy dziewczyna nadal nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów - postanowił się przełamać. Trącił ją nosem w czubek palców machając przy tym ogonem, a nawet jeśli tylko tego chciała, dał się krótko poklepać po łbie. Na większą zażyłość póki co nie było co liczyć, niemniej jak na pierwsze spotkanie i tak można było powiedzieć, że skończyło się całkiem pozytywnie.
Anioł nie zareagował w żaden sposób na przytyk skierowany w stronę jego poczucia humoru. Dziewczyna była całkiem bliska prawdy, anioł zwyczajnie nigdy nie nauczył się żartować. Nie odczuwał podobnej potrzeby ani w przeszłości, ani w teraźniejszości. Żarty, próby zbywania pytań, sarkazm. Wszystko to było dla niego ludzkim wymysłem mającym utrudnić przebieg rozmowy i wspomóc niechęć udzielania odpowiednich informacji.
Ty wykorzystujesz do tego milczenie.
Nie utrudniam milczeniem rozmowy. Zwyczajnie jej nie podejmuję.
Nie zareagował na jej kolejną żartobliwą uwagę. Ani rozbawieniem, ani irytacją, zachowując tą samą neutralność co wcześniej. Nawet jeśli nie stosował żartów i często zdarzało mu się w nich gubić, tym razem nie zamierzał jej pouczać o tym, że to miasta się pali, a kobiety gwałci.
Nie żeby kiedykolwiek kogoś pouczał w podobnych kwestiach.
Naprawdę nie masz w sobie krzty poczucia humoru, aniołku.
Kruk rozkrakał się prześmiewczo w jego głowie, zignorował go jednak, nie widząc w tym nic zabawnego.
Też mi nowość.
Wysłuchał jej odpowiedzi, nie potwierdzając jej słów, ani nie zaprzeczając w żaden sposób. W końcu były one tylko i wyłącznie jej opinią, której nie miał zamiaru, ani prawa podważać.
Nadzieję.
Staniesz się nadzieją innych, Hope?
Nasza Nadzieja i ingerencja w sprawy innych? Prędzej wszystkie pieczęcie zostaną przełamane, a na świecie roztrąbią się istoty piekielne, niż opowiemy się po którejś ze stron.
Nadal uważam, że powinniśmy walczyć.
Nie patrzysz na dobro innych Wilku, lecz zaspokojenie własnego pragnienia krwi.
Na świecie od zawsze panowała hierarchia, której należy przestrzegać.
Hierarchia, której anioły nigdy nie były częścią.
Nadal nie wypowiadając ani jednego słowa, ruszył w ślad za nią, siadając po przeciwnej stronie altanki. Pies wyjrzał spod ławki i przeszedł do niego, merdając przy tym ogonem. Trącił go nosem w zimną dłoń i położył się ponownie przy jego nodze, wlepiając uważny wzrok w białowłosą. W przeciwieństwie do anioła, który odwrócił wzrok w bok, wpatrując się w dal.
- Aniołom nigdy nie przydzielono własnej woli. A jednak na ziemi, wielu opowiada się po wybranych przez siebie stronach, po spotkaniu różnych grup ludzi. Ludzie. - nie odrywając wzroku od dali, umilkł nie kończąc swojej myśli.
Ludzie mieli w sobie pewną cechę, której długo nie rozumiał.
Prawo do zmiany innych w swoim otoczeniu. Jak wielkich zmian potrafili dokonać już wcześniej, gdy ich żywot pozostawał ograniczony.
I do jak wielkiej doprowadzili się ruiny, gdy owe ograniczenie zostało im zabrane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.11.15 16:22  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Tak, to chyba nie było nic dziwnego, że energicznej anielicy bardziej przypadł do gustu futrzasty kolega niż jego właściciel. Ucieszyła się bardzo, gdy pies zdecydował się choć na chwilę zaufać nieznajomej. Nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów i spokojnie wyczekiwała poczynań zwierzęcia. Uśmiechnęła się radośnie widząc, że psisko wesoło macha ogonem. Krótko przeciągnęła dłonią po jego głowie w jakiejś delikatnej formie głaskania. Potem powoli wycofała rękę i położyła ją na swoich kolanach, symetrycznie do drugiej górnej kończyny. To by było na tyle zapoznawania się z fauną. Po raz kolejny pożałowała, że jedynym możliwym dla niej "zwierzakiem" jest sadystyczny dzieciak-wymordowany, któremu tyle było do sympatycznego psiaka, co światłu do cienia. Niestety, przy powierzaniu jej opieki nad zbłąkaną duszyczką nikt nie brał pod uwagę osobistych preferencji, więc wylądowała w takiej, a nie innej sytuacji. Praca niemożliwie denerwująca, trudna, a żeby było lepiej - nieodpłatna. Ktoś z anielskiej "góry" sobie chyba jaja robił z nieszczęsnej Reb, która w życiu prosiła tylko o godziwe zajęcie i odrobinę rozrywki, a zamiast tego otrzymała dziki zapiernicz z nieokrzesanym osobnikiem i ani chwili wytchnienia od pilnowania jego ruchliwego tyłu. Przydałby się urlop, ale wystarczyłyby dwa dni bez obecności stróża, żeby doberman narobił sobie poważnych kłopotów, była tego pewna.
Gdy już bez większych problemów znalazła się pod zadaszeniem, przyklapnęła na jednej z ławeczek. Nie planowała zostawać w tym miejscu zbyt długo, ale wypadało przynajmniej przeczekać deszcz. Dodatkowo trafiło jej się specyficzne towarzystwo, o którym nie wiedziała do końca co myśleć. Mężczyzna był zdecydowanie osobliwy, poważny z charakteru i jakiś taki... no, w każdym razie nie należał do ulubionego gatunku albinoski. Póki co jednak nie dał jej żadnych powodów do złości, więc jej nastawienie nie było też negatywne. Wyglądało na to, że jego obecność była równie mało znacząca co położenie jakiegoś losowego kwiatka na łące; mało zajmująca i kompletnie obojętna.
Sprawnie zdjęła kaptur kurtki z głowy i przeczesała włosy palcami, przywracając im poprzednie ufryzowanie - czyli kompletny rozgardiasz. Rzadko zdarzało jej się bawić w poskramianie tych białych dzikich bestii, które i tak nigdy nie chciały się podporządkować jej woli. Właściwie to powinna w końcu przyciąć grzywkę, bo właziła jej na oczy...
Ale dobra, może lepiej darować sobie odpływanie do przyziemnych spraw. To, o czym mówił nieznajomy mimo wszystko po części ją interesowało i gdy już doprowadziła się do porządku po wybiegnięciu w dal z myślami, z uwagą wsłuchała się w jego słowa. Mimo tego, z twarzy nadal wyglądała na lekko znudzoną, choć starała się sprawiać wrażenie uprzejmej. Przecież hej, ona naprawdę potrafiła być miła, jeżeli się jej nie zaszło za skórę. Wbrew temu, co można by pomyśleć, odkryty przez dziewczynę brak poczucia humoru rozmówcy wzbudził w niej nie irytację, a lekkie politowanie. W końcu ci, którzy nie potrafili się śmiać, tracili bardzo wiele z uroków życia; przynajmniej tak uważała ta oto anielica.
- Nie tylko ludzi - dorzuciła, ale wyraźnie zakończyła wypowiedź. Nie interesowało ją rozwijanie tej myśli, po części też zakładała, że nieznajomy sam kontynuuje swoją wypowiedź. Jak do tej pory wygłaszał całkiem intrygujące treści i opinie, a Rebekah nie planowała ich komentować ani się do nich odnosić, póki nie uznałaby tego za wystarczająco opłacalne. Nie musiało jej to przynosić żadnych konkretnych profitów, wystarczyłby walor rozrywkowy. Póki co jednak zachowywała milczenie, co najwyżej od czasu do czasu rzucając w myślach komentarze, których dobre wychowanie i instynkt samozachowawczy nie pozwalały jej wypowiedzieć na głos.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.15 17:05  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Tu będzie post. Tak w ciągu paru godzin miejmy nadzieję. I niestety Hope musi nawiać z tematu, bo sąd. Więc na razie:

zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 22:22  •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
Ukochany Eden, prawdziwe miasto Aniołów, a w nim przecudowne Ogrody powstałe z cudów. Jedyne takie miejsce, które wprawiało Sena w zachwyt i melancholię jednocześnie. Trudno powiedzieć, dlaczego, powodem na pewno nie był humor aniołka, który iskrzył się niemal tak samo mocno jak śnieg w słońcu. Czuł, że stanie się dziś coś dobrego i żadna siła nie potrafiła zepsuć mu tej chwili. Oczywiście, mógł nagle zostać zaatakowany przez…coś i mieć lawinę problemów z tego powodu, przecież miał takiego wątpliwego „farta”. Wszystko jest przy nim możliwe.
W międzyczasie przechadzał się z uśmiechem, napawając znajomym uczuciem spokoju. Co prawda egzotyczne myśli o niebezpieczeństwie zaprzątały jego głowę, tak, że kilka razy potknął się o coś i niemal przywalił twarzą w ziemię, ale za każdym razem udawało mu się złapać równowagę, po sekundzie zapominał o sytuacji i dawał się podejść na nowo. Jakże naiwny był, kiedy tak szedł pewny siebie, nie zauważając na drodze dorodnego kamienia. Już niemal minął zagrożenie, już prawie uszedł śmierci…Nie, jednak, proszę szanownego państwa, ten anioł od siedmiu boleści doigrał się i na pewno pożałował stawania naprzeciw silniejszemu. Kamień z triumfem przeturlał się spoza ścieżki, gdzie Sena leżał jak głupi twarzą w śniegu i zastanawiał się, co właściwie miało przed chwilą miejsce.  
„Szalone przygody Sena, cóż za fabuła! Cóż za akcja!” pomyślał ironicznie, wstając. Otrzepał się z lepkiego śniegi i zauważył altankę, idealne miejsce by zregenerować siły po przegranej. Ale nie miał zamiaru odejść bez małej, słodkiej zemsty. Uśmiechnął się wrednie do kamienia, który wnet znalazł się w jego ręce z przerażoną miną.
- Trzeba było ze mną nie zadzierać, koleżko – powiedział, rzucając przeciwnika w bliżej nieokreślonym kierunku. – Tak się właśnie wygrywa.
Dumny z siebie usiadł w altanie. Z błyszczącymi oczami zaczął się rozglądać by poszukać ciekawego punktu zawieszenia. Po pięciu minutach patrzenia się w śnieg, stwierdził, że może nie do końca wiedział, co robił, kiedy tu zawędrował. Jakby nie patrzeć jedyne, co mógł tu i teraz robić ograniczało się do dwóch rzeczy: bezmyślnego gapienia się w przestrzeń i udawania, że rozmyśla nad czymś bardzo ważnym.
Właśnie dumał nad sensem istnienia, kiedy to z niezadowoleniem stwierdził, że jego bytowanie w altanie jest bliskie bezsensowności. Nie ma tu nikogo, kto byłby tak miły i zmienił jego egzystencję? Nie? Okej, wymyśli sobie przyjaciół, łaski bez.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Altana - Page 5 Empty Re: Altana
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach