Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 28.12.14 22:53  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
Kiedy szybko badał rozgorączkowanym spojrzeniem pomieszczenie, w którym się znajdował, jego bacznemu wzroku nie umknął fakt, że dziwnie opustoszały wózek inwalidzki zaczął się poruszać. Kot naprawdę zaczął czuć się jak bohater jednego z badziewnych horrorów. Mało tego, najwyraźniej ktoś przypisał mu główną rolę!
Nie musiał się długo zastanawiać. Natychmiast odwrócił się w przeciwną do wózka stronę i pognał ile sił w nogach, kompletnie nie rozumiejąc co się u diabła działo. W organizacji, jak i w wąskim kręgu poza nią, był znany ze swojej kociej zwinności i szybkości, jednakże nawet ona nie pomogła mu w zaistniałej sytuacji przez zbliżeniem z upiorną pomocą dla niepełnosprawnych. Tyłek ciężko opadł mu na siedzenie, a Ai choć chciał z niego czym prędzej wyskoczyć.. po prostu nie mógł.
Nagle setki obrazów zaczęły otaczać go z każdej możliwej strony, a tysiące głosów wołać każde w swoim interesie, skutecznie wywołując u Ailena uczucie szaleństwa. Co się do jasnej cholery z nim działo?
Twarze, ręce, dotyk, tortury, oczy, krew…


Cisza.
Wokoło nicość.
Tak się umiera?
Nie.

Ławka.
Siedział rozdygotany z tyłkiem częściowo wysuniętym poza drewniane siedzenie jeszcze dobre kilka minut, nim zorientował się, że jego realny koszmar dobiegł końca, a on nareszcie zaczął być bezpieczny. Wstał i na miękkich nogach wykonał kilka próbnych kroków tylko dzięki fortowi nie wywracając się na swoją piękną, choć nieco pokiereszowaną twarz. Chciał sięgnąć ręką i przeczesać włosy, by nieco uspokoić oddech, lecz zorientował się, że trzyma w dłoni zawieszkę z dziwną karteczką.
On już miał doświadczenie w takich karteczkach i tym razem postanowił nie negować treści tam zawartej, a dla świętego spokoju… po prostu uwierzyć.
Schował zawieszkę i czym prędzej wybył.
Eden już nie był dla niego takim spokojnym miejscem.

{ z.t }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 17:09  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
____Wyobraź sobie dwoje wiekowych, poważnych aniołów, którzy dopiero co opuścili super ważne i poważne zebranie. Co właściwie mogłoby pójść tu nie tak, jak trzeba? Wszystko.
____Pamiętasz altankę, w której zawsze się bawiliśmy. Założę się, że dolecę tam pierwsza.
____Czyżbyś rzucała mi wyzwanie?
____A na co ci to brzmi, głupku~?

* * *

Pół godziny później i kilkadziesiąt kilometrów dalej dwoje majestatycznych sług bożych prowadziło zaciętą rywalizację.
____Co słychać na tyłach, Kenneth? – zagadnął przyjacielsko, przekrzykując wiatr. Biały punkcik przed nimi nabierał kształtów i stawał się coraz wyraźniejszy.
____A żebyś tak się udławił swoimi piórami, Levittoux! – dotarła do niego równie przyjacielska odpowiedź.
____Nathaniel zapikował ostro w dół, by praktycznie w ostatniej chwili – spokojnie, wszystko było wyliczone, nie takie rzeczy się w życiu robiło – obrócić się i miękko wylądować na ziemi.
____Pierwszy, krótasie – rzucił z bezczelnym uśmieszkiem, nawet nie oglądając się za siebie.
____Wiedział, że dziewczyna przez większość czasu leciała tuż za nim. Nie musiał się nawet odwracać, żeby to stwierdzić. Oczami wyobraźni widział już jej niezadowoloną minę. To prawda, że wygrał z nią głównie z powodu lepszego startu, jednak rozpiętość skrzydeł również robiła swoje. Tak to już jest, jak bierze się za wyścigi z wielkoludami. Ciekawe, czy będzie żądała rewanżu...
____Zmierzył ażurową budowlę krytycznym spojrzeniem, lecz zamiast wejść do środka, uwalił się na miękkiej trawie nieopodal, tak jak to niejednokrotnie robili z Sher za starych, dobrych czasów. W końcu altanki są dla bab i zakochanych, a nie dla parki szanujących się, małoletnich aniołków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.15 8:03  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
Ej, no bez przesady! Pozwoliłam Ci napisać ten dialog, ale żeby tak o dławieniu się piórami? Och. No dobrze, Cameron byłaby do tego zdolna. Tak czy owak, zasuwała za nim, jak tylko mogła. Sądziła, że będzie to proste i przyjemne, ale Levittoux rzeczywiście był zbyt wielki (pod wieloma względami, hyhy), żeby można było go tak łatwo przelecieć (też pod wieloma względami~. Nie no). Mimo to, kiedy udało jej się wylądować z głośnym szurnięciem, podczas którego nieco nieprzyjemnie podważyła jakieś trawiaste korzonki, skrzywiony grymas zastygł na jej twarzy tylko na kilka sekund, by zaraz zastąpiony został przez szeroki uśmiech.
- Ostatni będą pierwszymi. - Uszczypliwa odpowiedź mogła dotrzeć do jego uszu, nim jasnowłosa dostrzegła, jak jego wzrost znacznie się zmniejszył. Tak jakby-... bardzo znacznie. To wcale nie tak, że przeszedł do pozycji leżącej, nu-uh. Dziewczyna przycupnęła tuż obok jego łba, w tym tak zwanym ejżjen skuacie, przez co teraz podczas szukania aktualnego ubioru dla niej będę musiała znaleźć spodnie, ale pewnie i tak ostatecznie dostanie kieckę. Beka. Wracając, przycupnęła przy nim, a żeby tego było mało, to i przeczesała srebrzyste pasma jego włosów palcami z tym typowo sarkastycznym uśmieszkiem pełnym przekazu: "rly, Nath, rly?".
- Kiedyś bardziej Ci pasowało wylegiwanie się w słońcu. - Parsknęła w końcu, jak gdyby naigrywając się z lecącego czasu i faktu, że już wcale nie byli takimi gówniarzami, jak tych kilkaset lat temu. Z tej perspektywy tych "kilkaset" faktycznie brzmiało fajnie - długowieczność była wygodna, dawała perspektywy, powodowała powstanie multum możliwości, ale-... rany. Nathaniel już prawie całkowicie zramolał. Następna w kolejce zapewne będzie właśnie Sheridan. A to już nie brzmiało zachęcająco. Zresztą, czym ona się przejmowała? - Pewnie dlatego, że jesteś taki osiwiały.
A to był cios poniżej pasa, Kenneth. Nazywać własnego przyjaciela staruchem, a potem tak po prostu bezceremonialnie wyłożyć się zaraz obok niego na zielonym dywaniku. Ta sielanka. Jednak się nie położyła, bo Nath powiedziała, że nie i już. No psuje mi post.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.15 19:51  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
____Promienie kwietniowego słoneczka łaskotały go po pysku, ptactwo ćwierkało zawzięcie, a altanka znajdowała się zaledwie na wyciągnięcie ręki, kusząc Nathaniela cieniem. Nie uległ. Zamiast tego powiódł leniwym spojrzeniem ku twarzy Sher. Jej twarz wykrzywił praktycznie nieodłączny, ironiczny uśmieszek. Jakże mu tego brakowało...
____Tak sobie wmawiaj – odparował, wlepiając wzrok w jej beżowe ślepia.
____Zdmuchnął z oczu pozostałości po grzywce, które wpadły mu do nich pod wpływem swawolnych poczynań jego blond towarzyszki. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio miał tak długie włosy. Zapuścił się. Przeczesał kłaki, tylko utwierdzając się w tym przekonaniu. Były za długie. Zdecydowanie za długie... Cholera. Powinien je kiedyś ściąć.
____„Kiedyś bardziej Ci pasowało wylegiwanie się w słońcu.”
____Bo co? Bo był rudy?!
____„Pewnie dlatego, że jesteś taki osiwiały.”
____... a jednak. No, tego to się nie spodziewał.
____Uniósł się na łokciu, mierząc Sheridan uważnym spojrzeniem. Trwał tak przez dłuższy czas, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. Kilka trybików, którym udało się ocaleć przez wieki w jego durnej łepetynie, ostatecznie zaskoczyło, a sam Levittoux chwycił Cameron za przegub dłoni, momentalnie ściągając ją na dół. Ruch był na tyle gwałtowny i przede wszystkim szybki, że anielica automatycznie została pozbawiona czasu na jakąkolwiek reakcję. Mogła jedynie bezradnie lecieć na spotkanie ze swoim przeznaczeniem… którym okazało się być wylądowanie na klacie Nathaniela {cóż za obrotność, Panie Opierzały}. Nie zagrzała tam jednak zbyt długo miejsca, bo już po chwili lądowała na trawie kawałek dalej, z przesłaniającym jej słońce albinosem. Nath zawisł nad nią z uśmieszkiem na gębie wskazującym co najmniej na chwilowe rozbawienie. Niespiesznie odsunął się od dziewczyny, by zaraz z powrotem uwalić się na swoim miejscu, które – tak jakoś się złożyło, no ciekawe czemu – znajdowało się tuż koło niej, więc daleko nie miał. Tym razem jednak nie wyłożył się jak długi na glebie, a kulturalnie usiadł na dupie, podkurczając jedną nogę i opierając łokieć na kolanie. Dopiero teraz raczył się odezwać:
____Słabo z tobą, skoro dałaś się powalić takiemu siwemu starcowi – zerknął na nią kątem oka, unosząc kąciki ust w delikatnym, nieco prześmiewczym uśmiechu. Wtem przez głowę przeleciała mu myśl, która sprawiła, że natychmiast spoważniał. – Część aniołów buntuje się przeciwko woli Ojca – żachnął się, a jego spojrzenie zlodowaciało.
____W końcu nie ma to jak pozytywne myślenie podczas wypadu ze starą znajomą, odkładanie nieprzyjemnych tematów na bok etc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 19:11  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
I co? Zaniemówił. Ha! Wiedziała, że zaniemówi. Nie mógł się sprzeczać z tym, że był już kompletnym emerytem, przynajmniej w porównaniu z nią. I co z tego, że sama Lwica także nie należała już do tych jednowiekowych naSTOletnich skrzydlatych (żarcik kosmonaucik)? Nadal była od sporo młodsza od Stróża, więc miała prawo pośmiać się z jego osoby. Nadal szczerzyła się do niego w ten sam sposób, w dodatku mając w zamiarze bezczelnie go wydrwić, tak na dobitkę.
- I co? Prawda Cię zgasi-... ŁA-COTYROBISZ.
Pisnęła, czując, jak coś, choć może raczej ktoś, ciągnie ją w dół mimo woli. Runęła, jak kamień w wodę, choć ta powinna być bardziej wilgotna i lodowata, a tu nagle wszystko było ciepłe, miłe i... och. No tak. Przecież Kenneth nie była kamieniem, toteż jej celem był męski tors. Szkoda tylko, że nawet nie zdążyła odetchnąć, a znowu zaliczyła spotkanie z siłą grawitacji, przez co zachłysnęła się powietrzem. No i jeszcze zgasili jej światło. Dopiero wtedy dotarło do niej, że ta utrata równowagi nie była spowodowana jej pechem co do ułożenia ręki, a bardziej względem doboru przyjaciół. Zmierzyła albinosa chłodnym, miażdżącym spojrzeniem, ledwo powstrzymując się przed trzaśnięciem go w twarz. Miał szczęście, że nie zmieniła zdania, nim się nie podniósł. Za to sama także podparła się o ziemię, by przejść powoli do siadu i posłuchać jego zaczepki. Zareagowała na to jedynie prychnięciem, któremu zawtórował delikatny uśmieszek i zmarszczenie nosa.
Wait.
Buntują się? Że kto? Ach, no tak. Chodziło mu o tamtą sytuację. Westchnęła głucho, odwracając głowę od Levittoux'a. Naprawdę musiał podjąć ten wątek?
- Są młodzi. - Odparła zaledwie, nim zwróciła się twarzą w jego stronę. To miało być to świetne usprawiedliwienie ich czynów? W pewnym sensie owszem - w jakimś stopniu bronił ich ten naiwny brak doświadczenia, ich własna niewiedza. Z drugiej... powinni mieć na tyle oleju w głowie, żeby mieć świadomość, iż Metatron nigdy by nie skłamał. Może i nie znali się z nim osobiście - ba! ona także nie wiedziała o nim nic więcej, niźli tylko usłyszane pogłoski - aczkolwiek krążyło wiele opinii o tym Aniele. I sama Sheridan nie spotkała się z żadną negatywną. Co z tego, że przez to właśnie wychodziła na hipokrytkę. - Zresztą, sama też chciałam się temu sprzeciwić-... to głupie, że w pierwszej chwili nie chciałam w to wszystko wierzyć. Więc chyba nie mnie to oceniać, Nathaniel.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 18:58  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
.
Altana - Page 2 Tumblr_mh6jfwvjAQ1qkpjn3o1_500

@Ev: KIEDY BĘDZIE BUZI BUZI? |:<

_ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ __ _ _ __ _ __ _ _ __ _ _ __ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _

____W momencie, w którym Nathaniel podjął nowy temat, zrobił się masakrycznie poważny, co zresztą nie było u niego żadną nowością. Wpatrywał się w towarzyszkę lodowatym spojrzeniem, oczekując na jej odpowiedź.
____„Są młodzi”
____Bzdura. Kompletna bzdura. Nic nie usprawiedliwiało ich w oczach albinosa, a tym bardziej nie fakt, że tamte zbuntowane aniołki nie osiągnęły jeszcze określonego wieku (swoją drogą kiedy anioły staja się pełnoletnie?). Dziewczyna powinna doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że ta argumentacja była od samego początku skazana na zmiażdżenie przez Levittouxa.
____Wiesz, że to żadne wytłumaczenie – stwierdził z pełnym przekonaniem. – Nic nie tłumaczy ich sprzeciwu, Sher. Twojego też by nie tłumaczyło. I masz rację, to było głupie.
____To było bezduszne. No, ale co poradzić? Nath nigdy nie należał do osób, które hobbystycznie owijały wszystko w bawełnę, uprawiając tak zwany ambalaż ← drogie dzieci, oto nowe słówko na dziś. Szczególnie, jeżeli gadał z kimś, kto w jakiś sposób był mu bliski. Na przykład ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa.
____Metatron nigdy...
____Kap.
____Samotna kropla deszczu rozbiła się o nos Nathaniela, skutecznie rozpraszając go tym aktem wandalizmu, tym samym przerywając jego wypowiedź.
____... nie skłamałby w tak ważnej kwestii.
____Kap. Kap. Kap. Kurwa, kap.
____Deszcz lunął na nich niespodziewanie i z pełną mocą, jak to w zwyczaju mają czynić wiosenne ulewy. Przez dłuższą chwilę Levittoux jak ta tępa dzida wpatrywał się w niebo, jakby pierwszy raz widział podobne zjawisko meteorologiczne na oczy. Deszcz? Co to? Nie słyszałem. Zaraz jednak wziął się w garść i przede wszystkim wziął Sheridan na ręce... a raczej przerzucił ją sobie przez ramię, jak Neandertalczyk przerzuca przez ramię swoją neandertalską panienkę, żeby zabrać ją na romantyczną schadzkę w swojej jaskini. Ruszył w kierunku altanki, nie zważając na ewentualne protesty ze strony porwanej. Gdy wreszcie dotarli na miejsce bo to naprawdę była taaaka długa i straszna przeprawa, posadził dziewczynę na ławeczce z delikatnością, której niewielu by się po nim spodziewało. No, ale hej! Mimo wszystko Nath był aniołem, a nie jakimś człowiekiem pierwotnym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 23:03  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
Był tak niesamowicie-... ostry. Zacisnęła wargi w wąską linijkę, próbując nie odpyskować na ten arcygrobowy ton, a jedynie wysłuchać tego, co chciał jej przekazać. Trochę na próżno.
- Nie wiem, wyjaśnij mi. - Z jej ust wyrwał się syk, ripostujący jego wypowiedź. Skąd tamte młodzinki miały znać Metatrona AŻ TAK dobrze? Westchnęła cicho. Mimo wszystko wiedział o świecie trochę więcej, więc nie powinna była się z nim kłócić. Nawet nie zwracając uwagi na to, czy w ogóle chciał jej odpowiedzieć, zmierzyła go krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem, wtórowanym machnięciem ręki pokroju "albo nieważne". - Wiem, że było. Ale to, mimo wszystko, już nieważne. No a ich decyzja jest-... ich. Nic z tym nie zrobisz. - Wzruszyła wreszcie ramionami, wsłuchując się już na spokojnie w kolejne słowa, jakie z siebie wyrzucił.
Nie, żeby było ich wiele i składały się w kompletne zdanie.
"...nie skłamałby w tak ważnej kwestii."
Przecież to wiedziała. Miał zamiar jej to teraz powtarzać, jak rodzic mantrę dla nieznośnego dzieciaka? Spojrzała po nim ze spokojem, przygotowując się na kolejną falę krytyki względem zachowania młodszych skrzydlaków. I fala przyszła. Co z tego, że deszczu. Już miała mruknąć coś w stylu "no super, tylko tego brakowało", kiedy poczuła ten nagły pęd powietrza owiewający jej twarz, a także delikatny ból przecinający brzuch w wyniku zderzenia się z ramieniem białowłosego. I gdzie, do kurwy nędzy, była ziemia, która miała czuć pod stopami?
- Levittoux! - Pisnęła wprost w przysłonięte pojedynczymi kosmykami srebrzystej barwy ucho. - Potrafię iść sama! Po-POSTAW MNIE.
Jasne, że tego nie zrobił. Bawił się w bohatera? Bohaterowie chwytali damy w opałach tak, by nie upadły, z kolei Sheridan musiała porządnie chwycić się materiału jego odzienia, żeby nie wyrżnąć od razu o ziemię, do czego mogło prowadzić jej początkowe wierzgnięcie nogami. Na całe szczęście, ta wyjątkowo niewygodna podróż nie trwała zbyt długo i już po chwili czuła stały grunt, pod stopami i zadem. Wyjątkowo chłodny grunt. Tak, jak zresztą całe otoczenie stało się nagle nieznośnie i irytująco zimne. Nagie ramiona Anielicy na pewno doskonale z tym współgrały, o czym uświadczyło zarówno ją, jak i jej towarzysza, pojawienie się na nich gęsiej skórki i ciągłe ich drżenie. Ułożyła na nich dłonie i potarła gwałtownie, próbując jakoś temu zaradzić, choć skutki były tak beznadziejnie marne, że aż opuściła głowę w wyrazie zażenowania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.15 21:08  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
____Westchnął tylko w odpowiedzi na cięte riposty dziewczyny. Nie chciała rozmawiać, spoko, nawet on to zauważył (a w jego przypadku to naprawdę Coś i to przez duże ce), więc najzwyczajniej w świecie nie kontynuował tematu. No, a potem było to całe transportowanie dziewoi liniami lotniczymi Air Force Nathaniel, ściskanie koszulek i inne takie. Tniemy.
____Deszcz też ciął. Zacinał coraz bardziej, uderzając o dach altanki. Co po niektóre niesforne krople wdzierały się do środka budowli, rozbryzgując się na ławeczce lub na jednym z anielskich nosów. Bezczelne.
____Levittoux tymczasem wbił spojrzenie krwistoczerwonych tęczówek w towarzyszkę. Cóż za powaga sytuacji...
____Jesteś za wolna – odpowiedział z błyskiem w oku i bezczelnym uśmieszkiem.
____No i tyle z tak starannie tworzonej atmosfery terroru. Jakby tego było mało, nasz pierzasty amant zdjął bluzę i zarzucił ją na ramiona Sheridan. W dodatku usadowił się koło dziewczyny i objął ją ramieniem, przyciągając delikatnie do siebie. No, teraz to już nie miała prawa narzekać na chłód. W końcu ściskał ją taki gorący facet, hohoho. Mimo wszystko Nath cmoknął, udając zdegustowanie.
____Nigdy nie łapałaś konceptu ubierania się stosownie do pogody, co? A pomyśleć, że przez tysiąc lat rezydowania na Ziemi miałaś do tego tyle okazji...
____I mówi to osoba, która całkiem niedawno wylazła srogą zimą w trampkach na śnieg. Brawo, Levittoux, brawo. Jesteś najodpowiedniejszy do tego, by zwracać uwagę tej tu młodej damie. Dobrze, że nie potrafi czytać w myślach – tylko to ci dupę ratuje.
____Nathaniel zamilkł, wpatrując się w przestrzeń. Krople wody spływały niestrudzenie po liściach winorośli oplatającej altankę, kończąc swą podróż w powoli tworzącej się na ziemi kałuży. Na tafli pobliskiego oczka wodnego roiło się od okręgów. Na liściach lilii wodnych rozsiadły się żaby, z lubością prezentując swe nadymające się raz po raz brzuchy koloru dojrzałego groszku. Ich kumkanie niosło się po ogrodzie, zastępując świergot ptaków, które pochowały się wśród gałęzi drzew i jakoś tak było im niespecjalnie do śpiewu. Trudno się dziwić, w końcu mokre pióra to nic przyjemnego. Nath wiedział to z doświadczenia.
____Z błogiego stanu nieobecności wyrwała go podstępna kropla deszczu, która wdarła mu się za kołnierz z misją samobójczą. Wzdrygnął się odruchowo. Ugh, a było mu tak miło... Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się wręcz błogo. Cholerna pogoda ze swoimi cholernymi chmurami i ich cholernym, zboczonym tlenkiem wodoru, który nie szanował cudzej prywatności i pchał się ze swoimi cholernymi wodorotlenkowymi łapami tam, gdzie nie trzeba.
____I co teraz? – rzucił, odwracając się w stronę towarzyszącej mu blondynki. Zdał sobie bowiem sprawę, że tak właściwie nie ma pojęcia, co mogliby w zaistniałej sytuacji zrobić. Żadnego planu A jak „awaryjny”, B jak „bardziej awaryjny” czy chociażby J jak „Jesteśmy w dupie przez złe warunki atmosferyczne i to wcale nie tak, że możemy coś z tym zrobić, bo władamy żywiołami czy coś, baaakaaa, po prostu to nie te żywioły, nie myśl sobie”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.15 19:36  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
Irytujące. Przysłoniła twarz grzywką, co wyglądało trochę, jak gdyby doznała nagle jakiegoś wielkiego przypływu zawstydzenia, czegokolwiek. Przykro mi zawodzić zainteresowany, shippujący tłum faktem, iż zrobiła to tylko dla jako takiej ochrony przed wszędobylskim deszczem. Nie, żeby była hydrofobem - zwyczajnie nie miała ochoty na tak lodowaty prysznic. Choć co jakiś czas wciąż czuła, jak pojedyncze krople wywołują dreszcze przebiegające przez półnagie plecy, mające być zaraz odratowane przez pewnego nieznajomego aniołka, który tak na dobrą sprawę był jak najbardziej ZNAJOMY.
"Jesteś za jhdgs wolna."
Nawet nie zwróciła większej uwagi na ten drobny dogryzek. Zresztą nic dziwnego - jaka normalna niewiasta darłaby się i obwiniała kogoś o to, że zrobił coś miłego? W końcu tymi niekoniecznie uprzejmymi słowami był otoczony tak subtelny, kochany, przyjacielski gest. Gdyby choć wiedziała, że to takie miał zamiary, nawet nie potrzebowałaby tej bluzy. Same intencje wystarczyłyby, żeby zrobiło jej się trochę cieplej. Bosz, jaka sielanka. W dodatku był na tyle miły, żeby ją do siebie przygarnąć, co jedynie jeszcze dodało całej sytuacji jakiegoś-... uroku? Skierowała na niego swoje spojrzenie, z błogim uśmiechem rozkoszując się tym przypływem ciepełka, kiedy-...
Ale tego komentarza mógł sobie oszczędzić. Momentalnie przymrużyła oczy, a cały jego czar w jej oczach-... cóż, kompletnie wyparował.
- Zamknij się. Nie sądziłam, że może się rozpadać... - odparła markotnie, tonem pełnym chwilowej nienawiści względem białowłosego, paradoksalnie wtulając się w niego jeszcze ciaśniej. Nie wspominając już nawet o tym, jak zaciągnęła się subtelnie zapachem jego bluzy, jakby nie miała go tuż obok siebie. Po prostu wsadź mu nos pod pachę, durna dziewczyno! - Ale dziękuję. To urocze. - Dodała po chwilowej ciszy, zatapiając twarz w ciepłym odzieniu. Beżowe spojrzenie przeniosło się na twarz młodzieńca, darząc go już jako takim ciepłem, zupełnie, jakby za jednym dotknięciem czarodziejskiej różdżki uleciały z niej wszystkie pretensje względem jego nietrafionych uwag. Jedna pomyłka mogła się jej zdarzyć, prawda? No więc jemu też można było wybaczyć to pośliźnięcie.
Ledwo zmrużyła oczy, oddając się tej rozkosznej chwili kompletnego spokoju. Ledwo przebiegło jej przez myśl, żeby odpłynąć myślami gdzieś jak najdalej, byle w jakieś przyjemniejsze miejsce. Najlepiej takie, w którym świeciło słoneczko. No, albo żeby miała chociaż parasol. Ale nie. LEDWO udało jej się to zrobić, a jej jedyny grzejnik, na jaki było ją teraz stać, poruszył się w niekontrolowany sposób, przez co musiała wrócić do rzeczywistości i kontynuować konwersację z nim. A było tak miło tkwić w tej słodkiej ciszy. Uch.
- Poczekamy. No, ewentualnie możemy pobiec w lepsze miejsce. - Sypnęła na niego trochę swojego promiennego uśmiechu, który mimo wszystko nie chciał przepędzić wrednych deszczowych chmur. Nie, żeby coś, jej się taka pogoda bardzo podobała, choć... można było uprzedzić wcześniej, przynajmniej wzięłaby kalosze.

To nie tak, że w glanach też można zasuwać po deszczu, nunu... :U
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.15 17:14  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
____No dobrze, już dobrze – wycofał się, podnosząc ręce na wysokość głowy, odznaczając się przy tym walecznością typowego Włocha (dobrze, że nie miał w pobliżu żadnej białej szmaty, bo jeszcze zacząłby nią wymachiwać...). – Nic nie mówiłem.
____Mimo tego bądź co bądź poddańczego gestu na twarzy Natha wciąż gościł ten nieco kpiący uśmieszek. Może ten białowłosy kamień w taki sposób okazywał swoje przywiązanie, kto wie. W każdym razie grzecznie wrócił do obejmowania dziewczyny, kiedy tylko ta przywarła do niego, jak boczek do patelni. Oparł brodę o czubek jej głowy, przymykając oczy. Dawno nie czuł się taki... wolny. Co z tego, że dopiero co zwaliła mu się na łeb informacja o powrocie ojca? Co z tego, że prawdopodobnie rozpoczynał się Sąd Boży? Co z tego, że według nowych rozkazów powinien zabić swojego-jeszcze-niedawno-podopiecznego, którego bronił przez ostatnich parę lat? W tym momencie wszystko to było nieistotne, zeszło na drugi plan. W zasadzie Nathaniel nawet przez chwilę nie pomyślał o żadnej z tych rzeczy, od kiedy siedzieli w tej głupiej altance, chociaż wątpliwości natury moralnej dręczyły go, od kiedy opuścili zgromadzenie. Nawet nie wiedział czemu, ale czuł, że mógłby tu tak siedzieć i nic nie robić przez najbliższe tysiąclecie. Oczywiście w przeuroczym towarzystwie Sheridan...
____Uno momento, amigo, wstrzymaj swoje napalone... znaczy rozpalone... znaczy... nieważne. Po prostu wstrzymaj konie. Czy ty właśnie stwierdziłeś, że towarzystwo tej blondi jest urocze? Tak. Zdecydowanie tak było, obydwoje o tym wiemy. No i masz przerąbane – zapiszczała podświadomość Levittouxa.
____No nieźle. Aniołek wyrwał się z zamyślenia i uświadomił sobie, że nie słuchał odpowiedzi towarzyszki na zadane przez siebie pytanie. No to teraz rzeczywiście miał przerąbane. Ta porażka była tak epicka, że podchodziła pod zwycięstwo. Równie dobrze mógł już pakować manatki i kupować bilet do Honolulu, bo Sher to kobieta, a kobiety nie wybaczają, jak się ich nie słucha. Szybko, myśl, Sherlocku, nad jakimś logicznym wyjściem z tej sytuacji. Albo i nawet nielogicznym, po prostu żeby jakieś było.
____E... e... e... ziemniak.
____Tak, brawo, może jednak spróbujesz wymyślić coś bardziej odkrywczego? Na przykład lekarstwo na raka. Chociaż nie, ono w tym momencie raczej niezbyt by pomogło... Ale spokojnie, nie ma takiej rzeczy, która sprawiłaby, że Nath spanikuje. W końcu to Nath. Zebrał się więc w sobie, jeszcze raz przeanalizował wszystkie możliwe odpowiedzi na niezasłyszaną wypowiedź i wypalił:
____Nie wygląda, jakby szybo miało się przejaśnić.
____Zarzucenie gadką o pogodzie zawsze w cenie. Przecież to taki uniwersalny temat! Mama byłaby z niego dumna. Oh łejt, przecież on nie miał matki... No cóż, bywa. Tak czy siak prawdopodobnie uratował sobie właśnie dupę, a to zawsze jakieś osiągnięcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.15 8:50  •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
Yesung, ale mi się nie chce pisać długiego postu, nie potrafię na to odpisać, napiszę tu głupoty, to wszystko Twoja wina, Nath.
"Nic nie mówiłem."
Jej oczy wywinęły młynka, choć jasnowłosa bez żadnego trudu podłapała ten arcyzabawny żart, jaki przedstawił jej porzucony (hehehe e_e) stróż. Nie mogła się jednak powstrzymać od przeciągłego ziewnięcia pełnego przekazu "meh, beznadziejna gra aktorska". I właściwie... na tym się skończyło, bo o wiele wygodniejszą i milszą opcją było ponowne obłapianie Nathaniela. Nie, żeby nie powinna go spytać o zdanie, sam się zaoferował z tym wielkim cielskiem! Ona tylko korzystała.
- Ciepły jesteś, Levittoux. Z funkcji wieszaka przełączyłeś się na kaloryfer? - Mruknęła cichcem. I nie, żeby coś, ale bycie kaloryferem mu nie pasowało. Musiałby ogarnąć przestrzeń pod koszulką, żeby na to zasłużyć, ale - jak doskonale było widać - Kenneth nie miała zamiaru narzekać. Z drugiej strony przesiadywanie w jednym miejscu było na dłuższą metę męczące. Nawet, jeśli ta "dłuższa meta" wcale nie była aż tak długa.
Właściwie, nic ich tu nie zatrzymywało. A nuda stawała się wręcz nieznośna. Znaczy, jasne, świetnie było posiedzieć sobie w towarzystwie najlepszego przyjaciela i powdychać świeżego, pachnącego deszczykiem powietrza, ale... nie. Wolała jednak być gdzieś u siebie, popijać herbatę i ewentualną burzę podziwiać z własnego ganku. Po prostu bardziej pasowała jej taka atmosfera, przynajmniej na ten nastrój i na tę chwilę. Nie było więc czasu do stracenia. Nabrała powietrza w płuca, nim odpowiedziała wreszcie na stwierdzenie przez Nathaniela chyba najbardziej oczywistego faktu w dniu dzisiejszym. Niektóre jego kwestie były tak bardzo przewidywalne...
- Tak, wiem, głuptasie. Dlatego zbieraj zadek. - Wywróciła oczyma, przez chwilę próbując się podnieść, dopiero teraz orientując się, w jakiej pozycji znajdowali się przez ostatnich kilka sekund, chwil, minut... cholera jasna, cokolwiek. Odchrząknęła znacząco, wstając na proste nogi i chwytając za dłoń przyjaciela z chęcią niesienia mu pomocy. Tak, jakby sam nie umiał stanąć do pionu. W dodatku pogardziła jego okryciem wierzchnim, zrzucając je z ramion i okrywając nim plecy Levittoux'a. No, być może po prostu stwierdziła, że jemu przyda się to bardziej, niż jej. Ona się już wygrzała - teraz jego kolej. - Idziemy do mnie. - Oznajmiła zwięźle i klarownie, ponownie oplatając swoimi szczupłymi palcami rękę białowłosego, by zaraz bezceremonialnie zacząć kroczyć przed siebie. A potem w lewo, w prawo, lewo, lewo... coś tam. Wiecie, jak to wygląda, drogi do domu i te sprawy. A gdyby próbował się opierać-... miał problem~.

[z/t oboje! ----> >:C]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Altana - Page 2 Empty Re: Altana
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach