Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 04.07.18 20:10  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Kek
Hersha, Veles, Lilo, Raven, Absinthium | Poziom Średni+
Cel: Przejęcie Doliny na rzecz utworzenia w niej Azylu
"Drzewa umierają stojąc."

Cyjanowy, kryształowy sztylet zimny był w dotyku i niósł ze sobą ciężar straszliwy oraz okropny; taki, który to odczuwalny był nie fizycznie, a raczej mentalnie. Sama piękna, nietypowa broń leciutka była, cechująca się prawie że niedostrzegalną, niezauważalną wagą, która pchełką marną i mało znaczącą była w porównaniu do zadania, jakie ciążyło nieubłaganie na półprzeźroczystej, obdarzonej ostrą krawędzią klindze. Misja ta zrzucona brutalnie została na barki Anielicy, naciskając na nią bezwzględnie, przygniatając pod tonowym, niematerialnym naporem, wgryzając się w jej serce i zatruwając je gorzką, palącą mocniej niźli ognie piekielne bezsilnością. Po ciągnących się nieubłaganie momentach ołowianego wahania i kąśliwych, iglastych wątpliwości, Lil zdecydowała się przebrnąć przez tutejszą Próbę; wskoczyć do głębokiej, zamieszkałej przez makabryczne potwory wody; spełnić prośbę uwięzionej, rozpaczającej nad swym tragicznym losem duszyczki. Wspomniany chłód niezwykłego, szklanego jakby oręża zagościł wtedy w jej profesjonalnym, nietrzęsącym się uścisku, podczas gdy cała koncentracja skupiła się na tym jednym, precyzyjnym i perfekcyjnym ciosie.

Sapnięcie - głośne, zakrapiane szlochem i nutą radości - rozbrzmiało w pustym, przestrzennym pomieszczeniu, kiedy to ostrze zagłębiło się szybko, pewnie w swoim bladym, młodziutkim z wyglądu celu. Czerwień rozlała się nierówną, obrzydliwą plamą na klatce piersiowej nieruchomego, jeszcze nie tak dawno ledwo oddychającego ciała, zaś błękitnawy, kryształowy sztylet w niej zalegający rozpłynął się w następnej chwili bez żadnego, jakiegokolwiek śladu. Drobne, chudziutkie i zdumiewająco ciepłe ramiona zjawy objęły wtem Skrzydlatą wokół szyi, hebanowe włosy, mimo swej półprzeźroczystości, przysłoniły jej widok na pozbawione aktualnie najmniejszego ruchu truchło, a do uszu Lil wbił się odgłos wypełnionego ulgą oraz niedowierzaniem płaczu.
- Dziękuję... i przepraszam - ciche słowa wplotły się pomiędzy ogniwa szlochu i iskierki światła, jakie poczęło rozprzestrzeniać się po tym pomalowanym smutną historią pomieszczeniu. Nim blask wzrósł na tyle, że oślepił Anielicę, dane jej było zobaczyć, pomiędzy luźnymi i falującymi jak na wietrze pasmami włosów dziewczynki, ociekającą niebieskim płynem, wbitą w znajdującą się naprzeciw niej ścianę figurę gołębia. A potem szafir przechodzący prędko w czerń zapanowały nad jej spojrzeniem, rozmywając się i pozwalając jej ponownie widzieć dopiero kilka sekund później.

Ogarnięty wewnętrzną rozterką Hershia rozradował się na widok pojawiającego się niedaleko niego Velesa, witając go zaraz pojedynczym pytaniem, lecz - ze względu na wciąż aktywną, niszczycielską jego moc - bez ruszania się ze swojej pozycji. Stróż, z kolei, bardzo szybko otrząsnął się ze swojej nietypowej podróży i z entuzjazmem zaczął relacjonować Dowódcy to, co też działo się w nieprzyjaznych, osnutych mrokami podziemiach. Ledwo dokończył ostatnie zdanie; ledwo końcowe słowo wypowiedział, a tuż koło niego zjawiła się znikąd i nagle klęcząca na twardej, chłodnawej ziemi Liselotte. A wraz z nią, przybył chaos i ukojenie zarazem. Pięć punktów, bowiem, tworzących sobą swoisty, kanciasty krąg wokół uwięzionego Anioła rozbłysło na granicy okalającej Dolinę; rozjarzyło się różnymi, ostrymi barwami: zieloną, fioletową, niebieską, czerwoną oraz żółtą. Nie trwało to długo, ponieważ krótki, mizerny moment po rozpoczęciu się tegoż przedstawienia, półprzeźroczyste, czarne i naznaczone korozją łańcuchy oderwały się z impetem straszliwym od nasady Drzewca i wchłonięte zostały, pożarte przez te płonące, odmienne kolory. A wtedy...

Drzewo do nich przemawiające straciło swoją rękę, brodę, twarz i inne człowiecze elementy, miast tego zyskując konar trochę szerszy, grubszy i udekorowany ładnymi, prostymi drzwiami oraz prostokątnymi, zaopatrzonymi w szyby okienkami wychodzącymi na wschód, północ i zachód. Wnętrze pnia było teraz pojedynczym, okrągłym, oświetlonym lśniącą kulą wbitą w naturalny sufit i wyposażonym w aneks kuchenny (szafki, stolik i cztery krzesła, bez pieca i innych zaawansowanych rzeczy) oraz trzy łóżka pokojem - na spokojnie zmieścić mogło się tam kilka osób. Przed otwartym wejściem do tej ślicznej, zadbanej "chatki" stał Anioł przyodziany w szaty białe z nałożonymi na nie gdzieniegdzie elementami stalowej zbroi oraz z prostym, rycerskim mieczem zawieszonym u pasa. Na plecy jego opadały długie, falowane włosy barwy zboża, z łopatek wyrastały piękne, śnieżnego koloru skrzydła, zaś młodziutka i przystojna przy tym twarz opatrzona była lekkim, wdzięcznym uśmiechem i piwnymi, głębokimi w wyrazie oczyma. Wszystko wyglądałoby normalnie i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie półprzeźroczystość tejże persony i faktu, że zanikała ona stopniowo od dołu.

- Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wdzięcznym Wam jestem - powiedział głosem melodyjnym, miłym dla ucha, wyrazy te, pojawiające się również w formie świecących w powietrzu liter, parując z ukłonem głębokim. - Ziemie te oddaję w Wasze ręce, a żeby ułatwić Wam strzeżenie ich oraz potrzebujących, którzy na nie zawitają, zostawiam Wam także trzy specjalne medaliony. Jeżeli na teren ten wkroczy ktoś o złych oraz niecnych zamiarach, to wisiorki te poinformują Was, niezależnie od tego, gdzie akurat będziecie, o tym poprzez rozbłyśnięcie czerwonym blaskiem. - Wyprostował się, wyciągając przy tym ku grupce dłoń, w której to trzymał nadmienione, zawieszone na łańcuszkach medaliki przedstawiające zakrzywione, pięknie wykonane piórka. - Podziemia tutejsze oczyszczone przez Was zostały, dusze uwolnione, korytarze zapełnione ziemią świeżą... - Spojrzał ku głazowi, który jeszcze niedawno służył za wejście do mrocznych katakumb, zaś teraz był najzwyklejszym, prostym głazem. - Wszyscy chcemy Wam podziękować, dlatego zostawiamy Wam małe niespodzianki, po jednej dla każdego z Was przytomnych - rzekł wtem, otrząsnąwszy się ze swych rozmyślań i wskazując kciukiem ku wnętrzu chatki. Na każdym z trzech łóżek pojawiło się w kolorowym, przeplatanym świetle złote, większe od strusiego jajko wyglądające na kruche i solidne zarazem. - Jeszcze raz dziękuję. I proszę o wybaczenie. - Ukłonił się raz jeszcze, a z ruchem tym cała okolica rozbłysła tak, jak gdyby tęcza się po niej rozlała i dziko, chaotycznie rozpierzchła. Z lśniącej, błyszczącej gleby wzlatywać zaczęły szklane, wielobarwne motyle, aż w końcu cała ich chmara fruwała ponad ziemią w tajemniczym, niezrozumiałym normalnemu człowiekowi tańcu. Uwięziony, już nie, Anioł posłał trójce Skrzydlatych ostatni uśmiech, nim sam przeistoczył się w złotego, kryształowego motylka i dołączył do reszty, chwilę później wraz z nimi bezpowrotnie, na dobre rozpływając się w powietrzu niby sen przelotny, ułuda dech zapierająca.

Ciepły, przyjemny wiaterek zawitał w Dolinie, poruszając zieloną, młodziutką trawą porastająca tutejszą miękką powierzchnię i szumiąc szmaragdowymi, bujnymi koronami nielicznych, rzadko występujących tu drzew. Słońce, unoszące się dotąd na porannej pozycji, chyliło się nagle ku zachodowi, zalewając wszystko tu obecne pomarańczowym, kojącym kocem. Dopiero teraz do Aniołów dotarły ich obrażenia i zmęczenie, i odbiły się na nich rzeczy, których efektów jak dotąd nie dane im było odczuwać. Najważniejszym było jednak tutaj to, że... ukończyli, sukcesywnie, swą wyprawę.


Kek
WYDARZENIE ZAKOŃCZONE


Nagrody:
  • Teren Doliny + Drzewna chatka położona na samym jej środku.
  • Trzy identyczne artefakty - Medalik zawieszony na łańcuszku, oba wykonane z białego złota, który informuje noszącego o tym, kiedy ktoś kierowany złymi lub nieczystymi intencjami wkracza na ten teren/do tego tematu (rozświetla się w przypadkach takich na czerwono). Zasięg: nieograniczony.
  • Trzy jajka niespodzianki (dodatkowa nagroda za trudy, czekanie i w ogóle kontynuowanie tego mimo komplikacji oraz pomniejszenia Waszej grupki) - przy otworzeniu go każde z Was może wylosować sobie jedną z poniższych rzeczy (5 artefaktów i 5 bestii; W przypadku bestii, to w jajku znajduje się mała bestyjka, która musi dopiero dorosnąć):

      1-10: Mizerykordia Adae11-20: Atro Wielki21-30: Ostrze Transformacji31-40: Mitten41-50: Ochronna Bransoleta51-60: Ravier61-70: Zapalniczka Piromana71-80: Modraszek Trujący81-90: Chemiczna Latarka91-100: Gawrak Jednoskrzydły




Obrażenia/Straty:
  • Veles - Niezrozumienie Mowy (mówionej, pisanej to nie dotyczy) na 4 wątki, zmęczenie, gorączka (38 stopni).
  • Hersha - Siniak na lewym przedramieniu i delikatny ból w barku (po pociągnięciu przez ogon Kościanego Smoka), rana cięta na wnętrzu dłoni,
  • Liselotte - Przemęczenie (choroba).


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 21:35, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Naprawa grafik.)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.18 15:39  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Wdzięczność zjawy nie była wielkim pocieszeniem w tej niekomfortowej sytuacji. Choć może inaczej: była, ale niewiele mogła pomóc w obecnej sytuacji. Jakkolwiek Lise była przekonana o słuszności swojej decyzji, i tak trudno jej było pogodzić się z koniecznością wbicia dziecku sztyletu w serce. Chciała wierzyć, że to było jedyne wyjście, najszybsze i najskuteczniejsze - że nie było żadnej innej możliwości uratowania tej biednej dziewczynki. Cóż, rozmyślanie na ten temat i tak już nie mogło w niczym pomóc. Co się stało to się stało i pieczęć najwyraźniej została przełamana. Pomieszczenie najpierw wypełnił blask, później ciemność, a jeszcze chwilę później Lotte z zaskoczeniem spostrzegła, że znajduje się ponownie na ziemi. Z ulgą przyjęła widok dwóch swoich pozostałych towarzyszy, a nim zlokalizowała ostatniego, zmuszona była skierować swą uwagę na Drzewca. Szybko zresztą przestał nim być, uwolniony z rośliny, która długo musiała być jego więzieniem. Uśmiechnęła się na ten widok, rada że ostatecznie ich wysiłki przyniosły oczekiwany efekt. Była zbyt zmęczona, żeby choćby odpowiedzieć coś oswobodzonemu aniołowi. Wkrótce zaś nastała najwyższa pora, by zebrać się wspólnie i wrócić - rozprawić się z własnymi obrażeniami, a także skontaktować z drugą grupą, która powinna być gdzieś nieopodal.

[zt wszyscy, chyba że ktoś ma życzenie zostać]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.18 11:40  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Od kilku dni czuła, jak coś ją nosi. Minęło już trochę czasu od kiedy psy spaliły kasyno Marceliny, i od tego czasu Erin jakoś... Nie mogła sobie poradzić z gniewem z tej sytuacji. Gniewem i bezsilności, w związku z sytuacją w jakiej się teraz znajduje. Jako łowca, mając ten cały "sojusz" z dogs byłoby raczej niezbyt przyjemnie gdyby na którymś się wyładowała, prawda? Czy posądziliby ją o zdradę za to? Czy cały sojusz poszedłby w cholerę? Prawdopodobnie tak na oba. Z drugiej strony jednak, rzadko czuła się okropnie powiązana z łowcami. W zasadzie jedyne osoby tam jakie w jakimś stopniu kojarzy to Ciro i Yuu. Nawet ten zastępca, jak mu tam było... S... S... Slo... Sla... Sle... Sleipnir! Chyba tak. Właśnie, tyle o nim wie i takie jest jej duże zainteresowanie nim, że nie jest w stanie przywołać jego imienia ze swojej pamięci.
Musiała się wydostać z apogeum. Za dużo razy widziała żółte szmaty przy tych "dumnych" kundlach. Ach, jakby chciała im wybić i wyłamać tą dumę z ich pysznych mordek i świńskich oczu.
- Spokojnie Yin. Nie chcesz przecież sprowadzić na swoich "znajomych" wojny, prawda? - Gestykulując te "pazurki" podniosła jeden z leżących przy jej nogach kamieni i zaczęła go podrzucać w prawej dłoni pół-świadomie, patrząc na płynącą w dolinie wodę. Zaskakujące że to daje radę płynąć, większość z rzek i wody z Desperacji było wysuszone, ale to dawało radę. - Po co w ogóle się tam tym przejmuje? A, fakt, bo banda zawszonych kundli spaliła dom mojej przyjaciółce. Tak, to to. - Cisnęła kamieniem przed siebie, pocierając zębami o siebie w poirytowaniu, po czym podniosła kolejny. Kaczek niestety nie zrobiła tamtym. - I ty nie możesz nic im zrobić, bo są w "sojuszu" z twoimi "znajomkami". - Kolejny, wyraźnie ironizowany wywód, po którym cisnęła z jeszcze większą siłą niż poprzednio kamieniem, powodując nawet niezły plusk. Nie starała się, ale poleciał zadziwiająco daleko. Szybkim schyleniem się i chwytem złapała kolejny kamień, jaki znajdował się odrobinę dalej od niej. Zamiast go jednak podrzucać czy rzucić, zacisnęła na nim dłonie, aż zaczęły jej bieleć kostki.
- Wdech, wydech... Wdech... Wydech... - Tak, podobno głębokie oddechy pomagały w rozluźnieniu się. Tak...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.18 1:30  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
……….Ostatnio Chris czuł się już odrobinę… lepiej. Większość obrażeń w końcu nieco odpuściła, pozwalając mu na swobodne poruszanie wszystkimi swoimi kończynami bez regularnego krzywienia się z bólu. No, nie licząc lewej ręki. Miejsce, w które wbiła się zębami Hemofilia w dalszym ciągu było osłabione, odnowiona dzięki Ourellowi tkanka mimo wszystko gorzej znosiła radzenie sobie ze standardowymi czynnościami. Musiał ostrożnie się nią posługiwać, żeby nie pozrywać sobie świeżych włókien mięśniowych. To jednak dało się w jakiś sposób przeżyć. Jeszcze trochę i będzie prawie jak świeżo narodzony, nie licząc siniaków, które wiecznie zdobiły jego ciało, ale taka już była cena wiecznego potykania się, które ewidentnie było już jego znakiem rozpoznawczym.
Właściwie Pudel niemalże zdążył już zapomnieć o tym, co stało się w kasynie. Co było, to było, zresztą DOGS zostało już trochę pokąsane przez inne wydarzenia. Zdobywanie terenów pod arenę, odbijanie Gavrana, odnalezienie torturowanego przez pewien czas Shiona – wszystkie te zdarzenia pewnie w normalnych okolicznościach sprawiłyby, że jego blond czupryna zrobiłaby się siwa, ale wirus X utrzymywał jego organizm od prawie tysiąclecia w jednym stanie. Odpukać, ostatnio było odrobinę spokojniej, więc może w końcu znajdzie czas, by dopiąć na ostatni guzik wszystkie zaległe sprawy.
Wracając z pewnego związanego z obowiązkami spotkania musiał przejść przez okolice doliny. Osobiście wolał nie zbliżać się przesadnie do rzeki bez jakiegoś towarzystwa – cholera wie, czy coś nie spróbuje go wciągnąć w rwącą toń, a naprawdę nie miał zamiaru skończyć jako pokarm dla krwiożerczych zmutowanych rybek. Generalnie najchętniej to jeszcze trochę pożyłby, chociaż szczerze wątpił, by miał doczekać czasów, gdzie będzie „jak dawniej”. Mhm. Już prędzej wybiją ich zdziczali albo S.SPEC.
Pudel przesunął wzrokiem po otoczeniu, zaalarmowany jakimś nieznanym głosem. Niebieskie ślepia prześledziły uważnie teren, by w końcu odnaleźć sylwetkę jakiejś kobiety, która wydawała się dość poirytowana. Chris na moment zacisnął dłoń na żółtej chuście, która przewiązana była przez szlufkę jego spodni, myśląc, czy powinien podejść. Nieco paranoiczne podejście mu to odradzało, ale z drugiej strony… dziwnie byłoby teraz obrócić się na pięcie i po prostu zrejterować. Poza tym z tego co widział, chyba zbierało się na burze, a przynajmniej właśnie na to wskazywało desperackie niebo oraz atmosfera. Dlatego mimo wszystko z cichym westchnieniem sekretarz zdecydował się podejść nieco bliżej.
- Wszystko w porządku? – znajdował się w dość bezpiecznej odległości od nieznajomej, ale udało mu się dostrzec błysk czerwonych tęczówek, chociaż może tylko mu się przywidziało. - Chyba nadchodzi burza, a pobliże rzeki nie jest dobrym miejscem do przeczekania jej.
Jak tak teraz o tym pomyślał, to zaczepianie wyraźnie podenerwowanej nieznajomej nie było najmądrzejszym pomysłem, ale czasem jego wewnętrzna towarzyskość nakazywała mu ruszać tam, gdzie nie powinien. Poza tym wolał unikać postrzegania każdego w miarę racjonalnego mieszkańca Desperacji jako wroga – niewątpliwie było to znacznie bezpieczniejsze, ale pewnie w takim wypadku po prostu zwariowałby. Zresztą, nie zamierzał teraz nagle zacząć uciekać, zresztą nie oszukujmy się – z tym swoim nawykiem do potykania się daleko by nie zaszedł. Nie bez powodu był groźny tylko w starciach na bardzo bliskim dystansie. W innym przypadku po prostu brakowało mu… gracji. Tak. Tak to nazwijmy.

|| Kajam się za czas odpisu, ale wyjazd całkowicie mnie pochłonął.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.18 18:07  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Nie ma sprawy, serio. Póki są to mi starczy.

Fakt że ktoś ją zaczepił mógł prawdopodobnie być najgorszą decyzją w ciągu tego dnia, przynajmniej póki jest w stanie "uniesienia emocjonalnego", aka wkurwu. Chociaż tyle ma po tatku jakiego nigdy nie miała okazji poznać, wyjątkowo wybuchowy i niechętny do rozgadywania spraw charakter. Stąd też, na czyiś głos w pobliżu niemal się zjeżyła, reagując burkliwym - czego? - Po krótkim momencie jednak ochrząknęła i wykonała kilka kolejnych, ciężkich oddechów, by następnie zwrócić swoje spojrzenie ku rozmówcy. Chwilowo jeszcze nie przyglądała się mu za nadto, skupiając się na jego twarzy niż na jego ciuchach.
- Wybacz, jestem dziś w naprawdę paskudnym nastroju. - Zreflektowała się za swoje zachowanie, aż jej spojrzenie padło na jeden przedmiot, jaki był bliski działaniu falującej, czerwonej płachty na byku. Żółta chusta. ŻÓŁTA CHUSTA. Nie, nie, spokojnie Erin, spokojnie! To że ktoś ma przy pasie żółtą chuste nie znaczy już że jest dogsem. Spokojnie, kurwa! Opanuj cyce.
Przetarła twarz dłońmi, po czym potrząsnęła głową na boki, wydając nieartykulowany dźwięk przypominający końskie parskanie, by następnie podejść kilka kroków bliżej. Nie, za moment. Skoro faktycznie zbliża się burza, to może o ewentualnym zamordowaniu go na miejscu pomyśli za chwilę. Tym bardziej że wydaje się w porządku facetem, przynajmniej z zachowania. Daj mu szansę, może zwyczajnie lubi żółty kolor? Serio. Może nie jest tak źle.
W końcu spojrzała na niebo. Mmm, może to stąd to poddenerwowanie? Ciśnienie, zbliżająca się burza i deszcz pobudzają w niej chęć mordu i bycia chodzącym kłębkiem nerwów. Może to faktycznie tylko to. Może odpuści sobie. Może fakt że spalili kasyno, ucięli łapsko Lokstara...
Tia. Nie odpuści sobie.
- Tak, zabierzmy się stąd. Powiedz mi jednak - ta chusta. - Wskazała palcem na blisce znienawidzoną już jej żółć materiału. - Czy to tylko dla wyglądu, czy to chusta przynależności do DOGS? - Miała ogromną nadzieję że zaprzeczy i powie że nie, to nie jest chusta dogs, tylko ładnie wyglądający kawałek materiału. Miała na to ogromną nadzieję, wolałaby obić mordy z ewentualnie jakimś większym dryblasem, niż dręczyć tego chłopaka. Wyglądał jak podniszczony przez los, ale zarazem wydał się całkiem sympatyczny z pierwszego spojrzenia.
Kurwa, durne kundle. Muszą mieć takich fajnych kolesi w swoich szeregach. Może jeszcze się okaże że jej ojciec jest w ich szeregach i o tym nie wie?
Och Erin, gdybyś tylko wiedziała...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.11.18 19:13  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
………Odruchowo sekretarz spiął się trochę, dostrzegając dość napiętą atmosferę wokół nieznajomej, w myślach delikatnie klnąc na swoją towarzyską naturę. Był tchórzem podszyty, dlatego niespecjalnie lubił pakować się w kłopoty, ale z drugiej strony przez wzgląd na burzę nie chciał, by ktoś przez nieuwagę dał się porwać nurtowi rzeki. Równie dobrze mógł przecież trafić na przyjazną osobę, która po prostu na razie była w złym nastroju, czyż nie?
Zresztą kolejna wypowiedź dziewczyny sprawiła, że Pudel rozluźnił się nieco i pozwolił sobie na nieco zakłopotany, acz niewątpliwie przyjazny uśmiech. Może jednak nie będzie tak źle, bo Chris naprawdę nie był w nastroju do jakiegokolwiek konfliktu, wystarczyło mu, że niejednokrotnie musiał wtrącać się w spory między buńczucznymi Psami, przy okazji niejednokrotnie samemu obrywając. No cóż, nikt nie powiedział, że bycie sekretarzem w tak awanturniczej grupie będzie proste.
- Ach, w porządku, nie przejmuj się – machnął delikatnie ręką, zaraz to ponownie opuszczając ją swobodnie wśród ciała. – Każdemu się zdarza, poza tym Desperacja sprzyja posiadaniu paskudnego nastroju. W dodatku zbliża się burza, wtedy wszyscy są bardziej nerwowi. Diabli wiedzą, co tym razem zleci z nieba. Może zwykły deszcz, a może ponownie jakaś kwaśna żrąca ulewa nie nadająca się do picia. Niedługo pewnie zerwie się wiatr.
Tak, tryb gadulstwa zdążył się już u niego załączyć, jak zawsze zresztą. Jednych to bawiło, innych irytowało, ale przynajmniej w jego towarzystwie nigdy nie groziła cisza. Gorzej, jeśli ktoś lubił spokój, chociaż w gruncie rzeczy Pudel naprawdę potrafił się przymknąć, gdy zachodziła taka potrzeba.
Niebieskie ślepia spokojnie obserwowały teraz Erin, chociaż wewnętrznie Chris pozostawał nieco spięty, jak zawsze w towarzystwie nowych osób. Nawet kontrolujące się jednostki potrafiły być wybitnie nieprzyjemne, w czym zresztą nie było niczego dziwnego. W końcu takie były czasy, czy też raczej sorry, po prostu taki mamy klimat.
-  Hmm? Ach, tak, znak przynależności do DOGS, ale od razu mówię, że nie mam zamiaru próbować ciebie ograbić, czy coś w tym stylu, chociaż wątpię, byś miała zamiar wierzyć mi na słowo. Nie jestem raczej specjalnie awanturniczym typem, zresztą nie wszystkie Psy, wbrew pozorom, rzucają się na wszystko i wszystkich od razu. W sumie to zależy, kogo poddasz analizie – wzruszył delikatnie ramionami i posłał kobiecie przeciągłe spojrzenie. – Skoro jesteśmy już przy tych pytaniach, masz czerwone oczy. Mutacja genetyczna, czy jesteś Łowcą?
Blondyn ponownie zerknął w niebo i drgnął, gdy usłyszał odległy grzmot. Burza mogła przejść bokiem, ale równie dobrze zaraz mogło się tutaj rozpętać piekło. Odwrócił się plecami do Erin i wskazał machnięciem ręki ścieżkę kierującą w górę doliny.
-  Nie jestem w stanie przewidzieć toru, w jakim będzie szedł wiatr, ale naprawdę lepiej zapobiegawczo znikać z pobliża rzeki. Potrafi zachowywać się nieobliczalnie – mówił pewnie rzeczy oczywiste, ale generalnie słowotoki były jego cechą charakterystyczną. – Tak nawiasem mówiąc, nie przedstawiłem się, jestem Christopher Alexander Black, chociaż z reguły wołają na mnie Chris, bądź też Skoczek.
Obrócił głowę w stronę Erin i zaczął przestawiać swoje ciało, by móc stanąć przodem do niej. Ewidentnie czuł się już swobodniej, chociaż wewnętrzny paranoik kazał mu być ostrożnym, niemniej instynkt samozachowawczy zawsze u niego trochę kulał.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.18 20:28  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Może faktycznie byłoby lepiej gdyby jego spięcie wzięło górę, gdyby uznał "nie, nie ma mowy", powiedział coś w stylu "wybacz, wziąłem cię za kogoś innego" i sobie poszedł. Tak, być może gdyby zrobił to wszystko, potencjalna sytuacja jaka zaraz może nastąpić nie stałaby się. Niestety, na to już za późno. Erin ma go w swoim polu widzenia. Jego, i znienawidzoną, żółtą chustę jaka mogła znaczyć tylko jedno, na co jednak kobieta miała ogromną nadzieję że nie znaczy.
Nadzieja matką głupich.
- Musiałam się tu zastać więc, jak przychodziłam pogoda nie była tak paskudna. - Odpowiedziała, chcąc w jakiś sposób zmienić temat. Jej wyraz twarzy zdradzał jednak, że targa nią w środku jakaś zła siła. Nie wykazywała przyjaznego uśmiechu jak jej nowy towarzysz, wprost przeciwnie. Wyraźnie siliła się na neutralną minę, zamiast pokazać pełną gamę bycia wściekłą z powodu bezsilności w jakiej się aktualnie znajduje. Czuła, jak jej dłonie ją praktycznie świerzbią. To uczucie zmusiło ją do praktycznie fizycznego podrapania się po knykciach prawej dłoni. Uspokój się Erin, uspokój. Nie rób tego. Nie rób tego solidnemu, miłemu facetowi z Desperacji. Kurwa, tacy tutaj są lepszym znaleziskiem niż znalezienie stosu krystalicznie czystej, butelkowanej wody czy solidnego mięsa. Serio. Erin nie miała nawet pojęcia, jak wiele szumowin i gnid już poznała, i w tej chwili wolałaby każdego w miejscu, w jakim stoi jej towarzysz rozmowy.
Przyznał się. To jest chusta DOGS. On jest członkiem DOGS. Jego tłumaczenie i kolejne słowa były niemal przytłumione w jej głowie, zagłuszone szumem krwi uderzającym jej do głowy. Opuściła spojrzenie, nie chcąc na niego patrzeć. Nie chciała tego zrobić. Jest impulsywną osobą, zazwyczaj zgadza się ze swoimi impulsami, nawet jeśli często są warunkowane zupełnie idiotycznie i niepotrzebnie.
Ale tu i teraz, raz była niezgodna ze sobą. Raz chciała to powstrzymać. Nie zaatakowała go gdy był do niej obrócony plecami, tłumacząc coś. Chyba o pogodzie? Nie obchodziło ją to w tej chwili. Gdy obrócił się do niej, jak przez mgłę docierały do niej wszystkie słowa które usłyszała od momentu usłyszenia o chuście DOGS. Pytanie o to, czy jest łowcą, przedstawienie się...
- Tak, jestem łowcą. Jestem Erin, i... Przepraszam. - W jej ostatnich słowach pobrzmiała namacalna wprost skrucha.
A potem rozpętało się piekło. Ale nie to, jakiego, jak się przedstawił, Chris mógłby się spodziewać. Jej prawa dłoń, zaciśnięta do bielości kostek w pięść powędrowała z ogromną siłą w stronę jego brzucha. Ten cios zgiąłby z pewnością przedstawiciela rasy "szafa XXL" klat piersiowych, a co dopiero niego, pod warunkiem że trafił. Bez względu na trafienie czy nie, zaraz po nim powędrował kolejny cios, lewa dłoń, podbródkowy, z kroku. Jeśli miał moment na spojrzenie w stronę twarzy Erin, mógłby bez problemu dojrzeć sprzeczne emocje na jej obliczu. Zarówno ogromną chęć rozmazania go na ziemi, jak i próba powstrzymania samej siebie, jak wymordowani których dotyka forma szału. Jak się zwali, Poziom E? Chyba to najlepsze określenie na Erin. Łowca poziomu E.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.18 1:43  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
……….Dotychczas intuicja i instynkt samozachowawczy Chrisa nie były aż tak… fatalne. Najwyraźniej ostatnie wydarzenia i przesyt bodźców sprawiły, że jego czujność znacznie się przytępiła, co z jego nadmierną towarzyskością oraz (prze)wybitnym talentem do pakowania się w kłopoty zdecydowanie stanowiło bardzo złą mieszankę. Pechową. Nie dość, że Pudel sam ściągał na siebie kłopoty, to jeszcze non stop prześladował go pech i to taki, który zasługiwał na dużą literę P.
Może urodził się pod wybitnie nieszczęśliwą gwiazdą? Z drugiej jednak strony, jedna gwiazda nie mogła mieć aż tak fatalnego wpływu na całe życie, prawda? Cóż, może lepiej w przypadku Christophera zostawić ten temat bez komentarza.
Hm, niezaprzeczalnie nurt rzeki skłania czasem do refleksji – rzucił, klasycznie nie potrafiąc ugryźć się w język. – Jakby nie było, czasem lepiej dać ponieść się, a czasem trzeba płynąć pod prąd.
Sekretarz nie był całkowicie ślepy, a nawet wbrew pozorom był całkiem spostrzegawczy, dlatego dość specyficzne zachowanie nieznajomej nie umknęło jego uwadze. Zwalił to jednak na karb kilkunastu czynników, nie aż tak tragicznych, jednak ten najważniejszy nawet nie przyszedł mu do głowy. Uh, nawet słońce miewa zaćmienia, a co dopiero Pudel, który średnio co miesiąc dostaje w łeb od jakiegoś sojusznika. Powinien przewidzieć, że ta passa nie zostanie przerwana, ale jego umysłowe trybiki ostatnimi czasy naprawdę nie funkcjonowały specjalnie wybitnie.
To wszystko przez brak tej cholernej, obiecanej meblościanki. Nie ma innego wytłumaczenia.
„Tak, jestem łowcą. Jestem Erin, i... Przepraszam.”
O tyle, o ile z pierwszej części wypowiedzi całkiem się ucieszył, co było widać po rozluźnieniu i znacznie bardziej swobodnym uśmiechu, tak słowo „przepraszam” ewidentnie wprawiło go w konsternację. Obrót w stronę Łowczyni był gładki, jednak już po chwili oczy sekretarza rozszerzyły się ze zdumienia, a stres kopnął jego serce, na dosłownie chwilę wstrzymując działanie organu, który następnie ruszył z dwukrotnie większą prędkością.
Reagując mocno intuicyjnie, jego ciało odruchowo zbiło pierwszy cios, jednak niewygodna pozycja i zaskoczenie sprawiło, że generalnie z natury fajtłapowaty Chris zachwiał się, tracąc równowagę i orientację w sytuacji. Jego mózg działał teraz na jednocześnie zwolnionych i przyspieszonych obrotach, próbując ogarnąć całą zastałą sytuację.
Nie bardzo miał na to czas. Kolejne ciosy kobiety bez problemu go dosięgły, jednak pomimo niepozornego wyglądu, Chris ustał na nogach, nie poddając się po pierwszym i drugim uderzeniu. Niebieskie ślepia śmigały z kąta w kąt, analizując sytuację, ból wpierw go otępił, a potem otrzeźwił. Czuł krew w ustach, co sprawiało, że jego płocha natura całkowicie wydarła się na powierzchnię.
Niemniej tchórz, który nie może uciekać, będzie robił wszystko, by przeżyć. Wyraz twarzy Łowczyni wybijał go jednak z rytmu, cios z kroku trafił go w brzuch, wyduszając powietrze z płuc, jednak ciało samoistnie rzuciło się od razu w przód, dążąc do maksymalnego zniwelowania dystansu. Tak długo, jak Łowczyni zachowywała chociażby średnią odległość, korzystając z nóg i długiego zasięgu ramion – członek Psów miał problem.
Dlatego wbrew wszelkiej logice od razu po ostatnim ciosie, korzystając z adrenaliny, rzucił się do przodu, chcąc wręcz „wtulić się” w ciało kobiety, barkiem próbując huknąć w jej klatkę piersiową.
Był niepozorny, ale w dalszym ciągu nie walczyła ze zwykłym człowiekiem, a wymordowanym. Może nie był siłowym Pudzianem, ale dorównywał w fizycznych siłowych aspektach Łowcom z ich podrasowanymi zdolnościami ciała.
|| Marność nad marnościami i tylko marność. Gomen nasai.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.18 9:23  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Miała nadzieję że mężczyzna zacznie uciekać zamiast z nią walczyć. Być może powstrzymała by się od gonienia go, być może by nie walczyła dalej. Mogłaby dać mu spokój, to dalej mogłoby nie pójść.
Ale jesteśmy tutaj, a Chris postanowił się obronić. Nie spodziewała się tego obrotu sytuacji, i aż przez chwilę brakło jej oddechu, gdy wbił się w jej klatkę piersiową. Ten moment, ten jeden moment była na tyle otumaniona zarówno mieszanką emocji jak i brakiem oddechu że z pewnością Chris mógł mieć okazje jakoś to wykorzystać. Może ją podciąć, przewrócić? Niemniej jednak, łowczyni ogarnęła się w miarę szybko. Siła uderzenia szybko powiedziała jej że ma do czynienia z wymordowanym.
Więc pora przestać go oszczędzać. Popchnięta kawałek przez uderzenie, zacisnęła pięści i zęby, ruszając do kontrataku na mężczyznę. Nie była profesjonalistką w biciu się, ale wiedziała jak wyprowadzić cios.
Więc zatrzymała się w piachu i rzuciła się z powrotem na mężczyznę. Jej dłonie sięgnęły w stronę jego stroju, chcąc złapać go "za fraki" i przysunąć do siebie. Była silna, więc nawet jeśli był wymordowanym, mógł mieć problem w wydobyciu się z jej uścisku jeśli faktycznie się udał. A w jakim celu chciała go przyciągnąć bliżej? Bardzo prosto. Z pełną zaciętością wypisaną na twarzy, chciała zwyczajnie wyjechać mężczyźnie prosto w twarz z dyńki. Oczywiście, różnica wzrostu trochę to utrudniała, więc możliwe że musiała się schylić, albo nawet go podnieść nieco do góry. Biorąc pod uwagę że silne uderzenie czołem faktycznie trafiło, otumanienie powinno wystarczyć by wyprowadzić kolejny cios. Puściła mężczyznę, a jej prawa pięść wycelowała prosto w jego brzuch, by następnie lewa ponownie sięgnęła jego twarzy "hakiem". O ile którykolwiek z tych ataków wszedł i faktycznie była w stanie go dalej bić, następnym krokiem było wymierzenie mężczyźnie potężnego buta prawą stopą. Celowała bardziej w ciało, ale biorąc pod uwagę że jest nieco niższy, może trafiła go w pysk. Nie zastanawiała się nad tym. Ten kopniak być może powinien dać jej szansę na to, by go przewrócić, więc rzuciła się na niego całym ciałem w celu przewrócenia go, podcinając jego prawą nogę swoją lewą.
Oczywiście, całość tego ataku polegała na fakcie, czy udało jej się złapać mężczyznę. Jeśli unikną jej chwytu, jej prawa dłoń została odciągnięta do tyłu, by wymierzyć mężczyźnie prawego "haka" w twarz, poprawiony lewym "podbródkowym" prosto w mordę. Jakakolwiek, potencjalna skrucha zniknęła z jej twarzy, a jej umysł był zdeterminowany w tym, by zupełnie wytrzeć Chrisem podłogę. Być może gdyby się nie próbował bronić...
Ale spróbował. I zupełnie zatarł w jej pamięci wszystkie powody dla których nie chciała w tej chwili tego robić. Stąd, robi to.

Nieee szkodzi. Mam tylko nadzieję że opisuje to w miarę logicznie : /
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.18 22:53  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
………Niestety, ale Chris nigdy nie wycofywał się z trwającej już potyczki, co miało wyjść na złe zarówno jemu, jak i Łowczyni. Och, zdecydowanie można było stwierdzić, że był tchórzem podszyty, jednak ze względu na swoją niezdarność rzadko kiedy decydował się na zrejterowanie w trakcie bójki. Odsłoniłby plecy, a na przewagę pod postacią zdolności szybkiego biegania raczej nie miał co liczyć. Dlatego, gdy konflikt już się zaczął, próbował po prostu pokonać przeciwnika, chociaż zawsze czarne myśli krążyły mu po głowie.
W końcu urodził się pod jakąś wyjątkowo pechową gwiazdą, która dodatkowo najprawdopodobniej darzyła go głęboką nienawiścią. Pudel mógł co najwyżej pluć na swoją nieostrożność.
Cóż, co się stało, to się nie odstanie. Teraz sekretarz był skupiony tylko na jednym – na przeżyciu. Ogólnie w kwestii samej walki to ogólnie odebrał całkiem niezłe wyszkolenie, ale tutaj dochodził jeszcze element szoku, plus do tego jego ciało po ostatnich wydarzeniach nie było jeszcze w stu procentach sprawne, pomijając już osłabienie po chorobie. Generalnie znajdował się w słabej sytuacji, dlatego jego organizm szalał, próbując wymusić na nim jak największą skuteczność.
Nie zamierzał odsuwać się od Erin, wręcz przeciwnie. Non stop zacieśniał kontakt, zaciśnięte w pięści dłonie uderzyły w okolice przepony, chcąc wydusić z Łowczyni powietrze. Z powodu jednak różnicy w odległości, które wywołało jego poprzednie „pchnięcie” kobiety, cios nie wyszedł tak silny, jakby chciał.
Syknął przez zaciśnięte zęby, dał się zaskoczyć i przyciągnąć. Utrudnił maksymalnie zadanie swojej przeciwniczce, przeczuwając kolejny ruch obniżył się nieco na ciele przez zgięcie kolan, wymuszając, by go uniosła. Huknął się razem z nią czołem, jednocześnie kopiąc jak muł w kolano łowczyni, jednak we łbie zakręciło mu się mocniej, niż przypuszczał.
Zapomniał, że oberwał tym cholernym kamieniem podczas akcji odbijania Gavrana, a potem jeszcze jakiś Pies przypadkiem za mocno strzelił go z otwartej dłoni w czoło. No pięknie. Teraz dzięki temu aż gwiazdki zobaczył, mimo że czaszkę powinien mieć dość twardą.
Przez to kolejny atak wymierzony z brzuch znowu przeszedł i wydusił z niego powietrze, zmuszając na nim zgięcie się w pół. Ledwo, acz odruchowo, dzięki pamięci mięśniowej, udało mu się zbić cios zadany łokciem, jednak uderzenie zadane nogą (na pewno nie była zakończona kopytem?) wylądowało gdzieś w okolicach klatki piersiowej, chwiejąc jego i tak marną równowagą; ciężkie stęknięcie wyrwało się z jego ust.
To ułatwiło Erin wywrócenie go, jednak Pudel podczas tego manewru wczepił się w nią, ciągnąc ją za sobą, szarpiąc i generalnie skupiając się na tym, by nie dopuścić do tego, by również stała. Wtedy jak nic byłby trupem.
Wydawało mu się, że oberwał jakimś ciosem w twarz, ale adrenalina zrobiła swoje i ponownie wymusiła na nim koncentrację. Nie wiedział nawet, w jakiej są teraz pozycji, ale dłoń zacisnęła mu się w pięść i powędrowała w stronę lewej pachy łowczyni. Jeśli trafiło, uderzenie było bezpardonowe, zero hamowania się, a na celu miało trafienie w duży nerw leżący tej okolice, którego trafienie z odpowiednią siłą mogło wywołać silny ból i częściowy paraliż.
Oddech sekretarza był płytki i znacznie przyspieszony, dopiero teraz panika ustąpiła starej dobrej kalkulacji, ale… nie był w formie. Niech to szlag.
Co ci odbija? – wysyczał, czując, jak piecze go rozbita warga… i chyba z nosa ciekła mu krew. – Łowcy i Psy jadą na tym samym wózku.
Nie wiedział, czy zdążył w ogóle wypowiedzieć całe zdanie, czy znowu musiał się bronić przed kolejną falą ciosów.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.18 11:34  •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
Odsunięta przez wejście z barkiem, jego atak na przeponę otarł się o mięśnie zamiast wbić się prosto w nie, wciąż jednak powodując całkiem solidną dawkę bólu w ciele łowczyni. Jej gniew przepełniał każdy zmysł i myśl w tej chwili, nie dając jej okazji do myślenia w normalny sposób. Chciała go uszkodzić. Obić. Może nie zamordować, ale zdecydowanie rozsmarować po ziemi na jaką jeszcze dotąd nie padało. Chociaż tyle, nie tarzają się w mule i błocie jak "prawdziwi desperaci".
Jej głowa była w porządku, ale za to skopana po kolanie nie utrzymała mężczyzny dłużej w swoim uścisku niż tylko na to uderzenie z czoła.
Jej kolejne akcje poszły lepiej niż sądziła, i już prawie udało się jej zupełnie rozbroić rywala i wystawić go na nieustanny obijanie mordy przez stanie nad nim, bez zagrożenia kontrataku. Niestety jednak, została pociągnięta w dół razem z mężczyzną, lądując na nim. Jej umysł, nieco przyćmiony całym gniewem nie zareagował aż tak w porę jak powinien, i cios mężczyzny już ruszył. Niestety dla niego, przesunęła się odrobinę gdy podciągnęła kolana, zaciskając się nimi wokół torsu mężczyzny. Poczuła uderzenie bólu jakie rozeszło się po całym ciele. Być może poszło jedno z żeber właśnie. Kaszlnęła, tracąc oddech na chwilę. Jej dłonie jednak złapały za prawą rękę mężczyzny nim ją odciągnął by zadać kolejny cios. Pociągnęła ją by była wyprostowana, by następnie podciągnąć swoje lewe kolano do góry a sama się wyprostować. Była już na nim.
I jednym, szybkim ruchem naciągnęła wyprostowane ramię mężczyzny na swoje kolano, chcąc dokonać złamania go na swoim kolanie. Czy to przedramię pójdzie, czy ramię, czy nawet złamie ją w łokciu (uch), chciała unieszkodliwić główne narzędzie obrony mężczyzny.
Jeśli się to udało, puściła z nijaką satysfakcją złamaną rękę i zaczęła zwyczajnie obijać go po twarzy. Lewy. Prawy. Lewy. Prawy. Aż nie będzie wyglądał na chętnego by dalej się ruszyć.
Gdzieś usłyszała w tle jego słowa. Gdzieś w tle, pomiędzy kolejnymi atakami.
- Gówno mnie to. Spaliliście dom mojej najbliższej osoby, odcięliście rękę mojemu przyjacielowi. Nie zabiję cię, ale masz jebanego pecha że na tobie to sobie odbiję. A wydawałeś się fajnym facetem... - Wycedziła w gniewie. Jeśli nie udało jej się zacząć od złamania ręki, to najpierw zalała mężczyznę ciosami na twarzy, a potem przeszła do łamania.

Mam nadzieję że w miarę ok to wytłumaczyłem, mów jak coś nie tak : /
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 12 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach