Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 28.01.19 1:11  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
……..Niedobrze, niedobrze, niedobrze.
Jak na razie adrenalina i psychika skutecznie trzymały go daleko od bólu, czuł jedynie jego echo, niemniej zdawał sobie sprawę z tego, że długo tak nie pociągnie. Jak na razie raczej obyło się bez urazów wewnętrznych, ale jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to szanse na samodzielny powrót do kryjówki będą bardzo małe. A jak tam nie dotrze o własnych siłach… perspektywa nie była specjalnie optymistyczna.
Nie miał jednak czasu na myślenie, musiał działać, najlepiej jak najbardziej instynktownie, ale rozum i pamięć mięśniowa ewidentnie nie chciały dzisiaj u niego współgrać tak, jak powinny. Nawet nie zdążył się zająknąć, gdy Erin złapała jego rękę.
Już kilka sekund później, podczas Pudel rozpaczliwie, acz nieskutecznie próbował drugą ręką uderzyć ją w twarz, można było usłyszeć suche trzaśnięcie.
Zaszumiało mu w uszach. Nie był świadomy, że tak złamana została kość promieniowa i w wyniku tego doszło dodatkowo zwichnięcie stawu łokciowego. Jak na razie czuł po prostu, że cholernie go boli, na tyle mocno, że po raz pierwszy od dawna z ust sekretarza DOGS wydobył się rozpaczliwy skowyt.
Obrywał wiele razy, niejednokrotnie miał do czynienia z szałem poziomem E, ale najwyraźniej to właśnie dzisiaj coś w nim pękło. Zdecydowanie miał dość obrywania od osób, z którymi powinien współpracować, bądź z ludźmi, z którymi łączył go chociażby kolor chusty.
A teraz jego twarz była bita na miazgę. Ból i strach Chrisa zaczęły się zlewać, aż w końcu jakaś zapadka w jego umyśle opadła, a trybiki w jego umyśle zupełnie zmieniły bieg.
Ona. Mnie. Zabije.
WYNOŚ SIĘ STĄD, Asbjørn.
Źrenice rozszerzyły się gwałtownie tylko po to, by po chwili spojrzenie stało się bardziej matowe i obojętne. Wirus X gwałtownie przyspieszył swoją pracę, jakby zdawał sobie sprawę z tego, że jego nosiciel zdecydowanie jest teraz w fatalnej sytuacji.  
Boli, boli, boli.
Aaah, panika, ZNOWU.
Paznokcie popękały, zaczynając proces wydłużania, jednak z pewnością daleko im było jeszcze do transformacji w szpony. Nie mógł się teraz zacząć przemieniać, ponieważ to byłaby czysta droga do grobu. Tak samo jak pozwolenie na dalsze bicie. Myślał, że nie miał już siły, ale był do cholerny jasnej wymordowanym i żył znacznie dłużej niż jakaś łowczyni z brakiem zdolności do samokontroli.
Ostatnia szansa. |
Przy kolejnym zamachu zdrową ręką chwycił błyskawicznie dłoń Erin i bez nawet sekundy namysłu, wbijając nieznacznie wyrośnięte paznokcie, ścisnął punkt witalny umiejscowiony pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym (od strony wierzchniej, nie wewnętrznej), dołączył do tego szarpnięcie, bezpardonowo chcąc wyłamać te części ciała ze stawu. Niezależnie od tego, na jakim punkcie jego ciała siedziała Łowczyni, to teraz Pudel zdecydowanie zaczął skręcać ciało oraz odrywać je od ziemi, chcąc zaburzyć jej równowagę, bądź też (jeśli była na jego klatce piersiowej) zepchnąć ją na biodra. Luz od bioder w górę skutkował natychmiastowym poderwaniem tułowia i wyprowadzeniem ciosu wolną ręką.
Nie walił jednak na oślep.
Zaciskając zęby, by powstrzymać nienaturalny warkot, myślał. Intensywnie, zadziwiająco przejrzyście, chociaż ból wykręcał mu kończyny. Miał wrażenie, jakby obserwował siebie z boku.
Najpierw wyprowadził pięść pod nos Erin. Cios w te centrum nerwowe, które jest blisko powierzchni pod nosem, na bank powodowało niezły ból, a także załzawienie oczu. Kolejny w skroń, gdzie kości czaszki są słabe, w dodatku tętnica i duży nerw leżą blisko pod powierzchnia skory. Trafiony cios z siłą wymordowanego wręcz gwarantował utratę przytomności, wstrząs mózgu albo przynajmniej spore oszołomienie. O ile udało mu się to wyprowadzić, ale jedno było pewne - teraz walczył, jakby nie miał już nic do stracenia, ukazując swoje umiejętności. A w walce na bliski dystans był naprawdę dobry, to średni i daleki sprawiał mu problem.
Chociaż w dalszym ciągu nie można było zapominać o jego osłabieniu. Na tak gwałtownym uniesieniu przy swoich obrażeniach długo nie pociągnie, więc do tego czasu musi ją znokautować. Wciąż coś wewnątrz niego nie chciało go zabijać, zawsze taka była jego natura, ale z pewnością nie zamierzał dać zabić siebie.
Dra til helvete!* – wysyczał przez zaciśnięte zęby, plując krwią. – Zjeżdżaj ze swoim marnym wytłumaczeniem.
W sumie sam teraz zachowywał się z lekka inaczej, niż z reguły.
|| |  - od tego momentu zakładam czas niedokonany u siebie, tak nawiasem pisząc
* norweski odpowiednik polskiego "idź do diabła" lub "pierdol się".
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.03.19 21:14  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
Em... Tak. Chyba zapomniałem odpisać : / Przypominaj mi jeśli sam zapomnę, serio :c

Zajęta rozbijaniem twarzy Chrisa, była bliska zupełnego minięcia momentu w którym wymordowany wbija w jej dłoń swoje wydłużone paznokcie. Pewnie by tego nie zauważyła, gdyby nie fakt że nie mogła tak samo dobrze ruszyć ręką, stąd też jej spojrzenie powiodło natychmiast ku atakowanej dłoni. Nim mężczyzna zdołał pociągnąć pazurami i wyłamać staw w dłoni, jej wolna dłoń natychmiast złapała za jego rękę i siłą wyciągnęła ją z dłoni. O ile mężczyzna mógł być bardziej doświadczony i zezwierzęcony, jej siła powinna wystarczyć by nie dać mu wykonać tego ataku do końca. To nie zmienia faktu że poszła krew, jaka wydała się przebić przez jej ślepy szał. Przestała być skupiona na walce, próbując wyciągnąć jedyną, aktywnie sprawną rękę mężczyzny ze swojej, który jak zwierze zagonione do ślepego zaułka bronił się teraz każdą opcją. Stąd też, zdołał ją poderwać z ziemi i zrzucić z siebie na bok. Łowczyni, jeśli udało się jej wyzwolić swoją dłoń z jego pazurów, odsunęła się do tyłu na w miarę bezpieczną odległość, nie chcąc kontynuować walki. Klęcząc na jednym kolanie i oddychając ciężko, jej dłonie wciąż były uniesione, gotowe w razie czego do bronienia się, ale nie atakowała dalej. Zapach krwi z pewnością był wyczuwalny dla jej oponenta, lecz to właśnie ta rana pozwoliła się kobiecie ocknąć z tego ślepego szału zanim zrobiła więcej niż powinna.
- Nie powinnam, to nie tak powinno być! Pewnie nawet cię tam nie było, co? Dlaczego ja... ... - Próbowała zreflektować się i znaleźć powód dlaczego to zrobiła, ale nic nie przychodziło do jej głowy, a słowa mężczyzny tylko upewniły ją w tym, co jej powoli oczyszczający się umysł rozumiał. To nie tak powinno być. Nie tak. Nie tak...
- Przeprosiny tego nie załatwią. - Zdeterminowane spojrzenie i głupi pomysł zarysował się w jej głowie. Trzymając lewą dłonią pochwę miecza wydobyła prawą dłonią takowy z niej, zranioną. Ostrze początkowo celowało w stronę Chrisa, lecz w ciągu krótkiej chwili zostało wbite w ziemię pomiędzy nich, a Erin poprawnie uklęknęła w błocie, siadając na swoich piętach i kładąc dłonie na swoich udach. Nie znała samurajów ani niczego takiego, ale czuła że to jedyny sposób na załatwienie tego.
- Nie będę walczyła. Zrób co uważasz za stosowne. - Implikacja z ostrzem przed nią była oczywista, ale równie dobrze mogła mu pozwolić się obić wystarczająco mocno by wyrównać poziom ran u nich obojga.

Wybacza za urwanie walki tak, ale nie chcę cię tu dłużej trzymać. Rób co uważasz za odpowiednie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.19 23:04  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
……Wszystkie mięśnie mu drżały. Dygotał, osiągnął już apogeum nerwów, czuł, że zaczęła mu latać szczęka, zęby z klekotem odbijały się od siebie. Niebieskie ślepia zwęziły się, gdy obserwował czujnie Erin, jego mózg nie potrafił jak na razie przetworzyć każdego docierającego do niego bodźca. Był oszołomiony, walka skończyła się równie nagle, co zaczęła i nie do końca potrafił to w aktualnym stanie zrozumieć. W gruncie rzeczy dla niego nie miało to teraz większego sensu. Jego zdolności do analizowania i rozpracowywania problemu gwałtownie się teraz skurczyły.
Metaliczny posmak krwi wypełniał jego usta. Powoli dochodziła do niego świadomość wszystkich obrażeń. Brawo, Christopher, znowu oberwałeś od swoich. Jeśli Growlithe zobaczy cię w takim stanie, to jak nic skręci ci kark. Własnie. Wilczur. Psy. Rozmawiał z Karyuudo w temacie rekrutacji. Panika w barze. Musi przekazać raport, musi się doczołgać z powrotem do kryjówki. Znaleźć medyka. Być może Jekyll jest najlepszym wyborem, na razie ma największe doświadczenie, a złamanie mogło być poważne. Z drugiej strony – nie oszczędzi go ani trochę. Ten bernardyn wybitnie go nie lubił.
Zresztą, jak dobrze się nad tym zastanowić, to w Psach nie miał chyba nikogo bliskiego. Zresztą ogólnie raczej nie zawarł zbyt wielu przyjaźni. Nie było to jednak istotne, a na pewno nie w tym momencie. Dlaczego odezwał się w języku norweskim? Nie przypominał sobie, żeby go znał. A może jednak. W końcu przez ostatnie kilkanaście lat żył z amnezją.  
Ponownie otępiały uniósł nieco głowę, wpatrując się w łowczynię bez większych emocji. O co jej do jasnej cholery chodziło? Czego chciała? Po co ta cała szopka? Jednak widząc w jej rękach ostrze warknął ostrzegawczo, a jego mięśnie spięły się, natomiast myśli z rezygnacją zaczęły krążyć wokół drugiej rundy. Da radę się zmobilizować? Musi. Przecież nie da się tak po prostu zarżnąć.
„Nie będę walczyła. Zrób co uważasz za stosowne.”
Huh?
Co?
Pudel zamrugał i wbił zszokowane spojrzenie w łowczynię. Najpierw z nim normalnie rozmawia, potem bez ostrzeżenia rzuca się na niego, a teraz co? Miała problemy psychiczne? Schizofrenię? Osobowość borderline? Zaburzenie afektywne dwubiegunowe? Jest psychopatką albo socjopatą? Christopherowi ledwo udało się zdusić histeryczny śmiech, który próbował wyrwać się siłą z jego gardła.
Ogarnij się. Jesteś sekretarzem DOGS. Robisz za adwokata najbardziej buńczucznej grupie na całej Desperacji. Wypowiedzenie kilkunastu kolejnych zdań to przecież żaden problem. Nie dla ciebie.
Co jest z tobą do diabła nie tak? – wycharczał, po czym odkaszlnął i wyprostował w końcu kręgosłup, siedząc teraz normalnie, chociaż wyglądał, jakby miał zaraz stracić przytomność. – Po pierwsze, w tym stanie nie zamierzam się bawić w żadne… sadystyczne gierki, czy czegokolwiek innego oczekujesz. Po drugie w dalszym ciągu DOGS i Łowców łączy sojusz i to nie w mojej gestii leży, by wymierzać tobie karę. Gdybyś teraz uciekła, prawdopodobnie trafiłabyś na czarną listę, a następnie była ścigana bez żadnych oporów. Wilczur dostaje szału, ilekroć ktoś z Psów obrywa i niezależnie od tego, jak napięte bywają nasze relacje, nie będzie zadowolony z takiego stanu rzeczy. Teraz jednak klęczysz tutaj, a ja nie mam pojęcia, co z tobą zrobić.
Tak długi tekst normalnie nie sprawiłby mu żadnych problemów, ale teraz musiał zrobić sobie przerwę na kilka głębokich wdechów. Nos miał cały zatkany przez krew. Nie ułatwiało mu to zadania. Poza tym w dalszym ciągu jej nie ufał. Martwił się, że może zaatakować go w każdym momencie. Gdyby teraz wykorzystał szansę i ją zabił ¬– zniknęłoby wiele problemów, ale pojawiłoby się również kilka istotnych. W tym związanych z jego własną moralnością.
Niech to szlag. Co teraz?
DOGS będzie chciało zadośćuczynienia. Na tym, by obić ci pysk, nikomu nie będzie zależeć, no chyba że w ramach dodatku do całości. Może Growlithe będzie chciał twojej głowy, ale mi nie pasuje ta opcja. Najpierw jednak chcę mieć pewność, że nie jest to jakiś plan, który ma od środka rozwalić sojusz. Skontaktuję się z Yū. Może cię wybroni, a może da nam wolną rękę. Wtedy w ramach odpłaty zobaczymy… może będziemy chcieli wcielić się do DOGS, może będziesz nam wisieć kilka przysług, zostaniesz poproszona o wykonanie jakiejś brudnej roboty – powiedział, chociaż widać było, że myśli w kategoriach „Psy”, a nie „ja”. – Stawiam na to, że zaleczenie tej ręki potrwa. Nie mam już ochoty tutaj być i nie mam nic więcej do powiedzenia. Przynajmniej dwa razy w tygodniu stawiaj się w barze Przyszłość, Psy odnotują twoją obecność. Myślę, że w przeciągu miesiąca pojawi się odpowiedź. Jeśli Psy przestaną ciebie widywać w barze, założymy, że stchórzyłaś i wysłany zostanie za tobą list gończy, a wtedy raczej nie będzie litości.
Wstał i kopnął ostrze na bok, by przypadkiem nie zachciała teraz znowu się do niego dorwać. Teraz już grał, że czuje się lepiej, niż w rzeczywistości. Że jest twardym wymordowanym. Mocnym. Z większą regeneracją niż w rzeczywistości. Tak naprawdę od tego ruchu zakręciło mu się we łbie, ale niekoniecznie miał ochotę, by się zorientowała. Jeszcze zmieni zdanie.
Nie idź w tą samą stronę co ja, Erin. Nie chcę ciągle obserwować swoich pleców. Nie wiem, co ci strzeliło do łba wcześniej, czy teraz. W aktualnym momencie nawet nie chcę tego wiedzieć – cofnął się, nie chcąc jej mijać ani bokiem, ani tym bardziej ustawiać się plecami do niej. – Pasuje ci to, co powiedziałem, czy jednak znowu spróbujesz mnie zabić? Jeśli nie, po prostu stąd spadaj. Burza w dalszym ciągu się zbliża.
Chris był zmęczony, poirytowany, obolały, wściekły i w dalszym ciągu przerażony, jednak trzymał się jeszcze w ryzach. Resztki samokontroli pozwalały mu jakoś funkcjonować. Nigdy nie był mściwym typem, co tutaj było mocno widoczne, ale jego działania w dalszym ciągu mogły ujść za głupie. Wrócił jednak na wielotorowe myślenie. Obicie jej teraz może dałoby satysfakcję, zabicie  sprawiłoby, że nie musiałby się martwić o plecy, ale oprócz tego nie dawałoby mu nic. A wręcz w pewnych aspektach mogło zaszkodzić.

|| Luzik. Myślę, że teraz możemy już kończyć. Nagromadziło mi się teraz rzeczy do nadgonienia *parsk.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.19 19:35  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
- Zadaje sobie to pytanie od dawna. - Rzuciła bez cienia zawahania od razu gdy tylko odpowiedział na jej słowa. To wszystko nie miało tak wyglądać. Mieli sobie nawzajem obić mordy, miało się skończyć na paru szarpnięciach i siniakach po obu stronach, nie na pierdolonym łamaniu rąk i cięciu się! Nie żeby miała jakikolwiek plan, w momencie gdy tylko zalała ją krew i chęć obicia mordy dogsowi który się napatoczył, nie patrzyła jak to robi. Nie zauważyła, jak bardzo próbuje go unieszkodliwić i zabić. Całe szczęście że nie wyjęła w trakcie walki broni, to by się skończyło fatalnie.
Może powinna dalej walczyć. Może powinna go zabić i wtedy nikt by nie mógł na nią niczego zrzucić. Nikt by o niczym nie wiedział, ot, facet zginął w przypadkowej szarpaninie z desperatami.
Nie mogła jednak na to pozwolić. Nie mogła pozwolić że ktoś odkryje co zrobiła, że zrzucą to na łowców. Może i Marcelina była jej bliska, ale to łowcy dali jej dach nad głową, nauczyli się bronić, nauczyli walczyć. To oni ją znosili, to oni byli jej... Rodziną, te lata gdy jej nie miała, i Marcelina uznawała ją za martwą. Bo pewnie tak było, nie łudzi się o to że Hiena próbowała odszukać kogokolwiek z tamtego skoku. Każde z nich uważało tak samo.
- Nie chcę żadnych sadystycznych gierek. Chcę uniknąć problemów dla łowców. To był mój wypad. To Ja nie utrzymałam się w rydzach. To Ja zaatakowałam cię jak jakiś jebany maniak który tylko szukał pretekstu by się bić. To ja nie powstrzymałam się by nie zacząć cię łamać i bić żeby zabić. To moja wina, rozumiesz?! - Uderzyła się dłonią zacisniętą w pięść w pierś, wskazując w ten sposób na siebie. Robiła pauzy na oddech po każdym zdaniu. Czy bała się? Jasne. Przecież mógł zdecydować że weźmie ten miecz i ją zetnie, ba, implikowała to.
Ale z drugiej strony, co by to była za różnica. Nikt by nie zatęsknił. Nie miała nikogo...
- I to Ja powinnam ponieść konsekwencje. Nikt inny. - Nigdy nie należała do najbardziej lojalnych czy lizodupczych łowców, a paru ich widziała. Ale nie zamierzała pchnąć jej organizacji w wojnę z jej sojusznikiem, tylko dlatego że poszły jej nerwy i rzuciła się na jednego z DOGS, dość poważne go obijając. To nie tak... Nie tak miało być.
Opuściła rękę z piersi z powrotem na udo, czekając na jakąś formę wyroku. Jakąkolwiek.
Wcielenie do dogs... Zaśmiała by się solidnie, gdyby tylko jej było do śmiechu. To była potencjalna opcja. Opcja jakiej nie bardzo widziała, ale była możliwa. Dała mu czas, nie wypowiadała się, aż do momentu gdy faktycznie spytał o jej zdanie, czy pasują jej te warunki.
- Wiesz, Chris... Matka zawsze mówiła mi, że problemy z gniewem mam po ojcu. To skakanie do gardła komuś z jakiegokolwiek powodu, zaślepienie szałem... To wszystko podobno po ojcu. Szkoda że była kurwą i nie mogła stwierdzić który chuj był tym, jaki mnie zrobił. Kto wie, może nawe to byłby ten cały Growlithe, podobno też ma krótki lont. - Podniosła się ostatecznie z ziemi, spoglądając na swoje nogi. Cóż, spodnie są w błocie, nic zaskakującego tutaj. Ruszyła po swój miecz, już spokojna. Zrównoważony oddech, nie rzucała się jak wściekły wąż. Schyliła się po ostrze zdrową dłonią, po czym jednym, silnym machnięciem strząsnęła ewentualne błoto zeń, i przetarła ostrze jeśli miało jeszcze jakiś bród o fragment płaszcza przed schowaniem go do pochwy.
- Nie mam innego wyjścia. Akceptuje te warunki... - Miała się już odwracać i ruszyć w stronę inną niż mężczyzna, jak takowy tego zapragnął, ale jeszcze w półkroku odezwała się ponownie, nie zwracając jednak twarzy ku niemu. Może cię to zdziwi, ale gdyby w twoim miejscu był jakiś inny, psi kundel, być może bym nie powstrzymała się i próbowała go zabić. Ciebie natomiast... Nieważne. - Machnęła zdrową dłonią i ruszyła, spoglądając na ranę na dłoni. Przydałoby się czymś to zabandażować, to jeszcze nie ten dzień by leciała z niej krew.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.19 1:55  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
…….Zazgrzytał zębami, wpatrując się zmęczonym wzrokiem w Erin. Nie miał już chyba siły na taką rozmowę, chociaż z reguły był przecież gadułą. Teraz jednak ból, osłabienie i abstrakcyjność całej tej sytuacji skutecznie trzymały jego szczękę zamkniętą. Dlatego też głównie słuchał, a w pewnym momencie jedynie potrząsnął słabo głową i parsknął czymś na wzór gorzkiego śmiechu.
Z Psami i z Growlithe’m na pewno masz już coś wspólnego – mruknął bardzo cicho, tak, że właściwie ciężko było go usłyszeć.
Miał wybitny talent do obrywania od swoich sojuszników. Co za bieda z nędzą. Posykując ruszył w stronę kryjówki DOGS, na chwilę kierując niebieskie ślepia na Erin. Nie skomentował jej wypowiedzi, ale prawda była taka, że być może inny Pies rozerwałby jej gardło. A może nie. Kto wie. Wszystko zależało od tego, na kogo trafiłaby. Jego cały ten rozwój sytuacji tak czy owak w ogóle nie satysfakcjonował.
Chociaż może Grow się ucieszy, że mu dziwną rekrutkę znalazł. Co za absurdalna sytuacja.
Zt (zapomniałam wyjść stąd *parsk*)
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 1:05  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
Wracał do domu. Wreszcie.
 Hanael nie był w dalszym ciągu przyzwyczajony do żadnych dłuższych podróży. Znajdował się nieopodal tutejszego ośrodka cywilizacji, znanego jako Apogeum Desperacji, jednak zdawało mu się, że mógłby równie dobrze być w cokolwiek zapuszczonej części Edenu. Czy to nie tutaj aniołowie swego czasu mieli stawiać azyl dla Desperatów..? Chciałby widzieć efekty tej misji, jednak nie miał najmniejszego prawa, by na kogokolwiek naciskać.
  Był już blisko, coraz bliżej świętych lasów, jednak Desperację naraz opuścić chciał i wręcz przeciwnie. Wszystko w nim zawsze wołało — poszukaj, pomóż — jednak... Pamiętał to, czego doświadczył ze swoim podopiecznym. Nie zawsze chciano jego pomocy, nie zawsze poszkodowany uważał się za takiego, nie zawsze mogło potoczyć się pacyfistycznie. To tak bardzo bolało, bardziej niż jakąkolwiek rana.
  Brzeg rzeczki był jak sama Desperacja. Brudny, biedny, wymagający pomocy. Nawet to musiało aniołowi sprawiać tę specyficzną, pustą przykrość. Nie miał na to innego określenia; po prostu czuł się bezsilny, nie mógł sprecyzować dokładniej tego, co w nim tkwiło. Chyba każdy z jego braci i sióstr miał przynajmniej podobne odczucia odnośnie tego miejsca opuszczonego przez...
  Dość.
  Anioł przysiadł przy wolno płynącej wodzie, chcąc nieco ochłodzić się tym i zdać na podmuchy wiatru oraz cień rzucany przez drzewo, pod którym siadł. Cisza, pustka, nic się nie dzieje — aż dziwiło go, że na Desperacji tak bywa.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 17:19  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
O wiele, wiele szybciej poszłaby mu podróż, gdyby wzbił się łaskawie w królujący ponad ich głowami nieboskłon i na skrzydłach swych pierzastych i rozległych, i silnych przemierzyłby odległość dzielącą jego moczary o wilgotnym powietrzu od tegoż terenu porośniętego przez zieloną, zdrowo wyglądającą trawą i przyozdobionego niezbyt pięknym, niepasującym do reszty tutejszego obszaru strumykiem. Ale nie, przez swój lęk wysokości i nieśmiałość kąsającą go nieznośnie po kostkach, Czapel nie tylko przewędrował calutką obraną trasę na pieszo, lecz też trzymając się z dala od innych istot oraz starając się zawsze mieć blisko siebie jakiś, jakikolwiek, zbiornik wodny. Źle i duszno, i niedobrze czuł się bez tej życiodajnej, cudownej cieczy przy sobie, jednak na szczęście w miarę wcześnie i prędko dobrnął do odcinka tej konkretnej rzeczki oddalonego od jej ujścia o spory kawałek, co dało mu możliwość podążania jej dobrodusznym, mozolnym i niemiłosiernie ubrudzonym nurtem. Zmarszczyłby brwi i czoło, gdyby tylko posiadał taką możliwość, kiedy to przyglądał się swoimi żółtawymi ślepiami mętnym, piaszczystym głębinom tegoż leniwego, zgarniającego z poboczy wszystko, co paskudne potoku. Teoretycznie mógł skierować się w przeciwną do biegu strumyka stronę i znaleźć jego szlachetne, z pewnością czystsze niż to, co prezentowało się tutaj źródło, ale... z tego, co wiedział, to rzeczka ta zaczynała się wysoko, wysoko w górach, a wdrapanie się na nie było absolutnie poza kwestią. Dreptał więc brzegiem w nadziei, że może później będzie lepiej, lecz jak na razie marzenia jego wyglądały na płonne i coraz to bardziej się kruszące. Nie znajdzie w takich kiepskich, niesprzyjających rozwojowi roślin warunkach ziół o miernej chociażby jakości, więc brnął uparcie coraz to dalej i dalej wzdłuż tego nędznego potoczku.

Zdumiał się niezmiernie i wielce, dostrzegły dolinę o szmaragdowej wręcz, rosnącej prężnie i w dobrej kondycji trawie, a także wyposażoną w... czy tam na środku stało potężne, rosłe drzewo ozdobione prostymi drzwiami, czy może wzrok go już psotnie i złośliwie zawodził? Zamrugał kilkukrotnie, wpatrzony w nieznane mu, dziwne zjawisko - był tu już kiedyś, lata i wieki temu, i nie przypominał sobie, aby cokolwiek takiego się tu wtedy znajdowało. A przynajmniej sądził, że to właśnie tu wtedy był, ponieważ wiele elementów nie zgadzało się z tym, co podsuwały mu i podpowiadały wspomnienia. Tak bardzo ogarnęło go to zdziwienie głębokie i tak wielce poświęcił myśli na porównywanie różnic między dwoma sprzecznymi obrazami - przeszłości i teraźniejszości - że siedzącą przy brzegu postać zauważył dopiero wtedy, kiedy znalazł się kilka marnych metrów od niej. Stanął wtedy jak wryty - niby posąg nagle z ziemi wyrastający - i z szeroko otwartymi, okrągłymi ślepiami wbitymi w jasnowłosą, wyglądającą na przybitą - chociaż ciężko było mu to stwierdzić, ponieważ nie był zbyt dobry w odczytywaniu emocji na ludzkich twarzach - istotkę. Godziny zdawały się minąć, nim Kai ocknął się z tego odrętwienia niebezpiecznego - co jeżeli byłby to drapieżnik głodny i groźny? - skulił odruchowo w sobie - łeb obniżając niemalże do ramion na szyi swojej imponująco długiej - i chwycił nerwowo szponem lewego skrzydła za rękojeść przypasanej, niezwykle wiekowej katany.
- ... wybacz, jeślim na tereny do Ciebie należące wkroczył - odezwał się niepewnie i cicho, i z klekotem wszytym między słowa, zerkając pomiędzy zielonookim mężczyzną a drzewną chatką umiejscowioną na samym środeczku tejże Doliny. Czyżby to był jego dom? Może to właśnie dzięki tej personie okolica ta wyglądała o niebo lepiej, niż kiedyś? Tak naprawdę, gdyby oczyścić jeszcze ten strumyk nieszczęsny i koszmarnie mętny, i brudem upstrzony, to tutejsza miejscówka śmiało uznana mogłaby być za raj - i to nie tylko w standardach Desperacji!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.19 16:12  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
Niby był na otwartym terenie, tak atrakcyjnym, więc mógłby spodziewać się tego, że ktoś tu będzie, że przegoni, że zagrozi, ale... Nie spotkał drugiej i trzeciej opcji. Wyrwany z zamyślenia Soleil podskoczył, niepokojąc tym samym kota, który w międzyczasie spoczął na jego udach. Anioł zmarszczył brwi, poprawił okulary, zlustrował okolicę wzrokiem, trawiąc też słowa nie-słowa, bo nie do końca umiał zidentyfikować te dźwięki.
  Ptaka w pierwszej chwili zdawał się zignorować, uznając, że przecież on mówić nie mógł. Prawda? Nieprawda, był przecież na Desperacji. Dopiero po chwili przyswoił informację, że czapla — o ile gatunek dobrze identyfikował — jest ubrana i sięga po miecz. Hanael natychmiast cofnął się, przybierając nieco wystraszoną minę i uświadamiając sobie, że przecież się nie obroni. Bury kocur zlazł z towarzysza i zjeżył się, pusząc ogon.
A, umh... N-nie, to nie moje tereny. Ja mieszkam trochę dalej... – odpowiedział dość cicho, jednak nie spuszczając wzroku z mówiącego zwierzęcia. Kot natomiast oznajmił głośno „ooololololooo”, tak jak to koty mają w komicznym zwyczaju, gdy zbyt zdenerwują się. Widocznie wielki ptak (czy to samolot?!) zestresował go, najpewniej biedne kitku nigdy nie widziało tak dużego latającego mięsa, które mogłoby przecież samo go zjeść.
To, aem, zatrzymałem się po drodze, bo stało się tu tak miło... – zapewne mieli podobne ku pobytowi tutaj powody – Wnioskuję, że to też nie są pańskie tereny?  – spytał, zbliżając się raz jeszcze do kota, by uspokoić go głaskaniem. Puchata kulka nienawiści była jednak wciąż zbyt podenerwowana.
Przepraszam za niego! Trochę się stresuje dużymi... Osobami – chwilę szukał odpowiedniego słowa, jednak nie po to, by uniknąć określeń potencjalnie niegrzecznych czy pogardliwych, a po prostu szukając jakiegoś adekwatnego słówka.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.19 16:00  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
Może i miał trudności z rozpoznawaniem uczuć u ludzko wyglądających istot - odczytywanie zwierzęcych emocji z mowy ich ciała było dla niego o wiele prostsze, łatwiejsze, bliższe - jednakże strach był jedną z tych rzeczy, które stosunkowo łatwo u nich dostrzegał. Było to, w końcu, coś ściśle związanego z pierwotnymi, naturalnymi instynktami czającymi się w jestestwach każdego żyjącego, oddychającego stworzenia stąpającego po tym szarym, zmarnowanym padole - z malutkimi, drobnymi wyjątkami, ponieważ zdarzały się osobniki pozbawione tego istotnego w przetrwaniu, niezwykle ważnego podczas podejmowania decyzji w niektórych sytuacjach i kluczowego w poczynanych działaniach na polu samozachowawczym elementu calutkiej puli zróżnicowanych emocji. Były to spaczone indywidua, zepsute albo pod kątem genetycznym albo powypadkowym, albo też jeszcze jakimś innym. Persona znajdująca się przed nim do nich nie należała, ponieważ strach jasno i wyraźnie - nawet dla Kai'a - malował się na jej twarzy i lśnił w zielonych oczach, i rozbrzmiewał w urywanych, cichych wypowiedziach. Czapel zamrugał w odpowiedzi okrągłymi, żółtymi ślepkami, gdyż mało kiedy natrafiał na zdrowe, dorosłe istoty - przede wszystkim należałoby tu podkreślić wyrażenie zdrowe - bojące się go w równym stopniu, co on ich. Nie było mu dane gdybać nad tym nazbyt długo, bo uwaga jego pochłonięta została przez bojowo nastawionego, poddenerwowanego jego obecnością tutaj kociaka.

Szpon skrzydła położony na rękojeści katany zacisnął się na niej mocniej przez czysty, instynktowny odruch, mimo że nie mógłby nawet dobyć tejże wspaniałej, wiekowej broni ze względu na fioletową, plecioną linkę obwiązaną wokół gardy i górnej części pochwy w taki sposób, iż blokowała możliwość wydobycia ostrza na światło dzienne. Zerkał przez chwilę niepewnie między mężczyzną a jego pupilem - huh, kolejna osoba posiadają przy sobie czworonożnego kompana, na jaką przez ostatnimi czasy Czapel się natknął - nim zaklekotał - co równoznaczne byłoby w tej chwili z odchrząknięciem wykonanym przez jakąś zmieszaną, nieśmiałą personę - i rzekł:
- Prawidłowym jest wniosek, iż nie są to moje tereny. - Postąpił z nogi na nogę, aż w końcu uniósł jedną z nich do góry i schował ją w swoich piórach na brzuchu w typowym dla czapli zachowaniu. - Przybyłem tu wyłącznie w ziół poszukiwaniu - dodał, nim wzrok jego spoczął raz jeszcze na rozeźlonej, puszącej się wściekle kreaturze, której najwidoczniej nie przypadła jego skromna, bojaźliwa osóbka do gustu. - Przepraszać nie musisz za... ostrożność swojego towarzysza, zrozumiałym jest być czujnym na ziemiach Desperacji. - Nawet, jeśli tereny te wspomniane wyglądały zbliżenie do prawdziwego, cudownego raju z ballad i opowiadań dawno już zapomnianych oraz z historii wymazanych. Smutnym był tylko dla Kai'a fakt, że to nie ta persona przed nim stojąca była odpowiedzialna za metamorfozę tychże obszarów, ponieważ chętnie pogawędziłby o tej przemianie niezwykłej, o odnowieniu tych smętnych niegdyś gruntów do niemożliwego do uwierzenia stopnia, o ożywieniu tej lokacji niegdyś obrazowanej przez innych mieszkańców Desperacji jako przeklętej i nawiedzonej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 14:48  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
Klekotanie, złowrogie ololo, Hanael czuł się dziwnie przy tych wszystkich dźwiękach, jednak nie nastawiał się szczególnie negatywnie. Wszystko było w porządku, dopóki żadna ze stron nie zdecydowała się na przypuszczenie ataku. Soleil nie planował żadnych nieprzyjaznych ruchów; jak mógłby je wykonać, był przecież aniołem. Trudność miał jednak z określeniem jakichkolwiek intencji swojego nowego znajomego, mimo bycia przedstawicielem uskrzydlonej rasy, różnie radził sobie z odczytywaniem tego, co kryje się w sercach zwierząt. I ludzi w sumie też.
Och, znam zioła! A tutaj... Tutaj jest szczególnie ciekawy przypadek. Moglibyśmy się natknąć na naturalne japońskie, te nowo powstałe i na raczej pustynne. Tyle naraz... – Nagle postać anioła nabrała energii i jasności, które po chwili nieco oklapły. Był zbyt śmiały, to nie wypadało. Uśmiech z twarzy nie zniknął jednak ani na sekundę, delikatnie wykrzywiając kąciki ust anioła ku górze w wyrazie rozmarzenia.
Chyba że poszukujesz czegoś konkretnego...? Podejrzewam, że nawet dałoby się w okolicy zebrać wszystko, prawie wszystko, do wiosennego kleiku z siedmiu ziół – wyznał z zadowoleniem, choć dalej utrzymując swój głos cichym. Kot z kolei zdawał się coraz bardziej oswojony z nowym towarzyszem. Hanael podniósł się i uniósł też futerkowe zwierzątko, przytulając je do siebie czule.
Stanowiłoby dla ciebie problem, gdybyśmy... Poszukali z tobą roślin? Mam trochę wiedzy na ich temat! W Edenie... – zły grunt, wiesz, że desperaci różnie na to reagują. – podczas spacerów w edeńskich lasach natykałem się na wiele roślin. O, och, i nazywam się Soleil, miło mi! Mój kot... Jeszcze nie ma imienia. Szukamy odpowiedniego.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 19:41  •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
On na pewno nie zamierzał podejmować żadnego agresywnego, wrogiego kroku, ponieważ generalnie miał pacyfistyczne podejście do życia i tej namiastki przemocy, do której był zdolny używał wyłącznie do samoobrony. Albo pomocy komuś będącego w ogromnej, krytycznej potrzebie - tak, na polu bitwy Czapel zdolny jest do zignorowania wszelkich otaczających go niebezpieczeństw i wrodzonej nieśmiałości na rzecz dostania się do poszkodowanego, wyniesienia go z dala od linii ognia i potem opatrzenia go. I nawet nieważnym było dla niego w najmniejszym stopniu było to, kimże ta persona biedna i krwawiąca, i potencjalnie umierająca persona była! Taką był dobrą duszyczką, o! Mrugnął krótko i zaklekotał ze zdziwieniem, ujrzawszy rozjaśniające się w uśmiechu lico nowego towarzysza rozmowy po tym, jak Kai wspomniał o poszukiwanych przez siebie ziołach. Czyżby trafił na kogoś, kogo zainteresowania również leżały na polu medycznych roślin, ich właściwości oraz tego, jakie choroby i zdrowotne niesprawności potrafią załagodzić bądź całkiem wyleczyć? Huh, wpierw przywędrował na bagno przez niego zamieszkałe prawdziwy Lekarz z krwi i kości, a teraz stanął mu na drodze egzystencji Zielarz łaknący wraz z nim - dziwnym, gadającym zwierzęciem, do którego poniektóre osoby nawet podejść nie chciały - przeszukać tutejszą okolicę w celu wyłuskania z niej jakichś świeżych, cudownych zieleninek? Cóż za szczęście ostatnimi czasy mu dopisywało! Zrelaksował się momentalnie, chociaż teoretycznie za wcześnie jeszcze na to było i zbyt mało miał dowodów na to, że człowiek ten nic mu złego nie uczyni. Po prostu... rozmawianie z kimś na tematy związane z leczeniem i ziołami, i pomaganiem innym przeważnie pomagały w jego przypadku w przełamaniu pierwszych, tych najtrudniejszych lodów i niepewności w stosunku do nieznajomych jednostek. Zwłaszcza, jeśli persona ta sama potrzebowała wypoczynku, wyleczenia albo opatrzenia, a Czapel nigdy nie potrafił odmówić komuś znajdującego się w kiepskiej, tragicznej sytuacji zdrowotnej.

- W celu odszukania przyrzecznych ziół żem tu przybył - odezwał się spokojniejszym, lecz dalej cichym głosem, po czym wskazał lewym skrzydłem, zdejmując tym samym jego szpon z rękojeści katany, na zabrudzoną, niezbyt przyjemnie wyglądającą rzeczkę. - Obawiam się jednakże, iż nie danym będzie mi ich tu odnaleźć. - Zaklekotał luźno, swobodnie, zerkając żółtawymi ślepiami na kuszące połacie szmaragdowej trawy i zdrowo rosnące na terenach doliny drzewa. Tak, tam z pewnością więcej przydatnych roślin byłby w stanie pozyskać niźli przy potoczku tym brudem i piaskiem zasyfionym. Z drugiej strony oddalanie się od jakiegokolwiek źródła wody nie napawało go pozytywnymi uczuciami i perspektywami, dlatego tez zawahał się nim rzekł: - Szczęśliwym byłbym mogąc sprawdzić wraz z Tobą te ziemie pod kątem występujących nań ziół i wymienić z Tobą o nich opinie. Tylko... - Spojrzał odruchowo na brązowawą, szumiącą cichutko wodę, potem na tereny należące do Doliny. - Zmuszonym jestem prosić, ażebyśmy nie oddali się nazbyt od tejże rzeczki. - Opuścił uniesioną wcześniej, schowaną w pierzu nogę i pochylił się do przodu w lekkim ukłonie, jednocześnie z tym przykładając szpon prawego skrzydła w miejsce, gdzie znajdować powinno się serce. - Kaihaku, miło mi poznać - przedstawił się z klekotem zabawiającym ostatnią sylabę imienia, zaraz się prostując i z zaciekawieniem obracając ptasią głowę na bok. - Eden? Dane mi było słyszeć, że wiele przydatnych roślin znaleźć można na tamtychże terenach. - Poruszył się niespokojnie, niepewnie, kuląc nieco długą, zagiętą szyję i napuszając ledwo zauważalnie swoje szare pióra. - Czy byłbyś skłonnym do opowiedzenia o nich, skoroś miał z nimi bezpośrednią styczność? - zapytał z żywą iskierką ciekawości czającą się w jego słowach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 13 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach