Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 15.06.19 15:19  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Mało to adekwatne porównanie przy istocie pochodzącej z księgi biblijnej, jednak Hanael czuł się w pewnym sensie tak, jakby był w bajce. Mówiące zwierzę — czy też w zwierzęciu człowiek zamknięty — zbieranie ziół, ziemia, która ledwie po roku czy dwóch tak gwałtownie różni się od siebie samej z przeszłości. To było niesamowite i sprawiało w pewien niewytłumaczalny sposób, że anioł czuł się coraz lepiej. Daleko było temu uczuciu do swobody, wszak w dalszym ciągu był niepewnym sobą. Nie mógł sobie pozwalać na zbyt wiele.
  Kot machnął ogonem kilka razy, jednak nie buntował się jakoś szczególnie przeciwko towarzystwu dużego latającego mięsa. Przecież jego pan też miał skrzydła... Tylko kitku ich nie widziało, nigdy przenigdy.
N-nie widziałem, faktycznie, jeszcze żadnych szczególnych roślin. Jednak pomyślałem, że dlatego, że byłem zamyślony i zmęczony... – powiedział to tak, jakby brak tego, co poszukiwał Kai, było jego anielską winą. Ktoś musiał nosić wszystkie grzechy świata, a Soleil idealnie się do tej roli podstawiał.
Nie odejdziemy daleko od wody. Mimo brudu, kiedy wieje nad nią wiatr, niesie za sobą lekki chłód od niej... To miłe – przyznał, zaraz jednak kucając znowu na ziemi. Rozłożył przed kotem torbę i zachęcił go do wejścia do środka. Gdy futrzak znalazł się tam, Hanael przewiesił ją ostrożnie przez ramię i raz jeszcze, tym razem na dobre, się podniósł.
Och! Chętnie podzielę się wiedzą o edeńskich roślinach. Jeśli byłbyś w stanie przedstawić mi swoją wiedzę o desperackich, byłoby mi niezmiernie miło. Wiem, że te dwa obszary we florze różnią się gwałtownie. Smutne pustkowia a rajskie lasy... – Pod koniec wypowiedzi głos anioła znowu nieznacznie posmutniał. Sam skrzydlaty wetknął dłoń do torby, chcąc odnaleźć tam małe ukojenie w postaci miłego kociego futerka.
Jeśli nie masz problemów z czytaniem, mógłbym ci przynieść moje notatki... To zawsze trwalsza forma przekazania wiedzy niż to, co wychwyci ucho. – Chyba że jest się aniołem o imieniu Hanael, który pamięta wszystko, czego doświadczył. – Przejdźmy się wzdłuż brzegu, może jednak znajdziemy coś, co jest ci konieczne. W międzyczasie podzielę się tym, co już wiem. Mamy tu co oglądać. Zakładam że już pewne obszary przebadałeś, więc... Prowadź mnie w nieznane.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.19 15:37  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Rzeczywiście, jak się tak patrzyło na tę calutką sytuację, to doprawdy wyglądała ona niby wyjęta prosto z jakiejś cudownej, wspaniałej bajki. Nie dla Kai'a, jednakże, jako że nie znał on żadnych magicznych opowieści ze względu na to, iż w ciągu swojego długiego, ptasiego żywota nie przeczytał on ani jednej książki wypełnionej niezwykłymi legendami czy zachwycającymi mitami - interesowały go wyłącznie te woluminy, które dotyczyły ziołolecznictwa i przeróżnych medycznych procedur, nie zaś te zawierające w sobie zbędną mu, niepotrzebną kompletnie fikcję. Obcymi były mu, toteż, historyjki wszelakie i nieważnym było to, jak bardzo popularne one były pośród w większości zdziczałej, pozbawionej zdrowego rozsądku populacji Desperacji - na moczary jego odizolowane i odległe, i mało kiedy odwiedzane nie dochodziły te opowiastki oraz baśnie, toteż nawet drogą słuchu się z nimi nie zaznajamiał. Można by śmiało rzec - zwłaszcza biorąc pod uwagę jego niecodzienny, teoretycznie niepasujący do jego osoby lęk wysokości - że Czapel jest istotą bardzo przyziemną, zarówno ciałem jak i umysłem preferując trzymać się na dole, blisko stabilnego i twardego, i dodającego otuchy gruntu.
- Moją winą było pokładanie nadziei w tejże rzeczce, kiedy w pełni świadomym byłem stanu, w jakim to ona się znajduje - odparł lekkim, klekotliwym tonem, nie prostując się na całą swoją wysokość coby przypadkiem nie przestraszyć tej miłej, przyjaznej i jakże rzadko na tych szarych terenach spotykanej persony i nie rozjuszyć zbytecznie tego puchatego, bojowo nastawionego czworonoga. Poprawił więc tylko swoją fioletową, zdobioną yukatę i zbliżył się do jasnowłosego mężczyzny o kilka niepewnych z początku kroków, po czym zwrócił wzrok swój ciekawością roziskrzony ku pięknie zielonym połaciom trawy i zdrowym, silnym drzewom rosnącym w Dolinie.

- Desperacja rozległa niezmiernie jest oraz obdarzona obszarami ogromnie się od siebie różniącymi, toteż zakres ziół, o których zdolnym byłbym Ci opowiedzieć szerokim jest i przepastnym. Jeśliś cierpliwy i mający czas, to byłbym niezwykle uradowany mogąc się wiedzą tą z Tobą podzielić. - Lasy skażone, jeziora zatrute, góry wysokie, pustynie suche i wiele, wiele innych ziem zaściełało wyspę tę pokaźną i dużą, a na każdej z nich inne rośliny sobie spokojnie egzystowały i czekały na kogoś, kto je zerwie i zbada. Tyle rzeczy dało się z natury tej skrzywionej i wściekłością napiętnowanej wyłuskać, że Kai nie widział jej jako smutnych pustkowi, a nieprzychylnie wyglądającą skrzyneczkę ze skarbami. Co prawda znał realia tu panujące; tę biedę i ubóstwo, i ciągłe zagrożenie dyszące w kark, lecz na jego mokradłach był w stanie o tym zapomnieć, zepchnąć myśli o tych przykrościach na odległy, skryty w cieniach plan. - W zamian za notatki zaoferować mogę jedynie księgi wiekowe i o ziołach oraz medycynie traktujące - zaproponował, wracając żółtymi ślepkami ku towarzyszowi swemu tymczasowemu. - I łaknąłbym sprawdzić wpierw, czy między drzewami nie znajduje się nic interesującego i cennego - dodał z niezrozumiałym, nieskładnym klekotem wciskającym się w ostatnie słowo oraz piórami na karku delikatnie się jeżącymi na samą myśl o oddalaniu się od spokojnie sobie płynącego potoku. Wyznaczony przez niego punkt docelowy nie był jakoś straszliwie od ich aktualnego położenia daleko, więc prócz nutki strachu i niekomfortowości wpijającej się w serce powinno być z Czapelem dobrze. Zawsze przecież może zerknąć ku strumykowi, odetchnąć wilgotnym blisko niego powietrzem albo nawet i zamoczyć w pofalowanej powierzchni wody szpony jego długich, chudych łap, czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.19 11:52  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Nie winą, a badaniem prędzej bym to określił – odezwał się z nieco większą pewnością siebie, nie wyciągając jednak ręki z torby. Dopiero po chwili zrozumiał, że mogłoby to wyglądać tak, jakby chciał zaraz wyciągnąć stamtąd broń i wtedy zabrał dłoń. Umieścił ją na swoim drugim ramieniu i potarł je lekko, nie wiedząc trochę, co ze sobą zrobić.
Um, wiesz! Przyjście tu w żadnym razie nie było bezcelowe czy jałowe, nie jest ważne, czy nie znalazłeś tego, czego szukałeś. Teraz wiesz, że jeszcze nie czas na rośliny znad brzegu. Mogę ci jednak powiedzieć, że... – Pochylił się nieco do przodu, ręce zaś zakładając za plecy. Trochę tak, jakby miał zaraz jednemu koledze powiedzieć, w kim zakochał się inny. Gdyby tylko byli w podstawówce i nie mieli innych zmartwień...
... Poprawa stanu doliny jest sprawką anielską. Jest więc szansa, że swego dzieła dokończą, zapewniając tym wodom czystość... Och bardzo bym chciał, by tak się stało. Poruszyć dawne źródła... – Nieco się rozmarzył, jednak naprawdę byłby szczęśliwy, gdyby projekt azylu i ogólnie oczyszczania Desperacji z całego żalu utkwionego w niezwykłej, bogatej i biednej naraz naturze, został jednak poruszony. Zmartwił się jednak lada moment i odchylił znów do pierwotnej pozycji głowę i tułów. Diabły, do jakich powinien chyba porównać tych całych jeźdzców apokalipsy, tak wiele opóźniały.
Byłbym wdzięczny za choćby rzucenie okiem, a cierpliwość moja nie zna za wielu granic. – Fakt faktem, nieczęsto działał gwałtownie, a już nigdy na pewno nie pospieszał innych. Sam odczuwał stres, gdy ktoś wymagał od niego pośpiechu i wywierało to na nim presję. Przeczuwał, że takie zagrania mogłyby speszyć i zniechęcić do niego pana Czapela. Zerknął raz jeszcze na wymordowanego, na wodę, po czym w stronę, jaką ten wskazał. Anioł kiwnął głową i, oczywiście, jeśli towarzysz ruszy w tamto miejsce, również uda się za nim.
Ciekawią mnie niesamowicie nowe rośliny. Przed końcem świata gatunków... Ciężko powiedzieć, by było mniej bądź więcej, jednak doszło wiele nowych gatunków, a odeszły inne. Niecały tysiąc lat potrafi bardzo namieszać... A to wcale nie jest tak dużo. – Rozglądając się i pochylając nad trawą, musiał uważać, by nie zleciały mu z nosa okulary. Póki co niczego niezwykłego nie odnalazł, a nie chciał się cieszyć byle listkiem babki.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.19 13:52  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Uprzejme, miłe słowa Soleila pocieszyły Kai'a w jego zawodzie nad tym, iż tutejsza rzeka nie współpracowała z nim i nie nadawała się do tego, aby rosły przy niej jakieś pożyteczne, możliwe do zastosowania w medycynie zioła. Badania połączone z poszukiwaniami lepiej brzmiały niźli pościg za dziką, nieuchwytną gęsią, w jakim to Czapel miał w zwyczaju nie razi i nie dwa już uczestniczyć - zdarzało mu się wyruszenie w losową stronę, acz zawsze blisko zbiorników wodnych, po to, aby odnaleźć jakieś rośliny cudowne i wspaniałe, i idealne do dołączenia ich do jego wcale nie takiej skromnej, lecz przy tym z czasem i użytkiem topniejącej stopniowo kolekcji. Niekiedy udawało mu się, rzeczywiście, natrafić na coś nowego, świeżego, jakże błogo pomocnego i zbawiennego dla poniektórych z pozoru niegroźnych, lecz mogących wykończyć niechybnie organizm przypadków, jednakże niejednokrotnie już bardziej błądził po okolicach spustoszonych i zdewastowanych niż doszukiwał się w nich jakiegoś ziółka wzrok przykuwającego. Nie zniechęcało go to, bo i tak niezwykle rzadko oddala się od swoich przyjemnych dla niego moczar, które to patrolować też musiał w próbie zapobiegnięcia straszliwej tragedii, jaką było utkniecie w owych bagniskach przypadkowego podróżnego bądź zagubionej, błądzącej zwierzyny. Nie mógł więc wybywać z nich na jakieś długie okresy czasowe, co nadawało nowo odkrytym przez niego obszarom dodatkowego smaczku i magicznej, interesującej nuty - nie musiał na nich czegokolwiek znaleźć, acz z pewnością był to pozytywny i mile widziany bonus.

Ciekawość w nim zaiskrzyła i rozgorzała wobec słów jasnowłosego, zmuszając go do dłuższego, pełniejszego przyjrzenia się jego postaci. Prawił on o Edenie, o przechadzkach po tamtejszych terenach i dane mu było wiedzieć, że to właśnie dzięki Aniołom obszary tutejsze wypiękniały oraz zachwycająco odżyły - uroda mężczyzny przeleciała mu wysoko ponad głową, nie przykuwając do siebie uwagi Kai'a i nie będąc tak naprawdę przez niego zauważoną - toteż nasunęła się Czaplowi myśl, iż przynależy wędrowiec ten przez niego tu napotkany do tej Skrzydlatej, niebiańskiej rasy. Nawet wychylił się lekko na bok, próbując zerknąć za niego w próbie dostrzeżenia pierzastych, imponujących skrzydeł, o których parę razy już od swych pacjentów ogarniętych przez delirium oraz gorączkę słyszał. Ciekaw niezmiernie był tego, jak miały się anielskie skrzydła do jego własnych, lecz ku swemu rozczarowaniu nie zobaczył nic przyczepionego do pleców Soleila.
- Aniołem żeś jest, czyż nie? - zapytał więc z zainteresowaniem i szczyptą nadziei na, że zyska szansę na porównanie ich narządów lotnych. To dopiero były fascynujące, atrakcyjne badania! Nie czuł niechęci wobec tych nieziemskich istot - Kai w ogóle był mało uprzedzony do którejkolwiek grupy stworzeń stąpających aktualnie po tym szarym padole, traktując każdą na równi i nie wahając się w udzieleniu pomocy jednostkom z którejkolwiek z nich. Ruszył przy tym ku wcześniej wskazanym drzewom, zerkając na boki - na trawę nieskazanie zieloną, zdrową, gęstą - i pochłaniając wszystko, co go otaczało uważnym, badawczym spojrzeniem.

Zatrzymał się pomiędzy pierwszymi dwoma pniami - rosłymi i grubymi, i o korze solidnie wyglądającej - i przyjrzał się dokładnie, wprawionym okiem zacienionym przez gęste korony połaciom nieco wyższej, roślejszej w tym punkcie trawy. Wilgoć pobliskiej rzeki, gorące słońce prześlizgujące się przez błękitne sklepienie, przyjazny półmrok goszczący cierpliwie między konarami i wystającymi z ziemi korzeniami... były to doprawdy idealne warunki dla paru gatunków ziół i nawet grzybów, chociaż troszkę zbyt wysoka temperatura występowała w tym miejscu dla tych drugich. Zaklekotał luźno, swobodnie, zniżając się trochę i odgarniając prawą łapą jedną z pokaźniejszych kępek szmaragdu. Dostrzegł, bowiem, biel przebijającą się między źdźbłami, która okazała się należeć do małego zbiorowiska delikatnych, drobno wyglądających kwiatów.
- Rumianek - wymamrotał, schylając się i ostrożnie zrywając jeden z tychże okazów do bliższego mu się przyjrzenia. - Wiele roślin zmieniło się, zmutowało, uległo skażeniu nieodwracalnemu i nadającemu im silniejszych, mocniejszych właściwości. Jednakże możliwym jest odszukanie oraz pozyskanie również i tych, które po dziś dzień występują w swym oryginalnym, wiekowym i słabiej działającym od ich przeinaczonych braci stanie - odezwał się głośniej, prezentując pozyskany kwiatuszek swemu tymczasowemu towarzyszowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.19 3:26  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Tak...  – przyznał się do swojej przynależności rasowej z pewnym jednak wahaniem, bo choć Kai nie wydawał się potencjalnym agresorem, to jednak ostrożność zawsze była wskazana. Może powinien powiedzieć wcześniej? Czy nie wychodziło na to, że wymordowanego oszukał? Czy ten nie zmartwi się i nie uzna, że jednak Soleilowi nie można ufać...?
  Od natłoku myśli i zmartwień kłębiących się w wirze niepewności już zaczynała boleć go głowa. Nie powinien aż tak przejmować się sprawami błahymi, jednak w jego mniemaniu były one znacznie większe. Jak w przysłowiu mawia się o dostrzeganiu wykałaczki w cudzym oku zamiast kłody w swoim, tak Hanael wyolbrzymiał własną wykałaczkę do rozmiarów wielkiej kłody. Odetchnął jednak, starając się włożyć we własne czyny większą śmiałość i wiarę w siebie.
Co za nietypowe znalezisko..! – skomentował z pewnym zachwytem. – Na tej wyspie to cokolwiek rzadkie... Jednak faktem jest, że za sprawą różnych czynników rośliny przenoszą się skuteczniej niż dawniej... – Choćby za sprawą aniołów, spośród których niektóre potrafiły pobudzać rozwój roślin i niekiedy nawet je tworzyć.
Symbol skromności, energii do walki z przeciwnościami losu i ze złem. Głównie przeciwzapalny, przeciwskurczowy, z delikatniejszych zastosowań — wykorzystywany do naturalnego nieznacznego rozjaśniania włosów. Och, jest ich więcej? Chciałbym móc zasadzić ich wiele na całej Desperacji...  – Potrząsnął lekko głową i zaczerwienił się, gdy spojrzał znowu na — twarz? Dziób? Głowę? – oblicze wymordowanego i starał się odnaleźć tam jakiś ślad rozbawienia. Był niemądry, mówiąc tak dziecinne rzeczy, a przynajmniej takie wrażenie wmusiło mu samokrytyczne podejście.
T-tego w każdym razie chciałyby anioły... Ożywienia tej ziemi, choć bardziej by się to przydało w smutniejszych obszarach.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.19 3:41  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
- Malutka, acz bardzo przydatna to roślina. Miło mi konwersować z osobą, której niestraszne i nieobce są tematy ziół dotyczące. - Skinął głową, klekocząc przy tym ze słyszalną w tymże dźwięku aprobatą. - Obawiam się jednakże, że nawet, jeśli wytrzymałe są to kwiaty, to trudno byłoby im rosnąć na większości Desperackich obszarach - dodał niezwykle delikatnie, jakby nie chciał niweczyć i brutalnie deptać wspaniałych, złotych marzeń swego miłego kompana rozmowy. Prawdomówną był personą i realistycznie podchodzącą do życia, toteż nie zamierzał dawać jasnowłosemu złudnych, chwiejnych nadziei na coś, co było po prostu niemożliwe do osiągnięcia. Nie oznaczało to jednak, iż chciał być dla niego niesympatyczny i dosadnie, bezwzględnie druzgocący jego godne podziwu pragnienia oraz sny. Nie wyśmiał go, nie szydził z niego, nie rzucał zbędnych i krzywdzących komentarzy w jego kierunku, a jedynie wyraził swoją przyziemną opinię na ten poruszony temat. Nic więcej. - Smutniejsze obszary... - Czy jego moczary - wilgocią dla wielu nieprzyjemną zatrute i grząskim gruntem, w którym niejedno stworzenie niechybny, końcowy los już swój spotkało okraszone - również zaliczały się do tej kategorii? - Są tereny, które może i wzbudzają żal oraz łaknienie ich... naprawienia, lecz wiele z nich ma swoje zalety, ustalone już ekosystemy i przydatne zioła na nich rosnące. Zaburzenie ich mogłoby doprowadzić do zniknięcia tychże roślin i zamieszkujących tam zwierząt - rzekł po dogłębnym zastanowieniu, przypominając sobie o okazach prosperujących tylko w określonych warunkach i konkretnych otoczeniach, a które potrzebne były do zwalczenia poniektórych groźniejszych, grożących śmiercią pacjenta chorób. Co by było, gdyby zarazy te przetrwały, a zielska wyginęłyby przez ingerencję w ich naturalne aktualnie środowisko?

Gdyby Czapel był kimś innym - kimś bardziej ludzkim, o człowieczej mimice zdolnej do wyrażenia tak prostych, jak i skomplikowanych emocji poruszeniem paru zaledwie mięśni - to w tej chwili pyszczek jego rozjaśniony byłby przez promienny, wyraźnie zakrapiany nadzieją uśmiech. W stanie takim, w jakim się, jednakże, znajdował, uczucia te odbijały się wyłącznie w jego postawie - prostującej się nieznacznie, acz widocznie - a także w ślepiach jego okrągłych i zwierzęco żółtych - lśniących obecnie niby dwa piękne, wyszlifowane topazy. Dobrze trafił z założeniem, iż osobnik ten tu napotkany należał do szlachetnej, niebiańskiej rasy, jaka wieki temu zstąpiła na ziemie te przez rozeźloną, rozwścieczoną wręcz Matkę Naturę oraz później okropny Wirus katowane. Teraz pozostawała wyłącznie kwestia tego, czy wypada zapytać o to, aby Anioł mu towarzyszący ujawnił - zmaterializował? Och, jakże ciekawa była magia obejmująca to zagadnienie! - skrzydła swe zapewne imponujące i niesamowicie cudowne.
- Ach... czy mógłbym... czy byłbyś... - Zaklekotał nieskładnie wyraźnie sfrustrowany, opuszczając zakłopotany i niepewny wzrok na trzymany, drobny i jakże delikatny kwiatuszek. I cenny, tak, ponieważ przydatny był on w ziołolecznictwie i Kai z pewnością nie omieszka kilka ich zebrać oraz w późniejszym czasie dokładnie na przyjaznym słońcu wysuszyć. - Jeśliś nie miałby nic przeciwko, to byłbym niezmiernie wdzięczny, jakbyś podarowałby mi chociażby jeden rzut oka na skrzydła Twoje. Zawsze łaknąłem przyrównać anielskie do moich własnych - wydukał wreszcie z nową falą szczerej nieśmiałości, po czym podniósł szybko wzrok w nagłej panice i strachu. - Nie, żebym śmiał stawiać kreację niebiańską na równi z... z... potwornościami mojego pokroju! - dodał bojąc się, że mógłby urazić tę nadobną personę swoim zuchwalstwem i nie mając przy tym najmniejszego pojęcia, do jakiego worka samego siebie wsadzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.19 17:48  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Tak właściwie, to niepozorność jest tym, co mnie niesamowicie cieszy w wielu roślinach. Nie potrzebuję piękna róży… Bo maciejka, malutka, kryjąca  się, a mimo wszystko rozległa i prezentująca sporo drobnych kwiatów, wydaje mi się równie cudowna. Ma tak charakterystyczny zapach, że nie pomyliłbym go z niczym innym. Gdybyśmy mieli okazję, bardzo chętnie przekazałbym ci trochę nasion. Niestety najlepiej je siać jakoś w marcu, spóźnione mogłyby nie chcieć współpracować – wygłosił entuzjastycznie, co znacznie kontrastowało z tym, jakie wcześniej mógł sprawiać wrażenie. Szczęśliwie rozmowa przechodziła w tony, które wypełniały go niewinną radością. Nowa wiedza i nowa osoba do dzielenia się nią były tym, czego Hanael potrzebował. Poza aniołami nie miał wszak zbyt wielu znajomych, a trafienie na kogoś, kto nie chciał go zeżreć, było niesamowicie nietypowe.
Nie jestem pewien obecnego stanu tamtych ziem, ale przed kataklizmami Indie były jak cały świat w jednym kraju. Miały pustynie, góry, śnieg, lasy, dostęp do morza. Desperacja… Zdaje mi się niezwykła, nawet bardziej, niż one dawniej. Pustkowia, które naprawdę żyją i są na nich tak widoczne pory roku… Gwałtownie różniący się od Desperacji Eden i w dodatku jeszcze mające podobno sztuczne warunki pogodowe Miasto Trzy. Przyszło nam żyć w dziwnym świecie… – westchnął cicho, ukończywszy swoją wypowiedź, dalej naznaczoną pewnego rodzaju ekscytacją. Faktycznie, wszystko zależało po prostu od perspektywy, jednak faktem też było, że sam anioł również do naiwnych należał i łatwo było go przekonać do pewnych racji. Nie miał od dawna okazji porozmawiać z kimś na spokojnie o tym, co ich otaczało. Na spokojnie, bez narzekania, jednak ze świadomością wszystkiego wokół.
Mimo wszystko obraz świata może nie jest gorszy niż kiedyś… a jedynie inny i nic więcej. Ewolucja jest naturalnym tokiem wszystkiego, co prawda. Trwa długie lata, a zawrócenie jej biegu mogłoby faktycznie… Być przykre. Choć dla ludzi i aniołów pewne rośliny są pożywniejsze i zdrowsze, nie wszystkich gatunków się to przecież tyczy. Prawda… – Często puszczał wodze fantazji, łapiąc się też na tym, że nadmiernie trzymał się kurczowo dawnych czasów. Było, oczywiście, zrozumiałe, dlaczego to robił; przełomem w historii świata był przecież wybuch epidemii wirusa X i serii kataklizmów.
Och… Zwykle nie używam skrzydeł – przyznał, jakby wyrwany nagle z zamyślenia. Zaraz uniósł nieco ręce w uspokajającym geście i uśmiechnął się łagodnie. – Pozwól tylko, że… nie będę na nich latał. Nie czuję się dobrze w powietrzu – poinformował, nieco wciąż speszony. – I nie uważam cię za okropność, potworność ani nic takiego. Powstałeś z dzieła Boga, a więc też masz w sobie Jego doskonałość. Moi bracia są na równi ludźmi, co wymordowani, chcący trzymać się człowieczeństwa. Jesteśmy po równo zagubieni i po równo wczuwamy się w ten świat.
 Skończywszy zapewnienia i głoszenie swoich opinii, Soleil zsunął z ramion pelerynę z kapturem, potem rozpiął i zsunął też trochę jasną, brudną koszulę. Spojrzał na drzewa rosnące przy nich; miał nadzieję, że nie zahaczy o żadne z nich. W kolejnej chwili, gdy torba z kotem spoczęła na ziemi, anielskie skrzydła rozwinęły się, bardziej pojawiając niż wyrastając z pleców anioła. Przy ludzkich łopatkach odznaczał się mięciutki puch, z kolei im dalej w skrzydło, tym bardziej sztywne, trwałe, stałe pióra.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.19 2:57  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
- Małe, acz potężne - przytaknął z nieukrywaną aprobatą, ponieważ w pełni zgadzał się z tym tokiem rozumowania. Niejednokrotnie przyszło już mu się natknąć na kwiaty niezwykle piękne i przepastne, i barwami zachwycające, które nie miały w sobie nic więcej ponad aparycję swoją majestatyczną; na rośliny zdumiewające swoją złożonością i nieprzeciętną, stawiającą wiele znaków zapytania budową; na zieleń zachowującą się bardziej jak drapieżniki cierpliwie polujące niż odżywiające się poprzez fotosyntezę twory natury. Większość z nich bezużyteczna była dla Kai'a, jako że nic do ziołolecznictwa przez niego praktykowanego nie wnosiły i nie nadawały się do przerobienia ich na pożyteczne, uśmierzające jakieś dolegliwości napary. Omijał je, przeważnie, uwagę swoją kierując na roślinki blado, miękko i nijako w porównaniu do tamtych wyglądające, lecz przewyższające tamte o kilometry srogie swoją wspaniałą, niezastąpioną przydatnością. W pełni, toteż, rozumiał sentyment Anioła i popierał go w stu procentach swoim ptasim, drobnym serduszkiem. - Zaszczyconym byłbym, gdybym mógł zerknąć na kolekcję Twoją - dodał cichym, klekotliwym w nieśmiałości głosem, obniżając nieznacznie dziób swój długo i pięknie pomarańczowawy.

Nie był dziwny dla niego świat obecny i aktualny, gdyż nie pamiętał ani odrobinę poprzedniego.
Wszystko w jednym - czyż nie tak właśnie teraz na wyspie tej sporej mieli? Tyle warunków wszelakich, tyle ziem różnorakich, tyle ekosystemów przeplatających się ze sobą wieczystymi, niezłomnymi i twardymi wstęgami. Na Desperacji, oczywiście, królowała i panowała zalewana piekielnymi promieniami słońca pustynia, jednakże i ona upstrzona była łatami innych terenów, przyjaźniejszych i sprzyjających rozwojowi cudnych organizmów - tak roślin, jak i zwierząt nigdzie indziej niewystępującymi.
- Nawet i szkodniki swoje miejsce w przyrodzie posiadają - upomniał go łagodnie i bez tej karcącej, ostrej nuty w tonie, która to obecna była w słowach tak wielu wyniosłych, uważających się za najlepszych person na Desperacji. Tutaj ciężko było o miłe osoby, pozbawione agresji i brutalności, i nienawiści palącej oraz żrącej od wewnątrz niestrudzonymi płomieniami pożogi. I tak, nawet te negatywnie na otoczenie oddziałujące i zbędne w oczach wielu jednostki miały swoje zadanie, cel i powód istnienia, dlatego też wyeliminowanie ich mogłoby poważnie zaszkodzić danemu wrażliwemu, i tak już chwiejnemu ekosystemowi lokalnemu. Wszystko należało brać pod uwagę, każdy szczegół i element - nawet... nie, zwłaszcza te pozornie zbędne, postrzegane jako śmieci i kawałki mogące zostać wycięte z reszty obrazka.

Napuszył się delikatnie i bez pomyślunku w gorliwym oczekiwaniu oraz radości, zaraz jednak opamiętując się i z zażenowaniem ciążącym na ramionach zajmując się niezbyt owocnym chowaniem trzymanej roślinki do nerki na pasie noszonej - w końcu mu się udało, ale jakże żałośnie to musiało wyglądać, hah. Odchrząknąłby, gdyby tylko mógł, a tak zaklekotał jedynie w tylko sobie znanym i rozumianym dialekcie specyficznym - mało kto przebywał z nim na tyle długo, aby poznać dźwięki przez niego wydawane i wyrobić w sobie umiejętność ich rozszyfrowywania.
- Ach... ja również preferuję nie latać ze względu na mój lęk wysokości. - Och, jakże wspaniale było znaleźć kogoś, kto również, mimo posiadania do tego środków, nie lubił wnosić się ku wysokiemu, błękitnemu nieboskłonowi. Sprawiło to, że Czapel rozluźnił się troszkę bardziej i nie czuł się tak, jak gdyby kilometry straszliwe dzieliły go od stojącego obok niego Skrzydlatego. Rozpromienił się jeszcze bardziej na widok przepięknych jego, pierzastych skrzydeł, po chwili wahania przesuwając się powoli i ostrożnie za jego plecy w celu bliższego im się przyjrzenia. - Pewnym nie jestem, jakaż jest moja przynależność rasowa, prawdę powiedziawszy - odezwał się przyciszonym, stłumionym głosem, przesuwając wzrokiem po niezwykłym obrazie przed nim się prezentującym. - Człowiek zamknięty w ciele bestii? Czy bestia zdolna do mowy? - Ileż razy sam siebie o to pytał? Ileż razy rozmyślał nad tą zagwozdką? Ileż razy dumał nad tym po nocach ciemnych i bezgwiezdnych? - Czy Twoje również zdolne są do leczenia? - zapytał bez większego pomyślunku i zastanowienia, rozwijając lewe skrzydło na całą jego szerokość i zerkając od niego do tych należących do Anioła i z powrotem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.19 19:31  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Och, pewnie, że wszystko miało w przyrodzie miejsce. Gdyby tylko Soleil był zaznajomiony z filmami Disneya, zapewne świadomie powołałby się na krąg życia z animacji o lwach, teraz jednak mógł jedynie bez świadomości powołać się na to. Zamruczał z zastanowieniem, refleksją, ale i aprobatą, po czym zmrużył nieco zielone oczy.
Każdy jest jedzeniem dla każdego... Szkodniki dla niewielkich zwierząt, te zaś dla mięso bądź padlinożerców. Przecież nie należy winić wilka za powalenie łani... Gdyby nie to, co w pierwszej chwili wcale się nie wydaje takie potulne i pożyteczne, cały świat tonąłby w trupach.
  Taka wizja, choć nieprzyjemna, była dość prawdopodobna. Jakże cieszył się, że odejście Boga nie doprowadziło właśnie do zdarzeń, których skutkiem byłby właśnie taki koszmar. W pewnym sensie Soleil czuł się lepiej dzięki tej rozmowie. Mniej zdołowany, mniej zmartwiony losem planety. Tak bardzo skupiał się na pięknych ideach ratowania i zazieleniania Desperacji, że prawie nigdy nie miał czasu na dostrzeżenie tego, czy właśnie takich zabiegów chcieli mieszkańcy pustkowi.
Jesteś niezwykły jak na kogoś, kto uważa się za potencjalne zwierzę. Przez nie zazwyczaj przemawia instynkt... Przez ciebie ludzki lęk. Myślę, że to dość jasno wskazuje na to, kim jesteś  – może i dość optymistyczna, naiwna diagnoza, jednak faktem było, że zwierzęta zwykle miały proste lęki. Poruszanie się w porze dnia, do której nie przywykły, drapieżniki, dźwięki, ogień, burza, woda, ale nieczęstą dla ptactwa dorosłego było obawianie się wysokości. Tak jak i dla kotów wspinaczka.
  Anioł zamyślił się na moment, tak naprawdę nie do końca wiedząc, jak na to pytanie odpowiedzieć. Czysto teoretycznie mógłby faktycznie leczyć inne istoty dotykiem samych skrzydeł, aczkolwiek byłoby to dla niego ciężkie w skutkach. Nieco spochmurniał. Moc ta była błogosławieństwem czy wręcz przeciwnie? Czy był zamknięty w ciele, które go nienawidziło?
Dotyk mojego ciała jest w stanie leczyć, ale... Wolę nie używać do tego skrzydeł. Skutek leczenia odbija się na moim ciele, sprawiając, że miejsce, którym leczyłem, staje się wrażliwsze na rany. A że skrzydeł nie używam, ciężkie byłoby dla mnie bieganie z nimi. Pióra zaś same są bezużyteczne, jeśli je urwę... – Mimo tego stwierdzenia, urwał jedno z piór, lekko skrzywiwszy się, po czym podał je Kaihaku.
Może... Tobie się na coś przyda? Um, nie wiem, jakieś... Obserwacje. Mi ciężko jest zwykle wyłapywać różnice między mną a innymi istotami. Zechcesz podzielić się ze mną tym, jakie właściwości mają twoje pióra?
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 22:22  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Doprawdy łaknął uwierzyć słowom wypowiedzianym przez niezwykle miłego, przyjaznego Anioła, lecz jak zawsze iskierka wątpliwości grała dudniącą, niekończącą się melodię w jego ptasim serduszku. Ciężko było, w końcu, skutecznie rozwiązać i postawić na jednym dekady bezowocnych, szarych rozmyślań nad trapiącą, gryzącą po kostkach kwestią; odpowiedzieć na prześladujące przez ciągnące się mozolnie wieki pytanie; oswoić się z potencjalnym założeniem bycia przynależnym do jednej, konkretnej grupy po wielu, wielu latach niepewności wobec tej ciążącej na duszy zagwozdki. Przełamanie się nie było ani odrobinę proste, nawet mimo optymistycznych, wysuwających naprzód porządne, dające do myślenia argumenty zapewnień jego tymczasowego towarzysza rozmowy oraz zbierania pożytecznych roślinek.
- Ludzki lęk - wyklekotał mało zrozumiałym, cichym głosem, na chwilkę złudną i chwiejną zatracając się w tych dwóch pięknych, oferujących tak wiele otuchy oraz słodkich niby miód obietnic wyrazach. Dawały one nowe możliwości wobec dylematów zakorzenionych w sercu Kai'a oraz świeże spojrzenie na targające nim wątpliwości, szepcząc melodyjnym chórem o człowieczeństwie górującym ponad zwierzęcymi, dziki instynktami, jakimi kieruje się wiele bestii krwiożerczych i umykających przed drapieżnikami ofiar. Z drugiej strony, jednakże, na tyłach umysłu w dalszym ciągu dźwięczała natrętna chmura szumiąca i przypominająca o ogarniętych szaleństwem, pozbawionych rozumu i sterowanych dominującym zewem natury - głównie tym domagającym się mordu i rozszarpywania innych jednostek, i przelewania metalicznej w smaku posoki - Wymordowanych. Takich osobników było o wiele więcej niż tych ogarniętych i obdarzonych ludzkim pojmowaniem, tak samo jak mnóstwo było różnorakich, zróżnicowanych potworów i zwierząt zamieszkujących smętne, zdewastowane ziemie Desperacji. Cóżże różni jego od takiego, na przykład, niezwykle inteligentnego Króla Lasu? Zdolność do mowy? Hah, to za mało.

Na tę chwilę Kai odsunął tę sprawę daleko na bok - przez tyle lat ją męczył i wałkował, i roztrząsał, że odrobinę dłużej nie zrobi mu różnicy i go nie skrzywdzi - ze względu na pojawienie się na horyzoncie czegoś o wiele ciekawszego i interesującego. Przechylił nieco głowę i krótko, szarpliwie zaklekotał, nie porównując już ich kończyn lotnych na rzecz uważnego, badawczego wpatrywania się w Anioła - już nie tylko skrzydła pochłonęły jego głęboką uwagę, a caluteńka persona Soleila.
- Niemożnym jesteś do skrycia skrzydeł, jeśli te uszkodzonem są? - zapytał wpierw, wyłuskawszy tę informację spomiędzy linijek wypowiedzi i chcąc dowiedzieć się trochę więcej o tej niezwykłej, niebiańskiej rasie. Złapał bardzo, bardzo ostrożnie i z namaszczeniem wręcz lśniącym w żółtych ślepkach za zaoferowany mu, puchaty przedmiot. Piękny był to dar, urzekający i chwytający kurczowo za gardło, i Czapel nie wiedział, jak powinien odwdzięczyć się Aniołowi za tenże cudowny podarunek. - Dziękuję - rzekł z delikatnym, wypełnionym szacunkiem ukłonem, chowając pióro do przypasanej, skórzanej nerki. - Zdolnym jestem do usunięcia z organizmu niezdrowego niemalże każdą chorobę bądź truciznę, lecz wobec ran bezsilnym z kolei jestem bez opatrunków i bandaży. Niestety pióra me świeżymi muszą być i całymi, ażeby prawidłowo na kuracjusza zadziałały - wyjaśnił powoli i z rozwagą, przypominając sobie tych nielicznych pacjentów, dla których za późno już było na ratunek z pomocą jego magicznych piór. Zdarzali się tacy, przypełzający na moczary ze śmiertelną substancją krążącą w żyłach lub zarazą poważną oraz będącą w zbyt zaawansowanym stadium, ażeby się jej pozbyć. Smutne to były sytuacje i żalem przepełnione, jak również zapisane w pamięci Kai'a w celu upamiętnienia tych, których nie był w stanie uratować. - Jakież dolegliwości dotyk Twój z nieszczęśników ściąga? - zapytał, aby samego siebie z czarnych wspomnień odsunąć oraz rozproszyć i umysł z powrotem na właściwą ścieżkę nakierować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 16:05  •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
Tak. Dokładnie... Nie do końca wiem, od czego to zależy. Zawsze widziałem to jak pożyczenie czyjejś rzeczy. Oddać tak, żeby jej stan nie był gorszy niż w chwili, kiedy się pożyczało... To jak pożyczka od Boga. A skoro Jego nie ma, to nie wolno przymykać oka na stan tego, co do Niego należy. To... Chyba ma trochę sensu, n-nie... Nie wiem – przyznał zaraz, nieco speszywszy się z powodu nadmiernej ekscytacji swoimi nierealnymi wizjami. To na pewno było głupie i nie miało sensu... Na pewno Kai go teraz wyśmieje. Pewnie urodził się w dodatku jak Boga już nie było i nie wierzy w jego istnienie.
Moje moce działają inaczej. Mogę leczyć wszystkich poza... Mną samym  – przyznał ze wstydem – jednak sytuacja jest taka, że jedynie rany bądź obrażenia wewnętrzne mogę ratować. Uszkodzone tkanki dzięki mojemu dotykowi się zasklepiają, jakby tych uszkodzeń nigdy nie było – mówił ze skromnością, bardziej tak, jakby opowiadał o swojej zwyczajnej, nieporywającej pracy, a nie o mocy pozwalającej na wyciąganie kogoś z objęć śmierci bądź kajdan kalectwa. To była jego rola, funkcja, deska rozpaczliwego ratunku dla potrzebujących. Skrył już swoje skrzydła — mimo słońca, trochę wiało, a liźnięcia wiatru na skórze powodowały pojawianie się nieprzyjemnej gęsiej skórki i drżenie raz po raz. Narzucił na siebie znowu ubranie i otrzepał je jeszcze, ale bardziej odruchowo, niż żeby pozbyć się faktycznego brudu.
Skutek jest taki, że sam nie czuję się wtedy zbyt dobrze... Moja skóra robi się ciemna jak węgiel na czas leczenia oraz mniej więcej drugie tyle, co spędziłem lecząc. Jest wrażliwa, delikatna. I co to za pomoc, która potrzebuje pomocy... – pokręcił głową, robiąc przy tym delikatnie kwaśny grymas. W jego przeświadczeniu sytuacja prezentowała się tak, że skutki uboczne czyniły go bardziej bezużytecznym niż jego moc sprawiała, że był użyteczny. Żeby jednak nie dołować towarzysza, zaraz wymusił, ale tylko połowicznie, u siebie uśmiech.
Powiedz mi — gdzie powinienem cię szukać? Do jakiego miejsca powinienem dostarczyć książki o ziołach? Bo... Bo na mnie już przychodzi czas. Zostałem poproszony o udział w sądzie nad niedawno zmarłą osobą...  – I to by było na tyle w kwestii chęci niesmucenia Kaihaku...
Um, uh, jeśli... Zechcesz kiedyś udać się do Rajskiego Miasta, czuj się ośmielony do pytania o Hanaela bądź powoływania się na mnie! – powiedział pospiesznie, popychany nagłym uderzeniem adrenaliny. Ukłonił się lekko.
Pamiętaj, zwierzęta są niezwykłe, jednak wolną wolą Ojciec obdarzył ludzi... I teraz istoty im podobne! Dlatego uważam, że bliżej ci do zaklętej osoby niż do zwierzęcia, które ewoluowało... – przyznał, dalej popychany tym samym uczuciem. Odreagowywał stres paplaniną, cóż, czymś na pewno trzeba!
Teraz... Pozwól jednak, że oddalę się już w stronę mojego domu. Na pewno jeszcze się spotkamy, do widzenia!  – To spotkanie na pewno wiele mu dało, a przede wszystkim uzyskał kompana, który tak podobny jemu się zdawał, że Soleil momentami czuł się tak, jakby rozmawiał z samym sobą, z odmiennymi nieco jedynie poglądami. Kaihaku był osobą mądrą, którą anioł uznał dość szybko za pewien autorytet... I kogoś, kogo szukać będzie mu wstyd tylko odrobinę, naprawdę! Skłębione myśli natomiast stanowiły akompaniament dla podróży do lasu edeńskiego. Soleil wracał do domu, choć od dłuższego czasu uważał, że jego dom jest tam, gdzie jest jego podopieczny.

[ wybacz za szybkie wyjście, ale na mocy nowych zasad bilokacji, mogę być w jednym dziale naraz, a Yukino chciała mnie łapać na fabułę z ćwiczeniem mocy :< trzeba to kiedyś powtórzyć~ ]

z tematu
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 14 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach