Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Go down

Pisanie 16.12.17 21:15  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Był typowym facetem z typowymi dla facetów odruchami. Kiedy dotknęła jego twarzy, machinalnie przechylił głowę jak wyziębnięty przy minus czterdziestu (i tak samo nagle zesztywniały) kot, lgnący do ciepła, byle tylko przedłużyć łączność z ledwo muskającymi go palcami, choć nic nie wskazywało na to, by Verity lada moment miała zamiar się odsunąć. Na trochę skupił się tylko na dotyku, przymrużając oczy i wpatrując się w twarz otoczoną zielonkawo-złotą aurą, wyłączony ze świata zewnętrznego praktycznie całościowo. Nie potrafił wyzbyć się przeświadczenia, że za sekundę Greenwood przegryzie wargę i zerwie kontakt, jak zawsze w sytuacjach, które wymagały pewności siebie – które wymagały czegokolwiek ponad przyjętą przez ludzi normę. Teraz jednak nie tylko wsunęła palce w jego włosy, ale stała blisko. Nadal. Powieki opadły o milimetr niżej, kiedy zdawał sobie sprawę, jak mur, którym obwarowała się dziewczyna, powoli zaczyna puszczać, trząść się w posadach, aż wreszcie walić do poziomu gleby. W filmach pozostawały jeszcze ruiny – w przypadku ludzi gruz był niewidoczny, poza tym nie stanowił żadnej przeszkody. Kiedy ktoś się odsłaniał, robił to całkowicie.
- Bez żadnych testów.
Otwierał już usta, jakby odpowiedź miał przygotowaną od samego początku, ale wtedy padło niespodziewane: „Tak albo nie” i wargi zacisnęły się z powrotem, wykrzywiając w lekkim grymasie niezadowolenia, bo kręcenie było mu wyjątkowo na rękę – przynajmniej dzisiaj. Wydał z siebie coś na pograniczu cmoknięcia i mlaśnięcia. Przywykł do stawiania mu warunków – matka chlubiła się w dyrygowaniu, a Ylva umarłaby z nieszczęścia, gdyby nie mogła wybierać tytułów gier albo losować miejsc, które trzeba odwiedzić w najbliższy weekend. Zwykle jednak sytuacja prezentowała się niegroźnie, dlatego nie zwracał na to szczególnej uwagi. Śmiać mu się teraz chciało na samą myśl, że cały ten czas za sznurki pociągały kobiety – wyłącznie one. Żaden ojciec, żaden nauczyciel, żaden starszy brat albo wyjątkowo precyzyjny i charyzmatyczny kolega.
Tak albo nie.
W ten sposób odpowiadają nawet dzieci w przedszkolu.
Bez kręcenia. Bez monologów. Proste pytanie.
Udzielisz pani równie prostej odpowiedzi, Rū?
- Jasne. – Głos miał zachrypnięty, więc odchrząknął i powtórzył już mocniej: - Tak. – błądząc spojrzeniem po jej twarzy, studiując każdy fragment gładkiej, lekko zaczerwienionej od płaczu struktury, wciąż z nieodłączonym wrażeniem stania na granicy, bo cała ta sytuacja, jej historia, nawet zejście do domu, który tak doskonale wyrył się w jego pamięci, który należał formalnie do niego i w którym się wychowywał przez wiele lat, każda z tych rzeczy wydawała się nierealna. Na tyle delikatna, że źle wyważone słowo mogło być w stanie przebić powłokę i roztrzaskać obraz jak szkło, pod którym kryłoby się prawdziwe oblicze sprawy - szare, monotonne, bez żadnych intryg, tajemnic i bez drugiego dna.
Gdzieś dalej zerwało się leśne ptactwo – trzepot skrzydeł i przeciągły skrzek sprawił, że kącik ust Rūki drgnął, a potem się uniósł, w nieco wynędzniałej kopii uśmiechu, która mimo słabego optymizmu i tak odjęła mu lat.
- Chociaż już mi pomagałaś. – Zdobył się na lżejszy ton; o wiele bardziej mu taki pasował, nawet jeśli szczenięcy etap odepchnął w przeszłość, starając się nabrać dorosłej rozwagi. Zwykle jednak wyniosłość była fałszywa i wielu dostrzegało wyuczenie w jego ściągniętej w powadze twarzy, w ustach, które tylko cudem nie drżą od wściekłości, w oczach wciąż lśniących od letnich dni spędzonych nad jeziorem albo przed monitorem komputera.
- Nie zauważyłaś, że na tobie polegałem? - pytanie padło, nim zdążył się ugryźć w język, ale zęby i tak mocno się zacisnęły pod natłokiem obrazów.
Wielokolorowe światła z dyskoteki Venus, plac zabaw z budką z lodami mijany w drodze z przedszkola, niewielki ciężar na ręce, gdy pomagał podsadzić dziewczynę do okna, miliardy dłużących się minut przeznaczonych na podnieś to do potęgi, a potem pomnóż, nawet zapach kurzu i wilgotne powietrze z piwnicy, które chłodziło ubranie i skórę – na samą myśl o tym wszystkim uśmiechnął się trochę szerzej i przechylił głowę, by wsunąć usta na jej nadgarstek. Szorstkie wargi musnęły skórę w przelotnym pocałunku, nim nie wyprostował się ściągając łopatki i nie zwrócił twarzy ponad Verity; w tle znów uderzenia skrzydeł zakłóciły spokój. Ktoś tutaj był. Nie na tyle blisko, aby dało się go usłyszeć czy zobaczyć, ale wystarczająco, aby atmosfera samotności przestała osiadać na tym miejscu jak sypiący z nieba śnieg.
Spojrzał wyczekująco na dziewczynę.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.17 14:12  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Przyglądał się nieznajomej, która wykonywała niewielkie lecz sprawne ruchy, które dla Masamune nie oznaczały nic specjalnego. Nie był w stanie dojrzeć cóż dziewczyna może robić oprócz delikatnego wiercenia się na kamieniu. Jego smutne i zrezygnowane oczy skierowane były na całą postać malującą się nieopodal. To co przykuło jego uwagę to czerwone ślepia, podobnej barwy jak jego własne. Przez jego głowę przeleciała myśl, że może ma do czynienia z innym Łowcą. Jednak nie zamierzał jeszcze zdradzać swojej osoby. W końcu nie tylko Łowcom przypisany jest ten kolor tęczówek. Może jest wymordowaną, która zaraz rzuci mu się do gardła, aby pozbawić go życia? Wszystko jest w końcu możliwe. Jednak w końcu przeciągającą się ciszę przerwały jej słowa. Po odczytaniu ich z ust dziewczyny szybko przetarł swoją twarz rękawem bluzy.
-Niema takiej potrzeby.-odparł smutno-Wszystko w porządku.-dodał.
Chociaż samo pytanie miało być zapewne odbiciem piłeczki i ukazaniem braku chęci na udzielenie odpowiedzi, nie sprawiało to jednak problemu dla chłopaka, aby samemu udzielić odpowiedzi.
-Nazywam się Masamune.-przedstawił się lekko skinąwszy głową-A jak ci na imię?-spokojny lekko drżący głos wydobył się z jego krtani.
Sam specjalnie nie był w stanie ocenić jak akurat brzmi ton jego głosu. Często zdarza się, że nawet podczas jednej ciągłej wypowiedzi może się zmienić kilka razy na co chłopak nawet nie zwróci uwagi. Bycie głuchym jest dość uciążliwe na dłuższą metę. Prowadzenie rozmowy jest dla niego jedynie możliwe wtedy kiedy widzi swojego rozmówcę. Toteż powoli zachodzące słońce nie ułatwiało mu tego w żaden sposób. Kiedy twarz nieznajomej przysłonił cień rzucony przez drzewo Masamune podszedł trochę bliżej, aby być w stanie dojrzeć słowa dziewczyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.17 15:21  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Miała przemożne wrażenie, że na chwilę stanęło jej serce. Kilkanaście sekund, w ciągu których jak zahipnotyzowana wpatrywała się w urwany ruch warg, oczekując aż popłyną spomiędzy nich jakiekolwiek słowa. Nie lubiła być zmuszona do stawiania twardych warunków. Zazwyczaj bezpieczniej czuła się w roli strony dostosowującej swoje zachowanie do wymagań kogoś innego, bowiem wpasować się w przygotowane przez kogoś miejsce było po prostu łatwiej. Decydowanie nie było jej mocną stroną z tej prostej przyczyny, że zawsze obawiała się dokonania wyboru, z którego druga osoba nie będzie zadowolona. Nawet teraz nie była w stanie zdobyć się na narzucenie własnego zdania; jeśli już, zmuszała Rūkę do podjęcia jednoznacznej i jasnej decyzji. To właśnie dlatego nie mogła oderwać odeń wzroku, zdając się trochę jak dziecko, wyczekujące zgody rodzica na zanurkowanie pod choinkę po prezenty. O ironio, nigdy nie spotkała jej taka sytuacja; do tej pory zawsze wymieniała się podarkami osobiście ze znajomymi, w domu też relacja była dwuosobowa, a w tym roku już w ogóle zapowiadały jej się Święta w pojedynkę.
Wreszcie pojawiła się i odpowiedź. Powieki zielonowłosej opadły wraz ze zbiegłym z płuc cichym westchnieniem. Chwilę później drobna dłoń wyślizgnęła się delikatnie z "powitalnego" uścisku, w którym nie wiedzieć czemu wciąż tkwili. Od niechcenia poprawiła otwartą klapkę górnej kieszeni w kurtce chłopaka i tam na razie pozostała, nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
- Zauważyłam - odparła cicho, podnosząc wzrok z powrotem. Z całego jej bytu promieniowały jednocześnie radość i spokój, tak bardzo kontrastujące z wciąż zaczerwienionymi oczami i czubkiem nosa. Wystarczyło kilka minut, by krzywa nastroju odbiła się w górę od absolutnego minimum i zaczęła zbliżać się do pionowej asymptoty. Zaróżowioną twarz rozjaśnił uśmiech, ciepły mimo nasilającego się wokół wiatru. Verity nigdy nie wątpiła, że została obdarzona ogromnym kredytem zaufania i to już od samego wstępu. Jeszcze dobrze nie wybrzmiało preludium znajomości, gdy wzięła na barki przyszłość edukacji trzech kolegów ze starszej klasy, choć sama jeszcze wtedy borykała się z zaległościami w materiale. Ale polegali na jej możliwościach i uwierzyli, że nie tylko przekaże im to, co sama umie, ale nawet nadgoni naukę do przodu, żeby nie pojawiły się żadne braki. Jeszcze większą sprawą było to, że młody panicz Kyōryū oddał w jej niepewne ręce własną maleńką siostrę. Choć przecież wystarczyłoby, żeby Greenwoodówna nie umiała poradzić sobie z atakiem paniki u dziecka lub nieopatrznie władowała się razem z małą pod pierwszy lepszy autobus. Wiele rzeczy mogło pójść nie tak i właśnie dlatego, że tak się obawiała niespodziewanej porażki, nie mogła nie być świadoma ogromu zaufania, jakiego jej udzielono.
Wyraźnie zamierzała coś jeszcze powiedzieć, ale niespodziewany dotyk warg na skórze odebrał jej mowę i wywołał nagły dreszcz przebiegający przez plecy. Gdzieś pod przeponą całe stado kolorowych motylków poderwało się do lotu, wymuszając zawstydzony uśmiech. Zaraz jednak odwróciła głowę w ślad za chłopakiem, obrzucając nerwowym spojrzeniem ścieżkę za swoimi plecami. W gruncie rzeczy obecność innych ludzi nie powinna być niczym niepokojącym, ale jednak sama świadomość tego, że kilkadziesiąt, a może kilkanaście metrów dalej przechodzili obcy, obdzierała obecną scenę z kojącej atmosfery samotności.
Wróciła wzrokiem do starszego, od razu dostrzegając nieznaczną zmianę w wyrazie jego twarzy. Lewa dłoń dziewczyny sama wysunęła się spomiędzy ciemnych kosmyków - krótszych niż te, które obserwowała przez długie minuty, próbując wydobyć z chłopaka współczynniki stechiometryczne równania reakcji, a których obraz miała wyryty w pamięci zaskakująco dokładnie - i opadła ma jego ramię, a za chwilę i druga dołączyła do swojej bliźniaczki.
Gdyby ktoś ją zapytał, co miała w tamtej chwili w głowie, całkiem szczerze odpowiedziałaby: nic. Działanie już nie zależało od myślenia, nie było uwarunkowane ustalonym z góry i przeanalizowanym na wskroś planem. Cokolwiek w tej chwili pociągało za sznurki panny Greenwood, nie było rozsądkiem ani grzecznym, wyuczonym wychowaniem. Zadziałał instynkt, znajdując wreszcie ujście dla kłębiącego się wewnątrz huraganu emocji. W momencie rozmytym jak poruszone zdjęcie postać zielonowłosej podniosła się na palce, podpierając ciężar na stabilnej sylwetce chłopaka. Lekko spierzchnięte wargi odnalazły najkrótszą drogę na wychłodzony wiatrem policzek, o milimetry mijając kącik roześmianych jeszcze chwilę temu ust. W kilka kolejnych sekund pięty dziewczyny znalazły się z powrotem na ziemi, a dłonie zsunęły się po materiale kurtki, wywołując jego cichy szelest. W końcu zahaczyła palcami o kieszenie i odchrząknęła nerwowo.
- Chyba przydałoby się iść. Jesteś mi jeszcze winien wizytę.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.17 19:36  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Taisei - góry niskie - Page 3 BcBUAYU

Również uważnie oraz bacznie przypatrywała się swemu nowemu, niespodziewanemu rozmówcy, lustrując sylwetkę jego i, przede wszystkim, twarz badawczym, wydawać by się mogło chłodnym - a tak naprawdę neutralnym, pustym oraz w większości pozbawionym emocji, nie wliczając w to zamaskowanych ostrożności i czujności - wzrokiem. Spięta - co na szczęście ukryte było w znaczniejszej mierze pod ciężką, czarną peleryną podróżną - i nieufna - to z kolei malowało się wyłącznie w umyśle, nie odbijając się w szkarłatnych tęczówkach czy wyrazie twarzy - nie wiedziała, co począć z tą rozmową i jak odnosić miała się do młodego, smutnego nieznajomego. Niby nie jawił jej się jako persona groźna oraz niebezpieczna, lecz z drugiej strony dawno już nauczyła się, że pozory mylą i prowadzą do katastrofalnych w skutkach sytuacji. Miała najszczerszą ochotę naciągnąć kaptur głębiej na głowę, ażeby schować w głębszym cieniu swoje lice i najlepiej w ogóle zniknąć z tego zakątka - jej przyodzienie, jednakże, nie posiadało ani mocy nadawania człowiekowi niewidzialności, ani też zdolności teleportacji na życzenie swego właściciela. Odetchnęła płytko, nie będąc nawet pewną tego, jak odgrywać powinno się rolę zwykłego spacerowicza czy osoby podziwiającej krajobrazy - jedyną rzeczą przychylną dla takiego scenariusza był rower oparty o pobliski, pokryty chropowatą korą konar.

Głos młodego mężczyzny przesączony był smutkiem, który kontrastował silnie i potężnie z zaserwowaną przez niego odpowiedzią. "Wszystko w porządku" nie powinno w ogóle znaleźć się na jego języku i wargach, jeśli patrzeć na ton, widoczne, przetarte ślady po łzach jawiące się na policzkach oraz postawę. Nie chciała tutaj być - w Mieście 3 - i coraz bardziej przeklinała się w duchu za tę pochopną, nieprzemyślaną decyzję wdarcia się w objęcia tej zamkniętej pod kopułą metropolii, która oferowała więcej dla niej pułapek i potencjalnych zagrożeń niźli pozytywnych, dobrych rzeczy - już Desperacja była dla niej bezpieczniejszym miejscem, jako że Łowcy i wojskowi ze S.SPEC działali głównie tutaj, w M-3. Spoglądając na Masamune, jednakże, Karyuu zawahała się w swych przemyśleniach i planach jak najszybszego wydostania się stąd, ponieważ... bronić niewinnych rozbrzmiewało pod czaszką jej niby miliony dzwoneczków, ściskając ją za szybko bijące serce i wzniecając chaos w jej duszy. Mogła to był zasadzka. Mogło skoczyć się to dla niej masakrycznie i tragicznie. Lecz...

- Ryuu - przedstawiła się cicho kawałkiem wziętym tak z jej imienia, jak i przypisywanego jej przydomku, nie chcąc rzucać nigdzie tutaj prawdziwą swą godnością. Pomoc pomocą, lecz więcej niepotrzebnego ryzyka nie zamierzała podejmować. Już wystarczająco się na nie wystawiła samym swym przywędrowaniem tutaj. Kiedy słońce poczęło zachodzić za czający się między drzewami horyzont, mężczyzna podszedł bliżej niej i wydawał się niezwykle skupiony na jej twarzy, zwłaszcza ustach. Mrugnęła lekko, sama z przyzwyczajenia i konieczności będąc obróconą ku niemu nieco bardziej swoją lewą stroną - delikatnie, niemalże niezauważalnie. Wtem, po zastanowieniu się i wewnętrznym przełamaniu, przesunęła się na kamieniu i poklepała wolne, stworzone wykonanym ruchem miejsce obok siebie w zapraszającym geście. - Podobno jestem wyśmienitym słuchaczem. - Bo sama mało się odzywa, preferując milczeć i trzymać się od wszystkich z daleka. Jednego przyjaciela zawiodła już w najgorszy możliwy sposób i nie chciała zniszczyć nikomu innemu jego cennego, wartościowego życia, dlatego też preferowała z nikim nie nawiązywać trwalszych, mocniejszych więzi.

Sorki :c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.17 3:59  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Kiedy odwróciła głowę, sam powiódł raz jeszcze w tamtym kierunku, spodziewając się osób przemykających między koślawymi drzewami. W starym, opuszczonym przez ludzką litościwość miejscu wydawało się to niemożliwe, ale wojskowy instynkt bezczelnie przeczył tej teorii. Dotychczas nie czuł się obserwowany, a już tym bardziej zagrożony, ale destrukcyjność przeświadczenia, że stojąc tu, gdzie stali, narażali się na ostrzał ciekawskich spojrzeń, skutecznie zniszczył atmosferę. Połowa umysłu nie chciała wierzyć, że ktokolwiek mógłby tu być. Zmysły nie zarejestrowały żadnych konkretnych, człowieczych dźwięków, w oczy nie rzuciła się ani jedna twarz. Ale podświadomość wołała: bierzcie nogi za pas, ktoś tu jest. A to uczucie uwierało nie na tyle, by było bolesne, ale wystarczająco, żeby uznać je za irytujące.
Powinniśmy już iść, przemknęło mu przez myśl. Usłyszał w głowie własny, znudzony ton, dyktujący oczywistości od których jak najszybciej zachciało mu się zrealizować ten niezbyt rewelacyjny plan. Prawie się poruszył, ale zamarł w chwili, w której dłoń dziewczyny znalazła się na jego ramieniu. Choć nie mogła ważyć więcej niż oddech opadający na skórę to w tej jednej chwili bark przyjął ciężar tonowy.
Irracjonalne.
Ciemne spojrzenie przekierowało się już na nią, ale głowa nie zdążyła się obrócić. Wyrobił się tylko z zarejestrowaniem takiej samej wagi na drugim ramieniu, a potem zimne usta dotknęły jego policzka, zostawiając po sobie ledwie muśnięcie.
Powieki drgnęły w zaskoczeniu – to jedyna reakcja, jaka się pojawiła, nim nie zapanował nad mimiką.
Szukał w głowie rozwiązań, próbował to jakoś wytłumaczyć, ale żaden element nie pasował do kolejnego. Nagle stawy sprawiały wrażenie zbyt zastałych, a cała sylwetka stwardniała na kauczuk, zrobiła się ociężała i nieposłuszna jego rozkazom. Z trudem udało mu się zwrócić twarz przodem do Verity, odruchowo chcąc pochwycić jej spojrzenie, ale zamiast tego, za każdym razem, gdy był już blisko zahaczenia wzrokiem o jej oczy, spoglądał niżej, zaciskając wargi.
Czas galopował, wywołując lekkie rozdrażnienie, jakby ktoś zadawał mu naraz zbyt wiele pytań; seria przypominała wystrzały z karabinu samopowtarzalnego. Za dużo kosztowała go próba zapanowania nad chaosem, którego nie był w stanie przyhamować. Ze wszystkich niewiadomych jedna frustrowała najbardziej: co powinien zrobić? Co powinien zrobić, żeby nie obrać roli jej ojca, matki albo przyjaciół z M1?
Powinniśmy iść – powtórzył tępo, jakby to cokolwiek zmieniało. Odchrząknął nagle, prostując ramiona i zadzierając głowę. Krew huczała mu w skroniach, w duchu klął na organizm, który nic sobie nie robił z konsekwencji gwałtownie przyspieszonego układu. Reagował po swojemu, naturalnie, choć jednocześnie Rūka nie widział nic naturalnego w cieple, którego go oblało i skurczu, jaki poczuł pod żołądkiem. Miał ochotę roześmiać się z bezsilności, bo czy serio musiał się przejmować czymś takim?
Momoji całowała go częściej i ani razu nie zrobił z tego tak wewnętrznego show.
- … jesteś mi jeszcze winny wizytę.
Na twarzy nie drgnął mu już żaden mięsień, jakby dotychczas po prostu stali i czekali na to, kto odezwie się pierwszy. Wiele kosztowało go zachowanie spokoju. Przytaknął. Niemalże potulnie. Włożył w ten ruch całą swoją neutralność, ale i tak wydawało mu się, że wypadł sztucznie i zbyt dosadnie. Tak, był jej winny wizytę. Zwykły wypad do domu, co w tym wielkiego?
- Chcę cię pocałować – palnął nagle, łapiąc ją za przedramiona. Głos brzmiał jakoś odlegle i zachrypnięcie, jakby nie należał do niego, a już na pewno nie do osoby, która stała tuż przed Verity. Bo od kiedy Kyōryū Rūka pytał kogokolwiek o zdanie? Z zaciśniętymi w linię ustami wpatrywał się pilnie w jej oczy, zniecierpliwiony i ledwo posłuszny, jakby wystawiła go na ciężką próbę, jakby się z nim droczyła. Więcej – jakby go szczuła z bezlitosną premedytacją. A jednak nie przekroczył linii, pomimo tego, że zdążył się już nieco pochylić, przybliżając swoją twarz do jej.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.17 18:45  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
- Chcę cię pocałować.
Co?
Jak?
Tutaj?
Teraz?
Mnie?

System się zawiesił. Zazwyczaj życie młodej panny Greenwood toczyło się według pewnych znajomych jej schematów, a na każdą potencjalnie zaskakującą sytuację miała choć zarys algorytmu, który podpowiadał, jak powinna się zachować. Zbierała doświadczenia od wszystkich koleżanek, które uwielbiały się wywnętrzać na temat swojego życia, czytała od groma książek, ale pewnie prędzej poradziłaby sobie musząc spędzić samotną noc na lodowej pustyni, niż w tej chwili. Na takie momenty nie miała planu, na takie słowa nie miała odpowiedzi. Obejrzała w życiu trochę lepszych i gorszych romansideł, ale w żadnym nie przewidziano podobnie pokręconego wątku. Rozum nie potrafił sobie poradzić z zadaniem, które przed nim postawiono i rozpaczliwie miotał się w poszukiwaniu pomocy. W realnym świecie nie minęło nawet jedno uderzenie serca, jednak myśli skłębione pod zieloną czupryną zdołały się już poukładać w każdą możliwą kombinację i każdą z nich odrzucić.
Zgłupiała.
Ale już z kolejnym mrugnięciem umysł zaczął odzyskiwać jasność. Świadomość tego, że gdzieś za pokrytym jesiennymi kolorami listowiem drzew i krzewów mogą być inni ludzie, którzy zaraz będą tędy przechodzić, przestała się w jakikolwiek sposób liczyć. W ogóle świat zewnętrzny stał się jakoś dziwnie rozmyty, aż ciężko było rozróżnić kształty. Nic jednak dziwnego, bo wciąż wpatrywała się wyłącznie w ciemne oczy, widząc doskonale, gdzie są zwrócone. Wcale nie czekała, czy odwzajemni spojrzenie. Wiedza wydawała się sama nieznanym sposobem przenikać ją na wskroś, jakby była wewnątrz od zawsze, a nie potrafiła się ujawnić; jakby mówiła już tylko intuicja, nie rozsądek i logika, nie wyuczone schematy zachowań, nie definicje i porady z książek. Nie było widzenia, słyszenia, pozostało już tylko czucie. A czucie mówiło jej bardzo wyraźnie, że ktoś właśnie czeka na jej decyzję - ten sam ktoś, kto wydawał się nie słuchać nigdy niczyjej opinii. Wiedziała jednak, że to tylko złudzenie. Przekonać się o tym byłoby bardzo prosto. Choć ręce dziewczyny były uwięzione w stanowczym chwycie, odbijającym w sobie nieco nutę niecierpliwości, jednak ani przez chwilę nie dotkną jej choćby najmniejszy cień niepewności co do tego, że gdyby poruszyła się choćby o milimetr, nie powstrzymywałby jej. Ten sam człowiek, który przez lata mógł nie przyjmować rozkazów od nikogo, pozwoliłby jej się odsunąć, uderzyć, uciec - cokolwiek nawet najgłupszego przyszłoby jej teraz do głowy.
Ale przecież nie była okrutna. Wręcz przeciwnie, cały jej byt promieniował pozytywnymi emocjami, choć jeszcze kilka minut temu była obrazem rozpaczy. Trudno byłoby teraz szukać niedawno doskonale widocznego żalu. Uczyniwszy głęboki wdech, przeniosła wreszcie wzrok na zaciśnięte w wąską kreskę wargi. Ile czasu mogło minąć, dwie sekundy? Miała wrażenie, że nie odpowiada od wieków, a Rūka wyglądał tak, jakby oczekiwanie sprawiało mu ból.
W gruncie rzeczy zielonowłosą też jakby coś rozdzierało od środka, zupełnie jak gdyby miała wybuchnąć, ale nie mogła. Zacisnęła palce na krawędziach obu kieszeni w kurtce chłopaka, aż pobielały i nachyliła się nieznacznie, póki nie wyczuła jego twarzy pod czubkiem nosa. Zostało tylko kilka marnych milimetrów. Bądź co bądź zawsze zostawiała mu ostatnie słowo, ostatnią decyzję, ostatni krok.
- Więc mnie pocałuj.
Zanim zwariuję od oczekiwania i sama to zrobię.

Taisei - góry niskie - Page 3 Mn7ORfd
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.17 23:55  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
| zt x 2? Ty zrobisz zt? Znów nikt nie zrobi?

Zaschło mu w gardle. Próbował banalnej sztuczki, jaką przekazano mu na treningach, ale nawet ona nie zdała teraz egzaminu, zmuszając chłopaka do polegania na samokontroli wyrobionej przy Ylvie, matce, siostrze. Cierpliwość była jednak na wyczerpaniu, wyparowywała z sekundy na sekundę, marszcząc mu czoło jak marszczy się kawałek papieru na kaloryferze wcześniej przypadkiem zamoczony. Zniósłby odmowę bez problemu, byle wykrztusiła z siebie jakieś słowa; byle się poruszyła. Zamiast tego czuł jej nieruchomą dłoń na klapie kieszeni, gdzie pod materiałem kurtki tłukło się serce napędzane irracjonalną dawką... czego? Adrenaliny? I ona miała to słyszeć?
Przełknął ślinę, wdychając niespiesznie powietrze wymieszane zapachem lasu, drewna chaty, skóry Verity i szamponu jakiego używała. Chłód rozlał się po płucach, na kilka sekund uśmierzając ogień parzący ciało od wewnątrz. Czas się rozlazł, wydawał się jeszcze bardziej niewdzięczny i szyderczy. Ile jesteś w stanie się wstrzymywać? Po prostu weź to, co ci się należy.
Poluzował uścisk, dopiero zdając sobie sprawę, jak mocno trzymał ją za nadgarstki. Prawdę mówiąc, planował już odpuścić, samemu rezygnując z  pomysłu, bo miał dość czekania na odpowiedź, która mogła nigdy nie paść. Jednocześnie byłby wściekły, gdyby wbrew jej woli sięgnął po coś, co dawniej było wyszarpywane siłą przez mężczyznę, któremu przecież ufała. Gdyby zrobił coś, czego nie chciała, ale przed czym nie potrafiłaby się obronić.
Wsunął kciuk w środek jej dłoni, wcześniej przeciągając nim niespiesznie wzdłuż nadgarstka. Wyczuł szybkie tempo. Bała się go? Prawie się zaśmiał, zaciskając palce na drobniejszej dłoni i odsuwając ją od swojej piersi. Dość. Nie było tematu. Przecież nie jestem tym gnojkiem.
Nagle powieki Rūki drgnęły, a ciało się zatrzymało jak u myśliwego, który usłyszał trzask płoszonej zwierzyny. Przemknął pytająco wzrokiem po jej oczach, ale nie cofnął głowy. Słowa dotarły do niego z chwilowym opóźnieniem, ledwo przebijając się przez uporczywe dudnienie w skroniach; zresztą uderzenia serca czuł również w gardle, które ścisnęło się na dźwięk pozwolenia.
Powieki przymrużyły się, w momencie, w którym przyciągnął ją do siebie. Ten jeden raz ograniczył całkowicie przestrzeń życiową dziewczyny, zmuszając ją do przysunięcia się, do przylgnięcia na tyle, by była świadoma wszystkiego. Od szelestu, jaki wydała z siebie kurtka, gdy Rūka pochylał się do przodu, po zapach dezodorantu, niepasujący do woni otoczenia. Jej dłoń w porównaniu do jego była mniejsza, o wiele mniejsza, ale czuł każdy jej milimetr, gdy opierał ją z powrotem na swoim torsie.
Myśl, że miałaby się teraz zaprzeć była rozdrażniająca. I realna. Może dlatego każdy ruch był szybki i zniecierpliwiony; nie dałaby rady się wycofać nawet gdyby opcja zamigotała ostrzegawczo tuż przed jej nosem.
Usta już dotykały jej ust. Dopiero wtedy, z pierwszym posmakiem, rozluźnił mięśnie i zapanował nad gwałtownością reakcji. Wolna ręka oparła się o zaczerwieniony przez mróz policzek Verity; pod opuszkami wyczuł zimne od wiatru włosy dziewczyny, w które zaraz wplątał palce. Lekko. Wpierw zrób to lekko – nakazał zdrowy rozsądek i już chwilę później rozległo się cmoknięcie. Gorący oddech padł na skórę jej twarzy, gdy opierał rękę o jej szyję. Pod palcami miał kark, pod kciukiem linię jej szczęki. To właśnie kciukiem naparł na kość, by zadrzeć ponownie jej głowę ku sobie. Kąciki własnych ust zadrgały w uśmiechu, nim ponownie nie musnął jej w krótkim pocałunku, zębami zahaczając o dolną wargę, która zaczerwieniła się pod wpływem uszczypnięcia. Ten zaczepny gest stał się oczywistym przekazem, że mimo subtelności nie traktował jej jak kogoś słabszego.
„Puść ją. Jesteś nachalny” - rozgrzmiałby pewnie niski, rozbawiony ton, gdyby wiele lat wstecz nie wrzucono na pierwsze strony gazet informacji o śmiertelnym wypadku. Choć absolutnie nie było opcji, by Takeshi stał gdzieś z boku nadzorując swojego młodszego brata, Rūka faktycznie się odsunął. W ciemnych oczach pojawił się nieokreślony błysk. Chwilę później zabrał ręce, wyprostował plecy. Tylko po zagryzionych w uśmiechu ustach i chichocie tłumionym ostatkiem sił mógł udowodnić, że Kyōryū przed sekundą robił coś innego niż statyczne wgapianie się w koleżankę.
- Teraz, panno Greenwood, można iść.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.17 19:04  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Sam nic nie mówił czekając na odpowiedź, a usta nowo poznanej osoby nie wskazywały na wypowiadanie jakiś słów. Przez chwilę zastanowił się jaki głos może mieć dziewczyna. Tego typu myśl często pojawiała się podczas rozmów. Jednak nie było opcji, aby poznał odpowiedź. Jego upośledzenie utrudniało mu to w stu procentach. Przyglądali się sobie nawzajem. Ktoś mógłby powiedzieć, że zachowują się jakby pierwszy raz widzieli innego człowieka. Smutek, który był zauważalny na jego twarzy, powoli zastąpiła go obojętność. Oczy przybrały bardziej bystry i chłodny wyraz. Ręce spoczywały w kieszeniach spodni, a kaptur zasunięty na głowę, rzucał lekki cień, który częściowo przysłaniał jego twarz. Oboje w swojej neutralności zdawali się być ostrożni. Jego sokole oczy pozwoliły mu na dostrzeganie najmniejszych ruchów wykonywanych przez dziewczynę. Szybkie lecz delikatne poruszanie się ramion sugerujące niespokojny oddech. W sumie nie wiedział czego może się spodziewać. Może jest niebezpieczna? A może należy do SPEC'u? Wraz z pojawieniem się tej myśli, jego umysł przeszyła strzała gniewu. Każde wspomnienie o niebieskich kończy się taką reakcją. Jednak nie był tego widać na zewnątrz.
W końcu cisza została przerwana. Ruch ust był niewielki co sugerowało, że wypowiedziała swoje imię cicho jakby nie chciała, aby je usłyszał.
-Miło poznać.-powiedział zachrypniętym, ale na swój sposób przyjaznym głosem.
Widząc jak Ryuu zaprosiła go, aby usiadł obok chwilowo się zawahał. Przez moment nie wykonał żadnego ruchu, aby następnie powolnym krokiem podejść do kamienia, a następnie przycupnąć na nim obok Blondynki. Ze względu na niewielką powierzchnie, na której można było usiąść, odległość między nimi nie była specjalnie duża. Po raz pierwszy od dłuższego czasu znalazł się w tak niewielkiej odległości od osoby nowo poznanej. Przeważnie Mune stara się utrzymać jakiś dystans. Jednak tego wieczoru bliskość innej osoby mu nie przeszkadzała. Usłyszawszy kolejne słowa nie do końca wiedział co ma zrobić. Akurat trafiły na siebie dwie osoby, które nie lubią o sobie opowiadać. Masamune pomimo wewnętrznego smutku, nie specjalnie odczuwał potrzebę wyspowiadania się z niego. Jedyną osobą, której powiedział co stało się tamtego dnia jest Ryo i zapewne na razie tak zostanie. Chociaż nie wiadomo jak długo. Będąc w tak niewielkiej odległości od rozmówczyni dostrzegł kilka interesujących szczegółów, na które wcześniej nie zwracał uwagi, będąc głównie skupionym na ustach nieznajomej. Na swoich plecach miała swego rodzaju łopatę, która wydawała się dość nietypowym akcesorium, a raczej nie był to jakiś krzyk mody. Kolejnym co przykuło jego oko była jej twarz, sama w sobie. Delikatny kolor jej skóry, kobiece rysy twarzy, czarujący szkarłat oczu, a także coś tajemniczego. Miał wrażenie, że za tym spokojnym obliczem i chłodnym spojrzeniem kryje się coś innego. Coś na kształt smutku? Ostatnim co zwróciło jego uwagę był kolor jej oczu. Szkarłat, który na niego spoglądał przypominał ten sam, który spogląda na niego z lustra, kiedy się w nim przygląda.
-Jesdeź może Łowcom?-zapytał przyglądając się jej z lekkim zaciekawieniem.
Jak zareaguje na to pytanie? Czy się spłoszy? A może skłamie? Nie kojarzył, aby widział ją w ściekach. Może była na jakimś długim wypadzie? Chociaż on sam specjalnie nie kręci się po korytarzach, więc nic dziwnego, że jej nie kojarzy. Chociaż zadanie tego pytania było dość niebezpieczne Mune nie zważał na to. Jest tylko kilka możliwych scenariuszy i miał nadzieję, że z każdego złego będzie w stanie wyjść obronną ręką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.17 19:57  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Istotnie, oczekiwanie było męczarnią. Trudno jednak winić o nie nieszczęsną dziewczynę, która pierwszy raz w życiu stanęła przed podobnym dylematem. Musiało trochę minąć, nim doszła do porządku z własnymi myślami i uczuciami, których na chwilę obecną miała po prostu zbyt wiele. W tym całym kłębowisku potrzebny był przełom, najlepiej nagły. Nie myśl, nie słowo, ale czyn, który przerwie wreszcie tę zwariowaną karuzelę, od której lada moment przyszłoby oszaleć. Teraz, w tak niewielkiej odległości od rozwiązania, miała wrażenie bombardowania feerią przenikających się zapachów, migającym tuż przez oczami jednym obrazem, a jednocześnie absolutną ciszą. Z zewnątrz panował absolutny spokój leśnego ostępu, wewnątrz rozbrzmiewał harmider jakby huk setek tysięcy fajerwerków odpalonych w jednym momencie.
Przez chwilę myślała, że zemdleje. Pewnie w najbliższej chwili straciłaby cała utrzymywaną z takim trudem równowagę, gdyby nie została gwałtownie zmuszona do posłuszeństwa. Dostała dokładnie to, czego chciała, i czego gdzieś głęboko w duchu się spodziewała. Nie zamierzała jednak tego analizować, ani teraz, ani później, ani pewnie nigdy. Tuż pod prawą dłonią wyczuwała poruszającą się wraz z rytmicznie przyspieszonym biciem serca klatkę piersiową Rūki; sama była teraz przyciśnięta doń tak mocno, jakby był aparaturą podtrzymującą życie i każdy milimetr odległości mógł ją zabić. Lewa ręka dziewczyny prześlizgnęła się zręcznie i owinęła wokół pleców starszego, wywołując cichutki szelest nieprzemakalnego materiału. Miała zaskakująco mocny chwyt jak na tak drobną budowę, jednak czy nie raz widziano słabowite osoby wykazujące się niespodziewaną siłą w obliczu naglącej potrzeby? O tej obecnej można by nawet powiedzieć, że była nieco ekstremalna, aczkolwiek komunikat powinien być dość jasny. Była wrażliwa, temu nikt nie mógł zaprzeczyć; ale w tej chwili wiedziała, czego żąda i przyjmowała to z absolutną pewnością. Mogła być w przeszłości ofiarą, której wolę łamano, zaufanie zawodzono i wykorzystywano, jednak to była sytuacja tak odrębna i inna, że nawet nie przychodziła jej teraz do głowy. Po co miałaby sobie przypominać dawne tragedie, skoro tutaj i w tym momencie była po prostu szczęśliwa?
Kiedy chłopak się odsunął, w pierwszym odruchu cofnęła ręce i przycisnęła je do twarzy, wciągając powietrze aż po samo dno płuc. Za lekko rozsuniętymi palcami ukrywały się poczerwieniałe policzki, a tuż nad nimi roziskrzone oczy wpatrywały się prosto w postać naprzeciwko. Czarne źrenice wypełniała mieszanka z każdej strony nieodgadniona; jednocześnie zawstydzenie i rozsadzająca radość, a może i nawet nutka tęsknoty. Zaraz też równo z powolnym wydechem dłonie zwinęły się lekko i skierowały w dół, odsłaniając nieśmiały uśmiech.
- P-powinnam ci teraz zrobić zdjęcie. Z takim uśmiechem - odezwała się cicho. - Tak właśnie wyglądasz najlepiej.
Uśmiech poszerzył się, pozwalając błysnąć rzędowi zębów przez ułamek sekundy. Zielonowłosa rzuciła ostatnie spojrzenie na stary, opuszczony dom i zgodnie skinęła głową. Spędzili tu już zdecydowanie zbyt wiele czasu i zbyt długi był postój - bo przecież wycieczka w góry ma polegać bardziej na chodzeniu. Poprawiła mimochodem włosy, odrzucając je za plecy, a wracając na ścieżkę prowadzącą wzdłuż zbocza pozwoliła sobie zacząć pierwszy lepszy temat, jak gdyby nigdy nic.

[zt oboje - wreszcie]
> następny temat
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.18 1:03  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Taisei - góry niskie - Page 3 BcBUAYU

Trafił swój na swego - można by śmiało i bez zawahania rzec patrząc na tę przedziwną, przez większość czasu tej swoistej rozmowy milczącą dwójkę. Wrażenie to spotęgowane było jeszcze bardziej po tym, jak smutek i melancholia czające się na twarzy Masamune rozpłynęły się, niczym kostki lodu położone na obdrapanym, wiekowym stole, w nicość, zastąpione śladami chłodnej obojętności oraz uważnej, ostrożnej neutralności. Oboje zdawali się trzymać emocje swoje i uczucia blisko siebie - związane, zakute w ciężkie kajdany i wrzucone do ciasnej, stalowej klatki - starając się za wszelką cenę nie dać im wydostać się na zewnątrz z wielowarstwowych okowów; nie dać im odbić się na twarzyczkach ich zalanych nie tylko łagodnymi cieniami kapturów, ale i pogłębiającymi się mrokami nadciągającego wielkimi, szybkimi krokami wieczoru. Jedno przyglądało się bacznie, ostrożnie drugiemu, które odwzajemniało w pełni i całkowicie te wnikliwe, skrupulatne obserwacje - przyjaciel nieznajomy czy wróg? Żadne z nich nie wiedziało, czym trudzi się ta druga osoba, co stawiało konwersację przez nich prowadzoną na wysokim poziomie dyskomfortu, nieufności i podejrzliwości. Lecz mimo tego ziarna ryzyka - tylko czekającego na kroplę wody i przyjazne promienie słoneczne wymagane do jego w pełnej krasie wykiełkowania - wbitego w grunt ich dzielący; mimo niezręczności wiszącej ciemnymi chmurami nad ich głowami; mimo rezerwy ucinającej słowa w gardle i szatkującej zdania, i wycinającej z nich istotne, ważne informacje, oboje dalej brnęli w tę rozmowę - nie ważne, jak szczątkową i nieskładnie posklejaną, i zalaną w sporej mierze drżącą flautą.

- Również mi miło - odparła z trudem i ściśniętym niemalże boleśnie gardłem, dawno już nie mając okazji do takiej zwykłej dyskusji z drugim człowiekiem. Jednego niedawno, zanim znalazła się w górach tych niskich i przyjaznych, spotkała i jak najprędzej, bez wdawania się z nim w znaczniejsze interakcje wyminęła, podczas gdy z dwójką, z którą tu przywędrowała wymieniła, owszem, parę zdań, lecz były one zakrapiane odpowiedziami na zadawane jej, łaknące wyciągnąć z niej informacje mogące pomóc w wypełnieniu zlecenia pytania. Aktualna sytuacja - prawie normalna konwersacja - była z kolei czymś, z czym nie miała do czynienia na co dzień; co pozostawiało gorzkie, obce wrażenie na języku; co przypominało jej, jak biedne i rozklekotane są jej umiejętności społeczne. Przełknęła ciężko, kiedy kompan jej po chwili wahania postanowił skorzystać z oferty i przycupnął na w miarę wygodnym głazie tuż obok niej. Kamulec ten nie był nadzwyczajnie przestrzenny - czego naprawdę nie wzięła, ku swemu zagrzebanemu głęboko w duszy przerażeniu, pod uwagę - co sprawiło, że nieznajomy - Masamune - znalazł się bardzo, ale to bardzo blisko niej. Nie mogła powstrzymać reakcji swojego organizmu na ten nowy precedens - nawet gdyby chciała - spinając mięśnie, obniżając nieco głowę i delikatnie, z wstrzymanym oddechem się kuląc. Dreszcz, który przeszedł przez jej plecy był dodatkowym, niemiłym i zdecydowanie niechcianym elementem całej tej obecnej chwili, tak samo igiełki histerii wbijające się w jej galopujące, dudniące w uszach serce.

Zacisnęła bladą, smukłą dłoń na przodzie swojego ciężkiego płaszcza podróżnego, czując na sobie palące, oceniające spojrzenie młodego mężczyzny i próbując - z trudem, nie ma co zaprzeczać i ukrywać - uspokoić te trzęsące się płomienie niepokoju, popłochu i zaniepokojenia liżące jej żołądek oraz grasujące w jej umyśle, siejące spustoszenia w myślach i rozstrajające i tak już poszarpane nerwy. Wszelkie próby odzyskania w miarę sprawnej kontroli nad sobą - nad swoimi zdradzieckimi, potrzaskanymi emocjami i wewnętrzną, zaburzoną równowagą - poszły się paść w momencie, kiedy Masamune zadał jej jedno, proste, krótkie i jakże celne pytanie. Nim mogła przemyśleć swoją reakcję, swoje postępowanie, już poderwała się na nogi i odruchowo, instynktownie chwyciła za zawieszoną na plecach łopatę, ułamek sekundy później stojąc przodem do kompana ze swoim nietypowym orężem wycelowanym w jego gardło. Mrugnęła, dysząc i zaciskając boleśnie palce na rękojeści wiernej broni, i trzęsąc się lekko, i niemalże dusząc od paniki, i...
- Kim jesteś? - Cywil wiedzący o Łowcach? Łowca? S.SPEC?
Mogła zagrać to inaczej, bezpieczniej, wmawiając - jak kiedyś, za tych dobrych oraz wypełnionych furią i wściekłością, i gniewem lat - że nosi szkarłatne, śliczne szkła kontaktowe; że wybrała się tu w poszukiwaniu paru roślin do doniczki; że nie ma pojęcia, czym w ogóle są Łowcy. Dzisiejszy dzień - i samo przebywanie w M-3 - jednakże, nie był łaskawy dla jej nerwów i psychiki, nadszarpując je masakrycznie i popychając ją skutecznie w kierunku tej wysokiej, niebezpiecznej krawędzi grożącej nawrotem Roztrzaskania. Pytanie Masamune, natomiast, najzwyczajniej w świecie przelało tę płytką, popękaną czarę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.18 17:30  •  Taisei - góry niskie - Page 3 Empty Re: Taisei - góry niskie
Ton oraz zachowanie Ryuu jakby nie do końca pasowałby do słów przez nią wypowiedzianych. Tak samo jak krótką chwilę temu słowa Masamune nie pasowały do jego zachowania. Nie chciał jednak drążyć tego tematu. Znają się zaledwie kilka chwil, a więc pytanie o coś sensowniejszego wydawało mu się nie na miejscu. Sam nie chciałby, aby zadawano mu w podobnej sytuacji bardziej osobiste pytania. Postanowił uszanować jej prywatność i nie rozgrzebywać tego tematu. Kiedy znalazł się bliżej niej, siedząc obok, a dzieląca ich przestrzeń liczyła zaledwie kilka centymetrów oprócz wcześniejszych spostrzeżeń, jego bystre oczy wyłapały jeszcze kilka rzeczy, chociaż teraz bardziej odnoszących się do zachowania nowo poznanej towarzyszki. Pomimo, że sama zaproponowała, aby usiadł obok niej na tym niewielkim kamieniu, nie przemyślała chyba jak niewielka odległość będzie ich dzieliła. Było po niej widać, że jego bliskość w bardzo dużym stopniu jej przeszkadza i wprawia w dodatkowe zakłopotanie. Starała się skulić, aby powiększyć dzielący ich dystans, jednak nie dało to za dużych efektów. Po mimo tego, że częściowo widział w niej swoje własne odbicie, teraz dało się zauważyć coś co ich różniło. Chociaż zapewne gdyby nie zaniżone samopoczucie, Mune stanąłby jedynie bliżej, zamiast siadać obok.
Po zadaniu pytania czekał cierpliwie na odpowiedź, którą jednak nie został uraczony, a na pewno nie w prost. Dosłownie kilka sekund zajęło, aby dziewczyna siedząca obok, nagle znalazła się przed nim wymierzając bronią w jego gardło. Chłopak jednak wydawał się nie być specjalnie tym poruszony, tak jakby tego typu sytuacje były dla niego codziennością. Uczucie ciągłego smutku, beznadziei oraz pustki porządnie odbiły się na jego reakcjach w tego typu sytuacjach. Patrzył w żarzące się szkarłatem przestraszone oczy Ryuu, z odbijającym się lekkim ciepłem w swoich. Wolał jednak nie wykonywać żadnych ruchów, aby nie spłoszyć dziewczyny.
-Spokojnie.-w jego zachrypniętym głosie dało się usłyszeć nutkę zrozumienia-Też jestem Łowcą.-odparł ze spokojem na twarzy.
Czy ta odpowiedź mogła zapewnić mu bezpieczeństwo? A może po mimo jego przekonania okaże się tą złą? Nie wiedział czego może spodziewać się po Karyuudo. Chciał z jakiegoś powodu wierzyć, że nic mu nie grozi z jej strony. Jego pozycja nie zmieniła się nawet trochę. Siedział wyprostowany na kamieniu, z rękoma w kieszeniach oraz z łopatą wycelowaną w gardziel. Gdyby chciał zrobić jej krzywdę mógł to zrobić już wcześniej, kiedy nie była jeszcze tak bojowo nastawiona. Zanim zadał to pytanie. Odpowiedź miała go jedynie bardziej utrwalić w jego domysłach. Jednak gdyby był SPEC'em czy obywatelem po zobaczeniu czerwonych oczu najpierw by strzelał/wezwał pomoc, a dopiero potem pytał. Sam na własnej skórze mógł doświadczyć takiego zachowania, kiedy z powodu swojego rozkojarzenia wyszedł na miasto bez soczewek.
W swego rodzaju sposób postanowi uwierzyć w Ryuu. Teraz już nie ma za dużej szansy na obronę. Może spróbować zrobić unik, ale już bez obrażeń się nie obejdzie. Może gdyby zrobił unik kiedy dziewczyna dopiero wymierzała cios to miałby większe szanse na wyjście bez szwanku, ale teraz nie miał za dużo alternatyw. Postanowił zdać się na jej łaskę. Jeśli będzie chciała zadać mu śmiertelny cios to w jakiś sposób spróbuje go unikną. Jednak woli zostawać przy myśli, że nic mu nie grozi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach