Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14  Next

Go down

Pisanie 02.02.18 19:40  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Taisei - góry niskie - Page 4 BcBUAYU

Nie zawsze taka była - kryjąca się i skradająca pośród lepkich mroków, stroniąca od ludzi i luźnych, swobodnych pogawędek z nimi, uciekająca od kontaktu fizycznego oraz spoglądająca na świat neutralnymi, mogącymi wydawać się innym chłodnymi oczyma - i gdyby spotkała w momencie tym kogoś ze swojego zeszłego, dawnego żywota - egzystencji wypełnionej śmiechem i radością, i żartami, i przyjaźnią - to byłaby bardzo, ale to bardzo nikła szansa na to, iż persona ta by ją rozpoznała. Jedynymi elementami łączącymi ją z jej poprzednim "wcieleniem" są te należące do fizycznej grupy - długie włosy barwy letniego zboża, smukła sylwetka oraz twarzyczka - lecz także i tutaj znajdowały się cechy obce dla jej młodszej, przed-Łowczej osóbki, między innymi: liczne, jasne blizny naznaczające jej bladą skórę oraz czerwone, typowe dla "Kanałowców" tęczówki. Nawet, gdyby chciała zapomnieć o tym, kim się stała i przez co z ogromnymi trudami przebrnęła, było to najzwyczajniej w świecie niemożliwe - każde spojrzenie w odbijającą jej oblicze powierzchnię, każda interakcja z innym człowiekiem, każda chwila spędzona w samotności i odizolowaniu oraz wiele innych, klejących się do niej niby rzepy rzeczy - Giri - przypomina jej o tym, kim obecnie i aktualnie jest. Bardzo prawdziwym i trafnym jest stwierdzenie, że od przeszłości nie da się uciec, nie ważne ile mostów się spali i jak szybko pędzi się przez wyboistą, poplątaną ścieżkę egzystencji - nawet ci, których dotknęła amnezja połączeni są w jakiś sposób ze swoimi dawnymi odbiciami. Nie znaczyło to, jednak, że nikt nie próbuje tego uczynić, wręcz przeciwnie - wielu stara się zerwać z tym, co minęło i ich dotknęło, czasami odnosząc częściowy, ale nigdy nie całkowity i pełny, sukces.

Czy ona też ucieka?

Mimo że cała trzęsła się z powodu wszystkich tych grasujących w jej umyśle emocji, to ręka dzierżąca wycelowaną w szyję mężczyzny łopatę nie zadrżała nawet w najmniejszym, najlżejszym stopniu. Trzymana w zbyt mocnym, pobielającym knykcie, lecz przy tym pewnym i stabilnym uchwycie broń trwała pomiędzy nią a nieznajomym, przynosząc ze sobą nutkę - delikatną i wątłą, i niestabilną - otuchy oraz mentalnego ukojenia. Nie miała jakiegokolwiek mocnego, zdecydowanego pojęcia o tym, kim jest ta siedząca na głazie persona, a same tylko płytkie przypuszczenia oraz luźne, chwiejne domysły, jednakże jedno było na sto procent pewne w całej tej niepokojącej, gorzkiej sytuacji - niezależnie od tego, czy Masamune był wtajemniczonym cywilem czy Łowcą, czy członkiem S.SPEC, nie będzie on przyjacielem sprzymierzeńcem. Przełknęła, nie odwracając wzroku od mężczyzny nawet na ułameczek sekundy i czekając nieruchomo, nerwowo na odpowiedź na zadane mu przez nią pytanie. Przełknęła ciężko, gdy ten wyjawił swoją przynależność do Łowców - nie powinien, bo przecież równie dobrze mogła być szpiegiem S.SPEC noszącym czerwone szkła kontaktowe - i starała się za wszelką cenę ignorować jej szybko bijące, dudniące w uchu serce, które odmawiało uspokojenia się oraz zwolnienia tego szaleńczego, rozkręconego tempa. Zadrżała gwałtownie i przygryzła dolną wargę, wahając się w następnych swych działaniach - nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Po sekundach wlokących się niby godziny lepkie i długie, Karyuu - wbrew krzyczącym instynktom i rozszarpanym, piekącym nerwom - dała ręce trzymającej łopatę opaść wzdłuż ciała, lecz nie schowała oręża na jego prawowite miejsce na plecach. Przełknęła raz jeszcze, kuląc delikatnie barki i nie odrywając wypełnionych uczuciowym sztormem oczu od Masamune.
- Wybacz. Nerwy - powiedziała krótko, zwięźle, rozluźniając minimalnie zakleszczone na rękojeści nietypowej broni palce. Odetchnęła raz, drugi, po czym po momencie zawahania usiadła z powrotem na swoje poprzednie miejsce. - Mimo wszystko nie powinieneś... - Urwała, kuląc się nieco bardziej i wbijając łopatę w ziemię tuż koło swojej lewej nogi. W ten sposób miała ją, w razie jakiejkolwiek potrzeby, tuż pod ręką i przy okazji znajdowała się ona kawałek od jej rozmówcy - musiałby sięgnąć ponad jej udami, ażeby złapać za rękojeść, co dawało Karyuu okienko na zareagowanie. Teraz pozostawała tylko kwestia tego, czy mężczyzna - jeżeli rzeczywiście i naprawdę jest jednym z Czerwonookich, bo dalej istniał ten malutki procent szansy na to, iż był on wojskowym. Na tym świecie mało co jest wykute w kamieniu bądź jasne jak słońce - wie o niej i jej dezercji, czy też jest Łowcą nieświadomym jej istnienia lub nieznającym jej profilu.

Tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.18 12:06  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Po mimo ogólnego napięcia całej sytuacji Masamune pozostawał na swój sposób spokojny. Po mimo widma możliwej śmierci, które nad nim wisiało nadal wpatrywał się w oczy Karyuudo nie wykonując żadnego ruchu. Po dziewczynie za to było widać czarno na białym jak jest zdenerwowana. Trzęsące się ciało, zbyt mocno zaciśnięte ręce na rękojeści broni. Nawet najmniejsze szczegóły nie były w stanie uniknąć sokolich oczu chłopaka. Nie trudno było stwierdzić, że blond włosa Łowczyni przeszła dużo w swoim życiu. Zapewne doświadczyła więcej zła niż Mune, ale czy można mierzyć jakąkolwiek skalą to jak dane sytuacje wpłynęły na poszczególne osoby i jak sobie z nimi poradziły? Zapanowała między nimi cisza. Masamune jedynie patrzył nowo poznanej dziewczynie w oczy obdarzając ją na swój sposób ciepłym spojrzeniem.
W końcu głos chłopaka, niczym ostrze miecza, przeszył wszechobecną ciszę. Po mimo wyjawienia swojej przynależności do (w jego mniemaniu) przyjaźnie nastawionej organizacji Karyuudo nadal nie opuszczała broni. Zadrżała jakby nie wiedząc co teraz powinna zrobić. Czyżby Masamune popełnił błąd i miał go zaraz przypłacić własną krwią? Po mimo rosnącej niepewności jasnowłosy pozostawał spokojny. W całej tej sytuacji nie zostało mu już dużo więcej. Gotowy był na najgorsze.
W końcu odpowiedź zamajaczyła na horyzoncie. Jest aktualnie względnie bezpieczny. Widmo śmierci stało się trochę dalsze kiedy łopata przestała celować w jego szyję, a ręka Ryuu opadła wzdłuż ciała. Wypełnione morzem uczuć oczy dziewczyny spojrzały w jego. Widział już takie spojrzenie kilka razy. Przeważnie kiedy spoglądał w lustro, a dzień nie był dla niego specjalnie łaskawy pod względem samopoczucia.
-Nie masz za co przepraszać.-odparł ochryple przyjaznym tonem.
Przyglądał się bacznie zachowaniom Karyuudo. Nerwy nawet teraz nie chciały dać jej spokoju. Czy w pobliżu Łowców również nie czuje się bezpiecznie? Może należy do tak zwanych "Dezerterów". Według tego co był mówione w ściekach powinno się takie osoby traktować jak wrogów. Masamune nie widział jednak w tym potrzeby. Pewnie każdy miał swoje powody. Nie zamierzał jednak drążyć tego tematu. Czasem lepiej pozostawać w niewiedzy. Ku jego zaskoczeniu Ryuu ponownie usiadła obok niego. "Dlaczego?" krótkie pytanie pojawiło się w jego myślach na ułamek sekundy.
-Może i nie powinienem.-odparł na chwile kierując wzrok ku niebu-Ale czy tak nie będzie prościej?-jego spojrzenie na powrót skierowało się ku blondynce.
Widział, że bliskość nadal była dla niej trudna do zniesienia. Wciąż próbowała skulić się jeszcze bardziej. Gdyby mogła to najchętniej zniknęłaby z jego oczu. Kiedy wbiła swoją broń koło nogi Masamune postąpił podobnie. Dobył powoli oba miecze i wbił je w ziemie obok siebie. Chciał w ten sposób sprawić, aby dziewczyna poczuła się trochę bardziej komfortowo, aby nie czuła z jego strony zagrożenia. Z kieszeni wyciągnął również niewielkie pudełeczko, w którym po chwili wylądowały jego szkła kontaktowe. Teraz mógł spojrzeć na towarzyszkę podobnym szkarłatnym spojrzeniem.
-Zapewne to nie pomoże, ale nie zamierzam zrobić Ci krzywdy.-obdarzył Ryuu lekkim uśmiechem.
Przypomniał sobie również o nożach rzucanych, które miał pochowane tu i ówdzie. Po chwili zajęły miejsce obok jego mieczy. W choć małym stopniu wiedział jak może czuć się nowo poznana dziewczyna. Zapewne jest to jedynie kropla w morzu rozpaczy, gniewu czy żalu, które wypełnia umysł Karyuudo. Wiedział jak ciężko jest zaufać komukolwiek w sytuacji kryzysowej oraz jak to jest znaleźć się na dnie mrocznego oceanu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.18 2:31  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Taisei - góry niskie - Page 4 BcBUAYU

Rzeczywiście, bardzo trudno jest oceniać dwie - bądź więcej - osoby na bazie tych samych kryteriów oraz oczekiwań, ponieważ każda istota - nie tylko człowiek - jest inna i reaguje na przeróżne sytuacje w odmienny sposób. Coś, co jedną personę bez jakiegokolwiek problemu złamie, zmiażdży i roztrzaska, druga ledwo co tknie, nie zostawiając na jej ciele czy psychice, czy też mentalności żadnego, najmniejszego nawet śladu. Spoglądając na przeszłe, minione lata; na te wszystkie doświadczenia, jakie ją dotknęły i musnęły, i wciągnęły w swój chaotyczny, straszliwy wir; na te straty niechybne i tragiczne, tak bardzo serce oraz duszę rozdzierające - patrząc na te elementy ogromnie na jej egzystencję wpływające i to, jak na nie reagowała, jak je przyjmowała, jak sobie z nimi radziła, można śmiało rzec, że spartoliła robotę po całości. O swoich gorzkich w smaku, ciążących na barkach porażkach przypominała sobie za każdym razem, gdy spoglądała w swoje odbicie; gdy dane jej było zerknąć na te posiadane przez nią, szkarłatne niby świeża krew ślepia - nie mogła od tego uciec, nawet jeśli tak wiele razy próbowała i jedynym, co jej pozostało, to zmieść dawne krzywdy pod dywan udawania i posklejać strzaskany wazon z kawałków, które udało jej się znaleźć, pozbierać oraz zidentyfikować. Nie było to piękne, zrekonstruowane zręcznie dzieło, a karykatura jej przeszłej, zdeformowanej psychicznie oraz emocjonalnie persony; maszkara pełna dziur i niepasujących do siebie, nierównych, poszarpanych szczątek; zjawa, która nie powinna nawet na tym szarym, łkającym padole istnieć.

Drżąca na swoim miejscu, skulona kobieta nie zamierzała krzywdzić nikogo, kto nie sprowokuje jej do ofensywnego, bojowego działania - w końcu łaknęła naprawić tamte błędy, tamte kroki źle postawione i do dziś upominające się boleśnie w kostkach oraz kolanach. Nawet, jeżeli był to Łowca, to nie poczyni negatywnego kroku aż do chwili, w której nie zostanie do tego popchnięta lub zmuszona - obrona własna bądź jakiejś innej persony była jak najbardziej w porządku, lecz Karyuu nie chciała sama zaczynać żadnych konfliktów, wojen czy brutalnych, krwawych jatek. Zbyt wiele złego narobiła w przeszłości, w zbyt głębokim morzu nienawiści i zaślepienia trwała, żeby dalej podążać tą nieprzychylną, destrukcyjną ścieżką - raz się z niej wyrwała, ale nie było pewności, iż przy kolejnym zanurzeniu uda jej się bezpiecznie, bez problemu wypłynąć na powierzchnię. Wtedy ocucił ją jej Partner Łowczy, wylewając na jej złotowłosą głowę kubeł lodowatej, zmieszanej z metaliczną w smaku posoką wody - był to dla niej ogromny, możliwy do porównania wyłącznie z jedną rzeczą szok, który wybudził ją z całej tej wściekłej, trudnej do okiełznania czerwieni. Nie. Nie. Tamte czasy minęły i prędzej rozpadnie się na dobre - na zawsze, na wieczność - nim wróci do tamtego życia, zwyczajów i nawyków. I uczuć - gorących, palących, jadowitych. Przełknęła ciężko, siedząc w skulonej pozycji na tym neutralnym, stosunkowo wygodnym - w porównaniu do paru innych pamiętnych, nieprzyjemnych opcji - kamieniu i spoglądając na towarzysza rozmowy swymi szkarłatnymi, wzburzonymi wieloma emocjami w ich głębinach ślepiami.

- Prościej, ale niebezpieczniej - odparła zwięźle i cichutko, szeptem marnym oraz żałośnie wątłym. Głos jej w dalszym ciągły był ochrypły - nie pamiętała już czasów, kiedy był on wyraźny i dźwięczny, i płynny, i wypełniony nieograniczoną, piękną radością - lecz teraz trząsł się dodatkowo delikatnie, zdradzając jej zszargane, wymęczone nerwy i niepewność odnośnie całej tej niebezpiecznej dla obu stron, chwiejnej sytuacji. Mrugnęła i znieruchomiała wtem, kiedy Masamune dobył niespiesznie, ostrożnie jakby obu swych cudownych, godnych podziwu mieczy, lecz zaraz zrelaksowała się o chudą nutę, gdy młody mężczyzna - a przynajmniej z wyglądu, z Łowcami nigdy nie wiadomo - wbił ostrza ich w grunt tuż koło siebie, podobnie niczym ona uczyniła ze swoją wierną łopatą. Mrugnęła ponownie i raz jeszcze, zaciskając palce blade i bliznami naznaczone na przodzie swojego ciężkiego płaszcza podróżnego i nie odrywając oczu zabarwionych aktualnie ciekawską iskierką od siedzącego obok niej Łowcy. - Ja również nie zamierzam czynić Ci krzywdy - rzekła po przedłużającej się chwili, zebrawszy swoje rozsiane po całej czaszce myśli i powolutku, mozolnie doprowadzając się do jako takiego porządku. Nigdy nie będzie dobrze i zawsze będzie w pewnym stopniu rozklekotana, ale może starać się balansować na tej cieniutkiej, słabiutkiej granicy opanowania, neutralności i pozornego spokoju. - Nie jestem przyzwyczajona... działam sama - rzuciła luźno, niemalże nieskładnie, cicho oraz płochliwie. Rozmawianie i prowadzenie pogawędek nie były jej mocnymi stronami, wręcz przeciwnie: kulała na nich masakrycznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.18 16:43  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Spoglądał uważne na Ryuu, która siedziała obok. Nadal drżąca, nadal zdenerwowana, nadal niepewna całej sytuacji. Coraz to nowe domysły same z siebie napływały do głowy Masamune w kwestii jasnowłosej dziewczyny. Nie chciał jednak ich zgłębiać. Nie zamierzał wyciągać pochopnych wniosków jedynie z własnych domysłów. Sam fakt, że nawet w obecności innego Łowcy Ryuu nie czuje się bezpiecznie sprawia, że jeden wniosek nasuwa się na myśl. Najpewniej to właśnie za ich sprawą doświadczyła najwięcej zła. Jednak nie jest to temat, który chłopak chciał drążyć. Sam zapytany o to dlaczego jest w tak depresyjnym stanie nie udzieliłby odpowiedzi, więc podobnie mogłoby być z dziewczyną. Może i by odpowiedziała, ale w zamian mogłaby zapytać o to co przydarzyło się jemu, a w takim przypadku musiałby odpowiedzieć, aby pozostać wobec niej fair.
Słowa Masamune z jakiegoś powodu zszokowały Ryuu. Chłopak nie miał pojęcia co mogło być tego przyczyną. W końcu nie powiedział nic specjalnego. Okazał jedynie zwykłą wyrozumiałość oraz swojego rodzaju "przebaczenie". Nic co mogłoby wywołać takie zachowanie nie przychodziło mu na myśl. Jak to mówią oczy człowieka stanowią odzwierciedlenie jego duszy. Jasnowłosy dostrzegł rozszalałe morze emocji, które wypełniało spojrzenie Ryuu. Nawzajem spoglądali sobie w oczy. Po mimo, że chłopak starał się utrzymywać spokój, zarówno w swoim zachowaniu jak i spojrzeniu, dziewczyna mogła dostrzec wzburzone fale emocji w jego oczach.
-Nie w każdej syduacji jesdem tak otwarty.-posłał w stronę Ryuu delikatny uśmiech.
Głos dziewczyny przypominał jego. Oba zachrypnięte, drżące oraz ledwo słyszalne. Z tą różnicą, że Masamune starał się utrzymywać głos w pozytywnym tonie, aby dodać choć ociupinkę otuchy jego towarzyszce. W momencie kiedy zaczął dobywać swojej broni, Ryuu wydała mu się trochę bardziej zdenerwowana, jednak po tym kiedy odłożył je na bok lekko się zrelaksowała. W choć małej części udało mu się uzyskać oczekiwany efekt. Jasne jasnowłosej nagle nie opuściły wszystkie nerwy oraz nie zrelaksowała się nie wiadomo jak bardzo, ale nawet najmniejszy efekt wystarczył. Słysząc jej słowa posłał jej w odpowiedzi jedynie uśmiech. Ucieszyło go to stwierdzenie. W ich sytuacji wydawało się jakby był to nie wiadomo jak wielki krok w relacji.
-Równiesz nie jeztem zbyd towaszyski.-nie do końca wiedział co Ryuu miała na myśli przez te słowa.
Znów między nimi nastała cisza. Masamune nie do końca wiedział co powiedzie czy o co zapytać, aby nie speszyć towarzyszki. W tej sytuacji, co rzadko się zdarza, wolał zostawić jej miejsce na ewentualne pytania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 18:28  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Taisei - góry niskie - Page 4 BcBUAYU

Z jednej strony komunikacja pomiędzy dwoma niezwykle zamkniętymi w sobie, małomównymi oraz samotniczymi z natury - wrodzonej bądź nabytej na przestrzeni pechowych, bolesnych lat - personami przywodziła na myśl potyczkę pomiędzy dwoma kulawymi, półślepymi i dzierżącymi tępe, zardzewiałe szpady szermierzami. Kiedy spojrzało się z drugiej, jednakże, to dało się zauważyć fakt, że oboje rozumieli osobowość swego rozmówcy - jako że obdarzeni byli podobnymi, zbliżonymi cechami charakteru - i dzięki temu nie było pomiędzy nimi nazbyt ogromnych, katastrofalnych zgrzytów. Najlepszym przykładem wyciągniętym z obecnej sytuacji mogło być wbicie w ziemię kling broni przez obu członków tejże jednocześnie luźnej, jak i nacechowanej stresem pogawędki - był to pokojowy gest zapoczątkowany przez Karyuu i niemalże natychmiast podchwycony oraz kontynuowany przez Masamune, co było świetnym posunięciem z jego strony. Jasnowłosa kobieta uspokoiła się przez to znacznie - nie do końca, bo tak się najzwyczajniej w świecie nie dało, lecz mimo wszystko poziom jej niepokoju drastycznie, pozytywnie spadł. Zmarszczyła delikatnie brewki swe o barwie zboża, przyglądając się szkarłatnymi oczyma posturze swego obecnego kompana, jego uśmiechom - lekkim, acz wydającym się szczerymi. Ale czy naprawdę takie były? - spokojowi powierzchniowemu, któremu nie udawało się zakryć tej burzy emocji czającej się w głębinach ślepi młodego mężczyzny. Jeżeli targały nim tak silne, chaotyczne i szarpiące uczucia i widać to było wyłącznie w tych ślicznych zwierciadłach, jakimi były jego oczy, to musiał on mieć znakomitą, pewną kontrolę nad swoim ciałem oraz jego reakcjami. Nie to, co ona, która w dalszym ciągu czuć mogła dreszcze przebiegające przez jej skuloną postać niczym stado galopujących rumaków; trzęsące się, zaciśnięte niemalże boleśnie na przodzie płaszcza palce naznaczonych cienkimi bliznami dłoni; ucisk w krtani, nieutrudniający może oddychania w jakimś katastrofalnym stopniu, lecz przypominający wciąż i wciąż, i wciąż o jej wewnętrznych zmaganiach z samą sobą; serce łomoczące w klatce piersiowej i odbijające się głuchym, dudniącym echem w jej uszach.

I ściskający się żołądek, co jednak mało wspólnego miało z jej zszarganymi, wystawionymi na niełatwą próbę nerwami.

Mrugnęła raz, drugi, kiedy to usłyszała burczenie własnego żołądka i dotarło do niej to, jak bardzo zgłodniała podczas swojej niezbyt szczęśliwej, wielowarstwowej ekspedycji do M-3. Nawet nie zauważyła tego, ileż to czasu minęło odkąd przekroczyła progi wielmożnego, dziurawego muru miasta i poczęła błąkać się po tutejszych cudownych, jednakże pozbawionych pożywienia okolicach - słońce zachodziło przecież leniwie za horyzont, chowało się za jego linią niespiesznie, ale nieubłaganie, sygnalizując nadejście ciemnej, niby sztucznej pod całą tą kopułą, lecz i tak odczuwalnej jak prawdziwa nocy. Lada moment aktualny dzień stanie się złudną, chwiejną przeszłością, a mroki i cienie zapanują na kolejne kilka dobrych, zalanych flautą godzin. Nie zwróciła na to wszystko - na cykl ten imitowany, ale i naturalny - uwagi ze względu na potencjalny pościg siedzący jej na ogonie i później przez napotkanie Masamune, z którym to wdała się w niezbyt wypełnioną zdaniami rozmowę, ale jednak. Mrugnęła raz jeszcze, kierując wzrok swój z powrotem na niego - i kiedy w ogóle przeniosła spojrzenie na czubek pomarańczowego, machającego na pożegnanie słońca? Nie mogła się tak dekoncentrować! Nie było to bezpiecznie i dobre, i sprzyjające jej przetrwaniu! Ogarnij się! - i prostując się nieco na swoim zadziwiająco wygodnym miejscu. Cóż, na Desperacji każda rozsądna osoba uczy się korzystać z tego, co wpadnie jej w ręce i nie narzekać na ledwo mieszczące się w kategorii "dobrych" warunki, toteż postrzeganie tego kamienia jako w miarę wygodnego nie było niczym przesadnie dziwnym.

- Powinnam wrócić do siebie - powiedziała tym swoim cichym, zachrypniętym głosem, nie zdradzając przy tym żadnych szczegółów i ważnych, kluczowych informacji. Musiała przedostać się z powrotem na jakże wspaniałe, cudowne i urocze ziemie Desperacji, znaleźć jakieś stosunkowo przyjazne miejsce i wyłapać okazję do zakupienia jakiegoś posiłku. Może uda jej się nawet wyhaczyć jakiś dobry prowiant i wykorzystać do zdobycia go pozyskane w starej, niedawno odkrytej szopie rzeczy - handel wymienny działa w końcu na Desperacji, nie żadna zmyślna waluta czy fałszywie drogocenne monety z bezużytecznego metalu. Za to, co ma przy sobie powinna być w stanie pozyskać coś, co wystarczy jej na troszkę dłużej - a przynajmniej taką miała nadzieję, jako że nigdy nie było wiadomo, na jakiego "handlowca" się trafi i jaką wartość będzie on widział w jej przedmiotach wystawionych na wymianę. Na calutkie szczęście jej pokerowa mina jest prawie bez zarzutu - a przynajmniej w sytuacjach, gdzie ktoś nie narusza jej przestrzeni osobistej i w których nie jest zamknięta w jednej, ogromnej klatce oznaczonej wielką, dobitną plakietką prawiącą "Przeszłość(, którą schrzaniłaś)".

Nie otrzymawszy odpowiedzi od towarzysza rozmowy przez dłuższy czas i stwierdziwszy, że najwyższy czas się ulotnić, nim coś złego się stanie albo ktoś kolejny tu zawędruje - ktoś, kto ją znał lub kojarzył, albo też persona jakaś należącą do wojskowych - Karyuu podniosła się na nogi, skinęła krótko mężczyźnie i ruszyła ku jeziorku wraz ze swoim niedawno zdobytym rowerem. Podróż tam nie powinna zająć jej długo, a i zaznajomiona była już z tamtejszym przejściem na Desperację, toteż był to najlepszy wybór dla niej w obecnej jej sytuacji. Nie oglądała się za siebie, odchodząc z punktu tego szybkim marszem i mając nadzieję, że Łowca nie poinformuje innych z tejże szarej organizacji o jej wizycie w M-3. Marzenia. Nadzieje. Czy takie coś istnieje w ogóle jeszcze w jej słowniku?

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.18 21:35  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Wygląda na to, że S.Spec znowu wystawiło ją do wiatru. A przez to miała na myśli że przełożeni Bereniki zawlekli ją do jakiejś roboty i nie mogła się urwać na wycieczkę w góry, na jaką wyciągnęła swoją robotyczną ochroniarz. Maszyna oponowała temu pomysłowi od początku, nie dlatego że nie lubiła przyrody lub nie chciała poznać tej okolicy - statystycznie była duża szansa że tak się skończy kolejny z ich planów na spędzenie trochę czasu w inny sposób niż rutyna. Odprowadzenie Bereniki do północnej części miasta, potem z powrotem do biblioteki lub do domu i tyle z ewentualnych kontaktów. Przez cały, pozostały czas robotowi zostawała tylko i wyłącznie akceptacja tej sytuacji i palętanie się po M-3, bez celu ani sensu.
Stąd też stała z założonymi rękoma gdzieś na początku wytyczonej trasy w góry, nie spodziewając się niczego konkretnego. Ot, standardowa wycieczka krajoznawcza. O ile faktycznie androidowi zdarza się mieć dużo czasu wolnego, nigdy nie posiadała pociągu do poznania ewentualnej historii tego miejsca, jego folkloru - jeśli takowy w ogóle istniał - ani zresztą sporej części miasta. Bardzo dużo porusza się po tych samych ścieżkach, w pobliżu północnej części miasta, gotowa do rzucenia wszystkiego w każdej sekundzie i ruszenia biegiem by pomóc jej Pani.
Lecz na to się nie zanosiło, a Elise najwidoczniej będzie musiała sama spędzić tą wycieczkę, z przypadkowymi ludźmi jacy się na to przypałętają, wyrwani ze szkolnych ławek, sprzed ekranów telewizji czy komputerów, lub poprostu z pracy. Nie spodziewała się niczego powalającego, ale zapewne inni będą nieco bardziej entuzjastycznie nastawieni do tej całej wycieczki niż ona. Tia.
Miała się odziać w coś bardziej interesującego lub chociaż nieco ładniejszego, niż znoszone, ciemne ciuchy jakie ostatnio bardzo lubi, ale cóż zrobić. Niedawno wyprane, ale czerń dalej się nieźle trzyma. Rozważała włożenie kaptura, ale możliwie że to by wystraszyło ewentualnych członków wycieczki, widok zakapturzonej, odzianej na czarno osoby z założonymi rękoma. Niby Wojsko i S.Spec, tak, ale co z Łowcami? Co z osobami zza muru? To przypomina opis jednego z nich.
Niemniej jednak, stojąc z założonymi rękoma tu sama wiele nie zdziała. Miał się jeszcze pojawić ktoś na kształt przewodnika tego procederu, no i system spodziewał pojawienia się minimum jednej, innej osoby poza nią i przewodnikiem. Byłoby to co najmniej dziwne gdyby była tu sama razem z takowym. Może nawet by zaproponowała że to raczej nie będzie mieć większego sensu parą.
Niemniej, chwilowo nie zostało jej nic, jak czekać. Kto wie, kto wie.

// Zgłaszam się do wydarzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 1:16  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Jeszcze przed kilkoma dniami nie spodziewał się, że podejmie decyzje o wzięciu udziału w organizowanej przez organy miasta wycieczce. Sam fakt, że musiał przespać jedną noc w nie swojej sypialnie, w całkowicie obcym łóżku, na wysłużonym materacu, sprawiał, że z automatu odrzucił taką formą relaksu; miał przynajmniej nadzieję, że pościel będzie świeżo uprana. Nie wiedział też czy poradzi sobie z prosperowaniem na łonie natury. Jego doświadczenie w tym zakresie ograniczało się do miejskiego parku, a rozsądek podpowiadał mu, że między jedną a drugą przestrzenią zieloną była spora różnica. Poza tym nie miał najmniejszego zamiaru marznąć albo też narazić swojego układu odpornościowego na przeziębienie, tylko po to, aby być świadkiem deszczu meteorytów, wszak astronomia nie leżała w zakresie jego zainteresowań. Miał inne plany na ten wieczór, chociaż takowe nie odbiegały od tego, czym zwykł się zajmować. Teczka, a w niej sterta wymagających skrupulatnego posortowania informacji i uśmiechająca się z półki maszyna do pisania. Ot, kolejny dzień z życia Mike'a Havoca i gdyby nie telefon od Luizy, najprawdopodobniej nie wystawiłby nosa za drzwi swojego mieszkania. Dziwił się samemu sobie, że taka forma zachęty wystarczyła, ale najwyraźniej nawet jego organizm do czasu do czasu domagał się odpoczynku, o czym w natłoku zajęć zdarzało mu się niejednokrotnie zapomnieć, a teraz... po prostu dziwił się własnej motywacji, bo nawet jeśli jakaś była, w tej chwili nie potrafił jej dojrzeć. Widział tylko zielony teren. I żałował, że nie zabrał ze sobą psa, bo czul w kościach, że akurat on byłby zadowolony z takiej otwartej powierzchni, z drugiej strony Halk nie był zbyt pokojowo nastawiony do otoczenia, sam nie dawał mu dobrego przykładu w tym temacie i wolał nie ryzykować.
  Opatulony szalem, szedł tuż obok swojej znajomej z licealnej ławki, poprawiając okulary na nosie. Pojawienie się w miejscu publicznym bez soczewek było kolejnym kompromisem, na jaki podszedł ze swoim spaczonym pedantycznością umysłem. Bowiem nie miał najmniejszej ochoty grzebać sobie w oczach w obcej łazience, podejrzewając, że w takowej było więcej zarazków niż na jego dywanie w salonie, więc po prostu wybrał to, co wydawało mu się bardziej wygodnym rozwiązaniem w takiej sytuacji. Trzymając w jednej dłoni broszurkę, drugą przechowując w kieszeni płaszcza (oczywiście obie były pokryte ciepłym materiałem rękawiczek), rozglądał się po okolicy. I nie wiedział czy poczuł ulgę, czy jej nie poczuł, na widok kogoś, kto najwyraźniej tak jak oni, pojawił się przed wyznaczonym w przewodniku czasie.
  — Dzień dobry — przywitał się z kobietą, gdy on, jak i zarówno jego towarzyszka znaleźli się tuż przy niej, w zasięgu jej spojrzenia. Jego głos jak zwykle nie zdradzał zbyt wielu emocji, chociaż może powinien pokusić się o trochę więcej swobody, bo zdecydowanie sztywny krok, wyzbyta ekspresji mimika i to, co ze sobą prezentował, nie sprawiało zbyt dobrego wrażenia. Był jak niepasujący element do otaczającej go zewsząd przyrody. Wyglądał jak urzędnik, który pojawił się na spotkaniu służbowym o wyznaczonej godzinie, a nie turysta zachwycający się pięknem natury. I chyba nic nie mógł na to poradzić.

|| Wraz z tym postem zgłaszam swoją chęć na udział w tym wydarzeniu. Lektura tego posta jest warta uwagi dopiero od drugiego akapitu. Pierwszy jest o dupie Maryny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 15:33  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Ostatnimi czasy nawet S.SPEC nie zawsze miał pewność, czego tak naprawdę od niej chcieli. Raz ciągnęli ją od samego rana aż do wieczora tylko po to, aby ogarnąć jakąś rzekomo poważną, a na dalszą metę prostą papierkologię którą mogliby opanować nawet dwa dni później na spokojnie, a potem losowo z uśmiechem sugerowali, że może jednak pani dzisiaj damy wolne, bo wycieczka jest, czemu by z niej nie skorzystać?
To nie tak, że chwilę temu posłała Elise na miasto żeby ta jakoś spędziła czas - gdyby wiedziała, że zrobią jej taką akcję, od razu poprosiłaby ją, żeby została. Ale nie, po co. S.SPEC wszechmogący ten raz wymyślił coś bez jej potrzeby.
Musiała jednak przyznać, że wycieczka była bardzo kusząca. Noc spadających gwiazd była zjawiskiem na tyle zjawiskowym, że jej mała dusza artystycznego nerda od razu zaczęła się dobijać i domagać się o dołączenie z nadzieją, że wysłucha również ciekawych legend i historyjek na ich temat. Trzeba było się ruszyć - i to jeszcze w góry, żeby było śmieszniej - ale dla chcącego nic trudnego, prawda?
Co jednak ją zdziwiło - z jakiegoś bliżej nieznanego powodu chciała zabrać ze sobą jakieś towarzystwo. To, że będą inni, to wiadomo. To, że ona ma ocenę na minusie z rozmowy z nieznanymi ludźmi - również. Ale żeby akurat pierwszą osobą, o której pomyślała zaraz po Elise był człowiek-skała z którym ostatnio była na kawie? To było nieplanowane. Szczerze mówiąc, była pewna że odmówi.
Po czym Havoc się zgodził.
Słodki Jezusie na rolkach, zapiszcie to w kalendarzu.
I w ten właśnie sposób wędrowała powoli razem z informatorem zaraz obok siebie, szukając dokładnie miejsca od którego wszystko powinno się zacząć. W trakcie gdy się zbliżali, wysłała informację do Elise, że wyszła wcześniej z pracy razem z innym specem, więc jeżeli była zajęta, to nie musi się spieszyć, bo idzie na wycieczkę.
Po czym, uwaga, zauważyła ją niedaleko w miejscu, gdzie mieli się zebrać.
- O Boże. Mój własny ochroniarz wyprzedził mnie myślami i przyszedł zanim jeszcze cokolwiek powiedziałam. - rzuciła pod nosem, przecierając oczy ze zdumienia - Albo zwyczajnie myślimy podobnie w kwestiach spędzania wolnego czasu...? No nic. Elise, miło cię widzieć!
Uśmiechnęła się głupio. O panie, jeszcze wyjdzie, że ucieka od niej. A wcale tego nie robi, kocha swoją przeuroczą panią ochroniarz całym serduszkiem!

//Zgłaszam się do wydarzenia, jestem zwarta i gotowa do boju~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.18 16:42  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Może powinna była zabrać ze sobą Bajzla - taka była jej pierwsza myśl, kiedy wytoczyła się z pociągu po niezbyt długiej jeździe między centralną a wschodnią częścią miasta. Ta kudłata kula energii z pewnością oszalałaby z radości, mając okazję wyhasać się swobodnie gdzie indziej niż tylko w ogrodzie na dachu wieżowca lub pobliskim parku. Kiedy jednak zastanowiła się nad tym pomysłem po raz drugi, przyznała rację swojej pierwotnej decyzji. W informatorze dotyczącym wycieczki nie znalazła żadnych wskazówek odnośnie zwierząt i nie chciała ryzykować. Zresztą, gdyby na ostatnią chwilę zmieniła zdanie, z pewnością złamałaby serce biednej Michiko. Dziewczyna już nastawiła się na całe dwa dni w wyłącznym towarzystwie psiaka, którego uwielbiała równie mocno co właścicielka. Niech więc mają trochę czasu dla siebie, dobrze im to zrobi.
Verity zaś przydać mógł się dzień spędzony w oderwaniu od domowej rutyny. Chociaż z czworga lokatorów wcale nie była najstarsza, najbardziej za to wszystkim matkowała. Nadszedł wreszcie moment na to, by przestać się tak przejmować - przecież nie zginą, gdy zabraknie jej na jakiś czas - i spędzić swoje wolne w jakiś miły sposób. Wycieczka w góry i oglądanie gwiazd wydawały jej się naprawdę niezłą propozycją, dlatego zastanawiać się nad wyborem nie musiała długo. Swego czasu miała plan wyciągnąć Adriana na podobną wyprawę, żeby zdobyć jakiś szczyt, pokręcić się po szlakach i ogólnie łapnąć nieco świeżego powietrza. Cóż, teraz już na to nie było szans, musiała więc to małe marzenie zrealizować na własną rękę. Też się liczy!
Nim na horyzoncie nie pojawi się jakiś przewodnik czy inna osoba odpowiedzialna za wycieczkę, zamierzała trzymać się z boku. Obecnie zgromadzone osoby były dla Greenwood zupełnie obce, a wcinania się w cudzą rozmowę - w dodatku ludzi od siebie starszych - uznawała za raczej kiepski początek znajomości. Może później znajdzie się jakiś powód, by zagadać do tego czy innego uczestnika. Ot choćby, miło wyglądająca ruda kobieta, może da się polubić. Ale to później, wszystko później! Małymi kroczkami, to jest właśnie bezpieczna droga do sukcesu.

tl;dr:
// No shit, Sherlock, pojawiłam się na wydarzeniu. Wreszcie.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.18 19:46  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
Nie lubił za bardzo chodzić na długie wycieczki, już teraz był zmęczony, rozkojarzony i na dodatek bolała go głowa. A gdy zobaczył jeszcze paru ludzi w oddali, najwidoczniej była to grupa czekająca na przewodnika, poczuł ten specyficzny rodzaj stresu jakiego często dostawał kiedy miał przed sobą perspektywę socjalizacji. Stosunek do kontaktu z ludźmi i tego typu wydarzeń miał bardzo ambiwalentny, więc zawahał się w pół kroku robiąc prędką listę plusów i minusów całej tej sprawy. Oczywiście, minusów było o wiele więcej, ale miał ten jeden konkretny plus, który był o wiele bardziej wartościowy niż cała lista minusów - nie robił tego tylko dla siebie. Miał cel, miał misję, chciał się dostać na punkt widokowy, powiedzieć swojej siostrze, że tak, widziałem te cholerne spadające gwiazdy, wrócić do domu i zasnąć bez wyrzutów sumienia.

Ubrany był stosownie do pogody i warunków wycieczki, ale nie mogło tu zabraknąć jego specyficznego kolorowego i fikuśnego stylu. Tym razem najwidoczniej poszedł w vibe "kiedy o trzynastej masz sesje zdjęciową promującą bal przebierańców o tematyce retro bezdomnych podróżników w czasie, ale o czternastej musisz zdążyć wspiąć się na górę Taisei". Oznaczało to wiele rzeczy, ale w tym przypadku można było założyć przynajmniej tyle, że na dzierganym przez babcię swetrze miał jeszcze pomarańczową watowaną kamizelkę i porządne buty.
Zbliżył się nieco do grupy, żeby przez przypadek nie zniknęli mu nagle z oczu pomykając już w stronę wyznaczonego szlaku. Szybko dostrzegł innego smutasa, który też nie chciał za bardzo dołączyć raźnie do grupy. I z ulgą zorientował się, że był to nikt inny jak jego dobry opiekuńczy duch Verity. Zawołał do niej, idąc w jej kierunku.

//To ja też się dołączam do wydarzenia.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.18 21:55  •  Taisei - góry niskie - Page 4 Empty Re: Taisei - góry niskie
………..Rzadko kiedy można było zaskoczyć Kitō, była świadkiem wielu rzeczy na Desperacji, a ludzka psychika była jej stosunkowo dobrze znana, jednak telefon z prośbą o objęcie funkcji przewodnika po górze Taisen zaskoczył ją na tyle, że z wrażenia podeptała znajomemu majorowi o imieniu Rokurō nogi. Będąc w szpilkach. Szanse, że jeszcze kiedyś zgodzi się połazić z nią po galerii w celu znalezienia prezentów dla bliskich jej wojskowych pewnie znacząco przez to zmalała, ale z drugiej strony może jej to łaskawie wybaczy, jeśli przypomni sobie, na ile jego delikatnych niesubordynacji przymknęła oko. Mniejsza jednak z tym.
Inicjatywa spodobała jej się na tyle, że wystarczyła chwila zastanowienia, by ostatecznie odpowiedziała twierdząco. Góra Taisen była jej dobrze znana, niejednokrotnie to właśnie na niej męczyła swoje oddziały, każąc im biegać w tą i z powrotem z ciężkimi plecakami, oczywiście dołączając do nich w tej wątpliwej przyjemności. Jak skończy jej się wiedza na temat legend i plotek z nią związanych, to zawsze będzie mogła podać jakieś zabawne anegdoty. Na przykład o wpadaniu w pokrzywy, czy pigwowce japońskie z powodu pogoni za wiewiórką.
Jak tak teraz o tym myślała, to jednak mogła nie mówić, że ten, kto ją złapie, będzie zwolniony z tygodnia ćwiczeń. Odpukać, że przynajmniej zamiast się śmiać z pokaleczonych poszkodowanych, zdobyła się na litościwy uśmiech i pomimo lekkiego zdumienia nawet jej brew nie drgnęła, gdy ktoś faktycznie podał jej wiewiórkę. Na szczęście żywą, znacznie mniej sponiewieraną niż kadeci, chociaż i tak było jej trochę szkoda zwierzaka.
Niemniej nie spodziewała się, że faktycznie ruszą w pogoń za rudym zwierzęciem. W górach. Nawet po drzewach. Dobrze, że Centrala nie zmyła jej głowy za żartowanie z rekrutów, które mogło się nieciekawie potoczyć, ale cóż, na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a rzecz działa się dawno temu, szmat czasu nim została generałem.
Teraz Natsumi raźnym krokiem minęła zebraną grupkę, by móc wygodnie ustawić się na jej przedzie. Klasycznie była niższa od wszystkich, sytuacji nie ratowały nawet porządne, sięgające za kostkę buty górskie. Wbrew jej nadziejom nie dodały jej nawet kilku centymetrów, jak już to milimetrów. Założone czarne spodnie dopasowywały się do sylwetki, chroniąc przed wiatrem, odprowadzając wilgoć na zewnątrz, a także umożliwiając swobodę ruchu. Na granatowy golf zarzuciła ciemnoczerwoną (co istotne, nie żarówiastą) oddychającą, przeciwwietrzną kurtkę, która miała możliwość doczepienia polarowej podpinki, ale ją na razie miała w plecaku, który grzecznie spoczywał na jej plecach.
Uśmiech wstąpiła na jej twarz, gwizdnęła nisko, chcąc przykuć uwagę grupy, a następnie pozwoliła sobie na niedbały salut w ramach powitania.
- Dzień Dobry, państwu, nazywam się Natsumi Kitō i mam przyjemność bycia waszym przewodnikiem w podróży po Górze Taisen. Opowiem na każde pytanie, na które będę potrafiła i przede wszystkim urozmaicę wam drogę na sam szczyt, skąd będziemy mogli podziwiać Noc Spadających Gwiazd – zaczęła, obserwując uważnie wszystkich, bez problemu dostrzegając kilka znajomych twarzy, w międzyczasie zerknęła na zegarek. – Poczekajmy jeszcze na spóźnialskich, chociaż to chyba ja jestem zbyt wcześnie. Potem zameldujemy się w schronisku, odbierzemy prowiant i zapoznamy się, żebym wiedziała, jak liczną mam grupę i kogo w razie czego mogę rzucić na pożarcie yōkai. Żartuję, oczywiście. Jak jakiegoś spotkamy, to nawet poświęcenie jednego z nas raczej nic nam nie da.
Niezbyt wyrafinowany żart, ale nikt nie powiedział, że należała do grona osób sypiących żartami jak z rękawa, chociaż z całą pewnością daleko było jej do sztywnej osobistości.

// Przewodnik na wydarzeniu, ha.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach