Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Kiedy naładowany boleścią jęk i metaliczny, tak świetnie jej znany zapach świeżej krwi wypełniły to w większości zalane mrokami pomieszczenie, przez kręgosłup jasnowłosej przebiegł niekontrolowany, lodowaty dreszcz. Nie podobała jej się ta cała groteskowa i makabryczna sytuacja, tak samo głos, jaki wydarł się z gardła nieznajomej jej, zamkniętej w tymże ponurym i odizolowanym od reszty świata miejscu niewiasty - inny był od tego, jakim posługiwała się wcześniej, doroślej brzmiący i... niebezpieczny. Powietrze - stęchłe i chłodne, i zakrapiane tyloma nieprzyjemnymi esencjami, że wszystkich wyliczyć się od tak nie dało - utknęło nieprzyjemnie w jej płucach, kiedy to te postanowiły odmówić złośliwie współpracy i nie wypuścić na zewnątrz zbawiennego, uspokajającego rozklekotane, dudniące w uszach serce oddechu. Aż się zachłysnęła kłująco i ostro, i ostrzegawczo, zmuszając je po ciągnącym się okropnie momencie do ponownego działania. Zostań rozbrzmiało pomiędzy jej własnymi, rozchwiany myślami groźnym, kuszącym echem, podczas gdy ona sama pochwyciła na powrót położoną wcześniej na ziemi zapalniczkę i podniosła się do pochylonego pionu z wtórującym temu ruchowi bólem rozpalającym się w stawach. Zostań, zostań, zostań... Nie wiedziała tego, po co postąpiła te dwa drobne, niepewne kroki naprzód - ku zarysowi sylwetki dziewczęcia siedzącego pod ścianą i się o nią opierającego - i nie zarejestrowała nawet w pełni - nie przyjęła ich do wiadomości, nie zrozumiała ich przekazu - słów dotyczących faktu, iż Jeździec wróci do tejże piwnicy o zmroku.

Dopiero chrobot przesuwanego po podłożu noża i donośny, wżynający się w bębenki - cóż, jeden bębenek, tak naprawdę - krzyk niewiasty wyrwały ją z tego amoku, zaś wyrazy wypalające się na powierzchni jej umysłu unieruchomiły jej postać niczym wzrok mitycznej Meduzy. Przełknęła, mrugając gwałtownie i szybko swoimi szkarłatnymi ślepiami, po czym z przerażeniem wgryzającym się w mięśnie i niepokojem zamieszkującym w kościach zbliżyła się do nieznajomej na tyle blisko, aby blask ogienka z dzierżonej zapalniczki padł na jej zmasakrowane, trawione - dosłownie praktycznie - przez chorobę ciało oraz część pokrekralej, naznaczonej przeróżnej maści żłobieniami wykonanymi posiadanym przez dziewczę narzędziem ściany, o którą było ono oparte. Smak żółci rozlał się na jej języku, serce raz jeszcze przyspieszyło niekomfortowo i zaczęło rozbijać się hucznie wewnątrz klatki piersiowej, a prymitywny strach sparaliżował niemal całkowicie kończyny (ex)Łowczyni. Ile tak stała, wpatrując się w ten masakryczny, malujący się przed nią i wypalający okrutnie w pamięci obrazek zarazy i szaleństwa, którego straszliwe szczegóły podkreślone były mocniej i dobitniej przez słabe, wątłe źródło światła, jakie trzymała w drżącej, zakrapianej bliznami dłoni? Nie wiedziała. Jedna rzecz była dla niej, jednakże, jasna niby bezlitosne o tej porze roku słońce - nie mogła jej pomóc. Nie mogła jej pomóc. I nie będzie mogła pomóc ani sobie, ani tym wszystkim ofiarom Plagi pałętającym się po Desperacji, jeżeli tu zostanie.

Rusz się. Stała w miejscu jak posąg idealnie, perfekcyjnie wyrzeźbiony i z rozszerzonymi, wielkimi oczyma wpatrując się w nieprzytomną, zmaltretowaną i anorektycznie wyglądającą niewiastę. Rusz się... Trzęsła się gorzej niż liść na wietrze, nawet faktu tego - wytłuszczonego przez drżący wraz z nią blask płomyczka - nie rejestrując i nie dostrzegając. Rusz się! Cofnęła się o krok - jeden, potem drugi i trzeci, i czwarty... Nie potrafiła oddychać, nie potrafiła sprawnie się poruszać, nie potrafiła myśleć w tej szokującej chwili. Całe to otoczenie - krew nowa i zaschnięta, brud wszechobecny, trup żyjący w tutejszych ciemnościach słabo rozproszonych - przygniatało ją i przyduszało, i miażdżyło brutalnie do takiego stopnia, że o nicość się potykała i tylko więcej sobie bólu w stawach sprawiała. Musiała się stąd wydostać... musiała wyjść na powierzchnię, na przestrzeń otwartą i cudowną, i wolność przywracającą, i oddech normującą, i usuwającą te czarne jak smoła, niemożliwie nachalne plamy poczynające tańczyć na granicach jej wizji. Zrobiła więc to, co i kiedyś uczyniła i za co po dziś dzień się srogo karciła - uciekła. Uciekła po stopniach ufajdanych i o które kolana sobie w pośpiechu poobijała, przewracając się i wstając, i z maniakalnym uporem podżeganym przerażeniem do góry wspinając.

/Taka mała uwaga - jak piszesz, że coś jest znajomego albo tak brzmi - albo cokolwiek w tym stylu - nawiąż, skąd jest znajome.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 Zaraza-1539959232
Po tym, jak dziewczynka utraciła przytomność, Karyuudo została sama ze swoimi lękami. I zerkającym jej do umysłu strachem, który nasilał się za każdym postawionym krokiem. Z posiniaczonymi do upadku kolanami i przedartą skórą na nadgarstkach powstałą wskutek asekuracji po licznych upadkach dotarła na szczyt schodów, lecz nie odczuła ulgi z tego powodu. Zamiast tego pojawiło się wrażenie, że nie jest sama, że ktoś ją obserwuje. Poczuła chłodny powiew tuż przy karku po zbliżeniu dłoni do klamki.
„Uciekasz?", usłyszała w swoim umyśle. Był to ten sam głos, który odezwał się poprzednio, z tą różnicą, że wcześniejsza stanowczość gdzieś wyparowała. Pobrzmiewał w nim smutek, jakby właściciel wzorowej dykcji miał żal do dezerterki, że tak szybko chce rezygnować z jego gościnności, chociaż Karyuudo mogła odnieść wrażenie, że jej pobyt w piwnicy przedłużał się w nieskończoność. Kto wie, może już zapadł zmrok, a ten, który do niej przemawiał, celowo zajmował jej myśli, zasiewając w niej ziarno niepewności. Grał na czas. Może był blisko, tuż-tuż. Może to tylko kwestia czasu, kiedy zamknięte drzwi otworzą się w akompaniamencie nieprzyjemnego dla uchu zgrzytu, a w ich progu pojawi się on - forma życia rodem z koszmarów.
„Chcesz zmarnować jedyną szanse na ozdrowienie?”, kusił dalej, nie pozostawiając jej żadnych złudzeń na wyzdrowienie, jeżeli stąd odejdzie, ale może miała w nosie to, co się z nią stanie, byle jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu, z dala od złowieszczego głosu pobrzmiewającego w umyśle? Może Satoru miał racje, odradzając jej przyjścia tutaj, ale czy po odejściu stąd na pewno mogła poczuć się bezpiecznie? Nie odnajdując sposobu na wyzdrowienie, umrze, jak kilka osób przed nią.
Musiała sama uporać się z podjęciem decyzji. Objęcia paniki coraz bardziej zaciskały się na jej drobnym ciele. Była w stanie przezwyciężyć strach, który zmusił ją do odwrotu?


Cel: Zbadaj pomieszczenie i odnajdź wskazówki (3|6).  
Temperatura osiągnęła 29°C. Obowiązuje całkowita swoboda w działaniu.
Karyuudo w obecnym stanie jest podatna na sugestie.

Deadline: 05.07.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 BcBUAYU

Dusiła się.
Nawet nie czuła tych krwawiących lekko przetarć i pulsujących, rozkwitających na bladej skórze siniaków, miast tego dysząc jak po przebiegnięciu potrójnego maratonu i mając wrażenie, że ściany tej osobliwej, przeraźliwie brudnej klatki schodowej coraz to bardziej się do niej zbliżają; zacieśniają wokół niej niczym syczący gniewnie boa; zamykają ją w pomniejszającym się, grożącym zgnieceniem jej skromnej persony pudełeczku. W oślepiającej, zakleszczającej srebrzyste szpony na jej gardle panice wpadła praktycznie na ciężkie, metalowe drzwi, kładąc płasko na ich chłodnej powierzchni swoje trzęsące się niekontrolowanie dłonie. Chciała wyjść. Wyjść. Wyjśćwyjśćwyjść... Zamarła jednakże w kompletnym bezruchu - nie licząc drgawek trzęsących całym jej ciałkiem - kiedy zaatakowało ją silne, przytłaczające wręcz uczucie bycia obserwowaną, a potem rozbrzmiał w jej umyśle słyszany już wcześniej, tam na dole, głos. Nie był to pierwszy raz, jak ktoś komunikował się z nią telepatycznie i generalnie nie miała z tym najmniejszego problemu, lecz na ten moment ta swoista forma komunikacji jeszcze mocniej wytrąciła ją z i tak już rozklekotanej, roztrzaskanej na drobniutkie kawałeczki równowagi. Urywany, nierówny i rozgrzany oddech padał na stalowe drzwi, kiedy Karyuu oparła o nie rozpalone - przez gorączkę? Czy stres? A może i jedno, i drugie? - czoło, na którym to perliły się krystalicznie czyste kropelki słonego potu.

- Jaką mam... - ledwo wykrztusiła z siebie te niemalże niewyraźne, niezrozumiałe słowa, zaciskając dalej położone na stalowej powierzchni dłonie w pięści. - Jaką mam pewność, że... że pomożesz? - zapytała roztrzęsiona, dalej mając przed oczyma makabryczny, wstrząsający obraz niewiasty, która nie wyglądała na taką, co wspomniane wsparcie i ozdrowienie otrzymała. Wręcz przeciwnie, ha! Jakie były szanse na to, że tajemnicza persona prawi prawdę? Że dotrzyma słowa, jeśli rzeczywiście zdolna jest zaoferować jej lekarstwo na rozprzestrzeniającą się po jej organizmie zarazę? - Nie mam tych... nie mam tych artefaktów... - dodała po ciągnącym się dusząco momencie, osuwając prawie że bezwładnie na posiniaczone wspinaczką po niewspółpracujących schodach kolana. Większość jej ciężaru - niezbyt imponującego - napierała na zamknięte, dzielące ją od słodkiej i orzeźwiającej wolności drzwi, których aktualnie nie była w stanie zobaczyć przez zamknięte nie wiadomo kiedy, czerwone i naznaczone gorączką oczęta. Zapalniczka, wcześniej upuszczona, leżała przy jej prawej łydce i nie była obecnie płomyczkiem rozpalona, toteż uchylenie powiek i tak niewiele by dało ze względu na ciemności, w jakich sama siebie i bezwiednie się pogrążyła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 Zaraza-1539959232
Cisza. Zapanowała cisza, która wraz z duchotą i strachem wzniecała w Karyuudo dodatkową dawkę paniki. Trwała dokładnie trzy minuty, chociaż dezerterce przedłużała się niemiłosiernie. Dokładnie tak, jak pobyt w tej opuszczonej, zapomnianej przez świat piwnicy, do której nie dochodziły promiennie słoneczne. Była bardziej jak bunkier. Idealne schronienie dla kogoś, kto chciał zniknąć.
Gdy Karyuudo poczuła się odrobinę pewniej, a aura czyjeś obecności wyparowała, klamka poruszyła się u nadal zamkniętych drzwi.
„Jestem tuż za drzwiami, więc słuchaj mnie uważnie, inaczej nie pożyjesz długo”, rozgrzmiał głos w jej głowie, choć równie dobrze mógł dochodzić zewsząd. Odbijał się od jej czaszki, jak echo niosące się po ścianach pozbawionego mebli pomieszczenia. Jakby na potwierdzenie swoich słów, Plaga znowu poruszył klamkę.
„Wpierw podejdź do mojej córki. Sprawdź, czy jeszcze żyje”, rozkazał głos w jej umyśle. Stanowczość, która w nim dominowała, sprawiła, że po ciele dezerterki przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Chciała mu się podporządkować, czy jednak wolała działać na własną rękę?


Temperatura osiągnęła 29°C. Obowiązuje całkowita swoboda w działaniu.
Karyuudo w obecnym stanie jest podatna na sugestie.

Deadline: 06.07.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 BcBUAYU

Tik. Tak.
Czas - dla jednych cenny niemiłosiernie, uważany przez nich za towar iście luksusowy, dla innych gorzki posmak na języku zostawiający, jako klątwę i przekleństwo z żalem postrzegany - płynął nieustannie, acz niespiesznie naprzód, mimo że Karyuu wydawało się, że stanął on w miejscu niby jeleń bezlitośnie ustrzelony; mucha w sieć lepką pochwycona; strzałka zdechłego zegara, któremu padły tanie, mało żywotne baterie. Puls dudnił szaleńczo w uszach, ciałko trzęsło się niekontrolowanie i intensywnie, powieki zaciśnięte były mocno w złudnej nadziei na to, że wszystko to jest snem jakimś paskudnym i ulotnym, i po jakimś czasie z umysłu wyparowującym. Tak jednakże nie było - otaczające ją koszmary były jak najbardziej realne i namacalne, i wgryzające się brutalnie w pamięć, zapisując się na jej kartach niezmywalnym atramentem i wypalając na jej usłanej bliznami powierzchni potężną, makabryczną pożogą. Nabrała drżąco, chwiejnie stęchłego powietrza w niezbyt kooperujące z nią płuca, niemalże krztusząc się tą marną, palącą w gardło namiastką wdechu. Musiała się ogarnąć, musiała się uspokoić, musiała przestać panikować, bo w niczym jej to tu nie pomoże, a tylko bardziej zaszkodzi jej i tak marnej już, katastrofalnej niemalże sytuacji - łatwiej powiedzieć, niż zrobić, hah.

Tik... tak...
Przerażenie rozpaliło się świeżym, parzącym ogniskiem wtedy, kiedy klamka nad jej głową zagrzechotała złowrogo, a On poinformował ją o swojej obecności po drugiej stronie stalowych drzwi. Zamarła, wsłuchując się z osłupieniem w prędko bijące serce i luźno zastanawiając się nad tym, kiedy w końcu dostanie zawału od tego natłoku przytłaczających ją, duszących emocji niemożliwych do wepchania za chłodną, obojętną maskę beznamiętności. Chyba nigdy już jej nie odzyska - nie po tym, co ostatnimi czasy jej się przytrafiło i po napotkaniu pewnych kluczowych dla niej, ważnych person. Do których z pewnością wliczała się i ta tutaj, znajdująca się tak, tak blisko niej i oferująca możliwość ozdrowienia - trik? Sztuczka? Czy piękna, słodka prawda?
- Córki... - wychrypiała słabo, wątle, jak tlący się smętnie płomyczek na krańcu poczerniałej zapałki. - Uwięziłeś... uwięziłeś tu własną... - Nawet, jak wypowiadała te wyrazy ledwo składne, jej blada dłoń przejechała po brudnej ziemi w poszukiwaniu zapalniczki. Pochwyciwszy ją w trzęsące się palce, Karyuu na nowo rozpaliła na niej ogienek i uchyliła powoli, ostrożnie swoje szkarłatne oczęta, podnosząc się jednocześnie z tym na średnio stabilne nogi. Przełknęła ciężko i z trudem, z pomocą ściany i łaskawego blasku schodząc po schodach z powrotem do niedawno opuszczonego pomieszczenia. Nie przyszło jej nawet przez myśl, aby oprzeć się temu ostremu rozkazowi; nie przemknęła jej przez umysł żadna buntownicza iskra; nie zawahała się jakoś znacząco przy podejmowaniu tej niełatwej, mozolnej wędrówki na dół. Nie znała rozkładu tutejszego miejsca, nie miała pojęcia o innych wyjściach z tejże masakrycznej piwnicy, nie posiadała żadnej innej drogi ucieczki prócz drzwi stalowych, za którymi stał obecnie On. Jedyne, co mogła więc uczynić - według niej i jej rozklekotanych, zamglonych strachem myśli - to wrócić do niewiasty nieprzytomnej i sprawdzić po momencie niepewności - nie skrzywdzi jej bardziej? Nie sprawi jej bólu tym dotykiem? - to, czy dalej jakiś - jakikolwiek, proszę - puls posiada.

Tik, tak...
Świat pożarł szpak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 Zaraza-1539959232
Istota porozumiewająca się z Karyuudo przy pomocy kontroli umysłu nie rozwiała jej wątpliwości. Nie odezwał się ni słowem. Milczała dopóty, dopóki dezertetka nie podeszła do leżącej na podłodze dziewczynki, ale i nawet w chwili ciszy Karyuudo czuła wyraźnie obecność Plagi. Złowroga aura unosiła się w pomieszczeniu. Była wyczuwalna nawet w powietrzu, które wdychała z niemałym trudem przez strach i panikę nadal trzymającą ją w mocnym, trudniącym zaczerpnięcie tchu uścisku.
Gdy podeszła do swojej wcześniejszej rozmówczyni, a skąpe światło bijące od zapalniczki padło na przegniłą twarz, kobieta uświadomiła sobie jedną rzecz - dziecko miało otwarte na oścież oczy, a spojrzenie skierowane ku niej, jednakże one było martwe jak u trupa, a klatka piersiowa nie unosiła się przy kolejnym wdechu. Umarła albo takie sprawiała na pierwszy rzut oka wrażenie. Karyuudo tak czy owak musiała sprawdzić, by się upewnić i udzielić Pladze odpowiedzi.
Dotknąć czy nie dotknąć? Ból dziecka czy…?
Tik-tak.
Czas nie stanął w miejscu. Sekundy mijały, jedna po drugiej. Uświadomiono ją o tym, gdy do jej uszu doleciał zgrzyt charakterystyczny dla zerdzewiałych zawiasów. Potem znowu nastała cisza, a wraz z nią pojawiło się wrażenie takie, jak przedtem. Że ktoś dyszy jej ciężko w kark. Po upływie kilku sekund kolejne, złowrogie słowa rozbrzmiały w jej głowie:
„Widzę ci w szparze w drzwiach. Mam zejść na dół i sam sprawdzić jej stan?”
Tik-tak.
Po sprawdzeniu tętna, kobieta przekonała się, że ma do czynienia z martwym ciałem.


Temperatura osiągnęła 29°C. Obowiązuje całkowita swoboda w działaniu.
Karyuudo w obecnym stanie jest podatna na sugestie.

Deadline: 10.07.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 BcBUAYU

To epizodyczne, znikające i pojawiające się w najmniej odpowiednim momencie poczucie bycia obserwowanym było okrutnie przytłaczające i paląco duszące, nie pozwalając jasnowłosej na spokojnie się skupić i wykonać powierzonego jej ostrym głosem rozkazu. Oddechy wyrywające się z jej płuc były krótkie i urywane, i nierówne, podczas gdy łańcuchy niepokoju oraz bezsilności zawiązane były ciasno, boleśnie wokół jej prędko bijącego, dudniącego w uszach serca. Zawahała się przy sprawdzeniu tętna leżącego nieruchomo dziewczęcia, zwłaszcza po dojrzeniu jej nadgniłej nieprzyjemnie twarzy i tych pustych, rozwartych na oścież oczu. Przełknęła jednakże i wreszcie przyłożyła drżące niekontrolowanie palce do jej chłodnej szyi, z paniką odkrywając fakt, że nie czuje pod jej skórą jakiegokolwiek, najwątlejszego nawet i najsłabszego pulsu. Zamarła niby człowiek przez legendarną meduzę skamieniały, nie potrafiąc przez chwilę dłuższą oddychać lub myśleć. Wszyściutkie myśli błądzące po jej umyśle rozpierzchły się jak przestraszone owce, kiedy panika wkroczyła tanecznie na salony i zawładnęła potężnie osobistością Karyuu.

Nawet nie zauważyła tego, jak kolana się pod nią po raz kolejny ugięły - stawało się to niebezpiecznie częste ostatnimi czasy - i osunęła się na zimną, twardą podłogę. Ślepka jej szkarłatne i o źrenicach rozszerzonych wlepione były w zastygłe lico Córki, nie potrafiąc odkleić się od niego nawet na ułamek sekundy marny i prędko mijający.
- ... martwa - wydukała niewyraźnie i drżąco, nie próbując nawet opanować swojego trzęsącego się ciała i popłochu szalejącego w jej rozklekotanym, roztrzaskanym umyśle. Co miała teraz uczynić? Co miała zrobić? Nie posiadała żadnej szansy na ucieczkę przed dyszącą za drzwiami, stojącą jej na drodze do wolności Plagą, mogąc tylko wyjść jej naprzeciw lub tutaj na nią zaczekać. Hah, jakby nogi jej miękkie niczym z waty i odmawiające aktualnie posłuszeństwa dały jej tę słodką, podnoszącą na duchu możliwość wyboru. Przełknęła ciężko, zaciskając jedną z dłoni na przodzie swojego ciężkiego płaszcza podróżnego w staraniach unormowania niewspółpracującego oddechu, w garści drugiej - położonej na ziemi, trzeba dodać - ściskając mocno i niekomfortowo w dalszym ciągu rozpaloną zapalniczkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 Zaraza-1539959232
Martwa
Słowo wydukane przez Karyuudo rozniosło się po piwnicy w formie echa. Uderzyło o ściany jak błyskawica rozbijająca się o firmament podczas burzy, zapełniając ciszę.
„Zabiłaś ją."
Ocenił krótko, aczkolwiek ton jego głosu był podszyty oskarżycielską nutą. Przeszedł dezerterką na wskroś, niczym chłodny wiatr w zimowy poranek.
„Jak mi to wynagrodzisz?”
Drzwi zazgrzytały złowieszczo, gdy zostały na powrót zamknięte. Wcześniejszy snop światła, wydobywający się z zewnątrz, został ugaszony. Nastała ciemność.
„Oboje wiemy jak. Zastąpisz ją. Będzie tu tkwić dopóki twoje ciało nie rozpadnie się na kawałki.”
Kroki. Karyuudo mogła uchwycić swoim narządem słuchu zbliżające się ku niej kroki. Ciche tup tup brzmiało wyjątkowo złowieszczo.
„Chcesz tutaj zostać, a może...” Krótka pauza. Kroki ucichły.  „... wolisz żyć tam, na górze i patrzeć, jak zapowiedziany koniec świata nadchodzi?"
Panika jeszcze bardziej wgryzła się w umysł Karyuudo, przez co była Łowczyni mogła odnieść wrażenie, że w piwnicy zaczynało brakować życiodajnego tlenu.
„Dam ci szansę. Jedną, jedyną szansę na odkupienie swoich win.” Tym razem do jej umysłu zagościł szept, częściowo zagłuszony przez mocno bijące w jej piersi serce. „Skontaktuj się z władającymi artefaktami przywódców. Przekaż im, że Apokalipsa czeka za dziesięć dni od teraz przy szlaku za grzęzawiskiem.”
Do uszu Karyuudo dobiegł z zgrzyt łańcuchów. Poczuła jak coś oplata się wokół jej kostki.
„Chce ich tam ujrzeć. Cały komplet. Jeżeli ci się uda, ozdrowiejesz i zapomnę o tym, co zrobiłaś mojej córce. Jeżeli tak się nie stanie, zgnijesz w czeluściach tej piwnicy. Znajdę ci wszędzie. Wytropię po zapachu. Zrozumiałaś?”
Plaga nie dała dezerterce czasu na odpowiedź. Do nozdrzy kobiety doleciał odpychający odór, kiedy poczuła na nadgarstku czyjeś palce. Wraz z tym ledwie muśnięciem nadszedł paraliżujący ból w dłoni.
„To znak naszego przymierza.”
Na skórze, w miejscu, gdzie poczuła obcy dotyk, pojawiła się czerwona plama, jakby po oparzeniu.
„Masz dziesięć dni. Dziesięć dni, by zgromadzić ich wszystkich w jednym miejscu. Dziesięć dni, by odkupić swoje winy. Idź.”

Temperatura osiągnęła 29°C. Obowiązuje całkowita swoboda w działaniu.
Karyuudo w obecnym stanie jest podatna na sugestie.

Deadline: 15.07.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 BcBUAYU

Ciemność zagościła tak w pomieszczeniu tym ohydnym i brudem skalanym, jak i w duszy osłupiałej, wypełnionej przerażeniem po same krańce umysłu niewiasty o jasnych, długich włosach i zamglonych obecnie, szkarłatnych oczach. Jej ciało telepało się niekontrolowanie i niekomfortowo - nie próbowała powstrzymać tychże drgawek nawet w najmniejszym stopniu, bo wiedziała, że i tak nie da rady tego uczynić - zaś serce do niej należące rozbijało się wewnątrz klatki piersiowej niby tysiące ćwierkających dziko, spłoszonych słowików. Obróciła odruchowo głowę tak, aby lewym, sprawnym uchem wyłapać dźwięki wydawane przez Istotę, mimo że tak naprawdę nic prócz szumu wściekłego i dudnienia gorzkiego, i głosu wpijającego się między potrzaskane myśli nie słyszała. Zgrzyt? Kroki? Szuranie łańcucha? Cóżże to było wobec rozpadającego się wokół niej świata - jej własnego... a może i całego? - i paniki siejącej spustoszenie zarówno wewnątrz jej organizmu, jak i umyśle. Zaczerpnęła paskudnego, dusznego powietrza - urywanie, niepełnie, płytko i niewystarczająco - krztusząc się i łapiąc praktycznie odruchowo, bez pomyślunku jedną bladą dłonią za kark swój smukły oraz w połach szala schowany. Nieznajoma nie żyła. Tylko czy życiem można było nazwać trwanie w tym ponurym, marnym oraz makabrycznym miejscu i na dodatek w ciele rozpadającym się coraz to bardziej i bardziej, i bardziej z każdym kolejnym dniem?

Egzystencja okrutna, przedłużająca się, katująca i kalecząca pokiereszowane jestestwo.

Jedna szansa - rozbrzmiało wewnątrz jej czaszki desperackim tonem i obietnicą odkupienia, i słodką wolnością od poczucia winy. Hah, kogo zamierzała oszukiwać? Ono zawsze z nią będzie, ciążąc na jej ramionach i ściskając za serce stalowymi szponami, i wysuwając się na front myśli w najmniej oczekiwanym, potwornie niedogodnym momencie. Ileż to czerwonych, płonących i krwawiących straszliwie iksów wypalonych już jest na jej plecach? Ileż kul masywnych i zostawiających za sobą głębokie ślady ciągnie już za sobą każdej doby? Ileż... Złość zalała ją niby świeża, ocucająca, wybudzająca ze śpiączki fala. Nienawiść i wściekłość rozlały się po żyłach jej jak kwas palący i wżerający się we wszelki możliwy zakątek, i popychający do działania. Wyrwała rękę z niechcianego uścisku, nie widząc czerwonej plamy formującej się na nadgarstku przez mroki wokół bezlitośnie panujące. Obnażyła zęby w kierunku, gdzie sądziła, iż On stoi, podkulając barki do góry i starając się przebić uparcie wzrokiem przez ciemności lepkie oraz bezwzględnie czarne. Sugestie sugestiami i podatność podatnością, jednakże silne uczucia robiły swoje, a i świadomość postawionej przed nią poprzeczki - nazbyt wysokiej, obłożonej kolcami i podpalonej - wręcz zmusiła ją do nieposłuszeństwa. Zaparła się toteż niczym dziki rumak zmuszony do skoku przez niepasującą mu, napawającą go strachem przeszkodę, mając przy tym nadzieję zrzucić ze swego grzbietu brutalnego, srogiego jeźdźca.

- Ty... - warknęła, przywodząc na myśl bardziej zwierzę w róg zagonione niźli człowieka rozumnego i cywilizowanego. Była już taka kiedyś, w połowie i po części, i po trochu. Wtedy gniewem wypełniona i napędzana, potem niecierpiąca być przyciśniętą do muru bez jakiejkolwiek drogi ucieczki. Bez wyboru. Bez innych opcji. Wymieszało się wtedy z później, i zadusiło teraz - zabiło początek na dobre i całkowicie; iskierkę tę, która cudem jakimś do czasów tych przetrwała - mieszając jej jeszcze bardziej w głowie i zaślepiając nieprzyjemnie, i dezorientując niczym porządny narkotyk. - Jak mam... jak mam wykonać coś... - Niemożliwego. Dwie grupy zastrzeliłyby ją na sam tylko widok, skazałyby na egzekucję bądź poddałyby jakimś jakże wspaniałym eksperymentom, zaś z resztą nie miała jakiegoś znaczącego, umożliwiającego zorganizowanie spotkania kontaktu. Potrzaskana, nieskładnie pozlepiana samotnica przemierzająca Desperację i pomagająca pojedynczym jednostkom, i przemykająca uroczo bezludnymi zakątkami, i stroniąca od tłumów, i... Jak niby miała wykonać to skazane na porażkę zadanie? Śmiech zabarwiony histerią i złością, i niedowierzaniem, i błaganiem, i umierającą nadzieją, i tyloma innymi emocjami - jak miała je zliczyć? Jak zaklasyfikować? - wyrwał się spomiędzy jej ust, podczas gdy palce dalej na gardle położone zacisnęły się na nim mocniej, znaczniej i wyraźniej. - Wymagasz ode mnie... ode mnie cudu, którego nie mogę Ci dać - rzuciła ochrypłym, bolesnym do słuchania głosem. Nawet, jeśli chciała zadośćuczynić... jeśli chciała wypełnić tę misję i jakaś nutka ciągnęła ją do jej wykonania, to nie była w stanie tego zrobić.



Przepraszam raz jeszcze za opóźnienie D:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 Zaraza-1539959232
„Cudem nazywasz walkę o swoje życie? A co robiłaś do tej pory? Babki z piasku?”
On nie prosił, nie sugerował, nie miał zamiaru także negocjować. On żądał.
„To cena za twoje życie. Czyżbyś uważała, że jest zbyt wygórowana?”
Wraz z tymi słowami ciemność spowiła nie tylko umysł Karyuudo, ale także jej spojrzenie, węch, słuch i pozostałe zmysły. Przeszła ją na wskroś i zmarła w jej trzewiach, czyniąc jej ciało bezwładnym.  

Kobieta ocknęła się po upływie trzech godzin. Leżała na zakurzonej podłodze w otoczeniu mroku. Nadal znajdowała się w ciemnej piwnicy, lecz oprócz niej nie było tutaj nikogo. Ani dziewczynki, ani mężczyzny, który nakłaniał ją do rzeczy pozornie niemożliwych. Gdyby nie przykute do ściany łańcuchy, bazgroły na ścianie i porzucony na podłodze sztylet, w Karyuudo mogłoby narodzić się przeświadczenie, że owe wydarzenia to zaledwie koszmar. Ale był też głos, złowieszczy głos pobrzmiewający w jej głowie - Wiesz co musisz zrobić, by przeżyć. I nieznośny ból w nadgarstku.


Gratuluję ukończenia drugiego etapu wydarzenia. Od ciebie zależy czy zabierzesz należący niegdyś do dziewczynki sztylet, ponadto na twoje konto trafia 90 PF i 15 dodatkowych jako bonus za trzymanie się terminów.
Twoje obecne zadanie to przekazanie liderom/przedstawicielom pięciu grup informacji od Apokalipsy. Łączna liczba punktów, jaką możesz zdobyć w tym zadaniu to 150 PF (S.SPEC, Łowcy, DOGS, Drug-on i KNW, czyli po 30 PF za każdą). Jeżeli je wykonasz  - dostaniesz dodatkowe 40 PF. Oraz z twojego organizmu zniknie plaga. Masz wolną rękę. Udział MG w tej części wydarzenia jest zbyteczny. Nie musisz działać ani w pojedynkę (lecz w tym przypadku rozdzielę punkty między tobą a osobą/osobami, które ci pomogą), ani rozmawiać z każdym z osobna. Możesz śmiało wykorzystać sojusze, jakie łączą te grupy. W tym zadaniu główne skrzypce odgrywa czas. Jeżeli wykonasz zadanie wcześniej – na twoje konto trafi dodatkowe 20 PF.


Termin: 01.09.
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kryjówka pod gruzowiskiem  [Piwnica Shaya] - Page 6 BcBUAYU

Co do tej pory robiła?
Nic, co balansowałoby niebezpiecznie i groźnie, i zgubnie na granicach niemożliwości. Zawsze miała jakąś dodatkową, przychylną chociażby w szczątkowej ilości opcję; jakiś wybór jaśniejszy oraz oferujący lepszy koniec danej sytuacji; jakieś rozwiązanie ciężkiego, przytłaczającego momentu. Niejednokrotnie wypełzała z chwil wszelakich z ranami i obrażeniami, i innymi dolegliwościami, lecz zawsze starała się tak wszystko układać, aby zostać zagonioną w nienawidzony przez nią, pozbawiony dobrych możliwości róg. Mało kiedy, tak naprawdę, wisiała nad jej jasną czupryną prawie że pewna, uśmiechająca się szyderczo i zaciskająca kościste palce na jej gardle Śmierć.
Wygórowana?
Hah... hah! Żądanie jego było niczym zmuszenie normalnie zarabiającego jegomościa do kupienia jednego z najdroższych możliwie samochodów i najlepiej jeszcze by było, gdyby zapłacił za nie od razu, z ręki, a nie rozłożył cenę tę dla niego morderczą na przyjemne, znośne w miarę raty. Tak właśnie zadanie na nią narzucone wyglądało, czego nie przyjęła najlepiej i najspokojniej, cofając się w swoim zachowaniu do lat dawnej złości zmieszanych z jej początkowymi kroczkami stawianymi na nieprzychylnej, zdewastowanej Desperacji. Regresja ta nie była dla niej sprzyjająca i dobra, a niemalże niszcząca kompletnie to, co z trudem i w pocie czoła udało jej się przez ostatnie lata poskładać i posklejać, i pozlepiać.
- Równie dobrze... równie dobrze mogłeś kazać mi skoczyć z mostu - wychrypiała, mimo że zdawała sobie sprawę z tego, iż On nie pojmował pozycji, w jakiej się aktualnie znajdowała.

Jak pracownik biura, który przygotował doświadczonym pracownikom magazynu piękną prezentacje o pracy na hali, chociaż nigdy stopy wewnątrz niej nie postawił, hah.

Parsknęła, sama nie wiedząc dokładnie, dlaczego i dopiero po sekundach się przedłużających dotarło do niej, że jest sama w zalanej ciemnością, chłodnej piwniczce. I że gdzieś tam po drodze do aktualnego puntu programu przechyliła się tak mocno do przodu, iż opierała się obecnie czołem o zimną, twardą podłogę. Odetchnęła raz, drugi, trzeci, lecz w żyłach dalej bulgotała jej wściekle adrenalina, a serce zbyt szybko i energicznie biło. Szybciej chyba na zawał zejdzie w najbliższym czasie niźli na Plagę trawiącą jej organizm. Przygryzła mocno - zbyt mocno, świadcząc po metalicznym posmaku rozchodzącym się po języku - dolną wargę, ażeby powstrzymać uśmiech wkradający się na usta. Nie. Nie. Nie wróci się do tego, przez co już przecież przebrnęła i co pokonała, i co zostawiła za sobą. Prawda? Odetchnęła raz i drugi, i... Uniosła głowę, chwytając za leżącą na ziemi zapalniczkę i wykrzesając z niej płomyczek chwiejny, acz zbawienny blask dający. Rozejrzała się dookoła na tyle, na ile mogła, po czym po chwili zastanowienia chwyciła za upuszczony przez martwą niewiastę - która cudem jakimś rozpłynęła się wraz z Nim - sztylet i przyczepiła go do ochraniacza na prawym udzie. Pamiątka, tak. I przypomnienie, jakby to gorzejące na nadgarstku - paskudne i irytujące, i palące tak samo, jak wściekłość ciążąca na żołądku - było niewystarczającym motywatorem do brnięcia naprzód oraz wrzucenia samej siebie do paru stad rozeźlonych, wygłodniałych wilków. Skończy martwa? Czy jako królik doświadczalny? Z niezbyt optymistyczną wersją przyszłości podniosła się mozolnie do pionu i wymknęła się z tego nieprzyjemnego, duszącego zakątka.

Byle jak najdalej od niego.
Miejsca?
Czy Jego?
Może obu?

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach