Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Dziesięć minut upłynęło zdecydowanie szybciej, niż mógłby przypuszczać. Kiedy spoczął na krawędzi basenu, wpatrzony w wodospad, myśli zabrały go gdzieś daleko, odbierając poczucie upływu czasu. I nie tak trudno było się domyśleć, czego obraz przywoływał teraz w głowie. Ostatnie kilka dni (a może tygodni?) doświadczyło go z każdej możliwej strony, odsłoniło prawdziwe oblicze M-3 i chociaż teraz zdawał sobie sprawę z pozornej utopii, drzemiącego w nim potwora, chciał wrócić. Może nie od razu, ale spodziewał się, że prędzej czy później uzmysłowi sobie silne przywiązanie do tego miejsca. Odczuwał nienawiść, żal, niedowierzanie, tęsknotę, zrezygnowanie.
Zwrócił oczy na kobietę dopiero, gdy jej dźwięczny głos odbił się od skalnych ścian.
Próbowałem przeprowadzić fotosyntezę, niestety obawiam się, że za mało tu światła – odparł z subtelnym wygięciem warg w półuśmiechu.
Powiódł za nią spojrzeniem, jeszcze kilka sekund nie ruszając się z miejsca. Ostatecznie podniósł się z ociąganiem i zsunął z ramion zniszczony materiał fartucha. Nie chciał zerkać na swoje ciało w przestrachu, że mutacjom uległa większa część, jednak gdy ciekawość wzięła górę, odetchnął z ulgą. Wszystko na miejscu, bez zmian, o których wcześniej by już nie wiedział.
Chwycił za przyniesiony materiał, przecierając go kontrolnie między palcami, a później narzucił na siebie i poprawił w kilku miejscach. Rozmiar niemal w sam raz. Nie wiedział, co zrobić z fartuchem, dlatego po niedbałym złożeniu zostawił ubranie na skalnym wzniesieniu i dołączył do Anais.    
Uprzedziła chęć rozpoczęcia przezeń rozmowy wymownym gestem, więc zamknął usta przed wypowiedzeniem jakiegokolwiek (prawdopodobnie nieprzemyślanego) słowa. Spojrzał we wskazanym kierunku i zrozumiał konieczne zachowanie ciszy, zaś kiedy minęli kolejne osoby, odpowiedział im niepewnie grzecznym uśmiechem. Ludzie? Upadłe anioły? A może też wymordowani? Przyglądał im się jeszcze znad ramienia w zastanowieniu, ale prędko wrócił uwagą na dalszą drogę.
Wkroczył za kobietą do surowego pomieszczenia, a jego oczy momentalnie spoczęły na stole i zdawać się mogło, że oprócz kusząco pachnącego dania nie widział nic więcej. Przełknął ślinę.
Powinienem odmówić jakąś modlitwę przed posiłkiem? – zapytał wpół żartobliwie, czekając cierpliwie, aż to wybawicielka zrobi pierwszy krok i pozwoli mu zasiąść do jedzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczyna odetchnęła, gdy znaleźli się w celi. Przebieżka przez kościelne korytarze zwracała uwagę, której Anais wcale nie potrzebowała. Dziękowała światu, że nikt nie zdecydował się ich zagadać. Czuła coraz większe zmęczenie, nogi bolały ją niemiłosiernie, tknięta słońcem skóra piekła równie dotkliwie. Żołądek domagał się pożywienia, oczy snu, a tyłek wygodnego siedziska.
Właśnie. Taboret.
Nie musisz – odparła lekko. Lekkim ruchem głowy wskazała miejsce obok, a sama usadowiła się wygodnie na jednym z drewnianych stołków. Odetchnęła z ulgą, podwijając rękawy i przysunęła do siebie jeden z półmisków i kubek wypełniony naparem z ziół, pozostawiając mężczyźnie zestaw z mlekiem. Prawdopodobnie nawet nie zwróci uwagi na tę drobną różnicę, bo Anais zrobiła to za niego.
Znała przebieg inicjacji kandydata na wiernego. Wiedziała, że ten teraz zostanie euforycznie otumaniony sowitą dawką makowej słodyczy, która pośrednio uzależniając, zachęci go do zostania na dłużej w miejscu, w którym przecież tak dobrze go potraktowano. Widmo powrotu na pustynię stanie się tylko złym snem, jeśli tylko Carl zdecyduje się podpisać ten cyrograf własną krwią i wolą.
Kapłanka spięła łopatki, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku. Jadła zdecydowanie wolniej od mężczyzny, chociaż jeszcze przed chwilą marzyła o ciepłym posiłku.
Skupiła się na swoim talerzu, zastanawiając się nad ewentualną ucieczką, zanim to wszystko się zacznie. Zanim opium zatańczy z układem nerwowym mężczyzny, zanim stanie się coś nieoczekiwanego, bo reakcje na narkotyk były różne. Szczególnie wśród tych, którzy korzystali z jego dobroci po raz pierwszy. Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek z wyższych rangą nie jest uzależniony od tego słodkiego zatracenia.
Anais lubiła smak makowego mleka. Znała go, ale nie wyczuła opium, którym był doprawiony jej gulasz. Pewnie chwila minie, zanim dziewczyna zauważy w zmiany, poczuje rozluźnienie mięśni, przyjemne odrętwienie i szczęście. Nie będzie to też tak mocna reakcja jak w przypadku Carla, którego doustne przyjęcie mleka może wprowadzić w niezły… odjazd.
Smakuje ci? – spytała niezobowiązująco, uśmiechając się lekko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podążał za kobietą jak wierny pies, człapiąc przy jej boku i rzucając kontrolne spojrzenia po mijanych pomieszczeniach. Chociaż znalazł tu pomoc i uprzejmość, nie czuł się dobrze w zupełnie obcym środowisku, nie wiedział, czego mógł się spodziewać, czy nie odgrywało to jedynie roli zbyt pięknego snu, z którego obudzi się cały odrętwiały.
Cela okazała się chłodniejsza, a chłód ten przyjemnie musnął wygrzaną skórę.
Więc… jak właściwie działa wasza religia…? – Zainteresował się z zamiarem skorygowania swoich domysłów. Z modlitw i mszy nie zrezygnowano, ale czy rządziły nimi jakieś odmienne od chrześcijańskich czy shintoistycznych zasady? Składali coś w ofierze? Jak wyglądały symbole odnoszące się do wiary w Ao? Nie musiał być wierzącym, by faktycznie zaciekawić się tym tematem, ponadto chciał lepiej poznać nowe środowisko, zrozumieć, w jakim miejscu się znalazł.
Zajął wskazane miejsce, zaciskając palce na drewnianej krawędzi mebla, które dla wygody poprawił pod tyłkiem i przysunął ciut bliżej, po czym wyprostował plecy i ułożył luźno dłonie na kolanach. Nos drażniły przyjemne zapachy, a ślinianki coraz wyraźniej zwracały uwagę na potrzebę spożycia czegoś wartościowego.
Przystąpił więc do posiłku, spokojnie konsumując gulasz. Do gustu przypadło mu przede wszystkim mleko (często popijał gorące przed snem), więc skupił się na płynącym od nim cieple. Rozgrzewało go od środka i satysfakcjonowało pusty żołądek, który przez kilka ostatnie godzin pozostawał ściśnięty.
Jedzenie w pewien sposób wydało mu się dziwne, a może to wina zaspokojenia i spadku stresu? Im więcej jadł tudzież pił, tym bardziej lekko się czuł, zupełnie jakby kryło to za sobą cudowne właściwości, euforyczne substancje.
Nigdy nie miałem do czynienia z tak apetycznym gulaszem. – Przyznał z lekkim zdziwieniem, robiąc przerwę na pochłonięcie zawartości ostatniej łyżki, nim naczynie zostało całkowicie opróżnione. – Jedzenie jednak potrafi być jedną z największych przyjemności ludzkości… – Na jego wargach zagrał lekki uśmiech.
Przez to całe odprężenie miał ochotę leniwie oprzeć się na oparciu i skoncentrować wyłącznie na niezidentyfikowanym uniesieniu, na szczęście w ostatniej chwili zorientował się, że nie siedzi na krześle, tylko taborecie, a więc takie posunięcie z jego strony mogło poskutkować "bolesnym" upadkiem na podłogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pytanie Carla musiało nadejść. Nie zaczęła nawet jeść, a żołądek dziewczyny ścisnął się możliwie jeszcze mocniej. Oparła szczękę na lewej ręce, prawą trzymając łyżkę. Mężczyzna siedział po jej prawicy, więc nie miała żadnego problemu z połączeniem jedzenia wraz ze zwróceniem się połowicznie w jego kierunku. Dała sobie chwilę czasu do namysłu, pochłaniając pierwszą łyżkę, a zaczęła mówić dopiero, gdy była pewna, że się przy okazji się nie udławi.
Aonizm jest odpowiedzią na zło. Księga Powtórzonego Prawa mówi o tym, o czym się nie mówi. O powodach i skutkach zdrady anielskiej, co doprowadziło do tego całego chaosu. Odrzuciliśmy stare nauki Chrześcijaństwa i jego pochodnych, które są sprzeczne z naszą prawdą – odparła lekkim tonem. Żadnej sztucznej maniery, ni kapłańskiego tchnienia. Nie byli na mszy, żeby specjalnie dodawać tym informacjom niepotrzebnego patosu. Byli zmęczeni, a religia nie była najlepszym tematem do jedzenia gulaszu. Dziewczyna, choć niechętnie, planowała wyjść z celi, gdy tylko skończą posiłek. Chciała pozostawić go odprężeniu i euforii, przyjemnemu wręcz odrętwieniu, które z każdym kolejnym łykiem mleka wypełniało go jeszcze bardziej. Może i nie była uzależniona od opium, ale… mogła lubić jego efekt i korzystać z niego dla rozrywki, bez potrzeby uzupełniania chemicznych braków, gdy zniewalająca faza się skończy.
Nie jadłeś długo, stąd takie odprężenie. Nasi kucharze starają się jak mogą, choć zbyt wielkiego pola do popisu to tutaj nie ma – stwierdziła z uśmiechem. Zostało jej trochę więcej gulaszu niż mężczyźnie, bo takiego tempa nie miała, a czuła, że… zaraz się wszystko zacznie. Reakcje na narkotyk były różne, słabsze i mocniejsze, najczęściej pełne entuzjazmu, czasem też towarzyszyły im chwile całkowitego odprężenia. Anais należała do tej ostatniej grupy. Łapała ją wtedy przemożna chęć położenia się gdziekolwiek aktualnie stała. Stawała się dość bierna, ale tak leniwie bierna. Jak miziany kot, który nie umie się oprzeć pieszczotom po przebudzeniu.
Zaśmiała się cicho, zdając sobie sprawę z tego, że sama myśl o wpływie mleka makowego na ludzkie ciała, wprawiała ją w zrelaksowany nastrój. Ziewnęła nawet! A potem uświadomiła sobie, że zaśmiała się, chociaż nic nie powiedziała. Nie zdarzało jej się podśmiechywać do własnych myśli! Czy to nie dziwne?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aoizm był dla niego czarną magią, im więcej o nim słyszał, tym bardziej gubił się w idei. Zresztą co on tam wiedział o aniołach, Desperacji, polityce poza murami miasta… jak dotąd trzymał się zupełnie innego wyobrażenia o tym świecie, a żyło mu się całkiem prosto. Jako konformista pozwalał sobą manipulować przez władzę i chociaż w jakimś stopniu mógł być tego świadomym, wcale mu to nie przeszkadzało. Nie należał do grona ludzi o przywódczych cechach, wręcz przeciwnie, zwykle uległy, potulny, robił wszystko, by unikać kłopotów i zapewnić sobie maksimum wygody. Podlizywał się, dawał sobą pomiatać (tylko do pewnego stopnia), ale wciąż czerpał z życia wiele przyjemności.
I teraz nagle wszystko miało się zmienić, ustawiono nowe zasady.
Kiwnął głową w odpowiedzi z braku właściwych słów.
Kucharze… – Zaczął z zastanowieniem, w międzyczasie łapczywiej popijając mleko, bowiem kiedy poznał już jego smak, chciał tylko więcej i więcej, nie mogąc w pełni usatysfakcjonować apetytu. – Jakich jeszcze ludzi tu macie? Lekarzy? Fryzjerów? – Próbował pojąć umysłem funkcjonowanie tutejszych zgrupowań, ale o ile wcześniej jakoś trzymał się swojego wyobrażenia, tak teraz myśli o wiele trudniej było zbić w całość. Chciał skupić się na jednej rzeczy, dojść do pewnych wniosków, co uniemożliwiała mu nagła beztroska. Wymordowani stracili na znaczeniu, co tam S.SPEC, co tam miasto, liczyło się to ciepło płynącego z pysznego posiłku, piękna kobieta siedząca tuż obok, fakt, że spędzał swój czas właśnie tutaj i oddawał się tym przyjemnościom. Nie potrzebował nic więcej do szczęścia.
Kocham Twój śmiech. Miód na moje uszy. – Stwierdził mimochodem, przymykając w połowie powieki i odchylając się nieznacznie na taborecie.
Ogarnęła go silna potrzeba rozciągnięcia mięśni, przymilania się i kradnięcia ciepła z drugiego ciała. Kiedy patrzył na kobietę, wyobrażał sobie, jak wygodne musiały być jej kolana, ułożyłby na nich głowę, ona bawiłaby się jego włosami… chyba trochę za daleko odbiegał ze swoimi wyobrażeniami.
Czy ktoś obije mi za to twarz? – Zapytał bez kontekstu, mając na myśli potencjalnego partnera Anais. To znaczy, wolałby nie dopuszczać się gestów, które ktoś mógłby niewłaściwie zinterpretować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przybywają do nas ludzie o różnych profesjach. Wyuczonych w mieście czy na Desperacji. Wiedza ta jest przekazywana dalej, więc nic się nie marnuje, a każdy chce być przydatny w kościele – odparła lekkim głosem, odrobinkę znudzonym. Gdy przychodzi odprężenie, rozmowa o tak błahych sprawach nie była niczym interesującym. Prędzej nużącym na swój sposób. Anais też znalazła w Kościele swoje miejsce przez talent do szpiegowania czy anielskie zdolności. Przydawała się, czym pośrednio zarabiała na swój pobyt wśród wrogów własnej rasy. Każdy kolejny zlikwidowany pobratymiec, przy którego likwidacji brała udział bardziej lub mniej czynny udział, też dodawał swoje do puli wdzięczności. Anais nie chciała o tym myśleć w ten sposób, ale niestety tak było. Tylko na początku wiernym dawano, ale później oczekiwano tak wiele w zamian za każdą kolejną zapomogę.
Westchnęła lekko na tę myśl. Wtem Carl powiedział coś całkiem… niespodziewanego. Na swój sposób niespodziewanego, bo jeszcze na pustyni zdążyła przyzwyczaić się do jego prób flirtu, ale teraz uderzyło ze zdwojoną siłą. Anais schyliła głowę w przód, próbując nie oblać się rumieńcem. Może to wszystko było spotęgowane tym cholernym specyfikiem? Coś w tym mogło być. Choć nie był to afrodyzjak, działał na swój sposób otumaniająco, odprężająco. Wtedy każda myśl wydawała się być lekką jak piórko, a wypowiedziana nie wzbudzała wstydu.
Zależy jaki tego czynu powód masz na myśli – odpowiedziała dość swobodnie, spoglądając na niego spod długich rzęs. Chyba wiedziała, o co mu w tamtej chwili chodziło, ale… nie umiała zebrać się na tyle w sobie, coby odpowiedzieć jak na silną, niezależną kobietę przystało. Anais nie miała partnera. Nie chciała się z nikim wiązać, bo wiedziała jakie będą tego skutki. Była aniołem, więc tylko ją tutaj tolerowano. Nie mogła sobie pozwalać na coś tak trywialnego jak miłość, gdy nosiła grzech, którym nie chciała obciążyć nikogo innego. Grzesznikom przystoi wybrać drogę samotną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słowa upadłej anielicy niosły za sobą pewne poczucie ulgi. Desperacja wydawała mu się początkowo miejscem niedostępnym, nieludzkim, pozbawionym ciepłych barw, zupełnie jak piekło, choć tam coś innego nadrabiało wysoką temperaturą wymierzaną w tyłki grzeszników. Znalazł się w miejscu, które nie posądzał o istnienie – kaplica, siedziba Kościoła, czy cokolwiek by to nie było, wyglądało… całkiem normalnie. W innych okolicznościach mógłby to uznać za egzotyczną część M-3, gdzie mieszkańcy mogą się wyciszyć, obcować z naturą i przypomnieć sobie stare czasy bez dziwnych nowinek technologicznych.
Czy to oznaczało, że dla niego również znalazłoby się tu miejsce? Nie chwalił się szerokim wachlarzem usług, a basenu sportowego czy zwykłego jeziorka nie widział, by wcielić się w instruktora pływania. Potrafił czytać z ruchu warg, ale czy ktokolwiek odnalazłby w tym satysfakcjonujące dla siebie zastosowanie? Po krótkim namyśle chyba jednak pozostawał bezużyteczny. Nie licząc prymitywnych prac jak sprzątanie czy robienie za sztuczny tłum. (Bo KNW by się to przydało, hohoho.)
To zabrzmiało jak z ust mistrza Yody. – Ocenił mimochodem, przez dłuższy moment przyglądając jej się jak wygrzewający na parapecie w promieniach dnia leniwy kot, zanim nie podniósł szanownego tyłka z taboretu. Jego równowaga została zachwiana, ale tylko na tyle, by zgarbić ramiona, po czym podszedł bliżej i powoli uklęknął przed nią. Bez pierścionka, jeszcze nie ten czas.
Naprawdę muszę Ci sporo zawdzięczać… – Oparł dłonie na jej nogach, nie w nachalnym ani nieprzyzwoitym geście, jedynie dla uwygodnienia pozycji, na co złożyło się jeszcze ułożenie głowy na kolanach kobiety. – I z pewnością nie dam się zjeść przez Desperację, nim się nie odpłacę… – wymamrotał ciszej, czując, jak powieki mu ciążą (hehehe, ciążą). Zamknął oczy i zamilkł, skupiając się na przyjemnie miękkim materiale pod skórą, na czystym zapachu drażniącym jego nos, na spokoju ducha i wewnętrznym cieple.
Było mu z tego wszystkiego tak przyjemnie, że zaczął powoli odpływać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaśmiała się perliście, słysząc komentarz mężczyzny. Cosik znała się na popkulturze i nawiązaniach, więc obeszło się bez niezręcznej ciszy. Bywała w mieście, przyglądała się fascynującym afiszom kinowym! Nie oglądała może filmów, ale książki z owego uniwersum miały się dobrze, a dobrą literaturą anielica zainteresuje się zawsze. Nawet taką… specyficzną. Obserwowała mężczyznę, który podniósł się z krzesełka i przestąpił chwiejnym krokiem w jej stronę. Nie oponowała, dopóki nie miał zamiaru się przewrócić, zaatakować, cokolwiek. Czujność uśpiła z chwilą dotarcia do Gór, a teraz szczególnie nie czuła się na siłach, żeby o czymkolwiek myśleć, czymkolwiek się przejmować. Obecność Uszatego ją odprężała na swój przedziwny sposób.
Chciała coś odpowiedzieć na jego zapewnienia, ale skutecznie zamknął jej usta jego gest. Pierw  ułożył ciepłe dłonie na jej nogach, widocznie szykując się do przyklęknięcia. Mimowolnie poczuła napływające ciepło do policzków. Gdy oparł ciążącą (ho) mu głowę na anielskich kolanach, Anais rozczuliła się tym gestem, choć w pierwszej chwili trochę ją tym… wystraszył? Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Bądź co bądź był pod wpływem narkotyku, a to mówiło samo za siebie. Możliwe, że na trzeźwo niczego podobnego by się nie dopuścił.
Powoli zaczęła głaskać go po delikatnie wilgotnych od wody włosach. Paluszkami rozczesywała pojedyncze zaplątane kosmyki, skupiając na tym całą swoją uwagę. Po krótkiej chwili, czując, że oboje zaraz zasną, podniosła się i dotknęła dłonią jego policzka. Miała przyjemnie ciepłą skórę.
Chodź się położyć. Jesteś tak bardzo zmęczony… – szepnęła, przytrzymując go w pionie i pomagając przedostać się na posłanie. Może niekoniecznie tak wygodne jak uda anielicy, nie tak ciepłe i przyjemne, ale zawsze coś! Przynajmniej nie będzie musiał się niewygodnie wyginać i chłodzić tyłka o kamienną posadzkę. Ona sama czuła się tak słabo i lekko jednocześnie! Gdyby lekko pchnąć ją w stronę posłanie, pewnie skorzystałaby z tego bez słowa sprzeciwu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poczuł muśnięcia palców kobiety na swoich włosach, a gest ten otulił go poczuciem bezpieczeństwa. Przez moment zapomniał o wydarzeniach z ostatnich kilkunastu godzin, był znów w M-3, zrezygnowany po kolejnej nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej, bliski sięgnięcia po znieczulacz w postaci trunku, i tylko czułość matki potrafiła go odciągnąć od tego pomysłu, uspokoić i pogrążyć się w tym przyjemnym cieple, które bynajmniej nie płynęło głównie z kontaktu fizycznego.
Identycznie czuł się teraz, wyczerpany, ale z nadzieją tuż obok.
Wymruczał coś niewyraźnie pod nosem, gdy słowa kobiety wślizgnęły się do uszu, ale nie zostały w pełni rozszyfrowane przez przysypiający umysł. Resztkami świadomości utrzymał się w pionie, nie podnosząc jednak powiek. Poprowadzony ku posłaniu położył się na nim i instynktownie podciągnął kolana bliżej klatki piersiowej, przyjmując skuloną pozycję, jakby próbował zachować resztki poprzedniej otoczki wygody.
Sen dotknął go niemal od razu.
Poranek był jak chłodny prysznic; kilka godzin przeleżał wpatrzony w sufit pozbawiony dobrego humoru do momentu, gdy upadła anielica nie pojawiła się w zasięgu jego wzroku. I chociaż starał się udawać, że wszystko gra, a ta sytuacja wcale go nie przerasta, w uśmiechu świeżego wymordowanego czaił się niepokój. Otrzymał dodatkową pomoc, zabierając prowiant i odzież, a ponadto Anais objaśniła mu pokrótce mapę Desperacji, uwzględniając miejsca, do których mógłby się następnie udać. Podziękował za wszystko ze szczerą wdzięcznością, przypominając o obietnicy zapłacenia za to z nawiązką w przyszłości, po czym ruszył w swoją stronę bez oglądania się za kościołem.
Zostawiał za sobą coś ważnego, coś, co w poczuciu Szweda nie da o sobie łatwo zapomnieć, ale na myśl o anielskiej twarzy, uśmiech mimowolnie wpełzał na jego usta i niósł go dalej przez piaski piekła.


| wątek zakończony |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia. W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach