Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Wtrącenie o nauczycielu skwitowała chwilą ciszy, odrobiną skonsternowania i później kontynuowaniem wcześniej wspomnianego wywodu – jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziała, czy powinna wdrażać się w jego relacje z m3, jeśli zdecydowanie o świecie za murem powinien w tym momencie zapomnieć, bo powrót – w tym stanie – nie wchodził w rachubę. Anais miała tę możliwość przebywania po dwóch stronach barykady, a uzyskała ją jedynie dzięki Kościołowi. Wiele mogła zawdzięczać swojemu sprytowi, zdolnościom aktorskim i wytrwałości w podwójnym życiu jakie prowadziła. Nie mogła narzekać, co to to nie. Była ustawiona na Desperacji, dzięki zdobyciu stanowiska Kapłanki, co może pozbawiło ją skrzydeł, ale czego się nie robi z nienawiści? Gdyby coś nie wypaliło, zawsze miała wstęp do miasta, gdzie chętnie przyjmowano ją w Kaplicy czy wśród pozornie zaufanych kompanów władzy. Nikt tam nie wiedział, że sekta całkowicie pochłonęła biedną Anais i od niemal dziesięciu lat skrzętnie podaje fałszywe, wyważone przez starszyznę informacje.
Jestem osobą wierzącą, a pomaganie leży w naturze mojej religii – odparła i wzruszyła lekko ramionami, uśmiechając się przy tym delikatnie, by z każdym kolejnym słowem coraz bardziej poważnieć.
Wszyscy mamy tutaj bliski kontakt z Najwyższym. Obdarzeni mocą żywiołów aniołowie zeszli na ziemię, udając niewinne baranki, obarczając winą Boga Ojca. Ich bunt i zdrada doprowadziły do tego chaosu, całej epidemii.
Nie brzmiała jak ktoś, kto postradał zmysły. Wyglądała na całkowicie psychicznie poukładaną, a ton jej głosu przypominał iście kapłańską melodię, niemal jak przy liturgiach, których była uczestniczką, ale i przewodniczką. Wiedziała jednak, że niewiernego trudno przekonać do racji kościoła, jeśli jest racjonalistą czy empirykiem. Musiałby poznać piękno Aoizmu! Wysłuchać głosu Boga Ojca, a wtedy na pewno zrozumiałby te intencję!
Odwróciła się do niego bokiem, ale tak by widział plecy, jednocześnie zsuwając luźny rękaw sukienki i odsłaniając przy tym zielony tatuaż umieszczony pomiędzy bliznami po skrzydłach. Nie wyglądały źle, chociaż na pewno dość boleśnie, przypominały wypalone, ciemne plamy. Mężczyźnie dane było widzieć tylko jedną z nich.
Domyślam się, że uważasz mnie za chorą psychicznie, ale byłam jedną z nich – odparła tajemniczo. Niekoniecznie brała udział w życiu Zastępów, właściwie większość życia przebiedziła jako królik doświadczalny w laboratoriach, a anielskie zdolności odziedziczyła po ojcu, który niekoniecznie chciał ingerować w życie swojego potomka, ale czy mężczyzna musiał o tym wiedzieć? Najważniejsze było wrażenie!    
Jeśli nie interesuje cie religia, nie muszę o tym mówić. Wiedz, że na swojej drodze spotkasz wielu pozornie przyjaznych Skrzydlatych, a moją radą jest trzymanie się od nich z daleka – zakończyła wywód i uśmiechnęła się przyjaźnie. Jak gdyby wcale nie odstawiła tutaj proreligijnej szopki, a tylko mówiła o pogodzie. Wyglądała tak niewinnie... zbyt niewinnie! Jak ktoś tak delikatny może mieć złe intencje? Cóż, od lat kreowała swój wizerunek, chcąc sprawiać wrażenie osoby, do której swobodnie można zwrócić się o pomoc i bezgranicznie zaufać.
Masz jakieś pytania? Właściwie jak cię zwą? – Poprosiła o pytania, a od razu potem sama zadała jedno. Nie było może ono niepotrzebne i nie na miejscu, ale głoszenie Aoizmu zawsze wciągało ją w inny, mistyczny nastrój, a wtedy zapominała o takich drobnostkach jak imię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Póki jego ocena sytuacji była zaburzona przez adrenalinę, stan zdrowia i ogólne zmącenie w głowie, nie myślał jeszcze o M-3 jak o miejscu straconym, w stronę którego nawet nie powinien spoglądać. Adaptacja w nowym środowisku przychodziła mu nadzwyczaj sprawnie, więc powinien sobie w miarę poradzić przez pierwsze tygodnie spędzone na Desperacji. Przejdzie mu zrozumiały szok kulturowy, a za nim przyjdzie akceptacja rzeczywistości i dostosowanie się do niej.
Och, obawiam się, że mnie moja wiara opuściła już dawno temu. – Wykrzywił wargi z ironicznym akcentem.
Na dobrą sprawę od nigdy nie był istotą religijną, swoje nadzieje pokładał najpierw w nauce, a później, na skutek ostatnich wydarzeń, głównie w magię, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało. Jak inaczej wytłumaczyć rzeczy, których doświadczył w murach i poza nim? Chociażby leczniczy dotyk kobiety. Nadal wydawał jej się zjawiskiem fascynującym, niemożliwym w przeciętnym świecie opanowanym przez technologię.
„Z Najwyższym”? – Brew wymordowanego powędrowała pytająco w górę. Zaczynał gubić się w tym całym monologu. – Rozumiem więc, że jesteś… wyznawczynią, tak?
Bił od niego sceptycyzm wobec słów kobiety, ale nie powinno być tu miejsca na zdziwienie, to rzeczy, o których słyszał po raz pierwszy w życiu.
Uszy w postaci płetw drgnęły na widok poczynań nieznajomej, a przyczyna tego leżała najprawdopodobniej w błędnej interpretacji – twarz Carla wyrażała pewną konsternację, kiedy rękaw sukienki zsunął się z ramienia, odsłaniając nagą skórę, tatuaż i blizny. Na język cisnął mu się kolejny, szelmowski komentarz, ale stłumił go w zarodku.
Skądże znowu. Nie ocenia się po pozorach, prawda? – Zamilkł na moment. – Ha, czyli miałem rację z tym aniołem – zabrzmiał na całkiem zadowolonego z trafnej oceny.
Jakby przypomniawszy sobie o okularach, powiódł wzrokiem po otaczającej ich, suchej ziemi, ale nigdzie nie dostrzegł swojej pary. I tak były już pęknięte i zarysowane, a wada jego wzroku nie wymuszała ciągłego wsparcia optycznego.
Faktycznie, to nie moje tematy. – Przyznał, wracając do niej wzrokiem. Dalszą część wypowiedzi skwitował milczeniem, odnosił bowiem wrażenie, że niechęć religii kobiety do aniołów wynikała właśnie z ich uznawanych wartości, a nie musiało się to wcale pokrywać z rzeczywistością. Wszystko zależało od punktu widzenia, religii było wiele, każda uważała się za jedyną słuszną, a przecież nikt nie był w stanie tego wytypować, prawda?
Znajdę gdzieś dach nad głową? Wspominałaś o „mieście”. Wystarczy, że wskażesz mi drogę. Powinienem w końcu zacząć działać, a nie odpoczywać i czekać na zbawienie – parsknął lekko, z pobłażaniem do samego siebie, po chwili podnosząc się ostrożnie z podłoża. Oparł jedną dłoń na drzewie, drugą zaś otrzepał ubranie z brudu, acz niepotrzebnie, skoro i tak całe splamione było zaschniętą krwią.
Yngve Magnusson. – Przedstawił się, zaś uświadamiając sobie, że wymowa imienia nie należy do najprostszych, wtrącił jeszcze: – Ale mów mi Carl. Jak zatem powinienem zwracać się do tak pięknej niewiasty? – Uśmiechnął się subtelnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anais lubiła myśleć o Desperacji jak o zaułku dla ateistów. Wielu desperatów stawiających swoje pierwsze kroki w tej pozornie zapomnianej przez Boga krainie, szybko zdaje sobie sprawę, że wszyscy są tutaj dosłownie otoczeni przez boskie istnienie. Skrzydlate istnienia wyciągnięte rodem z Biblii, która traktowana w M3 jako historyczna ciekawostka, tutaj odżywa i staje się codziennością. Nigdy wcześniej w kartach historii niewierni nie zostali tak dobitnie pozostawieni samym sobie. Plugawi zdrajcy tylko przeciągają ten stan, udając pomocne dusze, a w rzeczywistości pławiąc się w tym zwycięstwie zdobytym oszustwem i rebelią.
Anielica wiedziała, że to nie potrwa długo. Kościół rósł w siłę, zagrażając swobodzie Skrzydlatych, stając się realnym zagrożeniem dla każdego obłudnika. Czuła, że jest częścią misji i orężem Ao. On chciał przywrócić nadzieję temu piekłu na ziemi, które wypełniały  cierpiące dusze, wiernie wpatrzone w piętrzące się piękne kłamstwa, jakie latami utrwalały te przez fałszywe księgi, dotyczące błogosławionych, czystych skrzydlatych postaci, niosących pomoc i spokój.
Instynkt najpewniej nakazałby mi zostawić cię na pastwę pustynnych piasków, a jednak jesteśmy tutaj razem – odparła i wzruszyła lekko ramionami. Może miała w tym też swój interes, ale w jego przypadku, rola kapłanki nie grała tutaj głównych skrzypiec. Bardziej prawdopodobne, że zrobiła to tknięta własnymi przeżyciami. Ile to razy zebrać się w sobie i uciec z laboratoriów, w których ją przetrzymywano? Jemu się udało, więc chciała pobłogosławić jego dalszą drogę, wspierając we wspólnym cierpieniu życia w świecie zbałamuconym przez Skrzydlatych. Wierzyła, że któregoś dnia ją zrozumie i podąży dobrą ścieżką, by dołączyć do niej w Kościele wobec łaski Ao.
Komentarz dotyczący anioła zbyła bez słowa, uśmiechając się wyłącznie lekko, niemal półgębkiem. Starając się spojrzeć na sprawę tak jak widzi ją osoba niewierna, wiedziała, że anioł był dla nich stereotypowym symbolem dobra i łaski. Zdecydowała więc, że nie będzie mu miała tego za złe. Tak jak pracowite mrówki, gdzie drażliwym łatwo pomyśleć, że jednocześnie jest się przyrównywanym do małego insekta ślepo podążającym za tłumem innych pracoholików.
Powinieneś zmienić strój, zanim postarasz się o cokolwiek w Apogeum – zaproponowała taksując go badawczo spojrzeniem. – Teraz wyglądasz na najbardziej bezbronny łup w tej części Desperacji, co myślę, że niekoniecznie mija się z prawdą – dodała jeszcze i uśmiechnęła się pobłażliwie. Nie miała nic przy sobie, a do Góry Shi mieli ponad godzinę drogi przy dobrym tempie marszu, czego też nie mogła wziąć za pewnik. Do Apogeum było jeszcze dalej, a tam Anais nie miała takiej mocy przebicia.  
Mówią na mnie Anais. Pozwól poprowadzić się do Kościoła. Nie musisz do nas dołączać i będziesz mógł odejść w każdej chwili – zapewniła lekkim tonem, chcąc wzbudzić w nim zaufanie do swojej osoby. Tam daliby mu ubranie, jedzenie, odpocząłby. Może udałoby jej się zabrać go na liturgię, a stamtąd bardzo łatwa droga do zainteresowania doktryną. Podniosła się z ziemi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jestem więc wdzięczny, a może i mile zaskoczony, że się mną zainteresowałaś. – Przyznał zgodnie z prawdą, obdarzając ją badawczym spojrzeniem. Zbieg okoliczności, że przechodziła niedaleko miejsca, w którym się poddał? Gdyby faktycznie wierzył w jakiegoś Boga, zapewne uznałby to za kopniaka od niego. „Idź dalej”, tak? Może ma tu jeszcze coś do zrobienia.
Spuścił wzrok na swój fartuch.
Nie do twarzy mi z bielą? – Zapytał w żartobliwym tonie. – Ale garnitur chyba będzie mi zbędny przy rozmowach kwalifikacyjnych? – W M-3 trudno mu było dostać jakąkolwiek fuchę, która choć trochę odpowiadała jego gustom czy umiejętnościom. Co prawda miasto zawsze zapewniało jakąś pracę w celu zminimalizowania bezrobocia, ale rzadko Carl czuł się nimi usatysfakcjonowany. Zdecydowanie wolał sam o sobie decydować. A skoro już trafił na to pustkowie bez grosza przy duszy i własnego ubrania, powinien zadbać o dochód.
Anais. Co za urocze brzmienie. – Pochwalił, wyciągając do niej dłoń z zamiarem złożenia szarmanckiego pocałunku na wierzchu jej własnej. Sęk w tym, że jeśli faktycznie na to pozwoliła, Carl przypadkowo kopnął ją prądem przy kontakcie skóry. Wciąż nie panował nad tą mocą, czuł, jak w nim niespokojnie buzuje, ale i powoli uspokaja.
Nie potrzebował długiego namysłu do udzielenia odpowiedzi.
Niech będzie. – Skinął głową. Nie dysponował lepszą możliwością na obecną chwilę. – Może uda mi się jakoś odwdzięczyć. – Dodał w poczuciu obowiązku zreflektowania się za okazanie pomocy i wyleczenie z ran.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anais nieszczególnie rozumiała, dlaczego mężczyzna miałby być zaskoczony zainteresowaniem od strony kogoś takiego jak ona. Może miałby powody, gdyby wyglądała na nieprzyjazną i wrogo nastawioną, a tak? To raczej on zaskoczył Kapłankę! Ratujesz zdechlaka, potem okazuje się, że ten wcale nie czuje bólu, czy też może jest tak dobrym aktorem, żeby tego nie okazać. Teraz stoi przed nią na równych nogach – chociaż przed chwilą był całkiem niemal martwy – i żartuje z tak krytycznej dla niego sytuacji, bo jak inaczej to nazwać! Gdyby nie ona, pozostałby sam jeden na środku pustyni, całkowicie nieświadomy niebezpieczeństw jakie go czekają. Przyszłość Carla również nie malowała się w jasnych barwach, bo czekała go wieczność – o ile tyle przeżyje – wypełniona najczystszej postaci survivalem.
Nie przywiązuj się do niej. Pojęcie bieli w przypadku ubrań tutaj nie istnieje – odparła, wywracając lekko oczami w odpowiedzi na komentarz dotyczący garniturów, próbując ukryć cień uśmiechu majaczący na jej ustach. To nie tak, że nie miała poczucia humoru. Prędzej nie chciała po sobie pokazać, że to wszystko ją bawi bardziej niż powinno.
Co za urocze brzmienie.
Wyprostowała się tak jak zawsze miała w zwyczaju, a gdy ten sięgnął po jej dłoń, chyba tylko wrażenie powstrzymało ją przed cofnięciem się. Owszem, ludzie kłaniali się dziewczynie, codziennie ktoś ją pozdrawiał, witał i dziękował, ale to nie było to samo. Zastygła w bezruchu, bezwiednie pozwalając mu na ten krótki akt, który... ukoronował całkiem silny impuls elektryczny. Odskoczyła, wyrywając dłoń z uścisku, syknęła w chwilowej bolączce i podpaliła swoją dłoń, pozornie gotowa do ataku, choć pozycji do walki nie przybrała. Może bardziej na pokaz?
Masz zdolności? Zrobiłeś to specjalnie? Jeśli mamy iść razem, chcę wiedzieć wszystko – odparła, lekko mrużyła oczy, a końcówki włosów dziewczyny odrobinę się naelektryzowały, wchodząc w kontakt z prądem i gorącym powietrzem jednocześnie. Wyglądało to odrobinę komicznie, ale tak czy inaczej – naprawdę nie była gotowa na taki zwrot akcji! Prędzej zakładałaby, że właśnie brak bólu jest jego przystosowaniem, może coś związanego później z wodą? Czyżby wykazała się zbytnim zaufaniem w stosunku do Carla?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W takim razie ja ją wprowadzę. – Stwierdził pewnie, wymownie poprawiając na sobie ubrudzony fartuch niczym najprawdziwszą szatę. Biel jednak faktycznie nie pasowała do jego osoby, o wiele bardziej ciągnęło go do odcieni ciemniejszych, może jakaś zieleń lub fiolet? Złoto także lubił.
Nie rozumiał, co może być złego w demonstrowaniu swojego rozbawienia tudzież poczucia humoru, zwłaszcza, jeśli towarzystwo dysponowało tym samym. Może z racji tego przy każdej próbie zdobycia pracy w M-3, potencjalni szefowie Carla obdarzali go pobłażliwymi i nie do końca zrozumiałymi spojrzeniami? Potrafił żartować nawet w zakładzie pogrzebowym, wykazując się czarnym humorem.
Nie spodziewał się, że przy dotyku niekontrolowana moc postanowi wywinąć mu i kobiecie figla. Chociaż nie odczuł bólu (i nie odniósł wrażenia, że napięcie było silne), jego ręka mimowolnie cofnęła się w odpowiedzi na gwałtowną reakcję Anais.
Cholera! – Wyrwało mu się wraz z zaskoczonym uniesieniem brwi. – Przepraszam najmocniej, muszę być wciąż naładowany. – Wyjaśnił, siląc się na przepraszających uśmiech, w którym nie brakowało drobnego speszenia. Potarł odruchowo palce swojej dłoni, a potem opuścił ją wzdłuż ciała. – Cóż, czasami bywam porażający, ale nie sądziłem, że aż tak. – Zaśmiał się lekko. – Nie panuję jeszcze nad tym. – Dodał z zamiarem zapewnienia rozmówczyni o swoim przyjaznym nastawieniu. Zaatakowanie jedynej obecnej tu osoby, która pomogła Ci nie zdechnąć pokryty piaskiem, zaliczałoby się do skrajnego idiotyzmu. Carl nawet nie był w połowie sił na jakąkolwiek następną potyczkę.
Możemy więc ruszać? – Marzył o zażyciu prysznica, ale podświadomie przeczuwał, że realizacja tego pragnienia graniczy z prawdziwym wyzwaniem.
Uniósł dłoń do szyi, drapiąc się krótko po gładkiej skórze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Owy figiel odrobinę wpłynął na Anais i jej postrzeganie Carla jako kogoś całkowicie bezbronnego. Zaczynała mieć wrażenie, że ten ma jeszcze kilka asów w rękawie, czego też powinna zacząć się wystrzegać. Możliwe, że mężczyzna nie jest jeszcze oswojony z możliwościami swoich nowych umiejętności, zresztą anielica też przez to przechodziła, więc nie mogła mieć mu tego za złe. Jeśli rzeczywiście nie miał zamiaru jej skrzywdzić, oczywiście, ale i w tym przypadku pozwoliła sobie mu zaufać – w innym razie nie odkrywałby kart. Tylko czekał na odpowiedni moment, by porazić ją mocą... a nie elokwencją, humorem i dobrym wychowaniem.
Odprężyła się odrobinę i bez słowa zamachnęła ręką gasząc płonącą dłoń.
Zdarzało mi się nie panować nad mocą. Musiałam być ekstremalnie gorąca podczas tych wszystkich samozapłonów – odparła lekko, a uśmiech na twarzy dziewczyny przybrał odrobinę figlarnego charakteru. Tak tylko troszkę, żeby nie wyszło, że przyjął się jej nastrój Carla, nie? Trzeba zachować twarz!
Od razu odwróciła się na pięcie, podniosła swoją torbę i rozejrzała się po okolicy, starając się dobrze zlokalizować odpowiedni kierunek. Wiedziała jak iść, gdy nie zbaczała z drogi, a teraz... to mogłoby się odrobinę pokomplikować. Musiała znaleźć punkt zaczepienia, przecież do murów wracać się nie będzie. Zaufa słońcu i temu, że miała je za sobą, gdy jeszcze szła w dobrą stronę.
Możemy więc ruszać?
Czeka nas długa droga, więc możemy zagrać w grę. Ja zadam ci pytanie, a jeśli na nie odpowiesz, wtedy będziesz mógł spytać o coś mnie – odparła nagle, ponownie odwracając się w kierunku mężczyzny. Maksymalnie wyprostowana, włosy luźno rozpuszczone, pozwoliła opaść im łagodną falą na plecy. Czarna sukienka, teraz o kilkanaście centymetrów krótsza i porwana, zdawała się kontrastować z jasną urodą Kapłanki. Wyglądała niewinnie, wciąż świeża po wizycie w mieście.
Czemu by jej nie zaufać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uznanie go za całkowicie bezbronnego zahaczało o niesłuszne zlekceważenie. Anais nie mogła wiedzieć, przez co przeszedł, ale sam fakt, że udało mu się wydostać z murów M-3 o czymś świadczył. W dużej mierze zadziałała tu adrenalina i naturalny instynkt przetrwania, niemożność odczuwania bólu także na krótką metę stała się plusem w obliczu zagrożenia, bo dolegliwość nie rozpraszała uwagi ani nie krępowała dalszych działań.
Gdyby trzymał go lepszy humor (zagubienie i wewnętrzne zmartwienia wciąż nie dawały mu spokoju), na pewno nawiązałby frywolnie do jej „bycia gorącą”.
Spaliłaś już kogoś przypadkiem? – Zainteresował się, mając jednak nadzieję na otrzymanie negatywnej odpowiedzi. Nie dlatego, że pozytywna by go przeraziła, ale potrafił wyobrazić sobie sytuację, w której doprowadza kogoś do czystej agonii nieumyślnie i nie jest w stanie tego zatrzymać. Nie pozbawiono go kręgosłupa moralnego, nawet jeśli ten niebawem miał ulec częściowemu złamaniu ze względu na adaptację do nowego środowiska.
Uniósł dłonie przed siebie, przyglądając im się przez moment w namyśle, a potem potarł o siebie lekko opuszkami palców. Nie wyczuwał już między nimi żadnej elektrostatyki, uznał więc, że póki co nie musi martwić się ewentualnymi szkodami, jakie mógłby z tego tytułu wyrządzić.
Jeśli chcesz mój numer, wystarczy zapytać bezpośrednio. – Uraczył ją lekkim uśmiechem. Problem w tym, że telefon stracił wraz z przechwyceniem przez władzę. Teraz będzie musiał załatwić coś zastępczego, siłą rzeczy gorszego sortu. – Ale w porządku. Damy przodem. – Zachęcił do zadania pytania, zaraz za nią ruszając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spaliłaś już kogoś przypadkiem?
Szczęściem usłyszała to pytanie stojąc już tyłem do mężczyzny, więc nie dane mu było zaobserwować zmian na twarzy anielicy. Oczy lekko zachmurzyły się, wpatrując się w piaskowy horyzont. Wielokrotnie powtarzała sobie, że nie może żałować tego, co strawił jej ogień, jeśli robiła to w imię Boga Ojca. Mogła zapewnić świat, bo nigdy nie zabiła człowieka przypadkiem. Zawsze z premedytacją, pewna swoich racji, wspierana nienawiścią wspólnoty, której była częścią.
Przełknęła ślinę, uśmiechnęła się sztucznie.
Nie żałujesz tego, prawda?
Prędzej dotkliwie poparzyłam. Zawsze udawało się im uciec – odparła najspokojniejszym tonem na jaki było ją stać, koloryzując go, już wcześniej znaną mężczyźnie, żartobliwą nutką. Była idealną aktorką. Jeśli naprawdę nie chciała czegoś pokazać, ukrywała się za swoją przenośnią białej maski, z której wyczyta się tylko to, co ona będzie chciała ci przekazać. Wyłącznie najbardziej wprawnemu oku udałoby się zauważyć, że wcale nie jest oazą spokoju. Chyba, że zna się ją już trochę czasu i obserwuje się ją w chwilach, w których nie używa swoich zdolności.
Odwróciła się i uśmiechnęła bez skazy. Padła propozycja, którą Carl przyjął, więc miała wolną rękę. Najbardziej ciekawiła ją historia pojawienia się tutaj mężczyzny. Czy wiedział, co się z nim działo podczas mutacji? Czy wie, że wobec oblicza matki natury już dawno jest martwy? Poczuła ścisk w brzuchu, gdy na myśl przyszły jej pytania dotyczące najzwyklejszej codzienności mieszczucha. Bycia człowiekiem, ale takim naprawdę człowiekiem.
Może imię gołębia pocztowego? – odparła niemal poważnie, by nagle zaśmiać się lekko, pierwszy raz od dłuższego czasu. Śmiech Anais był zdecydowanie uroczy, choć zwykle nie miała ku niemu zbyt wielu powodów.
Miej na uwadze, że ta gra ma zająć nam całą drogę. Na jednej wymianie się nie skończy – zakomunikowała, gdy już ruszyli przed siebie. Obserwowała go kątem oka, dopasowując swoje tempo do jego możliwości. Nie odpoczywał długo, pewnie dalej jest zmęczony. Sięgnęła do torby, którą ze sobą miała i wyciągnęła z niej sterylnie zapakowany maślany rogalik, który mu wręczyła, udając wcale nie zaaferowaną. Wzięła ze sobą na drogę, bo przepadała za pieczywem z miasta, ale mężczyzna zasługiwał na niego bardziej. Niczym dzielny pacjent!
Jak tutaj trafiłeś? – Pytanie proste i mógł się go bez problemu spodziewać. Oczekiwała, że dane jej będzie usłyszeć dłuższą historię. Najlepiej chronologicznie i wszystko zgodnie z prawdą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trochę nie trafił z pytaniem, ale nawet nie spodziewał się, że wzbudzi ono negatywne emocje u anielicy. Istoty nadnaturalne postrzegał jako pozbawione głębszych uczuć, odporne na ból psychiczny, a przynajmniej nie tak łatwe do poruszenia przez pociągnięcie za wrażliwą strunę. Był to najpewniej błędy obraz, ale niebawem go skoryguje dzięki nowym doświadczeniom.
Czyżbym był jedną z nielicznych – wysilił się już na tę skromność i nie użył słowa „jedynym” – osób, które nie zamierzają od Ciebie uciekać?
Nie potrafiłby postawić się na miejscu innych pacjentów Anais, bo nigdy nie doświadczył uczucia bólu. Leczniczy dar, który na nim wykorzystała, skojarzył mu się z ciepłem rozpalonego zimą kominka. Mógłby siedzieć przed nim kilka godzin z rzędu, ciesząc się wyłącznie tą przyjemnością rozlewającą całe ciało.
Jeśli miałby opowiadać o jednym ze swoich żyć (wszakże teraz miał dwa, jedno za sobą porzucił), wolałby wychwalać zalety egzystencji w M-3, niż skupiać się na nienaturalnej części swojej osoby. Fakt bycia wymordowanym wciąż do niego nie dotarł, podświadomie łudził się, że da się to jakoś odkręcić i powrót do bezpiecznego mieszkania wchodzi w grę przy odpowiednich staraniach.
Im dłużej przyglądał się anielicy, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że los chyba nie mógł zesłać mu lepszej osoby.
Domyślam się, że na końcu drogi będziemy znać się jak dwa stare konie. – Stwierdził, chociaż gdy zastanowił się nad potencjalnym pytaniem, uświadomił sobie, że nie ma za wielu pomysłów. Bardziej interesowała go sama Desperacja, wymordowani, M-3 niż coś, co bezpośrednio dotyczyło rozmówczynię. Niemniej wierzył, że może zapytać o cokolwiek chce.
Starał się włożyć więcej życia w nogi podczas wędrówki, ale one i tak zdawały się za nim ciągnąć ze zmęczenia. Słońce go raziło, a temperatura sprawiała, że powoli zaczął się pocić, zdecydowanie nieprzyzwyczajony do takich warunków.
Na widok rogalika jego twarz mimowolnie się rozpromieniła.
Powiedz mi jeszcze, że chowasz gdzieś wino, a przestanę aż tak żałować trafienia tu. – Przyjął z wdzięcznością pieczywo i od razu zatopił w nim zęby, konsumując ze smakiem. Brał niewielkie kęsy, mimo głodu, który kusił do pochłonięcia rogalika za jednym zamachem. Nie chciał wyjść na pozbawionego manier. Odpowiedział, gdy przełknął zawartość ust.
Władza w mieście okazała się nosić maskę obłudy. Padłem ofiarą ich eksperymentu, cudem udało mi się zwiać przed rękami naukowców. Właściwie opuszczenie murów było czystym szczęściem za sprawą znajdującej się niedaleko wyrwy. – Jeśli liczyła na historię pełną zwrotów akcji i szczegółów, musiała poczuć się rozczarowana. Carl niechętnie podchodził do dzielenia się takimi rzeczami, były to zbyt świeże rany.
Nie ustalali kryteriów odpowiedzi, więc pozwolił sobie zadać kolejne pytanie:
- Dlaczego pozbawiono Cię skrzydeł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Carl akurat nie miał zbyt wielu powodów do ucieczki. Może mógłby wywęszyć w tym jakiś spisek? Podążał za osobą panującą nad żywiołem ognia, dosłownie i nawet nie w przenośni. Dodatkowo zapowiadało się na to, że ta jest pobożną praktykującą religii szerzącej nienawiść wobec jej własnych pobratymców, jednocześnie symbolu dobra i łaski. Możliwe, że wdzięczność i chęć przetrwania odrobinę zagłuszyły głos zdrowego rozsądku, ale z drugiej strony i tak nie miał innego wyjścia.
Sam zastanów się nad słusznością tej decyzji – odparła lekko, wzruszając ramionami. Leczenie dobra rzecz, zdecydowanie przydatna. Szkoda tylko, że Anais wcale nie czuła się przy tym jak po subtelnym grzaniu dłoni przy kominku, prędzej jak po żonglowaniu rozżarzonymi węglami. Święty Ogień dawał możliwości. Czerpał z cierpienia, by pozostawić człowieka nietkniętego, odrodzonego. Możliwe, że pełnił służbę Anioła Stróża, wtedy miałoby to sens – poświęca siebie dla tych, którzy potrzebują pomocy bardziej niż ona.
Wino jest w kościele, przyśpiesz krok – zachęciła niecnie, chociaż nie było w tym ni krzty krytyki czy zniecierpliwienia tempem marszu. Wiedziała, że mężczyzna nie odpoczął wystarczająco, więc nie miała czego od niego wymagać. Prędzej wierzyła, że ta wizja zachęci go do pójścia jej krokiem, gdy już dotrą do Góry Shi i będzie trzeba wejść na szczyt. Uśmiechnęła się łagodnie, zauważyła powoli powracające na jego twarz zdrowsze kolory.
O ile szaro zabarwiona skóra może wyglądać zdrowo.
Działam w kaplicy na terenie Miasta, jeśli chciałbyś z powrotem coś niewielkiego. Lodówki nie wyniosę – odparła, korzystając z odrobiny humoru i spoglądając w jego stronę. Czyżby to kolejna rzecz, która w przyszłości miałaby przywiązać Carla do Anais? Dziewczyna dobrze wiedziała co robi, świetnie wtrącała coraz to kolejne zalety przyłączenia się do niej. Miała jednocześnie wrażenie, że mężczyzna jest świadomy nieodwracalności zmian wirusa czy tego że jest tutaj uwięziony na amen.
Zdradziłam zdrajców, przyłączając się do wrogów własnych braci. Utrata skrzydeł była formalnością – odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć dość enigmatycznie. Nie brzmiało to jak coś, co szczególnie martwiłoby dziewczynę. Może żałowała morderstw, ale nigdy nie zatęskniła za swoimi skrzydłami. Spłonęły w chwilę po odcięciu, gdy ta, nie mogąc wytrzymać bólu, zapłonęła jak pochodnia. Użyła ich jeden jedyny raz, wcześniej nie mając takiej możliwości w laboratoriach, później na Desperacji nie chciała zostać zauważona. Zaryzykowała, wiedząc, że będzie musiała się ich pozbyć w imię Ao.
Tylko za tym tęskni. Za tym uczuciem.
Jak wyglądało twoje życie z przed eksperymentu? – spytała. Niekoniecznie siliła się na takt w tym przypadku, bo i wcześniejsze pytanie Carla było dość bezpośrednie i na swój sposób intymne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach