Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Ivo to the rescue! (zastępstwo za Andraste)

Niestety, tak spektakularnie rozpoczęty trening został dość szybko i brutalnie przerwany, kiedy do kapitan Lancaster sprężystym krokiem podszedł adiutant z tabletem w ręce. Powiedział coś cicho, tak że Warner nie mógł tego usłyszeć, na co kobieta odpowiedziała mu tym samym tonem. Żołnierz pokiwał głową, zasalutował i wyszedł razem z kobietą.

Warner jednak długo nie pozostał samotny, bo oto na salę wkroczyła kolejna postać. Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, ubrany nie całkiem treningowo - w bojówki, desanty, koszulkę z krótkim rękawem. Mimo, że szedł dość szybko, to stopy stawiał na tyle miękko, że ciężko było go usłyszeć. Garbił się lekko, przez co gdy już się zbliżył, różnica ich wzrostu była dość zauważalna. Przez ramię miał przewieszony karabinek automatyczny, w kaburze spoczywał pistolet.
Ivo, bo to o nim mowa, został dopiero przed pięcioma minutami powiadomiony o tym, że ma zmienić kapitan Andraste na strzelnicy. Nie mógł zignorować rozkazu, ani zrzucić go na niższych stopniem, bo został wystosowany imiennie. Nie był jednak tym faktem wyjątkowo rozgoryczony, nie miał bowiem pod pieczą gromady gołowąsów, nie odróżniających kolby od lufy, ale eliminatora, takiego jak on. Stwierdzając, że próba nauczenia czegokolwiek drugiego indywidualisty takiego jak on, może być dość ciekawa, nie tracił zbyt dużo czasu na zebranie najpotrzebniejszych rzeczy. Stąd zaledwie pięciominutowe opóźnienie.
Zauważywszy okularnika uśmiechnął się lekko i pozdrowił go podniesieniem dłoni - Witaj, Warner. - rzucił ze złośliwym uśmieszkiem, podchodząc bliżej. Zdjął z ramienia broń, aktywując przy okazji program tarcz podstawowych - siedem tarcz na bazie lokalnych pól siłowych z hologramem oznaczającym pola trafień wysunęło się w różnych odległościach.
- Czyżby ten twój rożen przestał wystarczać? - zapytał zaczepnie - Andraste przed chwilą prosiła mnie, żebym cię uczył strzelać i szczerze myślałem, że cię z kimś pomyliła - uśmiech spełzł z jego twarzy. - Jak widać, cuda się zdarzają. Zaczniemy od podstaw - uniósł broń do ramienia - opieramy kolbę o wgłębienie barku i przyciskamy mocno. Jeśli zrobisz to za słabo, odrzut z karabinu może uszkodzić staw. Celując, próbujesz zgrać muszkę z celownikiem i w zależności od odległości celujesz na wprost punktu albo trochę pod nim. To też zależy od twojej krzepy i tego czy utrzymasz broń nieruchomo w trakcie strzału. - westchnął. Nieśmiertelna, nieznośna i niezrozumiała reguła, która jednak prawidłowo opisywała wszystkie niezbędne czynności. Problem w tym, że co innego słyszeć, a co innego widzieć. Dlatego Bergsson przerwał i spojrzał na swojego ucznia. - Wiem, że nic ci to nie mówi. Po prostu patrz. - rzucił składając się do strzału. Przestawił broń na tryb pojedynczy i wystrzelił siedem razy. Każdy pocisk uderzył maksymalnie jeden punkt od ścisłego środka. Rozluźnił się i opuścił broń. Prezentacja zakończona, teraz wszystko zależało od eliminatora. Czarnowłosy wręczył mu broń, uprzednio ją zabezpieczając. Nigdy nie wiadomo, jak głęboko sięga niewiedza drugiej osoby. - Teraz twoja kolej. - powiedział, stając kilka kroków za nim. - Na razie staraj się po prostu trafić.


Ostatnio zmieniony przez Ivo dnia 14.03.18 1:05, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie zdążył się nawet rozkręcić, pokonując kolejne przeszkody i obrywając kulkami z pistoletu, a trening przerwało pojawienie się kolejnego wojskowego z romansem do pani kapitan. Wymienili kilka krótkich zdań niedostępnych dla uszu Warnera, po czym pozostawili go samego — do czasu, aż w zastępstwie nie zjawił się drugi eliminator.
 Trudno było stwierdzić, czy nowa sytuacja bardziej podpadała pod gusta okularnika, z jednej strony przyzwyczaił się do często kontaktu z osobnikami własnej płci, rzadko walcząc z tą przeciwną, natomiast Ándraste zdążył w pewien sposób polubić i widział w niej godnego przeciwnika. Nie ulegał stereotypom, nie był szowinistą, tak po prostu działał jego instynkt. Co nie zmienia faktu, że prowadzący nie robił większej różnicy, zależało mu wyłącznie na nadrobieniu braków w umiejętnościach.
 Z zaplecionymi luźno rękoma na piersi, skinął mu głową w powitaniu, ignorując złośliwą nutę.
 — Myślę, że trudno pomylić wojskowego z długim stażem, u którego jedna z podstawowych umiejętności kuleje — odparł niezrażony, doskonale znając tę uszczypliwość Szweda.
 Przyglądał się ze spokojem, jak ściąga karabin i przygotowuje materiały do przeprowadzenia treningu. Świecące delikatnym światłem tarcze ustawiły się przez wprowadzenie konkretnych parametrów, gotowe do przyjęcia na siebie prób wojskowego.
Stwierdzenie, że nie potrafi strzelać, nie było do końca prawdziwe — kojarzył teorię, podstawy podstaw, jednak gdyby porównać analizę wyników jego trafień podczas ćwiczeń z porządnie przeszkolonymi wojskowymi… różnica gryzłaby po oczach. I dlatego Warner pragnął ją jak najbardziej zniwelować, by z przekonaniem móc trzymać przy sobie broń palną na misjach. Jak dotąd ograniczał się głównie do szabli i ostrzy, które idealnie sprawdzały się w starciach bezpośrednich, ale co, gdy atak miał nadejść z kilkunastu metrów?
 — W takim razie ta wiedza mija się trochę z rzeczywistością — stwierdził obojętnie, rozumiejąc, co ma na myśli, a przynajmniej będąc w stanie to sobie zwizualizować w głowie. Wiadomo, że praktyka nie przychodziła tak prosto jak pamięciówka instrukcji obsługi.
 Większości uwagi nie poświęcił tarczy, do których celował Ivo, lecz jemu samemu. Postawie ciała, ułożeniu dłoni, pochyleniu głowy. Nie wątpił w celność strzałów.
 Odebrał karabin i przyjrzał mu się, potrzebując chwili, by zacisnąć palce na odpowiednich uchwytach i odbezpieczyć. Wiele razy widział, jak robili to inni, więc gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk, stanął przodem do jednej z dalszych tarcz, podejrzewając, że za pierwszym razem zupełnie nie wyczuje broni. Tak też się stało, bo kiedy oparł ją już na barku i przycisnął, celując, pierwsze dwa strzały zupełnie chybiły. Trzeci został zarejestrowany na samym obrzeżu tarczy, tak samo następny, zaś piąty znów nie pojawił się jako zaliczony.


Ostatnio zmieniony przez Warner dnia 14.03.18 1:07, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : bo musimy naprawić relację :I)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Zobaczymy... - mruknął tylko w odpowiedzi. Nawet jeśli Ryutarou uważał, że opis Bergssona wystarczył do opanowania tej umiejętności, życie wkrótce miało zweryfikować jego poglądy. Odsunął się kilka kroków od eliminatora i przyglądał mu się krytycznym okiem, kiedy ten oddawał strzały. Nie musiał nawet patrzyć na tablice, by widzieć, że nie zdobył zbyt wielu punktów przy takiej technice. Ściągnął usta w wąską kreskę, po czym wyprostował twarz. - Jävla - mruknął ledwie słyszalnie.
- W porządku, opuść broń. Widzę przynajmniej kilka podstawowych rzeczy, które wymagają korekty, bez których nie możemy ruszyć dalej. Po pierwsze - nie zamykaj oczu tuż przed strzałem, to błąd nowicjusza. Po drugie, nie dosuwaj broni do oczu, to sprawia, że lufa skręca na bok, to ty musisz pochylić głowę, by dostroić celownik z muszką.
Ivo westchnął. Nauka tego człowieka będzie o tyle trudna, że zwykłego rekruta można było zmieszać z błotem i zmusić do ciągłego powtarzania. Ten tutaj jednak zbyt dobrze znał swoją wartość, by pozwolić się bezkarnie obrażać. Musiał podejść w inny sposób. Musiał... pochwalić. - Nie jest jednak tragicznie - tak właśnie Szwed zaczynał pochwały - nie celujesz przesadnie długo. To dobrze, bo inaczej ręka zbyt szybko się męczy i mierzenie nie spełnia swojej funkcji. - klasnął w ręce dokładnie raz - Dobra, karabin na ramię i jeszcze raz, pięć tarcz. Wydech przy naciskaniu spustu, zmniejszysz w ten sposób odrzut. - dodał, po czym ponownie zamilkł i skupił się na obserwowaniu jego ciała.
Znali się wystarczająco długo i przeżyli razem wystarczająco wiele. I chyba dlatego właśnie zgodził się, by go szkolić w tempie ekspresowym. Nie miał zbyt wiele cierpliwości do tego typu interakcji, ale świadomość, że mistrz jednej dziedziny potrafi stać na poziomie nowicjusza w innej, podziałało na samego Bergssona jak kubeł zimnej wody. Może poprosi go kiedyś o sparing z kataną? Wyrównaliby rachunki, a Ivo poznałby przynajmniej podstawy walki przerośniętym rożnem do mięsa. Potrząsnął głową. Na to jednak przyjdzie czas, teraz najważniejsze było przeprowadzane szkolenie.


Ostatnio zmieniony przez Ivo dnia 14.03.18 1:06, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po pierwszym niecelnym strzale wiedział, że poddany zostanie (niemej lub nie) krytyce. Nie oczekiwał od siebie za wiele, inni również nie powinni, po krótkim rzucie oka na jego papiery, co nie zmieniało potrzeby udowodnienia im czegoś odwrotnego. Sęk w tym, że nigdy specjalnie nie bawił się bronią palną, co równoznaczne było z brakiem doświadczenia i wprawy. Mógł widzieć liczne filmy, przyglądać się działaniu pistoletów, trzymać taki w dłoni, naczytać się sporo teorii, ale koniec końców w praktyce ta wiedza wykazywała się w naprawdę małym stopniu. Może takim, by od razu nie strzelić sobie przypadkowo w stopę podczas przeładowywania.
Nie dosłyszał mrukniętego pod nosem słowa, ale nie spodobała mu się ta „dyskrecja”. Nie był panienką, która na czyjeś niezadowolenie traci pewność siebie i zaczyna się stresować, jeśli Ivo miał jakiekolwiek obiekcje albo słowa trzymane na smyczy, lepiej było sobie na to jawnie pozwolić. Szczerość przede wszystkim.
Opuścił broń według polecenia i wrócił do niego spojrzeniem, przysłuchując się uwagom.
Zanotował w głowie błędy, zwizualizował je sobie dla lepszego zapamiętania, a ostatecznie kiwnął na znak, że przyjął to do wiadomości.
Nie czuł pochlebstwa przez równoważącą początkową naganę pochwałę, bo sam wobec siebie potrafił być bardzo surowy. Nie poprzestawał na laurach, nie zadowalał go zbyt mały postęp, mimo że w ogóle zaistniał. Stawiał sobie poprzeczkę dość wysoko i dopóki nie przeskoczy jej jak należy, nie było mowy o prawdziwym zadowoleniu.
Od jak dawna to praktykujesz? – zagaił, poprawiając uchwyt na karabinie i unosząc go w stronę tarcz.
Nie zamykać oczu i nie dosuwać do nich broni.
Przechylił głowę, wycelował lufę w najbliższy obiekt treningowy, po czym pozwolił sobie na dwa spokojne wdechy, by na wydechu pociągnąć za spust. Kiedy rozległ się pierwszy świst naboju przecinającego powietrze, skoncentrował się na następnej tarczy, aż nie spróbował trafić w każdą z pięciu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spodobała mu się uwaga, z jaką Warner wsłuchiwał się w jego słowa. W ten sposób czuł, że nie marnuje tu do końca czasu, bo szkoli kogoś, kto naprawdę chce poprawić swoje umiejętności, a nie odbębnia zlecone mu odgórnie szkolenia. Paradoksalnie, niektórzy żołnierze nie zwracali uwagi na naukę umiejętności, które mogą przyczynić się do zwiększenie ich szans na przetrwanie. Takich ludzi Ivo z góry skreślał ze swojej listy wartościowych osób, a wkrótce życie skreślało ich z listy żywych mieszkańców S.SPEC. Przekleństwo rzucone przed nosem było wyrazem poirytowania ogromem szkolenia, które musieli nadrobić, a nie było wprost skierowane pod adresem okularnika. Nie zamierzał się jednak powtarzać.
Słysząc pytanie eliminatora potarł w zamyśleniu brodę - Szkolę? Mniej więcej trzy lata. A co do strzelania... Dziewięć? Dziesięć? Nie pamiętam dokładnie. Zaczynałem dość wcześnie. - biorąc pod uwagę w jakim wieku zaczął służbę dla władzy, można było stwierdzić, że był żołnierzem o dosyć długim stażu - miał więc sporo czasu by szlifować swoje umiejętności. Bijatykę wcielił w swoje życie jeszcze wcześniej, podejrzewał, że pod tym względem dorównywał sprawności Warnera w posługiwaniu kataną, o którym słyszał, że urodził się z bronią w ręce. Być może wyolbrzymione plotki, być może ziarno prawdy, pośród morza bzdur.
Obserwował kolejną serię swojego ucznia i zauważył poprawę, niebyt widowiskową, jednak diametralną w porównaniu do braków jakichkolwiek efektów. Tym razem aż da dwóch tarczach osiągnął trójkę, a na jednej aż piątkę.
- Opuść broń. - rzucił, wiedząc, że dopóki nie będzie miał pewności, ze okularnik wykonuje podstawowe ruchy automatycznie, musi dodawać tę komendę - Lepiej. - nie zauważywszy poprzednio żadnej reakcji na twarzy Warnera, uznał, że daruje sobie szukanie w nim dobrych stron, pokaże mu tylko co poprawić. - Stacjonarne strzelanie zakłada, że prostujesz plecy, ale obaj wiemy, że na polu walki jest to śmiertelny błąd. Staraj się więc po prostu pochylać, a nie garbić, żeby nie zmniejszać objętości płuc. Dłuższy wydech to większa stabilność i większa ilość kul posłana bez błędu. Pochyl się trochę do przodu i pamiętaj, że póki teraz celujesz na krótki albo względnie krótki dystans, muszka ma być kilka milimetrów poniżej celu. Na dalekich dystansach podnosisz ją proporcjonalnie, ale ty chyba nie chcesz zostać snajperem i interesuje cię średni i bliski zasięg, niemalże CQC. Więc trzymaj się tej zasady. - zmienił teraz kilka parametrów na kontrolce.
- Skoro znasz podstawy, to teraz popracujemy nad precyzją. Czasami ważniejsze od trafienia w punkt witalny jest posłanie kilku pocisków w to samo miejsce. Spróbuj to zrobić. Wybierz dowolny punkt i pojedynczymi strzałami staraj się skoncentrować na nim ogień. - wydał polecenie i znowu skupił się na celach. Tym razem zamiast kilku, pojawiła się tylko jedna tarcza, za to ciut większa, na średnim dystansie.
- Na litość Ao... czy ty naprawdę nigdy nie musiałeś użyć karabinu? - zapytał, z pewnym niedowierzaniem, ale i ciekawością w głosie.


Ostatnio zmieniony przez Ivo dnia 14.03.18 1:13, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Na samym początku kariery jego stosunek do szkoleń chwiał się jak pijany na krawędzi. Z jednej strony nie czuł się dobrze wśród spoconej masy rekrutów, słuchając wszechobecnej krytyki, będąc traktowanym jak nic niewarte gówno (o ile to w ogóle mogłoby być w jakiś sposób coś warte), natomiast pchała go ku temu wewnętrzna potrzeba samorozwoju. Warunki z roku na rok stawały się bardziej znośne, ale przyczyna tego znajdowała się nie w zmianie podejścia do awansujących wojskowych, tylko w samym charakterze delikwenta. Uodpornił się na rygor, jego skóra stwardniała, a dystans stał się godny pozazdroszczenia. Z okresu kilku pierwszych miesięcy została niesłabnąca motywacja. I wcale nie traktował ćwiczeń jak czegoś, co trzeba zaliczyć, by mieć spokój. Podchodził do zajęć z powagą i świadomością, że dzięki tym godzinom poświęconym na kolejne kółka wokół poligonu, serie pompek czy hartowania się w rzęsistym deszczu, stanie się silniejszy. Może nie od razu zauważalnie, ale z pewnością patrząc na to z dłuższej perspektywy czasu. I tyczyło się to każdego rodzaju szkoleń.
 Dziesięć lat, nieźle. Nie miał okazji zapoznać się z aktami Bergssona, a lubił wiedzieć, z kim ma do czynienia i komu powierza swój trening na podstawie suchych faktów ni jeżeli czyichś zapewnień, mimo że Ivo znał nie od dziś. Nie lubił także opierać się na plotkach, więc jakkolwiek by nie brzmiały, traktowałby je jako ostatnią sugestię do oceny jego osoby.
 Drugie podejście przyniosło lepsze wyniki i chociaż nie dał tego po sobie poznać, małe zwycięstwa zawsze satysfakcjonowały.
 Broń została opuszczona, a uwaga po raz kolejny skupiła się na posturze mężczyzny.
 „[…] ale ty chyba nie chcesz zostać snajperem i interesuje cię średni i bliski zasięg, niemalże CQC.
 — Zgadza się. — Potwierdził dla rozwiania ewentualnych wątpliwości. Co nie znaczy, że kiedyś nie pokusi się na rozwinięcie umiejętności do sprawnej obsługi snajperki.
 Nie widział przeciwwskazań do zdobywania kolejnych doświadczeń w różnych dziedzinach, dopóki praktyka z owych dziedzin faktycznie mu się na coś zda. Bezsensu byłoby poświęcać się czemuś wyłącznie dla „osiągnięcia”, w dodatku bez regularnego dbania o formę.
 — Obawiam się, że otrzymasz ode mnie subiektywną ocenę, chyba że nie przeszkadza Ci ten fakt. — zaczął flegmatycznym tonem, odwracając twarz w kierunku nowej tarczy. — Nie chodzi o to, że nigdy nie potrzebowałem zasięgnąć po broń palną. W wielu sytuacjach to byłoby zdecydowanie wygodniejsze od bezpośredniego ataku. Sęk w tym… że dla mnie to nudne. — Wycelował odrobinę poniżej środka przeszkody, pochylił się minimalnie do przodu, dbając o niegarbienie ramion, a po chwili pociągnął za spust. Po pierwszym strzale postarał się zastygnąć w bezruchu, by kolejne kilka pocisków mogło trafić mniej więcej w to samo miejsce.


Ostatnio zmieniony przez Warner dnia 14.03.18 1:13, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie opierał się na plotkach, znał go już kawał czasu i pewnie część jego dokonań z akt mógłby recytować z pamięci. Gdyby tylko odpowiednio mocno mu się chciało, rzecz jasna. Nie wszystkie, bowiem Warner był o tyle nietypowy, że o jego sprawności bojowej krążyły rozmaite historie i legendy, w większości wypadków potwierdzone stosownymi dokumentami, a przecież był to człowiek w jego wieku. Fakt ten dotykał mocno dumy Bergssona, jednak musiał on uczciwie przyznać, że okularnik sprawiedliwie zapracował na swoją rozpoznawalność. Nie zamierzał pozwolić, by jakakolwiek zawiść wkradła się między nich, bo na polu bitwy byłoby to zabójcze, a podczas treningu po prostu wysoce nieprofesjonalne. No i kto rozsądny obraża się na przyjaciół?
Skinął głową, gdy Ryutarou potwierdził jego domysły. Bardzo mu to odpowiadało, bowiem trening snajperski wymagał innego zestawu ćwiczeń i był zdecydowanie trudniejszy. Przede wszystkim opierał się na wysokiej cierpliwości i umiejętności szybkiego przeliczania pewnych wartości. Dosyć zabawnym i zaskakującym dla niektórych faktem było, że jeśli chciało się zabić wymordowanego z odległości półtora kilometra, na dodatek przy lekkim wietrze, należało celować około stu metrów powyżej jego głowy plus drugie tyle przeciwnie do kierunku podmuchów. Chęć szermierza, by naukę strzelania sprowadzić tylko do średniego dystansu, gdzie w pewien sposób przypominała walkę wręcz, bo liczył się refleks, bardzo uproszczała wiele rzeczy.
Dla mnie to nudne... - te słowa zaskoczyły go i musiał to przyznać szczerze. Nie rozpatrywał często tego chłodnego pracoholika jako osoby, która kieruje się tym czy dana czynność jest ciekawa. Zazwyczaj było mu to wysoce obojętne, dlatego myślał raczej, że towarzysz z równym stoicyzmem przyjmie obie opcje. Niedowierzanie jednak nie odbiło się na jego twarzy, a nawet gdyby, to Warner całkowicie skupił swoją uwagę na tarczy i nie mógł tego widzieć. Pochwalił go w myślach za tak sumienne próby odwzorowania wszystkich rad i poleceń, jakie mu przekazywał. Niestety dla niego, mimo skupienia uwagi, trafienia nie były skupione ani trochę. Pomijając ich celność, bo to nie było przedmiotem obecnego ćwiczenia, wynik prezentował się nieźle, lecz niewystarczająco. Dało się to wyćwiczyć, jak wszystko czym się tu zajmowali.
- Podstawy masz niezłe - zaczął od pochwały, chociaż wcale nie po to, by sprawić mu jakąkolwiek przyjemność przed "wbiciem szpili" czyli po prostu oceną efektów. - ale popełniasz błąd polegający na tym, że zbyt mocno próbujesz kontrować odrzut broni. Nie musisz dociskać broni do barku z całej siły ani tak kurczowo jej ściskać. Wówczas męczą ci się mięśnie i koniec końców pocisk zbacza. Jeśli jednak zrobisz to za słabo, to pocisk zboczy tak czy siak. Tutaj ważny jest zdrowy rozsądek, umiar i wyczucie, które masz sobie wyćwiczyć. Staraj się też po pierwszym strzale z danej broni rozpoznać w jaki sposób "podskakuje" ci w rękach, żeby wykorzystać naturalny odrzut do trafienia w cel. - urwał na chwilę, po czym znowu wydał polecenia - Jeszcze raz, pięć strzałów w tarczę, przerwa i kolejne pięć, w inne miejsce. - jednym ruchem zresetował punkty i holograficzna tarcza wyglądała jak nowa.
Ciekawe czy Warner zauważy, że tym razem nie kazał mu odkładać broni, wierząc, że tym razem będzie o tym pamiętał sam.


Ostatnio zmieniony przez Ivo dnia 14.03.18 1:25, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nigdy nie chełpił się osiągnięciami, swoją arogancję ograniczał do wewnętrznego spojrzenia na świat, a jej oznaki rzadko pojawiały się w rozmowie, najprędzej w postaci prowokacji przeciwnika podczas bezpośrednich starć. Unikał konwersacji na własny temat, chyba że dotyczyły spraw czysto zawodowych – jednak nawet w tym przypadku to ktoś musiał zadawać pytania, by rozplątać jego język. Nie potrzebował atencji, uznania ze strony osób, które guzik obchodziły eliminatora. W S.SPEC tylko jedna osoba budziła w nim potrzebę do wykazania się i zaskarbienia sobie pochwały, tylko jedna osoba sprawiała ucisk na żołądku, świerzbienie w czubkach palców w trakcie misji, zaś to zdenerwowanie wcale nie płynęło ze świadomości zagrożenia, tylko z bycia obserwowanym przez tę konkretną osobę.
Mentor zginął i świeżo nabyta stabilność psychiczna młodego rekruta również runęła jak domek z kart.
A później okazało się, że wciąż ma okazję na wyrównanie porachunków. Musiał stać się silniejszy.
Nie zarejestrował reakcji prowadzącego na otrzymaną odpowiedź, ale przypuszczał, że nie należała do tych najbardziej prawdopodobnych przezeń przyjętych. Każdy rozsądny dostosowywał taktykę do okoliczności, on natomiast miał skłonności do trzymania się jednej broni i to nie z jakiegoś dobrego (czyt. zadowalającego przełożonych) powodu, tylko, wydawać by się mogło, przez zwykłe widzimisię. Nie potrafiłby tak łatwo zrezygnować z walki szablą, jeśli ta znajdowałaby się w zasięgu dłoni. Kochał uczucie kontroli, jakie zyskiwał wraz z zaciśnięciem palców na rękojeści, by po chwili zatopić chłodne ostrze w mięśniach wrogach. Było w tym tyle zabawy i satysfakcji, dlaczego inni szli na łatwiznę i cieszyli się z trafionej kulki w łeb…? Dystans uniemożliwiał bliższe zapoznanie się ze swoim dziełem, odbierał szansę na większą dawkę emocji, poza tym nie uszkadzał w sposób widowiskowy ciała.
Po kolejnej serii posłanej ku tarczy opuścił broń instynktownie, czekając na komentarz Bergssona, a gdy go otrzymał, dał sobie moment na konkluzje.
Zademonstrujesz mi to jeszcze raz? – Zaproponował, pozwalając jednej z brwi unieść się minimalnie. – Bez górnego ubioru. Chciałbym dokładnie zaobserwować Twoją postawę. – Prośba pozbawiona dwuznaczności miała jedynie zapewnić eliminatorowi przyuważenie takich szczegółów jak napięcie mięśni przy przyjmowaniu odpowiedniej pozycji i strzelaniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dystans w walce był piękną rzeczą i Bergsson doceniał subtelne piękno zabójstwa z pozycji, w jakiej przeciwnik nie może nawet być świadomy twojej obecności. Wraz z dystansem pojawiało się poczucie władzy nad życiem ofiary, której szanse na wyjście cało z opresji były tym mniejsze, im lepsze było oko snajpera przytknięte do lunety. Mimo tego podejścia, Ivo równie mocno kochał walkę wręcz, gdzie każda część ciała w odpowiednim ułożeniu mogła stać się bronią. Wówczas można było polegać głównie na szybkości refleksów i wyuczonych nawyków ciała. Prawdopodobnie, gdy dwóch szermierzy się ścierało, odczuwali to samo podniecenie, świadomość, że życie i śmierć dzieli tylko jeden ruch ostrza. Ta technika jednak nie zdobyła sympatii eliminatora, który preferował styl pozwalający na całkowitą kontrolę nad sytuacją. Nawet ograbiony ze wszystkiego i pozostawiony na pewną śmierć, miał szanse w starciu z przeciwnikiem, korzystając jedynie z własnych rąk i nóg, czego szermierz, choćby i natchniony, nie mógł dokonać.
Słysząc słowa towarzysza, uniósł brew, tym jednym gestem dając mu do zrozumienia, jak nietypowa była jego prośba. Nawet nie zobaczywszy jednak na jego obliczu śladu żartu lub podtekstu, jego twarz wykrzywiła się w kpiącym uśmiechu. - Nie zdążyłeś się napatrzyć przez te wszystkie lata w koszarach? - Parsknął. Mimo to przychylił się do prośby, gdy okularnik wytłumaczył mu natychmiast przesłanki za nią stojące. Nie spiesząc się, zdjął koszulkę i rzucił ją obok na podłogę. Przejął karabin od Moriyamy i ustawił się przodem do celu.
- Patrz uważnie, Warner. - powiedział, przyjmując odpowiednią postawę. Oparł broń o ramię, skupił wzrok wzdłuż celownika, zrobił powolny wdech. Być może nie zawsze zachowywał nienaganną postawę ciała przy oddawaniu strzału, teraz jednak musiał to zrobić, by okularnik dobrze przyswoił lekcje. Oddał kilka strzałów, korygując ogień, tak że pociski precyzyjnie trafiły w znikomych odległościach od siebie.
Zabezpieczył, zdjął broń z ramienia, wyprostował się. Spojrzał na drugiego eliminatora z pytaniem, zawartym w jego oczach "czy to wszystko?", po czym wręczył mu karabin. Pochylił się i podniósł koszulkę, po czym założył ją na siebie.
- Dobrze, jeśli przyjrzałeś się dokładnie, to możemy kontynuować. - odezwał się spokojnym głosem - Spróbuj jeszcze raz wykonać ostatnie ćwiczenie, na tych tarczach, a potem... - zastanowił się przez chwilę, po czym oddalił się na chwilę, po której wrócił z zapasowymi magazynkami - potem zrobisz tak: Przeładowanie. Padasz na ziemię, oddajesz pięć strzałów, podnosisz się do przyklęku, oddajesz pięć strzałów, wstajesz całkowicie, oddajesz pięć strzałów. Pięć takich serii, przeładowujesz po każdej. Tempo największe, jakie tylko z siebie wykrzeszesz, ale celność nie powinna opaść. Do dzieła. - Ivo zakończył opis ćwiczenia i jak zwykle, odsunął się kawałek, dając Ryuutarou pole do manewru.


Ostatnio zmieniony przez Ivo dnia 14.03.18 1:21, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 W każdym starciu na miecze czuł się w pewien sposób połączony niewidzialną nicią z przeciwnikiem, jakby na płaszczyźnie emocjonalnej stawali się jednością. Dostrzegał momenty zawahania, czuł siłę, rejestrował każdy sąsiedni oddech i poruszenie mięśni, choć w trakcie wymiany ataków nie było na to czasu – uwaga skupiała się całkowicie na odbieranych bodźcach i wyprowadzeniu adekwatnych do nich sekwencji ruchów. Wybicie się z rytmu groziło utratą głowy, może nawet w dosłownym sensie, co nijak nie przeszkadzało eliminatorowi w pozostaniu przy tym stylu walki. Mile wspominał rozgrzane ciało oblewane potem, szybkie oddechy wydostające się z ust czy świadomość napięcia w każdym mięśniu, podobnie czuł się podczas konfrontacji bez jakiegokolwiek narzędzia z wyjątkiem własnych rąk.
 Nie rozważał błędnego zinterpretowania swoich intencji przez wojskowego, mimo że obracał się wśród „profesjonalistów”, którzy w każdym zdaniu potrafili doszukać się głupot pokroju dwuznaczności. W odpowiedzi na takie zachowania Warner zazwyczaj ignorował ten przejaw wysilania szarych komórek do skojarzenia dwóch pojęć, sporadycznie okazując swoją dezaprobatę poprzez sarkastyczny komentarz czy samo spojrzenie mające zredukować nadmiar swobody.
 — Zobaczymy, czy cokolwiek się zmieniło od tych czasów — mruknął.
 Nie musiał mówić dwa razy – cofnął się zaledwie o krok i skrzyżował luźno ramiona na piersi, by następnie wlepić wyczekująco oczy w posturę Bergssona.
 Skupił się przede wszystkim na górnej części ciała, ale starał się objąć wzrokiem całość obrazu, jaki sobą reprezentował. Jego „koledzy” byliby dumni z faktu „pożerania kogoś wzrokiem” przez jego jakże niedostępną na głębsze relacje międzyludzkie osobę. Szkoda, że nawet w tym nie dało się odnaleźć niczego powiązanego z seksualnością, nie mówiąc o tym, że obiektem stał się mężczyzna. Warnera z pewnością nie ciągnęło do tej samej płci.
 Nie spoglądał w stronę tarczy, lecz wierzył, że naboje trafiły tam, gdzie powinny.
 Skinął głową i odebrał karabin.
 Odbezpieczył broń, przyjął właściwą pozycję, pamiętając o lekkim pochyleniu ciała do przodu i dłuższym wydechu, po czym oddał serię strzałów ku jednej oddalonej tarczy, zaraz zastępując ją kolejną o innym położeniu. Przeładował karabin, tym razem darując sobie zbędne zwlekanie przy właściwym ustawieniu – zrobił krok i padł na ziemię, podciągnął karabin wygodniej do ciała i wycelował, starając się wziąć poprawkę na inny kąt. Uniósł się, opierając jedno kolano o podłoże, i ponownie pociągnął za spust, a ostatecznie skoczył na równe nogi i powtórzył to. Nie musiał słyszeć Ivo, by zauważyć, że narzucone tempo zaburzyło precyzję, ale to dopiero pierwsza seria. Wymienił magazynek i zaczął wszystko od nowa, szukając równowagi między szybkością a celnością.


Ostatnio zmieniony przez Warner dnia 14.03.18 1:23, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Stał w odpowiedniej odległości, by móc dobrze objąć wzrokiem sylwetkę Warnera. Przyglądał się uważnie temu, w jaki sposób układa broń podczas zmiany pozycji i jak ją trzyma podczas oddawania strzału inaczej niż stojąc. Skinął nieznacznie głową, raczej do siebie niż do niego, bowiem Moriyama skupiony na wypełnianiu ćwiczenia najlepiej, jak potrafił, nie mógł tego dostrzec. Bergsson z lekkim zadowoleniem zauważył postęp drugiego eliminatora. Może i celność nie wzrosła znacząco, natomiast wszystkie czynności wchodzące w obręb składania się do strzału, stawały się dla okularnika coraz bardziej odruchowe. To bardzo dobry znak - celność zawsze można było wyćwiczyć, Szwed spodziewał się, że na początku jego "uczeń" będzie miał z tym problemy. Taki przebieg zdarzeń był naturalny i wszelkie problemy napotykane przez Warnera powinny się pojawić dla zdrowego rozwijania tej umiejętności.
W gruncie rzeczy, podczas sesji treningowej Ivo chodziło o to, by wyrobić w drugim eliminatorze odruchy i nawyki związane z obsługą broni palnej. Żeby już nigdy nie zastanawiał się czy kiedy pociąga za spust, to ma zrobić wydech, wdech, a może oba na raz? albo nie popełniał błędów charakterystycznych dla amatorów, które czasami kończyły się utratą wzroku, gdy nagle tajemniczo karabin odskoczył do tyłu, a luneta wybiła niefortunnemu strzelcowi oko, bo nie trzymał broni stabilnie. Tego właśnie chciał i musiał go nauczyć Bergsson, natomiast sama celność leżała już tylko i wyłącznie w gestii Warnera czy będzie dużo ćwiczył później czy nie.
- Szybciej! - zawołał, poganiając go - Żadnych przerw na odpoczynek! To pole bitwy, nie wuef w podstawówce!
To nie była złośliwość. Wiedział, że Warner rozsądnie zaczynał z takiego tempa, by wszelkie czynności wykonywać poprawnie. Teraz jednak Bergssonowi chodziło o tę wspomnianą już odruchowość, nawet nie o celność strzałów. Ivo w ogóle teraz nie patrzył na tarczę, obserwował tylko okularnika i jedynie podkręcał tempo kolejnymi krzykami.
- Jeszcze trochę, Warner! - dodał mu otuchy, kiedy prędkość wykonywania wzrosła powyżej spodziewanego limitu wytrzymałości Moriyamy - Utrzymuj tempo!
Miał w zanadrzu jeszcze jedno ćwiczenie ruchowe, chciał jednak najpierw dokończyć to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach