Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

- Aha.
Fontanna wydawała się być tego dnia znużona ciągłym tryskaniem chłodną wodą. Marcelina zauważyła, że dzisiaj działała jakby wolniej, choć ta przyglądała się jej pierwszy raz w życiu. Ponieważ dzień był słoneczny, acz nie nadgorliwie upalny, w pewnym miejscu przy fontannie dziewczyna dostrzegła bardzo bladą tęczę. - Żywe istoty zawsze odczuwają pewien niepokój - odpowiedziała spokojnie, odrywając wzrok od dostrzeżonego zjawiska i powróciła nim na twarz osobliwej kobiety - Z punktu widzenia biologii to właśnie uczucie strachu pozwala im przeżyć. Bycie w ciągłej gotowości, nieprzerwane przygotowanie na każdy atak. Natury nie zmyli nawet ta złota klatka, w której możemy czuć się, podobno, bezpiecznie.
Marcelina znów przeniosła wzrok na przybyłe ponownie tu, nieustraszone gołębie. W duchu zaśmiała się, kątem oka obserwując reakcje kobiety. Zastanawiała się, czy ta faktycznie była androidem, jednak z każdym następnym słowem dziewczyny tylko utwierdzała się w przekonaniu, że owszem.
- Mam wolny dzień - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. - Nie chciałam tracić ładnej pogody siedząc w domu. - wyciągnęła z kieszeni swoje ulubione, długie papierosy smakowe. Zaciągnęła się, próbując odpalić ten kawałek przyjemności i ruchem rutynowym schowała zapalniczkę. - To byłaby głupota.
Poczuła ciche zawodzenie w okolicach żołądka. Nieprzyjemny uścisk w brzuchu dawał o sobie znać od rana - Marcelina skarciła samą siebie w myślach. Mogła normalnie zjeść śniadanie... choć raz.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Oczekiwałaś innej odpowiedzi? - Spytała, korzystając z "biologicznej" ciekawości, jaką to powinna podobno nie mieć. A jednak, protokoły poznawcze są jednymi z pierwszych jakie powinny posiadać androidy. Jeśli maszyna nie jest w stanie wykazać zainteresowania czymś nieznanym, to w jaki sposób jej system ma się rozwinąć i aktualizować w oparciu o takowe nowości? Samorozwijające się oprogramowania - sztuczna inteligencja - to jednak jest forma inteligencji. Inteligencji, jaka musi być rozwijana, bo inaczej jest ona tylko formą ograniczonej bazy danych.
- Wciąż to powtarzasz. - Zauważyła, ostatecznie chcąc zwrócić uwagę na przewijający się czynnik w jej słowach. Ściągnęła brwi, wysuwając dłonie z kieszeni bluzy i splątując ramiona na klatce piersiowej. - Podkreślasz motyw istot biologicznych, ludzi, odcinając siebie i takowych. Rozumiem że raczej nie muszę się tłumaczyć z nie bycia takowym, ale czy naprawdę jest potrzeba to tak wynosić ku górze? - Niejako naturalna forma niemej irytacji pobrzmiała w tonie maszyny, która nie była zachwycona faktem bycia ciągle "odcinanym" od innych przez określenia "istoty biologiczne", "ludzie" i tak dalej. Nie po to wygląda i próbuje imitować zachowania takowych, by obca osoba ją za to oceniała i odsuwała. Nie jest gorsza niż wymordowani udający zwierzęta.
- Niestety, Ja jestem zmuszona tracić czas, ale nie jestem w stanie niczego na to poradzić. Nie posiadam zezwolenia na wejście do północnej części miasta, więc muszę czekać. - Wzruszyła bezwiednie barkami, rozplątując ramiona i spuszczając je wzdłuż ciała. Być może Elise rozgaduje za dużo o sobie, lecz system nie zauważył, by te informacje były ważne lub szkodliwe.
Gołębie powoli zaczynały nachodzić na zgrzewy systemowi. Android nawet ruszał już w ich stronę, ale gdy miał minąć Marcelinę, do jego systemów odbiorczych dotarł niestandardowy dźwięk, jaki miał źródło właśnie tam, gdzie była kobieta. Zatrzymała się i obróciła, przechylając głowę nieznacznie na bok w zainteresowaniu. Chwilę zajęło jej przetrawienie tej informacji i zrozumienie, o co chodziło.
I uśmiechnęła się. Nieznacznie, acz ciepło, pozytywnie, przyjaźnie.
- Chyba istota biologiczna stanęła przed jednym z biologicznych problemów. - Bezpardonowo delikatnie "dźgnęła" parę razy kobietę w brzuch, wskazując na niego. Tak, ona również ma drobne problemy ze "sferą osobistą" czy jak to się tam nazywa.
- Może zafunduje ci jakieś śniadanie? Za ten kamień który prawie cię trafił. - Zaproponowała, wsuwając kciuki dłoni do kieszeni spodni z lekko wzruszonymi ramionami. Maszyna czasem miała problem z dopasowaniem odpowiedniej ilości "rozluźnienia" i "spięcia" by być ludzka, a zarazem nie być do przesady wyluzowana. Odwrotnie jednak, nie mogła też dopasować odpowiedniego poziomu spięcia, by nie wydawała się bezduszną maszyną (jaką jest). Kwestia praktyki.
- Ewentualnie jak zostaniemy tu jeszcze trochę, to może dostaniesz za darmo gołębia. Surowego, ale zawsze coś. - Rzuciła spojrzenie w stronę gruchającego stadka, mierząc je wzrokiem jaki wprost ciskał błyskawice.
Gdyby nie odrobinę puste oczy. Tia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzała w stronę kobiety, unosząc lewą brew. Zacisnęła zęby, chcąc jak najszybciej uciąć tą dyskusję. Ciągnącym się milczeniem dała androidowi do zrozumienia, że kończy ten temat i nie ma ochoty do niego wracać. Ten dzień miała ochotę spędzić sama, a wszelkie dyskusje planowała omijać szerokim łukiem - choć wymieniła z kobietą tylko kilka, właściwie mało znaczących zdań, już teraz czuła skutki permanentnego zmęczenia psychicznego. - Na co? - zapytała, gdy kobieta wspomniała o północnej części miasta. Może chodziło o kogoś, kto owe zezwolenie posiada i z niego skorzystał. A skoro go posiada, to najpewniej był kimś ważnym, kimś z kręgu niebieskich. - Dziękuję, już dzisiaj jadłam - odpowiedziała, w tej samej chwili jednak uświadamiając sobie, że ma ochotę na jakąś chłodną przekąskę. - Jest ciepło, gorąco wręcz - zauważyła, czując nieprzyjemnie klejącą się skórę na dłoniach. -  Zjadłabym lody. - stwierdziła, rozglądając się za budką, która serwowała gałki na wafelku. Choć ludzkość kroczyła do przodu, ten smakołyk dotrzymywał jej kroku i pewnie będzie jej towarzyszył jeszcze długo. - Chodź, zjemy razem. - nie wiedziała, czy androidy mogą/lubią jeść, podejrzewała jednak że programiści wzięli pod uwagę podstawowe potrzeby fizjologiczne, skoro tworzyli maszyny na podobiznę człowieka... - Ale to ja stawiam.
Podeszła wolnym krokiem do wspomnianej budki. Zastanawiała się chwilę, na jaki smak właściwie miała ochotę - szybko doszła do wniosku, że nie potrzebnie się tyle zastanawiała. - Karmelowe poproszę. Trzy razy. Tak, do jednej gałki.
Po wzięciu swoich lodów mrugnęła jedynie w stronę Elise. Może się jeszcze kiedyś spotkają.

[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 17.06.18 17:43, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zmęczenie psychiczne, jak to dobrze że ona nie musi takowego odczuwać widząc brak logiki większości ludzi. Gdyby to tak działało, zapewne już by od tego miała wory pod oczyma i niechęć do egzystencji. A tak - żadnych problemów, tylko stal.
- Na możliwość kontynuowania zaprogramowanych mi zadań. - Nie było powodu odpowiedzieć pełną prawdą na to pytanie, a przynajmniej nie dopóki nie zobaczy na to powodu. A póki co, takowego nie widziała. Może jak Marcelina się bardziej postara, mmm? Póki co dziewczyna specjalnie nie podpadła jej, i jak maszyna rozumiała, vice versa.
- Myślę że po moim stroju raczej zauważysz że mi ta temperatura nie przeszkadza. - Stwierdziła, wymijajac jej podziękowanie za propozycje. Zazwyczaj tak wyraźny dźwięk skurczu żołądka jest spowodowany głodem lub niestrawnością, a osoba przed nią nie wyglądała na kogoś męczonego przez problemy gastronomiczne. No nic, nie będzie drążyć tematu.
- Schłodzony koktail mleczny też by mógł zadziałać w celach chłodzących. - Zauważyła, dając potencjalną alternatywę do zamrożonego mleka i dodatkowych składników smakowych. Tak, jest tym typem osoby.
Nie skomentowała słów o jedzeniu razem, acz podeszła do budki za Marceliną. Nim jednak nadeszła ewentualna jej kolei na wzięcie loda, dostała cynk że pora na nią.
- Dokończymy innym razem. Bywaj. - Rzuciła raczej skąpo, po czym ruszyła biegiem w stronę północnej części miasta. Trzeba było załatwić coś.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Było już dość późno, oczywiście się zasiedziała u swojego korepetytora bo jak się jest kiepskim z czegoś to trzeba łazić po domach innych ludzi a potem wracać po nocach do domu samemu. W rękach trzymała książki i zeszyty. Ubrana w brzoskwiniowy płaszczyk do kolan i czarne kozaczki na niewielkim obcasie. Było zimno ale na uszach miała czerwoną opaskę chroniącą uszka od mrozu. Może łapki miała trochę zmarznięte bo zapomniała rękawiczek z domu. Wtuliła nosek w ciepły szalik którym miała owiązaną szyję i szła parkiem zahaczając o starą fontannę. Przystanęła tam dosłownie tylko na chwilę. Było tu tak ładnie, jak by miała chłopaka to pewnie chciałaby z nim tu przychodzić o tej porze i spędzać cały wieczór na miłej rozmowie tuląc się do jego ramienia. Aż się zarumieniła na tą myśl. - To by było takie miłe.. - szepnęła sama do siebie przyciskając książki bardziej do piersi z zimna.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

 — Co byłoby miłe? — zapytał groźno, przebijając się przez zacienioną plamę pod drzewem.
 Było cicho, jedna z miejskich lamp skrzyła się rytmicznie, ale poza tym było niesamowicie cicho. Wszystko pokrywała cienka warstwa białego puchu, odgłosy kroków ginęły na miękkim, śniegowym dywanie. Zakradł się do niej niemal bezgłośnie.
 Dlaczego dzieciaki kręciły się po mieście nocą? Żadne miasto nie jest o tej porze bezpieczne. Pokazuje swoją drugą twarz, której tak bezczelnie wyrzekają się w mediach wszelkie służby porządkowe. Nawet M-3, a może właśnie ono, po zmroku nie przypominało już w niczym tej betonowej utopii, którą było za dnia. Wszystkie koszmary zza murów znajdowały wtedy zakamuflowane wejścia do środka i tak jak obawy w ludzkim mózgu goszczą się w środku w ciemności.
 Miała na sobie to, co nosił już od kilku długich dni. Spodnie tamtego chłopaka mu przypasowały, były idealne w pasie i nie musiał nawet nosić do nich dodatkowej klamry. Słuchawki które mu wtedy zwędził wisiały mu luźno na szyi. Bateria telefonu była na wyczerpaniu. Z takim ubiorem z pewnej odległości mógł wyglądać nawet przyzwoicie. Jak normalny nastolatek, który tak jak i dziewczyna plątał się koło fontanny nocą.
 — Niebezpiecznie jest szwendać się samotnie o tej porze — upomniał ją, wkładając dłonie do kieszeni.
 Przyzwyczaił się do mrozów Desperacji. Tutejsza pogoda była niezwykle łagodna, nawet teraz było może jeden albo dwa stopnie poniżej zera. Padał śnieg, ale nigdy nie zdoła zgromadzić się na ulicach i przysypać chodniki. W porównaniu do zimowej pustyni tutaj było mu niemal ciepło.
 Spojrzał na dziewczynę spod kaptura, zanim na dobre się do niej zbliżył. Okolica była pusta.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Aż podskoczyła zaskoczona odpowiedzią na pytanie które w sumie rzuciła sama do siebie. Nie widziała tu nikogo przecież, a może była tak pogrążona w myślach że zignorowała mężczyznę stojącego nieopodal niej. Wybita z rytmu przełknęła ślinę odwracając się powoli w stronę z której doszedł do niej dźwięk. - Um.. etto.. - przełknęła nieco głośniej ślinę nadal lekko się czerwieniąc na buzi, całkiem prawdopodobne że z zimna. - Miło byłoby tu przyjść z kimś.. umm.. ważnym.. - wymamrotała może nieco zdziwiona że mu powiedziała szczerze. Wlepiając spojrzenie w swoje buty do chwili gdy nie zauważyła że się zbliżył. Powoli zaczęła podnosić głowę w górę śledząc wzrokiem jego ubranie. Przełknęła ślinę zdając sobie sprawę że jej rozmówca jest o wiele wyższy i teraz stojąc obok niej patrzył na nią z góry. Ona musiała odchylić głowę nieco w tył żeby przyjrzeć się jego twarzy. Aż dziwny dreszcze przebiegł ją po kręgosłupie gdy ją ostrzegł. W filmach i książkach niebezpieczni mężczyźni pojawiają się znikąd, nocą i w sumie wyglądają tak jak ten typ tutaj. Jeśli mowa oczywiście o aparycji. Ale to są filmy i książki, tworzone na potrzeby innych ludzi. - Ale.. wracałam właśnie do domu.. z korepetycji.. - wyszeptała cicho pod nosem patrząc mu w oczy. Stał w sumie blisko więc mógł ją swobodnie usłyszeć. Uśmiechnęła się do niego bardzo łagodnie - Um.. jest zimno.. - powiedziała powoli sięgając ręką do szalika i zdjęła go z szyi powolnymi ruchami. Po czym wręczyła go nieznajomemu. - P.. proszę.. będzie ci cieplej.. nie chciałabym żebyś się rozchorował.. - wyjaśniła ofiarowując mu swój puchaty cieplutki, pachnący słodką truskawkową wonią perfum szaliczek. Po prostu miała dobre serce i chciała być miła.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

 — Ja jestem ważny. Jestem pewny, że po tym co zrobiłem szuka mnie już połowa miasta — odparł, rozkładając ręce na boki.
 Czuł się dobrze. Czuł się silny i nie do złapania. Ile już minęło od pierwszego dnia gdy zjawił się tutaj, w M-3? Nadal nie mógł pojąć dlaczego pozwalano mu kręcić się tutaj bez przeszkód. Czyż nie był złoczyńcą, przed którym mieszkańców mieli bronić wojskowi i policja? Gdzie jest jakaś miejska służba, która chroniłaby bezbronne dzieciaki wracające nocą od swoich nauczycieli?
 Był bezczelnie szczery, ale wątpił, że dziewczyna domyśli się co chciał jej przez to powiedzieć. Zaszedł ją od tyłu, ale w końcu opuścił ramiona wzdłuż ciała. Nie chciał wyglądać jak pijany podrywacz, który próbuje ją przytulić. Nie miał zamiaru nikogo przytulać.
 Zatrzymał się pół kroku przed dziewczyną i przechylił głowę jak zaciekawiony jakimś odgłosem pies. Nie mógł pojąć dlaczego nieznajoma zaczyna się przed nim rozbierać, a potem jeszcze wyciąga ręce oferując mu swój ozdobny szaliczek. To było tak absurdalnie idiotyczne, że nawet umysł Kirina nie był w stanie tego pojąć.
 — Co ty odpierdalasz? — wzdrygnął się i odsunął trochę dla bezpieczeństwa.
 To był podstęp? Dlaczego ktoś obcy miałby być dla niego miły? Nie prosił się pomoc, a mimo to ta została mu zaoferowana. Wymordowany doświadczał dziwnego błędu w systemie. Rozchylił usta nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, więc tylko stał tak z rozdziawioną gębą i miękkim, pachnącym truskawkami szaliczkiem w rękach. Nigdy nie miał w dłoniach czegoś tak miękkiego. Gwałtownie ścisnął materiał, a wargi zatrzęsły mu się z zachwytu.
 — Jakie to miluśkie. — Rozproszył się. Wbił spojrzenie w łagodne fałdki szalika, bawiąc się nim, gładząc palcami i machając w powietrzu. Podobało mu się, jak materiał pokrywa się malutkimi płatkami śniegu. Widział na jego powierzchni ich bajeczne kształty. Oczy mu się świeciły.
 Dlaczego coś tak ładnego musiało istnieć? To absurdalne, że dopiero w mieście, spotykając w nocy przypadkową dziewczynę zaczął doceniać jak bardzo złożone i fascynujące są śnieżynki opadające powoli na powierzchnię jej szalika. Nagle w ogóle nie miał ochoty się robić jej coś przykrego. A przecież właśnie w takim celu wyszedł do niej ze swojego bezpiecznego cienia.
 Wpakował twarz w miękkie fałdki i zaciągnął się słodką wonią.
 — Co to jest?! — zapytał rozemocjonowany. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że musi wyciągnąć twarz z materiału, by wypowiadane słowa stały się wyraźne. — Co to jest za zapach?!
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Sama przechyliła lekko głowę nieco zmieszana jego słowami. Ale chyba była ostatnią na tym świecie która byłaby wywnioskować z tej wypowiedzi coś złego. Przez chwilę się zastanawiała nad tym co powiedział próbując sobie przypomnieć czy go w jakimś filmie nie widziała. Przecież mógł być sławny, albo co było bardziej prawdopodobne to pewnie uciekł z domu i dlatego wszyscy mogli go szukać. To były tylko gdybania, tak czy inaczej miał swoje powody żeby być tu a nie w domu. Uśmiechnęła się do niego łagodnie. "Nie o taką wyjątkową osobę mi chodziło.. ale.. to moja wina że złego opisu użyłam.." przemknęło jej przez myśl. - To w takim razie miło mi że tu jesteś ze mną.. - powiedziała łagodnym tonem głosu.
Uważnie obserwowała jego reakcję na podarowany szaliczek i uśmiechnęła się jeszcze radośniej widząc jego reakcję. Wywnioskowała że prezent się nieznajomemu musiał spodobać skoro się w niego wpatrywał i macał z taką pasją. Oczy aż mu błyszczały, to był iście piękny widok dla Karasawy. Uwielbiała uszczęśliwiać innych w każdy możliwy sposób, bo każdy miał w sobie choć odrobinę dobra i wystarczyło nieco wysiłku żeby to dobro wyciągnąć z głębi na powierzchnię.
Obróciła ponownie główkę lekko w bok próbując zrozumieć co tam mamrocze z twarzą wciśniętą w miękką fakturę szalika. Już chciała poprosić żeby powtórzył, ale chyba miał zdolność czytania w myślach bo sam się po chwili poprawił. - Umm.. tak pachną truskawki.. - powiedziała nieco ciszej, o dziwo perfumy do złudzenia przypominały ich zapach.
Wpatrując się w niego miała wrażenie że mógł być zmęczony, na pewno był wyziębiony spacerując w tak mizernym okryciu. - Umm.. wiesz mieszkam nie daleko.. wyglądasz na zmęczonego.. a mogę ci zrobić coś ciepłego do picia i jedzenia.. - zaproponowała nawet gościnę biedakowi. - Robię pyszne steki.. - dodała dla zachęty. Miała tylko dobre intencje i w życiu by jej nie przyszło do głowy że grozi jej coś złego w jego towarzystwie. Ba! Nie czuła się bezpieczniejsza w tym momencie. Była noc, było ciemno ale przy najmniej nie była już sama na tym odludziu. W jej mniemaniu miała dużo szczęścia że trafiła na niego na nie na jakiegoś psychopatę z morderczymi zapędami.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

 Nie miał bladego pojęcia, dlaczego dziewczyna miałaby cieszyć się w jego obecności tutaj. Nawet jeśli nie słyszała nigdy o niebezpieczeństwach czyhających na młodociane panienki nocną porą, to nadal nie rozstrzygało z jakiej racji cieszy ją obecność obcego faceta. Nie prezentował się w końcu najpiękniej. Jego przypalona twarz nie miała nic wspólnego z facjatą gwiazdora, na widok której twarze dziewcząt robią się podejrzanie rumiane, a nogi miękkie.
 Poczuł, jak nadmiar słodkiej woni drażni jego nos. W połączeniu z niską temperaturą otoczenia nadmiar wilgoci w nozdrzach tworzył się w niesamowitym tempie. Zaciągnął się gwałtownie powietrzem, a potem kichnął, wycierając gluty o miękki materiał, a potem wcisnął szalik do rąk dziewczyny.
 — Słodko — mruknął i otrząsnął się z poprzedniego zaskoczenia. Dziewczyna była dziwna, a nie on. Nie mógł dać jej się wciągnąć w tą grę pełną abstrakcji. Nie był rycerzem na białym koniu, a ona nie przypominała księżniczki potrzebującej ratunku. Kirin był smokiem, a dziewczyna jego ofiarą.
 Naskoczył na nią i zmusił by wycofała się tyłem do krawędzi fontanny. Nie było mowy, by zechciała zamoczyć buciki przy tak niskiej temperaturze, więc chociaż ścianka fontanny była niska, powinna wystarczyć do unieruchomienia dziewczyny.
 — Znam lepsze sposoby, na rozgrzanie się — rzucił, napierając na dziewczynę.
 Był ciekawy, czy spróbuje ucieczki przez basenik lodowatej wody, czy może odważy się z nim siłować. Nie wyglądała na taką, która chciałaby, czy nawet mogła zrobić komukolwiek krzywdę. Z łatwością przełamałby jej obojczyki, wyłamał ramię... nie uratowałyby jej nawet warstwy materiału, które biorąc pod uwagę kształt jej sylwetki nie były zbyt grube. Ciepłe miastowe zimy nie pomagały mieszkańcom w takich sytuacjach.
 Tym razem nie musiał nawet wyjmować noża. Mia wrażenie, że wystarczy siła w ramionach, by pozbawić dziewczynę życia. Jeśli wcześniej sama nie zemdleje, pomoże jej lekkim uderzeniem. Po raz kolejny wstrzymywał się wyłącznie dlatego, by zobaczyć jaka będzie jej pierwsza reakcja.
 Dla statystyk.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Nadal go obserwowała z uśmiechem na ustach. Wygląd przecież nie miał znaczenia, liczyło się to co było w środku. - Um.. na zdrowie.. - powiedziała miło sądząc że się biedny rozchorował z tego zimna. Zdziwiła się gdy oddał jej zasmarkany szalik. Nie do końca wiedziała jak ma się zachować. Wziąć go na powrót czy przekonać mężczyznę by go zachował.
Nie dał jej jednak nawet czasu pomyśleć bo po chwili doskoczył do niej zmuszając ją by się wycofała, upuszczając szalik na śnieg w odruchu. - Czekaj.. co robisz..? - spytała zaskoczona szybko upuszczając podręczniki i kładąc jedną dłoń na jego przedramieniu a drugą na klatce piersiowej. Nie mogła się już cofnąć bardziej bo łydkami dotykała ścianki fontanny. - Proszę.. przestań.. nic ci nie zrobiłam.. - wymamrotała czując jak łzy się zbierają w jej oczach. W oczach pojawiła się niepewność, nawet nieco strachu o to co się zaraz może wydarzyć. Zacisnął swoje ręce mocno na niej sprawiając jej nieco bólu. Syknęła cichuteńko, mogła nie wyglądać ale miała bardzo wysoki próg bólu. - Nie musisz tego robić.. błagam.. - próbowała jakoś go odwieść od jego zamiarów krzywdzenia jej. To nie miało sensu, to całe zajście. Nie potrafiła tego zrozumieć, patrząc mu w twarz z malującym się przerażeniem. - Przepraszam jeśli Cię rozzłościłam.. nie było to moim zamiarem! Chcę tylko wrócić do domu.. Proszę puść mnie.. - łzy się potoczyły po jej policzkach gdy zacisnęła drobną dłoń na jego ubraniu. Nie wiedziała czemu takie coś właśnie ją spotkało, zawsze była dla wszystkich miła i troskliwa. Zawsze przedkładała czyjeś dobro ponad swoje, czy ty miała być zapłata za jej dobroć? Mogła błagać i modlić się o to by ją zostawił w spokoju.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach