Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 14 1, 2, 3 ... 7 ... 14  Next

Go down

Pisanie 26.02.16 23:05  •  Stara stołówka - Bar. Empty Stara stołówka - Bar.
Stara stołówka - Bar. Bar

Pomieszczenie to służyło kiedyś za najzwyklejszą stołówkę, dzisiaj pełni podobną funkcję, mimo różnicy spożywanych tu trunków do spożytego jedzenia. Co do samego pomieszczenia, jest dość duże bo ma rozmiar sporego salonu z długimi drewnianymi ławami w większej części pomieszczenia. Ławy ustawione są w dwóch rzędach w każdym po sześć ław.
Naprzeciw wejścia jest kuchnia, która robi jednocześnie za bar. Do tego celu część blatu, na którym wystawiano jedzenie, do odebrania, specjalnie przerobiono.
Tak więc pomieszczenie to jest jednym wielkim pubem, a tak jak w każdym takim przybytku tu także bulisz za wszelakiej maści jadło i trunki.
W zimniejsze dni zapalane są tu niewielkie piece na drewno ustawione po jednym w każdym rogu pomieszczenia, cicho że nigdy nie palą się wszystkie na raz.
Opis NPC:


Ostatnio zmieniony przez Wartakus dnia 18.09.16 23:04, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.16 23:24  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Ballantine siedział obecnie przy blacie barku i zapijał smutki, chociaż smutki to dość słabe określenie, raczej łagodził swoją czystą i wcale nie skrywaną nienawiść do tego świata. Łokciem opartym o blat, a dłonią podpierającą głowę mieszał brunatnym trunkiem w trzymanej w przeciwnej ręce szklance. Wsłuchiwał się od czasu do czasu w rozmowy innych smoków, lub wymieniał porozumiewawcze spojrzenie z barmanem, by ten dolał kolejne procenty do szklanki.
Szklanka to w sumie zwyczajny słoik, ale z jakim urokiem! Szkło zostało zmatowione, a na bokach naczynia ktoś niezdarnie naniósł jakieś szlaczki. Sam Ghoul zastanawiał się, Na chuj?, ale w pewnym momencie przestał o tym myśleć. Był już raczej wstawiony, chociaż w jego przypadku trudno to określić. Nie wpadał jak inni drugoni na dziwne pomysły i też nie kołysał się na boki. Może nawet nie dało się go upić? Kij go tam wie.
Gdzieś w oddali jakiś Smok zaczął śpiewać swoje serenady, lecz szybko zamilkł obezwładniony szybkim ciosem z kufla swojego kolegi z ławki. Jeden z kominków, który szczęściem znajdował się obok siwowłosego, cicho strzelał.
Ballantine kończył kolejną kolejkę whisky, którą z kolei? Kto to liczy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.16 1:42  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Wpadła do „starej”, by się trochę wyluzować. Dziadzia barman zawsze znajdzie dla niej jakiś dobry, przeszmuglowany alkohol za małą dopłatą oczywiście, ale można się trochę poświęcić dla tych kilku procentów. Nogi same niosły ją do często odwiedzanej, wytartej części baru.
- Cześć Słonko, co dla mnie masz.       
- A mam co nieco. Ostatnio wpadła mi w ręce flaszeczka brandy, leżakowała 3 lata. – powiedział z chytrym błyskiem w starych oczach, przeczuwając szeroki uśmiech zadowolenia na twarzy Taro. Rzeczywiście, nie pomylił się.
- Dajesz. Zapłacę jak będę wychodzić.
- Tylko zapłać, a nie na krechę. – zrugał ją, ale machnęła tylko ręką i odwróciła się w stronę sali. Pytanie, gdzie by tu się zaszyć z dobrą flachą? Tam ktoś śpiewał, to nie. Gdzieś indziej słychać jak lali sobie piwska do gardła na hejnał, na hejnał, a co. Takie testosterońskie ekscesy dzisiaj nie dla niej. Chciała się w spokoju napić. Mętny wzrok padł na białą czuprynę dobrze znanego jegomościa. Wszystko jasne. Szklanka stuknęła głośno o blat. Znak dla niej, że trunek podano. Chwyciła zgrabnie szklanicę i ruszyła w stronę upijającej się w samotności Śnieżki.
- Mogę? – spytała, łapiąc za oparcie krzesła. Nie czekając jednak na zgodę, przysiadła się. Trzymana w dłoni szklanica, rzeczywiście była szklanką, czego nie można było powiedzieć o słoiku Wartakusa. Uśmiechnęła się pod nosem i wyciągnęła nogi pod stołem. Rozparła się wygodnie, tak mogła teraz siedzieć pić i nie przejmować się natłokiem obowiązków. Nawet towarzystwo znalazła, pytanie czy rozmowne? Na pewno barman był dziś rozgadany, bo co chwila było słychać jego żarciki, przeplatane opowieściami życia.
- Bo zabijać trzeba umieć. Wiecie. Za moich czasów obdzieraliśmy ze skóry z chirurgiczną precyzją, chociaż żaden z nas doktorem nie był, rozumiecie? A gdy obdzierani mdleli, to łaskotaliśmy ich po stopach końcówką noża. – ktoś parsknął cicho, a inny zaśmiał niedowierzająco.
- No i jak tam życie. Cudowne jak zawsze zapewne. – zagaiła do Wartakusa, jeżdżąc palcami po wyszczerbieniach szklanki, a oczy, półprzymknięte, odpoczywały od natłoku barw i kształtów.
- Powiedz im Ballantine. Jak długo prawdziwy zabójca katuje delikwenta, zanim łaskawie odbierze mu życie. – widać barman chciał przekonać słuchaczy niedowiarków ratując się opinią Śnieżki.
- Stary, daj żyć i napić się nie myśląc o robocie. – krzyknęła w jego stronę i rozbawiona popatrzyła na szklankę, przymierzając się do kolejnego łyka, czekała na reakcję towarzysza stołu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.16 14:40  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Łowca wypił resztkę alkoholu pozostałego w naczyniu i odstawił pustą szklankę na blat. Przez chwilę wpatrywał się w nią i te "wspaniałe" wzorki. Siedział sam w ciszy i odosobnieniu, do czasu...
Usłyszał, że ktoś wchodzi, lecz nie sprawdził kto. Po co? Co chwilę ktoś wchodził i wychodził, więc siedział w niewiedzy gdy usłyszał kobiecy głos nieopodal. Spojrzał w tamtą stronę by ujrzeć świeżo upieczonego Wiecznego, chociaż lepiej powiedzieć Wieczną. Może i dla reszty smoków nim była, ale dla Ghoula była to osoba, która zwędziła mu posadę, a po za tym to nadal ten sam Windykator co kilka dni temu.
Ballantine odwrócił od niej wzrok i zaczął wpatrywać się w półkę z alkoholami z tej czynności wyrwał go ponownie głos Mercedes.
Nie zdążył nawet zaprotestować, a dziewczyna zajęła miejsce tuż obok niego. W sumie to zapewne słowa sprzeciwu nie wniosłyby nic, a tyłek Wiecznej i tak spocząłby na stołku obok.
Ghoul wymienił porozumiewawcze spojrzenie z barmanem, a następnie pchnął szklanką po blacie w jego kierunku. Ten po chwili nalał do niej kolejną porcje brunatnego trunku i delikatnie pchnął naczynie z powrotem do najemnika.
- Po staremu. Norma zleceń w tym miesiącu wyrobiona. Trzy zabójstwa, jedno porwanie, dwie eskorty. - urwał nagle i podniósł słoik do ust by momentalnie go opróżnić. Głos standardowo zimny i bez emocji. Spojrzał leniwie na dziewczynę i omiótł ją wzrokiem.
- Przytyłaś? - rzucił by dogryźć nowej wiecznej.
Jednak zanim ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć barman zwrócił się do siwowłosego łowcy.
- Zabójca nie katuje, zabija szybko i cicho. Psychole i sadyści, są od tego. Jednak zakładając, że masz wyciągnąć od kogoś informacje, a i tak go zabić, to zależy... - poniósł wzrok ku górze jakby się nad czymś zastanawiał, lecz za chwilę ponownie zaczął mówić - ...odpowiedź jest prosta. Tyle ile trzeba.
Odpowiedź dość nieoczekiwana, a można było to wywnioskować po twarzy barmana. Mimo wszystko zaraz się ogarnął i dalej zaczął opowiadać swoje historyjki raczej młodym Smokom, lub lepiej, niedoświadczonym.
Ballantine wrócił wzrokiem do swojego obecnego towarzysza rozmów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.16 17:00  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Taro popatrzyła niemrawo na swoją szklankę i potrząsnęła nią by płyn tańczył jak dziki wokół brzegów. Jej się tam nigdzie nie spieszyło. Miło, bo w tle małe burdy, ciepło, bo piec grzał no i jest alkohol, który i tak weźmie na krechę. Ale tym razem jako Mercedes - Wieczna, a nie jako Windykator. Uśmiechnęła się perfidnie pod nosem. Dwóch dezerterów się spotkało, o stołek rywalizowało, ale los zadecydował, czy też wola Pradawnego, że rudooka posadę dostała, a bordowy topił smutki ze słoika na hejnała. W każdym razie, ona nie czuła w sobie jakieś zmiany. Nadal była tą Mercedes czy też Hondą. Babą z wiecznym okresem, lubiącą często komuś dopiec czy pomatkować. Słoik Wartakusa przejechał po blacie w stronę barmana, a Mercedes uznała, że może się w końcu napije brandy.
- Ładna norma, gratulacje. – powiedziała znad szklanki. Ale stary Hashima wyjechał ze swoimi anegdotami, wywołując u niej irytację zmieszaną z rozbawieniem, bo jak tu się na dziada długo denerwować.
Przytyłaś?
Uniosła pytająco brwi po czym mimowolnie spojrzała w dół. Kpiący uśmiech znów wykrzywił jej usta.- Poszło w cycki. – popatrzyła na jego sylwetkę, ale słaby wzrok i tak przekłuwały śnieżne włosy, a ogień z kominka jeszcze bardziej odznaczał je na tle ciemnego pomieszczenia. - Za to u Ciebie widzę forma w porządku. Osiwiałeś do reszty od tej bieganiny. Za dużo pracujesz, następna jest już tylko łysina. – pokiwała smętnie głową, robiąc poważną minę, przynajmniej prawe jej się to udało.
Odwróciła wzrok i kolejną porcją brandy uraczyła żołądek, a uśmieszek rozbawienia tańczył na wargach.
- Nie umiesz się bawić. Co to za zabijanie, jak nie można się trochę z ofiarą podroczyć. Taka rutyna: znajdź, zabij, wyjdź, jest dobijająca. Ani się obejrzysz, a skierujesz lufę w swoją stronę. - skomentowała słowa Ballantine skierowane do barmana, bo właściwie choć opowiadał dziwne rzeczy, to jednak było w tym trochę prawdy, przynajmniej dla Taro. Czując na sobie jego wzrok również na niego spojrzała. Zamglone tęczówki wpatrywały się w dwie bordowe kropki oczu ex-łowcy. Ciekawe czy jeżeli czerwinka zwalczyłaby połowiczną ślepotę, to też by miała takie krwawe kleksy. Jak zwykle tego typu pytania zostaną u niej bez odpowiedzi. Brandy ponownie zachlupotało w szklance, którą na nowo zaczęła obracać na blacie. Można było powiedzieć, że patrzy wyzywająco na Śnieżkę, ale nie da się tego odczytać w spojrzeniu, które nigdy nic nie wyraża. Źrenice giną w rudawej mgle tęczówek, rozmówcy nie zostaje nic innego jak tylko tonacja głosu i mowa ciała. Mercedes rozbawiona jak zwykle, tylko alkohol nie wchodził jak zawsze. Może jednak coś się zmieniło?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 16:10  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
- Mówisz? - jego znudzony i pusty wzrok skrzyżował się z jej - Nie traktuję zabijania jak zabawy, to moja praca.
Wyciągnął z kieszeni fajkę i pudełko tytoniu, następnie zaczął starannie pakować przyjemnie pachnące wióry do wnętrza fajki. Gdy skończył wyciągnął pudełko zapałek i zapalił jedną z nich, przez chwilę zaciągał płomyk do środka fajki, a gdy ta się rozpaliła wyciągnął dłoń z jeszcze palącym się kawałkiem drewna do Mercedes.
- Byłaś Windykatorem, nie dziwę się, że preferujesz tortury ale ja specjalizuję się w szybkim usuwaniu problemu. Nie widzę potrzeby w bawieniu się kimś kto i tak umrze, a z każdą minutą jego szansa na przeżycie wzrasta. Wymordowani niekiedy potrafią przebudzić swoje umiejętności tylko w takich okolicznościach. Co zrobisz gdy nagle zregeneruj swoje rany? - pociągnął dym z fajki, a następnie puścił chmurę w stronę wiecznej - Dla mnie ta "rutyna" jest instynktowym zachowaniem, zabij lub giń, w tym prostym schemacie nie ma miejsca "Zabijanie dla zabawy" czy "Baw się ofiarą".
Wciągnął kolejną dawkę nikotyny, a gdy tylko wypuścił chmurę z ust odłoży jeszcze palącą się fajkę na blat, w tej samej chwili Hashima układał szklanki na jednej z półek.
- Hashima, co jest w dzisiejszym menu? - siwowłosy zwrócił się nagle do barmana.
Ten momentalnie się obrócił się i podszedł trochę bliżej do dwójki dezerterów.
- Niech pomyślę, jest jeszcze trochę gulaszu z Sarghala, pieczone Śluzołapy... - starzec nagle przerwał, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, nachylił się do łowcy - ... ale dla Ciebie mogę przygotować coś specjalnego, a jak nasza nowa Wieczna zechce to i jej przygotuję
- Coś "specjalnego"?
Uśmiech starca rozszerzył się jeszcze bardziej - Potrawka z Lentarosa z ryżem wymieszanym z jego jajem. Wielki rarytas! Ghoul powinieneś o tym słyszeć, obracałeś się parę razy w kręgach smakoszy, chyba nawet dla paru pracowałeś.
Ballantine westchnął cicho i przytaknął parę razy na znak zrozumienia.
- Biorę wszystko.
Szybko skrócił dziadka o zdanie, by ten nie rozgadał się na dobre.

Hashima szybkim krokiem udał się do części kuchennej i wyraźnie zadowolony zaczął przygotowywać zamówienie.
Po paru minutach wrócił z paroma półmiskami i kuflem piwa. Wszystko to postawił tuż przed siwowłosym.
- Piwo na mój koszt, dziś i tak dużo kupiłeś - powiedział wesoło barman z wciąż nie znikającym mu z twarzy uśmiechem.
Ballantine kiwnął głową w geście podziękowania, a następnie spojrzał na Merc.
- Picie na pusty żołądek nie jest czymś co uwielbiam.
Zaraz po tych słowach zaczął próbować pojedynczo każdej z potraw.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 15:43  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Westchnęła i przewróciła oczami.
- No ja wiem, że to jest praca. Ale pracoholik z Ciebie. W sumie to dobrze, chociaż zanudzisz się, mówię Ci.
Jak już się napiła to porządnie. Przechyliła szklankę i wypiła całą zawartość. W żołądku przyjemnie się zakotłowało, a gardło paliło. Paczkę kopciuchów momentalnie wyjęła z ciasnych szortów, a papierosa przytknęła do ust. Jak dają to bierz, toteż wzięła od Wartakusa kawałek, prawdopodobnie drewna na końcu którego czerwień żarzyła się z żółcią. Już po chwili kłęby dymu wydobyły się z zapalonego papierosa.
- Oczywiście, że jego szansa na przeżycie wzrasta. Masz rację, ale czy to nie jest najlepsza część? Pomyśl. Ofiara myśli, że ma jeszcze szansę uciec, walczy, a koniec końców i tak pada martwa. – urwała przysłuchując się dalszym słowom. W tym czasie Hashima dolał jej trunku, który przygarnęła do siebie z wdzięcznością. – Gdy zregeneruje rany? – uśmiechnęła się promiennie – Wtedy następuje najlepsza część zabawy. Katujesz, aż nie będzie miał sił się uleczyć. Zwierzęta instynktownie walczą i to jest w nich najlepsze. Ludzie się poddają na starcie, czekają na koniec często popełniając głupie błędy, ratują się ucieczką. A przyparte do muru zwierzę, walczy i wygra lepszy. Satysfakcja gwarantowana. – poczuła jak dym z fajki Wartakusa dociera do jej nozdrzy. Mimo wszystko woli swój tytoń. Zaciągnęła się swoim papierosem by wyczyść niechciany zapach z płuc.
- Zabijanie to nie matematyka, wykresiki i statystyki. Może i ściągałam długi od dłużników, mimo wszystko starając się ich nie zabijać, każdy zasługuje na drugą szansę, ale kilkanaście lat temu byłam kim innym. I zabijanie też było moją rutyną. – popatrzyła na Wartakusa, już nie na kumpla z tej samej organizacji, a kolegę po fachu, gdy była młoda i głupia, a czerwone czy też prawie czerwone oczy były znakiem jej przynależności do poprzedniej organizacji. – Więc wiem o czym mówisz, dlatego przyjmij radę od starszej koleżanki i uważaj, bo się przejedziesz na obecnym toku myślenia i Ballantine nie będzie nikim więcej, jak pojedynczym słupkiem na wykresie spełnionych zleceń. – uniosła szklankę w jego stronę i wypiła niemy toast.
- Och, nie dzięki, nie mam zamiaru jeść twoich specjałów Hashima. Mogę ci podrzucić przepis na pustynne robale, ale śluzołapów nie zjem. Od wypalania gardła mam alkohol. – co jak co, ale ona od Hashimy bierze tylko alkohol. Jakoś nie ufa jego zdolnościom kulinarnym.  Obejdzie się z tym smakiem. Patrzyła jak parujące talerze lądują pod nosem Śnieżki nie dowierzając, że da radę to wszystko zjeść na raz.
- Taak, nie krępuj się. Ja tam nie zamierzam brandy z tym mieszać. - z reguły jej ostry ton głosu jeszcze przebrał na sile.
- Przekonasz się kiedyś do mojej kuchni, Taro.
- Nadzieja matka głupich. – powiedziała tylko i wypiła zawartość szklanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.16 11:56  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Ghoul spróbował wszystkich potraw po kolei, chwycił kufel i wlał trochę złocistego trunku do gardła.
Przez chwilę zastanawiał się od czego zacząć ale stwierdził po krótkim rozmyślaniu, że gulasz jest najlepszą opcją na początek. Chwycił półmisek z brązowym sosem, z którego wystawały kawałki mięsa oraz kilka pomniejszych składników.
Przyciągnął talerz do ust i przechylił go, sos wraz z kawałkami mięsa wpadał do jego ust, a najemnik robił sobie krótkie chwile na przeżucie mięsa i połknięcie. Nie minęło pięć minut, a Ballantine opróżnił pierwsze naczynie i z brzękiem odłożył na blat. Ponownie wziął piwo do ręki i się napił, tym razem poróżniając kufel do połowy.
Zasłonił usta i beknął. Otarł usta i przysunął do siebie Śluzołapy.
Po słodko-kwaśnym gulasz postanowił pozbyć się słodyczy w ustach i spałaszować słone "ryby". Chwycił jedną z półmiska, była dość sztywna i w sumie wyglądała jak szaszłyk, łowca z głośnym chrupnięciem pozbawił pieczone zwierze głowy. Przeżuł i połknął, o dziwo żył.
- Całkiem smaczne - rzucił oschle.
Spojrzał po tych słowach na Taro, która wyglądała jakby nie dowierzała, że po tym co właśnie je jej towarzysz, ten będzie jeszcze żył.
Siwowłosy spojrzał ponownie na kawałek Śluzołapa w ręku, a następnie na Wieczną. W jego oczach zabłysnął jakiś płomyczek.
Nagle Ballantine przytknął Taro kawałek mięsa do ust z zamiarem by ta została zmuszona przez odruch do zjedzenia ryby.
- Smaczne? - gdyby Ghoul posiadał emocje pozwalające na reakcje w obecnej sytuacji, pewnie wybuchłby śmiechem, tak jak Hashima i kilku innych smoków.
Zaraz po tej czynności sam wepchnął sobie kolejnego Śluzołapa do ust.
Obecnie gwar w barze został wzbogacony o kilka śmiechów i chichów na widok Wiecznej i Żmija.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.16 13:24  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Mercedes patrzyła i mimowolnie kpiarski uśmiech pojawił się znienacka na jej twarzy. Jak widać żołądek Wartakusa przyzwyczajony do ekstremalnych potraw, pochłaniał wszystko co mu wpadło od Hashimy w ręce. Pokręciła głową wciąż niedowierzająco i pchnęła pustą szklankę w stronę barmana.
Jedzenie dosłownie znikało. Widziała jak kolorowa masa znika z jego talerzy, a kufel piwa wysycha. Hashima chyba specjalnie zaczął ja ignorować, bo biegał wte i wewte wciąż nie dolewając jej następnej kolejki. Położyła się toteż na blacie i zaczęła wymachiwać dziko szklanką w jego stronę. Potłukła nią kilka razy w blat głośno. Nagle barman przypomniał sobie o niej i łaskawie dolał trunku. Uśmiechnęła się zawadiacko, a on tylko pokręcił głową. Wciąż rozpłaszczona spojrzała na Śnieżkę, niestety za późno, nie dostrzegła czającego się nań zagrożenia. Kawałek śluzołapa wylądował bezpardonowo w jej ustach. Skrzywiła się strasznie i zakrztusiła. Pospiesznie zabrała mu talerz jaki tylko nawinął się pod jej rękę i wypluła zdecydowanie za ostrą dla niej rybę. A niech się wszyscy śmieją, Hashima może zapomnieć o spłaceniu przez nią tej krechy.
Smaczne?
Odkaszlnęła i zacisnęła usta w linię.
- Sam się przekonaj. – wzięła rybę z talerza i plasnęła nią w twarz Wartakusa. Śluzołap plasną w nią głośno i po chwili ześlizgiwał  powoli z jego twarzy, a Taro nie mogła powstrzymać się głośnego śmiechu. Jeżeli wcześniejszy gwar był głośny, to teraz można go było nazwać harmidrem. Śmiechy przybrały na sile. Co ten Żmij i Wieczna?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.16 22:43  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Zdążył, na szczęście, przeżuć i połknąć rybę. Jednak nie zdążył uniknąć papki jaką dostał w twarz, nie była to najmilsza rzecz w jego życiu, a tym bardziej najsmaczniejsza.
Ballantine w dość teatralny sposób zrzucił ze swojej twarzy papkę, która częściowo poleciała na ziemie, a częściowo, przez wymachiwanie brudną ręką przez siwowłosego, na dekolcie Taro. Wytarł dłoń w spodnie, a twarz przetarł podnosząc koszulkę ujawniając sporych rozmiarów tatuaż smoka i kawałek tatuażu łowców, mimo wszystko pokaz ten nie trwał zbyt długo i Ghoul zaraz opuścił koszulkę.
Rozejrzał się krytycznym wzrokiem po sali, kilka smoków zamilkło, lecz ci którzy w organizacji byli trochę dłużej wiedzieli, że ten facet raczej nie zabije ich na miejscu z tak błahego powodu, chociaż większą rolę grał tu kodeks niż faktyczne hamowanie swych morderczych zdolności.
Gdy wrzawa trochę ucichła wrócił wzrokiem do jedzenia i Mercedes.
- 1-1 dla Ciebie - rzucił oschle.
Spojrzał nagle na pusty kufel.
- Hashima następny kufel i Czarnego Jacke'a! - zwrócił się do barmana, na co ten podniósł niepewnie brew.
Czarny Jacke był najmocniejszym i najdziwniejszym wymysłem tego baru, receptura samego Ballantine i w sumie przez niego jedynie pita. Czym jest? Mocnym jak cholera alkoholem. Robiony jest z fermentującej Czerwienniki i grzybków Purri nadających mu ciemny kolor, do tego zalewane spirytusem.
Staruszek przyniósł chwiejnym krokiem piwo jak i wymyślny trunek. Jego mocny zapach było czuć z dobrych dwudziestu centymetrów, a był nalany do niewielkiego kieliszka.
Ballantine chwycił ciemny trunek i szybkim machnięciem wlał go sobie do gardła. Na jego twarzy pojawił się prawie niewidoczny grymas w prawym kąciku ust.
- Słyszałaś o Czarnym Jacke'u? - zwrócił się do niej nagle stary barman - Warto się przekonać co potrafi.
W jego głosie można było wyraźnie wyczuć podstęp, ale co zrobi Wieczna?
Natomiast niewzruszony Ghoul odłożył z brzękiem kieliszek i wrócił do swojej potrawki  i kończenia śluzołapów.
Najbliższe stoły zamilkły na czas wlewania sobie trunku do gardła, wszyscy stali bywalcy wiedzieli jak mocny jest Jacke.
Czy Taro się skusi? Zero podpuszczania!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.03.16 18:47  •  Stara stołówka - Bar. Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Nie przewidziała, że Wart zdejmie z twarzy rybę i ona wyląduje wszędzie dookoła. Najgorsze jest to, że część znalazła się na jej dekolcie. Cudem powstrzymała się przed wykrzyknięciem:
Zdejmij, to zdejmij to obrzydlistwo ze mnie. I z twarzą wykrzywioną w grymasie, koniuszkami palców zdjęła z siebie część śluzołapa. Zobaczyła jak Śnieżka wyciera rękę w spodnie i bez namysłu nachyliła się i również wytarła w nie swoje dłonie. Co poradzić? Miała na sobie szorty, o co miała się wytrzeć, w gołe nogi? Nie ma mowy.
Jak widać Wartakus nie pozbył się do końca tatuażu łowców. Ona swój na ramieniu zastąpiła niedoszłymi tribalami, mało kto może dostrzec w zawijasach poprzedni tatuaż. Gwizdnęła cicho i powróciła do swojej szklanki z trunkiem. Łowcy… tak to był jej szczenięcy czasy głupoty. Myślała, że czerwinka jej pomoże, a tu taki kij. Nie zabawiła u nich długo, skoro nie byli w stanie jej pomóc. Wierna była tylko sobie, aż do teraz. Przejechała dłonią po twarzy przytłoczona myślami, nawet nie zwracała uwagi na toczącą się obok rozmowę.
Słyszałaś o Czarnym Jacke'u?
Nagle wyrwana  z zamyślenia, spojrzała to na Śnieżkę, to na Hashimę.
- Raczej…. Nie.
W sumie to trzeba czasem próbować nowych rzeczy. Kiwnęła głową na znak, że i jej może polać ów twór. Czarna rozpacz patrzyła na nią ze skromnego kieliszka. Zapach niemal wywoływał zawrót głowy, ciekawe co się dzieje  po wypiciu skoro na wstępie człowieka otumania sam aromat.
- No to chlup panowie. – jak powiedziała tak zrobiła. Pchnęła pusty kieliszek w stronę Hashimy i rdzawe tęczówki spoczęły na sylwetce Wartakusa.
- No i co jest w nim takiego… niezwykłego? – Poza przyjemnym smakiem i odurzającym zapachem, nie czuła nic więcej. Może to była po prostu podpucha, chcieli ją tylko zwieść? Taki soczek do popicia po strawie w ładnej oprawie kieliszka? Właściwie to… poszłaby potańczyć. Ale nie było muzyki. To może coś zaśpiewać? Ale tak bez akompaniamentu, to jej się nie chce. Spać? Ale przecież nie jest śpiąca, ona ma jeszcze zamiar posiedzieć. W każdym razie jej mózg dawał jej sprzeczne sygnały, a nowe, nagłe zachcianki to pojawiały się, to znikały. Wstała z krzesła, po czym rozmyśliła się i znów usiadła.
- Właściwie to możesz mi polać jeszcze jednego, na koszt tego Pana. – uniosła rękę i machnęła w  stronę Wartakusa. Dla poparcia swoich słów jednak postanowiła wskazać na niego palcem. Wciąż uniesiona dłoń nie wiedziała czy może już opaść na blat, a może chwycić szklankę. Popatrzyła na zawsze oschłego i poważnego Smoka. Dłoń zdecydowała jednak, że palec powinien wskazać Wartakusa dokładniej. Toteż niespodziewanie ów palec zagłębił się w policzek towarzysza, jakby chciał go przewiercić.
- Tak właściwe, to czy Ty się czasem uśmiechasz? – Palec zaczął unosić kącik ust imitując na twarzy Śnieżki półuśmiech. Rozbawiło ją to do takiego stopnia, że nie mogła przestać się śmiać, ale wciąż bawiła się mięśniami twarzy biednego Smoka, rozciągając je z góry na dół.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 14 1, 2, 3 ... 7 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach