Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Pisanie 05.03.18 1:21  •  Klub „Fire” - Page 6 Empty Re: Klub „Fire”
- Hm, Tequila Sunrise brzmi dobrze - zgodziła się bez dalszych komplikacji. Nie miała nic przeciwko próbowaniu nowych rzeczy, a zaproponowany jej napój z samej nazwy brzmiał całkiem przyjemnie. Warto było dać mu szansę. Ryzykowała w sumie niewiele, bo ani za drinka nie płaciła, ani z nim ślubu nie brała; jeśli jej się nie spodoba, to z bólem dopije i zapamięta, czego następnym razem nie zamawiać.
Czego jej nowy znajomy nie wiedział, to że panny Sandford w ogóle nie miało być w tym czasie i miejscu. Jej osobiste plany zakładały zakrzątnięcie się w domu, pół godzinki z książką, może jakiś dobry film i wczesną wycieczkę do łóżka, żeby, skoro już była ku temu okazja, zażyć odpowiedniej dawki snu. Pech chciał - a może nie pech, tylko psotny los? - że Haruko pilnie potrzebowała towarzystwa na wieczorny wypad do klubu i jedyną osobą na tyle uległą, by w ostatniej chwili zmienić plany i zgodzić się na wyjście. Nie zależało jej na tym, żeby wyglądać zjawiskowo; miało być odpowiednio do sytuacji i możliwie wygodnie. Nie była zwolenniczką obcasów w ogóle i uciekała się do nich tylko w wyjątkowych sytuacjach, a teraz zdecydowanie nie miała z taką do czynienia. Po co męczyć nogi, skoro w pracy będzie jej potrzebna sprawna para?
Nie przewidziała, że koleżanka zmyje się szybciej niż ktokolwiek mrugnie okiem, a ruda zostanie sama. Gdyby nie incydent z dresiarzami już dawno byłaby w domu, ale obrót spraw okazał się na tyle osobliwy, że zdecydowała się zostać - mimo, że prezentowała się istotnie nieszczególnie. Była jednak kobietą tego gatunku, którego tego typu rzeczy w ogóle nie obchodziły. Komu się nie podoba, niech nie patrzy, a komu się podoba, niech korzysta.
- Nie, całe życie mieszkam w M-3 i moja rodzina tak samo - wyjaśniła, a odebrawszy swojego drinka z blatu, zakręciła mimowolnie tkwiącą w szklance słomką. - Ale jeśli dobrze liczę, moi pradziadkowie przyjechali tu w związku z jakimś projektem naukowym i już zostali. Genetyka i nazwisko zostały obce, ale nigdy nie widziałam kawałka świata poza tym Miastem - przyznała, nieświadomie wplatając w wypowiedź ledwie wyczuwalną nutkę rozczarowania. Jako osoba ciekawa nowości, chętnie zobaczyłaby inną część świata. Nie nadarzyła jej się jednak nigdy odpowiednia okazja, a też nie było to marzenie na tyle silne, by miała specjalnie starać się o jego spełnienie. W końcu była młoda i miała jeszcze czas; niektórzy na stypendia zagraniczne jeździli w liceum, inni na studiach, a inni zostawali wysyłani poza M-3 dopiero jako dorośli, pracujący ludzie. Wszystko wciąż przed nami, czyż nie?
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.18 23:22  •  Klub „Fire” - Page 6 Empty Re: Klub „Fire”
Słuchał rudowłosej z odrobinkę zachwianą percepcją, ale nie było tego po nim wcale widać, gdy pozwolił sobie oprzeć się nonszalancko o blat. Lewą dłonią otulił chłodne szkło, w którym znajdował się trunek, a prawą rękę wygodnie ułożył na blacie. Nie było potrzeby pakować się do loży, jeśli mogli zostać przy ciekawiej oświetlonym wodopoju w stosownej odległości od tańczącego tłumu. Ishida nie miał zamiaru tańczyć, bo też nieszczególnie lubił, a już szczególnie w miejscu publicznym. Nie robił głupstw po alkoholu, nie po takiej skromnej dawce. Był typem raczej śpiącego pijaka, spokojnego towarzysza od pierdolenia filozoficznych farmazonów.
Nieostrożnie, mimowolnie zechciał sięgnąć po jeden z ryżych kosmyków, żeby przyjrzeć się mu odrobinę uważniej, ale wstrzymał się w jednej czwartej drogi, zaciskając palce na pustce i odstawiając na wcześniejsze miejsce. Nie chciał się naprzykrzać, nie po wydarzeniach ostatnich kilkudziesięciu minut. Uśmiechnął się na poły przepraszająco, decydując się na szybki powrót do głównego tematu rozmowy, którym wcale nie były jej włosy a cała ona.
Rodzina naukowców czy powielasz zainteresowania swoich przodków? Stawiam na tę pierwszą opcję. Inteligencja podobno jest dziedziczna, a widocznie geny są w tobie silne – odparł żartem, popijając w międzyczasie swojego drinka. Nie był genetycznym orłem na studiach. Gdy któregoś dnia przyszło mu zastanawiać się nad swoją lekarską specjalizacją, miał ambicję uderzać w chirurgię, która w medycznym światku przynosiła najlepsze korzyści materialne. Nie wiodło nim powołanie, a raczej możliwość spełniania się zawodowo poprzez wspinaczkę na drabince kariery pełną uznania. Jeszcze wtedy chciał się doskonalić, sięgać daleko i przekraczać wszelkie granice, a aktualnie jego pragnienia ograniczały się do wieczornych wypadów, wydania kolejnej sumy pieniędzy, a potem zarobienia jej przez rządowo ustawione książki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 0:47  •  Klub „Fire” - Page 6 Empty Re: Klub „Fire”
Zamieszawszy słomką w kolorowym napoju, delikatnie objęła końcówkę wargami i skusiła się na pierwszy łyk. Musiała przyznać, że wybór był trafny, co też zaraz potwierdziła, posyłając swojemu rozmówcy wymowny uśmiech. Może to intuicja, może po prostu szczęście - grunt, że polecił dobrze i wycelował idealnie w gust pani inżynier. Gdyby takie towarzystwo trafiło jej się od samego początku, może mogłaby całość wieczoru zaliczyć sobie na plus. Tymczasem na nieprzyjemne wspomnienia składała się nie tylko potyczka z rycerzami ortalionu, ale też powód, dla którego w ogóle do niej doszło - kiedy została sama, chociaż oryginalnie zgodziła się na całe przedsięwzięcie tylko po to, by zrobić przyjemność koleżance. To było nawet bardziej przykre niż późniejszy incydent; głupcy byli wszędzie i byli, jak sama nazwa wskazuje - głupi. Fakt, że można wyciągnąć niezbyt chętną osobę ze sobą, a potem nie spędzić z nią nawet kwadransa, o wiele bardziej kłuł w serduszko rudej. Jak każdy normalny człowiek potrzebowała nieco uprzejmej uwagi, a skoro nie dostała jej wcześniej, tym bardziej cieszyła się obecną.
Wyłapała wzrokiem ruch, ale śledząc zbliżającą się dłoń Ishidy, a potem sposób, w jaki się wycofał, tylko uśmiechnęła się lekko, przechylając głowę nieco na bok. Trochę dziwny gest, ale wcale nie czuła się ani zaatakowana, ani ograbiona z przestrzeni osobistej. Nie chcąc zostawiać miejsca na zachwianie dobrej atmosfery, zajęła się raczej odpowiedzią na pytanie niźli rozważaniem, co też się przed chwilą stało.
- Bingo! Dziadkowie oboje byli naukowcami, a w późniejszych pokoleniach to już różnie. Kilku żołnierzy, sporo pracowników administracyjnych, ale też część rodziny niezwiązana z władzą. O, na przykład babcia była kwiaciarką, a jeden kuzyn ma zespół rockowy. Jeśli chodzi bezpośrednio o moich rodziców, to tata jest żołnierzem, a mama pracuje w księgowości. Przynajmniej kiedy na spotkaniach rodzinnych opowiada się o pracy, każdy ma jakieś inne ciekawostki - dokończyła, spuszczając skromnie wzrok na nieoczekiwany komplement. Nie trwało to jednak długo, bo raczej nie była z tego gatunku, który nie potrafił przyjmować miłych słów. To już nie te lata, żeby rumienić się za każdym razem, kiedy spojrzy na ciebie chłopak z równoległej klasy - zresztą, nigdy tego nie robiła. Teraz zaś uśmiechnęła się wesoło.
- Wspominałeś o studiach medycznych... skąd zmiana decyzji? Podejrzewam, że obecnie zajmujesz się czymś, co bardziej cię interesuje? - zagaiła, by w oczekiwaniu na odpowiedź pociągnąć kolejny smakowity łyk swojego drinka. Opowiedziała już nieco o sobie, ale w tej chwili bardziej interesowało ją zdobycie nieco więcej informacji o swoim ratunkowym towarzyszu. Do tej pory dowiedziała się tylko tego, że przerwał studia i że mieli wspólnego znajomego w postaci starego, dobrego Warnera. Poza tym Jin Ishida pozostawał dla rudej zagadką - a zagadki lubiła rozwiązywać.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.18 22:56  •  Klub „Fire” - Page 6 Empty Re: Klub „Fire”
Ishida mógłby zazdrościć dziewczynie tego, że wiedziała tak dużo na temat historii swojej rodziny, bo sam był dzieckiem adoptowanym, ale całkiem świadomie lata temu zrezygnował z prób poznania własnego drzewa genealogicznego. Odciął się także od rodziców adopcyjnych, wyprowadzając się z domu w dniu osiągnięcia pełnoletności, zmieniając przy okazji nazwisko po raz trzeci w swoim krótkim życiu. Życie samemu nie przeszkadzało mu wcale, bo zdążył się do tego przyzwyczaić. Właściwie trudno też powiedzieć, czy kiedykolwiek miał się od czego odzwyczajać, jeśli dzieciństwo spędził całkowicie zignorowany przez opiekunów, którym zależało wyłącznie na niezłych pieniądzach od rządu z utrzymania dzieciaka. Miał nadzieję, że nie wzięli sobie kolejnej ofiary na wychowanie.
Uśmiechnął się lekko, gdy ta wspomniała o rodzinnych ciekawostkach i historiach opowiadanych przy stole. Czy kłócili się o politykę, o rosnące ceny w sklepach? Czy silne geny zdominowały rudy kolor włosów, czemu mógł towarzyszyć ognisty temperament całej rodziny? Pozornie nic ciekawego, jednak Ishida nie znał tego świata. Nigdy go nie poznał, a teraz święta od dziewięciu lat spędzał sam.
Niespodziewanie zmieniła temat. Możliwe, że nie było w tym nic niespodziewanego, bo mniej więcej tak działał dialog, ale zdarzało mu się towarzyszyć kobietom, które nie były w stanie przestać gadać o sobie, gdy się im na to pozwoliło. Z przyzwyczajenia chciał drążyć, ale Coral niecnie go wyprzedziła. Cóż, była też bardziej trzeźwa.
Nie miałem powołania. Raczej chciałem spieniężyć bycie kujonem w zawodzie, który mógł przy okazji zagwarantować mi prestiż, ale to nie było dla mnie. Wiesz, dyżury, niekończące się pokłady empatii i nauka przez całe życie. To wymaga.
Upił łyk drinka, dając sobie chwilę czasu do namysłu. Z którego kłamstwa skorzystać? Kim dzisiaj zostanie specjalnie dla niej? Nie mógł powiedzieć, że rzucił medycynę dla pisania książek, bo musiałby zwierzyć się z tysiąca innych rzeczy. Nie było żadnego Ishidy w e-bookowych zbiorach bestsellerów. Przyznać się do bycia Piero nie sposób, bo nie ufał jej na tyle, by powierzyć dziewczynie swój sekret.
Na trzecim roku przez wujka zainteresowałem się maklerką papierów wartościowych. Okazało się, że nieźle mi to wychodzi, zaryzykowałem i opłaciło się. Nigdy nie myślałaś o przebranżowieniu się?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.18 15:18  •  Klub „Fire” - Page 6 Empty Re: Klub „Fire”
Niektórzy po prostu mają szczęście, mogąc wychowywać się w zwykłej, pełnej rodzinie. Czasem mówi się, że osoby obdarzone takim szczęściem nie doceniają go, póki nie zostanie im odebrane. Coral nie była tego typu przypadkiem; wystarczyło, że jedna czy druga szkolna koleżanka chodziła zdruzgotana rozwodem rodziców, wystarczyły sporadyczne rozmowy z kimś, komu nie najlepiej układało się w domu, by spojrzeć na swoje najbliższe środowisko w pozytywnym świetle. Nikt nie jest idealny i rodzina Sandfordów też nie miała zadatków na model podręcznikowy, jednak czymże jest kilka kłótni na miesiąc w porównaniu do codziennych awantur? Czym różnice zdań, skoro w niektórych domach panowała przemoc? A byli i tacy, którzy domu i rodziny nie mieli wcale, a choć Miasto dbało, by materialnie nikomu niczego nie brakowało, to żaden fundusz nie był w stanie wypełnić emocjonalnej pustki.
- Hm, rozumiem. To nawet lepiej, podjąć taką decyzję wcześniej, niż później się męczyć. Wiele zawodów można wykonywać bez szczególnego zacięcia, ale jednak lekarz powinien naprawdę chcieć o robić. W końcu to jednak kwestie ludzkiego zdrowia i życia. - A kiedy jeden z drugim targali się na tak istotną w społeczeństwie profesję tylko ze względów finansowych, nigdy nie kończyło się to dobrze.
Nie odrywając wzroku od rozmówcy, upiła kolejny łyk swojego napoju. Może i było to odrobinę niecodzienne, spotkać kobietę, której nie rajcowało rozwodzenie się na temat samej siebie. W końcu ruda także miała tę stereotypową wadę płci pięknej, że potrafiła gadać w nieskończoność, jednak preferowała innego rodzaju tematy. Gdyby nie daj Boże wpuścić ją w konwersację na temat wykorzystania nowych materiałów w robotyce, trzeba by było zdzielić ją w łeb, żeby się w końcu zamknęła. Kiedy jednak przychodziło do luźniejszych rozmów, nie potrafiła sobie odmówić, by nie pociągnąć nieco za język swojego towarzysza. O to w końcu chodziło, żeby poznać się wzajemnie; wzajemnie, to znaczy: mniej-więcej w równym stopniu z każdej strony.
- Dla mnie giełda brzmi trochę jak czarna magia... lepiej się jednak czuję grzebiąc w maszynach. Nie za bardzo sobie wyobrażam, żebym się nadawała do czegoś innego.

WĄTEK ZAMROŻONY
zostanie zakończony wkrótce
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach