Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 15.12.17 2:55  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Alkohol nie miał tak znaczącego wpływu na rozsądek – nie chciał wcale prowokować bójki (no może tak troszeczkę, gdzieś głęboko w serduszku), czuł się w obowiązku zainterweniowania, skoro działy się rzeczy złe i moralnie nieakceptowane. Liczył na to, że podejście i upomnienie może załatwi sprawę, choć szczerze wątpił w tę skuteczność, wiele razy miewał do czynienia z ludźmi tego pokroju, wiedział, że z nimi najlepiej rozmawiało się poprzez pięści a nie słowa. Na pewno nie zamierzał pierwszy atakować, właściwie chciał ich tylko stąd wyciągnąć, dać jasno do zrozumienia, że nachalność wobec odmawiającej kobiety nie jest tu mile widziana, a skoro są w stanie podpitym, podsuwającym tylko gorsze pomysły, powinni w ogóle opuścić bar i dać sobie na wstrzymanie do końca dnia czy tam rana. Wracając jednak do tematu – alkohol tylko bardziej zachęcał go do otwartego działania.
Obawiam się, że widzę przed sobą jedynie laików – odparł niewzruszony, a kiedy puścił już wyszarpnięte ramię chuderlaka, cofnął się, by zniwelować siłę popchnięcia, które wymusiło na nim jeszcze jeden krok, potraktowany przez stopę jako podpórkę. Nie da się wygonić, zawsze doprowadzał sprawy do końca.
Coral mignęła mu gdzieś z boku, prawdopodobnie wykorzystała moment zamieszania i czmychnęła na bezpieczny dystans od dwójki typów. Dobra decyzja, nie będzie plątać się pod nogami, jeśli mężczyźni wykażą się typową potrzebę demonstracji męskiej dumy.
I tak też się stało.
Zdążył uchylić twarz, mijając się z wymierzoną weń ręką, a skoro Sebix numero 1 postanowił wszcząć bójkę, pozwolił sobie na odpowiedź w ramach samoobrony. Chwycił go za wysuniętą rękę, ciągnąc dalej za siebie i przytrzymując w chwili, kiedy unosił stopę, by wycelować nią w zgięcie kolana. Najłatwiej byłoby ich od razu znokautować, powalić, a może jeszcze zaaresztować, niemniej dowody nie były mocno obciążające.  
Nie zapominał o drugim, mając go w zasięgu wzroku, lecz nie dostrzegając w nim większego problemu. Chudy jak patyk, upadnie na podłogę i jeszcze coś sobie złamie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 21:39  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Bydlak poleciał na kolano, czemu towarzyszyło głuche łupnięcie. Chuderlak stał obok, unosząc w górę swoje chuderlakowate piąstki. Minę miał nietęgą, ale odważną na swój głupkowaty sposób, wpatrując się w „szarpaninę” i czekając na swój czas. Seba Waleczny I osunął się połowicznie na ziemię, wspierając ręką, ale momentalnie podnosząc się na równe nogi, oddalając się od Warnera na długość kroku. Odwrócił się znowusz w jego stronę, chcąc ruszyć do ataku jak rozjuszony byk. Żeby okularnik miał go pokonać? Strzyknął bydlęcym karkiem i ruszył w jego stronę z tą samą sztuczką, ale jak się okazało – teraz wspierał go chuderlak. Nie była to wcale walka fairplay, ale co ich to obchodziło? Chudy niewprawnie uwiesił się na lewej ręce Warnera jak małpa jakaś, co miało pomóc lewej ręce Bydlaka – jak wspomniałam, będącego mańkutem – w zaoraniu twarzy Eliminatora. Zacznijmy od tego, że chciał nadepnąć mu na nogę.
A potem się zamachnął.
Ishida magicznie dołączył do Coral, pojawiając się jak magik pieruński. Pochylił się nad jej ramieniem, jednocześnie wystrzegając się gwałtownej reakcji, może prób ataku. Obserwował też Warnera, któremu pomóc jakkolwiek zamiaru nie miał. Przyjemna sprawa, że mógł sprawdzić swojego ochroniarza w akcji już pierwszego dnia pracy. Byle patusy nie dojadą wojskowego eliminatora, prawda?
Dajmy mu czas.
Znacie się? Czy Ryutarou przyjął rolę bohatera z nudów? Wolę pierwszą opcję, bo przed chwilą rozmawiał ze mną – zagadał rudowłosą swobodnym tonem. Może trochę zbyt swobodnym? Uśmiech nie schodził mu z twarzy i czuć było od niego kokosową nutkę drinka, który zdążył chwilę temu dopić. Może Warner miał łeb jak sklep, ale Ishida zerkał do kieliszka nie bez powodu. Nie mógłby tak pić bez wrażeń. Pomijając, że teraz emocje sięgały zenitu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.17 20:06  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Wyrwawszy się z sideł zastawionych na nią perfidnie przez Sebastianów, wreszcie odetchnęła z ulgą. Teoretycznie sprawa się jeszcze nie zakończyła, ale teraz obaj rycerze ortalionu byli już na głowie kogoś innego. Było spore prawdopodobieństwo, że bójka zniechęci ich wystarczająco do dalszego próbowania swoich sił wobec niedostępnej niewiasty, a może przynajmniej ta zdążyłaby czmychnąć z ich zasięgu. Jakkolwiek się wszystko dalej nie potoczy, szala zwycięstwa w konflikcie między Sebixami a Coral przechyliła się zdecydowanie w stronę tej drugiej.
Dalszemu biegowi wydarzeń przyglądała się z pewną fascynacją. Pewne wymogi kultury dopraszałyby się może o to, by martwiła się o los Moriyamy, jednak podobne uczucie nijak nie chciało nadejść. Z jednej strony wątpiła, by dwóch typków o intelekcie fasoli mogło realnie zagrozić żołnierzowi, a z drugiej - sam przejął się losem dziewczyny, sam postanowił zainterweniować. Nie było w tym żadnej inicjatywy ze strony rudej, a więc w razie czego nie miałaby sobie nic a nic do zarzucenia. To jednak było tak mało prawdopodobne, że teraz obserwując starcie całej trójki oczekiwała wyłącznie na porażkę osobliwych Flipa i Flapa.
I nawet nie była sama na widowni. Choć większość najbliższego otoczenia zerkała ze swoich stolików w stronę całego zamieszania, nikt nie podchodził bliżej. Jedyną osobą przy barze pozostawałaby Coral, gdyby tuż za nią właśnie nie pojawiła się kolejna osoba. Obróciła głowę w tamtym kierunku, spoglądając na przybysza kątem oka.
- Znamy się. Niezbyt blisko, co prawda, ale chyba wystarczająco, byś nie czuł się urażony jego zachowaniem - stwierdziła spokojnie, powracając wzrokiem do sceny, gdzie wspomniany Eliminator właśnie ścierał się z Sebą Seniorem. Stanięcie w obronie rudowłosej pani inżynier było czynem bądź co bądź rozsądnym - każdy wykwalifikowany i doświadczony technik jest w cenie, szczególnie dla osoby, która posiada w swoim ciele mechaniczne protezy. Posiadanie znajomości, w której można liczyć na załatwienie pewnych spraw szybciej, lepiej lub w milszej atmosferze była bardzo cenna, stąd zdobywanie dodatkowych plusów u panny Sandford z pewnością się opłacało.
Zdjęła spinkę i podała ją przez ramię nieznajomemu, uśmiechając się zagadkowo. - Na momencik, proszę - rzuciła, nie przyjmując żadnej odmowy. Zaraz też luźno przebiegła przez włosy palcami, układając pomarańczowe fale w nieco mniejszy chaos, niż były nim dotychczas. Nie spieszyła się, roztrzepując lekko pasma i przywracając je z powrotem do pewnego porządku, a wszystko to bez spuszczania wzroku z Warnera i rycerzy ortalionu. Po chwili wyciągnęła płynnie dłoń w kierunku Ishidy, oczekując na zwrot ozdoby, by móc ją przypiąć z powrotem na przeznaczone jej miejsce.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.18 13:29  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Chętnie brał udział w sparingach, wystawiał swoje umiejętności na próbę, wkraczał na tereny Desperacji z nadzieją na akcję, ale w takich sytuacjach towarzyszył mu dreszczyk podekscytowania. Zdawał sobie sprawę, że ma wówczas do czynienia z przeciwnikami na równym bądź wyższym poziomie, teraz zaś konfrontował się z pierwszymi, lepszymi mieszkańcami M-3, którzy nie wykazywali się niczym szczególnym. Musiał wręcz hamować się świadomością, że to tylko ludzie, nieprzeszkoleni cywile targani adrenaliną i być może procentami w krwi. Jeśli pozwoliłby zatracić się w swoich emocjach i potrzebach, to wyjście do baru mogło zakończyć się tragicznie. Nie dla niego, rzecz jasna, przynajmniej nie pod względem szkód fizycznych – siniaki, otarcia, złamane żebra, podbite oko czy złamany nos, w jego życiu to niemal rutynowe pamiątki po walkach.
Twarz eliminatora nie zdradzała ani strachu, ani przejęcia, ani jakiejkolwiek emocji związanej z tą nagłą wymianą ciosów. Wyglądał na znudzonego, jakby zmęczenie nie pozwalało mu się cieszyć z okazji obicia czyjejś mordy. Chciał mieć to za sobą, uspokoić dwójkę natrętów z finałem za drzwiami lokalu, by móc ze spokojem wrócić na miejsce obok Ishidy. Z drugiej strony cieszył się rozprostowaniem kości i zażyciem ruchu, dłuższe siedzenie na kanapie go uwierało.
Poczuł ciężar na zmechanizowanej ręce, gdy chudszy postanowił potraktować go jako wieszak. Rzucił mu krótkie, niezadowolone spojrzenie, a później zarejestrował kolejny nadciągający cios od drugiego. Nie uniknął nadepnięcia na stopę z prostej przyczyny – nawet tego nie poczuł, a stopę miał twardą, bo metalową, dlatego postanowił jedynie zacisnąć palce unieruchomionej ręki na plecach chuderlaka i szarpnąć go przed siebie, równocześnie odchylając się i wolną nogę cofając dla równowagi. Miał nadzieję, że pięść trafi prosto w głowę wspólnika, a on będzie mógł zaatakować odsłonięte gardło Seby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.18 23:48  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Trochę Sebę zabolało, gdy przygniótł metalową stopę, ale adrenalina nie pozwoliła, żeby w czymkolwiek mu to przeszkodziło. Alkohol też odpowiednio go znieczulił, więc zauważy problem pewnie jak wytrzeźwieje. (Mój kolega po pijaku na Sylwestra skręcił kostkę i do rana balował. ¯\_(ツ)_/¯) Większego irytowało właśnie to znudzenie wymalowane na twarzy okularnika, chciał za wszelką cenę mu je zmazać, zastąpić bólem, jakąś słabością. Nienawidził, gdy ktoś próbował na nim górować, dlatego poniżanie kobiet było jego ulubionym hobby, które razem z głupim koleżką uskuteczniał co wieczór... i nie pierwszy raz ktoś próbował im za to obić pysk. Widocznie takie typki nie uczą się na swoich błędach.
Może jak dostanie stalową pięścią w pysk to się nawróci?
Kostka mężczyzny, chociaż on sam tego nie poczuł, odmówiła posłuszeństwa, posyłając agresywny impuls dalej - prosto do kolana. To też wzniosło bunt, doprowadzając do stracenia równowagi przez nagłe zgięcie kolana. Ręka mignęła koło głowy chuderlaka, a druga kończyna większego z siłą odepchnęła chłopaka, odbijając go w bok. Duży Seba pozostał sam na polu walki, ale nie daje za wygraną. W jednym skoku wyprowadzonym ze zdrowego kolana zbiera się w sobie i szarżuje na Warnera, chcąc najpierw złapać go za wszarz, a przede wszystkim pchnąć na krzesełka i blat.
Ishida w tym czasie grzecznie przytrzymał Coralową spinkę, przyglądając się jej ślicznie rudym kosmykom. Nie często miał przed oczami taki obrazek, dodatkowo efektywnie upstrzony słodkim procentem w krwi. Uśmiechnął się urokliwie, przyglądając się uważnie temu procesowi. Zaobserwował też jak wpatruje się w Warnera, odrobinę wyczekująco. Czyżby fanka? Poprawia włosy dla niego? Ishida lekko pokręcił głową na tę myśl i zwrócił spinkę do rąk własnych. Mógł się domyślić. Kobiety kochają łobuzów, ale takich sprawiedliwych łobuzów.
Po kimś takim jak on, spodziewałbym się tylko znajomości zawodowych. Uściślisz więc? – zagadał raz jeszcze, stojąc na tyle blisko, by usłyszała, ale też nie naruszając jej strefy komfortu. Domyślił się pisarz, że dziewczynę wystarczająco już dzisiaj naruszyli, więc lepiej trzymać się w odpowiedniej odległości, co muzyka utrudniała. Co ciekawe, cała reszta klubu bawiła się dalej wyśmienicie, a ci chcący ulżyć sobie drinkiem, przesunęli się zwyczajnie na dalszą część baru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.18 1:35  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Przyglądanie się starciu dwóch Sebków przeciwko Eliminatorowi było wyjątkowo przyjemną rozrywką. Widząc, jak jeden z natrętów obrywa solidnie i stacza się na bok, nie mogła nie uśmiechnąć się z satysfakcją. Typki wreszcie zaczynały dostawać to, o co od dawna się prosiły, a czego niestety Coral nie była w stanie dać im osobiście. Może gdyby miała przy sobie któryś klucz nastawny albo ramę jednego ze swoich androidów, mogłaby dresiarzowi wklepać; niestety, żadna z uniwersalnie przydatnych rzeczy nie mieściła się jej w torebce, a nie była bohaterką anime, żeby umieć schować karabin automatyczny pod krótką sukienką. Gdyby tak się dało, nie potrzebowałaby żadnego obrońcy. Z drugiej jednak strony miło było wiedzieć, że kolega Warner był gotów przyjąć rolę rycerza w lśniącej zbroi, nawet jeśli był wcześniej zajęty spotkaniem towarzyskim. Dobrze to o nim świadczyło, a że wcześniej nie miała o nim zbyt wiele informacji, tym bardziej ta jedna była istotna. W końcu nigdy nie wiadomo, czego się po kim spodziewać. Skoro jednak okularnik tak ochoczo stanął w jej obronie, chyba można było uznać, że zwrócił rudowłosej inżynier przysługę za niedawną naprawę mechanicznego ramienia.
Poprawiwszy nieco zwichrzoną fryzurę, przyjęła spinkę z powrotem z rąk nieznajomego, sprawnie umieszczając ją na rudych pasmach. Była ostatnią osobą, która mogłaby się wdzięczyć do Eliminatora; zabiegi fryzjerskie stanowiły bardziej metodę na pozbycie się niemiłego wrażenia, jakby paluchy chudego Seby nadal ciągnęły ją za włosy. Manewr okazał się skuteczny, więc można było z większym poziomem komfortu przypatrywać się dalszemu zajściu. Z drugiej strony, rezultat bójki był raczej do przewidzenia, toteż usłyszawszy pytanie mogła sobie pozwolić na dłuższe zerknięcie w stronę rozmówcy.
- Słuszna uwaga. Pracujemy w jednej firmie, z tym że moje zajęcie jest o wiele mniej spektakularne. Zajmuję się montowaniem androidów, naprawą broni i sprzętu mechanicznego, elektroniki... a czasem w moim progu pojawia się ktoś z uszkodzeniem w mechanicznym ramieniu. - Przy ostatnich słowach rzuciła wymowne spojrzenie w kierunku Warnera. Może powinna trochę się doszkolić w dziedzinie protetyki? Zapotrzebowanie na tego typu sprzęt było spore; co rusz do Miasta wracali żołnierze ranni i pozbawieni kończyn, które poodgryzały im dzikie zwierzęta. Tym zaś, którzy już od jakiegoś czasu posługiwali się mechanicznymi częściami ciała, zawsze mogły się przydać ulepszenia.
Tylko najpierw musiałaby znaleźć na to czas.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.18 0:44  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
 Kiedyś próbował doszukać się zalet posiadania metalowych stóp, koledzy po fachu żartowali, że osoby z zimnymi nogami są dobre w łóżku, ale jakby nie patrzeć, Warner nie był w stanie tego potwierdzić ani zaprzeczyć. W tej chwili docenił jednak, że przydeptywanie mu już niestraszne i nawet glany tracą swoją siłę przy starciu z wspomnianym tworzywem sztucznym.
 Wywinął się zręcznie z tej plątaniny ciosów, zauważając, jak Chudy leci odepchnięty na bok, pozostawiając swojego kompana na ringu. Chwilowo, zapewne, dopóki nie odzyska równowagi i dalszej werwy do darmowego mordobicia.
 Nie zdążył uniknąć następnego natarcia. Zarejestrował za to minimalny – ale jednak – spadek w refleksie. Niewidoczny gołym okiem, odczuwalny wyłącznie przez samego delikwenta. Alkohol? Późna pora? Zmęczenie? Naprawdę powinien w końcu o siebie zadbać i wrócić do zdrowego trybu dnia. Jakiś czas temu starał się przestawić, niestety wyszło jak wyszło. Praca zawsze górowała nad wszelkimi potrzebami.
 Szarpnął mężczyzną za sobą, puszczając go w momencie, kiedy przewrócił dwa pobliskie krzesła i poczuł krawędź blatu wrzynającego się w jego plecy. Zmarszczka ozdobiła czoło eliminatora, nie lubił się ograniczać, a równocześnie nie lubił robić zbędnego zamieszania. Ishida z pewnością gdzieś się tu kręcił, czy podchodził do tej sceny z powagą, czy może z rozbawieniem? Chyba wolał nie wiedzieć.
 Odepchnął się od lady, zastanawiając się, gdzie barman i jakaś ochrona, co prawda nie potrzebował wsparcia, ale chciał uspokoić tamtą dwójkę i z pewnością przyszłoby mu to łatwiej, gdyby ktoś ich przytrzymał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.18 23:13  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Na ringu pozostał jeden jedyny Seba, bo drugi, nie będąc zbyt skorym do walki, odsunął się na bok i zrezygnował z dalszych prób. Co ciekawe, i pewno sprzyjające Warnerowi, dryblas też nie miał już zbyt dużo siły na rzucanie się. Może siłowni ostatnio systematycznie nie zwiedzał? Może alkohol w połączeniu z adrenaliną wcale nie był takim dobrym pomysłem? A może ostatnia działka, którą dane mu było wziąć jakieś pół godziny temu, zdecydowanie pokrzyżowała jego ciału trzeźwe plany? Blady Seba, spocony. Udało mu się pchnąć Warnera na bar, co było sztuką wcale niełatwą, gdy dzierżyło się łachy gościa w połowie metalowego.
Mężczyzna cofnął się o krok do tyłu, żeby nie polecieć za nim, bo nie taki był plan, ale nieszczęśliwie potknął się o własnego buta, gdy zbierał się do kolejnego ataku pięścią, dokładnie w tej chwili, w której Warner odepchnął się od lady. Mężczyźni byli tego samego wzrostu, więc metr dziewięćdziesiąt żywej wagi poleciało na nowo w stronę Warnera, ale na tyle nieszczęśliwie, że zajebał czołem o nos Eliminatora, samemu opadając w dół na podłogę. Okularów nie uszkodził!
(za przyzwoleniem + troszkę przyśpieszam)
A potem jakieś dosłownie trzydzieści sekund później dotarła na miejsce spocona ochrona. Ktoś w tłumie spytał: „co tak długo, fujary?”, zaś jeden z dryblasów odparł, że Wacuś był na fajce, a Klemens ogarniał ćpunów w toalecie, czekając na karetkę. Zebrali z podłogi obydwu Sebciów i ulotnili się z nimi w stronę wyjścia. W między czasie Ishida wciąż trzymał szklanicę po drinku, w którym było kilka kostek lodu, zaś po muay thai ani śladu. Minął Coral i szybkim krokiem ruszył w stronę Warnera, zawijając kostki w jedwabną chusteczkę, która wcześniej ozdobnie tylko wystawała z kieszonki jego marynarki, i przyłożył całość bez słów sprzeciwu do jego nosa. Nie miał zamiaru się teraz temu przyglądać, bo najważniejsze było powstrzymanie puchnięcia, zminimalizowanie bólu i krwotoku, ale podejrzewał, że Seba mógł mu ten piękny nosek złamać.
Możemy pozwać ten klub, jeśli chcesz. Bohaterze – zaproponował, jakby posyłanie do sądu właścicieli lokali wcale nie było niczym skomplikowanym i niecodziennym. Ishida prawników miał świetnych, dotrzymujących sekretów, więc może nie byłoby nawet trzeba podawać imion i nazwisk. Tylko Sebkom polecą głowy. I ochroniarzom pensje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.18 11:16  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Widowisko, jakkolwiek satysfakcjonujące w odbiorze, zaczynało się nieco za bardzo rozwlekać. Winę za ten stan ponosili rzecz jasna rycerze ortalionu, których upór był jak widać odwrotnie proporcjonalny do inteligencji, przez co zdecydowanie nie wiedzieli, kiedy odpuścić. Trzeba więc było nie tylko kilku ostrych słów ze strony nagabywanej panny, ale nawet i fizycznej perswazji w wykonaniu kolegi Warnera. Nikomu więc chyba nie było żal, kiedy w końcu - ileż do licha minęło czasu? - zjawiła się ochrona, zwijając Sebków z podłogi. Ktoś rzucił w stronę pracowników klubu niepochlebny komentarz odnośnie dyspozycyjności; i dobrze, bo rudej już się nie chciało strzępić strun głosowych na wyrażanie swojej opinii. A jednak kto jak kto, ale ona miała w tej materii sporo do powiedzenia.
Celowo przyjęła fakt zakończenia bójki jakby z lekkim opóźnieniem. Pozostała nieruchomo na swoim miejscu, obserwując z pewnym zainteresowaniem, jak nieznajomy montuje na szybko zestaw pierwszej pomocy i rusza Eliminatorowi na ratunek. Niech więc się tym zajmie, skoro tak ochoczo wyrywa się do roli pielęgniarki. Bądź co bądź panowie przyszli razem, nie wypadało wciskać się pomiędzy nich bardziej, niż wymagała tego zagrażająca bezpieczeństwu sytuacja. No właśnie, już wystarczyło, że z powodu natrętnych typków, które za cel obrały sobie panią inżynier, komuś innemu rozwalono spotkanie towarzyskie. Coral zaś nie była z tych, którzy wymagaliby w tym momencie szczególnej atencji; chwilowo to miała jej nawet aż za wiele, zważywszy na to, z jakim zapałem rycerze ortalionu próbowali zyskać jej przychylność. Oddała więc parę następnych chwil obu panom, ażeby okularnik bez zbytniego zamieszania doszedł do siebie i przestał mieć dystrybutor z krwią zamiast nosa.
Dopiero po kilkudziesięciu sekundach, może po minucie, przesunęła się płynnie wzdłuż kontuaru, zatrzymując się bliżej niedawnego pola walki. Oparła się nonszalancko o bar, celując w Warnera tajemniczym uśmiechem.
"Bohaterze", ha. Niezgorsze określenie, przemknęło jej przez myśl. Doprawdy ciekawe, w jaki sposób sam bohater traktował swój wyczyn: jako pomoc potrzebującej koleżance, jako służbowy obowiązek, jako rozrywkowy element nudnego dnia? Może nawet lepiej było nie pytać i założyć z góry, że w smutnym, złym świecie przynajmniej niektórych ludzi stać na zryw dobroci, nawet jeśli w rzeczywistości wcale by tak nie było.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.18 0:10  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
 Sytuacja z boku musiała prezentować się dość zabawnie – oboje w kolejnym natarciu, a tu jeden pokonany przez niezdarność potknął się na tyle niefortunnie, że jedyną satysfakcjonującą dlań rzeczą mogło być przypadkowe uszkodzenie nosa eliminatora, które wynikło nie z prawdziwych umiejętności, ale dziwnego przypadku. Nie obyło się bez szkody dla samego delikwenta, bo po chwili poleciał na randkę z podłogą, na co Warner już nie skupił uwagi, zaaferowany pulsującym bólem na środku twarzy.
 Instynktownie powrócił do poprzedniej pozycji, czyli cofnął się o krok po uderzeniu, w rezultacie znajdując wsparcie w blacie. Twarz wykrzywiło wyraźnie widziane w migoczącym świetle neonów niezadowolenie, a jedna z dłoni uniosła się kontrolnie pod nos, by poczuć na skórze ciepłą, lepką krew sączącą się powoli z miejsca zranienia. Nic nadzwyczajnego w rutynie wojskowego, jednak za każdym razem było to tak samo nieprzyjemne. Przesunął ostrożnie opuszkami palców wzdłuż nasady, doświadczając lekkiego bólu przy dotyku, ale w ostatecznej ocenie nie sądził, by doszło do poważnego złamania.
 Następne wydarzenia potoczyły się szybko. Zjawiła się ochrona, sprzątnęła z podłogi wstawionych chuliganów, a z ziemi naprzeciwko wyrósł nagle Ishida.
 W pierwszym odruchu zamierzał odtrącić jego rękę, bezskutecznie, skoro poczuł na twarzy uśmierzający ból chłód w towarzystwie propozycji rekompensaty w postaci narobienia klubowi problemów.
 Pokręcił nieznacznie głową, czując, jak ciąży mu na szyi.
 — Nie ma takiej potrzeby — odparł niewyraźnie, odbierając mu przesiąkniętą już krwią chusteczkę, by samemu ją sobie przytrzymać przy nosie. — Powinienem teraz nawiązać do wcześniejszego tematu o zdobywaniu kobiecych serc przez wojskowych, ale jak widać na załączonym obrazku, wymaga to ponadprzeciętnych poświęceń. — Zironizował w próbie skupienia myśli na czymś innym niż nieprzyjemnym mrowieniu.
 Skoro zaś o płci pięknej mowa… rozejrzał się odruchowo po barze i dostrzegł sylwetkę Coral kilka metrów dalej. Nie potrzebował słów ani gestu; wystarczył mu dowód, że jego działania przyniosły oczekiwany efekt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 16:53  •  Klub „Fire” - Page 4 Empty Re: Klub „Fire”
Chusteczkę przekazał do rąk eliminatora, przyjmując zrazu, że na wieczne nieoddanie, bo i na co mu zakrwawiona szmatka, nawet będąca częścią drogiego kompletu razem z garniturem. Pisarz odsunął się o krok, opuszczając strefę komfortu mężczyzny, nie chcąc go przytłaczać. Ten typ człowieka czuł się tylko gorzej osaczony w chwilach słabości, zaś sam Ishida zdążył uspokoić swoje lekarskie zapędy. Sytuacja opanowana, rudowłosa Wenus bezpieczna, bóg wojny zakończył ciężką batalię z hordą.
Nie sądziłem, że tak szybko sprawdzisz się w klubowych bójkach. Niestety, nie jestem tak śliczny jak twoja przyjaciółka, więc często nie będziesz musiał się o mnie bić z adoratorami – odparł teatralnie, wracając do lekkiego tonu sprzed kilku minut, zrzucając poważny wyraz twarzy, jaki pojawił się na niej, gdy chłodna kalkulacja stanęła w szranki, gotowa prowizorycznie opatrzyć nos Ryutarou, zanim ten zakrwawi sobie całkiem koszulę. Barman przysunął im pudełeczko z serwetkami. Ishida wziął jedną z nich i wytarł swoją dłoń, którą zbroczyły ślady krwi powolutku przesiąkającej przez mokry materiał.
Wdzięczność uratowanej damy jest bezcenna – skwitował w odpowiedzi i posłał cwaniacki uśmiech w stronę Coral. Sam niewiele tutaj zrobił, co niezbyt siedziało mu na sumieniu. Nigdy nie pchał się do potyczek, dlatego potrzebował kogoś takiego jak Warner. Kogoś, kto chętnie stanie przeciwko temu, komu nie spodoba się unikalny styl bycia Ishidy… lub wręcz przeciwnie, spodobają się mu jego pieniądze. Nie powie tego na głos, ale skłonny był płacić też za towarzystwo, jeśli tylko będzie mógł poczuć się w nim bezpiecznie. Pisarz był raczej typem charyzmatycznego kombinatora, w odróżnieniu od swojego chodzącego kontrastu, niezbyt rozmownego wojownika.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach