Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 17.01.17 19:46  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Krzysztof Lisowski

Piotr odszedł. Zniknął mu z widoku między półkami sklepowymi. Młody Lisowski zaczął robić się ponownie nerwowy.
- Krzysztofie, chodź ze mną jeśli możesz, warto sprawdzić pewną rzecz.
Gorzej rozbijać porządek dnia? Co on miał zrobić? Iść śladem brata, iść spać czy posłuchać starszego oraz bez dwóch zdań mocniej panującego nad sytuacją Maksa?
Objął się jedną ręką w pasie, drugą zakrywając na moment usta. Spokojnie... Przejdzie się. To też będą ćwiczenia. Tak? Tak. Uda się na spacer z Maksem między półkami...
- Jak sądzisz, przetransportowali wodę ze zbiornika na dachu do gaszenia pożarów? Może warto się dostać na górę i sprawdzić.
- Ja pójdę. Znaczy... Pójdę się wspiąć. Lubię... Lubię się wspinać. - Ciężar jakby spadł z serca Krzysztofa. Wystarczy przekonać strażników, aby pozwolili mu dostać się na dach. To będą jego dzisiejsze ćwiczenia. Niewielkie opóźnienie, ale to nie szkodzi, najważniejsze, że porządek dnia zostanie zachowany.
Odetchnął raz i drugi, opanowując kołaczące w piersi serce. Uśmiechnął się nawet do Janka, strażnika. Jednak ten okazał się dość nieprzyjemny w obyciu, co w pierwszej chwili odstraszyło Lisowskiego. Dopiero widząc pokojowy gest, nieco się rozluźnił. Tak jednak mocno mimika Janka nie pasowała do jego słów, aż w umyśle Krzyśka zderzyły się ze sobą dwie kompletnie różne wiadomości. Niby miły, ale warczy... Niby chce pokoju, a mimo to ich odstrasza... Blondyn spojrzał na drugiego strażnika, powoli chyba rozeznając się w sytuacji. Bywał bystrym dzieciakiem. Czasami.
Tylko czy będzie w stanie skłamać wystarczająco przekonująco, aby rosły mężczyzna opuścił swój posterunek? Jeśli tego nie zrobi... Nie dostaną się na dach. Nie wykona ćwiczeń. Rytm znowu zostanie naruszony.
Ręce zaczęły mu się pocić.
- Przepraszam... - Zagadnął cicho drugiego strażnika. - Tylne wyjście... Chyba nie wytrzyma kolejnej nocy. - Jego strach był realny. Jedynie wynikał z czego innego niż wymyślona na szybko obawa o stan barykady.
Strażnik nie traktował młodego zbyt poważnie, w końcu co taki bachor może wiedzieć o czymkolwiek? Jednak widząc jak Krzysiek trzęsie portkami, ostentacyjnie westchnął. Brakuje mu, aby ludzie zaczęli panikować, że w nocy przyjdą zombie i odgryzą im tyłki.
Popatrzył po Janku, zawahał moment, aż skrzywił się i pomasował kark.
- Spokojnie, mały. Pójdę to sprawdzić. Tylko nie gadaj nikomu. Zaraz wracam. - Ostatnie słowa ewidentnie skierował do Wiśniewskiego, nim wsadził łapy w kieszenie i oddalił się.

------------

- Brak reakcji ze strony brata sprawia, że Krzysiek postanawia trzymać się Maksa, aby uspokoić myśli.
- Uczepiony nadziei, że wspinaczka na dach po wodę zastąpi mu rytuał ćwiczeń, okłamuje strażnika, towarzysza Janka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.17 20:28  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Niezauważalnie otarła oczy z łez, bardzo starając się, aby nikt tego nie zauważył.
W porządku.
Czas się ogarnąć, prawda?
Podniosła się na drżących nogach, wpatrując w solidnie zabarykadowane okna ich przybytku. Postanowiła zrobić coś nad wyraz pomysłowego i… sprawdzić czy przypadkiem pod półkami nie zachowało się coś ciekawego.
Może… może jakaś mascara? Przebywanie bez makijażu wiązało się dla niej z kolejnymi traumami i wspomnieniami jej własnych, małych i cholernie drogich kremików pod oczy. Ten na zmarszczki, ten na cienie. Każdy niezwykle potrzebny.
Westchnęła smutno krążąc, skryta pod kapturem po sklepie. Zajrzała pod regały w działach z alkoholem i kosmetykami. Profilaktycznie.
Wszakże nadzieja umiera ostatnia, prawda?
Zadowolona ze znalezisk / totalnie zasmucona z powodu nietrafionych poszukiwań, w końcu dotarła do stoiska z gazetami, które przeglądał Piotr.
- Cóż tam panie w polityce?- Zażartowała, zaglądając pod półkę zupełnie jakby miała tam znaleźć magiczną gazetkę Bravo lub Party.
Hej! Może gdzieś się ostał październikowy numer? Przecież w nim była. Mogłaby sobie wziąć wycinek, mieć coś na pociechę w tym beznadziejnym świecie.

____________
1. Faustynka postanowiła jednak nie być aspołeczna i wyruszyła na ostateczne przeszukanie przestrzeni między podłogą , a regałami.
2. Coś znalazła / kompletnie nic nie znalazła, więc podchodzi do Taikiego.
3. Przegląda regał z gazetami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.17 22:32  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Słysząc zaskakująco niemiły ton i nieprzyjemne zdanie, na jego twarzy wystąpił niewielki grymas. Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego jaki był powód.
Już chciał dać znać Krzysztofowi żeby się tym zajął, kiedy zauważył, iż ten już podjął pierwsze kroki ku temu. Widać było, że chłopak nawet jeśli trochę zbyt przestraszony wszystkim, to ma łeb na karku.
Kiedy drugi strażnik zdążył się oddalić i zostali tylko w trójkę, zagadał ponownie do Janka.
- Jeżeli tego jeszcze nie zrobiliście, to trzeba zająć się tym jak najszybciej. Stan tej wody może się tylko pogarszać i może być coraz bardziej szkodliwa. Załatw nam wiarygodne przejście do magazynu, to na pewno będziemy mieli na uwadze żebyś dostał jej sporą część. Co ty na to?
Musiał się streszczać bo nie wiedział jak szybko wróci drugi ze strażników. Poprosił więc Krzysztofa aby miał oko na to, czy ktoś niepożądany się tu nie zbliża kiedy Janek wybierał wśród opcji.
Jeżeli udało mu się namówić Janka na szybkie działanie, to skierował się razem z nim i Krzyśkiem na dach przez magazyn.

---
Negocjowanie z Jankiem wejścia na dach żeby zebrać pitną wodę podpiętą do zraszaczy.


Ostatnio zmieniony przez Fenrir dnia 17.01.17 23:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.17 22:55  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Janek Wiśniewski

Janek był pod wrażeniem. Niepozorny, wyglądający na przestraszonego, młodszy z mężczyzn wymanewrował drugiego strażnika po mistrzowsku.
- Brawo młody – rzucił – świetnie zagranie. Mam nadzieje, że z tamtymi drzwiami chociaż trochę problemów będzie, bo Kazik nie lubi przepracowywać się niepotrzebnie. Jan Wiśniewski, dla przyjaciół Janek.
Mówiąc to, porozumiewawczo mrugnął okiem do towarzyszy i posłał wiele mówiący uśmiech, a następnie uścisnął po męsku wyciągnięte w jego stronę dłonie, poznając imiona rozmówców. Jednak zabieg ten w drugiej kolejności miał wzbudzić sympatie. Jego głównym zdaniem było kupienie odrobiny czasu i dokonanie szybkich przemyśleń.
To, że wojsko nie przybędzie, Janek wiedział już od dawna. Współczuł tym, którzy łudzili się, iż odsiecz nadciąga. To, że zapasy kurczą się coraz bardziej również było mu wiadome, należąc do grupy Karola miał dużo lepszy wgląd w te sprawy od większości mieszkańców supermarketu. Prędzej czy później dojdzie do buntu i wybuchną rozróby. Raczej prędzej, patrząc na panujące nastroje. Już te powody wystarczały, żeby ulotnić się jak najszybciej. Tak naprawdę nic go tutaj nie trzymało. Jego żona padłą ofiarą epidemii już na samym początku, sześcioletni syn był wtedy na obozie sportowym, nie miał więc o nim żadnych wieści. Zostali jeszcze rodzice, ale nie wiedział nawet, czy jeszcze żyją. Prawdę mówiąc powoli oswajał się z myślą, że pozostał na tym świecie sam.
To, że jeszcze nie opuścił Lidla wynikało jedynie z faktu, iż samemu po pierwsze ciężko było zebrać odpowiednie zapasy i zaplanować ucieczkę, a po drugie przetrwanie w tym świecie w pojedynkę było w zasadzie niemożliwe. A teraz nadarzyła się okazja. Max zagrał z nim w otwarte karty, szczerze powiedział, co planuje. Janek umiał docenić ten gest. Nie ma nad czym się zastanawiać, tym bardziej, że Kazik może wrócić w każdej chwili. Podjął decyzje.
- Wchodzę w to, nie mam zamiaru siedzieć tutaj i czekać, aż wszyscy wzajemnie się pozabijają. Jaki macie plan?

***************
Janek postanowił pomóc Maksymilianowi i Krzyśkowi w realizacji ich planu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.17 23:30  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Krzysztof Lisowski

"Wyglądający na przestraszonego", dobre sobie... On był przestraszony. Naprawdę wierzył, że zaniedbanie godzin oraz rutyny dnia doprowadzi go do tragedii. Dopiero, gdy drugi strażnik odszedł, a Janek go pochwalił, uśmiechnął się blado, uspokajając się nieco.
- Krzysztof. - Przedstawił się, uprzednio ukradkiem wycierając spoconą dłoń o spodnie, zanim uścisnął prawicę Janka. Apokalipsa apokalipsą, spaliłby się ze wstydu, podając taką mokrą rękę starszemu mężczyźnie.
- Wchodzę w to, nie mam zamiaru siedzieć tutaj i czekać, aż wszyscy wzajemnie się pozabijają.
Nie zdawał sobie sprawy, że został wplątany w plan ucieczki z Lidla. Trybiki zaskoczyły dopiero teraz i zbladł nieco. Ooo nie, robi się źle. Trzeba szybko wykonać swoje rytuały, inaczej spierdoli się jeszcze mocniej.
Rozejrzał się szybko po sklepie. Nieco nerwowo, gwałtownie.
- Wejście na dach jest w magazynie. Jeśli uda się - Panu? Tobie? Jak powinien zwracać się do Janka? Wybrał opcję bezosobową. - uzyskać dostęp do niego, mogę szybko wejść na górę i rozeznać się w sytuacji. Jeśli magazyn pozostanie zamknięty... To jedyną opcją będzie zrobienie wyrwy w barykadzie, na tyle wysoko, by zombie nie sięgnęły. - Wskazał ruchem głowy okna nad regałami sklepowymi. - Przynajmniej przez trochę... Aż dostanę się do zewnętrznych schodów i wrócę. Potem zatka się czymś dziurę.
Zagryzł wargę, myśląc chwilę. Większość takich klat jest zamkniętych. To może stanowić kolejny problem.
- Przydałoby się jeszcze coś, czymś można przeciąć kłódkę... Nie było w ofercie narzędzi? Może... Jakiś sekator albo przecinak? Czy nie zostały skonfiskowane? - Popatrzył na Janka. Nie pamiętał tego, ale wydawało mu się, że gros ostrych przedmiotów Karol oraz jego poplecznicy schowali. Z "powodów bezpieczeństwa". Nikt nie porywałby się tworzyć władzy totalitarnej zamknięty z grupą ludzi uzbrojonych w piły, młotki oraz tasaki.

------------

- Krzysiek zapoznaje się z Jankiem oraz przedstawia mu swój plan dostania się na dach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 0:12  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Piotr Lisowski

Piotr nie śpieszył się z udzieleniem Krzysiowi zadowalającej odpowiedzi. Super market ze skupiskiem ludzi zresztą nie był miejscem na musztry żadnego rodzaju. Jego brat mógł co najwyżej zrobić parę okrążeń wokół półek sklepowych i serię pompek. I to tyle w zakresie treningu.
—  Nie złam sobie nogi, jak będziesz się wspinać i wracaj szybko. Byle z dobrymi nowinami — ostrzegł młodego, kiedy mężczyzna z obcym akcentem wynajął jego brata do pomocy przy wspinaniu się na dach. Zapewne w innych okolicznościach stanowczo wybiłby gówniarzowi ten pomysł z głowy, bo nie miał pewności czy ówże człowiek nie miał pedofilskich skłonności, skoro akurat zainteresował się dzieciakiem, jednak teraz nie mieli zbyt wielkiego pola manewru. Tonący brzytwy się chwyta. Piotr nie chciał też ograniczać przestrzeni osobistej brata do zbędnego minimum, chyba, że w ferworze ekscytacji (choć w przypadku tego chłystka dominował przede wszystkim strach) coś nawywija i sprowadzi kłopoty nie tylko na siebie, ale też na wszystkich znajdujących się tu ludzi. Wtedy w ruch pójdzie w zasadzie każdy argument, by to uczynić.
Jego usta wykrzywiły się w grymasie, kiedy zalazł mapę Polski wśród sterty przeterminowanych brukowców. Wyciągnął jej spod tej bezużytecznej stery, która mogła co najwyżej posłużyć za podpałkę i zacisnął na nie kurczowo palce.
To co zawsze, droga pani, burdel na kółkach — rzucił w ramach odpowiedzi do kobiety, która stanęła obok niego, najwidoczniej węsząc za czymś do poczytania i zabicia czasu.
Kątem oka obserwował jak obcokrajowiec i Krzysiek bałamucili dwóch strażników. Był gotowy na interwencje w obronie brata w każdej chwili.

Poucza Krzysztofa. Znajduje mapę Polski. Odpowiada na pytanie Faustyny. Obserwuje sytuację ze strażnikami, będąc w pogotowiu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 0:14  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Janek Wiśniewski

-Hmmm – zastanawiał się Janek – jestem w zasadzie pewien, że do tej pory nikt nie pomyślał nawet o tych zbiornikach na dachu. A przynajmniej nigdy nie słyszałem, żeby ktoś o tym wspominał, możemy więc śmiało założyć, że znajdziemy tam zapas wody. O 18:00 kończę wartę, spotkajmy się więc 19:00 na mięsnym. Tam tak cuchnie, że niechciane towarzystwo nam nie zagrozi.
Przez pozostałe kilka godzin służby nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Wybuchła jedna sprzeczka o wygrzebany nie wiadomo skąd batonik proteinowy, ale ludzie Karola szybko ją zażegnali. Janek nie narzekał jednak na nudę i monotonie, gdyż zaczął w głowie układać zalążek planu. O umówionej porze trójka konspiratorów spotkała się więc w umówionym miejscu, aby spokojnie omówić plan. Po wymianie uścisków dłoni przeszli do sedna.
-Wydaje mi się, – wyszedł z inicjatywą Janek – że powinniśmy prysnąć stąd po zmroku, jeszcze dziś. Nocą warta przy magazynie składa się z jednego człowieka. Karol doszedł do wniosku, że skoro kwatery ma w pobliżu, to lepiej oszczędzać siły. Przypadkiem złożyło się, że mam nockę, więc tym bardziej nie ma co zwlekać, nie wiadomo, kiedy taka okazja się powtórzy. Proponuje więc, co następuje: o drugiej w nocy spotykamy się pod magazynem. Wpuszczam Was do środka, Krzysiek wspina się na dach i ocenia sytuacje. Przez ten czas Max zbierze w magazynie jakieś zapasy na drogę. Będziemy musieli szybko się oddalić, więc proponuje prowiant lekki, ale jednocześnie trwały. Z tego, co wiem, trzymane są tam również narzędzia, więc do otwarcia kraty będziesz mógł coś poręcznego na pewno zgarnąć. Ja mam wartę, więc nie mogę teraz ruszyć się od drzwi, ale Wy spróbujcie gdzieś pośród gratów znaleźć butelkę, czy dwie na wodę. Jak już się wyrwiemy, to mam w plecaku filtr, z pragnienia nie umrzemy, ale takie pozyskiwanie płynu jest czasochłonne, a nam póki co zależy na czasie. Wracając do ucieczki, gdy Krzysiek da znak, że wszystko gotowe, wchodzimy do środka, barykadujemy magazyn od wewnątrz, co da nam dodatkowy czas gdy spostrzegą, że zniknęliśmy. Proponuje, żeby Krzysiek od razu zabrał pojemniki na wodę i je napełnił, gdy my z Maxem będziemy zabezpieczać drzwi. Dzięki temu zaoszczędzimy czas. Gdzieś tam powinny być schody albo drabina ewakuacyjna, schodzimy i…. No właśnie. Nie jestem stąd, nie bardzo orientuje się, gdzie moglibyśmy się udać? Jakieś pomysły? I co sądzicie o planie?
Janek trochę zawstydzony spojrzał na towarzyszy. Jego wyniesione z więzienia, pryncypalne przyzwyczajenia sprawiły, że wyrecytował cały plan, nie konsultując go z Maxem i Krzyśkiem, nie dając im w zasadzie możliwości na odezwanie się w czasie jego wywodu.
- Wybaczcie – powiedział – chyba się trochę zagalopowałem.

***************
Janek, Maksymilian i Krzysiek postanowili wspólnie uciec.
▪ Cała trójka spotkała się w nieuczęszczanym miejscu sklepu, aby omówić plan.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 18:53  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Maksymilian Ziegler-Duda

//Zanim jednak zacznę posta, nadmienię tylko, że rozmowa między mną, Krzysztofem i Jankiem odbywała się tylko między nami trzema bez żadnych świadków, dlatego tylko my posiadamy wiedzę o czym ona była i jaki mamy aktualny plan działania.

Kiwnął głową potwierdzająco kiedy Krzysztof przedstawił cały plan.
- Najlepszą opcją będzie dostanie się na dach przez nas dwóch, ale w razie takiej potrzeby możesz iść sam.
Zgodził się na spotkanie w dziale mięsnym, a przez następne kilka godzin najzwyczajniej w świecie odpoczywał i zbierał siłę, zaliczył nawet porządną drzemkę.
Gdy nadszedł jednak czas spotkania, dał znać swojej ukochanej iż niedługo wróci, po czym skierował swe kroki w wyznaczone miejsce. Po szybkiej wymianie grzeczności wysłuchał co ma do powiedzenia Janek.
- Plan jest naprawdę dobrze poskładany, ale nie widzę potrzeby tak szybkiej ucieczki. Proponuję wykorzystać to co przedstawiłeś do pewnego punktu. Po tym jak Krzysiek oceni sytuacje na dachu, a ja przygotuję niezbędne zapasy na drogę, oraz coś do obrony. Po tym jednak przetransportujemy je do bezpiecznego miejsca. Wyniesiemy tego na około 8-10 osób, jeśli ruszymy tylko w trójkę to daleko nie zajdziemy, a ja na pewno również nie pozostawię tu swojej żony. To samo zapewne tyczy się brata Krzysztofa, który z pewnością okazałby się przydatny dla całej wyprawy. Kiedy skończysz swoją wartę, to szybko przybędziesz do nas i nas zbudzisz. Do tego czasu Karol zapewne zauważy braki w żywności i wyposażeniu, ale nie sądzę by był na tyle głupi aby nas atakować kiedy będziemy uzbrojeni. Ustalimy ze wszystkimi w supermarkecie kto z nas postanawia wyruszyć i wtedy to zrobimy. Kiedy wszyscy będą się przygotowywać do wyprawy i gromadzić swoje zapasy, ty odpoczniesz po swojej warcie żebyś miał wystarczająco energii. Co wy na to? W razie czego zajmę się rozmową z Karolem, akurat gadane to mam co może potwierdzić moja żona.
Sama prawda, nawet na swoje stanowisko komisarza dostał się głównie dzięki swojej charyzmie i gadaninie. Oczywiście miał swoje zasługi żeby poprzeć swoją kandydaturę, ale wiadome jest, że to nie wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 19:50  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Krzysztof Lisowski

Źle się czuł. Nawet nie z winy zapachu, a przez całkowite rozbicie dnia. Dlaczego nie śpi? Dlaczego dał się w to wszystko wplątać? Potarł twarz, stojąc nieco na uboczu. Czy dobrze robi, uznając zwierzchność byłego więziennego do pary z policjantem? Przesunął dłońmi po policzkach, rozciągając je nieco i mając wrażenie, że żołądek okręca mu się jelitami, wiążąc je przy tym na kokardki.
Stanie się coś bardzo złego, czuje to we wszystkich swoich kościach.

-Wydaje mi się, że powinniśmy prysnąć stąd po zmroku, jeszcze dziś. Nocą warta przy magazynie składa się z jednego człowieka. Karol doszedł do wniosku, że skoro kwatery ma w pobliżu, to lepiej oszczędzać siły. Przypadkiem złożyło się, że mam nockę, więc tym bardziej nie ma co zwlekać, nie wiadomo, kiedy taka okazja się powtórzy. Proponuje więc, co następuje: o drugiej w nocy spotykamy się pod magazynem. Wpuszczam Was do środka, Krzysiek wspina się na dach i ocenia sytuacje. Przez ten czas Max zbierze w magazynie jakieś zapasy na drogę. Będziemy musieli szybko się oddalić, więc proponuje prowiant lekki, ale jednocześnie trwały. Z tego, co wiem, trzymane są tam również narzędzia, więc do otwarcia kraty będziesz mógł coś poręcznego na pewno zgarnąć. Ja mam wartę, więc nie mogę teraz ruszyć się od drzwi, ale Wy spróbujcie gdzieś pośród gratów znaleźć butelkę, czy dwie na wodę. ......
- Plan jest naprawdę dobrze poskładany, ale nie widzę potrzeby tak szybkiej ucieczki. Proponuję wykorzystać to co przedstawiłeś do pewnego punktu. Po tym jak Krzysiek oceni sytuacje na dachu, a ja przygotuję niezbędne zapasy na drogę, oraz coś do obrony. Po tym jednak przetransportujemy je do bezpiecznego miejsca. Wyniesiemy tego na około 8-10 osób, jeśli ruszymy tylko w trójkę to daleko nie zajdziemy, a ja na pewno również nie pozostawię tu swojej żony. To samo zapewne tyczy się brata Krzysztofa, który z pewnością okazałby się przydatny dla całej wyprawy. Kiedy skończysz swoją wartę, to szybko przybędziesz do nas i nas zbudzisz. Do tego czasu Karol zapewne zauważy braki w żywności i wyposażeniu, ale nie sądzę by był na tyle głupi aby nas atakować kiedy będziemy uzbrojeni. Ustalimy ze wszystkimi w supermarkecie kto z nas postanawia wyruszyć i wtedy to zrobimy. Kiedy wszyscy będą się przygotowywać do wyprawy i gromadzić swoje zapasy, ty odpoczniesz po swojej warcie żebyś miał wystarczająco energii.

Chwila, co? Mężczyźni do tego stopnia zaangażowali się w monologo-rozmowę, że biedny maturzysta za nimi nie nadążał. Dopiero powoli docierało do niego, że nikt nie wierzy już w przybycie wojska. Oh nie, oh nie, nie, nie... Wiedział, że nie powinien tu przychodzić, nie wypełnił rytuału i co? Nikt ich nie uratuje!
Pokręcił głową i spróbował się skupić, przeczesując palcami włosy. Co teraz? Musi chyba wziąć się w garść... Jeśli okaże się nieprzydatny, wywalą go z tego planu, a nawet taki rozhisteryzowany zdawał sobie sprawę, że jedzenie i broń są potrzebne. Niezbędne do przeżycia.
Ustali nowy rytuał, tak? Będzie wstawał codziennie w nocy. Hah! To takie proste... O której się umówili? O drugiej. Zatem dobrze, będzie codziennie wstawał o 2. I wszystko wróci do porządku.
- Jeśli to możliwe, ja i Maks idziemy na dach po wodę. Jeśli nie, idę sam, a Maks zgarnia prowiant. Bierzemy broń. Tak? - Celowo urwał plan w połowie. Zrobił pauzę, biorąc głębszy wdech.
- A dalej co? Chcecie uciekać? Gdzie? Nawet, jeśli pójdziemy wszyscy, gdzie możemy się udać? Do następnego sklepu? Zapewne już skażony przez wirusa. Chcecie po prostu iść, żeby iść? Jaki mamy cel? Jakie mamy wyjście? Do Świnoujścia? To drugi koniec Polski! Potrzebujemy samochodów, paliwa, nie dostaniemy tam się pieszo. Schronienia, prowiantu, zabezpieczenia przed wirusem... Wyjście ze sklepu to dopiero początek kłopotów.
Starał się nie rozpadać psychicznie, ale było mu ciężko. Szaleństwo... Czyste szaleństwo.
- A jeśli nam się uda... Jaka jest szansa, że wpuszczą nas do środka? - Prędzej rozstrzelają na sam widok.
- Ze wszystkich stron śmierć. - Podsumował mało optymistycznie.

------------

- Krzysztof szuka wyjścia z sytuacji, które nie kończy się śmiercią każdego. Z marnym skutkiem.
// Chyba byliśmy nieco za daleko, aby Taiki mógł usłyszeć rozmowę, skoro ruszył między półki, to fakt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 23:45  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Janek Wiśniewski

Uwagi Maxa od razu przekonały Janka.
- Masz całkowitą racje. Jak mawia stare porzekadło, co nagle to po diable. Więcej czasu pozwoli nam się dokładnie przygotować. Przyznaje, w pierwszej koncepcji totalnie nie uwzględniłem waszych zobowiązań rodzinnych. Mam już dość tego miejsca, wybaczcie mi więc proszę taki egoizm. Oczywiście nie możemy wyruszyć bez nich. Podoba mi się również pomysł negocjacji z Karolem i jego grupą. Proponowane przez Ciebie rozwiązanie wyrówna nasze siły, zarówno dzięki wyposażeniu jak i większej liczebności. No i ostatecznie zamiast uciekać jak szczury z tonącego okrętu możemy mieć szansę zorganizowania sprawnej wyprawy. Tak, do zdecydowanie ma sens.
W tym momencie jego wywody przerwał Krzysztof, na początku jakby nieobecny, ale teraz strzelający słowami niczym karabin maszynowy.
- Jeśli to możliwe, ja i Maks idziemy na dach po wodę. Jeśli nie, idę sam, a Maks zgarnia prowiant. Bierzemy broń. Tak?
Wdech.
- A dalej co? Chcecie uciekać? Gdzie? Nawet, jeśli pójdziemy wszyscy, gdzie możemy się udać? Do następnego sklepu? Zapewne już skażony przez wirusa. Chcecie po prostu iść, żeby iść? Jaki mamy cel? Jakie mamy wyjście? Do Świnoujścia? To drugi koniec Polski! Potrzebujemy samochodów, paliwa, nie dostaniemy tam się pieszo. Schronienia, prowiantu, zabezpieczenia przed wirusem... Wyjście ze sklepu to dopiero początek kłopotów.
- A jeśli nam się uda... Jaka jest szansa, że wpuszczą nas do środka?

- Łoo, Łooo, Łooooo…chłopaku, spokojnie! – Janek starał się przygasić nakręcającego się Krzyśka – właśnie po to omawiamy to teraz, żeby uniknąć takich sytuacji. Gdy zbierzemy większą grupę pojawi się kolejna porcja pomysłów, które będziemy mogli wykorzystać. Dogadamy się z Karolem i będziemy mogli na spokojnie przemyśleć i trasę, i transport i wszelkie inne trawiące Cię wątpliwości. I wiesz – Janek postanowił spróbować jeszcze jednego zabiegu uspokajającego – mam wrażenie, że kto jak kto, ale akurat Ty sobie świetnie poradzisz. W końcu chłop z Ciebie jak dąb. Mam dla Ciebie kolejne zadanie. Powiedz bratu, że chcielibyśmy z nim porozmawiać, zgoda? – porozumiewawczo mrugnął do Maksymiliana, dając mu tym sygnał, że była to próba oderwania Krzyśka od czarnych myśli - A Ty, Max, zechcesz wtajemniczyć Twoją małżonkę?

***************
Dyskusja na temat planu trwa, Janek, Krzysiek i Max ustalają kolejne szczegóły.
/// I ja mam wrażenie, że Taiki w czasie rozmowy Krzyśka i Maksa zajęty był mapą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.17 3:09  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 2 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
[Nie krzyczcie, ale nie chce mi się przelogowywać ;__;]

Spojrzał na kobietę siedzącą obok niego. Pamiętał, że ona mu się przedstawiała, ale jej imię było tak dziwne, że chłopak od razu je zapomniał. Nazywał ją miłą blondynką. Ogólnie uważał że osoby, które siedziały cicho i nie przeszkadzały innym były miłe. Usłyszał to co mówiła i trudno mu się było nie zgodzić. On również chciałby stąd uciec, jednakże były dwie solidne przeszkody, odsuwające jego myśli od ucieczki. Po pierwsze, nikt nie wiedział jak bardzo zmieniła się sytuacja na zewnątrz od czasów zamknięcia w sklepie i po drugie, samemu nie miał szans na przeżycie. Nie uśmiechało mu się również chodzenie po ludziach i kompletowanie drużyny. Westchnął i przeniósł swój wzrok na otoczenie.
W brew pozorom życie w sklepie toczyło się swoim tempem. To że apokalipsa szaleje wcale nie przeszkodziło temu, by ludzie zmienili zbytnio swoje nawyki. Widział jak dzieci kolorują kolorowanki albo psocą gdzieś w kącie rozrzucając zabawki, kobiety rozmawiały o głupotach a mężczyźni grali w karty. Spojrzał na dzieci. Wszystko można było mu zarzucić, ale nie to, że był obojętny na ich krzywdę. Wiedział, że nie mają one szansy na przetrwanie i to właśnie pociechy ucierpią najbardziej. Było mu ich szkoda, bardziej niż czegokolwiek innego.
Jego uwagę przykuło poruszenie niektórych osób. Zawsze zwracał uwagę na to, gdy osoby, które nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały nagle nawiązują kontakt. Gdy jeden ze strażników odszedł od drzwi, Antek przeczuwał że coś się dzieje. Wstał i pod pretekstem szukania gazety poszedł do regału na którym jeszcze coś stało. Znalazł tam małą paczkę orzeszków, którą natychmiast otworzył.
Coś się święci – mruknął do stojącej niedaleko niego dwójki obcych mu ludzi.


1. Antek znajduje orzeszki i zagaduje Faustynę i Piotra.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach