Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 26.11.15 20:39  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Przez moment wydawało jej się, że wymordowany okaże upór i nie da się zawrócić tak małą ilością słów, do tego wypowiedzianą bez emocji i prawie z automatu. Najwyraźniej jednak miał wielką ochotę mimo wszystko zostać i skorzystał z tej okazji kierując się ostatecznie na drzewo, a nie poza linię wzroku łowczyni. Samej kobiecie było zdecydowanie lepiej, kiedy nie ciążyła na niej groźba zbliżenia się mężczyzny zanadto. Czytanie napisów z odległości, która teraz ich dzieliła nie było łatwe, ale pomimo swojego wieku jej wzrok był wzorowy. Musiała skupić się nieco mocniej, ale czytała wszystko, co palec tamtego nakreślił na ciemnym obłoku.
Zapytała sama, więc skupiła się na tworzonych wyrazach. Kiedy faktycznie była zainteresowana, potrafiła zapytać, kiedy jednak nie miała humoru do wgłębiania się w szczegóły było to widoczne, tak jak wcześniej. Dosłownie ignorowała wszystko, co jej w jakiś sposób nie intrygowało. Częściowo grała na czas, ale nie pytała też sztucznie. Sama nie była w stanie pojąć, co takiego sprowadziło wymordowanego z powrotem na te ziemie.
Odpowiedź nie do końca ją zadowoliła. Miała przez nią jeszcze więcej pytań, ale kiwnęła jedynie głową dając mu znać, że zrozumiała. Nie znali się na tyle, by wchodzić w szczegóły. Ona nie chciała pytać, on mógłby nie chcieć mówić. Nastałaby niezręczna cisza.
Śledziła go wzrokiem, do momentu aż osiadł na drzewie. Sama cofnęła się do pniaka i oklapła na niego czując jak kolana samoistnie uginają się pod ciężarem jej ciała. Westchnęła głośniej kiedy wreszcie ciężar ciała spoczął na naturalnym siedzeniu. Wypuściła parę z ust wysoko ponad swoją głowę wydmuchując jak najwięcej powietrze i przyglądając się srebrzystym obłoczkom na nocnym niebie. Nie było tu za wiele światła, chociaż łuna nad miastem i tak majaczyła na horyzoncie.
- Jedno i drugie... jest prawdą i nieprawdą jednocześnie. - Oparła zagadkowo mimo wszystko odpowiadając na pytanie, na które ten nie chciał znać odpowiedzi. Lubiła noc, nocne niebo, gwiazdy, księżyc... ale te prawdziwe. Tutaj, pod kopułą miasta wpatrywanie się w sztuczne niebo dawało tylko połowiczną uciechę ochom i umysłowi. Pamiętała dobrze, że to na co patrzy, to idealnie sfabrykowane twory znienawidzonego rządu. Co do samego wezwania... tu też odrobinę się mylił. To jednak wyjaśniło się samo kilka chwil później, kiedy ciszę przerwało głośne pyknięcie związane z teleportacją kromstaka.
Zwierzak pojawił się na drzewie, na którym czaił się wcześniej. Pokręcił łebkiem namierzając łowczynię i odnalazł ją niemal w tym samym miejscu, z którego został odesłany. Jego pyszczek non-stop wyrażał zadowolenie, teraz jednak był podwójnie wesoły. Na jego szyi wisiała karteczka, większa i grubsza niż ta, na której wcześniej kreśliła Kami.
Jej ręce automatycznie poruszyły się, prawa dłoń sięgnęła po wiadomość, a lewa do kieszeni po cukierka który natychmiast zniknął skruszony przez zęby Kuroi'a. Futrzak wskoczył na jej kolana i odnalazł dojście pomiędzy przedramię a bok kobiety i ku jej średniemu zadowoleniu wcisnął się tam owijając ogonem. Szukał ciepła, nie mogła go winić, gorzej że jego nowa kryjówka ograniczała nieco jej ruchy ręką. Samymi czubkami palców, starając się nie ruszać za mocno ciałem, rozwinęła starannie zawiązaną wstążkę i rozwinęła zwitej papiery chłonąc szybko zapisaną tam treść.
Zaraz po pierwszej, idealnie równo i elegancko napisanej literze rozpoznała charakter pisma Vettori'ego. Tylko on potrafił jednocześnie pisać bardzo szybko i przy tym zachować idealnie kaligraficzne pismo. Nawet nie znając treści listu, mogła wpatrywać się w poszczególne litery i oglądać je z zachwytem.
Uśmiechnęła się pod nosem i przejechała opuszką palca po wielkim 'V' w podpisie autora na końcu zdania. Dziwny był z niego człowiek, ale naprawdę lubiła kapitana jej osobistej straży. Cała dziesiątka była nieco luźniej traktowana, głównie przez nawał innych obowiązków związanych z przynależnością do elity. Rzadko miała okazję z kimś z dziesiątki porozmawiać, a jednak jeżeli chodzi o Vettori'ego, pomimo jego pozornej dziwności, mogła rozmawiać długie godziny, a on zawsze by ją czymś zaskoczył. Teraz jednak, sama treść wiadomości była dla niej powodem do przede wszystkim spokoju. Za tym naturalnie przybyło rozluźnienie i uśmiech.
Zwinęła ponownie papierek i przewiązała go lekko wstęgą zawiązując dużo pokraczniej od autora listu. Nie było jednak potrzeby się starać. Musiała także mimo wszystko obudzić kromstaka. Zwierzę nie było szczęśliwe z tego powodu i kiwało się leniwie na boki, kiedy łowczyni zasunęła zwitek za jego obrożą i wskazała palcem na wymordowanego dając bestii polecenie zaniesienia wiadomości. Nawet jeżeli to tylko kilka metrów, nie było mowy, by wspięła się na drzewo. Kuroi ziewnął przeciągle prezentując wielkie, jak u szczura, przednie zęby i w kilku susach pokonał odległość. Był na tyle leniwy, że zrezygnował nawet z syczenia na nieznajomego. Zaczaił się tylko z boku stając prosto na gałęzi i czekał aż ten odbierze wiadomość. Kami nie napisała tam nic więcej, chciała przekazać dokładnie to, co napisał do niej jej podwładny.
- Proszę więc mówić. - w tonie jej głosu naszła jakaś zmiana. Chyba przestała go atakować już samymi słowami, chociaż do pozytywnego brzmienia było jeszcze daleko. Cóż, dziwnie jej było wspominać o 'mówieniu' skoro ten pisał, mimo wszystko on sam wspomniał o wygadaniu się, a nie o wypisaniu... detale.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.15 20:50  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Senbonzakura z zaciekawieniem obserwował ponowne pojawienie się kromstaka. O dziwo nie towarzyszył mu oddział Łowców. Cóż może kryją się w okolicy? Jeśli tak to mówi się trudno. Nagle Wymordowanemu przyszła do głowy zabawna myśl. Stwierdził, że lubi te zwierzątka. Gdyby miał być zwierzęciem to zdecydowanie byłby kromstakiem. Teleportacja - jest. Potworna forma po przemianie - jest. Słabość do słodyczy - jest. Uśmiechnął się pod nosem widząc jak futrzak szuka u Yuu ciepła, ale szybko ukrył to udając, że drapie się po policzku. Pewnie i tak nie widziała.

Co my tu mamy?

Wyciągnął rękę i powoli, żeby nie spłoszyć zwierzaka wyjął wiadomość. Spojrzał na Yuu i sięgnął do sakiewki. Wyciągnął z niej mały pomarszczony owoc wielkości śliwki, jeden z nielicznych które były jadalne z tych rosnących w Desperacji. Mimo średnio zachęcającego wyglądu był słodki i soczysty. Wyciągnął go na dłoni w stronę kromstaka. Prawdopodobnie zwierzak nie weźmie jedzenia od obcego, ale nie zaszkodzi spróbować go nagrodzić za ciężka pracę. Miał nadzieję, że jego rozmówczyni nie będzie się gniewać i nie posądzi go o próbę otrucia jej pupila. Po tym rozwinął wiadomość zaciekawiony tym co kryje jej treść, wcześniej pisząc kilka zdań by podtrzymać rozmowę.

"Nie mam zbytnio o czym. Przeżycie w Desperacji nie jest łatwe jak pani sama wie. O ile nie walczy się z drapieżnikami o przeżycie i nie szukasz prowiantu by nie umrzeć z głodu, to nie za wiele jest tam do robienia. Co prawda są i inne ostoje cywilizacji, ale-" - chłopak przerwał pisanie. - "Nie polecam zbytniego spoufalania się, mozna aż...zaniemówić."

Kącik ust Wymordowanego drgnął do góry. Yuu powinna dać radę domyśleć się ukrytego sensu, a jeśli nie to najwidoczniej jest mniej bystrą osobą niż ta za jaką ją uważał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.15 12:23  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Miasto dzieliło się na cztery części, niektóre mocno oddalone, chociażby tu, gdzie obecnie znajdowała się dwójka, nie było widać za wiele cywilizacji. To jedni z tych miejsc, gdzie mieszkańcy odpoczywali od zgiełku ulic. Tylko ktoś interesujący się nadmiernie podziemnym ułożeniem tuneli mógł wiedzieć, że nawet tu docierają kanały. Rzadsze, mniej rozbudowane, ale jednak. Nawet wtedy jednak, przedostanie się tutaj małego oddziału w tak krótkim czasie było raczej niemożliwe.
Kami nie obserwowała kromstaka, wydawała się nawet całkowicie pochłonięta spoglądaniem w innym kierunku, a zwierzęciu pozwoliła samodzielnie decydować jak powinien postępować w trakcie wykonywania jej polecenia. To nie była byle wiewiórka, którą można przekupić orzeszkami. Kuroi potrafił myśleć, wiedział od kogo brać słodycze, a kiedy rzucać podejrzliwie spojrzenia i zrezygnować z przechwycenia smakołyka. Tak było i tym razem. Futrzak zachowywał się bardzo ostrożnie jak na siebie, wspiął się na drzewo, ale w zasięgu ręki wymordowanego wyraźnie zwolnił i skradał się w jego kierunku. Czarne oczy przypominające kształtem dwa węgielki lustrowały twarz mężczyzny i reagowały na każdy jego gwałtowniejszy gest. Pozwolił ściągnąć z obroży wiadomość i dokładnie w momencie, gdy nic dłużej go już nie trzymało, zwiał w stronę korony drzewa i zniknął między gąszczem. Jedynie pojedyncze suche liście opadały ku ziemi świadcząc o tym, że coś w ich wnętrzu porusza się zwinnie.
Kobieta nie ponaglała. Decyzja o przeczytaniu treści zwitku należała do wymordowanego, a ona nie była nawet pewna, czy ten faktycznie to zrobi. Skoro jednak wstążka uległa pod jego palcami, mógł wyraźnie zobaczyć pełną treść wiadomości łącznie z kaligraficznym podpisem zaczynającym się od wielkiego 'V' i kilkoma bardzo drobnymi literami układającymi się w 'ettori'. Zanim jednak dotarł do sygnatury na końcu, jego oczom mogła ukazać się pełna treść, zapisana małymi, drukowanymi literami.

„Potwierdzam. Trzecia płyta od lewej, od strony wschodniej, czwarty rząd z dołu czytając od strony prawej jest to drugi wpis w swojej linii. Litery są przekreślone i nieco zamazane, ale wyraźnie układają się w podaną przez Ciebie sekwencje liter: Kanda.
Potwierdzam także drugą część polecenia.
Vettori.”


Tylko tyle, albo aż tyle. Dla przypadkowego czytelnika ten zapis niewiele mówił, ale Yuu zmieniła nieco swoje nastawienie po odczytaniu owej treści. Teraz przekazała ją wymordowanemu, możliwe że i on zda sobie sprawę z tego, o czym głosi napis na kawałku kartki.
Odczytała kolejną wiadomość zapisaną palcem przez wymordowanego. Ciekawa była pochodzenia tego czarnego dymu, który pomagał mu kontaktować się ze światem. Nie skomentowała jednak tego, co tym razem tam umieścił. Wydawała się niewzruszona tym przekazem. Dobrze wiedziała jak wygląda życie na Desperacji i nie była osobą, która czuła w tym temacie motyw do wynajdowania żartów.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.15 13:53  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Wymordowany wzruszył ramionami, tak jak się spodziewał kromstak nie przyjął podarunku. Wrzucił owoc do ust i samemu zjadł. Skupił się znowu na wiadomości od Yuu. Przeczytał notkę, a jego twarz przybrała dziwny wyraz, coś pomiędzy zdziwieniem, a rozrzewnieniem. Spuścił głowę, jego uszy oklapły. Owinął się ogonem w pasie i zacisnął pięści, mnąc lekko kawałek papieru który trzymał w dłoniach. Przesunął się nieco, częściowo chowając w cień.

Idioci... Mówiłem im, że Kanda to głupi pseudonim. a jednak się uparli...

Chłopak podając Łowczyni dawny pseudonim nie spodziewał się, że dziewczyna go znajdzie, chociaż miał niewielką iskierkę nadziei, że tak się stanie. Jakoś tak wyszło, że gdy przybył do Łowców, to zwyczaj zapisywania imion w Krypcie był stosunkowo młody i on sam nigdy nie złożył tam swojego podpisu. A jednak jak widać jego przyjaciele zrobili to za niego. I wybrali pseudonim co do którego on sam był sceptyczny. Zawsze próbowali go jakoś rozchmurzyć, zwłaszcza po tym gdy czasami znów zachowywał się jak zdziczały Wymordowany. Widocznie uznali, że nie miałby nic przeciwko takiej pamiątce i nie pomylili się. Senbonzakura nie był zły, a raczej...wzruszony. Nie spodziewał się, że aż tak go polubili by z własnej inicjatywy dopisać go jako pełnoprawnego Łowcę. Wyprostował jako tako notatkę i zeskoczył z drzewa podchodząc do Yuu, znów przywołując na twarz opanowaną minę, nie wyrażającą uczuć. Wyciągnął rękę, chcąc oddać jej wiadomość.

"Dziękuję. Jestem pani dłużnikiem. Jeśli będę mógł pani pomóc w jakikolwiek sposób to proszę mi o tym powiedzieć, a zrobię to niezwłocznie."

Nie chciał jej tłumaczyć swojego zachowania, był to zbyt osobisty temat jak na tak krótką znajomość. Gdzieś z tyłu głowy zastanawiał się, czym jest druga część rozkazu jaki wydała dziewczyna. I kim u licha jest, że mogła wydawać polecenia innym. Widocznie trafił na kogoś wyżej w hierarchii niż się spodziewał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.15 17:57  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Przechwyciła wiadomość jednym machnięciem ręki po czym złożyła ją na dwukrotnie i upchnęła do bezdenki. Kto wie, ile takich wiadomości chowa się w głębinach jej nieskończonej torebki? Tego raczej nigdy się nie dowiemy. Faktem było jednak, że papierek zniknął z widoku jednemu i drugiemu. Pozornie jego treść zmieniała wiele, w praktyce zachowanie Kami zdawało się spokojniejsze, ale na pewno nie tryskała teraz radością. Udało jej się tylko sprawdzić, czy rozmówca mówi prawdę, albo że ma miejsce kolejna mistyfikacja, a osobnik ten jakimś cudem zna zawartość ścian w podziemiach. Takie gdybanie nie ma końca, jeżeli ktoś się uprze, odpuściła więc.
- Nie zrobiłam tego, by zaciągał pan sobie u mnie dług, to własna zachcianka i inicjatywa. - Odparła powoli, jakby zastanawiając się, czy ten człowiek mógłby być faktycznie w czymś dla niej użyteczny.
Wywnioskowała niewiele, bo chociaż o umiejętnościach walki przekonała się niemalże na własnej skórze, to w ten sam sposób zauważyła niezwykłą butę tego osobnika. Próba przyrównania do siebie wad i zalet dała wynik w granicach środka. Na chwilę nawet utkwiła spojrzenie swojego pojedynczego oka na mężczyźnie skanując go bezgłośnie. Nie jeździła wzrokiem po całym ciele, nie była na tyle bezczelna by robić to, kiedy stali tak blisko siebie. Właściwie, nawet gdyby dzieliła ich odległość, nie czuła potrzeby wykonywania tak dokładniej analizy, wolała żeby ktoś pokazał się w walce ze swych mocnych cech, niż szukać ich na siłę, a następnie się zawieść.
- Łowcy zawsze potrzebują ludzi. - Rzuciła niby od niechcenia. To była najprawdziwsza prawda, więc dlaczego by teraz o tym nie wspomnieć? Może akurat rozwinie się z tej krótkiej myśli jakiś ciekawszy temat. Gdyby ten osobnik tak bardzo martwił się losem organizacji, sama wiadomość o widnieniu jego imienia, pseudonimu, przezwiska czy czymkolwiek był ten zlepek liter nie powinna go aż tak zadowalać. Może tradycja zapisywania swoich imiona na ścianach w kanałach była bardzo patetycznym zjawiskiem, ale jednoczyła łowców, mimo wszelkim przeciwnościom robili to od dawien dawna. Z drugiej strony, w przypadku jak tu, łatwo było kogoś sprawdzić. Dwa takie same określenia raczej nie występowały. - Nie namawiam nikogo, to osobista decyzja.
Dodała po chwili, wcześniej dając mu czas do rozważenia początku swej wypowiedzi. Nie musiała chyba zwracać się oficjalnie z prośbą o rozważenie powtórnego członkostwa i tak dalej. Nawet krótka, niby przypadkowo przekazana informacja powinna powiedzieć mu wystarczająco wiele.
Kromstak tymczasem przemieścił się po koronach drzew i teraz wychylał łeb zza konaru drzewa za plecami Yuu. On, w przeciwności do swojej pani, nie miał skrupułów i lustrował Senbo mrucząc pod nosem coś zrozumiałego jedynie dla jego własnej zmutowanej rasy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 3:15  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
"Moja oferta też jest zachcianką i jest gestem dobrej woli. Ot taki kaprys człowieka wychowanego według dawno przestarzałych zasad. Nie podejrzewałem panią o chęć wymuszenia na mnie długu, to czysto dobrowolny gest."

Nie ruszył się gdy na niego patrzyła. Bez mrugnięcia wpatrywał się w jej jedyne szare oko. Hakurei zaczął odczuwać pewną...niezdrową fascynację Yuu. A może to tylko zwykła ciekawość, tyle że spotęgowana niezwykłością całej sytuacji? Zachowywała się bardzo pewnie i nie chodziło mu o obecną sytuację gdy już wiedziała, że mówi prawdę co do dawnej przynależności do organizacji. Nawet w obliczu jego wyraźnej przewagi podczas walki nie zamierzała się poddać. Był pewien, że walczyłaby do końca. Nie mógł jej też odmówić swojego szacunku dla tego, że nie starała się go oszukać i nie udawała przyjaznego nastawienia. Widać było jak bardzo oddana jest Łowcom i jak o nich dba. Byłaby dobrą wyznawczynią bushido, miała do tego pełne predyspozycje. Mimowolnie poruszył uchem i przekrzywił lekko głowę słuchając jej słów, jego ogon lekko się zakołysał.

Chyba ma kontakty, chociaż możliwe że nie przeszła mutacji.  Ale na to szanse są małe, zważywszy na jej siłę. Ciekawe ile ma lat?

Senbonzakura zamyślił się słuchając słów dziewczyny. Wsunął miecz za obi i skinął lekko głową.

"Niektóre rzeczy nie zmieniają się nawet po pięciuset latach. Skoro moim celem jest spełnienie marzeń dawnych przyjaciół, to chyba oczywiste, że z chęcią dołączę do Łowców. Zaszczytem dla mnie będzie zgoda na ponowne dołączenie do was."
- skłonił się swojej rozmówczyni. -"Może się pani do tego nie poczuwać, ale ja czuję się pani dłużnikiem i postaram się spłacić ten dług. Jeśli nie w jakiś szczególny sposób, to przynajmniej wierną służbą organizacji. Jestem do waszej dyspozycji. "

Wymordowany rozszerzył lekko źrenice i spojrzał ponad ramieniem Yuu na jej futrzastego towarzysza. Wpatrywał się w niego przez chwilę i dla osoby stojącej z boku mógł wyglądać jak drapieżnik, który ocenia czy ofiara jest warta wysiłku i czy będzie stanowiła dobry posiłek. Pomachał kromstakowi wesoło.

"Pani zwierzak. Jak się wabi o ile można wiedzieć? Miłe stworzonko, sam kiedyś miałem podobnego. O ile to pani nie przeszkadza to chciałbym jeszcze chwilę posiedzieć pod nocnym niebem. Jest tutaj tak...spokojnie."

Hakurei znów usiadł na gałęzi drzewa, chociaż tym razem wybrał miejsce bliżej Yuu, tak by mogła bez problemów czytać to co napisze. Pomachał nogami, wpatrując się w gwiazdy i całkowicie się rozluźnił. Miał zamiar rozkoszować się tą chwilą spokoju, jedną z tak nielicznych których miał szanse zaznać w swoim życiu. Niedługo znów wróci do Łowców,a  to oznacza ponowną walkę na śmierć i życie. Był na to gotowy, ale ta cicha noc miała swój urok. Przez chwilę wrócił pamięcią do czasów sprzed Apokalipsy. Zerknął w dół. Przyglądał się przez chwilę dziewczynie, na jego twarzy pojawił się uśmiech odrobinę zabarwiony ironią.

"Może to niegrzeczne z mojej strony, ale może pani mówić do mnie używając dawnego pseudonimu? Na znak...ocieplenia stosunków. Krótko mówiąc - jestem psem. Czy raczej moja mutacja nastąpiła na bazie tego właśnie zwierzęcia. Czuję się...niekomfortowo z tym dystansem, podejrzewam  że odzywa się potrzeba bycia blisko z właścicielem. Nie to żebym panią za niego uważał, czy miał zaraz prosić o ciasteczka, albo wykonywać sztuczki, nie jest aż tak źle. Już nad tym panuję... Khem... Zresztą nieważne. Najlepszy przyjaciel człowieka etc. etc. ... Ja sam oczywiście zachowam wszelkie niezbędne zwroty grzecznościowe o ile takie jest pani życzenie." - dał dziewczynie chwilę na przebrnięcie przez ścianę tekstu lecz chwilę potem znów przestrzeń wypełniły słowa i znaki, karnie połączone w zdania. - "Byłaby pani całkiem niezłym samurajem, uosabia pani wiele z wyznawanych przez nich wartości. Podoba mi się to i z jakiegoś powodu... Z jakiegoś powodu panią lubię."

Przerwał na krótką chwilę. Narysował w powietrzu uproszczoną kreską psa merdającego ogonem z podpisem "Hau, hau!" i posłał w jej stronę machnięciem ręki, ale rysunek rozwiał się zanim do niej dotarł. Trzeba mieć dozę autoironii, a ten niemy atak tekstem przywodził mu na myśl właśnie psa rozpaczliwie starającego się o zwrócenie na siebie uwagi.  Senbo wrócił do obserwacji gwiazd, kończąc drażnienie się z Łowczynią. - "Może przesadzam w tym momencie, stawiając panią w niekomfortowej sytuacji, jeśli tak to przepraszam. Za dużo mówię, teraz pani kolej. Zmieńmy temat. Uczyła się pani kodeksu bushido? Będąc szczerym, to zastanawiam się czym zajmowałaby się pani gdyby dane pani było urodzić się w czasach...przed tym wszystkim. Zastanawiała się pani kiedyś nad tym?"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.15 20:23  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Świetnie, więc nikt nikomu nie jest nic dłużny. Tak było najlepiej. Nienawidziła by się jeszcze mocniej, gdyby z jednorazowym wyjściem w miasto wiązało się dodatkowo wplątywanie się w dziwne sytuacje czy właśnie robienie sobie u kogoś długów. Jeżeli chodzi o nawiązywanie znajomości, nie miała z tym większego problemu, jeżeli sprawy nie tyczą się organizacji. Teraz mogła się jedynie zastanawiać, jak dobrze udałoby jej się dogadać z eleganckim okularnikiem, gdyby nie została siłą wyrwana z jadalni, oczywiście przyjmując, że tamten wróciłby do sali.
- W takim razie proszę dołączyć do organizacji. - uśmiechnęła się. Po raz pierwszy grymas ten nie był skierowany do otoczenia, do kromstaka, ale bezpośrednio do rozmówcy. Pełna gęba białych zębów, lekko zmrużone oczy. Idealnie wymuszone oblicze. Nieprzewidywalne czasy.
I tak wiesz już za dużo. W innym wypadku będę musiała Cię zabić.
Było je jednakowo obojętne, co zamierzał wymordowany. Mógł pozostać tutaj, przy jeziorze i obserwować niebo, ale ona nie czuła specjalnej potrzeby przebywania tutaj. Równie dobrze mógł poszukać innego łowcy i wtedy odszukać drogę do tuneli, przy odrobinie trudu da się tego dokonać. Po samym fakcie, że odnalazł łowczynię w tym zgiełku ludzkich spraw uświadamiał ją w czujności na wysokim poziomie, którą posiadał mężczyzna.
Może to nie ten moment, nie ten czas, ale nie czuła wcale radości z patrzenia w gwiazdy. To świadomość sztuczności tego nieba. Zdecydowanie bardziej cieszyłaby się widząc to sztuczne sklepienie w płomieniach. Wizja rozpadającego się M-3, pomimo chęci uratowania go, mocno ją nakręcała. Czasami nie wiedziała, czy bardziej chce pomóc mieszkańcom, czy dołożyć im cierpień.
Odwróciła się na pięcie pod pretekstem chęci zobaczenia jeziora i zakryła usta dłonią zakrywając przesadny uśmiech i lekkie dygotanie z podniecenia. Nie było nic wspanialszego, niż mroczne wizje, gorsze nawet od apokalipsy związanej z wirusem.
Głęboki oddech.
Wszystko było już w normie. Nie mogła pozwolić sobie, by chwilowa wizja zniszczyła jej spreparowaną otoczkę pozytywności. Pytanie na temat bestii pomogło jej się z tego wybić, nie była już dłużej nawiedzana przez obraz płyt pokrytych ogniem, które spadają z nieba na miasto i wzniecają wszędzie pożary.
- Kuroi. Nazywa się Kuroi. - spojrzała na kromstaka, a ten na dźwięk swojego imienia podniósł uszy i wbił swoje ślepia w łowczynię, czekał na jakieś dalsze polecenia, ale Yuu machnęła ręką i zwierzak wrócił do buszowania w zaroślach. Geneza tego imienia była dosyć specyficzna, a każdy kto widział to jasnofioletowe stworzenie dziwił się zapewne słysząc, że jego godność odbiega 'kolorystycznie' od tego, co się widzi. Jak wiadomo jednak, te malutkie mutanty nie są zawsze tak bardzo miłe i spokojne jak ten teraz i tutaj.
Niektóre kwestie wolała przemilczeć, na inne odpowiadała bardzo krótko i głosem, który niczego nie sugerował. Wyzbyła się wszystkich niepotrzebnych gestów, nigdy nie była w stanie poczuć się swobodnie w towarzystwie kogoś obcego, mijały miesiące, często nawet lata, by mogła się do danej osoby przekonać. Do reszty wolała się nie przywiązywać i tyle.
- Nie widzę problemu jeżeli o to chodzi. - odparła na prośbę o zwracanie się w nieco mniej sztywno. Brak komentarza do wywodu o psie zachowanie było umyślne, nie chciała się w to wgłębiać, każdy wymordowany miał swoje przyzwyczajenia, często dało się je wychwycić wiedząc z jakim typem mieszańca ma się do czynienia. Tu łowcy mieli zdecydowanie lepiej, ich krycie się było skuteczniejsze. Pokiwała głową leniwie. - Jak dla mnie Kami wystarczy.
W podziemiu właśnie w taki sposób zwracała się do niej większość. To czysto formalne jak właściwie do niej mówiono, oczywiście samo imię i pseudonimy zostawiała dla nieco bliższych sobie osób, chociaż nie wpadała w furie, kiedy ktoś mimo wszystko zwrócił się do niej per Yuu, chociaż relacje nie były za ciepłe.
Co do związku z samurajami... tutaj też nie miała nic do dodania. W myślach jedynie przypominała sobie o dniach, kiedy wpajano jej na siłę dobre zachowanie. To nie kwestia predyspozycji, ale wychowania. Obecnie odbiegała mocno od tego, czego się nauczyła. Niektóre nawyki były silniejsze, ale starała się uciec od tej klatki, którą kazano nazywać jej domem. Pomimo lat, to bywało bolesne. Nie był to więc dobry temat do rozmowy. Żaden to był przejaw ignorancji, nie dało się poznać, że specjalnie unikała konwersacji o tym, wszakże cały czas była tak samo małomówna i raczej mało skłonna do długich wywodów.
Uniosła lekko brwi widząc rysunek psa wiszący w powietrzu. Chyba miało ją to poruszyć, ewentualnie wywołać chociażby lekki uśmiech, w porywach do rozśmieszenia, ale raczej ni z tych rzeczy nie miało miejsca. Fanką sucharów nie była, a z natury „zabawne” rzeczy nie wpływały na nią w żaden sposób.
- Tak, uczyłam się i nie, nie zastanawiałam się. - Skróciła swą wypowiedź tak mocno, jak tylko się dało. Po chwili jednak dodała coś jeszcze, żeby nie wyjść tak sztywno. - Czasy i zawody się zmieniają, a ja czuje, że to co robię jest na tyle dobre, że nie myślę „co by było gdyby”.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 5:43  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Wymordowany przekrzywił lekko głowę, obserwując Yuu kątem oka i analizując sytuację. Nie był pewny co o niej myśleć. Z jednej strony dało się wyczuć w niej ślady wychowania w duchu bushido, zaś z drugiej... Madara nie był głupi, swoje już przeżył i wiedział kiedy ludzie próbują oszukiwać. Nawet jeśli uśmiech Yuu był idealny, to taka nagła zmiana nastawienia nie była naturalna. Wystarczyło porównać jej dotychczasowe zachowanie z tym teraz. Krótko mówiąc - usiłowała go okłamać. Rozumiał, że bycie szczerym z bądź co bądź nieznajomym, który siłą porwał ją z baru także nie byłoby normalne. Zresztą on też nie był całkowicie szczery. Cała ta otoczka, całe to patrzenie w gwiazdy, ckliwe wspominki, ta gadka-szmatka i udawanie niezbyt poważnego samuraja były pewną formą przedstawienia. Nawet ofiarowanie swojego miecza i oddanie pod jej osąd. Byłoby absurdalne gdyby pozwolił tak się zabić, chciał w pewnym stopniu przetestować Kami i w razie gdyby jednak nie przeszła testu, podjąłby odpowiednie kroki. Gdyby było to konieczne, to zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Owszem, wyznawał bushido, jednak nieco zmienił niektóre z zasad, dostosowując je do czasów w jakich przyszło mu żyć, w innym razie nie przeżyłby tyle w Desperacji. Warto też zaznaczyć, że samuraje stosowali kodeks bushido jedynie w stosunku do równych sobie rangą, a Łowczyni niczym jeszcze nie zasłużyła sobie na szacunek Wymordowanego. Oprócz obalenia istniejącego systemu miał też pewne osobiste powody by znów dołączyć do Łowców i wiedza o tym czego dotyczą z pewnością nie poprawiłaby nastawienia Yuu do jego osoby. Wręcz przeciwnie, możliwe że ściągnęłoby mu to na głowę Łowców, którzy z pewnością uznaliby jego plan za wariactwo i zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. Korzystając z tego, że jego rozmówczyni stoi do niego tyłem, chłopak uśmiechnął się szeroko szczerząc kły, jego źrenice rozszerzyły się, zajmując prawie całą tęczówkę. Anima na jego ciele pociemniały, emitując czarny dym, ten sam którego używał do pisania, spowijając go otoczką ciemności w której błyszczały jedynie ledwo widoczne, cieniutkie bursztynowe owale tęczówek. Przez moment można by było pomyśleć, że to jeden ze starożytnych youkai spragniony krwi zstąpił na ziemię i raduje się myślą o ciepłej posoce, która tylko czeka aby się jej napić. Efekt ten potęgowały tatuaże na policzkach, dym z nich od czasu do czasu przesłaniał oczy chłopaka co nadawało mu jeszcze bardziej niecodziennego wyglądu.

Głupiutka mała Łowczyni, nawet nie wiesz co planuję zrobić...

Kami mogła uważać traktowanie jej z góry ze względu na wiek przejawem głupoty, ale prawda była taka, że to on wiedział więcej o świecie. Widzieć upadek cywilizacji, ba!, być jego uczestnikiem i przetrwać tysiąc lat życia, gdzie każdy dzień jest walką. Co mogła przeciwstawić temu Yuu? Czterdzieści, pięćdziesiąt, dwieście lat życia w mieście, które choć trudne to nie umywało się nawet do tego w Desperacji? W swoim mniemaniu Madara miał prawo patrzeć na nią z góry. Jeśli będzie chciała zmienić tą postać rzeczy, to musi zasłużyć sobie na jego szacunek. A co do tego, to był pewien, że już niedługo będzie kilka okazji ku temu. Hakurei poczuł jak głęboko w jego umyśle olbrzymi cień przeciągnął się leniwie, wygląda na to, że Akuma cały czas uważnie przyglądał się sytuacji.

No, no, kto by pomyślał, że taki żałosny kundel jednak ma kły. Może jednak nie będę musiał cię pożerać siłą, sam do mnie przyjdziesz...

Do budy.

CO?! JAK ŚMIESZ TY NĘDZNY-

Wymordowany zbył wyzwiska Anima nie zwracając na nie specjalnej uwagi. Przywykł już to nich i nie mógł usłyszeć niczego czego nie słyszał do tej pory. Chwilowo Akuma był grzecznie spętany i Madara trzymał go na smyczy. Pytanie tylko jak długo? Hakurei uspokoił się, wracając do wcześniejszego image'u zanim Yuu zdążyła odwrócić się do niego. Uśmiechnął się w myślach, chyba pora kończyć tą szopkę. Zeskoczył z drzewa i przeciągnął się lekko, a potem posłał w stronę dziewczyny kolejne zdanie.

"Widziałem jak w wiadomościach transmitowano przemówienie tego całego Cronusa." - nagła zmiana tematu mogła być nieco dziwna, ale Wymordowany postanowił skupić się na czymś zamiast bezsensownie tracić czas. - "Wygląda na to że macie- że mamy kłopoty. Postanowił usunąć Triumwirat. Wygląda na niezłego skurwysyna w dodatku inteligentnego, a władza absolutna w rękach takiego człowieka...powiedzmy że widziałem już kiedyś podobną sytuację i nic dobrego z tego nie wyszło."

Madara odszedł kawałek w bok, wcześniej ściągając pas obi. Zerknął ukradkiem na Yuu ściągając górę kimona i składając je w kostkę, a potem odłożył ja na powalony pień, od pasa w dół zasłaniały go krzaki. Łowczyni mogła bez trudu zobaczyć że prawie całe jego ciało pokryte jest tatuażami. Poruszył lekko barkami.

Kanda, co? Heh... Idioci...brakuje mi ich...


"Znajdę was jakoś, w razie problemów wytropię cię po zapachu, powinienem dać radę."

Położył uszy po sobie i skończył się rozbierać. Mógł się nie chować, poczucie wstydu już dawno u niego zanikło, jednak wolał nie zrażać do siebie Yuu. Złożył razem cały swój dobytek i zrobił z niego tobołek, miecz posłużył za coś w rodzaju kija na którym zawiązał całość.

"Muszę sprawdzić jeszcze kilka rzeczy i zdobyć parę informacji. Niedługo się odezwę, a wtedy..." - wyglądało na to, że Wymordowany w ostatniej chwili powstrzymał się przed napisaniem czegoś i zamiast tego napisał coś innego. - "...a wtedy przedstawię ci pewien plan. Możliwe że i ja mam coś do zaoferowania Łowcom. Do zobaczenia Yuu Kami."

Skinął jej lekko głową i przemienił się. Przed dziewczyną stała teraz ponad 2-metrowa bestia, która wraz z ogonem miała przeszło 7 metrów długości. Kanda pochylił głowę, przekrzywiając ją lekko żeby spojrzeć na Łowczynię jednym okiem w  kształcie podłużnej litery "z". Dziewczyna mogła zobaczyć swoje odbicie w jego źrenicy. Wymordowany uniósł wargi, odsłaniając kły w parodii uśmiechu który zdecydowanie nie pasował do demonicznego psa. Ani żadnego psa w ogóle... Zaczerpnął tchu i uniósł głowę w stronę nieba, a potem zawył, nadając swojemu zewowi charakterystyczny ton wynikający z braku języka. Obłok pary z jego pyska owiał dziewczynę, a chłopak chwycił w zęby pakunek ze swoim dobytkiem i odbiegł, szybko znikając w lesie.

Lepiej przyszykuj się na mój powrót szczeniaku. Słabi zostaną pożarci.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 21:54  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Przemówienie? A tak.
Nie dała po sobie poznać, co o tym myśli. Nie miała potrzeby dzielić się własnymi przemyśleniami z obcą osobą, z którą nie miała żadnego związku, ani poprzez przynależność, ani prywatnie. Jedno od drugiego nie miało prawa niczego wymagać, wymordowany nie powinien nawet starać się oceniać jej zachowania. A ona, całkowicie świadoma tego, że spotkanie jest przypadkowe, nie miała zamiaru nawet się starać. Do rekrutacji nowych osób zdecydowanie powinny istnieć specjalne jednostki. Po Kami było to widać doskonale, zwyczajnie nie była przekonująca, nawet nie chciała taka być. Nie lubiła nowych, nie ufała im, to tyle.
- Potwierdził tylko to, co było wiadome już od dawna. - wzruszyła ramionami. Żadna to zmiana, każdy już od dawna wiedział, że dyktator rządzi samodzielnie. Pozbawił się dzięki temu niewygodnej konkurencji, która w niektórych przypadkach mogłaby go ograniczać, a co za tym idzie, ograniczył możliwość popełnienia pomyłki. Inna sprawa, że całe to wydarzenia dało Yuu sporo nieco innych informacji. To jednak, co wywnioskowała nie będzie nigdy poruszane w takich sytuacjach, przy tak wątpliwych osobach.
Spojrzała kątem oka na mężczyznę zaraz po tym, jak z jego tekstu wywnioskowała, że ma zamiaru opuścić to miejsce. To nawet lepiej, ona też nie miała już siły dłużej ciągnąć tej farsy. Nic jednak, jak można się domyśleć, nie zdradzało jej aktualnego nastawienia. Była tak samo obojętna jak na początku. Nic w jej postawie się nie zmieniło. Nikogo nie powinno obchodzić to, co ona sobie myśli. Niech nawet nie starają się wnikać.
Nie zdążyła się pożegnać. Inna sprawa, że nawet nie próbowała. Striptiz w krzakach nie robił na niej wrażenia, właściwie nawet tam nie spoglądała domyślając się, że wymordowany ma zamiar oszczędzić swoje ciuchy przed przemianą. Nieważne jak wielka była bestia, która wyrosła jej przed nosem, nie raz miała okazję napotkać potworniejsze twory wirusa.
Trwała w jednym miejscu omiatana podmuchami powietrza i otoczona odgłosami wyziewów z wielkiej paszczy. Nie drgnęła, wpatrywała się jedynie ze spokojem swoim jednym okiem. Odprowadziła wymordowanego wzrokiem, z jej ust nie padło już żadne inne słowo. Nie ma potrzeby martwić się na zapas.
W momencie, kiedy została sama, poczuła się lepiej. Po raz pierwszy mogła na poważnie się rozejrzeć. Cóż, znajdowała się całkiem daleko od jakiegokolwiek wejścia, ale z tym nie powinno być problemów. W mieście nawet z dzikim psem nie spotka się na odludziu, co najwyżej mogła martwić się o jakąś kontrolę czy pijaną grupę żołnierzy.
Oparła się plecami o jedno z drzew i podciągnęła nogę wyżej podpierając się stopą o grubą korę. Pelce wsunęły się do bezdenki i wyciągnęły jakiś przedmiot, który zaraz potem wylądował trzymany w dłoni koło ust łowczyni.
- Wybacz mi Vetto, to była pomyłka. - Przekazała cichym głosem. Zawiesiła głos przed kolejnymi słowami i upewniła się, że wielka bestia zniknęła już z pola widzenia. - Jeżeli spotkacie nieoznakowanego wymordowanego... możecie go zignorować. To obcy.
Przesunęła palcami po policzku zbierając z niego zawinięte kosmyki i zaczepiła je za uchem. Miała przymknięte oczy, nasłuchiwała jedynie dźwięków. Tylko kromstak hałasował przemieszczając się wśród zarośli, reszta otoczenia pozostawała w idealnej ciszy.
Kilka trzasków i lekki szum. Coś zdawało się wydobywać z komunikatora w rękach kobiety. W końcu męski głos przebił się przez niewyraźne dźwięki.
- Rozkaz odtrzału? - krotki i jasny komunikat.
- Nie... to nie nasza sprawa. Będę wracać jak tylko upewnię się, że jest czysto. - odparła mu czarnowłosa z lekkim śmiechem w głosie. Tak naprawdę to nie było jej do śmiechu. Zawsze jednak ukrywała nerwy za tym pozytywnym odgłosem. Niektórzy i tak potrafili rozpoznać jego prawdziwe źródło, chociażby jej rozmówca. Wymowna cisza z jego strony mówiła wiele. Zaczął mówić jednak szybko urwał słowo, zanim przybrało ono jakiś konkretny kształt.
- … rozumiem. W takim wypadku czekamy.
Głowa kobiety powędrowała ku górze. Niebo było całkiem ładne, ale to nie zmieniało faktu, że patrzenie na nie z tej strony muru wywoływało jakiś nieokreślony smutek.
- Vetto? - zapytała zanim połączenie zostało przerwane.
- Hm?
- Myślisz, że powinnam wrócić? Na stałe? -jeszcze jedno zdanie, wypowiedziane niby ze spokojem, jednak zakończone typowym dla niej wymuszonym śmiechem. Nie żałowała, że o to zapytała, chociaż odpowiedź znana jej była już od dawna. To oznaczało tylko, że teraz sama zaczyna się wahać. Co jest dobre, a co nie? Co przyniesie więcej korzyści?
Od dyktatora różniło ją to, że jego śmierć może przynieść obalenie systemu, a jej śmierć zostanie w mgnieniu oka zapomniana, a nowy przywódca wybrany zapewne szybciej, niż ktoś pomyśli o tym, by przekreślić jej imię w nekrologach.
- Znasz moje zdanie, Kami. - czuła już, że rozmowa zmierza ku końcowi. Nie protestowała, nie starała się na siłę jej podtrzymywać. Dowiedziała się już wszystkiego, czego chciała, dlatego kiedy padały ostatnie słowa, komunikator wędrował już powoli ku bezdence. - Będę czekał u siebie. Bez odbioru.
Kszzt.
Koniec kontaktu.
Odepchnęła się dłonią od drzewa. Okolica nie zmieniła się, nadal było tu pusto i cicho. Dla pewności zaczęła iść w przeciwnym kierunku do wymordowanego. Plan wędrówki ułożyła sobie w głowie zanim dotarła do granicy kultur. Czeka ją kawałek drogi, ale w tych warunkach i o tej porze to czysta przyjemność. Była niemal pewna, że nie natknie się dzisiaj już na nikogo podejrzanego.

z/t
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.16 19:43  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Na dobrą sprawę, dzień jak co dzień. Standardowy zestaw ubrania, dość luźny, niezobowiązujący, bo przecież nie idzie na randkę, ani szukać nowych klientek. Dlatego też wykorzystał swój brak niezwykłego, modowego gustu i ubrał się jak zwykły szarak, typowy przechodzień których pełno na chodnikach. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, a sam postanowił nie zwracać uwagi za bardzo na tych co to pokazywali swoją inność niemalże jak czarny na białym. Lenistwo? Tak. Wolny dzień od pracy? Dokładnie. Więc po kiego grzyba będzie się starał dla władzy, która ma w głębokim poważaniu jego zdolności, aspiracje, marzenia. W każdym razie, założył na swoją łepetynę słuchawki bezprzewodowe o czarnej barwie. Na ramię przerzucił torbę z najpotrzebniejszymi w jego mniemaniu rzeczami i wyruszył w podróż by podbić świat, zawojować te ziemie. A raczej ułożyć się wygodnie pod drzewkiem i zająć się swoimi prywatnymi sprawami.
Gdzie go te nogi poniosły pewnie was ciekawi? Ano nad jezioro Annestar. Z kapturem na głowie czmychał sobie między drzewami, krzewami i ogólnie szeroko pojętą roślinnością. Usadowił swój zgrabny tyłeczek na przyjemnej w dotyku trawce. Zaciągnął się tym pięknym, naturalnym zapachem.
- Natura... Taka piękna...
Wyszeptał sam do siebie te trzy słowa. Wyciągnął laptopa z torby, odpalił i zaczął na nim coś działać. Co dokładnie? Zaczął coś tam sobie programować, nie wasza sprawa dzieciaczki. Jeszcze dla urozmaicenia i wzbogacenia zapachu drzew, odpalił fajkę. Bo przecież tytoń też jest naturalny, co nie? I w takim właśnie stanie żigolaczek odłączył się od świata rzeczywistego. W słuchawkach głośno grał jakiś rock, a on skupił swoje oczy na ekranie laptopa, co jakiś czas jedną ręką przykładając papierosa do ust, a drugą natomiast poprawiając delikatnie zsuwające się okulary.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.16 20:19  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 4 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Blair zaczynała miec dość wiecznego bólu dupy sąsiadów o zbyt glosne puszczanie muzyki, wiec w końcu postanowiła dać im trochę wytchnienia i wyszła. Na prawdę ktos wierzy w tę wersję? Tak serio, to nie chciała by nasłali na nią S.SPECów. Postanowiła wiec pobiegać. Założyła czarne długie getry, białe sportowe buty i białą zdecydowanie za luźną koszulkę, ktora dawniej należała do jego ojca i mimo wielu prań wciąż można było wyczuć delikatny zapach jego wody kolońskiej. Upieła włosy w luźnego koka i jak zwykle zabrała ze sobą sztylety Sai. Jeden ukryty w nogawce, drugi za zapięciem stanika. Zbiegła schodami i ruszyła truchtem w kierunku jeziora. Biegło się dość przyjemnie. Pogoda była rześka. Słonko ogrzewało delikatnie ramiona, a wiatr muskał jej bladą skórę i rozwiewał wymykające się z luźnego splotu kosmyki. Po pól godzinie truchciku znalazła się na miejscu. Zaciągnęła się zapachem rozkwitających bzów i uśmiechnęła się nim zauroczona. Jej czuły nosek wyczuł jednak dodatkowo inny, nieprzyjemny zapach. Dym papierosowy... Br... Spojrzała na mężczyznę palącego.

-Nie jesteś przypadkiem za młody na takie zabawy? -prychnęła i bez problemu zabrała mu szluga i wyrzuciła do jeziora
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach