Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 13.06.15 19:43  •  Brzeg jeziora Donghae Empty Brzeg jeziora Donghae
BRZEG JEZIORA DONGHAE
Brzeg jeziora Donghae NZ3PHGg
Brzeg pierwszego i najstarszego, sztucznie stworzonego jeziora w tym regionie. Jest ono również największym, a jego powierzchnia bez problemu pozwala na pływanie sporej ilości osób, głębokość na nurkowanie nawet największym zapaleńcom, a brzegi na spokojny odpoczynek lub rekreacyjną zabawę. Wszystko, czego tylko można sobie zażyczyć.


Heike napisał:
    Obudził się bardzo wcześnie. Inni członkowie gangu, do którego należał jeszcze pewnie spali. Korzystając z okazji wymknął się jak najciszej potrafił. Zabrał ze sobą butelkę wody, coś do jedzenia i schował do kieszeni nóż. Tak na wszelki wypadek, w końcu wybierał się na "małą" przechadzkę.
    Poranek był naprawdę ładny. Słońce leniwie pięło się ku górze. Niebo było bezchmurne. Promienie wielkiej gwiazdy wiszącej nad chłopakiem prażyły go w twarz. Chuchnął sobie w twarz, jednocześnie poprawiając grzywkę, która opadła mu prawie na oczy. Schował żółtą chustę DOGSów do kieszeni, upewniając się, czy aby na pewno nie wystaje nawet najmniejszy kawałek jaskrawego materiału. Planował wybrać się do miasta-3, by trochę powęszyć, w końcu od tego był.
    Bez zastanowienia ruszył w drogę.

    ***

    Okrążył mury miasta, tak by znaleźć to miejsce, w którym dziury nie były strzeżone ani załatane. Zgrabnymi ruchami przeszedł na drugą stronę, wtapiając się w tłum ludzi. Nie wyglądał podejrzanie, pewnie nie zwracał również na siebie uwagi, bo wyglądał niezwykle ludzko. Chociaż jego czerwony ślad na szyi mógł na sobie skupiać uwagę gapiów. Mimo to dumnie kroczył w stronę zachodniej części miasta. To właśnie tam chciał dzisiaj zawitać. Nie miał żadnego planu, nic konkretnego robić nie chciał, po prostu liczył na krótką pogawędkę z kimkolwiek.
    Po kilkunastu minutach doszedł na miejsce. Jego znudzone oczy ujrzały wielkie jezioro. Gdzieś w mieście wyczytał, że to jedno z najstarszych jezior tej doliny. Udawał zainteresowanego, uśmiechając się do przechodniów. Czytał po drodze wszystkie pulpity z informacjami o tym zbiorniku wodnym. Gdzieś w oddali słyszał pewnie odgłosy kąpiących się dzieci, które pewnie niesamowicie go irytowały, dlatego odszedł dalej.
    W końcu znalazł miejsce, w którym postanowił sobie przysiąść. Oczywiście wybrał te miejsce, w którym nie było zbyt wielu ludzi. Nie lubił być w centrum uwagi, dlatego zazwyczaj unikał tłumów.
    Świeciło słońce i dmuchał lekki wiaterek. Bawił się kruczoczarnymi włosami chłopaka. Na chwilę zamknął oczy, próbując pomyśleć. Dziwił się sam sobie, że jego spontaniczny wypad zakończył się we właśnie takim miejscu. Gdy otworzył oczy, postanowił ruszyć w stronę jeziora. Podszedł bliżej, siadając na brzegu. Wzrok skupił się na lustrze wody. Ciemne oczy zamrugały energicznie, gdy Heike usłyszał jakieś odgłosy. Na szczęście okazało się, że to tylko jakieś zabłąkane dziecko krzyczało gdzieś w pobliżu. Nie zainteresował się nawet tą akcją, bo bachor ucichł momentalnie. Jego matka go zabrała, dlatego miał znów swój spokój, na który zasłużył.
    Dalej obserwował jezioro. Zamyślił się, siedząc na trawie, choć nieopodal była ławka. Mimo to wolał posiedzieć trochę bliżej wody. Dawno nie był w mieście, musiał się nim nacieszyć. W międzyczasie wyjął butelkę wody i upił z niej kilka łyków, potem pośpiesznie schował ją do torby, którą miał na ramieniu.
    Bawił się również identyfikatorem, który wisiał na jego ręce. Miał znajomości, dlatego z załatwieniem go nie było większego problemu. Gorzej byłoby w razie kontroli, czy coś. Raz się żyje, no.

Jak raz nie miała kompletnie nic do roboty. To było aż dziwne i nienaturalne, ale jakimś niesamowitym trafem prawdziwe. Nie goniły jej obowiązki szkolne, żaden trening nie miał mieć miejsca tego dnia, nawet Haru był gdzieś poza domem, za to nakarmiony, obiad sobie odgrzeje... więc czemu nie miałaby wybrać się na mały spacerek?
Po krótkim namyśle zdecydowała, że pora odkurzyć rolki. Nie używała ich chyba okrągły rok, od poprzedniego lata - jakoś nie miała na nie czasu ani ochoty, aż głupio. Musiała przetrząsnąć dobry kawał domu, żeby sobie przypomnieć, gdzie je schowała podczas porządków. Mieszkanie sprzątała całkiem często, ale taki szczegół jak para rolek zawsze gdzieś jej uciekał, szczególnie zimą, gdy i tak były kompletnie nieprzydatne.
Głowiła się nad tym problemem przez ładnych paręnaście minut. Zdążyła przetrząsnąć swoją szafę i komodę, zajrzała nawet pod łózko. Ostatecznie musiała jeszcze pozbierać wszystko, co porozrzucała przy poszukiwaniach - a rolek jak nie było, tak nadal pozostawały gdzieś w nieokreślonym położeniu. No co za nieznośne przedmioty! Z desperacji zapuściła się nawet do jaskini Harukiego, gdzie zazwyczaj wolała nie zaglądać - po pierwsze z szacunku do prywatności brata, a po drugie - tamtejszy bajzel naprawdę irytował pedantyczny aspekt jej osobowości. Cóż jednak, skoro została pchnięta do czynów ostatecznych? Skoro starszego nie było w domu, przynajmniej nie musiała mu w niczym przeszkadzać.
Przeszukała drugie pomieszczenie równie dokładnie, ostatecznie odnajdując pudełko z rolkami za jedną z szafek. Rozejrzała się dookoła, ale uznała, że Haru i tak nie zauważy, że tu była. Zostawił grajdoł i zastanie równie chaotycznie poukładane rzeczy, a że konfiguracja się zmieniła... nah, nawet gdyby się zorientował, to pewnie zapyta, a Yin była jak najbardziej usprawiedliwiona.
Sprzęt jest, buty na zmianę i parę innych drobiazgów - są, a więc czas ruszać w drogę. Nie miała żadnego konkretnego celu, więc postanowiła pojechać prosto przed siebie, a później zaufać intuicji. Tym sposobem wylądowała w dolinie pięciu jezior, jednym ze swoich ulubionych miejsc spacerowych. Przyzwyczaiła się do tutejszego spokojnego gwaru, głosów bawiących się dzieci, sielankowej atmosfery i przyjemnych widoczków, więc przebywało jej się tam nad wyraz miło.
Właśnie okrążała największe spośród jezior i nic nie wskazywało na to, by coś miało zaburzyć tę całkowicie zwyczajną wycieczkę. Stało się jednak inaczej, a wszystko za sprawą pewnego dowcipnisia. Na wyasfaltowanej ścieżynce oddalonej nieco od brzegu, kilkadziesiąt metrów za czarnowłosą pojawił się młody człowiek jadący na rowerze. Zbliżał się raczej szybko, najwyraźniej też miał w swym wyposażeniu sporo kiepskiego humoru. Gdy bowiem tylko wyrównał swój pojazd z sylwetką uczennicy, wyciągnął rękę i wymierzył jej solidny cios między łopatki.
-Nie garb się! - zawołał przez ramię i odpedałował dalej, jeszcze bardziej przyspieszając tempa i rechocząc głupkowato. Yoshizawa w tym czasie mocno chybotnęła się w przód, kółka wyjechały do tyłu i w ostateczności dziewczyna wylądowała na ziemi, oparta o szorstką nawierzchnię dłońmi i kolanami. Wyrwał jej się niekontrolowany okrzyk zaskoczenia, a następnie cichy syk, gdy rozcięta skóra postanowiła dać znać o sobie.
- No co za idiota! - Frustracja nią szarpnęła, a przez myśli przeleciały wszystkie możliwe obelgi w kierunku kolarza - żartownisia. Przetoczyła się bokiem na trawę, siadając na powierzchni zielonej i zerkając na zranione obszary.
- Nosz jasna pierdzielona jego cholera mać - powiedziała z irytacją, spoglądając na zdarte kolana. Nabiegały krwią całkiem szybko i aż pulsowały bólem, a z dłońmi nie było lepiej. Nie wiedziała, za co się ma zabrać, warknęła wściekle. Gdyby tylko mogła chłystka dorwać...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.15 18:39  •  Brzeg jeziora Donghae Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
    Dalej wpatrywał się swoim spokojnym spojrzeniem gdzieś w taflę wody. Uznawał to za niezwykle relaksujące. Znalazł sobie miejsce, w którym nic go nie rozpraszało. Żadnych przechodniów, próbujących zakłócić jego lenistwo, żadnych piskliwych odgłosów, które mogłyby wytrącić go z tego świetnego stanu. Niby słyszał gdzieś w oddali te śmiechy dzieci, bawiących się nieopodal jeziora, ale nie przeszkadzały mu na tyle, aby nie mógł sobie po prostu odpocząć.
    W głowie miał na prawdę dużo myśli. Większość pewnie na tyle błahych, że nawet nie przejmował się nimi. Oddał się całkowicie odpoczynkowi, bo skoro znalazł już tak idealne miejsce, to grzechem byłoby nie skorzystać, prawda? No i nie często bywał w mieście-3. To też brał pod uwagę.
    Jak się okazało jego spokój nie trwał w nieskończoność... a szkoda. Słyszał za sobą jadące rowerami dzieci. Co prawda były to dosyć znośne dźwięki, jednak tylko do czasu, gdy bachory nie otworzyły ust. Heike usłyszał dialogi, które zupełnie go nie interesowały. Odwrócił nawet do tyłu głowę, aby zbadać kto jest źródłem odgłosów. Zauważył dziewczynę jadącą na rolkach. Dalej był chłopak na rowerze. Wzrok czarnowłosego zatrzymał się na nich dosłownie na chwilę.
    To co zobaczył sprawiło, że jego mina zmieniła się. Zrozumiał ledwo słyszalny dialog kolarza. Byli dość daleko, ale miał na tyle dobre oczy, że widział czyn rowerzysty, nawet w tak niewygodnej pozycji. Bo jego głowa, nadal była przekręcona do tyłu, by mógł ujrzeć cokolwiek. Jego usta delikatnie drgnęły, wykrzywiając się. Wcale nie podobała mu się ta cała sytuacja, która miała miejsce za nim. Dokładnie widział, jak dziewczyna upada, a jej ciało uderza o podłoże, robiąc przy tym nieco hałasu. No i te okrzyki. Nie mógł tego zignorować. Jedna jego część mówiła, żeby po prostu to zignorował i nie mieszał się tam, gdzie go nie chcą, ale anielska natura kazała mu ruszyć dupsko i pomóc rannej dziewczynie. Chwilę walczył ze sobą. Anielska strona wzięła górę.
    Głowa znalazła się we wcześniejszym położeniu, ręce oparły się o trawę, by umożliwić ciału podniesienie się. Strzelił kościami, rozprostował kończyny, po czym uśmiechną się w duchu. Spokojnym krokiem ruszył w stronę poszkodowanej.
    Był już obok. Szybko ocenił co jej jest, patrząc na rany, których się nabawiła, podczas upadku. Doskonale widział, jak jakiś dowcipniś spowodował wypadek.
    Stanął przed dziewczyną, wyciągając do niej prawdą dłoń. Zaoferował jej swoją pomoc, chciał ją podnieść, pomóc jej. Wolną ręką odgarnął włosy na bok, a potem powolnym ruchem zaczął trzeć wierzchem dłoni po swojej szyi, na której był dość duży czerwony ślad. Problemy skórne zawsze na propsie.
    - Nic Ci nie jest? - powiedział, uważnie patrząc na jej oczy. Pewnie zerkał na jej starte ręce i kolana. Nie wiedział jak jej może pomóc, skoro nie miał przy sobie nic co mogłoby posłużyć jako opatrunek. Zaczął zastanawiać się nad tym co zrobić.
    Podniósł ją, gdy ta podała mu rękę, a dodatkowo obdarzył ją szczerym uśmiechem. Zamrugał również energicznie rzęsami, po czym wskazał na ławkę, która była niedaleko. W razie potrzeby pewnie nawet użyczył jej swojego ramienia i podparł ją, ale chyba rany nie były na tyle poważne.
    No, w końcu siedzieli. Pewnie na nią patrzył, czekał aż jakoś zareaguje. Liczył na jakąś w miarę sensowną pogawędkę, no.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.15 22:13  •  Brzeg jeziora Donghae Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Dookoła nic się za bardzo nie zmieniło. Słońce nadal świeciło, nadając powietrzu przyjemną temperaturę; kilka drobnych chmurek niespiesznie płynęło po niebie, ani na chwilę nie przysłaniając blasku gwiazdy; delikatny wiaterek tworzył drobne fale na powierzchni jeziora, wokół którego spacerowali dorośli i młodsi, dzieci wciąż mniej lub bardziej hałaśliwie się bawiły, życie się toczyło. Bieg planet ani odrobinkę się nie zmienił i wydawałoby się, ze nic szczególnego się nie dzieje.
A tymczasem pośrodku asfaltowej ścieżki siedziała pokrwawiona niewiasta, ciskająca bluzgami pod nosem. Dobrze, że żadna młodociana istotka nie mijała w tej chwili czarnowłosej, bo wiązanka była zdecydowanie demoralizująca. Nie ma co, zdenerwowała się dziewczyna, bo też miała ku temu określone powody. Odjeżdżający w pośpiechu kolarz już zdążył zniknąć za najbliższym zakrętem, ale wredny wyraz jego parszywej gęby nadal malował się całkiem żywo w pamięci Yin, tylko dodatkowo podnosząc jej ciśnienie.
Zacisnęła dłonie z frustracją, rozsmarowując przy tym na wpół skrzepłą czerwoną maź po palcach. Wbiła paznokcie we wnętrze dłoni, co na chwilę pozwoliło zapomnieć o pieczeniu przy nadgarstkach. Wtedy też zbliżyła się do niej jakaś postać, na którą zaraz podniosła chmurny wzrok. Wbiła intensywnie złote tęczówki prosto w nieznajomego, tak jakby on był sprawcą całego zajścia. Tak jednak nie było, o czym musiała pamiętać. Westchnęła nieznacznie i wyraźnie złagodniała na obliczu.
- Nie, oczywiście że nie. Wywróciłam się dla zabawy, a te rany to tak naprawdę sok pomidorowy - rzuciła ironicznie, jednak pozwoliła podnieść się na nogi. Trochę się przy tym zachwiała i musiała oprzeć ciężar ciała na mężczyźnie, bo w końcu mając na nogach łącznie osiem kółek, nie jest tak łatwo utrzymać równowagę zaraz po wstaniu. No i chyba pochlapała Bogu ducha winnego osobnika krwią, na szczęście nieznacznie. Odkąd przybrała postawę pionową, ranki na kolanach zaczęły wydzielać posokę nieco intensywniej, przez co ta miejscami poczęła spływać na dół - na szczęście powoli, a nie jak z kranu. Wtedy byłby raczej problem.
Podjechała chwiejnie do ławki, jednak nie puszczając dłoni nieznajomego - choć z racji jej stanu ulepienia krwią, mogło to być nieprzyjemne uczucie. Nie chciała jednak wywrócić się po raz kolejny, a więc na wszelki wypadek zagwarantowała sobie ten "ostatni filar" na wypadek kolejnego fikołka. Szczęśliwie z tą drobną asekuracją udało jej się dotrzeć do miejsca docelowego. Usiadła na belkach z cichym westchnieniem i zaczęła oglądać swoje otarcia, tym razem już nieco spokojniej, a do tego - dokładniej.
- Chyba przydałoby się coś z tym zrobić, cała się ubabrałam - stwierdziła z subtelnym rozdrażnieniem. Głupio będzie wyglądać, wracając do domu popaćkana w czerwone plamy, które w dodatku były dość bolesne. Najlepiej byłoby chyba założyć jakieś opatrunki, plastry, czy coś... no ale niestety, przy sobie nie miała nic, a do domu był jednak kawałek. Będzie ciężko, nie ma co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.15 14:53  •  Brzeg jeziora Donghae Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
    Faktycznie, pogoda nadal utrzymywała się na równym poziomie. Słońce cały czas grzało ludzi swoimi ciepłymi promykami, a niebo pokryte było nielicznymi, białymi chmurami. Lepiej byłoby je nazwać chmurkami, bo były naprawdę drobne. Wiatr nadal był słaby, ale na szczęście dawał choć trochę orzeźwienia, gdy dmuchał w twarz spoconych ludzi. Cała ta pogoda była nieco uciążliwa, przynajmniej dla Heike'a. Czerwony ślad na jego szyi zrobił się nieco bardziej intensywny niż wcześniej. Był niemalże pewny, że to przez słońce. Nie dość, że miał drobne problemy skórne, to jeszcze wielka gwiazda nad jego głową wysyłała nieznośne promienie, które źle oddziaływały na jego skórę. Czuł lekkie swędzenie, a nawet pieczenie, mimo to starał się o tym nie myśleć.
    Odetchnął cicho, gdy ranna dziewczyna podała mu rękę. Pewnie byłaby w stanie wstać sama, ale skoro chłopak zaproponował jej pomoc, to czemu miałaby nie skorzystać? Heike wyglądał na bardzo miłego, nie mogła nie móc mu zaufać. Ma się ten urok, co nie?
    - Kogoś tu trzyma się humor. To dobrze. - odparł spokojnie, gdy byli już w drodze na ławkę. Zazwyczaj nie był rozmowny, bo nie czuł potrzeby odzywania się. Jednak ta cała sytuacja, w której się znalazł wymagała tego aby się odezwał. Choć na chwilę. Podtrzymywał ją, uważając by się nie wywróciła. Chwiała się. Była obolała, a na nogach cały czas miała rolki, czy na czym ona tam jeździła. Czarnowłosy cały czas trzymał ją, by tylko nie wywróciła się jeszcze raz. To mogłoby ją zaboleć i to bardzo. Wolał uniknąć jej cierpienia. Wcale nie lubił patrzeć, gdy innym źle się działo. No i pozwoliła sobie pomóc, a to najważniejsze! Otarła się o niego, przez co jego biała bluza została pokryta czerwonymi plamami. Nie wściekł się. To tylko ciuch. Nie miał zamiaru być zły o taką błahostkę. Bo dla niego to była bardzo błaha sprawa.
    Swoją całą uwagę skupiał teraz na niej. Jak już wcześniej pisałam, nie chciał aby po raz kolejny się wywróciła. Troszczył się o nią, mimo tego, że w ogóle jej nie znał. Dziwny typ, ale kochany na jakiś swój dziwacznie pokręcony sposób. Gdy dziewczyna usiadła, zajął miejsce obok niej, obdarowując ją lekkim uśmiechem.
    Wysłuchał ze spokojem jej kwestii, rozglądając się dookoła. Popatrzył również na jej zdarte kolana i dłonie. Nie było wcale tak źle, ale powinna przetrzeć czymś rany, miała rację. Zerknął do swoich kieszeni i odetchnął z lekkim zrezygnowaniem. Nie miał nic co mogłoby jej pomóc.
    - Tak, przydałoby się. Nie masz niczego, czym mogłabyś przetrzeć rany? - zapytał, patrząc na nią spokojnym wzrokiem. Był gotowy do poświęcenia, serio. Zastanawiał się chwilę jak powinien się zachować, po czym zdecydował. Bez mniejszego wahania wstał i szybkim ruchem zdjął z siebie białą, nieco ubrudzoną krwią bluzę. Poprawił szarawą podkoszulkę, bo w trakcie zdejmowania z siebie ubrania, jego podkoszulka mogła się nieco podwinąć, ukazując kawałek jego boku lub pleców. Usiadł znowu obok. Podał dziewczynie bluzę, będąc niemalże przekonanym, że uczennica zrozumie o co mu chodzi. Mogła sobie wytrzeć rany jego bluzą i tak jej nie potrzebował.
    Siedział tak obok niej w podkoszulce w krótkim rękawku. Mogła zobaczyć jakieś nieliczne, słabe zaczerwienienia na jego rękach. No i tatuaż na prawej ręce. Cały czas się uśmiechał. Milczał, patrząc w niebo. Oddychał głęboko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.15 20:28  •  Brzeg jeziora Donghae Empty Re: Brzeg jeziora Donghae
Lubiła słońce.
Wiadomo, to świecące nad głowami mieszkańców Miasta-3 nijak nie było tą prawdziwą gwiazdą, a jedynie iluzją odtwarzaną na otaczającej ich mały światek kopule. Ale nawet jeżeli ludzie mieli do czynienia z co najwyżej imitacją prawdziwej gazowej kuli, to jednak nawet sztucznie generowana pogoda potrafiła dobrze wpłynąć na samopoczucie. Ciepło było bardzo przyjemne, delikatny wiaterek ciągnący od jeziora subtelnie smagał skórę, chłodząc ją od nadmiernego przysmażenia złotymi promykami.
Lubiła słońce, bo przynajmniej nie było jej zimno. Nie żeby coś, do deszczu też nic nie miało. W końcu jak by na to nie patrzeć, wszystko ma swoje wady i zalety. Jednakże przy ładnej pogodzie mogła spokojnie spacerować po całym mieście, co było jedną z jej ulubionych rozrywek w wolnym czasie, nawet jeżeli nie miała go wiele. Przyjemnie grzało, nic nie padało na głowę, słowem - sielanka. Tylko zbytni upał potrafił być uciążliwy, kiedy pot się z człowieka lał strumieniami i nijak nie dało się pozostać suchym. Gorsze od nawet największej ulewy, naprawdę.
Wstałaby nawet i bez pomocy, to fakt. Wtedy byłby to proces o wiele boleśniejszy i obdarzony o wiele większym ryzykiem kolejnego upadku, którego siłą rzeczy z całych sił chciała uniknąć. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu postanowiła choć trochę nieznajomemu zaufać, przynajmniej póki nie miała żadnych poważnych powodów przeciwko temu. Nie wyglądał na jakiegoś porywacza, mordercę albo gwałciciela. Ba, był całkiem miły i pomógł potrzebującej dziewoi, zatem wszystko wskazywało na to, że porządny z niego chłopak. A ta, niewdzięczna, jeszcze go uciapciała własną krwią. Niejeden na jego miejscu już dawno by odszedł z obrzydzeniem, a tu taka miła niespodzianka.
Usiadłszy na ławeczce, intensywnie rozmyślała nad dalszym losem swoich ran. Mogła wziąć chociaż jakąś głupią czystą wodę, cokolwiek... przeklęła się w myślach za taką głupotę. Tak to się kończy, jak się jeździ bez żadnych ochraniaczy i nie pomyśli o tym, że może dojść do wypadku. Sama pewnie by sobie krzywdy nie zrobiła, ale wystarczy jeden debil w parku, by skutecznie poturbować niewinna istotkę.
W końcu przyszła jej do głowy jedna prosta myśl. Niby nie było to wiele, jednak mogło być znacznie pomocne.
- W mniejszej kieszeni plecaka powinnam mieć jakieś chusteczki... mógłbyś może? - spytała, przekręcając rzeczoną torbę w kierunku nieznajomego, który zapewne nie będzie miał jakiegoś szczególnego problemu, by spełnić prośbę dziewczyny. Co jednak się okazało już po wydobyciu foliowej paczuszki na światło dzienne - w opakowaniu znajdowała się jedna, nieszczęsna papierowa chusteczka. Yin spojrzała na nią z niekrytą żałością i wydobyła delikatną celulozową płachtkę, strzepnęła i zwinęła w luźną kulkę. Ten bezkształtny twór przytknęła najpierw do jednej, a później do drugiej dłoni, starając się zebrać jak najwięcej czerwonego płynu. Część już zdążyła skrzepnąć i widać było, że okolice rany się zabrudziły, co nie wyglądało pozytywnie. Skrzywiła się mimo woli i nasiąkniętą do granic chusteczkę wyrzuciła do pobliskiego kosza. Nie nadawała się już do żadnego użytku.
Zdziwiła się, widząc biały materiał wyciągnięty w jej stronę. Co on, oszalał? Chyba nie chciał spisać dobrej bluzy na straty tylko po to, żeby sobie jakaś obca nastolatka wytarła kolano z krwi, która już nawiasem mówiąc zdążyła pokonać prawie całą drogę w dół chudej łydki?
- C-co? - zerknęła niepewnie na wciąż wyciągnięte u niej okrycie. Chyba sobie żartował. - Co ty, oszalałeś? Przecież to już się pewnie nie dopierze. - W dalszym ciągu próbowała wyperswadować nieznajomemu ten jakże szlachetny gest, który dla złotookiej był kompletnie niepojęty. Uczynność uczynnością, no ale bez przesady... nie ma się co tak poświęcać dla byle dziewuchy z miasta, serio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach