Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 21.11.15 21:02  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Wymordowany prychnął cicho pod nosem. Za kogo ta dziewczyna się uważa? Zdecydowanie go nie doceniała. Chyba będzie musiał dać jej lek-

Spójrz na siebie. Jakaś gówniara sprawiła ci lanie. Gardzę tobą. Wypuść mnie, daj zasmakować jej krwi! Jesteś słaby, tak jak ona. Pożrę was oboje!

Spojrzenie Senbo zmieniło się, jego rysy twarzy wyostrzyły się nagle, a z jego kocich oczu emanowało czyste szaleństwo. Nie zwrócił uwagi na słowa Yuu, całkiem przestał ją zauważać, a jego mięśnie napięły się, grożąc skurczem. Zacisnął zęby, a prawa dłoń przeorała ziemię, zostawiając za sobą pięć głębokich śladów. Zaczął ciężko oddychać.

Niedoczekanie!

Momentalnie chłopak wrócił do wcześniejszego stanu. Cała wewnętrzna rozmowa trwała może 2 sekundy, jednak był pewien, że nieznajoma mogła odebrać jego dziwne zachowanie jako sygnał ostrzegawczy przed atakiem. Trzeba to skończyć i wyjaśnić całą sytuację. Ignorując ból emanujący z lewej ręki, błyskawicznie odepchnął się prawą od podłoża, starając się wytrącić dziewczynę z równowagi. Jednocześnie skinął dwoma palcami, rozpraszając kilka z otaczających ich mieczy i kierując chmarę ostrzy w jednooką. Sterowanie manualne podwoiło ich szybkość i jeśli nie chciała zostać pocięta, to musiała odskoczyć. Cały czas pilnował też, żeby Lecta go nie trafiła, blokując ją kolejnymi ostrzami i w razie potrzeby rozpraszając je i raniąc płytko Yuu w ręce. Jeśli będzie starała się siłą przepchnąć ostrze, to dotkliwie porani sobie dłonie. Korzystając z wytworzonego pędu, wykonał przewrót przez lewe ramię, zaciskając zęby z bólu. Jednak żył już ponad tysiąc lat i tak niewielka rana go nie powstrzymała. Jeśli dziewczyna zaszarżuje na niego albo spróbuje go zaatakować, to po prostu zepchnie ją na bok chmarą miniaturowych ostrzy...co nie byłoby dla niej miłe.

Przyda jej się chwila do namysłu.

Zamknął Yuu w sferze ostrzy o średnicy 4 metrów, trzymając je z dala od jej ciała. Mogła zobaczyć jak ziemia i trawa w okręgu są błyskawicznie sieczone przez malutkie różowe kawałki metalu, chociaż wyglądało to tak, jak gdyby znalazła się w kuli stworzonej z płatków wiśni. Nie chciał jej ranić, a w ten sposób będzie miał chwilę dla siebie, żeby zając się raną. Wstał z ziemi i podszedł do pobliskiego powalonego drzewa służącego za ławkę i usiadł na nim. Zsunął lewy rękaw kimona i oderwał kawał płaszcza, krzywiąc się przy tym. Nie miał  innego ubrania na zmianę, więc zbytnio mu się to nie podobało. Prowizorycznie opatrzył ranę i odwołał ostrza. Od chwili gdy zamknął Yuu w sferze minęło ok. 5 minut. Miecz razem z saya przyjął swoją zwyczajną formę i zmaterializował się przed nim. Hakurei chwycił go i rzucił w stronę Yuu, tak że wbił się na granicy wyznaczonej przez poryty ogołocony z trawy krąg ziemi. Zaraz za nim poleciał pistolet i osobno magazynek do niego.

Świetnie, teraz jesteś bezbronny...

Duży znak kanji pojawił się przed nią.

"Spokojnie."

Nastepne znaki były mniejsze, ale nadal czytelne. Wymordowany zatrzymał je w takiej odległości, by były dobrze widziane, ale jednocześnie dziewczyna nie mogła ich rozwiać. Niektóre ze słów były dosyć...archaiczne i dawno zniknęły z powszechnej mowy lub zmieniły formę, ale Łowczyni powinna je odczytać, choć może z lekkim trudem.

"Przepraszam za to, ale nie lubię rozmawiać z kimś leżąc na ziemi." - Chłopak patrzył znużonym wzrokiem na swoją rozmówczynię. - "Może cię to irytować, ale z racji że jestem niemy, to zwyczajna rozmowa nie wchodzi w rachubę. Przepraszam za to porwanie i...niegrzeczne zachowanie. Najmocniej przepraszam. Gomen nasai"

Senbo kleknął i wykonał tradycyjny japoński ukłon, kładąc uszy po sobie i podkulając ogon. Miał nadzieję, że dziewczyna go nie zaatakuje, ale gotowy był do uniku. Wstał i ponownie usiadł na pniu, poprawiając kimono.

"Mówiłem już że nie chcę zrobić ci nic złego. Usiądziesz? Szukam informacji. Mów mi Senbonzakura, jeśli chcesz możesz też używać pseudonimu "Kanda". Możemy chwilę porozmawiać? Tasukete kudasai..."
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.15 22:28  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Jej celem nie była walka, każdy zareagowałby podobnie, gdyby został tak bezczelnie porwany, prawda? Jej Lectra wcale nie miała dosięgnąć gardła nieznajomego, gdyby okazało się, że wszystko jest jednym wielkim przypadkiem, ale on tego nie wiedział, ona nie wiedziała też o jego zamiarach. Wszystko było jednym, wielkim nieporozumieniem, cholernie dziwnym zbiegiem okoliczności i raczej marną okazją do poznania się. Pierwsze wrażenie mieli już za sobą, a to nie mija zbyt szybko, jest przyswajane przez mózg niezwykle sprawnie i nie chce się zmienić, nawet przy usilnych próbach.
Nie była bardziej gwałtowna ponadto, co uznawała za słuszne. Jej celem było pozbawienie mężczyzny broni, nawet jeżeli ta fruwała wokół niej w postaci miniaturowych ostrzy. Chciała, żeby to odezwał, a wtedy mogliby przejść do konwersacji, werbalnej czy pisanej, obojętnie. Grożenie sobie nie sprzyja szczerości.
Była mocniej nastawiona na obronę, więc kiedy wymordowany postanowił wyszarpać się spod jej nóg, uniknęła przewrócenia odskakując do tyłu i zatrzymując się dokładnie w momencie, kiedy ostrza pognały w jej kierunku. Nie drgnęła, nie miała jak uciec, skoro została przez nie otoczona. Wizja zostania nadzianym na tysiące malutkich fragmentów na chwilę odebrała jej zdolność oddychania, ale nie zamknęła oczu nawet na sekundę. Nie było takiej potrzeby. Zobaczyła tylko, że kwiaty wiśni wirując wokół jej ciała pomimo braku wiatru przesłaniając wizję. Gdyby nie to, że wiedziała czym są, mogłaby uznać je nawet za całkiem ładne. Nawet przy jej zepsutym guście, taki pokaz robił wrażenie. To pozwoliło jej się rozluźnić, nie do końca, ale jednak. Czuła się jak zamknięta w klatce, ale nie śmiała zrobić kroku. Palce prawej dłoni ściskała cały czas na sztylecie, w razie czego gotowa jej użyć, ale przede wszystkim czekała. Zauważyła już, że nie jest atakowana, ale nie jest także wolna.
Nie zauważyła nawet kiedy wspięła się na czubek palców, jakby chciała dostrzec coś zza chmury różowych ostrzy. Była spokojna, ale zniecierpliwiona. To nie może trwać w nieskończoność. Może powinna zmusić ostrza do wycofania się? Pchnąć w nie Lectre i zobaczyć, co się stanie? Widok kuli był nico hipnotyczny, znowu złapała się na tym, że nie wiedziała dlaczego jej ciało zareagowało tak, a nie inaczej. Jej ręka wyciągnięta była do przodu, ciągle jednak daleko od krawędzi swojej klatki.
Stała tak jeszcze chwilę wpatrując się w otoczenie. Chciała opuścić dłoń, lecz nagle dostrzegła przebłyski światła dochodzące zza kuli ostrzy. Była jednocześnie przygotowana i zaskoczona, to drugie głównie dlatego, że kiedy zrobiła krok i wzięła głębszy oddech, broń znalazła się pod jej stopami. Spojrzała w dół tępo. Huh?
Teraz przynajmniej dzieliła ich pewna odległość. Na sekundę nie straciła czujności. Bycie bezbronnym nic dla niej nie znaczyło. Jest dużo więcej sposobów na atak, nie tylko z jej użyciem. Powoli czytała słowa pojawiające się w powietrzu i zdała sobie sprawę, że jej ręka nadal wyciągnięta jest w przód. Opuściła ją i obie kończyny zwisały teraz luźno przy ciele.
Rozchyliła lekko usta, ale żadne słowo z nich nie padło. Wpatrywała się jedynie w rozmówce i śledziła jego ruchy. Wszystko do momentu, aż musiała obniżyć wzrok na tyle, by dostrzec go kłaniającego się przy ziemi. Ah to wychowanie, wiele wspomnieć. Sama przecież została wychowana w tradycyjnym japońskim klanie i takie maniery wbijano jej do głowy od małego. Od czasu opuszczenia go stoczyła się niemiłosiernie, ale nadal potrafiła zrozumieć jego mowę, zrozumieć jego gesty.
- Wstań. - rzuciła zaciskając usta w wąską linię. Nie chciała się zbliżać, rozmowa z dystansu bardziej do niej przemawiała. - Porywanie przypadkowych ludzi nie jest dobrym sposobem na pozyskiwanie wiedzy.
Cofnęła się jeszcze odrobinę i znalazła kawałek pnia, na którym mogła przysiąść. Nie spuszczała wzroku z nieznajomego, prawie nie mrugała. Jej czerwone oko, ukryte teraz za soczewką spoczywało cały czas na twarzy Senbonzakury, jak się przedstawił nieznajomy.
- Yuu Kami. - odpowiedziała po chwili, żeby mieć te wszystkie przyjemności związane z przedstawianiem się za sobą. Jej prawdziwe dane, dobre jak każde inne wymyślone na poczekaniu. - Nie jestem pewna, czy jestem dobrym źródłem informacji, ale wysłucham Cię.
Oparła dłoń za plecami wcześniej chowając Lectrę do bezdenki. Tam była wystarczając blisko jej palców, mogła po nią sięgnąć w każdej chwili. Skrzyżowała nogi i czekała na rozwój sytuacji. Całe to czytanie i pisanie przedłużało konwersację, ale co poradzić. On nie mówił, ona nie miała oka. Oboje są kalekami.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.15 0:27  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Wymordowanemu nie umknęło pewne...zafascynowanie Senbonzakurą które zauważył u Yuu. Nie dziwił się jej, sam uważał że miecz jest piękny. Już forma chokuto potrafiła zachwycić detalami, ale Bogini Tysiąca Kwiatów Wiśni dopiero po uwolnieniu ukazywała swe prawdzie piękno. Rozluźnił się nieco i przyjrzał bliżej dziewczynie.

Cholera. Śliczna i umie się bić. Zajęta na bank. A nawet jeśli, to po tym całym cyrku raczej ciężko byłoby zagadać.

"Cóż, jeśli nie dowiem się tego czego chcę, to przynajmniej popatrzę sobie na ładną dziewczynę. Swoją drogą, to muszę cię pochwalić za dobrą walkę. Niezły rzut."

Yuu mogła zobaczyć jak chłopak uśmiecha się do niej, szczerząc zęby. Nie za często miał powody do uśmiechu, prawie się już odzwyczaił. Jednak szybko spoważniał i wzruszył ramionami, żeby rozluźnić mięśnie. Pora przejść do konkretów.

"Zacznijmy od tego, że bardzo dawno nie było mnie w M-3. I chodzi mi o przedział czasowy liczący sobie jakieś 500 lat, a nie 50. Nie jesteś raczej z S.SPEC, bo gdybyś była to siedziałbym teraz w jakimś laboratorium, po tym jak przybyłyby posiłki, wiec pozwolę sobie mówić wprost. Słyszałaś kiedyś o Łowcach? Nadal istnieją?" - Hakurei przekrzywił głowę i postawił uszy na sztorc czekając na odpowiedzi. - "Wiesz gdzie najczęściej się kręcą? Szukałem starych wejść, ale były zawalone albo fałszywe. Swoją drogą to ich zjebię za zostawianie aktywnych pułapek bez nadzoru... Ah...chociaż w sumie nie ma tam już nikogo do kogo mógłbym mieć pretensje... No nic, wybacz za dygresję. Kto rządzi w mieście? Jak silna jest władza S.SPEC i czy powstały jakieś nowe grupy? "

Potok tekstu napływał nieprzerwanie przed twarz Yuu. W pewnej chwili Senbo zorientował się, że pisze za szybko. Lekki wietrzyk od strony jeziora uświadomił mu, że dziewczyna ma na sobie tylko bluzę. Zdjął płaszcz i rzucił w jej stronę. Od ubrania dało się wyczuć lekki, ale stanowczy zapach wiśni. On sam był nieco bardziej uodporniony na zimno, mutacja pozwoliła mu na wykształcenie nieco większej niż zwykły człowiek odporności na bodźce zewnętrzne. Jego włosy miały sporo wspólnego z psią sierścią. Owinął się w talii ogonem i zaczął go z roztargnieniem głaskać.

"Przepraszam. Może nie wygląda ale jestem gadatliwy." - parsknął z rozbawienia. "O ironio. Ah, jeszcze jedno... Nie wiesz gdzie można zdobyć jakąś...niekoniecznie legalną pracę? I czy masz jakieś życzenia odnośnie odstawienia cię w jakieś miejsce po rozmowie? Przynajmniej tyle mogę zrobić, żeby odwdzięczyć się za pomoc."
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.15 10:06  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Zmrużyła oczy do połowy, nie przejęła się szczególnie jego pochlebstwami, najczęściej bycie miłym to pierwszy etap do próby wykorzystania kogoś. Dodatkowo skoro sam mówił, że szuka informacji, to wszystko układało się w całość.
- Każdy mieszkaniec miasta powinien umieć się bronić. - Oparła nieco zbywając ten temat. Oczywiście jej umiejętności sięgały daleko poza podstawowe elementy samoobrony, do tego przecież nie każdy człowiek tego społeczeństwa biegał sobie z Lectrą w torebce. Przy okazji, użyła jej głównie dlatego, żę wyciąganie no-dachi z malutkiego schowka mogło by zdradzić, że posiada kolejną cenną rzecz. Jak widać, sztylet wystarczył, sam też był przecież całkiem groźny, prąd to nie zabawka.
Nie emanowała takim entuzjazmem jak jej rozmówca, planowała spędzić całkiem normalny dzień, udało jej się nawet porozmawiać z kimś, kto nie był wymordowanym, łowcą ani żadnym innym stworem, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Cały czas miała przed oczami wzorek z porcelanowej filiżanki, którą bawiła się do czasu porwania. Inna sprawa, że prawie nigdy nie uśmiechała się szczerze, a tu nie czuła potrzeby nawet udawać. Miała pełne prawo być zła, jej obojętna mina świadczyła o tym, że starała się powstrzymać gniew.
Chociaż przyzwyczaiła się już do wymordowanych i ich specyficznego wyglądu, nie mogła oderwać wzroku od uszu tego osobnika, kiedy pisał, śmiesznie się poruszały. To musiało być dziwne, mieć coś na głowie, co do tego porusza się wedle twojej woli, a czasami zupełnie bez kontroli, jak chociażby w tym momencie. Na jej twarz nie przesiąkały wewnętrzne emocje, czytała wszystko z najprawdziwszą obojętnością, ani informacje o Łowcach, ani ich tunelach nie wywołały u niej zmiany nastawienia. Może czuła lekki niepokój, w końcu ktoś szukał jej grupy, do tego posiadał jakąś wiedzę na ich temat. Wszystko zależało teraz od jej reakcji, a Kami nie zamierzała się tym zdradzić.
- Samotnie rządzi dyktator Cronus Asellus, jego władza na ten moment jest absolutna. - Zaczęła powoli od ostatniej poruszonej kwestii, w której czuła się bezpieczniej. W jakimś stopniu podziwiała tego człowieka, który wspiął się na sam szczyt władzy i dzierży ją w swych rękach. Ale to potwór, po prostu, należy się go prędzej czy później pozbyć. Po prostu świetny z niego aktor i strateg.
Skrzyżowała ręce pod piersiami. Póki zdradzała całkiem niegroźne informacje, nie miała nic przeciwko. Z jego napisów zdołała wywnioskować to, że wie o organizacji Łowców całkiem sporo, mogła co najwyżej zaprzeczyć bądź potwierdzić. W tych czasach większość mieszkańców słyszała już o tej grupie. Wkurzyła się jednak z jednego powodu.
- Stoi pan po stronie rebeliantów? Zakładając, że jestem zwykłą mieszkanką o lepszych niż przeciętnie umiejętnościach walki, to mówienie, pisanie... jakiekolwiek przekazywanie takich informacji nie za bardzo im służy. - Zacisnęła mocniej usta. Miała ochotę rzucić teraz czymś w tego człowieka. Jaką miał pewność, że nie jest po prostu bardzo opanowanym szpiegiem z S.SPECu? A ten ot tak pisze sobie o tunelach. Powstrzymywała się teraz od popełnienia morderstwa. - Łowcy to grupa, która przeciwstawia się władzy od wieków, to normalne że nie można ot tak zapytać przypadkową osobę o nich. Nieważne jak mocne jest przeczucie, dopóki nie jest się pewnym, to czysta głupota o tym mówić.
Opuściła nieco głowę przypatrując się czubkom swoich butów. Oparła je na ziemi, chociaż raz wyglądała jak cywilizowany człowiek, a i tak uznano ją za kogoś nieprzeciętnego. Maskowanie się to jednak trudna rzecz.
- Jest pan cholernie głupi, ale także jest cholernym szczęściarzem. - Popatrzyła na niego spode łba. - Tak się składa, że wiem coś nieco o Łowcach. Ale nie mogę być pewna pana intencji.
Zaufanie od pierwszego momentu? Chyba śnił. Była bardzo ostrożna, niemal obsesyjnie podejrzewając każdą napotkaną osobę, tak to już się dzieje, kiedy ma się na głowie tyle ważnych sekretów. Nie dała mu jednak podpowiedzi, jak mógłby udowodnić po której stronie stoi, to jego sprawa, by o to zadbać. Inaczej z informacji nici.
Spojrzała na płaszcz. Nie ruszyła się nawet o milimetr, taki gest nie robił na niej wrażenia. Łowcy nie mają zbyt wielu wygód, więc była przyzwyczajona do chłodu, dodatkowo jeszcze lubiła zimę, nie narzekała na temperaturę tego dnia.
- Proszę to podnieść. Nie przyjmuję pomocy od nieznajomych. - Powiedziała obojętnie, ale przynajmniej bez uszczypliwości. Po prostu wyjaśniła mu jedną sprawę i tyle. Skoro zdecydowała się mimo wszystko udzielić mu informacji, mógłby spróbować grać na jej zasadach. Mówienie nie wywoływało u niej żadnych pobocznych emocji. On mógł śmiać się, kiwać na boki, zajmować się sobą, ona jednak wolała siedzieć bez ruchu i emanować obojętnością. - Nielegalna praca pasuje bardziej do Desperacji, w tym mieście wszystko odbywa się „prawidłowo” od początku do końca. - Podkreśliła słowo 'prawidłowo' ponieważ dobrze wiedziała o całej sztuczności z tym związanej. Może nie mówiła tego tak bezpośrednio, ale w jej słowach dało się wyczuć, po której stronie jest, a przynajmniej, że nie popiera władzy. - I dziękuję, trafię sama. To moje miasto. Wiem jak się po nim poruszać.
Jak raz uśmiechnęła się delikatnie. Tylko przez ułamek sekundy.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.15 20:42  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
"Każdy mieszkaniec Miasta powinien bezwzględnie słuchać władzy, od obrony mają S.SPEC."

Senbonzakura uważnie obserwował reakcje swojej rozmówczyni. Ze spokojem przyjął jej informacje i wybuch gniewu. Nie przerywał jej, patrzył tylko spokojnie prosto w jej oczy. Nie zdenerwował się gdy nazwała go głupim, z jej punktu widzenia pewnie był idiotą. Najpierw porwał nieznaną sobie osobę, a potem wypytuje o organizację rebeliantów. Mimo to...

"Jakże się stoczyli."

Przed twarzą Yuu pojawiły się tylko te trzy słowa. Hakurei uniósł głowę, patrząc w rozgwieżdżone niebo i westchnął cicho. Następnie przeniósł wzrok na Yuu, a jego twarz spoważniała, w oczach pojawiła się stal.

"Nazywasz mnie głupcem? Czemu? Dlatego, że próbuję dowiedzieć się czegokolwiek o tym, czy grupa do której przynależałem prawie od początku jej istnienia nadal działa? Dlatego, że chcę się dowiedzieć, czy cel któremu poświęciło życie i siły wielu moich przyjaciół przetrwał ich żywot? Czy nie poświęcili się ginąc od mieczy, kul, wybuchów, żyjąc w tunelach i chowając się po kątach by zachować w Mieście chociaż odrobinę wolności...czy to wszystko nie było bez sensu?"

Chłopak wstał i powoli podszedł do miecza wbitego w ziemię, a następnie ruszył w stronę Yuu. Nie zamierzał jej atakować, więc zatrzymał się kilka metrów przed nią, patrząc na nią z góry.

"Wnioskując po twoich słowach, albo jesteś sympatyczką Łowców, albo do nich należysz. Biorąc pod uwagę twoje zdolności i zachowanie stawiałbym na to drugie. Jeśli jednak nawet jesteś z S.SPEC... Cóż wielkiego powiedziałem? Ujawniłem że żyją w tunelach? Wątpię. Już od początku były one bazą wypadową. Łowcy nie przetrwaliby tylu wieków, gdyby były źle ukryte lub można by do nich bez problemu wejść. Sam ledwo co uniknąłem śmierci, bez moich artefaktów nie rozmawiałbym teraz z tobą. A było to tylko stare, zawalone wejście. Zakładam że te aktywne są lepiej pilnowane."

Powoli usiadł na podłożu w tradycyjnym japońskim seiza, trzymając miecz na kolanach. Wyglądał na lekko przybitego, jego uszy oklapły, spuścił głowę.

"Jeśli jednak jest to tak istotna informacja, to oznacza to, że Łowcy stoczyli się niesamowicie. Celem ich działania było przeciwstawianie się władzy, nie krycie w ciemnościach jak szczury." - pokręcił smutno głową, a w jego oczach pojawił się smutek - "Nie chodzi o otwartą walkę, ale gdyby tak bali się samego wymawiania nazwy swojej organizacji, to bez sensu byłoby jej powstanie. Mieli stanowić wzór, symbol dla tej grupy mieszkańców, którzy sprzeciwiają się władzy. Nie można tego osiągnąć bez wyraźnego zaznaczenia swojej obecności. W pierwszych latach działalności chodziło właśnie o to, żeby pokazać że istnieje alternatywa dla S.SPEC. Więc pytam ponownie. Cóż złego uczyniłem? Przybyłem do Miasta wiedziony ciekawością czy dzieło życia moich przyjaciół przetrwało do teraz. Planowałem pomóc na tyle ile tylko mogę ich następcom, widzę jednak że moja osoba będzie tylko tam przeszkadzać, nasze ideologie zbytnio się różnią. Niech dalej kryją się w tunelach, chociaż nie wiem co mogą tym zdziałać. Ja tylko zaszkodzę. Przekaż im moje pozdrowienia i oddaj miecz przywódcy. Albo zachowaj dla siebie, mam nadzieje, że dobrze będzie ci służył. Uwalniasz go komendą "Chire!""

Wykonał ukłon, a następnie podał miecz Yuu.

"Jeśli naprawdę aż tak ich naraziłem to proszę cię, uczyń mi honor i pomóż pozbyć się skazy na imieniu. Zaakceptuję twój cios skoro jesteś po ich stronie. Nie było moim celem działanie na ich szkodę. To zaszczyt cię poznać Yuu Kami."

Patrzył jej prosto w oczy, a w jego oczach widać było spokój. Hakurei żył już wystarczająco długo, by pogodzić się z faktem, że kiedyś umrze. Uśmiechnął się lekko.

""Jeśli nie lubisz swojego przeznaczenia, nie akceptuj go. Zamiast tego, mniej odwagę by je zmienić." Mam nadzieję, że Łowcy nie zapomnieli jeszcze o tym haśle."

Odetchnął głęboko i napisał kilka ostatnich znaków:

"Wiersze śmierci
to tylko urojenia.
Istnieje tylko śmierć."


Wymordowany zamknął oczy i czekał na cios miecza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.15 21:49  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
To co starał się przekazać jej wymordowany, było głównym założeniem miasta, a to nie zawsze przecież funkcjonowało. Ilu z mieszkańców uznało, że władza nie dość ich chroni i zaczęli coś organizować po cichu? Jasne, nie ma mafii, nie ma innych organizacji bojowych... każdy tak uważa, ponieważ o nich nie słychać? Naiwne.
- Prawienie uwag osobie, której prosi się o pomoc, to podważa już poziom pana inteligencji. Nie jest pan rozeznany w obecnej sytuacji, a porównywanie zdarzeń sprzed pięciuset lat do teraźniejszych jest kpiną. Miasto nie jest już takie samo, rebelia nie jest już taka jak wtedy. - Chociaż trzeba przyznać, że miejsce, które wybrał wymordowany sprzyjało takim dyskusjom, bo na drzewach nie było kamer, Kami i tak czuła się obserwowana, śledziona, podsłuchiwana...
To jest właśnie skaza starszych ludzi. Uważają, że wszystko, co nie idzie po ich myśli jest złe, że każdy tutaj się stoczył, bo nastała nowa era i nowe podejście do świata. Szczerze mówiąc, to odechciało jej się na ten moment odzywać. Nie będzie się przecież kłócić z przypadkową osobą, która nie jest nawet w stanie zrozumieć powodów jej oburzenie. I nie zezłościła się, nie była aż tak wciągnięta w tą konwersację, by wydobywać z siebie jakieś emocje. Jej podejście do świata zabarwione działaniem czerwinki ujawniało się w postaci obojętności względem wszystkiego, co nie zdobywało jej uwagi.
Była ostrożna, nie ufała nieznajomemu. Jego powstanie i podejście odbiło się w jej działaniach w postaci równoczesnego zerwania się z pnia i sięgnięcia dłońmi na bok, ku bezdence. Nawet nie zamierzała tego ukrywać. Chyba musiała mu to wyłożyć bardzo jasno, tak jasno jak dziecku w podstawówce, żeby zrozumiał, do czego dążyła.
- Jeżeli jestem członkiem S.SPECu to dzięki panu wiem już jak dostać się do kryjówki, jak może mniej-więcej wyglądać i jakie zabezpieczania chronią wejścia. W tym momencie mogę się udać do najbliższego posterunku i to zgłosić, a pan mnie nie powstrzyma, ponieważ jestem wyszkolona w boju. Mogę nacisnąć przycisk i postawić na nogi całe miasto, może nawet już to zrobiłam. - Warknęła tracąc powoli panowanie nad sobą. Nie obchodziły jej motywy tego człowieka, jego historia życia, ani w ogóle nic co związane z jego osobą. Jeżeli chciał pomóc Łowcom, to słabo to okazywał. - Dla bezpieczeństwa rebelii powinnam teraz pana zabić.
Stała już, więc nie musiała za wiele się poruszać, by odebrać z jego rąk miecz. Nie protestowała, skoro przeciwnik osłabia się przed nią, to jest to jej tylko na rękę. Dawno już zapomniała o takich sprawach jak duma, szczególnie w przypadku dyskusji na tematy problemów Łowców.
- Jeśli chce pan kontynuować wymianę informacji to tylko na moich warunkach, w przeciwnym razie proszę radzić sobie samemu. - Chociaż raz nie musiała spoglądać na kogoś do góry, tutaj po prostu patrzyła w dół, na wymordowanego i jego tradycyjne gesty. Nie będzie sobie brudzić krwią przypadkowego kundla, no wybaczcie.
- Jeżeli pana przeznaczeniem jest zginąć, to proszę nie wciągać w to przypadkowych osób. - Zrobiła krok do tyłu. Nie było w jej ustach słów, które mogłaby teraz rzecz wymordowanemu. Jego życie, to jego sprawa. Spojrzała na miecz. Był całkiem przyzwoity, może nie potrafiła aż tak docenić krótkich ostrzy, ale obróciła go kilkakrotnie w dłoniach i zamachnęła się do pierwszego lepszego cięcia. - Przekażę go przywódcy, jeżeli taka jest ostatnia wola umierającego.
Dodała ostatnie zdanie po krótkiej chwili, dosyć ironicznie. W bardzo łatwy sposób przyznała się do bycia łowcą, ale co z tego? Wymordowany nic więcej od niej nie wyciągnie, jeżeli nie okaże swojej lojalności przede wszystkim chęci do życia. Łowcom nie trzeba ofiary, o które trzeba się troszczyć. W tych czasach oddawanie broni przypadkowej osobie to raczej oznaka skrajnego idiotyzmu, a nie pięknego wychowania. Gdyby na polu walki z S.SPEC to uznałby, że jednak chce oddać swoją broń wrogowi, a sam popełnić samobójstwo, to jaki z niego pożytek?
- Jeżeli nie ma pan odwagi się zmieniać... to myślę, że treść tego napisu pozostanie dla pana tak płytka, jak to tylko możliwe. - Nie oddała mu broni, nie zbliżyła się, ani też nie odeszła. Da mu jeszcze szansę na rozwinięcie swoich wypowiedzi. Tym wszystkim, co póki co jej przekazał, nie zdobył dużego szacunku i uznania. Przywódca łowców tak łatwo nie da się podejść.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.15 23:01  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Cios miecza nie nadszedł. Senbonzakura otworzył oczy patrząc na zagniewaną Yuu z zamyśleniem. Miała sporo racji, jednak jednocześnie jej słowa raniły jego dumę. Postanowił jednak przełknąć tą gorzką pigułkę krytyki. Owszem, nie znał obecnej sytuacji i nie powinien jej porównywać w ciemno do tej sprzed pięciuset lat, ale mówiły przez niego emocje i nostalgia. Skarcił się w myślach za zbytnie uleganie im. Najwidoczniej dziewczyna nie zamierzała go zabić, przynajmniej na razie. Plusem tej sytuacji było to, że potwierdził jej przynależność do Łowców.

Kiedy znowu się odezwał z jego twarzy nie dało wyczytać się żadnych emocji. Jeśli zbytnie uleganie im naraziło Łowców na niebezpieczeństwo, to powinien jakoś zmyć swoje winy. I chociaż śmierć z pewnością by to zrobiła jeżeli chodzi o starą ideologię, to jednak czasy się zmieniły. A to wymagało dostosowania się. Istnieją lepsze sposoby na zadośćuczynienie i oczyszczenie imienia. Wymordowany będzie musiał zmienić swój tok myślenia. Pytanie czy da radę?

"Udzielanie rad nie jest niczym głupim. Idiotą jest ten kto uważa rady płynące ze szczerego serca za bezwartościowe. Jednak uznaję swoje winy, chociaż twierdzę że wyolbrzymiasz je. Wspomniałem o tunelach, jednak wspomniałem też o tym że były zawalone. Zakładam że Łowcy nie są idiotami i upewnili się żeby pozostały całkowicie niedostępne."

Wymordowany nie potrafił rozgryźć dziewczyny. Była niesamowicie zamknięta na innych i chociaż w pewnym stopniu odczuwał podziw dla niej, to wiedział też, ze zbytnia ostrożność może być niebezpieczna równie dobrze co zapalczywość. W swoim życiu przebrnął już przez obie fazy. I chociaż dziewczyna mogła uważać jego zachowanie za idiotyczne, to podyktowane było tylko wychowaniem według starych zasad i wieloletnim przebywaniem wśród osób starannie pielęgnujących dawne zwyczaje. Sam fakt oddania jej miecza oznaczał to że uznaje ją za swojego zwierzchnika i gotów jest zaakceptować jej osąd. Odetchnął kilka razy głęboko, wypuszczając powoli powietrze przez usta.

"Niechaj tak będzie, rozmawiajmy na twoich warunkach. Jeśli w jakimkolwiek stopniu pomoże ci to mi zaufać, to przysięgam, że wszystkie moje słowa są prawdziwe...chociaż prawdopodobnie i tak mi nie wierzysz, a moje słowa nic nie znaczą dla ciebie." - jego pionowe źrenice rozszerzyły się zajmując prawie całe tęczówki, co dało dosyć niezwykły efekt. Przekrzywił głowę. - "Mówisz o braku odwagi i ofierze którą trzeba się zajmować jednak wcale mnie nie znasz dzieciaku. Nawet nie wiesz co byłem w stanie zrobić, żeby przeżyć tyle setek lat w Desperacji. Zajmowanie się mną? O nie. To ja chcę zająć się Łowcami i pomóc im tak jak tylko mogę. Nie znasz mnie i mojego kodeksu wartości, tak samo jak ja nie znam twojego. Byłem dla ciebie miły, bo chciałem okazać brak wrogich zamiarów. Jednak myślę, że nie przemówi ci to do rozumu. Koniec dobroci, pora na stanowczość. Nie jestem taką potulną owieczką jak może ci się wydawać, ani nie płaszczę się przed byle kim. Uznałem cię za godną szacunku i dobrych manier, ale chyba się przeceniłem. Nie myśl że wiesz o mnie wszystko. Duma i honor mogą wydawać się śmieszne w tych czasach, dają jednak pewne oparcie. Bez chociażby odrobiny dumy i honoru, Łowcy staliby się zwykłą bandą morderców, nie wahających się przed zabijaniem dzieci i cywili, byle tylko osiągnąć cel. Gdybyś żyła tyle co ja, wiedziałabyś że kręgosłup moralny to cholernie ważna rzecz, nawet jeśli jest nieco...elastyczny. Jednak istnieje. Zamiast tego wyzywasz mnie od głupców. A kimże jest osoba odrzucająca pomoc?"

Na twarzy Madary pojawił się tik nerwowy sprawiając, że tatuaż na lewym policzy zaczął drgać zgodnie ze skurczami mięśni. Poczuł jak w głębi jego umysłu Akuma no inu obudził się, przyglądając z rozbawieniem całej sytuacji, a tatuaż demonicznego psa pełznie powoli po jego ciele, wchodząc na policzek. Z jego prawego policzka patrzył teraz na Yuu szyderczo wykrzywiony pysk, a z pojedynczego oka przypominającego w kształcie literę "Z" dało się wyczuć żywą i złośliwą inteligencję. Jednak Hakurei nie przejął się tym, chwilowo tatuaż był pod kontrolą.

"Co nie znaczy że nie zabiłbym kogoś od tyłu jeśli taka byłaby konieczność. Zabiłem już wielu ludzi. W tym osoby które chciały przekazać informacje o których mówiłaś, nawet kobiety i dzieci. Początki Łowców skąpane są w mroku i krwi niewinnych, a fakt że pewne ofiary były konieczne nie usprawiedliwia tego. Wiem więc o czym mówię, to paskudny stan umysłu, nadal widzę twarze tych osób w koszmarach. W pewnym momencie bardziej liczy się możliwość zaspokojenia żądzy krwi niż cel za który walczysz. Nie jestem z tego dumny, ale nie będę ukrywał faktów, jestem całkowicie szczery tak jak ci mówiłem. Stąd też mój staroświecki honor, służy mi jako tarcza przed całkowitym upadkiem. I jeśli twierdzisz że nie powstrzymałbym cię to grubo się mylisz, to że okazałem ci dobrą wolę o niczym nie świadczy. Na­wet nie wiesz, ile zła może kryć się pod niewinnością. Ile smut­ku w uśmie­chu, roz­paczy w oddechu. Możesz uważać mnie za głupca i relikt przeszłości, który nie dostosował się do panujących zasad. Jeśli to jest problemem to odrzucę stare zasady. Jednak to wszystko słowa. Nie jesteś typem któremu można cokolwiek udowodnić słowami, to widać. Więc pozostają mi czyny. I chociaż wiem ze będziesz patrzeć na mnie przez pryzmat pierwszego spotkania, to i ty będziesz głupcem jeśli nie zmienisz zdania. Zabiłbym cię gdybym stwierdził, że jesteś z S.SPEC. Zabiłbym cię zanim zdążyłabyś zareagować. Nie czułbym się z tym dobrze, ale nie zmienia to samego faktu że bym to zrobił, a następnie zniknął z tego miejsca w mgnieniu oka. Mam za sobą setki lat mordowania dziecino, a mimo to potrafię pokazać pokorę. A ty? Tak dumna i wyniosła myślisz że podbiłaś świat, że jesteś panią sytuacji. Musisz się jeszcze nauczyć wielu rzeczy."

Zrób to. Nie daj jej patrzeć na siebie z góry. Pożryjmy ją teraz!  

Chłopak zignorował jego słowa. Jego oddech stał się cięższy, zacisnął też zęby tocząc w umyśle walkę o kontrolę. Wstał i podszedł do miejsca gdzie początkowo wylądowali. Przez chwilę szukał czegoś w trawie, a potem wrócił do Yuu. Jego źrenice nadal były rozszerzone, a włosy zjeżyły się niczym sierść, uszy postawił na sztorc.

"Nie chodzi o to że chcę się przechwalać własną siłą. Takie są fakty. Chyba że zapomniałaś już w jaki sposób się tutaj znaleźliśmy? Zaskoczyłaś mnie początkowo, jednak gdybym pragnął z tobą walczyć to zapewniam cie, że nie rzucałabyś lekką ręką oszczerstw o ofierze. A ja nie rozmawiałbym z tobą tak otwarcie nie mając wcześniejszych podejrzeń o to, że należysz do Łowców. Dobrze się zamaskowałaś, praktycznie nie do odróżnienia od zwykłego człowieka. Ale popełniłaś jeden olbrzymi błąd. Błahy ale zabawny. Wiesz co cię zdradziło? Nie opaska. Zbytnia obojętność. Chcąc uniknąć zwrócenia na siebie uwagi, paradoksalnie sprawiłaś, że to właśnie na ciebie zwróciłem uwagę. Zwykły człowiek lub członek S.SPEC inaczej zareagował by na toczącą się przed restauracją walkę. Większość zgromadzonych tam osób rzuciła się do okna, albo od niego odsunęła, zrobiła COKOLWIEK, a ty? Nadal z zafascynowaniem obserwowałaś to. - rzucił w jej stronę niewielki obiekt. Była to mała, misternie zdobiona filiżanka, którą z taką ciekawością wcześniej  oglądała Łowczyni. Położył uszy po sobie i odsłonił kły, jego ogon nerwowo machał tam i z powrotem, Hakurei widocznie był podirytowany. . Gdyby mógł mówić, to z pewnością jego następne słowa byłyby wysyczane przez zaciśnięte zęby. - "Upuściłaś ją gdy skakaliśmy, miałaś ją w dłoniach i zabrałaś ze sobą. Ledwo co ją złapałem w lewą rękę, szkoda zbić takie cudo, całe szczęście  że jestem niezłym akrobatą. Dobrze że zdążyłem ją puścić zanim wykonałaś ten piękny rzut, moja ty pseudo-cywilu. Chociaż widzę że wyszczerbiła się nieco, trawa nie stłumiła całości uderzenia. Potraktuj to jako gest życzliwości, może to przekona cię o tym że nie mam złych zamiarów, skoro nawet zgoda na zabicie mnie nie wywarła na ciebie wrażenia."

Zaczął pisać kolejne zdanie, jednak w pewnym momencie przerwał.

"Jednak pomijając ten fakt, chcę ci zapropo-"

Zabij.

Tym razem cios był silniejszy. Akuma nie rzucał się na wszystkie strony, tylko wysłał jedną wiązkę skoncentrowanej żądzy mordu, silną i ostrą niczym grot włóczni. Hakurei zamknął oczy, starając się zwalczyć niekontrolowane skurcze mięśni, na jego ciele pojawiły się kropelki potu, widać było, że stara się zapanować nad sobą. Po chwili wrócił do normalnego stanu, jednak nadal widać było że jest zdenerwowany. Wyciągnął notatnik i resztki ołówka, znowu uklęknął w seiza i zaczął szybko rysować portret Yuu.

Co za irytująca dziewczyna. I pomyśleć że chciałem zagadać. - prychnął głośno pod nosem. Raz za razem rzucał jej krótkie spojrzenie, a szkic nabierał kształtów. - Ale jako pierwszej mieszkańce M-3 jaką spotkałem od pięciuset lat i do tego prawdopodobnie Łowczyni, należy się jej miejsce w szkicowniku. Już za samo to że tak mnie wkurzyła należy jej się to że ją zapamiętam.

Przypuszczał, że jego rozmówczyni nie spodoba się szkicowanie jej twarzy, jednak nie obchodziło go to, schował szkicownik zanim mogłaby mu go zabrać, wcześniej obdarzając ją krótkim podpisem "Cholernie irytująca". Nie wykonał pełnego rysunku, a jedynie zaznaczył kontury jej twarzy, resztę rysunku wykona jeśli Yuu zasłuży sobie na jego szacunek. Spojrzał jej w oczy, jego źrenice znów miały swój zwykły pionowy kształt, a tatuaż wrócił na swoje miejsce.

"Chcę ci zaproponować pewien układ. Ale najpierw...czy masz jakieś pytania? Jakieś jeszcze uwagi o mojej inteligencji?"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.15 16:47  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Zamrugała kilkakrotnie z lekko rozwartymi ustami. Nigdy nie darzyła sympatia osób, które od pierwszej chwili na prawo i lewo opowiadają o swoim życiu prywatnym, a dodatkowo czują się lepsze przez pryzmat swych doświadczeń, nie wiedząc nic o drugiej osobie. Wyglądała na nastolatkę, ewentualnie młodą kobietę, ale w tych czasach wizualny wiek nic nie znaczył. Co prawda tak stara jak on nie była, ale tylko ona z tej dwójki o tym wiedziała. Skoro już przyznała się do przynależności we wspominanej grupie, mógł od razu uznać ją za przedstawicielkę rasy łowców, ale równie dobrze mogła być wymordowaną czy anielicą, starszą od jego samego. Nie miał pewności, a jednak bez przeszkód rzucał w jej kierunku określenia „dzieciaku” i tym podobne. Była w tym momencie zawiedziona i znudzona. Ile razy ktoś będzie ją jeszcze oceniał po samym wyglądzie? To takie... ludzkie.
Powtarzanie ponownie tego samego nie wchodziło w grę. Jeżeli jej rozmówca nie chce przyjąć do wiadomości niektórych faktów, to jego problem. Nie mógł zrozumieć, że S.SPEC się rozwija, węszy co raz mocniej i głębiej, że za sprawą tuneli, nawet zawalonych mogą z pomocą swoich najnowszych technologii dotrzeć głębiej mimo wszystko. A ten zwyczajnie po raz kolejny o tym wspomina.
Miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w twarz. Powoli dopadała ją rezygnacja i odczucie, że nie dążą do niczego dobrego. Przebywanie tak blisko nieznajomego nie przypadło jej do gustu, odwróciła się bokiem i zrobiła kilka kroków w tył, układając ręce w wygodnych kieszeniach przydługiej bluzy, wcześniej jeszcze naciągając kaptur na czoło.
- To wspaniale, że ceni sobie pan takie piękne wartości, ale ja naprawdę nie pytałam o nic, do czego można by sformułować taką odpowiedź. - Odparła z obojętnością porzucając ramionami. Jego wywód, czy bardziej cała ściana tekstu nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia, właściwie nie wynikło z tego nic, poza przeczytaniem przez Kami całej masy znaczków. - I proszę zachować chociaż trochę kultury. Nie znamy się.
Nie spodobało jej się to, że tak szybko przeszedł względem niej na 'ty' pomijając już w ogóle nazywaniem jej dzieciakiem i tym podobne. Chciała dorzucić jeszcze coś w stylu: „Za mało o mnie wiesz, a za dużo gadasz”, ale chciała uniknąć dalszego wnikania w wychowanie, życiowe doświadczenia, honor, dumę i pewnie jeszcze kilka innych wyniosłych tematów. Yuu nie wnikała w jego życie, nie chciała nawet, mówiła o tym co widzi tu i teraz, oceniała go za to co wyczytała, za to jak pokazał jej się w pierwszej chwili. Podała już powody dlaczego tak właśnie jest, jeżeli się z tym nie zgadzał, to też jego sprawa. Póki co, nie zmieniła zdania o nieznajomym, po prostu zamilkła, żeby nie drążyć niepotrzebnie.
Z każdym słowem jednak żałowała, że już na początku nie zaczęła krzyczeć i rzucać niemiłymi słowami, może na chwilę obecną miałaby już spokój i wracała spacerem w stronę najbliższego zejścia do kryjówki. Jeszcze większa porcja historii, których nie chciała znać, bo i po co? Kolejne ocenianie po samym wyglądzie. Wyglądała na bezbronną, pewnie nawet słabszą od niego i dowiedziała się, że mogłaby bez problemu zginać. Nikt nie ma zamiaru tutaj walczyć na poważnie, więc takie wyznania są zbędne. Czuła, że dzisiaj bardzo wiele słów, a w jego przypadku znaków zostało zapisanych na próżno i bez potrzeby. Odwróciła głowę niby w celu poprawienia paska bezdenki, ale gdy tylko wymordowany zniknął jej z widoku, pokręciła oczami i wypuściła powietrze z ust z cichym świstem.
Nie mogła udawać w nieskończoność, że jej skórzana torebka leży źle i ostatecznie po raz kolejny stanęła wyprostowana pozwalając wzroku paść na twarz wymordowanego. Dziwnie jej było z tym, że prowadzi z kimś konwersację, a nie widzi jak ta osoba porusza ustami, czuła się jakby mówiła sama do siebie. Poczekała, aż kolejna porcja napisów pojawi się na ciemnym obłoku, a w tym czasie przechyliła ciężar ciała na pięty i zagwizdała głośno. Echo tego odgłosu ciągnęło się jeszcze długo po jeziorze, zanim całkowicie przycichło. W ciągu tego czasu, wyraźnie na coś oczekując, spojrzenie Yuu padło lekko ku niebu, jednak nie na tyle, by odsłonić swoje gardło.
Wpatrywała się tak chwile bez emocji na twarzy i dopiero gdy kawałek dalej, gdzieś na koronie drzewa coś zaszeleściła, kąciki jej ust powędrowały delikatnie ku górze. W tym czasie, nie tracąc miejsca, z którego dochodziły szelesty, sięgnęła ku kieszeni, z której wyciągnęła kilka zapakowanych w kolorowe papierki cukierków.
- Chodź tu Kuroi. - różnica w tonie jej głosu była porażająca. O ile względem wymordowanego mówiła cicho i warkliwie, to względem stworzenia, które było teraz jej obiektem zainteresowania, całkowicie się rozluźniła, słowa wypowiadała melodyjne i bez odrobiny groźby.
Futrzasta kulka w kolorze jasnego fioletu opadła spośród jesiennych liści prosto przed łowczynię. Kromstak wpatrywał się tylko w swoją właścicielkę, a mówiąc konkretniej, w słodycze na jej dłoni. Stworzenie miało długi ogon zakończony dłuższymi włosami, który teraz falował w powietrzu jako oznaka zadowolenia.
Palce kobiety sięgnęły ku jednemu z cukierków i odwinęły go sprawnymi ruchami z opakowania. Pudrowa kulka średnicy niewielkiej monety sprawiła, że kromstak znieruchomiał. Wpatrywał się tak długo, aż ta znalazła się zaraz przed jego nosem, za sprawą Yuu, która przykucnęła i oparła ciężar ciała na jednym kolanie. W ciągu kolejnej sekundy słodycz dosłownie wyparował z pomiędzy jej palców. Każdy kto myślał, że te słodkie mutanty rozkoszują się smakiem słodyczy, grubo się mylił. Ich zęby mimo wszystko są ostre, a pudrowy cukierek został dosłownie wciągnięty do paszczy bestii, gdy tylko znalazł się wystarczająco blisko.
Zwierzę zostało pochwycone przez dłonie Kami i uniesione na wysokość jej twarzy. Nie wiadomo jak i kiedy, ale Kami przygotowała krótką notatkę, którą właśnie zwijała na kartce i przyczepiała do ukrytej w futrze miniaturowej obroży stworzenia. Przymocowała ją mocno, po czym odłożyła posłańca na ziemię.
- Zanieś to do Vettori'ego. I nie daj mu się zająć niczym innym, dopóki nie odeśle odpowiedzi. Będę czekać w okolicy. - dodała jeszcze, zanim Kuroi odskoczył od jej nóg i z głośnym trzaskiem zniknął. Teleportacja to cholernie przydana rzecz, a taki kromstak, to już szczególnie.
Szybko przejechała wzrokiem po napisach. Nie była w żaden sposób zaskoczona, znowu to samo, znowu próba przekonania jej, że nieznajomy jest zbyt silny, dobry i w ogóle wspaniały, by słowa prawdy wypowiadane przez Kami były dla niego wystarczająco dobre. Przecież nie będzie kłamać, żeby go zadowolić. Nie chce słuchać, to jego sprawa. Odpowiedziała już na pytania, nie musiała tu dłużej przebywać. Pozostała jeszcze chwilę, tylko dlatego, że wydawało jej się, iż wymordowany ma coś jeszcze do przekazania.
Machnęła ręką przed nosem przechwytując filiżankę. Faktycznie, powinna ją oddać z powrotem do Zone. Właściciel raczej nie byłby zadowolony, gdyby przywódczyni podkradała mu powoli różne przedmioty. Szkoda tylko, że się uszczerbiła. Nawet jednak wtedy, była ładna. Pewnie nie wywarło to na niej takiego wrażenia, jakie miało. Po prostu ją złapała i schował do bezdenki i tyle. W międzyczasie upewniania się, że porcelana nie obije się o nic we wnętrzu, zaczęła mówić powoli, znudzonym tonem.
- A następnie Ci ludzie są kontrolowani, proszeni o złożenie zeznać, opisanie sytuacji. Równie dobrze mogła od razu napisać sobie na czole, że jestem łowcą. - po całym tym wydarzeniu chciała upewnić się, że sala jest nadal pusta, a następnie powoli udać się daleko tylnymi uliczkami. Ktoś, kto nie docenia swojego wroga, jest z góry przegranym. Jaką miała pewność, że wymordowany, którego tam wtedy ujrzała ujdzie z życiem? Nie miała żadnej, wiedziała na co stać żołnierzy, wybrała najlepszą opcję. Nie może oceniać tego osoba, która w mieście nie postawiła stopy od pięciu wieków.
- Proszę proponować. - rzuciła zanim ten skończył pisać znak. Rozpoznała go już wcześniej i zdziwiła się, że nie zakończył od razu. Nie miała pytań, nie miała nic do dodania od siebie, nie będzie mu przecież opowiadać o swoich dramatach życiowych.
Poddała się widząc jak wyciąga szkicownik i stawia na papierze pierwsze pociągnięcia. Kiedyś go spali, razem z tym szkicownikiem. Uwagi na temat inteligencji pozostawiła dla siebie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.15 0:06  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Chlopak bez emocji obserwował pojawienie się Kromstaka. Znał te zwierzęta, wiele razy natknął się na nie podczas podróży, wiedział też co potrafią. Jeśli miał nawet jakieś uwagi odnośnie pojawienia się futrzaka i wysłania wiadomości przez Łowczynię, to nie dał tego po sobie poznać. Jego oczy przybrały lekko nieobecny wyraz, gdy usłyszał nagły zmian tonu w głosie Yuu. Westchnął ciężko i położył to sobie uszy. Nie skomentował następnych słów dziewczyny, widać było, że bił się z własnymi myślami.

Z jednej strony dziewczyna niesamowicie go irytowała i denerwowała swoim zachowaniem. Sprawiała wrażenie, że nie chce przyjąć do wiadomości niektórych faktów i jest całkowicie głucha na jego argumenty. Miał ochotę wstać i walnąć  głową o pobliskie drzewo, wszystko, byle nie stracić nad sobą kontroli i nie wbić jakoś dosadniej swoich racji do jej zakutego łba. Czuł, że wszelkie próby dotarcia do niej rozbijają się o mur obojętności. Może i miał w tym swój udział, ale...eh... Wymordowany miał już dosyć tej całej sytuacji, nie to chciał osiągnąć. Nie wszystko idzie jednak w życiu po naszej myśli. Ale dobrze, skoro tak chce grać...on też potrafił być zdystansowany i schować dumę do kieszeni. Długie życie nie prowadziło tylko do arogancji, w przypadku Senbonzakury było wręcz odwrotnie, kiedy trzeba potrafił przyznać się do błędów i odrzucić dumę na bok. Nie był agresywny, starał się nie wdawać z walkę. Wystarczająco trudno było przetrwać w Desperacji, bez robienia sobie wrogów na każdym kroku. Potrafił być miły jeśli kogoś polubił, a tedy skoczyłby za taką osobę w ogień. Widział przed chwilą, że Yuu też ma swoją łagodniejszą stronę. Szkoda że tak ciężko do niej dotrzeć. Prawdopodobnie było to wynikiem jej przeżyć do tej pory oraz przynależności do Łowców. Nie chciał sprowadzać na nią kłopotów, mimo tego, że go denerwowała, to nic osobistego do niej nie miał. Wręcz przeciwnie, uważał ją za atrakcyjną i intrygowała go. Chciał jakoś przebić ten mur jej obojętności i poznać ją lepiej.  Był pewien, że mógłby się z nią jakoś dogadać, wydawała się być...ciekawą osobą. A chłopak już dawno nie zaprzyjaźnił się z nikim. Wzruszył w myślach ramionami - i tak nie przekona jej do siebie w jednym momencie, tym bardziej teraz, gdy wydawać się mogło, że jeszcze chwila i Łowczyni rzuci się na niego.

"Przepraszam." - pojedyncze słowo stanowiło kontrast dla wcześniejszej ściany tekstu. Senbo zagryzł dolną wargę, a jego ogon niepewni poruszył się. - "Przepraszam panią za tą całą sytuację. Przepraszam za nierozważne słowa. Przepraszam za brak manier. Może faktycznie zadziałałem zbyt lekkomyślnie, potrafię dostrzec swoje błędy. Jednak niech nie ocenia mnie pani tylko ze względu na jedną sytuację."

Hakurei pokłonił się i trwał długo w tej pozycji. Następnie wstał i założył płaszcz. Skrzywił się lekko czując tępy ból w lewej ręce. Ktoś będzie musiał mu ją opatrzyć. Zabrał ze sobą też pistolet i magazynki. Wrócił na miejsce koło Yuu i zostawił jej na ławce jedną z latarek, tak bez powodu. Wyciągnął rękę po miecz.

"Chcę panią przeprosić za wszystkie słowa które mogły panią urazić. Moja propozycja polegać miała na poddaniu się do pani dyspozycji i prośbie o wprowadzenie do świata Łowców i nauczenie mnie panujących zwyczajów. Przyrzekam, że byłbym w pełni lojalny i nie kwestionował rozkazów. Przypuszczam jednak, że nie chce pani brać sobie na barki pomocy takiej...ofierze jak to zostało wcześniej ujęte. Zwłaszcza, jeśli do tego jest głupcem. Ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego, ja denerwuję się na panią, pani na mnie. Nie taki był cel. Przepraszam raz jeszcze. Nie będę już szukał innych wejść i sposobów kontaktu z Łowcami jeśli ma ich to narazić na niebezpieczeństwo. Chyba wrócę znów do Desperacji, widać ze zbytnio przywykłem do tamtejszego środowiska. Jeszcze raz przepraszam za kłopot."

Pokłonił się jej i spojrzał w oczy.

"Skoro słowa nie przemawiają do pani, to udowodnię moją dobrą wolę czynami. Proszę o oddanie miecza, jeszcze mi się przyda."
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.15 13:51  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Wierzyła w umiejętności swojego kromstaka. Ten cudaczny twór natury miał świetne warunki do bycia przykładnym posłańcem, jego jedyną wadą mógł być brak siły. Owszem, kiedy był atakowany, potrafił nie raz z nawiązką oddać napastnikowi, ale przecież nawet wtedy jego rozmiary dalece odbiegały od wszelkiej maści agresywnych bestii z Desperacji, a w mieście czyhały na nie podejrzliwe oczy żołnierzy S.SPECu. Tylko w nagłych wypadkach korzystała z pomocy Kuroi'a i zawsze upewniała się, że futrzak trafi z wiadomością w ręce właściwej osoby. Tym razem nie było to nic aż tak ważnego, ale byłoby jej naprawdę przykro, gdyby coś stało się jej zwierzątku.
Nie wymuszała rozmowy, mogła łatwo wywnioskować z twarzy rozmówcy, że miotają nic bardzo sprzeczne emocje. Prawdopodobnie zdał sobie sprawę, że pod względem ślepego uporu z Kami nie wygra. Czasami bezpodstawna niechęć, a nawet nienawiść do obcych były problematyczne, ale tylko wtedy, gdy całym swym umysłem i ciałem stawała się łowczynią. Jako normalny mieszkaniec miasta odgrywała zupełnie inne role. Z chwili na chwilę odnosiła wrażenie, że szala zwycięstwa zaczyna przechylać się w jej stronę. Nie czuła się przez to ani odrobiny lepiej, na jej twarzy nie zmieniło się kompletnie nic, a w głowie pracowały kolejne trybiki odrzucające na chwilę personalne odczucia.
Gdyby jednak po raz kolejny skupiła się na zachowaniu wymordowanego, pewnie doszłaby do wniosku, że jego przeprosiny nie są szczere, bądź ten cholernie szybko ewoluuje. Skoro dotychczas tak bardzo przejawiał starodawne wychowanie, to jego słowa w tym momencie wydały się mówione zwyczajnie, bez personalnego zaangażowania. Gdzieś z tyłu głowy migała jej mała żaróweczka wskazująca na samurajskie wychowanie. Trochę jak nieokiełznany do końca wyznawca zasad bushido.
Ale to nie jest w tej chwili ważne...
Szare oko wędrowało w swoim oczodole z góry do dołu i z prawej do lewej pochłaniając kolejną porcję napisów. Nie wiedziała jeszcze co sądzi o takiej formie prowadzenia konwersacji, na razie po prostu musiała czytać, żeby wiedzieć, co jest tematem.
- Po co ktoś wraca po połowie tysiąclecia? - rzuciła ignorując to, że właściwie wymordowany przymierzał się do odejścia. Ona nie postanowiła nawet kroku, trwała w jednej pozycji, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej czując się niekomfortowo, kiedy cały czas zwisały z boku jej ciała. Początkowo jej ton był jak wcześniej pozbawiony emocji, ale z każdym słowem głos, jak i wyraz twarzy zdawały się zmieniać, chociaż niekoniecznie w dobrym kierunku.
Sama mogła poczuć, jak drga jej kącik ust, uśmiech wykwitł na jej obojętnym dotąd obliczu, kpiący i ironiczny. Dawno nie wychodziła poza kanały, mogła to wyczuć w swoich kościach, ale wszystkie inne elementy ciała dosłownie krzyczały ze szczęścia, kiedy mogła pochłaniać każdym zmysłem otoczenie. Jeszcze nie chciała wracać, nie miała na to ochoty.
Odsunęła się od niego po raz kolejny. Ile jeszcze razy przyjdzie jej zwiększać dzielący ich dystans? Nie lubiła kiedy ktoś naruszał jej dosyć pojemną strefę osobistą. Spojrzała na jego wyciągniętą rękę, a potem na miecz. Przyjrzała mu się jeszcze przez kilka sekund, po czym odrzuciła ostrze w stronę wymordowanego.
- Proszę jeszcze nie odchodzić.
Pewnie zabrzmiało to dziwnie z perspektywy ich dotychczasowej rozmowy. Nie dodała już nic więcej, wstrzymała głos i zamknęła na chwilę oczy, prawie jakby na coś czekała. Otworzyła je w końcu, ale nie wyglądało na to, że chce coś jeszcze dodać. Zagadkowa atmosfera trwała w najlepsze.
Nie miała go jak zatrzymać, nawet nie próbowałaby, gdyby zdecydował się mimo wszystko odwrócić się i opuścić to miejsce. Postawiła wszystko na swoje słowa.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.15 23:41  •  		Brzeg jeziora Annestar - Page 3 Empty Re: Brzeg jeziora Annestar
Hakurei starał się stosować do zasad bushido, dawały mu pewne poczucie stabilności w życiu. A bez tego łatwo zwariować żyjąc tyle co on. Swego czasu wyznawał je  bezrefleksyjnie, jednak czas zrewidował jego poglądy i nauczył dozy elastyczności. Dodatkowo Anima też wywarły na niego swój wpływ.

Po co wróciłem?

Wymordowany dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Spojrzał w rozgwieżdżone niebo, jak gdyby szukając inspiracji do odpowiedzi. Na twarzy pojawił mu się lekki uśmiech, widać było że coś sobie przypomina.

"Ten świat jest ciemny i tak trudno w nim oddychać...ale w tej chwili, kiedy przebywałem razem z Łowcami, czułem, że oddychanie stało się trochę łatwiejsze, nawet jeżeli była to tylko krótka chwila." - uśmiech szybko zniknął z jego twarzy i chłopak poważnie spojrzał na Yuu. - "Jestem coś winien moim znajomym. Dali mi coś bardzo ważnego, coś co straciłem po przemianie w Wymordowanego. Człowieczeństwo. Już nie żyją, ale nie oznacza to, że nie mogę się postarać, żeby to co rozpoczęli dotarło aż do końca. I zamierzam pomóc w tym tak bardzo jak tylko mogę. Jeśli nie w Mieście i z Łowcami, to w Desperacji, samemu. Jeśli będzie trzeba, to zginę, jednak postaram się o to, żeby nie była to bezowocna śmierć."

Jego wzrok nie wyrażał żadnych emocji, jedynie żelazne postanowienie. Złapał miecz i wsunął go do saya, a potem odszedł kawałek od Yuu. Wziął krótki rozbieg i wskoczył na drzewo, by usadowić się na gałęzi. Poprawił kaptur i poruszył kilka razy uszami, a potem przeciągnął się lekko. Ogon zwisał z gałęzi, Senbo poruszał nim lekko w przód i w tył.

"Ale nie muszę pani o tym mówić i tak to pani nie interesuje. Zakładam że czekamy na osobę którą pani wezwała? A może tak bardzo lubi pani miasto nocą, że nie chce pani wracać do...wiadomego miejsca? Odpowiedź jest zbędna, przepraszam za potok słów, ale rzadko mam okazję z kimś...porozmawiać. Nawet jeśli rozmowa nie zaczyna się zbyt przyjemnie i prowadzi raczej do spięć niż bliższego poznania się."

Na twarzy Wymordowanego pojawił się ironiczny uśmiech.

"Może potrzebuję się tylko wygadać..."


Śmiech przerwał nocną ciszę. Był to dziwny dźwięk, brak języka zniekształcił go, jednak nie był nieprzyjemny dla ucha. Jedynie niecodzienny. Dało się w nim wyczuć mieszaninę irytacji i goryczy. Senbonzakura zamilkł szybko, znów pogrążył się w myślach i zapatrzył w czubek własnego ogona, kiwającego się w rytm jakiejś dawno zapomnianej melodii.

Może potrzebuję się tylko wygadać... Tylko czemu akurat jej, widać że różnimy się zbytnio by się zaprzyjaźnić...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach