Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next

Go down

Pociągnął potężny łyk kawy. Odstawił kubek na stolik i przyglądnął mu się. Papierowy kubek jednorazowy, z logiem kawiarenki. Całkiem przyjemne dla oka, musiał przyznać. Mleczna babeczka z kawałkami czekolady i szerokim uśmiechem.
– Papierki, uwielbiam je. – westchnął ironicznie i ponownie zajął się kubkiem. Przyglądał się uważnie kobiecie, badając  jej wytrzymałość psychiczną. Nie chciał, żeby to zdarzenie okazało się brzemienne w negatywne skutki dla organizmu Vey. Kto wie, jak reaguje na takie obciążenie.
– Doprawdy? – uniósł w zdziwieniu brew – Jeśli zacznie dokuczać ci za mocno, to mój fotel jest zawsze wolny. Nie bój się, normalną operację też tam przeprowadzę. – uśmiechnął się, jednak inaczej niż zwykle, tak zimno i niepokojąco. Odchylił się na krześle i rozglądnął się dookoła. Roześmiana rodzinka wychodziła właśnie z kawiarni. Staruszka siedziała za daleko, a facet w brunatnym sweterku nie wyglądał, jakby przejmował się czymkolwiek poza gazetą i swoją dziesiątą kawą. Blight uznał, że nie ma ryzyka podsłuchania.
– W moim życiu, chwilowo nie dzieje się nic ciekawego. Poza oczywiście tym, że pewien eksperyment wymknął się spod kontroli i kosztował życie całej załogi. Do czasu uprzątnięcia bałaganu zarezerwowałem sobie trójkę, w której już byłaś. Strasznie mała, zgodzisz się ze mną? Rozmyślałem nad jej remontem. Powiększę ją, albo zaciągnę tych trzech imbecyli do sprzątnięcia tamtego starego laboratorium. Było znacznie lepiej wyposażone, ale wszystko szlag trafił, obiekt badań zdemolował je kompletnie. Jeśli je odnowią nie musiałbym trzymać zwierzaczków w więzieniu, tylko miałbym je zawsze przy sobie.  – zniżył głos – Planuję też wyprawę w Desperację, dawno nie czułem adrenaliny związanej z polowaniem. Poza tym, świeże spojrzenie na sprawę może przyczynić się do głębszego jej poznania, nie są…? – na stoliku usiadła osa. Skąd się tu wzięła? Nie wiadomo. Ikar spojrzał na nią i zamilkł w pół słowa. Ona, jakby nie wiedząc, że jest w centrum zainteresowania, próbowała wydostać się przez szybę. Porzuciwszy to zajęcie po dziesięciu nieudanych próbach przeleciała nad głową Blight’a i skierowała się w stronę innego stolika, odprowadzana jego wzrokiem. Otrząsnął się i ponownie skierował wzrok na rozmówczynię.
– O czym mówiłem? – zapytał, upijając łyk kawy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak, całe życie przepełnione papierkową robotą. Za niedługo będę czytać te wszystkie raporty też w wannie. Ani chwili spokoju. Na jutro muszę podpisać jakąś umowę która, nosz cholera, ma z dwieście stron! Ehh, czuję się taakaa wykorzystana... - na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, jednak dość szybko zniknął. Jej humor przepadł przez tamtych idiotów. Ona im jeszcze sprawi piekło, będą żałowali, że w ogóle otworzyli usta.
- Dobrze, wiedzieć, że nie tylko ja się z tym męczę. - dodała po chwili, popijając ostatni był kawy. Veylta bez wątpienia zapamięta to miejsce. Kawa była całkiem dobra, a jeszcze przecież nie spróbowała ciast. Przyjdzie tu kiedyś, tyle, że tym razem w normalnych ciuchach. Teraz jest zbyt rozpoznawalna, jednak to zapewne nie przez ubrania, a kolor włosów i oczu. Jak wiele kobiet w mieście wygląda tak jak ona? No właśnie, chyba żadna. Albo niewiele. Spokojnie można powiedzieć, że jest wyjątkowa.
- Obym nie musiała skorzystać z Twojej propozycji. Wolałabym nie siedzieć w tym samym fotelu co te ohydne bestie. No ale, jak nie przejdzie to się zgłoszę. - raczej wolałaby uniknąć kolejnej operacji, już ta jedna zostawiła jej bliznę której się nigdy nie pozbędzie. Druga szrama nie wchodziła w grę.
Wysłuchiwała się uważnie w słowa naukowca, jednak kiwała głową mechanicznie, nawet o tym nie myśląc.
- Ah, tak. Czytałam o tym raport. Nieźle ten twój obiekt nabałaganił. I zabił całkiem przyzwoitych naukowców. Szkoda. Wielka szkoda. Twoje laboratorium było dość drogą zachcianką. A Twoja zabaweczka je ot tak zniszczyła. Hmm. Miałeś olbrzymie szczęście, że przeżyłeś. Hmm. Przyślę Ci kilka Androidów. Będziesz mógł je wykorzystać do remontu albo do posprzątania starego laboratorium. Niektóre nie nadają się do niczego poza tym. - powiedziała lekko znudzona. Rozsiadła się wygodniej na krześle, jednak już po chwili musiała się odrobinę pochylić, by dobrze usłyszeć słowa przyjaciela.
- Desperacja? Większość ludzi nigdy stamtąd nie wraca. Straciliśmy ponad setkę żołnierzy przez naszą głupotę. Poza miastem jest śmierć i tylko śmierć. Eh, ale bez wątpienia to najlepsze miejsce na polowanie na wymordowanych. I pewnie liczysz, że dostaniesz przepustkę, praawdaa? - postukała palcami o blat w zamyśleniu. Przerażała ją myśl, że mogłaby stracić i jego. Jej narzeczony, podobnie jak i jego ludzie, nigdy nie wrócili ze swojej misji. Kolejnej grupie również się nie udało. Jednak doskonale wiedziała, że nie może mu zabronić. Bez wymordowanych nie miał roboty, a poza tym, badania nie posuwały się na przód.
Również z zaciekawieniem obserwowała małe, latające coś, jednak nie pochłonęło ją to całkowicie. Po chwili znudziła się.
- O wycieczce. Twoja koncentracja jest straszna. Wszystko Cię rozprasza. Hm. - spojrzała na zegar na ścianie i z przerażeniem stwierdziła, że już dawno powinna być w gabinecie. Cholera. Syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Cholera, cholera! Spóźnię się! Wybacz, że Cię tak nieuprzejmie zostawiam ale, cóż, robota czeka. Spróbuję załatwić przepustkę, ale nic nie obiecuję. Do zobaczenia, następnym razem! - podniosła się szybko z krzesła i wygładziła spódniczkę. Uśmiechnęła się przepraszająco do swojego rozmówcy i uniosła pusty kubek.
- Odwdzięczę się następnym razem! - szybko wyrzuciła kubek do kosza i szybkim, lecz niezwykle zgrabnym krokiem wyszła z kawiarenki.

zt.
(Wybacz, mam cholernie dużo osób którzy chcą ze mną popisać.)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po jej wyjściu Blight siedział przez pięć minut patrząc się w drzwi i pijąc kawę. W końcu stwierdził, że nie chce się mu tu dłużej siedzieć. Owszem, pogoda przyjemna, kawa pyszna, ale czeka go droga do pracy i lepiej, żeby wyruszył już teraz. Zostawił na stoliku zapłatę z napiwkiem, wyrzucił kubek do kosza i wyszedł, kierując się w prawo, zalaną popołudniowym słońcem ulicą.

[zt]

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

<--

Dziwny bal się skończył. I pomyśleć, że Ren wyszła z niego cało. Myślała, że wypadnie już na samym początku, jak niezaaklimatyzowana roślina. A tak naprawdę doczekała się jako jedna z trzech żywa dotrzeć do końca. Do otwarcia tych przeklętych wrót, ale ich progu już nie przekroczyła z powrotem. Zasnęła.
I obudziła się w łóżku. Spocona i jeszcze bardziej zmęczona, aniżeli przed tym, jak położyła się spać. Miała szczęście, że to był weekend i nie musiała szorować do szkoły. Z powrotem wtuliła się w śnieżnobiałą poduszkę i ułożyła z powrotem do snu.
Tajemnicza pobudka miała miejsce około godziny czwartej nad ranem, kiedy to oślepiającym światłem z otwierających się wrót okazał się być księżyc, silnie i agresywnie wkradającym się do środka. Ren nakryła się szczelniej, by ten elegant jej nie przeszkadzał.
Rano przed siódmą ubrała się i wyszła z psami. Nie bawiła się w jakieś dłuższe spacery, na co przyjdzie czas po południu. Wróciła i ponownie zaszyła się pod pierzyną.
Około jedenastej dopiero opuściła mieszkanie. Park czekał na obrządki. Pięć godzin bitej roboty w zgrabywanie liści i igieł, zbieranie niedopałków od papierosów, usmarkanych chusteczek i butelek po piwie. Co za zwierzęta żyją w tym mieście! Zero jakiejkolwiek kultury, zero! Jeśli Ren tylko wpadnie w łapy taki śmieciarz, już ona dopilnuje tego, by zębami zbierał po sobie swoje odpady.
Zmęczona w czasie przerwy wyrwała się do kawiarenki. To tu poznała pana Łowcę i to dzięki niemu teraz nie jest aż tak negatywnie nastawiona do władzy. Ale to nie zmienia faktu, że i tak ich nie lubi.
Zamówiła kubek gorącej czekolady i ciastko. Rozsiadła się na krześle i rozpłynęła, jak to co miała w kubku na języku. Mogła troszeczkę rozluźnić mięśnie, odetchnąć po pracy i coś zjeść. Wprawdzie ciastko nie było najlepszym wyborem. Powinna pójść gdzieś do restauracji na obiad, ale nie przyszło jej to do głowy w tym momencie. Poza tym, kawiarenka była najbliżej.
Po dziesięciu minutach rozkoszy, przyszedł czas na powrót do roboty. Trzeba było resztę liści ładnie wrzucić do taczek i worków, by później przewieźć to wszystko do części całkowicie niedostępnej dla spacerowiczów - do części gospodarczej. Tam, gdzie pomocnicze ciągniki śpią w garażach, traktorowe kosiarki odpoczywają do wiosny, gdzie przechowuje się niektóre nawozy i gdzie z własnych surowców wytwarza się kompost. Recykling i oszczędność.
Skończyła pałaszować się napojem, zapłaciła i wyszła z ciastkiem w serwetce, wracając do swej pracy.
Po południu czekał ją kolejny spacer z pupilami.
Następnego dnia sześć godzin nauki.
A później odliczała resztę czasu do gwiazdki, którą spędziła sama w towarzystwie psów i swoich zielonych pociech. W dzień kupiła tylko resztki gałązek choinkowych, w końcu, po co miały się zmarnować? Jej i tak stać nie było na porządne drzewko. A nawet jeśli, to tylko wzięłaby w doniczce. Tylko później pojawiłby się problem z jego utrzymaniem. Tak więc przystała na gałęziach. A zaraz po ich kupnie znowu odwiedziła kawiarenkę, kupując kubeczek czekolady i ciastko.
Przystroiła je wedle gustu. Jedne w złoto-czerwone akcenty, inne w błękit, granat, biel i srebro. I tak przeżyła w samotności święta, zapominając o wysłaniu życzeń.
Resztę czasu od świąt do końca roku przebomblowała to w mieszkaniu, to trochę w parku, raz po raz pomagając w odśnieżaniu, albo pomagając się dotlenić obydwóm czworonożnym pieszczochom. I tak dotrwała do wieczora. Późną godziną w Sylwestra również odwiedziła kawiarenkę. Co dziwne, tym razem wyszła z niej z kieliszkiem do szampana ze złocistym szampanem w środku. Równo o dwunastej wypiła za Nowy Rok razem z ludźmi zebranymi wszędzie na ulicach. Niezwykła to była atmosfera, kiedy ci wszyscy tak znienawidzeni przez nią ludzie zebrali się by wspólnie świętować.
O dwunastej zaczął się spektakl. Setki kolorowych rozbłysków uwalniało się w powietrzu, śmiecąc kawałkami kartonów ulice i dachy. Ale kto by się tym przejmował? Ważna była zabawa!
Nastolatka zjawiła się w domu już w pół do pierwszej. Dziesięć minut po Nowym Roku nie było już sensu oglądać chmary pijaków, oblewających się na ulicach alkoholem i tańczących kulawe pogo. Nie.
Wróciła do domu, odsypiać.

-->


Ostatnio zmieniony przez Kamikaze dnia 25.03.15 18:44, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anielica weszła do kawiarni, ku której poprowadził ją Akito. Już na wejściu uderzyło w nią miłe ciepło i smakowite zapachy. I głosy ludzi, którzy zajadali się słodyczami. Si wyszukała najbliższy wolny stolik i pociągnęła tam chłopaka. Na jednym z wolnych krzeseł powiesiła swoją torbę. Zapachy były wyjątkowo kuszące, zwłaszcza te od ciast z czekoladą. Zostawiła chłopaka przy stoliku i, kuśtykając, ruszyła oglądać słodycze i sprawdzać możliwości co do napojów. Można jej wybaczyć chwilowe olanie rozmówcy - jej miłość do słodkości nie ma granic i nie uznaje żadnych ograniczeń. Tak więc po dłuższej chwili spędzonej na przyglądaniu się ciastom, ciasteczkom i babeczkom wybrała sobie największy kawałek ciasta czekoladowego co do którego była pewna że w siebie zmieści, a do tego jeszcze wzięła gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Po czym spojrzała w stronę Akito.
- Ne, co dla ciebie wziąć?
Po uśmiechu jaki zagościł na jej twarzy widać było, że chłopak właśnie zabrał ją do miejsca, które mogłaby nazwać niebem w wersji 2.0. Co do rozmowy o stróżowaniu... Miała zamiar wrócić do niej gdy tylko będzie miała swoje słodycze w zasięgu łapek i możliwości ich zjedzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akito na razie usiadł przy wolnym stoliku. Kiedyś bywał tutaj dość często więc wiedział co jest tutaj w menu. Za to z lekkim uśmiechem błądzącym na ustach obserwował jak Sitael szuka czegoś dla siebie. W takiej sytuacji wyglądała dużo młodziej niż wskazywał na to wygląd, chociaż w sumie pewnie jej wiek był... nie lepiej się nie wgłębiać w takie rozważania. Grunt, że dziewczyna wyglądała na jakieś 18 lat i jej zachowanie do takiego wieku pasowało. Rozmyślanie nad tym ile wieków ma na karku spowodowałoby tylko niepotrzebne problemy. Na co to komu?
-Hmmm, herbatę jaśminową i pucharek owocowy...- długo się namyślać nie musiał. W sumie to lubienie herbaty miał po siostrze. Ayako co prawda kultywowała tradycje japońskie, ale to dzięki niej w ogóle zechciał spojrzeć na tak nudny napój jak herbata.
W każdym razie Akito uznał, że zabranie tutaj anielicy było strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że jej się podoba to jeszcze da swojej nodze odpocząć. Ot idealnie.
W sumie to trochę podziwiał anielicę, za jej możliwości słodyczożerne. On po takiej ilości słodkiego chyba by padł. A przynajmniej by go zmuliło. No ale skoro lubi to nie będzie się z niej z tego powodu nabijał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzała z zaciekawieniem na chłopaka. Herbata? I to do tego jaśminowa? Pokręciła głową z niedowierzaniem. Myślała, że Aki wybierze kawę czy coś, a tu takie zaskoczenie. Zamówiła co trzeba i przyniosła tacę ze wszystkim do stolika. O dziwo nie chwiała się przy tym, mimo że widać było że noga jej dokucza. Za bardzo kochała słodycze, by pozwolić sobie na ich utratę. Po czym posadziła siebie na krzesełku i zajęła się swoim kawałkiem tortu.
- Mówiłeś coś, że byłabym lepszym aniołem stróżem niż poszukiwaczem przygód... Rozwiń tę myśl proszę.
Zaintrygował ją. Jeszcze nigdy nie spotkała człowieka, który by chciał wiedzieć coś więcej o niej czy innych aniołach i nie pytał tylko po to, by chętniej poszła po artefakt albo na misję która równie dobrze mogła być samobójcza. Aki było inny. W każdym razie tak jej mówił szósty zmysł czy jakkolwiek by to nazwać. Albo po prostu była już tak długo z daleka od towarzystwa ludzi, że zapomniała jacy potrafią być. Cokolwiek by nie było powodem, wyglądała na zaciekawioną. I taka była. Bo jeśli chłopak proponował to co myślała, że proponuje, to będzie miała dużo do zrobienia. Bardzo dużo. Dorwanie Archanioła, który w tej chwili był dość przeciwny ludziom, wmówienie mu, że chłopak jest słodki, kochany i potrzebuje ochrony... No i załatwienie sobie awansu. Póki co jednak mogła zająć się ciastem. W końcu Akito nie powiedział czego chce dokładnie, a Si nie mogła zbytnio uwierzyć, że ktoś chciałby ją na swojego stróża. W końcu była wredna, czasami nadopiekuńcza i do tego potrafiła wyrządzić więcej szkód zamiast pomóc. Ale kto wie, może coś by z tego wyszło? Zastanawiała się nad tym powoli jedząc swoje ciasto. Noga przestawała jej dokuczać, chociaż wciąż o sobie przypominała gdy nią ruszyła. Cóż, takie uroki bycia aniołem uwielbiającym słodycze tak, że nie może usiedzieć w miejscu. No co ona by zrobiła bez ludzi i ich wyrobów?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Och ile można kawy pić. Zresztą siostrzyczka mu wpoiła lubienie herbaty katując go tym trunkiem przy każdej możliwej okazji, a że potrafiła ją robić nieźle to nie protestował. Zresztą ponoć mocna herbata działa podobnie co kawa, więc po co się męczyć z tym gorzkim napojem?
Zaskoczył ją? Może to wychowanie w akademickim duchu, dociekać jak tylko coś cię interesuje. Akito był przyzwyczajony do zadawania wielu pytań i w sumie miał pewne ułatwienie co do uzyskiwania odpowiedzi. Wielu ludzi i nauczycieli dawniej na nazwisko Okatome zyskiwali duże pokłady cierpliwości. Co tu dużo mówić dzieciak miał szczęście.
-Nie znam Cię dobrze i na dobrą sprawę mogę się mylić, ale wydaje mi się, że lubisz towarzystwo, a poszukiwanie skarbów jest raczej samotną wyprawą, a czasem nawet wyścigiem gdzie musisz ostro kombinować jak wygryźć resztę. Poza tym nie wydajesz się kimś dla kogo liczyłby się tylko i wyłącznie zysk z takich wypraw. No i mam wrażenie, że jesteś hmmmm, bardziej ludzka niż przeciętny przedstawiciel twojej rasy, chociaż tu się mogę mylić, bo żadnego nie spotkałem. Przez to myślę, że prościej byłoby Ci się dogadać z potencjalnym podopiecznym...
Możliwe, że trochę się zakręcił w swojej wypowiedzi, ale ciężko mu było wyrazić to co chciał przekazać, ale miał nadzieję, że Si załapie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się ponad swoim ciastem. W jej oczach mignęło przez chwilę coś dziwnego.
- Nie znasz... To prawda, że nie znasz... Ale zawsze możesz poznać. - Lekka zmiana jej tonu była słabo zauważalna, ale jednak coś było nie tak. Gdy odezwała się znowu już był normalny. - Towarzystwo jako takie miałam dotychczas tylko w osobie kota i kilku osób które spotkałam przy poszukiwaniach. Poza tym to zwykle są rzeczy po które mało kto się wybiera.
Anielica nie była zbyt socjalna, przynajmniej nie od czasu gdy musiała wraz z resztą swoich zacząć bytować w tym padole opuszczonym przez Boga. Chroniła ludzi, bo taki miała obowiązek, ale mimo wszystko tak jak wielu jej współbraci wolałaby zostać w oryginalnym Edenie. W domu. Podziabała chwilę ciasto, zjadła kilka kawałków.
- Zyski są mi obojętne póki co, mój kot nauczył się polować. No i inni z Edenu go dokarmiają. Sierściuch ich sobie zjednał. A co do bycia bardziej ludzką... Chyba po prostu więcej czasu spędzałam z ludźmi ostatnio niż z moją rodziną, więc to może być dlatego.
Upiła łyk czekolady i rozejrzała się po kawiarni. Ludzie, dookoła tylko ludzie. I mimo wszystkiego co się działo byli tacy spokojni. Mimo tego, co się szykowało...
- Zachowujesz się tak, jakbyś to ty chciał być moim podopiecznym. A jednak kręcisz się koło tematu jak pies koło jeża. Wystarczy zapytać, wiesz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chłopak nie wyczuł zmiany tonu głosu Sitael. Może dlatego, że sam zajął się swoimi smakołykami, a może dlatego, że nie znał jej jeszcze za dobrze.
-Zawsze wydawało mi się, że jednak między poszukiwaczami jest jakaś konkurencja kto szybciej znajdzie fant i przyniesie potencjalnemu klientowi. - skwitował z lekkim wzruszeniem ramion po czym upił łyk herbaty. W sumie to nie jego działka, nic dziwnego, że nie znał realiów pracy poszukiwaczy skarbów. Natomiast uwagę o raczej skromnym towarzystwie w jakim przebywała anielica zachował dla siebie. Czuł, że tak będzie lepiej, ot.
-uhm...- mruknął na jej drugą wypowiedź w międzyczasie próbując się uporać z częścią owoców. W myślach tyko odnotował, że istnieje takie miejsce jak Eden gdzie mieszka za pewne reszta aniołów. Ciekawiło go to trochę ale uznał, że zapytać jeszcze zdąży, a przynajmniej taką miał nadzieje, skoro ani napoje ani przysmaki im się nie kończą póki co.
-Właśnie nie wiem... nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś takiego jak ty...- odparował i zajął się na moment filiżanką jakby próbując zamaskować lekkie zmieszanie.
-No to w takim razie Cię pytam, co ty na to? - wypalił jeszcze póki się nie rozmyślił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się słodko. Ona nie miała konkurencji. Przynajmniej nie dużą. W końcu mało kto pchał się po zapomniane artefakty. A ci którzy się z nią spotkali mieli mało szczęścia. Zwłoki niektórych pewnie po dziś dzień są zamknięte w kamiennych sarkofagach w których wylądowali po wejściu jej w drogę. Anielica po prostu zapomniała ich wypuścić kiedy odchodziła ze zdobyczą. Ale o tym sza, nikt nie musi wiedzieć.
- Zwykle mało kto wybiera się po to, po co ja chodzę. Chyba że ktoś idzie po coś na własny użytek. Moje skarby są otoczone nie tylko pułapkami, ale też bestiami.
Tak, słodyczy i napojów póki co im nie ubywało, chociaż już na talerzu Sitael nie było połowy ciasta. Dziewczyna zastanawiała się czy nie wziąć jeszcze jednego kawałka. W końcu kto wie kiedy znów wpadnie do miasta na coś tak dobrego. I czy w ogóle na ciasto wpadnie, a nie z innego powodu. Uśmiechała się niewinnie patrząc na zmieszanie chłopaka. Naprawdę trafiła na wyjątkowego człowieka. Nie dość, że się nie boi i nie chce jej oddać w ręce wojska dla którego pracuje, to jeszcze łatwo go namówić do popełnienia głupot. Podobało jej się to. Będzie mogła go wykorzystać do misji, którą dostały anioły od Metatrona. I bardzo dobrze. Nie będzie musiała sama sobie rąk brudzić.
- Co ja na to, hm? Powiedzmy że się zgodzę być twoim stróżem. - Wycelowała w chłopaka widelczyk do ciasta i wbiła w niego spojrzenie. - Zgodzisz się wtedy robić to, o co poproszę? Nie będzie to nic strasznego czy niebezpiecznego oczywiście.
Kłamała co do braku niebezpieczeństwa. Ale cóż, od tego była by pilnować, by dzieciakowi się wtedy nic nie stało, prawda? A jedna czy dwie złamane kości to nie koniec świata. Taka cena za oczyszczenie tej planety z plugastwa to żadna cena. Wiedziała, że odkąd stróże są widoczni dla podopiecznych to działa trochę inaczej niż wcześniej. I wielu zaczęło działać na zasadzie współpracy pod tytułem "ja chronię twój tyłek, ty mi pomagasz w niektórych sprawach". Więc czemu i ona miałaby nie skorzystać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 17 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach