Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

Go down

Odrabiała lekcje i ze zmęczenia zasnęła nad stertą książek. Obudziły ją krzyki małych dzieci. Podniosła ociężałą głowę i zamglonymi ślepiami obserwowała co się przed nią dzieje. Była schowana za kolumną, tak więc reszta klienteli jej nie zauważyła.
Rozśmieszył ją incydent z zabawką i jajkiem we włosach. Widząc całe zajście zasłoniła sobie usta ręką, by nie było widać śmiechu.
Po chwili dzieciarnia się rozbiegła, całe szczęście smarkacze nie dobiegły do niej. Potem po izbie rozniósł się donośny głos jednego z klientów. Wygląda na to, że był kimś z wojska. Ren wzdrygnęła się na myśl, że mógłby przyjść i coś węszyć. Zerknęła pod zeszyt. Tajemnicza mapka cały czas tam tkwiła. Odetchnęła z ulgą.
Potem poszkodowany, który oberwał jajem w głowę zaczął bronić dziecko. Zaintrygowała ją jego fryzura. Ale cóż, nie on jeden był tutaj swego rodzaju dziwolągiem. Ren w końcu miała białe włosy. Kto wie, może była to jakaś reakcja przez wirus? W tym mieście i w tych czasach można się wszystkiego spodziewać. Czekała wprawdzie na to, kiedy to ujrzy latający samochód. Wtedy by jej nic nie zdziwiło.
Sprawdziła w międzyczasie na zawartość swojego kubka. Świecił pustkami. To chyba był znak, aby opuścić kawiarenkę.
Wtedy też do akcji porządkowej wkroczyła starsza pani zza lady i przegoniła hałastrę. Niedługo po tym klienci zaczęli się zwijać. Zerknęła na cyfrowy zegarek na wyświetlaczu telefonu.
- O rany, jak późno?! Rayu zapewne całą kanapę mi zaleje!
Zaczęła śpiesznie i niezbyt zgrabnie, wręcz chaotycznie chować wszystkie szpargały do torby. Upewniła się tylko czy ma mapkę ze sobą. Była wręcz przyklejona do okładki magicznymi fizycznymi siłami, których nigdy nie potrafiła pojąć. Zerwała się ku ladzie oddając kubek i rzuciła w kierunku wieszaka, zdzierając swoje odzienie i niechlujnie je zakładając.
- Do widzenia! - Rzuciła do ekspedientki i wybiegła z kawiarenki.

-->


Ostatnio zmieniony przez Ren dnia 05.05.14 21:34, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kolejny zimny dzień... No nic, przeboleje się to jakoś, nic innego nie zrobi, jak tylko i wyłącznie wyjdzie gdzieś na miasto i pospaceruje może to po parku, a może i pomiędzy uliczkami. A nuż kogoś ciekawego napotka na swojej drodze, ewentualnie kogoś znajomego. Zawsze ktoś się trafi. Jak nie wielki fan, to dawno niewidziany kolega, czy też koleżanka, z którym chwilę można powymieniać słowa, dwa lub nawet trzy! Jak w dniu dzisiejszym będzie? O tym się przekonamy z jakimś czasem.
Najpierw jednak wspomnijmy o czymś bardzo istotnym. Spacer zakończył się, jak na razie, w kawiarence. Chłód i zimno, które ją otuliło niczym koc, musiało zostać zniwelowane w jakimś ciepłym miejscu. Mogła spokojnie powiedzieć, że parę chwil dłużej na świeżym powietrzu i jej stopy by przemarzły - tak to już jest, gdy się jego ciepło lubiącą istotą. No co zrobisz - nic nie zrobisz.
Jednakże weszła do wnętrza owego lokalu. Potarła zziębnięte dłonie, pochuchała w nie przez chwilę i zdjęła z głowy kaptur czarnego płaszcza. Osoby będące w środku mogły teraz o wiele lepiej dostrzec jej twarz - tak, to ta sama słynna aktorka, Pani Blaze! Rzeczywiście, jeszcze nie potrafiła się przyzwyczaić do nowego stanu cywilnego i już nie bycia "Panną White". No nic, kiedyś pewnie już nie będzie miała z tym problemu, nawet najmniejszego. Wracając jednak - blondynka przemierzyła wzrokiem stoliki kawiarni, a także starszą kobietę stojącą za ladą. Nie przejmując czyimkolwiek zachwytem jej osoby w tym miejscu, podeszła do wcześniej wspomnianej pani z zamiarem zamówienia czegokolwiek co będzie ciepłe i sycące.
- Poproszę czekoladę na gorąco. A i czy jest jakieś dobre ciasto, które mogłabym zjeść na miejscu? - a potem tylko zamieniła się w słuch, wciąż i wciąż mając uśmiech na twarzy odsłaniający jej równa i białe ząbki. Kobieta jest taka przeurocza i przemiła, że nie dało się nie uśmiechać. Doradziła jej smakołyki, wybierając jeden z nich. Poczekała chwilę na swoje zamówienie, by móc przysiąść do wolnego stolika.
Zaczerpnęła łyka gorącej czekolady, która rozlała się po wnętrzu jej ciepła. Ten pierwszy łyk sprawił, że natychmiastowo uczucie gorąca wprawiło ją w przyjemne dreszcze, łamiąc całkowicie uczucie chłodu. Aż się jej zrobiło znacznie przyjemniej. Zaraz po tym wyjęła telefon ze swojej torebki i zaczęła przeglądać w nim jakieś dziwne, różne, duperele. Tak, dla zabicia czasu. Oczywiście - chciała też uniknąć chamskiego wzroku gapiów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

"Radosna babeczka"? Kto w ogóle wpadłby na taką nazwę, kiedy dopiero co świat się walił, a ludzkość płakała nad losem jednego byczego kolesia z rozłupaną przez samego siebie głową, co? No, oczywiście, że nasz świętoszek! I mimo tego, że ją poruszyło to chyba najbardziej ze wszystkich zebranych, to i ona najszybciej ze swojej głowy to wydarzenie wyrzuciła. Ze strachu? Z nieprzyjemności? Z chęci zwymiotowania pomimo tego, że się nie umiało? Gdyby obserwować ją cały czas, najprawdopodobniej dowiedzielibyśmy się, że gdzieś po drodze zaszła do ciemnego zaułka i pozwoliła sobie na "dewastację gleby" w taki sposób. Chociaż... czy Mi nie bała się takich miejsc? Jak się chce puścić pawia, to się chyba nie patrzy na takie rzeczy. Przynajmniej w jej przypadku. Bo przecież zwykle ludzie nie spojrzeliby nawet na to, gdzie to wszystko leci i... nieważne. To obrzydliwe.
Tak czy inaczej, weszła do tego miejsca bez chwili zastanowienia, czy nie powinna poszukać innego lokum, albo czy nawet nie wypadałoby po prostu wrócić do domu. Ani jedna, ani też i druga opcja nie wydawały się kuszące. Chciała trafić gdziekolwiek, byleby napić się herbaty, więc było jej to obojętne. "Byle szybciej" - zdawał się szeptać głosik w jej głowie, choć wyglądała na bardzo zdecydowaną i przekonaną jedynie do owej kawiarenki. A w czasie, w którym trwała rozkmina nad jej zachowaniem i mimiką, sama zielonowłosa przekroczyła próg lokalu, lustrując dwubarwnymi ślepiami jego wnętrze. Najprawdopodobniej jeszcze nigdy tu nie była, tak więc nie było się jak dziwić jej ciekawskim gałom. Mimo to, ciekawość była pierwszym stopniem do piekła, więc dało się tę opcję prędko wykluczyć. Najpewniej poszukiwała barku i wolnego miejsca przy samotnym stoliku.
Nic z tego. A przynajmniej nic nie rzucało się jej w oczy. Jedyną atrakcyjną ofertą było teraz siedzenie obok jakiejś obcej kobiety. No, chyba, że chciało się trafić do podejrzanie uśmiechającego się mężczyzny. Na początek jednak odwiedziła blat barku, poprzez ułożenie na nim dłoni.
- Białą herbatę proszę. - Rzuciła tak cicho, jak gdyby w ogóle bała się, że jej prośba będzie czymś zbyt ogromnym, a takie wymagania to tylko w pałacach. Nie była przekonana co do występowania w tym miejscu czegoś takiego, jak biała herbata, jednakże została mile zaskoczona, kiedy do jej nozdrzy dotarła przyjemna woń, a złocisty kolor, nijak niepodobny do bieli, ukazał się niebieskim oczom. Chwyciła za filiżankę, postawioną przed nią przez kobietę, i z cichą podzięką podeszła do wcześniej wybranego stolika. Nijak nie rozumiała całego tego zainteresowania osobą Charlotte, ale na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że mogłaby być kimś sławnym. Nachyliła się nieco nad kobietą, choć jej wahanie w tej chwili równało się stuprocentowemu: "jejkupaniecojeślionaniechcetowarzystwa? ;-; ". - Czy... czy mogę się przysiąść? Nie widzę zbyt wielu wolnych miejsc, a... no... - przełknęła ślinę - ...po prostu. Przy mężczyźnie mogłabym zostać uznana za grzesznika.
Ten celibat, kurna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczyna po prostu nie wiedziała co ze sobą zrobić. Zaczynała się strasznie nudzić, a gdy to się działo, wtedy było już z nią bardzo źle. Potrafiła się wiercić na miejscu, kręcić i nawet nie chcecie wiedzieć co jeszcze! Wyglądałaby na pewno jakby miała jakieś owsiki w tyłeczku. Oczywiście, teraz się powstrzymywała od czegokolwiek, chociaż można było dostrzec jak zakłada nogę na nogę co chwilę zmieniając pozycję z jednej na drugą i na odwrót. Bardzo niecierpliwa z niej młoda kobieta, chociaż sama nie wiedziała sama na co czekała z takim brakiem jakiejkolwiek cierpliwości. Chyba na to, aby wreszcie przestało być tak zimno na zewnątrz - nigdy nie cierpiała tych chłodnych pór roku, dla niej lato mogłoby być zawsze! No ale co zrobisz - nic nie zrobisz. A tak to by mogła spokojnie pospacerować po parku, poobserwować zieleniącą wokół niej przyrodę, a tak to nie, nic z tego. Nie ważne.
Trzeba też podkreślić to, że pomimo takiego zażartego przeglądania telefonu, wszystkich stron internetowych, portalu społecznościowego i innych takich rzeczy, stwierdziła, że to się zaczyna także robić strasznie nużące, że aż mogłaby tutaj zasnąć. Czyżby chodziła niewyspana po ulicach owego miasta? Tak to może wyglądać, ale jest całkowicie zrelaksowana. Jednakże tak to jest z takim zawodem jaki ona posiada - ciągłe przemęczenie na twarzy nie opuszcza na chociażby sekundę osobnika. Chyba czas przejść się na jakieś SPA, czy coś takiego.
Usłyszała jak ktoś wchodzi do lokalu, podążając za tą osobą swoim wzrokiem. Zielone włosy? A to heca. Ale czego to też świat nie widział i nie wymyślał. Ostatnio widziała gdzieś jakiegoś kolesia z tęczową barwą włosów na głowie i nie czuł się z tym źle, a tym bardziej się nie wstydził swojego wyglądu z takim czymś. Oczywiście, jest tolerancyjna, ale u siebie takich zmian by nie zniosła i za pewne poczułaby się bardzo niepewnie z czymś takim na głowie. Poza tym, na tym świecie, po tym całym prawie że końcu świata, tylu dziwolągów można napotkać na swojej drodze, że taka barwa włosów jaką ma owa dziewczyna nie jest już zaskoczeniem dla kogokolwiek, z tego co i też dostrzegła po ludziach w kawiarence.
Nie skupiła jednak na niej dużej części swojej uwagi, ani też nie trwała długo obserwacja, powróciła do ekraniku swojego telefonu, przeglądając dalej wszystkie zawarte tam informacje z widocznym znudzeniem na twarzy. Przy okazji, póki jeszcze była ciepła, popijała czekoladę i kąsała małe kawałki ciasta za pomocą widelczyka.
Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, gdy wcześniej obserwowana przez nią podeszła do aktorki z filiżanką herbaty i zapytała o dołączenie się do jej stolika. Wspomniała też nieznajoma o jakimś mężczyźnie, przez co aż rzuciła wzrokiem po lokalu, aby dostrzec jakiegokolwiek faceta zasiadającego samotnie przy jakimś stanowisku. Posłała mu zniechęcony wzrok, widząc jego zainteresowanie tą młodą osóbką, po czym przeniosła jasnoniebieskie tęczówki na swoją nową znajomą.
- Musimy sobie pomagać, co nie? - odparła z uśmiechem na ustach i puściła do niej oczko. - No pewnie, siadaj, nie krępuj się. Obym tylko Cie nie zanudziła, bo nie jestem zbytnio dobrą towarzyszką... Chyba. - pokazała jej nawet ręką wolne krzesełko na przeciwko siebie, potwierdzając swoje zaproszenie słowne. No, przynajmniej będzie miała co robić. No chyba, że dziewczyna będzie się wstydziła. Po tym co słyszała po jej głosie, jak na razie tak jest. Miejmy nadzieję, że zaraz się "odblokuje".
- Tak w ogóle, to miło mi Cię poznać. Jestem Charlotte. Wypadałoby się sobie przedstawić, skoro spędzimy przy jednym stoliku chociaż trochę czasu. - posłała jej ponowny szczery uśmiech, odsłaniając swoje białe ząbki, po czym wystawiła ku niej już wolną od telefonu rękę w geście powitania. Podczas tej czynności bransoletki aż zadźwięczały pod wpływem ruchu.
Chyba dobrze się zapowiadał początek z jej strony, prawda? Starała się jak tylko umiała! Oby tylko nie poszło to na marne.
Przy okazji musiała przyznać, że nie poznaje samej siebie. Ale to dobrze, taka mała odmiana w sposobie witania nowych ludzi dobrze jej zrobi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiadomym było, że była zawstydzona. Bezceremonialne podchodzenie do praktycznie obcych osób i pytanie ich o dołączenie do stolika, pomimo właśnie tego braku znajomości z drugim człowiekiem, którym okazała się być Charlotte, było wręcz... po prostu było to nieodpowiednie. Dlatego właśnie blada mordka pokryta była w jednej chwili niesamowitymi rumieńcami poziomu 12 w skali jedynie do 10. No, ale czego tu się spodziewać po cnotliwym, niewinnym, a do tego bojaźliwym aniołku? Zero rewelacji z jej strony, naprawdę. Mogłaby choć raz zachować się jakoś normalnie, a nie, jak kompletny idiota wyrwany z psychiatryka. Albo z zakonu. Naprawdę, to, że co jakiś czas zawrzesz kontakt z ludźmi, to... ugh, nieważne.
"Musimy sobie pomagać, co nie?"
Uśmiechnęła się ciepło, ale jednocześnie nie do końca wyraźnie, chyląc nisko czoła i dość ociągliwym ruchem chwytając za oparcie krzesła w celu odsunięcia go, co również uczyniła z niesamowitym lenistwem w działaniu. Nie, nie chodziło o dosłowne lenistwo, skądże znowu! TO GRZECH.
- Uhm. Jak najbardziej. - Odezwała się po krótkiej chwili, pozwalając sobie na nieco odważniejszą maskę i pewniejszy uśmiech. - Naszą powinnością jest pomagać bliźnim i czynić im dobro. Może to trudne, ale... no, niestety. - Być może jej wypowiedź brzmiała nieco sztywno pod względem treści, ale ton był tak lekki, że aż nie dało się tego uznać za słowa nudziarza. Bardziej za napalonego polityka, tłumaczącego swoje poglądy. Nikt nie zrozumie natury skrzydlaka z czystym sercem. - Pozory mogą mylić. Poza tym, towarzystwo zebrane wokół chyba uważa Panią za kogoś bardzo interesującego. To oznacza bycie doskonałym wręcz towarzystwem. - Dodała, chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości szybciej, niż się pojawiły. Autentycznie stała się mistrzem zauważania zalet u nowo poznanych ludzi, serio.
Na widok dłoni, wyciągniętej w jej stronę, zmrużyła lekko oczy, gdyż jej wzrok opadł w dół, wprost na rękę kobiety, która nie wydawała się być zrażona jej obecnością, co - jak było widać po jej twarzy - naprawdę przyniosło Kwon niemałą ulgę. Bała się, że będzie jedynie ciężarem i innym gównem, podczas gdy została bardzo ciepło powitana, a nawet i zrozumiana. No i raczej jej nikt nagle nie zmaca. Choć cholera wiedziała, czy pod tą maską pięknej pani nie krył się jakiś pedofil. Nie mogła mieć jednak podejrzeń. Przecież była zbyt łatwowierną Anielicą z jakimiś syndromami naiwności i niewiedzy na niektóre tematy. Wreszcie jednak musnęła dłoń Charlotte opuszkami palców, po krótkiej chwili chwytając ją w drobnym, delikatnym uścisku, któremu towarzyszyło niewielkie potrząśnięcie, a po którym rączka zielonowłosej cofnęła się, by przemówić do domniemanej Lotte:
- Uhm. Skoro uważasz, że to przydatne, to nie mam nic przeciwko~. - Odparła, już rozpromieniona, poruszając delikatnie ramionami, jakby rozluźniając je. - Moje imię to Mi-Young, szlachetna Pani Charlotte. I mnie również miło mieć przyjemność poznania Pani. - Ponownie skłoniła głowę. - A jeśli mogę wiedzieć... czy jest jakaś konkretna przyczyna przybycia Pani w to miejsce?
Dupa jej odmarzała, proste. Jedni spieprzają przed krwawą jatką, inni przed Jackiem Frostem. Choć ci drudzy to debile.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słysząc odpowiedź na pierwsze zdanie, które padło z ust blondynki, poczuła się totalnie... Dziwnie. Jakby rozmawiała z świętą osobą, słowo daję! Powiedziała to w całkiem innym sensie, a wyszło, że zostało zrozumiana w innym kontekście. No nic, ważne, że będą miały przyjemną rozmowę i nie będą się nudzić, ani także wzajemnie przeszkadzać. Kto wie, może okaże się zielonowłosa kimś, z kim Charlotte będzie miał częstszy kontakt? Nigdy nie wiadomo, ale to wszystko zależy nie tylko od samej aktorki, lecz i również od samej nowo poznanej dziewczyny.
Bądź co bądź, odpowiedziała jej z uśmiechem, puściła pomimo uszu to, że trochę poprzekręcane zostało znaczenie jej słów na całkowicie inny, chociaż podobny w swoim znaczeniu, zamieniając się dalej w słuch, gdy dziewczyna kontynuowała wywód - tym razem na temat zainteresowania jej osobą.
Hm... Jak widać - nie miała ona pojęcia o jej zawodzie i statusie, że tak to brzydko określimy, wśród ludności. Czy miała w tym momencie poczuć się zgorszona i po prostu obrazić się, że nie jest rozpoznawalna przez wszystkie istoty tego świata? Oczywiście, że nie! Niby dlaczego? Nie każdy interesował się kinematografią, nie posiadał pamięci do twarzy, czy coś takiego. Lotte jest bardzo wyrozumiała, pomimo iż utrzymuje się stwierdzenie, że im młodsze i wyżej postawione w karierze, tym są coraz to gorsze w stosunku do ludzi przebywających obok nich. To całkowicie nie prawda - no, na pewno tak jest w przypadku owej kobiety, co do reszty... Nie mogła tego poświadczyć co do każdego przypadku.
- No cóż... Jedynie się interesują moją osobą tylko i wyłącznie ze względu takiego, iż jestem aktorką. Zawód zobowiązuje. - odparła jedynie, aby po prostu wytłumaczyć tą nagłą ochotę obserwowania poczynań Lotte w tej kawiarence. Na prawdę, czuła się coraz to bardziej okropnie z powodu tego uczucia oczu na swoim ciele. A już szczególnie w miejscach, gdzie chętnie ja obserwują mężczyźni w tym lokalu. Ech... Ten świat jest coraz to bardziej porypany, tego nie da się ukryć.
Gdy tylko nowo poznana ujęła jej dłoń za pomocą swojej, dziewczyna również potrząsnęła, potwierdzając ich nową znajomość. Przy tej "ceremonii" towarzyszył delikatny uśmiech na twarzy aktorki, a potem już tylko odsunęła rękę, kładąc ją na blacie stolika.
Pedofil? Ona? Nie przesadzajmy! Przecież to miła, przemiła wręcz czasem, kobieta z czasowymi napadami złości, która, jak można nawet teraz zauważyć po jej twarzyczce, jest wiecznie przemęczona pracą, której się podjęła. Ba! Przecież ma męża! W dodatku - nigdy nie interesowały ją kobiety, nie pod takim względem, to jest pewne. Więc nie ma co się martwić! Jasnowłosa będzie na pewno dla niej wydawać się jako urocza niewiasta, a tak na prawdę... To tylko maska, jaką zawsze zakłada na zewnątrz, kiedy to wszyscy na nią patrzą.
Dotarło do jej uszu jej imię. Rzadko spotykane, tego nie da się ukryć. Ba, pierwszy raz takie trafiło w jej "rejestr" Czego to człowiek nie dowie się i kogo to nie pozna każdego dnia?
Skłoniła również głowę w geście ponownego jakby powitania jej osoby, po czym usłyszała pytanie. Hm...
- Zacznijmy najpierw od tego, że nie jestem "Pani". Jestem Charlotte. Albo po prostu mów mi Lotte. Jeszcze aż taka stara nie jestem. - zachichotała delikatnie na tą uwagę, po czym postanowiła już skupić się na zadanym dla niej pytaniu. Za pewne Mi-Young oczekiwała odpowiedzi - wyczerpującej i sprawiającej satysfakcję. I to właśnie chce ona uczynić.
- A co do przyczyny... Sama nawet nie wiem. Przyszłam tutaj całkowicie przypadkiem. Przemierzałam uliczki, nie wiedząc co nawet robić ze swoim życiem. Do domu jeszcze mi się nie chciało wracać, gdyż dopiero co opuściłam plan filmowy, bo nikogo bym tam nie zastała na razie. Mąż gdzieś wybył, a w samotności spędzić resztę dnia nie było dla mnie dobrą perspektywą. Z racji jednak tego, że jest zimno, weszłam do tego lokalu. Za mówiłam gorącą czekoladę... - mówiąc to podniosła swój kubek i upiła z niego dwa porządne łyki, po czym odstawiła naczynie na swoje poprzednie miejsce. - ...zamówiłam kawałek ciasta i siedzę. Przeglądałam sobie w telefonie komórkowym co tylko się dało, dopóki nie poprosiłaś o dołączenie się do miejsca obok mnie, co bardzo mnie uradowało. Uratowałaś mnie z opresji przed nudą, która z każdą chwilą coraz bardziej mnie przytłaczała.  - rzuciła na koniec tym "wyznaniem", posyłając jej całkowicie szczery uśmiech, jaki "wymalował się" na jej pełnych, różowiutkich, od lekkiej pozostałości uczucia chłodu z dworu, ustach.
- A ty masz jakiś konkretny powód przybycia do tego lokalu? - zaproponowała, aby to teraz ona opowiedziała jej o wydarzeniach sprzed paru minut, zupełnie tak jak i teraz zrobiła to Charlotte. Przynajmniej jedna i druga nie będą się nudziły, a temat zaczyna się przecież kleić. Ok, nie jest jakiś super owocny i nadzwyczajny, ale jest. Nie czepiajmy się szczegółów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Aktorką? O-ojej... - dlaczego to zabrzmiało, jakby właśnie usłyszała od Charlotte najgorszą możliwą wiadomość na świecie i to wypowiedzianą zblazowanym tonem człowieka, który ma na wszystko całkowicie wyjebane? Nie wiadomo. Grunt, że już po kilku sekundach przyjęła postawę obronną, a maska wypełniła się skruszeniem i przygnębieniem. - Bardzo przepraszam. Nie posiadam telewizora, ani nie chadzam do kin. W teatrze za to byłam ostatnio bardzo dawno temu. Nic mi nie wiadomo o współczesnych artystach. Proszę wybaczyć. - Dodała wreszcie, opuszczając nieco zażenowany wzrok, który miał sygnalizować jeszcze większe poczucie winy, niźli by się to mogło wydawać. Faktycznie, nie miała obowiązku znać każdego możliwego aktora (a nie znała żadnego, więc tym bardziej by nic z tegoż przymusu nie wypełniła), jednakże... coś po prostu pchnęło ją w kierunku takiego działania. Niektórym mogłoby się po prostu zrobić przykro z takiego powodu, nawet jeśli z pozoru wyglądaliby na wciąż zadowolonych z rozmowy z ludźmi. Ale może to i miła odmiana dla Lotte, że dziewczyna jej nie znała? Mogła porozmawiać z nią, jak zwykły człowiek z drugą osobą, a nie w relacji gwiazda-fan. Z tej strony Mi-Young na to nie spojrzała.
Och, pamiętajmy, że pozory mylą. Pedofilem może być Trynkiewicz, jakiś wściekły lolicon, a nawet i bardzo miła staruszka z naprzeciwka, która często częstuje sąsiadów swoimi ciasteczkami i babeczkami, ze szczególnym uwzględnieniem dla najmłodszych w postaci substancji odurzających zawartych w kremie.
Nie można ufać nikomu, choć Kwon ufała bezgranicznie każdemu. Amen.
"Jeszcze aż taka stara nie jestem."
Jestem od Ciebie starsza. To po prostu grzeczność. - przeszło jej przez głowę, gdy uśmiechnęła się w odpowiedzi na jej chichot. Był czysty, subtelny i niedrażniący uszu. Doskonale zgrywał się z jej delikatną twarzą i sympatycznym spojrzeniem, jakim darowała Anielicę, jednocześnie całkowicie nie pasując do masakry, którą ta druga dopiero przeżyła. Właściwie, wcale a wcale nie pasowała do całego tego świata. Co z tego, że całe to miasto było jedną wielką utopią? Nic się nie zgadzało z normalnym systemem. Wszystko było zniszczone i nic nie mogło być normalne. Ale mimo to ludzie jakoś funkcjonowali. Dlaczego więc miałaby narzekać...? Nie wiedziała. Chyba po prostu za bardzo przeżywała to, że istniała też druga strona medalu. Tak czy inaczej, na jej wypowiedź pokiwała głową i rzuciła tylko:
- Więc dobrze, Charlotte. - Obdarzyła ją ciepłym uśmiechem, zaraz znów zamieniając się w słuch. Właściwie, skoro nie było jako takiego powodu, to po co ta kobieta się tak nad tym wszystkim rozwodziła? Zimno, okej. Nudy, okej. Mąż, dom... zaraz, mąż? To było wręcz urocze. Teraz nieczęsto widywało się zamężne panie, czy żonatych mężczyzn, gdyż ludzie skakali z siebie nawzajem, niczym z kwiatka na kwiatek. Kwon odruchowo uśmiechnęła się sama do siebie, nadal analizując każdy wyraz, jaki opuścił usta błękitnookiej. Skończyło się na ratunku, jaki rzekomo przyszedł ze strony zielonowłosej, która jakoś nie potrafiła w to wszystko uwierzyć. Na pytanie, jakie dane jej było usłyszeć, przeczesała palcami kilka kosmyków, zastanawiając się moment nad odpowiedzią. Tak, jak sądziła - powodu nie było. Pokręciła więc głową:
- Po prostu naszła mnie myśl, żeby tu wstąpić. Nic więcej. Chyba musiałam się uspokoić. - Odparła w ramach kilku słów wstępu do dłuższego rozwodzenia się nad sensem swojego posiedzenia na akurat tym krześle. - Zwyczajnie miło jest wstąpić czasem do jakiejś kawiarni i zwyczajnie poobserwować otoczenie, popijając herbatę. To odpręża. W zasadzie, zapewne po to istnieją takie miejsca, choć nie mam o nich zbyt wielkiego pojęcia, więc nie mnie to oceniać. Atmosfera tutaj wydała mi się przyjemna, toteż nie miałam po co wychodzić na taki ziąb. - Pokiwała głową w przekonaniu o słuszności własnych słów, po czym upiła kilka drobnych łyków swojej herbaty, mrużąc przy tym oczy. Zaraz jednak wróciła do Scarlett. - I jakie tam "uratowałam". Każdy musi się trochę ponudzić, więc to raczej wyrwanie ze słodkich objęć. - Parsknęła uroczo, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy.
To wszystko było aż zbyt spokojne, żeby mogło być prawdziwe.
- Właściwie, na czym polega praca aktora tak konkretnie? To musi być dość przemęczające, kiedy wciąż trzeba wytężać umysł i być kimś, kim się właściwie nie jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

This city looks so pretty... do you wanna invade it with me?
Wtem pociemniało i pisząc "pociemniało" mam na myśli, że momentalnie naprawdę zrobiło się ciemno. Goście kawiarni mogli usłyszeć nasilający się, zdecydowanie nieprzyjemny dla ucha dźwięk towarzyszący wędrówce milionów owadów, które postanowiły wybrać się na spacerek właśnie po tej okolicy. Ciemna masa za oknami przelewała się szybko pomiędzy budynkami, by za chwilę kompletnie zniknąć z pola widzenia potencjalnych gapiów. Zawsze jednak można pochwalić się w pracy, w domu i na portalach społecznościowych, że było się świadkiem najazdu Hunów... czy też w tym przypadku szarańczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Popatrzyła na godzinę w telefonie komórkowym. Tylko miała zobaczyć godzinę. A jednak otrzymała wiadomość od swojego menedżera. No pięknie, a już myślała, że będzie miała wolny dzień do końca. Czyli co? Wraca do pracy, na plan? Oczywiście, że tak, gdyż reżyser chce pozmieniać niektóre sceny, bo ma takie fiu bździu, poza tym jeszcze mają być robione jakieś zdjęcia. Ugh... Praca aktora to chyba najgorsza z możliwych, jaka tylko istnieje. To czemu jej się podjęła? No cóż... Kiedyś, dawno temu, ta praca nie wydawała się być taka okropna, a skoro zaczęła, to tak szybko nie może zaprzestać swojej kariery, w końcu za coś musi żyć, a pieniądze jakie otrzymuje są na prawdę pokaźnej wielkości i wartości. Coś za coś.
Charlotte w tym momencie spojrzała na swoją rozmówczynię, słuchając jej do końca uważnie, jednak nie wiedząc nawet co mogłaby w tym momencie powiedzieć, aby się jakoś urwać. Na dodatek - nie chciała opuszczać tej przemiłej kawiarenki, gdyż Mi okazała się być bardzo przyjacielską i słuchającą rozmówczynią, o których rzadko kiedy słychać w obecnym świecie. Dobrze przeczuwała, że będzie z niej wyśmienita osoba do wymieniania zdań i kontemplowania na różne tematy - jakie tylko ślina na język przyniesie.
Nie ważne, musi to jakoś rozwiązać.
Przy okazji zrobiło się strasznie ciemno na zewnątrz. Co to, burza idzie? No pięknie, jeszcze w dodatku przyjdzie na plan cała przemoczona. Tego jej na pewno było trzeba. Okazało się jednak, po krótkiej chwili, że do tej części miasta przedostało się coś na wzór plagi egipskiej. Tak, tak, na prawdę! Szarańcze przemierzyły teren owej ulicy, po czym zniknęły, nie zostawiając po sobie nawet śladu obecności. I po co to wszystko? Głupota. Totalna głupota.
W każdym razie, pomimo iż Charlotte brzydziła się okropnie robactwa, siedziała na swoim miejscu, czując się bezpiecznie w środku pomieszczenia. Przewróciła oczami, nie mogąc uwierzyć nad głupotą zwierząt (albo może z powodu głupoty kogoś innego?), wypijając w między czasie do końca gorącą czekoladę, która w obecnym czasie była przechłodzona. Ciasta nawet nie miała zamiaru dokańczać, gdyż nie starczyło już jej na to czasu, choć jest ono przepyszne.
- Muszę Cię bardzo strasznie przeprosić. - odparła z doskonale słyszalną skruchą w głosie. - Dostałam w tym momencie wiadomość o moim musowym i natychmiastowym przybyciu z powrotem na plan filmowy. Och, banda debili nie potrafi się zdecydować i trzeba robić scen nakręcone wcześniej jeszcze raz. - odparła w tym momencie z równie dobrze słyszalną, co wcześniej, irytacją z tego powodu. Westchnęła głęboko, by móc wrócić do mówienia dalej tego, co planowała.
- Na prawdę bardzo przyjemnie mi się z Tobą rozmawia, niechętnie stąd odchodzę. Ale nie martw się - jeszcze Ci to kiedyś zrekompensuję! - odparła, dając jej wizytówkę ze swoim numerem na komórkę, oczywiście prywatny numer, który ma mało ludzi w tym mieście.
- Jak tylko będziesz miała ochotę, to daj znać. Umówimy się i opowiem Ci jak to jest być aktorką. - uśmiechnęła się wesoło, upewniając ją w tym, co jest zgodne z prawdą. Miała mało znajomych w tym mieście, gdyż musiała głównie skupiać się na swojej pracy, a poza tym niby nie przystoi ludziom w takim zawodzie obcować z kimś "gorszym od siebie". Przecież to śmieszne. Miała to gdzieś. Wstała ze swojego krzesła i nałożyła na siebie płaszcz, zakładając potem na ramię torebkę.
- No cóż... Mam nadzieję, że do szybkiego następnego spotkania. - uśmiechnęła się ponownie, po czym musiała prędko odejść z kawiarenki. Rozejrzała się po okolicy i po chwili przemierzyła ulicę, by móc wsiąść potem do samochodu.


[ z tematu ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tu kiedyś będzie post (chyba). Ale na razie z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez całą drogę do kawiarni zastanawiał się co takiego przed chwilą powiedział ten miły idiota. I ile z tego Veylta odebrała jako żart, a ile jako prawdę. Mógł tylko się domyślać, jak zamierza to wykorzystać. Lubił ją, ale wiedział, że tu nikt nie jest bezpieczny. Polityczne gierki na samej górze dosięgają każdego i każdy może być użyty jako narzędzie. Nie, nie. Musi przestać. Naprawdę musi odpocząć i to porządnie. Za dużo myśli na raz, za dużo spisków, za dużo… wszystkiego. Pomimo tego co szumiało mu w głowie, uważnie słuchał kobiety.
W końcu dotarli na miejsce. Otworzył drzwi i przytrzymał, żeby Veylta mogła wejść. Niektórzy powiedzieliby, że to głupie i staroświeckie, ale on po prostu był uprzejmy. Tak mu wpojono za dziecięcych lat i robił to automatycznie, nawet nad tym nie myśląc. Wszedł do środka i natychmiast owionął go zapach kawy i ciasta. – Kawa… – rozmarzył się lekko. Naprawdę potrzebował się napić. Odwrócić myśli od laboratorium opatrzonego numerem 3 i zrelaksować. Porozmawiać po ludzku z drugą osobą, która może go trochę rozumieć. Oczywiście, to była też forma podziękowania dla Veylty, ale sam chyba czerpał z tego większy zysk niż ona.
Zostawił ją przy dwuosobowym stoliku i poszedł złożyć zamówienie.
– Chciałabyś może jeszcze ciasto do tego? – zapytał, kiedy wrócił do stolika – Bo są genialne. Chwilowo jestem na diecie, więc muszę sobie odmówić, ale ty się nie krępuj. Ja stawiam. – poprawił okulary i przyjrzał się rozmówczyni, ale dyskretnie, po prostu patrząc jej w twarz, kiedy mówiła. Zastanawiał się, w jak mocny sposób odbiły się na jej duszy wszystkie tragedie, z którymi się zmagała. O kilku wiedział, o wielu pewnie nie. Chciał zrobić sobie taką małą psychoanalizę jej osobowości, ale nie tylko dlatego jej słuchał tak uważnie. Wiedział, że nie będzie mówiła rzeczy głupich i bezsensownych, poza tym, chyba naprawdę mu na tym zależało. Jest jedną z niewielu osób, które go tolerują, lepiej tego nie zaprzepaścić. Za dużo dzisiaj mówił. Pora, żeby trochę pomilczał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach