Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra


Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 05.01.20 23:07  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Piękne, śliczne wyrazy rozwleczone na kilometrów wiele, których to Bezskrzydła wysłuchiwała z tym swoim cierpliwym, delikatnym uśmiechem malującym się na bladych usteczkach. Wzrok utkwionych w twarzyczce kobiety srebrnych ślepi nie przesunął się z dala od jej ładnego lica nawet na drobny, ulotny kawałek sekundy, obserwując uważnie i bacznie wszelkie jej reakcje oraz zachowania. Uniosła leciutko jedną, smukłą brewkę, zauważywszy samotną, przeźroczystą łezkę przecinającą policzek niewiasty w pewnej chwili jej wielkiego, imponującego monologu - fakt ten zapisała sobie w myślach i zakładką ostrożnie jeszcze zaznaczyła, zaraz jednak przechodząc dalej, do kolejnego punktu programu. Poczekała, aż Przewodnicząca tegoż skromnego zebrania rzeknie to, co powiedzieć łaknęła, aby samej się wtem wyprostować na swoim niezbyt wygodnym siedzisku i rzucić się z powrotem do słonej batalii.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, ojō-san - zwróciła jej uwagę melodyjnym głosem, nie zamierzając puścić ugryzionej, przysłowiowej kości. - Jaka była Twoja motywacja do wykonywaniu zawodu? Dlaczego poszłaś ścieżką medyka? Dlaczego dołączyłaś do S.SPEC? Dlaczego przyjęłaś pozycję Hycla? - drążyła niestrudzenie i drobiazgowo, do swego wcześniejszego, zignorowanego i teraz powtórzonego zapytania dodając kilka kolejnych. - Nie chcesz nam tu chyba powiedzieć, iż nie miałaś pojęcia o tym, czym tak naprawdę trudzą się Hycle i jak wygląda ich praca? - dopowiedziała, stukając smukłym palcem po zgrabnej brodzie i świdrując kobietę badawczym, natrętnym spojrzeniem. Zbieranie próbek, w tym i żywych, jak również późniejsze badanie ich włączało się do obowiązków i kwalifikacji wspomnianej profesji, dlatego też Kaijin trudno było uwierzyć w dobre intencje - jak i czyny - niewiasty podczas wykonywanej przez nią roboty. Ciężko było wyobrazić ją sobie przechadzającą się po zdewastowanych, nieprzyjaznych terenach Desperacji i oferującą swoje lekarskie usługi napotkanym, potrzebującym pomocy istotom - nie to przecież leżało w powinnościach Hycli, hah.

/Straciłam posta, macie nowy :c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.20 1:54  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Słowa sądzonej nabierały na pewności, a to był dobry znak. Przynajmniej była pewna tego, co mówiła, a jej zeznania w oczach stróża wydawały się wyjątkowo szczere. Zresztą, nie miała powodu, aby ich okłamywać. Nie miała bladego pojęcia jakimi mocami dysponują. Równie dobrze w tym momencie mogli sprawdzać jej prawdomówność.
I o ile Nathair do końca sądu zamierzał siedzieć cicho, unieść rękę przy końcowym głosowaniu, a potem jak gdyby nigdy nic wrócić do domu i mieć spokój na najbliższe lata. Niestety, słowa, jakie wypowiedziała w odpowiedzi Seraphiel, a w późniejszym czasie również i Kaijin, skutecznie sprawiły, że usta jasnowłosego drgnęły, niemal wykrzywiając się w mało przyjemnym uśmiechu.
Hipokryzja, warknął w myślach.
- Co za brednie. - parsknął nagle, przenosząc swoje spojrzenie z osądzanej duszy na Seraphiel.
- To była wina tamtego anioła, że został ranny, a nie jej. To on zdecydował zamortyzować upadek, a tym samym narażając swoje własne życie. To była jego decyzja, nikt go do tego nie zmuszał. Nie możesz obarczać jej za postępki innych. Równie dobrze możemy obarczyć mojego podopiecznego za to, że gdy był nieprzytomny i inny anioł zamierzał wbić miecz w jego głowę, to zostałem ranny, bo rzuciłem się aby go osłonić własnym ciałem. Owszem, zapewne do tego całego zajścia nie doszłoby wcale, gdyby dziewczyna nie próbowała go złapać. Ale musicie też pamiętać o tym, że żyjąc za murami ludność przez setki lat była karmiona historyjkami o potworach zza murów oraz o morderczym wirusie, który nadal zbiera swoje żniwo. Nic więc dziwnego, że ludzkość desperacko szuka lekarstwa. Jak sami słyszeliście, nie miała złych intencji. Nie chciała go skrzywdzić, nie chciała zabić. Zrobiła błąd, głupi błąd, owszem, ale to nie powód, aby od razu ją skreślać. Druga sprawa... - tym razem przeniósł swoje spojrzenie na Kaijin, kierując dalsze słowa do anielicy zastępu.
- W takim razie powinniśmy sądzić naszych wszystkich braci oraz siostry, którzy świadomie dołączyli do takich grup jak DOGS, DRUG-ON czy Łowcy. Nikt mi chyba nie wmówi, że nie mieli pojęcia czym się te grupy zajmują. Przecież Kundle z Desperacji nie zbierają kwiatków na łące, Smoki nie rozdają za darmo żywności innym a Łowcy nie siedzą cichutko w kanałach. W innym wypadku będzie to czysta hipokryzja. Mamy sądzić ją jako jednostkę, a nie za grzechy grupy, do której należała, w tym Hycli ze SPEC. - zamilkł na krótki moment, a potem spojrzał na Saiyuri.
- To jedyne złe rzeczy, których dopuściłaś się w swoim życiu?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.20 3:10  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Czekała w spokoju na odpowiedź aniołów. Wiedziała że mogła ich rozzłościć tym wyznaniem. Że skrzywdziła ich brata. Ale nie spodziewała się takich słów od Seraphiel. Rozdziawiła usta wsłuchując się w dalsze wypowiedzi ewidentnie rozgoryczonej kobiety. Przez chwilę zbierała myśli w głowie, analizując to co usłyszała. Po chwili odezwała się jeszcze Kaijin. Trzy osoby zadały jej pytania, mogła więc zatracić się w odpowiedziach i zapomnieć odpowiedzieć na któreś. Ale nie zrobiła tego intencjonalnie.
Uniosła brew słuchając o powodach dołączenia do Hycli, nie wiedziała jak ma to zinterpretować. Czy ona jej coś zarzucała? Czy obie anielice uwzięły się na jej przynależności do grupy, pokręciła lekko głową na boki. Poczuła żal, że ktoś zarzucał jej złe intencje zostania lekarzem. Zamknęła na chwilę oczy, czy pozory potrafiły aż tak mylić?
Otworzyła oczy wpatrując się w postać ostatniego anioła. "Co za brednie." Te słowa rozbrzmiewały w ogromnej sali, w której się znajdowali. Zaskoczenie wymalowało się na twarzy martwej gdy dalsze słowa okazały się być kierowane do Seraphiel. Zamrugała kilkukrotnie, rozchyliła lekko ust. Dziwne ciepło powoli rozchodziło się po jej całym ciele, a przynajmniej takie miała wrażenie. Jego słowa wprawiły białowłosą w oniemienie.
- Przepraszam jeśli pominęłam czyjeś pytanie, nie było to moim zamiarem.. to bardzo emocjonujące wydarzenie.. zwłaszcza że nie jest ani snem, ani omamem wywołanym działaniem moich oprawców.. niemniej jednak odpowiem na wasze wszystkie pytania. - odezwała się po chwili. Wzięła głębszy wdech. - Ale najpierw chciałabym coś sprostować.. - to mówiąc spojrzała na Raguel. - Nie wiem jakie panują tu przekonania odnośnie metod przeprowadzanych badań. Ale mogę zapewnić że takie procedury nie są bolesne. W głównej mierze sprawdza się czy jednostka nie jest chora, czy nie ma żadnych niepokojących objawów. Pobiera się krew, próbkę śliny i bada się ją w laboratorium dla potwierdzenia zdrowia, czy jednostka nie jest chociażby nosicielem wirusa. To bezbolesne procedury. Zostałam lekarzem żeby pomagać innym. Żeby leczyć chorych i żeby przysłużyć się do wynalezienia szczepionki na wirusa X.. dla wszystkich ludzi. A czemu wstąpiłam do wojska? Bo moi rodzice tego ode mnie wymagali. Tak samo jak ich rodzice tego wymagali od nich. S.SPEC nie jest idealne, zdążyłam się o tym przekonać niedawno. Ale to wcale nie znaczy że członkowie tej organizacji nie mają dobrych zamiarów. Przynajmniej większa ich część.. Chronią cywilów przed tym co kryje się za murami. Nie twierdzę że wszystkie istoty zza muru są złe, ale są też takie które są zagrożeniem dla bezbronnych ludzi. Wstąpiłam do S.SPEC z przekonaniem że przyczynię się do pomocy tym którzy tego będą potrzebowali najbardziej. Czemu jako lekarz? Bo zawsze będą ranni! Im więcej osób może się przyczynić do pomocy im tym lepiej. Czemu do Hycli? Bo to oddział, który stacjonuje w mieście jak i poza jego murami. Wielu dobrych żołnierzy straciło życie bo nie było nikogo kto mógłby się nimi zająć. Byłam chyba jedynym medykiem w Hyclach. Poza tym.. chciałam doświadczyć tego co się dzieje za murami, zobaczyć na własne oczy.. mieć możliwość ocenić sama a nie tylko słuchać tego co mówią inni.. - mówiła szczerze, ze spokojem. Cieszyło ją że choć jedna osoba w tej sali widziała ją jako jednostkę. - Co do pomocy wymordowanym.. przed moją śmiercią udzieliłam pomocy medycznej małej wymordowanej dziewczynce. Od kilku miesięcy pomagam pewnemu łowcy. Nie miałabym problemu żeby oszczędzić drugą istotę, nie ważne jakiej rasy by była. Wierzę w koegzystencję.. w ewolucję.. w to że można żyć lepiej, jeśli odejmie się strach przed nieznanym.. a ten anioł.. Cassiel.. tak miał na imię.. - dodała po chwili i spojrzała na Nathaira. - Wszystkie moje decyzje miały zawsze na względzie dobro innych. Z pewnością popełniłam kilka błędów w życiu.. nie zdążyłam ich naprawić przed śmiercią.. nie jestem idealna.. ale nie krzywdziłam innych.. - mówiła ze spokojem. - Nie mniej.. mój krótki żywot dobiegł końca i odpowiem za swoje decyzje, ale tylko za swoje.. nie chcę odpowiadać za grzechy innych.. każdy powinien wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.. i ja jestem na to gotowa.. O ile nie macie więcej pytań.. - dodała po chwili czekając na dalsze wypowiedzi zgromadzonych skrzydlatych. Co raz bardziej do niej trafiało że to koniec. Że więcej nie zobaczy swoich bliskich. Było jej przykro że swoją przedwczesną śmiercią sprawi przykrość rodzinie. Było jej źle że już więcej nie zobaczy zawstydzonej buzi Coralika, że już nie pomoże nikomu innemu. Obiecała Taiowi że zawsze będzie mógł na nią liczyć i złamała tą obietnicę. Wiedziała że już nigdy nie usłyszy marudzenia Borisa, że porcja jedzenia jest za mała. Dłonie zacisnęły się na materiale białej sukienki. "Przepraszam.." przemknęło jej przez myśl gdy wspominała wszystkie ważne dla siebie osoby. Tych osób było znacznie więcej, ale to ci nieliczni zapadli jej głęboko w pamięć.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 1:25  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Przeniosła powoli wzrok na stróża. Milczała, nie przerywała jego gadaniny. Nawet może uniosłaby brew, ale na jej twarzy nie zagościł nawet cień jakiejkolwiek emocji. Miał swoje zdanie, miał do niego prawo, ale nie powinien zachowywać się jak szczyl i przede wszystkim odzywać tak do kogoś starszego zarówno wiekiem jak i rangą. Prywatnie pewnie już by dostał w twarz, z równie niewzruszoną miną jaką anielica przybierała aktualnie. Nie zamierzała się jednak zniżać do poziomu ludzi, kiedy mieli dość dużą publikę. Ponadto Katedra nie była miejscem do rozwiązywania problemów przy użyciu siły fizycznej. Te mury już dość się naoglądały przemocy i krwi.
Ze spokojem słuchała także wypowiedzi anielicy zastępu oraz sądzonej duszy. Gdy padły jej ostatnie słowa, milczała przez chwilę. W tej ciszy podniosła się z siedzenia, splotła dłonie za plecami. Seiun zamiotła kitą posadzkę licząc na spacer, ale skrzydlata nie zamierzała wcale opuszczać sali. Powolny stukot obcasów odbijał się echem, gdy Seraphiel najpierw podeszła do Saiyuri, a następnie okrążyła ją, przyglądając się z bliska.
Gdzieś ci spieszno, duszko? – spytała raczej retorycznie, nawiązując do jej ostatnich słów. Skąd mogła wiedzieć czy mieli, czy też nie mieli pytań. To oni tu mogli mieć jakieś plany, które wymagały streszczania się, ona i tak nie mogła już wrócić do dawnego życia. Seraphiel mogłaby ją tu trzymać choćby do następnego poranka, bo to głównie od niej zależało kiedy to wszystko się zakończy. Zanim jednak kontynuowała jej sprawę, postanowiła powrócić do jawnego znieważenia i nadmiernej śmiałości tego pierzastego kurdupla. Wciąż obojętna stanęła naprzeciwko siedzącego Nathaira.
Widzę tu tylko jednego hipokrytę. Cassiel był stróżem. Zachował się dokładnie tak, jak powinien zachować się stróż, nie tylko wobec śmiertelnika, ale też swojego podopiecznego. Jak ręce twojego wymordowanego, Heather? Jak naprawianie jego braku duszy i złego postępowania? Nie praw mi kazań, pisklę, bo nasiąkasz ludzkością. Czyżbyś szedł w ślady rodziców? – zmrużyła nieznacznie oczy, które świdrowały twarz anioła. Ta druga generacja naprawdę potrzebowała naprawy. Rozbestwili się, myśleli, że wszystko im wolno. Zero szacunku, zbaczanie ze ścieżki Pana, występki przeciwko swej naturze. Nic dziwnego, że Bóg wciąż nie wracał, skoro nawet Jego aniołowie zatracali się w ziemskości. – Uważasz, że ochranianie ludzi nie leży w zakresie naszych obowiązków, ani w naszej naturze, dlatego niniejszym, na mocy nadanego mi przez Stwórcę tytułu oraz pozycji w chórze, odbieram ci twoją godność stróża oraz odsuwam od podopiecznego. Funkcję odzyskasz, gdy odnajdziesz w sobie światło Ojca i dokonasz uczynków dobrych.
Nawet nie zamierzała słuchać sprzeciwów czy dać sobie przerwać. Temat był zakończony, jeśli chciałby się do tego odnieść, to mogła z nim odbyć co najwyżej rozmowę, gdy zakończą sąd. To lekarka była tutaj gwiazdą wieczoru, bądź też raczej dnia. Miała do tego pełne prawo jako traktowana na równi ze zwierzchnościami. Nie była byle skrzydlatą, której nie należy się szacunek choćby za sam wzgląd na wiek. Przebywała przy Tronie Pańskim, wysławiała Jego imię, wiele tysiącleci zanim jeszcze te pisklę miało pojawić się w planach. Zasiadła z kamienną twarzą na tym nie za wygodnym sędziowskim krześle. Od razu kontynuowała, wpatrując się w sądzoną.
Znam zupełnie inną wersję tego, o czym opowiadasz. O bolesnych eksperymentach, o testowaniu na nich wszelkich nowości, o krojeniu żywcem. Nie tylko bezpośrednio od ofiar, córko Ewy. Spotkałam kogoś, kto najwyraźniej był twoim przełożonym. Raczej nie zgodziłby się z faktem, że wszystko to odbywa się w tak przyjemnej atmosferze. I raczej nie powiedziałby, że byłaś tam jedynym medykiem. Wymienił choćby... hm... jak się on zwał... Shira? Sinya... Shinya, tak – musiała sobie przypomnieć rozmowę. Zapytała kiedyś tego uratowanego człeka czy będzie miał go kto obejrzeć po całej tej przygodzie z ravierami. Nie widziała wtedy ran, ale nie chciała też zanadto zbliżać się do śmiertelnego, najwyraźniej nieufnego wobec stworzeń nadnaturalnych. – Tak jak ludzie chronią swoich murów, tak i my musimy bronić własnego miasta. Niekiedy nawet przed innymi aniołami. Podczas sądów mamy tak naprawdę trzy możliwości. Możemy dać duszy drugą szansę na życie na Ziemi, możemy ją odesłać w Niebiosa lub na wieki zamknąć wrota egzystencji. Co byś zrobiła ze swoją drugą szansą, Kurayami? Skąd mielibyśmy mieć pewność, że nie wykorzystasz naszej dobroci przeciwko nam?Twoje słowa brzmią mało wiarygodnie. Jakbyś chciała coś ukryć, nie mówiła prawdy od początku po sam koniec.
Odetchnęła spokojnie, cicho. Kwiat lotosu na tafli. Niewzburzona sadzawka.
Jeśli jesteście gotowi, powiedzcie czy w waszej opinii obecna tu Saiyuri Kurayami powinna unieść na plecach ciężar skrzydeł, a na barkach wagę obowiązków, które musimy pełnić wobec Ziemi i jej mieszkańców – odezwała się głośno i wyraźnie. Swój głos zamierzała oddać na końcu. Zawsze tak robiła. Zawsze zostawiała tą jedną ewentualność, że któryś sędzia wpłynie czymś na jej opinię. Nieoczekiwane zwroty akcji były przez nią dość lubiane, o ile trzymały się przynajmniej podstaw logiki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 16:25  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Delikatny niby kwiat lotosu, wiecznie zdobiący jej bladą twarzyczkę uśmiech poszerzył się o ledwo dostrzegalny, nikły milimetr, kiedy tak słuchała tego wszystkiego, co wypowiadane było podczas aktualnego sądu. Czekała cierpliwie i niezłomnie na swoją kolej, dając reszcie wygadać się w pełni i na tyle, na ile tylko pragnęli. A gdy wreszcie czas jej nadszedł... Nie zerknęła na bok, nie odwróciła srebrzystych, bacznie spoglądających oczek od sądzonej niewiasty, nawet kiedy słowa jej następne skierowane były w większości do - ex? - Stróża.
- Naiwnym i lekceważącym byłoby zignorowanie wszystkich faktów, zwłaszcza zważywszy na obecną lożę sędziów. Łaknęłam dowiedzieć się więcej o jej motywacjach, decyzjach i wyborach związanych z jej żywotem i otoczeniem, i ludźmi, jakimi się otaczała, ażeby mieć czysty, pełny, obiektywny obraz jej zacnej persony, a nie zaś oceniać ją przez personalny, zakurzony i zakrzywiony pryzmat. - Tutaj dopiero ślepka lśniące niczym rtęć zerknęły na bok, ku różowowłosemu Aniołowi. - Wszystko ma wpływ na daną jednostkę podczas jej egzystencji, zatem niczego nie powinno się wykluczać i odrzucać. Szczególnie czegoś, co ma potencjalnie ogromny wpływ na to, jak ktoś się ukształtował i ostatecznie ułożył. - Przechyliła leciuteńko opartą o zgrabną dłoń głowę, nie zwracając większej uwagi na brązowe kosmyki zsuwające się z ramienia. - Rozważnym byłoby pozostanie myślami w tejże sali miast wybieganie nimi poza jej mury. - Mrugnęła z uśmiechem, tuż po tym przenosząc po raz kolejny wzrok na byłą panią lekarz.

Hmnęła prawie że bezgłośnie i z nutą sztucznego zadumania.
- Czyż medyk polowy nie byłby lepszą opcją? - rzuciła luźno w eter, przewałkowując w myślach to, co wiedziała na temat wszystkich oddziałów wojska M3. Tuż po tym, jednakże, wyprostowała się na swoim niezbyt wygodnym siedzisku i wychyliła do przodu, przygważdżając niewiastę ostrzejszym, stalowym spojrzeniem. Nie dość, że odpowiedzi tejże duszyczki nie nasycały jej ukontentowania, to jeszcze wyraźnie czegoś jej brakowało - czuła to swoiście, w kościach i niewzruszonym serduszku. Było to coś wielkiego i znaczącego, i poważnego; coś, czego nie dało się od tak i najzwyczajniej zignorować; coś, co przywodziło na myśl żrący kwas rozlany na języku. - Jestem na nie - zadeklarowała prosto i dobitnie, kierując się instynktem i analizą odpowiedzi, i tym, że ktoś pozbawiony cząstki siebie - ktoś, kto ją sprzedał, na domiar i nic o tym nie wspomniał - nie powinien dostać niebiańskich skrzydeł.

/Pragnę tu coś przytoczyć:
Spoiler:
Sztylet ten użyty został na fabule, toteż był wyraźnie w posiadaniu Sayu.
Pakt z demonem, moim skromnym zdaniem, powinien kategorycznie wykluczyć kogoś z sądu.
Brak kawałka duszy nie został uwzględniony przez sądzoną - a powinien być, jest w końcu tutaj jako dusza.
Miałam to dać w poprzednim poście, ale po tym, jak go straciłam, zapomniałam. No cóż, teraz też może być.

EDIT DOWN (Żeby syfu nie robić):
Element z brakiem duszy mimo wszystko powinien być widoczny/odczuwalny.


Ostatnio zmieniony przez Kaijin dnia 06.02.20 19:20, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 17:09  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Miał wrażenie, że sąd przeobraża się w jakąś mało zabawną komedię, gdzie jedna z aktorek miała ochotę na usilne pokazanie swej wyższości nad innymi, zamiast faktycznie wydać sprawiedliwy osąd. Ale nie spodziewał się tak absurdalnej arogancji z jej strony.
"dlatego niniejszym, na mocy nadanego mi przez Stwórcę tytułu oraz pozycji w chórze, odbieram ci twoją godność stróża oraz odsuwam od podopiecznego."
Spojrzał na nią z zaskoczeniem, unosząc jasne brwi ku górze, zastanawiając się, czy żartuje, czy może ona tak na poważnie. Patrząc na jej wyraz twarzy, mógłby przysiąc, że widzi na niej cień dumy i satysfakcji.
Kąciki ust anioła drgnęły, a potem gwałtownie wybuchnął szczerym, niepowstrzymanym śmiechem, zakłócając tym samym tę parodię sądu.
- Co robisz na mocy czego? - zapytał wyraźnie rozbawiony, kiedy wreszcie odgłos śmiechu zaczął cichnąć w sali. Uniósł dłoń z naciągniętym rękawem, aby otrzeć pojedynczą łzę, która zakręciła się w jego oku.
- Nie masz ku temu żadnego prawa, droga Seraphiel. Tam mogłaś sobie zasiadać w chórze - uniósł wskazując palec ku górze, wyraźnie nawiązując do nieba znajdującego się nad nimi.
- Ale tutaj, na ziemi, najważniejsze słowo ma archanioł. Nie ty, nie ja, nie Zwierzchność, a Laviah. A co mi wiadomo, nie jesteś nim. - do głosu stróża wdarła się nuta kpiny, kiedy ponosił się z krzesła. Co za farsa.
- Ponadto nie przeinaczaj moich słów. Wyraźnie powiedziałem, że jeżeli anioł rzuci się, aby ochronić swym ciałem inną osobę, to sam ponosi za to odpowiedzialność, a nie osoba ochraniana. Nigdy nie powiedziałem, że mimo to nie powinniśmy tego robić. - obszedł krzesło, schodząc niżej, niespiesznie kierując swe kroki w stronę dwójki aniołów Zastępu stojących przy wyjściowych drzwiach.
- Proszę, udaj się po archanioła i poproś go o jak najszybsze stawienie się w sali sądu. Nie mogę zawierzyć osądowi Seraphiel, która nie kieruje się obiektywnym i sprawiedliwym osądem. - poprosił jednego z nich. Anioł niepewnie przeniósł spojrzenie z Nathaira na pozostałe kobiety, a następnie skinął głową i wyszedł z sali.
- Kaijin. - tym razem skierował swoje słowa do anielicy Zastępu, wracając na środek sali sądu.
- Oczywiście, że wszystko ma wpływ na daną jednostkę. Środowisko, ludzie, wydarzenia z życia. Ale nie można zarzucać jej win grupy, do której należy. TO byłoby czystą hipokryzją biorąc pod uwagę anioły należące do organizacji typu Kundli z Desperacji. - zatrzymał się obok Saiyuri, spoglądając prosto w oczy Seraphiel, pozwalając sobie na cień uśmiechu.
- Cieszę się, że interesuje cię mój podopieczny, choć jak mniemam, nigdy go nie spotkałaś, więc nie możesz wiedzieć jaki jest. Czy nadal jego dłonie są skąpane krwią, czy może jednak dokarmia biednych na Desperacji. Tego nie wiesz, nie jesteś wszechwiedząca. W każdym razie sąd jest zawieszony z racji twojego subiektywnego podejścia do sprawy. Nie wierzę w twój sprawiedliwy osąd, dlatego też zawierzę go archaniołowi, który, jak mniemam, niebawem do nas dołączy. Wiesz, może i jestem głupim pisklęciem, ale wolę już być pisklęciem, niż Metatronem w spódnicy. - warknął cicho. Cała ta sytuacja aż boleśnie przypominała wydarzenia z tamtego czasu. Kobieta nawet zasiadywała w tym samym miejscu.
I przez właśnie takie osoby jak ona, ludzie odwracali się od nich.
W końcu zerwał kontakt wzrokowy z kobietą cierpliwie czekając na Laviaha.



// Ku gwoli przypomnienia - nie jesteśmy wszechwiedzący, więc nie mamy dokładnej wiedzy co do życiorysu Saiyuri, jej broni, tego co robiła, etc. Dlatego dobrym rozwiązaniem będzie Laviah ze swoją mocą^^
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 19:41  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Najmocniejszą i zarazem najsłabszą stroną Laviaha była wiara. Zaciekła wiara we wszystko i wszystkich – niezależnie od jego rasy, przekonań czy tego, w co ten ktoś sam wierzył. Wiara, że w każdym kryje się cząstka dobra. Nic dziwnego, że wierzył także w to, że jego bracia i siostry potrafią dokonywać słusznych i sprawiedliwych osądów. To właśnie dlatego dzisiejszego dnia nie pojawił się na sali. Wierząc w to, że inne anioły będą w stanie z odpowiednim szacunkiem potraktować gościa, skupił się na swoich obowiązkach. Właśnie starannie kreślił coś piórem na papierze, gdy za drzwiami na korytarzu coraz bardziej nasilał się dźwięk butów uderzających o posadzkę – ten nie wyrwał go jednak ze skupienia. Zawsze skrupulatnie starał się wykonywać swoją pracę, nawet jeśli była ona z pozoru mało ważną papierologią. Poza tym był przyzwyczajony do tego, że w pobliżu zawsze przechadzały się inne anioły, które niekoniecznie czuły potrzebę zaglądania do archanielskiej sali.
____Nie tym razem.
____Kroki ucichły tuż pod jego drzwiami i choć w tym momencie naturalnym było spodziewać się pukania do drzwi, osoba za nimi niecierpliwie nacisnęła na klamkę, otwierając drzwi z impetem. Anioł, który pojawił się u progu, zapewne w kolejnej sekundzie karcił się w myślach za ten nietakt, jednak sytuacja, w której się znaleźli, wymagała pośpiechu. Zupełnie odmiennego od tempa, z jakim białowłosy uniósł spojrzenie błękitnych oczu na zaniepokojoną twarz mężczyzny.
____Archaniele...

― ― ― ― ― ― ― ― ―

Niedługo później oboje byli w drodze do sali sądu. Wydawało się, że skrzydlaty nie potrzebował wielu wyjaśnień, gdy członek zastępu poprosił go o udanie się we wspomniane miejsce. Dla Laviaha sprawa była prosta – jeżeli ktoś wzywał go na sąd, którego nie był prowadzącym, coś musiało pójść nie tak. Spiesząc ku wielkim drzwiom sali, serce w jego klatce piersiowej zdawało się dudnić szybciej niż stawiane kolejne kroki, które pospiesznie stawiał naprzód, nie bacząc na anielskiego żołnierza, który za wszelką cenę starał się utrzymać tempo. W głowie błękitnookiego już paliła się czerwona lampka, która zwiastowała niebezpieczeństwo. Spodziewał się najgorszego – rannych, posadzki i ścian skąpanych we krwi – a przecież zanim zerwał się ze swojego fotela, nie dał swojemu bratu czasu na wyjaśnienia.
____Co się tam dzieje? ― spytał wreszcie, a niepokój sprawił, że nawet na chwilę nie odczuł zażenowania. To pytanie powinien zadać już co najmniej minutę temu, bo w chwili, gdy znajdowali się coraz bliżej sali, nie pozostało już wiele czasu na wyjaśnienia. Wersja, którą sprzedał mu skrzydlaty, z pewnością była mocno okrojona, mimo tego Lav zrozumiał, że sąd nie przebiegał w najprzyjemniejszych warunkach, a miejsce, w którym anioły powinny skupić się na zbłąkanej duszy, zamieniło się w pole walki. Na szczęście nie tej fizycznej.
____Kładąc rękę na drzwiach, archanioł przytaknął. Miało to zarówno uciszyć anioła, jak i dać mu do zrozumienia, że przyjął do wiadomości jego wersję. Nie miał innego wyjścia – dobrze wiedział, że w jego obecności mężczyzna nie miał szansy skłamać. Ograniczeniem stawało się jedynie ubieranie historii we własne słowa, ale te wyjaśnienia w zupełności wystarczyły.
____Gdy wszedł do środka, nie omieszkał przesunąć wzrokiem po wszystkich zebranych. Jak za każdym razem, trudno było odgadnąć, co w tym momencie myślał. Twarz jasnowłosego zdawała się nie wyrażać żadnych ludzkich emocji; ktokolwiek zwrócił spojrzenie w jego kierunku, mógł dojrzeć jedynie stoicki spokój. Jedynie w błękitnych oczach tliła się słaba iskra odczuwanego przez niego zawodu, jakby w tym momencie to właśnie on znalazł się na miejscu sądzonej i to on przez ostatnie kilkanaście – może kilkadziesiąt – minut spijał cały ten kwas z ust skrzydlatych.
____Poproszono mnie, żebym zjawił się na sądzie. Poinformowano mnie, że sprawa jest skomplikowana, więc mam nadzieję, że uda mi się pomóc wam w rozwianiu wątpliwości. Nie chciałbym, żeby nasz gość czuł się przytłoczony całą tą sytuacją, zwłaszcza że ma już za sobą wystarczająco tragiczne doświadczenia ― odparł, zawieszając spojrzenie na nieznajomej dziewczynie. Nikt, kto stanął przed obliczem śmierci, nie powinien mieć poczucia, że znalazł się w złym miejscu. Wszak to właśnie tu mógł odnaleźć swój dom.
____Splótł palce obu rąk przed sobą i niespiesznie ruszył w stronę sądzących aniołów.
____Zanim przejdziemy dalej, chciałbym, abyście po sądzie zostali tu ze mną jeszcze przez chwilę. Obiecuję, że to nie potrwa długo. ― Nie było wątpliwości, że w tej sytuacji zwrócił się wyłącznie do trójki skrzydlatych. Świadczył o tym lekko ściszony ton, który miał za zadanie ominąć uszy sądzonej. Cokolwiek miał im do powiedzenia, postanowił zostawić to na później. Zapewne wszyscy zgodziliby się z tym, że w tej sytuacji priorytetem była dusza. ― Mam na imię Laviah. Domyślam się, że osąd powoli dobiega końca, a pytania, które miały paść, zostały już zadane. Jestem przekonany, że Kaijin, Nathair i Seraphiel przedstawią mi swoje argumenty za lub przeciwko twojej drugiej szansy. Ja natomiast chciałbym poznać twoje imię i dowiedzieć się, jak się tu znalazłaś. Czy jest coś, czego żałujesz i co chciałabyś zmienić w swoim przyszłym życiu, gdybyś otrzymała taką szansę?

Moc mówienia prawdy: 1/3
Zadaję pytanie Sai, bo z kolejki wynika, że teraz czas na nią. Będę wdzięczny, jak w swoich postach rozwiniecie głosy już przy Lavie. Osobiście przeglądałem wypowiedzi, żeby mieć jakąś podstawę do tego, że pobieżnie mu o tym wszystkim opowiedziano, ale wszystko działo się w pośpiechu, także hulaj dusza.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.20 21:21  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Wpatrywała się w Raguel, jak wstała i powoli podeszła do niej. Białowłosa wyprostowała plecy, ani na moment nie spuszczając z oczu anielicy. Poczuła się dziwnie jak zaczęła ją obchodzić w kółko uważnie się jej przyglądając. Jak jakiejś małpie w zoo. Jak Anielica Sprawiedliwości chciała zastraszyć zmarłą, to zdecydowanie jej to nie wyszło. Kurayami ani drgnęła, nie była wystraszona. Przed chwilą zmarła w męczarniach, wcześniej katowana przez rosłego wymordowanego. Nie ugięła się wtedy, nie ugnie się i teraz. Nie była dumna ze swojego błędu za życia ale nie była osobą o słabym charakterze. Kompletnie zaskoczyło ją zachowanie Raguel w stosunku do anioła który stanął w jej obronie. Aż ją coś ścisnęło na widok tej sceny, nie rozumiejąc co miała na celu.
Stała przed nimi i odpowiadała ze spokojem na wszystkie pytania, przeżuwała zarzuty ukryte między wierszami. Bolesne insynuacje. Ale to kłamstwa zasłyszane z ust Seraphiel sprawiły że aż szczęka jej opadła. Nie wierzyła w to co słyszała. Czuła jak gorąc tlił się i rozrastał w jej wnętrzu. To miały być anioły?! - Nie znam człowieka o którym mówisz.. nikogo nie zabiłam.. nie wiem więc o jakich ofiarach teraz jest wzmianka.. Może pomyliłaś mnie z kimś innym. Bo to co mi zarzucasz jest oszczerstwem.. - w głosie był chłód. Straciła w jednej chwili szacunek do Raguel, która teraz jawnie oczerniała ją przed zgromadzonymi w sali aniołami. "Tak ma wyglądać sąd ostateczny? Bazujący na kłamstwach i uprzedzeniach?!" warknęła w myślach. - Mało tego zarzucasz mi kłamstwo mimo iż byłam szczera od momentu wejścia do tej sali.. Pytasz mnie o to co bym zrobiła z drugą szansą ale przecież nie interesuje cię odpowiedź na to pytanie. Jestem z S.SPEC.. nie ważne ile osób uratowałam, nie liczy się to że żałowałam pewnych decyzji.. moja egzystencja cię boli.. widać to po twojej postawie. A zarzuty jakie padły z twoich ust jedynie to potwierdzają.. Nie odpowiem już na żadne twoje pytanie.. Nie widzę sensu żeby ci na cokolwiek odpowiadać bo przekręcisz moje słowa i wymyślisz sobie znowu jakieś wygodne kłamstewka. Odpokutuje za to co zrobiłam źle za życia a nie za to za co chciałabyś żebym odpokutowała.. - była spokojna i zdecydowana. Nie widziała sensu dalszej dyskusji jeśli miała być tak dłużej traktowana. Anioły i tak zrobią z nią co chcą. Spojrzenie przeniosło się na Kaijin gdy zaczęła mówić. - Może i bym zmieniła specjalizację.. ale jestem w S.SPEC trochę ponad rok.. wstąpiłam do organizacji od razu po studiach.. nie miałam okazji za dobrze poznać całej prawdy o tym co się dzieje w murach jak i poza murami. - odpowiedziała Kaijin na jej ostatnie pytanie. To była prawda. Zmarła w tak młodym wieku że nawet jeśli zrobiła coś złego to nie miała żywota żeby odpokutować.
Powagę na sali przerwał nagły wybuch śmiechu Nathair'a. Spojrzała na niego zaskoczona. Zamrugała kilka razy i nie wierzyła w to co się działo po chwili. Patrzyła jak podszedł do strażników i wezwał po kogoś. "Po archanioła?" powtórzyła w myślach i patrzyła jak podszedł bliżej niej i stojąc na równi kontynuował swoją wypowiedź. Patrzyła przez chwilę na Nathair'a, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów jego wyglądu. Kaijin podjęła już decyzję ale wcale nie zaskoczyła tym białowłosej. On od samego początku wiedziała że to był koniec. Nawet słowa Raguel nie przemawiały do niej z tą drugą szansą. Saiyuri czuła że to zostało tylko rzucone w eter dla gnębienia. Druga szansa jest wtedy gdy ktoś się otrze o śmierć, każdy o tym wiedział. To mącenie i drażnienie było zbędną torturą. Impuls myśli że mogłaby jeszcze raz zobaczyć bliskich był zbyt bolesny.
Gdy drzwi się otworzyły odruchowo spojrzała w stronę Archanioła. Jego widok zaparł jej dech na parę sekund. Emanował czymś nie do opisania. Rozdziawiła usta słysząc jego pierwszą wypowiedź uwzględniającą jej samopoczucie. W tym miejscu to było niespotykane. Sala sądu już zdołała przesiąknąć negatywnymi emocjami.
Z początku nie zarejestrowała nawet wzmianki o drugiej szansy, nie dotarło to do niej. Najzwyczajniej nie wierzyła w to. - Mam na imię Saiyuri Kurayami. Jestem tu, bo.. - zatrzymała się nie wiedząc jak ma ubrać w słowa odpowiedź. Nie było takiego pytania wcześniej, nikt nie pytał jej jak zmarła. - Zostałam porwana przez łowców.. i zmarłam podczas ich eksperymentów na mnie.. - to brzmiało źle. To brzmiało tak źle że aż ją zakuło gdzieś wewnątrz. -.. bo byłam za słaba.. - dodała już ciszej, bardziej do siebie niż do całej reszty. Wszystko wróciło w mgnieniu oka. Przyłożyła palec wskazujący i środkowy do czoła. Potrzebowała chwili, każde wspomnienie tamtego wydarzenia napawało ją zawodem. - W jednej chwili był ten..nieopisany ból.. jakby ktoś mnie rozrywał od środka kawałek po kawałku.. a potem pustka.. i to miejsce.. - powoli odpowiedziała na pierwsze pytanie.
Potem przyszła kolej na kolejne pytanie, na nie już wcześniej odpowiedziała. - Tak.. jest mi wstyd że dopuściłam się strasznego czynu. Pojmałam anioła na Desperacji do badań.. wtedy nie wiedziałam czym był, ale w pogoni został ranny, bo zamortyzował mój upadek z bardzo dużej wysokości.. żałuję że takie coś miało miejsce.. Został ranny w skrzydło, a ja go zabrałam do bazy S.SPEC na desperacji. W celu badań, poznania tego czym był. Opatrzyłam mu skrzydło, pobrałam krew, ślinę do badań. Jak się zagoił to został wypuszczony na wolność. Nie chciałam mu zrobić krzywdy, to były złe decyzje ale żałuję ich chętnie odpokutuję za nie. Przyjmę każdą karę.. - powiedziała mu szczerze.
- Nie rozumiem ostatniego pytania, przecież moje życie dobiegło końca. Starałam się żyć tak aby pomagać każdemu, zawsze byłam na zawołanie o każdej porze dnia i nocy. Leczyłam rannych i chorych. Szukałam leków na choroby i wirusa X.. pewnie nadal bym to robiła. Zostałam lekarzem bo chciałam a nie dlatego że ktoś mi kazał.. lubiłam to robić. Nie byłam idealna, nikt nie jest.. ale nie zdążyłam się nawet poprawić.. - wymamrotała spuszczając głowę. Wzięła głębszy wdech, to był przecież koniec. Uśmiechnęła się lekko prawym kącikiem, cieszyło ją tylko to że oskarżenia dobiegną końca. Nadal nie pojmowała jakie Anioły miały przeświadczenia o Lekarzach. Czy ten zawód skrzydlatym kojarzył się z takim strasznym złem? Westchnęła cicho pod nosem. - Chciałabym już to mieć za sobą.. to nie było przyjemne doświadczenie.. zwłaszcza wysłuchiwanie o rzeczach których się nie dopuściłam.. o osobach których nie znam.. mam już dość.. chcę być sprawiedliwie osądzona za to kim jestem i co zrobiłam a nie za to co robi cała organizacja w której jestem.. - dodała jeszcze na koniec podnosząc spojrzenie na Laviaha.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.20 23:56  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Czemu miała wrażenie, że jedyną myślącą na tej sali osobą była Kaijin? Anielica, której zapieczętowano moce. Nie nieskazitelnie czysta, a taka, która sama niegdyś zeszła z właściwej ścieżki. To po niej by się tu spodziewała nadmiernego współczucia względem świeżo oderwanej od ciała duszy, a tymczasem zachowywała najwyższą logikę, spokój i dociekliwość. Jako jedna z zastępowych dobrze wiedziała w jaki sposób należy chronić Edenu, jakie zadać pytania.
Podeszła do niej tylko w jednym celu. Z daleka już czuła, że coś jest nie tak, musiała sprawdzić z bliska czym było to uczucie – z jednej strony niemiło znane, ale z drugiej tak odległe i zanikające w pamięci. Obchodząc ją mogła dokładniej zauważyć co było tak niepokojące. Nawet wtedy wciąż dawała jej szansę. Nikłą, zamgloną, ale szansę. Mimo tego, że jej dusza była jakby uszkodzona. Jeśli myślała, że chce ją zastraszyć, to naprawdę była głupia. Jej dalsze czyny po tym jak patronka kosmosu usiadła jeszcze ją w tym utwierdziły. Osiągnęła to co chciała. Ależ to było przewidywalne. Wytrącenie z balansu udawało się za każdym razem w przypadku śmiertelników i chyba jedynie starsze anioły były bardziej stabilne emocjonalnie.
Jakoś go ostatnio nie widać – stwierdziła leniwie. To samo mogłaby stwierdzić o ich dowódcy zastępu. Zupełnie jakby nie istnieli. Czyżby byli tak zapracowani w pisaniu książek albo podpisywaniu autografów? Mogliby papierologię zrzucić na kogo innego, żeby ich bardziej było w świecie widać. Sądząca trójka powinna wyglądać znacznie inaczej niż wyglądała. Przede wszystkim, powinny tu być właśnie te dwie osoby. Zastępowanie ich wyglądało niemal jak zignorowanie obowiązków. Czyżby leń wkradał się w stare kości?
Co robisz na mocy czego? – sparodiowała go kiedy stwierdził, że zawiesza sąd, identycznym tonem jakiego użył wcześniej. – To ja tu zawieszam sąd, pisklę. Tylko dlatego, że sprawa jest z panią Kurayami poważniejsza niż to dostrzegasz – dodała powracając do niewyposażonego w emocje głosu. Był za młody, żeby w ogóle wiedzieć czym są demony. A chyba mieli tu z nimi styczność. Moc archanioła mogłaby się rzeczywiście przydać, choć wołanie go to była głupota. Uwagę o Metatronie puściła mimo uszu. Dużo ją różniło od braciszka, ale tego najwyraźniej młody nie wiedział. Przede wszystkim, poprzedni archanioł nie pozwalał sądzonemu się bronić i nie interesowała go historia kryjąca się za swoją „ofiarą”. Do tego był szalony jeszcze w Niebiosach, a utracenie kontaktu z Ojcem do reszty go pokręciło.
Zdematerializowała skrzydła, wepchnęła się zadkiem bardziej na siedzisko, a następnie obróciła bokiem i zarzuciła nogi na podłokietnik. Mogłaby to zakończyć nim Laviah w ogóle by tu dotarł. Mogłaby, bo sprawa była już przegłosowana. Ale zamierzała poczekać, żeby to archanioł wyprowadził go z błędu, w którym tkwił, żeby może się zirytował choć odrobinę tym, że ktoś go wyciąga niepotrzebnie ze swoich komnat, czy gdziekolwiek on tam teraz był. Może sadził rzepę wedle zaleceń Apokalipsy, z równym odstępem dwudziestu centymetrów pomiędzy każdą bulwą.
Nie możesz wołać Laviaha za każdym razem jak coś idzie nie po twojej myśli i sobie nie radzisz. Kiedyś go zabraknie – stwierdziła, splatając palce na brzuchu i patrząc w sklepienie katedry. Aż dziwne, że nie zawołał tu Hershy od razu z rozkazem wsadzenia jej do celi, bo zbyt krzywo spojrzała na posadzkę. Razem z nią by wylądowała Kaijin, no bo przecież też była przeciwna. Ale hej, przynajmniej miałaby towarzystwo!
Seiun korzystając z tego, że nikt nie zwraca na nią uwagi, podeszła do Saiyuri, usiadła blisko i zaczęła radośnie zamiatać ogonem zimne kamienie. Ametystowe ślepia wpatrywały się w nią zupełnie jakby bestia oczekiwała pieszczot lub zajęcia się nią.
Jeśli zaś chodzi o ciebie, córko Ewy, to „zabicie” jest twoim słowem, nie moim. Niczego ci nie zarzucam, czego najwyraźniej również nie dostrzegasz. Mówię co jest mi wiadome od generała hycli i od innych, którzy znają sprawę z doświadczenia. W żadnym momencie tego sądu nie powiedziałam, że ty coś zrobiłaś – odezwała się. Ktoś tu chyba miał paranoję. – Oczywiście, że interesuje mnie odpowiedź na moje pytanie, po to je zadałam. Jest jednym ze standardowych, które się zadaje w takich chwilach. I szczerze powiedziawszy... – westchnęła, uśmiechnęła się jakby do siebie. – Ani przez chwilę nie sądziłam cię za przynależność. Lubię niektórych z S.SPEC. Wszystko to było grą, którą przegraliście. Cierpliwość jest cnotą. Równowaga naturalną koleją rzeczy. Ja was z tej równowagi wyprowadziłam, a nawet się nie starałam. Zwykła psychologiczna zagrywka, dzięki której lepiej poznaje się drugą stronę – odchyliła głowę by spojrzeć na Kaijin. Normalnie siostrzana dusza. Pięć z plusem za utrzymanie balansu. Niemal w tym samym momencie, w którym wypowiedziała te słowa, do środka wszedł archanioł. I tyle było z niedrętwego wydarzenia. Oby nie było tylko ojojania nad losem, bo się chyba sama odeśle do nieba. Pewnie, że śmierć była tragedią, ale ludzie z założenia nie byli wieczni. Śmierć była dla nich jedynie początkiem i powinna być raczej postrzegana jako coś pięknego. Rozpaczać można było co najwyżej nad tymi, którzy nie mogli rozwinąć potem skrzydeł albo odpoczywać po wieki w raju.
Kiedy skończyła odpowiadać, usiadła normalnie na fotelu, oczy w odcieniach błękitu wpatrzyły się w Laviaha.
Chciałabym zauważyć, że znajdująca się tu dusza jest niekompletna. Tylko jeden rodzaj istot jest w stanie dokonać fragmentacji, a czyn do tego doprowadzający wyklucza możliwość odrodzenia – odezwała się z kamienną twarzą. Wszelkie pakty były pogwałceniem praw, grzechem cięższym chyba niźli samobójstwo. Sprzymierzanie się z ich jedynym, naturalnym wrogiem stawiało w niekorzystnym świetle sądzonego. Kiedy raz się skosztuje zakazanego owocu, chce się sięgać po niego w nieskończoność. Nawet nieświadome złączenie się z demonem nadal było pełnoprawnym złączeniem się z ciemną stroną.


//Ale mamy przed sobą duszę, która przez artefakt jest wybrakowana, co powinniśmy raczej zauważyć, jak już wspomniała Kai ^^
Swój głos i jego rozwinięcie podam w następnej kolejce, jeśli ta ostatnia wypowiedź nie jest wystarczająca.
P.S. Konstrukcja „ku gwoli przypomnienia” jest niepoprawna pod względem pisowni.
A. I dopiszę jeszcze jedno. "jestem w S.SPEC trochę ponad rok" -> Cassiel istniał 3 lata temu. Hardy ten trochę ponad rok.


Ostatnio zmieniony przez Seraphiel dnia 09.02.20 15:15, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.20 13:39  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Naprawdę powinna była wcześniej zacząć chodzić na sądy - jako obserwator, oczywiście i naturalnie - ponieważ wydarzenie to okazało się świetnym przedstawieniem i znakomitą, słodką rozrywką. Powiedziała już to, co miała i zamierzała, toteż miast wtrącać się ponownie do dyskusji postanowiła najzwyczajniej w świecie śledzić przebieg tutejszej, rozwijającej się i rozpędzającej niby mający się niedługo wykoleić pociąg akcji. Mrugnęła krótko srebrnymi oczkami, podnosząc się ze swego niewygodnego siedziska po tym, jak do pomieszczenia wpakował się szanowny Archanioł - coraz ciekawiej się robiło, hah! Nuta zawodu jawiąca się w jego głosie i jego przykryty prośbą rozkaz dotyczący tego, aby zostali tu po zakończeniu sądu były doprawdy... słodkie oraz urocze, choć ktoś mógłby się z nią nie zgodzić. Luźno zastanowiło ją też, cóż to się w ogóle porobiło pośród Skrzydlatych podczas jej długiej i zakleszczonej w ciemnościach drzemki, ponieważ niegdyś nie byli aż tak... miękcy i pobłażliwi - wystarczyło spojrzeć na jej sytuację, mimo iż przytoczyć jej nie zamierzała. Założyła ręce na klatce piersiowej, stojąc cierpliwie oraz niewzruszenie przy swoim wspaniałym artefakcie i wzrok swój koncentrując na pupilku Sprawiedliwej. Mimika jej, tymczasem, nie zmieniła się nawet o złudną, chwiejną jotę - taka już była, yup.

/Może nitpickuję, ale cóż.
Sądziłam, że Sai nie może kłamać? Fabuła z Cassiel została przerwana, to dlaczego mówi, że został wypuszczony? Po jej ostatnim poście tam nie wynika też, aby miała ochotę czy zamiary go wypuścić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.20 23:16  •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
Uniósł jedną brew ku górze, kiedy kobieta zaczęła go przedrzeźniać. Miał wrażenie, że przed nim znajdowała się mała, rozkapryszona dziewczynka, której ktoś bezczelnie zabrał ulubionego pluszaka, a nie anielicę, która dumnie nosiła nazwę Anioła Sprawiedliwości. Westchnął ciężko, czując, jak z każdym kolejnym uderzeniem serca zaczyna odczuwać narastający ból w skroniach. Naprawdę powinien odmówić przyjścia tutaj i brania udziału w tym żałosnym przedstawieniu. Gdyby tylko wiedział.
- Nie zawołałem archanioła dlatego, że, jak to ujęłaś, sobie nie radzę. Bo, pozwól, że cię oświecę, ale w całej tej sytuacji nie chodzi o mnie, a o nią. - zrobił pauzę, wskazując na stojącą obok niego Saiyuri.
- Mam wątpliwości co do twojego osądu, który jest bardzo subiektywny i nie widzę w nim ani krzty sprawiedliwości. Ponadto mam wrażenie, że od pewnego momentu zaczęłaś podchodzić do tego sądu zbyt osobiście, co udowadniasz w każdym momencie, w którym przemawiasz. Twój pretensjonalny ton, arogancja, ciągle nazywanie mnie pisklęciem i próba odebrania mi rangi, choć doskonale wiemy, że nie możesz tego zrobić tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że za wszelką cenę chcesz udowodnić swoją wyższość. Jakby to było w tym momencie czymś najważniejszym, bo odważyłem się sprzeciwić twoim słowom. Nawet sposób, w jaki teraz siedzisz, jakbyś znajdowała się w barze , a nie w sali sądu tylko pokazuje twój brak szacunku do całej tej sytuacji. Seraphiel - głos, którym przemawiał miał spokojny, z cieniem zmęczenia. A gdy tylko wypowiedział ostatnie słowo, drzwi do sali skrzypnęły, wpuszczając do środka najważniejszą osobę w anielskim społeczeństwie.
Nie przejął się zbytnio słowami, które skierował do ich trójki. Domyślał się, że taki będzie finał całego tego sądu. Widział ten zawód w jego oczach, że nie byli w stanie skończyć tego bez niego. No cóż, stało się. Niech tylko sąd dobiegnie końca, Laviah na nich pokrzyczy i Nathaira już tutaj nie będzie.
Odsunął się na parę kroków od Saiyuri, dając swobodny dostęp Laviahowi do dziewczyny, w milczeniu przysłuchując się jego słowom, oraz tłumaczeniom kobiety. A gdy nastała cisza, i nikt nie kwapił się do jej przerwania, postanowił ostatecznie zabrać głos.
- W przeciwieństwie do Seraphiel oraz Kaijin jestem za tym, aby dać jej drugą szansę. Owszem, być może jej dusza nie jest kompletna, ale z tego co widzę brakuje zaledwie małego fragmentu. Ponadto nie ma dłoni zbrukanych krwią ani żadnymi innymi, ciężkimi grzechami. Trzeba pamiętać, że ludzie to kruche istoty o słabej woli, i robią błędy. Nie ma idealnej duszy. Nic nie jest albo czarne, albo białe. Bóg zawsze wybaczał i odpuszczał grzechy, jeżeli człowiek ich szczerze żałował. Niech bezbożny porzuci swoją drogę, a przestępca swoje zamysły i niech się nawróci do Pana, aby się nad nim zlitował, do naszego Boga, gdyż jest hojny w odpuszczaniu. Księga Izajasza. Ta sama księga mówi również: Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna. A to wszystko jedynie udowadnia, że Bóg jest miłościwy. Dlatego tym bardziej uważam, że Saiyuri zasługuje na drugą szansę, bo szczerze żałuje za swe błędy i grzechy, których dopuściła się za życia. Wierzę, że dobrze wykorzysta daną jej szansę. - zamilkł, przyglądając się przez chwilę kobiecie, a potem odwrócił wzrok, kierując go w stronę archanioła. Decyzję już podjął, teraz wszystko pozostało w rękach Laviaha.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala Sądu - Page 14 Empty Re: Sala Sądu
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach