Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra


Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Go down

Pisanie 23.06.17 22:25  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Stał nieco w tyle za Laviahem. Jak zawsze odziany w schludne, proste ubranie przywodzące mocniej na myśl Europę aniżeli Japonię. Milczący, zapatrzony we własne notatki, skrzętnie przygotowane przed tym wydarzeniem. Liczne linijki zapisane istotnymi elementami życia stojącego przed nimi śmiertelnika. Egzystencja zamknięta w odrobinie tuszu i papieru.
Z drugiej strony, czy werdykt nie był oczywisty?
Uderzył delikatnie kartkami o poręcz jednego tronu, aby wygładzić stosik. Odłożył je następnie na podłokietnik i skinął lekko głową Laviahowi, kiedy ten skończył mówić.
- Pozwolicie, usiądę. Będę notował. - Poinformował cicho. Kultura i szacunek względem towarzyszy nie pozwalały mu tak po prostu rozsiąść się niby kura na grzędzie, gdy oni sami stali. Niemniej potrzeba dokumentowania tego wydarzenia była zbyt silna. Odczekawszy stosowny moment, w którym aniołowie mogli zaprotestować, zajął miejsce i wykorzystał szeroki podłokietnik jako pewnego rodzaju blat. Wyjął czyste karki, dobył ołówka... I spojrzał na Cronusa. Obojętnie, bez najmniejszych emocji. Zupełnie jakby ciążący na Jahleelu ciężar odpowiedzialność za los śmiertelnika był ledwie tylko pyłkiem, który można strzepnąć z ramienia niedbałym ruchem.
- Twój czas na Ziemi dobiegł już końca. - Poinformował uprzejmie, potwierdzając obawy mężczyzny. - Acz miejscu temu daleko do piekła. - Nic więcej nie rzekł, bowiem sądzony zaczął swą mowę obronną. Anioł zaś pisał. Nie przerywał mówiącemu mężczyźnie, skupiony na notowaniu. Sprawne palce kreśliły kolejne znaki zgoła machinalnie. Zawahał się dopiero przy ostatnim zdaniu w nieznanym mu języku. W końcu zdecydował się na zapis fonetyczny, zanim głos mówiącego przebrzmiał w sali. Uniósł wzrok na Cronusa.
To wszystko pięknie brzmiało. I prawdopodobnie tylko brzmiało. Czego to ludzie nie robią w obliczu swojej zguby? Nie bez powodu mawia się, iż tonący chwyta się brzytwy. A potem po raz kolejny wskakuje w jezioro, nie przejmując się starymi bliznami na dłoniach.
Postukał delikatnie palcami o podłokietnik tronu, wpatrując się w mężczyznę. Parokrotnie wzrok Jahleela prześlizgnął się także na postać Hershy. Obserwował go nieco dyskretnie, pragnąc rozwiać kilka osobistych wątpliwości względem albinosa. Póki co jednak prym wiódł sądzony. Brunet powrócił zatem do niego uwagą.
Odczekał moment, czy żaden z jego towarzyszy nie zechce zabrać pierwszy głosu, nim sam się odezwał.
- Chciałbym podziękować za tę wyczerpującą spowiedź. Zdajesz się jednak nie żałować swoich czynów. Zapewniasz gorliwie, że uczyniłbyś to samo raz kolejny. Załóżmy zatem, że taką szansę dostałeś - ponownego przeżycia swojego życia. Czy daleki od prawdy będę, gdy powiem, iż efekt byłby ten sam? Popadnięcie w pychę i despotyzm. - Chciałby się mylić. Może źle zrozumiał Cronusa, może umknęło mu coś z jego postawy lub gestów? Tego właśnie najbardziej się obawiał - popełniania kolejny raz tych samych błędów, które w przypadku tego osobnika mogą być tragiczne w skutkach. Przerwał na chwilę, poprawiając delikatnie mankiet koszuli.
- Nie takie drogi powinno się obierać, pragnąc dobra dla ludzi. Grzechem nie jest chronienie swych sióstr i braci, grzechem jest zabijanie. Nawet - czy zwłaszcza - pragnąc spokoju. Nienawiść rodzi nienawiść, wojna kolejną wojnę. Choć nie zaprzeczę, umarli mają spokój wieczny. - Mówił niezbyt głośno i zupełnie bezbarwnie, nawet pod koniec nie dało się dosłyszeć żadnej złośliwości w jego głosie. Ciężko zatem ocenić, czy anioł pozwolił sobie na odrobinę ironii, czy też rzucił faktem oczywistym. Prawdopodobnie to drugie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.17 19:32  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
HERSHA
Ponieważ Ev jest skazana na posługiwanie się tylko jedną ręką, poprosiła mnie, bym w swoim poście uwzględniał reakcje jej postaci, o których będzie mnie informować na bieżąco.

― Morderstwo jest wciąż morderstwem. Bez względu na okoliczności i pobudki. Nic nie daje ci prawa do decydowania o tym. Zabijałeś inne dzieci, torturowałeś, trzymałeś w zamknięciu. Jest to niedopuszczalne, zwłaszcza, że nie czujesz z tego powodu jakiejkolwiek pokory. Chociaż doceniam, że jesteś z nami szczery.



Niełatwo było mu być tym, który musiał uświadomić komuś bolesną prawdę – tym bardziej, kiedy tą prawdą miała być świadomość, że czyjś los na Ziemi dobiegł już końca. Rozchylił już usta, wydając z siebie pierwszą, niepasującą do niczego głoskę i momentalnie zamilkł, gdy to Jahleel postanowił przyznać Cronusowi rację. Ludzkie życia niewątpliwie były kruche, a białowłosemu pozostało jedynie wymowne przytaknięcie, by podkreślić wagę tej sprawy.
Umarł, a teraz miał przed sobą jedyną i ostatnią szansę.
Równie trudno było wysłuchiwać spowiedzi tak, by wyciągać z niej zarówno te dobre strony, jak i złe. Gdyby tylko to było możliwe, każdy dostałby od niego i tysiące szans, by móc się poprawić. Wiedział też jednak, że takie podejście mogło przynieść więcej szkód niż korzyści – i nie chodziło tu o nich, a o inne osoby. Być może nawet o ludzkość, którą tak zażarcie chciał bronić i dla której – jak sam przyznał – popełniłby te same błędy jeszcze raz.
Nie tak miało być.
Nie mogę nie przyznać racji moim przedmówcom ― odezwał się wreszcie po chwili dręczącej ciszy. Splecione palce anioła ścisnęły się mocniej, aż do momentu, w którym poczuł lekki ból, który przypomniał mu o tym, że materialne ciała pozwoliły im przynajmniej w niewielkim stopniu odczuć to, co czuli ludzie. Uświadamiały, jak ciężko było radzić sobie z cierpieniem, ale też innymi aspektami człowieczeństwa. ― Chęć powtórzenia jeszcze raz tych samych błędów – nawet dla czyjegoś dobra – nie jest rozwiązaniem.  Nie uważam, że nie zasługujesz na drugą szansę. Uważam, że w tym przypadku danie ci jej przez nas byłoby świadomym przekazaniem ci broni do ręki, abyś znów mógł decydować o czyimś życiu lub śmierci, wolności i niewoli. ― Pokręcił nieznacznie głową, na moment wbijając wzrok w ziemię, jakby do ostatniej chwili próbował wyprzeć fakt, że ktoś był do tego zdolny. I to nie tylko raz, ale nawet setki razy.
Spojrzenie skrzydlatego na nowo skonfrontowało się z twarzą sądzonego. W anielskich oczach nadal tliło się współczucie, ale też żal – być może dokładnie taki sam, jaki ojciec mógł żywić do własnego syna, który mimo jego dobroci dopuścił się karygodnego czynu. Nadal jednak pozostawał jego synem.
Jednak szansa, którą dajemy to nie możliwość powrotu do tego, co było. Odszedłeś, chłopcze. Twoje miasto zapewne już się o tym dowiedziało. Nie masz już bogactwa ani władzy, mogą minąć lata, zanim zaskarbisz sobie czyjś szacunek i już na pewno będziesz musiał zdobyć go w inny sposób niż robiłeś to dotychczas. Spojrzeć na świat z innej perspektywy, pomagać nie tylko tym, których chroniłeś dotychczas, ale i tym, na których chciałeś sprowadzić zgubę, być może nie zdając sobie sprawy, że nie wybierali swojego losu. Nie jestem pewien, czy byłbyś gotów na takie zmiany. Zresztą zapewne nie tylko ja.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.17 17:31  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
- Uważacie, że była jakaś inna droga? Jakaś zakryta przed nami opcja dzięki której wszyscy żylibyśmy długo i szczęśliwie i nikt nie musiałby umrzeć? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Myślałem często nad tym. Co by było, gdyby nasza sytuacja nie była tak żałosna. Niewielu w Mieście ma pojęcie jak wiele razy otarliśmy się o kompletną zagładę. Uratowało nas poświęcenie. Niektóre z własnej woli, inne... Niekoniecznie. Czym jest jedno ludzkie życie w obliczu przetrwania setki, tysiąca osób? Miasto jest otoczone wrogami z każdej strony, nawet w samym Mieście czają się ci, którzy chcą tylko nas wszystkich pozabijać z czystej zemsty. Nasze mury są jednocześnie naszą ostatnią linią obrony jak i więzieniem na które jesteśmy skazani. Aby uniknąć stagnacji i zniszczenia potrzebne były ofiary. Nie zdajecie sobie sprawy jak zła jest sytuacja ludzkości, nas, dzieci Bożych! Zdani sami na siebie, z kończącym się miejscem do życia i zasobami! Robiłem to, co musiałem. Ktoś musiał to zrobić. Bez tego całe Miasto złożyłoby się powoli jak domek z kart. Nie stałoby się to jutro, pojutrze. Minęłyby lata. Ale widmo naszego końca wisiało nam nad głowami. Chciałbym, aby mogło być inaczej. Ale nie jest.

Były dyktator wbił wzrok w ziemię. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak zawahał się. Zrobił kilka kroków w lewo.

- Czasami żałuję, że ta odpowiedzialność spadła na mnie. Gdybym urodził się jako ktoś inny, zwyczajny. Moje życie było wojną. Czy to na polu bitwy z bronią w rękach, czy to na salonach posługując się słowem. Nie znam niczego innego. Ale jeśli mam szansę na poznanie czegoś innego, na drugą próbę. Szacunek, władza, bogactwo. Hah. Do diabła z tym. Z chęcią oddam to wszystko, jeśli mogę stanąć w pierwszym szeregu. Bronić moje Miasto przed tymi, którzy chcą je zniszczyć. - spojrzał się znowu na sędziów - Pozwólcie, że zadam wam pytanie.

Zrobił kilka kroków w bok, wyraźnie myśląc nad swoimi kolejnymi słowami. Wziął głęboki wdech, przygładził wąsy.

- Chciałbym usłyszeć waszą odpowiedź, waszą opinię. Co może zmienić naturę człowieka?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.17 10:12  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Palce znowu kreśliły znaki, zapisując kolejne zdania z wypowiedzi sądzonego mężczyzny.
- Wiedziałeś o istnieniu aniołów. Wiedziałeś o istnieniu wirusa i efektach, jakie jego działanie wywiera na organizm ludzki. Niemniej zdecydowałeś się przekazać swym ludziom wiedzę tylko o tym drugim. Ponieważ to było dla ciebie korzystne. Celowa panika, którą mogłeś ugasić i zbudować autorytet. Zamiast dać ludziom nadzieję, dawałeś im strach, aby trzymali się władzy. Tej przegniłej władzy, której sam nadużywałeś, jak się niedawno przyznałeś. - Odłożył na moment ołówek, aby spleść palce i zamilknąć na parę sekund.
- A gdybyś wybrał, by przekazać im wieść o aniołach? - Spytał cicho. - Oczywiście, nie byłbyś wtedy panem sytuacji. Musiałbyś godzić się na współpracę z archaniołem, na współpracę ze zwierzchnościami, istotami o wiele potężniejszymi od ciebie. Władza nie byłaby już absolutna, byłaby dzielona. Dzielona z kimś, kto ma czyste serce i na pewno nie pozwoliłby ci zabijać. Ale zyskałbyś sprzymierzeńca, któremu zależy tak samo jak tobie na dobru ludzi. Czysta woda na skinienie ręki, owocujące drzewa rosnące z jałowej ziemi, kontrola nad pogodą nie poprzez technologię, ale poprzez najczystsze esencje żywiołów. - Kolejna chwila milczenia. - Tyle, że wiązałoby się to z pokorą względem aniołów. Akceptacją naszych zasad, pogodzeniem się z tym, że to my byśmy ustalali reguły. To było nie do pomyślenia, prawda? Byłeś despotą. Byłeś tyranem. Byłeś pyszny i bezwzględny. Wbiłeś sobie do głowy, iż twoja racja jest jedną jedyną słuszną, bowiem tylko ty jesteś ponad tym i tylko ty potrafisz przejrzeć polityczną grę. Grę pięknych słów i białych kłamstw, którymi karmisz nas nawet teraz. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Zatem rozumiem, że w milczeniu zgadzasz się z naszymi wnioskami. Popełniłbyś te same błędy, znów powtarzając, że to dla dobra miasta. Zgadzam się z Laviahem. Wielka moc pociąga za sobą wielką odpowiedzialność, którą strach ci przekazać.
Opuścił wzrok, biorąc kartki i wyrównując stosik.
- Nic. - Rzekł w końcu. - Natury człowieka nie może nic zmienić, bowiem naturą człowieka jest zmiana. Jeśli zmienisz zmianę, to wciąż będzie zmiana, to dalej będzie trzymanie się ludzkiej natury. Paradoks. Wolność, dana człowiekowi wraz z otrzymaniem wolnej woli. Zdolność do adaptacji, przystosowania się do zmieniających się warunków, mądrość wynikająca z umiejętności do dorastania i kształtowania swojego charakteru, które czynią człowieka koroną stworzenia. - Zabrał się znów za pisanie.
- Ale ty dobrowolnie wyzbyłeś się człowieczeństwa. - Zakończył, pozwalając, aby reszta słuchaczy sama wyciągnęła wnioski.

/ Praktyki mnie zjadają-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.17 22:43  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Zamknął oczy, wsłuchując się w każde wypowiadane słowo na tej Sali. Zarówno przez sądzonego, jak i sądzących. Szczerze powiedziawszy, to już podjął wyrok. Właściwie to była tylko formalność, kwestia paru chwil, kiedy zostanie ogłoszony oficjalnie. Cronus nie był zły. Nie w pełni tego słowa znaczeniu. Ale jego czyny już tak.
Kiedy w pomieszczeniu zapadła cisza, postanowił wreszcie zabrać głos, chociaż wiedział, że jego słowa już niewiele wniosą do sprawy. Aczkolwiek przez samą grzeczność uczestniczenia w sądzie nad zbłąkaną duszą, tak wypadało. Z szacunku do wszystkich, którzy się tutaj zebrali.
- Moje słowa nie wniosą nic wiele, z racji, że wydaje mi się, iż wszystko zostało już powiedziane. – odezwał się, otwierając wreszcie oczy, które skierował na dawnego dyktatora. - Popieram moich przedmówców. Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę I przebaczanie. Ale pod warunkiem, że sami chcą drugiej szansy i przebaczania. Że chcą naprawić grzechy, których się dopuszczono. Ty z kolei drugiej szansy nie chcesz, Cronusie. Wierzę, że jeżeli takową byś otrzymał, to robiłbyś to samo. Podążałbyś tą samą ścieżką, jak do tej pory. – pokręcił delikatnie głową.
- Twoje dobre chęci są jedynie pięknym kłamstwem. Prawda jest zupełnie inna, brutalniejsza. – odetchnął cicho przez nos, dochodząc do wniosku, że w pewien sposób żałuje istoty stojącej przed nim. Chociaż zapewne tego nie chciał.
Czy mógł coś więcej dodać? Nie, zdecydowanie nie. Wystarczająco wiele padło. Czas zakończyć sąd i całą niepewność, która prześlizgiwała się pomiędzy nimi.
- Archaniele. – odwrócił głowę, kierując swoje słowa tym razem bezpośrednio do Najwyższego. Skinął najpierw delikatnie głową, by oddać mu tym samym szacunek, po czym kontynuował.
- Po wysłuchaniu słów zarówno jednej, jak I drugiej strony, chciałby, o ile zezwalasz, przedstawić swoje końcowe stanowisko. Uważam, że Cronus nie żałuje grzechów, jakich się dopuścił i jeżeli otrzymałby drugą szansę, uczyniłby to samo. A być może dopuściłby się jeszcze gorszych zbrodni w imię fałszywego dobra, które głosił. Z tego powodów uważam, że nie zasługuje na szansę stąpania pomiędzy nami i czynienia dobra. Obawiam się, że otrzymane moce wykorzystałby w złych celach. To wszystko. Dziękuję za wysłuchanie. – ponownie pochylił nieco głowę w stronę Laviaha, a następnie odwrócił się w stronę drugiego anioła, któremu również się pochylił. Na sam koniec ponownie spojrzał na Cronusa.
Swoje zdanie wyraził.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.17 20:36  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Nie zapominajmy, że po tym wszystkim formalnie nie byłby człowiekiem ― odparł Laviah, zupełnie jakby do ostatniej chwili próbował umocnić pozycję Cronusa. Nie chciał, by były dyktator uznał, że stoi naprzeciwko wrogów, którzy chcieli podciąć mu skrzydła, zanim w ogóle je otrzymał. Dosłownie. Jednak im dalej brnęli przez rozprawę, tym coraz więcej argumentów pojawiało się przeciwko niemu. ― Nie mogę jednak zaprzeczyć, że lepiej niż my wszyscy razem wzięci – przynajmniej odkąd otrzymaliśmy własne ciała – zna wszystkie ludzkie pokusy, a także to, jakie korzyści mogą przynieść. Niewielu potrafi się im opierać. Jak wspomniał Jahleel, istniały inne sposoby, które prawdopodobnie pozwoliłyby na uniknięcie sytuacji, w której się znalazłeś, chłopcze. Choć wymagałyby wielkich wyrzeczeń dla kogoś, kto przywykł do tego, by w pełni kontrolować sytuację, nawet jeśli zakładało to najbrutalniejsze rozwiązania.
Opuścił wzrok w zamyśleniu, przyglądając się przy tym posadzce. Znacznie łatwiej było skupić się na obserwacji punktu niż na patrzeniu na kogoś, kto do ostatniej chwili walczył o swoje racje. Białowłosy miał to do siebie, że zawsze i po każdej stronie próbował doszukiwać się zarówno tych racji, jak i ich braku. Problem polegał na tym, że tym razem trzy racje ścierały się z jedną – w zasadzie kompletnie bezbronną.
„Archaniele.”
Ścisnął mocniej palce, przenosząc wzrok na Hershę. Nie dał po sobie poznać, że oficjalność ciążyła na jego barkach, szczególnie że znali się już wiele lat, choć z pewnością nikt nie nazwałby ich bliskimi przyjaciółmi. Uważnie wysłuchał podsumowania dowódcy i kiwnął nieznacznie głową.
Jednak istnieje opcja, by obecny tu Cronus objął rolę anioła służebnego objętego klątwą ― zaznaczył, wysuwając prawdopodobnie jedyną słuszną opcję poza zesłaniem skazanego do nieprzeniknionej nicości. Tę propozycję skierował jednak tylko do dwójki swoich towarzyszy, zdając sobie sprawę, że stojący przed nimi mężczyzna nie znał edeńskiego nazewnictwa, jak i praw, które panowały w Anielskich Ogrodach. Spojrzenie Lava przeskoczyło z Hershy na Jahleela, gdy postanowił odczytać z ich twarzy jakiekolwiek reakcje.
Nie mógł jednak zapominać o oczekującym na werdykt Asellusie.
Doceniam, ile poświęcenia włożyłeś w pomoc ludzkości i to, jak uparcie wierzyłeś w swoje idee. Istnieją jednak dowody na to, że nie każdy występek był – jak zwykliście na to mawiać – złem koniecznym, a niektóre z nich miały na celu zademonstrowanie potęgi, jaką dysponujecie, zanim zagrożenie się pojawiło. Wszyscy ci, których z twojego rozkazu zamykano w laboratoriach, mieli równe prawo do posiadania wolnej woli, którą zamknięto w ciasne kajdany. Nie tylko dla dobra innych, ale przez zwykłą ciekawość tego, co się stanie. Myślisz, że byli w czymś gorsi od ciebie?
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 2:26  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
- Odkrycie przed Miastem faktu istnienia Wymordowanych wywołało zamieszki, które nasi wrogowie skrzętnie wykorzystali. Ale ta wiedza była potrzebna aby mieszkańcy obudzili się ze swojego długiego snu. Zrozumieli zagrożenie przed jakim stoją. Aby móc przygotować się na trudności które mogą nadejść lada chwila. Ludzkość musi być silna. Na tyle silna by nie złamać się pod nadchodzącą nawałnicą. Mówisz o powiedzeniu mieszkańcom, że istniejecie. Studiowałem psychologię człowieka wiele lat. Wieść, że istnieją nadnaturalne istoty które przybyły nas uratować spowodowałyby chaos. Lenistwo. Lekkomyślność. Krótkowzroczność. Po co się starać, skoro ktoś potężniejszy od nas zrobi wszystko za nas? Do tego prawdopodobnie jedna z was, niejaka Niji, próbowała przejąć w tym samym czasie władzę w Mieście chowając się za swoim androidem. Czytałem raporty w których wśród Łowców spostrzeżono skrzydlate istoty, tych samych Łowców którzy terroryzowali Miasto, tych Łowców wśród których czają się także roznosiciele wirusa. Skąd mogłem znać wasze motywy i zamiary skoro sami postanowiliście trzymać się w cieniach zamiast stanąć w świetle? - rozłożył ręce.

- Dlaczego sami nie ujawniliście się? Dlaczego przez cały ten czas gdy byłem u władzy nie usłyszałem od was, sług Bożych, ani słowa? Ani szeptu. - przerwał na chwilę - Mówicie o wspaniałych czynach i wasze idee są piękne, jednak rzeczywistość Miasta jest zupełnie inna. Brak wszystkiego. Kończące się miejsce do życia, zasoby wiecznie na wyczerpaniu zaś to co możemy wykorzystać idzie w machiny wojny aby obronić nas przed grozą czającą się poza murami. Myślicie, że gdyby sytuacja Miasta była lepsza to czy aż tyle niewinnych musiałoby umrzeć? Nie. Oczywiście, że nie. Ale w tym momencie gdyby te osoby zostałyby pozostawione same sobie, mogąc tylko konsumować zasoby zamiast je produkować... To nie stałoby się natychmiast. Niczym piach rzucony między koła zębate, cała machina zwana M-3 zaczynałaby zgrzytać, zwalniać, aż w końcu by zatrzy,ała się na zawsze. Moje rządy nie były idealne. Część tego, co zrobiłem, nie było złem koniecznym. Było megalomanią. Paranoją. Strachem przed utraceniem władzy i, co za tym idzie, pozostawienie Miasta w czyichś niekompetentnych rękach. Przyznaję się do tego. Ci, co zostali zamknięci w laboratoriach jak i ci, którzy zostali zabici tylko dlatego, że byli starzy. Większość była niewinna. Oddali życie Miastu. Nie musieliby gdyby sprawy wyglądały inaczej, ale w tych warunkach było to konieczne. Ich ofiara dzięki której Miasto mogło przetrwać dłużej, dzięki której nowe metody obrony przed Wymordowanymi mogły zostać stworzone; ta ofiara nie zostanie przeze mnie zapomniana. Bez tej ofiary Miasto byłoby zgubione. Dlatego pracowałem nad zmianą sytuacji. Zebrałem ludzi myślących jak ja, patrzących w przyszłość. Patrzących poza mury.

- Głęboko pod rządową częścią Miasta istnieją laboratoria i szklarnie gdzie opracowywane były rośliny mogące wytrzymać na Desperacji. Chciałem, aby za dekadę, dwie, trzy moja praca przyniosła owoce. Aby ci, którzy nadejdą po mnie nie musieli czynić tego, co ja musiałem. Zniszczyć nasze więzienie. Dać Miastu wszystko, czego kiedykolwiek będzie potrzebowało. Nie dożyłbym tego, ale nie chodziło tutaj o mnie, chodziło o Miasto. Ludzkość potrzebowała potwora który zrobi za nich to, czego inni nie odważyliby się. Ja jedynie wypełniłem rolę.

- Zaś, co do ostatniego pytania... Człowiek ma wolną wolę. Każdy. Niezależnie od tego czy jest pod wpływem wirusa, czerwonki czy może w jego żyłach płynie czysta krew. To od niej zależy, kim ostatecznie jesteśmy, dzięki niej podejmujemy świadomy wybór. Czy umrzemy jako bohaterowie, czy będziemy żyć jako potwory. Czy będziemy chronić, czy krzywdzić. To także moje zdanie na zadane wcześniej przeze mnie pytanie. "Wola". "Wola" może zmienić naturę człowieka.


Sorry za ściany suchej gadaniny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.17 0:21  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Przymknął na ułamek chwili oczy, zanim przestał notować i zaczął wertować przygotowane wcześniej kartki. W ciszy, jaka na moment zapadła w sali, słychać tylko było szelest przerzucanych notatek.
- Aniołowie nie są na razie problemem, ich istnienie nie musi zostać ujawnione. To akurat nie przyniosłoby nam żadnych korzyści. - Uznał, że jedynym komentarzem w tej kwestii - najlepszym z resztą - będzie zacytowanie słów samego Cronusa. Znowu większość kwestii pozostawił bez rozwinięcia, pozwalając, aby słuchacze sami wyciągnęła wnioski. Te z resztą zdawały mu się oczywiste. Niewiele z wypowiadanych przez sądzonego słów traktował już za prawdziwe. Chociaż, może lepiej... Nie zarzucał mu kłamstwa co do każdego słowa. Niektóre i owszem, mogły być szczere. Niemniej Jahleel nie wierzył już w możliwość poprawy mężczyzny. Nie przeczył, iż Cronus mógł - i może nadal - mieć dobre intencje. Ale tymi brukuje się piekło, szczególnie w wykonaniu osób jego pokroju.
Poważnie zaczynał rozważać sens dalszej dyskusji. Szczególnie po wypowiedzi Hershy. Zerknął na dowódcę przelotnie, zanim skupił się na swoim zadaniu.
- Rozważałem tę opcję. - Przyznał, komentując propozycję Laviaha. - Acz musimy pamiętać, jak wiele ten mężczyzna złego uczynił będąc śmiertelnikiem. Czy wypada nam się łudzić, iż klątwa go powstrzyma? Nie uwiążesz go. Nie zamkniesz na Babelu i nie będziesz trzymał pod kluczem. - Postukał chwilą ołówkiem w kartkę. - Czy to bezpieczne? - Wiele złych scenariuszy można było w danym momencie stworzyć. Niezaprzeczalnie samo pojawienie się Cronusa w Mieście mogło wywołać poruszenie, nie mówiąc już o jego poczynaniach. Brunet daleki był od sądzenia, iż były dyktator tak łatwo i chętnie wykorzysta drugą szansę na pracę nad sobą. Ale rozważał wszystkie scenariusze. Od dobrych, po złe, acz przyznać trzeba, że w przemyśleniach anioła królowały te negatywne.
Musieli poważnie zastanowić się, czy ryzyko jest opłacalne. W odczuciu Jahleela, bilans zysków i strat niebezpiecznie mocno chylił się ku wartościom minusowym. Zaś oni nie mogą sobie pozwolić na tak niepewne decyzje. To ma zadatki na tragedię.
Lecz swojego osądu jeszcze nie wydawał. Wolał wpierw zapoznać się z opinią Laviaha. Cuda się zdarzają, kto wie, może jeszcze archanioł go przekona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.17 22:41  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Wysłuchał słów archanioła, to oczywiste, aczkolwiek nie mógł się z nimi zgodzić. Nadal podtrzymywał, że każdy zasługuje na drugą szansę, jeżeli tylko pragnie się zmienić i odkupić swoje grzechy. Ale Cronus tego nie chciał. Ślepo wierzył w swoje przekonania, brnął w zaułek bez wyjścia. Nie mógł się zgodzić, by ktoś taki, otrzymał dar drugiego życia.
- Wybacz, Najwyższy, ale nie mogę się na to zgodzić. Jak sam widzisz, Cronus w żaden sposób nie żałuje swoich grzechów. Uważa, jest przekonany, że postąpił słusznie. Dla dobra swoich ludzi. Ale prawda jest taka, że świat już miał do czynienia z osobą o podobnym rozumowaniu. – zamilkł na krótką chwilę, i spojrzał uważnie na sądzonego.
- Adolf Hitler również uważał, że słusznie postępuje. Że wszystko to, co robi, jest dobre dla jego ludu. Robił to dla nich. Nie mogę pozwolić,  by ktoś o takich poglądach otrzymał drugą szansę.

Krótko, ale co będę się rozpisywać.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.17 21:00  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
„Dlaczego sami nie ujawniliście się?”
Białowłosy rozchylił nieznacznie usta, jednak zamiast przerwać Cronusowi, odetchnął głębiej i wypuścił bezgłośnie powietrze, analizując kolejno wszystkie słowa. Sądzony miał prawo mieć do nich żal, jednak istniały pewne znaczące powody, dla których sprawy miały się tak, a nie inaczej. Laviah z kolei miał nadzieję na to, że ktoś o pozycji dyktatora – osoby wiedzącej znacznie więcej niż przeciętny człowiek – był w stanie zrozumieć te powody.
Jesteś młody, chłopcze. Nie było cię na świecie, gdy wiele lat temu wszystko chyliło się ku upadkowi. Wtedy też to my zstąpiliśmy na ziemię. Niektórzy z aniołów nie przeżyli, oddając życie, by uchronić Ziemię od kataklizmów. Nie wszystko udało się uratować. ― W oczach Archanioła dało się dostrzec autentyczny smutek, choć ten kompletnie zdawał się nie współgrać z opanowanym wyrazem twarzy. ― Nikt z nas nie przypuszczał, że kiedykolwiek przyjdzie nam przywdziać materialne ciała i zmierzyć się z naturą, którą obarczono ludzi. Jednak byliśmy tu, dla was. Nasza obecność spotykała się jednak z podzielonymi zdaniami – niektórzy z tych, którym udało się przetrwać, cieszyli się na nasze przybycie, inni z kolei byli przerażeni naszym widokiem, a jeszcze inni twierdzili, że to my sprowadziliśmy na świat te nieszczęścia. Może tak właśnie było? Nie oczekiwaliśmy uwielbienia za nasze czyny ani tego, by ludzie podążali za nami, jak podążali za samym Bogiem. ― Pokręcił głową, jakby na potwierdzenie tych słów. ― Byliśmy w stanie przyjąć na siebie wszystkie oskarżenia i zostaliśmy, by w razie czego móc zadziałać szybciej. W każdym razie chociaż staliśmy się częścią tego świata, z latami nasza obecność stała się tematem tabu. Ludzie odcięli się od nas grubymi murami, a wieść o naszej rasie stała się informacją dla wybranych. Nie jesteśmy tam mile widziani, a ty nie jesteś w stanie temu zaprzeczyć. Wiemy też, że niektórych z naszych braci i sióstr gościliście w swoich laboratoriach. Niestety nie towarzyszyły temu – jak to mówicie – humanitarne warunki. Nie ukrywamy naszej tożsamości, ale nie możemy też wyjść swobodnie na światło dzienne, gdy  oznacza to podstawienie się pod skalpel i to niekoniecznie na prośbę z waszej strony.
Ten jeden raz Laviah zdawał się brzmieć znacznie bardziej zdecydowanie niż wcześniej. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości i chociaż anioły były w stanie dać od siebie ile tylko mogły – a przynajmniej w to błękitnooki chciał wierzyć – nikt nie zasługiwał na to, by cierpieć w ten sposób. Jednocześnie był przekonany, że gdyby przyszło co do czego, byłby w stanie poddać się najbardziej okrutnym badaniom, gdyby to oznaczało spokój dla całej reszty skrzydlatych.
Wybaczcie za ten monolog ― odparł, pochylając lekko głowę. Wiedział, że werdykt zbliżał się wielkimi krokami. Anioł zamilkł wreszcie, pozwalając pozostałej dwójce dojść do głosu. Ostateczne zdanie należało do niego, jednak nie omieszkał wziąć pod uwagę tego, co na ten temat mieli do powiedzenia Jahleel oraz Hersha. W końcu nie znaleźli się tu tylko po to, by być kolorowym dodatkiem na sali.
„Nie uwiążesz go.”
To prawda.
Nie chciał skazywać nikogo na życie w niewoli.
„(...) nie mogę się na to zgodzić.”
Liczył na lepszy przebieg tej akcji, jednak rozumiał obawy swoich towarzyszy.
Cronusie ― zwrócił się do mężczyzny, postępując o krok przed siebie, jakby przekraczał jakąś niewidzialną granicę, która dzieliła go od końca, który właśnie musiał nadejść. ― Różnisz się od tych, którzy stawali przed nami i którzy otrzymywali drugą szansę, jednak oni nie pozostawiali żadnych wątpliwości. Tutaj było ich wiele, choć chciałbym, żeby było inaczej. Na tym etapie musimy się pożegnać. Odejście potrwa tylko chwilę, a zaraz po tym twoja dusza zazna spokoju.
Obrócił się bokiem do Asellusa, by skierować wzrok na dowódcę zastępu. Ten bez trudu mógł wyczytać niepokój z jasnych tęczówek – odprawienie skazanego było ostatnią rzeczą, którą chciał zrobić własnymi rękami. Już sam werdykt był dla niego wystarczającym ciężarem.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.08.17 15:12  •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
Asellus uśmiechnął się lekko. Założył ręce za plecy.

- Tak, chyba kojarzę tę rozmowę. Była dla mnie bardzo ważna. To ciekawe, nie wiedziałem, że aniołowie mają umiejętność przywoływania zdarzeń, w których nie brali udziału. Interesujące. Tak, to nawiązuje do tego, co powiedziałem. Miasto i ludzkość nie miały nic na zyskaniu gdyby ogłoszono wasze istnienie. Do tego, tak jak wspomniałem, nie byłem pewien waszych motywów. A dowody były przeciwko wam. Pomaganie Łowcom którzy z radością zabijają ludzi niespecjalnie was stawia w dobrym świetle, prawda? - uniósł lekko głowę - Działałem pod wpływem suchej logiki. Były grupy które wyszły do mnie z propozycjami i gestami dobrej woli. Nawiązaliśmy współpracę. Niewiele było im potrzeba aby uczynić z Miasta swego sojusznika. Nie czekali na 'odpowiedni czas'. Wzięli sprawy w swoje ręce i na tym zyskali. Nie poddali się grzechowi lenistwa.

Uśmiechnął się szerzej na słowa Hersha.

- Ach tak, Adolf Hitler. Prawdopodobnie wiecie, że coś takiego nazywamy argumentem 'ad hitlerum'. Uznawanym powszechnie za najbardziej prosty i wręcz bezmyślny ruch w sztuce retoryki, a jednak skuteczny. To także pokazuje jakie podejście od samego początku ten sąd do mnie ma. Ale nie zgodzę się z tym porównaniem. Z wierzchu prawda, możliwe, że są jakieś analogie, jednak... Nie jestem w niczym podobny do Hitlera. On rozpętywał wojny. Ja próbowałem je zakończyć. Ludzkość została wbrew swej woli postawiona w swojej sytuacji a my, przywódcy, musieliśmy czynić to, co potrzebne dla przetrwania wszystkich. Co, jeśli mamy pożywienie dla trzech osób? Nakarmimy wszystkie po czym będą zmuszone głodować? Czy nakarmimy dwóch i pozostałe jedzenie pomnożymy aby, kosztem jednego życia, dwa mogły trwać dalej? Powiem wam, kto zachowywał się tak jak ja. Piotr Wielki. Tokugawa Ieyasu. Katarzyna Wielka. Wódz Kamehameha z miejsca zwanego kiedyś Hawajami. Otto von Bismarck. Hannibal z Kartaginy. Oda Nobunaga. Scipio Africanus. Osoby które czyniąc zło konieczne doprowadziły swoje narody do wielkości, do przetrwania i potęgi. Gdyby nie ich czyny narody im podległe ległyby w gruzach i chaosie bądź zginęłyby w wojnach domowych.

- I rozumiem doskonale wasze wątpliwości oraz pozycję. Sam do niedawna sądziłem innych z waszej pozycji. Świat wydaje się taki mały. Hrmm. Tak, przyznałem się już do grzechów pychy, jest jedna rzecz ludzka, rzecz cielesna. Tak jak i wy teraz jesteście, z braku lepszego słowa, cieleśni. Ciekawi mnie jak świat wygląda z waszej pozycji. Czy również jest tak mały jak z fotela dyktatora? Sądzenie za grzechy przeszłości... Pytaliście się mnie wiele razy czy uczyniłbym to samo. Moją odpowiedzią było 'tak'. Ale, proszę was, nie zadaliście mi ważniejszego pytania.

Były dyktator uczynił kilka kroków w ich kierunku. Spojrzał każdemu w oczy.

- Czy zrobię to ponownie wiedząc, czym to się kończy. Czy popełnię te same błędy wiedząc teraz, że były one błędami. Odpowiedź brzmiałaby 'nie'. Moje okoliczności, jak sami widzicie, zmieniły się diametralnie. Nie posiadam już władzy, siły. Nie ciąży już na mnie brzemię które wiąże się z tytułem dyktatora. Co więcej, nie chcę władzy. Byłem na nią za słaby. Zbyt naiwny. Ale jeśli taka jest wasza decyzja, to kim jestem aby ją kwestionować? Mam jedynie nadzieję, że mój następca nie doprowadzi Miasta do zguby. Kroczymy po bardzo cienkiej linii. Wiem o tym bardzo dobrze.

Wrócił powoli na swoje miejsce. Odetchnął głębiej, spojrzał w górę.

- Dobrze. Jeśli tak ma być, to jestem gotów. Taka wola Boża, czyż nie? - ostatnie zdanie wypowiedział powoli, słowo po słowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala Sądu - Page 8 Empty Re: Sala Sądu
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach