Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 23.02.20 20:48  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — ...To można było wybierać?
 Z gardła wymordowanej dobyło się zduszone prychnięcie, a wzrok skierowany ku nieznajomemu od razu nabrał więcej łagodności. Przekonana już, że raczej nie będzie musiała zwijać się w podskokach, wygodnie oparła skrzyżowane przedramiona na blacie i nachyliła się nieco ku rozmówcy. Kremowo-beżowy ogon zadrgał nieznacznie w powietrzu, niczym antena wyłapująca nastroje.
 — Oj no już, na pewno nie jest tak źle — odezwała się od razu pocieszającym tonem, przekrzywiwszy głowę lekko na bok. Chociaż logicznie rzecz biorąc Azeria nie miała prawa wygłaszać na ten temat osądów, niekoniecznie przejmowała się takimi byle ograniczeniami. Nawet największemu brzydalowi potrafiła strzelić urokliwym komplementem, w dodatku tak żeby uwierzył; jak wiadomo, sprzedaż sama się nie podniesie, a klientela nie zachęci do częstszego przebywania w kasynie. Nad wszystkim trzeba było regularnie pracować, czasem wbrew własnym gustom i ogólnie przyjętym kanonom, wręcz łżąc w żywe oczy.
 Ale niektórzy w to wierzyli i tyle wystarczało.
 — Zdaje mi się że cię kojarzę... dobrze myślę? — napomknęła po chwili, uważnie lustrując sylwetkę towarzysza rozmowy. Niestety, nie nabyła jeszcze zdolności rozróżniania osób na podstawie czubka głowy, a przez zakrytą twarz możliwości identyfikacji były mniej niż marne. Czymś jednak chciała zagaić, a warto by przecież na start wiedzieć, na czym stoi. W końcu stałych klientów już dawno kojarzyła z wzajemnością i nawet teraz, jako że usiadła przodem do drzwi, trzeba było pomachać wdzięcznie wchodzącym gościom. Wzrok najczęstszych bywalców kasyna po wejściu od razu kierował się ku obsłudze, a ciepłe powitanie było tym, co zachęcało przecież do częstszych odwiedzin. Nie dało się już promować przez social media i inne duperele, pozostawała więc bardziej wymagająca, ale ponoć i skuteczniejsza poczta pantoflowa.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.20 14:59  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Unosi palec do filtra maski, udając, że się zastanawia. Kilka kosmyków opada mu niesfornie na maskę, przysłaniając okulary. Delikatnie stuka wszystkimi czterema paznokciami prawej ręki o blat.  
- A to zależy skąd~ Jeśli chodzi o dług, prawdopodobnie pomyliłaś kolesia
Obraca głowę w kierunku rozmówczyni, zza okulara błyska szarość rozbawionego spojrzenia. Zaraz jednak porusza się odrobinę i oko znika za refleksem światła.
Prawdopodobnie kojarzy go stąd, ale chuj ją tam wie. Już raz się przypomniał o zobowiązaniu i to nikomu innemu, jak jego ulubionej
pierdolniętej burdelmamie
Bierze głęboooki mentalny wdech, uśmiechając się od ucha do ucha. Może po prostu zostanie dziwką? Miałby nocleg i wyżywienie, zaraziłby się i może zostałby w końcu tym wymordowanym, miałby jakieś zajebiste moce zmieniania się w króliki czy coś. Wypierdoliłby maskę w pizdu, o no i jakże by się pięknie prezentował w playboy-owym body z tymi 100% natural króliczymi uszkami, ulala~ Sam by się brał.
Rozmarza się przez moment, po czym sobie przypomina, że musiałby widywać Jinxa codziennie, i od razu mu korniszonek opada. Metaforycznie, nie jesteśmy zwierzętami.
Nie?
Rozgląda się dookoła.
Jak to kurwa nie?
Na ślepo wkłada słomkę pod maskę i znowu upija ze szklanki, wracając spojrzeniem do kobiety. Musi doświadczać tu czegoś, co w desperackich standardach uchodzi za luksusy. Ładna, nie poraniona buźka, zawód na pełen etat, armia pracownicza za plecami... Żyć nie umierać. Wirus obszedł się z nią mało okrutnie,jak z jakąś księżniczką fantastyki. Ciekawe czy faktycznie zamienia się w jakieś słodkie lisie zwierzątko, czy nawet taki rozkoszny kwiatuszek pustyni ma w sobie paskudną, żądną krwi bestyjkę? To takie fascynujące, jak się wszyscy zmieniają. Jak słabe wydają się ich ludzkie instynkty w obliczu modyfikacji genetycznych. Zawsze się zastanawiał. Czy to naprawdę wina wirusa? A może to głód i bieda spychają ludzi na granice moralności?
Hehe.
Jak się kurwa głęboko zrobiło.
Stefek pobudka, rozmawiasz.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.03.20 19:48  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Nie zajmuję się ściąganiem długów, nie bój nic — zaśmiała się, machnąwszy ręką pobłażliwie. Gdzie też by ona miała się kłopotać takimi sprawami; w jej interesie leżało co najwyżej powiększanie należności, którą co poniektórzy już tu mieli do zapłaty. Ostatnią rzeczą, na którą miałaby ochotę, byłby dodatkowy obowiązek w takiej właśnie formie; raczej nie czułaby się najszczęśliwsza, musząc użerać się ze spryciarzami, którym wydaje się, że po zabawie umkną wszelkim konsekwencjom. Ludzie od ściągania długów nasłuchali się w życiu pewnie już tyle bezsensownego pierdolenia z gatunku "ale panie, przecież ja oddam", że wychodziło im nosem. A Chiara szanowała swój nos.
 — Tak czy inaczej, coś tak właśnie myślałam, że już się widzieliśmy. Chociaż wiesz, sporo takich zamaskowanych się nam tu przewija i nigdy nie mam pewności, czy pod spodem jest jeszcze ta sama mordka, czy już jednak inna. Niestety. — Wzruszyła nieznacznie ramionami, postawione na sztorc uszy smyrgnęły tymczasem do tyłu i zaraz wróciły do swojego pierwotnego położenia. Przez może ułamek sekundy wydawało jej się, że słyszała swoje imię, okazał się to jednak fałszywy alarm. Póki nikt jej pilnie nie potrzebował, mogła swobodnie zatapiać się w rozmowie z osobliwym gościem. Nie wiedziała nawet dlaczego, ale z tym zwichrowanym blondynkiem aż chciało się rozmawiać.
 — To czym się zajmujesz, kiedy nie ma cię tutaj? — zagadnęła, płynnym machnięciem ogona przekładając go z jednej strony na drugą. Czymś w końcu trzeba było popchnąć tę konwersację do przodu, a taki temat jako pierwszy przyszedł wymordowanej do głowy. Zawsze warto spróbować — najwyżej nie otrzyma odpowiedzi, żadna przecież strata.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.20 20:44  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
......Sioooorb.
Trunek dosięga w końcu dna szklanki, dogorywając jeszcze kilkoma eksplozjami bąbelków. Blondi odstawia naczynie bliżej rąk barmanki, po czym poprawia się na krześle, zakładają nogę na nogę. Na odsłoniętej kostce podskakuje przewleczony rzemieniem kieł, niemal natychmiast znikając z powrotem pod opadającą nogawką. Opiera omaskowaną brodę na dłoni, podziwiając etykietki alkoholi. Komentarz wymordowanej kwituje rozbawionym śmiechnięciem.
- Och? Mieliście w okolicy jakiś steampunkowy zlot otaku~? <3
Przekrzywia głowę, łypiąc beznamiętnymi okularami na kobiecą twarz. Jego głos nadaje mu jednak jakiejś iluzji wyrazu, przez co można by przysiąc, że Stefek właśnie porusza brewkami.
W sumie to wszystko jedno, skoro nigdy nie widziała jego twarzy, prawda? W ten sposób jest zawsze ciekawiej. Wyobrażenia zawsze są wyolbrzymione w jakiś rozkoszny, nieprzewidywalny sposób. Szczególnie potęgowane strachem. Chociaż szczerze wątpi, aby choć jedna dusza wystraszyłaby się takiego przeżutego kalosza jak on. Dlatego największą bronią jest czyjaś niewiedza~
- To czym się zajmujesz, kiedy nie ma cię tutaj?
Unosi palec do wlotu maski, namyślając się.
- Pani złota, czego to ja >nie< robię? Jestem tym brakującym ogniwem, wypełniającym pustki popytowych nisz. Czy coś w tym rodzaju.
Zakłada kciuka na kolejne palce, znów powodując lawinowe chrupanie.
Dobrze jest dla odmiany zamienić parę kulturalnych zdań. Prawie ma się wrażenie, że się jest pośród cywilizowanych ludzi! Zawsze był fanem odwiedzania lokalnych chlejni,  daje to bardzo ciekawą perspektywę na panujący wokół rozpierdol. Rozmowy bywają prawie tak absurdalne i odrealnione jak te w barach M-3,a nawet jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę, że przy jednym stole mogą siedzieć przykładowo gołąb, biedronka i kaktus, i nikogo, absolutnie nikogo to nie zdziwi. Tym dziwnym to tutaj jest on, tak na statystyki patrząc. Zwykłe, zwiedzające zadupie ludzisko, z trocinami zamiast mózgu. He he.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.20 15:54  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Wzdrygnęła się nieznacznie na odgłos siorbania, z miejsca maskując ten moment kolejnym uroczym uśmiechem. Wrażliwość na dźwięki miała swoje wady, jednak po jakimś czasie (czytaj: kilkuset latach) szło się przyzwyczaić do tego czy owego. Zresztą, przy takiej feerii dziwactw, jakie na co dzień oferowała Desperacja, taka niedogodność wydawała się nie mieć żadnego praktycznie znaczenia.
 — Ha, chciałabym. Zazwyczaj to jednak ponure typy, które z nikim nie chcą rozmawiać. Jakbym wydychała zatrute powietrze, czy coś. — Prychnęła z dezaprobatą. Bywali ludzie ostrożni, bywali też paranoicy z głębokim uprzedzeniem do wszystkich dotkniętych wirusem. A przecież wymordowani stanowili zdecydowaną większość miejscowej populacji, w dodatku trafienie na tak ucywilizowaną zgraję jak tutaj nie było wcale prostym zadaniem. Gdyby tak przymrużyć nieco oczy i zignorować wszechobecną aurę kompletnej zagłady, prawdopodobnie przypominaliby stary, dobry konwent postapo/fantasy z bardzo dopracowanymi kostiumami. Może powinni zacząć występować w takiej roli dla mieszczuchów i pobierać opłaty? Brzmiało jak interes życia.
 — Ooo, to brzmi interesująco. Jakieś ciekawe wspomnienia? — Oparła łokcie na stole i podbródek na zwiniętych dłoniach, zerkając na rozmówcę błagalnym wzrokiem ciekawskiego dziecka. Mniej lub bardziej prawdziwe historyjki snute przez klientów były w gruncie podstawowym źródłem rozrywki dla Chiary, jako że o książki było zbyt trudno, a o telewizji nie miała nawet co pomarzyć. Nawet gry dostępne w kasynie, jako że stykała się z nimi na co dzień w ramach pracy, powoli stawały się nudne. Tymczasem przybysze z różnych stron zawsze mieli w zanadrzu opowieści o sprawach, o których w innej sytuacji nie miałaby szans usłyszeć. Co prawda nie każdemu trafił się dar krasomówstwa, lecz to pewnie byłby już zbytek szczęścia. Niespotykany niczym zdrowa wątroba.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.20 18:39  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Bum.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, niemal wypadając z zawiasów. Na bardzo krótki moment zrobiło się cicho niczym na zachodnich wzgórzach opanowanych przez raviery i inne mniej bądź bardziej groźne stwory; kurz uniósł się, po czym ponownie opadł, zaś atmosfera zgęstniała.
Temperatura opadła.
Po plecach mógł przebiec lodowaty dreszcz, choć przecież większość, przyzwyczajona do jeszcze niskich temperatur miała na sobie odpowiednie odzienie.
Być może niektórzy poczuli lęk.
Pewnie każdy spodziewał się wkroczenia groźnego najemcy, zabijaki desperackiego, może nawet całego gangu najgorszych szumowin grasujących po szarych ziemiach. Jednak postać, która przekroczyła próg kasyna wydawała się mała, wątła i słaba. A jednak część klienteli zajmującej stoliki najbliżej wyjścia albo pouciekało spojrzeniami niczym przestraszone owce, albo z szacunkiem kiwnęli głową. Oto weszła właścicielka tej nory, i choć kroki miała bezszelestne, to każdy ją słyszał.
Mężczyzna siedzący przy okrągłym stoliku z dość licznym towarzystwem rechotał głośno, trzymając w pysku starego papierosa, w lewej dłoni karty, a prawą łapą próbował złapać przechodzącą kelnerkę za pośladek. Jego przepity wzrok, wcześniej utkwiony w kartach bądź towarzyszach teraz powędrował na pustą butelkę po najtańszym winie, jakie serwowano w kasynie. - Wina! Nie widzisz, głupia zdziro, że stoi tu pusta butelka? - towarzysze zaśmiali się okrutnie, ich rechot szybko jednak umilkł, a twarze zmieniły się diametralnie. Zdezorientowany mężczyzna nie zdążył zapytać o przyczynę - poczuł bowiem silny uścisk na głowie; uczucie wbijania długich paznokci w półłysą czaszkę zmieniło się w silny nacisk. Nieprzygotowany na atak mężczyzna uderzył twarzą w drewniany stół. - Chyba pomyliłeś lokale, złotko - szepnęła do jego ucha kobieta, odsuwając się i pozwalając mężczyźnie otrząsnąć się i podnieść. Wkurwiony do granic możliwości wstał i odwrócił się w stronę napastniczki, szybko jednak tracąc zapał na jakiekolwiek dyskusje. - Moje pracownice to nie kurwy, pierdolony szmaciarzu. - Powiedziała Marcelina głosem tak spokojnym, że mogłaby nim usypiać przestraszone dzieci. Choć była od tego mężczyzny niższa o dwie głowy, chwyciła go za fraki i przyciągnęła do siebie, ledwo wytrzymując odór brudu, starego wina i papierosów. Spojrzała mu głęboko w oczy, pozwalając truciźnie zagnieździć się w jego umyśle. Był to wyjątkowo słaby psychicznie gość - już po kilku sekundach zaczął odczuwać strach. - Zrozumiałeś? - syknęła, odpychając go. Lokstar, stojący przy barze i obserwujący spokojnie całe zajście nie wtrącał się, choć pełnił tu rolę wykidajła. Wiedział, że nie musiał. Nieprzyjemny gość usiadł z powrotem na swoje miejsce, patrząc niepewnie na lekko rozbawionych towarzyszy, nie odzywając się już. Chyba nawet zapomniał o winie, którego napastowana wcześniej kelnerka już nie przyniosła.
Marcelina podeszła wolnym krokiem do Lokstara, odpalając papierosa. Przyjaciel uniósł brwi, spoglądając na jej pokrytą zaschniętą krwią bluzę oraz lustrując jej zadrapania na prawym przedramieniu, którego wymordowana odsłoniła podciągając rękawy. - Udało Ci się coś załatwić? - zapytał w końcu, pocierając podbródek. - Udało mi się upchnąć kilka ziół. - Odpowiedziała, wzruszając ramionami. - Zdarzyła się, rzecz jasna, grupa jebanych gówniarzy, panów i władców desperackiego rynku, wiesz. Takie cwaniaki, które liczyły na darmowe wpierdalanko. - prychnęła, machając ręką. - Chodźmy się napić, stary. Tęskniłam za tym spokojem tu, za alkoholem i za Twoją spijaczoną mordą. - Lokstar uniósł brwi, uśmiechając się delikatnie. - Nie było Cię trzy dni, Marcelinko. Ale też tęskniłem za tym Twoim hienim śmiechem. - Ruszył w kierunku jej gabinetu, w głowie układając plan, jaką mieszankę alkoholową zrobią dzisiaj, Marcelina zaś podeszła do Azerii, którą dostrzegła kilka sekund po dopaleniu smakowego papierosa. - Dawno Cię nie widziałam. - powitała ją, śmiejąc się serdecznie. Zbliżyła usta do uszu dziewczyny. - Widzisz tego gościa stojącego przy barze? Kurtka koloru sraczkowego, niedorobiony irokez i trzy kolczyki w prawym uchu. - Choć wyglądał specyficznie, tak na prawdę nie wyróżniał się w ogóle. Po prostu siedział, palił, pił... i patrzył. Przed siebie. - ...obserwuj go, proszę. Dopóki stąd nie wyjdzie. To Twoja fuszka na dzisiaj, słońce. Jak już wyjdzie, to wpadnij do mnie do gabinetu w wolnej chwili w celu zdania raportu. - Odsunęła się z delikatnym uśmiechem, który... zwiastował kłopoty. Tak, wszyscy wiedzieli, że jej wyszczerz numer #3 oznacza, że ten dzień nie skończy się dobrze.
Jak szybko się zjawiła, tak szybko zniknęła.

z/t -> Taras.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.20 13:40  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Drapie się intensywnie po włosach, już z automatu sprawdzając płytki paznokci. Robactwo potrafiło się zakraść w najbardziej przypadkowych momentach, jednak póki co chyba jeszcze nie doznał tej nieprzyjemności. Rozkłada nieznacznie ręce, poprawiając się tyłkiem na stołku.
- Co ja zrobię panience, niektórym zwyczajnie brakuje polotu i ogłady. Zapewne nie chodzili na niedzielną szkółkę desperackiej kurtuazji~
Sięga do szklanki, z pogodnym zamyśleniem obracając słomkę w palcach. Stopa podryguje mu miarowo w rytm jakiejś nieistniejącej melodii, jakby go napadło adhd. To jest chyba z resztą czynnik, którym można byłoby podzielić klientelę kasyna: jedni siedzą jakby mieli szpilki w dupie, inni prawie leżą, rozwaleni na skrzypiących krzesłach jak królowie. Niemy pokaz siły i reputacji. Choć niektórym zwyczajnie za bardzo wybujało ego.
- Ooo, to brzmi interesująco. Jakieś ciekawe wspomnienia?
Uśmiecha się do siebie, opierając brodę na splecionych palcach, co nadaje mu wyglądu post apokaliptycznej księżniczki. W międzyczasie tłumi ziewnięcie.
- Mam dla panienki taką historię, że odpadną jej uszy z wraż--
BUM.
Stef odchyyyla się na krześle, z ciekawością zerkając w kierunku dźwięku. Gwiżdże cichutko, widząc że zawiasy drzwi ledwo wytrzymały.
Aaaach no tak. Powrót właścicielki przybytku. Ciekaw jest, czy wszystkie głowy organizacji mają takie mocne wejścia. Może wszyscy się umówili na jakiś rodzaj pirackiego kodeksu? "Punkt pierwszy: Wszystkie napotkane drzwi należy wyważyć dwudziesto-centymetrową podeszwą glana, wyrwanego zębami z amputowanej nogi oficera S.SPECU"
Jinx by nie miał nic przeciwko? Ba, pewno ma kolekcję glanów w którejś szafie. A obok kawałek stefkowego w boczku w formalinie, na jakimś niższym piedestale.
Obraca się trochę w kierunku sali, opierając łokieć o bar. W spokoju przypatruje się, jak Marcelka rozwala głowę klienta o stół, po czym zamienia parę słów z pracownikami, w tym Azerią. Unosi brwi, widząc jak szepcze kotowatej kilka słodkich słów do uszka i znika za horyzontem, zostawiając po sobie dobrze wszystkim znany aromacik terroru.
- ...Fiuuu! Macie jakieś tabliczki z numerami? To było solidne 8/10!
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.20 15:21  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Nie chodzili, a powinni — uzupełniła, celując oskarżycielskim paluszkiem gdzieś w sufit. Jak to miło, gdy raz na jakiś czas ktoś rozumie te niby niewiele znaczące, ale tak przecież uciążliwe problemy. Nawet na Desperacji byli jeszcze tacy, co pamiętali dawne zwyczaje, dawne standardy i chcieliby przy nich pozostać zamiast uginać się pod naporem wszechogarniającego chamstwa. Czy to było aż tak nierealne? Nadzieję łatwo było stracić, szczególnie gdy ktoś źle wylądował; w tym kasynie na przykład poziom był zaskakująco wysoki względem świata poza murami. Spotkać zaś kogoś kulturalnego, z kim w dodatku da się porozmawiać było już w ogóle nie lada gratką.
 Już zastrzygła uszami, nastawiając się na intrygującą opowieść, gdy głośny trzask drzwi przerwał dialog w pół słowa. Aż podskoczyła, momentalnie spoglądając w kierunku wejścia. Na szczęście sprawczynią hałasu był nie kto inny, a właścicielka przybytku; można było spuścić gardę i obserwować przemarsz Marceliny przez włości, który — szacowałaby że na jakieś 80% — zakończyć się powinien jakąś ciekawą sceną. Nie inaczej było i tym razem, chociaż nie spodziewała się, że na koniec i jej samej przypadnie w udziale atencja szefowej. Powitała ją rzecz jasna promiennym uśmiechem, posłusznie spoglądając w kierunku baru. Od razu wypatrzyła bardzo charakterystycznego klienta o zagubionym spojrzeniu.
 — Się robi, królowo — odparła przyciszonym głosem, wykonując figlarny salut. Wolałaby co prawda jakiś bardziej wdzięczny obiekt obserwacji, ale i ten na razie dało się znieść. Przynajmniej nie biegał po całej sali, zmuszając Chiarę do nieustannego podążania za sobą wzrokiem. Na razie miała go w polu widzenia, a gdyby się ruszył, zauważyłaby to od razu. Tymczasem miała o wiele ciekawsze towarzystwo.
 — Tabliczek nie mamy, ale przyjmuję twój głos! — Uśmiechnęła się słodko. — A o ile dobrze pamiętam, zacząłeś coś opowiadać. Nie mam zamiaru cię wypuścić, póki nie dokończysz.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 2:16  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Stef omiata spojrzeniem salę, na moment zapominając o rozmówczyni. Oczy lokują się na schodach, na których rozpłynęła się postać właścicielki przybytku. Zawsze był ciekaw drogi, jaką każdy przywódca pokonuje, aby wspiąć się na stołek poprzednika i go z niego skopać. Co trzeba mieć, aby to osiągnąć. Brutalną siłę? Spryt? Poparcie? A może skrzywienie tak dalekie, że zabija samym elementem zaskoczenia? Poprawia się trochę na krześle, drapiąc się po szyi.
Legendy, legendy... Z całą pewnością Despacito ma ich na pęczki. Właściwie dorobiła się już własnej ligi superbohaterów, z których spokojnie można by skleić dobrą talię kart i jakieś naklejki z pieczątek. Ciekawe czy myśleli kiedyś, aby sprzedawać własny merch? Jakieś figurki ze śrubek klejone śliną.
".......ąłeś coś opowiadać."
Mruga, wybudzając się ze statycznego szumu własnego umysłu. ...Że co słucham?
Na moment przymyka oczy, przyswajając, co laska mogła do niego nadawać. I w końcu zaskoczyło.
- Opowiadać......?
......Choleeeera.
Chwile tupie nogą o podnóżek krzesła, próbując sobie przypomnieć, który wycinek z życia obrał sobie na tapetę. Może chodziło o jego opery mydlane z okoliczną florą i fauną? Tych anegdotek to on miał na pęczki. Ciągle musi łazić po miejscach, gdzie nikt nie łazi i zazwyczaj ma po temu bardzo dobry powód. A naprawdę nie musiał wiedzieć, że niektóre pajęczaki dociągają do wielkości jego samego, i to w każdym możliwym wektorze. O, o ruchomych piaskach też ma całkiem sporo. Szczytem komizmu było, jak raz wjebał się w ich sam środek, tak że byłb-- ...Czemu on to do kurwy nędzy odtwarza w głowie, zamiast opowiadać?
- Eh, no więc... oryginalna historia mi wyleciała, za to mam bardzo dobry i szybki support do niej
Prostuje się na moment, przeciągaaając się długimi kończynami. Tłumi ziewnięcie.
- Otóż, na pewno jest panienka dobrze zaznajomiona z ruchomymi piaskami, na które nad wszelką wątpliwość na pewno się natrafi w drodze na pustynię. No więc niech wyobrazi sobie panienka ironię losu, kiedy się w nie wdłubałem, a oczywiście musiałem się wdłubać w sam ich środek, nie ręką czy kantem stopy, ot, w jednej sekundzie jestem na powierzchni, a w drugiej hops! Już nie mam gir do połowy ud. Myśli panienka sobie, że jak sam na pustkowiu i taki durny, to pewny trup. Ale jak widać po mojej żywej osobie, ironia życia potrafi być silniejsza niż jego krwiożerczość. Otóż stało się tak, że kiedy już siedziałem po szyję w piaskach i wygrzebywałem go językiem spomiędzy zębów, nagle moje nogi na coś natrafiły. Był to kawałek litej skały, wyobrazi panienka sobie. Ni mniej ni więcej na tyle płytko, żeby sobie akurat stanąć, jednak na tyle głęboko, aby nie dało się choćby marzyć o wygrzebaniu z tego bigosu. A teraz uwaga. Niech sobie panienka wyobrazi, że jest sobie takim kolejnym pustynnym wędrowcem, tyle że z trochę większą ilością klepek. I nagle widzi panienka... głowę. Samą, stojącą pośród piasku, zamaskowaną ludzką głowę. I ta głowa się do panienki obraca. I odzywa się, a jej pierwsze słowa to: "Która godzina"?
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.20 18:55  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Opowiadać?
 — Mhmmmm — potaknęła przeciągle, świdrując gościa pełnym wyczekiwania spojrzeniem. Tej miny nie dało się pomylić z żadną inną, a nie zwiastowała szybkiej kapitulacji. Panience Adrich przyobiecano opowieść i to właśnie zamierzała otrzymać, a każda próba oddzielenia jej od zdobyczy mogła skończyć się tragicznie. Na szczęście jej rozmówca okazał się być człowiekiem rozsądnym i mimo początkowego zawahania szybko nadrobił straty.
 W zamian mógł liczyć na niemalże wyłączną uwagę Chiary. Nawet zresztą kątem oka śledząc tajemniczą postać przy barze nie pozwalała po sobie poznać, że w choćby najmniejszym procencie oddaje komu innemu część swojej atencji. Postawione na sztorc uszy wyłapywały każdą głoskę, zaś pochylona nieznacznie ku blondynowi sylwetka aż się prosiła o kolejne zdanie. Doskonale wiedziała, jak sprawić, by ktoś czuł się słuchany; czasem wystarczyło kilka wtrąconych pomruków zainteresowania czy niewymagających wiele zdolności aktorskich wyrazów zaskoczenia w odpowiednich momentach. Kluczem do sukcesu było jednak to, by jak najmniej opierać się na efektach udawanych, to zaś Azerii wychodziło wyjątkowo dobrze. W historię rozmówcy wciągnęła się naprawdę, nie zważając wcale na jej potencjalną autentyczność. Między innymi dla takich właśnie momentów zdecydowała się na pracę w kasynie, chcąc ze swojego zajęcia czerpać nie tylko zysk, ale i radość. A rozmowa z zamaskowanym blondyneczkiem bez wątpienia dostarczała wiele rozrywki.
 — Pomyślałabym pewnie, że mam zwidy — stwierdziła z pobłażającym uśmieszkiem, doskonale wyobrażając sobie absurdalność opisanej sytuacji. Co prawda na Desperacji zdarzało się wiele różnych cudów (zazwyczaj nazywanych cudami bardziej ironicznie), jednak inna to sprawa o nich słuchać, a inna być ich świadkiem czy uczestnikiem. Wciąż jednak pozostawała niewyjaśniona kwestia najistotniejsza, a Chiara nie zamierzała dać się zostawić bez odpowiedzi.
 — I co było dalej? — podrzuciła. Że wydostał się z piachu — nie ulegało wątpliwości, ale myśl o tym, że przypadkowy przechodzień jak gdyby nigdy nic wyciągnął księcia w opałach z paszczy nieszczęścia wcale nie wydawała się najbardziej prawdopodobną opcją. Prędzej dało się uwierzyć w opowieść wędrowca, który znalazłszy głowę wystającą z ziemi ograbił ją ze wszystkiego, co zabrać by się z niej dało.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.20 17:26  •  GŁÓWNA SALA - Page 13 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Uśmiecha się rozkosznie, wędrując spojrzeniem po zatartych etykietkach alkoholi.
- Jeśli wcześniej cała opowiastka była stosunkowo mało prawdopodobna, to teraz mi już panienka na pewno nie uwierzy~ Otóż ów wędrowiec okazał się być jednym z moich partnerów w interesach. A że bardziej mu się opłacałem żywy i mobilny niż martwy i w jakimś dole, wygrzebał mnie. Tylko potem musiałem mu załatwiać przysługi za friko. I płacić za alkohol.
Wzrusza ramionami, stukając paznokciami o szklankę. Chmury przysłaniające tarczę słońca przesunęły się, a przez okna kasyna wdarły się snopy oślepiającego światła. Szklanki na blacie szynku rozszczepiły światło na siateczki filigranowych koronek, tymczasowo zdobiąc porysowany mebel. Lewy okular jego maski również łapie jeden z promieni, posyłając na przeciwległą ścianę rozedrganego zajączka. Stef przeciąga się i refleks skacze chwilę po kolorowych klienckich czuprynach, po czym znika w cieniu.
- Aaaaale! Nie tylko ja powinienem truć powietrze swoim bajdurzeniem, na pewno i panienka ma mnóstwo rzeczy do opowiedzenia. W końcu rozbijanie flaszek o humanoidalne potylice nie jest szczytem możliwości tego przybytku, inaczej niechybnie umarlibyście z nudów~
Unosi szklankę na wysokość oczu, bujając nią na boki tak, aby pozostała w niej kropelka bimbru wędrowała po wszystkich czterech ściankach. W końcu jednak mu się to nudzi i zaczyna bawić się tą swoją nieszczęsną pokrzywioną słomką. Źrenica siedzącego nieopodal kociego wymordka od razu odnalazła ręce Stefana, bojąc się jak widać powtórki z rozrywki. Żaden przykry dźwięk jednak nie nadszedł, więc kosmate uszka opadły trochę i mutant znów stracił zainteresowanie dla reszty świata, topiąc frustracje  w kuflu.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach