Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Anioł słuchał szczura z wielkim zafascynowaniem. Historia, którą opowiadał była dla niego niezmiernie ciekawa. Starożytna cywilizacja? Źli najeźdźcy? Spojrzenie na świat z innej perspektywy? Mogło być coś ciekawszego dla Aba? W tej chwili z pewnością, nie.
Ludzie w mundurach? Dezartyratorzy? Czy jakoś tak? Czy wojsko.
Skrzywił się. Mieszkanie w kanałach wyryło mu w głowie jedną prosta zależność władza i mundury = zło i kłopoty.
Chwila. Straszna rzecz?
Oczy aniołka się rozszerzyły.
Jaką?
Zapytał najpierw z przejęciem, a słysząc niepokój szczurów nieco ściszył mentalny głos.
Jaką rzecz?
Postarał się wyciszyć na razie myśli na wypadek, gdyby i on miał się przyczyniać do wybuchającego tu co jakiś czas zamieszania. Jego opanowanie nie trwało jednak długo, gdyż wystarczyła jedna wzmianka o krysztale, by jego bujna wyobraźnia zaczęła mu przedstawiać najróżniejsze rubinowe kamyki. Anioł pewnie rozpłynąłby się nad pięknem niektórych z nich gdyby nie fakt, że opowieść szczura była znacznie ciekawsza i z pewnością znacznie ważniejsza.
Ab podążył wzrokiem za oczkami szczura, a z jego twarzy zaczęło powoli znikać zaciekawienie, które zostało zastąpione zatroskaniem.
Historia dobiegła końca, ale chłopak się nie ruszył. Dalej siedział w skupieniu, wpatrując się w chore stworzenie. Szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, co robić. Opisana tutaj sytuacja była dla niego zupełnie nowa.
Nadal się nie odzywając, usiadł po turecku i przymknął oczy.
Myśl Ab. Co powinieneś teraz zrobić? Musisz im przecież pomóc. Ale sam nie dasz rady. Nie masz dość wiedzy. Gdzie ją zdobyć? A gdzie zwykle jej szukam? W książce! U mnie w zielarni na pewno coś jest!
Zerwał się na równe nogi z pewnym siebie wyrazem twarzy. Miał przecież plan! Albo przynajmniej wiedział, jaki może wykonać kolejny krok. To zawsze coś.
- Oczywiście, że wam pomogę. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił. - Zmieszał się na moment. - W sensie, czy jestem w stanie, to nie wiem... ale na pewno coś wymyślę! - wykrzyknął i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
Odwrócił się wchodząc już w szczelinę. Położył sobie rękę na sercu.
- Możecie być pewni, że zrobić co w mojej mocy, by wam pomóc.
Ukłonił się im i pognał w kierunku wyjścia.
Miał zamiar dotrzeć do swojego "domu" i przetrząsnąć cała tamtejszą biblioteczkę. Szanse, że coś tam znajdzie były marne, ale od czegoś trzeba było zacząć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy głos zabierał anioł, wszystko ucichało. Może szczury były tylko zwierzętami, do tego często się nimi gardzi, ale w sytuacjach takich jak ta ujawniała się ich klasa. Kiedy mówił ktoś inny, żaden z nich nie miał nawet zamiaru przerywać. Swobodna dyskusja, nawet na najbardziej dziwaczne tematy była tutaj możliwa. Stary szczur wydawał się być zadowolony z odpowiedzi Abaddona. Na jego obliczu pojawił się delikatny uśmiech wdzięczności chociaż do ulgi nadal sporo brakowało. Może spodziewał się, że w jakiś magiczny sposób chłopak machnie ręką i wszystko wróci do normy, dlatego ta dłuższa chwila zwłoki wprawiała go w neutralne nastawienie. Oczywiście nie podważał słów gościa i usiadł nieco mocniej na tylnych łapkach prezentując swoją gotowość do czekania.
"To bardzo miłe skrzydlaty, my niestety musimy tutaj pozostać przy naszym księciu, będziemy tu na Ciebie czekać."
Kilka młodszych osobników, o znacznie mniejszych rozmiarach wtoczyło się na podest i ułożyło wokoło cierpiącego szczura ogrzewając go własnym ciałem. Zapewne robiły tak przez większość czasu, a na wizytę Aba odsłoniły księcia. Teraz jednak, kiedy musiały ponownie czekać, postanowiły wrócić do cierpienia wraz z swym najukochańszym towarzyszem.
Kiedy anioł opuszczał pomieszczenie, usłyszał w głowie jeszcze głos starego gryzonia:
"Gdybyś się zgubił, nie bój się wezwać naszych braci i sióstr, oni na pewni przybędą Ci z pomocą."
Z każdym następnym pokonanym zakrętem podniecone szepty w głowie stróża cichły. Musiał teraz odnaleźć drogę powrotną do swojej zielarni.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anioł kiwną głową i uśmiechną się szczerze.
- Rozumiem. Zaczekajcie tu i zaopiekujcie się nim, jak potraficie, a ja zrobię, co w mojej mocy. Postaram się wrócić jak najszybciej. - Kiwnął głową i udał się do wyjścia.
Ab kiwnął jeszcze głową na znak, że zapamięta propozycję szczura, po czym ruszył pędem w stronę korytarza.
Bez większych trudności przebył szczelinę, którą tu dotarł i trafił do korytarza.
Rozejrzał się najpierw w lewo, później w prawo. Otworzył szeroko oczy.
Kurczę... to skąd ja tu przyszedłem?
Wyskoczył z tunelu i zaczął spacerować tam i z powrotem, usiłując sobie przypomnieć.
Dobra, tunel był po prawej jak się wracałem.
Zatrzymał się dotykając prawą ręką dziury.
- Czyli mam iść tam! - zawołał i pognał ile sił w nogach w obranym kierunku.
Biegł tak przez kilka minut. To był w końcu najdłuższy odcinek trasy. Około kilometra.
Dotarł do schodów, ale nawet tutaj nie zwolnił. Wskakiwał na nie po dwa stopnie aż dotarł do drzwi.
Wyjrzał za nie i nie dostrzegłszy niczego nadzwyczajnego, ruszył w kierunku składu z bronią. Stamtąd czekało go jeszcze około kilometra w lewo i w końcu był na miejscu. W swojej zielarni.
Zatrzymał się na moment by odsapnąć po czym dorwał się do szafki z książkami. Zaczął nerwowo przeglądać tytuły zrzucając tomy na dwa stosy. "Te książki, gdzie na pewno tego nie ma" i "te, gdzie może coś być".
Kiedy skończył, zaczął pospiesznie przeglądać książki ze stosiku "te, gdzie może coś być".

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odnalezienie drogi, ani jej przebycie poza odrobiną nadłożonej drogi nie sprawiła aniołowi problemów. Najwyraźniej co raz lepiej radził sobie z odnajdywaniem drogi w plątaninie podziemnych tuneli. Jego zielarnia była jego królestwem, więc żeby odnaleźć odpowiednią książkę musiał przypomnieć sobie jej położenie i znaleźć jakieś rozwiązanie na zaistniały problem.
'Choroba' nie wyglądała na poważną z perspektywy człowieka, ale należało pamiętać, że ma się do czynienia ze zwierzęciem, do tego tak małym i otoczonym przez setki tysięcy braci i sióstr.
Na pewno jednak był na to sposób i należało go odkryć.

/Nie mam tu za wiele do pisania, ale właściwie możesz odnaleźć odpowiednią metodę leczenia i opisać ją wedle własnego uznania w kolejnym poście, wtedy ruszymy dalej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anioł zaczął gorączkowo przeglądać podręczniki.
- Nie. Nie. Nie. O! To też nie! - mamrotał pod nosem.
W ciągu kilku minut siedzenia na podłodze, stworzył jeszcze trzecią kupkę. "te, gdzie mogło coś być, ale nie było".
W pomieszczeniu zaczynał się robić coraz większy bałagan, ale chłopak mimo wszystko był konsekwentny. Stopniowo zmniejszał ilość materiału do sprawdzenia i tak, po niespełna 20 minutach zostało mu tylko sześć książek.
Także w ich wypadku postąpił podobnie.
Wertował kartki. Te, na których na pewno nic na temat nie było, omijał od razu. No dobra, czasem zatrzymał się by zobaczyć ciekawy rysunek, ale tak to jechał dalej. Tam, gdzie mógł znaleźć coś pożytecznego, przebiegał tekst wzrokiem i oceniał, czy warto się w niego zagłębiać.
Ta część była nieco dłuższa gdyż zajęła mu kilka godzin. Poczuł się już mocno zmęczony całym dzisiejszym dniem. Tak wiele miał do zrobienia..
Odpłynął.
Obudził się trzy godziny później i natychmiast zerwał się z miejsca.
- Co? Jak? Co to za odpoczywanie skoro trzeba pomóc?! - wykrzyknął zgarniając czytaną wcześniej książkę.
Znalazł w końcu to, czego tak szukał.
Objawy się zgadzały. Czynnik wywołujący też mógł być podobny.
No nic, trzeba spróbować. To rozwiązanie na pewno nie powinno zaszkodzić.
Wyjął z księgi  odpowiednią kartkę (nawet nie musiał jej wyrywać, bo tomiszcze już się rozlatywało) i zabrał się za gromadzenie potrzebnych rzeczy.
- Trochę witamin, koc, świeża woda... - mamrotał pod nosem zgarniając wymieniane przedmioty.
Kiedy miał już wszystko, ruszył pędem do miejsca, gdzie ostatnim razem widział szczury.
Trafienie tam trochę mu zajęło i nie obyło się bez zgubienia drogi, ale w końcu dotarł na miejsce.
Usadowił się naprzeciwko chorego i uśmiechnął serdecznie do zgromadzonych.
- Chyba znalazłem rozwiązanie. Powinien za kilka dni poczuć się lepiej - oznajmił, wyjmując z kieszeni fiolkę z tabletkami.
Odkroił maleńki kawałek jednej z nich i wrzucił do zakrętki z wodą. Zamieszał, by się rozpuściła i ostrożnie pomógł to wypić szczurowi. Później urządził mu z koca ciepłe posłanie i postawił obok miseczkę z wodą.
- Będę tu zaglądał codziennie i dawał mu lekarstwo. W tym czasie powinniście pilnować, żeby było mu ciepło i jak najwięcej pił. Jutro przyniosę mu tez coś specjalnego do jedzenia.  
Uśmiechnął się pogodnie i podniósł z podłogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy dotarł na miejsce, szczurów ubyło. Spora cześć na pewno miała swoje zajęcia obowiązki, spora grupa jednak gnieździła się teraz bliżej skrzyni z księciem gryzoni i spały jeden na drugim, często bardzo ciasno wtulone w siebie. Kilka czuwało obracając łebkiem dookoła.
Jakaś para wyszła na przeciw aniołowi i upewniła się, że trafi bez problemu na miejscu w ciasnym przejściu, nawet jeżeli droga była tylko jedna, chciały mu też potowarzyszyć i pokrzepiały się nawzajem tą nadzieją, że może jemu uda się coś zaradzić.
Cierpiący gryzoń leżał teraz bokiem, a jego klatka piersiowa unosiła się bardzo lekko po czym opadała gwałtownie tworząc sporą dziurę w boku. Na widok Abaddona, posiwiały szczury zerwał się ze swojego miejsca.
"Czy to... na prawdę dasz radę?"
Jego głos był pełen nadziei. Pierwszy raz od dawna, ktoś okazał im współczucie i do tego pojawił się z powrotem tak, jak obiecał. Niektóre z gryzoni próbowały komunikować się z ludźmi w tunelach, ale z jakiegoś powodu ich mowę rozumieli tylko Ci, znajdujący się jedynie blisko ciasnego przejścia. A i nawet gdy udało się z kimś porozumieć, uciekał pewny, że słyszy dziwne głosy we własnej głowie.
Książę nie protestował podczas przyjmowania lekarstwa. Nawet jeżeli było gorzkie albo niesmaczne w inny sposób, nie dawał po sobie tego poznać. Kiedy opróżnił zawartość nakrętki, coś dziwnego zaczęło dziać się z jego ciałem. Najpierw całkowicie zesztywniał, a potem odczuł natychmiastową ulgę. Rozluźnił się i rozchylił szerzej oczy, w których pojawił się nieobecny wcześniej blask.
Coś próbowało się wydobyć z jego ciała. Wyglądało jakby chciał wstać, ale nie miał jeszcze dobrze odzyskanej równowagi. Tyle, że jego łapki właściwie wcale się nie poruszały.
Wszyscy gryzonie wbiły wzrok w chorego. Wyglądały jak zahipnotyzowane. Jeżeli któryś z nich jeszcze spał, to teraz się obudził.
Szkarłatny dym zaczął ulatywać z jego ciała. Wydobywał się z pyszczka, nosa, uszy, a także właściwie z całej powierzchni ciała. Wyglądał jak mgiełka, lekko migotał i powoli kłębił się na ciałem.
"Ma taki sam kolor, jak kamień, który zdobyliśmy dla księcia"
Odezwał się jakiś głos, a inne mu przytakiwały.
"Czy to jest trujące?"
"Można tego dotknąć"
"Weźcie to ode mnie, aa!"
"Niech ktoś to złapie!"

Wiele różnych głosów huczało teraz w głowie anioła, a on, jak największa żywa istota w okolicy, został zobowiązany do zbadania tajemniczej rzeczy, która unosiła się teraz w powietrzu, przed jego nosem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Abaddon przyglądał się ze zmartwieniem męczącemu się szczurkowi. Dopiero po chwili zorientował się, co się dzieje. Tajemnicza "mgła" postanowiła już opuścić ciało zwierzęcia.
Anioł siedział ja zahipnotyzowany i wpatrywał się w niezwykłe zjawisko. Dopiero przestraszone głosy innych gryzoni wyrwały go z tego stanu. Rozejrzał się zdezorientowany.
Książę najwidoczniej czuł się lepiej, więc Ab lekko uśmiechnął się do niego mrużąc oczy. Cieszył się, że jego lekarstwo tak szybko pomogło.
Pozostawała jednak sprawa dziwnej "mgły", która unosiła się teraz nad stworzeniem.
- Lepiej się do tego nie zbliżajcie - ostrzegł i delikatnie chwycił księcia, by i jego odsunąć od niebezpiecznego zjawiska.
Ułożył go ostrożnie obok siebie, na innym kawałku materiału, a sam począł przyglądać się szkarłatnemu dymowi, bezwiednie się nad nim nachylając i wstrzymując oddech.
Nowy widok jak zwykle go fascynował, a chłopak jakby zapomniał, co stało się ze szczurem, który przesadnie się do tego zbliżył.
Może by tak złapać to do butelki?
Przekrzywił lekko głowę, zastanawiając się, co z tym "czymś" zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mgiełka nie wyglądała na agresywną. Wisiała sobie jedynie w powietrzu migocząc. Kiedy całkowicie opuściła ciało szczurzego księcia nie przemieszczała się już w żadnym kierunku. Nie przybierała innych form, tylko trwała w tej dziwnej formie pośrodku pomieszczenia. Kierowanie na nią latarki rzucało jedynie ubarwiony na czerwoni cień na ścianie i powiększone cienie szczurów, które przypatrywały się dziwnemu zjawisku z równą aniołowi pasją. Chyba każdy z gryzoni zdawał sobie sprawę, że ta dziwna rzecz może być dla nich niebezpieczna. Wszakże nawet ich książę uległ, a należał on do bardzo zdrowych i całkiem dużych szczurów.
Wyleczone w niemal magiczny sposób szare stworzonko pozwoliło się odsunąć bez komentarza. Dobrze wiedział, że nie chciałby przechodzić tego jeszcze raz. Jego wskazówki były jednak dosyć istotne.
"Kiedy zbliżyłem się do kamienia, zamienił się w podobną mgiełkę, a potem wsiąkł w moje ciało."
Tłumaczył osłabionym głosem. Mimo wszystko, był zakażony przez szkarłatne drobinki dość długo, nie jadł i praktycznie się nie poruszał. Jego szczurze policzki były zapadnięte, a futerko mniej lśniące niż zwykle.
"Wydaje mi się, że kamień był formą pojemnika, w której to coś było zamknięte"
Jego głos był bardzo słaby, ale nie tylko dlatego, że wypowiadający te słowa czuł się tak, a nie inaczej. Powoli głosy innych gryzoni także zaczęły słabnąć. Mówiły coś, ale Abaddon nie był w stanie ich już zrozumieć. Pojedyncze słowa, potem jedynie słowa, litery aż wreszcie zrozumiała mowa zamieniła się w fuczenie i piszczenie szczurów, które prowadziły żywą dyskusję.
Nagle starszy szczur, który opiekował się księciem podbiegł do anioła i położył na jego dłoni swoją łapkę, skierował nań pyszczek i nieodgadnionym spojrzeniem wpatrywał się w twarz anioła. Poruszał pyszczkiem, ale żadne słowa nie dochodziły do głowy Abaddona.
Wszystko wskazywało na to, że przestał rozumieć mowę gryzoni.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chłopak słuchał słów szczura ciągle wpatrując się w interesujące go zjawisko. Co jakiś czas potakiwał mu głową na znak, ze przyjmuje wszystko do wiadomości. Jego wersja zgadzała się z tą, którą przedstawił mu drugi szczur kilka godzin wcześniej.
Jak długo wszyscy wpatrywali się w tę mgłę? Trudno stwierdzić, bo anioł całkowicie stracił przez to poczucie czasu. Siedziałby tak pewnie jeszcze kilka godzin, gdyby nie fakt, że głosy szczurów w jego głowie stopniowo cichły i stawały się niezrozumiałe.
Ab potrząsnął głową.
- Zaraz, co? - Rozejrzał się nieco spanikowany po zgromadzonych.
Co się stało? Dlaczego ja przestaję rozumieć, co wy do mnie mówicie?!
W jego dużych szkarłatnych oczach na dobre zagościł teraz strach. Nie chciał, by jego nowi przyjaciele zamilkli. Nerwowo przeszukiwał swojej wspomnienia w poszukiwaniu lekarstwa.
Co się stało?
Zacisnął powieki starając się skupić i ich usłyszeć. Wszystko na marne.
- Co się stało? - wyszeptał smutno, garbiąc się i wpatrując w posadzkę.
Dlaczego..?
Poczuł na sobie dotyk jednego ze szczurków. Podniósł na niego smutne oczy i niewyraźnie się uśmiechnął.
- Ja.. ja nic nie rozumiem - wymamrotał i pokręcił głową.
Spojrzał po zgromadzonych, którzy się teraz w niego wpatrywali.
- Nie. Ja tego tak nie zostawię - oświadczył z nową stanowczością w głosie.
Wszystko działało, kiedy ta.. to coś było w księciu. Nie tylko ja ich słyszałem, ale wszyscy, którzy się tutaj zbliżyli. Wszystko też zaczęło się psuć, kiedy uwolniłem ten dym, więc pewnie on za tym stoi.
Anioł wziął głęboki wdech i zbliżył się do nieznanej substancji.
W takim razie, ktoś widocznie musi być tego nosicielem żeby działało. Niech więc będę to ja.
A nawet jeśli się mylę, to co też może się stać?

Wzruszył ramionami i nieznacznie się uśmiechnął.
Najwyżej się rozchoruję albo umrę.
Zaśmiał się i bez wahania wpakował twarz w szkarłatny obłoczek nabierając głęboko powietrza i starając się wchłonąć substancję.
Ryzyko? Niebezpieczeństwo? Co to takiego? Anioł przecież nigdy go nie dostrzegał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chociaż szczurów było zdecydowanie więcej, nie były w stanie powstrzymać anioła od tego, co zamierzał zrobić. Niektóre pośpiesznie ruszyły w jego kierunku i zaczęły wspinać się po nogach, aż do jego twarzy, jakby chciały go odciągnąć. Inne stanęły na tylnych łapach i zaczęły piszczeć rozpaczliwie. Nawet bez możliwości rozumienia ich głosów, można było wyczuć, że targały nimi negatywne emocje. Były zaniepokojone, a do tego nadal ich małe serduszka przesiąkał strach o własnego księcia.
Abaddon był jednak znacznie większy i nawet masa gryzoni nie była w stanie go powstrzymać. Wsadził głowę idealnie w środek mgły i... nawet gdyby wstrzymywał oddech, nie dało się jej nie wchłonąć. Reakcja odbywała się samoistnie, a szkarłatu ubywało z każdą chwilą. Nie minęła minuta, a zniknęła całkowicie. Nie było pomyłki, zniknęła ona w ciele anioła i chociaż na szczurza wpłynęła bardzo negatywnie, w przypadku chłopaka nic się nie działo. Przynajmniej na początku.
Nie czuł się źle, chociaż niewątpliwie mógł odczuwać dziwne rzeczy, głównie wytwory własnej wyobraźni. Mógł, ale wcale nie musiał zadziałać efekt placebo, to zależało już tylko i wyłącznie od odporności psychicznej chłopaka i tego, jak bardzo wierzy w tajemnicze zjawiska.
Szczury wpatrywały się w niego ze świecącymi oczami. Znieruchomiały, bo skoro nie udało im się powstrzymać Abaddona od wykonaniem zaplanowanego, jedyne co im pozostało, to wpatrywanie się w niego i czekanie.
"-ujecz?"
"-s- nie ro- -rzej."
"Trz- pomóc."
"Czy ktoś mo- ś zrobić?"
"Nie dotykajcie go, chyba przestał się ruszać."

Z każdą chwilą głosy na nowo zaczynały brzmieć w głowie chłopaka. Innego wyjaśnienia nie było, ponieważ ruchy pyszczkiem szczurów nie nakładał się z ruchem ustami w przypadku człowieka przy wypowiadaniu tych samych słów. To było bardziej tak, jakby w jego głowie mowa gryzoni zostawała przekładana automatycznie na zrozumiały dla niego język.
Było jednak jasne, że na nowo jest w stanie je usłyszeć.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anioł co prawda dostrzegł niepokój ze strony szczurzych przyjaciół, ale nawet w takiej ilości nie byli w stanie go teraz powstrzymać. On już zdecydował.
Wpakował głowę w szkarłatną mgłę i przymknął oczy. Oddychał głęboko, spokojnie i szeroko się uśmiechał.
Co się mogło stać? Nie wiadomo. Ale jedno było pewne. Ab chciał się tego dowiedzieć.
Zawisł tak w tej nie do końca wygodnej pozycji na parę chwil. Pod jego przymkniętymi powiekami tańczyły teraz różnobarwne plamy. Zakręciło mu się trochę w głowie i poczuł napad gorąca. Mimo to, cały czas się uśmiechał i tylko czekał na rozwój wypadków.
Powoli zaczął słyszeć jakieś dobywające się z oddali głosy. Trochę, jakby był pod wodą.
Zmarszczył nieco brwi, starając się zrozumieć, co one mówią. Mowa stawała się coraz wyraźniejsza i kiedy już myślał, że wszystko wraca do "normy"... stracił równowagę i prawie wylądował na twarzy.
Na szczęście wyratował się rekami, ale nagłe szarpniecie skłoniło go do otworzenia oczu.
Rozejrzał się dookoła i szeroko uśmiechnął.
Naprawiłem!
Potrząsnął głową, by upewnić się, że nic mu nie jest.
Tak, wszystko na swoim miejscu. Czuję się zdrowy, więc chyba jest ok.
Zaśmiał się i uważając, by nie wylądować na jakimś zwierzątku, obrócił się i usiadł na ziemi.
Przeleciał rozradowanymi oczami po pyszczkach szczurów.
- Nie martwcie się. Nic mi nie jest. - Zaśmiał się i zmrużył powieki. - I znowu was rozumiem! - Uniósł ręce by pokazać, jak bardzo się cieszy, co znowu zaburzyło jego równowagę i o mało nie wylądował na plecach. Skończyło się jednak tylko na kiwaniu się w tył i w przód. Od tak. Dla zabawy i z radości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach