Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Inżynier? Czyszczenie kanalizacji?
Uniosłam ciekawsko brew. Cóż, wiedziałam, że ktoś musi się tym zajmować. W końcu ja i reszta Łowców na górze byliśmy zwyczajnymi wojakami, umilającymi życie Miastu-3, a Ci pod nami musieli kryć nam dupy. Był to jednak pierwszy raz, gdy spotkałam personę tym się zajmującą. Do tego prawdopodobnie przydzielone odpowiednie jednostki, byle chuchro nie dałoby z tym rady. Raff jednak idealnie tutaj pasował! Dodatkowo mam względem jego dług wdzięczności. W końcu, uratował mnie przed staniem się gąbką nieprzyjemnych zapachów (czyt. ściekami), a teraz towarzyszy mi w drodze na powierzchnie. Całkiem miłe z jego strony, chyba będzie trzeba mu podziękować... nienawidzę tego.

Puste. Przyznam, że spodziewałam się, że znaleźć kilka ciekawostek i.. błyskotek, które mogłam pożyczyć. Oczywiście tylko te pozostawione na pastwę losowi, które krzątają się nie używane, bez właściciela i mówią: "Czwórko, Czwóreczko, zabierz mnie!", a jako dobry samarytanin - pełniłabym ich prośbę.
Odwróciłam się przez ramie, dostrzegając kolejną trumnę. Rozejrzałam się po otoczeniu, niczym pedofil-psychopata polujący na wybrane dziecko na placu zabaw, przetarłam rączki i zaczęłam powoli zbliżać się do niej. Krok po kroczku, niby od niechcenia, położyłam dłonie na wieku iiiii... usłyszałam swoją ksywkę. Sapnęłam głośno i luknęłam ku kanalarzowi.
- Przycisk? - Powtórzyłam. Odskoczyłam od grobowców i zaciekawiona ruszyłam ku tajemniczemu zjawisku, które znalazł Raff. Kto wie co się pod tym kryje?
- Myślę, że tu jest cmentarz. Cmentarz dla rebeliantów. Muszą przecież gdzieś chować zmarłych, a raczej nie zrobią tego na normalnym cmentarzu. - Takie były moje podejrzenia. - Byłeś tu kiedyś, nawet przez przypadek? - Zapytałam, dochodząc do kamiennego piedestału. Moje oczy szybko wypatrzyły wgłębienie, które było opatulone aurą
Naciśnij mnie.
Przełknęłam głośno ślinę i kątem oka zerknęłam na blondyna. Korciło mnie, aby zbadać sprawę i po prostu wcisnąć przycisk.
- Dobra, jeżeli coś się zacznie dziać, spierdalamy! - Rzuciłam i otwartą dłonią uruchomiłam płytę naciskową. Odskoczyłam  szybko, łapiąc typa za ramie. Gdy coś zaczęło się trząść, szamotać, spadać itd., itp. popędziłam w stronę wyjścia. Nie oznaczało to jednak, że wracamy wgłąb ścieków. Chciałam widzieć co będzie dalej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Hrr, piszę wam teraz w odwrotnej kolejności, skoro i tak zawsze piszecie właśnie tak |D

Abaddon:

I znowu cisza. Przejmująca, niemal głośna, bo przecież ten niewdzięczny dźwięk, który dopadał zmysł słuchu za każdym razem był prawie bolesny, jeżeli za mocno się na nim skupiło. Z tej odległości nie dało się już usłyszeć płynącej wody. Czyżby umysł płatał mu figle? Chociaż głosy były bardzo wyraźne i miały swój ton. Właściwie to był bardziej chór cichych szeptów układający się w jedno głośne zdanie, wypowiedziane równo i wyraźnie. Nie, to raczej nie były tylko triki umysłu, a prawdziwa armia istot, które swoimi myślami nacierały na biednego chłopaka. Było ich dużo, niemalże horda, dało się wyczuć ich obecność, ale ani śladu materialnej egzystencji. Światło latarki padało na kontynuacje tuneli, lecz przejście było tak samo puste, jak na początku.
„A czy widzisz tutaj kogoś innego?”
Ten głos dochodził jakby z prawej, chociaż gdy anioł spojrzał tam, zauważył jedynie solidną ścianę. Niemal natychmiast kolejny chóralny szept wydobył się z przeciwległej warstwy betonu i stali:
„Przyjdź do nas, ty który nas rozumiesz. Przyjdź, a nie pożałujesz”
Wyglądało na to, że właściciele głosu poruszali się w ukryciu, do przodu, w kierunku w którym ty także miałeś zamiar podążać wraz ze swym ładunkiem. Po tych słowach znowu nastała cisza, i tylko para brudnych szczurów minęła twoje stopy, by pobiec w ciemność i zniknąć za kolejnym zakrętem.


Cztery:

Bliżej, bliżej, blisko i... nie, jednak nie. Krypta kusiła, ale nie tym razem. Przycisk okazał się ciekawszym znaleziskiem, a poza tym mógł prowadzić do jakiegoś istotnego rozwiązania tejże sytuacji. Do wyjścia? Niewykluczone. Był dość duży i zbudowany z kamienia, ale niewątpliwie wystawał ze swojego podestu i krzyczał: sprawdź, co robię.
Sprawdziła. Szybkim ruchem dłoni, wciskając twardą powierzchnię, która ugięła się niespodziewanie lekko z cichym szmerem i odgłosem mechanizmów rozchodzącym się po całym pomieszczeniu. Klak, klik, pyk. Cisza.
- To tyle? - mruknął Ruff, nie był zwiedzony, ale nie dało się ukryć, że napięcie i jego dopadło. Pewnie chciał, by stało się coś... niesamowitego, niecodziennego, odmiennego od monotonnych pracach w podziemiach miasta. - No tak, pewnie jest zep-
KLACH.
Wielkie stalowe drzwi opadły w miejscu początku i zarazem końca tunelu, którym oboje podążali, by ostatecznie znaleźć się tutaj. W pomieszczeniu, teraz odcięci od jakiegokolwiek wyjścia. We dwójkę w podziemnym cmentarzysku o wątpliwym oświetleniu, bez większego ekwipunku. Kurz, który wzbił się w powietrze zaraz po opadnięciu solidnego zamknięcia opadł i oboje mogli teraz dostrzec, że ich jedyna nadzieja na wydostanie się zniknęła.
Ciszę spowodowanym szokiem przerwało głośne klaśnięcie otwartą dłonią w czoło. Ruff wyglądał na załamanego (chociaż w tym momencie bardziej przypominał pana z memów z facepalmem).
- Przecież tak zawsze jest w filmach. Nie powinniśmy chyba tego naciskać.
Łowca, łowczyni, cmentarz, zamknięcie.
Tak na chwilę obecną wyglądała sytuacja.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaprzestał marszu, by mól lepiej wsłuchać się w otoczenie.
Cisza. Ale tylko pozorna. W jego głowie rozbrzmiewały dziesiątki? setki? szeptów.
Dał się im porwać. Były dla niego jak muzyka. Chaotyczne i niezrozumiałe, ale na swój sposób piękne.
Na jego twarzy pojawił się zarys uśmiechu.
- Nie, widzę tylko siebie. Ale jesteście tu też wy. Możecie przecież rozmawiać między sobą - wyszeptał, myśląc o każdym wypowiadanym słowie.
Ruszył dalej, starając się nie robić zbyt wiele hałasu.
- A-ale kim jesteście? - powtórzył zerkając w stronę, z której wydawało mu się, że ich słyszy.
Nie czuł się zagrożony, idąc w nieznanym obie kierunku, wabiony przez jakieś nieznane istoty. Niee, dla niego to wcale nie było niczym podejrzanym. Był po prostu ciekaw, z kim ma przyjemność. No i gdzieś w głowie świtało mu stare "mamine powiedzenie - nie ufaj nieznajomym". Było to dla niego głupoto, ale skoro tak należało, to dlaczego miał się wyrywać przed szereg? Mógł być przecież grzecznym Abem i słuchać rad "starszych".
Podniósł nogę, gdy usłyszał pod sobą dwa szczury. Uśmiechnął się do nich i je przepuścił.
- Dobry wieczór gryzonie - przywitał się uprzejmie i skinął im głową.
Niby były to tylko zwierzęta, ale nawet im należał się szacunek.
Podążył za nimi wzrokiem, a gdy zniknęły w mroku, ruszył dalej.
- Dlaczego chcecie żebym do was przyszedł? - zapytał nieznajomych, którzy nie opuszczali jego głowy.
Szepty, hałasy, niezrozumiałe słowa, chaos. Zupełnie, jakby szedł przez ruchliwą ulicę w samo południe. Tymczasem on podążał jakąś niezidentyfikowaną szczeliną, głęboko pod miastem, w nocy, otoczony jedynie przez ciemność.

/Przepraszam, że krótko, ale nie chcę zatrzymywać, a mam niewiele czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak sobie myślę. - Muszę robić to częściej. - Że nie powinnam tego naciskać.
Stałam jak wryta, gdy drzwi opadły uniemożliwiając nam możliwość ucieczki. Scena faktycznie niczym z filmu. Dwójka ludzi, najczęściej różnych płci, co daje szanse na przedłużenie gatunku, tajemniczy grobowiec i brak pomysłu co zrobić. Kiepski byłby ze mnie główny bohater. Prawdopodobnie krytycy zeżarliby kogoś, kto wypuściła taką produkcje do telewizji. Sama bym nie chciała obejrzeć.
Nie przyjemny dreszcz przebiegł mi po plecach. Co jeśli tu umrzemy? Nikt nas nie znajdzie, w końcu wszyscy gówno wiedzą o tej miejscówce. Pomyśleć, że chciałam stać się bogata i sławna. Co prawda nie wiem z czego sławna, ale chciałabym. Mogłabym kupić rower i wszystko co bym chciała. Niestety, pensja Łowców nie była zbyt wysoka. Gdybym była człowiek, zostałabym modelką. Musiałabym jednak schudnąć... chyba posada murarz-tynkarz-akrobata bardziej by do mnie pasowała.
- Podobno sytuacja była w Indiana Jones'ie. - Rzuciłam jako znawca kina akcji. Co prawda obejrzałam w swym niedługim życiu może z siedem filmów, ale czułam się jako ekspert w tej dziedzinie. To była naprawdę bardzo dobre filmy.
- Trzeba przeszukać grobowce. Może chowają Łowców jak Faraonów - grzebią razem ze swoją bronią i jakimiś skarbami. Nie znajdziemy chyba jednak łomu. - Tak, ta sytuacja jest raczej mało prawdopodobna. Przez chwile poczułam się jak jakiś superbohater z komiksu, a Łowca był tym, tym drugim! Oni zawsze mają tam kogoś z kimś chodzą.
Puściłam w końcu Raff'a, którego nadal trzymałam za ramie. Dłoń, która przez napływ emocji oblała się potem i była ździebełko mokra, wytarłam o spodnie. Rozejrzałam się ponownie po otoczeniu  z założonymi na biodra rękoma, niczym pirat i rzekłam:
- Ja przejrzę prawą stronę. -  Było tam więcej otwartych trumien, a wieka były ciężkie i ktoś musiałby naprawdę silny, aby je uchylić. Ja siłę nadrabiałam urodą i wdziękiem.
Ruszyłam powoli z wyciągniętymi rękoma. Słabo widziałam w ciemnościach, naprawdę słabo. Musiałam wszystko wymacywać, aby nie zaliczyć gleby i przywitać się z posadzką. Nie chciałam sprawdzać siły grawitacji.
- Masz coś? - Zapytałam, gdy dotarłam do jednego z trupich leży. Było otwarte. Zanim do niego weszłam sprawdzałam czy nie wyciągnę czegoś ręką. Miałam nadzieje, że to nie będzie czaszka, piszczel czy inna z gości. - Wydaje mi się, że coś mam. - Tak, tak... przeczucie mnie nie myliło. Moja zwinne palce coś pochwyciły i zaczęły to podnosić ku górze.
Jeżeli było ciężkie, musiałam użyć drugiej łapy i ostatecznie zawołać Raff'a, aby mi pomógł.
Jeżeli zaś było na "moje możliwości", sama zajęłam się wygrzebaniem tego z trumny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Abaddon:

Szmer i poruszenie, tym razem pozbawione odgłosów, ale słyszalne wyraźnie na całej długości ścian tunelu. Nie było mowy o pomyłce. Powoli, bardzo powoli anioł zbliżał się do jakiegoś pomieszczenia. Za kolejnym zakrętem poświecił latarką do przodu, ale promień nie padł na przeciwległą ścianę, lecz ginął wiele metrów dalej w ciemnościach zdradzając bardzo długą prostą.
„Oh tak, tak, jest mądry. Możemy rozmawiać między sobą, ale nie chcemy. Chcemy mówić z tobą”
Przez chwile odgłosy cichły i natężały się, jakby części z nich wpadnięcie na ten pomysł zajęło nieco dłużej, w ostateczności jednak doszły do tego samego wniosku i podniosło się chóralne niemal wołanie:
„Mieszkamy tutaj, znasz nas panie, znasz”
Setki tysięcy cichych odgłosów przemknęło w ścianie na wysokości głowy chłopaka wyprzedzając go, kilka kolejnych szczurów przemknęło pod jego stopami. Największym zaskoczeniem było jednak to, że jeden z gryzoni zatrzymał się na chwilę, odwrócił w twoją stronę i wyraźnie kiwnął małym łebkiem. Ukłonił się, nie było wątpliwości. W głowie stróża pojawił się kolejny, pojedynczy głos.
„Dobry wieczór”
Po tych słowach pokryty brudnym, szarym futerkiem zwierzak pobiegł do przodu starając się dogonić resztę swoich towarzyszy, a sytuacja stała się niemal oczywista.
„Pomożesz nam, prawda? Jesteś dobrym skrzydlatym, prawda?”


Cztery:

Ruff zachował kamienną twarz, chociaż on jeden powinien być... udawać twardego w tej sytuacji. Gdzieś w pamięci łowcy pojawiały się podobne sytuacja, ale Cztery zaproponowała najbardziej racjonalne rozwiązanie. Na pewno przeszukanie było dobrym pomysłem. Z resztą może ich jedynym. Mężczyzna kiwnął głową i ruszył w przeciwnym kierunku, by swoimi wielkimi łapami przeczesać pozostałe grobowce.
W tym samym czasie zgrabne rączki łowczyni obmacywały z niebywałą perfekcją kamienne szczeliny i Bóg raczy wiedzieć, co w tym momencie myślała Czwórka, gdyż jej palce docierały w każdą, nawet najwęższą szparę między kamiennymi płytami. Na jej szczęście, umiejętność ta była w danym momencie zaletą, gdyż opuszki palców szybko natrafiły na grubą warstwę ziemi, masę śmieci i kamieni a także na kilka przedmiotów, które jednak znajdowały się za głęboko, by bez wspięcia się na palce mogła rozpoznać z czym ma do czynienia. Lecz nawet wtedy linia wzroku nie sięgnęła tajemniczej zawartości grobu.
Gdy tylko na zawołanie zbliżył się do niej Ruff, mężczyzna doznał niemal olśnienia. Wielką grabą chwycił zawartość i zaczął ją powoli wyjmować.
Maskę drobnych kamyczków, kawałek starej wygiętej blachy, kilka powyginanych drutów różnej grubości i pięć starych kluczy.
- Klucze! - Ryknął mężczyzna na tyle głośno, że pewnie pół podziemi go słyszało, a na pewno łowczyni. Tak dla pewności, gdyby wcześniej nie wpadła na to, że mają przed sobą klucze, teraz powinna być już uświadomiona. - Myślisz, że któryś pasuje?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Krok za krokiem. Patrz pod nogi. Nie potknij się o nic. O, kolejne szczury.
Uśmiechnął się pod nosem, wędrując dalej z wesołym uśmiechem na twarzy. W między czasie przysłuchiwał się wdzierającym się do jego głowy rozmowom, ale niewiele z nich rozumiał.
Tyle głosów. Tutaj musza być miasta... zaraz... ludzi aż tylu tu nie ma.
Przystanął na moment zdziwiony swoim odkryciem. Kogo słyszał, jeśli humanoidy można było wykluczyć. Łowcy tutaj nie mieszkali. Co prawda, mógł się tędy zbliżać do miejsca, w którym miał zostawić rury, ale tamte osoby przecież nie wiedziały o jego talencie i nie mogły z nim w ten sposób rozmawiać.
Rozejrzał się ponownie po otoczeniu. Jedyne żywe stworzenia, jakie go otaczały to nietoperze i szczury. No, może kilka innych ściekowych gatunków.
Chwila. Ja słyszę... zwierzęta?
To przypuszczenie nieźle go zdziwiło. Dotąd mu się takie rzeczy nie zdarzały. Dobra, czasami słyszał jakieś szmery sugerujące, że te stworzenia myślą, ale nigdy nie był w stanie tego zrozumieć.
Uśmiechnął się szerzej. Dla odmiany ktoś nazwał go mądrym. Jego maleńkie ego się ucieszyło.
Ruszył dalej, na moment zapominając o odkryciu, które tak go zadziwiło.
Pod jego nogami przebiegł kolejny szczur. Jemu Ab również się ukłonił i o dziwo, otrzymał odpowiedź.
Uśmiechnął się szerzej do gryzonia.
Ja to rozumiem! Tak, ja słyszę zwierzęta!
Był tak uradowany, że prawie podskoczył. Prawie, bo przy próbie zrobienia tego, zahaczył ramieniem o wystający fragment skały.
Auć.
Rozmasował ramię i powrócił do marszu. Chyba zbliżał się już do celu swojej wędrówki. Czymkolwiek on był.
- Ależ oczywiście, że wam pomogę! Jeśli tylko będę w stanie - wykrzyknął entuzjastycznie. Niezbyt głośno, ale jednak podniesionym głosem.
- Czego potrzebujecie? - zapytał odruchowo szukając oczami rozmówców.
Niby słuchał ludzkich myśli nie od dziś i był do tego przyzwyczajony, ale jednak jego ciało reagowało tak, jak każde. Podświadomie szukał kontaktu wzrokowego z rozmówcą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na moje zawołanie Ruff doszedł do mnie z prędkością światła. Wielką łapą zaczął grzebać w grobowcu po chwili wyciągając pęk klucz. Oczywiście nie był on sam, był kurz, piach, śmieci, które akurat prysnęły w moją stronę. Kichnęłam kilka razy i wytarłam ręce o spodnie, którymi ówcześnie zasłoniłam twarz, aby zarazki nie poleciały w stronę Łowcy W tym momencie mój towarzysz wykrzyknął "Klucze", a ja czułam, że przez pół godziny po ściekach będzie rozchodziło się echo. Miał chłop głos jak dzwon, gdyby nie kariera w ściekach, mógłby zacząć śpiewać w operach czy innych teatrach, na tym wyjątkowo się nie znam.
- Tak, widzę. - Odpowiedziałam spokojnie. Nie wiedziałam czy był pewny, ale.. widziałam już takie rzeczy kiedyś na oczy. Co prawda mi nigdy nie były zbyt potrzebne, gdyż nie miałam własnego lokum, ale w kieszeniach moich ofiar, które notorycznie okradałam, się takie znajdowało. Najróżniejsze - dłuższe, krótsze, lżejsze, cięższe, a nawet z breloczkiem! Pomysłowe teraz to takie robią, gdy byłam mniejsza - były brzydsze.
- Proponowałabym sprawdzić. Raczej nie będą pasować do grobowców, gdyż co za wariat zamykałby trumnę na zamek. - Chociaż... wait... to kryje w sobie pewien sens. Jeżeli bym umarła, nie chciałabym, żeby ktoś grzebał mi po moim ostatecznym łożu. Co prawda nie żyłabym, ale po odejściu też należy się trochę prywatności. W testamencie ujmę to, że chciałabym, aby założono mi kłódkę, a najlepiej dwie, a klucze do nich wyrzucili do głębokiej studni, mieszczącej się kurde.. w najgorszych odmętach Desperacji. - Trzeba by było sprawdzić te metalowe drzwi. Nie widziałam w nich zamków, ale... kto wie? Trzeba się im dokładniej przyjrzeć. Jest ich pięć. - Rzuciłam, gdy przesunęłam się bliżej i byłam wstanie obliczyć. Brak światła nie pozwolił mi na to z dalszej odległości. - Miejmy nadzieje, że któryś będzie odpowiedni. Nie chce tutaj padnąć Mam wiele rzeczy do zrobienia. - Wytłumaczyłam. Ruff prawdopodobnie też miał plany, marzenia i może całkiem nie związane ze ściekami. Chłop jest sympatyczny, więc strzelałam, że chodzi mu po głowie myśl o rodzinie, dzieciach, psie, chyba, że już ją ma. - Ale nie bój się, wydostaniemy się stąd. - Dodałam mu otuchy i poklepałam po ramieniu. Nie wiedziałam czy tak się kogoś pociesza, jestem kiepska w kontaktach między ludzkich.
Łapiąc kawałki drutu o różnej grubości, odskoczyłam od grobowca, udając się w stronę wrót, które dzieliły nas od światem zewnętrznym. Szłam ramie w ramie z blondasem, który trzymał w swoich łapach klucze. W końcu jednak doszliśmy do drzwi i zaczęłam szukać wgłębienia, które mogło wskazywać, że tam pasuje znaleziony przez nas przedmiot. Zaczęłam przesuwać palcami po zimnej nawierzchni i badać centymetr po centymetrze. Na początku nie znalazłam nic co mogło wskazywać, że właśnie znajduje się przepustka do wolności, aż...
- Ej, Ruff, chyba coś mam. - Zawołałam ochoczo, a cień uśmiechu przemknął przez me lico. - Weź przyjdź i sprawdź tutaj. - Wskazałam kciukiem na miejsce o które mi chodziło. Drugą ręką zaś, zaczęłam obracać drut. Kiedyś byłam światkiem kilku włamań, gdzie właśnie drut zastępował, ładnie ujmując, klucz. W końcu było kilka sposób na otworzenie drzwi. Innym było wyważenie, ale nie sądzę, aby w tym przypadku zadziałało.
- I jak? - Zaczęłam wyginać to co miałam w swoich zwinnych rączkach, nadając przedmiotowi różne kształty. Byłam zainteresowana przebiegiem akcji, gdyż prawdopodobnie tak samo jak Łowca, miałam ochotę już stąd wyjść. Jeżeli jednak sposób nie zadziała, znajdziemy inny sposób!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Abaddon:

Zebranie, zgromadzenie, narada. Tych kilka słów przychodziło automatycznie na myśl każdemu, kto zjawił się w nieznanym pomieszczeniu w głębi tunelów. W tym konkretnym przypadku był to Abaddon, samotnie stąpający wśród kłębiących się w kręgach szczurów jako jedyna humanoidalna istota. Niektóre spoglądały na niego niepewnie, inne wręcz przeciwnie, podbiegały do nóg anioła i czaiły się jakby do skoku na nogawki, ale w ostatniej chwili powstrzymywane były przez inne osobniki. Gdzie okiem sięgnąć siedziały gryzonie, małe, duże, chude, grube, niektóre utaplane w błocie, inne z błyszczącą sierścią i równie świetlistymi oczami. Jakby ciągnięty nieznaną siłą anioł kierował się prosto do podestu ze starych skrzyni, a zwierzęta śledząc jego ruchy rozstępowały się na boki. W głowie aż szumiało od urywanych rozmów i szmerów, trudno było powiedzieć, które były tylko wytworem wyobraźni, a które realnymi dźwiękami z otoczenia.
Kilka metrów w głębi pomieszczenia światło latarki padło na grupę gryzoni, które ze współczuciem... tak, współczuciem, spoglądały na jednego z nich. Średniej wielkości gryzoń o wydatnych łapkach siedział na pozwijanej górce materiału i wydawał się nieobecny myślami. Jego głowa zwisała bezwładnie, a wzrok wbity był w ziemię.
Z rur, wentylacji, dziur w ścianach i innych małych przestrzeni cały czas napływały kolejni przedstawiciele gatunku, lecz żaden ze szczurów nie śmiał zbliżyć się do podestu, wszystkie z niepokojem patrzyły na Abaddona.
W końcu, jakby po jakimś bezgłośnym głosowaniu głos zabrał największy gryzoń na skrzyni.
„Ludzie nie chcą nam pomóc, bo się nas boją! Lecz my, elita szczurzego państwa obserwowaliśmy was od bardzo dawna, mieszkańcy podziemi o szkarłatnych oczach!”
Ton był nieco oficjalny, ale drganie głosu zdradzało niepokój.
„Mieszkamy tutaj znacznie dłużej niż wy, od pokoleń przekazujemy sobie władzę i czerpiemy z waszych zapasów, w zamian nie roszcząc sobie prawa do tych ziem. Jednak w chwili gdy nasze państwo może spotkać niebywały kataklizm chcielibyśmy poprosić was o pomoc.”
Starszy szczur jakby odzyskał rezon. Kiedy wreszcie skończył długi wywód o przeszłości, przeszedł do konkretów:
„Potrzebujemy kogoś, kto potrafi leczyć wszystkie żyjące istoty.”
Gryzonie wbiły w anioła swoje paciorkowate ślepia, wszystkie, setki tysięcy. Zamilkły, a presja była odczuwalna nawet w powietrzu.

Cztery:

Łowca kiwał ochoczo głową na każde słowo dziewczyny. Sam nie miał nic ambitniejszego do dodanie, a skoro wszystko wydawało mu się logiczne, ostał przy zwykłym przytakiwaniu.
Teraz to on niczym zagubione dziecko obserwował łowczynię i chodził za nią krok-w-krok.
- Aha, aha. To dziwne, że klucze były akurat w grobowcu, ale ten chyba był pusty. - Mruknął Ruff spoglądając za siebie na miejsce, które właśnie przeszukali. - No, nie było tam w każdym razie trupka. Ale jest jeszcze dużo innych, zamkniętych na zamek.
Na chwilę zapatrzył się jak z druta powstaje prowizoryczny 'klucz' do wgłębienia w drzwiach. Gdy uznał, że pokaz zaczął go nudzić, sam zaczął przesuwać dłonią po całej ich powierzchni.
- O, ale tu jest zamek. Nie próbujemy najpierw kluczy? - Wskazał kiwnięciem głowy dosyć wysoko, niemal pod sufitem ukryty był we wgłębieniu zamek z dziurką na klucz. Wyglądała na nieco uszkodzoną, jakby ktoś siłą starał się ją już kiedyś otworzyć. - Podsadzić Cię? Może spróbujesz?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ab ostrożnie wszedł do pomieszczenia. Gdyby było ono puste, zapewne nie patrzyłby pod nogi tylko szedł prosto przed siebie nie zważając na fakt, że za chwilę się o coś przewróci. Teraz jednak nie chodziło tylko o niego. Kiedy sprawa toczyła się o jakąś inną istotę, anioł potrafił być ostrożny i skupiony. Tak jak teraz.
Powoli stawiał każdy krok pilnując, czy przypadkiem nie nadepnie czyjegoś ogona lub o zgrozo, całej istotki. Ostatnim, co chciałby tu zrobić, było zranienie jednej z futrzastych kulek. Choć myśl o wylewającej się z nich krwi na moment go rozproszyła, przez co jednak lekko nadepnął komuś na koniuszek ogona.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - szybciutko wyrecytował, z miną autentycznej skruchy.
Ab, skup się. Wiem, że jestem chory, ale nie wolno mi tak odpływać! To złe.. chyba.
Potrząsnął głową i przyspieszył nieco kroku, kierując się w stronę wywyższenia.
Ab przyjrzał się leżącemu tam gryzoniowi z wielkim zmartwieniem.
On nie wygląda najlepiej. Co mu jest?
Przykucnął wśród skrzyń, przyglądając się stworzonku i starając się określić, co może oznaczać jego
Jednocześnie wsłuchiwał się w opowiadaną mu historię.
- Ludzie was nie rozumieją. Może dlatego wam nie pomagają. Boją się tego, czego nie rozumieją - powiedział w zamyśleniu, a po jego plecach przeszedł dziwny dreszcz.
Przypomniał sobie, jak kiedyś skończyło ludzkie niezrozumienie i chęć poznania. Naukowcy... zło wcielone. A on przecież chciał im tylko pomóc. Przecież mógł im wszystko opowiedzieć. Nie musieli go kroić...
Wrócił myślami do teraźniejszości i uśmiechnął się ciepło do dużego szczura.
- Postaram się zrobić co w mojej mocy, by wam pomóc. Czego potrzebujecie? - zapytał i prawie natychmiast uzyskał odpowiedź.
Kogoś kto potrafi leczyć wszystkie żywe istoty? A ja się nadam? Niby jestem samoukiem, ale za to samoukiem od tysiąca lat!
- Może ja zdołam jakoś pomóc? Uczę się leczenia już od setek lat, więc może mi się uda? - zapytał z nadzieją w głosie.
Naprawdę chciał pomóc tym zwierzętom. W tej chwili zupełnie wyleciało mu z głowy zadanie, które powierzyli mu Łowcy. Rury mogły zaczekać. Pomoc medyczna nie.
Właściwie, gdzie się podział worek? Ab położył go obok wywyższenia ze skrzyń. Sam pewnie nawet tego nie zauważył. Zbyt był pochłonięty wsłuchiwaniem się w otaczające go szepty.
Zmarszczył nagle brwi.
- Zaraz. Jaki kataklizm? Co się ma stać? - Dopiero po chwili przypomniał sobie, że i o tym wspominał szczur.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z racji długiego nieodpisywania zostaje nałożony deadline. Macie czas na odpis do piątku, w przeciwnym wypadku misja zostanie przeniesiona do archiwum (z możliwością wznowienia jej w późniejszym terminie). W przypadku, gdy jeden z uczestników lub Mistrz Gry zgłosił wcześniej nieobecność na forum, deadline zostanie przesunięty do czasu jego powrotu, więc spokojnie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Abaddon

Szczury były wszędzie, jednak przemieszczały się jakimś magicznym sposobem tak, że uciekały aniołowi spod nóg akurat w momencie, w którym miał tam postawić stopę. Osobnik, którego koniuszek ogona został przez krótką chwilę przydepnięty nie wyglądał na pogniewanego. Zapewne gdyby miał chwytne kciuki pokazał by mu 'okejkę' i pobiegł dalej. Bez tego gestu zachował się jednak bardzo podobnie, odwrócił się na moment, pokiwał łebkiem ze zrozumieniem i pobiegł dalej usadawiając się na jakiejś starej desce koło członków swojej wielkiej rodziny. Tymczasem jeden ze starszych szczurów podniósł się na tylne łapki i poruszał wąsami przez co mogło się wydawać, że mówi. Przy dokładniejszym przyglądnięciu się, można było dostrzec, że jego szczęki nie drgają, a wszystkie słowa szczurów docierają do Abaddona poprzez myśli.
"Pewnego dnia w naszych tunelach pojawiła się grupa ludzi w mundurach. To nigdy nie jest dobry znak dla szczurzej nacji, Ci ludzie starają się nas pozbyć, ale w te strony zapuszczają się niezwykle rzadko."
Opowiadał z przejęciem, a inne gryzonie przytakiwały mu z powagą niezwykle przejęte tymi słowami. W głowie chłopaka znowu rozpętała się burza wielu docierających jednocześnie myśli. Od razu dało się wyczuć, że są zaniepokojone.
"Przemieszczali się bardzo szybko, tym razem nie przyszli tutaj, żeby pozbyć się naszych braci. Kilku z moich krewnych ze szczurzej gwardii strażników udało się za nimi w ukryciu, aż do miejsca gdzie ukryli pewną straszną rzecz."
Urwał na chwilę, bo chóralne wycie i jęczenie stało się nie do zniesienia. Prychnął wściekle na tłumy szczurów, które teraz okładały się po sobie niczym ranne zwierzęta, słaniały się na nogach. Ich małe móżdżki nie były w stanie ogarnąć tak wielu emocji jednocześnie.
"Tak wiec wracając do historii... ukryli w tajnym schowku w ścianie zawinięty w materiał czerwony kryształ. Bardzo łatwo to odkryliśmy, ponieważ Ci ludzie nas nie doceniają, a przez to ignorują nasze tajemne przejścia. Jedno z nich prowadziło właśnie do ich skrytki."
Szczur zaczął machać małymi łapkami przed własnym nosem jakby chciał coś pokazać. Coś wielkości jego głowy.
"Kamień był takiej wielkości i jarzył się własnym blaskiem nawet pomimo mroku. Przenieśliśmy go do naszego domu jako wielki skarb. Tak, tak... szczurze królestwo od pokoleń gromadzi wszelkie skarby dla najsilniejszego rodu wśród naszych braci. Przekazaliśmy kryształ jako dar dla naszego księcia..."
W tym momencie zaczął mówić dosyć niepewnie. Ponownie usiadł i położył komplet łapek na drewnianej powierzchni wskazując czubkiem nosa na osobnika, który nie wyglądał za dobrze.
"... wtedy stało się to. Nasz książę Srebrnoryjek zachorował, gdy tylko dotknął kamienia. To było bardzo dziwne! Kiedy tylko dotknął kamienia, ten zamienił się w czerwoną mgłę i wsiąknął w ciało księcia!"
Teraz i on był już tak przejęty, że ledwo co trzymał się na nogach. Wiele ze szczurów poprzewracało się i leżało bokiem oddychając głośno. Nie były ranne, ale emocje wzięły górę. Dla gryzoni sprawa była niesamowicie ważna.
"Drogi skrzydlaty, czy jesteś w stanie nam pomóc?"
Stary szczur powstrzymał się od spadnięcia i utkwił swoje małe, czarne oczka w oczach Abaddona. Tak samo jak setki innych stworzeń w tym pomieszczeniu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach